Radio pachnące winem

W wakacyjnym numerze (czerwiec – lipiec) „Czasu wina” Agnieszka Lasota-Wojnicka zamieściła arcyciekawy wywiad z radiowym dziennikarzem muzycznym, najpopularniejszym prezenterem przebojów – Markiem Niedźwiecki. Okazało się bowiem, że jest on nie tylko wybitnym radiowym głosem ale także ma równie czuły smak i węch. Jest koneserem wina. Tyle tylko, że jego miłość do tego trunku jest dość ograniczona. Marek Niedźwiecki kocha tylko wina z antypodów: białe z Nowej Zelandii i wszelkie inne z Australii. No i potrafi o tej miłości ciekawie opowiadać. Dodać tylko trzeba, że ułatwia mu to dziennikarka „Czasu wina” zadając właściwe pytanie. I to takie, które rozmówce otwierają. Dzięki temu mamy co poczytać. Oto drobny fragment rozmowy:

Agnieszka Lasota-Wojnicka: Wspominał Pan o Jacob’s Creek. A czy odwiedzał Pan również inne winiarnie?
Marek Niedźwiecki: Tak, wielokrotnie. Podróżowaliśmy ze znajomymi w zachodniej Australii po Margaret River – to takie zagłębie winiarskie w tamtej części kontynentu, gdzie na obszarze zbliżonym do jednego województwa w Polsce jest ponad sto winiarni. Odwiedziliśmy 15 czy 20. To są piękne miejsca, cudownie położone. Jest restauracja, hotel, można przenocować niedaleko winnicy. Żyć, nie umierać! Można jeździć od winiarni do winiarni i spędzić tam parę tygodni, miesięcy albo nawet całe życie.
Odwiedzałem też winiarnie w okolicach Sydney. I oczywiście w Południowej Australii – w Barossa Valley – tam są najpiękniejsze i najwspanialsze miejsca. Dotarłem też tam, gdzie – to jest moje zdanie – produkuje się najlepsze wino na świecie. To jest shiraz z małej wytwórni w McLaren Vale, która nazywa się Possums Vineyard. Prowadzi ją starszy, chyba 80-letni człowiek. Robi to wino dla własnej przyjemności i można je kupić tylko u niego lub w sklepach, które się nazywają Get Wines Direct. To budynki wielkości naszego radia na Myśliwieckiej, a w środ?ku – tylko wino! Zawsze jest otwartych około 30 butelek, można sobie nalać, spróbować, oczywiście można też wypluć, ale po co? Po takim testowaniu mój kolega zarzuca sobie mnie na plecy i odwozi do domu. Oczywiście żartuję. Piję w małych ilościach, ale nie wypluwam. Po to przecież pije się wino. W tamtym sklepie odkryłem właśnie wina Possums i Gotham również produkowane w McLaren Vale. Czasem nawet myślę, że życie jest shirazem…
Inwestuje Pan w wino?
W ciemno kupuję wspomniane już wina Possums i Gotham, bo wiem, że warto. Ten Possums, który piłem, to były roczniki 2003 i 2004. Rozmawiałem potem z enologiem z Jacob’s Creek, który mi powiedział, że sam kupił sporo butelek z tych roczników, bo za kilka lat będą warte majątek albo w ogóle nie będzie można ich kupić. Lepiej więc inwestować w wino i trzymać u siebie na własne potrzeby. Ja mam w swojej lodóweczce chyba z 50 butelek. Czasem trzymam je za długo i gdy otwieram wino, to czuję, że nie ma już tego określonego smaku. Wiem, że przedobrzyłem. Mam taki shiraz z 2001 roku, który muszę wypić szybko, bo ostatnia butelka miała już troszkę smak korka. Ale trzymam dwie butelki Possumsa z 2003 roku na jakąś specjalną okazję, może jeszcze rok wytrzymam.”

Prawdę mówiąc to i moja miłość do wina bywa ograniczona. Teraz do południa Włoch. Tyle tylko, że w odróżnieniu od Niedźwieckiego, mój gust bywa zmienny. On zaś – jak twierdzi – jest stały w uczuciach.