Nie ma chleba ale są ciastka
Mnóstwo jest nazw potraw z odwołaniem się do różnych miast czy krajów. Zabawne jest śledzenie pochodzenia tych nazw, które najczęściej z owymi miejscowościami czy państwami nie mają nic wspólnego. Najczęściej jako przykłady wymieniane są: śledź po japońsku (całkiem obcy Japończykom), fasolka po bretońsku (jak wyżej ale idzie o mieszkańców Bretanii) czy jajko po wiedeńsku. Od dziś do tego zestawu możemy zaliczyć jeszcze chleb, który zmienia nazwę na ciastko a miejsce pochodzenia przenosi się z Wiednia do Kopenhagi.
Wiedeński chleb – czytam w wielgachnej księdze o kulinariach Europy – po duńsku wienerbrod, jest zupełnie nieznany w wiedeńskich kawiarniach i cu-kierniach, znane jest natomiast jego międzynarodowe określenie: danish pastry, duńskie ciastko. Ale nie wszystko, co nazywa się danish pastry, musi mieć coś wspólnego z prawdziwym kopenhaskim ciastem drożdżowo-maślanym. Przepis na nie opracowali ponoć w 1860 roku wiedeńscy czelad-nicy piekarscy, sprowadzeni do Danii w czasach, kiedy po zniesieniu cechów brakowało wyszkolonych piekarzy i cukierników.
Ciastka kopenhaskie – w skrócie zwane kopenhażanami – wypieka się z ciasta drożdżowego rozwałkowanego na cienki placek, na nim układa się wiórki zimnego masła, ciasto składa się w kopertę i znów rozwałkowuje. Czynność tę powtarza się wielokrotnie; podobnie postępuje się przy sporządzaniu ciasta francuskiego, które jednak nie zawiera drożdży. Najbardziej zbliżony do ciastka kopenhaskiego jest francuski croissant, ale jest w nim o wiele mniej masła. Cechą charakterystyczną kopenhażanek jest nadzienie. Może to być puszysta masa z masła roztartego z cukrem, masa migdałowa, marcepanowa albo makaronikowa, krem maślany, ale mogą być także konfitury, zmielone migdały, rodzynki, kandyzowane skórki owoców i czekoladowy krem.
Wienerbrodsdej, ciasto wiedeńskie – zwane też duńskim ciastem francuskim albo ciastem mieszanym – jest zwykle stosowane do wypieków cukierniczych, a także do wysokokalorycznego smorkage, ciasta drożdżowo-maślanego, przekładanego kremem utartym z masła i masy migdałowej, posypywanego rodzynkami i kandyzowanymi skórkami owoców, a po upieczeniu pokrywanego lukrem.
Wszystkie słodkie wypieki z ciasta drożdżowo–maślanego noszą bardzo stare, fantazyjne nazwy, które w Danii każdy zna: hanekam (koguci grze?bień), trekant (trójkąt), skrubbe (flądra, szczotka na kiju), chokoladebolle (czekoladowa bułeczka), wienerhorn (rożek wiedeński). Na urodzinowe przyjęcie piecze się kringle (precle) nadziewane masą makaronikową z rodzynkami i kandyzowanymi skórkami owoców, z wierzchu posypane cukrem i płatkami migdałowymi. Bardzo popularny jest też borgmesterstang (laska burmistrza), warkocz marcepanowy. Ciastka kopenhaskie je się w kawiarni i cukierni, w restauracji i stołówce, w biurze i w domu, a także pod gołym niebem, prosto z torebki. Pije się do nich kawę, herbatę albo kakao. Znawcy twierdzą, że duńskie ciastka można jeść jedynie między godziną jedenastą a dwunastą przed południem, ponieważ są wtedy najsmaczniejsze: jeszcze świeże, ciepłe i chrupiące.
Ciekawi mnie tylko dlaczego Duńczycy z takim uporem chrzczą swoje wyroby cukiernicze wiedeńskim imieniem, czy nie mogłyby one być kopenhaskie?
Komentarze
„Jak go zwał,
tak go zwał –
byle by się on
dobrze miał”
Nie jadłam, ale myślę, że ciepłe i chrupiące w porze II śniadania do gorącej, czarnej kawy, mogą smakować, że hej!
