Smak luksusu czyli stołeczne delikatesy
Dziś amatorzy luksusu w kuchni i na stole kupują w BOMI, Piotrze i Pawle czy Almie. W przedwojennej Warszawie też były sklepy z towarami dla zamożnych spragnionych markowych win, ostryg czy serów z Normandii.
Bogactwem luksusowych, najczęściej importowanych towarów oszołamiały sklepy delikatesowe. W tej dziedzinie bezkonkurencyjna była stolica – przechadzkę po traktach handlowych zachwalano przyjezdnym jako wyjątkową atrakcję turystyczną. „Zabytki i osobliwości historyczne Warszawy mają licznych miłośników, ale żaden przeciętny turysta nie wyjedzie ze stolicy, zanim nie spędzi co najmniej paru godzin przed wystawami sklepów, choćby na Marszałkowskiej i Nowym Świecie. Przybysze stoją olśnieni przepychem sklepów spożywczych, istnym rogiem obfitości wszelkich płodów ziemi – złocistej krągłości owoców, krwistych płatów mięsiwa, lśniących pokładów ryb, brunatnych brył i wieńców wędlin, srebrnych piramid konserw” – pisała Janina Orynżyna w szczególnym, bo przygotowanym przez dziennikarzy i literatów związanych z „Wiadomościami Literackimi”, przewodniku po Warszawie. „Nie mieści się ów przepych w pełnych po brzegi sklepach, wylewa się na ulicę, zagarnia taczki i stragany, rozkłada się u stóp przechodni. Starsi przyjezdni dziwią się, nie spotykanej za czasów ich młodości, obfitości nowalii, które robią wiosnę w sklepach już w grudniu, gospodynie (…) uczą się przyrządzania ryb, które wyrzuca do Warszawy polskie morze”.
W prowadzeniu sklepów kolonialnych, jak wówczas nazywano delikatesy, specjalizowały się, i konkurowały ze sobą, przede wszystkim dwie firmy. „Bracia Pakulscy” oraz „Bracia Hirszfeld”. Każda z nich miała swoich wiernych klientów: Pakulskich wybierali tradycjonaliści, pamiętający o dziewiętnastowiecznych korzeniach handlowej rodziny, Hirszfeldów – amatorzy eleganckiej nowoczesności w sklepowym wnętrzu. „Bracia Hirszfeld” mieli dwa sklepy w prestiżowej warszawskiej lokalizacji, na Nowym Świecie i Marszałkowskiej; ściany wyłożone lśniącą Białą Marianną – kamiennymi polerowanymi płytami w kolorze białym z delikatnymi różowymi żyłkami – dawały wrażenie luksusu i nieskazitelnej czystości. U „Braci Pakulskich” nie było aż tak wytwornie. Główny sklep, razem z siedzibą zarządu firmy, mieścił się na rogu ulic Chmielnej i Brackiej. W letnie dni drzwi do sklepu pozostawiano szeroko otwarte, przed wejściem ustawiano kolorowe kompozycje drewnianych skrzyń z owocami i warzywami, na hakach zawieszano dziczyznę – zające i bażanty. (…) Przez całą długość sklepu poprowadzono ladę, za którą uwijali się sprzedawcy ubrani w jednakowe beżowe fartuchy. „Każdy wchodzący klient był natychmiast przechwytywany przez wolnego ekspedienta i załatwiany od początku do końca w jednym miejscu z tym, że po rozstawione w różnych miejscach towary biegał sprzedawca, a nie kupujący. Ciekawe, że się tam mijali i nawzajem sobie nie przeszkadzali”. Klienci z zaciekawieniem podglądali sposób krojenia łososia – specjalności tej firmy. Ogromnym, ostrym, ela?stycznym nożem ekspedienci odkrawali cieniutkie plastry pod takim kątem, że uzyskiwali bardzo szeroki płat przypominający szynkę krojoną maszyną. To był ich firmowy „majstersztyk”. (…) Maszyny do krojenia wędlin były jeszcze rzadkością. Podobno do cukierni „Henryka” w Alejach Ujazdowskich, w której sprzedawano także wyroby garmażeryjne, regularnie raz w tygodniu przychodziła mieszkająca w pobliżu hrabina Branicka. Za każdym razem kupowała 10 dag szynki pokrojonej na cieniutkie plasterki. Nie byłoby w tym może nic specjalnie dziwnego, gdyby nie to, że hrabina żądała, aby plasterków było dokładnie dwadzieścia!”
Najwidoczniej w u hrabiny podejmowano zawsze po 20 gości.
Komentarze
Dzień dobry! Jolinku – już jest po operacji. Okazało się, że musieli wstawić mu jakąś płytkę i odrutować i dlatego musi zostać trochę dłużej w szpitalu. Ale jego tata mówił, że jest w dobrym nastroju. Podobno niedługo będzie mógł wznowić treningi. Dobrze, że ta tyczka nie uderzyła go w oko lub w skroń.
Delikatesy w Bydgoszczy: http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/23582/fbb1d9a7587b7d07706744ab35622093/
Szukałam zdjęcia warszawskich delikatesów, a znalazłam takie: „Policjant kierujący ruchem na ulicy Nowy Świat stojący pod lampą zamontowaną na dużej wysokości, by dokładnie oświetlić miejsce pracy funkcjonariusza.” z 1932 r.
http://www.audiovis.nac.gov.pl/obraz/168095/f1aa05915b5760749bbc6f4f39da0d2d/
Nie pamiętam, czy pan Piotr pisał już o firmie S.W. Perłow i spółka? Spółka należała do handlarzy herbatą z Moskwy, którzy mieli sklep na Krakowskim Przedmieściu, w kamienicy Norblina.Kamienica była słynna, bo tutaj znajdował się kiwający się Chińczyk, który pokazywał przechodniom język.
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34880,7830846,Herbata_do_Warszawy_przyszla_ze_Wschodu.html
Asiu dziękuję za wieści o zdrowiu .. mam nadzieję, że psychicznie poradzi sobie po wyzdrowieniu i będzie dalej skakał tak wysoko ..
pewnie już pieczecie …
http://feeriasmakow.blox.pl/2011/12/Choinki-z-Piernika.html
Kiedyś krojono w sklepach cieniutkie plastry nożem, a teraz niektóre panie nie potrafią tego zrobić maszyną do krojenia. 🙂
Tata Pawła mówi, że już nawet żartuje. 🙂 .
http://www.fotohistoria.pl/main.php?g2_itemId=164021
http://www.fotohistoria.pl/main.php?g2_itemId=223381
Asiu – jesteś nieoceniona! Dzięki za wspaniałe ilustracje do dzisiejszego tekstu. O firmie herbacianej Perłow jeszcze nie pisałem.
I jeszcze jedno zdjęcie: http://www.srodmiescie.warszawa.pl/cms/prt/view/ulice-wyszukiwarka/str/238.html
Dziękuję 🙂
Widzę, że dzisiaj zdominowałam blog 🙂
Bracia Pakulscy: http://stanislawjankowskiagaton.pl/ii-wojna-swiatowa/okupacja-w-warszawie/%E2%80%9Ebracia-pakulscy%E2%80%9D/
Pakulscy Bracia, warszawska firma handlu detalicznego i hurtowego artykułami spożywczymi,
założona ok. 1909 przez braci Adama, Jana i Wacława; w okresie międzywojennym Bracia Pakulscy mieli 5 sklepów, hurtownie i składy win, posiadali monopol na import win i kawioru z ZSRR; 1937 uruchomili fabrykę konserw rybnych i warzywnych; firma została zniszczona podczas powstania warszawskiego 1944; 1945 wznowiła działalność detaliczną (z filią w Katowicach); 1950 upaństwowiona.
Ach, delikatesy!
To byly chyba pierwsze odwiedziny w sklepach, ktore pozostaly mi w pamieci.
Ten zapach jeszcze chodzi po mojej glowie. Mieszanka zapachu swiezo palonej kawy, kabanos i pomaranczy. Matka starala sie jak mogla, aby kazde z nas mialo po jednej pod choinka.
A slonce znowu siecze po oczach i wiatr wieje.
Milego weekendu zycze,
pepegor
Zgaga dała mi przepis na sernik, który (podobno) zawsze się udaje. Tu przypominam, że serniki są moją słabością i raz wychodzą znakomite, a raz w postaci skamieniałego zakalca, a ja nigdy nie wiem dlaczego i kiedy baaardzo mi się tego sernika zachce, to skamlę u Haneczki (z jej przepisu mnie też nie wychodzi tak dobry). Jeżeli Zgagowy mi się uda, to będzie 5 pkt na Oscara. W tym celu zakupiłam pojemnik sera – 1 kg, w przepisie jest 75dkg, ergo – zostaje 25 dkg, z których dzisiaj będą leniwe pierogi. A jutro sprawozdanie sernikowe. OOO!
haneczce też różnie wychodzi. Najgorzej wtedy, gdy bardzo mi zależy na jakości 🙄
Zapach świeżo mielonej kawy w delikatesach mojego dzieciństwa wspominałam z rozrzewnieniem właśnie wczoraj wieczorem w rozmowie z moją Latoroślą.Dziecina z kolei przyznała mi,że również dla tego zapachu lubi pracę w swojej kawiarni.Wczoraj też przyrządziła mi jeden z napojów zimowych serwowanych teraz u niej w pracy:miód,plastry cytryny i pomarańczy,tarty imbir i maliny.
Owe rozgrzewające napoje są teraz bardzo chętnie zamawiane.
