Kulisty smak Austrii

Przed wyjazdem zdążyłem przeczytać cały numer „Czasu Wina” i – jak zwykle – szczególną uwagę poświęciłem tekstom kulinarnym. Tym razem Anna Miodońska powiodła mnie do Austrii i zachęciła do tamtejszych knedli. Co prawda nigdy nie przepadałem za tym daniem ale swą niechęć kierowałem zwykle do knedli czeskich.  Z tych austriackich tolerowałem dotychczas tylko te z wątróbki ale po takiej porcji lektury chyba zmienię zdanie.


„Gdy poznaje się lokalną kuchnię, zachwyca każdy szczegół, każde nowo odkryte po?łączenie, a jeśli dodatkowo daniom towarzyszą lokalnie produkowane wina, smak potraw zostaje w pamięci na długo.
Prócz wspaniałego kropionego sokiem z cytryny winer schnitzel, słodkawej sałatki ziemniaczanej oraz polanego sosem waniliowym słodkiego apfelstrudel, wielkie wrażenie zrobiła na mnie świetnie przyrządzona jagnięcina i wołowina. Jednak szczególnie zapadł mi w pamięć smak knedli, które pojawiają się tutaj zarówno w wersji słodkiej, jak i słonej. Równie często podawane jako samodzielne danie lub przystawka. Wyrabiane z ziemniaków, czerstwego pieczywa czy wątróbki zaskakują za każdym razem. Historii ich receptur należy dopatrywać się w czasach c.k. monarchii austro-węgierskiej. Do dziś nie uległy one znacznym prze?mianom.
Większość knedli ma tu wielkość piiki teniso?wej. Rozmiar marillenknodel podyktowany jest kryjącą się we wnętrzu ogromną, aromatyczną morelą z Doliny Wachau, która jako jedyna w Europie posiada chronioną nazwę pochodzenia. Miejsce wydrążonej pestki zastępuje kostka cukru rozpływająca się podczas gotowania. Podsmażone na maśle drobno siekane orzechy połączone z bułką tartą dopełniają niepowtarzalnego smaku tego dania. Wbrew pozorom ich wykonanie jest bardzo proste, a teraz, gdy świeże morele (choć nie tak ogromne) mamy na wyciągnięcie ręki, warto spróbować.
Równie ciekawym smakiem zaskoczą nas gigantyczne, drożdżowe germknodel szczególnie popularne w austriackich ośrodkach narciarskich, pochodzące z tradycji czeskiej. Oblane roztopionym masłem lub sosem waniliowym, obficie obsypane mieszanką cukru pudru i maku, nadziewane powidłami śliwkowymi przyprawiają o szybsze bicie serca. A co powiedzieć o wybornych, wytrawnych fleischknodel czy canederli suto polanych stopionym masłem ze świeżymi liśćmi szałwii i posypanych miejscowym serem?
Knedle powstały z szacunku do jedzenia, są najlepszym sposobem na recykling resztek pieczonego mięsa, wędlin, boczku (fleischknodel i tiroler speckknodel) oraz czerstwego pieczywa (semmelknodel czy serviettenknodel). Wymawiając ich nazwy, można połamać język, ale kosztowanie ich to wielka radość dla podniebienia, zwłaszcza gdy podane są z pieczenia wołową, tradycyjnym gulaszem z wołowiny czy sosem grzybowym.”

Gdy znów będę w podróży winnej do miasteczka Poysdorff skonfrontuję te zachwyty z austriacką prozą życia. Tymczasem proponuję taki przepis:

Knedle wątrobiane
50 dag wątróbki drobiowej, 10 – 15 dag bułki tartej, łyżka masła, 1 jajko, ząbek czosnku, szczypta majeranku, pęczek szczypiorku, sól, pieprz
1.Nożem rozdrobnić czosnek oraz wątróbkę, oczyszczając ją z włókien.
2.Składniki przełożyć do miski, dodać jajko, połowę posiekanego szczypiorku, masło i bułkę tartą, doprawić pieprzem i wyrobić na gładką masę.
3.Uformować knedle wielkości małej piłki, wrzucić je do wrzącej, osolonej wody i gotować do momentu wypłynięcia.
4.Podawać z wołowym rosołem lub gęstym sosem z leśnych grzybów. Posypać pozostałym szczypiorkiem.