Do Mrągowa i z powrotem
To była miła sobota. Wprawdzie rano, gdy startowaliśmy, lekko mżyło ale już w drodze zaczęło się przejaśniać i w wreszcie słońce przebiło się a chmury rozeszły.
Droga nie była zatłoczona i 175 km przemknęliśmy w dwie godziny z małymi minutkami (nie łamiąc przepisów i nie ryzykując). Po drodze potwierdziły się nasze wcześniejsze obserwacje dotyczące bocianów potwierdzające ich powiększającą się liczbę w naszym kraju. Wszystkie gniazda (niektóre rok temu puste) były zamieszkałe a w większości z nich mieszkało po pięć ptaków. Nie często dotąd widywaliśmy po trzy bocianięta przypadające na jedną parę rodziców. Bocianie stadka żerujące na zżętych polach i łąkach świadczą, że ptaki już myślą o czekającej je podróży i jedzą na zapas. Za tydzień lub najdalej za dwa odbędą sejmiki i odlecą. Lubimy obserwować te odloty. Świadczą one o zbliżającym się końcu lata. I nie jest to dla nas tak nostalgiczne jak jesienne odloty gęsi.
W Mrągowie (pięknie odremontowanym od naszego poprzedniego pobytu) odwiedziliśmy rodzinę. Uściskaliśmy dorastających a zapamiętanych jako przedszkolaki jej członków (studiujących na różnych uczelniach) i zjedliśmy wspólny obiad w ogrodowej altance stojącej obok domu. Karkówka pod serem z warzywami to niezły pomysł i jak się okazało prosty w wykonaniu. Trzeba tylko dobrać mięso mało tłuste i mieć własne dobrze warzywa. Rogaliki z konfiturą z płatków róży wspaniałe a z jabłkami wręcz wspaniałe. Nasza rodzina często odwiedza nasze witryny i korzysta z nich czasem modyfikując (czyli ulepszając) opublikowane przepisy.
W pobliskim Spychowie (nie rozumiem czemu zmieniono poprzednią nazwę Pupy – wywodzącą się od niemieckiego słowa określającego lalkę) zajechaliśmy do przydrożnej wędzarni ryb i kupiliśmy świeżo wyjęte z wędzarni sielawy i grubaśnego węgorza. Auto pachniało tak apetycznie, że z trudem powstrzymaliśmy się od zjedzenia ich na przydrożnym parkingu.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się też (co robimy zawsze gdy jedziemy przez Rozogi) w Zajeździe Tusinek. Miejsce to nadal cieszy się zasłużoną popularnością. Tłok był niemiłosierny a dziewczyny z obsługi uwijały się jak frygi. Tu kupiliśmy miód akacjowy i wrzosowy, dwa piękne a różne bochny chleba oraz trzy podpłomyki dziadowskie. Z takim zaopatrzeniem dotarliśmy do domu w porze kolacyjnej.
A jak to była kolacja to łatwo się domyślić. Na drugi dzień został tylko kawałek węgorza!
PS.
Plackowi zdrowia, weny i humoru!
PS.2
Dzięki Gostusiu za mapę drogową. Czasem jeżdżę przez Winnicę ale przejeżdżając Bugo\Narew w Dębem.
Komentarze
Przyjemna niedziela i smaczne zakupy. Przepisy są najczęściej dostosowywane albo do naszych gustów, albo do aktualnej zawartości szafek i lodówek. Moja Ryba jako młoda dziewczyna kiedy miała coś ugotować, trzymała się sztywno przepisu, awanturując się za każdym razem kiedy zabrakło jakiegoś składnika. Dzisiaj gotuje wspaniale, ale jej potrawy są nieustanną improwizacją „na temat”. Dorosła gospodyni.
Hej! „… usłyszałam głos ptaszyny,/ że dziś Placka urodziny” Obchodzone na blogu już od piątku (dzięki pomyłce Jotki) groziły nam chorobą alkoholową nieomalże. Dzisiaj o 20.00 z najlepszymi życzeniami skończymy Plackowy festiwal urodzinowy.
Witam wszystkich.
Dużo serdeczności urodzinowych składam Plackowi.
Alicjo – bardzo, ale to bardzo dziękuję za napisanie dla nas „dziennika pokładowego”. Z wielką przyjemnością przeczytałam i czułam się tak, jak bym tam była. A fotorelacja dopełniła przyjemność „bycia na morzu”. Jeszcze raz dzięki.
Przepis na śliwki w occie od wielu lat stosuję taki:
wydrylowane śliwki zalewam 5% octem zagotowanym z przyprawami, na 24 godziny (kto chce ostrzejsze, to na dłużej), Następnie dokładnie odcedzam i warstwami przesypuję cukrem. Im więcej cukru, tym słodsze.
Nie napisałam, że przyprawy to gozdziki i cynamon. To jest naprawdę wspaniały przepis, a produkt finalny bardzo smaczny. Polecam.
