Na zboczach zielono, w filiżance złoto
Już pierwszy egzemplarz książki o herbacie jest w „blogowych” rękach. Mam nadzieję, że ku radości zwycięzcy quizu. Książka jest bowiem kompendium wiedzy o herbacie niezbędnym dla każdego miłośnika tego napoju. Mam jeszcze egzemplarze, które też oczywiście wystawię na „licytację”. Zanim jednak nadejdzie kolejna środa poczytajcie parę zdań z tej swoistej encyklopedii herbacianej:
Fot.P.Ad.
Zielona herbata nie przechodzi procesu utleniania. Liście są zrywane i od razu poddawane działaniu wysokiej temperatury, do czego stosuje się parę wodną lub podgrzewanie nad ogniem. W ten sposób zabija się enzymy, uniemożliwiając utlenianie (popularnie zwane fermentacją). Herbata zachowuje jasnozieloną barwę i świeży, rześki smak.
Herbata ulung jest częściowo fermentowana (utleniana). Zerwane liście fermentują na słońcu, ale zanim proces ten się zakończy, zostają poddane działaniu wysokiej temperatury, by go zatrzymać. Dzięki temu zarówno liście, jak i napar mają intensywniejszą barwę niż zielona herbata, ale nie są tak ciemne jak herbata czarna.
Czarna herbata jest w pełni fermentowana. Liściom najpierw pozwala się zwiędnąć, następnie utlenić, aż wreszcie, gdy fermentacja dobiegnie końca, poddaje się je podgrzewaniu. Powstałe w ten sposób liście i napar są zwykle ciemniejsze od herbaty ulung.
Istnieją dwie metody produkcji herbaty czarnej: tradycyjna oraz tzw, CTC (ang, Crushing, Tearing, Curling – miażdżenie, rozrywanie, zwijanie). Metoda CTC jest podobna do tradycyjnej, lecz zamiast rolować liście, przeciąga się je przez szereg ratujących wałków wyposażonych w setki ostrych zębów, które miażdżą, rozrywają i zwijają. Tak wyprodukowana herbata szybko się parzy, błyskawicznie daje ciemny napar oraz pozwala na zaparzenie większej liczby porcji z jednego kilograma.
Wybierając metodę CTC, poświęca się jednak walory smakowe herbaty dla korzyści ekonomicznych i praktycznych. W metodzie tradycyjnej stosuje się technikę naśladującą ręczny, dziewiętnastowieczny sposób przetwarzania liści – maszyna roluje liście tak, jak dawniej robiły to ręce człowieka, liście fermentują w naturalnych warunkach, a suszenie pod wpływem gorącego powietrza przypomina suszenie na słońcu.
Herbaty aromatyzowane to połączenie liści herbaty oraz przypraw, olejków aromatycznych lub płatków kwiatów. Na przykład słynny Earl Grey powstaje przez dodanie do liści czarnej herbaty olejku egzotycznego owocu bergamoty. Z kolei First Ceylon Souchongto herbata cejlońska w stylu chińskiego souchonga, lecz wędzona dymem drewna cynamonowego zamiast sosny. First Ceylon Souchong jest więc wyłącznie lankijską odmianą tej wyjątkowej herbaty.
Inną kategorią naparów są zioła i rooibosy, niepochodzące z krzewu Camellia sinensis. Rooibos (wym. roj-bos), czyli czerwony krzew (ang. red bush), jest południowoafrykańskim naparem ziołowym produkowanym z liści krzewu Aspalathus linearis. Rooibos i inne napoje, które nie powstają z liści Camellia sinensis, nie są herbatami, a tym samym nie mają jej właściwości.
Lektura tego fragmentu zajmuje tyle czasu ile powinno trwać parzenie mojego ulubionego gatunku czyli Uda Watte. Siadam więc z filiżanką w ręku i przeglądam dalej strona po stronie…
Komentarze
Chyba pójdę sobie zaparzyć herbatę. Mam jeszcze troche zapasów przywiezionych z Chin.
Miłego dnia 🙂
Wczoraj hektolitry herbaty : a to z malinami, a to z miodem, cytryną i imbirem, a to z rumem; dzisaj za chwilkę zaparzę sobie drugą kawę, a herbatę zostawię na poobiedni czas.
Pa – kawusia i do zajęć.
Joj, nikogo, a ja już z pracy wróciłam i nawet mi łotr zeżarł pierwszy wpis!
Załapałam się do pracy jako zootechnik przy owcach, lamach i pstrych świniach, a jeszcze jakies szkockie dzikie krowy, czyli zgodnie z wykształceniem 😀
Teraz w owczarstwie jest luka pokoleniowa, nieomal jak w pediatrii.
Po 1989 większość owczarni padła z powodów wymiennego dolara. Teraz podpierają się dopłatami do ras zachowawczych, ale to jest ślad dawnej piękności. Chociaż najwięcej owiec na ziemiach polskich było za Królestwa Kongresowego, hi, hi.
Jak długo można przechowywać herbatę ? Przeważnie harbatę przesypuję do bezwonnej puszki albo wkładam tam całe otwarte opakowanie. Ale i tak po pewnym czasie zapach wietrzeje, nie mówiąc już o tej niezamykanej szczelnie. A opakowanie hermetycznie zamknięte ? Czasami dostaję w prezencie herbaty od wycieczkowiczów na Daleki Wschód i zawsze jakieś zapomniane zapasy są w szafkach.
Herbatę piję przeważnie dopiero w południe, a po obiedzie zawsze zieloną. Do śniadania smakuje mi kawa zbożowa z mlekiem.
Ostrołęka słynęła kiedyś z piaszczystych nadnarwiańskich wydm i wielkiej Sahary . Teraz wszystko zarosło i śladu nie ma. Sahara to były poligon V Pułku Ułanów. Wydmy powstały dzięki kozom i ludziom zbierającym drewno na opał.
Kóz już nie ma i chrustu też nikt nie zbiera. Sahara też została zniszczona przez Ytonga. Sporo domów w Polsce zostało zbudowanych z kurpiowskiego piasku. Oj przydałby się jakiś lodowiec…
Lodowiec ? Dzisiaj wiał mi w oczy z lekka lodowaty wiaterek,kiedy gnałam
na rowerze do pracy,ale daliśmy radę.Po przyjeździe na miejsce gorąca herbata Ahmad Tea London Earl Grey na sznurku.
Ma się ocieplić,to może przejdziemy na Ice Tea 😉
Eeetam,jakie Ice Tea ? Anglicy w koloniach pijali mocną,gorącą herbatę.
Nawet,jak przyjdzie lato będziemy się trzymać tej wielowiekowej tradycji.
Jej, Żabo! Sprawozdawaj! Te lamy to też hodowla zachowawcza UE? Ty się nie wymiguj, Ty pisz!
Rozpakowywanie kwiatów może być kosztowne, jak uczy przykład Jotki. Wysiłek Pyry w tym względzie też jest pouczający. Ciekaw jestem, czy pod pomnikiem było zimno czy tez zomo, czy ewentualnie jedno i drugie.
Czytałem kiedyś, nie pamiętam gdzie, że kwiaty powinno się wręczać w papierze per analogiam z np. książką. Stąd wniosek, że lepiej analogii nie szukać tylko postępować, jak należy.
Egzotyczna bergamotka pochodzi prawdopodobnie z Indii, ale uprawiana jest głównie na Sycylii. Dobrze robi herbacie, ale czysty Earl Grey jest zbyt nachalny. Dobre proporcje to 25 procent Earl Grey i 75 procent pure ceylon albo czegoś podobnego. Herbata działa antystresowo i ożeźwiająco, a olejek bergamotowy zawarty w Earl Greyu bardzo to działanie wzmacnia.
W domu rodzinnym pijaliśmy ice tea. Była to mocna herbata po zaparzeniu ostudzona, a potem wstawiona do lodówki. To, co sprzedają w sklepach jako ice tea, w niczym tego napoju nie przypomina.
Może na kolejną zimę Żaba będzie dziergać rękawiczki z wełny lamy ?
a propos kwiatów to ja ostatnio daję kwiaty w doniczce a najlepsze są gerbery bo śpi się z nimi dobrze w sypialni .. zamiast kwiatów mogą być zioła w doniczce lub np. dobra oliwka z ziołami ..
A, bo Żabie się wydawało, że własne 45 ha, 50 z kawałkiem koni, chałupa w stanie pernamentnego remontu, produkcja drzwi do boksów, rękawic i reszty na drutach i kotłów wielkich konfitur, zostawia zbyt wiele czasu wolnego jej lenistwu(!) Wzięła więc na swoje barki gospodarstwo owczarskie (w końcu specjalistka) licząc, że z dyskotowania jej doświadczenia i dyplomu, da się jeszcze ulżyć wiecznie pustawej kabzie – wiadomo wszak od dawna, że rolnictwo jest najlepszą metodą zamiany pieniędzy na długi. Jak dobrze pójdzie, to ten jej pracodawca uruchpmi jeszcze jedno gospodarstwo hodowlane i Żaba będzie miała więcej środków nakolejne konie, maszyny i siano z owsem. To jest kalectwo dożywotnie i nie poddające się rehabilitacji.
Danuśka teraz już +10 ale rano to zimnawo było i podziwiam hart ciała i ducha …. ja poczeka na jeszcze godzinkę i pójdę na zwiady .. w Zamościu nie byłam to Wam zazdraszczam ..
Kryside jak ze zdrowiem .. spakowana jesteś już na wyprawę? …
Pyro bo najwięcej wolnego czasu ma człowiek zapracowany .. 😉
Dzień dobry, dzisiaj trudno mówić o upale, ale jak już zaczęliśmy o gaszeniu pragnienia 🙂 to polecam bardzo popularny w Meksyku i nie tylko, „flor de jamaica” czyli poczciwy kwiat hibiscusa, zaparzony, ostudzony i z dodatkiem dużej ilości lodu 🙂
Gotowa do picia po zaledwie pięciu latach
gerbery i ziolka w doniczce. dobrze mi sie spi w sypialni z moim chlopem.
Pyro- Żabie to trzeba pomnik postawić,na koniu rzecz jasna !
Albo na lamie 😉
mnie chyba lepiej z gerberem niż z Twoim chłopem .. 😉
flor de jamaica to ketmia szczawiowa (Hibiscus sabdariffa) znana w Egipcie jako karkadé. W hali targowej w gdyni zawsze do kupienia. Pragnienie gasi znakomicie dzięki lekko ślazowemu wrażeniu, jakie zostawia. Bywa stosowana przeciwko kaszlowi. Intensywnie czerwony kolor pozwala stosować ketmię szczawiową jako barwnik do żywności.
Jolinko, Twój komentarz bardzo zastanawiający.
Stawianie pomników jest teraz mało poprawne politycznie. Może lepiej poczekać trochę.
„Nie o każdym śpiewają pieśń.
Nie każdemu stawiają pomnik.
Pieśni często historia przekreśli,
pomniki zburzą potomni”
Wł. Broniewski: Ballada o Karolu Świerczewskim
Stanisławie-to może by tak Żabę beatyfikować 🙂
Jolinku- Zamość rzeczywiście wart grzechu albo jak Paryż wart mszy,
w kontekście wyżej wspomnianej beatyfikacji 😉
Zaliczyłam wczoraj wizytę w stolicy 🙂
Co Wam powiem to Wam powiem ale ciastka u Gesslerowej w Słodko Słonym dobre 🙂 napoleonka i ciastko z makiem pychota…
pogoda taka sobie była ale co tam…Zara też odwiedzona-buty typu baletki zakupione
coś dla ciała i dla ducha 🙂
Pomnik Żaby na lamie bardzo popieram. Może być z aureolą – Żaba, nie lama. Pytanie – gdzie ustawić. Może na Krakowskim Przedmieściu, do towarzystwa księciu Pepi i wreszcie skończą się wiadome spory.
Nie uważacie, że fajnie by sobie wyglądali razem – Żaba i Pepi?
A jeszcze Pepi był przecież koniarz, to by sobie mieli o czym pogadać.
To co, zakładamy społeczny komitet budowy pomnika???
Bym się wstrzymała, zgodnie z zasadą – nic o Żabie bez Żaby 😉
Pepi był pies na kobiety. Czy już widzicie „oczyma duszy” – Żaba na lamie robi dla JO Księcia Pana skarpety w norweski wzorek, Pepi zerka gdzie tu najwygodniej Żabę podszczypnąć, a ta warczy z cicha : pięta niżej Wasza Wysokość, łokcie przy sobie!
Ladny ten Zamosc, szczegolnie w nowych barwach. Bylismy tam 9 lat juz temu. Pracowano wtedy intensywnie na przedtem pod ziemia znajdujacych sie bastionadach i ciekawym, jak to sie dzisiaj prezentuje. Niema poza Wlochami wiele takich miast, miast na planie idealnym.
Jak przy Pepi to zdecydowanie wolę Żabę na lamie od czegokolwiek innego. Ale beatyfikacja to całkiem inna sprawa. To już nie powód do żartów tylko na poważnie. Na poważnie to chyba naprawdę warto rozważyć.
