Morele, wiśnie i pyszne pomidory
Są już tegoroczne morele i wiśnie. Pomidorów zatrzęsienie. I mimo inflacji, która przekroczyła prognozy ekonomistów nie wydaję się by te owoce i warzywa były przesadnie drogie. Morele kosztują na targu w Pułtusku 8 złotych, wiśnie – 15 zł za dwukilogramową łubiankę a pomidory – i to piękne malinowe – zaledwie 4 złote za kilogram.
Zrobiliśmy spore zakupy, bo to pora przyrządzania konfitur morelowych (tych kwaskowatych na torty), galaretki porzeczkowej (na sos cumberland) i konfitur wiśniowych a także nalewek. Półki w letniej kuchni zapełniły się pięknymi rzędami słoików, które przez całą jesień i zimę będą przewożone do Warszawy ku radości wszystkich domowników i licznych gości.
Pojawiły się też pierwsze młode kartofle co pozwoliło wreszcie zrealizować marzenie o prawdziwie wiejskim obiedzie czyli zsiadłym mleku (takim co to można kroić je nożem) z kartoflami, pod masłem i koperkiem. Prawdę mówiąc nawet nie zebrałem zbyt dokładnie kożucha śmietany, co poprawiło smak mleka niebywale.
Na naszym ulubionym pułtuskim Rynku w każdy wtorek i piątek można kupić właściwie wszystko. I to nie tylko do jedzenia. My jednak interesujemy się głównie produktami spożywczymi. Przywożone są tu chleby z okolicznych piekarni ( no i ciastka jak sobie życzyła królowa Maria Antonina), pachnące dymem i czosnkiem wędliny, leśne jagody, pełno kurek (inne grzyby jeszcze się nie pokazały poza moim pojedynczym prawdziwkiem), jajka, drób prawdziwy czyli kury nie fermowe, z których rosół pachnie i smakuje zupełnie inaczej.
Jednym słowem – wiejskie życie w pobliżu pięknego miasta jest rozkoszne!
Komentarze
Witam słonecznie 😆
u nas po wiśniach ogródkowych już tylko wspomnienia, pyszne były, ale mało. Żadnej moreli, śliwki czy czereśni. Wszystko zmarzło. Jabłka i gruszki w śladowych ilościach. Agrest dopisał. Nie wiem jak pigwa, bo owoce, jeśli są, to mocno schowane pod liściami i chronione przez kolce.
paOLOre,
piękne zdjęcia 🙂
Z panem, byłym premierem, mamy wspólne zdjęcia z okresu jego premierowania. Wędrowaliśmy sobie z Karpacza do Samotni, pod koniec marca. Śnieg był przeogromny i nie dałoby się tam dotrzeć, gdyby ratraki nie odśnieżały drogi dla terenówek pana premiera.
Tym sposobem w schronisku, poza obsugą i ekipą premiera, byliśmy tylko my dwoje. Atmosfera była bardzo sympatyczna, wypiliśmy wspólnie herbatę, wymienili ciepłe usciski, w tych przepieknych, ale zimnych i zasniezonych okolicznosciach przyrody 😉
Czy sąsiedzi zalewają Ci mieszkanie systematycznie? 🙄
Witam wszystkich bardzo serdecznie
W ubiegłym roku byłam na targu w Pułtusku. Jest wspaniały, a bogactwo towaru na straganach zachęca do zakupów. Bardzo Gospodarzowi zazdroszczę możliwości częstych zakupów na tym rynku.
Wszystkim studentom gratuluję i życzę pełnego sukcesów studiowania.
Danuśko – moja dobra duszko – zajrzyj do poczty. Proszę.
miodzio,
nie byłam w NY City. Nie byłam na kontynencie amerykańskim 🙁
Chętnie bym tam poleciała, jeszcze w tym wcieleniu 😉
Wszystkiego dobrego życzę 🙂
paOLOre – jwśli mnie pytasz? Nie mam sąsiadów od zalewania. Nade mną tylko niebo gwiazdziste.
krysiade,
Ty sobie Danuśki nie przywłaszczaj 😉
Ona jest dobrym duszkiem CAŁEGO blogu 😆
jotko – nie jestem egoistką i troszkę się podzielę. Ale tylko troszkę.
kod 7MA8 – czy to coś znaczy?