Placku, drogi Placku – wszystkiego najlepszego!!!
http://www.youtube.com/watch?v=NZZlQAOLXjA&feature=related
Chetnie podjalbym sie tego kawalka wegorza, gdyby nalozony sobie rezim na to pozwalal, a tak, zagryzam kalarepa. Odstapilem co nieco w sobote i niedziele i – krzywa, co tak pieknie spadala, doznala zalamania. Male grzechy PB karze wlasnie natychmiast.
Tegoroczne tzw. lato pokazalo sie znowu z swojej ponurej strony. Zacina drobno, a temperatura wyraznie ponizej dwudziestki i ciagnie od okna.
Pomimo to, zycze udanego tygodnia.
pepegor
Krysiu, wybacz ignorantce śliwkowej, a co się robi potem z tymi śliwkami, tylko zamyka czy pasteryzuje?
Dzień dobry,
Placku, z najlepszymi urodzinowymi życzeniami
http://youtu.be/Y3_51Ilj_1M
http://youtu.be/-RCKw8DRKZo
To ja też zapraszam do Krainy łagodności Placku
Witam serdecznie. 😀
Placku I Wspaniały, życzę Ci wszystkiego co dla Ciebie najlepsze – czyli spełnienia marzeń. 😀
Tak mi się kojarzysz, że bez względu na to czy świeci Słońce, czy szaleją burze, Ty i tak podśpiewujesz :
http://www.youtube.com/watch?v=6FtOyl2Dv9M&feature=related
Jeśli z wędzonej sielawy i węgorza, miodów akacjowego i wrzosowego, dwóch pięknych bochnów chleba oraz trzech podpłomyków dziadowskich pozostało jedynie kawałek węgorza to niezła uczta.
Czy ja się mylę czy ostatnio coś o obżarstwie było….
Idę do kuchni. Dziś w planie tartiflette. To tak na marginesie obżarstwa
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Małgosiu – wystarczy zakręcić słoik. Ja, śliwki przywiezione od Żaby, trzymałam w lodówce na otwartej miseczce – obeschły, a nie zmieniły się.
Echidno – co to jest, co będziesz jadła?
Oj, oj, ja zajęta jestem przygotowywaniem się na przyjęcie Starszej z najlepszym Zięciem. Wprawdzie będą dopiero w sobotę ale mam opanowaną logistykę tylko „zewnętrzną” (czyli przy wszelkich wyjściach i wyjazdach z domu), natomiast „wewnętrzna” (domowa), leży na obydwóch łopatkach. 🙁
Co dziwne, w tym wypadku, jest to wtórny „analfabetyzm”. 👿
Idę się dalej miotać. 😉
Jeszcze tylko napomknę, że mnie do szczęścia wystarczyłby podpłomyk i cały węgorz. Ślinka mi od pół godziny leci. 😉
Pyro-tartiflette to pyszna potrawa rodem z Sabaudii,rodzaj zapiekanki z ziemniaków,cebuli,boczku oraz sera reblochon.Wszsytko może być jeszcze podlane białym winem :
http://www.meilleurduchef.com/cgi/mdc/l/fr/recettes/tartiflette_ill.html
150 000 kalorii,ale znakomite 😀
Teraz poczytam wstecz.
http://youtu.be/SWhXcCqn3Zo
Zycie jest piękne, a bywa także zabawne
Danuśka mnie ubiegła bom w kuchni była.
Białe wino? Ja polewam mlekiem, śmietaną i posypuję serem. Tak stało w przepisie. Teraz jeszcze 15 minut zapiekania i dowiem się jak smakuje. Bo po raz pierwszy wykonuję.
Na marginesie: czyż tartiflette nie lepiej brzmi niż zapiekanka z kartofli?
Hłe, hłe, hłe
E.
W uzupełnieniu przepisu Danuśki
http://youtu.be/V8BGHqN8Trk
Jak widzicie, danie jest mało kaloryczne 🙂 ale pyszne.
Zrobię w tym tygodniu – chyba, żeby były upały, to później. To mi się bardzo podoba.
Danuśka a ja myślałam, że Wy już w piątek pojechaliście w świat …
Małgosiu uprzejmie informuję, że w naszej hali są słoje 3-4 litrowe po przystępnej cenie …
o Pyra się naumiała sznureczki podawać … 🙂
a ja nie przeczytałam Alicji zapisków bo mi się błąd pokazuje … 🙁
Krysiade a ocet spirytusowy czy winny?…
kaszanka po francusku też lepiej brzmi ..
Pyro, Jolinku, dziękuję Wam 🙂
Zerkam właśnie (lunchbreak) do nowego wpisu cytatowo-własnego.
A tam, pod wierszem „Wiśnia” Leśmiana (Łąka 1920) – komentatorska dedykacja dla konfiturowiczów i nalewkowiczów 😀
Jakkolwiek zabawnie nie ułożyłyby się (latem 2011) znaczeniowe rezonanse utworu zaprogramowanego na tę datę w zasadzie w listopadzie 2010* — można uznać, iż z aurą porannej Jolinek (pod poprzednim wpisem) ‚podstawa’ zestraja się niemal do ostatniego alikwotu…
…Oczywiście nie pamiętałam wówczas, że ósmy sierpnia jest własnością Placka (jeśli nie lubi Leśmiana, może choć wiśniową tartę albo rubinową nalewkę którejś z okolicznych Mistrzyń?… … … 😉 ) 😀
___
*człowiek tęskni wówczas i za słodyczą, i za orzeźwieniem-dobudzeniem, i za intensywnym kolorem, aromatem, błyszczącą szklistością, i za… 🙂
Dzień dobry Szampaństwu!
