Z miłości do jedzenia
W jednej z najlepszych restauracji Warszawy – „Soul Kitchen”, której szefuje wspaniały kucharz – Andrzej Polan, odbyła się prezentacja nowego cyklu kulinarnego wyprodukowanego przez BBC i pokazywanego w każdy wtorek po godzinie 18.30
Widzowie tej stacji coraz popularniejszej wśród miłośników kulinariów będą mogli podziwiać jednego z najlepszych szefów, któremu towarzyszy równie wyśmienita ekspertka w dziedzinie sommelierstwa. „Food & Drink” to program, w którym nie zabranie wspaniałego jedzenia, porad kulinarnych
i gorących dyskusji.
Głównym prowadzącym jest uhonorowany gwiazdkami Michelina, światowej sławy szef kuchni Michel Roux Jr, który podzieli się swoimi ulubionymi przepisami, zdradzi kuchenne sekrety i zaprosi do dyskusji o tym, co jemy i pijemy. Michelowi towarzyszy wielokrotnie nagradzana ekspertka Kate Goodman, która dobiera do jego potraw odpowiednie napoje: od niedocenianych – zwłaszcza w Polsce – portugalskich czerwonych win po filiżankę aromatycznej herbaty. Z pomocą specjalnych gości, pojawiających się w każdym odcinku, Michel i Kate przygotują inspirujące i pobudzające apetyt dania. Udowodnią przy tym, że każdy jest w stanie przyrządzić doskonały posiłek.
Po obejrzeniu pierwszego odcinka (trwał 25 minut i dotyczył wypieku słodyczy) goście „Soul Kitchen” sami mogli poczuć smak zabawy w dobór napojów do dań. Siedem potraw (były to dania degustacyjne czyli małe porcje) przygotował Andrzej Polan a napoje dobrali specjaliści tejże samej restauracji.
Występowałem w trakcie wieczoru jako komentator oceniający zarówno dania jak i drinki. I przyznać muszę, że w „Soul Kitchen” znają się na swojej robocie. Aby to udowodnić przytoczę całe menu. Oto co zjedliśmy tego wieczoru:
Pierwszą przekąską była wileńska kwaszenina nazywana w stolicy zimnymi nóżkami czyli galaretka z golonek. Towarzyszyła temu bardzo chłodna czysta wódka i sok pomidorowy. Drugą przekąską był niezwykle delikatny pasztet w towarzystwie kieliszka śliwowicy lub soku z czarnej porzeczki. Kolejnym daniem była (sezon przecież!) pyszna zupa szparagowa w towarzystwie weneckiego, wytrawnego proseco lub – jak kto chciał – soku brzozowego (wyśmienity!).
Dwa dania główne to fantastyczny sandacz plus równie wspaniałe wino z Burgundii – chablis oraz gęś w towarzystwie czerwonego wina Darien Crianza pochodzącego z okręgu Rioja w Hiszpanii.
Na deser podano bezy z lodami i owocami oraz sherry Pedro Ximenes.
Nie można się dziwić, że goście wyszli zachwyceni i – jak sądzę – będą oglądać oraz zachęcać innych do programu „Food&Drink „. A ja wyszedłem zachrypnięty, bo mówienie przez półtorej godziny bez urządzeń wzmacniających musi kosztować. Żałowałem też, że nie mogłem uczestniczyć w konsumpcji, gdyż brzydko jest mówić z pełnymi ustami.
Komentarze
Zień dobry….(przechodząc mimo, bo tu nadranek) zawsze komputra włączonego),
siedem potraw z jakiejkolwiek kuchni w mikroskopijnych ilościach jak najbardziej dla mnie!
Idę dospać.
Piotrze to można napisać, że miałeś traumatyczne przeżycia …. głodny i chory po występie … ale czego się nie robi dla propagowania smacznej kuchni ….
niestety nie mam tego programu w kablówce ale może u córki podejrzę ….
