Prezent sprzed trzech czwartych wieku
Wśród moich przyjaciół niemal wszyscy są kulinarnie utalentowani. Taką artystką kuchni jest też Anita. Z zawodu lekarka (także genialna, opiekuńcza, troskliwa) ale z upodobań kucharka czy raczej cukierniczka. Jej torty nie maja sobie równych.
Nareszcie odkryłem skąd ten talent i tyle świetnych przepisów na torty. Dostałem bowiem od Anity w prezencie urodzinowym kopię książki kucharskiej spisanej ręką jej Mamy w 1935 roku. To bezcenny dokument świadczący o kulturze kulinarnej w polskich domach. W tej książce są bardzo ciekawe przepisy na auszpiki, pasztety, sałatki ale najwięcej jest receptur na ciasta, baby i właśnie torty. Będziemy je wykorzystywać częstując gości oraz publikować (powołując się na źródło).
Jestem pewien, że blogowi mistrzowie i mistrzynie słodkiej produkcji też znajdą coś nieznanego a pysznego i potwierdzą mój zachwyt.
Dziś na inaugurację przepis na tort orzechowy z dopiskiem w nawiasie (wypróbowany):
12 żółtek, 1/4 kg cukru, trzeć przez pół godziny, dodać 1/4 kg orzechów mielonych lub siekanych, 3 łyżki tartej bułki, pianę z białek pozostałych, dać do tortownicy i upiec.
Masa orzechowa: 3 łyżki orzechów, 3 łyżki migdałów sparzonych i mielonych,3 łyżki cukru i 2 łyżki kwaśnej dobrej śmietany, laseczkę wanilii i utrzeć dobrze, przełożyć na tort.
Tak wygląda rękopis „Pani Marji Brogowskiej”
Trochę trzeba pomyśleć korzystając z tego przepisu ale rezultat wart wysiłku. Jadłem wielokrotnie ten tort robiony przez córkę autorki. Życzę więc wszystkim słodkich sukcesów. A Anicie – dziękuję.
Komentarze
Dzień dobry.
Prawie w każdym domu są takie notesy po babkach, ciotkach i teściowych, a w nich bogactwo doświadczeń kuchni, apteczki i spiżarni. Wiele z nich przepadło w zapale robienia porządków w domu. Sama powyrzucałam kartki, karteluszki i dziecięce zeszyty zapisywane w różnym czasie przez „rodzinne kobiety”. Powyrzucałam, zanim zmądrzałam na tyle, żeby docenić ich zawartość. Nie do odrobienia strata. Pani Mira Michałowska wspominała, że jej teściowa, po I wojnie, z Kijowa do Warszawy, jako jedyny majątek młodej wdowy, przywiozła dwóch synów, swój dyplom pediatry i książkę kucharską spisywaną przez lata w jej rodzinie. Z książki tej korzysta się do dzisiaj. Stara Żaba wkłada wiele wysiłku w odtworzenie przepisów rodzinnych. Wszyscy kosztowaliśmy tortu orzechowego „cioci Misi”, a parę osób powielało ten przepis – ja też; doskonały. Wysiłki Żaby ukierunkowane są teraz na odtworzenie tortu bezowo – kawowego tej samej autorki. Obydwa te torty pieczone w okresie okupacji i po wojnie na specjalne zamówienia, stanowiły dodatkowe źródło dochodu dla całej rodziny. Żaba mówi, że ubijała do tych ciast dziesiątki jaj przez lata, siekała orzechy itp i do głowy jej nie przyszło, że to trzeba zapisać „bo wszyscy wiedzą; zawsze tak robimy”, a po latach nie ma już tych, co to zawsze tak robili i wszystko wiedzą.
Dzień dobry,
Gospodarz otrzymał nieoceniony prezent. Lubię stare przepisy, świadectwo naszej narodowej tradycji. Spisuję, kiedy tylko mam ku temu okazję.
Upiekłam po raz pierwszy żytni chleb na zakwasie. Jest smaczny ale wygląda nieciekawie, blady i popękany. Mam nadzieję, że następne wyjdą lepiej.
