Tajemnica długowieczności i szczęścia

Dwie moje ulubione książki o włoskiej kuchni i kulturze kulinarnej są napisane przez nie-Włoszki. Pierwsza to Elena Kostioukovitch, Rosjanka, autorka „Sekretów włoskiej kuchni” (pisałem o tej książce i cytowałem ją tu wielokrotnie) a druga to Tracey Lawson, Angielka, autorka świeżo wydanej „W miasteczku długowieczności. Rok przy włoskim stole”. I prawdę powiedziawszy sam nie wiem, która z nich sprawiła mi podczas lektury więcej przyjemności. Ostatnie wrażenie jest oczywiście silniejsze, więc palmę zwycięstwa przyznaję brytyjskiej dziennikarce.
Jej dzieło spowodowało, że już zacząłem myśleć o kolejnej wyprawie do Italii. Absolutnie muszę odwiedzić Campodimele czyli maleńkie (poniżej 1000 mieszkańców) miasteczko w górach Aurunci (powyżej Neapolu ale poniżej Rzymu), w którym dziewięćdziesięciolatków spotyka się na każdym niemal kroku. W dodatku są oni w pełni sił i fizycznych i umysłowych. śmigają po górskich zboczach w poszukiwaniu dzikich zielonych szparagów, zbierają oliwki rosnące na górskich tarasach, karczochy, dzikie ( w sensie – nie hodowane) ślimaki, pasą kozy, pieką chleb, robią salsiccie ale także dyskutują o polityce, uczestniczą w życiu społecznym miasteczka, przyjmują gości ze świata.
A wszystko to w rytmie upływającego roku, przygotowując zapasy na kolejne miesiące, stosując dietę znaną tu od 1000 lat, której podstawą jest oliwa, warzywa, owoce, sery, wędliny, ryby. Dodać trzeba, że wszystko to produkty miejscowe, produkowane bez chemii i nowoczesnych technologii.
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o miodzie, który kryje się w nazwie miejscowości. Campodimele wzięło się bowiem stąd, że z miejscowych pasiek wożono miód w czasach starożytnych do Rzymu. Zwłaszcza arystokracja, senatorowie umiłowali ten słodki i zdrowy produkt.
Na długowieczność ( w zdrowiu) mieszkańców Campodimele zwrócili wreszcie uczeni lekarze. Przeprowadzono stosowne badania i wyciągnięto wnioski: to przede wszystkim dieta a w drugiej kolejności aktywny styl życia spowodowały, że mieszkańcom tego regionu zazdrości świat. Żyć długo, zdrowo i szczęśliwie to ideał życia.
Zafascynowana tym Tracey Lawson spędziła w Campodimele wiele miesięcy. Rezultatem pobytu jest właśnie  książka. Opisuje w niej, miesiąc po miesiącu, swoje życie  w campodimeleńskim rytmie. Wspólne zbieranie oliwek, uczestnictwo w świniobiciu i robieniu kiełbas, zbieranie dzikich górskich ziół, procesje, święta, radosne wieczory towarzyskie.
Każdy rozdział kończy porcja przepisów. Wspaniałych i kuszących. Niestety większość z nich nie do zrobienia poza tym regionem. Trudno bowiem większość dziko rosnących produktów zastąpić tymi kupowanymi w naszych sklepach. Na szczęście dla mnie (a pewnie i dla innych czytelników kochających kuchnię) jest conajmniej 10 takich, które można zrobić we własnym domu. Mam to już za sobą. Teraz moim marzeniem jest wyjazd w góry Aurunci. Możecie mnie trzymać za słowo: pojadę tam!