Obejrzałam rozmaite stworzenia na filmie Orci i podobnie jak Jolinek doszłam do wniosku, że rachunki za żywność mogą być w Seatle minimalne (jeśli ktoś lubi te tam muszlowe stworzenia) i ryby. Ryby lubię nawet bardzo.
Teraz pójdę zrobić sobie drugą kawę, a potem sprawozdam dzień wczorajszy.
może się komuś przyda ….
„Przyciemnianie włosów i likwidacja siwizny …
Zmiksować 1 łyżkę liści herbaty z 1 łyżką liści szałwii, zalać 1/2 l wrzącej wody, gotować około 2 godziny na wolnym ogniu, uzupełnić wyparowującą wodę. Przechowywać w ciemnej butelce, dodać dla konserwacji troszkę wódki lub spirytusu. Wcierać w głowę (skórę) i włosy 5 razy w tygodniu. Włosy będą gęste, brązowe, a siwizna zniknie … Szałwia działa też przeciwłupieżowo i wzmacnia cebulki włosowe ….” …
Dzień dobry,
Zjadłabym takie duńskie ciastko do kawy, najlepiej tam na miejscu. Może kiedyś…
http://www.youtube.com/watch?v=-cVRzb6c0xA
Wprawdzie nazwa ciasto kopenhaskie nie jest uzywana , natomiast w krajach anglojezycznych te rozne rodzaje drozdzowek sa znane wlasnie jako „Danish” czyli dunskie. Nie jest wiec tak zle.
Co prawda nie 44 osoby, a tylko 11 zgromadził mini – zjazd rodzinny w pięknej scenerii wielkiego ogrodu na Ziemi Lubuskiej. Było śniadanie z jajkami od swobodnie chadzających zielononóżek, parówki, pomidory i zieleniny, świetny chleb w przekroju 0,5 ha powierzchni, potem obiad ze schabem i karkówką duszonymi w śmietanowo – koniakowym sosie, surówkami i ogórkami z zeszłego roku ale znakomitymi – twardymi i pachnącymi koprem. Niepotrzebnie zabrałyśmy jedną z ostatnich butelek włoskiego wina (a wdowiec po mojej Siostrze jeszcze wino kalifornijskie dostarczył) bo było to, jak przysłowiowe rzucanie pereł… Do obiadu był sok porzeczkowy, a wina grzały się na ogrodowym stole. Otwarto je do ciasta po południu, kiedy już smakowały dosyć paskudnie. Też byłabym paskudna w temperaturze ok 40 stopni. Na szczęście był to jedyny zgrzyt kulinarny, bo i cista i późniejsza, grillowa kolacja były pyszne. A kuchnia tam jest b.smaczna i jest to zadziwiający ewenement. Kiedy mój mały Braciszek zmieniał żonę na nowszy model, podejrzewano go o rozmaitego rodzaju niezdrowe ciągoty, a jednocześnie przyznawano, że żeni się z najlepszą kucharką w okolicy. Nikt nie wiedział, że skandalizująca w powiatowym mieście kuchareczka, nosi w sobie wyrok śmierci – 4 tętniaki w mózgu. Przeżyła w nowym stadle rok i dwa z nich eksplodowały. Ciężki wylew, wielkie porażenie, wyżebrane operacje, w czasie których usunięto 3 tętniak, a 4 w miejscu niedostępnym zabezpieczono stendami. Tak czy owak został Jędruś z żonką młodą ale zupełnie niesprawną i wymagającą nieprzerwanej opieki. Zapomniała pisać i czytać, miała trudności z nazywaniem rzeczy i sytuacji. Minęło 10 lat i ślady porażeń się znacznie cofnęły. Bratowa jest nadal kobietą atrakcyjną, zajmuje się ogrodem i znakomicie piecze i gotuje. Nie zawsze potrafi powiedzieć jak to czy owo zrobiła, a nawet z czego to zrobiła i nigdy, pod żadnym pozorem nie zostanie gdzieś sama nawet na 15 minut. I wiecie co Wam powiem? Mój Brat nigdy w życiu nie był tak spokojny i szczęśliwy, jak jest przy tej swojej drugiej żonie.
Dzień dobry Blogu!
W mojej okolicy takie ciastka noszą nazwę „Dänisch Plunder”. Francuskie rogaliki czyli croissanty zawierają ok. 21 proc. tłuszczu. Wobec 27 proc. masła w ciastkach duńskich różnica jest niewielka, jednak podczas jedzenia tłuszczą palce trochę bardziej 😉
Pogoda słoneczna, a miało padać 🙄 I znowu ten halny…
Gospodarzu-spóźnione,ale bardzo serdecne uściski imieninowo-urodzinowe !!!