Nemo, jak najlepiej przechowywać zakwas?
Yyc, ładnie zagospodarowaliście Wasz taras. Apetyczne zdjęcia 🙂
Dzień dobry Blogu!
Po deszczowej nocy słoneczko i chmury, wszystko rośnie i kwitnie, a najlepiej chwasty.
Wzięłam sobie do serca sugestię blogowej specjalistki od polonistycznego savoir-vivre’u (na tym oddaleniu od kulturalnej ojczyzny mój i tak nieokrzesany język zdaje się prymitywnieć coraz bardziej 🙁 ) i postaram się w zastępstwie słowa „doprawdy” ograniczyć się do „azaliż, zaiste, naprawdę, czyżby, w rzeczy samej” oraz „e tam”.
Nie chcę bowiem uchodzić za osobę wyrażającą arogancję i lekceważenie wobec kogokolwiek, a już wobec Gospodarza to dopraw… przepraszam, zaiste, chyba bym się ze wstydu i sromoty z kolan nie podniosła 🙁
Mam nadzieję, że sam Gospodarz nie odczytał moich wczorajszych uwag w takim kontekście, ale z życzliwymi (kumie, obrażają was!) zawsze trzeba się liczyć, a ja ciągle o tym zapominam 🙁
Wirklich, really, vraiment, veramente, de veras…
Alino,
jeśli zamierzasz używać tego zakwasu nie rzadziej niż co 2-3 tygodnie, to możesz go spokojnie przechowywać w zakręconym słoiku w lodówce. Jeśli rzadziej, to Aszysz radził kiedyś zamrażać w porcjach.
Alino,
gratuluję pierwszego własnego chleba! Na bladość masz wpływ (temperatura pieczenia), na spękanie… Może dłuższe wyrastanie w foremce. Moja przyjaciółka z drugiej strony gór tak robi i ma perfekcyjnie wyrośnięte i niespękane, o bardzo równomiernej strukturze. Ja wolę sama formować bochenki, więc się czasem rozjeżdżają i przeważnie trochę pękają, ale komu to przeszkadza? 😉
Nemo, dziękuję za uwagi. Nie piekłam w formach a co do temperatury, bałam się podwyższyć. Śledziłam sposób pieczenia z filmu. Następnym razem poczuję się już swobodniej 🙂 Nie sądziłam, że ten własny chleb sprawi mi taką radość. Przymierzałam się od jakiegoś czasu i poprosiłam Małgosię (poza blogiem) o wskazówki. Zakwas będę przechowywać w lodówce. A swoją drogą, co za wspaniała substancja!
Co do przepisu na torty to poczekam na taki z mniejszą ilością jajek. Rozumiem, że w podanym przepisie tak duża ilość jest potrzebna, bo piana z białek i utarte orzechy stanowią podstawę ciasta. Ale Gospodarz obiecuje kolejne ciekawe przepisy.
Esko,
u nas także mamy szansę obejrzeć tarczę Wenus na tle Słońca. Wyczytałam, że w Polsce możliwe to będzie w godzinach od 4.20 do 6.54. Wcześniej można poszukać transmisji z Australii. Obawiam się tylko, że tak jak przy wszystkich ostatnich ciekawostkach astronomicznych pogoda uniemożliwi obserwację. Sporo chmur jest już dzisiaj, a jutrzejsza prognoza jest jeszcze bardziej pochmurna. A dziś akurat zależy mi na ładnej pogodzie, niechby tylko nie padało, bo wybieram się na pokazowy trening drużyny Irlandii. Nie będzie to trwało dlugo, bo około godziny, ale lepiej byłoby jednak nie zmoknąć. Prawdziwy kibic to to innego, gotowy jest dla wielu poświęceń, ale ja nie mam zacięcia kibicowskiego, więc sprawę potraktuję jako okazję do obserwacji . I dotlenię się .
Wczoraj Pepegor wspomniał o godnym starzeniu się. Tutaj przykład o życiu długim i wcale nie smutnym. http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,11837833,Irena___Kika___Szaszkiewiczowa__ja_sie_wszedzie_czuje.html
Cichal na pewno zna bohaterkę tego wywiadu.
