Wino jest tematem filozoficznym

 A dowód na to mam przed sobą. To książka dwóch wybitnych autorów węgierskich, bardziej filozofów i eseistów niż publicystów, których dzieła przetłumaczył świetny znawca języka, literatury i kultury węgierskiej (w tym także kuchni) – Tadeusz Olszański. Książkę wydało niezwykle starannie a właściwszym określeniem jest – pięknie – Studio Emka. Pierwsza część to esej Beli Hamvasa „Filozofia wina” a druga – Sandora Maraia  „Rzecz o węgierskich winach”. I nie jest to letura wyłącznie dla filozofów i Marka Kondrata. Także dla całkiem pospolitych miłośników wina.


We wstępie Tadeusz Olszański o obu autorach pisze tak: „Bela Hamvas był niezwykłym człowiekiem. Wybitnym. Doświadczył niemal wszystkiego co najgorsze w naszym stuleciu. Dwóch światowych wojen i to nie na zapleczu, lecz na frontach. Wysiedlenia, zbombardowania domu, utraty tego, co było dla niego najważniejsze – księgozbioru i rękopisów. Wreszcie wyrzucenia z pracy, wygnania i zakazu publikacji. Nie przeżył dyktatury, która zakneblowała mu usta. Nie doczekał opublikowania imponującego dorobku, liczącego powyżej dziesięciu tysięcy stron maszynopisu. Nic dziwnego, że gorycz przeżyć skłoniła go do przekonania, że kryzys obejmuje wszystkie obszary bytu – religię, kulturę, tradycję i prowadzi do załamania etyki, co niesie za sobą nieobliczalne konsekwencje. Jego dzieła – zarówno proza beletrystyczna, jak i eseje – zaczęły się ukazywać dopiero kilkanaście lat po śmierci, w przededniu upadku komunizmu. Najpierw na Węgrzech, a następnie w całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Zyskał miano jednego z największych myślicieli naszego wieku nie tylko w swojej ojczyźnie.
Bo też pisał Hanwas głównie dla ludzi, z którymi żył i obcował, a nie dla filozofów. Był przede wszystkim eseistą – zbliżał rozumienie świata, analizował poglądy największych myślicieli, polemizował z nimi.
Filozofię wina, którą przekazujemy w ręce polskich czytelników, napisał Hamvas latem 1945 roku podczas pobytu w Bereny nad Balatonem. Węgry były zniszczone i splądrowane do cna, okupowane przez armię radziecką, ale przecież istniała wtedy nadzieja na powrót do normalności. Było wprawdzie słonecznie, ale i głodno. Pisał Hamvas tę uważaną za perełkę w jego twórczości rozprawę w panującej wówczas powszechnie powojennej biedzie, dosłownie – o chlebie i wodzie. A jednak pisał jednym tchem, tę – niczym łyk wina – pełną erudycji, pogodną rzecz. Takim był i takim pozostał mimo wszelkich przeciwności losu, których dane mu było doświadczyć.
Filozofa wina – dosłownie jest też pretekstem do tego, że Bela Hamvas spotyka się z Sandorem Marai. Przynajmniej na łamach polskiego wydania tej książki. W życiu się im nie udawało, choć żyli w tym samym czasie, a nawet blisko siebie. Dla obu jednak były to trudne i zawiłe lata. Mijali się, choć przecież pochodzili z tych samych stron Górnych Węgier, które dziś należą do Słowacji, Sandor Marai, właściwie Grosschmied de Mara, z rodziny zwęgierszczonych saskich osadników, był młodszy od Hamvasa o trzy lata. Urodził się w 1900 roku w Koszycach. Gimnazjum ukończył w Preszowie, studia dziennikarskie rozpoczął w Budapeszcie. Był za młody, aby walczyć w I wojnie światowej, ale w 1919 roku swoimi tekstami opowiedział się po stronie Węgierskiej Republiki Rad. Po jej upadku w obawie przed represjami wyemigrował do Niemiec. Wrócił do Budapesztu w 1930 roku, ciągle krytyczny wobec autorytarnych rządów admirała Miklósa Horthy’ego. Po II wojnie światowej Marai, zaangażowany poprzednio po stronie socjalizmu, natychmiast dostrzegł grozę nadchodzącej sowieckiej dyktatury i w 1948 roku wyemigrował najpierw do Włoch, a potem do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. W 1956 roku, na wieść o powstaniu na Węgrzech, chciał wrócić do ojczyzny, ale nie zdążył dotrzeć do Budapesztu. Znów więc został w Europie, by w 1980 roku ostatecznie przenieść się do USA. W tym czasie też powstało jego najważniejsze dzieło, 6 tomów pisanych od 1943 roku Dzienników, O jego tłumaczonej na wiele języków twórczości nie wolno było choćby pisnąć w socjalistycznych Węgrzech. Marai nie doczekał transformacji: w lutym 1989 roku popełnił samobójstwo.
Bela Hamvas i Sandor Marai wiedzieli oczywiście o sobie, spotykali się nie tylko na łamach literackich i filozoficznych czasopism, ale i w redakcjach czy bibliotekach. Zapewne i w tej, w której w latach czterdziestych XX wieku pracował Hamvas. Nie zasiedli wszakże wspólnie pod rozłożystym orzechem przy wejściu do piwniczki z beczkami wina, aby przy stole z dzbanem tokaju filozofować o charakterze wina, o czym zawsze marzyli i o czym tak pięknie, niemal podobnie, napisali. Niech więc przynajmniej tu będzie im to dane!”

A my przy butelce węgierskiego wina czytajmy eseje obu wybitnych Węgrów.