A o ciastkach w Słodko…Słono… już kiedyś pisałem. Są znakomite. Tę napoleonkę można kroić, jak należy. To sprawa cieniutkich płatków.
Haneczko, widziałaś kiedy, żeby kogo pytali, czy chce mieć pomnik?
Pyro, czujesz czaczę!
Pepi gołymi nogami świeci, skarpetki mu się przydadzą, na zimę zwłaszcza.
Żabo, cieszysz się z perspektywy???
Elektryczne gitary coś tam o pomniku w ogródku śpiewały
Od rana frustracja, bo mialem wpis o herbatach z obszernym tekstem o karkade czyli hibiskusie, ale wszystko zniknelo. Pewnie dlatego, ze wspomnalem iz hibiscus jest uwazany przez moich arabskich robotnikow za lolalny lek na meskosc, a przy tym uzylem slowa zaczynajacego sie na v…..
Dzien dobry,
W Meksyku na ochlode tez dobra horchata – czyli napoj ryzowy z cynamonem. Brzmi dosc odstreczajaco, ale smakuje i orzezwia.
Mozna przyrzadzic w domu – zainteresowanym moge podac przepis.
Milego dnia!
w Meksyku, w Meksyku ten zwyczaj……
Jolly Rogers podaj.
Mam jeszcze zapasy karkade wiec zaczne czesciej pic 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=4JPHNuAAZDE
Marek (9:19),
trzeba było powiedzieć, to z tej Islandii bym ewentualnie jakiś lodowiec przeszmuglowała…a tak, to mam zgniłego harkla w zamrażalniku, jeszcze nie spróbowałam, ale myślę, że pierwszym doświadczeniem moglibyśmy podzielić się z Nowym – Nowy, co Ty na to?
Skunks ponury, to znaczy ten rekin zgniłek, jest pocięty na małe kostki, więc mogę zabrać parę kostek na majowe spotkanie 😉
Nad oceanem byśmy spróbowali, bo ostrzegano mnie, że w pomieszczeniach nebezpiczne to je 😉
Ej Stanislaw, co Ty mowisz?
Jest pomnik Pyry, Chrzaszcza co brzmi w trzcinie, Pana (nie pamietam imienia) co przewozil ludziska krypa przez Wislok, a Zaby Nie??????
A gdzie jest ten pomnik wiecznego studenta????
Buziaki,
Żaba dzwoniła. Ona wyniosła komputer do sypialni, więc dostępny jej jest wieczorem, kiedy się już wczołga na górę. A wtedy pada na nadobną buzię i pod kołderkę, a nie do klawiatury się nadaje.
Beatyfikacji jest przeciwna, jako, że ta biurokracja od beatyfikacji nie budzi jej entuzjazmu, natomiast idea pomnika przy księciu Pepim jest radosną perspektywą. Może być na lamie =- wtedy i uprzędzie i udrutuje, Lam wiele nie ma – dwa samce (w tym jeden wielki, czarny i zgryźliwy) i 3-4 samice. Żaba twierdzi, że mignęły jej też 2 strusie (facet przez kilka lat sprzedawał zwierzęt do agroturystyki. Perrsonel popegeerowscy alkoholicy jeden w drugiego, ale chętni do roboty.
Horchata:
2 litry wody
100g ryzu
szczypta cynamonu
sok z limonki do smaku
cukier do smaku
Ryz dokladnie wyplukac. Namoczyc przez 3 godziny. Ponownie wyplukac. Odcedzic na sitku (?). Ugotowac w dwoch litrach wody do miekkosci.
Ryz przetrzec przez sitko z drobnymi oczkami drewniana lyzka do wody w ktorej sie gotowal. Dodac cynamon, sok z limonki i cukier. Schlodzic i podawac!
Jesli w Meksyku pija to pewnie dobre na upaly. To albo mojito 🙂
Można do tej horhaty dolać czegoś, tequili albo cuś, Jolly Rogers?
Pytam niewinnie…
Horchata w smaku raczej mleczna wiec mi do tego alkohol nie pasuje – ale Alicjo jak chcesz byc naszym krolikiem to prosze. Daj znac co wyszlo i nie pomstuj na mnie jak nie wyjdzie ;).
YYC, wlasnie nabylam bialy rum, limonki i miete – jescze tylko dwie godziny i mojito w ogrodzie ….
Nie Meksykl ale tez cieplo i wino dobre..
http://www.youtube.com/watch?v=aPu-C5vvzU4
A ogrod gdzie?
A ogrod w Romford, E s s e x,
No to pod to mojito…
http://www.youtube.com/watch?v=RGTWqZoswAo
he, he Eseksu nie chcialo przyjac 🙂
A no nie chcialo, a Twoja wersja pisana jest niezla, jak do zakupienia przez internet ;).
Żabo! Myśleliśmy o Tobie nawet na Key West!
https://picasaweb.google.com/cichal05/DlaZaby02?authkey=Gv1sRgCLX98vzejbP-jgE#
Danuśko (12:34), zgadzamy się z Sinatrą , prawda?
Herbata była przewidziana na później 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=qkTNOobNanA
Co do zaparzania, mistrz najpierw czyści delikatnie miseczkę, używajac do tego cienkiej lnianej ściereczki, zielona herbata matcha jest przechowywana w pudełku z laki. Miałam kiedyś okazję spróbować tej herbaty, zaparzonej przez Japonkę, ale to nie mój smak. Może potrzeba kilku prób żeby zasmakować.
Ja niestety traktuje herbatę dość kiczowato dodając często soku malinowego, albo rumu, albo oba cwaj.
Inne rodzaje kiczu z Key West do wyboru.
https://picasaweb.google.com/cichal05/KiczeZKeyWest?authkey=Gv1sRgCJKqgOzoh7vEcQ#
Pomarzyć zawsze można 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=HFJhFnR6XDY
Mleczna – nie mleczna, ja bym tam czymś zakropiła 😉
Bo poza tym herbata ma być czarna, mocarna i bez dodatków! To dla mnie.
Dzisiaj udaję się za chwilę do urzędu, podpisać papiery zeznaniowe podatkowe. Nic nie zeznaję jako stara emerytka, ale jak podpiszę zeznania Jerzora, to dostanę jakieś pieniądze na ewentualne „waciki” (z filmu „Chłopaki nie płaczą”). Bo zeznaniowo on się dzieli ze mna tą emeryturą swoją, biznesmen emerytowany, to ja mam prawo te waciki.
Skomplikowane te przepisy, ja w to nie wchodzę, na waciki biorę i zadowolona jestem.
A propos, zeznania podatkowe przygotowuje nam specjalistka od tych spraw – jasne, że trzeba za to zapłacic, ale ileż to czasu zaoszczędza przy ciągle zmieniajacych się przepisach! To ona wynalazła o tych wacikach, więc bardzo popieram, to jasne 🙄
znam inny przepis na horchatę (z Veracruz) 🙂
2 i 2/3 szkl. ryżu surowego, zmielonego w młynku,
1/2 szkl. cynamonu pokruszonego
4 szkl. gorącej wody
15 obranych, lekko podprażonych i zmielonych migdałów,
1 puszka mleczka kokosowego (420 ml)
1 szkl. cukru
1 szkl. zimnej wody
skórka z limonki
kostki lodu
lekki rum (opcjonalnie)
kilka listków mięty (opcjonalnie)
Zmielony, surowy ryż z cynamonem zalewa się gorącą wodą, miesza i odstawia na noc w zimnym miejscu, następnego dnia dodaje się migdały i mleczko kokos. i rozdrabnia dokładnie w blenderze. Przecedza się przez średnie sitko i wlewa do dzbanka. W osobnym naczyniu, na wolnym ogniu zagotować szkl. zimnej wody, cukier i skórkę limonki, mieszając do rozpuszczenia cukru. Ostudzić, usunąć skórkę limonki i wymieszać z ryżową masą w dzbanku. Jeśli zbyt gęste można dodać wody. Dobrze chłodne wlewać do szklanek na kostki lodu, opcjonalnie dodać rum i kilka listków mięty dla dekoracji. Trochę pracochłonne, ale warto 🙂
Dzien Matki w Kanadzie w niedziele.
Kiedys bylem na „Tea cos tam Ceremony”. Impreza na japonskiej wystawie sponsorowanej przez japonski konsulat wiec chcac sie pokazac i tradycje miedzy innymi byla ta ceromonia przyrzadzania herbaty. Przyznam, ze po oczekiwaniu i ogladaniu z drzacym sercem przygotowania napoju co sie znajduje w podanej mi czarce a tam byl plyn. Jak opisac nie wiem na pewno ale powiem tak. Wygladalo to jak taka zielona zawiesina na stawie w Russowie u Konopnickiej. Smakowalo pewnie podobnie, ale tej stawowej zawiesiny nie probowalem. Bylo bardzo niesmaczne i zadna nawet najpiekniejsza ceremonia wykonana przez panie w strojach gejsz nie zmieni tego. Po pierwszym lyku probowalem ominac nastepne 3 i pol ale gejsze chodzily z usmiechem i patrzaly wnikliwie czy wszyscy ukonczyli. Na scianie wisialy samurajskie miecze i nie chcialem ich (tych gejsz znaczy sie) wyprowadzic z rownowagi wiec usmiechajac sie wypilem kolejne 3 lyki te pol zostawiajac na dnie tlumaczac, ze taki zwyczaj w Kraju nad Wisla i musze go uszanowac. Wole parzyc po swojemu. Poniewaz u mnie woda wrze w temp. 98*C to nawet prawdziwego wrzatku nie mam a i tak mi smakuje. Kupuje w irnaskim sklepie pyszna herbate. Nazwa tu nie ma znaczenia i napewno nie od Dilmaha (czy jak sie monopol zwie?). W Polsce przyznam mecza mnie wszedzie ich filizanki. Podziwiam zmysl handlowy producenta ale nawet dobre restauracje serwuja hernbate w ich firmowych filizankach i to bardzo dziwi. Co kraj to obyczaj.
Chyba sie tym ryzowym plyne zajme jak przyjda upaly. Wlasciwie wzystko mam lacznie z woda i rumem wiec tylko przygotowac 🙂
Reklama dźwignią handlu, yyc, to hasło się nie zmienia nigdy i nigdzie 😉
Ja mam Białą Marię od Misia (Misiu – cmok-cmok w pyski!) oraz kubeczek piękny z cienkiej porcelany od kogoś, kto nie docenił, herbatę parzę w cieniutkim czajniku szklanym, miotełki japońskie mnie nie podniecają. Kwestia smaku, ale wszystkiego warto spróbować, o czym sam dobrze wiesz, obieżyświacie 😉
Te zeznania to za dwie godziny dopiero, Jerz mnie poinformował. To ja tu zwarta i gotowa, i…no właśnie?
Z ludzkich cech najbardziej cenię sobie punktualność. Bardzo źle się czuję, jak jestem zmuszona (samolot się spóźnia albo cuś) marnować czyjś czas. Czas to nie pieniądz koniecznie, jak dla mnie – czas to życie. Zamiast posiedzieć sobie spokojnie i kontemplować albo co, to ktos czeka na ciebie niecierpliwie i …i traci czas. Swój czas.
Kiedy pracowałam w szkole, wymóg wzorcowej punktualności był zrozumiały – 34-35 osób stało pod salą i czekało na spóźnialską ?ego. Szef nie tolerował i słusznie (dzisiaj w szkołach jest znacznie „luźniej”). W wojsku punktualność była fetyszem absolutnym, a tego to nie rozumiem do dzisiaj. Nie każdy dzień i nawet nie każdy okres były równo obłożone zajęciami. Bywały tygodnie, kiedy nic się pilnego nie działo, a jednocześnie nie można było z wyprzedzeniem pewnych prac wykonać. Z góry było wiadomo, że np za dwa tygodne doba będzie za krótka, niedziele nie będą się liczyć i szefostwo wpadnie w nadczynność okolicznościową, ale na razie flauta kompletne. Jednak Wódz stał u szczytu schodów z cebulą w ręku od 7.20, czasem wcześniej.Kogo nie było przy biurku o 7.30 , miał piekło przez najbliższy tydzień. To o 7.30. Do 15.15 pies z kulawą nogą nie zapytał co ta Pyra robi – mogłam rzucić, że załatwam coś w teatrze muzeum, Pałacu Kutury czy Domu książki (wszędzie, gdzie byli kumple) mogłam z 8 godzin 6 przesiedzieć w naszej knajpie, mogłam przeczytać ze dwie książki – nikogo to nie obchodziło, o ile nie byłam do czegoś tam potrzebna i o ile o 15.15 byłam przy swoim biurku. Bo do domu mogłam wyjść najwcześniej o 15.30 – z wodzowską cebulą w ręce. Nawyk od – do mi pozostał. W 3 letniej pracy w muzeum bywałam autentycznie zgorszona jeżeli pracę traktowano – jak jest co robić : to łubudu, jak flauta, to niech sobie szefowa sama tu siedzi.
