Już tęsknię do kuchni Alentejo
Minęło już sporo czasu od powrotu znad Tagu a ja wciąż mam na podniebieniu smak tamtejszych serów, wędlin i przede wszystkim owoców morza. Nie mogę też zapomnieć o winie, zwłaszcza o Meruge Tinto Lavradores de Feitoria. Choć prawdę rzekłszy największe wrażenie zrobiła (zrobiło?) na mnie aliera. To kiełbasa – a właściwie głównie jej farsz – robiona przed paroma stuleciami przez portugalskich Żydów, którzy dostali taki wybór: albo przejdą na chrześcijaństwo albo wyjadą z kraju, w którym się urodzili i pokochali. Mogli też w ostateczności zginąć lub znaleźć się w więzieniu inkwizycji.
Część z poddanych takiej presji Żydów dawała się ochrzcić. Po cichu jednak nadal wyznawali religię ojców. Tyle tylko, że w obawie przed denuncjacją sąsiedzką gotowali tak jak Portugalczycy – chrześcijanie. Robili więc także kiełbasy. Do flaków (oczywiście wołowych) ale chętniej i bez nich, przyrządzali mielone mięso z przyprawami (patrz wyżej). W każdym regionie aliera miała i ma nieco inny smak. Wszędzie jednak miała (a właściwie nie miała) jedną wspólną cechę: brak wieprzowiny. Przyznać muszę, że i pulpety, i kiełbaski aliera są po prostu przepyszne.
Spośród ryb Portugalczycy najbardziej cenią – co oczywiste – dorsze i sardynki, a z mięs najchętniej właśnie jedzą wieprzowinę. Portugalska wieprzowina jest nieporównywalnie słodsza i bardziej miękka niż w pozostałych krajach Europy, o czym zadecydowała pasza świń, a także ich bezstresowy żywot. Mieszkańcy położonego na północy rejonu Tras-os-Montes mówią, że dobrą wieprzowinę uzyskuje się na jesieni, jeżeli w sierpniu karmi się zwierzęta dwa razy dziennie. Niektóre z gospodyń wiejskich nawet specjalnie gotują dla nich ziemniaki.
Nic dziwnego, że portugalskie szynki oraz kiełbasy są bardzo cenione. Nie powinno również dziwić, że wędliny odgrywają dużą rolę w przygotowaniu zup i duszonych potraw. Kucharze np. bardzo chętnie owijają pstrągi w plasterki presunto, a następnie wrzucają na bardzo gorącą patelnię, by szynka zamieniła się w chrupką, mocno przypieczoną skorupkę.
Najbardziej znane danie z wieprzowiny pochodzi jednak z Alentejo i nazywa się porco alentejana. Są to kostki mięsa, które najpierw moczy się w marynacie ze słodkiej czerwonej papryki i czosnku, potem zabarwia na brązowo w miejscowej oliwie o owocowym posmaku, a następnie przykrywa i dusi z małymi skorupiakami wraz z muszelkami. Skorupiaki na niewielkim ogniu powoli się otwierają, a ich słone soki zamieniają się w płynną czerwoną pulpę. Wyraźny, jakby orzechowy smak wieprzowiny Alentejo osiąga się dzięki temu, że na jesieni pozwala się świniom na swobodne żerowanie wśród dębów korkowych, gdzie mogą znaleźć żołędzie i dzikie trawy, a czasami nawet trufle.
Portugalczycy wykorzystują każdą część świni – także uszy, ryj, ogon i racice. Podczas każdego bankietu w karnawale podaje się pezinhos de porco de coentrada – doskonałe racice świńskie duszone z cebulą, czosnkiem i świeżą kolendra.
Z wieprzowiny słynie także nadmorska Beira, zwłaszcza położone ok. 20 km na północ od Coimbry małe miasteczko Mealhada, w którym wzdłuż drogi stoją niemal wyłącznie restauracje. Specjalnością tego miejsca jest soczysta wieprzowina o nazwie leitao assado. Prosiaki, posmarowane od głowy w kierunku ogona utrzymywaną w tajemnicy mieszanką oleju i ziół, nadziewa się na rożen, a następnie piecze tak długo, aż skóra stanie się chrupiąca i krucha, a białe mięso pod dotknięciem widelca zacznie odchodzić od kości. Tak twierdzą wszystkie przewodniki i turyści-smakosze podróżujący od Lizbony na północ do Porto i powrotem na południe aż do Faro.
Przepiórka duszona z kasztanami Fot. P. Adamczewski
Komentarze
Portugalski klasyk
Nazwa tej kiełbasy (alheira) wywodzi się od „alho” = czosnek.
Podróżujące prosiaki
Jedno ucho i jeden kamień na 12 osób Najlepiej murarzy.
A mówi się, że polskie zupy są tłuste, zawiesiste i niezdrowe.
Śp. Joanna Chmielewska z dawna pisała, że co smaczne, to niezdrowe (i na odwrót). Takiego prosiaka też bym powitała entuzjastycznie – ponoć klasyczne było pieczenie w kamiennych piecach – takich, jak do wypiekania chleba, tylko z podwójnej grubości płytą kamienną na spodzie. Na tej nagrzanej płycie prosiaki piekły się równomiernie i nie przypalały się.
Wszystkim miłośnikom wspaniałego dialogu „Sęk” polecam felieton Pas – senta w bieżącym numerze „Polityki”. Autor wszedł w komitywę z Rapaportem i Goldbergiem we wspaniałym pastiszu. Odpowiada o swoich doświadczeniach biznesowych. Chichoczę już całą godzinę (czytałam przy śniadaniu)
Dla zmylenia inkwizytorów
Prosto z kamiennego, podróżnego pieca
Pyra 9:34
Jaki masz dzisiaj ser na śniadanie?
Placku!
nie gniewaj się, ale ona nie ma głosu. Posłuchaj evergreenu
http://www.youtube.com/watch?v=mo4xKOKkJMo
Wietrzno-słoneczne pomachanko(cytatem z Jolinka) z wulkaniczno-pustynnych rubieży jeszcze Europy,ale jakby już z lekka marokańskiej Afryki.
Codziennie wiatr,słońce i wulkany co kilometr i po horyzont.Raj dla geologów i rzecz jasna dla wulkanologów.Na pewno warto zobaczyć,ale chyba niekoniecznie mieszkać na stałe.Na zimę przyjeżdżają tu głównie Anglicy,trochę Niemców oraz Skandynawów. Dla tych,co kochają fale i deskę,tudzież około podobne sporty,to raj na ziemi.
Nasz Arcadius-Ogonek-Manchego jest na tych wyspach dosyć częstym gościem
i wie dlaczego 🙂
Danuśka odmachanko … 🙂 … ryby brały?
jak ktoś nie ma czasu lub kasy na podróż na południe to może wejść do tego sklepu i pomarzyć a potem pogotować i pojeść w świetle świec …
http://smakipoludnia24.pl/
Torinie – tej pani chyba nie zarzucisz braku… tego, no głosu
http://www.youtube.com/watch?v=_dMuynmTukA
E.
Echidna – dziękuję – ta wokaliza z cytatami jest najwyższego lotu, a p. Ella zawsze należała do moich ulubieńców
Na obiad ryba – pałasz ze smażoną cukinią, surowym pomidorem i rzodkiewkami. Kolorowo na talerzu. Po obiedzie będę piekła keks dyniowy Barbary, pomorskie Dziecko przyjeżdża jutro – to dla niej specjalnie.
Dzisiaj schab ze śliwkami, bo zapowiedzieli się znajomi autochtoni, którzy lubią takie świństwo. Polskie wojo wpadnie w niedzielę, miałam ten schab dla nich w planie, ale ponieważ wpadają też wegetarianie od Mrusi, zrobię ruskie oraz pierogi z kapuchą i grzybami w ilościach. Co tam schaby, wojo pewnie dawno nie jadło domowych pierogów!
Jerzor poradził, żeby kupić w polskim sklepie (owszem, są dobre), ale to nie uchodzi, woju serwować sklepowe pierogi?!
…i jeszcze na dzisiaj zrobię zupę z dyni, a na niedzielę coś egzotycznego, zupę z orzeszków arachidowych, podpatrzoną w Afryce 😉
https://www.pinterest.com/search/pins/?q=Alentejo
https://www.youtube.com/watch?v=VBLHMpuNm40
Witam, przypomniało mi się Asiu to.
http://www.youtube.com/watch?v=PspnSmKwfu4
A mnie to
Przekopałam kilka grządek i padłam.
Zapowiadany deszcz coś się spóźnia.
Nemo, masz jakąś mapę pogody? Zawsze można sprawdzić na co liczyć.
No pewnie, że mam, nawet z radarem i mogę sobie zobaczyć, jak ten deszcz nadciąga. W Jurze pada od popołudnia, ciągnie na wschód, ale jakoś moją dolinę omija. Wcale mi to nie przeszkadza 🙂
Jeszcze jeden klasyk
Chmury nadciągały już wczoraj, potem się zrobiło bardzo słoneczne przedpołudnie, w ogrodzie pracowałam z krótkim rękawkiem. Tymczasem straszą śniegiem prawie do samego dołu 🙄
Przepiękny dzień, popołudnie. Pracowo (z grupą miedzynar.) ale i prywatnie (dziś ostatni dzień oktawy WszŚw) byłam na Rakowicach.
