Dawne cukiernie i ich wyroby

Życie kawiarniane w Warszawie kwitnie. I to od ponad trzech wieków, mimo, że liczne zawieruchy wojenne wielokrotnie pustoszyły miasto. Są nawet takie lokale, które wszystkie zawirowania przetrwały ku radości swoich klientów.

Być może ta liczba mnoga to lekka przesada ale…

Pierwsza kawiarnia warszawska powstała prawdopodobnie w 1724 roku, a w 1780 roku cukierni i kawiarni było już dwadzieścia. Pierwsze lokale były oszczędnie urządzone: miały długie stoły na krzyżakach a przy nich ciężkie ławy. Po jakimś czasie pojawiły się  czteroosobowe stoliki,  kryte na ogół ceratą, a ławy zastąpiono krzesłami.
Przez długi czas bywalcami cukierni byli wyłącznie mężczyźni, kobiety ze względu na reputację nie miały tam wstępu. Damy zaczęły bywać w lokalach dopiero pod koniec XIX wieku, co wyszło kawiarniom i cukierniom na korzyść, szefowie zaczęli bowiem dbać o wygląd swoich lokali.
Pierwsza kawiarnia w ogrodzie powstała w drugiej połowie XVIII wieku, nosiła nazwę „Wiejskiej kawy” i była własnością wdowy po warszawskim kupcu, pani Nejbergowej. Początkowo mieściła się na Solcu, potem została przeniesiona na Wiejską. Dwa wieki temu było to daleko za miastem. W „Wiejskiej kawie” stoliki były ustawione pod drzewami, wśród kwiatów. Popularna była również kawiarnia w ogrodach na Foksal, ale potem teren wykupili arystokraci: Przeździeccy oraz Zamoyscy i wznieśli swoje pałacyki. Publiczność przeniosła się wówczas do cukierni Carluccia Palmoniego  na placu Krasińskich. Ten lokal  słynął przede wszystkim  z pysznych lodów.
Historycy twierdzą, że pączki wynalazł cukiernik o nazwisku Czutowski, mający w połowie XVIII wieku pracownię przy ulicy  Nowowiejskiej. Zrobiły one ogromną furorę i nawet cukiernie prowadzone przez Szwajcarów miały je w karcie. Są jednak głosy twierdzące, że pączki to wynalazek cukierników wiedeńskich.
Około 1827 roku powstała cukiernia Wawrzyńca Tosio u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia z ulicą Kozią. Gdy odsłaniano postawiony obok pomnik Mickiewicza była tam cukiernia Botta, w czasach PRL kawiarnia nosiła nazwę  „Telimena”. Niestety, nie ma już w tym miejscu kawiarni. Po 180 latach nieprzerwanego żywota cukierniczo-kawiarnianego historyczny lokal  upadł. Teraz jest tu galeria plastyczna.
Do najsłynniejszych warszawskich cukierni należały lokale Szwajcarów i Włochów cukiernia Włocha Lessla, założona w 1727 roku. Początkowo mieściła się w drewnianej altanie w Ogrodzie Saskim, potem Lessl przeniósł ją na Królewską 10, gdzie wybudował sobie dom. Cukiernia mieściła sie w rotundzie od strony Ogrodu. Po pewnym czasie przejął ją następny słynny warszawski cukiernik, Józef Semadeni. Ostatnim właścicielem był Jan Jackowski. Kamienica dotrwała do wojny.
Znana była cukiernia szwajcara Loursa, założona w 1821 roku u zbiegu Miodowej i Kapitulnej na wprost kościoła kapucynów. Była to już elegancka cukiernia. Wewnątrz miała wielkie lustra, marmurowe stoły, zrobiona na modłę paryską. Na zewnątrz wzrok przyciągały eleganckie wystawy, którym często miejsce poświęcała warszawska prasa ze względu na niespotykane gdzie indziej dekoracje cukiernicze. Wielkie powodzenie sprzyjało rozwojowi i Lourse wkrótce otworzył następną cukiernię w gmachu Teatru Narodowego na placu Krasińskich. Poziom jego wyrobów i obsługa były na tak wysokim poziomie, że otrzymał ważny przywilej – prawo prowadzenia bufetów w teatrach miejskich.
W 1827 roku w pałacu Andrzeja Zamoyskiego otworzył cukiernię dawny subiekt Lessla, Jacek Szymański.
Rodzina Semadenich miała wiele cukierni, do nich należała też ta, w której do niedawna mieściła się kawiarnia Nowy Świat. Najsłynniejsza jednak mieściła się w gmachu Teatru Wielkiego.
W 1869 roku swoją cukiernię przy Nowym Świecie założył Antoni Blikle. Większość klientów stanowili tu aktorzy i pisarze. Cukiernia w czasie Powstania Warszawskiego spłonęła. Zaraz po wyzwoleniu Blikle otworzył lokal w Alejach Jerozolimskich 51 ale w 1948 roku wrócił na Nowy Świat. I trwa tu – rozrastając się – do dziś!
Na przełomie XIX i XX wieku znana była bardzo kawiarnia „Pod dzwonnicą”. Mieściła się na Krakowskim Przedmieściu obok dzwonnicy kościoła św. Anny w nieistniejącym już budynku tuz przy Nowym Zjeździe. Ciepły, niemal rodzinny nastrój przyciągał i studentów, i emerytów. Bywali tu też literaci i artyści.