U mnie gorąco i pochmurno, na tartiflette przyjdzie pora jesienią. Dzisiaj by się przydał jakiś chłodnik albo gazpacho. Za mną chodzą kurki, ale nie ma kiedy (ani komu) pójść do lasu 🙁
PLACKOWI wszystkiego dobrego i najlepszego!
Jolinku,
sprawdź, nie ma prawa się nie otwierać… sprawdź.
http://alicja.homelinux.com/news/Dziennik_pokladowy.html
Kochani! Jestem!
Na razie tylko się melduję, ucieszona, że znowu z Wami. Jak się otrzepię – co po pięciu tygodniach w morzu będzie trochę pracochłonne, pokażę Wam parę fotek tych balzakowskich ideałów piękności, znaczy fregat pod żaglami, com je na morzach i oceanach (no, jeden był, ale zawsze, a za to morza dwa) złapała pod lufę.
Home, sweet home!!!
o Nisia wróciła … ahoj … 🙂 … się stęskniłam bardzo …
Alicja teraz tak … 🙂 .. poczytam sobie …
Małgosiu – śliwki posypane cukrem puszczają sok. I tak sobie w tym soku siedzą w słoikach tylko zakręconych.
Jolinku – myślę, że w occie winnym będą jeszcze lepsze.
Bylismy w gorach. Na lodowcach i nie tylko. Jedzonko po drodze i kolacyjnie bardzo dobre a oba dni. To co zabrane i to zamawiane w restauracjach. Lunch nad Emerelad Lake to polmisek dziczyzny dla mnie a na nim: salami z jelenia (Elk), pasztet z dziczyzny, wedzony bizon, kacza piers i szynka z sarny. Kolacja w Canmore (jakies 100km od Calgary) miedzy innymi Lobster & Gruyere hot pot i Bison & Portobello Stew ale i …tatara zreszta zupelnie nie przyominajacego naszego 🙂 Do tego butelczyna Grüner Veltliner.
Zdjecia z podrozy zamieszczam. Na koniec zrobilismy ogorki i nazbieralismy grzybow.
Trasa tym razem wiodla do lodowca Athabasca i dalej dolina North Saskatchewan River do Payto Lake i Bow Lake, Wodospadow Takakkaw ktore Basia zwie Tikiki :-). Nastepne do Jeziora Szmaragdowego (Emerald Lake) i Johnston Canyon. Wracajac zlapala nas burza albo i dwie. Kotlowalo sie z jednej strony, swiecilo z drugiej ale dojechalismy do Calgary wieczorem 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/LodowceIInne#slideshow/5638300258014776242
Pole lodowe Columbia (Columbia Icefiled) to najwieksze poza Alaska pole w Ameryce Polnocnej. Wyplywa z niego pare lodowcow a ten na ktorym bylismy jest drugi co do wielkosci.
Po drodze zatzrymalsmy sie nad rzeka zeby cos zjesc i przybiegly wiewiorki ziemne ktore szybko pogonily kruki. Skradaly sie do chleba jak koty ale z reki jadly 🙂
Jezioro Payto ma piekny kolor od ktorego wzial nazwe kolor strojow wolontariuszy olimpijskich z zimowej olimpiady w Calgary (payto lake green). Sama droga ktora sie jedzie nazywa sie promenada lodowcow. Minelismy ok 10.
Dalej Bow Lake z ktorego wyplywa rzeka nad ktora rozlokowalo sie Calgary i gdzie bylismy w zimie. Jakzesz inaczej teraz.
Takakkaw Falls to wodospady liczace sobie 254 metry wysokosci a woda zasila go lodowiec Daly. Sama nazwa pochodzi z jezyka Cree.
Emerald Lake ma szmaragdowy kolor i stad nazwa. Mozna tam dobrze zjesc bo jest hotel (takie male domki – cabins) ale luksusowe z restauracja i barem i mniejsza restauracyjka i wypozyczalnia lodek.
Johnston Canyon tp przesliczny waski wawoz potokiem huczacym w dole. Raz sie idzie zawieszonym na skale chodnikiem zeby zaraz zejsc do potoku. Dolszismy do tzw dolnych wodospadow bo dalej juz nie bylo czasu sie skrobac (siodma wieczorem byla). No i po wycieczce.
Na koniec zrobiliosmy pare slojow ogorkow malosolnych i nazbieralismy wielka torbe krawcow. Ot i tyle.