Eeetam,jakim tam duszkiem !
Duchy nie łasuchują.Jedna z upiecznych wczoraj chałek już zjedzona.
Duża nie była 😉
Żabo,Nowy- dobrze wiemy,że Wasza dawna uczelnia jest przyjazna studentom i nadal cieszy się bardzo dobrą opinią.
Sadów Nowego już nie ma,ale nadal wzdłuż ul.Nowoursynowskiej od Kliniki Konia,aż po Pałac Natoliński ciągną się szklarnie oraz pola uprawne należące do SGGW.Mamy na owe pola widok z okna.Miło mieszkać trochę
w mieście,a trochę na wsi 🙂
Chyba się powtarzam, ale zazdroszczę Panu Piotrowi tego targu bardzo! Ile bym dała za zdrowego, ekologicznego kurczaka… A w Warszawie chyba nie ma gdzie kupić. Wogóle przestaliśmy jeść drób, bo to marketowe mięso napawa mnie obrzydzeniem… 🙁
chesel-ekologicznego kurczak możesz kupić w sklepach ze zdrową żywnością:
http://www.rajski-ogrod.pl/sklep/index.php?p=productsMore&iProduct=287&sName=kurczak-bio-producent-nitczynski
Kurczaki bio kupowałam też w Auchan.
Chesel, są w Warszawie sklepy z ekologicznymi kurczakami i innym eko – mięsem. Czasem kupuję. Ale nie wszyscy są amatorami natury. Niektórzy wychowani na kurczakach pachnących rybą narzekają na „dziwny” zapach ekologicznego. A on po prostu pachnie kurczakiem.
Chesel, widuję ekologiczny drób w sklepach Organic Farma, które są w wielu centrach handlowych.
Danuśka, super podpowiedź! Na pewno spróbuję.
Ostatnio przestałam chodzić do Organic Frama, po tym, jak w ladzie chłodniczej pojawiły się wędliny opisane jako „eko”. Zapytałam sprzedawcę, czy w związku z tym inne wędliny z oferty nie są eko. Odpowiedział bez zająknięcia, że owszem, zawierają konserwanty.
Może jestem naiwna, ale czy w ORGANIC Farmie nie powinny znajdowac się produkty organiczne? Od tej pory uważam ich za naciagaczy :/
Dzień dobry,
Też się pochwalę, że widziałam pułtuski rynek. Zamiast zywności kupiłysmy z siostrą po ciuszku (byłyśmy tam w czwartek).
Podtrzymuję, że Danuśka to blogowe słoneczko 🙂
chesel – kurczaki „od chłopa” bywają na bazarze szembeka, ale to chyba bliżej jesieni, gdy już urosną. Chyba w piątki.
A jeśli chodzi o zapach ekologicznej kury, to przypomniało mi się, jak kiedyś wyjechaliśy na dwutygodniowe wakacje (latem) i przez nieuwagę zostawiłam na blacie kuchennym pomidora z marketu. Po naszym powrocie odkryłam, że pomidor wygląda dokładnie tak samo, jak go zostawiłam. Żadna mucha nie chciała na nim nawet usiąść.
Kilka dni później kupiłam ekologoczne pomidory, które po 2 dniach zaczęły ciemniec i się marszczyć.
Nie wiem dla kogo co jest blisko więc dodaję, że w Warszawie eko mięso i różne inne rzeczy też w sklepie „Dary natury” na Żytniej. Kupuję tam czasem. Mieli jeszcze sklep na Powstańców Śląskich przy Człuchowskiej, ale zdaje się, że już go zlikwidowali.
Leno, Dary Natury wciąż są na Powstańców Śląskich 🙂
W Pułtusku jeszcze nie byłam, ale za to robiłam dziś zakupy na Hali Targowej w Gdyni – istne szaleństwo gatunków i kolorów. Z nowości były już tegoroczne jabłka/ bardzo smaczne/ i śliwki wegierkopodobne, też niezłe. Są jeszcze truskawki, ale wolę już te nowe owoce. Obfitość warzyw i owoców nadzwyczajna.
