Do Pilzna nie jest tak daleko
Jestem pewien, że warto wybrać się na wycieczkę do Pilzna. Choćby tylko po to, by zwiedzić tamtejszy browar. Dałem się przed laty namówić na wycieczkę do browaru Guinnessa i do dziś z rozrzewnieniem wspominam tamtejsze muzeum. Jestem też nieustannie wielbicielem prawdziwego piwa dublińskiej produkcji.
Tym razem kolejność jest odwrotna: rozsmakowałem się w piwie sygnowanym czerwoną lakową pieczęcią na butelce, potem poczytałem o historii pilzneńskiego browaru i planuję w lecie wycieczkę do Czech. Zwłaszcza, że i tak będę w pobliżu przejeżdżał w drodze na letni włoski urlop.
Zanim jednak zdam relację z tej wyprawy przytoczę kilka ciekawostek z historii browaru.
W 1838 roku mieszkańcy Pilzna, niezadowoleni z jakości piwa produkowanego w ich mieście ( a było ono ciemnie i mętne) zebrali się na rynku i ku radości piwoszy a rozpaczy browarników, wylali do rynsztoka 36 beczek niesmacznego napoju. Wkrótce po tym incydencie pilzneńskie warzelnie zatrudniły Josefa Grolla cieszącego się opinią doskonałego piwowara i wręcz wizjonera. W 1842 Groll stosując całkiem nową technologię wyprodukował całkowicie klarowne, o wyjątkowej przejrzystości, złociste piwo. Uradowani mieszkańcy Pilzna odrzucili kufle, w których dotąd pijali piwo i wprowadzili nowe szklane naczynia. Teraz browarnicy i karczmarze niczego nie mogli ukryć przed wzrokiem piwoszy.
Od tej daty Pilsner Urquell jest warzony według receptury Josefa Grolla. W 1898 roku zarejestrowano znak towarowy Pilsner Urquell. Jest to jedna z najstarszych marek towarowych piwa na świecie.
Szwajcarscy smakosze sporządzili raport, w którym stwierdzili, że smak dzisiejszego pilznera nie różni się niczym od rozpoczęcia przez nich kontroli jego jakości w 1897 roku. Przez długie lata receptura Pilsnera była przekazywana głównym piwowarom browaru z ust do ust. Nie była bowiem zapisywana z lęku przed kradzieżą. Do dni dzisiejszych także stosuje się do kontroli jakości używanej w browarze wody żywe pstrągi. Te ryby bowiem są nadzwyczaj wrażliwe na każde zanieczyszczenie. W przypadku śnięcia choćby jednego pstrąga produkcja w browarze jest przerywana.
Pod browarem wykuto wiele kilometrów tuneli, które są kamiennymi zbiornikami, w których przechowywany jest ten złoty trunek.
Chcę i mam nadzieję, że uda mi się to marzenie spełnić, to wszystko zobaczyć na własne oczy.
Komentarze
Piotrze na pewno się uda … 🙂 … ten tydzień krótki i weekend długi ….
mam miłe wspomnienia z 4 czerwca … czasami się i nam uda coś zrobić dobrze … 🙂
Bracia Czesi mają dwa sztandarowe trunki-piwo opisane przez Gospodarza oraz aromatyczną Becherovkę.Jej historia również sięga początków XIX w,a receptura też owiana nimbem tajemnicy.
Przepiękne Karlove Vary,gdzie produkowany jest ów szlachetny trunek
z całą pewnością warte odwiedzenia,a nawet dłuższego popasu 🙂
Nisiu-jak tam się udało Twoje krzakowe party ?
der traum ist ein verwischter fingerabdruck unserer seele
tak klepal nijaki n.heiek
alles gute
klepie ogonek
Dzień dobry wszystkim!
Dzień lepszy od wczorajszego, bo jasny, a słońce przebije się chyba za chwilę przez chmury, ale termometr wskazuje nadal trzeźwe 11°C. Schafskälte, tj. „owczy chłód” jest tu znany jako powracające zjawisko na początku czerwca. Z owcami to ma mieć tyle do czynienia, że to czas w którym strzyżono kiedyś owce. Po tych biednych, ogołoconych z grzejącego futra i dygocących zwierząt widać było dodatkowo jak jest zimno. To już drugi powracający fenomen meterologiczny tego roku, który spełnia się całkowicie, bo „zimni ogrodnicy”, włącznie z Zośką wypełnili przepowiednie sumiennie.
Wpis przewodni na dzień dzisiejszy taki, że tylko piankę w wąsa ocierać.
Nie wiadomo, czy Pilzeń to było pierwsze miejsce, gdzie Grollowi udało się wyprodukować takie piwo i czy nie zrobił tego już przedtem gdzie indziej, wszak miał już ugruntowaną sławę. Piwo pilzeńskie w każdym razie, stało się miarodajne dla całego typu piw, któreu nas tu pije się najchętniej na północy i tu nazywa się ten typ ogólnie: Pils. Inni producenci stale i uporczywie próbują przemycić do nazwy ich produktów wskazówkę na Pilzno, choćby w formie przymiotnikowej i ciekawe było by się dowiedzieć, ile procesów browar z Pilzna prowadził o tę sprawę i stale jeszcze prowadzi.