Ech,miło być rozpieszczanym przez swoje dziecko 🙂
A i jeszcze kawiarniane plotki-w tej kawiarni spotyka się czasem
grupa mam z różnych krajów,która przychodzi ze swoimi małymi dziećmi,by wspólnie dla nich śpiewać różne piosenki.Wielce sympatyczny pomysł,czyż nie ?
I przypomnę jeszcze,że to miejsce jest przede wszystkim przeznaczone dla małych dzieci i ich opiekunów.
Witam wietrznie i pochmurnie. 😉 😀
Pyro, jak napisałam w przepisie, nawet jak Ci sernik klapnie, to nie ma prawa być „skamieniały”, tam oprócz sera i innych dobroci, jest tylko 6 łyżek grysiku. 😉
Jak się pewnie domyślasz, będę „tsimać”, bo bardzo bym chciała, żeby Ci się udał a przede wszystkim baaardzo Wam smakował. 😀
Katowickie delikatesy wspominam z łezką w oku. Niestety padły (jak i wiele pięknych kamienic w centrum) ofiarą budowy nowego koszmarnego (w wyglądzie) Domu Towarowego Zenit (lata 1958 – 1962).
W okresie zimowym były obwieszone zającami, przepiórkami, bażantami, jak na zdjęciach Delikatesów Pakulskich.
Dzięki lekkomyślnej rozrzutności Taty i tym Delikatesom, miałam okazję posmakować zająca i bażanta. 😆
Małgosiu-mikołajkowe czekoladki pyszota !
Ku ozdobie zostało puzderko z Mikołajem 🙂
Zapachy i widoki z delikatesów na parterze Domu Towarowego we Wrocławiu … bezcenne 🙂 „za wszystko inne zapłacisz kartą MasterCard” 😉
Danuśka,
po trzykroć piękne 🙂
I rozpieszczanie przez latorośl, i napitki kawiarniane i atmosfera kawiarni 😆
Tak trzymać 😎
Danuśka – udało Ci się Dziecko. I potwierdzam – niezwykle miło jest być rozpieszczanym przez Latorośl. Potwierdza to Haneczka, którą Córcia goni od garów, kiedy przyjeżdża do domu, potwierdza Zgaga i ja też. I pewnie wszyscy inni, bo i Stanisław kiedyś chwalił talenty kulinarne Córy i Piotr opisywał jak to nastoletni Kuba piekł chleb na młodzieżową imprezę. Nie ma to jak dobrze podszkolone Dzieciaki.
Potwierdzam, nie ma większego szczęścia niż dobre Dzieci. 😀
Moje gdy wpadają do domu, to właśnie „stawiają” mnie kuchni, stęsknione najbardziej ulubionych smaków dzieciństwa. Ale za to, właśnie dzięki Nim mam szczelne okna, pięknie odnowiony pokój i „okienko na świat”, tzn. komputer. 😆 😆
Hrabina zapraszała 10 gości. Jako osoba wyjątkowo hojna, przeznaczła dla każdego dwa plasterki, całe 1 deko 😉
Może ktoś chciałby spróbować? http://www.kuchnia.tv/kuchnia_konkurs-po-smak-swiata-sri-lanka.html
Pyro,Jotko 🙂
A tu o tym,jak powstała ta kawiarnia :
http://zwierciadlo.pl/2011/bez-kategorii/kiedy-kobieta-spotyka-kobiete
Delikatesy -pierwsze,które pamiętam były w Poznaniu na obecnej Głogowskiej koło parku Wilsona( wtedy to chyba była ulica Rokossowskiego ) ale wszyscy mówili o niej jako ulicy marszałka Foche`a. A niektórzy nadal .Z tych delikatesów pamiętam ‚sosyski” takie wspaniałe w smaku ,długie parówki.Tak je lubiłam,że chcąc mieć je częściej zasadziłam jedną kiełbaskę ,żeby rosła u Dziadka w ogródku,jak marchewki.
Następne delikatesy,które pamiętam to te na placu Wolności ,duży młynek do kawy,usługowe mielenie kawy i ten zapach….U nas w domu pamiętam jak początkowo Tata palił sam kawę a potem było jej mielenie w ręcznym młynku przytwierdzonym do
drzwi kuchennych. A już w Warszawie -na Marszałkowskiej był sklep „Tokaj” ,koło Instytutu Węgierskiego i tam własnie w latach 70-tych można było kupić bażanty,zające,przepiórki.Wisiały dekoracyjnie i kruszały.
Witam Szampaństwo w szacie zimowej – pada śnieg. Drobny i chyba mokry, bo na termometrze +2C.
Herbatę imbirową (cienkie plastry imbiru, miód, sok z pół cytryny mniej więcej) piję prawie codziennie rano, pycha, zwłaszcza jesienią i zimą.
U nas we wssi też jest taki sklep w starym stylu i i już czwarte pokolenie nim zawiaduje, ma stary wystrój, dębowe szerokie półki i w ogóle jest ciekawie udekorowany, prawdziwy sklep „kolonialny”.
Kiedyś pracowałam tuż obok i codziennie zachodziłam tam, przyjaźniłam się zresztą z właścicielem, Johnem Cookiem, który był narzeczonym, a potem mężem mojej pracodawczyni Helenki.
Sklep nazywa się oczywiście „Cooks”.
Nie jestem kawoszem, ale co w sklepie przyciagało, to zapach palonej kawy i mielonej na miejscu. Kiedyś chyba nawet robiłam w tym sklepie zdjęcia, specjalnie dla blogu, ale nie wiem, gdzie to mam w zbiorach. Prawdziwy „przedwojenny” sklep. Wybór serów, różnych delikatesów sprowadzanych z Anglii i Francji, puszki, puszeczki i słoiczki, duży wybór słodyczy, których w innych sklepach nie uświadczysz, wybór octów, oliwy i tak dalej. Nie ma wędlin, ale tak jest przyjęte. No i ta atmosfera…
Spałam. Byłam gdzieś, w mieście ze Zgagą albo Jotką – nie jestem pewna, z którą z nich. Wychodząc z przeszklonej widdy znalazłyśmy się w holu z ogromnymi szklanymi ścianami, a po drugiej stronie placu? Ulicy? stały inne zupełnie przeszklone budynki. Nie wiadomo dlaczego obydwie byłyśmy boso. Obydwie zdziwione, jaki to fragment miasta – zupełnie obcego. Ludzie szli roześmiani, mówili do nas, a my jak te głupki ostatnie rozglądałyśmy się bezradnie. Wreszcie ktoś nam wskazał inną windę, wylądowałyśmy w obcym mieszkaniu, było jakieś przyjęcie, my bose. Dali nam sypialnię do spania. Następnego dnia spanikowana okropnie pytam „jaki dzisiaj dzień, którego? Jaki rok?” Patrzyli,. jak na głupią, wreszcie pani domu powiedziała, że rok dwudziesty. Jezusiczku! Zgubiłyśmy się w mieście i w czasie. Pytam, czy mają telefon, to zadzwonię do Jarka, bo on się pewnie strasznie denerwuje. Ta druga, że mną zapytała, jak mamy żyć i czy załatwią nam jakąś pracę ale oni nie rozumieli o co nam chodzi. Tak się zdenerwowałam, że się obudziłam. I od kwadransa przychodzę do siebie – ta panika jeszcze we mnie tkwi. Wypslę p[apierosa i idę zagniatać kluski.
Zgago, a może podzielisz się z nami tym przepisem na sernik ? 🙂
S E R N I K ! ! !
75 dkg sera białego ( ja daję 0,5 kg tłustego i 0,25 kg chudego)
1 / 2 kostki margaryny ( ew. 12,5 dkg masła)
37,5 dkg cukru
6 jaj
6 łyżek grysiku
sok + starta skórka z cytryny
rodzynki + migdały pokrojone w słupki
kandyzowana skórka pomarańczowa
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
Margarynę (masło) utrzeć na pianę dodawać po kolei, dalej
Miksując dodawać na przemian: po żółtku (aż do 6), po trochu cukier, startą skórkę z cytryny z serem przetartym przez sito (wzgl. przemielonym przez maszynkę do mięsa, lub przeciśniętym przez praskę do kartofli). Dalej dodać : grysik z proszkiem do pieczenia – sok z cytryny i bakalie na końcu.
Białka ubić na sztywną pianę, dodać do pozostałych ? zmiksowanych składników i delikatnie warzechą wymieszać.
Tortownicę bardzo dokładnie wysmarować masłem lub margaryną i wysypać grysikiem. Na tak przygotowana tortownicę wylać sernik.
Piec 1 do 1,5 godz. w średnio nagrzanym piekarniku, tzn. ok. 160o C.
na niższym poziomie piekarnika (z reguły jest to drugi poziom od dołu).
Koniecznie po 40 minutach trzeba sprawdzić, czy się nie przypala od góry i ewentualnie ewentualnie przykryć górę papierem do pieczenia lub folią aluminową albo (w piekarniku elektrycznym) włączyć tylko dół ? na co najmniej pół godziny.
Oczywiście przed wyjęciem z piekarnika trzeba sprawdzić, czy ciasto się nie przykleja do patyczka. Patyczek może być wilgotny (ser), ale nie może być oblepiony ciastem.
Sernik nawet, nawet jak ?siądzie?, jest pyszny ? nie ?zatyka?. 😉
POWODZENIA i S M A C Z N E G O ! ! ! ! !
Małgosiu – to ten przepis Zgagi. Czy szampan urodzinowy już się chłodzi? Proszę czarkę dla mnie, ja jestem okropny łasuch bąbelkowy
O rany chlopaki w biurze rozpowszechniaja wiadomosc, ze na przedbozonarodzeniowym wieczorze bedzie polskie jedzenie, potrzebuje wiadro albo waniennke do ugotowania bigosu (bo im sie zachcialo) na kilkadziesiat osob, albo kuchnie polowa najlepiej
Pyro,
boso, ale w ostrogach 🙂 Choćby we śnie.
