Żal mi tych uparciuchów
Taka winnica ma być pod pałacem w Zatorach
W mojej gminnej wsi Zatory stoi przepiękny radziwiłłowski pałac. Otacza go równie wspaniały park, który wpisany jest do rejestru europejskich zielonych zabytków. Pałac marniał przez długie lata przechodząc z rąk do rąk. Wreszcie kupił go ktoś z pobliskiego Serocka za pieniądze otrzymane za ziemię przeznaczoną na obwodnicę miasta.
Nowy właściciel postanowił w pałacu urządzić hotel, restaurację, SPA i wiele innych przedsięwzięć. Prace renowacyjne ruszyły z kopyta i objęły oprócz pałacu także obory oraz inne zabudowania gospodarcze a także piękną gorzelnię. Prace trwają.
Jak wieść niesie na terenach należących do pałacu nowy właściciel postanowił założyć winnicę. Widocznie przeczytał, że w pobliskiej wsi noszącej dumne miano Winnica przed paroma wiekami też uprawiano winorośl i produkowano wino. Od kilku lat mania zakładania winnic i robienia polskiego wina rozprzestrzenia się jak zaraza. Nikt jak dotąd nie dorobił się na tym pieniędzy a wielu spore sumy straciło. Próbowałem wina z kilku winnic z południa Polski (okolice Jasła i Krosna) oraz z zachodu (Zielona Góra). Żadne mi nie smakowało. Zużywałem je więc do gotowania i pieczenia. Ale producentom nie o to przecież szło.
Nie wierzę, by polskie winnice były w stanie wydać z siebie grona nadające się do produkcji win dorównujących włoskim, francuskim, hiszpańskim czy nawet bliższych nam niemieckich, austriackich czy węgierskich. Moim zdaniem nie ten klimat i nie to słońce. Ale jeśli ktoś ma tyle pasji (i pieniędzy do wyrzucenia), to nie ma sensu go zniechęcać. Sam się musi przekonać co z tego wyrośnie.
Podobnego zdania byli także i przed wiekami smakosze win. Pisze o tym historyk, z Archiwum Akt Nowych i doktorant Instytutu Historii PAN – Paweł Libera: „Znawcy win z zagranicy nie mieli o rodzimym (czyli polskim – przyp. P. Ad.) trunku najlepszego zdania. Nuncjusz papieski Ruggieri w 1565 rokutwierdził, że wina z okolic Krosna są kwaśne, a klimat tamtejszy zupełnie nieodpowiedni dla winorośli, która przemarza w okresie zimowym.
Zaostrzający się klimat, susze, mrozy i konkurencja coraz tańszych win z importu sprawiły, że pod koniec XVII wieku polskie winnice znalazły się w stanie upadku.(?) Resztki winnic dotrwały do drugiej wojny światowej. Mało kto pamięta, że Zaleszczyki, niechlubnie zapamiętane z września 1939 roku, tuż przed wybuchem wojny były centrum polskiego winiarstwa.”
I tak miejscowość, która stała się symbolem polskiej klęski może też być symbolem przyszłości naszego winiarstwa. Trzeba bowiem przekroczyć nasze granice i udać się na południe, by trafić na trunek nadający się do picia i sprawiający pijącemu przyjemność.
Komentarze
Dzień dobry.
W Polsce nieźle udają się winogrona deserowe, gorzej z tymi przeznaczonymi dla winiarstwa. Zaczyna się nawet nie od słońca, a od gleb. Niewiele mamy suchych gleb rozwiniętych na podłożu wapiennym. Takie podłoże ma niby Lubelszczyzna, część Sandomierskiego i część Podkarpackiego, ale jednocześnie pokrywa glebowa jest nawodniona i żyzna, czyli grubo powyżej wymagań winorośli. Z kolei Polska Zachodnia ma odpowiedni (albo zbliżony) klimat, brak większych mrozów, ale nie ma gleb. Jak się już ktoś upiera, to może od razu jako produktu wyjściowego do produkcji winiaku? A może jednak pozostać przy miodach pitnych?
