Zgadnij co gotujemy?
Tym razem nagrodą będzie książka , której okładkę już prezentowałem a niektóre z Was nawet już ją mają, bo były na Targach. To nasza ostatnia praca i wydaje się,że może być pożyteczna. Zarówno w kuchni doskonałych kucharzy, jak i początkujących. Odpowiedzi na trzy pytania i książka jest Wasza.
Do roboty więc!
1 – Doradca w kwestii doboru win do dań to … ?
2 – Miarka do spaghetti to po włosku … ?
3 – Od kiedy w Polsce jada się surówki czyli nie gotowane warzywa?
I teraz pędem do komputera. Oto adres: internet@polityka.com.pl
Kto pierwszy przyśle prawidłowe trzy odpowiedzi (i adres pocztowy) ten otrzyma „Kuchnię w kawalerce i apartamencie”.
Komentarze
sto lat … sto lat dla Marka .. w zdrowiu i z uśmiechem … 😀
No i tak pilnowałam, pilnowałam i nic z tego; nie wiem, jak ta miarka po włosku. Może jeszcze za tydzień Gospodarz taką nagrodą rzuci i Pyra wygra? Oj, chciałaby, chciała…
Misiowi naszemu Kurpioskiemu i Helenie w Londynie – jubilatom naszym kochanym – wszystkiego najlepszego. Toast wymyślę przed 20.00
Jubilatom – Helenie i Markowi – szczęścia i wielu przyjaciół!
o a konwalie na zdjęciu pewnie z własnych włości … 🙂
Pyro wysyłaj co wiesz .. może się uda …
Wszystkiego najlepszego dla Solenizantów!!!
Z tą miarką też miałam kłopot 🙂
Serdeczności Helenie i Misiowi.
Pyro – ja też spędziłam najwięcej czasu nad tą miarką 😉
Najlepsze życzenia dla solenizantów. Mam też solenizantkę w domu choć to nie Helena.
Po urlopie nie mogłem zajrzeć do konkursu aż dotąd. Dla zasady wysłałem 3 minuty temu, czyli musztarda po obiedzie.
Przyrząd do mierzenia spaghetti przybiera różne formy. Ostatnio najpopularniejszy przypomina centralną migawkę aparatu fotograficznego. Ustawia się „przysłonę” na liczbę osób, dla których chcemu gotować spaghetti i wsuwamy w otwór tyle, ile się zmieści. Najprymitywniejsze to drut powyginany w serię otworów, każdy otwór na określoną ilość osób. Ale sa i zupełnie inne koncepcje – do nakładania już ugotowanego makaronu – w formie haczyka, który pozwala nabrać odpowiednią ilość na standardową porcję, a w wyrafinowanych wersjach jeszcze sprawdzić, czy makaron już dostatecznie ugotowany al dente.
No, to ja O KONKURENCJI. Nie, nie dla nas szaraczków i nie dla Gospodarza, ale o tygodniku i też o kuchni. Jak wiemy jest tygodnik „Angora” – powstał jako miejsce przedruków, ale od jakiegoś czasu więcej tam materiałów własnych, niż przedruków (za które pewnie trzeba zapłacić). Od wielu tygodni czy nawet miesięcy jest tam co tydzień felieton – sprawozdanie p. Marka Brzezińskiego, kucharza z Polski, który studiuje na kursie mistrzowskim 3-letnim Le Cordon Bleu, a pisuje z wielką swadą i poczuciem humoru. Co tydzień też jest kilka przepisów lub opisów. Od dwóch tygodni studenci Academii podróżują po dolinie Loary, a my z nimi. Tydzień temu tytuł felietonu „szczupak, szparagi i wino” – w opisie jak autor zrobił szczupaka faszerowanego ziołami, a dodatkowo przepis na pstrąga w sosie szczawiowym p. Mirosława Kalicińskiego. W bieżącym numerze „zamki, królowie i królik” z opisem wykoania tego tytułowego królika z faszerowanymi nóżkami, a od p. Kalicińskiego przepis na tartę ze szpinakiem i serem.
Polecam bo i przepisy fajne i wcale nie tak skomplikowane dla kogoś, kto w ogóle gotuje i wina dobrane i dodatki. Warto.