U mnie biel znika, pada deszcz i ogólnie jest szaro, buro i ponuro 🙁
*No ale co zrobisz – nic pan nie zrobisz*
Nie takie my ze Szwagrem przerabiali, przeżyjemy i to. O właśnie, trzeba zadzwonić do Szwagra.
Przepis na sernik skopiowany. Dzięki!
Nowy, Twoje kwiaty są jeszcze jak świeże! Widać z serca darowane.
Mam obrazek z poczekalni lekarskiej. W kolejce siedział sobie zakudlony osobnik i cicho podśpiewywał grając na ukulele. O jego fotel oparty był okazały kostur! Przekazał życzenia Świąteczne dla Blogowiska.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/UDr?authkey=Gv1sRgCJD2_c3isbLx0QE#slideshow/5684146744870906354
Cichalu – kocham takich trampów z ukulele, albo gitarą, albo fletem.
Dorotol – nie daj się wrobić. Możesz gotować, jeżeli przyniosą odpowiednie naczymnie i wygają kupioną kapustę do kuchni.
errata – naczynie, wdygają.
Pyro znowu wychodzi, ze „polskie jedzenie ” to bigos. Oni sami jedza kapuste kiszona i taka ich mac, ale nie potrafia sobie jej przyprawic, podgrzewaja tylko kiszona nie gotujac jej i nie przyprawiajac.
A to dzisiaj, wspominając….
http://www.youtube.com/watch?v=2xB4dbdNSXY&feature=related
Pyro, dzięki za przepis! 😀
Dla Ciebie schłodzę specjalnie szampana :), dla innych miłośników bąbelków też zostawię kropelkę 🙂
jaki tam tramp .. buty porządne .. skarpetki białe .. taki styl ma facet …
Moi Drodzy, zapomniałam dodać do przepisu jedną uwagę ; przepis jest przewidziany na tortownicę o średnicy 21-22 cm., w większej, będzie niższy i będzie się krócej piekł. 😳
Bardzo przepraszam Pyreńko za to niedopatrzenie, mnie się ciągle wydaje, że jak ja mam przedpotopową tortownicę, to wszyscy też. 🙁
No ćwok, jak wół.
daj se spokoj dorotolku
przyjmij zlecenie i pobierz gotowke, a ogonek skontaktuje cie z bardzo dobrym znajomym ktory ma nie tylko styl. andrej jest wlascicielem sieci sklepow.
w wiekszosci z nich, maja rowniez male bistro czynne 24h/tag. z pewnoscia widzialas czerwony pulsujacy baner z napisem kasatschok
to tam stoluja sie nie tylko alfonys i panienki, goszcza tam rowniez ich przewoznicy. jak dotychczas, zaden z nich nie podskoczyl i nie powiedzial ani jednego zlego slowa o daniach, jak rowniez i o wlascicielu. a ma on czarujacy i zloty usmiech 😆
jestem przekonany, ze andrej stanie na wysokosci zadania i da z siebie wszystko, bys byla nie tylko ty z bigosu zadowolona. bo niby dlaczego nie, skoro goscili tam tez, ci ciagle skacowani swiadkowie jehowych, i ci z wprasowana salatka warzywna w krawaty. ah, jak oni sie zwa?
eureka! scientologen
sam widzialem tam tez afrykanczykow, no japonczykow. a po wizytach w jego lokalach mam za kazdym razem bol w brzuchu i suchoty w gardle. ale czyz nie jest to najlepsza rekomendacja?
Pyro, ale koszmar a na tym przyjęciu dali się czegoś napić ? 😉
Kapitanie Cichalu, tramp bardzo sympatyczny. 🙂
Luksus…Co byłoby dla mnie dzisiaj oznaką luksusu? Pomyślałam, że potrawy niezmiernie proste i nawet dostępne tylko poza moimi możliwościami płatniczymi na co dzień. Może dlatego urosły do rangi luksusu? I tak od czasu do czasu albo w stosownym sezonie na te luksusy sobie pozwalam bez wyrzutów sumienia. A do potraw takich zaliczam cielęcinę pieczoną z masłem albo duszoną ze świeżymi kurkami, szparagi w ilościach hurtowych pod każdą postacią, sandacze pieczone w maśle, a podane z jajkiem (może być i kawał jesiotra), ryby wprost z wędzarni, jeszcze ciepłe, zrazy z polędwicy wołowej, rydze smażone, kuropatwy ze słoninką, sztukamięs z rostbefu, szynkę pieczoną w chlebie. No i już – zwykłe, chłopskie jadło.
Pyro, mnie byłoby szkoda polędwicy wołowej na zrazy. Uwielbiam pieczoną w całości, szpikowaną wędzoną słoniną, tak na pół krwisto.
I na ten luksus pozwalamy sobie raz w roku (na Wielkanoc). 🙁
Już od połowy listopada zaczyna się szaleństwo dekoracyjne. Takiej orgii jednak nie widziałem. Ile to prądu musi żreć. Ale jak sie lubi…
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Ozdupki?authkey=Gv1sRgCNH-j8OL38q8Sw#slideshow/5684147891909973298
Cichalu – odmiana polskich krasnali ogrodowych? Tematycznie dobranych?
http://youtu.be/PjsyzVGkHlM
Pyro,
to przedświateczne szaleństwo. Dla mnie marnowanie energii elektrycznej, wystarczyłaby mała chójka, ozdobiona swiatełkami, ale cóż, niektórzy tak mają, że MUSZĄ…
U nas jest jedna taka ulica, gdzie wszyscy konkurują ze sobą, kto bardziej „na bogato” zrobi takie światełka, żeby temu Pawlakowi/Kargulowi odebrać apetyt na świąteczne tygodnie.
Pół miasta jeździ oglądać to ich szaleństwo, też tam byłam kiedyś, żeby wiedzieć, osochozi.
A może trochę zabawy rytmami tanecznymi?
http://youtu.be/WPDjS5yH1-Y
Odwiedziłam dziś gdyńską halę targową, a tam może nie luksusy, ale na pewno morze obfitości wszelkiego dobra. Aż przyjemnie popatrzyć na te kolorowe widoki. Ale nie był to spacer, tylko zakupy. Kupiłam m.in. wiejskiego kurczaka. Ekologiczny to on na pewno nie jest, ale bardzo różni się od tych ze zwykłego sklepu . Naszła mnie ochota na rosół, więc stąd ten zakup. Kupiłam też suszone owoce na wigilijny kompot. Tylko już po zakupie zaczęłam się zastanawiać, czy śliwki wędzone na pewno nadają się do kompotu. Bo że do bigosu są najlepsze, to pewne. Może najpierw zrobię kompotową próbę, żeby potem nie było wpadki. A bez kompotu nie na ani Wigilii, ani świąt.
Jolinku,
moje lekkie przeziebienie prawie przeszło. Od niedawna używam w przypadku kataru tabletek zamiast kropli i uważam, że są dość skuteczne. Imbir także był w użyciu.
sentymentalny dancing
http://youtu.be/ubb572v59Jg
Smak luksusu na zimowe wieczory bo lepszy luksusu plasterek niż przeciętności cała dzika świnia. Gdy hrabina Branicka odzyska Wilanów, te wlaśnie koniaki jej polecam. Szynki w kolorowych galaretkach i morza świateł także nie zabraknie. Do tego dźwięki marcepanowego kwartetu w perukach.
Dancing w „Picadilly” tuż za sklepem braci Hirszfeldów 🙂
Placku,
zależy, co dla kogo znaczy „luksus”. Bywa, że szynka z dzikiej świni 😉
No , ty Alicjo, z Twoimi koneksjami pomorskimi masz pewno ufundowane zdanie o szynce z dzika. Mnie tam nikt jeszcze taką szynką nie poczęstował. Nie biorę za złe.
Poza tym , czy ja luksusowy człowiek jestem? Owszem, tego tam grzyba podziemnego, z Piemontu np., bym se nie kupił.
Dopilnuje wąż w kieszeni.
Pepegor – jakbym mogła, to bym jakiegoś kupiła – z babskiej ciekawości. Kiedyś kupiłam słoiczek proszku grzybowego z trufli i było to rzadkie świństwo – wyraźnie woniało amoniakiem i w sosach też ciekawe nie było. Nie wiem, czy rzeczywiście było niedobre, czy gust mam taki plebejski (może jedno i drugie). Tak – omlet z truflami albo makaron w sosem truflowym bym zjadła – albo chociaż spróbowała.
Kilka lat temu spędzaliśmy święta BN w Rzymie. W hotelu na kolację wigilijną podano, między innymi, makaron z truflami. Nie zrobiło to na nas szczególnego wrażenia.
Właśnie, Jotko – spróbować. Z tego proszku nie mogłam być zachwycona sosem do makaronu, więc myślałam, że z grzybem jako takim będzie lepsze.
Jak do tej pory nasze kurki, rydze i gąski wydają mi się znacznie bardziej „charakterne”
Jutro chyba wraca Nisia z peregrynacji wschodnich; Małgosia W. ma urodziny, a Nisia będzie Jubilatką w poniedziałek, bodajże. Znowu będziemy toastować, a potem to już nasze Ewy i życzenia świąteczne.