Właśnie się wgrały (gł. na zamówienie pewnych leciwych Krakowian z Australii) nieco pośpieszne plamy barwne – w większej rozdzielczości, gdyby kogoś interesowały literki na kamieniach… Lecz można też klimatycznie, bez wnikania, skąd my znamy tę z Szetkiewiczów Janczewską albo Jana Alfreda Szczepańskiego, albo…
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/RakowiceKrakowskie
Opiszę (troszkę) po weekendzie.
Odpiszę też na uwagi pod wpisem o korkach… Wieczny niedoczas!… 😕
Doczytałam, obejrzałam, posłuchałam. Jak dla mnie – dzień pracy skończony. Placek prześlicznej urody, wysoki, jak na wiejskim weselu, czeka tylko na wstążeczki lukrowe (musi trochę przestygnąć); mięsa w przyprawach czekają na jutrzejsze pieczenie, a jarzyny szybciutko można zamienić na surówkę, względnie podpiec – w zapasie szalotki, czerwona kapusta, cukinia, sałata i rzodkiewka + nieśmiertelne pomidory.
Ten kawałek świata, do którego już tęskni Gospodarz, bardzo piękny, ale na stałe mieszkać bym nie chciała – pojechać, pooddychać tamtym powietrzem, popatrzeć, zjeść coś dobrego, popić winem i starczy.
Torlinie – Ja, gniewać się? 🙂 Ważne, że nam w duszach gra.
Samba do grzanego wina
Widziałam te „wirowanki” i podziwiałam 😀 Nie dałabym rady 😉
https://www.youtube.com/watch?v=q4idJmGZgF4
Jedną z młodszych dziewcząt z zespołu musiała zastąpić starsza, chyba bardziej doświadczona koleżanka (młoda prawie zemdlała). Wirowanie było szybsze niż na powyższym filmie.
Placku, mnie się podobało, nie uważam żeby nie miała głosu 🙂 zresztą Torlina i Echidny też.
Ja bym się chętnie wyprowadziła tam na przyszłe pół roku 🙂
Ja lubię być „u siebie”, ale wybrać się w podróż – jak najbardziej!
Byle mieć gdzie wrócić „do siebie”.
Już mnie powoli nosi 🙄
Krótka podróż w przeszłość:
Gdańsk 1934 r.
http://www.trojmiasto.pl/video/embed/6878
Dzień dobry,
Wszyscy już mają oczekiwany piąteczek, a ja wciąż w pracy.
Nie wiem, czy los pozwoli mi spełnić wszystkie podróżnicze marzenia, w których Portugalia zajmuje jedno z czołowych miejsc. Ale i tak dobrze, że można tyle dowiedzieć się i zobaczyć na zdjęciach co inni widzieli.
Wrócę jeszcze na chwilę do wczorajszego tematu galerii i zdjęć. Bardzo blisko spokrewniony ze mną człowiek miał swoją galerię w Swinoujściu, gdzie spędził cale swoje dorosłe życie. Podpatrywał morze, podziwiał i fotografował je z wielką pasją.
Efektem wieloletniej pracy jest galeria, bardzo późno zamieszczona w internecie, ale wreszcie powstała.
Może warto zajrzeć – pejzaże morskie, panoramy – to wszystko Swinoujście i okolice.
http://www.fotogaleria-morze.pl/info/od-autora
Zagląda kto chce.
Chciałam, zajrzałam 😀
Piękne to nasze morze, łąki, drogi i sady również. A Rycho uroczy 🙂
Jeszcze obejrzę klify, rzeki i niebo.
Obejrzę jutro z Rybą – toż ona tam osiadła od kilkunastu lat. „I pójdą córy ludzkie za mężem swoim”… Wszystkie galerie, zdjęcia, filmiki oglądam zawsze z wielką ciekawością. Takie podróże na niby.
Asiu – jeden z czytelników GW naszej edycji przyniósł do redakcji film amatorski na wąskiej taśmie z Poznania 1938 i z okolicy. Oczyścili, przegrali, wybrali kilkuminutowy filmik z pl Mickiewicza i ul. św Marcina. Przezabawne tramwaje, w czasie filmu przejechało coś z 10 samochodów – elegancja. Można ściągnąć.
Ooooooo…toż to wypisz-wymaluj moja Mrusia, ten Rycho!
Tylko Mrusia nie ma takiego kudłatego ogona, poza tym wszystko się zgadza!
Dostałam dzisiaj taki tekst (niestety, bez podania autora i źródła, skąd ten tekst). Podkurzyłam się niewąsko, poczytajcie sami:
„Potrzeba dziesięciu lat, aby kobieta w pełni zgłębiła tajniki sztuki kulinarnej. Dlatego też według wyliczeń naukowców, panie stają się perfekcyjnymi kucharkami dopiero po skończeniu 55 lat.
Niejeden stek trzeba spalić, a warzywa rozgotować, aby zdobyć doświadczenie, które czyni nas mistrzami patelni. Naukowcy wyliczyli, że przeciętnej kobiecie zgłębienie wszystkich tych tajników zajmuje średnio dziesięć lat. Ciekawe jest jednak to, że panie swoją przygodę z gastronomią zaczynają już w wieku lat 20. Przeciętna pani domu swoje pierwsze ciasto wyjęła z piekarnika w wieku 21 lat, romantyczną kolację przygotowała dwa lata później, zaś prawdziwe przyjęcie obfitujące w różne potrawy wydała w wieku 26 lat. W wieku lat 30 znają większość podstawowych tajników, jednak pewną rękę w kuchni kobiety mają dopiero po przekroczeniu 55 lat.
Pewność w kuchni pięćdziesięciolatki sprawia, że chętniej porywa się ona na trudniejsze dania – 80 proc. respondentek przyznaje, że z łatwością przyrządzi pyszną ucztę wykonaną z nietypowych składników. 50 proc. respondentek zapewnia, że nie sięga po gotowe sosy, gdyż same potrafią ugotować ten wbrew pozorom trudny dodatek do potraw, zaś trzy czwarte pań samodzielnie przyrządza desery i piecze ciasta.
Przeciętna 50-latka ma w swoim menu przynajmniej 15 popisowych potraw, wśród nich znalazły się m.in.: makarony, a nawet samodzielnie wykonane lody i chleb. Doświadczenie pozwala paniom na idealny dobór ziół, który wydobywa smak potraw, coraz rzadziej kobiety korzystają również z miarek i proporcje większości składników potrafią ocenić „na oko”. Jak twierdzą specjaliści z branży, prawdziwego specjalistę w kuchni możemy rozpoznać po tym, że nie wpada w panikę, kiedy jakaś potrawa nie wychodzi i nawet z kulinarnej klęski potrafi wybrnąć.Tymczasem niemal 90 proc. Polaków nie wierzy, by jedzenie serwowane w restauracjach i barach było zdrowe – wynika z badań. Dlatego nasi rodacy coraz częściej i z coraz większą przyjemnością stają przy kuchni. Wyniki badania, zrealizowanego przez Instytut Homo Homini na zlecenie Lidl Polska, pokazują, że lubimy wiedzieć, z czego zrobione są potrawy, które jemy. Dla niemal jednej trzeciej badanych przewaga domowego jedzenia polega głównie na tym, że wiemy, co jemy i w jaki sposób danie zostało przyrządzone, a dodatkowo prawie dziewięciu na dziesięciu badanych uważa również, że gotowanie w domu jest tańsze.
Nie w każdym domu gotowanie jest codziennym rytuałem. Dlaczego? Najczęstszą odpowiedzią jest brak czasu. Najgorzej jest na Mazowszu i w województwie łódzkim, gdzie mniej niż sześciu na dziesięciu badanych codziennie je obiad w domu. Natomiast dla przeważającej większości mieszkańców województwa warmińsko-mazurskiego, śląskiego, dolnośląskiego oraz osób zamieszkujących województwo świętokrzyskie obiad w domu to codzienność.
Okazuje się również, że coraz częściej przestaje być to jedynie obowiązek. Z przeprowadzonych badań wynika, że z gotowania czerpiemy więcej radości, to czynność, która wielu relaksuje. Deklaracje badanych wskazują, że Polacy chętnie gotują dla swojej rodziny oraz po prostu dla przyjemności – odpowiednio 37,5 proc. i 29,3 proc. wskazań respondentów.
Wyniki przeprowadzonego badania pokazują ponadto, że ponad 3/4 mieszkańców największych metropolii zawsze lub często eksperymentuje w kuchni. Wynika to najprawdopodobniej z tego, że mieszkając w większych miastach częściej stykamy się z nowymi kuchniami i smakami.”
WYPRASZAM SOBIE!!!