Oj,gdyby mnie ktoś zaprosił na wyżej opisaną kolacyjkę to bez żadnego krygowania się zaproszenie bym przyjęła 🙂
Póki co grecka sałatka na drugie śniadanie.
Panie Piotrze – który kanał BBC pokazuje ten program? BBC Lifestyle czy inny?
Pan Leliwa je obiad z wielkim apetytem 😀 :
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/138505/f67e69c3b1e0bdc94a06a32426c846c4/
Tak BBC Lifestyle. Program nie jest zbyt długi a za to pełen ciekawych informacji, instrukcji i zabawnych sytuacji. W dodatku robiony przez ludzi z klasą. Nikt nikomu nie wymysla i nie krzyczy.
Dziękuję, sprawdzę czy są powtórki, bo o 18 jestem najczęściej w drodze z pracy do domu.
jeszcze chciałam zameldować, że na moim osiedlu kasztany kwitną sobie uroczo …. 🙂
Dziękuję serdecznie za wczorajsze życzenia otrzymane popołudniu. Jestem szczerze wzruszony. Zastanawiają mnie życzenia Danuśki, bo nie wiem, czy je odbierać w całości po prostu, czy trochę z uśmiechem. Od Ukochanej i Córeńki otrzymałem wspólny prezent z piękną karteczką i życzeniami na niej. Na karteczce była sowa, a życzenia adresowane do Sowy Przemądrzałej.
Wina portugalskie bywają doskonałe ale bywają i takie sobie. Właściwe zakupy wymagają świetnego rozeznania.
W Wine Express kupiłem dwa kartony portugalskiego wina 1,5 roku temu. Rocznik 2003. Było dobre, ale pomiędzy butelkami trafiły się 3 z roku 2006. 2006 po otwarciu nie do picia. Reklamowałem w sklepie (bez butelek przy sobie) i usłyszałem, że kupionego wina z roku 2006 nie mieli. Mieli tego samego producenta 2006 ale trzy razy droższe. Sprawdziłem w piwnicy, rzeczywiście etykieta prawie identyczna, ale maleńka różnica była. Pozostałe dwie butelki zabraliśmy na wieś na długi weekend. Po otwarciu pierwszej drugą schowaliśmy do zabrania z powrotem do domu na lepszą okazję. 1,5 roku wystarczyło na otwarcie się wina i z niepijalnego stało się całkiem dobre. Quinta do Alqueve Tradicional. Tradycyjnie w piątkę do alkowy, można sobie przetłumaczyć. Parker daje 86 punktów, Wine Spectator 87. Wczoraj piliśmy banalnie – Haut-Medoc cru burgeois. Jedliśmy kozią roladkę, pieczone pomidory, barszcz z pieczonymi pierożkami z rybą i grzybami, pasztet, pierś kaczki w pomarańczach z konfiturą z cebuli domowej roboty. Ciasto czekoladowe francuskie roboty Ukochanej. Myślę, że w żadnej restauracji byśmy takich smakołyków nie dostali, może poza serem.
Sherry (jerez) zasadniczo podaje sie przed glownym posilkiem, jako aperitiff, nie po nim.
Michel Roux Jr jest dobry. Z jego pokazow kulinarnych na stale pozostala w naszym repertuarze perliczka z petit pois parisienne. Tego zielonego groszku to juz wlasciwie inaczej nie serwujemy jak tylko po parysku.
Tu pokazuje jak sie to robi, choc on akurat zamiast perliczki uzywa golebia. Golebi to my jadamu na surowo prosto z gniazda. Ja w kazdym badz razie.
http://www.youtube.com/watch?v=KqRh_yO39_U
Sherry jest zwykle pite jako aperitif. My czasem robimy odstępstwa. Czyste PX świetnie się nadaje do polania lodów. Ostatecznie można te lody popijać PX, najsłodszym sherry. Dla ścisłości PX nie odmiana sherry tylko winogron, z których jest robione. Z samego PX wychodzi najsłodsze. Inne rodzaje sherry, mniej słodkie, produkowane z Palomino mogą też się stawać słodkie poprzez domieszanie słodkiego wina z PX albo poprzez dosłodzenie, co jest zbrodnią, ale jest praktykowane. Są słodkie odmiany czyste z Muscatela, które mnie smakują gorzej niż te z PX.