Prawdziwą furrorę w ostatnich latach zrobiło tu piwo marki: Grollsch. Czyżby ktoś, kto nie mogł się dorwać do Pilzna postawił zaraz na samego Grolla?
Jako piwosz jestem konserwatywny i nie szukam nowinek. Tu ze mną tak jak z inżynierem Mamoniem – wolę to co znam. Tym razem jednak, ktoś z okazji grilla u córki przytaszczył zaraz cały kontener tego piwa więc mogłem spróbować i co powiem: Jeśli Groll rzeczywiście robi za patrona tego piwa to prawdziwa szkoda, że się już bronić nie może, że nie może już wystąpić o ochronę swego dobrego imienia. Próbuję do dziś – bo zostało tego jeszcze sporo, bo u córki nikt piwa nie pije i w lodówce jest zawsze dla mnie, jak pilnuję małej i – za każdym potwierdza się, że między pilzeńskim prazdrojem, a tym tu grollschem leżą światy. Mimo wszechobecnej unijnej unifikacji wszystkiego dookoła.
Miłego dnia jeszcze,
pepegor
Dzień dobry Blogu!
Z pilznera najbardziej lubię oryginalny kufel
Nabyliśmy nawet dwa takie w jednej czeskiej restauracji i używamy do… naszego lokalnego piwa 😉
Historii z przechowywaniem piwa w kamiennych zbiornikach pod browarem nie należy brać dosłownie. Tunele wykute są w piaskowcu i służyły do przechowywania piwa w chłodzie, ale w 6 000 drewnianych beczek.
Po wynalezieniu urządzenia chłodniczego (system Linde’go), które umożliwiło produkcję i przechowywanie piwa również w ciepłych okresach roku.
Niemiecki inżynier Linde – pionier współczesnego chłodnictwa – wynalazł chłodziarkę sprężarkową (z amoniakiem) już w 1876 roku i zainstalował ją w browarze w Monachium. Opór browarników przeciwko „nowomodnym” metodom chłodzenia piwa przełamała wyjątkowo łagodna zima 1884, po której lód do chłodzenia trzeba było sprowadzać ze Skandynawii, a nawet Kanady…
Do zwiedzania browarnego muzeum dobrze jest mieć 70 lat. Płaci się wtedy tylko połowę 😉
Osobiście mam do tego browaru urazę z dawnych lat, kiedy nie sposób było tam kupić piwo (przejeżdżaliśmy pod bramą kilka razy w roku) i odsyłano do baru w niedalekim hotelu 🙄 A jak już raz nam to piwo w browarnym sklepie sprzedano, to okazało się, że w sklepie w Szwajcarii jest ono tańsze 🙄
Ale to było w mrocznych czasach 😉
Teraz reklam zachęcających jest całe mnóstwo, a my objeżdżamy Pilzno autostradą…
Pozdrowienia dla mini zjazdu żabio-błotnego 😀
Groll zwany był najbardziej nieokrzesanym Bawarczykiem, ale browarnikiem był genialnym, chociaż podobno sam nie wiedział, dlaczego mu takie dobre piwo wychodziło 😉 Próbował różnie i choć za każdym razem wychodziło mu inne piwo, to za każdym razem znakomite. A sukces w Pilznie zawdzięczał podobno wyjątkowo miękkiej tamtejszej wodzie i świetnym lokalnym surowcom.
Nie dokończyłam zdania 🙄
Po wynalezieniu urządzenia chłodniczego (system Linde?go), które umożliwiło produkcję i przechowywanie piwa również w ciepłych okresach roku, tunele pod browarem straciły swoją rolę. Piwo tam przechowywane utrzymywało świeżość do 4 miesięcy.
W Polsce piliśmy świeże niefiltrowane piwo z browaru w Broumovie tzw. kvasnicak. Dało się pić pod warunkiem, że nie było perfumowane żadnym grapefruitem, imbirem czy cytryną. Co za moda 🙄
W Pilznie można pewnie oglądać tylko muzeum piwa, a nie hale, gdzie się je wytwarza. Takie muzeum, całkiem interesujace, zwiedzałam w maju ubiegłego roku we Lwowie. Zwiedzanie można połączyć z degustacją piwa, co też uczyniliśmy, ale że dzień był bardzo chłodny a ja nie jestem wielką miłośniczką tego napoju, trudno mi było ocenić zalety tamtejszego piwa. Kupiłam kilka butelek do domu i dopiero po powrocie mogłam ocenić, że jest to piwo na przyzwoitym poziomie. Poniżej trochę zdjęć z tego muzeum. Na jednym z nich widać młodą osobę w białej tunice. Oprawadzała nas ona po muzeum. Skończyła polonistykę na tamtejszym uniwersytecie i tak właśnie wykorzystuje znajomość jężyka polskiego. http://www.joemonster.org/art/16068/Muzeum_piwa_we_Lwowie
A dziś także nie jest zbyt ciepło i w związku z tym gotuję rosół na wiejskiej młodej kurze.
errata : języka polskiego
Krystyno,
wycieczka po browarze w Pilznie obejmuje również nową warzelnię
Można wybrać Prazdroj lub Gambrinusa.
