Wilga to kłamczucha (na szczęście!)
Rododendron rozkwitł w samą porę
Przez trzy dni poprzedzające moje urodziny wilga śpiewała jak oszalała. W charakterystyczny gwizd tego jaskrawo- żółtego ptaka zwiastuje deszcz. Słuchałem więc lekko (a potem nawet ciężko) zdenerwowany śpiewu wołającego „zofiiija, zofiiija”.
Namiot bankietowy to zbawienie przy letnim przyjęciu w ogrodzie
Na szczęście okazało się, że piękne ptaki bywają kłamczuchami. Wprawdzie sobotni poranek był bardzo pochmurny ale bezdeszczowy. A czym bliżej południa, tym więcej słońca wychylało się zza obłoków. Druga część dnia była słoneczna i ciepła. Wspaniale!
Pierwsi goście już są
Przygotowania zakończyliśmy zanim pojawili się pierwsi goście. Trunki wystawione, zimny bufet zapełnił cały rządek stołów pod ścianą namiotu, my zdążyliśmy wziąć prysznic i ubrać się i dopiero wówczas pojawił się pierwszy samochód z gośćmi.
Sąsiedzi, od których kupiłem tę ziemię
Brama wjazdowa była otwarta od dwunastej w południe do dwunastej w nocy. A przyjaciele dojeżdżali (potem niektórzy wyjeżdżali do obowiązków np. na uniwersytecie czy w redakcjach) i dojeżdżali. Łącznie było 44 gości. No i ta symboliczna liczba zmusiła niektórych do składania życzeń mową wiązaną.
ODA DO SMAKOSZA WĘDROWNEGO
Mickiewicz pisał coś o młodości co nad poziomy wylata
Pewnie napisałby lepszą odę ku Tego czci jubilata
Umarł już jednak od przejedzenia, w co ja przynajmniej nie wątpię
Pozwolisz Piotrze, że z braku laku – ja Mickiewicza zastąpię
Niechaj zadzwonią muz wszelkich lutnie, niechaj popłyną słowa
A autorowi niniejszej ody, rytm nada Częstochowa.
42 był rokiem, który dla świata był raczej kiepski
Z jednym wyjątkiem, owego roku urodził się Piotr Adamczewski.
I cóż porównać z tym wydarzeniem dałoby dzisiaj radę
Jakaś drobnostka, że Niemcy łupnia dostali pod Stalingradem?
Nie urwał łba w kolebce hydrze, lecz dorwał się do jedzenia
Ponoć, pomimo upływu czasu, to wcale się nie zmienia.
Ktoś powie: wybór nieheroiczny, lecz ja tu pośród gości
Postaram się objaśnić, ile Piotr czynił dla ludzkości.
Nie straszny był mu wszak cholesterol, zgaga, niestrawność i kolki
Potrafił w zrazach odnaleźć ducha prawdziwej Matki Polki.
Dzielnie przedzierał się przez rolady, farfale i podroby
Choć mu groziła: otyłość, zawał, a nawet marskość wątroby.
Furda wątroba, jak rycerzowi, któremu nawet śmierć farsa
Odpowiem: Marskość wątroby wywodzi się wszak od Marsa!
Jubilat nasz, „smakosz wędrowny” wieku już jest arcyzacnego
Piotrze! Ty masz urodziny w dzień pracownika komunalnego!
Przypadek powiesz, ja zaś pozwolę myśl tu wysunąć słuszną.
To nie przypadek, chodzi albowiem o Twoje communio z kuchnią.
Niechaj cię wiodą drogi Toskanii, ocet smakuje niech winny
Niechaj ostrygi będą ci świeże, a szampan zawsze niech zimny.
Niechaj zaskoczy cię zawsze w drodze coś do jedzenia i picia.
Życzymy, Piotrze, stupięćdziesięciu lat smakowitego życia!
Inka i Paweł (Wrońscy)
Tu brawa! i łzy wzruszenia jubilata!
