Kulisty smak Austrii
Przed wyjazdem zdążyłem przeczytać cały numer „Czasu Wina” i – jak zwykle – szczególną uwagę poświęciłem tekstom kulinarnym. Tym razem Anna Miodońska powiodła mnie do Austrii i zachęciła do tamtejszych knedli. Co prawda nigdy nie przepadałem za tym daniem ale swą niechęć kierowałem zwykle do knedli czeskich. Z tych austriackich tolerowałem dotychczas tylko te z wątróbki ale po takiej porcji lektury chyba zmienię zdanie.
„Gdy poznaje się lokalną kuchnię, zachwyca każdy szczegół, każde nowo odkryte po?łączenie, a jeśli dodatkowo daniom towarzyszą lokalnie produkowane wina, smak potraw zostaje w pamięci na długo.
Prócz wspaniałego kropionego sokiem z cytryny winer schnitzel, słodkawej sałatki ziemniaczanej oraz polanego sosem waniliowym słodkiego apfelstrudel, wielkie wrażenie zrobiła na mnie świetnie przyrządzona jagnięcina i wołowina. Jednak szczególnie zapadł mi w pamięć smak knedli, które pojawiają się tutaj zarówno w wersji słodkiej, jak i słonej. Równie często podawane jako samodzielne danie lub przystawka. Wyrabiane z ziemniaków, czerstwego pieczywa czy wątróbki zaskakują za każdym razem. Historii ich receptur należy dopatrywać się w czasach c.k. monarchii austro-węgierskiej. Do dziś nie uległy one znacznym prze?mianom.
Większość knedli ma tu wielkość piiki teniso?wej. Rozmiar marillenknodel podyktowany jest kryjącą się we wnętrzu ogromną, aromatyczną morelą z Doliny Wachau, która jako jedyna w Europie posiada chronioną nazwę pochodzenia. Miejsce wydrążonej pestki zastępuje kostka cukru rozpływająca się podczas gotowania. Podsmażone na maśle drobno siekane orzechy połączone z bułką tartą dopełniają niepowtarzalnego smaku tego dania. Wbrew pozorom ich wykonanie jest bardzo proste, a teraz, gdy świeże morele (choć nie tak ogromne) mamy na wyciągnięcie ręki, warto spróbować.
Równie ciekawym smakiem zaskoczą nas gigantyczne, drożdżowe germknodel szczególnie popularne w austriackich ośrodkach narciarskich, pochodzące z tradycji czeskiej. Oblane roztopionym masłem lub sosem waniliowym, obficie obsypane mieszanką cukru pudru i maku, nadziewane powidłami śliwkowymi przyprawiają o szybsze bicie serca. A co powiedzieć o wybornych, wytrawnych fleischknodel czy canederli suto polanych stopionym masłem ze świeżymi liśćmi szałwii i posypanych miejscowym serem?
Knedle powstały z szacunku do jedzenia, są najlepszym sposobem na recykling resztek pieczonego mięsa, wędlin, boczku (fleischknodel i tiroler speckknodel) oraz czerstwego pieczywa (semmelknodel czy serviettenknodel). Wymawiając ich nazwy, można połamać język, ale kosztowanie ich to wielka radość dla podniebienia, zwłaszcza gdy podane są z pieczenia wołową, tradycyjnym gulaszem z wołowiny czy sosem grzybowym.”
Gdy znów będę w podróży winnej do miasteczka Poysdorff skonfrontuję te zachwyty z austriacką prozą życia. Tymczasem proponuję taki przepis:
Knedle wątrobiane
50 dag wątróbki drobiowej, 10 – 15 dag bułki tartej, łyżka masła, 1 jajko, ząbek czosnku, szczypta majeranku, pęczek szczypiorku, sól, pieprz
1.Nożem rozdrobnić czosnek oraz wątróbkę, oczyszczając ją z włókien.
2.Składniki przełożyć do miski, dodać jajko, połowę posiekanego szczypiorku, masło i bułkę tartą, doprawić pieprzem i wyrobić na gładką masę.
3.Uformować knedle wielkości małej piłki, wrzucić je do wrzącej, osolonej wody i gotować do momentu wypłynięcia.
4.Podawać z wołowym rosołem lub gęstym sosem z leśnych grzybów. Posypać pozostałym szczypiorkiem.
Komentarze
Te z morelą brzmią interesująco i zachęcająco. Szczególnie kostka cukru w miejsce pestki. Oj wypróbuję, wypróbuję.
