Lis i łasiczka to moi wrogowie
Od ponad 35 lat nie zdarzyło mi się kupić jajka w sklepie. Osiadłszy na wsi jadam wyłącznie te z kurników sąsiadów. Przyzwyczaiłem do nich także całą rodzinę i przyjaciół. Przywożę bowiem ze wsi więcej jaj niż jesteśmy w stanie sami zjeść. I to nawet piekąc liczne ciasta i ciasteczka.
Te jajka są zupełnie inne niż te – nawet oznakowane jako jaja wiejskie – sklepowe. Nasze mają jaskrawo pomarańczowe żółtka, smakowity zapach, łatwo z nich ubić pianę i ukręcić kogiel mogiel. A jajecznica czy sadzone są tak apetyczne, że sam widok patelni z tymi daniami jest w stanie przywrócić do życia najciężej schorowanego.
Jaja sklepowe mają wyblakłe żółtka, czasem pachną mączką rybną a zielonkawe białko odbiera apetyt.
Dlatego też dbam o sąsiedzkie kury dowożąc im suchy chleb, czasem różne kasze i wszelkie resztki, które się liczą w kurzym jadłospisie. I tak koegzystujemy: kurnik i nasza wiejska chata.
Ostatnio jednak coś w tym współżyciu zaczyna zgrzytać. Coraz częściej słyszę głośne i alarmujące gdakanie świadczące o napadzie na kurnik. Gnam co sił do gospodarstwa nawet wówczas, gdy wiem iż gospodarze są na miejscu. Ale w gromadzie większa siła. Często jest ona potrzebna, bo na nasze nieszczęście bardzo rozmnożyły się w naszej okolicy lisy i łasiczki. I do tego niezwykle stały się bezczelne. Dawniej napadały na kury, które samotnie zapędziły się na skraj lasu albo wkradały się do kurnika ciemna nocą. Teraz rabują w biały dzień. A właściciele kurnika i my czyli najbliżsi sąsiedzi przybiegamy zwykle już po napadzie. Po zbójcach ani śladu i tylko często brakuje jakiejś kury lub ? w najlepszym razie ? w gniazdach znajdujemy puste skorupki zamiast jajek.
Ta drapieżna zgraja rozmnożyła się tak dzięki walce z wścieklizną. Rozrzucana po lasach szczepionka spowodowała, że chorobę niemal wyeliminowano ( a w każdym razie bardzo ograniczono) ale za to liczba lisów i łasiczek wzrosła niepomiernie.
Sukcesy służb leśnych i weterynaryjnych cieszy ale i nieco martwi, bo bardzo nie lubię takiej zbójeckiej konkurencji buszującej w ?moim? kurniku.
Choć jednocześnie musze przyznać, że lubię spotkania oko w oko z rudzielcem o długim puszystym ogonie, na którego coraz częściej natykam się wędrując po lesie. I wcale wówczas nie żywię wobec niego morderczych instynktów. A ? znacznie rzadsze ? wizyty łasiczki na moim dachu są jeszcze większym wydarzeniem, bo to naprawdę piękne zwierzątko. I nawet jestem gotów darować im, że objadają mnie ze smakołyków jakimi są np. jajka w szklance z oliwą, solą i pieprzem.
Jeśli nie wierzycie, to popróbujcie:
Jajko w szklance wg. Piotra
Jedno jajko (na osobę), sól, pieprz, oliwa extra vergine
1.Jajko ugotować na miękko ( 3,5 – 4 min.).
2.Ściąć czubek i wlać jajko do szklanki.
3.Posolić, doprawić pieprzem, polać łyżką najlepszej oliwy i lekko rozbełtać.
4.Podawać ze świeżym pieczywem.
Komentarze
Dzień dobry,
Jajko w szklance jest serwowane czasami w domu Cichala, rankiem, po nocy pełnej długich Polaków rozmów. Szczególnie wtedy smakuje…
Za przepis bardzo dziękuję, od dzisiaj będzie też serwowane w domu Nowego…
Wracając do lisów – nie wiem czy populacji nie podwyższa też zupełny brak zainteresowania tym stworzeniem wśród myśliwych.
