Zgadnij co gotujemy
Dziś do wygrania książka, a właściwie album z przepisami, która na pewno będzie pożądaną nagrodą dla amatorów dziczyzny. Autor jest z wykształcenia leśnikiem a z pasji kucharzem (i wydawcą). Przepisy z książki wystarczą na wiele sezonów i wielu gości.
Wystarczy więc szybko wysłać odpowiedzi na adres internet@polityka.com.pl (jeśli to pierwszy raz, to proszę o adres pocztowy niezbędny w przypadku wygranej) i czekać na ogłoszenie zwycięzcy.
A teraz pytania:
1.Pod koniec XVIII wieku lasy i puszcze zajmowały 40 proc. powierzchni Polski, po II wojnie światowej niewiele ponad 20 proc., a ile dziś ?
2.Cietrzew i głuszec są objęte całkowitą ochroną; ile tych pięknych ptaków żyje w naszych lasach?
3.Kiedy i kto wydał pierwszy edykt zabraniający polowań na bobry?
Teraz proszę o szybkie wysłanie odpowiedzi tu: internet@polityka.com.pl i książka zostanie wyekspediowana pod wskazany adres.
Komentarze
wszystkich poraziło poranne słońce .. nikt nie zgaduje … bardzo lubię dziczyznę dobrze zrobioną …
Quiz rozstrzygnięty. Ireneusz z Lublina wyprzedził o parę sekund Ewelinę z Chrzanowa. Dziękuje wszystkim uczestnikom zabawy i gratuluję zwycięzcy. Życzę sukcesów w realizacji myśliwskich przepisów.
A odpowiedzi były następujace:
1 Niecałe 30 proc.;
2 Cietrzewi około 2000 a głuszców między 500 a 600 sztuk;
3 Bolesław Chrobry.
Za tydzień kolejna porcja pytań.
o Irek wygrał … 🙂 … może żubra przyrządzić na obiad …
przypominam, jutro sklepy zamknięte …
Dzień dobry.
Pewno już dawno po konkursie, a ja dopiero siadłam do maszyny. Dziecko pakowało bagaże przed wyjściem do pracy; po południu wpadnie do domu tylko po bagaże i psa – jadą oglądać polskie wulkany, zainspirowani przez „Politykę”. Zamówiła Młoda 3 noclegi w agroturystyce, jeden nocleg planują namiotowy. Koleżanka z pracy (matematyczka) jest właścicielką rozlatującego się pomaleńku samochodu i miłośniczką górskiej turystyki pieszej. Panie zgodnie zaplanowały – 2 dni wulkaniczne i dwa górsko-piechotne. Psiak nasz do najmądrzejszych nie należy, ale swoje wie. Bardzo Anki pilnował w czasie pakowania, wyciągania śpiwora, kocyków itp ale kiedy wychodziła pod hasłem „Pies zostaje, pani idzie do pracy” rabanu nie podniósł – plecak i torba zapakowane zostały na tapczanie – pani wyszła z torebką. Co innego, gdyby wychodziła z plecakiem, a pies zostawał – płacze jęki, skowyty trwałyby z pół godziny.
Ireneuszu z Lublina, przydałbyś nam się jutro na Polance, „Chińczyka” będziemy śpiewać… zapraszamy do refrenu, chiczkum-kiczkum…
Irek – gratuluję 🙂
Pyro – gdzie są te polskie wulkany?
Gratulacje dla Irka. Nawet mu nie zazdroszczę , bo skąd te jarząbki, cietrzewie, niedźwiedzie łapy i łosiowe chrapy brać? Nawet zając był ostatni raz na moim stole parę lat temu. O, dziki i sarny bywają, bo mięso można kupić albo wycyganić.
Ewo – Kaczawy; zobacz artykuł w „Polityce” na stronie nauka. Ania będzie nocowała w Swieżawie i to tuż obok.
Irku – gratulacje 🙂
Dziękuję 😳
Dzisiaj z dziczyzny to nastawię żubrówkę 😎
Nisiu, chiczkum- kiczkum już nucę 🙂
Irku, gratulacje !
Dziczyznę trzeba umieć przyrzadzać. Tylko od kogo się nauczyć, kiedy specjalistów się nie zna. Ale problem niewielki, bo i dziczyzna w moim domu jest rzadkością. Owszem, robiłam smaczny gulasz z dzika, ale przeważnie wykorzystuję dziczyznę jako dodatek do pasztetu i bigosu. Ale ostatnimi czasy dziczyzna pozostaje w sferze życzeń. Od czasu do czasu dostaję trochę kiełbasy myśliwskiej wykonanej z mięsa dzika z wodatkiem wieprzowiny. I jest to najlepsza znana mi tego typu wędlina.
