Moja prywatna teoria względności
Tanie to czy drogie wino? Przepłaciłem tym razem za kolację czy wydałem tyle ile należało? A ten ocet balsamiczny przywieziony to już rozrzutność czy może wydatek jeszcze dopuszczalny?
Trudno odpowiedzieć na tak sformułowane pytania. A często na to samo pytanie znajduję dwie całkowicie różne odpowiedzi i obie uznaję, po zastanowieniu, za całkiem prawidłowe. Ale jak to możliwe?
Dość dawno temu (czas też bywa względny) byłem z żoną w Nicei w renomowanej restauracji „Grand Balcon”. Zjedliśmy tam pyszny lunch. Najpierw grzanki z tapenadą czyli gruboziarnistym musem z oliwek, które pozwoliły spokojnie zagłębić się w lekturę menu i równocześnie zaostrzyć apetyt. Potem na stole pojawiły się przegrzebki z truflami i kartofelkami puree także inkrustowanymi okruszynami tych cudownych grzybów oraz proste risotto z czarnymi truflami. Do tego butelka pouilly fuisse. Oczywiście woda mineralna, kawa. Całość kosztowała 120 euro. Uznałem tę cenę za wygórowaną, choć nie żałowałem wydatku, bo posiłek był przedni.
W parę chwil później zmieniłem zdanie. Żałowałem i to bardzo, że nie zamówiłem znacznie droższych dań, nie rozpocząłem obiadu od najdroższego jaki był w karcie szampana lub nie zakończyłem wszystkiego koniakiem z najlepszego rocznika. Po wyjściu z restauracji bowiem znaleźliśmy się na nicejskim dworcu kolejowym skąd wyruszyliśmy pociągiem do wakacyjnego domu w Pietra Ligure. W kilka chwil po ruszeniu pociągu odezwał się mój telefon komórkowy. To urzędniczka z warszawskiego banku dopytywała się o stan mojej pamięci. Dziwiła się po prostu, że nie potrafię podjąć pieniędzy z bankomatu myląc PIN. Gdy uświadomiłem jej, że w pociągu, którym pędzę do Italii nie ma bankomatów poinformowała mnie, iż padłem ofiarą kieszonkowców. I szybko zajęła się blokowaniem kart kredytowych. I w tym to właśnie momencie naszła mnie myśl, że nicejski obiad byłby znacznie lepszy gdybym zamówił jeszcze parę dań i popił go najdroższymi trunkami. Wydałbym zapewne jeszcze paręset euro ale lepsze to, niż wręczenie kieszonkowcom pięciu setek luzem.
Druga opowiastka też jest i wakacyjna, i kulinarna. Byłem w Modenie. Odwiedziłem przy okazji kilka sklepów z produktami regionalnymi. Przede wszystkim interesowałem się – co w tym mieście zrozumiałe – octem balsamicznym. Próbowałem kilka gatunków i wreszcie trafiłem na tak pyszny, o cudownym owocowym bukiecie i smaku, że postanowiłem nie szczędzić grosza (zwłaszcza, że było to jeszcze przed wizytą w Nicei). Kupiłem więc niedużą buteleczkę 15 letniego aceto balsamico za trzydzieści parę euro.
I wówczas przypomniało mi się, że znajomi prosili bym nabył dla nich najlepszy ocet balsamiczny i to do tego w eleganckim opakowaniu firmowym, bo chcą nim obdarować kogoś, wobec kogo mają poważne zobowiązania. Kupiłem więc nieco większą butelkę w drewnianym kuferku i w płóciennym woreczku z pieczęciami wytwórni i stosownym certyfikatem. Ten elegancki prezent kosztował 90 euro. Wydało mi się to stosowną do zamówienia i niewygórowaną ceną.
I znów musiałem zmienić zdanie na ten temat. Po powrocie do Warszawy dowiedziałem się, że jestem rozrzutnikiem, nie znam wartości pieniędzy i szastam – w dodatku nie swoją – gotówką.
Z obu tych opowiastek Czytelnicy mogą wyciągnąć stosowne nauki. Na siebie należy wydawać jak najwięcej, bo i tak resztę ukradną. Obcym kupować jak najtaniej ponieważ i tak tego nie docenią.
PS.