Stanisławie – Krysię dołączymy do toastu/ Przekaż, proszę, najlepsze życzenia urodzinowe od nas wszystkich, a od Zjazdowiczów w szczególności; bowiem mieliśmy okazję poznać Ją osobiście.
Stanisławie,
Widzę że nie tylko ja mam odruch „dla zasady” 😉 . Ale czasem zdarzają się miłe niespodzianki…
Pyro, Krysia dopiero w lipcu. Dzisiaj nasza córeńka Aleksandra świętuje. Rano zabrała do pracy ciasto czekoladowe, jeden z jej popisowych numerów. Wczoraj najstarsze dziecko – Sławek – świętowało. Wróciliśmy z miniurlopu około 19. Wpadliśmy na moment z życzeniami, ale musieliśmy spróbować dania głównego, które akurat było serwowane. Rozdrobnione ręcznie nożem na pyłek por, seler i trochę marchewki. Ugotowane i posypane pietruszką. Czytałem ostatnio Bourdaina cos na temat dań wegetariańskich i się całkowicie z tym zgadzam. Ciekawe, dlaczego wegetarianie wolą jeść coś takiego zamiast zjeść normalne ruskie pierogi, pierogi z kapusta i grzybami czy naleśniki ze szpinakiem i serem odpowiednio dobranym, choćby mozzarellą czy feta. Jeszcze lepiej gorgonzolą. Ale to nie synuś jest wegeterianinem. Sam jest smakoszem i znawcą win, przy którym wysiadam. Ale jego pani warta takich poświęceń.
Ewo, masz rację. I tego się trzeba trzymać. Niedawno zasadę złamałem, bo było jeszcze później, a Gospodarz napisał, że jeszcze nie ma prawidłowej odpowiedzi. Wtedy wysłałem i okazało się, że szczęśliwie.
Jeżeli nazwa urządzenia podana przeze mnie jest prawidłowa, to jest to nazwa, na którą można wpaść samodzielnie. Jedno słowo kończące się na metro. Początek sam się narzuca.
Stanisławie,
Z zasady łamię zasadę (nie ma to jak masło maślane 😉 ) w przypadku nagrody którą już posiadam. Poza tą sytuacją, odruch wysyłania e-maila zwycięża.
Co do nazwy urządzenia, najważniejsze jest dobre źródło informacji: http://adamczewski.blog.polityka.pl/2007/07/09/kuchenne-gadzety/
Dzisiejszym solenizantom ślę serdeczności i życzenia wielu radości w życiu!
Źródło jest najlepsze z możliwych, ale misura, co Gospodarz wie dobrze jako osoba włoskojęzyczna, ze misura oznacza miarę albo rozmiar w ogóle, a nie specyficzną dla spaghetti. Popularnie można mówić misura na to tak, jak u nas mówi się „miarka” na przymiar. Ale formalna nazwa urządzenia jest inna. Ale zobaczymy, co orzeknie Juror.
Podaję inną linkę do podobnego urządzenia:
http://www.giocomania.org/pagine/16040/pagina.asp
Stanisławie,
Chyba że się napisze dokładniej:
http://www.fabiovitali.com/supergift.it/cuc/cuc23.html
Już mniejsza o wynik konkursu, ale znowu poznałam nowe włoskie słówka. I między innymi za to lubię tem blog 🙂
Spaghettometro to taki sam wynalazek jak „Stanislaometro” 😉
Stanisławie,
ilu znasz wegetarian, że tak generalizujesz ich upodobania („takie coś” zamiast pierogów i naleśników)?
I jeszcze wykluczasz istnienie smakoszy wśród wegetarian
„to nie synuś jest wegeterianinem. Sam jest smakoszem i znawcą win” 🙄
Wegetarianizm nie jest rodzajem upośledzenia.