Pyro-no widzisz,po raz kolejny się okazuje,że życie pisze najciekawsze scenariusze 🙂
Nam wczoraj życie też napisało ciekawy scenariusz.
Wybrałyśmy się z Latoroślą na wycieczkę rowerową do Powsina,gdzie zupełnie przypadkiem trafiłyśmy na psie prezentacje i konkursy.
Dowiedziałyśmy się,że psy uczestniczą w zawodach frisbee i że utalentowane w tej dziedzinie są szczególnie border collie.
Popatrzyłyśmy sobie trochę na te psie zmagania albo raczej na psie zabawy.Miałyśmy wrażenie,że psy łapiąc w locie to plastikowe UFO bawią się znakomicie i wcale się nie przejmują tym,że biorą udział
w zawodach i że trzeba walczyć o jakieś tam złote medale 😉
Poniżej sznureczek do strony,gdzie na dole znajdziecie filmik ilustrujący to o czym usiłowałam Wam opowiedzieć :
http://www.dogcampus.pl/index.php/nowosci/100-zawody-frisbee-powsin
Danish kupowałam dosyć często na śniadanie w czasie licznych podróży samochodowych po tym kontynencie w latach 80-tych i początkowych 90-tych. Nie wiem, jak jest teraz, ale wtedy nic w fast-foodach nie było zjadliwego, oprócz tego „ciastka”. Przynajmniej dla mnie, chociaż słodkiego nie jadam.
Witam Szampaństwo – u nas szykuje sie kolejny piękny dzień i święto z okazji urodzin królowej Wiktorii. Będą też jak zwykle fajerwerki.
🙁
http://www.youtube.com/watch?v=WkYru0Hx2H8
Po tym psim antrakcie dotarłyśmy do Ogrodu Botanicznego,który był celem naszej wycieczki.Magnolie już wprawdzie przekwitły z wyjatkiem jednej-parasolowatej.Kwiaty ma wielkie i piękne,ale jakiż wydziela okropny zapach 🙁 Latorośl stwierdziła,że pachnie chlorem,jak woda w basenie! Pięknie kwitną nadal różne rododendrony,różaneczniki,bzy oraz inne krzewy czy kwiaty trochę nam mniej znane.Ogród Botaniczny w Al.Ujazdowskich wydaje nam się jednak bardziej zadbany.
Ale ogólnie sympatyczna wycieczka 🙂
Fasolki po bretońsku nie znają w Bretanii, a ryby po grecku w Grecji – pytałam 😉
Drożdżówki jak drożdżówki, ale to, co się na linii Wiedeń-reszta świata z kiełbas(k)ami wyprawia, potrafi wytrącić z równowagi każdego, kto się pokusi o próbę podejścia zdroworozsądkowego do toponomastyki kiełbasianej. Czasami parówki wiedeńskie to frankfurtery, czasami nie, a Krakauerwurst (w zasadzie w całym niemieckojęzycznym świecie) jest wszystkim, tylko nie naszą krakowską (którą zresztą, a rose by other name, owszem mają).
Brzmi to bardzo smakowicie. Chyba duńskich ani wiedeńskich ciasteczek nie jadłem. Ale opis trochę mi przypomina szwedzkie i fińskie „drożdżówki”, które wydawały się być czymś pośrednim pomiędzy drożdżówkami prawdziwymi a ciastem francuskim różnie nadziewanym lub okładanym. Mnie bardzo one smakowały także z samego rana albo i po południu, nie tylko od 11 do 12. Fantastycznie smakowały w Uppsali, gdzie nigdzie nie dało się zjeść śniadania przed godziną bodaj 10, gdy otwierano bar śniadaniowy i kawiarnię w jednym. A my z promu o 6 rano. Warto było czekać. Śniadanie bardzo smaczne, te „drożdżówki” na deser.
Pewnie byśmy coś na śniadanie znaleźli, gdybyśmy umieli szukać. Ale głupio było pytać, gdzie można zjeść śniadanie. Zwykle w Szwecji udawało się szybko znaleźć samemu. Np. kąciki barowo-kanapkowe przy sklepach spożywczych albo hipermarketach.