Pies drapał punktualności urzędów i tak dalej. Do tego jestem „zwyczajna” wszędzie i zawsze, chociaż tutaj niekoniecznie, ale zdarza się.
Chodzi mi o personalki typu rodzina, przyjaciele, znajomi, kochankowie i tak dalej.
Kochankowie się chyba mobilizują, nie? Jak nie oni, to KTO?! No kto?
Pozdrowienia
Rok mniej więcej – 70-74. Zachodnie rubieże, okolice Lubania Śląskiego, ludność wyłącznie napływowa (najczęściej ze Wschodu). Moi rodzice byli tam nauczycielami (mała wiejska szkółka). Po sąsiedzku mieszkała rodzina z okolic Morza Czarnego. Elegancka wizyta, obrus na stole, itp. Pani domu przynosi herbatę i tłumaczy: Taka słaba, ale z drugiego parzenia… Jakbyście przyszli wcześniej, byłaby mocna.
Do tej pory nie wiem, czy oni fusy dwa razy zalewali wodą, czy zbierali i parzyli te, które zostały w szklankach (my taką herbatę dostaliśmy).
Z drugiej strony – dzięki nim wiem, jak smakuje mamałyga, kiszone grzyby i szynka nie wędzona, a suszona „w przewiewie”. Pamiętam też seniora rodu, któremu synowa paliła spodnie, jak spał (nie dał sobie ich uprać, a i wyrzucić też nie).
Zielony jak herbata, zielony jak wiosenna Żaba – to nie jest bajka, to nie jest pomnik, to nie jest panegiryk, to nie jest diakrytyczne
Anuśka66 🙂
Nie mam kanadyjskich znajomych, którzy doceniają herbatę.
Parzą earl grey’a (albo liptony torebkowe) w torebce, na litr wrzątku jedna torebka 😯
Ja optuję wtedy za lampką czegoś czerwonego. Jak nie ma opcji, to udaję, że piję.
p.s.Okolice Lubania Śląskiego, a i sam Lubań – trochę znam. Z lat mniej więcej ’75-78
Pod samowarem kipi miłość nasza
fajny ten chorwacki placek 🙂
widzieliscie kiedys filmik 1500 obrazkow na sekunde? ( normalnie jest 24, video 25 sztuk na sekunde, i dylizans jak sie mu kolo kreci, to do tylu )
http://www.fubiz.net/2011/05/06/ksubi-kolors/
na dole jest film, dobrze jest obejzec na HD
nie ma wprawdzie nic o herbacie, ale te szparagi jak rzepy 🙂
Na kolację wędzony twarog, lazur i rzodkiewki. Młodsza dzisiaj dokonała miesięcznych zakupów kawy, ryb i mięsa. Prawdę mówiąc ryby to nie są, tylko 4 filety rybne z mintaja. Ona tak zawsze – filet mrożony to dla Córci ryba…hm. Natomiast mięso kupiła dobre – 3 polędwiczki, schab na 2 obiady, wołowina na 3 razy, łopatka na 2 razy. W zamrażarce jest jeszcze cała karkówka, czyli zależnie od wymyślonego obiadu – na 2 do 4 obiadów (np na szaszłyki wychodzi dużo, na jakieś rolady tylko 2 plastry czyli mało). Przyniosła poza tym wędliny i sery bardzo przyzwoite. Warzywa kupuje się na bieżąco. Jutro schabowe z młodą kapustą, w niedzelę gulasz wołowy z grzybami, a w poniedziałek szparagów cd
No i stalo sie, napisalem korekte do YYC, ze Rossow to Dabrowska, a nie Konopnicka, a przy okazji rozpisalem sie na temat herbaty A ss a m bojac sie, ze tekst zostanie zatrzymany i stalo sie. Teraz rozbijam nazwe to moze przejdzie.
Panowie – mam dosyć delikatne pytanie : w jaki sposób grzecznie poprosić kogoś, kto siada z nami przy stole, żeby może zdjął gumowce i nie kładł łokci na obrusie?
Alicjo
Żebym ja wiedział że moja Maria sprawi ci taką frajdę tobym oddał ci cały serwis. (Zrobiony przed 1945)
Ale jak to mówią nic straconego 🙂
He, he..korekty sie zachcialo to i nie przepuscil. Trzeba bylo sie skoncentrowac na herbacie 🙂
Dabrowska moze byc. Przyszly noce i dnie to uciekala z Kalisza do Russowa. Swoja droga jak ktos bedzie w okolicy to polecam miejsce bo bardzo mily zakatek. I naprawde mozna sie poczuc w obecnosci pisarki.
No co Ty Alicjo!
Ja jestem zielona jak zielona herbata, inne pijam ale niezbyt czesto. Zaszczepila mnie mloda chinka w pracy a ma na imie Weijia i trwa ta „choroba” juz lata. Spedzamy minimum 9 godzin razem, ja, chinczycy, filipinczycy, wlosi, argentyjczycy, rosjanie, „usaowcy”, meksykanczycy i jeszcze pomieszani… Teraz wiem jak ichnia prawdziwa smakuje, lacznie z herbata (jasminowej nie trawie).
Buziaki,
Pyro,
po Tobie bym się tego nie spodziewał, niepunktualność w wojsku – niewyobrażalne – Ordnung muss doch sein!
Ci ludzie jak coś mają, to mają to na punkcie punktualności i basta! A czy to ma przełożenie na realia próbował już opowiedzieć niejaki J. Hasek
Ja trzymam się powiedzenia, o punktualności jako grzeczności królów.
Nie znasz scen z anglosaskich filmów wojennych: Panowie, sprawdzamy zegarki.
I to jest pierwsze wytłumaczenie na sensowność sekundnika, to są podwaliny dla sławy wielu marek zegarków. Większości niestety już niema.
Ty, Pyro, możesz sobie dalej jak emerytka.
Pepe, ja jestem punktualna i prywatnie i służbowo. Dziwiły mnie tylko te zegarki – rozumiesz? Bardzo mało racjonalne to było. Tu się pieklili o 2 minuty, a potem Cię olewali na 7 godzin. Całe szczęście, że sobie z reguły znalazłam sensowne zajęcie (np przeczytanie Polityki od deski do deski)
może jakby posiedziała pod samowarem też bym się nauczyła naciągać .. 🙂 .. te Masze pyszne kobiety ..
Ogonku,
nie martw się o moje hemoroidy, nie posiadam. Nie ma musu czytania moich opowieści ani oglądanie zdjęć, NAPRAWDĘ!
Piszę, bo dzielę się z przyjaciółmi, gdzie byłam i co widziałam, tak jak wdzięczna jestem za opowieści, gdzie blogowi włóczykije byli i co widzieli, a mnie tam nie było. Jak Danuśki reportaż o Zamojszczyźnie. Przytaczam ceny, bo dla włóczykijów jest to ważne. Poza tym ewentualne kontakty, adresy i tak dalej. Moze Tobie to się nie przyda, ale niektórym – kto wie. Wymieniamy się na tuym blogu nie tylko przepisami, ale i przepisami na życie. Owszem, i taki mamy. Mo?łabym coś do tego dodać, ale…wystarczy.
Przypominam… 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Przepis_na_zycie.html
Gdzie się wszyscy podzieli?
Alicja rozlicza się z fiskusem, Nisia urządza bibkę imieninową, Żaba opchała się pewnie środkami p/bólowymi i walnęła się spać, Nemo marznie w Polsce urlopowo u Echidny środek nocy. A reszta?
Przecież nie uwierzę, że krzyczą pod stadionem „Tus, matole – rząd obalą ci kibole”.
Rozliczyłam się, to znaczy Jerzor, ja niewinna, ale podpisałam jako żona, nie wiem, za jakie grzechy. Nie gotowłam, zakupiliśmy po drodze sushi i te tam.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6559.JPG
Ogonek…i tym podobni…w krótkich żołnierskich słowach powiem Ci – wal się!
I to by było na tyle.
Dobranoc
Ja zaczynam dyskotekę 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=i-7NVnLLeRw
Ano właśnie….i na tym zakończę.
http://www.youtube.com/watch?v=fcz7klh-qdI
Jeszcze wrzucę… bo lubię 😉
Instrumentalnie
http://www.youtube.com/watch?v=0R_XMQTOcg8&feature=related
To też…nikt sie nie odzywa, to ja dyskotykuje i trzymam świeczkę zapaloną, u mnie jeszcze cokolwiek jasno za oknem
http://www.youtube.com/watch?v=VsmIKpxDy_k&feature=related
trochę disco…. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=XQo6H1FuVzg&feature=related
No to macie. Kocham Cześka.
http://www.youtube.com/watch?v=gzACDJCfQvs
🙂 Alibabki!
http://www.youtube.com/watch?v=IJmg5_ROsJE&feature=related
Zeżarło mi tekst z powodu jednego likieru!!!
👿
No więc pobibczylim i skończylim.
Przyjątko zawierało:
1. sery – a to: grana padano, peccorino bucato z pieprzem, mimolette, camembert La Rustique (bardzo dojrzały, strasznie woniejący i przepyszny), inny mały śmierdzielek, którego nazwy nie pamiętam (na wierzchu miał malusieńki liść paprotki jakiejś), jeszcze inny we własnej małej kamioneczce i jeszcze jeden twardy z tych łagodnych śmietankowych, ie zapamiętałam nazwy. Do serów bagietka z masełkiem;
2. lody czekoladowe oraz bakaliowe plus sałatka owocowa: ananas, mango, winogrona, truskawki, borówki amerykańskie, czerwony grejpfrut i pestki granatu. Wszystko świeże, nic z puszki, podlane likierem P a s s o a i Cointreau plus sok z tego grejpfruta po wyfiletowaniu;
3. tort wiśniowo-śmietanowy, bardzo dobry choć kupny;
4. alkohole: szampanik, jakieś fajne primitivo z Apulii, moje ulubione różowe z Anjou i rum Kapitan Morgan dla kapitana (razem dwóch kapitanów w towarzystwie).
Ponieważ wszystkie słowiki zjadła moja kotka, jako solista ptasiej orkiestry wystąpił kos.
No, jednym słowem: szkoda, że Was tu nie było z nami!
Nisia jednym słowem balowała do przedświtu. A niech jej będzie na zdrowie. Dzisiaj mam zamiar odrobić zaległości, więc mniej będę siedziała przy naszym stole Kto już wstał, niech czeka na resztę z dzbankiem świeżej kawy/herbaty.
dzień dobry .. zapraszam na kawę .. 🙂
Nisiu a Ty piszesz, że zdrowie szwankuje a po nocnym balowaniu w formie jesteś, że hej … 🙂
cichal kiczu więcej proszę … 🙂
wreszcie się coś dzieje ciekawego nad Wisłą ..
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,9552331,Nowy_port_w_Warszawie_dla_superszybkich_lodzi.html
dzień dobry, przysiadam się ze swoją filiżanką i czytam 🙂
A czy to nie dzisiaj miała być ta uroczysta inauguracja fontann u podnóża zamku, czy to już było? Dzisiaj też dzień szwedzki na Pl. Zamkowym 🙂
Miłego dnia 🙂
Ja niestety do pracy. Przynajmnie za parking nie trzeba w weekend płacić 😉
Na balkonie piękne słońce, więc wypuściłam jamnika na jego punkt obserwacyjny. Ta zaraza obwieściła urbi et orbi, że już wstał donośnym poszczekiwaniem. O, mój miły non possumus! Dwa razy uciszałam, wreszcie wzięłam smycz do ręki i poszłam postraszyć: jak będziesz pysk darł, to dostaniesz w skórę. Nigdy jeszcze smyczą nie oberwał, ale chyba rozumie. Szkoda, że nie słyszycie jego „pieśni”. To jest głośniejsze od warkotu, ale dużo cichsze od szczekania. Ma kadencję i inię melodyczną. Każda zwrotka kończy się piskami i skomleniem, a przedtem są dosyć nieśmiałe próby wilczego wycia – jkby mu kto umarł. Jednym słowem pies ogłasza, że jest ważny, najważniejszy, tylko człowiek go tłamsi.
Witam słonecznie i ciepło. 😆
Agnieszko* Żabobłotna z okazji urodzin życzę zdrowia i szczęścia w przeogromnych ilościach !
Przypominam także, że dziś mamy święto memłona – cokolwiek to znaczy. 😉 😆
Teraz lecę na giełdę po szparagi, życząc wszystkim pięknego dnia. 😀
* czy Agnieszka to Eska ? To pytanie, tak z prostej ciekawości. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=uqWGlTF-aIY
Przepraszam ale znowu zapomniałam wstawić „b” przy odnośniku 😳 – tylko on miał być pogrubiony. To wszystko przez przemożną chęć dorwania się do szparagów. 😉
Cichalu, żaby piękne, najbardziej mi się podobała opalająca się żaba. 😆
Czyżbyś już dostał urodzinowy prezent ?
Kto jest skarbnikiem Fundacji Budowy Pomnika Żaby ??? Do kogo wysłać pierwszą wpłatę ? 😀
Już pędzę.
Wszystkie wpłaty mogę przyjąć, inna sprawa, czy one jeszcze później ujrzą światło dzienne.