Wiatry u nas wieją okrutne. Szkód niemało wyrządzają. Czuję się jak podczas halnego – w głowie mnie łupie, nosa za drzwi wysunąć się nie chce, ogólnie do bani!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Echidna – u Ciebie wiosna, więc wiatr wywiewa resztki zimowych chłodów pewnie, a u nas nostalgicznie, mglisto, dopiero co piałam, że drzewa się przebarwiają, a już są koronkowe – widać konary.
Dzisiaj mam dzień kuchenny.
errata – pisałam, nie piałam, bom nie kur przecież. I nawet kiedy śpiewałam , to też nie sopranem, więc to pianie…
Samochód Nowego ukradnie wkurzony katolik lub anglikanin, a klucze ukradła pospolita złodziejka która obawiała się, że Nowy zadzwoni na policję. Elementary, my dear Watson 🙂
Nemo- dla Was takie wędrowanie,czy pedałowanie po płaskim to miła odmiana 🙂
Wygląda na to,że mieszkaliście w całkiem sympatycznym domu prawie na plaży.
Echidno-ten fragment o knedlach z morelami też podziałał na moją wyobraźnię 😉
dzień dobry …
ja lubię knedle … najbardziej mi smakowały z Panem Lulkiem tuż zagranicą na Węgrzech .. były całe obtoczone bułeczka tartą z masełkiem …
odkryłam nowe drzewko rokitnika i nie mogłam się oprzeć … narwałam trochę i zamrożę … z poprzedniej porcji wyszedł sok a nie dżem bo źle spojrzałam na wagę i za dużo wody chlusnęłam … sok z miodem pije z wodą … mam nadziej, że mnie zarazki znielubią przez to …
@Echidna.
=================
Wpis do Pani na poprzedniej stronie.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/10/14/kuchnia-polska-w-dawnych-wiekach-3/#comment-421126
Pozdr.
napar dla chorowitek ….
http://skoraczek.blogspot.com/2013/10/herbata-z-kurkuma-turmeric-tea.html
Echidno, Danusiu – http://kulinarnapasja.blogspot.com/2012/07/marillenknodel-czyli-knedle-morelowe-po.html
Też mi przyszło na myśl, że te płaskie tereny to dopiero musi być egzotyka, zwłaszcza dla męża Nemo 😉
Tymczasem podrzucam kolejny turecki skok w bok: Sinop
http://www.eryniawtrasie.eu/10484
Georges53 –
hłe, hłe, hłe… taki tam jeden mój znajomy, australijczyk z dziada-pradzida, wżenił się w farmę kole Sale (Victoria) i nijak nie chce mlika dać osłaniając się przepisami. Z kilkoma innymi farmerami też podobna historia (aż ze złości chce się napisać przez „ch” – tę historię ma się rozumieć). Albo ja daru przekonywania nie posiadam, albo podejrzanie wyglądam (terrorysta przerabiający mleko – na dajmy na to mleczny koktajl Mołotowa) albo co… Inna sprawa, że nie jest to problem spędzający mi sen z powiek i nie postawiłam sobie zadania naczelnego by biegać (w dużym cudzysłowie) po farmach za przysłowiową szklanką mleka.
Niemniej dziękuję za wskazówki.
E.
echidna 17 października o godz. 13:55
==============================
>>> Inna sprawa, że nie jest to problem spędzający mi sen z powiek i nie postawiłam sobie zadania naczelnego by biegać (w dużym cudzysłowie) po farmach za przysłowiową szklanką mleka.>>>
No cóż, u mnie inaczej, ja bez kwaśnego mleczka nie mógłbym żyć ( z czym jeść odsmażane ziemniaczki z boczkiem…? ).
Jako że – jak pisalem poprzednio – jedna szklanka starcza na lata całe, musiałem dopraszać się na farmie tylko kilka razy i NIGDY nie spotkalem sie z odmowa.
Moze powinna Pani sprobowac na farmie gdzie nie ma farmerow ZNAJOMYCH…(?)
Zalecam wytrwalosc.
Pozdrawiam.
P.S. Ostatnim razem nawet nie musialem jechac do country, tylko poprosilem na cotygodniowym Farmers Market po sąsiedzku. I w nastepna sobote mi przyniosla.
Oczywiscie free of charge.
No problem, no fuss.
Buttermilk – być może zdaniem wielu jest to substytut lecz dla mnie wystarczający. Do ziemniaczków, prosto z lodówki.