Aha, najaromatyczniejsze sherry nazywa się Oloroso. Aromat potęguje się, gdy wino dojrzewa w obecności tlenu. Najlepszy surowiec pozwala na najdłuższe dotlenianie wina. Również słodsze lepiej znoszą tlen niż wytrawne. Jednak z dobrego wytrawnego wina oloroso wychodzi świetnie, a dodając odpowiednią ilość słodkiego sherry z Pedro Ximenez uzyskujemy – w zależności od proporcji – słodkie sherry lub kremowe. Szczególnie dobrą odmianą kremowej sherry jest Malaga cream. Niektórzy twierdzą, że Malaga to coś osobnego, ale przecież to sherry jak nic. John Woodhouse, który wprowadził najlepsze technologie sherry do produkcji Marsali na Sycylii, poznawał te technologie własnie w Maladze, o ile się nie mylę. Co prawda istnieje powiastka, że Woodhouse przypadkiem dodał spirytus do wina z Marsali, aby w podróży morskiej do Liverpoolu wino się nie zepsuło, ale są ślady jego poznawania tajników sherry w Hiszpanii. A było to ostatnia ćwiartka XVIII wieku.
Stanisławie-moje życzenia traktuj zwyczajnie i po prostu 🙂
Cenię bardzo Twoją wiedzę i cieszę się,że jesteś wśród blogowej braci.
Jolinku-na moim osiedlu dzisiaj kasztany też prezentują się,jak należy w trakcie matur 🙂 A jeszcze wczoraj kwiaty wyglądały trochę blado i niepewnie.
Pedro Ximenez to słodkie sherry deserowe, a apsityria to skrajna afonia 🙂
Michel Roux Jr jest synem Alberta, a Michel Roux senior jest jego wujkiem. To dopiero zagadka.
Placku, Pedro Ximenez to według legendy żołnierz hiszpański (według innych Pedro Siemens), który wyjątkowej słodyczy winorośl przewiózł znad Renu do Hiszpanii jeszcze w XVI wieku. Nad Ren ta winorośl przywędrowała z Wysp Kanaryjskich. Żołnierz swoje nazwisko przekazał szczepowi, który rozrósł się w Hiszpanii z przywiezionej przez niego odnóżki. Ile prawdy w legendzie, trudno powiedzieć.
Programy kulinarne oglądam przeważnie dość pobieżnie i nie zapamiętuję nazwisk kucharzy. Ale sprawdziłam nazwisko Andrzeja Polana, którego widuję regularnie w jakiejś telewizji śniadaniowej, nie wiem nawet w której. Wiedziałam, że to człowiek znający się doskonale na kuchni a przy tym dość skromny w zachowaniu, a tu z tekstu Gospodarza dowiaduję się, że to znakomitość kulinarna. Teraz będę słuchała go uważniej.
A z miłością do jedzenia lepiej uważać, żeby nie zdominowała nam życia.
Kasztanowce jeszcze u nas nie kwitną, za to mirabelki zachwycają zapachem.
Pedro Ximenez to musi byc jakis krewny mojej Starej :twisted:, gdyz tak wlasnie sie pisalo jej rodowe nazwisko 400 lat temu, zanim zostalo zbastardyzowane.
Ona sama w kazdym badz razie lubi tak myslec. X na poczatku czytalo sie jako „sz”, jak w imieniu Ximena z Cyda.
Niestety Ximenez to bylo niegdys dosc pospolite nazwuisko, jak Szymonowic, czyli syn Szymona. Ximenezow bylo pewnie jak niebitych psow. Dzis raczej pisane Jimenez.