Z winogron można jeszcze: oliwkę robić, na dzierżawę chodzić, pracowników do zbierania zatrudnić …
Mnóstwo pożytku z posiadania winnicy. Zarobić można, stracić można, nowe wiadomości nabyć …
Choć jak gorzelnia stoi to lepiej nastawić się na wyrób inszy.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
na wina zachodnie dobrze wpływa jeszcze powiew z Atlantyku …
n nasi winiarze bardzo ambitni się prawie obrazili na rząd, że nie będą na stole naszej Prezydencji UE …
a Marek chudnie i mężnieje przy kopaniu bunkrów pod domem i drogi u kolegi .. na nic poza tym nie ma czasu …
Dzien dobry.
Dzisiaj w dlugich rekawach bo chlod, ze okna zamykac trzeba, mimo ze pokazalo sie juz znowu slonce.
W takim klimacie naprawde trudno oczekiwac solidnego wina. W zielonogorskiem przed wojna uprawniano i produkowane bezzmiennie biale wino jednak z opisow wynika, ze musial to byc trunek sciagajacy mimowolnie wszystkie miesnie w ustach. Wiekszosc produkcji przerabiano na wino musujace, tj. tzw. sekt (nie mylic z szampanem!). Dodaje sie tez zawsze, ze mial on swoich zwolennikow i niemalo tego wysylano nawet za ocean. Tez taki eksport nostalgiczny.
Wszystkim zycze milego jeszcze dnia
pepegor
hej,@pepegor: sekt niezle pomaga przy niskim cisnieniu,
wiec smakowac raczej,he,he, nie musi…
a co to bedzie jak grecy zaczna pedzic samogon zamiast ouzo?
ma pan gospodarz tym razem kompletna racje;
w wiekszosci wypadkow sa to fanaberie i wyrzucanie forsy przez okno,
ale, szczerze mowiac, bardziej mi mily ten wariat co oilwke kole warty sadzi, nizli ten, ktory w lipcu w zbroi pod grunwaldem, a w sierpniu
z opaska po w-wie biega…
Asia – skonsultowałam z Haneczką, która częściej niż ja robi topielca, a oto wynik narady – soli duża szczypta (ok 1/3 łyżeczki) płaska łyżeczka cukru, na 0,5 kg mąki.
Pyro i Haneczko – bardzo dziękuję 🙂
@pyra: topielec to zakalec, mawiala moja krowa,
ale jej baby byly na udziec, a placki grube jak kopyto
(najlepszy byl z agrestem i kruszonka, eheu!)
Placku, jeszcze ja 🙂 Spóźniona, ale spieszę z życzeniami 🙂
za wilusia, a i na pewno przed nim,
robiono w poznanskim swietne wina owocowe;
co stalo sie z ta tradycja?
pyta byk,
kucharz- pesymista
Danuśka, a co chcesz zrobić z aronii? Nalewkę czy dżem? Z zasypanych można i to i to.
Hej hej Nisiu 😀 Jak się miewa psutek?
dzisiaj robie mangold:
na 2 funty
100g boczku,
2 cebule,
posiekac i podsmazyc,
pokrojony w duze plastry mangold dodac,
dusic krotko na malym ogniu,
dosmaczyc pieprzem, sola, cukrem, galka muszkatolow,
szczypta papryki, tudziez curry;
na talezu posypac pietruszka i koperkiem
podawac z tlusta kwasna swietana;
kefir jako napoj znakomicie do tego pasuje
smacznego
mangold? słownik poproszę.
sluze: kapusta rzymska
Nemo niedawno tlumaczyla, ale znowu zapomnialem. Cos tak jak burak…
Haneczko-nalewkę.
Dla zdrowotności,rzecz jasna 🙂
Dzień dobry,
Nisiu, witaj na stałym lądzie 🙂 Podróz Darem zaowoci pewnie jakąś nową opowieścią. Odpoczywałaś pracując, czy tak?