Już w wieku 5 lat potrafiłam ugotować mleko, kaszkę mannę, kisiel, usmażyć jajecznicę i jakieś jeszcze drobne rzeczy, a tu się ktoś (niech ja go dorrrrrrwę!!! 👿 ) wymądrza na temat, ile kobietom zabiera czasu nauczyć się gotować!
Ciasta piekłam z ochotą w podstawówce, aż mi przeszło słodkie – i naprawdę dobrze sobie radziłam w tym temacie, wiadomo było, że na swieta Ala upiecze wszystko.
Z choinki się urwał czy co?!
No, zdenerwowałam się 👿
Ciekawe, ile przeciętnemu mężczyźnie zabiera zgłębienie tajników kuchni – słowa bym nie powiedziała, gdyby to było ujęte w ten sposób, przeciętny człowiek.
Alicjo!
Nie szkoda nerwów na anonimowe teksty? My z żoną obydwoje gotowaliśmy, najczęściej dzieliliśmy się dniami. Jedyną rzecz, którą robiliśmy osobno, to była zawsze sałata. Moja Małgośka robiła do drugiego dania sałatę lodową z octem, ogórkiem konserwowym itd, co było dla mnie nie do przełknięcia. Ja z kolei robiłem sałatę karbowaną z jajkiem na twardo, majonezem lub śmietaną bardziej na słodko. Najlepiej zachowywały się nasze dzieci, które uważały obydwie miski jako dwa odrębne dania, i brały i z jednej, i drugiej.
źródło- http://facet.wp.pl/kat,1034181,wid,15115293,wiadomosc.html?ticaid=111a17
Jestem przekonany Alicjo, ze znacznie wiecej, niz przecietnej kobiecie zglebienie tajnikow, czy smierdzi sie bardziej potem, czy po papierosach, czy przedtem z papierosem lub bez:-( 🙁 🙁 🙁 ale z dodatkiem łyski, nalewki czy innej berbeluchy
Należę do pokolenia, w którym córki miały obowiązek pomagać w domu – nawet przy niepracującej Mamie, Babci w domu, czy pomocy domowej. Tak się uczyło „prac kobiecych”. Nie znaczy to, że synowie obowiązków domowych nie mieli. Mój ośmioletni brat codziennie wstawał pół godziny wcześniej, żeby przynieść chleb, bułki i mleko, prał swoje skarpetki czy pończochy, nieco starszy wieszał i zdejmował firany, trzepał chodniki, czyścił lampy, nosił węgiel w wiaderku. Do jego obowiązków należało kręcenie korby ogromnego magla, pod którego wałki raz w miesiącu trafiały pościele, serwety i ścierki.
Nikt się nie użalał, że takie to chude, małe i że lekcje czekają. Lekcje rozumiały się same przez się. Po wywiadówkach w niejednym domu tato wbijał synkowi rozum do głowy z odwrotnej strony ciała. Znowu : nikt nie protestował, ale też nie słyszałam o przypadku znęcania się nad dzieckiem. O bitych żonach słyszałam.
Torlin,
tekst podesłany po prostu mnie wkurzył i tyle, dałam wyraz. Trzeba przeczytać, żeby wiedzieć, co w tekście, prawda? No to przeczytałam i się wyraziłam 🙄
Pyro (23:01),
też jestem z tego pokolenia. Dlatego właściwie wszystko potrafię, jeśli chodzi o kuchenne sprawy, majsterkowanie, renowacje i tak dalej. Ale niektóre rzeczy już odpuszczam – ręce nie dają rady.
Pyro – widziałam ten film o Poznaniu. Dobrze, że coś przetrwało.
Nowy – następnym razem możesz zatrzymać się tutaj: http://www.bryla.pl/bryla/1,85301,14903175,Jedyny_taki_hotel_w_Polsce__Domki_na_drzewach_w_Naleczowie.html#Cuk 🙂
Tak bywało, Pyreńko. Dywany, magiel (nosiłem dwie ulice dalej) no i cholerny węgiel. Z komórki pod tarasem 5-6 wiaderek dziennie. W zimie najpierw trzeba było się przekopać i oczyścić schody! Pół biedy jak był orzech. Duże bloki się rozbijało, jak w kamieniołomach…
Umiejętność gotowania to już późniejsza historia. Radzę sobie. Są świadkowie!
Dostalem z Polski czarnuszkę! Tutaj nie ma! Ale chlebuś wyszedł. Palce lizać!
I ostatnie dnie owsianki z jogurtem i owocami na zimno. Już chłody. Trza wracać do gotowanej. Narty wynagrodzą brak lata!
Na dobranoc 🙂
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1924
„Niniejszem podaję do wiadomości osób zainteresowanych, że p. Irena z Bromilskich Kastory, uczennica szkoły dramatycznej w Krakowie – NIE JEST MOJĄ CÓRKĄ, lecz bratową – Leon Kastory”
„Wkrótce – podziwiać będzie cały Kraków – potężne arcydzieło!!!
„Oskarżam Cię kobieto” – oparte o motto „Gdy idziesz do kobiety nie zapomnij bicza”. Cud wystawy modernistycznej i starożytnej.”
Dzien dobry,
Pieke dzisiaj dyniowe ciasto Barbary. Wybieram sie na targ po kawalek dyni. W ogrodku wyrosla jedna duza, z trzech posadzonych. Wazy ponad piec kilo, na razie jest ozdoba w kuchni.
Podobaly mi sie wszystkie trzy wersje samby 🙂
dzień dobry …
jak tylko moja mięta podrośnie to sobie zrobię ….
http://zjemto.blox.pl/2013/11/Ekstrakt-mietowy.html
Asiu teraz Piotr ma gdzie wspominać i tęsknić .. zdjęć multum …
Kapitanie Cichal,
czarnuszka u mnie w ilościach, sama wyhodowałam na moich hektarach! Pięęęęęęknie kwitnie i mało wymagająca obchodów roślina!
Przypomnij mi następną zrazą, poza tym grzyby świąteczne, bo czas się zbliża!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0234.JPG
Witam, oj Cichal.
http://www.amazon.com/Black-Cumin-Seeds-Indian-Grocery/dp/B003CIE2C4
@Asiu, lubie te ramotki, ktore od czasu do czasu cytujesz.
@Alicja, ten cytat za dlugi.
Co do wpisu Gospopdarza, to pamietam z piosenki, ze Portugalczyk Osculati, powiedzial, ze „nie zaplati”. Skoro tacy oszczedni to nic dziwnego, ze wykorzystuja kazdy kawalek swini (co prawda pamietam, ze w Lyonie tez mi serwowali jakies fragmenty ryja czy ucha).
Alicjo! To pakuj Aniele Ty Nasz Grzybowy! Teraz będziesz Naszym Aniołem Grzybowo-Czarnuszkowym! Alicjo, czy ta Twoja ogrodowa pachnie? Ta przysłana z Polski jakoś nie bardzo…
Yurek. Ta czarnuszka na zdjęciu z Amazona przypomina bardziej herbatę. Czarnuszka to nasionka raczej okrągławe, (absolutnie nie podłużne) ale nie kuliste, bo trochę kańciastawe.
Cichal, masz okrągławe.
http://www.amazon.com/Nigella-Seeds/dp/B000XB21DU/ref=pd_sim_sbs_gro_15
Yurek, dziekuję. ale czy pachną? Nic nie czułem, jak oglądałem :))
Cichal tu masz przepis. Aby „wąchać” na odległość wystarczy posiadać komputer klasy PC lub laptop oraz telefon komórkowy z dostępem do internetu. W tym celu należy wejść na stronę emitującą zapachy, włączyć w komputerze lub laptopie głośniki a w telefonie komórkowym mieć aktywny dostęp do pakietowej radiowej transmisji danych.
Zagladalam tu w ciagu tygodnia I widze, ze czasami powraca temat dyni. Rozumiem, ze w jezyku polskim slowo dynia to jednoczesnie odpowiednik angielskiego pumpkin I squash. O tej porze roku bardzo czesto przyrzadzam squash. W tym tygodniu dominuje bardzo smaczny kabocha squash. Caly squash kroje na 5-6 czesci I pieke przez 1 godzine w piekarniku o temperaturze 177C. Upieczone wnetrze jest miekkie I wykorzystuje to jako puree w roznych potrawach lub dodaje do juz ugotowanego rosolu.
Jesli pieczemy squash pokrojony w czesci, nie jest konieczne obieranie warzywa.
Zupelnie inaczej wykorzystuje spaghetti squash. Wnetrze tego warzywa wyglada podobnie do makaronu spaghetti. Mozna to polac sosem marinara, posypac utartym serem – czyli traktowac tak,, jak spaghetti. Roznica jest zasadnicza w wartosci odzywczej. Kazdy squash, wlacznie ze spaghetti squash jest bardzo zdrowy.
Zalaczam video, jak przygotowac spaghetti squash. YourProduceGuy wyjasnia jak ugotowac caly spaghetti squash.
Squash gotowac w calosci przez 30 minut. Po ugotowaniu przekroic na polowe I usunac nasiona. Nastepnie autor pokazuje w jaki sposob usuwac wnetrze, ktore wyglada podobnie do spaghetti.
http://www.youtube.com/watch?v=J0NkTe2wcXw
Ja pieke spaghetti squash w piekarniku. Jesli pieczemy squash w calosci, nalezy widelcem porobic dziury.