A tutaj sznureczek do Sage Bistro w Canmore gdzie zjedlismy kolacje na tarasie (na pietrze) wsrod otaczajacaych Gor Skalistych 🙂
http://www.sagebistro.ca/
yyc, podróżujemy dzięki Tobie. To wygląda naprawdę bajecznie. Zdjęcia są piękne. La vie st belle 🙂
Placku, skoro juz jestesmy przy stole, znalazlem dla Ciebie mebel, ktory kula kulki, co jak slow Twoich perelki zawsze wpadaja na swoje miejsce
ahoj Nisia at home
oto on:
http://www.fubiz.net/2011/08/08/marbelous-table/#more-180153
z wzruszenia zapomnialem wkleic
Nisiu witaj na stałym lądzie wśród szczurów lądowych!
Placku-takie trzydniowe świętowanie to prawie,jak wesele z poprawinami 😉
Alicjo-dziennik poczytam sobie wieczorem.
Byłoby najlepiej przy antałku rumu 😉
Jolinku-w świat wyruszam za kilka dni.Póki co byłam po bożemu tylko nad Bugiem.Zajęcie nr 1 grzyby : szukanie,czyszczenie i przyrządzanie.
Kurki tradycyjnie w jajecznicy i obiadowo,a podgrzybki ciach,ciach,ciach i do suszenia.Jeden prawdziwek jesieni nie czyni,ale serce cieszy.
Mili sąsiedzi uszczęśliwili nas koszykiem aronii.Wrzuciłam do wielkiego słoja,
zasypałam cukrem i czekam na wytyczne.
Haneczko-odezwij się i powiedz,co,kiedy,jak i ile?
Zaznaczam od razu,że konfitury u nas zbytu za bardzo nie mają,a nalewki wręcz odwrotnie 😉
Gospodarzu-nam się wydaje,że ten remont mostu w Wyszkowie,to już się skończył.
yyc-oj,piękne te Twoje wycieczki !
Hej Alinko, ciesze sie ze sie podobaja.
Lodowce o tej porze tutaj sa niestety brudne czyli przykurzone 🙂 Czasem wychodzi lod spod czarnego jak wegiel nalotu (ale to po bokach, zasypane piargami). Na zdjeciach widac jak wielkie byly kiedys po pozostawionych morenach bocznych.
Jeziora i rzeki z drugiej strony maja przepiekny kolor i ladne nazwy (Kiking Horse River, Yoho River, Kootenay River itd) 🙂
Pierwszy raz w zyciu karmilem kruki. Spotkalismy nieco zwierzyny w drodze (czesc z tego co mialem na talerzu w Emerald Lake 🙂 )
Zrobilismy w sumie jakies 800 km w weekend. Pogoda dopisala. Wyjechalismy o 8 rano i wrocilismy o 22.00. Tutaj jednak sie znacznie latwiej jezdzi bo autostrady puste nie do uwierzenia.
Pomalu szykujemy sie na Polske i Amsterdam. Mamy tez gosci z Calgary w Kraju na pare dni wiec planujemy co nieco.
{„Ci odlatują, ci zostają…”
Odleciała Nemo do Afryki i Stanisław nie wiadomo dokąd; powróciły Alicja z Nisią, Krysiade i Jolinek, a czekają na wyjazd Sławek, Małgosia W i Danuśka. Sytuacja wróciłaby do normy we wrześniu, ale wtedy urlopuje w krainie mafii Gospodarz. A więc do października czeka nas cd wędrówki ludów.
Danusko, tereny dookola sa ladne to i sie chce jezdzic. Wyjatkowo jakos nie mam „jedzeniowych” zdjec tyym razem. Aparat zostawal w samochodzie i juz mi sie nie chcialo leciec jak jedzenie wkraczalo na stol 🙂
Stanisław chyba coś o Szkocji napomykał.
yyc- mój aparat co chwila zostaje w domu zamiast być zawsze pod ręką 🙁
A sobotę miałam piękny widok na czaple brodzące po podmokłych łakach
oraz na …. okazałą ropuchę na naszym trawniku polującą na latające mrówki.Niezły miała obiad,bo trafiła na świeży wysyp.Obecność Piksela jej wcale nie przeszkadzała w tej gargantuicznej uczcie.
Piękna ta nasza Kanada, co?
yyc,
mamy zdjęcia w tych samych miejscach, dokładnie wiem, z którego miejsca cyknąłeś fotkę TransCanada Hwy. 🙂
Żeby to tylko bliżej mnie było.. a to na oko ze 4000km od mnie 🙁
Pyro,
ledwie przyleciałam, zaraz odlatuję, ale tym razem się widzimy 🙂
Piękna Kanada i YYC pięknie ją – nie po raz pierwszy – pokazuje. Podobałaby mi się jeszcze bardziej, gdybym ja taki zmarzlak nie była
Alicja – dzisiaj przeczytałam, opowiedz Jerzoru: Zabrał stary Czukcza, młodego Czukczę pierwszy raz na polowanie. Strzelił renifera i poucza młodego -” Dobry renifer; mięso i skóra”. Po jakimś czasie strzelił zająca „Dobry zając, mięso i futro”. Idą dalej, z krzaków wychodzi geolog na badaniach polowych; Czukcza strzela i poucza „Dobry geolog – zapałki i papierosy; może nawet cukier?”