Coś mi chodzi po łebku, że takie ciasteczka francusko-drożdżowe nadziewane konfiturą lub czekoladą są sprzedawane na gorąco przy hipermarketach, np. przy Leroy-Merlin we Wrzeszczu. Musze sprawdzić przy najbliższej okazji, czy to ciasto jest z drożdżami.
Stanisławie,
Bardzo smaczne „ciastka duńskie” można kupić u Andrzeja Szydłowskiego we Wrzeszczu na Grunwaldzkiej. Przypomina ciastka francuskie, ale jest bardziej kruche, posypane dużą ilością cukru pudru, z kremem budyniowym i wisienką, czyli klasyka. Polecam wszystkim około Gdańskim blogowiczom.
Stanisławie-może myślisz o fornetti ? Z ciasta francuskiego lub półfrancuskiego.
http://fornetti.pl/index.php/Produkty/Ciastka-slodkie
Mini piekarnie są często umiejscowione przy wyjściach
z supermarketów i kuszą zapachem 🙂
Obiecałam, że napiszę o swoich wrażeniach z lektury książki Hugo – Badera „Biała gorączka”. Wiem, że sporo osób z Blogowiska ją czytało; podobnie poprzednią (Rajska dolina”). Najkrócej można powiedzieć : to samo, tylko bardziej. Ta sama fascynacja rozpadem imperium, upadku autorytetów, rozpaczliwego poszukiwania sacrum, sposobu na życie, absolutnego nieprzygotowania do nowoczesności przy stosunkowo wysokim stopniu wykształcenia i znajomości nowoczesnej techniki. Zderzenie tysiącleci w medycynie, wyalienowanie młodzieży i rozpad rodziny. Ale to wszystko pozór i rdza na wierzchu – głębiej jest wielki kraj, wielki naród i niewyobrażalne możliwości – tylko zgarnąć tę brudną pianę (ze 30% populacji?)_No i już wiadomo, że Rosja zostanie zawsze wielkim wyzwaniem dla zachodniej cywilizacji i możliwą przestrzenią życiową dla Azji Wschodniej. I że w zderzeniu racji polsko – rosyjskich, nasze nigdy nie będą traktowane rónie poważnie. Tam jest naród tragiczny ale wielki, tu jest kraj w wiecznych pretensjach do wszystkich i o wszystko. Tak to wygląda z perspektywy „rosyjskiej serii” Badera.
Danuśko, o to mi chodziło. To Fornetti, czyli bez związku z Danią. Ale z rady Krychy skorzystam. Nie w tym tygodniu, bo zapasy duże łącznie z całym tortem jeszcze nie napoczetym. Jest stoisko w naszym Klifie, może i tutaj będa.
Pyro, to nie jest proste. Jesteśmy dla Rosjan krajem malkontentów, ale też zawsze nam tego i owego zazdrościli, a za wiele i podziwiali. Moje wizyty w Rosji pozwalały mi dostrzec bardzo różne aspekty stosunku do nas. Zdumiony byłem na przykład wielką popularnością Trylogii, a zetknąłem się z tą popularnością w połowie lat 60-tych. Prawdą jest jednak, że nasze punkty widzenia w różnych sprawach nigdy nie będa tam traktowane poważnie. To był punkt honoru carów i tak zostało. Ale to i tak lepiej niż stosunek Ameykanów, którzy tak naprawdę w ogóle nie dostrzegają, że coś takiego jak Polska i Polacy istnieje. Po prostu w ogóle ich nie obchodzimy.
Stanisławie – ja chyba napisałam mętnie – Baderowi chodziło o to, że abstrahując od sprzeczności polsko – rosyjskich, dla Zachodu, dla cywilizacji atlantydzkiej, Rosja zawsze będzie ważniejszym i poważniejszym partnerem.
Stanisławie,
właśnie, gdybyśmy szukali, to byśmy znaleźli, ale jak się ma do przejechania 1000km, to się chce wyruszyć wcześnie rano. A wtedy nie ma wielkiego wyboru, zwłaszcza przy autostradach.
A te danish mi smakowały, ale z serem twarogowym na słodko. Były też z jabłkami, ale tam cynamon, a ja nie lubię. Już bardzo dawno nie jadłam tych ciastek. Spadam do roboty, mimo swięta.