Sentymentalny dancing – przyłączam się z ochotą 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=tyOWM6S1ITA
Przed chwilą znalazłam przepis z 1914 r. na zupę z poziomek. W grudniu to na pewno jest luksus 🙂
Alicjo – Im bardziej dzika tym większy luksus, ale to prawda dla jednych luksus to ratowanie Europy pocie czoła i znoju, dla innych (dziennikarze) to gulasz z dzika, a dla legendarnej już reszty figa z makiem 🙂
Pot i znój, ratowanie tego i owego zaliczałam latami, teraz zapraszam na tańce retro
http://youtu.be/K0iGLrz71HM
Pyro – a może tango: http://www.youtube.com/watch?v=_SPHgprtON4
Placku,
zależy, co dla kogo znaczy „luksus”. Bywa, że szynka z dzikiej świni 😉
http://www.youtube.com/watch?v=sTF_wJW7N4g
Foxtrot nie tylko dla Warszawiaków: http://www.youtube.com/watch?v=gx-Fj518FiQ
Wróciłam na łono! Zdążyłam już zjeść kolację kanapkową i wypić herbatę. Widzę, że będę miała co doczytywać, a mam też i do dopisania trochę.
Nowy, w końcu byłam w tej Twojej Ewelinie! Nie napisałeś, że czas tam się zatrzymał i omal nie spóźniłam się do Wawy na samolot!
Kilka przemiłych miejsc jedzeniowych zdokumentowałam – uroczą restauracyjkę „Pod Semaforem” w obrębie skansenu wąskotorówki w Bachórzu (kolejka z Przeworska do Dynowa) – mała, z pysznym jedzeniem i klimatem starej stacji – mapy kolejowe, tabliczki typu „zawiadowca stacji” albo – najlepsza – w toalecie: „Zabrania się myć ręce piaskiem w umywalce”. Równie sympatyczny „Stary Młyn” w Ustrzykach Dolnych – też z muzeum młynarstwa i wsi za jednym zamachem. Creme de la creme tej podróży to lubelska „Mała restauracja” na Starówce obok Bramy Krakowskiej – rzeczywiście mała, za to przypominają stare smaki Lublina. Moje zimne nóżki były arcydobre, przyjaciele kwiczeli nad linem w śmietanie, polędwiczkami, gęsią i czymś tam jeszcze. Zaryzykowałam golonkę i to było pieczone marzenie. http://www.rynek14malarestauracja.lublin.pl
Rzućcie okiem, choć strona wymaga dopracowania. Ci sami właściciele mają jeszcze żydowską „Mandragorę”, w odległości kilku numerów. A jeszcze szalenie sympatyczna obsługa. I piwo miejscowe – Perła Chmielowa i Lubelskie. Piłam Lubelskie i chwalę!
Jednym słowem miło było.
Ale miło i wrócić.
http://www.youtube.com/watch?v=7uG2gYE5KOs&feature=related
Asia – poszukaj; jeszcze rumba pozostała ze starych przebojów
Proszę bardzo: http://www.youtube.com/watch?v=4iiPXY2oTyM
„Patrz, jak na wyspie Kubie? Kuba swą lubą skubie” 🙂
I jeszcze shimmy: http://www.youtube.com/watch?v=DgR_QBl-n5w
charleston: http://www.youtube.com/watch?v=sn4i7cN5mfE
Świetna grafika, melodie niestety ucierpiały z czasem, a teksty okropne. Kicz co się zowie.
Nisia wróciła – cała, zdrowa i zadowolona. I tak trzeba wracać w pielesze.
Kiczem była też większość przedwojennych filmów, z aktorami 40 + grającymi dwudziestolatków 🙂 Ale i tak lubię je oglądać
http://www.youtube.com/watch?v=AEA4jGx3UVk&feature=related
„Ciemna dziś noc” i Wiera Gran: http://www.youtube.com/watch?v=-ZMpsGZtP58&feature=related
Asia.. 🙂
inna wersja 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=1vRYwaJC5FY&feature=related
„Polesia czar” nagrał kiedyś też zespół Stasia Wielądka (dziwiłam się co kapeli warszawskiej do Prypeci i Horynia). Dobrze to zrobili.
Zostały jeszcze trzy tygodnie do kolejnej rocznicy ofensywy styczniowej, a piosenki się mało postarzały. To jedna z moich ulubionych, chociaż mocno „odnowiona”
http://youtu.be/B5xu_5sCeXg
http://www.youtube.com/watch?v=-cHYXaMCCIo&feature=fvwrel
Dobranoc
http://www.youtube.com/watch?v=aIQT8DiHRDc&feature=related
Dobranoc
Odsłucham jutro, bo dom śpi.
Luksusowe może być towarzystwo i okoliczności. Reszta, to tylko dodatek 😉
Asia, ja zawsze wracam, nie wiem dlaczego, do….
Wspaniała piosenka, i przewspaniałe wykonanie
http://www.youtube.com/watch?v=za_6A0XnMyw&feature=related
Rozmawiałam z Dzieckiem via Skype ponad godzinę. Podobno jestem nadzwyczajną matką 😯
Oraz teściową, Synowa zaznaczyła. I wręcz się mną chwalą (synowa zwłaszcza), że nie siedzę na 4 literach, a przeciwnie wręcz, ostatnio zabrałam się za żeglowanie małe i duże. I wdrapywanie się na jakieś wanty 🙄
Matki naszych rówieśników nic nie robią, ogladają seriale telewizyjne, powiadaja. O, przez seriale telewizyjne to ja też przeszłam, bo na tym najlepiej uczyło się języka angielskiego, bardzo poprawnego.
Teraz mogę szaleć 😉
dzień dobry ..
Małgosiu z okazji urodzin dużo zdrówka, spełnienia marzeń i uśmiechu na każdy dzień … buziaczki sąsiadko ….
Nisiu witaj i czekam na te smakowite reportaże …
Krystyno to się cieszę, że szybko zdrówko wróciło …
Alicjo szalej .. szalej dopóki są chęci i zdrowie …
Małgosi W – pani o pięknym, „dziewczyńskim” uśmiechu i pełnej życzliwego dystansu do spraw i ludzi -najserdeczniejsze życzenia urodzinowe, od trzech Pyr z pogodnego Poznania. Czym wzniesiemy toasty, to się zobaczy o stosownej porze.
Małgosiu, pozdrawiam Cię urodzinowo i życzę szczęścia i radości na co dzień.
Małgosiu,
wszystkiego naj …, naj …, naj … 😆 😆 😆
Również od Włodka 🙂
Małgosiu, życzę Ci aby każdy dzień przynosił Ci pogodę ducha, radość i życzliwość, która promienieje z Twojej twarzy, nawet wtedy, gdy się nie uśmiechasz. Także jeszcze wielu ciekawych podróży i smaków. 😆 😆
Po wczorajszym ponurym dniu, słoneczko świeci, jak w lecie. Jednym słowem i ono chce uczcić urodziny Małgosi. 😀
Miłego dnia życzę Blogowisku, zamelduję się wieczorem.
Pyro, do „trzymania” doszedł Twój sernik. 😉
Małgosiu,
urodzinowe ucałowania i życzenia wszystkiego najlepszego, najpyszniejszego i najradośniejszego 😀
Dziękuję, dziękuję, dziękuję za tak miłe życzenia!
Ja też skopiowałam przepis na sernik Zgagi. Pozostaje mi tylko poszukać odpowiedniego sera, co wcale nie jest tu takie łatwe ( tak tak, w kraju serów 🙂 )
Witam.
Małgosiu – życzę Ci, droga Jubilatko – szczęścia , radości i spełnia marzeń. 100 lat.
Serdeczne zyczenia urodzinowe dla Malgosi!
Małgosi – NAJLEPSZEGO!
http://alicja.homelinux.com/news/Ma%C5%82gosia.jpg
Alina
Jak znajdziesz taki ser to daj znac. Mam ten sam problem. Robie niby sernik z ” La faisselle ” ale to nie to.
Alinko, Elap, sprawdźcie, czy w Waszej okolicy jest jakiś sklepik „rosyjski”, w tych sklepikach można dostać przede wszystkim wszelkie polskie produkty. Może się zdarzyć, że będą mieli też twaróg i inne dobroci. 😀 Młodsza znalazła taki sklep „u siebie”. 😀
Miałem nadzieję Małgosiu, że Cię spotkam na karpiowej imprezie Slow Food, połączonej z włoskimi serami z Bergamo i sprzedarzą wspaniałych ziemniaków spod Pułtuska. Ale tym razem nikogo z naszego stołu nie było. Więc mimo dobrych chęci i spodziewanych uścisków bezpośrednich
składamy Ci obydwoje z Basią życzenia wielu wspaniałych nowych odkryć kulinarnych i całkiem pospolitego szczęścia. Całujemy!!!
Zgaga, u mnie nie ma takiego sklepu. Mieszkam na dalekim zachodzie i w malym miasteczku. Jest malo zarowno Polakow jak i Rosjan. Malych sklepikow tez juz nie ma. Same supermarkety !
Ewa Cichalowa sama robi twarogi na co dzień, bo Cichal sobie nie wyobraża śniadania bez tego specjału. Robi i do serników. Pospolite mleko z supermarketu, jogurt naturalny albo coś takiego – zmieszać za kilka godzin ogrzać, wylać na sito wyłożone gazą, obciążyć talerzykiem i czekać co do rana z tego wyjdzie. Kiedy jeszcze ja robiłam w domu twaróg, na sernik potrzebowałam 3-5 l mleka (zależy, czy w tortownicy, czy duża blacha.
Owszem, na jachcie (Florida Rejs) spożywaliśmy ser Ewy 🙂
Ja bardzo lubię.
Trochę ciężko to osiągnąć, jeśli mleko jest homogenizowane, ale można, dodając ze dwie łyżki kwaśnej śmietany albo maślanki z polskiego sklepu.