Czy wyobrażacie sobie Żabę na lamie, jak siedzi i dzierga, i pruje tę lamę po kawałku?
Jolinku kochana, od czasu do czasu poświęcam się na ołtarzu przyjaźni – po prostu…
Mam teraz mnóstwo zapasów żywności, zwłaszcza roślinnej,, bo zamierzałam upiec warzywka, ale jakoś nie upiekłam. Myślę o tym porze Misiowym, zainspirował mnie. Nie mam fenkuła, a ostatnio jestem wielbicielką.
Coś wykompinuję.
Dziędobry na rubieży!
Zgago – nie, nic z tych rzeczy – Agnieszka jest córką Żaby, mamą czworga dzieci o mieszka jakieś 6 km od Żabich; Dzecko specjalnej troski naszej Żaby. Eska natomiast jest Żaby sąsiadką (ok 1 km) doskonałą kucharką (wiem co mówię) o wielkim smaku estetycznym – nawet miseczki ze smalczykiem przybiera wdzięcznie, a w ogóle to postać barwna i czarownica rzeczywista z dyplomem inżyniera drogownictwa i budowy mostów.
Pyro, dziękuję za wyjaśnienie. 😆 Znaczy Żaba wczoraj piekła piękny i smakowity (o czym nie wątpię) tort. 😉
Ze szparagów zostały przykurcze. 😥 Jak się chodzi na giełdę o takiej porze, to nie ma się co dziwić. 🙁
Święto Memłona ustaliliśmy rok czy dwa temu (chyba rok temu…) za podpowiedzią wczorajszej balowiczki z kapitanami, Nisi.
Wzięło się od „na mem łonie”, co Nisia zapodała i jakoś tak nam spontanicznie wyszło, że należy ustanowić święto. Kto ciekawy, niech się wróci do archiwów sprzed, bo na pewno była ta data, a rok…pamięć mam dobrą, ale krótką 😉
U mnie w Kalendarzu jest zaznaczone, niestety, ta maszyna nie przyjmuje w pewnych programach literki „ł”, dlatego wygląda, jak wygląda, niemniej jednak jest to Święto Memłona 😉
Wszystkiego dobrego Agnieszce Żabiobłotnej!
Wracam jeszcze do tematu szparagow.
Poniewaz nikt z blogowiczow nie udzielil mi porady co do wina pasujacego do szparagow musialem sie troche wysilic i przejrzec ksiazke o winach francuskich. Oto co znalazlem – do szparagow najlepsze jest wytrawne Sauvignon blanc (szczegolnie z doliny Loary), moze tez byc Chablis. Te same wina sa tez polecane do avocado. Smacznego!
Znowuz mamy slonce wiec ponownie wybieram sie na kajak pamietajac przy tym o czwartkowej wywrotce mojego syna. Tragedii zapobiegla blyskawiczna akcja patrolu wodnego; dzieki Bogu mialem przy sobie komorke i moglem ich wezwac. Chlopak mial na sobie kamizelke ratunkowa (czyli kapok), ale przy temp. wody 5*C to po 10 min. miesnie sztywnieja, a po ok.45 min nastepuje wyziebienie czyli hipotermia. Myslalem, ze ten moj 21-latek ma wiecej rozumu.
Hej!
A u mnie wiosna, wiosna, wiosna piekna i radosna!
Drzewa puszczja paczki, mlecze kwitna a krzaczki juz sa w odpowiednich barwach.
Nam ochote na cos lekkiego, moze zupina???
Buziaki,
Kiedy żre cię chandra dzika,
gdy się czujesz całkiem marnie,
gdy sens życia ci umyka –
Memłon zawsze cię przygarnie.
Gdy procentów nadużyjesz,
jest ci źle, albo i gorzej,
nie mów mi, że się zabijesz –
Memłon serce ci otworzy!
Kiedy czujesz, żeś niechybnie
sroce wypadł spod ogona,
a mózg ci się zmienił w grzybnię –
pędź natychmiast do Memłona.
Kiedy rzuci się kochanka
(lub kochanek), nie skacz w morze,
ale od samego ranka
do Memłona leć, niebożę.
Jeśli dorwą cię bandyci,
obrabują do koszuli
i nakopią ci do rzyci –
Memłon zawsze cię przytuli!
Memłon nigdy nie zawodzi,
Memłon nam ratuje życie,
Memłon smutki twe osłodzi
i nie zdradzi cię o świcie.
Memłon jest jak anioł-stróż
i to nie jest żadna ściema –
Memłon rządzi! Wiecie już?
Bez Memłona życia nie ma!!!
Autorką wszystkich zdjęć z Key West jest Ewa lub Jej aparat. Względem mojego jeszcze się Rodzina nie naradziła…
Wiem, pamiętam: bez Memłona
ni do płota, ni do proga.
Vivat Memłon, luby Memłon –
tarcza nasza i ostroga!
ROMek – a tp chłopak miał szczęście. Ty też soę pilnuj.
W górę Memłon, w górę Nisia! Wytłumaczone permanentnie. Memłon na Żabie Błota, niech poprzytula wszystkich i Agnieszkę. Wszystkiego dobrego!
Ja szparagowo już drugi raz w tym tygodniu. W środę naciąłem się jednak trochę, bo mimo okazałego wyglądu były tak gruboskórne, że obierak się tego nie imał i musiałem użyć nożyka do warzyw, by odebrać bez reszty ich istny pancerzyk. W środku były ok, tzn żadnego łyka, żadnej goryczy. Ale obierek było aż strach i żal było pieniędzy, bo wcale takie tanie nie były. Były jednak grube bardzo i na tależu prezentowały się zupełnie przyzwoicie.
Dziś kupiłem 2,5 kg na jutro. Przepiękne wprost, grube jak…, nie powiem, jak… świece stołowe za dziadzia Gomułki i takoż bielutkie! Skropiłem wodą, owinąłem w folię i trzymam w lodówce. Tam też mam polędwiczki wieprzowe. Te zrobię na zielonym pieprzu i śmietanie, jak to tu raz Gospodarz podawał, do młodych ziemniaczków. Deser nie będzie wymyślny, musi wystarczyć kompot truskawkowy z weka.
A wino ROMku, białe i lekkie, a w naszym wypadku niemiecki Kerner z nad Nahy.
Dzień, jak wszystkie ostatnio, nieprzyzwoicie piękny.
A kajaki ROMku niewinnie tylko wyglądają. Dobrze, że przygoda tak się skończyła. Będzie miał co opowiadać.
Dziecie przywiozlo mi 3 duze peki szparagow, jak ja to zjem???
ROMku, ma rozum, bo miał kapok ❗
Nisiu, pięknie i w samą porę. Dzisiaj bardzo potrzebuję Memłona, bo furia mną miota i strapienie podgryza.
Mam pytanie odnośnie zielonych szparagów, czy są sekrety dobrego ich przyrządzenia?
co polecacie?
a u mnie za oknem przefruwają duże balony bo jakaś impreza jest na dawnym lotniku Bemowskim .. i grają zawzięcie prawie pod oknem bo jakaś majówka w moim parku .. balony ładnie wyglądają ale ta muzyka beznadzieja …
czemu Pyro piszesz o Agnieszce, że to Dziecko specjalnej troski naszej Żaby? …
haneczko ja dzisiaj posłuchałam w telewizorze o depresji jako chorobie i dopatrzyłam się u siebie wszelkich objawów bo mylnie myślałam, że to przesilenie wiosenne .. nie wiem czy na to Memłon pomoże .. 🙁
Jak miałem 19 lat to podczas treningu wywaliłem się z kajaka na środku rzeki. Był listopad , padał śnieg … Dopłynąłem do brzegu po 300 metrach holując kajak. Moja przygoda ze sportem wyczynowym się zakończyła.
Zebrany tłumek na moście robił zakłady: dopłynie , nie dopłynie 🙂
Jolinku, z depresją mi nie po drodze i oby tak dalej.
Kibolstwo i jego obrońcy doprowadzają mnie do wszystkiego naraz 👿
haneczko a ja się urodziłam w depresji to może dlatego .. 😉 .. kibolstwo stadionowe i inne też na mnie źle działa .. na szczęście rozpoczęła się Diamentowa Liga LA i Mistrzostwa Świata przed nami a tam bardziej cywilizowana publika i agresji mniej ..
Marek każdy powód jest dobry żeby sportu nie uprawiać .. 😉
Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Jolinkowi i Haneczce przesyłam DUŻEGO POCIESZKA.
Jolinku pytałaś czy jestem spakowana. Nie jestem spakowana i ciągle czekam na Krasnoludki, że zrobią to za mnie. Ale te leniuchy wcale się nie kwapią. Daje im szansę do wtorku, a potem jak znam życie, będę musiała spakować się sama. Tak jest zawsze. Na Krasnale liczyć nie można, ale szansę zawsze daję.
Kiedyś na spływie Wisłą, tam gdzie wpada do niej Soła kolega nie mógł się dogadać z partnerem i stało się. Nie mogli się dogadać co do tego, czy opłynąć stojącą na kotwicy barkę z lewej, czy z prawej strony. Różnica zdań była chyba wielka, bo jeden we wte, a drugi wewte. W efekcie stanęli w poprzek prądu i nadziali się na ten gruby łańcuch, czy też linę, gdzie wisiała ta barka. Ich składak najpierw na tej linie złożył się jak scyzoryk, potem się z tego jakoś wyplątał, aby na koniec zanużyć się przed dziobem i zniknąć. Było nas tam z 10 łodzi, a panowała najpierw śmiertelna cisza, potem ktoś krzyknął aby się ustawic na końcu, by szukać i niewiadomo co jeszcze. Tak dosyć zaraz wyłowiono tego drugiego, który się uwolnił, ale kumpla nie było. To trwało wieki aż nagle cud, na końcu barki wyplynął i składak i kumpel w nim jeszcze. Nic mu się właściwie nie stało poza tym, że dobrze się wody napił i stracił wszystko co miał z sobą.
Pakuję się, bo w poniedziałek na lotnisko i do Turcji. Gdyby trzeba było jeszcze o coś zadbać, to musiałbym zadziałać jeszcze teraz.
Smacznej Turcji, Pepegorze 😀
Pocieszek kazał mi czytać relację z meczu Federer-Nadal 🙂
Znaczy DZIAŁA!!!!!
Pepe, a nie zostań w którymś seraju; szkoda by Cię było.
Chłopy 🙄
Seraju szukają. Niech se!
Ponieważ okrutna baba jestem, swojego wysłałam do roboty. Na razie nie powiem jakiej, ale całkiem słusznej. I niech działa, niech działa!
Donoszę, że ja robię swoje. I to całkiem dużą działkę mam. Działaczka jestem 😯
Dzisiejsze szparagi. Mam w pracy bazancice. Obiad sam przylecial. Podkarmiam poki co. Jest juz pare dni wiec moze sabie gniazdko wije 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Szparagi#slideshow/5603999075421810482
Pepegor, udanych wakacji 🙂
Marzeno, popatrz na ten filmowany przepis. Są w nim i białe i zielone szparagi. I sos holenderski – to dla Leny 🙂
Szparagi mogą być ugotowane wcześniej i podgrzane na maśle.
Przygotowując sos, szef zaczyna od szalotek gotowanych w białym winie (plus listek, tymianek i czosnek, które potem wyjmuje), tak, żeby pozostała 1/3, dodaje żółtko regularnie mieszając na małym ogniu( tak, żeby można było dotknąć garnka), potem dodaje sklaryfikowane masło i sok z cytryny z solą, nie przestając mieszać. Poleca przechowywać do momentu serwowania w pokojowej temperaturze (już nie podgrzewać).
I znów zapomniałam
http://www.youtube.com/watch?v=UTVIoB2mgPI
Że szalotki należy cienko, a potem podlać 😉
zara…po francusku to ja że tem , ale rozumiem 😉
Poranna kawa.
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/PorannaKawa#slideshow/5604008642601302098
Alinko, ten sos hollandaise to ten facet na filmie robi nieco inaczej niz ja ale reszta to samo. Nawet przybral tak samo 🙂
Tutejsze zielone jakby sie roznia. Teraz robia bardzo cienkie i takie obieranie to by z pol szparaga wzielo.
No to jeszcze o kajakach, bo wlasnie wrocilem z plywania nie dalej niz 50 m od brzegu. Kapok syn mial, bo inaczej nie plywamy, ale z uwagi na silny wiatr nakazalem mu plywac blisko brzegu. Tymczasem on ruszyl na sam srodek zatoki i wywalil sie jakies 500 m od brzegu. Jest to najgorsze mozliwe uczucie, gdy dziecko tonie, a ty nic nie mozesz zrobic. Na szczescie plastykowy kajak nie zatonal i on sie go trzymal a policyjna motorowka doplynela zanim mu zesztywnialy miesnie. Dzisiaj wszedlem do wody wsiadajac do kajaka i przekonalem sie jak strasznie zimna jest woda o temp.5*C, nawet zbyt zimna by szampana w tym chlodzic. W domu zrobilem tradycyjne lekarstwo na przeziebienie czyli rosol z kury i juz chlopak nie kicha. Kupilem dzis swieze zielone szparagi i bede eksperymentowal z tymi roznymi metodami przeginania, przecinania, obierania itd itp, o ktorych sie to ostatnio naczytalem. Do tego chyba tradycyjna potrawka z kury, bo jak przychodzi co do czego to jakos polska kuchnia wydaje sie najbardziej pozywna i zdrowa (?).