Hiszpania to kraj wielki i etnicznie zróżnicowany, także językowo. X czytają tu jak sz, a ówdzie jak ch. Stąd Kichot może być fonetycznie Kiszotem lub Kichotem. A dzieci, które czytały „Kichot”, dostawały u nas po łapach. W języku pisanym chyba j zastępowało x tam, gdzie x wymawiano jako „ch”. W czasie to wszystko też się zmieniało. Ostatecznie w Anglii mamy szery, a w Hiszpanii herez.
Dzień dobry.
Zanim Młoda poleciała na popołudniową zmianę maturalną, odebrała z naprawy swój komputer – ergo – od jutra odzyskuję wyłączność do swojej maszyny.
Kolacja Piotra znakomita, chociaż Biedaczyna – gadał, zamiast spożywać. Zawsze mówię, że nasz Gospodarz wielką i ważną robotę wykonuje, jako propagator dobrej kuchni i właściwych napitków.
Stanisławie – może byś i gdzieś „na mieście” takie rarytasy dostał, ale nie wiadomo, czy by Ci pensji starczyło (a co z rąk Ukochanej, to nie do podrobienia, oczywista sprawa).
W lodówce nowy sernik z truskawkami, w słoju pierwszy kilogram ogórków na małosolne nastawionych. Dzisiaj nie gotowałyśmy obiadu – za ciepło. Zjadłyśmy świetne jaja liliputków od Eski, na jutro planujemy pierwszy chłodnik w sezonie. Zrobię dużo i na sobotę wystarczy, a w niedzielę powtórzymy szparagowe święto.
Nie należy liczyć na tanie szparagi w tym roku – sezon opóźniony będzie krótki i ceny specjalnie nie spadną. Liczę, że w pierwszym wyborze w najlepszym wypadku spadną do 5,50 za pęczek ( w tej chwili 7,50).
Pyro-i tak jesteście w Wielkopolsce szparagowymi szczęściarzami 🙂
U nas zdecydowanie droższe.
Wczoraj kupiłam świetne hiszpańskie truskawki i znakomite tureckie figi.
Dzisiaj idę wydać pieniądze na hortensję bukietową,pewno rodem z Holandii 😉
Och,ta globalna wioska !
Danuśko – w Wielkopolsce hoduje się szparagi i je zjada od 200 lat. Jest to warzywo bardzo popularne także w kuchni „ludowej”. Wspominana przeze mnie Babka Anna – w końcu chłopka z małego gospodarstwa miała dwa spore zagony szparagów i jadła je z wielkim upodobaniem. Jej córka, a moja Teściowa jeżeli tylko nie musiała mężczyzn karmić, potrafiła nagotować wielki, 5 l gar szparagów, które zjadałyśmy z masłem, póki gorące, a na zimno tylko posypane grubą solą. WEe dwie opchnęłyśmy kiedyś cały ten wielki garnek.
Pyro, o kieszeni to już nawet nie wspominam rzeczywiście. W Biedronce widziałem zielone szparagi po 7 złotych za pęczek dość duży. Czy można im zaufać, nie wiem. Truskawek Ukochana nakupiła wczoraj kilogram na 3 osoby. Na koniec nie daliśmy rady. Zobaczymy, czy dzisiaj jeszcze się nadadzą.
Pyro u mnie szparagi w tej samej cenie tylko w euros !
Wczoraj upieklam kacze udka ze sliwkami, daktylami i miodem. Podziekowania dla Gospodarza blogu za przepis. Byly bardzo dobre.
Elap – już dawno ustaliłyśmy z Alicją, że ceny mamy bardzo podobne; tylko ja w złotówkach, a ona w $ can. I jeszcze drobiazg =- u mnie ceny podawane najczęściej w kilogramach, u niej w funtach (czyli jeszcze ta cena x dwa). Trudno – dochody też mamy w złotówkach.
Cieszę się Elap, że smakowało. Wszystkie przepisy sam najpierw robię i zjadam z rodziną oraz przyjaciółmi. Dopiero po zatwierdzeniu przez to grono podaję je do publicznej wiadomości. Tyle tylko, że nie wszystko co nam smakuje musi smakować i innym.