😉
Wegetarian znam trochę i na ogół smakuje mi to, co jedzą. Zastrzeżenia mam do dań „wegetariańskich”, które niby mają służyć wegetarianom, ale czynią to z nadęciem. Znani mi wegetarianie w większości po prostu nie jadają mięsa, także rybnego i iinych owoców morza. Ale znam też takich, którzy jadają dania specjalne dla wegetarian. Np. kotlety schabowe z soi albo krewetki wyciete z marchewki. Zaczęli to jadać, ponieważ są producenci przemyslowi takich dań i restauratorzy, którzy wmawiają wegetarianom, że smakuje to lepiej od oryginału, a pozostaje jedzeniem wegetariańskim. Jeżeli ktoś się na to daje nabrać, pozostaje w swoistym stylu „wegetariańskim”, którego ja nie akceptuję jako opartego na mistyfikacji. Ale jak komuś z tym dobrze, nie mam nic przeciwko jego upodobaniom.
Celebrować można wszystko, a „smakosze” z zadęciem są zjawiskiem znacznie częstszym niż „nawiedzeni” wegetarianie 😉 Nawet na tym blogu. Moim zdaniem, oczywiście 😀
Nemo, spaghettometro jest nazwą dość rozpowszechnioną podobnie jak nazwa „Dosa spaghetti” najlepiej chyba oddająca istotę rzeczy. Misura spaghetti według mnie występuje rzadziej. Ale niech się wypowiadają na ten temat lingwistycy. Pozostaje fakt, że występują co najmniej trzy nazwy tego urządzenia. Przyznaję, że znałem tylko jedno z nich.
Co kto sobie daje wmówić, to jeszcze inna sprawa.
Choćby kwestia win i mistyfikacji – temat rzeka 😉
Ale jak komuś z tym dobrze… 😉
Stanisławie,
wpisz w gugla oba terminy i nakliknij na zdjęcia. Zobaczysz, co występuje częściej i o ile.
Misura spaghetti
Spaghettometro jest popularne wśród włoskiej młodzieży męskiej, ale jakby mniej nie w celu odmierzania ilości spaghetti na osobę 😉 Studia porównawcze wymagają różnych instrumentów naukowych 😎
Kliknąłem. Na misura spaghetti jest najwięcej, ale niewiele z tego, co się ukazuje, to przedmiotowe urządzenie. Bardzo dużo sukien ślubnych na przykład. W spaghettometro podobnie. Najwięcej właściwych urządzeń ukazuje sie na dosa spaghetti. Tylko co z tego wynika.
Na podstawie googla trudno wyciągnąć wniosek, jaki prezentuje Nemo:
http://goo.gl/3tJHe
Wniosek jest prosty. Jeśli jakiś termin używany jest rzadko, to również w sieci trudniej go napotkać.
Misura spaghetti i dosa spaghetti (dosaspaghetti) brzmią ładniej i są łatwiejsze do wymówienia, stąd ich popularność.
Spaghettometro brzmi jak termometro i nie kojarzy się z gotowaniem, tak od razu 😉
wczoraj bylam w delegacji. wczesnym rankiem wybralam sie na spacer plaza az do portu rybackiego. napotkalam w sieci spiacego kloszarda.
w poblizu walalo sie kartonowe opakowanie w ktorym byly zimne resztki spagetti rosso
rosso, bianco – obojętne. Najważniejsze, aby było al dente 😉
napewno bylo wyschniete
Przepraszam za późnienie ale miłosnicy samochodów pewnie mnie zrozumieją. Zasiedziałem się w pewnym klubie samochodowym, bo miałem okazję dokladnie obejrzeć, posiedzieć, uruchomić kilka aut dotąd znanych z obrazka. Były to m.in. ferreari i lamborghini. Ale wreszcie dotarłem do redakcji i obowiazków.
Wygrała Ewelina z Chrzanowa. Gratulacje!
Odpowiedzi uznane za prawidłowe to:
1 Sommelier;
2 Misura;
3 Przełom XiX i XX wieku.
Następna zabawa za tydzień a nagroda taka sama.