Po obraniu kanadyjskich szparagów pozostaje tylko apetyt i żal, że Francja jest tak daleko. Na szczęście pozostaje wino i sos, a do nich szampan.
Pepegorowi życzę wszelkiego rodzaju tureckich uczt. Klasyczny Efez z alzackim Pinot Blanc, a przede wszystkim słynne tureckie szparagi to niezapomniane dania. Poza tym jest tam sucho i ciepło, prawdziwy raj dla kajakarzy 🙂
(potrawce z polskiej kury ze szparagami smakuje lekkie Chardonnay)
dżdżysto, wietrznie i ponuro, a było już tak ładnie! Ciarki przechodzą na myśl o niemiłej przygodzie syna ROMka, no i o tej zimnej wodzie, brrr! Rosołek i potrawka do kurczaka powinny poprawić nastrój.
Znalazłam inny filmik instruktażowy jak zrobić ten słynny już sos holenderski,
http://www.youtube.com/watch?v=CXibQVJh3Bs&feature=fvwrel
wygląda łatwiej niż u Alinki 🙂 bo po polsku. Łatwy gdy ktoś robi, a w praktyce może sie okazać zupełnie inaczej. Wypróbuję jak nabędę szparagi 🙂
Dzięki Alino 🙂
Bo ten sos jest bardzo dobry 🙂
Ladnie to wygladalo i z hot papryczka chili to i Meksykanski twist.. 🙂
Ide cos zjesc….
ROMek,
nie spiesz się do lata!!! Wiesz, że u nas (te same klimaty mamy) powoli do lata się idzie! Piechotą wręcz 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=iX3pTCj2OOs
Mój Ty Bożycku! Od razu Pyra się poczuła, jak to prosię nieskrobane, prymityw o gargantuicznym apetycie. Prześliczne 4 szparagi na porcję + 5 krewetek i łyżka sosu. Ładnie, kulturalnie, ot co. A Pyra? Pyra w ogóle nie wie, czy jadła szparagi, jeżeli nie ma ich przynajmniej pęczek na twarz! I jak się tu równać z tzw Towarzystwem?
Pyro,
z tymi pęczkami bywa różnie, przeważnie podłużnie. I wychodzi na to, że wielkość gra rolę, i to wielką 😯
U mnie pęczek to jest za mało, bo te zielone są małe, a szparagi lubimy sobie bez niczego i całydzień oraz nawet na zimno, a co!
W zupiełności się zgadzam, pęczek to je mało na twarz. Zilustruję któregoś dnia, jaki u mnie jest pęczek, bo pęczki to rzecz umowna.
lu22 <–rzekł kod 😯
No to lu!
Hej, ryby na patelnię najpierw skórą do dołu czy odwrotnie?
Haneczko, ja zawsze najpierw skórą do dołu, tak mnie nauczyli w domu. 😆
W Alzacji pełnia szparagowego sezonu. W tej restauracji serwują po kilogramie szparagów na osobę, do tego dwa rodzaje szynki i sosy (holenderski, mousseline i majonez). Pyro, chyba byłabyś zadowolona 🙂
Kliknijcie na „les asperges” i przejdziecie do szczegółów.
http://www.lacharrue.fr/
Yyc, czy podzieliłeś się z kimś tymi szparagami, które pokazałeś? Było ich sporo 🙂
Polski pęczek waży zawsze 500g, a australijski 150(?) Tak zpzumiałam z przepisów Echidny. Ja kupuję minimum 2 pęczki i jemy je bez niczego – żadnego mięsa, jajka, ryby – czyli nie traktujemy jako jarzyny, tylko jak danie podstawowe. Bywa, że robimy sobie szparagowy dzień i wtedy gotuję 2 kg i jemy na gorco jako obiad, potem na zimno z sosami, ew resztki jezcze w sałatce mogąsię znaleźć. $ szparagi? To dekoracja albo przystawka.
Jesli szparagi traktujecie jako glowne danie albo jedyne to musi byz peczek caly ale jesli jako przystawka albo jedno z wielu dan to nie moze byc za duzo bo jak zjesc reszte?
Ja będe po trochę nadawać, co by mi łotr zbyt dużo nie zeżarł.
Pepegorze, Turcja dobra rzecz, mój szwagier tam siedzi od tygodnia i jeszcze posiedzi 🙂
Posłałam Ci maila, jak wrócisz to może dasz głos?
Dziekuje za rozne mile slowa i porady, ale (to do komentarza Alicji) po wyjatkowo dlugie zimie i mokrej, zimnej pseudo-wiosnie bardzo sie spiesze do lata. Poza tym za miesiac mam spotkanie klasowe z tancami wiec musze zrzucic te 10 kg, zeby lepiej wygladac i byc w formie. Na zadne diety Dukana sie nie pisze, tylko stosuje rade z jednej z piosenek Mlynarskiego, czyli po prostu „mniej zryc” (to ma byc „z” z kropka). Tylze, ze same dobre rzeczy, „z najwyzszej polki” jakby napisal Stanislaw.
Zdrowie Agnieszki – stu lat zdrowia i szczęścia. 😆
I jeszcze za zdrowie autorki „Ballady o memłonie”. 😉 😆
Pyro, Alicjo, ja mam tak samo. Jak coś lubię, to muszę się tym dłłłłuuugo delektować a nie żeby mi za dwoma ruchami widelca zniknęło z horyzontu. 😯
Dziękuję, Zgago 🙂
YYC – już tłumaczyłam, że w naszym domu są dwa produkty na prawach specjalnych – szparagi i grzyby-kurki. Nie jesteśmy specjalnie „żarte” tylko te krótko na stołach występujące przysmaki zażeramy bez opamiętania. Pewnie, że na przystawkę można 2-3 szt, lbo łyżkę duszonych kurek w sosie – tylko po co denerwować żołądek.
Uwaga – w Rzepie jest artykuł o klubach kolacyjnych, w tym bardzożyczliwa notka lokalu naszego Kolegi – Bareyi. Kto chce, niech zajrzy do rp.pl
Alino, same szparagi podzielilem (polowe zrobie na obiad) bo Basia w Kraju wiec nie ma z kim sie dzielic. Wlasnie sobie zrobilem na lunch (mialo byc sniadanie). Tradycyjnie jajka z wody szparagi na parze potem na patelni podsmazone i posypane parmezanem wszystko ulozone na grzance lekkiej z bagietki 🙂
Troche mi sie rozpapralo wiec zdjec nie robilem no i juz to bylo.
Winko biale kalifornijskie pinot grigio, delikatne, schlodzone i lunch calkiem dobry 🙂
W sprawie pomnika:
i tak nie mam nic do gadania, Roma locuta, causa finita, ale lepszy pomnik niż beatyfikacja, brrr – rzuciło mną jak przeczytałam o zębie.
Ta jedna lama-samiec jest wielka czarna i kudłata, jakby tak na niej/nim usiąść, to moznaby jedną ręką i nogą zwijać wełnę na kołowrotku (a może na wrzecionie?), a dwoma pozostałymi rękami (to będa razem cztery kończyny, czyli w sumie się zgadza) dziergać na drutach i jeszcze można się przemieszczać w zależności od potrzeb i chęci zwierzęcia.
Na poniedziałek muszę zrobic sobie liste baranów, znaczy mam listę, ale musze nieco większym drukiem, bo inaczej za dużo czasu strace na szukanie numerów. Miałam dostać maila z tą listą i wtedy bym tylko trochę zmieniła i powiększyła, ale jakos nie moge się doczekać, więc przepisuję, odpowiednio złorzecząc. Wrrrrrrrrr!
A ja sobie dzisiaj na obiad zrobiłam zapiekankę (z braku szparagów 🙁 ) z „furą” szynki świątecznej (ćwok schowałam do zamrażalnika prawie 1/3 szynki w całości).
„Poskładałam” moją zapiekankę korzystając częściowo z przepisu p.Basi A. z Jej książeczki i częściowo z przepisu Marka – Misia.
To Marek – Miś mnie wybawił, bo już się zamartwiałam, że zmarnuje mi się pyszna szynka. Wielkie dzięki Misiu. 🙄
Jeszcze na temat szparagów i polskiej kuchni: Dwa lata temu urządzono konkurs dla żon dyplomatów akredytowanych przy RP na potrawę inspirowaną kuchnią polską. Wygrała żona posła Norwegii, która zrobiła pierogi faszerowane łososiem, podane z zielonymi sparagami (po 2 w 4 miejscach talerza centrycznie, pomiędzy nimi po 2 pierogi – czyli też 8 sztuk) wszystko z sosem.
Żabo, ale to by fantastycznie wyglądało; Ty sobie przędziesz lamę, kłuje Cię wrzeciono, zasypiasz a ks. Pepi (jako, że mu już stopy i ręce zmarzły a może z czystej wdzięczności), daje Ci serdecznego buziaka i Ty dalej szczęśliwa przędziesz, dziergasz i już myślisz, że za tego buziaka, to jeszcze czako i szalik zrobisz. 😆 😆
Żabo, Zabciu, tylko nie bij. 🙄 🙄
Wczoraj udało mi się nieco pchnąć sprawy: pojechałam z Sylwią kupić siatkę. Siatka o wymiarach 1,20m x 50 m kosztuje coś ponad 300 złotych, siatka o wymiarach 2 m x 100 m kosztuje 441 złotych. Nie kumam, ale potrzeba mi było raczej 100 metrów, a nawet więcej, za to nie aż takiej wysokiej. Tak, czy owak, większy rulon siatki nie mieścił sie do mojego Golfa. Dokupiłam jeszcze 10 worków cementu – do wylania paszarni – i zostało mi to dowiezione. Udało mi się tez zwerbować pozostałość stanu osobowego sąsiadów, dokładnie jednego, do rozwijania, ucinania i montowania tej siatki. Mało tego! Dowiedziałam się, gdzie można pożyczyć drabinę odpowiedniej długości, pożyczyć ją i przywieżć truckiem, a następnie skłonić rzeczonego sąsiada, zeby wlazł na nią i przykręcił blachy na dachu stajennym! Więcej: dzisiaj przykręcił jeszcze końce blach na dachu hali i Sylwia już będzie mogła spać spokojnie w czasie wiatrów.
Głowne dziury w płocie już są załatane, ponieważ są tam mocno zakrzaczone odcinki między dziurami 🙂 więc siatki wystarczy na całość. Ufffff!
Pyro, faktycznie to była polska potrawa – szczególnie nadzienie do pierogów z łososia i szparagi. 😉
Pyro, rzecz wlasnie w tym, ze dla mnie to nie jest denerwowanie zaladka. W domu tak na co dzien nie jest, ale jak sie pojdzie albo jeszcze lepiej jest zaproszonym na dobry obiad i jest sie, dajmy na to, we francuskiej restauracji i dostaje 5-6 dan, kazde male ale inne i samo w sobie pyszne to czekam co pysznego wejdzie dalej. Wtedy wlasnie te pare szparagow jest nie tylko pyszne ale porzadane. Podrazni ale nie nasyci. Zreszta zawsze wychodzilem z zalozenia, ze niedposyt jest lepszy od przesytu i dluzej pozostaje w pamieci to co jeszcze by sie zjadlo niz cos czym sie przejedlismy. Oczywiscie kazdy ma swoje wlasne odczucia.
Pamietam obiad w Niagara-on-the-Lake w jednej z winnic (Hillebrand) na ktore zaprosil nas brat. Szesc dan, kazde inne i pyszne i polaczone z szescioma kieliszkami innego wina dobranego specjalnie do kazdego dania (od rieslinga do icewine). Wszystko bylo pyszne choc niektore dania malutkie ale po calosci lacznie z deserem i kawa czulem sie wspaniale. Najedzony, nasycony ale nie przejdzony czy wrecz obzarty. Jakze mile uczucie w porownaniu z przejedzeniem do czego mamy sklonnosci. Nie bylo to swiadome niedojadanie tylko dawkowanie, delektowanie i wypelnianie sie stopniowe w dobrej kompanii pysznym jedzeniem i wspanialym winem. Niezapomniane. Mozna jak jeden z moich kolegow, ktory nie doczeka nawet zeby sie kielbaski na grilu zrobily bo jest glodny i sie napycha pol-surowymi, zapychac sie szybko i do wiwatu. Zadziwiajace zreszta jak wielu ludzi je bez zadnej radosci tylko zeby sie najesc…no ale to para calkiem innych kaloszy. Dlatego tak cenie kuchnie francuska i sposob jadania.
Tak, tak, Zgago. I jeszcze z tłustej i starej żaby przeistaczam się w młodą (siłą rzeczy), i powabną księżniczkę?