Generalnie za mlekiem zsiadłym nie przepadam, ot niekiedy twarożek sprokurowany własnym sumptem tak jak to Bunia robiła by się sprokurować zdało; podczas upalnych dni wyżej wspomniane ziemniaczki z koperkiem i miejscowym zamiennikiem zsiadłego mleka; koktajle i to by było na tyle jak to mawiał profesor Stanisławski. Dla tak niewielkiego zapotrzebowania, kultywowane kultury bakterii to gra świeczki nie warta.
Alicja i ktoś jeszcze – przepraszam lecz w tej chwili nie pomnę kto – podała myśl mleka z dodatkiem kwaśnej śmietany. Muszę wypróbować.
Aaa… i jeszcze drobiazg towarzysko-blogowy: proszę pominąć „Panią”
E.
Errata
Tak zaplątałam się w mleko zsiadłe, że masło maślane wyszło: …”ot niekiedy twarożek sprokurowany własnym sumptem tak jak to Bunia robiła by się sprokurować zdało…”, a miało być: „…ot niekiedy twarożek tak jak to Bunia robiła by się sprokurować zdało…”
E.
Asiu-dzięki 😀
Czy na bazarach są jeszcze morele?Wydaje mi się,że się już skończyły,zatem do morelowych knedli przymierzymy się za rok.
Ewo-wiem,że się powtarzam,ale naprawdę bardzo lubię czytać Twoje podróżnicze relacje 🙂
Pyro – jak tak dalej wiać będzie to i drzewa naokoło naszej chałupki koronkowe będą. W zeszłym tygodniu 8-mio letnią akację „złomiło” jak suchą zapałkę, a przecież młode i giętkie drzewko jeszcze było. To że wiosną bywają wiatry to ponoć normalne, ale to wichury całodniowe, cichnące, to znów raptownie przybierające na sile. W chwilach zmian chałupka trzeszczy jakby w powietrze unieść się miała. Okna dzwonią. Oj nie lubię…
E.
Danuśka – a mrożonych nie można? „Grzeczny” całkiem przepis Asia podała, zrobiłam sobie zakładkę (tak to chyba się nazywa) by potem nie szukać
E.
echidna 17 października o godz. 14:58
===========================
Substytuty to jak sama nazwa wskazuje, tylko substytuty. Zaden jogurt nie jest tak dobry, jak prawdziwe zsiadle mleczko.
Dlatego lata temu potraktowalem ten problem jako życiowo newralgiczny. I dlatego sam hoduję.
Ale tzw. „tutejsi” mówią że to „zepsute mleko” i brzydzą sie spróbować.
Patałachy, nie wiedzą co dobre….
>>> Buttermilk ? być może zdaniem wielu jest to substytut lecz dla mnie wystarczający. >>>
No cóż, buttermilk (maślanka) to nie tylko substytut kwasnego mleka, ale rowniez sybstytut buttermilku. To co sie kupuje w Colesie jako „buttermilk” to NIE JEST buttermilk ( maślanka ); nawet kolo masła nie stało.
Prosze przeczytac na pudelku.
Tylko starsi sprzedawcy wiedzą co to jest buttermilk ( pytalem! ).
Trudno znaleźć takiego co wie.
Prawdziwa maślanke wylewa sie do kanalu. ( dowiadywalem sie! )
>>> Dla tak niewielkiego zapotrzebowania, kultywowane kultury bakterii to gra świeczki nie warta. >>>
Dla niewielkiego to rzeczywiscie. Ale u mnie, sloiczek co 4-5 dni; akurat zeby nowy sloiczek doszedł…
Pozdrawiam.
Echidna,
kwaśna śmietana lub maślanka do pasteryzowanego mleka – i działa tak samo, zakwasza. Tutejszą maślankę uwielbiam – jest to mleko, a nie żadna prawdziwa maślanka po zrobieniu masła, ale taka nazwa się przyjęła. Do chudego mleka dodają kulturę bakteryjną i gotowe.
Pogoda cesarska, jak mawiał Pan Lulek.
Goście pojechali zwiedzać Ottawę, ja się udam na kanapkę z Broniewskim.
Na obiad resztki indyka, a mówiłam – będziemy go jeść przez cały tydzień, bo i na jutro zostanie 🙄
To na Antypodach jest inaczej. Tu gdzie mieszkam maslanka jest w sklepach dobra a na targu wrecz znakomita, tylko dwa razy drozsza.