Z moich obserwacji astronomicznych nic nie wyszło, bo też i wyjść nie mogło. Do tego potrzebne były odpowiednie przyrządy , a przydymione szkiełko, czy też jak u mnie – stara klisza fotograficzna, nie wystarczyły. Poza tym zjawisko nie wygladało jak zwykłe zaćmienie Słońca. To była tylko mała plamka na tle Słońca możliwa do zaobserwowania tylko dzięki urzadzeniom astronomicznym. A pogoda była o świcie piękna. Ciekawe, czy Esce udały się obserwacje.
Przy tej okazji poprawił mi się bardzo humor, bo kiedy poszukiwałam kliszy fotograficznej w kartonie ze zdjęciami, natrafiłam na moją fotografię z 1980 roku i stwierdziłam, że jestem jeszcze dość podobna do siebie z tamtych lat. 🙂
errata : z dodatkiem
A toż ta Krystyna kokietka; kiedy jest się piękną kobietą ok pięćdziesiątki, to z pewnością nie było się dwudziestoletnią maszkarą. Podziękuj losowi i genom, Koleżanko.
Irku – zioła dotarły. Też będę dzisiaj nastawiała żubrówkę – z 2 l żeby mieć na tę owocową odmianę „podkład” Tak więc z 2 l, 1/4 zostanie przerobiona owocowo.
Bardzo dziękuję za zielska.
Zgłosił się dziś do mnie z pytaniem Dociekliwy. Interesuje inna nazwa groszku ptysiowego, bo pamięta, że babcia taką nazwę stosowała. Ani ja, ani Basia nic o tym nie wiemy. Przeszukaliśmy stare książki i encyklopedię kulinarną. Też nie przyniosło to rezultatu. Może ktoś z blogu zna dawną nazwę groszku ptysiowego i zaspokoi ciekawość Dociekliwego?
Dzień dobry Blogu!
Mżawka i chłód 🙁
Groszek ptysiowy? Austriacki wynalazek (Backerbsen). Może miał inną nazwę, ale używaną tylko przez babcię Dociekliwego 🙄 Może jakiś przedwojenny Galicyjczyk mógłby pomóc?
W mojej gazecie (Bund) dziś o stadionach na ME. Gdańsk, Warszawa, Lwów. Wszystkie ładne, wszystkie o wiele droższe niż planowano, tylko jeden ma szanse nie stać się dzieckiem specjalnej troski, utrzymywać się sam i nie generować dalszych kosztów dla miasta…
Nie znam co prawda innej nazwy groszku ptysiowego, ale wiem, ze go lubie 🙂 Zwlaszcza do kremu ze szparagow i brokuly i wlasciwie do roznych zup kremowych nie zapominajac o borowikowej czy nawet pieczarkowej.
Pare zdjec (no, moze nie pare a ok 25) z tarasu. Jeszcze nie dokonczony, ale juz prawie. miejsce na ziolka wypelnimy bazylia (mamy tzw grecka) i sie zobaczy co jeszcze, moze dodatkowy rosmaryn bo bardzo lubie. Posialismy tez pod oknem szczypiorek bo sie ponoc co roku odradza i tymianek bo tez co roku…. Pomidorki rosna zawieszone w przestrzeni i kosz kwiatowy na wiacie z pomidorami wisi. Dzikie wino posadzone, krzaki wzdluz ulicy tez. Kolana jakby mnie dokuczlo i reka nieco ruszam 🙂
W innym miejscu fasolke zolta. Na okladce niby tak samo wygladala a dwa opakowania mialy zupelnie inne nasiona. Jedne byly czarne inne biale. Rzodkiewka tez w ziemi. Teraz tylko czekac co wyrosnie, co zjedza sarny a co my. Sloneczniki pod oknem ladnie wykluly sie z ziemi i jest ich cale 21 (na dzisiaj). Pewnie bedzie trzeba odchudzic rzadek.
W nocy straszna burza, deszcze, istny potop. Zapowiadali, wiec co mozna przesunelismy pod dach. Dzisiaj wszytko ladnie pachnie i jest cale. Trawka skoszona i sianem zalecialo. Piwko na tarasie smakuje coraz lepiej 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/KwiatkiNaTarasie?authkey=Gv1sRgCI62iM6_vvqMAQ#slideshow/5750778159371619458
Czyż to nie profitrolki? Znaczy groszek ptysiowy
Groszek nie ma innej nazwy w książkach dostępnych dla Pyry. To zresztą stosunkowo młody wynalazek – nie ma g.p ani u L.Ćwierciakiewiczowej, ani u p. Zawadzkiej, ani w innych starych książkach – pojawia się w XX w już z tą nazwą. Widocznie babcia Dociekliwego posługiwała się lokalną nazwą albo własnym neologizmem (coś, jak słynne ciasto wańkowiczowskie „pani Nowakowska”, które okazało się być po prostu babką ponczową).