Nie wyobrażam sobie dzisiaj kobiety noszącej lisa na szyji, jak niegdyś nosił nawet moja Mama.
Co się dzieje z Asią?
Asiu,
odezwij się! Blog bez Ciebie to jak Terrytown bez Cichali! Niby ten, a nie ten…
Nowy,
Na temat konkursu otwierania ostryg na czas.
Podczas festynu sa dwa konkursy. Jeden na otwarcie 24 ostryg, wyjecie calych ostryg (nie w kawalkach) z muszli i ulozenie na talerzu. Ten konkurs pokazalam w poprzednim video.
Drugi konkurs roznie sie tym, ze cala ostryge nalezy wyjac z muszli, a nastepnie ulozyc ja na tej samej muszli (hafl-shell). To trwa dwa razy dluzej niz pierwszy konkurs. Koncowy efekt jest rzeczywiscie wizualnie przyjemniejszy. Na szczescie smak ten sam.
Tu jest video z „half-shell”.
http://www.youtube.com/watch?v=eo3QswOqD7w
Cichal,
Nie przejmuj sie, ze ostrygi otwierasz powoli. Na zalaczonym video Andy na pozycji 9 pobil wlasny rekord najwolniejszego otwieracza ostryg (oyster shucker).
W tym konkursie ostrygi nalezy ulozyc na muszli.
Orca,
dziękuję.
Jeśli tam nagradzają najwolniejszych, w przyszłym roku jadę na konkurs…. 🙂
A w ogóle to bardzo mi się podobają Twoje wieści z prawdziwego Zachodu. Dzięki.
Podkreśliłbym jeszcze raz – kto amatorkso zabiera się do otwierania ostryg niech najpierw załozy grubą rękawicę. Można się bardzo boleśnie skaleczyć.
Dobranoc 🙂
Nowy,
Bardzo lubimy ten festyn i jezdzimy tam co roku.
Na tym video Indianie z plemienia Squaxin Island serwuja pieczonego lososia. Do tego jest „fry bread”. Jest to chleb przyrzadzany tradycyjnie przez Indian z naszym regionie. Do wyboru z tych chlebem (fry bread) jest miod albo dzem truskawkowy. Ja lubie ten chleb polany miodem. Pieczony losos polany miodem lub „maple syrup” tez jest bardzo dobry.
http://www.youtube.com/watch?v=nT6qYVsvVT4
Witajcie,
Podejrzewam, że Asia po cichu wybyła na wakacje, a po powrocie zaskoczy nas pięknymi zdjęciami 🙂 .
Na zajęciach z etyki Latorośl dostała do przemyślenia następujące zadanie.A że jest trochę kulinarne to wrzucam na blog 😉
3 pastuszków poczęstowało wędrowca swoimi podpłomykami.
Jeden miał ich 6,drugi 4,a kolejny 2.Wędrowiec zapłacił za wszystkie podpłomyki 12 dukatów.Jak pastuszkowie powinni podzielić między sobą te pieniądze,tak by było najsprawiedliwiej ?
Podobno odpowiedź,która zadowoli tego wykładowcę wcale nie jest taka oczywista….
Alicjo-moc uścisków z okazji Waszych 30 lat na kanadyjskiej ziemi !
Skoro ponad 30 letnia whisky lekutko za droga to mam dla Was nieco tańszy prezent 😉
http://www.evinite.fr/pavillon-rouge-chateau-margaux-1982
Dzień dobry.
Właśnie zakończyłam mozolne „liczenie” grzybów od Jolly R. i Jej Mamy i za chwilę idę na pocztę. Dwie pozostałe Panie odbiorą sobie przy okazji kolejnej wizyty na Malcie. Mama Jolly b.uprzejmie donosi w krótkim liściku, że są to podgrzybki suszone, gdyż z powodu suszy, prawdziwków jak na lekarstwo. Podgrzybek to też dobry grzyb suszony, prawda? I po raz kolejny okazało się, że Blog potęgą jest i basta!
Piotrze – ponoć te rozrodzone lisy wykończyły nam zające i kuropatwy. Leśnicy w zachodniej Polsce sprowadzają żywe pary zajęcy z Francji (!) na rozród. Cóż – nie zdążą się rozmnożyć i już lisy dorwą. Zabrakło naturalnych wrogów lisów.