Coraz częściej w komentarzach znajduję opinie, że blog schodzi na psy. Stale ktoś się awanturuje, ubliża innym, kłótnie bywają zażarte i trwają godzinami. Często – jak czkawka – przedłużają się niespodzianie i na następne dni, gdy większość uczestników już nie wie nawet o co poszło.
To wszystko prawda. Ale kto tworzy ten blog? Jego uczestnicy. A kto się awanturuje? Też uczestnicy. I nie namawiajcie mnie, proszę, do usuwania wpisów jątrzących i rozpoczynających draki. Takie ingerencje zdarzają się tylko w wyjątkowych i naprawdę drastycznych przypadkach.
I zawsze zastanówcie się narzekając na poziom NASZEGO blogu: jacy uczestnicy taki blog!
Komentarze
Gospodarzu, sluszne nauki i o tym zeby nie oszczedzac na sobie i o tym, zeby nie cenzurowac wpisow. Wszystkie te klotnie to sa burze w szklance wody. Gorzej jest na roznych blogach politycznych Pana kolegow z redakcji, bo tam ci sami ludzie ciagle sie kloca o sprawy polityczne. Nuda. Dalem sobie spokoj z czytaniem komentarzy z wyjatkiem Pana blogu oraz Pani Szwarcman, bo przyjemniej zyje sie czytajac o muzyce i dobrym jedzeniu lub piciu. A moze czas na jakis wpis o muzyce przy jedzeniu? Albo o jedzeniu i piciu w muzyce? Troche tego jest, zwlaszcza w operze i operetce.
Skoro Romek prosi o muzykę… Proszę bardzo. Na śniadnie kanapka z piosenką:
http://www.youtube.com/watch?v=kkiMU6epe5w&feature=kp
Chorera? jacyś ludzie przychodzą, podobno polskie wojo w Kanadzie. Dam im radę!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0237.JPG
Alicjo, jak Cię lubię, to jakiś żart?
Wymięty obrus!!! I jeszcze na nim kot???
Brrrr…!
ROMek ma rację. Pozdrowienia, ROMku 🙂
Jeśli ktoś nie oglądał fotoreportażu Basi a capelli spod poprzedniego wpisu, zachęcam. Jest co do oglądania!
Kiedy kolejne apele nie pomagają i kiedy kłótnie zaczynaja się od głupstewka, to może czas wspólnie zaśpiewać starą piosenkę:
http://www.youtube.com/watch?v=Yvr2wuY8wYc&list=RDupVQd6UDi7k
P.S.
Blog schodzi na koty!!! Rany Julek (i Mańka też), moje kociątko Mrusiańtko wróciło wczoraj do bywszego personelu na 3 tygodnie,
bo wybywamy na chwilę, o czym nadam z drogi.
Nie za bardzo mogę spać, bo Mrusieństwo zwykło okupować moją poduszkę i mrrrrrusiać mi do ucha.
Okazuje się , że wizyty w restauracji to sport dla odważnych:
http://www.youtube.com/watch?v=Rt40xFI0CFw
Dzień dobry.
Przygoda Gospodarza wielce pouczająca i nie mówię o złodzieju, a o zakupie „na zlecenie”. Też miałam podobną przygodę z tym, że zostałam prawie z całą tylną ćwiartką cielęcia ( w okresie kartkowym) z wyciętymi z tej ćwiartki dwoma kawałkami o wadze półtora kilograma. Oczywiście zamawiający wybrał sobie sznyclówkę, a Pyra została z resztą i z zapłatą za tę resztę. Nb osoba „od cielaka” ogólnie pozostała niezadowolona, bo…. Pewnie myślała, że cielęcina rośnie na drzewach w estetycznych porcyjkach, a nie na kościach uda – biodra – kręgosłupa. Na dodatek nosiłam to we własnej ręce przez pół miasta, potem tę resztę z powrotem.
Pieniądze za sznyclówkę dostałam wraz z wyrazami zdziwienia, że drożej, jak w sklepie!!! No cóż – na kartce woł/ciel było taniej, tylko tego „ciel” nikt nie oglądał. To było ostatni raz, kiedy coś dla tej niewiasty zorganizowałam. Nie miałam ochoty zostać „babą z cielęciną”. Nie byłam też dostatecznie bogata by finansować taki handel.
Basiu – bardzo interesująca wycieczka po muzeach i starym Krakowie.
Piękna rada, zapamiętam i dziękuję 🙂
ROMek, masz rację, ja też przestałam czytać już dawno komentarze pod innymi blogami.