Wnuk, córka i przyjaciel
Nie będę opisywał wszystkich dań, bo w większości je znacie (np. rybę w galarecie, mój „zjazdowy” pasztet czy zimne nóżki lub ozór wołowy). Na gorąco był kurczak luzowany duszony z rodzynkami, kolorową papryką, grzybkami mun, czosnkiem, mielonym kminem orientalnym, sosem sojowym, peperoncino i cukrem. Tym razem z ryżem a nie makaronem sojowym.
Wśród prezentów (wspaniałych jak super grill czy kije do nordic walkingu) sporo książek: „Tajny dziennik” Mirona Białoszewskiego, „Prowadzący umarłych” Liao Yiwu (nagroda im. Ryszarda Kapuścińskiego) czy „W cieniu” Adama Daniela Rotfelda (12 rozmów z Marcinem Wojciechowskim) z przemiłą dedykacją i autografem autora, który zdążył dojechać przed północą wprost z samolotu.
Skandali nie było, policji też, bo sztachety są nienaruszone. Ee, co to za siedemdziesiątka – powiedzieli w poniedziałek w gminnym sklepie.
Komentarze
Piotrusiu, a MY? Nie żeby zaraz w pielesze, nie, ale przytulić nas, pochwalić… też kawałek własnej wątroby poświęciliśmy, aby uczcić. A czciliśmy solennie. Co do „mowy wiązanej” cytowanej powyżej, to nie wiem… który fakt bardziej zaważył na szczęściu ludzkości… czy, że Hitler dostał w siedzenie pod Stalingradem, czy że Piotr dostał pierwszy posiłek.Myśl ta będzie mnie męczyła chyba do następnego jubileuszu – ot, dylemat dla łasucha.
Ależ Pyro, doceniam i też się wzruszam. Dziękowałem wspaniałym blogowiczom kilka razy. W tym i za poematy. Bez Was czułbym się samotny jak pies! A tak: „Wesołe jest życie staruszka”… zwłaszcza gdy biuścik zachwyci i nóżka.
Piotrze wspaniała uroczystość na tak okrągłe lata .. 🙂 .. a przyjaciół masz wyśmienitych … po tym opisie czuję się jakbym tam była …
Pyro zacierki i zupa zacierkowa to ulubiona zupa Amelki .. ja wole już zwykłe lane kluski domowej roboty …
Pyro tak jeszcze pomyślałam o Twoich sałatkach wiosennych w słoikach .. dla mnie jeszcze za wcześnie bo gruntowych warzyw jeszcze mało .. ale gdybym robiła to zamiast kapusty pekińskiej wzięłabym młodą kapustę .. pekinka w sklepach jest stara i marnie wygląda albo z Hiszpanii znaczy nie nasza …
Jolinku – ja mało – ze 3-4 słoiki żeby wykorzystać to, co w lodówce. A nasza młoda w tej chwili strasznie „gazuje” chemią (próbowałam zakisić słoik jeden – niby kisi się ładnie, ale zapach, jak z szamba) widać przeazotowana. I teraz jest młodziutki koperek to też warto zrobić.
Pyro a jak robisz koperek? …
Jolinku – dodaję b.dużo do tej sałatki ogórkowej, ale zasadniczo mrożę – pudełko posiekanego drobniutko koperku – same piórka (ok 3 pęczków) wystarcza mi na cały rok, po szczypcie na ziemniaki albo po łyżeczce na zupy czy sosy. Tak samo robię pietruszkę i jest świeża, zielona i chrupka w każdej potrawie – byle nie zagotować.
Dzisiaj imieniny mojej Ryby (Helena – Lena) uprzejmie zapraszam Znajomych do włączenia się w wieczorny toast.
Zginęła gdzieś Echidna i ja się martwię, bo normalnie co jakiś tydzień się odzywała. Także Wanda TX wpadła w czarną dziurę i Yota też. Hej, Dziewczyny – wzywam Was do apelu. Placka też pewnie jakiś kot zjadł, czy co?
Gospodarzu- niezła imprezka 😉
Życzymy równie udanych spotkań na 80,90 i oczywiście 100 urodziny !
Pyro-oczywiście toast za Rybę wzniesiemy z radością 😀
Rybo-samych dobrych wiatrów i prądów !