Dziękuję Gospodarzowi za zapoznanie z sympatycznym szefem Michelem Roux jr. Poczytałam trochę o nim. Ciekawy człowiek a program też na pewno wart obejrzenia.
Byłam wczoraj w Vézelay, miejscowości znanej z Bazyliki Św. Marii-Magdaleny i trasy pielgrzymek. Jeden z małych hoteli pokryty jest glicyną, kwitnie właśnie teraz, piekna nie do opisania. Nie miałam ze sobą aparatu i zdjęcie nie oddałoby tego widoku.
Ostatnie dni obfitują na blogu we wspaniałe zdjęcia, gratuluję 🙂
Alino – czy to ten hotel? 🙂
http://www.glycines-vezelay.com/
A czy jadłaś może Ser Dôme de Vézelay? Jestem ciekawa jak smakuje.
Podobno ma bardzo intensywny zapach.
http://www.seromaniacy.pl/seropedia/ser,Dome-de-Vazelay
Alino,
ten hotel z glicyniami?
Dzień dobry Blogu!
U nas dzień świąteczny i świąteczny obiad z Babcią i Młodymi. Do świętowania – moje i Babci urodziny oraz niedzielny Dzień Matki.
Jedliśmy fois gras + dobre sauterne (Calvet 2010), zieloną sałatę, roladki z soli (ryby) w białym winie i śmietanie, pieczonego francuskiego kurczaka zagrodowego z ziemniakami zapiekanymi z czosnkiem, śmietaną i rozmarynem, brokuły, do tego szampan Laurent Perrier zakupiony w sklepie pod katedrą w Reims. Na deser sałatka z ananasa i pomarańczy, espresso.
Po obiedzie spacer nad rzeką. Pogoda się utrzymała, deszcz coś się opóźnia, ale jest dosyć wietrznie.
Po podwieczorku (rolada czekoladowa z wiśniami) Babcia ujechała do stolicy, a my powinniśmy udać się na podlewanie pomidorków…
Wczoraj zebraliśmy pierwszego własnego szparaga 😎
Został uroczyście uduszony na oliwie i usmażony w jajecznicy z jednego jajka 😉 Następne rosną niestrudzenie.
U nas też kwitną kasztany i zewsząd pachnie bzem. Piękny ten maj.
Gospodarzu, przepis ze sliwkami i daktylami mi bardziej smakowal niz z wisniami. Zobaczymy co nasza latorosl powie, ale jej oprocz ratatouille to prawie wszystko co ugotuje smakuje.
Zauważyłyście? Ten glicyniowy hotel jest do sprzedania.
Gdyby tak zaoszczędzić trochę na szparagach i innych wiosennych przyjemnościach,
to może udałoby się kupić 😉
Asiu, Nemo, tak, to ten hotel 🙂 Dzięki za zdjęcia!
Jak słusznie zauważyła Danuśka, hotel jest do sprzedania 🙂
Asiu, nie miałam okazji spróbować tego sera ale poszukam, zaintrygowałaś mnie 🙂
Szparagi *nie nadążane* zawsze można zużyć na zupę za dzień-dwa, ja mrożę nadwyżki, na zupę właśnie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Danuśka – oj, chyba w cenie tego kwietnego hotelu, kupilibyśmy całą wieś (albo i kilka) w Hiszpanii albo gustowną, grecką wyspę. Włosi sprzedają nawet 2 miasteczka.
Dobra, dobra…
nieważne, kto kogo przeprasza, piosenka jest urocza, od wielu lat mi się kojarzy z wiosną
http://www.youtube.com/watch?v=Ane_dXpJZ1A
Owszem,
nadałam po raz drugi te kasztany, bo za pierwszym razem siedziało mi to gdzieś tam i wykrzykiwało obelgi.
To co – zrzutka na jakąś wieś hiszpańską? Albo portugalską 🙂
Dobra,skoro nie kupujemy tego glicyniowego hotelu,to ja proponuję wieś portugalską.