We wschodnie rejony Polski wybieramy się na początku sierpnia. Zahaczymy także o Białowieżę i planujemy indywidualną wycieczkę po puszczy z przewodnikiem. Byliśmy tam kilka lat temu, na przełomie kwietnia i maja, kiedy było jeszcze zimno, a drzewa nie miały prawie liści.
Nasze drogi pokryją się też trochę z trasą Nemo – Krynki, Kryszyniany. Bardzo lubię tamte tereny także dlatego, że nie sa jeszcze tak bardzo opanowane przez turystów jak inne popularne miejsca.
Kilka miesiecy temu czytalem wywiad w „Angorze” z jakims profesorem od zywienia. On jada jajka i kurczaki wylacznie hodowane na fermie, bo te tzw. organiczne „to nie wiadomo co jedza” czyli rozne brudy, robaki i inne swinstwa. Moze ma racje? W kazdym razie uspokoil mnie, bo te organiczne produkty sa duzo drozsze i byc moze zdrowsze (ale moze jednak nie?). Z tego wszystkiego wynika, ze najzdrowsza jest wodka ze sledziem.
z tym sledziem, tobym sie az tak nie upieral
Wczoraj wmaszerowalam do organicznego sklepu i czeresnie byly sobie w cenie 6.99 za lb (okolo pol kilo!). Ucieklam.
Buziaki,
6.99$
Leno, w Warszawie nieekologiczne czereśnie są już po 18 zł/kg , czyli ok. 6$.
brydzowa tansza
http://www.toya.net.pl/~fixxxer/spis.htm
Witajcie. Jestem dzisiaj blogowo towarzyska:
1. była u mnie Haneczka, złote dziewczę, która jak Sławek z Markiem poświęciła dzień swojego urlopu. W prezencie dostałam dżem z czarnej porzeczki, i kilka książek do przeczytania w tym Julię Child i L.Stommę) Wcale za bardzo się z nią nie nagadałam;
2. na skype zadzwoniła Alicja i – dzwonek słyszałam, zgłoszenie widziałam, a jak założyłam słuchawki i nacisnęłam odbierz” to była martwa cisza. Kiedy z kolei ja nacisnęłam „zadzwoń” to też cichutko. Coś nie działa, tylko nie wiem co.
Alicja,walcząc z niesfornym internetem, wpisała się z tych emocji wczorajszym wpisem.
pozwole sobie powrocic jeszcze na bardzo krotko do wczorajszej recenzji z hozej i dodac moje trzy grosze.
staralem sie mocno i dostrzeglem pare jaskrawych momentow lecz mimo wszystko malo przekonywujace. wierze, ze wielu po przeczytaniu wczorajszego wpisu pomaszeruje tam w megalomanskim owczym pedzie.
dla mnie osobiscie mialoby sens gdyby zamiast hozej byla to scenerii akwenu srodziemnomorskiego. mozna by powiedziec
regionalne jest genialne
a tak, ma sie to jakos nijak, do innych zapewnien PAdama o slow foodowych zachwytach i aktywach
a zatem : razz:
Malgosia W,
18 zl za kilogram, czyli tutaj okolo 36 zlociszy, rosboj w bialy dzien.
Buziaki,
Danuśka pisze:
2011-07-12 o godz. 16:55
ALICJO WITAJ !
Jak już ochłoniesz,to wpisuj się pod kolejnym,dzisiejszym wpisem 🙂
# Della pisze:
2011-07-12 o godz. 16:59
No dobra.
Jestem w Glasgow, holiday inn na lotnisku. Bateryja do laptopa mi się kończy, więc na szybko powiem wam, co powiem.
Ślozami spłakanam, bo trzeba było zejść z pokładu. Banda ? nawet się nie wypowiadam.
Codzienna kawa o 10-tej odbyła się godzinę wczesniej. Bardzo żeśmy się serdecznie powyściskiwali ze wszystkimi, którzy mnie nie mogli odprowadzać ze względu na obowiązki.