Wycieczka po browarze plus muzeum trwa 160 minut i kosztuje 250 koron (dla emerytów – 130, to w języku obcym. Po czesku jest taniej (200 i 100). Są też krótsze wizyty o mniejszym zasięgu, najkrótsze trwają godzinę.
B I N G O ! ! ! Krystyno
nasze umysly spostrzegaja identycznie.
co fakt to fakt, jak jest zimno piwo nie smakuje, a wspominany tutaj pilsen z uwagi na wlasciwa sobie goryczke smakuje, no przynajmniej Przyjacielowi & mi, w dni raczej letnie. z uwagi na mala zawartosc alkoholu 4,7% nie zakreca w glowie a znakomicie gasi pragnienie i uzupelnia plyny w organizmie. zloty nie tylko w kolorze trunek
Nauczyłem się dziś znowu czegoś.
Primo,
że dziś na giełdach notowana spółka Linde AG sprowadza się wprost do wynalazcy współczesnej chłodziarki i, że temu dobrodziejowi zawdzięczamy porządne piwo, a zwłaszcza jego stałą jakość. Dywagacji na temat ober- i untergärig i zależnosci tego zjawiska od temperatury produkcji nawet podjąć nie chciałem wiedząc, że nemo już wróciła. Nemo, witaj na blogu!
Secundo,
że Groll nomen omen est!
Pepegorze, 😀
Na dworze dżdżysto, nic mi się nie chce, a powinnam pójść do ogrodnika, który pod naszą nieobecność powiadomił Babcię, że nadeszła zamówiona przeze mnie zielona mięta (spearmint). Tak długo to trwało, że już o tym zamówieniu zapomniałam 🙄
Próbując jakoś uporządkować wyjazdowe wspomnienia doszłam ze zdumieniem do wniosku, że byłam w Polsce i nie jadłam pierogów 😯 No, raz, ruskie pielmieni z ruskiego sklepu w Czechach. I nie byłam w żadnej restauracji poza jedną w Czechach
Najładniejsze są tam krzesła, jedzenie takie sobie, piwo dobre.
vyrezavane zidle czyli krzesła w restauracji powyżej
Dzień dobry, browar w Czeskich Budzejowicach: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/CzeskiKrumlovICzeskieBudziejowice#slideshow/5687576291322982162
Najbardziej smakowało nam ciemne piwo, którego (butelkowanego) niestety nie można było kupić w sklepach.
To ciemne piwo piliśmy w Masnych Kramach: http://www.masne-kramy.cz/
Danuśko, moje party w krzakach dopiero w czwartek! Opiszę na pewno, w każdym razie od strony kulinarnej.
Dzień dobry.
Wizyta Haneczki jak zwykle była przemiła i za krótka. Zakończył ją obiad pierogowy. Za farsz posłużyła reszta szynki świątecznej roboty Ryby – zmielona, dosmaczona przesmażoną na słoninie cebulką, jajkami, pieprzem i majerankiem, zawinięta w ciasto, była smaczna. Pierogi wałkowała i lepiła Młodsza -= tym sposobem wszystkie Pyry miały w tym swój udział. Talerz z pierogami wzbogacony został o młodą, kwaszoną kapustę z oliwą łyżeczką cukru, oliwą i pieprzem, jako surówką.
Nisiu – Haneczka do Żabich wyjeżdża jutro po południu, a wracać będzie w piątek w godzinach przedpołudniowych. Przyjedziesz się spotkać?
Pyro, nie dam rady. W czwartek mam przyjątko, do nocy potrwa. Szkoda.
W piatek tylko kielbaski na kolacje. Cieplo bylo wiec na ganku:
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/KolacjaPiatek?authkey=Gv1sRgCKDKoaWLsMfD2QE#slideshow/5749886507164615474
Nemo, to tryby zardzewiały w te parę dni?
Za dobrze wyrośniętą już miętę nie policzy chyba więcej.
Asiu, ładne zdjęcia z Budziejowic, a mocne ciemne piwa też czasem piję, a z Budziejowic to już ?w ciemno?, aczkolwiek bardzo ostrożnie! Można się mianowicie naciąć, a naciąć. Za to budziejowicki zdroj ? to jest to. Chwalimy dzisiaj pilzeński, bo mu się należy, ale ja zawsze jednym tchem wspominam konkurenta z Budziejowic i do dziś nie mogę się zdecydować, któremu dać ostatecznie pierwszeństwo.
W sobote steki i wczesniej to i dzien byl choc kolacja przy pelni ksiezyca 🙂
https://picasaweb.google.com/117780101072784579146/KolacjaSobota?authkey=Gv1sRgCMPZsujT-NSGpgE#slideshow/5749867404153776818
To w mozdziezu to maselko czosnkowe zrobione przez Basie. Reszta oczywista.
Pomalu zapelnia sie gankowy ogrodek. W miedzyczasie doszly dwa korytka i jedna beczka. Posadzona tez salata (taka tradycyjna, jakis mix i aragula) a dzisiaj ziolka bo te z nasion to tak ledwie ledwie mi wyszly :-). Koperek i bazylia pokazaly sie a reszta gdzies przepadla w czelusciach korytek wiec kupuje dzisiaj gotowce. Pomidorki podniebne sie rozwijaja ale chlaja wody tyle, ze az strach je zostawiac samym sobie na caly dzien.