Alicjo- może zrobić blogową zrzutkę 😀
http://www.evinite.fr/petrus-1982-magnum-1-5-l
Straszliwe morderstwo w kurniku. Kryminalne kury rozprawily sie z lisem. Bylo o tym glosno na calym swiecie:
http://www.express.co.uk/posts/view/161520/Chicken-Our-plucky-hens-killed-a-fox
Danuśka, łyski znacznie tańsze i bardziej „w czachę wali”, jak to Jerzor mówi 😉
Tutaj zdjęcia z naszego Święta Dziękczynienia 2012, kilka z Toronto, a nad indykiem znęcaliśmy się w Kincardine.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/Thanksgiving2012
Danuśko – odpowiedzi na zagadkę są dwie i obydwie poprawne:
liczeniowo – jak z podpłomykami – 6, 4, 2;
społecznie – wszyscy po 4 dukaty, gdyż każdy oddał wszystko, co miał i co było dla niego równie cenne.
Teraz o durianie. Byliśmy w Toronto w olbrzymim supermarkecie, gdzie nakupiłam sobie suszonych grzybów i różnych dziwności za małe pieniądze. Mówię do Młodego – ależ tu tanio! On na to, że gdyby było drożej, Chińczycy po prostu by nie kupowali. Durian chyba był najdroższy, ponad 20$ (sprzedaja na kilogramy, nie pamietam, ile nasz miał, coś ponad kg.)
Duriana rozcięliśmy w Kincardine – na tarasie, żeby nie zasmrodzić domu, przecież o tym zapachu krążą legendy. Ależ tam! Jakiś zapaszek typu stare skarpetki Józia jest, ale dosyć ulotny.
W środku to, co widać na zdjęciach – twardawy miąższ, budyniowata masa i brązowe pestki. Pestki wyrzuciłyśmy, wybrałyśmy budyniowatą masę (spora miska).
Smak też nas nie powalił, a podobno miało być niebo w gębie. Jak dla mnie, taki lepszy budyń o bliżej niesprecyzowanym smaku, owszem, przyjemnym, ale dla mnie ciut za słodki. Nawet z lekka mdławy, dużo się tego nie da zjeść. Podobno bardzo zdrowy ten durian, mnóstwo witamin i różnych takich.
Dodam, że jest kilka odmian duriana, może ten nie był najbardziej pachnący, nie wiem, ale mnie nie przestraszył 😉
Alicjo w Waszym Święcie najbardziej podobała mi Frida oraz durian 😉
Jerzor wiedział,jak się ubrać,bo cały w szarościach,jak kocica i kanapa.
A butelka od whisky naprawdę piękna i na tym też polega jej przewaga
🙂
Pyro-myślę,że o ową społeczną odpowiedź właśnie chodzi.
Nie tak dawno spałem w starej chałupie obok spiżarni, z której to nocą dochodziły odgłosy drapania. Myszy albo szczury, w każdym razie coś żyjącego z pazurami. Osobiście nie przepadam za gryzoniami tudzież za ichnimi futerkami.
Jak bylem bachorem tez ich nie lubiłem. Niektórzy z rówieśników trzymali w domu chomiki 😛 Po dziś dzień zastanawiam się jak to możliwe ze nie czuli smrodu w całej chałupie. Na dodatek, tym przykrym zapachem przesiąkały domowników ubrania. Kręci mnie się w łepetynie od takich naturalnych zapachów.
Dzien dobry,
Pyro,
Mamusia nie wspomniala, ze w drugiej przesylce tylko podgrzybki :(.
Musiala byla borowiki rozdac. W pierwszej zaginionej i mojej z Albionu tylko prawdziwki byly.
Alicjo,
o Twoim spotkaniu z p. Pressem czytalam – zazdraszczam bardzo.
Haneczko,
link prawidlowy, tyle ze niestety admin naszej strony nie przyklada sie do roboty (z nim to troche jak z Yeti, wszyscy wiedza ze jest, tyle ze go nikt nie widzial). Jak go znajde, to pogonie.
Odsas jest teraz w grupie osmiolatkow (under 8).