Ja nie pieke w calosci tylko przecinam surowy squash wzdluz na polowe, usuwam pestki I pieke przez godzine w temp. 177C. Nastepnie widelcem wyjmuje wnetrze, ktore tylko wygladem przypomina spaghetti. W smaku jest o wiele lepsze.
Orca,
każdy winter squash to DYNIA i już.
Amerykański język nie jest pod tym względem precyzyjniejszy od polskiego. Dynia ma różne odmiany.
To jest tak jak z serem. Białym i żółtym 😉
Wśród „żółtych” zaczęliśmy odróżniać parmezan od goudy i edamskiego, a wśród dyń wyróżniamy zwyczajną (np. makaronową), olbrzymią, piżmową (np. Butternut)
nemo,
Na pewno masz racje.
Orca, 😉
squash w Europie, również w Polsce, to termin zarezerwowany przede wszystkim dla gry w tenisa ze ścianą 🙂
Jeśli w Twoich interesujących przepisach napiszesz „dynia” z ewentualnym określeniem odmiany, to nikomu to nie powinno przeszkadzać, natomiast mogą się znaleźć puryści przeciwni mieszaniu języków 😉
Idę sobie strzelić w łeb
Orca, mam coś dla Ciebie.
http://strony.aster.pl/starlight/pistolet_samobojcy.jpg
E tam… Z powodu dyni?!
Popołudnie w mojej okolicy
Prace ogrodowe prawie zakończone. Jest dużo młodego kopru. Zamówiłam łososia, będzie gravlax. W poniedziałek ma przyjść pierwszy przymrozek do -3.
Zobaczyć Oregon i… 🙁
Rozmawiałam z siostrzenicą z Wielkopolski. Dowiedziałam się, że w poniedziałek jest Święto Niepodległości Rogala 😎
Już się hartują – codziennie jeden rogal od zaprzyjaźnionego cukiernika.
O masz… 🙄
Kapitanie,
w poniedziałek nadam przesyłkę, dodaj Jolly Rogers Mamę i Gospodarza do podziękowań grzybowych, bo jak zamięszam na dnie słoja, to z Kurpiów też coś będzie .
Dzisiaj dżdżysto. Niemniej jednak zjawiła się ekipa w byłym domu Franka i usuwa ostatnie drzewo. Serce mi krwawi, jak sobie przypomnę Frankowe drzewa 🙁
Chyba usuną też płotek, nie był widzialny, bo drzewa stały. Jerzor chyba słysznie przewiduje, że wytną wszystko i zasieją trawę. Nie mam nic przeciwko trawie, ale drzewa, drzewa…!
One doskonale odgradzały ten dom od drogi, wyciszały hałas przejeżdżających dość ruchliwą ulicą samochodów…a poza tym, i przede wszystkim, upiększały krajobraz.
Tam był świerk przy świerku, a teraz widać tylko jeden, który Frank zasadził sąsiadowi i od tego wycinaczom wara.
Patrzę na to zdjęcie…klony z lewej to były maciupe krzaczki, kiedy się tu wprowadziliśmy…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0236.JPG
Miałam się nie odzywać ale się odezwę – nemo, daruj sobie złośliwości względem Oregonu. Moje dziecko tam pomieszkuje i jakoś nie przewidywuje samobójstwa, chamstwo z Twojej strony, takie sugerowanie. Byaś tam? Widziałaś? Ja byłam, widziałam
Ciesz się swoimi okolicznościami przyrody, my też się cieszymy
Alicjo,
może to Ci lepiej podejdzie
Na specyficzny rodzaj Twojej percepcji nie mam recepty 🙁
Najlepiej może nie zarzucaj innym czegoś, w czym brylujesz bez większych zahamowań.
Jak wycinka to się dołożę Alicjo, życie to nie bajka.
http://www.gazetawroclawska.pl/artykul/1037669,wroclaw-trwa-wielka-wycinka-drzew-na-bulwarach-nad-odra-zdjecia,id,t.html
Dziękuję Alicjo, JG i Piotrze: „nigdy Wam tego nie zapomnę” (kto i do kogo to powiedział?) Pomyślimy o Was w czasie wigilijnej grzybowej!
Nemo. Orca chce się strzelać nie z powodu dyni, tylko z Twojego, ale subtelność jestestwa nie pozwala Ci tego ogarnąć…:)
Alicjo nie nerwujsia! Nemo strawestowała Neapol:)
Alicjo,pewnie jak trochę pomieszkają to znowu zasadzą, pewnie od razu duże i odpowiednio do wielkości drogie 🙂
Z okien samochodu. Columbia River i wybrzeza Oregonu. Nic tylko sie powiesic.
Oregon. Klimat znakomity, tereny dziewicze, ale wiadomo czemu nie moga dorownac 🙂
Nie bylo czasu na wiecej bo cel byl inny i dalszy. Oregon sie zaliczy innym razem.
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/Oregon?authkey=Gv1sRgCIzZuZGyz6bUAw#slideshow/5944328715008781362
Alicjo,
jak już ochłoniesz i dojrzysz absurdalność Twojej reakcji, to mam nadzieję, że dotrze do Ciebie fakt, że nie wszystko kręci się wokół Ciebie i Twojej rodziny, a porywczość i niewybredny język świadczą tylko o Twojej kulturze.
Gdyby to się nie udało, to na przyszłość poproszę o listę pozostałych stanów USA, gdzie pomieszkują ważne dla Ciebie osoby.
To na wypadek, gdyby mnie znowu naszła ochota cytować New-Yorkera 🙄
„9 listopada o godz. 19:49
Alicjo,
jak już ochłoniesz i dojrzysz absurdalność Twojej reakcji, to mam nadzieję, że dotrze do Ciebie fakt, że nie wszystko kręci się wokół Ciebie i Twojej rodziny, a porywczość i niewybredny język świadczą tylko o Twojej kulturze.”
No trudno. Język mam niewybredny (myśałam, że w miarę się wyrażam przyzwoicie) . Mam ochłonąć i dojrzeć. 😯
Nie, nie wszystko kręci się wokół mojej rodziny, ja piszę na blogu tylko o tym, co się co dnia dzieje dzieje. Przepraszam, że przeszkadzam, już nie będę.
To tylko zdjecia z samochodu. Oregon ma przepiekne wybrzeza, sliczne gory, znakomity klimat, winnice i wulkany. I tylko tyle 🙂
Dobry wieczor,
Alicjo, jak potrzeba wiecej suszonych grzybow, zwlaszcza do podzialu, daj prosze znac. Pyro, to samo pytanie do Ciebie.
Jolly,
są! Pozdrowienia do Mamy!
Dobry wieczór,
Nemo, jak potrzeba więcej suszonych sromotników, zwlaszcza do podziału, daj proszę znać.
Jeżeli bezpodstawne zarzucanie komuś chamstwa jest Twoją, Alicjo, miarą przyzwoitości, to gratuluję.
Więcej nie mam do dodania.
„Dojrzeć” (absurdalność) = spostrzec, zauważyć, zajarzyć, skapnąć się, skumać…
Ale może przedtem – wytrzeźwieć (= ochłonąć, opanować się itd.)
Yyc, miałeś super wycieczkę i zawsze masz piękne zdjęcia, które z przyjemnością ogladam 🙂
Sobota czas na porządki na komp. Kto za? Śmieci wyrzucamy do kosza w razie czego można je przywrócić.
http://www.auslogics.com/en/software/duplicate-file-finder/download/
Asia 21:31
Dzięki za spacer po galerii. Andrzej już nie dotrzyma słowa i nie będzie jej zmienał ani uzupełniał. Zmarł w tamtym roku, był w moim wieku.
Asia 0:00
Dzięki za Nałęczow, widać coraz więcej ludzi spostrzega, że na drzewach było lepiej i tam chętnie wracają, też do nich należę, może skorzystam z okazji. Może tam się mniej kłócą 😉
Orca,
Daj spokój,
Uśmiechnij się i zaglądaj tutaj często
To dla Ciebie 🙂 🙂 🙂
ROMku (14:57) – cieszę się 🙂
Nowy – 🙂
Dobrze, że galeria istnieje i można obejrzeć te wszystkie zdjęcia. Dzięki za link.
Jolly Rogers, dziękuję za dobre serduszko, bo też z łańcuszka skorzystam/
Yurek. Załadowałem. Mam CCleanera, ale od Ciebie to gwarancja jakości.
Dla Warszawianek: http://www.wilanow-palac.pl/jednorazowe_warsztaty_haftu_sprobuj_swoich_sil.html 🙂
Alicjo – Rysunek słynnego z ponad tysiąca rysunków i wielu okładek dla New Yorkera Donalda Reilly nie przedstawia Twego syna i synowej, ale parę pogodnych staruszków którzy postanowili popełnić tam „samobójstwo z pomocą”. Nazwijmy to „social commentary” związane z faktem, że w stanach Oregon, Washington i Vermont jest to legalne. Dla wielu to satyra o głębokiej wymowie która nikogo i niczego nie obraża. Nawiasem mówiąc podobne prawo obowiązuje w malowniczej Szwajcarii, co nie znaczy że Nemo w tym uczestniczy. Jeśli uważasz, że redakcja New Yorkera powinna Cię za ten rysunek przeprosić, zwróć się o to do nich 🙂
Może byś nemo przestałabyś diagnozować?