Pyro,
jesteś w mylnym błędzie co do zimna w Kanadzie. U mnie upały i się lekutko rozpływam – na lodowcach musi być chłodno, ale o tej porze roku nie tak straszliwie, co widać po ubraniach Basi i yyc.
Dalej na północy to już zupełne inna sprawa, ale ja to znam z telewizji i opowieści, sama się nie zapuszczałam, nie było okazji, czasu itd.
Jerz by tego kawału nie zrozumiał, Pyro. Nigdy nie palił i nigdy nie używa cukru, chyba że konfitury albo jakieś łakocie, chociaż łakoci ostatnio się wyrzeka i jakieś diety stosuje pod tem względem 🙄
Oj, muszę lecieć do miasta w sprawach.
Wrócę na toast w związku z okolicznościami Placka 🙂
YYC,
Zdjecia piekne!
Buziaki,
Wróciłem z wojaży po Polsce. Przywiozłem sobie gości znad Pucyfiku. Wsadziłem Młodego w samolot do Anglii. Niech się uczy (niedługo poprawka).
Młoda wynajęła sobie pokój i się wyprowadza. Niech sobie radzi (jest dorosła).
Kulinarnie to najmilej wspominam ryby w Helu, w przeróżnej postaci.
Przyrządzał sam Miszczu, czyli prof. Pierwszy Ichtiolog RP. W następnej kolejności (ale tylko dlatego, że było mniej i dawniej) idzie tarta Misiowa konsumowana na werandzie Gospodarza. Dalej idą jajka od najszczęśliwszych znanych mi kur i pomidory z takichże krzaków.
Nie mogę też nie wspomnieć o szarlotkach i sernikach Mamy oraz ogórkach kiszonych przez Tęże oraz pierogach ruskich z tego samego źródła 🙂
W Białowieży, po obejrzeniu sobie Cimoszewicza w rezerwacie, byłem też w Carskiej. Krystyno, tam koniecznie trzeba odwiedzić toaletę. To jedna z atrakcji 😉 Nie pamiętam domku o podejrzanym zapachu. Nie jadłem tam, piłem tylko piwo. Gospodyni obraziłaby się, gdyby mnie zabrakło na kolacji. Klimat restauracji podobał mi się. Cen nie studiowałem, ale wierzę, że mogły być „obalające”. W Carskiej odbywają się czasem spotkania teatralne, gdzie goście uczestniczą w spektaklu biesiadując między aktorami. Podobno fajna rzecz.
A soljankę jadłem niezłą w Siole Budy. Jednak dotychczasowy kucharz odszedł do lepiej płatnego zajęcia, a nowy jest przemęczony i ledwo daje sobie radę.
Placek Urodzinowy? Plackuj nam sto lat, Placku!
I wszyscy przeoczeni w czasie mojej „śladowej obecności blogowej”, z Rudym na czele.
Wracam do gości!
Bulba!
kasza pyrkocze w garnku
bociany sie zbieraja na zalanym woda polu
kot drzemie na parapecie
pomidor czerwienieje a za nim jarzebina
cierpki dotyk pajeczyny na twarzy
gdy wychodze by zerwac pietruszke
na niebie:
tecza.
Pawełku czyli chata prawie wolna … ucałuj Anię na zaś bo nie wiem kiedy będziesz … 😉
byka jaki poeta … 🙂
za zdrowie Placka zeszłoroczną malinówką o 20 wypiję … 🙂
Gospodarz przypomnial Pupy vel Spychowo, gdzie w mlodzienczym wieku bylem na splywie kajakowym. Czy ta nazwa rzeczywiscie pochodzi z niemieckiego czy tez to jakies staro-mazurskie slowo? Nie wiem kiedy zmieniono na Spychowo, ale podejrzewam, ze po premierze „Krzyzakow”. Nawiasem mowiac przez caly weekend na glownej stronie BBC byl artykul o bractwach rycerskich i polskiej pasjii rekreacji bitew. Autor zalozyl zbroje pod Malborkiem, ale jak dostal mieczem w helm to szybko sie rozmyslil.
Pyro – do komentarza Alicji dodam jeszcze, ze poludniowy skrawek Ontario jest na tej samej szerokosci co polnocna Kalifornia, a ta sie z zimnem nie kojarzy. Norman Davies opisujac klimat Polski dla anglojezycznego czytelnika napisal, ze najbardziej jest podobny do klimatu poludniowego Ontario.
p.s.
a za rogiem:
mafia, nie potrzebuje wyjezdzac,he,he…
Melduję się na toast – pijemy zdrowie Placka 🙂
Zdrowie i tyle lat, ile sobie życzysz, ja Ci na razie stówę, a co!
Placku, zdrowia, zdrowia, zdrowia, …………… i jeszcze raz zdrowia ! 😀
Wznoszę pigwówką (bez kroplomierza, żeby się spełniło) i proszę – rozpieszczaj nas swoimi wpisami. !!!!!!