Odprowadził mnie serdeczny przyjaciel Tadeusz od naukowych spraw (niejeden wieczór przegadalismy przy Wędrowniczku Jasiu), oraz Olaf Mocarny, też Tadeusz, który udzielił mi wskazówek, jak tam z dworca do lotniska. I rzeczoną torbę nosił. Psiakość, torbę pustą miałam, a tu nagle wypchaną i wielką!
W tej chwili wtrzącham kolejna kanapeczkę pana Leszka, wyekwipowali mnie jak na Szpicbergen, a ja za ileś tam godzin na pokład fruwającego i za jakieś 24 godziny w domu.
O gotowaniu jeszcze napiszę i dokumentację mam zrobioną.
Żebyście wiedzieli ? jedzonko jest tam wspaniała, przecież od zawsze powtarzam, że się nie napycham, ale niby się tam nie napyczhałam, a 5 posiłków dziennie wchodziło mi lekkim bykiem, i póki pamiętam, muszę wspomnieć o zimnych nózkach.
Monika kazała nauściskiwać wszystkich bezwyjętnie, bo se płynie dalej.
Tyle na tyle, może jeszcze coś zapodam, ale zdjęcia z domu.
Ściskanko na zrazie
Danusko,
podobno dzisiaj wtorek – ja jeszcze nie ochłonęłam i ciagle jeszcze łażę letko marynarskim krokiem, takim rozbujanym.
Żivot je cudo!
Alicja żyje i to żyje po swojemu – entuzjastycznie.
Doczytałam, dosłuchałam wczorajsze i wczesno ranne dedykacje. Nowy Świat ma całkiem mocną reprezentację na blogu 2 panie w TX, troje w NY i okolicach, 1 w Seatle, pięcioro w Kanadzie – od Kingston poprzez Toronto do Calgary, a jeszcze nasz Zwierzaczek co to do góry nogami – 12 blogowiczów poza Europą, jeszcze 1 na wysuniętej placówce w Ugandzie i RoMEK, który może pisać zewsząd.
Wieści kulinarne z Poznania: Haneczka potraktowana została makaronem (rurka cięta) z pieczarkami w sosie śmietanowo-pietruszkowym i herbatką el grey ze szczura. Młoda zakupiła 5 kg wiśni (2 na dżem, 3 na nalewkę) z tym, że te nalewkowe muszą trafić do zamrażalnika po wydrylowaniu, bo mój spiryt jest o więcej niż 200 km od Poznania. Wiśnie muszą poczekać.
Pyro, bez zadnej przyczyny, a w sumie jakakolwiek przyczyna mogla by byc tylko pomylka, Cie uwielbiam,
w skrocie za kobieco-matczyna calosc
ot tak mi sie wyrwalo intymnie, bo czekam i mam chwile na wrazliwosc, normalnie dzialam raczej spod skorupy i na szybko, poza tym i tak lubie mieczaki w pancerzu, podupilem?
raczki w pacierzu?
maldrzyk w spichlezu?
wisnie w szparagach?
potkniecie w szagach?
niech on juz przyjdzie po te gitare, bo zaplatas mam rzadki
spichlerz tez 🙂
A jakim cudem miałyśmy się nagadać w głupie parę godzin 😯
Witaj Alicjo 😀
Pan mąż griluje. Lecę, ale wrócę i doczytam 😀
Jej, nie pamiętam, żebym cokolwiek poświęcała 😯
Sławku – ROMek ma rację, ale wódka Brydżowa nie jest organiczna. Wódka Ocean jest. Produkowana jedynie na Maui, z wodą z oceanu (z jego dziewiczej głębi), z miłością do niego i z troską o pijącego. 50 kilogramów wiśni za butelkę, śledź ekstra.
Organicznie,
ekologicznie,
dietetycznie,
praktycznie,
słusznie,
i ślicznie ?
Niech będzie smakowicie,
bo my kochamy życie !
Witam.