Prosiłabym nad Atlantykiem,żeby w czasie odpływów te różne żyjątka di mare zbierać i potem z vino verde popijać.Dla Pyry zawsze jakieś flaki albo golonki się zorganizuje
u zaprzyjaźnionego sąsiada 🙂
Alicjo-Magda U. z Claudem M.była bez zarzutu.
Dzięki !
Portugalii to ja się troszkę boję. Rzadko ją trzęsie, ale jak już, to na całego; pustynnieje i dwa razy w roku przeżywa potężne pożary. Na wakacje piękności, ale mieszkać na stałe…?
Niedawno jadłam ciekawe danie. Jeszcze takiego połączenia nie spotkałam. Był to filet z dorsza (nie miał ani jednej ości 🙂 ) przygotowany na parze i podany na owocach. Owoce to ananas, melon i jabłko pokrojone w kostkę. Do tego sos. Ryba była soczysta i smaczna, a owoce świetnie się z nią łączyły. Podane osobno puree ziemniaczane, sałata, soki i woda. Było to w restauracji mieszczącej się w starym budynku z czerwonej cegły, porośniętym dzikim winem w Dalby koło Lund w Szwecji.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Dorsz#slideshow/5876034573446322802
I kilka zdjęć z tej bardzo krótkiej wyprawy przez Bałtyk, Szwecję do Kopenhagi. Koniec kwietnia, więc drzewa jeszcze bez liści. Pogoda dopisała. Tylko w ostatnim dniu niebo było zachmurzone. W Kopenhadze jedliśmy kolację w bałkańskiej restauracji 🙂 .
A w Szwecji karmili nas dorszem. Dorsz nr 2 nie był tak bardzo smaczny jak pierwszy, bo było to zwykłe „fish and chips” z sosem curry. Na promie i w restauracji w Malmo na przystawkę (bufet) podawano śledzie, różnie przyrządzone. Wszystkie bardzo smaczne.
Syrenka ciągle bardzo smutna, Kopenhaga tętni życiem nawet w „pracujące” wieczory. I oczywiście rowery, rowery, rowery.
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/SzwecjaDania#slideshow/5874980164842787410
Dorsza na owocach widzę na rukoli w ilościach minimalnych, owoce w sosie?
Dobry wieczor,
A mnie dzisiaj zaszczyt kopnal i Nuno Mendez ceviche do pozarcia przygotowal :)!
A w domu udalo mi sie upichcic doskonale saag curry (szpinak z kurczakiem) z szykanami:).
O ceviche to a propos Asinego dorsza, bo moje wlasnie z tej ryby bylo.
Owoce pod dorszem, razem z tym puree i bufetem sałatkowym była to porcja wystarczająca, zwłaszcza po bufetowym śniadaniu na promie 4 godziny wcześniej i kawie z porcją jabłecznika godzinę wcześniej 🙂
Jolly – ten Nuno Mendez? http://www.greatbritishchefs.com/chefs/nuno-mendes
Specjalnie dla Ciebie? 🙂
Syrenka zamyślona, chyba się już nie uśmiechnie…
Ja wspominam bardzo ciepło moje dwie wyprawy do Danii dzięki Koleżance z sąsiedniego blogu, chociaż za każdym razem padał „poziomy deszcz”, ale było cudnie. Tu jedno z dań Pauliny:
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Sierpien2010Dania#slideshow/5522255575320893586
To był maj, pachniała wiosną mięta…
Bywały i takie zjazdy!
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/WarszawaMaj2010
Szukałam Danii za pierwszym razem będąc, a tu mi się zaplątało powyższe, to zapodaję dla uczestników i kto chce obejrzeć. Ale było fajnie wtedy, prawda?
Dzień dobry 😀 Już wróciłam, tylko jeszcze muszę się pozbierać, a w pracy istne urwanie głowy, jak zwykle po urlopie 🙄
Stanisławie, zawstydzone spóźnieniem, ale gorąco serdeczne życzenia, żebyś oglądał to, co najpiękniejsze na naszej Kulce 🙂 Na przykład Walię… 😉
Haneczko – jaką mieliście pogodę? Dzieci na pewno szczęśliwe i Wy też 🙂
Alicjo – to był śledź z łososiem i warzywami?