A u nas w perspektywie remont. Nareszcie zdołałam przekonać Osobistego Wędkarza,że życie spędza się nie tylko na rybach,czasem
też leniwie na kanapie.Obecna pamięta średniowiecze i nadszedł jej czas:zaczęła skrzypieć,a pies (jak to pies !)doprowadził do zmiany koloru tapicerki na zdecydowanie bardziej szary.
Została zatem zamówiona nowa kanapa,ma przyjechać za 4 tygodnie.
W tak zwanym międzyczasie czeka nas?ha,ha,ha(!)malowanie ścian
w salonie.Domyślacie się jak wyglądają ściany,po odsunięciu starej kanapy. Gdy powiesz A…..
Lena wszystkiego najlepszego i dużo Radości każdego dnia Rybo … 🙂
Pyro ja jakoś do mrożonego koperku podchodzę nieufnie bo mi jakiś rozlazły wychodzi zawsze … ale mam kilka małych pojemniczków to spróbuję ..
Danuśka ja to już od dwóch lat planuje remont i jak pomyślę o tym to odkładam na zaś .. a trzeba coraz bardziej bo wstyd znajomych zaprosić do tych starych ścian …
Pyro zwróciałaś uwage ,że coraz mniej osób pisze na tym blogu . Wykruszają sie starzy bywalcy . Dlaczego ?
nie wykruszają się .. tylko jak to w rodzinie niektórzy krewni wpadają co chwila a inni od czasu do czasu .. po co się martwić jak nie ma problemu ..
Ja sie nie martwię , to nie moja bajka . To Ty Jolinku sie pocieszasz 🙂
ale po co mam się pocieszać? …
@pyra:
chodza sluchy, ze @placek probowal stratowac gmo- poletko zalewskiego,
ale zostal ujety przez odpowiednie sluzby i wsadzony do tiurmy na amen;
i tak parafrazujac cyrankiewicza (poznan, 1953):
„rence podniesione na wladze naukowa – obetniemy!)
nie wiem jak inni, ale ja ledwo powyzsze, po wielu trudach wpisalem;
strasznie kiepskie mam dzisiaj polaczenie – 5/10 kb/sek(sic!)
jak za krola cwieczka…
Dzień dobry Blogu!
Po nocnej ulewie słoneczko przedarło się przez chmury i jest szansa na suche popołudnie, może nawet wywieszę pranie…
Pakuję się i sprzątam, jutro wyjazd.
Tak więc, Blogu, żegnam się na najbliższe 2 tygodnie.
Nie uwiędnij do końca 😉
Pyro,
wiosenne warzywa i jarzyny powinno się, moim zdaniem, jadać na świeżo, a przetwory robić w pełni sezonu. Koperek jest wyjątkiem, nadmiar można zamrozić, bo teraz właśnie rośnie bez popędzania i jest bardzo aromatyczny.
Jolinku,
jeśli koperek osuszysz po umyciu i zamrozisz całe większe gałązki, to potem możesz je pokruszyć (zamrożone) w tym woreczku, w którym zamrażałaś, a będą jak świeże. Ja robię jeszcze tak, że świeży, suchy koperek kroję drobno, upycham w małych pojemniczkach i zamrażam. Nigdy nie jest paćkowaty ani rozlazły. Ważne jest, żeby nie był mokry przed zamrożeniem.
Przyjęcie namiotowe ma bardzo wiele zalet, co wypraktykowaliśmy w Żabich Błotach. Menu bardzo apetyczne i w moim guście, czyli bez zbędnych udziwnień. A oda do Jubilata nadzwyczaj udana.
Jolinku,
ja także mrożę nadmiar koperku w małych pojemnikach i nie narzekam na jego konsystencję.
Pogoda prawdziwie letnia, więc można spać przy otwartym oknie. Ale co z tego, kiedy ledwo słońce wstanie, już kukułka kuka z wielkim entuzjazmem. A kiedy przestanie, pokrzykują żurawie. Bardzo lubię te ptasie odgłosy, szczególnie kukułkę, ale nie tak wcześnie…
Niech żyje maj !