Pyro, Królestwo Norwegii ma w Polsce ambasadora, nie posła.
Ciemno już. Skoczę wywieźć śmieci 😀
Cena szparagów dzisiaj na „wschodzie”-12 zł.
tanie nie są
Żabo, jak czytam o Twoich dokonaniach, to mam wrażenie, że korzystasz z wszystkich 4 kończyn na raz – poważnie. Rety z Ciebie jest najprawdziwszy robot-kombajn wielozadaniowy. Jestem pełna podziwu.
Cena szparagow w Calgary $1.94 za funt czyli ok $4.30 za kilogram. W Calgary szparagi tez sa na peczki ale cena jest raz za peczek innym razem za funt. Wydaje mi sie, ze jak cena idzie w gore to za peczek a jak spada to za funt 🙂
Marzeno, ja kupiłam w czwartek po 7,- za pęczek, ale to był dopiero drugi, czy trzeci zimny dzień. Dziś na giełdzie za tą lichotę chcieli po 9,- zł. Nie kupiłam, bo po obraniu zostałyby mi tylko maciupcie główki. 🙁
Ania kupiła dzisiaj (mają być w poniedziałek na obiad) po 5,50. Te poniedziałkowe będą pieczone w oliwie. W poniedziałek szparagów raczej się nie kupuje, bo albo zostały z soboty, albo na plantacji były cięte w sobotę, a ja mam w domu znacznie lepsze warunki przechowania.
YYC – w warunkach domowych z regułóy na obiad (szczególnie damski) szykuje się jedno – 2 dania i deser. Takie różności po troszeczku robi się na przyjęcia albo rzeczywiście zjada w restauracji. To miły i ładny obyczaj ale nikt z nas kucharza specjalnie nie zatrudnia.
Placek
To nie może być. Tureckie szparagi ?
One te Turki scyzorykiem ze styropianu , jak ja prawdziwki czy muchomorki dawno temu.
A potem tylko wymazać cementem i już atrakcja turystyczna. Wiem bo mój kumpel ma gzymsy w dwórku polskim podkurpiowskim w ten deseń.
Turek , Polak dwa bratanki . Potrafią.
A bym zapomniał , byłem na we wsi za iglakami u mojego byłego sąsiada.
Podjeżdżam pod bramę , a tam stoi wóz i koń. Identyczne z naturalnym. Wóz jak wóz ale koń jak prawdziwy. Jeden do jednego . Kasztan jak się patrzy i do tego oger. Sąsiad co to z nim przyjechałem do byłego sąsiada z auta wyszedł i zaczął się bacznie przyglądać , nawet stukać zaczął w zad i w końcu mówi , że pusty w środku. Ale żeśmy się dali nabrać. Koń prawie jak żywy, tyle tylko , że wydmuszka.
I ty się dziwisz , że wiary u mnie niema w te tureckie szparagi…
Śmieci wywiezione.
Przedwczoraj była Tereska Pomorska i naładowała sobie (z mężem) kilka worków końskiego gnoju klasy extra, czyli podsuszonego i bez słomy. Rozumiem, ze na Zjazd Alicja podrzuci pomidory na tymże wyrosłe.
U nas chyba jeszcze nie tną szparagów. Muszę podjechać i sprawdzić, zdaje się, ze właściciel pól się zmienił, ale może to plotka.
Tutejszych szparagów ja w ogóle nie obieram, ponieważ kupuję odrzuty, czyli połamane, czyli tę część od łepka. A jakie są dobre to Jotki i Nisia mogą potwierdzić.
Wedle Chińczyków przechowywanie herbaty w metalowym pudełku to zbrodnia. Ma być w drewnianym lub drewnopodobnym. Mówił mi to ktoś, uczący się chińskiego, że został pouczony przez nauczyciela, gdy połączył „pojęcie metalu” z herbatą. Dawno to było, więc nie przytoczę dosłownie jak to szło, ale pamiętam, ze do herbaty tylko drewno.
A nam sprzedają herbatę wysokogatunkową w blasznych pudełeczkach. I co pan zrobisz?
Zaparzysz i wypijesz 😉
Ja tam się nie znam, ale od mojej synowej, Chinki przecież, dostałam szklane naczynie na przechowywanie herbaty. W cieniu stoi, a ponieważ herbata u nas litrami, to długo nie stoi tamże.
Haneczko, 😆 😆 😆
Mnie się już oczy kleją, więc idę spać, życząc Wszystkim dobrej, spokojnej nocy i bajkowych snów. Oczywiście snów bez czarownic, wilków i innych wredzioli. 😉
Jeszcze, nim zasnę, to zawołam ; Nowy, gdzie jeeessteśśś ?????
No… zmobiilizowałam Szwagra!
Tereska Pomorska zawsze zwarta i gotowa 🙂
Dzien sie konczy, a szparagi czekaja na ugotowanie. Kupilem ekologiczne, a na nalepce jest napisane, ze to produce of Spain. Czyli mamy nie tylko tureckie, ale i hiszpanskie. Co to sie porobilo!
Wracając po świętach z Warszawy, pojechałam w kierunku dokładnie odwrotnym, czyli pod Zamość. Tam obejrzałam siwego ogiera pełnej krwi angielskiej, który jest do sprzedania. Potem pojechałam, przez Jasło, na Pogórze Ciężkowickie. Nocowałam w Jaśle w nowiutkim zajeździe. Jestem pod wrażeniem ile się nowych domów wybudowało i wciąż buduje. Stare domy, które pamietałam z wakacyjnych wędrówek (pieszo, konno, rowerem, motorowerem) znikneły prawie wszystkie, te co zostały można policzyć na palcach jednej ręki, a i te mają nowe dachy, juz nie strzecha albo gont, ale blacha. Nie ma płotków drewnianych i ogródków, w większości są trawniki wystrzyżone, iglaki i skalniaki. Ludziom pewnie wygodniej, ale jak dla mnie to brzydziej. Wygląda, że domów jest kilka razy więcej niż było, natomiast zwierzat nie widać prawie wcale. Pewnie dlatego też i płoty nie są potrzebne.
Natomiast są drogi i dróżki asfaltowe, praktycznie do każdego gospodarstwa. W zamojskim może mniej asfaltu, ale też wiele nowych domów. Różnica tylko ta, że w tarnowskim nowe domy są na miejscu starych a koło Zamościa obok – znaczy nowy dom stoi o kilka metrów od starego, który, w większości, wygląda na opuszczony. Takie odniosłam wrażenie.
W Ciężkowicach (taka gminna wieś na trasie Tarnów – N. Sącz) był akurat dzień targowy. Miałam duże problemy z zaparkowaniem samochodu, ilość samochodów wręcz porażająca, ani jednej furmanki, czy też ciągnika. Ostatnio przejeżdżałam tamtędy jadąc do Gładyszowa na egzaminy (licencyjne z hucułów), chyba z pięć lat temu i juz było dużo nowych domów, ale nie tyle samochodów. Na rzece Białej, słynnej z powodzi, nowy, piękny most.
Nieco klucząc (przez te nowe asfaltowe drózki), ale bez kłopotów podjechałam pod dom, w którym spędzałam wakacje jeszcze w podstawówce. Przyjęto mnie tradycyjnie: rosół i pieczony kurak.
Zostawiłam pasze dla konia a zabrałam dwa worki kartofli – takie do jedzenia i sadzeniaki. Z tymi kartoflami pojechałam pod Wrześnię, gdzie większość z nich wymieniłam na niespodzianke zjazdową. Potem, po drodze do domu, wpadłam do Haneczki. Haneczka nie chciała sadzeniaków, ale dała mi Roladę Haneczkową zarówno do jedzenia na miejscu jak i drugą do zabrania ze sobą. Miała tez dla mnie nazbierane i zamrożone skórki z pomarańczy, te zaś po przyjeździe do domu wymoczyłam, kilkukrotnie ugotowałam zmieniając wode, przemieliłam przez maszynkę i usmażyłam w syropie. Jest tego ze sześć litrów, a może i więcej.
Jadąc do Warszawy też się zadziwiłam ilością nowych domów koło Nakła. Jeszcze niedawno nowa obwodnica biegła przez szczere pola, a teraz srodkiem nowego osiedla, dom koło domu i jeszcze dookoła nich niezwykle kosztowne płoty. Droga do Warszawy też bardzo poprawiona, jedzie sie zupełnie wygodnie. Tylko pod Toruniem korek, ale tam budują drugą jezdnie i most. Jakoś miałam czas, nie denerwowałam się czekaniem, za to obserwowałam nowe wielkie maszyny i zdumiała mnie ilość (i czystość) samochodów na parkingu budowy, należących najwyraźniej do drogowców. A przecież ciągle mam w oczach panów w kufajkach wytaczających się z barakowozu ciagnietego przez rozklekotany traktor.
Nasze szparagi tajne przez poufne. Nic nie mają na sobie, tylko pętające gumki.
Pozdrowienia dla syna, ROMku. Jedno paskudne doświadczenie więcej, ale kto wie, może bardzo potrzebne i od czegoś tam w przyszłości uchroni.
Do domu dotarłam późnym wieczorem w czwartek i juz od piątkowego ranka wziełam się za gromadzenie spyży na majówkowy najazd. Goście byli liczni (już pisałam?). Ledwo pojechali, a ja do nowej pracy, czyli do baranów.
Wszystko się zgadza: revenons a nos moutons!
Żeby nie było tylko o baranach, to dzisiaj Wujek Leszek przy współudziale Sylwii, jako trzymającej nogi, wywerkował ogierom kopyta. Stały niezwykle grzecznie. Co prawda na wtorek jest umówiony kowal, ale wolę jak ogiery mają kopyta robione przez Wujka Leszka.
Żaba litościwie nie wspomniała, że nie dostała mydła, wody gazowanej (była tylko nie) i obiecanej Agaty Ch. Może za n-tym razem uda mi się podjąć Żabę należycie…
Haneczko! 😀
Komu wesoło, to wesoło, a mnie sumienie dziabie 😳 Dobranoc 🙂
Kochani, Zgago – wizja księcia Pepi w szydełkowym czaku położyła mnie na kolana. Czytam dalej.
Żabo, Twoje szparagi wciąż mam jeszcze przed sobą: miałaś je dla mnie, ale ja nie dojechałam, bo nawałnica załatwiła odmownie wszystkie trzy drogi do Ciebie!
Nie tracę nadziei, że kiedyś je zjem. Szparagi, nie drogi. Po polsku, z bułeczką – tak mi najbardziej smakują. Ostatnio jadłam tak grube, białe, z Peru.
Co do Agaty Christie – na benzyniaku w Skwierzynie, jadąc do Karpacza miesiąc temu, kupiłam sobie trzy audiobooki z jej kryminałami. Mieli więcej, ale chciałam się przekonać, jak są zrobione. Bardzo fajnie czyta jakiś pan (Słota? Słoma?), tylko nic nie wie o angielskim i co chwila nazwisko Lancaster wymawia jako Lenkaster etc. Trochę to męczy, ale i tak przyjemnie się jedzie jak tam trup pada gęsto.
Padam gęsto. Dobranoc
A Jotki Ci nie opowiadali jakie dobre? Te szparagi dla Ciebie to jadłyśmy jeszcze długo 😀
Może w tym roku nie będzie nawałnicy?
Haneczka dziabnieta sumieniem, to jest to!
Bra! Nowy? Jesteś tam?
Lenkaster to chyba stad, ze u nas sie wymawia bardzo czesto „e” gdzie jest „ea” czyli takie ani „e” ani „a” ale w sumie chyba bardziej „a” (tez zalezy gdzie). To czasem drazni. Przklad: „menedzer” pewnie najczesciej slyszany. Tutaj bardziej „meanadzer” a pewnie najlepiej byloby „menadzer”.
Ide gotowac obiad. Szparagi, kotlet schabowy panierowany i ryz. Ogorki konserwowe tez. Jajko na kotlet (to od maczania).
Nowego brak, ale ja dyżuruję 1300 mil niżej. Lampkę w kształcie Żaby zapaliłem jak trza! Nie pokażę, bo Cię to nie interesuje, hy!
Pogłupieli? Piszą o trzeciej w nocy? A tu słońce takie, że roletę trzeba do samego dołu, a wtedy w pokoju ciemno, jak w rodzinnym grobowcu. Teraz urządzę sobie poranną prasówkę.
Witam podeszczowo ale już slonecznie i życzę miłej niedzieli. 😆
Stanisławie dzisiaj w Twoje święto, przyjmij ode mnie tradycyjnie, serdeczne życzenia zdrowia i szczęścia. 😀 😆
Kapitanie Cichalu, nie „boczuj” ( 😉 ) się na naszą Żabę, czytałeś jak Ona haruje ? Mnie sumienie powinno walić (skuli mojego własnego lenistwa) a ono mnie nawet nie „dziabie”. :oops”
Mam nadzieję, że Nowy jest zdrowy a tylko nawał zajęć nie pozwala Mu zaglądać.
No co jest ??? 👿 Przecież tym razem zamknęłam zaraz po „Stanisławie”, to dlaczego pociągnęło na resztę, sprawdziłam w wordzie. 🙁 Przepraszam.