Gesi zamowione, gesi tluszcz tez. Bedzie pasztet, bedzie smalec tez, nie bedzie pierza, bedzie dobrze.
ewo, wpisalem sie (Esztergom) ale nie wiem czy przeszlo bo sie zawiesilo wysylajac 🙂
Georges53,
ja taka znowu najstarsza nie jestem, ale pamiętam smak prawdziwej maślanki, masło niejeden raz robiłam. Poezja, taka maślanka 🙂
Ale ta „sklepowa” mi też smakuje, u nas robią ją z mleka o 1% zawartości tłuszczu. Smak zależy od producenta, ja mam swoją ulubioną firmę. I ta „maślanka” jest znakomitym dodatkiem do ziemniaków 🙂
Ekspertem w sprawie twarożku jest Ewa Cichalewska, robi twarożek na okrągło, z pasteryzowanego mleka.
O właśnie, Cichal się gdzieś zaplątał był, może go wywołam…
Spełnia swe zadanie – spełnia, to ja tam mu w zęby (czytaj etykietkę) zaglądać nie będę (o buttedrmilk’u mowa). Według mego rozeznania nie jest to maślaka lecz coś zbliżonego do zsiadłego mleka. Zaraz sprawdzę i oto wynik:
„Buttermilk is a commercial product made by adding a culture (usually lactic acid bacteria) to skim milk, causing it to sour and thicken. It has a tangy flavour similar to yoghurt and a creamy consistency. Buttermilk typically has a butterfat content of less than 2%.
Buttermilk can be substituted by adding 2 tablespoons of lemon juice or vinegar (or 2 teaspoons of cream of tartar) to 1 cup of milk.” Podobnie jak podaje Alicja.
Między B. a prawdą – coraz więcej mamy pochodnych od pochodnych. Co koło czego stało, stać miało, stać powinno… Żywność organiczna? Świeże „zielone”? Jak patrzę zza szyb automobilu na równe grządki zielonego przy głównych drogach to odechciewa się całej tej „eco-beco-green-fresh” żywności.
Jedni w ramach badań naukowych rżną wieloryby, inni genetycznie „usprawniają” ziarenka coby więcej plonów z hektara przynosiły, jeszcze inni nawołują do zmiany jadłospisu i zainteresowanie się różnymi takimi skacząco-latającymi; po jednej stronie „płota” kuraki hodują na specjalnych odżywkach coby prędzej rosły, a po drugiej nioski przez godzinę latają po zielonym i to się nazywa że znoszą jajka organiczne. Ale „siem” porobiło…
A Pyra piać postanowiła, no to Jej pomogę….
E.
Świeżych moreli już nie ma, ale zaskoczył mnie wczoraj widok świeżego bobu na straganach. Tylko wydawał mi się nieco mniejszy niż ten letni.
Pyrze, Nemo i Alicji dziękuję za podpowiedzi dotyczące soli do kapusty kiszonej. Zakupiłam dziś tę właściwą – kamienną z Kłodawy i poszatkowałam ręcznie spory kawał głowy kapuścianej. Wieczorem będę ją wkładać do słoików.
Skorzystałam z podpowiedzi Jolinka i zrobiłam sobie napój z miodu i kardamonu. Całkiem smaczny i jest okazja do wykorzystania kardamonu, a herbatki rozgrzewające bardzo mi odpowiadają.
Ciekawy artykuł o kociej naturze – dla miłośników i przeciwników : http://nauka.newsweek.pl/miauczacy-zabojcy,108075,1,1.html
Nasza maslanka ma 3.25% tluszczu a twarozek z niej jest bardzo dobry. Jaka z niego gzika z wlasnm szczypiorkiem, to tylko palce lizac 🙂
Sernika juz nawet nie wspomne, choc tutaj i skorki pomaranczowe solidnie nasiakniete rumem pomagaja i lukier podobnie miksowany z rumem i skorkami.
Maslanka z targu sie wydaje jeszcze tluszczcz, ale moze to tylko zludzenie.
http://youtu.be/DVd9t8372cs
Krystyno,
świetna rozgrzewająca herbatka to kawałek świeżego korzenia imbiru (1-2 cm), do tego cytryna i miód. Patent Kota Mordechaja, cytuję:
„Posiekany imbir (1 cm kłącza na szklanke wody) z miodem zalany wrzątkiem i ?naciagniety? przez parę minut jest od lat moim podstwowym lekarstwem na kaszel i przeziębienie. Bardzo łagodzi podrażnione stany zapalne w gardle. Można dodać soku z pół odciśnietej cytryny.
Zaś podobny napar imbiru z mietą jest lekarstwem na gniecenie w żołądku i stany wymiotne. Podała mi to kiedyś chinska pielegniarka i natychmiast pomogło. Wykonać, wypić!”