Tu już przekwita,tam jeszcze kwitnie,truskawki tanieją w z dnia na dzień,szparagi można podawać codziennie,kuszą młode ziemniaki z pachnącym koperkiem.Eh !
Dla ochłody białe wino w kieliszku…
Z winem poczekamy do wieczora 🙂
Dzisiaj na śniadanie zmiksowaliśmy Samo Zdrowie 😀
kefir,truskawki,banan,łyżeczka konfitury truskawkowej.
Nemo-czy ruszasz na ulubioną Sycylię ?
Baw się dobrze !
Alicja wczoraj jadła na obiad jakąś rybę z rodziny dorszowatych. Dorsz, kiedyś niedoceniany, jest bardzo smaczną rybą, o czym kolejny raz przekonałam się w miniony piątek. Urodzinowy obiad mojego męża jedliśmy w restauracji hotelu w Rzucewie, kilka kilometrów od Pucka. Ja wybrałam właśnie dorsza zapiekanego z pomidorami i mozarellą, a sosem borowikowym. Bardzo udane połączenie smaków.
Mąż tradycyjnie wybiera polędwicę wołową, mimo że prawie nigdy nie jest to danie zachwycające. Dla mnie polędwica, której kawałeczek każdorazowo próbuję w celach poznawczych, jest zbyt twarda. Wolę mięsa delikatne i miękkie.
A to ten hotel i restauracja : http://www.zameksobieski.pl/?s=restauracja&l=pl
Jedliśmy w Sali Zegarowej, przy stoliku obok zegara. Ponieważ byliśmy jedynymi gośćmi, mogłam obejrzeć wszystkie sale. Specjalnie wybraliśmy piatek, bo w soboty i niedziele jest tam dość tłoczno. Organizowane są m.im. przyjecia komunijne, pikniki dziecięce itp.
Do Rzucewa warto zajrzeć niekoniecznie odwiedzając restaurację. Można po prostu pospacerować po starym parku, zejść nad zatokę i iść na spacer brzegiem morza, wyobrażając sobie czasy, kiedy istniała tu osada łowców fok. Albo czasy póżniejsze, kiedy bywał tu Jan III Sobieski lub jeszcze późniejsze, kiedy pałac był letnią rezydencją pruskiej arystokracji.
A to mały spacer po rzucewskim parku : http://www.youtube.com/watch?v=Z2auLi8Px1s
Ta pani na zdjęciach to nie ja.
Danuśko,
już tu informowałam, że do Polski ale ta wiadomość nikim (poza Vijayem) nie wstrząsnęła 😉
Wybieram się na kolejny zjazd mojego roku i rejs po najbliższej rodzinie, której nie widziałam od ponad roku. Muszę też koniecznie odwiedzić jedną ciocię i jednego wuja – dawno nie widzianych, a ostatnich z pokolenia moich rodziców.
Nemo-rzezywiście wspominałaś,że jedziesz do Polski.
Przypomniałam sobie o tym parę chwil po tym,jak zadałam moje pytanie.
Nemo-Polska w maju,to prawie jak Sycylia…w lutym 😉
Krystyno-do Rzucewa nas jeszcze nie rzuciło 🙂
Namiary odnotowane,jakby co.
Uściskaj męża pourodzinowo !
Danuśka,
dziękuję w imieniu męża.
A Rzucewo naprawdę jest warte odwiedzenia. To całkiem niedaleko od Gdyni.
Bardzo gorąco dzisiaj. W cieniu 28 st. C, a słońcu – lepiej nie sprawdzać. Zapowiadane wczoraj i dzisiaj burze oraz przelotne opady nie mają wcale zamiaru się pojawić. Przez ten upał wszystkie muchy ciągną do chłodu/ tzn. mniejszego gorąca/ w domu. Mniejsze i cichsze toleruję, te duże brzęczące wyganiam. Nie ma za to na razie komarów.
Nemo – na moim osiedlu samochodów nie kradną, pamiętaj.
nemo udanej wyprawy … 🙂 .. a koperek chyba za mokry wkładałam i dlatego mało ciekawie wyglądał ..