Kosmetyka też się interesuje winnicami. We Francji powstała nowa marka Caudalie
Caudalie
The Caudalie story began in 1993 when two college sweethearts, Mathilde and Bertrand Thomas, took a summer job at her family winery in Bordeaux and met Dr. Vercauteren, the world’s leading expert on grapevine polyphenols. The professor revealed the extraordinary antioxidant powers of the vine, inspiring the couple to create the world’s leading vinotherapy skincare line. Caudalie is the first beauty company to use (and patent) stabilized grape seed polyphenols in skincare and steers clear of parabens, phenoxyethanol, mineral oils, and artificial colorings to protect your skin and the environment. Balancing science and nature with a touch of luxury, Caudalie is always on the cutting edge of antioxidant technology. Uncork the formulas and let your skin drink up the benefits.
Danuśka, z domu wszystko Ci opiszę. Coraz więcej rzeczy mam na kartkach, nie w głowie niestety 🙂
No i z czego tak się cieszę 👿 ?
Witam Szampaństwo
o moim wielce kolorowym świcie, zdjęć nie zrobię, bo jelenia na rykowisku brak, a i widok zmienia się z minuty na minutę. Jakie to rykowisko zresztą, jezioro 🙄
Alina,
fajne bajery.
Ja bym zamiast tego rozpaćkała winogrona na facjatę i ewentualnie dekolcik, na oczęta plasterki ogórka i poleżała spokojnie ze 20 minut. A potem szklaneczka ulubionego winogronka 😉
Idę dospać, ten kolorowy świt mnie wykopał z koji (koi?)
Nisia wróciła, a mnie się przewinęła moja część rejsu przed oczami…i zachody takie, że ho-ho!
No wreszcie doczytałam.
Alicjo, przelewam 🙂
Krystyno, dodaję jabłka (tym razem papierówki), sok i miąższ z cytryny. Aronia jest trochę mdława, staram się wyostrzyć 🙂
No i potwierdza się stare powiedzenie, że najgorętsza jest ostatnia miłość; w tym przypadku miłość Alicji do żaglowców. A, co tam; niech ma.
Misio dzwonił, że nie ma już połowy Misia, za to przybyło mu siły i wigoru. Obaczymy we wrześniu.
Na obiad dzisiaj parówki pod boczkiem i serem, zawijane w ciasto francuskie. Młoda kupiła jakieś wyjątkowo długie kiełbaski, że musiałam zawijać w dwa paski. Wobec tego połowę od razu wrzuciłam do zamrażarki, bo nam wystarczą 2 parówki na porcję. Pozostał mi nieco szerzy pasek ciasta, o zawinęłam w nie po 2x 0,5 brzoskwini. Będzie deser. w DOMU AKTUALNIE NIE MA PUDRU, chyba wsypię na talerzy po łyżeczce kryształu na każde ciasteczko.
Dziędobry z rubieży.
Psinki moje dziękują za pamięć. Rumik wyrósł na tyle, że kradnie wszystko co zwisa do pół metra od podłogi. Nadal ma temperament wariacki, ale jest miły i pocieszny (o ile nie zżera naszej ładowarki do telefonu). Wzruszył mnie, kiedy wróciłam, bo się naprzytulał jakby naprawdę był stęskniony. Co rusz atakuje Szantę, a ona go zwala z nóg jedną łapą. Wyglądają jak mama z synkiem.
Na statku pisałam, bo tam są idealne warunki do pracy: nikt nie przeszkadza, a na jedzenie wołają i pod nos podają. Chyba że są duże przechyły, wtedy bywa, że człowiek zjeżdża z krzesła i koniec roboty. Wtedy można tylko leżeć na leżance, przekładając ciałko zależnie od kierunku przechyłu i słuchać muzyczki z takiego cwanego malucha do odtwarzania. Jak kapitan zarządza zwrot, to my się też przekładamy i dalej jest gucio.
Wieje dziś u nas ostro. Idę na zaprzyjaźnione urodziny, więc pędzę do zajęć, jak powiada Alicja.
co to się dzieje … za komuny akcje tak nie spadały .. 😉 …
Nisiu u nas też podwiewa … to kiedy nowa książka na rynku? …
wino to może nie u nas ale tyle jabłek jest to czemu cydru nie robią jak we Francji? ..
Z tym cydrem,Jolinku,to nas też to zastanawia już od wieków.