Pierwszy mecz w niedziele, biorac pod uwage, ze tylko trzech graczy sie ostalo z zeszlego sezonu, reszta zaczela treningi we wrzesniu, niezlego lupnia dostaniemy.
Jolly R. – ja zrobiłam mix z grzybów od Mamy i „londyńskich” i tak podzieliłam. Pamiętna czarnej dziury, która pierwsze nasze grzyby pochłonęła, ja dzisiaj wysyłałam poleconym. Do każdej koperty dorzuciłam 2 kije cynamonu i po kilka cukierków tamaryszkowych. Inka i Haneczka wezmą swoją dolę ode mnie. O. A Mamusia nie tylko ofiarna i uprzejma, ale i estetka – grzyby dostałam w pięknym, białym, haftowanym woreczku. O nie! Nie podzielę się!
no i po deserze
Za antipasti robił dziś szpinak + dodatki taki, a może prawie taki, jaki jadłem u Jagody —> oh, co to był za stół, nie tylko do rozsuwania.
Tytuł dzisiejszego wpisu Gospodarza kojarzy mi się z dwoma znanymi dziennikarzami 😉
Chłodno, trzeba powoli sprzatać doniczki z patio. Spróbuję powiększyć moje „stado” fig o jakieś 3 rośliny, już poczytałam, jak to zrobić, szkoły są różne, ja wybieram najłatwiejszą. Ciekawe, czy mi się uda.
O planach obiadowych nawet nie chce mi się myśleć po weekendzie.
Na targach Polagra odbywa się kulinarny puchar Polski. Wczoraj były półfinały (dwuosobowe zespoły do dyspozycji miały grasicę, gruszkę i maliny – reszta wg własnego wyboru) jutro finały. Jestem ciekawa wyników.
Pyro-z grasicą cielęcą mam bardzo miłe wspomnienia 🙂
Już jakieś 20 albo nawet więcej lat temu nasza światowa koleżanka przyrządzała dla znajomych grasicę w sosie holenderskim.To było boskie danie i wszyscy je do tej pory wspominamy z rozrzewnieniem.Grasicę zamawiała u „baby cielęcinowej” wzbudzając zresztą jej zdziwienie,bo przecież tego nikt normalny nie kupuje i nie jada.
Pyro-na „Polagrę”nie przyjeżdżałam,bo nie dane mi było w tej dziedzinie pracować.Swego czasu gościliśmy w listopadzie na Targach Poleko.Zawsze w tym okresie zaczynała się zima i albo już trakcie śnieżyło i klienci mieli problemy z dojazdem,albo my mieliśmy problem z powrotem,bo śnieg i ślizgawica nękały nas na drodze do Warszawy.W dobie internetu na targi już nie jeździmy.
Trochę szkoda 🙁
Danuśko – w sobotę i niedzielę był wolny wstęp na Polagrę, gdzie były imprezy, pokazy, degustacje i konferencje „Smaki regionów”. Można było sporo kupić przetworów z całego kraju i krajów ościennych (regiony bałtycki, karpacki, region Odry itp. Ludzie, którzy brali udział byli bardzo zadowoleni
Zainspirowana wpisem Alicji poczytałam o uprawie fig. W polskim klimacie to możliwe, ale rezultaty mogą być różne. A dochowanie się własnych owoców jest bardzo niepewne. Odstąpiłam zatem od mglistych projektów ogrodniczych. Ale chyba ktoś z blogowiczów, oprócz Alicji,hoduje figi. Czy nie Haneczka ?
Alicjo,
sprawozdawaj potem o swoich roślinkach.
Krystyno – Haneczka. Osobiście jadłam z dość obfitego znioru. One dojrzewają nie wszystkie w jednym terminie i można co 2-3 dni zebrać kilka – kilkana ście owoców. Niestety – następnego roku wymroziło część korony i teraz Haneczka czeka – odbije – nie odbij. Ona ma formę krzaczastą, Inka ma dwa drzewka ale nie owocowały ani razu.
Na Kurpiach to nawet potrafią zrobić Szynkę z Szynki. W Poznaniu na Polagrze dostała nagrodę:
http://www.eostroleka.pl/8222szynka-z-szynki8221-z-aleksandrowa-wyrozniona-w-prestizowym-plebiscycie-zdjecia,art31631.html
Marku – gratulujemy Kurpiom szynki. Jadłeś kiedyś wyroby f-my „U Tereski”?