Krystyno bardzo ciekawe miejsce i ten park nad samą zatoką .. udane urodziny męża to i cały rok będzie udany … 🙂
Niestety – Polska przywita Nemo deszczem. Sobota i niedziela deszczowe i chłodne ponoć.
Miłych spotkań, Nemo.
informacja:
u erokana byly tylko symbery (gangarskie pieczyste);
do tego wino konwaliowe, a na deser lody grenlandzkie z sosem czekoladowym;
potem panie raczyly sie cygarami, a panowie zmywali naczynia;
jak zwykle przygrywal kwartet im. jimmy hendrixa,
a tanczono, przede wszystkim, polke.
Witam.
Koperek mrożony dla leniwych: umyć, wysuszyć, zamrozić (najpierw w worku foliowym, a potem, sru do słoiczka z nakrętką co by aromat zachować).
Zamrożony koperek bardzo łatwo sie kruszy, co zastępuje siekanie przed mrożeniem, korzyść taka że deski nie myjemy, palce całe i nóż oszczędzamy.
O nadmiarze koperku u mnie mowy być nie może.
Zapowiadałem, co prawda, kiedyś szumnie, ze posieję ale nie zrobiłem, bo się oziębiło, a teraz znowu żar pustynny i susza. Ale, koper zawsze wzejdzie!
Te same pytania mam w związku z lubczykiem. Goni tymi łodygami i kwiatostany tuż przed rozkwitem. Chyba nie będę rozdrabniał, bo ważne, by cala łodyga się zachowała.
Jak to najlepiej zrobić – Pyra zeszłego roku coś nadawała.
Rybo, wznoszę chardonayem za wszystko co najlepsze dla Ciebie!
Dobry wieczór 🙂
A ja mam nadzieję, że prognozy się nie sprawdzą i deszcze majowe będą uprzejme padać wyłącznie nocną porą. Nemo – dobrej podróży!
Koperek też mrożę, ale siekam przed.
Urodzinowe party u Gospodarza bardzo sympatyczne, nie ma to jak maj 🙂
Krystyno – bardzo miła i ciekawa wyprawa urodzinowa, doprawdy, tyle jest pięknych miejsc do odwiedzenia…
Rybo/ Leno – Heleno/ – najlepsze życzenia imieninowe – powodzenia w życiu osobistym i sukcesów w edukacji podopiecznych. 🙂
Lubczyk chciałam posiać gdzieś w kąciku, ale spóźniłam się z kupnem nasion. Koper, rzeżucha i inne ziółka są dostępne, a lubczyk wykupiony. Mój ogródek jest niewielki i nie mam części warzywnej, ale dymkę i czosnek posadziłam pomiędzy kwiatkami . Całkiem dobrze się ze sobą czują.
A to tytułowa wilga . Niestety, w naturze jej nie widziałam. http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Oriolus_oriolus_Warsaw.jpg&filetimestamp=20080803194811
Deszczowy weekend? E tam, to już tradycja 🙄
Poprzedni zjazd na Podkarpaciu odbył się między powodziami, w Tatrach też nam przylało… Przyzwaczajonam 😉
Pakowanie jeszcze w proszku, pranie czeka na poskładanie i chociaż częściowe prasowanie… A, niech czeka 🙄
Na kolację świeże zielone szparagi z ogrodu sąsiadki. Za pomidory.
Te szparagi żyły jeszcze 2 godziny temu. Nie ma porównania do hiszpańskich czy peruańskich 🙄
Zebrałam rzodkiewki i na ich miejscu posadziłam brukselkę. Opłakałam dynie butternut zeżarte w nocy przez ślimaki, muszę posiać nowe w doniczce i wysadzić po powrocie. Eh…
O, pyrowej Rybie najlepsze życzenia! Żeby się zawsze czuła jak ryba w wodzie 😉
Za życzenia dobrej podróży bardzo dziękuję, jak wrócę, to sprawozdam, jak było.