Może jest jakaś głęboka i nieznana nam przyczyna….?
Wieje,a ja dzisiaj na rowerze.Jest jednak nadzieja,że takiej wiotkiej 😉 mimozy,jak ja nie zrzuci z siodełka.Po drodze będę dociążać rower,a raczej koszyk rowerowy zakupami.
Nawet 2 kiełbasek nie zjadłam (zjem na zimno) a ciasteczka wcale nie ruszyłam; okazuje się, że to wielka porcja „na CHŁOPA OD KOSY”. Teraz utnę sobie drzemkę, a potem sprawozdam lektury, a właściwie refleksje Pyrowe na mądrości książkowe.
Danuśka –
prosiłabym o kontakt pozablogowy bo nie będę Towarzystwu głów zawracać prywatą. Proszę stuknij na adres:
echidna.ozi@gmail.com
i podaj – jeśli to oczywiście możliwe – swoje namiary.
Dziękuję. Z góry.
E.
echidno-mail do Krainy Oz wysłany 🙂
Danusko, podaj – jesli oczywiscie to mozliwe – rowniez swoje wymiary.
Danuśka – wysłałam pocztmistrza w Twym kierunku.
Dobranoc wszystkim.
E.
Czterdziesci czy nawet trzydziesci lat temu wina ontaryjskie byly nie do picia. A dzis? Co jedno to lepsze. A klimat – pewnie nie lepszy albo drastycznie rozny tu niz w gminie Zatory, choc szerokosc geograficzna bardziej zblizona do Wloch. O glebie nie potrafie sie wypowiedziec.
Jej, jej, jej.
Mam dobra wiadomosc, u mnie pada i jeest czym oddychac. Co za szczescie!
Na obiad(y) bedzie zupa brokulowo-pieczarkowa i sos wolowy ze spagetti. Wreszcie mi sie zachcialo isc do kuchni no a barszcz ukrainski tez bylby dobry. Sprawdzilam wczoraj slynna solianke, problem jest, ze przepisy sa tak rozne….ktory prawdziwy jest on?????
Buziaki
PS – Mangold – jak to rzeczywiscie bylo niedawno dyskutowane (nemo ea) to burak lisciowy, boćwina ale i kapusta rzymska.
Mili Panstwo, troche z opoznieniem (wiecie, okres urlopowy) ale dziekuje Wam serdecznie za Wasze porady dotyczace placka cyganskiego.
PS. Mangold to mniej wiecej tak jak szpinak, i mozna go rowniez tak samo uzywac.
Pietrek, Tambylka – miło, że zaszliście, prosimy częściej. Poszłam z Radziem na umyty po deszczu świat. Znowu jadł trawę starannie wybierając najmłodsze, miękkie źdźbła Nie wiem ile wody wypił, ale wiem ile z siebie wylał: duuużo.
Obiecywałam impresje po lekturze. Otóż czytałam Billa Brysona „Krótka historia prawie wszystkiego” (2003) i Davida Attenborough „Życie na Ziemi” (1979). Obydwaj autorzy to znakomici popularyzatorzy, a obydwie książki dzieli m/w ćwierćwiecze. Ponieważ duża część materii podawanej czytelnikowi jest na ten sam temat (powstania i rozwoju życia, skoków ewolucyjnych, migracji, wymierań, uwarunkowań itp) automatycznie otwiera się pole porównań i metody i zakresu wiedzy. Pominę tu, że Brysona praca obejmuje nieporównanie szerszy materiał bo od kosmologii, poprzez budowę materii, odkrycia w fizyce, chemii, astronomii i geologii, zakres tyczący życia biologicznego jest tożsamy. I tu okazuje się, jak wielką sprawą we współczesnej nauce jest czas. Doskonale znany nam z filmów oświatowych Attenborough, wiele akapitów kończy „nie wiemy”, „nie rozumiemy”, „brakuje materiału”. I otóż po 2o latach Bryson podaje rozwiązanie większości tych zagadek, do czego przyczynił się rozwój genetyki. Natychmiast zresztą, jak to zwykle bywa, pojawiły się nowe zagadki i nowe tropy i po upływie następnych 8 lat, nawet taka dyletantka jak Pyra, może podpowiedzieć, że szlak ekspansji homo sapiens sapiens – czyli nas, został w znacznej mierze dopracowany w 2008r. To jedna sprawa. Drugie zagadnienie, które wprawiło mnie w osłupienie, to opis historii odkryć naukowych i to nie tych sprzed wieków, ale tych w ostatnim stuleciu, a nawet 30-leciu. Jak mantra powtarzają się opisy ” prof… dyr….. zlecił studentowi…; doktorantom xyz” zbadanie, obserwację, doświadczenia polowe…” i po 20 – 40 latach były student, doktorant itd dostaje za te wyniki Nobla. a POPRZEDNIO DOSTAWAŁ ZALICZENIA I PRAWO DO PUBLIKACJI POD WŁASNYM NAZWISIKIEM!!! Czy ktoś z was wyobraża sobie polską uczelnię na której tak się pracuje z młodzieżą? Publikacja z własnym nazwiskiem, do której (i do wyników) nie dopisał się cały areopag wydział?? Gdzie doktorant jest pełnoprawnym partnerem?