Jak wszystko urosnie to tylko na ganek wyjsc i urwac 🙂
Pod oknem lavender i sloneczniki. Moze dorzucimy szalwie. Ot tyle.
YYC,
bardzo ładny ten zadaszony taras, czy też ganek. I roślinki znajome. Na te rosnące w małych doniczkach trzeba rzeczywiście bardzo uważać, żeby dostarczyć im tyle wody, ile potrzebują.
Masełko czosnkowe uznałam najpierw za ziemniaczane piure i skrzywiłam się nawet, bo ziemniaki lubię tylko w cząstkach, ale potem doczytałam, co to jest.
Ziemniaki były pewnie w folii.
A pełnia była dopiero następnego dnia. 🙂
Rosół na mięsie z wiejskiej kury z dodatkiem kawałeczka wołowiny i sporej ilości włoszczyzny nie mógł się nie udać. Wystarczy i na jutro.
Witam Szampaństwo.
Pogoda zdecydowanie nie jest piwna, 13C, wieje i pochmurno. Wczoraj zrobilismy z dalszym sąsiadem piwne popołudnie (Browar Wielkopolski), słońce wyszło, ale jak zniknęło za drzewami, zrobiło się chłodno. Poszliśmy na salony z tym piwem.
Na obiad dzisiaj wielkie brązowe pieczarki, które Jerzor był zakupił w ilościach hurtowych. Mam 9 pieczarek wielkich jak talerze, jedna na twarz w zupełności by wystarczyła. No to teraz będziemy pieczarkować kilka dni 🙄
Dzisiaj robię zapiekane z serami, muszę się udać Za Róg i dokupić parę składników. I jakieś wino, bo pogoda winna.
Tak, pelnia byla wczoraj. W nocy swiecil ksiezyc jak latarnia morska.
Kartofle i bulki w foli byly, zgadza sie, Krystyno. Taras juz sie wzbogadzil o dwa kolejne korytka na krawedzi. Jedno to begonie (rozowe) a drugie to zolte petunie i takie male wiszace kwiatki (mini petunie?). Mamy tez taka donice niebieska ala beczka a w niej tez zolte i granatowe petunie i dwie z pelargoniami (czerwone i rozwe z lekkim odcienie rozy w srodku). Jak na pierwszy raz jestesmy dumni. Teraz zobaczymy co i jak bedzie znosilo lato, wiatry czy chlody nocne i za rok z wiekszym doswiadczeniem przystapimy do ukwiecania tarasu 🙂
Teraz tylko przeczekac az Wenus przeleci po sloncu i wszystko wroci do normy. Pomyslec, ze kpt Cook pozeglowal na Tahiti w 1769r. wlasnie, zeby badac transyt Wenus a dokonal pierwszej slynnej podrozy dookola swiata. I w jakis sposob otworzyl swiat Europejczykom swoimi slynnymi z dokladnosci mapami i opisem poznanych badz nowo odkrytych ladow a przede wszystkim dokladnym ich umieszczeniem na mapie. Wszystko zaczelo sie od Wenus jak widac. A na samym Tahiti do tej pory znajduje sie latarnia morska na „Point Venus” gdzie rozlozyli obserwatorium dla czerwcowej obserwacji tranzytu 🙂
Pelargonie to biale z lekkim odcieniem rozu. Petunie w korytku zolte a te mini wiszace niebieskie. Szybko pisalem i nie dokonczylem jak nalezy 🙂
Sarny ambitnie gonie niemal codziennie. Maliny tez sie przyjely a sasiedzi nam powiedzieli, ze szkoda, ze nie wiedzieli bo maja poletko malin i by nam dali. Szkoda bylo kupowac. No jeszcze moze od nich wezmiemy 🙂
Lasek dookola ( z tylu) domku uporzadkowany. Polanka zarosla trawa po kolana. Rozsiane tez rozne polne, stepowe i gorskie kwiatki. Zobaczymy czy i jak cos wzejdzie. Paznokcie czarne i domyc trudno a w plucach duzo swiezego powietrza 🙂
Piwo tez nie stoi w lodowce bezczynnie choc nie jest to Pilsner czy Budweiser. Ale jest 🙂
Pepegorze, nie dopisałam – to miasto nad rzeką to już Czeski Krumlov. Z Budziejowic to browar i zdjęcia rynku 🙂 .
YYC, rzuć no okiem, czy te Twoje małe to nie Million Bells, przebój lat ostatnich, petunie kaskadowe.
http://galeria.swiatkwiatow.pl/zdjecie/petunia-million-bells,26965,634.html
Wracając do sezonu truskawkowego, u nas jeszcze nie sezon, a funt (0.453kg) amerykańskich kosztuje 3.49$ w sklepie Za Rogiem.
Patrząc na pogodę, ciekawa jestem, jak to będzie z naszym sezonem truskawkowym. Kiedyś jeździliśmy na farmę, zbieraliśmy sami i przy okazji najadalismy się do wypęku, to najtańsza forma kupowania truskawek, a poza tym wiadomo, co kupujesz, i kupujesz jakie chcesz.