Tylko nie wiem, czy powrócił już do domu z dalekich mórz i oceanów.
Właśnie przymierzam się do zamieszenia ciasta na chleb, zaczyn dojrzewa już od wczoraj. Nabyłam w Polsce mąkę żytnią „z Doliny Baryczy”, tak się nazywa. A dziś w sklepie – maślankę, której używam zamiast części wody.
Moich przepisów na chleb, nawet jak je zanotuję, i tak nikt pewnie nie będzie chciał wypróbować, bo za mało precyzyjne 🙄
Na obiad była gicz jagnięca duszona z czosnkiem, papryką i ziołami prowansalskimi.
Z pobytu w Polsce mam jeszcze parę „pamiątek” w postaci miodu wrzosowego i mnóstwa nasion kwiatów i warzyw, w tym pietruszki korzeniowej „ołomuńckiej” i bratka szwajcarskiego 😉 Po raz pierwszy napotkałam też nasiona dyni butternut, ale zostawiłam mojej siostrze do jej ogrodu. We Wrocławiu jest fajny sklep „Zielona Galeria” z wielkim wyborem wszystkiego do ogrodu, w tym różnych nasion. Nabyłam też nasiona fasolki szparagowej „Ametyst”, pięknie fioletowej na obrazku. I jeszcze astry „Lazuryt” 🙂
Za chwilę pójdę wreszcie do tego ogrodnika.
W sklepie dzisiaj doznałam niezłego szoku. Opakowanie z 6 jajeczkami przepiórczymi kosztuje 4,20 Fr 😯 To jaki ja posiadam majątek w postaci 3 wytłoczek plastikowych z 18 jajeczkami każda? 😯 Prosto od hodowcy kosztowały (wszystkie!) 12 złotych.
Z podróży po Polsce najbardziej mi się podobała możliwość jazdy z Rybnika do Kotliny Kłodzkiej przez Czechy. Już nie trzeba się tłuc przez te wszystkie Raciborze, Nysy, Prudniki, tylko jedzie przez Opavę, Bruntal, Javornik i Przełęcz Lądecką. Po drodze bunkry z lat 1936-37, uzdrowiska, Pradziad, jaskinie… I mało samochodów na drogach.
Do widzenia 🙂 Uściskam od Was Żabę 🙂
haneczko dziekujemy … 🙂
ja nie piekę .. ale dobry tort zjem … niestety żadnych przepisów rodzinnych starych nie posiadam .. rodzina za bardzo się rozproszyła ..
Krystyno nie jeden kibic Ci zazdrości … a kiedy dokładnie to zjawisko na niebie bo już się pogubiłam ..
Szerokiej drogi, Haneczko!
Krystyno,
dzięki za ten wywiad. Fajna babcia 🙂
Wczoraj, w wieku 97 lat zmarła (w swoim domu w Bernie) babcia naszego Geologa. Osoba drobnej postury i chudziutka, ale bardzo żywotna i życzliwa ludziom. Do niedawna jeździła jeszcze własnym samochodem. Miała wielkie poczucie humoru i dość lekceważący stosunek wobec medycyny 😉
Czyli zarówno grubi jak i chudzi, mali i duzi mogą godnie i pogodnie się starzeć, ale i otoczenie nie powinno im tego utrudniać 🙄
Jolinku,
Wenus, to chyba jutro rano.
Wenus będzie uwodziła słońce bladym świtem jutro. U nas mokro i chłodno więc nagotowałam staroświecki eintopf z włoszczyzny i groszku na kości z antrykotu (potem kość dla piesa) za wkładkę mięsną służy góra plasterków kiełbasianych. Miło zjeść gorącą zupę w niepogodę.
Nie ma czegoś takiego jak polonistyczny savoir-vivre. Albo się ma klasę, albo się jej nie ma, niezależnie od wykształcenia, specjalności, pochodzenia etc.
Nowy, cieszę się, że moja zupa Ci zasmakowała!
Och, doprawdy? 😀
Ogrodnik w porządku, podlewał i pielęgnował. Teraz sobie przesadzę.