Pyro, wiśnie do naczynia, zasyp cukrem i czekaj. Nigdy do zamrażalnika, nie będą miały smaku słońca. 200 km nie duża odległość w porównaniu ( wpisz co chcesz)
Jurku – wiśnie przez 2 miesiące w cukrze? Dopiero we wrześniu przywieziemy procenty.
Dałby 100 spirytusu co by bakterie zniszczyć. Na sam wierzch bez mieszania.
Możesz orzeszka młodego, dodać.
Yurek – to może być wyjście. Dzięki, jutro kupię maluszka.
Placek, ROMek organicznie ma racje, niemniej jednak wodka z glebi mniemam juz slodkiej tez posiada przebicie, 50 kg milosci, to calkiem przystepna cena za dobrego sledzia,
Niezaleznie od wszystkie alkohol z wodki i sol ze sledzia dezynfekuja i odkazaja organizm i w ten sposob sa organiczne!
Witajcie,
Skoro mowa o owocach to i ja dorzucę swoje trzy grosze.
We Wrocławiu, w Galeria Italiana na ul. Więziennej miałam okazję spróbować włoskiego deseru – malinowej granity. Była pyszna.
Co prawda zaraz zostałam „naprostowana” przez Włochów siedzących przy sąsiednim stoliku, że konsystencją do sycylijskiego oryginału daleko (w pucharku był mocno schłodzony mus a powinno być bliżej sorbetu), ale sami przyznali że w smaku jest pyszne.
No i właśnie poszałam w kuchni: oprócz malin, przetarłam czerwone, białe, czarne porzeczki, agrest i płatki dzikiej róży. Dosłodziłam miodem. Oryginał może się schować 🙂 .
ROMek, odstraszaja organizm i w ten sposob zabezpieczaja sterylnosc, mozna tez to nazwac dezynfekcja ograniczajaca,
ok oddalem gitare , co sie naczekalem, to moje, do tego wodke musialem postawic i posluchac, pouczajace bylo o swiecie estrady i okolic
Ewo, Wlochi to takie pianobijce jak Polaki patrioty, dziel przez czy 🙂
i doslodz coby strawniejsze wyszlo
niektore szuflady tak maja,
Na ulicy Wieziennej to ja bym zrobil restauracje „Cosa Nostra” (uprzednio zwana „Galery Rzymskie”) autentyczna kuchnia sycylijska 🙂
YYC,
Jeżeli twoja kuchnia tak dobrze smakuje jak wygląda na zdjęciach, z pewnością zrobiłbyś karierę 🙂
Sławku,
Mniodzio wszystko załatwi 😉
Smakuje, smakuje 🙂
Dzisiaj dla przykladu gesie nozki beda. Na patelnii na piecu i troszke w piekarniku. Do tego najmlodsze ziemniaczki i borowki z najwyzszej polki w IKEA 🙂 Pomidory na krzaczku caly czas zielone choc rosna jak na drozdzach, za to pietruszka i kolendra oraz mieta i rozmaryn pna sie ew gore, ze az dech zapiera. Bazylia cos kiepska niestety i tymianek tez cos slabiutki… Najpierw jednak organiczne mojito, potem sie ugotuje co trzeba.
Gościniec u Bernackich w Smołdzinie – Ryba z Matrosem gorąco polecają „przysmak Słowińca” – podwójny schab w środku czosnek, papryka obok czerwone borówki cena porcji 25 zł (malutko – porcja słuszna) ponoć zrobione rewelacyjnie, obsługa sprawna, grzeczna i uśmiechnięta.
Moje dzieciaki rozpoczęły wakacyjną podróż – wzdłuż Wybrzeża, z dłuższym postojem w Gdańsku, Hel,Mierzeja, potem ziemie Piska i Augustowska, potem w dół, wzdłuż wschodniej granicy na Roztocze, a potem jeszcze skok do Wisły,Poznań i powrót do Świnoujścia. Taki jest plan. Z trasy będę dostawała jedzeniowe komunikaty.
to moze ja tez za Ogonkiem pociagne?
autentyczna sycylijska na Wieziennej,
to tak, jak autentyczna wiezienna na Sycylii,
autentyczne moga byc tylko kraty, skoro nawet melon jest z Chile, albo innego Izraela, mieta z Galapagos a porto z rozlewni pod Nowa Sola, szynka Parmenska z Lancuta, a nawet gdybym sie milion razy we wszystkim mylil, to nikt mnie tak pieknie ne zrobi w bambuko jak wloska kuchnia w Neapolu 🙂 przynajmniej Slonce bylo prawdziwe,
nie twierdze przez to, ze niedobre, sam chetnie jadam rozne takie, ale jak ktos byl kiedys u Chinczyka i w Chinach, to wie
Hurra uruchomiłem maszynę !