No wiecie co ???
Jeśli mi nadal pogrubi, to już mam wpisy z głowy. 🙁
dzień dobry ..
Stanisławie wszystkiego najlepszego … 🙂
o Żaba sprawozdała … 🙂
Romek to mały horror przeżyłeś .. ale happy endem na szczęście ..
a ja dzisiaj na obiad proszony .. nic nie gotuje ..
Dzień dobry 🙂
Ciekawe, czy ja też będę utyta?
😯
haneczka utyta .. chyba tylko w myślach .. 😉
Bartosz Gryczany pasowałby jak ulał do ogera wydmuszki.
O czym donosi Miś 62
A z wilkami morskimi spotykam się zupełnie w innym celu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=VxVOZEcf9PY
Słoneczko od rana i ptaszki śpiewają.
Stanisławie, wszystkiego najlepszego.
Mamy z Nowym wspólnego kolęgę Stanisława. Nowy, życzymy mu razem samych radości. Jesteś? 🙂
😯 😯 😯 Do poniedziałku wszyscy będziemy przytyci. 😉 A już się wystraszyłam, że mi komputerek nawalił. Zwróćcie uwagę, że polecenie „przepisz tekst z obrazka*” też jest tłuściutki. 😯
Nie wiem, czy mogę i czy mi wypada: dla Stanisława najlepsze majowe życzenia!
P.S.
Nie gotuję, bo ten co musi jeść codziennie idzie na imieniny (ja nie muszę, a mogę – ale mi się nie chce… dowód na wyższość lenistwa nad głodem!).
Za domem, w cieniu leżą jeszcze smętne resztki pośniegowe… przykro…
u mnie nic nie utyte .. wzrok mi się popsuł czy co ..
Anuśka66 a gdzie Ty mieszkasz, że śnieg za progiem prawie .. u nas mało było i wywiało w trymiga ..
Przepraszam ale skoro u Jolinka widać normalnie, to spróbuję jeszcze raz innym sposobem przywrócić normalność. Ostatni raz.
U mnie wszystko grube, a palca do tego nie przyłożyłam 🙂
🙁
Zgago, mordka tak 😀
Stanisławie – żonę masz śliczności, dzieciaki udane, sam jesteś w formie, że daj Boże każdemu i czego Ci z serca życzyć? Chyba tylko zachowania jak najdłużej tej wspaniale zdystansowanej postawy wobec wszystkiego, co nie jest Ukochaną.
Młodsza wróciła z psiej przebieżki nieco zdegustowana – spotkała tabuny dziecięcych „panien ślubnych” z fryzurami pod żelem i tapirem, z wiankami jak korony ślubne w cerkwi, uróżowane i podmalowane, z sukniami w kryształkach, puszkach i koronkach – Mama, coś nie tak! Żal mi tych dzieciaków.
to chyba indywidualne ustawienie w komputerze i czyta „złe” z serwera Polityki .. ja np. czasami widzę zdjęcia a inni piszę, że nie (i nie chodzi mi o restrykcje zagraniczne) ..
w każdym bądź razie ja widzę tylko te słowa, które specjalnie są utyte i wszystko normalnie ..
Stanisławie,
zdrowiaszczęścia!
I nadal umysłu tak ostrego jak wyszukiwarki wszelakie życzę.
Wiele ciekawych rzeczy doczytałem u nocy, tylko czasu nie mam się odnieść, może więc popołudniu. Zafrapowała mnie wzmianka Żaby odnośnie Ciężkowic. Poznałem trochę Ciężkowice za późnego Gomułki. Zaprzyjaźniony zakład, a właściwie rada zakładowa organizowała wyjazdy zaopatrzeniowe w grudniu, ostro przed świętami. Robiono tam zakupy, głównie drobiu, który nam wydawał się wtedy sensacyjnie tani. Raz też się zabrałem z moją matką, co już raz przedtem tam była. Przyjechaliśmy wieczorem do gospody, gdzie też nocowaliśmy i była oczywiście najpierw balanga. Jak wracaliśmy, to obok mnie, w nogach stał dostojny indor, co miał głowę tak wysoko, że byliśmy oko w oko. Tak się spoufalił, że obsrał mi doszczętnie nogawkę i buty.
Życzę tak pięknej niedzieli jak tu umnie!
Wszystkiego dobrego dla naszego Stanisława 🙂
Ło, a co tak wszyscy utyliśmy czcionkowo?
😯
Alino oglądałaś ten film .. podobno najlepszy francuski film szpiegowski … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=FYxPpx1yCY4&feature=youtube_gdata_player
pepegor a gdzie jedziesz do Turcji .. wypoczynek czy służbowo? ..
Idę dospać, wrzeszczycie tak głośno, że obudziliście mnie w okolicach piątej nad ranem 🙄
Właściwie ten tłusty druczek mi się podoba, okulary do czytania zbędne.
Tylko ciekawe, kto tak narozrabiał…pewnie Zgaga 😉
Dodaję, że najlepsze życzenia nie tylko dla naszego Stanisława, ale i wszystkich innych 🙂
A, jeszcze coś.
ROMek, u mnie w „No frills” za lewym Rogiem często bywają szparagi z Peru – zwróć uwagę na to, pewnie u Ciebie też.
fajnie ludzie promują swoje miejscowości… 😉
http://deser.pl/deser/1,111857,9530235,Polski_watek_w_slubie_stulecia__przodkowie_ksiecia.html
Stanisławowi i wszystkim Stanisławom wszystkiego najlepszego!
Cichalu! Ewo Cichalowo takoż! Przepraszam! łapką macham, ze wstydu chlupam w kalużę i tylko bańki nosem puszczam! Obejrzałam wszystkie żaby i inne dziwności też, i miałam podziękować, ale tak się skoncentrowałam, zeby skończyć zaległe sprawozdanie, że w końcu padłam.
Odpuść mi, proszę i pokaż ten żabi oświaty kaganek!
Pepegorze, są jeszcze Ciężkowice pod Krakowem. Ja byłam w tych drugich (albo pierwszych) – 35 km na południe od Tarnowa, nad rzeką Białą 🙂
Niedaleko jest wieś Kąśna Dolna w której mieszkał Paderewski. Poprzednim razem chciałam tam przenocować (jest taka możliwość w dworze), ale akurat były jakieś warsztaty muzyczne i nie było miejsc. Tym razem trochę planowałam, że tam dojadę na nocleg, ale w końcu stanełam w Jaśle.
Jolinku, nie, nie widziałam. Miał duży sukces. To parodia filmów z Bondem. Francuski tytuł „OSS 117” a super agentem jest Jean Dujardin, bardzo zdolny aktor 🙂
Zgago, coś się rzeczywiście poplątało. Twój wpis z 11:46 ukazał się pod Jolinkiem z 7:22.
Serdeczności i najlepsze życzenia imieninowe dla Stanisława 🙂
Podzielam spostrzeżenia Żaby z podróży po Polsce. Bardzo często miewam podobne wrażenie. Pamiętam, że kiedyś, jeszcze kilkanaście lat temu, gdy zdarzało mi się nocować u rodziny w sandomierskich stronach, rankiem, w dzień targowy budził mnie odgłos toczących się wozów, rżenie koni, a teraz warkot silników, konia nie uświadczysz, wszystko na targ dowożone jest samochodami 🙂 ot, taki znak czasu…
Przepraszam wszystkich i przyrzekam, że już nie tknę pogrubiania. Zainstalowałam sobie nową wersję Firefoxa i wszystkie Wasze wpisy „schudły”. Niestety u mnie (w przeglądarce Firefoxa) nadal polecenie : „Przepisz tekst z obrazka” jest pogrubiony, dlatego piszę teraz z „Opery”. Nie wiem, czy to word press jest dziurawy, bo przecież nie jestem administratorem a mimo to pogrubienie polecenia nadal jest. Co dziwne tylko w bieżącym temacie „Na zboczach zielono w filiżance złoto” a w poprzednich wpisach jest wszystko o.k.
Przepraszam Wszystkich z Gospodarzem i programistą Polityki na czele.
Teraz grzecznie idę na chójkę. 🙁
Alinko, bo nie chciałam dalej mieszać, skoro dzisiaj każdy mój wpis będzie pogrubiony. A przeprosić musiałam.
Spieszyłem się z powrotem do miasta, by jeszcze dziś zdążyć złożyć życzenia Stanisławowi.
Solenizancie – Wielkiej Wygranej (we wszystkich aspektach Życia)!
U mnie nadal wszyscy piszą grubym słowem 🙂
Zgago, a za co tu przepraszać? Coś gdzieś sieciowo zbzikowało i tyle. Jak się zmęczy nadymaniem to schudnie. Złaź z chójki, ale to już!
Haneczko, jesteś kochana ale nie zlezę. Tylko zapytam, czy korzystasz z Firefoxa ? To tylko żeby dojść do przyczyny tego kataklizmu. 🙁
Ja korzystałam do dzisiaj z Firefoxa 3 a po katakliźmie zainstalowałam Firefoxa 4 i wszystkie wpisy schudły, jedynie pogrubione pozostało w/w polecenie. Dlatego podejrzewam, że to sprawa word pressa w połączeniu z Firefoxem ale tylko z dzisiejszą datą. 🙁 😥
Stanisławie – Wszystkiego najlepszego 🙂
Piękne są te Żabie Kumkania – przyrodni brat Paderewskiego miał na imię Stanisław, Nowak – ostatni właściciel Kąśni także. Mały, ale niepojęty świat.
Kosztowanie szparagów z importu to jak całowanie się przez szybę – pierwsze lokalne pęczki są już do nabycia w Loblaws. W ostateczności można te peruwiańskie wymoczyć w słodzonej wodzie.
Tak Zgago, z trójki. Teraz piszę z komputera pracowego, a w nim niczego nie instaluję bez błogosławieństwa naszego informatyka. Mam prikaz: po pierwsze i każde kolejne – nie grzebać ❗
Złaź, chójka zmęczona po zimie, sama jedna musiała zielenieć za całą resztę, niech biedactwo odsapnie 🙂
Ja wczoraj pierwszy peczek szparagow zrobilam typu „leniuch”, czyli ugotowane + maselko, na boczku malutkie pyry w mundurkach z koperkiem + huslanka. Mysle, ze to danie nie bylo zbytnio wyszukane…ale ch…ra pyszne. Zostaly mi jeszcze 2 peczki.
Buziaki,
Ja mam „przepisz tekst z obrazka” pogrubione (chyba od wczoraj?) a reszta, ze Zgagą na czele, normalna 🙂
Zgago,
ja z tym „rozrabianiem” żartowałam, „se” nie bierz do się 🙄
Zaraz się przesiądę z seamonkey na firefoxa, zobaczymy, czy tam się odtłuści…
Stanisław było mojemu Dziadkowi ze strony Cześka, czyli mojego Ojca. Drugiemu Dziadkowi było Józef – ze strony Mamy, Genowefy. Takie imiona rzadko teraz spotkać.
Można – w Żabich Błotach 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek Stanislaw i jego ule.jpg
Oh jej…zapomniałam…
http://alicja.homelinux.com/news/Dziadek_Stanislaw_i_jego_ule.jpg
Te Żabo, te Ciężkowice nad Białą.
Zawsze jak nadmieniałaś, to miałem ochotę zapytać, co masz wspólnego z tą miejscowością. Ja prawdę mówiąc, w związku z tą balangą niewiele zapamiętałem, a w drodze powrotnej i tak leczyliśmy kaca. Ale sąsiadom tak się spodobało, że spędzili tam nawet letnie urlopy.
Jolinku, do Kapadocji, się udajemy, tj do centrum prawie, aby się odchamić trochę. Moja już stęka od momentu jak się dowiedziała, że każda noc będzie gdzieindziej i nie będzie można leniuchować w hotelu.
Zanosi się raczej na pogodę taką jaka jest obecnie w Polsce, tzn. nie najciekawiej. Bo tu unas jest prawdziwe lato.
nie mogę wkleić tekstu, juz chyba 10 raz próbuję. Co ciekaw wielokrotnie pokazuje sie ten sam kod, tylko na innym tle
Pepegorze, toż u nas suchy gorąc 😯
Bardzo mi się podoba takie grube, przynajmniej wygodnie się czyta.
Zgago, proszę, nic nie naprawiaj!
Stanisławie – najlepsze życzenia z rubieży północno-zachodniej!
Kum!
Jeszcze „w temacie” Kąśna Dolna: Z Kąśnej do Ciężkowic można było pójść na skróty, przez kładkę na Białej. Przy każdej powodzi rzeka zabierała tę kładkę i trzeba było iść gościńcem, ostatecznie jechać na rowerze – kładka była wąska, z wielką biedą można było przejść prowadząc rower. Przy niskim stanie wody konne wozy przejeżdżały obok, brodem. W końcu wybudowano taką nieco lepszą kładkę
Hm. W firefoxie u mnie chudo 🙄
Ale najpierw wyślę tekst, zobaczymy, czy nie stłuścieje nagle…
Stanisławie, wszystkiego co dobre 🙂
Wysłałam – i dalej chudo 😯
Mnie się też podoba potłuściałe, bo okularów nie potrzeba na nos…
urywam po kawałku, ale i tak nie wchodzi!