😀 tak 3mać, nemo 14:38 😀
Oho, powiało chłodem na blogu. Ze względu na wzgląd, najuprzejmiej proszę – nieśmiało, cichutko i nader powściągliwie – co by każdy przesadzał tylko we własnym ogródeczku alibo w doniczce. Pomyślcie co by to było, gdyby wszyscy byli jako te anioły (i anielice) czyściutcy, wyprani z wad i poczucia humoru. Padalibyśmy na pysk z nudów i byłoby łyso. Niech żyją nasze drobne zadry, ułomności, złośliwości, przyjemności! Na zdar!
Esko, u mnie tez pewnie nie zobacze Wenus stapajacej po sloncu bo pada deszcz. No, slonca moze nie ugasi, ale ze jest to zwiazane z chmurami to pewnie nieba nie zobacze a slonce na niebie. Zeus sie wkurzyl, ze Wenus mu takie psikusy sprawia i Augiasza do Zabich Blot wyslal posprzatac w stajni (skoro u niego inni sprzataja).
Ma byc zdaje sie (tranzyt nie Augiasz), od ok 16.30 do zachodu, ktory u mnie nastepuje dzisiaj o 21.44. Tylko ten deszcz.
W nocy burza grzmiala (ten Zeus) i gromami walila (tak, tak Zeus). Ja skopalem kawalek ziemi na grzadki pod zolta fasolke. I inny kawalek pod oknem na szczypiorek i tymianek bo ponoc bedzie wychodzilo co roku. Reszta jest w korytkach na tarasie. Wieczorkiem kolejny gril bo najlatwiej. Tym razem poledwiczka wieprzowa w calosci, zamarynowana w sosie sojowym, oliwce z cebulka, czosnkiem, oregano i curry. Bardzo dobre wyszlo. Grzanki z bagietki z maslem czosnkowym i malosolne ogorki. Na koniec kieliszeczek Tia Maria z Grzeskiem i dzien sie skonczyl 🙂
ROMek, pewnie Hawajczycy zjedli Cooka za to, ze im ananasy przywiozl. Potem Bligh z Tahiti wywozil sadzonki drzewa chlebowego, po czym zaloga jego wywiozla na taczkach a z Brazyli wykradli drzewo kauczukowe i musieli zamknac opere w Belem. Swiat sie kreci wokol sadzonek. Zeby zaprowadzic w tym wszystkim porzadek zalozono ONZ 🙂
Wieczorem przyszly sarny popatrzec gdzie im szykuje stol szwedzki. Gonilem je do sasiada, wydajac wojownicze okrzykich jakich najstarsze Czarne Stopy nie slyszaly. Ciekawe kiedy wroca. Chyba zrobie palisade wokol grzadki. Moze taka jak Robinson Cruzoe na wyspie. Moze bede trzymal warte nocna. Poki co z Basia robimy narade wojenna dzisiaj wieczorem. Mam juz dwa wystrugane paliki. Moze zdarze wystrugac reszte zanim fasola wzejdzie. Nie jest latwo na roli.
Teraz wiem co znaczy jak mowia, ze wrog czycha za kazdym drzewem. Ostatnio sarny sie pochowaly w Bazancich Krzakach. Przed domem natomiast laka zakwitla mleczami na zolto a teraz lataja dmuchawce. Ladnie jest….
Krystyno, uwazaj na Irlandczykow. Niby w pilke graja a potem nawet sie obejrzysz jak Cie do pubu zaciagna i bedziesz musiala z nimi spiewac szanty jak tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=UpqtVK_W36A&feature=related
Nemo,
dzięki za ciekawą sugestię trasy do Wrocławia – następmym razem skorzystam, zwłaszcza że miasteczka wyglądają na warte zwiedzenia.
Dzień dobry, ostatnio ukazało się dużo książek z przepisami ze starych zeszytów. Pan Piotr też pokazywał książkę wydaną przez panią Grażynę Karolak
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2011/07/08/starannosc-gospodyni-poznaje-sie-po-chlebie/
Niedawno ukazała się też książka: „Historie ze smakiem. Zapach świeżych malin”
http://www.kuchniaplus.pl/kuchnia_ksiazki-polecane.html
Zamierzam pod koniec sierpnia dać się zaciągnąć do irlandzkiego pubu i śpiewać z nimi ile wlezie!