Moje pierwsze kwaśne mleko tutaj to była wielka porażka, nie chciało się skwasić, a po 4 dniach zrobiła się gorzka bryja 🙁
Teraz kupuję w polskim sklepie, pełnotłusty twaróg, i sama go zajadam, zamiast kromki chleba kromkę twarogu, na to rzodkiewka albo cebulka zielona, albo tylko kapka soli.
Kefir z Baltic Deli – mnnnnnniammmm!
No dobra…wybieramy się na świąteczne-przedświąteczne śniadanie 🙂
Pyro. Errata. Nie po kilku godzinach, tylko wtedy kiedy się skwasi. W gorący dzień może to być kilka godzin. Normalnie w lecie nastawiamy na noc i rano ogrzewamy. W zimie dwa-trzy dni. Na najmniejszym płomieniu ok 30min. Jak się przegrzeje będą krupki. Przeważnie nastawiamy galon (3,8l) jesli mniej mleka, to ogrzewać krócej. Alicja ma rację czym zakwaszać. My czasem dajemy jogurt probiotyczny. Potem już zostawia się te dwie łyżki do następnej porcji. Można też zamrozić ten „zaczyn”. Używamy 1% mleka z supermarketu. Na sernik radzę wziąć pełnotłuste.
Małgosiu,
Urodzinowe serdeczności, mnóstwa powodów do radości, 100 Lat!!!!
Dziecko wyjechało kilka dni temu, ale w domu wciąż pustka.
Czas na sprzątanie i porządki, a także pewnie będę częściej tu zaglądał i odrabiał zaległości.
Nisiu – cieszę się, że wstąpiłaś do Nałęczowa, tam czas zatrzymał się nie tylko w Ewelinie, ale w całym miasteczku. Wjeżdżając trzeba pośpiech zostawić gdzieś po drodze.
Cichal – z kwiatkami masz rację, były szczerze podarowane.
Teraz muszę jeszcze pojechać na kilka minut do pracy, później się pokażę.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję Wszystkim za życzenia. Jest mi bardzo miło, że pamiętacie 🙂
Gospodarzu, wybierałam się, ale …. Bardzo żałuję, że nie dotarłam 🙁
Małgosiu,
Życzę Ci dni pełnych smaku 🙂 .
A propos smaku, właśnie upiekłam porcyjkę pierniczków z 1 kilograma mąki, i patrząc jak gorące znikają w ustach domowników, wcale nie mam pewności czy doczekają Świąt. Skorzystałam z przepisu Gospodarza ze strony Adamczewscy, a mieszankę przypraw przygotował Witek. Przyznał się już że oprócz piernikowych standardów dorzucił trochę dziwnych ingrediencji zakupionych kiedyś u Chińczyków. Ciasteczka smakują bosko 🙂
Małgosiu, pogodnych lat i niech uśmiech Cię nie opuszcza, a jeżeli, to tylko na chwilę 🙂
Na Twoją cześć sprawdzę wieczorem, czy aroniówka numer 4 jest nadal tak dobra, jak mi się wydaje 😉
Podobnie jak u elap, nie ma tu żadnego słowiańskiego sklepiku, niestety. Śladem Ewy, spróbuję nastawić twaróg.
Małgosiu
„Małgorzatko godna uwielbienia, Małgorzatko, nie bądźże z kamienia, Małgorzatko, miłość słodka rzecz, wysłuchaj mnie lub powiedz nie, a pójdę sobie precz!”
Tak się śpiewało, jeszcze przed Twoim urodzeniem, w Piwnicy i Jaszczurach.
Prekognicja, czy jak…
100 lat! Żyj smacznie!
MAŁGOSIU DLA CIEBIE.
http://www.youtube.com/watch?v=3IQBKWdXnqU&feature=related
Alicjo?
http://safebrowsing.clients.google.com/safebrowsing/diagnostic?client=Firefox&hl=pl&site=http://alicja.homelinux.com/news/Ma%B3gosia.jpg
Małgosiu,
urodzinowe uściski. Niech Ci się wiedzie jak najszczęśliwiej !
A na zdjęciu zamieszczonym przez Alicję, nasza Jubilatka została uwieczniona z sernikiem /czy to było dzieło Haneczki ? już nie pamiętam/.
Co do sernika, to przepis Zgagi jest jednym z najprostszych i dlatego ciasto musi się udać. Piszę tak, ponieważ ja piekę sernik prawie tak samo, tyle że od jakiegoś czasu używam twarogu pakowanego w plastykowych wiadereczkach/ 1kg lub 0,5 kg/. Jest bardziej delikatny od tego zwykłego mielonego przez maszynkę. Grysik można zastąpić proszkiem budyniowym. Aha, do tego twarogu nie dodaję juz masła. Ale są zwolennicy sernika tradycyjnego, trochę szorstkiego i cięższego. Na zbliżające się święta piekę jednak tylko makowce.
Małgorzatko, Małgorzatko, SOBIE samym życzymy, żeby ten śliczny uśmiech nie schodził Ci z lic! Niech Ci szczęście sprzyja na co dzień i od święta. No i specjalne „strzeleckie” życzenia – żeby było ciekawie!
Jolinku, nie mam specjalnie co „reportażować” – jeździliśmy z kolegą od empiku do biblioteki i dalej do empiku… A że oboje lubimy dobrze zjeść i godnie się wyspać, więc szukaliśmy fajnych miejsc do tych rzeczy. Tylko raz zjedliśmy jakieś przeohydne skrzydełka w – PRZEPRASZAM! – Mc Donaldzie, bo bardzo nam się spieszyło do Zamościa. A spieszyło się, bo rankiem zahaczyliśmy o Bieszczady, w których znienacka i wbrew prognozom zrobiła się zima. Kolega musiał jeździć po Ustrzykach Dolnych i szukać zimowych opon. Znalazł i pojechaliśmy do Górnych, a potem na zachód, przez Wetlinę do Cisnej i już stąd na północ przez Baligród i Lesko do zamojskiego empiku. A może biblioteki??? Przejechaliśmy taką piękną śródgórską drogę, zasypaną świeżym śniegiem… pustka głucha, dwa pługi – oba w rowie – trochę nas ksyksało za uszami, ale daliśmy radę. Znaczy Mariusz dał. Warto było.
Jedzenie opisałam. Ta mała karczemka „Pod Semaforem” w Bachórzu przy drodze do Dynowa – i ten skansen wąskotorówki – coś pięknego i niedrogo. Czuje się, że ktoś tam kochał stare klimaty. Podobnie w Lublinie na starówce. Mnóstwo miłych miejsc jest w Polsce naszej kochanej. I ludzi miłych też. Skąd się biorą ci faceci, których co kawałek widzę w telewizji???
Tu pepegor.
Malgosiu, w Twoje osobiste swieto skladam moc serdecznych zyczen.
Szescia i zdrowia!
Małgosiu – życzę Tobie samych szczęśliwych i radosnych chwil i wielu wspaniałych wycieczek oraz dużo, dużo zdrowia!
Ponieważ śmiech to zdrowie: „Jaś i Małgosia” 🙂 :
http://www.youtube.com/watch?v=tKte0mirS6E
17.05 SERNIK WYLĄDOWAŁ W PIECYKU, A JA MA PEŁNE PORTKI STRACHU. tEGO WYSZŁA OGROMNA ILOŚĆ I WIELKA (to ten stres przyczepił się do cabs locka) w każdym razie moja wielka, prostokątna tortownica (w niej było ciasto zjazdowe) jest nieomal pełna po brzegi. A jak jeszcze podrośnie? Jeżeli i tym razem nie wyjdzie, to jest to ostatnia moja próba sernikowa. Przed Nowym Rokiem dostanę kawałek od Haneczki, a we wrześniu przyjedzie Zgaga i upiecze. Natomiast jeżeli się uda, to przestanę jojczyć u psiapsiółek o kawałek. Właśnie zadzwoniła Zgaga ciekawa jak mi poszło. Jest 40 min pieczenia, musiałam przykryć papierem górę, bo się szybko rumienił. Zobaczymy.
Przed chwilą wyłączyłam piekarnik ale sernika nie ruszałam. Posiedzi sobie pół godziny w piecyku – potem zobaczymy
Pyruś, nie wyłączaj całkiem, daj chociaż na 70 st.C.
Zgago – posłuchałam. Jest 100 stopni z termoobiegiem.
Zgago – obrzeże zostało wysokie, wnętrze siadło gdzieś o 1,5 cm. Nieco za bardzo rumiany ale chyba wszystko w normie.
Pyro, on zawsze siada, jak przestygnie posyp go tylko cukrem pudrem i daj cynk, czy smakował. 😉
W poczcie masz już następne „zadanie” – prosiłaś, masz. 😆 😆
Młoda już skosztowała na gorąco; mówi, że pychota. Zgago – ja cukier puder tylko na ciepłe placki (lepiej się trzyma) lukier na zimne wypieki.
Małgosiu Twoje zdrówko …
ale emocje sernikowe ..
a propos luksusu to mi się przypomniała taka historyjka jak byłam pierwszy raz w Grecji i na bazarku oglądaliśmy różne produkty i byłam przekonana, że kiwi to jakaś odmiana kartofli .. a orzechy były mi znane tylko laskowe i włoskie … fajne czasy to były jak się odkrywało dawno odkryte …
Jolinku – ja na Węgrzech odkryłam krem kasztanowy i krem karmelowy, a na Ukrainie rogożę – taką plecionkę z łyka. Przedtem tylko o tym czytałam.
