Nie rozumiem Napoleona
Dlaczego on stąd uciekł. Nigdzie w Europie nie mogli nakarmić i napoić go lepiej niż na rodzinnej wyspie. Być może, iż ten Korsykanin tym różnił się od pozostałych mieszkańców wyspy, że jedzenie go zupełnie nie interesowało. Tylko wojna, władza i kobiety.
A ja mam zupełnie inne priorytety. I na mojej liście Korsyka znajduje się pośród najlepszych miejsc dla miłośników dobrych wędlin, wspaniałych ryb oraz langust (patrz niżej) a także niezwykle ciekawych win.
Oto co piszą znawcy o kuchni Korsyki:
„Dobra jakość oferowanych na rynku ryb pozwala przyrządzać je zupełnie prosto: piec na ruszcie lub w piecu i podawać skropione oliwą z oliwek lub cytryną. Ponadto Korsykanie chętnie jedzą ryby faszerowane, jak na przykład wszechobecne sardines farcies au brocciu lub kalmary z nadzieniem z pomidorów, cebuli i czosnku. Małe barweny i kielce można upiec z koprem włoskim na ruszcie lub zapiec z pomidorami w sosie anchois. Węgorze najczęściej smaży się z czosnkiem i pietruszką. Raki z ryżem są specjalnością Bastii. Łowione przy brzegu kraby kosarze pojawiają się na stole z sosem do spaghetti. Na Wielkanoc w każdym katolickim domu przyrządza się dorsza, a tradycja ta liczy sobie setki lat. Była to jedyna ryba, która osolona i ususzona wytrzymywała bez szkody drogę w głąb wyspy. Korsykanie pozostali wierni dorszowi także wówczas, gdy za panowania genueńskiego na wyspę docierały tylko produkty niepełnowartościowe. Ten historyczny fakt przetrwał w wyrażeniu „baccala per Corsica”, oznaczającym wszystko to, co z pogardą i drwiną przekazuje się dalej.
Morze zaopatruje kuchnię korsykańską w kilka szczególnych przysmaków. Obok boutargue, korsykańskiego kawioru, za szczyt sztuki kulinarnej uchodzą bianchetti łowione w zatoce Ajaccio. Najczęściej chodzi o narybek sardynek, który po lutowej lub marcowej burzy, kiedy woda jest wzburzona i mętna, ławicami trafia do zatoki. Czym friture dla kontynentalnych Francuzów, tym bianchetti – przezroczyste, minirybki o długości 1 – 3 cm – dla Korsykan. Zapieczone w cieście, ale także dodane do zupy rybnej lub z sosem vinaigrette od dawna uchodzą za rarytas, który wkrótce pewnie zostanie zakazany z powodów ekologicznych. Kosztownym specjałem kuchni korsykańskiej są langusty. Do połowy XX wieku było ich w morzu na tyle dużo, że Korsykanie odławiali 300 ton rocznie. Dzisiaj, bezmyślnie przetrzebione, stanowią prawie wyłącznie danie zamożnych wczasowiczów. Korsykanie mieszkający nad morzem rezerwują sobie taki wydatek na naprawdę szczególne okazje, na przykład, wypadające 15 sierpnia święto Wniebowzięcia.”
Już niedługo wyjdzie na jaw, skąd to nagłe moje zainteresowanie kuchnią wyspiarzy.
Komentarze
Oj,coś mi się wydaje,że Gospodarz podczas swoich włoskich wakacji zamierza odwiedzić rodzinne strony cesarza Francuzów.Może promem
z Livorno do Bastii ?Tak się składa,że z promami pływającymi na Korsykę akurat jesteśmy na bieżąco z racji naszych kolejnych planów wakacyjnych.Zatem dzisiejsze informacje Piotra o kuchni korsykańskiej odnotowuję z wielką uwagą 🙂
A w Warszawie słońce już na posterunku,zupełnie jak w Ajaccio 😉
Dzień dobry,
A na deser coś słodkiego, przygotowanego przez szefa z Bastii ( nie używa miksera 🙂 )
http://www.youtube.com/watch?v=xZoykhxVAMM
Na I Zjazd Sławek przywiózł wspaniałą, suszoną wędlinę, którą potem kroił wielkim nożem na plasterki cienkie, jak opłatek, przywiózł też sery – 2 rodzaje kozich i jeden mieszany. Oj, warte to było grzechu.