Danuśka, jeżeli już zasypałaś cukrem, to może taka:
1 kg aronii
0,5 kg cukru
1 l wódki najlepiej zbożowa 45% (dałabym 1/2)
1/2 l spirytusu
1 laska wanilii
3 ziarna kardamonu (odpuściłabym na rzecz soku z 1 cytryny i 1 pomarańczy)
Owoce zasypać cukrem, odstawić na kilka dni, potrząsać aż do rozpuszczenia cukru. Zalać wódką i spirytusem, dodać wanilię i kardamon (lub moje modyfikacje). W ciepłe miejsce na 2 tygodnie. od czasu do czasu potrząsać. Przefiltrować i do butelek na minimum 3 miesiące.
Teraz już po ptakach, ale kolejną aronię możesz przed obróbką zamrozić, chętniej puszcza sok 🙂
ROMek wspominal wczorajo artykule w BBC o polskiej pasii odtwarzania sredniowiecznych bitew. Tutaj kilka zdjec w BBC spod Grunwaldu
http://www.bbc.co.uk/news/10674476
Wywiozłem gruz i ziemię z wykopu i wcześniejszych wyburzeń w ilości 30 ton. Zostało do wywiezienia jakieś 3 metry sześcienne żółtego piasku.
Wymurowałem 3 metry sześcienne bloczków betonowych ( 7 ton)
oraz 35 pustaków. Wykonano około 40 metrów kwadratowych tynku.
Pozostało do wykonania nadproże o długości 3 metrów i strop nad piwnicą oraz montaż drzwi balkonowych.
Może komuś remont w domku? ( 🙂 )
Dziękuję Marku. A kysz!
No,właśnie Pyro i dlatego utalentowana,polska młodzież pracuje najchętniej na uczelniach zagranicznych.
Haneczko-dzięki! Podoba mi się Twoja aroniówka.A w przyszłym roku może
rzeczywiście najpierw zamrożę.To trochę podobnie,jak z żurawinami,
Marek-to szkoda,że nasza wiejska chałupa już wyremontowana 😉
Święta racja Danuśko, święta racja!
Jak się ma do czynienie z kadrą (patrz i czytaj wypowiedzi na tym blogu), której „yntelygencja” ogranicza się do powtarzania frazesów z Gazety Wyborczej, to zwiewać trzeba z polskich uczelni jak najszybciej.
Danuśka, robię cztery różne, bo krzak wielce obrodził. W stosownym czasie sprawozdam, która najbardziej podchodząca 🙂
Marku, i Ty to wszystko sam 😯 ? Tymi ręcami 😯
Lena, z jakiegos powodu soljanka byla szalenie popularna w dawnym NRD (pewnie chcieli sie podlizac Rosjanom). W kazdym razie jak bywam w Berlinie to na ogol mieszkam we wschodniej czesci, bo tam sa glowne muzea, ale tez i sporo lokali nadal serwujacych „Russische Soljanka Suppe”. Moze wiec lepiej poleciec do Berlina niz sie meczyc samemu/-ej?