Nie znasz mnie osobiście.
Placku,
ja tak naprawdę nic nie uważam 🙁
Dzień rodzinny – komplet trojga potomków i Kochanej Synowej. Głośny dom. Zajrzę jutro. Na dobranoc zaznaczę tylko, że nie spodziewam się niczego złego ani od Nemo, ani od Alicji – lubię obydwie dziewczyny. Ogólnie lubię ludzi – tak się lepiej żyje.
Jolly – grzybów mi wystarczy po hojności Piotra tegorocznej. Jutro zajrzyj do poczty, bo mam zamiar do Ciebie 2 zdania skrobnąć.
Do jutra.
I to by było na tyle.
😯
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1926
„Kawalerowie organizują się. Zagrożone prawa mężczyzn. Proklamacja przeciwko kobietom.
Wiedeń 26 kwietnia –
Dzień 23 kwietnia 1926 roku zaznaczył się, jako ważny moment w dziejach ludzkości. Oto pojawił się apostoł praw męskich, w osobie pewnego kapitana austriackiego nazwiskiem Ashbach. Kapitan ten wygłosił w lokalu wiedeńskiej Ligi obrony praw mężczyzn płomienny wykład na temat: „Precz z kobietą”
Prelegent stwierdził, że obecne małżeństwo jest pierwszym krokiem do rozwodu, a to z winy kobiety. Fundamenty małżeństwa zostały naruszone: jedzenie jest coraz gorszem, mieszkanie nie utrzymane w porządku, mąż w chorobie nie ma opieki. Po co tedy mężczyźni mają się żenić, jeżeli kobieta prace gospodarskie uważa za niegodne siebie i woli szukać sukcesów w innych dziedzinach życia i pracy.
Czy warto brać ślub po to, aby potem dostarczać zarobku adwokatom, lekarzom chorób nerwowych i grabarzom na cmentarzach samobójców?
Cóż tedy począć? Zamiast żony wziąć sobie gospodynię? I to nie. prelegent bowiem stwierdza, że z czasem najlepsza gospodyni wyradza się w nieznośną żonę.
Kapitan Ashbach nawołuje tedy do tworzenia przytułków dla kawalerów, w których mogliby żyć spokojnie, jadać smacznie, nie trapiąc się nieznośnemi wymaganiami żony, która nie chce spełniać swych obowiązków.
Ponieważ znajdzie się zawsze dosyć szaleńców, którzy zapragną tak zwanego raju małżeńskiego, więc dla nich należałoby zorganizować specjalne szkoły przygotowujące do małżeństwa. Niechaj młodzież męska wie co ją czeka w pożyciu z żoną, jeżeli ktoś koniecznie chce się żenić. Nie należy mu przeszkadzać, trzeba jednak wprzód wpoić w mózg dewizę Nietschego: „Gdy idziesz do kobiet, nie zapomnij bata”. Jak widzimy z tego, wiedeńska Liga obrony mężczyzn wypowiada walkę na śmierć i życie nowożytnej kobiecie i współczesnemu małżeństwu.”
Biedni mężczyźni 😀
Asia,
🙂
Oto jeden z tych szaleńców, którzy pragną tak zwanego raju małżeńskiego. 😀
Ilustrowany Kuryer Codzienny. 1926
„Z tą panią, która przed rokiem na dworcu Nowy Sącz zapytała mnie: „Kiedy odchodzi pociąg do Zakopanego?” i dodała „Jadę tam do siostry”, nie mogę się dotąd nigdzie zobaczyć. Proszę ją bardzo uprzejmie – jeżeli to dziś możliwe – podać swój szac. adres w zupełnem zaufaniu, otwarcie i zupełnie po przyjacielsku. Sprawa wysoce honorowa i do natychmiast do skończenia! Zgłoszenia pisemne do administracji Kuryera pod S.S.J.”.
Widziane z daleka…
I znowu kolejna awatura przyćmiła wiele – już nikt nawet nie myśli o samopoczuciu przesympatycznej i wrażliwej Orci, która poślizgnąwszy się na squazi, jak to mówi tu jedna Polka, uciekła stąd gdzieś daleko, pewnie w góry. A chciała się tylko podzielić swoimi kulinarnymi doświadczeniami…
Najpierw uwaga Nemo, a później krzyk Alicji i odbite z kilku stron echo zagłuszyły wszystko. I po co to było? Naprawdę po stokroć wolę Orci squash niż takie reakcje.
Nemo już kilka razy powtarzała, że coraz tu mniej sympatycznie na tym Blogu i… niestety ma rację.
New Yorker to chyba najbardziej elitarne pismo jakie ukazuje się w Stanach. Kto z Blogowiczów tam zagląda – Nemo, Placek, może Kot, może ktoś jeszcze, nie wiem. Ja zaglądam czasami, bo mam prawie każdy numer w pracy, inaczej może bym nawet nie wiedział, że takie istneje (można kupić tylko prenumerując, niedostępne w szerokiej sprzedaży). Trudno więc się dziwić, że ktoś czegoś nie wie, co tam się ukazuje, kto pisuje, kto ilustruje.
No to New Yorker ustanowił nowy standard inteligencji blogowej!
Nowy. Nie używał słowa squash w nieprawidłowym znaczeniu, bo Ci Twoja Muza zwróci uwagę i będziesz krzyczał jak Alicja:)
używał = używaj
Cichal,
Dzięki za tak szybką reakcję.
Nie wiem, czy zauważyłeś, że podmiotem całego mojego wpisu była Orca, takie prznajmniej było moje staranie, może wyszło inaczej.
Jeśli w zwrocie „Twoja Muza” zawarłeś imię Nemo, to, jak do tej pory jakoś mi uwagi nie zwraca, przynajmniej tego nie zauważam. A jeśli zwraca, Nemo lub ktokolwiek inny – proszę bardzo, wiele razy wręcz o to prosiłem i jeśli to będą słuszne uwagi bedę naprawdę wdzięczny. Nie znam języków tak jak Nemo lub Placek, nie wiem wielu rzeczy, które wie Nemo, Placek, Ty, Alicja, Pyra, Danuśka, Asia, Stanisław …. i każdy na tym Blogu. I nie mam z tego powodu żadnych, ale to żadnych kompleksów. Nie będę krzyczał. Mogę tylko od każdego z Was się czegoś nauczyć. A czy moje życie jest z tego powodu uboższe, że ktoś wie coś czego ja nie wiem – absolutnie nie! Z pewnością są rzeczy, które ja wiem, a nie wie ktoś inny.
A poza tym, w całej powodzi niepowodzeń jakie mnie dopadły i wciąż dopadają starałem się i staram stworzyć swoje życie najciekawsze z możliwych, z uśmiechem na twarzy, nawet przez łzy. I tak dla je siebie stworzyłem, nawet jakieś urywki sam poznałeś. Nigdy bym się z nikim „na życia” nie zamienił.
Dobranoc 🙂
Ja wiem, że nic nie wiem, i tyle mi wystarczy wiedzieć. Czasem mogę się moją niewiedzą podzielić, nie wiedząc 🙄
Idę dospać.
dzień dobry …
dzisiaj mnie czeka miły dzień bo imprezujemy na Marcina … imieniny i urodziny jutro ale zaczynamy dzisiaj … 😉
Nowy mógł napisać „przesympatyczny i wrażliwy” Placek, ale nie, ma obsesję na punkcie prawdy 🙂
Nie mam na to żadnych dowodów, ale podejrzewam, że Orca (jak sama nazwa wskazuje) nie jest bezbronną ofiarą squaszowej wojny, że nie „strzeliła sobie w łeb” ale zażartowała bo przecież sam temat jest ciekawy, ale bez fundamentalnego dla ludzkości znaczenia. Żart został skwitowany żartem. The End 🙂
Awantura wybuchła później. Moja teoria #2 – kobiety mają zdecydowanie zbyt wysoki poziom testosteronu, a panowie wręcz przeciwnie.
Nowy – co ja tam wiem, mój drogi? 🙂
Wiem, że byłem bardzo wzruszony gdy czytałem wspomnienie Cichala o tych którzy odeszli, ale nie wiedziałem jak to wyrazić.
Bardzo mi w niezwykle dla mnie czasie pomogłeś Cichalu, a jak Ci się to nie podoba to se przewiń. Właściwie wszyscy mi pomogli, dlatego pewnie napiszę coś o squash 🙂
Co by wszyscy wiedzieli póki zdania nie zmienię.
http://www.youtube.com/watch?v=8np94twGI7E
nemo,
squash to nie tylko tzw.sport,
na niemieckiej stronie o gotowaniu chefkoch.de mozna znalezc recepte na „squash marinara” o ktorej pisze Orca .W sklepie interne-
towym mozna squash kupic. http://www.momonaturkost.de/sortiment/kuerbis.html/.