Pyro, to w ogóle nie ulega kwestii. Był krótki okres, gdy Francja zastanawiała się, czy warto zacieśnić stosunki z Polską jako pośrednikiem w stosunkach z Rosją i innymi wschodnimi partnerami, ale szybko doszli do wniosku, że to im zbędne. Niemcy, wiadomo. Berlusconi od razu zaprzyjaźnił się z Putinem. A Polska, to taki, co ciągle ma za złe i jeszcze najwięcej pieniędzy ciągnie. A samoloty w USA kupuje.
Alicjo, w podróży takie rzeczy nam bardzo smakują. Ukochana, gdy nie znajdziemy prawdziwego śniadania, ja wolę nie znaleźć.
Pyro,
może dla „cywilizacji atlantydzkiej” Rosja będzie zawsze ważniejszym partnerem, ale dla Rosji cywilizacja atlantydzka będzie zawsze zagadką 😉
Podobno gdzieś tam w Helwecji pada już cały dzień (radio ciągle o tym mówi), a u mnie ciągle jeszcze wietrznie i sucho.
Oddałam w dobre ręce ponad 40 pomidorów, reszta pójdzie w najbliższych dniach.
Na obiad (byłam sama) świeży chleb i rzodkiewki. Na kolację przyjadą Młodzi, muszę coś wymyślić. Na deser będzie reszta pavlovej. Powstrzymuję się z trudem, żeby jej wcześniej nie skonsumować 🙄
Nemo – będzie zagadką, a winna jest w ogromnej mierze Cerkiew. Bardziej winna, niż żelazna kurtyna i komunizm. To Cerkiew (stale w obawie przed Rzymem) trzymała Ruś poza obszarem myśli europejskiej. Z ogromnymi kłopotami i awanturami zezwolono na import książek zachodnich dopiero pod koniec XVII w. I kolektywizmowi też jest winna Cerkiew. Komunizm się wdrukował w grunt przygotowywany od stuleci. Czasu się nie cofnie – jeżeli nie przyjdzie jakiś światowy kataklizm, to mają szansę się zbliżyć. Dołączyć w czasie obiektywnym jeszcze nie. Może kiedyś/
Słowem, Cerkiew kontra Atlantyda? 😉
tak, jezeli idzie o drozdzowki, to dunczycy sa (na razie) NIE DO PRZEBICIA.
@pyra:
nie znudzilo ci sie, bo przeciez nie jestes najmlodsza tutaj, szukanie WINNYCH?
sarmaci, ariowie… atlantyda, walhala…
ostatnio, przypadkowo spotkalem dawnego znajomego
(klasyczna kariera w prl-u: rodzina chlopska z kresow, osiadla w miescie na „ziemiach odzyskanych”, ojciec zostaje robotnikiem, on – inzynierem);
no wiec usmiecham sie do niego(majac go w pamieci jako raczej rownego faceta),
a on nagle sciaga usta, prezy marna klatke piersiowa, poprawia okularki,
poleruje i-pod, i mowi:
„wiesz, ze pochodze od …skiego?”
„ach, nie do wiary, co za wspaniala wiadomosc…no, to gratuluje! czesc!”
Byku – przecież nie chodzi o „winnego” tylko o przyczyny procesów historycznych. Ja lubię rozumieć skąd się coś tam bierze – postawy, dążenia,. Przecież nie polecę z transparentem „precz z Cerkwią, III Rzymem i Świętą Rusią” bo nie o takie „winy” chodzi. Ja chcę rozumieć, a Tobie może to być do niczego nie potrzebne (co nie znaczy, że jedno jest mądrzejsze od drugiego, tylko potrzeby mamy inne).
ale sa jeszcze lepsze numery:
co piaty szczeniak w brandenburgii kocha… hitlera
Byku – to, że H.kochają w Brandenburgii, to dosyć normalne, ale kochają go też szczeniaki w Białymstoku, Leningradzie i Jerozolimie!
@pyra:
he,he…wiem.
najzabawniejsi ( z niemieckiego punktu widzenia) sa faszysci rosyjscy,
bo gdy skanduja to nie wymawiaja „H” tylko „G”( geil gitler),
doslownego tlumaczenia nie zaryzykuje ze wzgledu na cenzure.
Dzien dobry,
Nareszcie stabilizacja – domowy lazaret zamkniety! Odsas powrocil do placowki edukacji podstawowej, a ja do pracy.
Mikolajka ojciec mi sie przypomnial :).
O 13:16 pojawil sie wpis seiendes – robie miejsce :)!