Jolly – jak przygotowujesz saag curry?
Haneczko – jeszcze jedno pytanie 🙂 – byliście na jakimś meczu rugby?
Ło matko!
Przed chwilą zadzwonił do mnie Jasio Z. Chłopię kapkę młodsze od mojego, ale wychowywali się razem za wczesnego chłopięctwa i na obozy harcerskie na nasze Kaszuby kanadyjskie jeździli. Najsampierw się struchlałam wzięłam, bo Jasio nigdy do mnie nie dzwonił, więc o matko, żeby nie był posłańcem złej wiadomości.
Jasio zadzwonił, bo 1 czerwca jest 40-ta rocznica ślubu rodziców i on chciałby urządzić to niespodziankowo, skrzyknąć nas wszystkich znajomych z Kingston Polaków, wszystkich tych, z którymi kiedyś byliśmy „zastępczą rodziną” niejako, zdjes emigranty.
Ale będzie się działo! Bo porozjeżdzali się ludziska i państwo Z. też tu już nie mieszkają, chociaż w pobliżu. A Jasio tak to pomyślał, żeby wszyscy się spotkali, kto może. Oczywiście „starzy” nic o tym nie mają wiedzieć, że ich znienacka horda nawiedzi 😉
Asiu-dzięki za zdjęcia ze skandynawskiej wyprawy 🙂
Oglądałam szczególnie uważnie Kopenhagę,której nie znam,a która już od jakiegoś czasu „za mną chodzi”.
Skoro mieszkańcy Madery lubują się w mieczniku z bananami,to dlaczego nie zrobić
dorsza z owocami? Poniżej dorsz z bananem.Podobnego dorsza też czasem przyrządzam,bo to bardzo smaczne połączenie. http://www.mniammniam.com/Dorsz_z_bananami-11661p.html
Alicjo-oj,łza w oku kręci na wspomnienie tego maja 2010….
Pewno,że było fajnie 🙂
Haneczko-witaj w domu i na blogu 😀
Asiu, przywieźliśmy słońce 😀 Przez cały tydzień było wiosennie, a nawet letnio ❗ Powrotne bagaże pakowałam pod nadzorem, czy aby nie zabieramy ze sobą 😉
Na meczu nie byłam, ale oglądałam Bardzo Ważne Mecze w TV, w towarzystwie wybitnych ekspertów 😎
Asiu,
Nuno zawital znowu do firmy i narzekal, ze musi do sesji zdjeciowej ceviche przygotowac i cytujac ‚znowu nie bedzie komu zjesc i wszystko do kosza pojdzie’, to ja szybciutko zaoferowalam, ze jako ludzki smietnik pomoge, a i marmotrawstwa nie bedzie :).
Przepis na kurczaku ze szpinakiem wystukam jutro.
Haneczko,
Tak blisko, a tak daleko …
Tu Pyra z maszyny Młodszej.
Jurku! Na pomoc! Młoda podłączyła swój naprawiony komputer i ja nie mam internetu. Wróć – sygnał mam i nawet b.silny, a żadnego adresu nie mogę uzyskać. Jest informacja , że nie odnaleziono serwera. Już kilkakrotnie resetowałam komputer.
Jolly, jutro wieczorem możemy usiąść obok siebie i przeżywać 😀
Haneczko,
Co jutro? Ja na niedziele czekam, bo primo za Jonnego trza trzymac, secundo ja gram …
Jolly, ja zaczynam jutro od Scarlets, w sobotę Tygrysy, w niedzielę Saraceni. Czerwiec dla Lwów ❗ Maniactwo jest czasochłonne 🙄
Fajnie mieć taką pasję, chociaż zajmuje dużo czasu 🙂
Słońce mogło zostać w Walii, bo u nas też go ostatnio nie brakowało 🙂
Dorsz z bananami – trzeba wypróbować.