Czas. Czas zdrowie Placka wypić, życząc mu tyle jeszcze urodzinowych jubileuszy, ile sprawi mu radość.
RoMEk, Alicja – to ja wiem, że ziemie Ontario są położone o wiele dalej na południe, niż Polska. Ale to przecież Alicja jęczy, że zima od października, do połowy maja. Zdaję też sobie sprawę, że klimat Kanady w wielkim stopniu spowodowany jest południkowym przebiegiem systemów górskich, a północne wiatry hulają środkiem, jak w korytarzu.
mgławica planetarna Kronberger 61 – nie tak droga jak maliny. Proszę się poczęstować. Zawartość alkoholu – 12.5%. Jest mi wiśniowo, aż do pestki. Leśmian wiedziałby jak – dziękuję 🙂
Nisiu, cieszę się ogromnie, że już wróciłaś – tak jakby egoistycznie ale prawdziwie. 😀
Ja dzisiaj zrobiłam sobie na obiad zupę pomidorową, która po raz pierwszy od lat mi smakowała. Podejrzewam, że dzięki włoskiej mieszance ziołowej z drobinkami suszonej, ostrej papryki. Nie wiem jakiej, bo tę mieszankę przywiozła z 5 lat temu Siostrzenica z wyprawy (z uczniami) do Rzymu. 😀
@placek:
na twoja czesc otwieram butelke orzechowki rocznik 1981;
sto lat!
Placku, wszystkiego najmilejszego w życiu.
Pyro,
zara zara…ja u nas nad jeziorem i w okolicznościach rozróżniam 3 pory roku. Lato, Zima i Październik! Zima zaczyna się od listopada, Lato od czerwca.
Październik natomiast…co roku zachwycam się październikiem, kolorami i pod każdem innem względem. Nawet jak pada deszcz, to jest bajecznie kolorowo i tak jakoś…no, jakoś tak.
W tym roku będzie to nasz 29 październik. Nie do wiary, jak ten czas…
Witajcie,
Placku – najlepszego! Toast wzniesiony tarninówką.
Alicjo – cudne przygody i opowieści 🙂
YYC – piękne widoki
Nisiu – fajnie że jesteś 🙂
Zmykam bo mam jeszcze małą robótkę do zrobienia.
Placku, takie wolta to tylko tylem na grzbiecie jakis zuk kosmaty w okamgnieniu dla wlasnej dziwoty, ze kompot, ze zona nie dotknie warga spoconego czola, rdzawe guzy skrzac sie w pajeczych wisiorach, wyrwij rece, zmien flaszke sprobuj smuge cienia, nic sie nie wydarzy, albo wszystko
ROMku. W 50tych latach tez startowałem z Pup! Miesięczny spływ do Warszawy. To se ne veati! Zmienili nazwe podobnie jak Kobyli Gródek z nad Rożnowa na Gródek nad Dunajcem
slawku! Nie pij więcej! Lubimy Cię mimo, że piszesz marną polszczyzną!
Dzisiaj znowu upał. Na obiad chłodnik i grzanki z pesto
https://picasaweb.google.com/cichal05/ChoOdiec?authkey=Gv1sRgCOWo1YSiwM-HNg#5638562321852611170
cichal, nie moge obiecac, poza tym psory mialem widac liche, polwina i tak moje, sie nie wywine
Co to są „polwina”?
Cichalu – nie daj się nabrać. Sławkowe kody poetycko – herosowe są tylko kamuflażem. Daję Ci słowo – to jest Artysta, mówiący całkiem dobrą polszczyzną. Bawi się językiem i nami.
bąk złośnik huczał basem jakby straszył kwiaty… 😉
Placku, stolaty nieustające!…
🙂 🙂 🙂
Pyro być może, że mówi, ale czemu nie pisze? Marność nie treści tylko formy a to też ważne.
Placku! Darowana Wyborowa czekała na specjalną okazję. No i mamy a jakże. Zdrowia Jacku-Placku. Bądź wyrośnięty i smaczny! I Wyborny też!!!
Sławku, a ja lubię Twój styl, pisz dalej tak jak czujesz. Bądźmy sobą i takimi się akceptujmy.
Pyro, pisałaś kiedyś, że do pasztecików używasz ciasta typu „topielec”. Czy dodajesz trochę cukru do ciasta – czy tylko sól (i ile tej soli)?
Placku 🙂 : http://www.youtube.com/watch?v=-_jPuASK3FE&ob=av3n
ucieczka od formy moze byc ucieczka od nudy stereotypow, prosba o cos wiecej niz tylko zrozumienie ciagu slow,
zgadywanka, kpina, zacheta do odkrywania siebie i innych przez skojarzenia, czesto mniemam wspolne, jesli nie, to do poszukania, co ten palant chcial powiedziec, ze nie wszystkich to bawi, rozumiem, przepraszam,
trafilem na piwo 9 wolt, brrr!!! pfuj
A ja myślę, że bawi 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=727Y84Bwusc&feature=fvst
Sławek,
zarzucasz nam, że my stereo-te-typy?