Gospodarzu,
Rozumiem i dziękuję 😆
Ewo – gratulacje! 🙂
Asiu – dziękuję 🙂
Wrocilem z podrozy, a tu leje zupelnie jak w piosence Czerwonych Gitar, dla przypomnienia linke: http://www.youtube.com/watch?v=0aO5MIdjAlc
Przejrzalem wpisy z ostatnich dni i zaciekawila mnie dyskusja o dobrych manierach przy powitaniu. Bylem wprawdzie w Londynie, ale krolowa wyjechala do Irlandii wiec nie bylo kogo zapytac o rade, ale wydaje mi sie, ze przy tych wszystkich poradach zabraklo najwazniejszej: nalezy kierowac sie zdrowym rozsadkiem. Np. w wypadku opisanym przez Gospodarza kwestia wstawania odpada, bo przeciez spotkanie bylo na ulicy (tu uklon i usmiech dla nemo za rade nr.10). Z kolei przypadek Ka z szefowa spozniona na przyjecie powinien byc chyba rozwiazany prostym uklonem/skinieniem glowy, a nie witaniem sie usciskiem dloni czyli przerywaniem posilku. Te wszystkie problemy protokolu dyplomatycznego sa dla mnie nieraz wazne, bo bywam na imprezach w roznych krajach i cywilizacjach. Raz na spotkniu w kraju muzulmanskim byli fundmentalisci, ktorzy po prostu ignorowali kobiety bedace w mojej grupie, choc podawali reke mezczyznom. Z kolei od jednego z brytyjskich ambasadorow nauczylem sie dobrej techniki witania z ludzmi, ktorych nazwisk sie zapomnialo. Ambasador odwiedzil nas dwa razy w przeciagu kilku miesiecy i podczas drugiej wizyty witajac sie z zespolem mowil „so nice to see you again” (jak milo sie znowu spotkac). Tyle, ze mialem osoby nieobecne w czasie pierwszej wizyty, ale oni nie smieli powiedziec, ze pan ambasador sie myli, a z kolei ci, ktorzy juz spotkali ambasadora mieli mile uczucie, ze ambasador ich pamieta. Sam mam problemy z pamietaniem i laczeniem nazwisk i twarzy wiec teraz tez zawsze mowie „so nice to see you again”.
Po tym deszczu trawa bedzie rosla szybciej, ale to juz inny temat.
Ewo, gratulacje.
Dzisiaj moge pomarudzić więcej. Nazwa urządzenia to między innymi misura spaghetti, bo samo misura to po prostu miara. Piszę między innymi, ponieważ są jeszcze inne popularne nazwy, a mianowicie dosa spaghetti i spaghettometro. Miarka za miarkę to po włosku Misura per misura. Szekspir raczej nie miał na mysli dozownika makaronu 🙂
Surówki to też sprawa kontrowersyjna. Z całą pewnościa surówki jadano na dworze królewskim za czasów Bony Sforzy. Jadano je tez na dworach magnackich. Może nie rozpowszechniły się wówczas, ale w XVIII wieku jadano w Polsce na surowo liście lubczyka. Jadano je jako sałatę i jako lekarstwo pozwalające na satysfakcję z użycia spaghettometro w sposób sugerowany przez Nemo.
Spotkałem się z twierdzeniem, że Bona wprowadzała warzywa gotowane i stąd określenie włoszczyzna dla zestawu na zupę. Ale to wniosek nieuprawniony. Wiadomo, że surowe warzywa na dworze Bony jadano. W XVIII w silne były wpływy kuchni francuskiej. We Francji w XVIII wieku znano już majonez, który dodawano do sałat. Przełom XIX i XX wieku to na pewno duże zwiększenie udziału suruwek kosztem warzyw gotowanych, ale nie nowy wynalazek moim zdaniem, które w tym względzie może być mylne.
Do miary spagetti mam z odzysku pojemnik jak tuba dlugosci tychze w krorym sie miesci ponad jedno opakowannko. Na przykrywce mam rozne miarki i mam wszystko w jednym (tak jak szampon i odzywka). U mnie pada, zimno wprost zgroza. Wracam do pracy.