Robiłam konfitury z takich dojrzałych niedużych, żeby owoce zachowały się w całości. Teraz nie ma dla kogo tych konfitur robić, Jerzor mówi, że jak nie ma w domu, to on nie je. A jakby były, to pół słoika na jedno posiedzenie 🙄
Nie – to nie, ja i tak wolę owoce nie przetworzone. A propos owoców, mam sporo rabarbaru – chyba go zbiorę i zamrożę. Może któregoś dnia upiekę ciasto dla jakichś gości 😎
Co poza tym można z rabarbarem, ma ktoś pomysł?
Nie szkodzi Asiu – Krumlov też ładny.
Wznoszę calvadosem, w taki ziąb można, a teraz już nawet pada. Pochwaliłem więc dzionek na grubo przed wieczorem. Oglądam, widzę i słyszę – trza się nastawić na więcej tego paskudztwa!
A to przecież nie wszystko na to lato, przed nami jeszcze „siedmiu śpiących braci”, a to jest ok. 27 czerwca. Przepowiednia jest m.w. taka, że jaka pogoda tego dnia, taka przez następnych 7 tygodni.
Powiem tylko, że bracia w zeszłym roku wypełnili przepowiednię wysoko ponad normę. Tej ponurej, deszczowo-wietrznej pogody było ponad 9 tygodni. Już teraz mam stracha.
Nisiu, chyba na pewno to jest to. Jeszcze sie upewnie jak wroce do domu ale wyglada, ze to te milion bells. Mamy niebieskie. Jeszcze wszystko male. Jesli by tak wyroslo to bede szczsliwy 🙂
lind(nie mylic ze szwajcarskim, czekoladowym lindt`em)
przejeli przed paru laty chinczycy, straszne z nich madrale, ale nie ma co sie dziwic,
my tysiac lat nad baltykiem, a oni szesc tysiecy lat nad morzem zoltym…
Pyro,
zgodnie z obietnicą wysłałem żubrówkę /trawę 😎 / i rutę. Powinny być w środę
YYC, one są żarłoczne, dawaj im jeść i pić, to Ci wyrosną jak ta lala. I trzeba obskubywać przekwitłe.
Z takich malutkich ładnie sprawdza się też bakopa. I też żre jak wołoduch.
Irku – piękne dzięki. Przyjedź na Zjazd, zobaczymy co wyszło.
Nisiu – bakopa po jakimś czasie robi się dosyć paskudna = wtedy trzeba ją pięknie przyciąć na jeżyka i ślicznie odbije. Zresztą ona kwitnie w rzutach kwiatki, łyso, kwiatki itd
yyc-ogrodnik z Ciebie pełną gębą 🙂
Ale nie wiem,czy Pankracy,Serwacy czy Bonifacy 😀
Pozdrów Basię,bo ma zapewne poważne zasługi na niwie.
My szykujemy się do podróży nad wiadome fiordy samolotem linii Norwegian.Ważymy skrupulatnie wszystkie bagaże,bo otrzymaliśmy
dokładne wytyczne dotyczące wagi bagażu podręcznego i właściwego,a oczywiście zabieramy wędki i sprzęt około wędkarski.
Wylot jutro porą późno poranną,a po tygodniu już koniec wakacji 🙁
Zatem,Nisiu, o Twoim ogrodowym party i o tym,co gościom smakowało najbardziej poczytam dopiero po powrocie w pielesze 🙂
Asia – podobno Cesky Krumlov to jedno z najciekawszych miast i sadzac po Twoich zdjeciach warto tam pojechac.
YYC – Wlasnie przeczytalem, ze to kpt. Cook wprowadzil plantacje ananasow na Hawajach, bo jest to owoc brazylijski. teraz juz Hawaje za drogie i plantacje przeniosly sie do Filipin i Tajlandii.
Alicja – ontaryjskie truskawki sa juz na rynku, drogo, bo po $4.99 za funt, ale przynajmniej smakuja jak truskawki, w odroznieniu od tej kalifornijskiej chemii.
Alicjo-ja smażę też placki z rabarbarem.
Tak samo,jak placki z jabłkami.Są pyszne,bo lekko kwaskowe.
W piątek z okazji Dnia Dziecka kupiłam w naszej znakomitej cukierni
http://www.qki.waw.pl/ mini tort-mus rabarbarowy.Niebo w gębie !
Myślę,Alicjo,że na taki deser też byś się skusiła 🙂
ananas – mesoameryka
REMEMBER 12/21
Na targu w Wyszkowie pierwsze czereśnie po 6 zł/kg.
Aż dziwne,że tak tanio.Truskawki w tej samej cenie.
@rom:
brazylia dala nam na pewno sambe i jezusa swiebodzinskiego, ale nie ananasy
Danuśko, ja już mogę Ci powiedzieć, co im bedzie najbardziej smakowało. Jack Daniels.
Kobitkom może zresztą nasze okołokaraibskie mikstury albo Royal Martini (pół na pół dry martini bianco i prosecco plus limonki i mięta).
A mięta latoś obrodziła…
Kupiłam jakąś nową odmianę: miętę czekoladową. Bardzo aromatyczna.