A purysci jezykowi ? na polskim blogu? ktorym moze mieszanie jezykow przeszkadzac? to dla mnie najlepszy dowcip na rozpoczecie dnia.
ta dynia jest niebezpieczna … wszystko już z nią robią …
http://www.poracoszjesc.pl/2013/11/biae-kiebaski-zapiekane-z-dynia.html
a ja nie dyniowa ….
Słoneczne i bardzo chłodne „dzień dobry”. Chłodne pogodowo, a nie towarzysko. Jesień. Zdaje się, że Rodzina najadła się do syta dyniowego keksu i trzeba pomaleńku zmienić repertuar na rogaliki, pierniki i kruche ciasteczka – zgodnie z porą roku. Tegoroczne święta spędzimy chyba u Matrosów nad morzem. Tym sposobem odpadnie mi mnóstwo roboty kuchennej, za to będę w Świnoujściu piekła sporo makowców, strucli itp, jako, że mój jedyny i kochany zięć jest miłośnikiem makowych smakołyków. Ja z kolei będę miała rzadką okazję smakowania kresowych potraw i wypieków, które z pasją i umiejętnością robi Teresa – mama Matrosa. Co prawda nie jestem miłośniczką kutii, ale doceniam to, że Matros obdarowany przez Teresę wielkim pojemnikiem kutii, żywi się nią przez całe święta z upodobaniem.
Dowcip na rozpoczęcie dnia:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/10/07/mowi-sie-zdrowy-jak-rydz-%e2%80%93-zapominajac-o-jego-smaku/#comment-419719„>Są uzasadnione wyjątki, ale zaśmiecanie języka polskiego byle czym angielskim cholernie mnie boli
„Dzisiaj mija 32 lata jak jestem „na obczyźnie”. Mam zasadę – nie mieszam języków, każdy z nich szanuję.
(…) Wychodzi na to, że poprawnej polszczyzny pilnują takie głupki jak Nowy, Cichal, Nemo, Echidna, Orca, ja…”
itd. itp.
Przywiązanie do języka ojczystego, wykwintne maniery i wybitne poczucie humoru, zwłaszcza na własnym tle zabłyska czasami jak diament w prochu. Z rzadka, ale oślepiająco.
Obuchem po oczach.
Nemo – „dej na luz, dzioucha” Bo znowu zacznie się III wojna, a ja jestem pacyfistką (z wiekiem coraz bardziej, wychodzę z okopów z białą szmatą na kiju)
http://youtu.be/78xqDDUq050
Pyro,
dlaczego zawsze apelujesz do mnie, kiedy inni mnie obraźliwie zaczepiają? Boisz się narazić agresywniejszym?
Ja już sobie dam spokój, bo mi szkoda czasu na takie bezsensowne przepychanki, a na dworze właśnie przestało padać i mgła się rozwiewa, czego życzę również niektórym zasnutym zapiekłą złością umysłom.
od tych dowcipów zajadów można dostać …. 🙁
ciekawe ilu uczestników bloga gęś poda na Marcina? …
@eva47 – szanując swój język, szanuję siebie. Dla mnie to nie jest żart.
@Nemo – czy Ty zawsze musisz mieć ostatnie zdanie (nawet / zwłaszcza jeżeli masz rację)?! Odpuść czasem kobieto… Zupełnie jak mój Chłop – kochany i wkurzający w jednym 😉
Ewo,
no przecież już odpuściłam 😀
Grzeczna dziewczynka 🙂
http://youtu.be/eikLgysmUug
Awanturka ulubiona
Postanowiłem skorzystać ze zmiany reguł i od tej pory będę pisał squash lub dynia, zależnie od mego widzimisię. Long live freedom 🙂
Dawno, dawno temu, na terenie obecnego stanu Rhode Island, żył sobie szczep Narragansettów którzy nam ten straszny los zgotowali. To oni zajadali się warzywami o wdzięcznej nazwie „askutasquash” co w ich języku oznacza „zielone warzywo spożywane na zielono”. Leniwi Pielgrzymi skrócili tę nazwę do „squash”, a potem cały świat oszalał – na przykład kabaczek zwie się teraz cukinią, cukinia dynią, dynia patisonem, patison tykwą, a Andrzej Czeczot także rysował dla New Yorkera i Polityki 🙂
Pyro, czy nie wygodniej bedzie kupic makowce na swieta niz piec ? Kupujesz gotowy farsz czy wszystko robisz tymi raczkami.
Placku,
nawet nie próbuję sobie wyobrazić, co by to było, gdyby Leniwi Pielgrzymi skrócili tę nazwę do drugiej i trzeciej sylaby 🙄
Notabene
the green things that may be eaten raw
nie znaczy „na zielono”, a „w rowie” 😉
Elap – wygodniej z pewnością, ale gotowce i mak z puszki nieznośnie woniają olejkami, a rodzina nie przepada za perfumowanymi ciastami. Maszyny domowe znacznie ułatwiają pracę, a ostatnio można kupić mak suchy, mielony i wtedy roboty niezbyt wiele. Wolę „tymi rencami”, a kiedy się spieszę, to niech tam – mak z puszki.
Nemo – Tak, to była prawdziwa przyczyna 🙂
Squashe to nie warzywa ale owoce, a truskawki to dna kwiatowe. To wszystko co w tej chwili wiem. Głowa mnie boli 🙂
Pytalam czy farsz gotowy , bo kiedys w domu do mnie nalezalo krecenie maku przez maszynke. Trzy razy ! Koszmar. Udalo mi sie odwrocic tarte Tatin nie parzac sobie palcow. Miala byc z gruszkami jak pokazywala kilka dni temu Nemo, ale zabraklo mi gruszek i dolozylam jabko. To juz chyba nie jest tarta Tatin tylko tarta elap.
4594 potencjalne rozmowy
Nemo 1137 !!!!!!!!
Nemo 11:37, czyli wyrafinowane poczucie humoru.
Elap,
gratuluję 🙂 Tarta Tatin nie musi być z gruszkami, a niektórzy nawet preferują jabłka.
Placku,
roses are red… 😀
Nemo, zawsze robilam z jablkami i widzac Twoja z gruszkami pomyslalam sobie ” czemu nie, mozna sprobowac „
Na zdrowie i miłego dnia 🙂
Sęk w tym, że ZAWSZE U NIEKTÓRYCH musi być jakieś notabene….. Jak Nowy lubi być pouczany nie znaczy, że każdy i to na blogu kulinarnym, zawsze na frondę można wejść 🙁
U mnie dziś będzie soczewica z boczkiem dla grotołazów, na deser placek kardamonowy z jagodami.
Przejaśnienie było chwilowe, znowu się rozpadało, nadciąga śnieg…
U mnie wyszlo sloneczko wiec zakladamy czerwone czapeczki jak przystalo na Bretonczykow i idziemy ” rozbic ” jakis radar.
Tosik i inni moi kochani antagoniści,
czy to przemożna potrzeba posiadania wroga każe Wam przepuszczać każdy mój komentarz (także te, skierowane explicite do konkretnych osób, np. Placka) przez filtr własnych animozji i kompleksów?
A potem pouczania o tym, że nie lubicie być pouczani?
A kogo to obchodzi?
Ta potrzeba cenzury, oceniania, dawania odporu, reakcji na drażliwe słowa (Oregon, notabene itp) mówi więcej o Was niż o mnie.
Hodujcie sobie te animozje i pieśćcie, skoro nic innego z siebie nie potraficie wykrzesać. Na zdrowie.
Ja na nielubienie ludzi nie poświęcam więcej niż 5-10 minut dziennie, bo to kosztuje za dużo energii, wolę ją spożytkować na coś innego.
Poza tym nie mam zamiłowania do informowania antypatycznych mi ludzi o moich negatywnych wobec nich uczuciach.
Moi wrogowie świadczą o mnie, a ja nie odczuwam konieczności dowartościowania w ten sposób ani siebie, ani moich krytyków.
Jasne, że nie chcę mieć licznych wrogów i wolę przyjazne kontakty wirtualne, a już najbardziej sobie cenię partnerów do żartów, ludzi z polotem i poczuciem humoru, a tych, jak widać, gęsto nie sieją 🙁
Ale z takimi jak dotąd raczej nie miałam scysji (albo nie zauważyłam).
Ostatnie pół godziny spędziła z Rybą w galerii pana Andrzeja Jackowskiego. Piękny jest świat Jego obiektywie;chociaż niektóre zdjęcia są wyraźnie podrasowane, a 2 czy trzy poddane solaryzacji. Nie szkodzi; po to opracowano techniki fotografowania i obróbki zdjęć, żeby podnieść jakość przekazu. Nowy = tp było naprawdę piękne pół godziny, a Rychowyrósł na charakternego olbrzyma.
Zobaczcie czym jeździł Ignacy Mościcki (Cieszyn 11.11.1938): http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/118482/f717121eb3b1292173cc1464c89b845e/
Czy to cadillac?