Uffffffffffffff. Odetchnęłam, dziękuję Pyreńki. Jaka to frajda, że nie tylko mnie on tak smakuje. 😆 😆
Jolinku, masz rację, było emocji co niemiara. Cały dzień „przemawiałam” do sernika, żeby mi wstydu nie przyniósł. 😉 😆
Małgosiu W – Życzę Ci wyłącznie luksusowego szczęścia i radości życia, w razowym zdrowiu, kartofli jak kiwi, kiwi jak kartofle, odkrywania nieskończonych rogoży; wszystkiego najlepszego 🙂
Wróciliśmy ze śniadania, dobrze po południu. No, bywa raz do roku tak 🙄
A to Nisi, bo w Cisnej była, a ja nigdy 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=476QyWZHqPA
a ja raz w Cisnej byłam i przywiozłam synka .. 😉
O niesfornych Małgorzatkach były piosneczki – o tej, co nie chciała wrócić do domu, bo wolała tańczyć z góralami (vel żołnierzami) za 2 talary i o tej, którą cytował Cichal i wreszcie o Małgośce, co to kochała zdrajcę i oczajduszę, a tu już do ślubu się szykowała…jakby tak poszperać w pamięci, to jeszcze kilka by się znalazło.
Jeszcze nie czytałam książki p.Wałęsowej ale zbieram opinie, krytyki i komentarze. Sama przeczytam w okolicach Nowego Roku. Większość recenzji jest ostrożnie pochlebna albo pełna zrozumienia i sympatii. Aż dzisiaj trafiłam na mini-recenzję tak negatywną, że aż – ja, człowiek z innej strony barykady, innej tradycji, innej, równoległej historii – poczułam się niezręcznie. Kobieta, prawicowa dziennikarka przetoczyła się przez książkę, jak cieżki walec drogowy, odmawiając p. Danucie czci, honoru, miana I damy, a nawet i żony. W tle insynuacje o przekrętach i malwersacjach małżonka. Pomyślałam, że ta pani redaktor nigdy nie znała rodzin chłopskich o nader powściągliwym wyrażaniu uczuć małżeńskich i nie stykała się z gospodyniami i matkami, dla których jak były w domu ziemniaki, kapusta, chleb i omasta, to więcej pieniędzy nie potrzebowały. W ogóle ta pani może mieć wykształcenie, pochodzenie, szlif – ale niewiele wie o prostych kobietach (z nieprostymi życiorysami).
Ci, którzy mnie osobiście znają, wiedzą, że ja nie jem wiele. Ale dajcie mi dobrze wysmażonego boczku! Zeżarłam na pół roku przynajmniej. Jerzor mówi, że umrę niedługo, bo na śniadanie zjadłam kromuchę żytniego, polskiego chleba ze smalcem i skwarkami, plus posolić trzeba. Całe moje życie młode to jadłam i się nie przejmowałam, a teraz będę się przejmować 🙄
Uwielbiam boczuś dobrze wysmażony i niech mi ktoś podskoczy, albo cos powie 👿
Pyro,
podeślij sznureczek do tej recenzji
Brzydko Pyro – nie podałam Źródła : Salon24 „Zły dotyk lektury” pani o ps.Fenicks35
Odnotowuję źródło. Książkę przeczytałam. Ze strony pań, z Kazimierą Szczuką włącznie, recenzje entuzjastyczne. Recenzje panów bardziej powściągliwe. Pana Cenckiewicza (?) – IPN – krytyczna.
Z zainteresowaniem śledzę wszelkie recenzje. Przygotowuję referat na temat tej książki na konferencję poświęconą biografiom.
Wszelkie linki mile widziane.
Alicjo, dziękuję, chociaż w Cisnej byłam w sumie ze trzy minuty…
Oczywiście, przypomniała mi się dana piochna.
Za to poprzedniego dnia, a raczej późnego wieczoru, kiedy dojeżdżaliśmy do Ustrzyk wylazł na nas wilk. Naprawdę. Taki dość młody, ale ewidentny. Pierwszy raz mi się wilk trafił. Piękny był.
Z różnych recenzji i opowieści przyjaciół wyciągnęłam wniosek, że jakby oschła nie była p.Danuta, jest osobą nad wyraz lojalną (a ja jestem czuła na punkcie lojalności). Jeżeli doznawała od kogoś dobra (p.Wachowski, p.Kiszczak) to daje temu świadectwo po latach.
Nisiu – bo wilki są piękne. Nie na darmo podobne do nich husky, syberian, chau-chau albo alzatczyk należą do najpiękniejszych psów.
Pyra dzisiaj piekła sernik, Ewa pierniki, a ja z moją młodszą siostrzenicą – ciasteczka imbirowe. Pięknie pachnie w całym domu. Pierniki pewnie upieczemy jutro. To ciasto na ciastka imbirowe jest bardzo klejące, ale jakoś dałyśmy sobie radę 🙂 . Oto efekt: https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/WkrotceSwieta#slideshow/5684623978377835746
Na końcu parę ozdób choinkowych zrobionych przez moją siostrę.
Asiu – mój dom zapachnie dopiero pod koniec przyszłego tygodnia. Ciasteczka imbirowe piekę czasem przed imprezą Młodszej – takie angielskie, mało słodkie, do piwa. Ozdoby śliczne – nie na moje dziurawe łapy, a szkoda.
Pyro – może w wolnej chwili podasz przepis na swoje ciastka? Czy Twoje ciasto też się tak strasznie klei?
Ja znalazłam ten przepis na jakimś blogu kulinarnym. Ciastka są smaczne. Tylko w przepisie jest melasa (ew. miód). Nie znalazłam melasy w sklepach więc użyłam miodu.
ASIU – NASTUKAM JUTRO ALBO POJUTRZE. Nie, moje ciasto jest kruchym ciastem i specjalnie się nie lepi. Melasa jest w sklepach eko.
Nasz mini zjazd na charlottenburskim bruku pozdrawia. Wlasnie zapowiedzielismy przerwe w gadulach. Przyprawa do piernika przyjechala z polskiego sklepu w Hannoverze. Obiad byl srodkoweuropejski czyli kaczuchna, takie niby kartoflane Kloeße i wlasnorecznie zrobiona surowka z czerwonej kapusty (niezbyt smaczna). Byla tez babka „swiateczna” ale ucierana i nie taka dobra jak te drozdzowe baby.
A potem bylo to i owo na swiatecznym jarmarku oraz grzane piwo, Pepe natomiast jezdzil z dziewczynami wozem konskim z plandeka zaprzezonym w perszerony.
A propos wilków, parę dni temu przeczytałam książkę Marii Nurowskiej „Nakarmić wilki”. Oparła ją na opowieściach badaczy zwyczajów bieszczadzkich wilków, o czym wspomniała w podziękowaniach. Oni podpatrywali wilki, a Nurowska ubrała to w beletrystyczną szatę. Bardzo ładnie zresztą. Mam do niej pretensje o zakończenie 👿
Polecam wszystkim, bo dobrze się czyta, a kto chce się dowiedzieć czegoś na temat wilków, ta książka jest kopalnią wiedzy na temat.
Widziałam wilki w realu kilka razy (tutaj), ale z daleka i w dodatku przez lornetkę. Krążyły wokół posiadłości ze stadem owiec. No, wilk też się musi posilić 🙄
Już pewnie wspominałam, że cholera mnie brała na sąsiada z bloku, który w mieszkaniu dwupokojowym trzymał dwa piękne huskie. Pomyliło mu się – to nie są psy kanapowe, pokojowe, nawet nie są domowe!
P.S. Huskie mają niebieskie oczy. POWAGA! Niesamowite wrażenie – pies jak wilk i niebieskie oczy.
http://en.wikipedia.org/wiki/File:Huskiesatrest.jpg
Ależ ciemno. Pozdrowienia dla mini zjazdu w Belinie.
dzień dobry .. u mnie już jasno …
Asiu atmosfera rodzinno-świąteczna u Was .. a ozdoby bardzo mi się podobają … 🙂
Sernik zdecydowanie udany. Młodsza młóci i połowy już nie ma. Do mnie ma pretensje, dlaczego taki mały (?). Jak dla mnie nieco za słodki. Właśnie przeczytałam w poznańskiej edycji „Gazety” opowieść o wielkopolskiej społeczności turecko-bułgarskiej. Ciekawe – mieszkają u nas 15-18 lat, rodziny po pół setki krewnych liczące i nikt o nich nie wie? Nie są liczeni jakoś administracyjnie? Ano, nie są – są na paszportach UE od czasu akcesji Bułgarii, mają pełne prawa, do miejscowych się nie wtrącają. Dziwne – jedna z takich rodzin mieszka w Czarnkowie, nieduża (jak sami twierdzą) 52 osoby. Czarnków to niewielkie miasto z małą ilością ludności napływowej, prawie sami miejscowi. I nikt nie zauważył takiej licznej rodziny? Ano, nie. Zajmują się handlem, są mobilni, jeżdżą po całej Wielkopolsce. W Poznaniu są grupy pracujące w budownictwie i też w handlu. Bardzo zdziwił się miejscowy imam kiedy się o nich dowiedział – nie szukają meczetu, chociaż identyfikują się przez religię muzułmańską. Ot, ciekawostka.