ROMek,
u Ciebie pewnie z okolic Niagary, tam wszystko wcześniej, niz u nas. Ale drogie, to fakt. Inna sprawa, że wolę zapłacić i zjeść ze smakiem, niz spozywać takie śliczne, ale bezsmakowe, po kwaśnej stronie.
Truskawki ochlapane Niagarą.
Pardzo boetyczne, milordzie!
Miętę czekoladową i jabłkową dostałam wczoraj od uczestnika piwnego spotkania. Zasadzę w pojemnikach, bo nie chcę inwazji mięty!
ROMku – warto pojechać, najlepiej w pakiecie z Budziejowicami 🙂 Krumlov jest niewielkim, ale bardzo uroczym miastem i okolica też jest piękna.
Danusiu – szczęśliwej podróży!!! 🙂
Bacope mamy tez. Biale w dwoch korytkach 🙂 i verbane. Zrobie zdjecia.
Danuska, dzieki, pozdrowienia przekaze. I tak, Basia ma wieksze zaslugi ode mnie (jest po prostu bardziej pracowita). Ja natomiast najpierw uszkodzilem sobie kolano i dwa tygodnie pozniej czyli dzisiaj juz prawie jest OK a w sobote jak polecialem po tarasie z lopata i wyrznalem szczeka w deski to w niedziele reka ledwie ruszalem (szczeka cala i bez sladu).
A bylo tak. Po sobotniej robotce, sadzeniu, koszeniu, podlewaniu etc doszedlem do wniosku, ze pora odpoczac. Ladne i cieple popoludnie. Basia wyrazila chec na drineczka i swterdzila ze juz dosyc dzisiaj. Zrobilem nasz ulubiony drink czyli wycisniety sok grapefruita z lodem i wodeczka. Znioslem krzeselka na trawke bo o tej porze taras juz w cieniu i usiedlismy z Basia odpoczac (tak naiwnie myslalem). Basienka jednak po paru minutach zaczela wygrabiac co skosila. Mowi: jeszcze tylko to tutaj… A to trawa preryjna nie trawnik i nie koszona byla lata wiec dluga i bardzo duzo zabawy z nia bylo.
-ja na to: kochanie mielismy juz skonczyc na dzisiaj?
-Basia, ze OK, zebym sobie posiedzial ona tylko podgrabi jeszcze troche.
-kochanie, mowie, zostaw na polu ja taczka to pozniej (jutro) zbiore i wywioze do lasu i rozrzuce (Basia pakowala w worki).
– Basia: alez nie odpoczywaj…i po chwili: a czy taczka jest wolna? (mieszalem ziemie wczesniej).
-mowie: kochanie, jest w niej ziemia…. no i wstalem (nie wypada siedziec jak zona pracuje?), zeby ziemie wsypac do tych okraglych koryt na tarasie. Stoja pod sciana wiec nosilem szufla i przy ostatnim nawrocie idac po schodach zachaczylem o ostatni taki mini stopien i starajac sie zlapac rownowage przebieglem jak baletmistrz ze 3 metry i wyladowalem pod grilem. W ostatniej chwili pomyslalem, ze sobie drzazg nawbijam w dlonie bo te deski takie rowniutkie i gladziutkie to nie sa. Drzag co prawda nie powbijalem ale ladujac jakos skrecilem na prawe ramie i reszte soboty i w niedziele nie moglem nim za wiele ruszac. Rano w niedziele Basia stwierdzila, ze dzisiaj odpoczywamy caly dzien 🙂 I tak reka nie moglem ruszyc wiec mowie: kochanie nieco za pozno juz na odpoczynek. Teraz sie lecze. Tak wiec to ogrodniczenie cos mi nie sluzy za bardzo poza tym oczywiscie, ze radosci moc orgomna. Reka juz dzisiaj w miare OK. Stluklo sie nieco ot co za to Basience wymawiam od dwoch dni, ze ze mnie inwalide chce zrobic 🙂
Fakt nie ruszania reka nie przeszkodzil mi jednak w zrobieniu obiadu. Jednorecznie zgrilowalem poledwiczki wieprzowe (tych nie mozna zepsuc) plus dodatki. Mielismy goscia i dziewczyny stwierdzily, ze moge smialo grilowac jedna reka. Wina poszly dwa plus gin i tonic przed. I ten gin najlepiej mi pomogl na reke bo w nocy juz spalem normalnie 🙂
Danuśko – pięknych fiordów i taaaakiej ryby.
Nisiu – czytam „Ciebie” wypoczynkowo, uśmiecham się do Ciebie i dumam kiedy i gdzie dorwę Ciebie towarzysko.
Danusko, milego wedkowania. Uwazaj na Wikingow. Maja dlugie lodzie (dla rozpoznania). Jak rudy to wiking, jak blondyn to turysta. Cieple majtki, koszule, kalesony kurtki etc zalozcie na siebie. Jak juz bedziecie wygladali tak:
http://thatgirlisfunny.com/wp-content/uploads/2020/12/michelin-man.jpg
znaczy czas pakowac walizki 🙂
Nie bede sie spieral o pochodzenie ananasa, bo wystarczy zguglowac, by przeczytac, ze wg. jednych jest z Ameryki Srodkowej, a wg. innych z Brazyli, a moze i Paragwaju, bo tam do tej pory rosna dzikie odmiany. Jezus swiebodzinski, jak sama nazwa wskazuje pochodzi ze Swiebodzina, choc pewnie byla inspiracja z Brazylii, ale za to zainspirowany szyszka („pina”) Kolumb nazwal ananasa, „pina de Indes” i to sie utrzymalo w kilku jezykach, np. ang. pineapple.