Ilość składników można sobie dobrać, ja lubię kilka (5-7) plasterków imbiru, łyżeczka miodu i pół cytryny. Nie stosuję tego jako lekarstwo, tylko fajowy napitek na słotne i zimowe dni. Bardzo polecam, rozgrzewa i w ogóle jest znakomity.
yyc,
Przeszło – odpisałam 🙂
Alicjo,
napój imbirowy jest na blogu znany i słusznie przypominany. Piję go z przyjemnością, a herbatka z kardamonem to tak dla urozmaicenia, zwłaszcza że kardamon stoi niewykorzystany.
Alicja 17 października o godz. 16:08
==============================
>>> Echidna, kwaśna śmietana lub maślanka do pasteryzowanego mleka ? i działa tak samo, zakwasza. Tutejszą maślankę uwielbiam ? jest to mleko, a nie żadna prawdziwa maślanka po zrobieniu masła, ale taka nazwa się przyjęła. Do chudego mleka dodają kulturę bakteryjną i gotowe. >>>
Najprawdziwsza prawda, ale…
Probowalem roznych; kwaśna śmietana, maślanka, jogurtow różnych, sklepowych i specjalnych z torebki.
Kultury bakteryjne sa rozne, i różne wyniki; czasem bardzo zniechęcające.
W tloku ujdzie, ale zadne NIE UMYWA SIĘ do kwaśnego mleka prosto od krowy.
Najlepszy wynik, jogurt grecki (?!) ( „greek style”; tak na etykietce ) ale to tylko w desperacji, bo to też nie to…
Takie są moje szerokie doswiadczenia osobiste w tej kluczowej dziedzinie…
yyc 17 października o godz. 16:16
============================
>>> To na Antypodach jest inaczej. Tu gdzie mieszkam maslanka jest w sklepach dobra… >>>
To nie jest maslanka. Prosze przeczytac na pudelku.
Moze nie jest ale mi smakuje. Moze wlasnie dlatego, ze nie jest?
U mnie dzisiaj trzesienie ziemi. Ma nastapic dokladnie o 10:17 i mam sie schowac pod biurko. Wiec sie schowam. Moze o mnie zapomna i bedzie dzien pracy z glowy. Najwieksze trzesienie ziemi w kanadyjskiej historii. Zatrzesie sie od Bonavista do Vancouver Island….
http://youtu.be/iwLyVl11iV4
Uwaga, uwaga nadchodzi….
I orginalna wersja… Oni maja trzesienia ziemi, my musimy udawac. http://youtu.be/DsPzMU66N00
Georges53,
prawdziwego niepasteryzowanego mleka prosto od krowy tutaj nie dostaniesz. Chyba że sobie kupisz krówkę, o, taką jak poniżej i będziesz ją pasał, doił, nastawiał w kamiennym garnku mleko na skwaśnienie/zebranie z wierzchu śmietany na masło itd.
Krówkę pasała wyżej podpisana, masło ubijała, a jak trochę podrosła, to nawet nauczyła się doić krówkę. Nie tę ze zdjęcia, tylko którąś następną (każda nazywała się Minka, nie wiem, dlaczego). Ta Minka była krową rekordzistką, dawała bardzo dużo mleka, co zresztą dla znawców tematu widoczne, wystarczy spojrzeć na wymiona.
http://alicja.homelinux.com/news/A-i%20krowa.jpg
Jak przezyjesz yyyc to zrob knedle wg. przepisu gospodarza z moja novelizacja. Mianowicie dodaje do ciasta, by robilo na talerzu wrazenie, atramentu. Nie polecam tych najtanszych typu pelikan czy parker, to fakt, sa tanie i to jest ich jedyna przewaga nad sailor o barwie owocu granatu. Pomimo ze jest czterokrotnie drozszy, gra jest warta swieczki. Na porcje knedli dodaje sie trzy herbaciane lyzeczki. To ilosc w zupelnosci wystarczajaca by ciasto zmienilo kolor. Do gotowania knedli uzyc nalezy, by oczywiscie kolorowe knedle nie wyblakly, pol szklanki octu. Efekt jest piorunujacy. Cieple granaty z watrobkowym nadzieniem. Pycha w trzech wymiarach.