Korsykę, a raczej jej kawałek (Bonifacio) obejrzałam na jednej nodze, w czasie jednodniowej wycieczki promem z Sardynii. Zapamiętłam wąziutkie, kręte uliczki wznoszące się wysoko, zatykający dech w piersiach widok z każdej strony, urokliwy, bialutki, wiekowy cmentarz na szczycie, z widokiem na morze i smakowitą chwilę odpoczynku w maleńkiej knajpce, nie pamiętam co było jedzone, zapewne jakieś owoce morza, ale zapamiętałam bardzo orzeżwiające piwo kasztanowe (upał był niemożebny). Wędrując przez miasto, chwilę zatrzymaliśmy się pod kamienicą, gdzie Napoleon pomieszkiwał i tam właśnie obmyślał strategie wojenne. Dziwne, w takim miejscu takie nieromantyczne przemyślenia…
Alino, zainteresowało mnie to ciasto, mimo, że bez pomocy miksera, wygląda na bardzo proste, nie mam co prawda teraz czasu na dopytanie się o kilka szczegółów, to później. Teraz mam zamówienie na kluski kładzione, niby prosta rzecz, ale musze ich zrobić całą furę, więc sprawy ciasta odkładam na później. Zjechały moje dzieci, wiadomo, że dwoję się i troję żeby spełnić ich kulinarne tęsknoty 🙂
Basiu, a Maleństwo też Cię odwiedziło?
Do deseru zaproponowanego przez Alinę likier mirtowy,specjalność sardyńsko-korsykańska :
http://www.corse-shopping.fr/epages/193233.sf/fr_FR/?ObjectPath=/Shops/193233/Products/0219
Korsyka?
Tego tematu się nie tyka!
Choć pewnie wino mają różowe
Lecz przez „przypadek” można stracić głowę!
Bo to moć panie
Wiadomo – korsykanie!
E.
Danuśka narzekała wczoraj na upały, a ja wręcz przeciwnie. Narzekałam na chłód. I z tego powodu nie spróbowałam podobno bardzo dobrego chłodnika. Byliśmy wieczorem u znajomych, a gospodyni przygotowała m.in ten chłodnik ale także leczo. Na chłodnik tylko popatrzyłam, bo wyglądał bardzo ładnie, ale ze smakiem jadłam gorące leczo. I piłam gorącą herbatę. Dopiero kiedy się rozgrzałam , mogłam sięgnąć po wino.
W domu gospodarzy był także kot, więc poruszony został temat kociego jedzenia. Otóż kot dostaje tylko suchą karmę/ tak jak te koty z Toronto/, a od czasu do czasu mokrą karmę z puszki czy saszetki. Taki pokarm jest odpowiednio zbilansowany i służy zdrowiu zwierzaka. A że przy okazji to wygoda, to inna sprawa. Przede wszystkim chodzi o uniknięcie chorób, a kot choćby najbardziej inteligentny, nie opowie o swoich dolegliwościach.
Echidno-dumni Korsykanie mówią :
Corsica spessu cunquistatu mai sottumessu.
(Corsica often conquered and never submitted )
Krystyno- u nas nadal w programie chłodnik !