Nisiu, wielkie, Błotne, buuu 🙁
Pyra pewnie czyta, dowiezione przeze mnie, Morderstwo 🙂
Danuśka, taaakiego fiordowania 😀
chociaz pamietam taki rodzaj truskawek – ananasowki;
swietne do koktajli mlecznych, ze wzgledu na miesistosc,he,he…
……………………………………………………………..
drink number 15 @byk
100 ml pinot gris
100 ml kefir/jogurt
50 gr truskawek(zmiksowanych)
10 ml eau de framboise alsacienne
pare listkow miety, dwie,trzy lyzeczki cukru waniliowego,…
wszystko najlepiej prosto z lodowki,
wymieszac i serwowac z prinze polo albo tortem piszyngiera.
smacznego!
Jezus Świebodziński budowany był metodą gospodarczą – w efekcie ponoć nie przetrwa następnych 2 lat i albo trzeba bardzo poważnie wzmocnić konstrukcję albo rozebrać. Ciekawe, czy jest ubezpieczony w zakresie oc – bo jeżeli…
Pepegorku,
tryby zardzewiały, ale miały prawo, bo zamówienie zostało przyjęte w pierwszej połowie maja 😉
Mięty nie odebrałam, bo byliśmy w stolicy. Dostarczyliśmy matce przyjaciela dwie donice z kwitnącymi już pomidorami i ptasie mleczko oraz krówki jej wnuczce, a chrześniaczce Osobistego (akurat zdaje maturę), naszej Babci – kabanosy, krakowską i jeszcze jakąś suchą kiełbasę od lokalnego rzeźnika z Rybnika, Młodym – krówki i też różne kiełbasy. Dostaliśmy u nich kolację (ciasto ze szpinakiem i sałatę) oraz drinka – gin z tonikiem 😉
Po drodze w tamtą stronę staliśmy trochę w korku, bo był wypadek na krętym odcinku nad jeziorem – miejscu dość częstych kolizji. Taki czarny punkt 🙁 Aż 3 ambulanse były potrzebne.
Poczytałam trochę do tyłu i zafrapowała mnie wypowiedź Gospodarza:
„używanie drewna zamiast węgla drzewnego powoduje, że piecze się nażywym ogniu a nie nad żarem”
Doprawdy?
Mnie się zawsze zdawało, że wystarczy poczekać, aż „żywy” ogień ustanie i pozostanie piękny żar, najlepszy z drewna liściastego Swego czasu, po obcięciu wiosną wielu gałęzi z dziadkowej jabłoni, spaliliśmy je i pozostał spory kopiec żaru i gorącego popiołu. Zrobiło nam się szkoda tej marnującej się energii, zakopaliśmy więc w tym pagórku żeliwny garnek z przyprawionym kurczakiem (przykryty ciężką pokrywką) i pojechaliśmy w góry. Po kilku godzinach wygrzebaliśmy garnek, a w nim przepięknie rumiane, delikatne i cudownie pachnące mięso… Jego smak wspominamy do tej pory.
@nemo:
vivat vulcanus!
Piękne te wspominki .
Ja zobaczyłem w tej chwili występ Cliffa Richarda z okazji 60-lecia panowania E2.
Boże, on w garniturku jak go znam z filmu z przed dobrych 50-lat, twarz naciągnięta jak skóra na kolanie, a na czubku czuprynka brązowowłosa z grzywką i nieodzowne ?Yang…?, a potem rzecz jasna: ?Congratulations?.
Ludzie, nie można się jakoś godniej zestarzeć?
Można, Pepegorze. Bardzo mocno nad tym pracujemy 🙂
O je, teraz Grase Jones w pozie marsjańskiego wojownika.
Idę spać,
dobranoc!
Doniosę jednak:
Komentator podaje wiek występujących, nie podając jednak, czy dane zweryfikowane.
Nie trzeba chyba, bo sami wiemy, ileśmy od tego czasu urośli.
Haneczko, ja też buuuu.
Będę aż do poniedziałku miała szalenie miłych gości. Myślałam, że zostaniesz w błocie do końca łykendu, bo w sobotę mogłabym ew. wysłać gości do roboty (dni morza u nas) a sama myk do Was, Kobiety, ale w piątek nijak się nie sprężę. Ściskam wszystkie Żaby – domowe i przyjezdne. Do uduszenia wręcz.
Acha, a jak mówiłam, że mnie bardzo irytują przeterminowane pensjonarki, to mnie ten i owa podejrzewali o brzydką zawiść.
Alicja, Twoja „inwazja mięty” wywołała u mnie wizję nadprzyrodzoną: bujne krzaki mięty pieprzowej cwałują na spienionych rumakach przez mój mały ogródek, wydając bojowe okrzyki.
Faktem jest, że agresywne ziółko. Trzeba szybko przyrządzać mojito w dużych ilościach, to jakoś się z nią poradzi.