Lubczyk to się u nas kupuje u ogrodnika jako sadzonkę. Pierwszego mi Osobisty wyplewił, bo myślał, że to chwast. Następny jednak rośnie od kilku lat bardzo bujnie, trzeba go przycinać (kwiatostany), bo komu potrzeba tyle lubczyku 🙄
peruwiańskich 😳
Przepraszam za germanizm.
Pepe – do mrożenia liście posiekane, a łodyga ususzona do rosołu i krupniku, galarety mięsnej itp. Jeden pęczek łodyg z liśćmi też co roku suszę. Ja właściwie świeżego prawie nie potrzebuję. Łodygi z kwiatostanami zawsze usuwałam, bo nasiona mają intensywny zapach męskiego nasienia. Co za dużo, to niezdrowo.
Bardzo dziękuję wszystkim za życzenia imieninowe. Wnoszę toast martini z lodem i sokiem pomarańczowym. Pozdrawiam blogowiczów i oby więcej imprez w ogrodach:)
Zdrowie Leny – Heleny! Wszystkiego najlepszego!
Nemo, szczęśliwej podróży i miłych spotkań!
Rybo, całujemy Cię serdecznie imieninowo i wznosimy co trzeba, choć po właściwym czasie.
Baśka i Piotr
A ja lubię dodać do rosołu sporą gałązkę, którą potem w całości wyrzucam.
Pourywam chyba gałązek ileśtam, zwinę w folię włożę do większej torebki i zadeponuję. Tak też trzymam w zamrażarce trawkę cytrynową.
A teraz pytanie, jak załatwić, aby budyń, np wanilowy wlany do filiżanki do kawy, po ostudzeniu wytrząść na spodek tak, aby nieprzyklejony stanął na spodku. Tak jak w reklamie w polskiej TV, co ją widzę codziennie.
Nemo, życzę przyjemnego zjazdu, przy lepszej pogodzie niż w zeszłym roku!
Nieprzyklejony do filiżanki, naturalnie, aby nie trzeba fatygować przyrządów jakich!
Pepe – zimna filiżanka (np 10 min w lodówce) i na świeżo spłukana zimną wodą. Najczęściej skutkuje, a czasem nie,
Zdrowie Ryby!
Zapracowanam 😯
PILNE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Sytuacja jest tragiczna. Zapadła decyzja o likwidacji schroniska w Józefowie, 600 psów i 30 kotów ma być UŚPIONYCH! Błagam was rozpowszechniajcie te wiadomość. Może ktoś wziąłby na dom tymczasowy jakiegoś zwierzaka. Bedziemy tez zbierać karmę, pieniądze na hoteliki, by choć troche ich uratować Artur Starosz nr tel. 668249268 Ula Kurek 880822051 Błagam Cię rozsyłaj . Dla Ciebie to tylko skopiowanie tej wiadomosci ale dla tych biednych zwierzat to szansa na dalsze i lepsze zycie.
Rybie – najlepsze życzenia. 100 lat !!!!
Rybie – serdeczności imieninowe, sto lat!
Rybo – Wszystkiego Najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=16FGMzCyxS8
Jeszcze raz wszystkim dziękuję.
No dobra. Teraz kuchennie. Mam lubczyk w ogrodzie od lat, pierwszego roku wyrosło mi to na półtora metra, zakwitło i tak dalej. Teraz już skracam, kiedy widzę, że zamierza zakwitnąć.
Sposób na mrożenie – mam pojemnik plastikowy w zamrażalniku, do którego sukcesywnie dorzucam listki (szybko otworzyć i szybko wrzucić). Nie myję, bo to z mojego ogródka i jaka zaraza tu rządzi, to jest moja zaraza, a zamrażanie, a potem gotowanie powinno wydusić wszystko 🙄
Z tego krzaka mogłabym zamrozić na lata, ja wybieram najmłodsze listki i małe gałązeczki, a od wiosny do późnej jesieni podszczypuję.
Pierwsze, co u mnie wschodzi, to lubczyk. Już jest rozłozysty krzak na pół metra – a zaznaczam, u nas wegetacja trochę później, niz w Polsce, za to jak ruszy…to galopem!
Zdrowie Ryby po raz pierwszy 🙂