Buziaki,
Oczywiscie bez miarki byloby absolutnie niemozliwe ugotowanie odpowiedniej ilosci spaghetti dla odpowiedniej ilosci zaproszonych gosci czy nawet domownikow. Podobny problem mamy z ziemniakami, ze nie wspomne o ryzu. Chinczycy maja specjalna miarke z bambusa zwana ryzometrem. Jednak biedni nie mogac sobie pozwolic na taki wydatek jedli zbyt duzo i sie rozmnazali ponad miare stad teraz problem. Ryz zaczeto odmierzac na ziarenka. 33 ziarenka dla dziecka i 74 dla doroslego na obiad. Istnieja rozne okreslenia na ryzometr ale ten w oparciu o googla jak sie pogoogla to wygoogla najczesciej i wiadomo kto wygra 🙂
Piekne slonce, silne wiatru i pozary lasow (dopiero co stopnial snieg). Polowa miasteczka Slave Lake (populacja 7 tys.) sie spalila w poniedzialek. Dlugi weekend ma byc jednak w deszczu, szkoda. Jedna zaleta slonca i deszczu to wybuch zieleni.
Plonace lasy w okolicach Slave Lake
http://www.youtube.com/watch?v=tB_AutuU22k
Serdeczności dla Solenizantów !
Gratulacje dla Ewy !
Misura per misura ?
Nie,wcale nie będę kupować spaghettometro.
Za bardzo lubię makaron,by go ostrożnie dawkować 😉
A poza tym przyzwyczajenie to
mea altra natura !
Jak zwykle sypnę hojnie spaghetti prosto do garnka 😀
Maturzystka rozpoczęła dzisiaj wakacyjną karierę kelnerską.
W przerwie dzwoniła,że umie już obsługiwać ekspres do kawy
i że jej caffe latte jest znakomita !
Nie muszę dodawać,że prezentacja maturalna z polskiego czeka oczywiście nadal na napisanie.
Danuska,
Zgadzam sie. Ja jak gotuje na 4 szt. to sypnie mi sie jeszcze dodatkowa garsc, to samo z ryzem i ziemniakami. Klopotu nie ma nastepny dzien bo jest sobie w lodowce tak zwana baza do czegos tam. Moj synus mawial: mamcia, dzisiaj ryz to chyba jutro pomidorowa, dzisiaj rosol to jutro jakies mieso w sosie, itd. Macie napewno furmanke przykladow.
Buziaki,
Serdeczności dla Świętujących dzisiaj 🙂
Ewo – gratulacje 🙂
Na mojej miarce do spaghetti napisane jest „Basta Pasta”.
Danuśko, pogratuluj wakacyjnej Karierowiczce 🙂
Mój Maturzysta właśnie dzisiaj prezentował swoje dzieło, twierdzi, że z powodzeniem 🙂
Makaron z poprzedniego dnia jemy chętnie na zimno w postaci sałatki
z dodatkiem jarzyn,które pałętają się pod ręką.
Natomiast fryzura z poprzedniego sezonu wymaga korekty.
Lecę więc do fryzjera,
Najlepszego Obchodzacym,
Ewo – gratulacje!
Moja miarka do makaronu jest bardzo wyrafinowana i nazywa się „na oko”. Nigdy nie zawodzi, nic nie kosztuje, no i nie gubi się 😉
Poza tym jest mokro, zimno i w ogóle zgroza, co powtarzam za Leną.
Też wróciłam z podróży. Małej. Podróżki.
Najlepsze życzenia dla Solenizantów. Crescite et multiplicamini (każde we własnym zakresie)!
W sprawie „Cordon Bleu” – oglądałam niedawno śmiszny teleturniej „Ugotowani”, w którym było pytanie: co to jest. Padła odpowiedź – prawidłowa zresztą, że słynna szkoła kulinarna. Ale nikt łącznie z prowadzącym ani nie wspomniał o kotlecie nadzianym szynką i serem.
Wczoraj w wytwornej restauracji jadłam pysznego i dobrze usmażonego halibuta, niepotrzebnie ułożonego na jakiejś pomidorowo-oliwkowej paćce. Dobrze że już sezon na smażalnie – trzeba się będzie wybrać nad morze nasze morze.
Mała rada: jeśli rąbie Was zgaga, nie pijcie soku pomarańczowego…
Zgago, buźka.
Dzisiaj były młode ziemniaki i gzik, a na deser biszkopciki z kawą babuni. Wiecie co to kawa babuni? To mocny, świeży napar kawy, w której rozpuszcza się 1 kostkę gorzkiej czekolady i jeden cukierek krówki. Maczane w tym biszkopty są wcale, wcale. Jak jest zimno, to w kawie może jeszcze wylądować mały kieliszek likieru. Dzisiaj nie było to potrzebne.