Oczywiscie powyzsza novelizacja jest nie tylko kierowana do yyc. Wspanialowyslnie i na dodatek bezplatnie udostepniam ja w sieci. 🙂 🙂 🙂 🙂
Przezylem, zatrzeslo niezle. Zawyly syreny i jak nie walnelo to az sie caly dom zatrzesl po fundamenty. Okna zadzwonily jak dzwony, szklem sypnelo po okolicy jakby jakis meteor rabnal. Wiewiory z drzew pospadaly. Jerycho od nowa. No ale juz po… kurzu jeszcze nieco. Ponoc z San Francisco leci pomoc, strazacy i specjalne psy pekinczyki. Kazdy przysyla co moze. Ludzka solidarnosc bez granic. W Arizonie skaly poczerwienialy z zazdrosci… tudziez na Antypodach. Ufff….
Odetchnalem Manchego bo juz sie balem, ze tylko ja ten atrament bede spuszczal z dlugopisu a to nie takie latwe.
Moj kolega kiedys wymienial olej przez ten maly otworek w ktorym siedzi pret do sprawdzania ile jest oleju. No nie wiedzial inaczej, chcial byc kobieta ale go spoleczenstwo wepchnelo w role kierowcy. Wtedy w przedszkolu jeszcze nie nauczali za to pil tran z suchym chlebem.
Pisałam,, pisałam, nawet skopiowałam – i – musiałam zresetować komputer. Poszedł wpis i to, co skopiowane też.
Opowieść zaś była kulinarna o rozrywce jamnika, który wynosił z worka po 1 dorodnej papryce i chwilę się nią bawił pod stołem w dużym pokoju. Kiedy się zorientowałam w psich zabawach, miałam do zebrania 10 papryk, a jedenastą mu zostawiłam, niech ma. Stracił zainteresowanie. Papryki czekają na jutro i na dzienne światło, żeby wyciąć ślady po jamniku. A tak się ładnie bawił…
„Nie umywa sie do kwasnego mleka prosto od krowy”. Moja krowa za nic kwasnego nie chce dawac. Wyslalem na rodeo. Pogadamy jak wroci, jesli wroci.
Radio Erewan zapytane proponowalo pola zielone (minowe).
A sniegu ciagle brak.
Wylej mleko i maslanke na pola. Bedziesz mial namiastke bialego szalenstwa 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Witam, yyc próbowałeś karmić cytrynami?
Ewa podróżuje po górach, a Nemo po płaskim. 🙂 Uzupełniacie się. Tu Bałtyk, a tam M. Czarne, tu pola herbaciane, a tam łąki i wydmy.
Piękne zdjęcia.
Ewo – jakie masz plany na przyszły rok? Czyżby dalsza część Kaukazu? 🙂
Nowy – czy ta pani, która miała Twoje klucze to ta sama, która tak dzielnie pomagała je szukać?
yurek, jeszcze nie.
Poki co delektuje sie maslanka, ktora nia nie jest. Ale co na tym swiecie jest tym na co wyglada?
Ciekawy wywiad z Mariuszem Urbankiem o Tuwimie (Rok Tuwimowski mamy, dowiedziałam się, no i jest książka!). Kto ciekawy, niech posłucha.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/0,130487.html
http://www.youtube.com/watch?v=4P8bwoCyRzc
No dobrze.
Skoro Asia wrzyna się w temat, to ja również coś skrobnę.
Nowy, ty nie jesteś podejrzliwy, ty masz po prostu bardzo dobre rozeznanie w subkulturze w której mieszkasz. Możesz to śmiało nazwc intuicja. Ty jesteś przecież dobry człowiek a dobrzy ludzie nie posiadają złych cech. Innych podejrzliwy zostawiam w spokoju. Szkoda skrobania.
Kiedyś wysiadając z auta klapnąłem drzwiami, pas zablokował zamknięcie, drzwi odbiły i były otwarte na oścież. Była godz. 11pm. Rano o 5 am zdziwiony że autko mnie zaprasza sprawdzam czy wszystko jest, jest to jadę. Kiedyś w niedzielę sąsiedzi siedzieli przed domem po drugiej str. ul. wyszli na moment. Wybita szyba i gps zniknął. Sami się dziwili jak to się mogło stać. Uważajcie bo nic nigdy…….
Asiu,
Tak, cały czas chodzą nam po głowie okolice Kaukazu. A co z tego wyjdzie? Czort znajet…
Jak to co wyjdzie? Kolejna podroz 🙂
Yurek,
no właśnie, są ludzie i ludziska, najlepiej nic nie zostawiać w samochodzie, absolutnie nic, nawet pustej torby (mądra Torba po szkodzie 🙄 )
…skoro o Tuwimie:
http://www.youtube.com/watch?v=v6kvL15mxU4
Yurek 🙁 mnie
w jakim ty okropnym kraju żyjesz?
a może lepiej zostawić auto na ulicy, pod latarnią, tam na ogół jest najciemniej. nikt nie zauważy.