Pyro bo w Turcji od 1922 r. obowiązuje laickość państwa .. i np. w czasie ramadanu wielu Turków nie stosuje postu .. a te rodziny pewnie się kierują maksymą .. ciszej będziesz dalej pojedziesz …
Witam o poranku.We wczorajszej papierowej GW ,w dodatku Turystyka jest wywiadzik z p.Barbarą i p.Piotrem w rubryce „Serce zostało w….” Chyba nikt nie ma wątpliwości,że w Italii i na….Kurpiach.Nie mogę podać linka /i bo nie znalazłam tego wywiadu na stronie wyborcza.pl,może ukaże się z opóźnieniem?albo nie umiem szukać.W każdym bądź razie wiadomo,że w 2012 Gospodarz z rodzinką udaje się do Kalabrii lub na Sardynię.
@pyra: nie ma religii muzulmanskiej, tak jak nie ma chrzescijanskiej…
sa dwa glowne nurty: szyici i sunnici(z grubsza rzecz biorac cos jak katolicy i protestanci),
ale sa i inne odlamy, oraz liczne sekty;
w samej turcji(80% sunnitow)silny jest nadal ruch laicki
(dzialo atatürka,ktory uksztaltowal nowoczesne panstwo nad bosforem w tradycji nacjonalizmu tureckiego m.in. przrez likwidacje kalifatu – kalif, to taki papiez,he,he…)
Nie czytacie uważnie – nie pisałam o Turkach znad Bosforu, tylko o mniejszości tureckiej w Bułgarii – dla nich islam jest wyróżnikiem, pozwala na identyfikację etniczną. A poddani zostali silnej ateizacji za Żivkowa, ich nazwiska otrzymały sufiks słowiański itd. Niemniej czują się Turkami i przyznają do islamu.
Witam baaardzo słonecznie. 😀
Pyro, sernik upieczony przeze mnie 2-3 tygodnie temu, pochłonęłam w ciągu 3 dni (cały 😯 ). 😀
Jeśli jest dla Ciebie zbyt słodki, to następnym razem po prostu zmniejsz jego ilość. Jak wiesz, ja uwielbiam słodkości bardziej niż inne smaki. Jak na jędzę przystało – muszę się dosładzać. 🙄
Idę sobie przygotować prawie chińszczyznę na dzisiejszy i jutrzejszy obiad.
Miłej niedzieli życzę. 😀
Oczywiście miało być ; zmniejsz ilość cukru. 😳
faktycznie Pyro wrzuciłam wszystkich Turków do jednego worka … ale uwaga o laickości w obu wypadkach aktualna ..
piękne słonko nam świeci … czego i Wam życzę …
Czytaliście ? Hmmmm, ciekawe.
http://wyborcza.pl/1,75248,10786522,Tna_nas.html?as=2&startsz=x
@pyra:
przepraszam, zapomnialem, ze i tak wiesz wszystko lepiej…
Byku – nie tylko nie wiem wszystkiego lepiej ale w ogóle wielu rzeczy nie wiem – jedyna różnica między nami to ta, że ja wiem, że nie wiem Dzwoniłi Dorotol i Pepegor – młodzież wyposażyli w bilety DB, a sami nastawili się na żywot podstarzałych emerytów – kupili i przynieśli dużą choinkę, pogadali, a potem mieli pójść na Kudamdt (nie wiem, czy dobrze zapisałam). Obiadowo zrazy wołowe (druga część z ub.niedzieli) kasza gryczana z grzybami i sosem ze zrazów, buraczki z chrzanem. Do popicia barszcz czysty – na deser – sernik.
@pyra: pieprzysz po prostu.
bulgarzy TO JEST nacja turecka,
ktora przejela jezyk i obyczaje podbitego przez siebie narodu slowianskiego
dobre tysiac lat temu…
Nacja nacją, ja mam problem kulinarny, a ponieważ Łasuchy szlajają się i pomieszkują po całym świecie, może wiedzą coś w temacie bananów.
Chodzi mi o takie małe, brunatnoskóre banany. Leżą już miesiąc w kuchni na stole, czekam, kiedy „dojrzeją”, to znaczy zmiękną.
Ni cholery. Wreszcie obrałam (z trudem) jeden, spróbowałam.
W smaku paskudztwo rzadkie, dałam plasterek Jerzoru, żeby spróbował, w końcu on to kupił. Utwardzona mąka ziemniaczana.
Ma ktoś na to pomysł? Mogę dać wiewiórom, ale na razie czekam na sugestie – a nuż z widelcem…
Witam.
To się nazywa damska solidarność.
http://lubczasopismo.salon24.pl/Fikcje/post/370637,zly-dotyk-lektury-marzenia-i-tajemnice-danuty-walesa
777m <–taki kod 🙄
yurek,
napisała (napisali za nią na podstawie jej opowieści), co czuła, bardzo możliwe, że tak właśnie. Miała wypisywać mu kolejna laurkę?
Podobno Wałęsa czuł się urażony tą książką…ja nie wyobrażam sobie pisania książki o Jerzoru bez jego wiedzy…a przede wszystkim na pewno nie chciałabym publicznie wystawić go w takim świetle.
Jak nie wiadomo, osochozi, to wiadomo – chozi o kasę. Laurka nie byłaby ciekawa, a publiczne pranie brudów publicznych osób jak najbardziej popłaca.
Książki nie czytałam, ale jestem ciekawa, ja mogę odebrać to zupełnie inaczej, niż pani recenzentka.
Nie czytałem, nie mam zdania!
salon24 to nie moja półka.
Dla pań.
http://www.youtube.com/watch?v=5LYAEz777AU&feature=player_embedded#!
Byku. obrażasz Pyrę a sam walisz ciemnotę (taka figura retoryczna zapewne jest Ci bliska) Poprzednicy Bułgarów, Protobułgarzy, przybyli z Azji Centralnej lub Syberii. Nie są pochodzenia tureckiego tylko huńskiego. „Ucz się ucz, nauka to potegi klucz…”
yurek,
też nie moja półka, nie mam tyle czasu, żeby wszystko czytać, ale podrzuciłeś sznureczek do artykułu, to przeczytałam.
Mówisz, że nie przeczytałeś – to dlaczego opatrzyłeś sznureczek komentarzem „To się nazywa damska solidarność”?
To czytałeś, czy nie czytałeś?
Ja nigdy nie podrzucam sznureczków do atrykułów, których nie czytałam.
…, a jak się nauczysz to zmień zamek.
Alicjo, recenzje tak książki nie.
Yurek. Ten link dla pań – rewelacja. Ewa pieje z zachwytu! Wysłałem do wszystkich znajomych kobitek jako prezent pod choinkę.
Dzieki Wielki Wodzu!
yurek do ulubionych wrzuciłam .. dzięki … 🙂
Z góry przepraszam za polityczny wtręt, ale aż trudno mi w to uwierzyć:
http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/497003,Polecenie-sluzbowe-ministra-zabic-psa
A, to tak do mnie mów, yurek!
Recenzja troszkę jadowita, albo ja to tak odebrałam, ale z drugiej strony to zachęca do przeczytania książki 😉
Ewa… 😯
Przedświąteczne zakupy.
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=3c_mPevNk8E
Tylko dla pań!
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=2JwdZC31nQU
ja tych ludzików z s24 nie czytam bo to tak jakby fryzjerka o gotowanie pisała po skaleczeniu się nożyczkami .. a opinie dziennikarzy z prawdziwego zdarzenia są bardzo dobre o książce Pani Danuty ..
ewo czytałam o tym i coś mi się zdaje, że to jakaś zła interpretacja przepisów ..
Jolinku,
Oby tak było jak piszesz.
yurek,
fajny instruktaż, udaję się do szafy w poszukiwaniu stosownej koszuli 😉
Ciekawa jestem, jak by to na odwyrtkę – co chłop może z babiną kiecą?
@cichal:
bei den protobulgaren handelt es sich um turksprachige nomadenstämme aus zentralasien;
übrigens, deine sorge um vortreffliche provokantin @pyra ist wirklich rührend.
Wróciłem, dobry wieczór.
Ku-Damm był owszem, a do tego dwie uliczki w poprzek. Dobra kawa, dobra pogoda.
Fajnie było choć drogo. Wnuczka naciągnęła mnie nieżle na konto podchoinkowe. Przynajmniej latały tam na tych targach końskich same i nie muisiałem się tam z nimi włóczyć. Dałem gotówkę wyliczoną na drogę, a nie kartę kredytową.
Byku, nie wiem jak to czytać: nie ma religii…
To jak to nazwać? Wszystko można dzielić i na czworo – i włos, jak wiemy. Jak już zacząłeś, to poproszę o wywód.
A tak ogólnie – to, na razie.
Alicjo,
Kobiety, żeby się nie znudzić mężczyznom, zmieniają ubrania.
Mężczyźni, żeby się nie znudzić kobietom, zmieniają kobiety.
@yurek
„…ci odlatują, ci zostają…” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=uhf69iWRDCc
Byku, zachowujesz się jak jałóweczka, swawolnie i bez sensu:-)
bylismy i tu http://www.berliner.de/orte/berliner-kaffeeroesterei/fotos/dscf4032
Jesteśmy u znajomych na obiedzie. Zbiera różne starocie i ostatnio upolowała piękną wagę do pary z poprzednią. Wyszperała gdzieś małego drewnianego ptaszka za parę dolarów. Na odwrocie jest pieczątka „Józef Kogut – Kraków”
Zobaczcie też Państwo na śmieszną, ale wzruszającą dedykację autora przeciekawej książki dla córki pani domu, Pauliny.
Na obiad były kurczaki, liliputy. Czy to taka rasa, czy poprostu zarżnęli małolaty?
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/UMarysi2?authkey=Gv1sRgCKKMkM-sobiJGQ#
Cichalu – urocze wnętrze. Kurczęta pewnie takie 1-osobowe; ładnie podane z pieczonymi jabłkami.
Dorotol – Berlin przedświąteczny jest urokliwy, jak mieliśmy się okazję z Jotkami przekonać.