Przyjmuję zasadę Polityki o braku ingerencji, ale nie mam na to siły i nie czytam. 🙂
Basiu,
Dużą mi frajdę sprawiłaś zdjęciami Krakowa 🙂 . Niby mieszkam rzut beretem, ale bywam tam rzadko.
Też obejrzałam zdjęcia Basi i zatęskniłam za Krakowem. Dawno tam nie byłam.
Legioniści też ludzie – zdjęcie nr 14 😉 http://www.ank.gov.pl/wystawy-i-galerie/w-drodze-do-niepodleglej
teoria teorią
a zasada jest taka, że jeżeli dwóch się przekomarzać zaczyna
to znajdzie się jeszcze trzeci, który
rzeknie do jednego … ty masz rację!!! 🙂
rzeknie do drugiego …ty masz rację!!! 🙂
przyjdzie czwarty i powie: przecież obydwoje nie muszą mieć racji.
trzeci na to: i ty masz rację 🙂
______________________________
tyle musztardy na dzień dzisiejszy
Alicjo:-) 🙂 🙂 🙂
tam gdzie się wybierasz czuj się jak u siebie w domu albo jeszcze lepiej 🙂 🙂 🙂 🙂
Oszczędzić i zaprosić niejaką Monikę Szwaję na lunch, z psami lub bez – to też nie byłoby złe 🙂
Coś inkrustowanego truflami + dobre towarzystwo = Raj.
Z psami oraz z Kotem! 🙂 Czarnym!
Manchego,
ja się zawsze czuję jak u siebie w domu, zwłaszcza na gościnnych podłogach 😎
Pozdrawiam
Dziękuję Pyrze (p. Pyrze???) za przepis na placki ziemniaczane… Żyję 46 lat na świecie, a takich (pulchnych w środku, chrupkich na zewnątrz nie jadłam). Kto by pomyślał, że dodatek piany z białek tak zmieni konsystencję surowego ciasta i rezultat całości…
Zachęcam tych, którzy (tak, jak ja do dzisiaj) nie znają strony Sztuczne Fiołki – sama radość – taki współczesny „plastyczny” kabaret Starszych Panów.
Polecam!
Na polach Flandrii
KasiaB który obraz Cię rozbawił?
Yurek, mnie prawie wszystkie 🙂
do YURKA:
No i co tam wyszywasz na tym tamburku, co? „Zmarnowałeś mi życie (…) I inne takie…”
Papo, a właściwie za co ukrzyżowali Jezusa? Za obrazę uczuć religijnych
I wszystkie te, których bohaterem jest arcybiskup Głódź… I daniele…
Niektóre komentarze trochę są pisane „na siłę”, ale większość – wymiata!
#6
Dla niewiedzących o co chodzi.
http://joemonster.org/art/23399
Jurku, zaniżasz i jeszcze jakąś kobitkę w to wpuszczasz 🙂 Program okazał się PŁATNY! Nie dla emeryta. Niemniej dziękuję.
#10 np.
https://www.youtube.com/watch?v=oVOegZ08Doc
Cichalu nie lubisz Sztucznych ?
„Mona….” 🙂
Cihal, nie wpuszczam kogoś w koszty? Jeszcze raz od nowa spróbuj.
Poczucie humoru, stosunek do świata i religii (jestem osobą wierzącą, ale mającą krytyczny stosunek do KK) Sztucznych Fiołków jest mi bliskie.
Czy ktoś wie dlaczego osoba lecząca się sterydami ma taki apetyt na słodycze? Mój mąż, który ze słodyczy najbardziej lubił szynkę od momentu rozpoczęcia kuracji zamienił się w szalonego słodyczożercę. Dzisiaj zjadł 2/3 strasznie słodkiego ciasta „Lion” i poprawił 1/2 paczki Delicji…
Przestaję piec – ciekawe, czy (jak alkoholik) będzie skrycie kupować ciast i ciasteczka w cukierni??? I chował je w szufladach???
Yurku, podaj jeszcze raz, proszę. Może coś ja schrzaniłem. Po skanowaniu zaproponował „fix”, ale po rejestracji. Koszt 49.90 dol. Ile by to piwa było…
KasiaB kup mężowi wagę co, by się ważył co dziennie, sprzedaj za pół ceny efekt murowany
do yurka
On z tych bardzo szczupłych, tyle że dla mnie osoba (każda, również dziecko) pożerająca słodycze na kilogramy budzi przerażenie… Od poprzedniego wpisu dokończył delicje.