Manchego, polecisz kraj?
Yurek
Jedynie co moge polecic to ginekologa, jesli potrzebujesz 🙂 🙂 🙂
Krystyna (16:54),
u nas koty (psy też!) nie są bezpańskie. Zwierzę musi mieć „personel”, odpowiadający za całokształt.
Zaleca się, aby „zabójcy” nie wypuszczać z domu przed 10-tą rano i zgarniać do chałupy przed 18-tą (zimą wcześniej). Chodzi o ptaki właśnie, które jeszcze śpią, albo pod wieczór układają się do snu. Koty mają ten instynkt w sobie i tego nie wypleni się, to jest zwierzę łowne.
Moja Mrusia wysiadywała w domu i tylko w domu ponad 5 lat u byłego personelu, teraz trochę złapała świata, powietrza na naszym ogródku, samopas jej nie puszczę, bo z przodu ruchliwa ulica a ona „niezwyczajna”. Pobiega sobie, najwyżej popatrzy na ptaszki 😉
Czy ja mogę siąść przy stole? Przy tylu egzotach? Czy to bezpieczne?
Ja do domowych knedli robię ciasto ziemniaczane, a Haneczka serowe; daję słowo, patrzyłam na to – ciasto się =- składało ww 60% z twarogu, a po ugotowaniu tego twarogu wcale nie można było wyczuć. Tak się złożyło, że tego roku wcale knedli ze śliwkami w domu nie było. Mam jednak nadziewane kluchy, które robię rzadko ( z lenistwa) ale które są doskonałe. Lekkie ciasto drożdżowe typu na kluski na parze, nadziewa się jak pączki, duszonymi grzybami (mogą być nawet pieczarki). Po wyrośnięciu gotujemy na parze, po ugotowaniu polewamy sosem z tych samych grzybów. To jest smaczne, efektowne i niezbyt kosztowne – tylko nie dla leniwych.
🙄
http://earthquaketrack.com/recent
Dlaczego Matka – Ziemia miewa drgawki na jesieni? Wczoraj Filipiny, dzisiaj Papua
Pyro,
ten stół jest dla wszystkich 🙂
Wiem Ewuniu, wiem.
W Papui jest wiosna.
Königsberger Klose.
50 dkg.mielonego.
2 filety slonego sledzia (posiekac).
1 bulka namoczona jak do mielonych.
2 jaja cale.
1 cebula srednia (posiekac drobno)
Sol , pieprz , inne.
Wymieszac, formowac kluski 4-5 cm.
Gotoac w wodzie powoli z dodatkiem pieprzu,
listka bobkowego .ziela angielskiego ,soli.
Do wyplyniecia.
Sos dowolny .
Piękny dzień dziś był, na krótki rękawek.
Przyjaciółka zza gór przywiozła swoich gości z USA (polskich emigrantów, bardzo miłych ludzi), aby pokazać im moje góry i okolicę 😉 Po obiedzie poszliśmy na dłuższy spacer ok. 5 km, po płaskim, z jednym podejściem rzędu 4 pięter w starym budownictwie. Chodzili dzielnie i dobrowolnie, widoki ich zachwyciły, ale teraz podobno narzekają na ból łydek (przyjaciółka doniosła telefonicznie). Zasugerowałam magnez.
Oni są bardzo prozdrowotnie nastawieni dietowo, wszystko analizują pod kątem szkodliwości dla zdrowia (są biochemikami) ale pieszo prawie się nie ruszają 🙄
Powstrzymałam się od opowiedzenia, jak moja starsza siostra i jej mąż (oboje w ich wieku) już na drugi dzień po przyjeździe pomaszerowali na <a href="http://images.switzerland.isyours.com/images/big/harder-kulm-valley.jpg" górę za domem (800 m wyżej) i zajęło to im 2 h…
Gotując obiad starałam się uwzględnić, że nie jedzą wieprzowiny, masła, śmietany… Podałam tajską zupę z dyni, indyka (skrzydło i filet z piersi) duszonego w białym winie z czosnkiem i przyprawami, ziemniaki białe i niebieskie po mojemu czyli pieczone z oliwą, czosnkiem i rozmarynem, marchew duszoną z imbirem, brokuły z oliwą i peperoncino, a na deser sorbet z mrożonych truskawek i świeżego soku pomarańczowego przyozdobiony miętą. Do picia Chateau Bonnet i woda, espresso, nalewka z orzechów. Smakowało, a nade wszystko podobało się kolorystycznie.
Po spacerze ciasto francuskie ze śliwkami.