Choćby to: http://www.youtube.com/watch?v=siQtzrI5w88
Z pieśni o rowerach mogłoby też być to:
http://www.youtube.com/watch?v=2JhVWsc5Xgg&feature=related
No nay never, no more…. a gaski i kaczuszki to gdzie? W barze Liliput na Powislu? Sledz, seta i …gaski po wodzie, kaczuszki struga spiewali bywalcy, na akordeonie przygrywal Antek. Tradycje zamieraja a EURO2012 za rogiem. Co my zaoferujemy kibicom irlandzkim? Pyk, pyk, pyk z fajeczki slaski haszysz…. Goralu czy ci nie zal remisu z Grecja? Ulani pod okienkiem hotelowym?
OK, ide gdzie daja whiskey in the jar 🙂
No dobra kaczuszki i gaski, choc kulinarne, moze nie sa najbardziej odpowiednie…
http://www.youtube.com/watch?feature=endscreen&v=NLZRWNdGCUc&NR=1
no…to chiba nie o rowerach Jerzorowych 😉
A co do whiskey…
http://www.youtube.com/watch?v=TehFZ38kt6o
Przypomnialo mi sie. Te male petunie to jednak nie sa milion dzwoneczkow tylko „double mini petunias veined” czyli ma zwisac 🙂
a z moich rodzinnych doświadczeń wynika, że żaden z „babcinych przepisów” nie wyszedł. I mojej Mamie także. Nawet gdy jeszcze Babcia żyła i Mama próbowała przy niej robić zgodnie z ‚zapisanym’ przepisem to nie wychodziło. Raz nawet robiły równolegle i ciasto zrobione przez Babcię było świetne a przez Mamę … (nawet ona sama nie lubi o tym mówić). I nie wiadomo dlaczego. Może to kwestia ‚czucia w palcach’?…
Pyro,
Z ruty robię tzw. nalewkę żmudzką:
50 dag suszonych śliwek bez pestek zalewam 1 l spirytusu. Po 5 dniach zlewam. W rondelku zaparzam rutę w 1 1/2 szklanki wody. Po 15 min. napar przecedzam, dodaję 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżkę soku z cytryny.Zagotowuję. Łączę ze spirytusem śliwkowym. Im dłużej stoi tym lepsza. Jest naprawdę bardzo mocna. 🙂
Co do trawki to zalewam ją na 5 dni wódką. Można pić jako żubrówkę lub:
Do 0,5 l żubrówki dodać po 1 obranym i pokrojonym jabłku i gruszce oraz 5 śliwek węgierek. Po 3 miesiącach zlewamy nalewkę z nad owoców i klarujemy.
Qwax,
a ja bardzo nie lubię tekstów w stylu „wody ile ciasto weźmie”. Zawsze „bierze” inaczej niż Mama ma na myśli… Ale za to mam duuużo ciasta 😉
Proponuję taki toast na dziś. Ja napiję się za Lucynę, koleżankę.
http://www.youtube.com/watch?v=fuMHHk27CEw
Ewa,
to na czuja trzeba, dawaj tej wody powolutku 😉
To jest tak samo, jak z soleniem, pieprzeniem i tak dalej. Szczypta soli – widział ktoś szczyptę? A jeśli, to czyją? Każda szczypta jest indywidualna, ja mam duże łapy, moja jest duża szczypta, zwłaszcza pieprzu.
Wracając do niedawnego jubileuszu… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=NNyXKt61TNI
Łopot spragnionych ust, to je to!
Wracam do praca.
Ewo – z wodą można na zdrowy rozum, ale przepis „weź mięsa ile chcesz” przyprawia mnie o atak śmiechu. tym bardziej, jeżeli z dalszego ciągu wynika, że jest to np ćwiartka cielęciny. Oczami duszy widzę te 8-1o kg cielęciny w moim rondlu, co to najwyżej kaczka się zmieści. O tym, że lotek wygrać się nie daje, nawet nie wspomnę.