A u nas leje 🙁 Musiałam ubrać się cieplej. Na obiad bardzo gęsta zupa jarzynowa z wkładką kiełbaskową. Jutro ma być trochę lepiej, chociaż już dziś miało byc trochę słońca. Najbardziej współczuję turystom…
Ach Korsyka, od lat chodzi mi po głowie, ale wciąż jakoś nie mogę tam dotrzeć. Rozmawiałem kiedyś z osobą, która spędziła na wyspie kilka ładnych tygodni i mówiła, że Korsykanie mają jedną cenną cechę (to znaczy może mają więcej, ale akurat o tej wspomniała): nie oddają swego serca turystom przy pierwszym spotkaniu. Co znaczy, że trzeba trochę się natrudzić, by do nich dotrzeć i zostać zaakceptowanym, ale gdy się już to stanie, zaczynają cię traktować w sposób wyjątkowy. Korsykanie są dumni i ani im w głowie ukłony i uniżone gesty wobec przyjezdnych przy pierwszym spotkaniu. Podobno też bardzo dbają o własne, regionalne potrawy i produkty, będąc z nich naprawdę dumnymi. Gdy więc już uda nam się mieszkańców do siebie przekonać, na stołach pojawiają się prawdziwe smakołyki.
A już opis Gospodarza sprawia, że chce się od razu jechać – tyle ryb, owoców morza, bajka. Chyba trzeba wreszcie wpisać Korsykę na listę najbliższych planów wyprawowych.
Barbaro, mnie też spodobała się prostota wykonania tego deseru. Zachęcam Cię do zrobienia. Ja właśnie go spróbowałam 🙂 W oryginale jest owczy twaróg (500g), nie miałam więc użyłam zwykłego twarogu (faisselle), 6 jajek, 200g cukru (dałam 150g).
Piecze się 35 mn w temperaturze 190°. Do tego zmiksowałam zamrożone maliny z małą ilością syropu. Acha, do masy serowej dodałam trochę startej cytryny i kieliszek cytrynowego likieru. Odbiega to od przepisu szefa ale pasuje.
Ciesz się wnuczką a kiedy znajdziesz chwilkę czasu napisz proszę, jak robisz te kluski kładzione 🙂
Barbaro, to taki rodzaj lekkiego sernika. Podałam z tym zimnym malinowym sosem.
no, uciekl tak jak z berdyczowa ucieka sie do w-wy;
byl mlody, chcial cos zdzialac i wbrew pozorom znakomicie znal sie na kuchni,
oczywizda w sensie pasywnym, co tez jest wielka zaleta….
byl takze tworca paru legend kulinarnych(kurczak marengo!)
attantion!tour de france live!:
peleton znowu dopadl muszkieterow trzech
i na nic ta wspinaczka
gdy sie rfn und cantellara pnie.
jezu! same oszybki i dwa razy zmiana kola;
biedni cyklisci, kibole ich nie kochaja.
przy tym ukropie jaki sie tu leje z nieba aż trudno uwierzyć, że gdzieś może być chłodniej, a nawet padać.
Alino, dziękuję za podpowiedzi w sprawie sernikowej, na filmie gdzieś mi ten twaróg zginął, ale teraz już wiem, z pewnością spróbuję, tym bardziej, że mam się teraz przed kim kulinarnie popisywać 🙂
A kluski kładzione (francuskie zresztą 🙂 robiłam tak: 4 żółtka zmiksowałam z ok. 70g masła + szczypta soli. Do tego na zmianę mąkę i ubite na sztywno białka. Tu mam kłopot z określeniem ilości mąki, do uzyskania ciasta, które nabrane na łyżkę nie spływa jak lane kluski, jest dość gęste. Nabierałam ok. 1/3 łyżki za każdym razem maczanej w gorącej wodzie i szybko na wrzącą, osoloną wodę w sporym dość płaskim garnku. Uff, trzeba się zawziąć, bo juz po dziesiątej porcji ma się dość, a ciasta jakby nie ubywało. Po wypłynięciu klusek, zmniejszam ogień i na jakie dwie min. nakrywam pokrywą i gotowe. Doskonałe do duszonego mięsa, bitek…
Małgosiu, wnuczkę mam juz blisko, dzieli nas tylko Wisła, ale mostów ci u nas dostatek…
Pogadałam ze Zgagą i na jej prośbę wszystkim Blogowiczom życzę udanych wakacji i pozdrawiam serdecznie – tyle Zgaga.