Moje figi przycinam i na zimę wstawiam do piwnicy, tak mi poradził darczyńca, hodowca fig. Być może utrzymałyby się w moim klimacie, ale skoro Michał radził, żeby do piwnicy, to ja słucham, w końcu on ma doświadczenie w temacie fig. Zna moje tereny i możliwości uprawy, poradził tak, jak uważa za stosowne. Ja mu wierzę, miałam kilka fig w tym roku 🙂
Przyszłam z ogrodu – lecę do kuchni.
Piliśmy podczas ostatnich,korsykańskich wakacji wino figowe kupione gdzieś na trasie wycieczki,podczas degustacjii…oliwy.W urokliwej chałupie,w której próbowaliśmy oliwę były na pólkach butelki z figowym,domowym winem.Jak się okazało figi też rosły na okolicznych hektarach.Zatem po udanej degustacji dorzuciliśmy rzeczone wino do naszych oliwnych zakupów 🙂
O i proszę – jeszcze jedna przewaga kucharzy – ekipa z warząchwią polskiej Armii przywiozła z Erfurtu, z żołnierskiej olimpiady kulinarnej brązowy medal.
Robię grzeczny „dyg” Blogowisku. 😉 Dzień dobry znowu nie będę miała okazji „stuknąć”, bo rano witam moją Psiapsiółkę, która wraca ze swojej wsi.
Przepraszam, że nie zdążyłam wpisać solenizantów na pierwsze dni października ale zostałam „porwana” przez bardzo zaprzyjaźnionych sąsiadów na podbeskidzką wieś. Nawdychałam się czystego powietrza, napasłam oczy pięknymi widokami i dzisiaj popołudniu zanim się rozpakowałam, dałam robotę „Frani”, zrobiłam sobie obiad i pogadałam z rodzinką, to już się zrobił następny dzień.
Haneczko z okazji wczorajszych urodzin (9.X.), przyjmij od „wytarganej” Zgagi najserdeczniejsze życzenia aby każdy Twój dzień był pogodny, zdrowy, smaczny i …… w ogóle cudowny.
Teraz idę się zaopiekować (stęsknionym za mną) łóżkiem.
P.S. Nie pamiętam drugiego tak „rozjeżdżonego” roku w swoim życiu. 😀
No i wstyd na całą wieś i okolicę. Nie złożyć życzeń osobistej przyjaciółce?
Haneczko – daruj sklerotyczce (nie mam wejścia do kalendarza u Alicji) już sobie wpisuję we własny kalendarz.
Posyłam Ci, Haniś, „kawałek Schuberta – do posłuchania i na przeprosiny.
http://youtu.be/JtA9Js-22ko
Pyro,
jak to nie masz dostępu? 😯
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Haneczko,
u mnie ciągle ten dzień (no, wieczór) wznosimy 🙂
HANECZKO – ja korzystam z podpowiedzi o ważnych datach od innych Blogowiczów, ale teraz mi wstyd straszny, bo przecież dotyczy Osoby, której wpisów zawsze wyszukuję na początku, taki po prostu deser przed jedzeniem.
Żyj szczęśliwie i długo z uśmiechem wielkim, z muzyką z Sąsiedztwa, z jadłem Gospodarza i Brzucha, z lekturą i sztuką przez duże L i duże S.
Urodzinowe ściskanko zza Oceanu podparte lampką przedniego Malbeca !!!!!
Sto Lat !!!!!
🙂 🙂 🙂
Nie takie głupie to moje miasto
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36001,12641543,Poznan_stawia_na_humanistow__Daje_im_tysiace.html
Jak się już chwalę, to na całego. Wieści sympatyczne są dwie:
1. Od poniedziałku przez dwa tygodnie trwać będzie w Poznaniu festiwal kuchni śródziemnomorskiej;
2. Poznański Chór kameralny „Dysonans” wyśpiewał w Rimini brązowy medal.
dzień dobry …
haneczko zdrowia, szczęścia, pomyślności z okazji urodzin … 🙂
Haneczko – samych radości i nowych smaków!