Inauguruję porę krótkospodniową – lato się było wróciło, jest słonecznie, ciepło, i niech tak zostanie!
Na ostatnich pieczarkach robię sos grzybowy z dodatkiem prawdziwków suszonych (mam już ostatki 🙁 ), do tego potłuczone ziemniaki i sałata z młodego szpinaku z jajem na twardo.
A, i rabarbar mam zebrać. Będzie kompot z rabarbaru.
W ramach *gimnastyki* – szybki marsz Za Róg po szpinak.
U nas bobrów do licha i ciut. Te w lasach – owszem, żyją sobie nie niepokojone, gorzej, że nie tylko lasy im się podobają. Budują tamy, woda zalewa łąki i uprawne pola, walka z nimi jest trudna. Wysadza (tak, tak!) się tamę jednego dnia, na drugi dzień w tym samym miejscu, albo dla zmylenia przeciwnika kilka metrów dalej, stoi druga.
Generalnie, jeśli jest ich za duzo, zwykle wyłapuje sie je i wywozi na północ, z dala od ludzkich osiedli, ale farmerzy maja prawo do odstrzału, jeśli bobry buszują na ich polach.
Kiedyś strzelano do wszystkiego, co się ruszało i bobry zostały przetrzebione strasznie, teraz już się na nie nie poluje. Chyba, ze same się napraszają 🙄
jak ja się cieszę, że dożyłam tych czasów kiedy wszystko piękniej .. ten dworzec pamiętam jako koszmar przesiadkowy do Lęborka .. a jeździłam prawie co tydzień kiedy mama chorowała .. a teraz …
http://dworzecpolski.pl/infomat/gdynia-nowa-glowna#.T890lza7vBQ.twitter
Pyro,
Skleroza nie boli – toż szlajaliśmy się z Witkiem po górach Kaczawskiech, W. pokazywał mi Ostrzycę i podziwialiśmy razem Organy Wielisławickie. Tylko jakoś dzisiaj nie skojarzyłam tych miejsc z wulkanami 😳
O lejach kimberlitowych i diamencie znalezionym po czeskiej stronie też od niego słyszałam. Wtedy zrozumiałam, dlaczego TAK się rozglądał 😉
Ewa – jeżeli znajdzie ziarna oliwinu wypreparowane z kimberlitu, to może oczy otwierać szeroko. A nuż…..
Przeszłam się szybkim krokiem Za Róg. Ciepło i rześko, bardzo przyjemnie. Zamiast szpinaku nabyłam arugulę (rukola) w ilościach, bo akurat „dowieźli” świeżą. Będzie więc arugula.
Pyro,
nie nagabnęłaś mnie o przewodnika, a Ziutek ze Świerzawy chyba zapomniał po tym wędkowaniu w Norwegii, że ma się ze mną skontaktować w sprawie 🙁
On ma chyba większą sklerozę, niż ja 🙄
Tu więcej fotografii. Oczywiście te tereny to mus na praktyce geologicznej – i chyba geograficznej.
http://www.google.ca/search?q=organy+wielis%C5%82awskie&hl=en&prmd=imvns&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=r5PPT-G5Ec-M6QHPhJypDA&ved=0CGIQsAQ&biw=1464&bih=831
Pyro – poszukiwania zakończyły się na agatach 😉
Klukiew66 (hallo! 🙂 ) podpowiada: profitrolki.
Bardzo możliwe, choć babcia Dociekliwego kresowa jakoby, a groszek p. to wynalazek austriacki, ale może w elegantszej kuchni potrawy z francuska nazywano 😉
Profitrolki (profiteroles) też są z ciasta ptysiowego i można je nadziewać i polewać słodkimi sosami, ale i do klarownych zup bywały wrzucane.
wersja na słodko
Już tu była o tym torciku mowa. Chyba się w końcu zdecyduję zrobić.
Właśnie skończyłam produkcję ciasteczek imbirowych, a jutro rano zrobię jeszcze jakieś. Dziecko wyjechało, pies wyjechał, telefon nie dzwoni, spokój zupełny, a w lodówce jakieś śmietany do wykorzystania, jakieś inne produkty i trzeba się tym zająć. Wiadomo, że Pyra jedzenia wyrzucać nie lubi i jeść starego też nie – więc ratujmy co się da (a daje się doskonale)
Alicjo – ona teraz pojechała obejrzeć teren na własne oko, co się przyda egzaminacyjnie, a co do podstawowej edukacji dzieciaków – jakie to odległości do przejścia itd. Ziutek byłby mile widziany, ale nie jest konieczny. Bardzo potrzebny byłby pod koniec września, kiedy Ania pojedzie tam z wycieczką geograficzną II klasy LO; wiadomo: przewodnik, fachura i pasjonat. Nikt dzieciaków lepiej nie nauczy. I wtedy Młodsza magłaby z nim skonsultować (w dyskrecji wielkiej) przyszłe zadania.