Bardzo serdecznie zapraszają do siebie. Okolice Nowego Jorku.
góra za domem
Nemo – co tam jest, tak 1/3 od szczytu, restauracja?
Tak, to restauracja. Z widokiem. Można też wjechać kolejką szynowo-linową, jak na Gubałówkę, tylko trochę stromiej.
Nemo, jak to mam rozumieć z tymi 2 h… na tą górkę, że niby tycy źli?
Ja bym, jeszcze przed moją łękotką, wyszedł coś o 10.00, a wrócił o 17.00*.
Inna sprawa faktycznie, ten hotelik. Czy to nie to miejsce skąd widać tak dobrze tą słynną ścianę Eigeru? Bo z Twoich zmianek wnioskuję, że mieszkasz tam niedaleko.
*) nie wiem co tam dają
No i jasne!
Ale, czy tam jest Eiger?
Duje cholera, niemożebnie.
Wszystko mi na balkonie przestawia.
Niż z nad Anglii.
(PLN3, niedrogo)
Jak to, źli? 😯 2 godziny w jedną stronę, bo to jednak dość długa ścieżka uważam za bardzo dobry czas 😉
Co tam dają? Jak to w restauracji – różne dobre rzeczy do jedzenia i picia 😉
Słynną ścianę Eigeru ogląda się z Kleine Scheidegg, ca 20 km stąd w linii prostej lub 42 km i 1800 m deniwelacji, jeśli pobiegnie się trasą maratonu z Interlaken, o czym już kiedyś wspominałam. Najlepszym zajmuje to ok. 3 h.
U nas też wieje i pada, brr zimno się zrobiło 🙁
Nemo – widok wspaniały. 2 godziny do szczytu czy do hotelu?
Z tych trzech białych szczytów na poprzednim obrazku z widokiem z restauracji widać kawałek Eigeru, ten pierwszy z lewej.
Echidno,
zajrzyj, proszę, do poczty 🙂
Asiu,
ta restauracja jest prawie na szczycie Harder Kulm. Widoczny za restauracją zalesiony pagór to dalszy ciąg pasma, które ciągnie się jeszcze wiele kilometrów i osiąga wysokości ponad 2300 m.
Kolejka na Harder dojeżdża w 8 minut.
Lata temu przyśnił mi się Jungfrau. Nigdy go nie widziałam, a w tym śnie wiedziałam, że ten ostrosłup pokryty lodem, śniegiem i … różami, to właśnie ten szczyt. Bo tak mi się przyśnił – z czerwoną poświatą zachodu z tyłu, a z prawej, aż prawie pod szczyt pięły się czerwone róże, jak na pergoli. No, kicz, nad kicze, a ja pamiętam.
Tak sobie przypominam film, który dawali w noc wigilijną parę lat temu.
Chodziło o zdobycie tej północnej ściany Eigeru przed wojną jeszcze, gdzie dwóch Niemców ścigało się z dwoma Austriakami o zdobycie tego przejścia. Dla wszystkich skończyło się tragicznie. Sprawa była już ambicjonalnie polityczna, a towarzystwo oglądało to z takiego właśnie hotelu, po drugiej stronie doliny.
Też oglądałam. Ale to nie jest z drugiej strony doliny, tylko z przełęczy u podnóża Eigeru
Pyro – piękny sen 🙂
Życzę dzisiaj Wszystkim takich kolorowych snów!
Dobranoc
Widzisz, to mi się podoba: kolejką w 8 minut.
A film mi weszedł w trzewia i kości.
Czytając o tegorocznych dramatach w Himalajach, stale miałem w pamięci ten film i był tu asumpt do przemyśliwań nad naturą ludzką.
Mnie też.
Od tamtego wydarzenia zaczął się w Szwajcarii poważny (technicznie) rozwój ratownictwa górskiego.
Nemo, dziękuję za wyjaśnienie ale, ta czerwona linia to trasa tamtych wtedy, czy może już (jak raczej przypuszczam) „potwierdzona” trasa wejścia i zejścia, bo sensacji z tego powodu dziś chyba już niema.
Swoją drogą, czekam na pierwszego zdobywcę Mount Everestu na wózku inwalidzkim.
No, dobranoc.
Pepe, co Ty za makabreski wymyślasz? Tych, co to się w poczet ofiar dla króla gór zapisali, jest dosyć i bez tych na wózkach. Dobranoc.
To nie makabreska, Pyro…bez wózka wynieśli. Mam o tym cały film.
Jak kogoś na to stać, czemu nie. Płacisz – masz.