Jolly – ciekawe co następnym razem będziesz mogła posmakować? 🙂
To dla mnie jest jeszcze nadzieja ;), w nawale obowiazkow musze maniactwo wybiorczo traktowac :). A ze Chris R nie wybrany – oburzajace!
W Bydgoszczy dzisiaj była burza i ulewa, akurat gdy wyszłam z pracy. U nas tylko trochę popadało i ziemia w ogrodzie jest nadal sucha. A to tylko 30 km
Jolly, oburzenie podzielamy!
U nas, szczęśliwie, lało.
Jolly,
też bym się zdenerwowała, ale tego Chrisa zawsze mogę sobie sama wybrać 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=6Ks1h5GsoyE
„Lech.Gazeta Gnieźnieńska” 1928 r.
„Lo-Kittay w Gnieźnie!
Zachęcony wielkim powodzeniem ostatniego wieczoru zjeżdża p. Lo-Kittay eksperymentator o zaiste światowej sławie z drugim wieczorem eksperymentalnym, który będzie dla Gniezna prawdziwą sensacją. W ostatnich tygodniach bawił Lo-Kittay w Poznaniu, gdzie 4 jego wieczory w auli uniwersyteckiej wywołały olbrzymie zainteresowanie i słuszny podziw dla niesamowitych jego zdolności.
Teatr Miejski w Bydgoszczy, Toruniu, Grudziądzu był do ostatniego miejsca wypełnionym, a prasa wyraża się z największym uznaniem o doświadczeniach tej niezwykłej osobistości.
P. Lo-Kittay wystąpi u nas w niedzielę 20 maja w sali Hotelu Europejskiego z nowym programem wyczuwania myśli na odległość, prawdziwego indyjskiego fakiryzmu jak również niezmiernie interesującemi doświadczeniami gry wyobraźni, których wiarygodne osoby z publiczności odbywają na jawie bez usypiania cudowne podróże po egzotycznych krajach całego świata, przeżywając jak najmilsze przygody i to z całą świadomością przeżycia.
Niewątpliwie spotka się zapowiedź nowego występu p. Lo-Kittay’a z szczerem zainteresowaniem we wszystkich kołach naszego miasta. Ceny miejsc od 1 zł do 4 zł.”
Ten ostatni punkt programu – gry wyobraźni – mamy za darmo na blogu czytając opisy podróży i oglądając zdjęcia 😀 Też na jawie, bez usypiania 🙂
Pyro. Odłącz od prądu, jeśli to laptop, to wyjmij baterię. Potem przez 30 sek. naciskaj start (power)
W wyczuwaniu jesteśmy nadal mocni 🙂
Alicjo, Kanadyjczyka w instytucji dzisiaj gościłam 🙂 I on kojarzył i wyrażał współczucie z powodu wiatrów 🙂
Dobranoc 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Yv70sUYMILk
Bardzo dobranoc 🙂
Haneczko,
a skąd ci on Kanadyjczyk był terytorialnie? Bo to zależy, gdzie leży 😉
Najbardziej wiatrowata na świecie (według mnie, bo sprawdziłam) jest
Islandia.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/IslandiaMarzecKwiecien2011
Taka fotka, dopiero dzisiaj ja zoczyłam, przeglądając wszystkie zdjęcia z wyprawy do Ameryki Południowej. Startujemy 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_5157.JPG
Witam, Pyro jaki system, przeglądarka, zabezpieczenia?
dzień dobry …
Jolly jesteś prawdziwy łasuch …. 🙂
Asiu bardzo udana wycieczka … tam nie byłam ….
haneczko pełna szczęścia wróciłaś … 🙂
Alicjo miłe wspomnienie … jak oglądam te zdjęcia to zaraz mam zamiar obciąć włosy …
nemo dużo zdrowia dla teściowej …
a ja wczoraj zajadałam się zwykłym makaronem z truskawkami polanymi jogurtem z miodem i orzechami … pycha … 🙂