Nasza Zgaga podłapała taką samą rodzinną fuchę, jak Alicja : pilnuje mieszkania i dwóch kotów, robi przetwory i mrożonki, nie ma internetu. Tylko kiedy wpada (rzadko) do swojego mieszkanka, ma kontakt ze światem,
Alina,
Z przyjemnoscia sprobuje przyrzadzic deser polecony przez Ciebie. Zmodyfikuje ten przepis zgodnie z Twoimi radami. Z braku twarogu chyba wezme ricotta cheese.
Kuchnia francuska to nasza ulubiona. Oczywiscie poza prostymi daniami z lososia i frutti di mare dostepnymi u nas. 🙂 To chyba tak sie pisze – frutti di mare. Smakuje tak samo, bez wzgledu na pisownie i jezyk.
Dzisiaj jest swieto. Klasycznym daniem w dniu dzisiejszym jest „good old hot dog”. Hot dog najlepiej smakuje podczas pikniku 4 lipca. Do tego butelka piwa „Corona” od naszych sasiadow z poludnia. W pozostale dni roku hot dog jest niejadalny. Corona smakuje przez caly rok.
Orca świętuje, Cichal, Wanda TX i Nowy i jeszcze Yota – to toast dzisiejszy za Amerykancow U mnie też święto – kulturalne: dzisiaj zaczął się festiwal Malta. On się ucywilizował i spektakle z ulic, placów i skwerów weszły w budynki, a najmarniej dziedzińce wewnętrzne – przestały też być bezpłatne. Miasto na tym straciło, zyskała kultura wysoka. Dobrze, że pozostały teatrzyki uliczne etc. Natomiast tu, na Malcie jest rozrywka dla ludu – wielkie koncerty plenerowe gwiazd i gwiazdek. Oj, nie pośpi dzisiaj Pyra do późnej nocy. Ani dzisiaj, ani przez 4 kolejne dni
Alino, a co ten kucharz zrobił z pracowicie ubitą pianą, domieszał do masy serowej? Tego nie widać na filmie, a wygląda jakby została na stole 🙁
@pyra:
gartulacje!
Barbaro, dziekuje za kluski, slinka leci.
Orco, mysle, ze z ricotta powinno byc dobre. Milego swietowania.
Malgosiu, tez to zauwazylam ale nie mogl nie dodac tych ubitych bialek do reszty. Przy montowaniu filmiku cos im umknelo.
Grał i śpiewał zespół Faith no More, śpiewał Mike Patton – jedną piosenkę po polsku. Teraz leci jakiś ciężki metal. Ciekawam do której?
Jak ten czas…..
Juz od roku pojawam sie na tym smacznym blogu i jest mi tutaj naprawde dobrze i smacznie.
Poczytalam wstecz. Sa prawie wszyscy. Procz Jotki – szkoda.
A to moj perwszy wpis.
Dziekuje wszystkim za mile towarzystwo.
miodzio
3 lipca o godz. 14:35
Drogi Gospodarzu, bardzo dziekuje za zaproszenie do stolu i wykwintnego towarzystwa. Od dawna z wielka przyjemnoscia czytam wszystkie artykuly i kulinaria.
U nas dlugi weekand ? Swieto Niepodleglosci. Bedzie wszechogarniajace grillowanie i zimne kalifornijskie wina. Grillujemy wszysto. Szkoda, ze z przewaga stekow.
Pozdrawiam z goracej wyspy wszystkich blogowiczow z Sz.Gospodarzem na czele.
W tym roku jest bardzo podobnie tylko bardziej goraco.
Wyspa opustoszala, aut niewiele. Kazdy gdzies sie zaszyl i swietuje. Zazwyczaj jest to BBQ lub /jak wspomniala Orca/, sakramentalne parowki w bulce, ze wspozawodnictwem na ilosc zjedzonych. Brrrr !
obejrzałam film o Callas, tym sposobem doczekałam się lekkiego ochłodzenia, mozna odetchnąć. Ameryce – radosnego świętowania, u nas juz piąty dzień lipca 🙂