O, nie zauważyłam wcześniej. witaj, seiendes – miejsce przy stole czeka.
Jolly – czy „nasz” Odsas jeszcze gra w tym sezonie?
Pyro,
Odsasa sezon zakonczyl sie uroczyscie w sobote wreczeniem nagrod i przyjeciem w klubie. Dziecko blogowe zgarnelo dwa trofea. Teraz spokoj do konca sierpnia z meczami, treningi co dwa tygodnie – od nadmiaru wolnego czasu chyba mnie glowa rozboli ;).
Po kilku dniach mięsnych (dzisiaj na obiad filety z kurczaka z bałaganem) na jutro umyśliłam placki ziemniaczane,biszkoptowe z młodych ziemniaków – do tego albo mizeria w gęstej śmietanie albo dzisiejsza krajanka w azjatyckim stylu, na ostro. Natomiast pojutrze, jeżeli nadal będzie tak ciepło zrobię chłodnik truskawkowy na śmietanie z groszkiem ptysiowym. Całej roboty 5 minut + mycie miksera, a groszek będziemy sobie małymi porcjami same wsypywały do talerza, aby nie zdążył się rozciapać. Jutro też od rana zajmę się pierwszymi słoiczkami sałatkowymi : młode ogórki, kapusta pekińska, zielona cebula, przyprawy, słabiutki rozczyn octowy (1%). Znak, że „jutro zaczyna się tu sezon…”
A ja sobie teraz spokojnie wznoszę toast za tych, co na morzu.
Namachałam się prawą rąsią (lewa w posłusznym zwisie), powolutku lakieruąjc poliuretanem moje półki książkowe. Trzeba to dwa razy pociągnąć, zdaje się, że jestem w połowie. Korzystam z pogody i możliwości wietrzenia na wszystkie strony.
Na obiad ryba (pollock – dorszowate) pieczona w piekarniku, ale zjem chyba na zimno, na kolację. Natomiast bardzo mi się chce mizerii!
Mnie się spodobał deser, na który wczoraj Jolinek podawała przepis-sznureczek. Zmiksowane zmrożone owoce z bananem.
To jest to, co mi bardzo pasuje, bez bzów 😉
A ja sobie w samotnej rozpaczy udusiłem nereczkę a cebulą i przyprawami. Na deser lody „Butter Pecan” na ananasie w obecności rodzynków, orzeszków ziemnych i sosu czekoladowego. Acha, był jeszcze kusztyczek tequili z witaminami z lemonki. Liczę na to, że w czasie rejsu spalę te kalorie…
Cichal,
Ty nie gadaj i nie kokietuj, parę kalorii od czasu do czasu Ci nie zaszkodzi, wszak jesteś postawny chłop 🙄
Kiedy rejs?
Lecę na Puerto Rico w niedzielę. Wypływamy w pon albo wtorek a może we środę jak rum dopisze…
Co jo godom, co jo godom, przecież Ewa to przeczyta!
A jak Twój Rose’s Garden?
Cichal,
Wspominasz CA. Niedawno czytalam ciekawe ksiazki Melchiora Wankowicza, „Atalntyk – Pacyfik” i „Krolik i Oceany”. Pierwsza jest na temat jego i zony podrozy samochodem z NY do CA poludniem kraju. Druga ksiazka jest na temat miesiecznego pobytu w Mexico, Baja California i nastepnie podroz do polnocnej CA i na wschod przez Nevade.
Podoba mi sie jego styl i poczucie humoru. Ciekawe jest, co zwracalo uwage autora i jego zony.
Piszesz, ze byliscie w CA. Na pewno nie raz jechaliscie 101. To moja ulubiona droga w WA.
Napisalam o „razor clams” i kilku innych stworzeniach, ale moj komentarz nie przeszedl. Tak wiec pozostanie tajemnica.
Dobranoc.
dzień dobry …
Orca pewnie jakieś słowo ma zakazany zestaw literek …
Pyro pomysł na chłodnik truskawkowy dobry tylko ten groszek ptysiowy nie dla mnie .. wole makaron .. ostatnio kupiłam tzw. lane kluski niemieckie i by mi pasowały do tej zupy ..
a czereśnie już są .. za 60 PLN .. nie kupiłam ..
Jolinku – na taką okoliczność nie ma jak nasz makaronik „zacierki” – ugotować w garze oddzielnie, na sito i do talerza.