Drukuje z nowym nożykiem. Cena kawałka metalu ze sprężynką 492 zł brutto !!!
Stary wyślę komuś kto potrafi naostrzyć. Wrrry
https://picasaweb.google.com/Marek.Kulikowski/Nozyk?authkey=Gv1sRgCJTF_YmnhM2r3QE#5628569618955756306
Telefon też będę mógł jutro doładować …
I zadzwonić gdzie trzeba.
Wczoraj po ciemku wpadła Eska tuląc do piersi pudełeczko ze świeżo ugotowanymi ziemniakami (pod masełkiem i koperkiem). Ziemniaków było sztuk 4 (słownie: cztery). Rzecz w tym, ze były to pierwsze ziemniaki, które wyrosły z sadzeniaków, co to je byłam przywiozłam z wyprawy na południe kraju, a zostały nie tyle ukopane, ile wyrwane razem z chwastem, wręcz same się o degustację prosiły. Dobre były bardzo, choć jeszcze za nieco za młode.
Dzisiaj rano zjechałysmy z Sylwią w dwie kary do Połczyna. Ja odstawiłam swój samochód do wars(z)tatu i odebrałyśmy przesyłkę kurierską (dobrze jest mieć znajomości wśród kierowców samochodów dostawczych) – orzechy na nalewkę ze Szczecina, bo u nas wszystkie wymarzły. Przy okazji kupiłam dwa słoje czterolitrowe, żeby było gdzie tę nalewkę zaczynić. Orzechów było tyle, ze starczyłoby i na trzeci słój.
W tym roku szpakom się coś pozajączkowało i zamiast objeść dzikie czereśnie a zostawić w spokoju te „ludzkie”, zaczeły od „ludzkich”, wrąbały prawie wszystkie, a dzikie zostawiły w spokoju. Teraz dzikimi napycha się dorotol z Dagny. Dzisiaj urwały też z litr dla mnie, więc postanowiłam uszlachetnić nalewke wiśniową: poniewaz te są z pestkami i raczej niemożliwe do drylowania, więc zalałam je w osobnym słoiku. Za dwa tygodnie zleję z tych z pestkami i doleję do tych bezpestkowych.
Nowy Swiat bardzo upalnie pozdrawia Pyre! Uwielbiam czytac Twoje wpisy.
Nowy, wstaw prosze jakis fajny kawalek do posluchania.
Wczorajsze byly piekne. Mamy jeszcze kawalek wieczoru.
Jest jedenasta, dopiero wpadłem do domu.
Miodzio,
to specjalnie dla Ciebie, słucham tego często.
Eva Peron – Evita podbiła serca Argentyńczyków i tak to chyba trwa do dzisiaj. Wysłuchało ponad 3 miliony ludzi, my też możemy. W jej rolę wcieliła sie Madona.
http://www.youtube.com/watch?v=4Spy3Nd2D6w
Nowy niedawno wpadł do domu,a ja za chwilę będę z domu wypadać.
Piękne słońce wyciągnęło mnie spod kordełki rannym świtem już w okolicach 5.00.Jako ten wesolutki skowronek,w ramach porannej rozgrzewki umyłam dwa okna i wstawiłam pranie 🙂
Teraz czas na porządne śniadanie !
Miłego dnia 😀
Danuśka – uważaj, bo Ci pracowitość przejdzie w stan chroniczny, a to trudne w leczeniu.
Miłego dnia.
Pyro-nie bój nic!
Skowronki aktywne jedynie z rana,wieczorem pracowitość im przechodzi.