Trochę to tak pobrzmiewa. Ja tych szyfrów też nie pojmuję.
jest mi nieco niezrecznie tlumaczyc, ze polwina moze byc polowa winy, tak jak Inowroclaw nie calkiem jest Wroclawiem 🙂
No to się nie tłumacz – pisz po swojemu i nie dziw się, że rozumieją Cię tylko poniektórzy. Lubisz – rób!
Alicja, to nie zadne szyfry, to zabawa:
http://lesmian.klp.pl/a-6137.html
stereo pierwsze mialem na Tk 125, typy staly w bramie
🙂
W górę Placka!
Sto lat z hakiem w dobrej formie!
Pociągnij dobrze z tej 12,5 procentowej i daj parol Sławkowi, bo tylko Ty dasz mu radę.
Za Leśmiana i za zdrowie Placka 🙂
Ciesze sie, ze sie zdjecia podobaly. Pogoda byla dobra czyli slonce i ok 24-26 C czyli calkiem cieplo. Na lodowcach wialo i nawet nie byl to calkiem zimny wiatr ale nieprzyjemny. Nie zawsze tak jest ale czesto (ze wieje) Reszta to typowa Alberta czyli goracy dzien, burze pod wieczor i chlodne rano. I slonce. W czerwcu wyjatkowo duzo padalo ale od konca czerwca kiedy pojechalismy do krainy wina slonce, slonce, slonce z deszczem wieczornym czasem burza i to z gradem (sredni co dwa trzy dni). Tak to u nas naogol wyglada. W samych gorach oczywiscie zmienia sie jak to w gorach ale wlasciwie tez trafiamy najczesciej w slonce. Na poludniu Alberty mamy poputynne tereny, suche i maja tam nawet grzechotniki i skorpiony i rosna male jak otwarta dlon kaktusiki ktore w poczatkach lipca kwitna kwiate duzym jak sam kaktus. Nieco dalej na zachod juz w Kolumbii Brytyjskiej ciagna sie cieple jeziora w ktorych zyja zolwie. Najgotatszeto Osoyoos (zdaje sie 27 czy nawet 29*C) niedaleko nas (tzn 3 godziny jazdy) jez. Elko z zolwiami 🙂
No i to tyle. czas wrocic do planow wyjazdowo-europejsko-polsko-imprezowych 🙂
Moja interwencja jest widzę niezbędna.
Tłumaczenie dla Cichala.
Placku, alkohol tak lekki w procenty to nawet święty skarabeusz wtoczy na szczyt piramidy hopsa gdzie lekko skonfundowany stwierdzi , po com tu wlazł, nie tędy moja droga, miałem do żony, do tej kupy codziennej, z tą flaszką, z tym kompotem malinowym, echhh, ominie mnie namiętny gryz w chitynowy karku pancerzyk. Zresztą może to i lepiej bo jeśli się okaże że my to modliszki, a nie żukowie?
W drodze na dół, o ileż trudniejszej niż do góry, łatwiej wszak upaść niż podnieść a flaszka wrażliwa na stłuczenia, z tej obawy o nią przecież nie zjedzie z piramidy na grzbiecie, ona tylko na zdjęciach taka gładko-spadzista, naprawdę jest jak odeskie schody, z tego wysiłku żyły pulsowały w żuczych skroniach aż wydawało się w poświacie zachodzącego słońca że to krew żywa przecisnęła się przez szpary pancerza i jak korale jarzębiny w rannej rosie skrzą rzucone na czarny asfalt życiowej drogi.
( teraz to pewnie apel do Placka )
To nic że lata płyną, nie stój z rękami w kieszeniach, zdobądź się jeszcze na wysiłek, wyjmij kartę kredytową, kup flaszkę czegoś dobrego i bilet do Egiptu, uleć w cień piramidy życia a tam zagraniczny turysta, Konrad mu będzie pewnie na imię, albo ci przy…., albo nie a flaszkę tak i tak zabierze i wypije za twoje zdrowie.
Ja tak zrozumiałem te Sławkowe wersy.
Pewnie jeszcze bardziej namąciłem, ale cóż, w poezji każdy widzi co chce.
Placku, sto lat!!
http://www.youtube.com/watch?v=DWtECBIWd_E
z bakiem w malinach,
wszak sam chcial
moc wszystkiego Placku
http://www.youtube.com/watch?v=FJ_IXhIUhkI
Antek ujales mnie w c’est dno
🙂
Ważne jest aby bak był szczelny.
wole bez,
wtedy czuc przygode
No toś się Antku napiął… Czy też masz bak w malinach?
Placku,
żeby Ci się wszystkie zamieszczone tutaj dzisiaj życzenia spełniły.
Wszystkiego urodzinowo najlepszego ode mnie także !!!! 🙂 🙂 🙂
tera sie husta na malinach w baku, ekolo kurde, a co?
a ja tylko parę łyków wypiłam tej malinówki a tu bal się zrobił … 😉
Jako zdeklarowana fanka Sławka – aprobuję, bawię się, wzruszam albo i złoszczę.Lata mijają i dzisiaj Leśmian przy Stachurze wydaje się nieco przegadany.