Corso kwiatowe: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/80684/56f8c7b6db9aa40c49227a5d08b37cc2/
„Ja na nielubienie ludzi nie poświęcam więcej niż 5-10 minut dziennie, bo to kosztuje za dużo energii, wolę ją spożytkować na coś innego.”
Jakoś Ci nie wierzę.
BTW, nie jestem Twoim wrogiem, tylko kompletnie Cię „zlewam”.
Bez odbioru.
Czy to Texas, Nevada czy może Route 66? Nie, to CPN w Jankach 😀
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/140660/04d308d59fb3b549f77c9f16cadefc2f/
Naprawdę się zezłościłam. Ludzie, odczepcie się od Nemo! Że nie jest osobą stadną? To co – zadziobać? A tyle się o tolerancji i jacy to my wspaniali, nowocześni, humaniści, psiakrew! A ja nie chcę zglajszachtowanej kultury. Chcę Nemo i chcę delikatnej Aliny i zdjęć Nowego i przewrotnej nutki Placka i równie cienkiego dowcipu Haneczki i gawędy szlacheckiej Żaby i tak po kolei mogę pt Koleżeństwo wymieniać. I nie będzie mi byle pańcia/panek biesiadników przy stole wybierać. No – w mordę i nożem (może tak lepiej zrozumieją).
Brawo Pyro ! Popierm.
Popieram
Pyro to slowo panek to wykresl, bo to jest moje nazwisko panienskie.
To raczej kiepsko oceniłaś Haneczkowy dowcip- Pyro 🙁 . A nie przyszło Ci do głowy, że są ludzie, dla których jest niegrzeczna i którzy maja dość ? Ja też mogę odwrócić i powiedzieć odczep się Pyro od tych, którzy mają jej dość. Ty masz prawo i inni też mają prawo. I zauważ, że od stołu odeszło przez nią już parę osób.
Braku kultury nie usprawiedliwia ani wiek, ani charakter itp.
Elap – i jest to nazwisko mojej serdecznej przyjaciółki, za którą poszłam zdawać maturę i wpadłam (zatuszowano, tylko dyrektor liceum zaocznego przyszedł z kimś jeszcze do moich rodziców, ale awantura była tylko wewnętrzna). Byłam z całą rodziną bardzo zaprzyjaźniona, a z Lorą do dziś jesteśmy w kontakcie.
Można zauważyć, jak ktoś chce oczywiście, że awantury wybuchają ciągle przez tą samą osobę niestety i żadne chcenie Pyry, Nowego czy kogokolwiek niestety tego nie zmieni. A, że są osoby, które nie chcą być traktowane w ten sposób to mamy co mamy. Gdybyś to Ty Pyro była obiektem wątpliwych „porad” czy pouczeń też miałabyś w końcu dość prawda ?
Osoby delikatniejsze po prostu sie wycofują z dyskusji całkowicie.
Jako delikatna osoba – się wycofuję i jak zaproponował Placek, se przewijam. Idę pograć w dynię!:)
Gospodarzem tego blogu jest red Piotr Adamczewski. Człowiek wielkiej kultury, dobroci i cierpliwości. Każda taka pyskówka jest przez Niego źle znoszona, przeżywa to mocno. Dlaczego przysparzać Mu zmartwień? W końcu będzie miał dość i rzuci to w diabły, a dla mnie to jest miejsce ważne. Bronię tego miejsca i coraz częściej też mam dosyć tych polskich czortów, którzy każdego wystającego nad kocioł wpychają do smoły. Tyle jest innych, ciekawszych miejsc, może te czorty pójdą tam, gdzie nikt im korepetycji nie będzie dawał?
Nie Tosik,
Awantury nie wybuchają przez Nemo, tylko przez osoby, które każdy jej wpis analizują pod swoim kątem. Taaa… bo Nemo na pewno zaczyna dzień od kawy i rozmyślań w stylu „komu by dzisiaj dokopać, panowie…”
Co do tzw. pouczeń, byłam ich „obiektem” wiele razy i jakoś nie czuję się ani urażona ani obrażona ani znieważona ani korona mi z głowy nie spadła. Jak się z Nemo nie zgodzę, to Jej o tym napiszę wprost, używając racjonalnych argumentów, nie obelg. Da się.
Wszyscy powinni wiedzieć kto jest Gospodarzem, choć niektórzy o tym czasem zapominają… Masz rację, pewnie jest mu przykro, kiedy każdy jego wpis jest sprawdzany dokładnie pod kątem ewentualnych czy tez urojonych uchybień. Ani to grzeczne ani mądre, ani nie świadczy o wiedzy czy inteligencji osoby sprawdzającej. Pisało o tym już kilka osób, ale pewnie nie zauważyłaś prawda…
Ewo Tobie odwagi nie brakuje, ale dziś szybko swoją wypowiedź zmiękczyłaś uśmiechem pod adresem nemo. Nie wszyscy są jak Ty…
Mnie tu oprócz wpisów Gospodarza przyciagnęły wpisy n.p. Alicji, która rozmawia a nie poucza.
Bo każdy z nas jest INNY. I oby tak zostało.
Ewo, pozwol, ze Cie zacytuje: „szanujac swoj jezyk, szanuje siebie”. Tak i jeszcze raz tak. Jestem malo oryginalna wiec podpisuje sie tez pod tym, co napisalas o 16:58.
Cenie Nemo za wiedze, doskonala polszczyzne mimo wieloletniego mieszkania poza Krajem i nie poslugiwania sie polskim na co dzien (chyba sie nie myle a moze maz mowi po polsku?), umiejetnosci kulinarne i apetyczne zdjecia.
Lubie znajdowac na blogu pomysly na nowe czy tez zapomniane dania, poznawac, uczyc sie. Czytam ciekawy czy zartobliwy tekst i juz sie czuje lepiej. Niegrzeczne i niechlujne wpisy dzialaja na mnie wprost odwrotnie.
Z angielskim tak nie za bardzo zgadzam się z Tobą Alicjo (wspaniała dziewczyno z Królewskiego Miasta – to nie jest wstęp do awantury 😀 😀 :D).
Od początku istnienia polszczyzny istniały olbrzymie wpływy innych języków, począwszy od czeskiego i łaciny, poprzez niemczyznę, francuszczyznę, makaronizmy, aż po naszą nową lingua franca. Język polski pochłaniał wszystkie słowa, przeżuwał, część zostawiał, a część wypluwał. Zrobi dokładnie to samo z angielskim, język polski jest prężny, nie boję się o jego przyszłość.
————
A dla chłopów unplugged (przepraszam – bez prądu)
http://www.youtube.com/watch?v=1ov6USLXwGA
INNY nie znaczy niegrzeczny, a na marginesie część wpisów nemo ( żeby nie powiedzieć znaczna część) nosi znamiona trollowania ( przepraszam Alicjo za obcorzmiący zwrot ).
Przeczytaj Pyro polecam
http://pl.wikipedia.org/wiki/Trollowanie
Ludzie! Ile mozna czeoiac sie nemo? Juz nie idzie wytrzymac! Jak jakies zawistne przekupy z targu, jej Bohu!
Lubie czytac Nemo.
Tosik,Tys chyba na glowe upadla, jesli zarzucacsz nemo trollowanie.
Przepros natychmiast.
O właśnie – Alicja, Nemo, Torlin (pierwszy) Kot Mordechaj od początku tworzyli zręby tego blogu – rosły nam przyjaźnie i animozje. Uszczypliwość bez napastliwości (!!!) bywa ostrą przyprawą. Bez Alicji nie ma tego Blogu, a jak Kot nam się kiedyś zbuntował na dłużej, to mnie została blogowa dziura, jak ta, nad biegunem południowym. Ta bogata tkanka jest pełna indywidualności i brak każdego elementu jest nie do zastąpienia. Okoń, Lulek zmarli, a tu wciąż jeszcze trochę z nich zostało. Mogą dołączać ( i dołączają stale) nowi i część z nich się przyjmuje bardzo dobrze, a część nie i nie ma na to rady.
Wszystkim skwaszonym dedykuję piosenkę z fredrowskiej klasyki
„Córuś moja, dziecię moje
\cu u Ciebie stuka?
Pani Matko – Dobrodziejko
kotek myszki szuka.
Oj, kot, Pani Matko, kot, kot
narobił mi w pokoiku łoskot.”
😉
http://www.youtube.com/watch?v=u3InEooYXBo
Kocie na innych blogach ( nie Polityki, bo tu w ogóle moderacji chyba nie ma) już dawno zostałaby zbanowana – niestety.
Jak zniknął yyc, też mi go brakowało 🙂 i Kota też 🙂 a co z dorotolem Pyro ?
Ja proponuję uszczypliwości to u siebie na blogu ile dusza zapragnie.
Idę piec. I będę przewijać jak Cichal. Nisiu – wracaj…
Wraca człowiek z roboty, uhetany jak koń za pługiem, a tu kolejna, rutynowa szarpacka… Widocznie od czasu do czasu musi kipieć.