Remont na pewno by się przydał, ale jak pomyślę o sprzątaniu po tym remoncie… 🙂 . Dzisiaj zrobiłam pieczone pierożki z ciasta typu topielec (dzięki radom Pyry i Haneczki 🙂 ) z nadzieniem, w którego skład weszły: cukinia, pieczarki, czerwona papryka i por, oczywiście sól, pieprz i w za dużej ilości mielone chilii 🙂 . Ale i tak wyszły smaczne.
Asiu, ja nic, tylko sól 🙂 Z topielca robię ulubione rogaliki córaska 🙂
Haneczko, ale właśnie z tą solą miałam największy problem. Zresztą z solą zawsze tak mam 🙂
Katarzyno, widzę żeś „kumata”, to nie polityka więc spytam. Czy to prawda, że KUL też już nie jest cool i wyznaje tylko Wyborczą?
Dzisiaj byłam na otwarciu wystawy artystów amatorów, na której swoje prace prezentował też mój wujek. Jeżeli ktoś ma ochotę może obejrzeć parę zdjęć – wybitnie amatorskich tym razem 🙂
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/Wystawa#slideshow/5638953777201689522
Asiu – wygodnie trzymać w lodówce gotowe ciasto francuskie (rolka ok 7 zł) Zdecydowanie lepiej chłodzone, niż mrożone. Nie wiem czego tam dodają ale trzymać można miesiącami. W każdej chwili można zrobić paszteciki, parówki (jak ja dzisiaj) albo jeżeli zostają 2-3 jaja na twardo to zrobić z nich po utarciu na tarce nadzienie, włożyć w takie ciasto, upiec kilka jajecznych pierożków, zrobić barszczyk z „papierka” i w 20 minut smaczny posiłek na stole. Ja dzisiaj z 1 arkusza zawinęłam 4 b. długie kiełbaski i 2 ciastka brzoskwiniowe. Nie jest to jedzenie codzienne ale raz kiedyś można pójść na łatwiznę. Można też upiec rybę w całości ale to już dla gości, bo tam liczy się uroda tej ryby w cieście, nie smak.
Asiu – te dwa konie w inter akcji – szalenie dynamiczne. Rozumiem, że kwiaty to prace Twojego Wujka; czy zgadłam?
Z ciasta francuskiego też czasami robię różne zawijaski, ale dzisiaj miałam właśnie ochotę na coś innego. Zimą parę razy zrobiłam ciasto francuskie z plasterkami jabłek, jak pokazywała Nemo na swoich zdjęciach. Ładnie wyglądają i są smaczne
To wszystko jest mojego wujka – kwiaty i ptaki to akwarele, morze i konie – suche pastele, „dynamiczne konie” – technika własna (jakaś tajemnica 🙂 ). Figurki też są wujka – inspirowane pracami pani Klary Prillowej.
Smażę , kiszę ,marynuję i diabli wiedzą co jeszcze . Hanuś, zaraziłaś mnie aroniówką, Jutro nakłonię młodzież do obskubania mojęgo krzaka aronii.
Chcieliśmy mięć grzyby w zasięgu ręki, w tym to właśnie celu w ubiełgym roku ślubny wysiał w różnych zadrzewionych miejscach zakupioną przez internet grzybnię grzybów szlachetnych. W tym roku powinniśmy kosić grzyby kosą, a tym czasem mamy to co widać na zdjęciu – jest to jeden z mniejszych okazów. Jaja ,ale bycze.
https://picasaweb.google.com/Eska.ska/DropBox?authkey=Gv1sRgCP6gkPP6ls_THQ#5638937410808714146
Asiu,
bardzo ładne te obrazki – większość w sam raz dla salonu Starej Żaby, morze dla mnie i Nisi 🙂
Mnie najbardziej podobają się te „dynamiczne konie”. Figurki też mi się podobają.
Remont to pies, ale sprzątanie, właśnie 🙄
Właśnie przez to przeszłam i podejrzewam, że nie wszystkie kąty są dokładnie wysprzątane, ale włączam sobie na luz, w końcu kiedyś dosprzątam. Reszta remontu czeka na następne lato.