Kochani – raz jeszcze dziękuję 🙂 .
Właśnie wróciłam z ogrodu gdzie walczyłam z chwastami. Wyrywam i wyrywam ale zdaje się że ta walka skazana jest na przegraną.
Pomijając fakt że ogród jest zachwaszczony, to jeszcze się zrobił „zamięcony”.
Czy ktoś ma pomysł na zagospodarowanie świeżej mięty? Wykluczam zamrożenie – jeszcze nie wykorzystałam zeszłorocznych zapasów…
Mojito
Truskawki z cukrem, balsamico i mieta (Slawek podawal kiedys) pyszne
I kolejne mojito
Ewa, szkoda, że daleko. Ja w upały każdą ilość – na gorąco, albo jako napój mrożony z cytryną. Nie znam płynu, który tak dobrze gasi pragnienie.
Zaprosic gosci na mojito i truskawki. Jak zostanie to jutro zaczac od mojito.
Nisie rabie. Zapros na mojito. Dobry uczynek zapisany a jej pomoze 🙂
Sławku,
Twoja rada jest świetna, ale wywalą mnie z roboty za tak duże spożycie … mięty 😆
Poważnie się zastanawiam nad nalewką miętową. Takiej jeszcze nie robiłam…
Ale te truskawki parysko-slawkowe to sprobuj kiedys bo sa naprawde pyszne. Dla przypomnienia. Truskawki umyc, pocukrzyc, posypac mieta i pokropic octem balsamicznym. Zostawic na chwilke dluzsza czy krotsza zeby sie przegryzla mieta z truskawkami i octem i zjesc z wielka przyjemnoscia. Probowalem czesto i znajomycm serwowalem i zawsze sie sprawdza czyli slysze same zachwyty 🙂
Mojito zastosowac w domu 🙂
A teraz komentarz czeka na akceptacje. Niech i tak bedzie 🙂
ewa gratuluję … a może zupa z mięty …
http://gotowanie.onet.pl/19214,0,1,zupa-mietowa,ksiazka_przepis.html
… a może likierek miętowy 🙂
http://mistrzkuchni.pl/przepis-likier-mietowy-1200.html
Dziewczyny – dzięki.
Wygląda na to że poprzestanę na procentach, bo na hasło „zupka z mięty” W. otrzepuje się ze zgrozą w oczach 😉
Mnie rąbie po soku pomarańczowym, a po owocach – nie 😯
Wniosek – oni mówią, że nic nie dają do tego soku, ale ja im nie wierzę.
Też wróciłam z pieszej podróży Zza Rogu. Zakupiłam olbrzymie czerwone grapefruity (99centów/sztuka) oraz kilka czerwomych pomarańczy, dawno ich nie widziałam. Pyszne! Poza tym rzuciły się na mnie wątróbki kurczacze, butelka włoskiego sangiovese oraz cztery zimne Lechy. Lechy, bo jak szłam Za Róg, zaczęło się robić tak duszno, że hej. Odwołuję poranne zimno, jest coraz cieplej i duszniej. Na to tylko zimny Lech!
Znowu mi plantują ziemię przed domem. Sporo jej, potem przesadzę figi w większe donice, no i w końcu powinnam wsadzić te moje dwa bananowce.
Ciekawe, co z tego wyjdzie….
Pyro,
wygłoś stosowny toast za 10 minut 🙂
Ewo,
ja bym ten likier miętowy 😉
Niedawno była mowa o cieście z rabarbarem, nie zwróciłam uwagi, ale widzę, że mój rabarbar ruszył biegiem. Może upiec jakiegoś prostaczka rabarbarowego? Co proponujecie?
Heleno, Marku – WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO !
Za zdrowie Solenizantów!
Najlepszy sok jest z wycisnietych wlasnorecznie pomaranczy ale tez jak sa slodkie. Do tego oczywiscie wodeczka i lod. Sam sok jaki by nie byl nie jest wskazany 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=DVd9t8372cs
Czekaja dwa wpisy w poczekalni. Nie wiadomo dlaczego. Teraz idzie. Dziwne. Zadnych sznureczkow nie bylo.