Z łyżkami też różnie bywa. Moja babcia miała taką płaską dużą łyżkę, moja mama na głębsze – na pewno o większej pojemności. Przy kiszeniu ogórków według przepisu babci zawsze szukamy tej babcinej łyżki, żeby ilość soli się zgadzała. W przepisie babcia zapisała ilość łyżek soli na litr wody. 🙂
Asiu,
nie wiem, czy moja miarka jest dobra, ale na kiszenie ogórków (małosolne, na „za chwilę”) mam taką – jeśli woda jest słonawa na smak, to wystarczy.
Na razie ta słynna łyżka jest w szufladzie, jak zaginie będę myślała o innej miarce 🙂
Może chcielibyście wybrać się w podróż po Wielkiej Pętli Wielkopolski? 🙂 http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,11872275,Wypozycz_plywajacy_apartament__Za_ile__Jak_jest_w.html
Tak, Asiu – gdybym miała na to, to natychmiast robię taki prezent Synusiowi. Byłby szczęśliwym a ja bym sobie latem urządziła namiastkę dawnych, wodniackich i żeglarskich wakacji. Tydzień, czy dwa chyba by ze mną wytrzymali?
Jolinku,
Wenus na tle Słońca możesz oglądać jutro w godzinach od 4.20 do 6.24, jeśli chmury ich nie zasłonią.
Byłam na tym treningu Irlandczyków, ale nie wysiedziałam do końca, bo było zimno / 12 st.C/, wiał wiatr i …było dość nudno. Obejrzałam sobie gdyński stadion na 15 tys. widzów, bardzo ładnie położony przy lesie , z piękną murawą. Barwy Arki to żółty i niebieski, więc krzesełka w tym kolorze ” gryzły się” trochę z zielenią, ale na takie sprawy zwraca uwagę tylko niekibic. Irlandczyków przywitał prezydent Gdyni i czirliderki, poleciały w niebo baloniki w barwach irlandzkich. Piłkarze ładnie się przywitali i rozpoczęli trening. Myślę, że prawdziwy mecz nawet u mnie wywałałby spore emocje. Tu żadnych emocji nie było, tylko ciekawość. Na szczęście zaspokojona. Dodam tylko, że gdyńskie czirliderki są dość znane kibicom i cieszą się dużym uznaniem. Ja także widziałam ich występy kilka razy i naprawdę mogą się podobać, bo są i ładne , i zgrabne/co oczywiste/ , ale mają także przygotowanie gimnastyczne/ są wśród nich byłe gimnastyczki/ i taneczne. Ich układy są ciekawe i perfekcyjnie wykonane. Na razie koniec z imprezami sportowymi na żywo.
Dziś w szwajcarskim dzienniku TV mówili o zbliżających się ME. Ukrainie poświęcono kilka zdań, że to aktualnie „dziecko troski” czyli problematyczne. O Polsce było sporo i tylko pozytywnie: Polska to „wzorowy uczeń”, jedyny kraj w Unii z 4 proc. wzrostem gospodarczym i ze zdrowymi bankami, kwitnący wprost. Zwłaszcza na tle tych innych, z kłopotami. Było o powrotach emigrantów i otwieraniu biznesów, wielkim placu budowy, jakim jest Warszawa iitd. Podsumowanie: nawet jeśli Polska w piłkę nic nie ugra, to już teraz jest mistrzem Europy 😎
nemo a u nas w TV też tylko goście z zagranicy chwalą nas .. piłkarze zachwyceni .. a marudy polskie narzekają ..
Wczoraj Deutsche Welle, dzisiaj prasa skandynawska chwalą naszą gospodarkę i nasz wyraźny, szybki postęp (bo trzeba pamiętać o poziomie startu). A u nas prof Staniszkis o ruinie i upadku, prawica szykuje się na kolejny rozbiór polski i wywożenie fabryk na wschód, internauci piszą o bidzie z nędzą. Polacy chyba rzeczywiście nigdy się nie nauczą być zadowolonymi i dumnymi z własnych dokonań. Chlubią się katastrofami. Chory naród, czy co?