Marek,
u mnie znalazłoby się dla Ciebie roboty na kilkutygodniowe wakacje 🙂
Wikt, dach nad głową i opierunek zapewniam, może nawet mały rejsik po jeziorze Ontario w ramach odpoczynku…
Co Ty na to?
Esko,
kiedy dorwę taką purchawę, a bywają tutaj, nawet u mnie na ogródku, kroję na ok. 2.5cm plastry i na rozgrzane masło, solę na talerzu. Jest to całkiem niezłe. Nie wiedziałam, że to się nadaje do jedzenia, a tutaj dość popularne wśród autochtonów, którzy podpowiedzieli mi, jak się to przyrządza.
Całkiem smaczne.
Alicjo, tym co u mnie wyrosło można by pułk wojska nakarmić …może wytruć?
Nie mam zaufania do takich gigantów.
U mnie remont stanął, główna wykonawczyni złamała rękę. Pewnie przeciągnie się do Bożego Narodzenia 🙁
Owce już policzyłam dośc dokładnie, teraz liczę cielęta 🙁
Bra!
Eska,
te giganty są dobre, zanim wytrujesz, spróbuj chociaż, ja sporo tego zjadłam – właśnie takich gigantów wielkości piłki futbolowej (futbol amerykański, inna piłka). Jak jest biała w środku, to nic, tylko smażyć!
” Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy”.
James Joyce
😯
Dzień dobry Wszystkim.
Miło znowu widzieć Nisię.
Tutaj gorąco i ogromna wilgotność powietrza. Nie narzekam, bo jest lato i ma prawo tak być, jednak wilgotność jest uciążliwa, tepmeraturę czuje się o wiele wyższą niż jest. Poza tym np. powieszone pranie może wisieć kilka dni, nie wysycha, położone bez przykrycia pieczywo pleśnieje, nawet zwykła solniczka staje się nieprzydatna – sól zamienia się w niej w nieruchomą, mokrą masę.
Nisiu, yyc, Asia – piękne zdjęcia.
Nie wiem czy wszyscy zauważyli, że Pyra bez problemu już dołącza linki z muzyką, a może tak jest od bardzo dawna, tylko ja, gapa, nie zauważyłem.
Niepokojąco długo nie ma Miodzia – Miodzio, pokaż się.
Chyba Pyra powinna przed zjazdem zrobić zbiórkę Blogowiska. Ciągle kogoś ubywa.
Teraz mówię już Dobranoc, ledwo żyję.
🙂 🙂 🙂
dzień dobry …
Nowy zauważyli te nowe zdolności Pyry … 🙂
Asiu parę obrazków bym sobie powiesiła u siebie w domu .. 🙂 .. a Ty też masz takie talenty? …
Nowy do solniczki wsyp ryż to będzie wchłaniał wilgoć …
remont .. się przymierzam od dwóch lat .. i się dalej przymierzam … 😉
Dobranoc, Nowy.
Ja też już się wybieram, niby już raz poszłam spać, ale nie mogąc zasnąć, przyszłam popracować trochę. U nas zrobiło się chłodniej, ale za to padało cały dzień, a to „chłodniej” jest dosyć względne, 19C.
Pyra już odliczała, wiele ludzi jest na wyjazdach, a niedługo będzie jeszcze więcej. Ale jak znam tradycję zjazdową, na pewno będziemy nadawać od Starej Żaby do blogowiska.
Mnie zostało 2 tygodnie do wyjazdu. Mam nadzieję, że pogoda jak zwykle nam dopisze, to też tradycja i lepiej niech tak zostanie!
Dobranoc – i dzień dobry 🙂
p.s.Jolinku, w mojej dość sporej solniczce jest pół soli, pół ryżu, i to parę dni temu wsypałam jedno i drugie „świeże”, a mam to samo, co Nowy.
Dziśiaj lało, ale tak ogólnie temperatury pod i ponad trzydziestkę plus wilgotność powietrza w granicach 80-90-%…nawet sól się poci 🙄
Ty się nie przymierzaj do remontu – Ty zaproś Misia 😉
Wykopuję się do wyrka.