Slonce i plus 14*C. Marnuje sie takie piekne slonce. Niebiesko, ze nawet jednaj chmurki nie ma. Nastepnie ma padac az do wtorku. Pozniej nie wiadomo. La Ninia sie wsciekla. Moze by La Nisia cos zrobila? Zaczarowac deszcz, tzn zeby padal 3 razy w tygodniu w nocy.
Przegapiłam godzinę toastową, bo topiłam słoninkę.
Misia naszego zdrowie piję z przejęciem, a Heleny z tęsknotą. Żadne z nich dzisiaj nie odpowie, bo daleko. Tak czy inaczej : Niech nam żyją!
Miś się opalił i świętuje .. urodziny ma bardzo udane …
a ja dzisiaj szpinak świeży kupiła .. roboty z nim za dużo .. wolę mrożony .. 😉
YYC – będę się starać, ale jak wiedźmę zgaga rąbie, to zaklęcia mogą nie poskutkować. Albo deszcz będzie padał z dołu do góry. Pożytek dla kwiatków żaden, a człowiekowi i tak mokro.
Mojito – OCZYWIŚCIE!!!
Alicja, zrób z soku grapefruita winegret. Grapcio zamiast octu. Widziałam w jakiejś TV że ktoś tak zrobił – to może być fajne. Też spróbuję.
Czy nie byłoby logiczne, żeby Pyra wzięła na siebie ciężki obowiązek regularnego toastowania codziennego? Ktoś powinien ogarnąć ten bezład! Osobiście z powodu zgagi chlapnę jutro dwa razy.
Zdrowie Solenizantów – tarninówką!
N isia, zlituj się! Pyra jest mało alkoholowa. Malutki, 25 g kielonek nalewki albo +- 80 ml wina ew. pół szklanki piwa to wszystko, czego Pyra używa. I jak ja mam z obowiążku toastować „za wsiech”? Toż utopię się po dwóch dniach.
Pyra podczaszynią. A co!
Vinegret się zrobi do jutrzejszej sałaty, bo dzisiaj mizeria do wątróbek, pan chce. Niech mu…
Przesadziłam dwie figi do większych donic i nawiozłam, czym tam miałam, jakieś rozpuszczalne niebieskie w wodzie. Na banany muszę poczekać, bo robotnicy się uparli i ciągle tę ziemię grabią, a ja chcę jej trochę zagrabić dla bananowców. Tropiki sobie na lato szykuję, a jakże!
W ramach hazardu przeznaczyłam ostatnią piątkę, wygraną w hazard na hazard oczywiście. 11 melonów dają dzisiaj. Daliby wreszcie, a nie tak po piątaku 🙄
yyc,
ja Ci chętnie deszcz odstąpię, mnie już wystarczy.
Idę wątróbczyć.
Pyro,
nie wykręcaj się – nie musisz zaraz chlać jak najęta, wygłoś tylko toast i dziabnij symbolicznie, wystarczy. Kiedyś podczasym był ś.p.Pan Lulek, teraz spadło na Ciebie. Brudna robota, ale ktoś to musi robić 😉
Przyjmuję wyrok z pokorą. Jutro Piotrusiowa premiera.
😉
Doskonale, Pyro. Ostatecznie nie musisz się sprawdzać jako praktyczka, tylko jako teoretyczka i zachęcaczka wzniosła.
A jakąś organizację w tak ważnej sprawie wnieść trzeba.
Wznieść.
Wznosić codziennie o właściwej porze.
To się nazywa obywatelska postawa 🙂
Nie zapomnij o mojej Dance. Kończy okrągłe 5 z zerem, ale wygląda na połowę tego. Tajemnica chyba w tym, że nigdy nie mieszkała z żadnym facetem (oprócz syna), chociaż Jerzor ciągle jej szukał stosownych partii. Stosownych to ona sama potrafi sobie znaleźć, bez szwagra 😉
Wątróbki przygotowane, mizeria zrobiona, żiemniaki obrane, pana domu niet.
Żebym nie była gołosłowna, to pokażę tę jutrzejszą piędziesięciolatkę. Zaraza jedna, nie?