Slawek, czy bez , czy w, też może być przygoda.
Jeśli pani w kiosku agrafką porobiła dziurki?
Cichalu, napiąłem się?, jak cieciwa luku?
A baka w malinach mam, na plycie.
http://sewixx.wrzuta.pl/audio/1IWA4EGs9cX/marek_grechuta_krystyna_janda_-_w_malinowym_chrusniaku
Pyro, pisałaś kiedyś, że do pasztecików używasz ciasta typu ?topielec?. Czy dodajesz trochę cukru do ciasta ? czy tylko sól (i ile tej soli)?
Asiu – jutro sprawdzę, dobrze? Cukru pół łyżeczki.
ok, dziękuję
dobranoc 🙂
Dobranoc
Placku – nieustająco życzę Ci wszelkich radości (ze zdrowiem na czele) – i wirtualnie Cię ściskam najserdeczniej jak potrafię!
A tu
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/DlaPlacka
zamiast bukietu, wiązanka kopru a la Ajwazowski i na końcu kwiatki z Hebrydów.
Pyro, toż to racja! Młodopolszczyzna się już dawno przejadła. Jak mówisz przegada,infantylna. Ale nawet Lechoń uzywał diakrytyków. Teraz młodzież internetowa i SMSowa wie lepiej… Wszystko psieje
Zdrowie Placka! Sto Lat!
Placku, jeszcze ja spieszę z życzeniami na Twoje urodziny, wszystkiego najlepszego i najsmakowitszego 😀
Nisiu witaj 😀
YYC – zachwycam sie i ja Waszą wspaniałą wyprawą. Doprawdy, to wielka przyjemność podróżować, a jeszcze po tak wspaniałych, niezatłoczonych drogach 🙂
Teraz idę popłakać, o….
(To Nisi zdjęcie, mnie tam już nie było)
https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/DlaPlacka#slideshow/5638600242994464834
Antek,
poezji nie tłumacz, interwencja zbędna…w szkole przerabialiśmy „co poeta chciał przez to wyrazić”.
A i tak wiedzieliśmy swoje.
Tyle było dni do utraty sił
Do utratu tchu tyle było chwil
Gdy żałujesz tych, z których nie masz nic
Jedno warto znać, jedno tylko wiedz…
… że ważne są tylko te dni,
których nie znamy
ważnych jest kilka tych chwil,
tych na które czekamy…
Pewien znany ktoś,
kto miał dom i sad,
Zgubił nagle się i w złe kręgi wpadł.
Choć majątek prysł on nie stoczył się
Wytłumaczyć umiał sobie wtedy właśnie,
Jak rozpoznać ludzi, którychjuż nie znamy ?
Jak pozbierać myśli z tych nieposkładanych ?
Jak oddzielić nagle serce od rozumu ?
Jak usłyszeć siebie pośród śpiewy tłumu ?
Jak odnaleźć nagle radość i nadzieję ?
Odpowiedzi szukaj, czasu jest niewiele…
Barbaro, to jest naprawde wielka ulga te puste drogi. W weekendy niby wekszy ruch a pustki w porownaniu z Europa czy Polska. Miejscami po horyzint zadnego samochodu. To duza frajda i powoduje, ze te odleglosci mozna pokonywac w dzien. Do lodowcow to 300 km w jedna strone. Ale jedzie sie spokojnie, nastawia cruise control i spoglada na boki uwazajac oczywiscie na droge :-). Postoj co jakis czas pod lodowcem czy przy jeziorze i dzien schodzi milo i spokojnie i nieodczuwalnie kilometrowo. W Polsce tyle kilometrow byloby zbyt meczace. Nawet o tym mowilismy z Basia ktora tu jest jeszcze nowa. W drodze powrotnej kolacja z winkiem bo limit pozwala na napicie sie dwoch kieliszkow (o.8 promila).
No jest jak jest. Dzieki za mile slowa. Lece na obiadek 🙂
Widzę,że wieczór urodzinowo-plackowy upłynął towarzystwu poetycko.
Nic dziwnego,z naszego Jubilata też poeta,więc było po linii 🙂
Placku-grosses bises!
Spokojnie przesyłam Ci całusy,bo mojego chłopa właśnie wysłałam na grzyby.Na ryby nie bardzo można,bo łąki po ostatnich deszczach znowu stoją w wodzie i dostęp do rzeki mocno się pokomplikował.Przy okazji przywiezie z nadbużańskiego ogrodu bukiet nagietków,które rozrastają się na rabatach,jak szalone.
Dzisiaj będę intensywnie poszukiwać niani dla Piksela na czas naszych
ośmiodniowych wakacji.Zaprzyjaźniona rodzina,która miała się nim zająć
utknęła z powodów rodzinnych w Holandii.Trzeba znaleźć zastępstwo,
a czasu zostało niewiele.
dzień dobry …
Danuśka to mały kłopot z pieskiem jest …
ciekawa propozycja na warzywka … i cały obiad …
http://lepszysmak.wordpress.com/2011/08/09/tatar-z-warzyw/