Zaś w domciu procesja odwiedzających, m.in była Wnuczka z Mężem, chwalili sernik. Po 2 godzinach przyjechał zwabiony opowieściami Synuś ale już się na serniczek nie załapał. Chciałam Mu dać siatkę pozostawioną przez Wnuczkę u mnie i przez pomyłkę dostał torbę z ciuchami Inki. Dzwonił właśnie z pretensją, że on się w serdaczku nie mieści!!!
Widziałem zdjęcie Cichala na huniu. Tego jestem pewien. Czytałem też o tatarskich wielbicielach Kmicica. Zatrułem się też tatarem w wagonie restauracyjnym „Wars”. To tylko parę przykładów mej rozległej wiedzy o Bałkanach.
Taka maleńka ciekawostka, z pozoru niewinna, a jednak…
Pracując w Bułgarii przez wiele lat poznałem paru Bułgarów tureckiego pochodzenia. Kultywowali swoje obyczaje, mieli swoje zbiorowiska, ale wszystko półlegalnie, bo Żivkov ich tępił (przymusowe zbułgarszczenia ich nazwisk. Coś jak na Litwie z polskimi) Znane były historie ich ciężarowców.
Placku, Ty huniu Boży! Nie jedz Tatarów ani innych nacji!
W Pyrlandii Turcy bułgarscy i wielka, dwudniowa impreza końska – od targów oporządzenia i gadżetów, poprzez pokazy jazdy i powożenia niepełnosprawnych, po dwudniowy konkurs skoków przez przeszkody i pokaz arabów z Janowa Podlaskiego. I to wszystko bez przytomnej obecności Starej Żaby, a choćby i Cichala. Nikomu ten Poznań nie po drodze?
Tu przypomniało mi się, że prócz Cichala i Segregatora, którzy wcześniej jeździli konno, w Żabich Błotach złapał bakcyla Pan Mąż Haneczki, a odgraża się Alicja – też będzie jeździć. U Żaby w stajni jest też konik Dagny Dorotola – panienka nie może się zdecydować, czy bardziej chce jeździć, czy się konia boi.
O tyle o koniach, że moja Laura wpisuje się też poważnie w tą spartę, że mojezakupy podchoinkowe są końskie. Pewno na lato też żablobłotne.
Ale że opowieści brak, to wrócę do krupnioka. Biliśmy nasze wieprzki nie sami, tylko przez masarza. Tak było w zwyczaju (dopiero znacznie później doszliśmy do wniosku, że można to tez samemu spróbować) i każdy dom miał swojego masarza. Już wspomniałem, że zawsze mieliśmy najlepszych, bo przez tą grzecznościową wymianę produktów mieliśmy porównanie. Naturalnie uważaliśmy, że nasz robi najlepsze. Ale nie o tym chciałem.
Chciałem o masarzach. O ile ten pierwszy, człowiek od dziecka z poważnym problemem w chodzeniu, na dziś: niepełnosprawny, który może dla tego tylko przepracował wojnę w miejscowej rzeźni i tylko dlatego ją moż przeżył. Tym bardziej młodszy następca był zupełnie innym typem.
Pierwszy, znacznie starszy od drugiego rozmawiał w czasie pracy z moją matką o bajkach. Pracowaliśmy wtedy wszyscy, ja np. kręciłem wtedy młynkiem do mięsa i słuchałem. Tzn. nie opowiadali sobie bajek, aczkolwiek też, ale o tym, kto ma w posiadaniu jaką wersję, jakie wydanie. Wiem, że mialem na parę tygodni jego wersję braci Grimów , z zupełnie innymi ilustracjami i czekałem na to, by mama mi to przeczytała. Ona dawała mu to, co my mieliśmy.
Po nim przyszedł młodszy autorytet rzeźniczy, ojcieć mojego kolegi z podstawówki, co do którego warsztatu nikt nie miał najmniejszych zastrzeżeń (najwyżej, co do ilości majeranku), ale była to zupełnie inna szkoła. Ten bez przerwy opowiadał o bohaterstwie wojennym.
Krupnioki miały też swoją klasę, aczkolwiek smak krupnioka nosi zawsze całkiem indywidualną rękę.
Dobranoc.
Jutro o świtku muszę wyleźć z domu na kilkanaście godzin dlatego, proszę, żebyście pamiętali, że jutro są Nisi urodziny. 😆
Ja będę mogła się dołączyć do chóru życzeniowo-toastowego ok.22:00.
Miłego i słonecznego poniedziałku Wszystkim życzę. 😀
Zgago, jesteś najmilszą ze Zgag.
Nisiu, życzę dużo zdrowia, nieustannej i radosnej weny twórczej, wiernych czytelników. Wszystkiego najlepszego!
Spokojny wieczór. W czareczce półwytrawna wiśniówka, sączona w intencji Jerzego Kuleja i gen.Wojciecha. Wiem, generałowi nic już nie pomoże i nie zaszkodzi; p.Kulejowi może jeszcze los kilka lat daruje. Czytam różne komentarze i dumam: czy ja też byłam tak bezmyślnie, bezrefleksyjnie kategoryczna, jako młoda osoba?
http://youtu.be/WkdAvj4M66I
Króciutka wizyta nostalgiczna w Piwnicy pod Baranami
Przeczytałem recenzję Pyry recenzji książki Danuty Wałęsy i gorąco polecam ostatnią książkę Moniki Szwai, bo to Ją podziwiam, a co do recenzji recenzji pozwolę sobie przytoczyć słowa Franca Fiszera – „Ma Pani nade mną tę przewagę, że nie Pani Prousta nie czytała” 🙂
Poa tym państwo Wałęsowie świetnie sobie z marketingiem bez mojej pomocy radzą, a na brak pomocników także nie mogą narzekać. Smutne to i przygnębiające. Nie wiem także na jakiej podstawie autorka blogu w salonie24 okazała się być „prawicową dziennikarką”, bo „prawdziwi dziennikarze” na tym portalu są oznaczani czerwonym paskiem. Współzałożyciel, Igor Janke jest podobno dziennikarzem, w dodatku założył go z żoną. Mam nadzieję, że nie dowiem się o rozkładzie ich małżeństwa z telewizji.
Jestem pewien, że nie jestem po żadnej stronie barykady, tak sobie tylko szczebiocę, bo Pyra przejechała się po tym biedactwie jak walec, a to, że autorce książka się wybitnie nie podobała to jej prawo. Mąż także nie uznał jej za laurkę 🙂
Co do Bułgarów, nie spodziewałem się konfliktu zbrojnego, ale z Turkami to inna sprawa. Przekaz Pyry o zdziwieniu miejscowego imama także nieprawdziwy – ten mądry człowiek wie o tych tajemniczych ludziach aż za wiele – muzułmanią się od święta i wódkę piją. Czy to jest obce nam zjawisko?
Staram się czytać tak dokładnie jak mi me cudne oczy pozwalają – zauważyłem nawet, że niemiecka wypowiedź Byka była bardzo kulturalna 🙂
Boję się, a jednocześnie nie mogę się doczekać następnego przeglądu prasy, tym razem bez barykad, ale z czymś co nas wszystkich łączy, wdzięcznością do poznańskich Bułgarów za ich trud.
Małgoś, Ty masz refleks! Dziękuję i ściskam.
W sumie ponura afera – urodziny z takim numerkiem…
Z Proustem pomyliłem się celowo, by komuś radość sprawić 🙂
Aótor
Placku.
Och.
Dzięki!
Czytałam. Jutro, znaczy dzisiaj, wysyłam Pyrze (żal mi pani z salonu). Nisię też wysyłam 🙂
Nisiu, na zjeździe powiedziałam Ci takie jedno (mam nadzieję, że tylko jedno 🙄 ) głupie. Przepraszam i życzę Ci, żebyś nie musiała wysłuchiwać idiotyzmów 😳 Pisz, a ja będę czytała. A przy najbliższej okazji poproszę Cię o autograf 😳
Haneczko, z radością.
Dobranoc 🙂 😳
O, już można czcić Nisię. Już po północy.
Placku – wstyd mi okropny, że Cię w niestrawność gazetową wprawiłam. Idę spać, żeby już nie mącić.
Na rubieży jutro to już dzisiaj.
Nisiu – Życzę Ci byś Nisią była zawsze. Głębokich oddechów. Wędzonego szampana. No przecież mówię…szczęścia 🙂
Pyro – 27 grudnia także Ci krzywdy nie zrobię bo by mnie pies pogryzł. Dobranoc 🙂
Pyro…
Placku…
Dzięki!
😆
Kochana! Wynisiaj się na wyżyny beletrystyczne!
Pijemy Twoje zdrowie Malibu. Świństwo okrutne, ale czego ja dla Ciebie nie zniosę!
Nisiu! Żyj wiecznie!
Pyro. Halina juz nie żyje a Marian Dziędziel, Jej mąż, robi karierę w serialach i nie tylko! Wot Żiźń…
Cichalku, dzięki! Doceniam poświęcenie…
A może byście wpadli – mam łyskaczyka, tindirindi…
Ja tam wpadam…chociaż u mnie jeszcze 11.12.2011 🙂
Ściskam Cię URODZINOWO przeokropnie mocno. Marynarsko 🙂
Dzień dobry …
Nisiu Nasza Kochana zdrowia, szczęścia i przytulanki … 🙂
ewo na temat usypiania psów to mam takie informacje … ” Zarządzenie wyklucza możliwość uśmiercenia zdrowego psa wycofanego ze Służby Celnej” … a tu podstawa prawna …
http://tnij.org/olg3