Czy Nemo mnie wkurza? Pewnie, że tak. Od czasu do czasu i kawałkami, wkurza. Pan mąż też mnie wkurza, kawałkami, i nie tylko pan mąż. Sama siebie wkurzam. Ale to, że wkurzają mnie kawałki, nie ma wpływu na całość. A do całości Nemo mam zaufanie i bardzo tą całość, kawałkami wkurzającą, szanuję.
Przepraszam inne, bardzo lubiane przeze mnie całości. Nie pomijam i nie są mniej ważne. Personalnie było, to personalnie się odniosłam.
Teraz idę pograć w tenisa.
Alicjo, czytałaś coś Twardocha?
Dla lubiacych francuska piosenke a wiem, ze sa tu tacy 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=87_h6gJedOw
ZAWSZE ta sama osoba. Jak to bylo kochana Pyruniu… acha, „kompleks prymusa”. Zeby tylko ten.
Definicja slowa „ZAWSZE” wg slownika jezyka polskiego: „w każdym momencie i sytuacji, bez przerwy ” 🙂
Kolacja, insynuacja, denuncjacja. Tosik to z pewnoscia Nisia, juz nikt nie pamieta?
To nie szkola tylko blog a my nie jestesmy uczniami i robienie jakichkolwiek uwag, poprawiania, pouczania, dosrywania, docinania, obrazania etc jest po prostu nie na miejscu i tyle. To i tylko to psuje tu atmosfere. Wiem, ze niektorzy sie ciesza, ze ktos kogos „usadzil” albo „przylozyl z buta” i wlasnie to psuje ten blog. I tylko to. Wyciaganie Gospodarzowi, ze juz 6 lat temu gdzies zamiescil podobny tekst jest wrecz kuriozalne ale i to ma swoich zwolennikow. Wieczne czepianie sie, poprawianie i udowadnianie, ze ma sie „racje” a juz koniecznie ostatnie slowo, niszczy ten blog. I tylko to. Nisia miala racje piszac o odwracaniu kota ogonem. To ulubione zajecie tych co krzycza o roznorodnosci pogladow 🙂 Pusty smiech ogarnia. Argumenty zreszta czesciej sa zwykla demagogia niz maja merytoryczne uzasadnienie. Sa tez tacy, ktorzy sobie uzurpowali prawo oceniania kazdego i ZAWSZE. Leca z okrzykiem „odpieprzcie sie od generala” gdyby nie daj Boze ktos zaprotestowal. No i ci ktorzy wiecznie daja madre rady. Nie proszeni, nie pytani ZAWSZE udzielaja porad. Po co? Oczywiscie ich porady sa tylko madre no, ale oni to elyta blogowa. Wiemy co czytaja, nie wiemy tylko czy cos z tego rozumieja.
Lasuchow tu na palcach jednej reki mozna policzyc, a ich wypowiedzi na ogol i tak pozostaja bez echa. Besserwisserow sie za to namnozylo bez liku. Mysle, ze sie klonuja 🙂
Teraz niech kochana Pyrunia zrobi kolejny apel kto z blogowiczow jest obecny kto na wyjezdzie a kogo zamilczamy na smierc i bedziemy wiedzieli kto obecnie sie do blogowiczow zalicza bo moze nie wszyscy wiedza, ze nimi nie sa? :-)?
Haneczko,
jeszcze nie czytałam, nikt mi nie polecił i tak jakoś „mignął” mi się.
yyc,
masz dużo racji w tym, co piszesz.
„To nie szkola tylko blog a my nie jestesmy uczniami i robienie jakichkolwiek uwag, poprawiania, pouczania…”
Ja pisałam podobnie ze dwa razy albo i cztery, ale jestem durna, sina, nie mam „pędu do wiedzy”, ignorantka, indolencja totalna. No i co?
No i śmo, dobrze mi z tym. I niech każdy ma to, z czym mu dobrze.
Alicjo łajza 🙂
Yyc, zgadzam się masz bardzo dużo racji, żeby nie powiedzieć, że całą rację 🙂
Tylko Ci, którym to przeszkadza się nie odzywają przeważnie, bo wiedzą czego się spodziewać później.
Duze M, otoz to 🙂
@yyc,
Odnośnie: „Wiem, ze niektorzy sie ciesza, ze ktos kogos ?usadzil? albo ?przylozyl z buta?
Nie, nie cieszę się że do tego doszło – dokopywanie ludziom nie sprawia mi żadnej satysfakcji.
Aż zacytuję Alicję: „Może byś przestałabyś diagnozować? Nie znasz mnie osobiście.”
Czy wszyscy, ktorzy mowia tutaj, by nie pouczac, zdaja sobie sprawe, ze tym samym pouczaja. 🙂
Dobranoc 🙂
każdy widzi u innego a nie u siebie samego … bezsensu pisać tu dorzeczy
Co z Dorotolem? Moja obsesyjna nienawiść przegnała ją z blogu. Archiwum nie kłamie 🙂
Na szczęście już niedługo dopadnie mnie amnezja.
Jeszcze jedno – moim zdaniem kobieta w wieku 55-ciu lat jest zbyt młoda by gotować 🙂
Placku, ja wczoraj miałam Alicji napisać, że ewentualnie mogę w miarę pasować do wzorca. 🙂
W moim domu Politykę czyta już 4 pokolenie, ale takiej miłości własnej, tudzież wiernego kółka wzajemnej adoracji nie widziałam jak żyję. Rozumiem, że jako profanka i outsiderka zostanę wytarzana w smole i pierzu, albo posmarowana miodem i zakopana w mrowisku. Z przepisów Sz. Gospodarza byłam w swoim czasie prawie skłonna skorzystać do czasu, gdy przeczytałam, że do pewnego ‚kanonicznego’ i wielce poważanego dania rybnego dodaje vegetę. Sama uchodzę za świetną kucharkę, na pewno jedną z wielu, i takich tanich chwytów nie kupuję
alez Panie Placku ” …kocham Pana…”
Panie sie kloca,
o przecinek.
Kropka nie wazna,
tresc tez nie.
Zamiast posylac epitety,
pocalunek rozwiaze to.
Mozna tak gdybac,
na temat pan.
Kawa,herbata,
ciastko,lampka wina,
usiasc przy stole,
w cztery oczy.
I tak po prostu,
porozmawiac.
Trudno?
Latwo?
Nie wiem,
szanujmy siebie.
Uprzejmie informuję yyc, że nie jestem Tosikiem.
Na blogu Bobika nadal jestem Nisią, wszędzie poza tym występuję z imieniem i nazwiskiem.
Nisiu, to nie ja insynuowalem, ze Tosik to Ty. Przpomnialem jeno insynuacje kogos innego a zapewniam Cie, ze wszyscy wiedza kogo, ale o tem cicho sza 🙂
Chorera… jacyś ludzie przychodzą, podobno polskie wojo w Kanadzie. Dam im radę!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0237.JPG
Przyszli 🙄
Nie dość, że polskie wojo (zaprzyjaźniliśmy sie straszliwie) to jeszcze Kanadyjczycy się napatoczyli.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0249.JPG
Po ubraniach sadzac to Ty najbardziej wojskowo tam wygladasz.
Następną razą przyjdą w mundurach, obiecali!
Wylatują do Polski 6 grudnia, jeszcze się spotkamy, zanim co 🙂
Na szczęście czuwa ktoś, żeby jeść mógł ktoś
http://www.youtube.com/watch?v=SEvVFvAzsgM
Dobranoc 🙂
Nowy, nie będę się zadawał z kimś kto spożywa
dioksyny, bioksyny, doksyny. Humor na łikend
Myyyy, Pierwsza Brygaaadaa!…
Albo
Happy Holiday! 😉 🙂
A gdyby ktoś chciał poświętować w stylu zarówno happy jak i narodowym – może (choć nie musi :)) to zrobić w Muzeum Narodowym odpicowanym ala 21st century 😎
:
wczoraj zajrzałam do Sukiennic (Sztuka Polska XIX wieku)
a potem na 2 wystawy do Kamienicy Szołayskich (Forever Young – Młoda Polska forever, rzecz jasna – oraz Szuflada Szymborskiej).
Miasto rozsłonecznione, spacerowiczów i muzeowiczów zatrzęsienie (nawet luminarzy różnych spotkałam u Wisławy)…
…opisy mogłyby być kompletniejsze, ale i tak poświęciłam im trochę czasu, a gdy nowe wyzwania życie wzywają jedno po drugim, nie ma nigdy dostatecznie dużo czasu na owego życia sprawozdawanie…
No i dobrze, no i na zdrowie!
Czego i SzPaństwu życzę 😀
https://picasaweb.google.com/100017103147766566592/SukienniceKamienicaSzoAyskich
Basiu,
serdecznie dziękuję za spacer fotograficzny po miejscach, które znam i kocham, sprawiłaś mi WIELKĄ przyjemność!
W tamtym roku spędziłam miesiąc w Portugalii i było fantastycznie. Zwiedziłam głównie Lisbonę i południe Portugalii i również wciąż pamiętam smak tamtych potraw:) szczególnie gliowanego dorsza!