Ja lubię piec, ale chyba będę musiała przestać. Po co narażać człowieka na pokusy?
Przyłączam się do podziękowań dla Gospodarza za przepis na dyniowy keks – pyszny!
Kasia
Wcale nie uważam, że blog zszedł na psy a osoby krytykujące były są i będą. Niech dalej Pan tak trzyma!
Alicjo!
Ten kot to strasznie spasiony. 😉
Porownanie tej fiolkowej strony do Starszych Panow wydaje mi sie nieco karkolomne.
Chyba przewracaja sie w grobach… Kiedy o nich mysle, przypominam sobie ich elegancje, wspanialy humor, czesto przewrotny, inteligencje i kulture.
Sztuczne fiołki to w całości chyba tylko na facebooku są osiągalne i tam można dużo, dużo więcej obejrzeć niż w linku od yurka. Humor często jest czarny. Co do porównań z Kabaretem nie podejmuję się, bo pamiętam głównie „adios pomidory” i „już kąpiesz się nie dla mnie”, więc zbyt mało zdecydowanie 🙂
Już wtedy Starsi Panowie byli niepowtarzalni.
Nie próbuję nawet wejść by sprawdzić, bo i dla mnie 50 dolców już dawno piechotą nie chodzi.
A tak w ogóle, to ży-ć mi się chce.
Starczyło by właściwie tego, co można było tu przeczytać w ubiegłym tygodniu, a tu nagle dochodzi jeszcze to, co widzę w TV i czytam w sieci.
Ludzie, głowa mała!
Duże M, nie jestem na face-boku, poradź co zrobić bo zacznę oglądać „Bonanzę”
Nie mam rady yurek, myślałam, że mają swoją stronę 🙁 Chociaż myślę, że dla nich warto konto założyć, (podpowiedź – popularne są alternatywne adresy e-mailowe i dziwne nazwiska – dlaczego nie jako yurek np.)
Starsi Panowie to nie sa.
Oto dania na dzien dzisiejszy u Fiolkow
Bog, Honor i Ojczyzna
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=682450621774179&set=a.483789074973669.115138.483774998308410&type=1&theater
Ło matko,
tak jest! Wymięty, lniany obrus – no i co, świat się zawalił?! Ja jestem daleka od perfekcji, co wszyscy znający mnie wiedzą. Magla nie mam, a rozprasować taki obrus równiusieńko…kto chce, niech się bawi, mnie się udało o tyle, o ile, co widać, a panowie i tak nie zauważyli, równie dobrze można było nakryć stół ceratą, tylko akurat nie mam 🙄
Talerze i sztućce były czyste, jedzenie smakowało (chyba, bo zniknęło w żołądkach).
Kota nie serwowałam 🙄
Dostała kopa (lekkiego) za ten wskok na stół, nigdy wcześniej tego nie robiła. Pewnie zachęcił ją ów wymięty obrus 😉
Torlinie,
kot waży 6 kg. Wyczytałam, że to w normie i powinnam się martwić, kiedy będzie powyżej 7 kg. Dachowiec pospolity – i jeśli spasiony, to nie ja go spasłam, bo jest u mnie dopiero od 3 miesięcy. I to dopiero za pobytu u nas zaznała trochę ruchu, bo zaczęliśmy ją wypuszczać na ogródek – ona nigdy nie wiedziała, jak smakuje trawa i jak pachnie powietrze poza domem.
„W żółtych płomienach liści…” 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9641.JPG
😉
http://www.youtube.com/watch?v=NNyXKt61TNI
Obrós zawsze kładłem na koc, prasowanko, po poziomie i gładź lodowiskowa i fortepian wisiał na ścianie co, komu do tego?
Alicja 6:16
Alicjo, świat się nia zawala i z daleko ważniejszych przyczyn.
Twoi goście mieli szczęście, że nie czytali postów o kocie, „co Ty jego, sio z kanapki, bo sierść gubi”.
Naprawdę nie mam nic do kotów, naprawdę nie mam nic do Ciebie, ale cytowana fotka lekko mnie zaskoczyła. Nie była apetyczna.
Jurku, „obrós” lepiej pod koc, obrus – na wierzch. Pomysł z fortepianem przedni.
Ło matko , to że fleja to już wszyscy wiedzą .