Krystyno i Pyro dzięki za info .. ze wstaniem nie ma problemu tylko czy chmury pozwolą coś zobaczyć ..
Byłam wreszcie na filmie „Nietykalni” … pewnie będę o nim myśleć jeszcze kilka dni .. kto nie był musi iść …
teraz wchodzi na ekrany film „Zapiski z Toskanii” z Juliette Binoche .. wydaje się, że też będzie wart obejrzenia ..
Pyro balkon przystrojony na EURO jak na prawdziwych kibiców przystało? .. u nas wieszają na osiedlu banerki z flagami, piłkami itd. …
Jolinku – u nas nic nigdzie jeszcze nie wisi. Dwa samochody na osiedlu są oflagowane i na razie wyglądają głupio. Może jak będzie więcej…?
Jolinku – w czwartek w Oslo nasi walczą o minimum. Trzymamy? 🙂
Pyro – też chętnie popłynęłabym taką barką. Wczoraj widziałam w telewizji kucharza reprezentacji Portugalii, który zachwalał nasze owoce i warzywa. Osobiście wybierał je na targu, chyba w Poznaniu.
U nas dużo samochodów jeździ z flagami. Na Starym Rynku w Bydgoszczy pojawiło się boisko 🙂 http://bydgoszcz24.pl/artykul/stary-rynek-zamienil-sie-w-boisko-pilkarskie
Łoooooo…nigdy w życiu!
Jak żeglować, to prawdziwie (vide dwutygodniowy rejs na oceanie z Cichalem), ewentualnie, zakochawszy się w Darze, pod żaglami płynąć. Nie mając nic do roboty – włazić na *marsa* i inne okoliczności Statku 😉
Przebieram nóżkami i prawiem spakowana!
Nie tylko marudy polskie narzekaja. Pare dni temu w BBC byly kapitan druzyny angielskiej ostrzegal przed wyjazdem do Polski na mistrzostwa. Mowil jesli pojedziesz to mozesz wrocic w trumnie. Rodziny murzynskich graczy angielskich zrezygnowaly z wyjazdu. Niektorzy europejscy politycy nawolywali do bojkotu nie tylko Ukrainy ale w ogole mistrzostw. Ciekawe, ze wielu z nich nie mialo problemu jechac do Pekinu.
Alicja – te głupie kilkanaście lat, które nas dzieli, wyznacza też horyzont możliwości. Co prawda Cichal (casus Cichal) temu zaprzecza , ale on Kapitan.
Wprawdzie to tylko Euro… 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=sfHxPW45AK4
Wprawdzie po angielsku, ale… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=PfHuVEDjdnc
Dobra, dobra, już podawałam, ale nic nie szkodzi powtórzyć, nie?
fajna pamiatka; niestety 99,9% majatku mojej rodziny przepadlo podczas agresji
hitlerowsko-stalinowskiej(1933-1953);dopiero matka zaczyna znowu pisac i zbierac przepisy, facecje, horoskopy; wiekszosc po wegiersku, polsku, niemiecku i francusku..
w przeciwienstwie do ojca, ktory byl chory jak mu cos tam nie wydrukowali,
pisala tylko dla siebie, no i chyba, jak dzisiaj widze, dla mnie…
te tranzyty wenus, ten horoskop z jukatanu
i ten przepis, na placek, z agrestem…
@yyc:
jak w pekinie spojrzysz krzywo na murzyna to natychmiast cie aresztuja;
takie czasy, koniec epoki bialego czlowieka…
i jeszcze raz moja tuba:
„choc burza huczy wokol nas…”
@asia:
no to beda sie mogly wreszcie fipy w bydgoszczy kopac po goleniach do woli,
co najbardziej lubia…
dzień dobry …
i niestety słońce można u nas obejrzeć tylko w tv …
ale za to cuda się dzieją pod Warszawą … otwierają A2 i będzie można jechać z Warszawy do Lizbony autostradą … 😀
Asiu trzymamy musowo … 🙂