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Polska2010PoznanDolnySlaskCzechy#5533902556223292290
p.s.Dlaczego wątróbkę solimy dopiero na talerzu?
Podobno Alicjo, jak się ją posoli wcześniej to się robi twarda jak podeszwa 😀
Dalej nie ma Placka. Krystyna powinna już wrócić ze Lwowa Żaba wieczorem wali się, jak kłoda, reszta nieobecnych urlopuje w rozjazdach. Od tygodni nie ma naszych Amerykanek – Joty, Orci, Wandy TX. Hej, Hej! Wracajcie!
Późno, ale z oddaniem i przyjemnością wznoszę za Marka i Helenę 🙂 Wzdycham, jak Pyra, w nieutulonym żalu z powodu nieobecności ww.
Miar mam na oko i absolutnie nie chcę mieć innej. Nie przepadam za nadmiarem rzeczy do czegoś.
Ewo 😀
Z tą solą na wątróbkę to słyszałam, że nie powinno sie wołowej czy wieprzowej, ale kurczacza jest delikatna i zawsze miękka, chyba, że smaży się za długo. Dla pewności zapytałam.
Wreszcie sobie nalałam uczciwą lampkę sangiovese, wieczorem po ciężkim dniu.
Zamiast robić co należało, zabrałam się do przesadzania kwiatków. Robi się to raczej okołomarcowo chyba, ale u mnie się robi, kiedy jest ochota.
Zdrowie Szanownych Jubilatów!
Wieczór, jest 20C i duchota, przesadzałam te kwiatki na dworze, ale w końcu komary się za mnie wzięły i uciekłam. Rozcięłam sobie prawego palucha wskazującego ostrym kantem rozdartej podstawki z folii aluminiowej, kwer się polała do fig 🙄
Utytłana po łokcie w ziemi, ani chybi złapię tężca, bo przecież „tężec siedzi w ziemi”. Żadnych szczepień sobie nie przypominam, więc jakby co, zmówcie zdrowaśkę, co wam szkodzi.
Zdrowie naszych Jubilatów, a my po tej stronie Kałuży możemy juz wznosić zdrowie jutrzejszych zakałużowców, czyli Szanownego Gospodarza Blogu oraz mojej siostry Danki. W końcu u was jutro już jest 😉
Zdrowie!
Wracając do konwalii i barwinka, są to „wiodące” rośliny wokół mojego obejścia i ja im nie bronię, byle tylko zanadto nie właziły na trawnik (to się ścina kosiarką). Bardzo inwazyjne ci one są, ciekawam, jak sie będą zachowywały na piachach Gospodarza. W ich tłoku nie uchowa się żaden chwast, wszystko zagłuszą, i to jest piękne właśnie. Nie mówiąc o cudownym zapachu konwalii i pięknym, fiołkowym kolorze barwinka, który potrafi kwitnąć nawet pod sniegiem i jest zielony przez okrągły rok. Polecam do każdego ogrodu, którego ogrodnik jest z tych nieco leniwych, albo pozwolić może sobie na dzikie połacie czegoś, czym nie musi się zajmować.
A dla mnie to było u Ciebie najładniejsze – na Górce rządzą właściciele, czyli roślinki, które los tam właśnie rzucił, w tym piękny barwinek.
Gospodarzowi życzę, by ta wdzięczna roślinka polubiła piaszczyste hektary.
Barwinkiem zachwyciła się też pewna Ania, którą miałem kiedyś okazję poznać bliżej.
http://www.weranda.pl/domy-i-ogrody/ogrody-i-rosliny/rosliny/13525-barwinek-%E2%80%93-wielkanocny-kobierzec
Tutaj leje jak z cebra, do tego zimno i wietrznie. Nawet nie ma kiedy i jak posadzić warzyw w pewnym ogrodzie, a to już ostatni dzwonek. Może jutro, chociaż prognozy wciąż nieciekawe.
Jerzor najbardziej lubi popatrzeć z bliska. Tam jest naprawdę ładnie.
https://picasaweb.google.com/takrzy/AlicjowaGorka#slideshow/5608250754520535154
dzień dobry ..
faktycznie ładnie i widać, że gościom się podoba …
o czy to prawda? …
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2011/05/Brzydkie-kaczatko-seler.html