Ja tam mocno nie pracuję nad godnym starzeniem się, zostawiam „samo sobie”, nie poganiam drania, co będzie, to będzie 😉
Pieczarki wyszły znakomicie, jedyne co zrobiłam nieco inaczej, to dodałam pokruszonej fety, oprócz tradycyjnie extra old cheddar i mozarella.
Co do rabarbaru, część zamrożę, a trochę zużyję na te racuchy, co to Danuśka podpowiada. Dla mnie jabłkowe racuchy to taki deser. Posypane cukrem-pudrem leciutko. Sto lat nie robiłam.
Czemu nie lubię słowa „doprawdy”?
Bo jest aroganckie i lekceważące.
Czemu nie lubię arogancji wobec Gospodarza?
No, sama nie wiem.
Nisiu,
prawda, jak zasadziłam miętę w glebę na ogródku, to narobiła mi takiego bu-bu-bo-bo w ciągu paru lat, że sobie poradzić z nią nie mogłam.
Tak się wściekłam, że w końcu wytępiłam i teraz już będę ostrożna – w dużą donicę – i tam niech się rządzi!
Tymczasem figi się zaktywizowały, ostatnia z pierwszego rzutu dojrzewa, a między nasadą każdego liścia i „pnia” pojawiają się następne owoce. Będzie figa z makiem? 😯
Yyc, w Polsce I i II kontakt nie będzie widoczny bo nastąpi przed wschodem słońca .Montuję sobie proste urządzonko zwane kamera obscura, zobaczę co z tego wyjdzie.
Przy lampce nocnej
Dzien dobry Wszystkim, jesli mnie jeszcze pamietacie.
Wyrzuty, ze tak rzadko tu bywam, telepia mna strasznie, ale niektorych rzeczy po prostu nie da sie przeskoczyc, i juz!
Czerwony ze wstydu przyznam sie, ze nawet czesto przeczytac Was dobrze nie mam czasu ani sily, moja data urodzenia coraz silniej daje mi do zrozumienia, ze trzeba zwolnic. Do tego ten obrzydliwy Niemiec na A, ktory chce sie u mnie zadomowic, ale przepedzam drania, ile sie da – jego obecnosc faktycznie nie boli, ale trzeba sie strasznie nachodzic, zeby sobie przypomniec np. gdzie polozylo sie kluczyki do samochodu. Ale nic, zycie i tak jest piekne.
Z ostatniego pobytu w Polsce przywiozlem sobie ksiazke Nisi (Z Jej autografem) o zupie z ryby fugu. Polknalem zaraz po wyladowaniu na amerykanskiej ziemi, a przy czytaniu ostatnich stronic mialem uczucie zalu, ze juz sie konczy. I nawet nie pomyslalem, ze za jakis czas spotkam ludzi – doslownie nisiowych bohaterow przeniesionych do rzeczywistosci.
Minelo sporo czasu zanim uslyszalem prawdziwa historie pewnej rodziny (od nich samych) – poczatkowo bezdzietnej, pozniej lata oczekiwania, badania, proby, hormony i wszystkie opisane przez Nisie koszmary, no prawie wszystkie, obylo sie bez zastepczej matki, ale nie obylo sie oczywiscie bez szkielka probowki. Byly odrzuty, nieprzyjecia, dramaty, tragedie, ale w koncu dzisiaj biegaja po swiecie dwie sliczne, nie do odroznienia, wesole i szczesliwe szescioletnie blizniaczki nie spuszczane z oka nawet na chwile przez jeszcze bardziej szczesliwych rodzicow.
I tak sobie mysle, ze sa ludzie (ba, cale instytucje), ktorzy chcieliby do takich szczesliwosci nie dopuscic, zabronic prawem, karac itd. I wtedy wiem, ze wielu spraw tego swiata nie jestem w stanie pojac, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem.
Dobranoc 🙂
Danuska – chociaz norweskich fiordow bardzo Wam zazdroszcze, ale zycze najwspanialszych wrazen. Udanych wakacji!
PS Przepraszam, ze ja zawsze tak odbiegam tak daleko od tego, o czym wlasnie rozmawiacie, kompletnie zmieniajac temat.
Nic nie szkodzi, Nowy 😉
Danuśko,
aparat noś i przy tych tam okolicznościach norweskich, bo jak Alain zarwie wielką rybę, to kto to uwieczni w obiektywie, jak nie ty?!
No właśnie! Wspaniałej podróży i taaaaaaaaakiej ryby 🙂
Alicja, dzieki.
Mam czerwone, wypije za pomyslnosc naszego Blogu!
dzień dobry …
Danuśka dużej ryby …. 🙂
Asiu potwierdzam Cesky Krumlov warto zobaczyć .. i w okolicy sporo takich małych pięknych miasteczek ..
Nowy lubię te Twoje opowieści o ludziach .. 🙂
Jolinku-znowu Ci macham rannym świtem !
Wstałam i przemyśliwam nad tym,o czym to ja mogłam zapomnieć pakując walizy.Zgodnie z cenną sugestią yyc’a ciepłe kalesony dla Osobistego Wędkarza oczywiście zabrane 🙂
Dziękuję wszystkim za życzenia i zabieram się do śniadania.
Miłego dnia 😀