O, Pyro,
właśnie! To ja mu przypomnę o tym wrześniu. Nie dość, że geolog, to mieszka w tamtych okolicach od urodzenia i zna je bardzo dobrze.
tak; profitrolki – tak mowiono, przynajmniej, we lwowie.
Teraz tylko problem, by Dociekliwy tu zajrzał i potwierdził lub zaprzeczył, bo swoje pytanie wpisał na blogu pod tematem „Na apetyt… Oliwki!” z września 2010 😉
Wygląda na to, że wiele współczesnych restauracji podaje zupy z profitrolkami
O, ja też czasem Kupuję gotowce. W życiu tego nie piekłam sama.
Alicjaaaaaaa!
Pamiętasz, co było w tej sałatce z kuskusem???
Zasypiam na siedząco, Pa.
Nisiu,
zara…napiszę mailowo.
jedzie deskorolka
na niej profitrolka
wyladuja musem
w salatce z kuskusem
co w niej bylo jeszcze?
i czy nie zbeszczeszcze
wlasnie i dlatego
jezyka polskiego?
– papryki kolorowe (im kolorowsze, tym ciekawiej)
– pomidory (po uważaniu, kolorowe jak najbardziej)
– ogórek
-czerwona cebula
– groszek zielony *żywy*, albo z puszki
– puszka ciecierzycy
– puszka kukurydzy
– spora garść drobno pokrojonej pietruchy
– pokrojony cienki szczypior (niekoniecznie)
– dyżurne ile trzeba, sok z cytryny do smaku
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Tabouli/big_format/hpim1296.jpg
Prawdziwe tabouli jest oszczędne w dodatki, a ja zrobiłam na
odwyrtkę, poza tym na tym zdjęciu jest bulgur, nie kuskus, ale to
można używać zamiennie. Ja wolę bulgur ( pogooglać).
Dodam, że nie wszystkie składniki muszą być. Wystarczy kilka – i bedzie dobre. Kasza nasza, pietruszka zielona posiekana, sok z cytryny, pomidor, ogórek to podstawa.
Łojezu,
od czego zacząć.
Pogratuluję Irkowi i zaraz zapytam, co to znowu było z tym B. Chrobrym i z tymi – miłymi poniekąd zwierzętami – że zakazał, edyktem nawet.
Zagrożone chyba wtedy nie były?
E, tam,
wtedy Wanda nawet Niemca nie chciała.
@pepe:
przed edyktem(?) mogl kazdy polowac i to na niedzwiedzia nawet,
a po nim tylko krol i jego namiestnicy ( z reguly wojewoda i biskup);
bobra zaliczano do(sic!) ryb, czyli zwierzat postnych i byly przysmakiem,
nie tylko w polsce, w wielki tydzien, bodajze do XVIII wieku…
http://www.sciaga.pl/tekst/61373-62-historia_ochrony_przyrody_w_polsce
Idę zapolować na grubego zwierza. Niestety, nie mam broni palnej, ale wezmę ręczną bronię i niech mi się coś nawinie, to przygrzmocę tak, że gwiazdy zobaczy, nie tylko Wenus i te tam Merkuria. No!
Żivot je cudo, poza tym, kiedy nie bywa dla wszystkich.
Nisia,
poobściskaj wszystkich ode mnie serdecznie. Duchem będę, będę 🙂
Życzę pogody na ten wieczór!
Moja uwage zwrocili dzisiaj bohaterowie konkursu. Gluszec to u mnie grouse. W stanie WA zyja dwa gatunki tego piknego ptaka. Jeden, Sooty Grouse, zyje wysoko w gorach po zachodniej stronie Cascade Mountains gdzie wieje wiatr od oceanu. Drugi gatunek, Sage Grouse, zyje na wschod od Cascade Mountains na terenach pustynnych.
Grouse, czyli gluszec jest pod ochrona, tak jak wiekszosc zwierzat zyjacych w tym stanie, plywajacych wzdluz naszych brzegow lub fruwajacych ponad drzewami.
Na tym video jest Sooty Grouse – chlopiec w gorach Olympic Mountains.
http://www.youtube.com/watch?v=W2XX2PzY1BI
Wszyscy śpiom?! 😯
A jażem właśnie wstała, tutaj przed piątą robi się jasnawo, a teraz prawie jasno. Zdaje się, że w Polsce jest jakieś święto. Przejrzałam prasówke i znalazłam:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11881819,Pierwsza_kobieta_kapitan__Fryderyka_Chopina___Na_morzu.html
Dziękuję wszystkim, to chyba rzeczywiście były profitrolki, teraz już będę mógł spać spokojnie :-)), pozdrawiam Wspaniały blog Mistrza i zacne konsylium miłośników.