W czasie świętojańskich powodzi wielką atrakcją było chodzenie i sprawdzanie poziomu wody na wodowskazie, na most wtedy nie wolno dzieciom było chodzić. Dziadzio Czesio w jakiś sposób był zamieszany w budowę tego mostu (jak i okolicznych cmentarzy wojennych), pokazał mi tablicę (chyba odlaną z brązu) przy wjeździe na most, na której była data 1915 i napisane kto ten most zbudował, chyba właśnie jego oddział saperów. W czasie powodzi Biała rozlewa się szeroko na okoliczne łęgi, niegdyś sadzono tam wiklinę, a w samych Ciężkowicach prężnie działała spółdzielnia wikliniarska.
Sam Paderewski chciał na tych łęgach zrobić naturalny park, miał pomysły na ożywienie okolicy, ale idea parku upadła, bo miejscowa ludność podniosła larum wielkie, że przechadzające się panie wczasowiczki, z robótkami w rękach, będą gubić igły, a pasące się krowy będą te igły zjadać i niezawodnie się to przyczyni do strat rolników. O tych igłach podaje na odpowiedzialność śp. księdza proboszcza, który był tak leciwy, ze mógł być świadkiem naocznym i nausznym.
Nic nie rozumiem, znaczy nie kumam _ Łotr mi łyka wpis raz za razem i twierdzi, ze się powtarzam!!!! Nie kumam!!!!!
Nie da rady, coś w środku wpisu Łotrowi nie pasuje i nie wchodzi. Nie moge dojść co mu przeszkadza.
Pepegor, coś mi sie przypomina, ze w Ciężkowicach byl dom wypoczynkowy dla górników. Niespecjalnie duży. Akurat na tej samej uliczce, tylko już prawie na koncu moja Babcia wynajmowala pół domku na lato. W tym górniczym domie bywała panienka w moim wieku, albo coś około i miała psa, rudego setera, który chodził na smyczy cięgiem, bo polował na drób.
domu 🙂
Juz to wklejam tylko, zeby zobaczyć o co łotrowi chodzi:
Właściwy most jest ze dwa kilometry dalej, w dół rzeki. Teraz jest nowy, wyższy i bardzo ładny. Żeby pojechać w stronę Kąśnej trzeba przejechać przez most, pojechać kawałek w stronę przeciwną, zawrócić i przejechać pod mostem wzdłuż torów kolejowych. Ja pamiętam stary drewniany, ze smołowanego drewna, często już łatany.
to jest to zdanie, które nie wchodzi
„W końcu wy-budo-wano ta-ką nieco le-pszą kła-dkę, bo trudno to nazwać było mostem, be-tonową, sze-roką na kon-ny wóz, ale do-ść odp-o-rną na pow=odzie, bo stoi do dzisiaj.”
Wróciłam do seamonkey i tu potłuściałe 🙄
Dzisiaj Dzień Matki w Kanadzie. Jak na razie, moje dziecko się nie odezwało, pewnie śpi, oni śpią do południa w niedziele i święta.
A ja jestem do tego święta przyczepiona jak za dawnych lat, 26 maja, i nigdy nie pamiętam o tutejszym ruchomym, drugi weekend maja.
Poza tym nadal jest chłodno, bo 10C w pełnym słońcu to zima prawie.
To już nudne, ale się zaciełam:
Jeszcze „w temacie” Kąśna Dolna: Z Kąśnej do Ciężkowic można było pójść na skróty, przez kładkę na Białej. Przy każdej powodzi rzeka zabierała tę kładkę i trzeba było iść gościńcem, ostatecznie jechać na rowerze – kładka była wąska, z wielką biedą można było przejść prowadząc rower. Przy niskim stanie wody konne wozy przejeżdżały obok, brodem. W końcu wybudowano taką nieco lepszą kładkę, bo trudno to nazwać było mostem, be-to-nową, sze-roką na Kon-ny wóz, ale do-ść odpo-rną na po-wo-dzie. bo stoi do dzisiaj. Właściwy most jest ze dwa kilometry dalej, w dół rzeki. Teraz jest nowy, wyższy i bardzo ładny. Żeby pojechać w stronę Kąśnej trzeba przejechać przez most, pojechać kawałek w stronę przeciwną, zawrócić i przejechać pod mostem wzdłuż torów kolejowych. Ja pamiętam stary drewniany, ze smołowanego drewna, często już łatany. W czasie świętojańskich powodzi wielką atrakcją było chodzenie i sprawdzanie poziomu wody na wodowskazie, na most wtedy nie wolno dzieciom było chodzić. Dziadzio Czesio w jakiś sposób był zamieszany w budowę tego mostu (jak i okolicznych cmentarzy wojennych), pokazał mi tablicę (chyba odlaną z brązu) przy wjeździe na most, na której była data 1915 i napisane kto ten most zbudował, chyba właśnie jego oddział saperów. W czasie powodzi Biała rozlewa się szeroko na okoliczne łęgi, niegdyś sadzono tam wiklinę, a w samych Ciężkowicach prężnie działała spółdzielnia wikliniarska.
Sam Paderewski chciał na tych łęgach zrobić naturalny park, miał pomysły na ożywienie okolicy, ale idea parku upadła, bo miejscowa ludność podniosła larum wielkie, że przechadzające się panie wczasowiczki, z robótkami w rękach, będą gubić igły, a pasące się krowy będą te igły zjadać i niezawodnie się to przyczyni do strat rolników. O tych igłach podaje na odpowiedzialność śp. księdza proboszcza, który był tak leciwy, ze mógł być świadkiem naocznym i nausznym.
Nic nie rozumiem, znaczy nie kumam _ Łotr mi łyka wpis raz za razem i twierdzi, ze się powtarzam!!!! Nie kumam!!!!!
O mojej wsi nawet w Spieglu piszą 😯
http://www.spiegel.de/netzwelt/gadgets/0,1518,761254,00.html
Ufffffffffffffffff!
Szybko to ja sie na nowy komentarz nie dam namówic!!!!!!
Kum! Jakem Stara Żaba!
Pepegorze, a krzyki pawi księdza proboszcza słyszałeś? Umarłego by obudziły!
Żabo, zobacz, wszystkie Twoje wpisy są podwójnie. Jak by ktoś miał czkawkę. Ale takie zabawne i ciekawe opowieści można przeczytać bez znudzenia i parę razy.
…to znaczy nie tyle o wsi, ile o uniwersytecie.
Stara Żabo,
Łotr jest głupi i już! Ostatnio jakby bardziej zgłupiał, ja też mam problem z tym, ze się powtarzam, chociaż wiem, ze właśnie po iluś tam godzinach zasiadłam i wpisuję nową notkę, nie ma siły, zebym się powtarzała. On jednak wie lepiej :roll:.
Ja nie widzę podwójnych wpisów Żaby, słowo daję, sprawdziłam – owszem, widzę walkę z Lotrem, ale wklejany ponownie wpis jest opatrzony osobnym komentarzem, że walczy i walczy.
Alicjo zajrzyj o 15.45 potem 15.55 jest relacja w kawałkach a o 16.18 to samo w jednym dużym kawałku.
Ha ha!
Żabo, chyba o to szło, o od-por…no-ść 😉
Łoter na te rzeczy uczulony!
Stanisławie, wszystkiego najlepszego !!!
Żabo, wiem, czego Ci łotr nie chciał puścić.
Od-por-ne-go.
Przed chwilą sprawdziłam – zeżarł natychmiast.
Przed chwilą zainstalowałam sobie też aktualizacje Firefoxa i wszystko mi schudło.
Nie wiecie czegoś o takim Firefoksie dla ludzi???
O, nie zauważyłam, że Alicja już zauważyła.
Mam wrażenie, że nowy Firefox głupszy od starego. „Odśwież” znalazłam z trudem, a gdzie reszta z poprzedniego paska? Albo jak przerwać pobieranie nowej strony? Ratunku…
Nie, pawii księdza nie pamiętam, bo to nie ta pora była, nie pora na miłosne ptasie uniesienia. A znam z innego miejsca zanadto.
Z łotrem sobie jakoś radzę, a Firefoxa mam w wersji 2. Fakt, że łotr każe ostatnio częściej się powtarzać, ale nie połyka tekstu w okienku, tylko cierpliwie czeka na następny kod.
wszystko jest dla ludzi. pobierac nalezy najpierw nauki a potem frefoksy.
Ja mam firefoxa 4.01, chociaż używam bardzo rzadko – jak czegoś nie mogę otworzyć w seamonkey (zdarza się), to przypominam sobie o firefoxie.
Uczonym gratuluję, zdążyli w porę (chyba?).
Dla Stanisława najserdeczniejsze życzenia imieninowe – dużo zdrowia i spełnienia marzeń!
Kwiaty dla Stachy i Staszka 😉
Z mojego ogródka. Po tutejszemu nazywają się „Bloodroot”
(Sanguinaria canadensis). To są dziko rosnące kwiaty, bardzo ładne, korzenie są wypełnione czerwonym sokiem, stąd nazwa potoczna. Szkoda, że krótko kwitną, ale przynajmniej pojawiają się wcześnie.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6572.JPG
Witam
Stanisławie życzę wszystkiego co najlepsze. 100 lat !!!
Stanisławie – wszystkiego najlepszego!
https://picasaweb.google.com/104670639946022251378/WiosenneKwiaty#slideshow/5604387599343199106
Asiu,
ten pierwszy kwiat (pigwowiec) pamiętam z zakamarków dzieciństwa, uwielbiałam owoce – nikt tego nie chciał jeść, bo były cierpkie i bardzo kwaśne, twarde jak kamień prawie, mama dodawała do konfitur i kompotów jabłkowych i gruszkowych, jak zdołała zebrać, zanim ja pożarłam 😉
Bardzo smakowały mi też listki, mają specyficzny smak. Nasze pigwowce miały kwiaty różowe, nie tak czerwone, ale to jest na pewno ta sama roślina.
Tak, to pigwowiec. Moja mama dodaje czasami plasterki owoców do herbaty. Listków nigdy nie próbowałam 🙂
Mam otwarte okno, a za nim bzy białe i liliowe. Jak pachną…
Żabo, jechałaś obwodnicą koło mojego miasta. Rzeczywiście domów tam przybywa. Moja siostra też tam mieszka, ale ma mały, drewniany płotek. Dom też ma mały 🙂 Ale wystarczający.
Dzień Dobry Wszystkim,
Stanisławie – ode mnie również przyjmij imieninowe życzenia – powodzenia i wiele radości każdego dnia.
Zgago, Żabo , Alinko – jestem, żyję, ale nie mam czasu na nic, zaraz wybywam znowu.
Jest piękna wiosna, maj poruszył rośliny, drzewa kwitną, do tego piękna pogoda, powietrze kryształowe, nie może być ładniej.
Wieczorem wstąpię.
Zaraz toast za Stanisława, u mnie jak zwykle dopiero później.
„Chodźcie do nas w goście,
Bracia – Urwipołcie,
a,Ty, Wiedźmo, wino lej!”
Ja już nalałam – jeszcze chwilka –
Za Stanisława! 😀
Jak znam życie, przeczyta to wszystko jutro rano, ale jak się ucieszy 😉
Nie zgadzam się tylko z tym, co Pyra napisała rano o „tej wspaniale zdystansowanej postawie wobec wszystkiego, co nie jest Ukochaną”. O, zdecydowanie Stanisław należy do tych, którym nie jest wszystko jedno, i do wielu spraw, które są dla niego ważne, nie jest zdystansowany. A że wypowiada się ze stoicyzmem – no, po prostu jest prawdziwym dżentelmenem, i to doświadczonym przez życie 🙂
Zdrowie Stanisława jeszcze raz!
W Kąśnej faktycznie miło się śpi, paręnaście lat temu miałam tam okazję kilka dni mieszkać podczas Tygodnia Talentów w Tarnowie (co wieczór wieźli nas busikiem na koncerty i z powrotem). Zdarzyło mi się też spędzić tam finałowy dzień jednego z festiwali Bravo Maestro, no, ale wtedy to nikt się nie kładł, było rozrabianie z zaprzyjaźnionymi muzykami do samego rana…
Górki-pagórki naokoło też ładne. Ale faktycznie często są tam powodzie 🙁
Wzniosłam, spełniłam,z zdrowie i powodzenie naszego Encyklopedysty Prześwietnego!
Dorotko – ja nie jako wytyk; przeciwnie – jako wielką zaletę Stanisława; nie „po polsku” na zbitą mordę w każdą sprawę się ładować, ale zachować trzeźwy osąd na sprawy naprawdę ważne
Poszłam zobaczyć, co na tej mojej Górce się wyrabia, pocieplało i od razu rośliny się ruszyły. O dziwo, wygląda na to, że w tym roku pół Górki opanowały paprocie 😯
Były trzy, w różnych miejscach. Nagle się zgrupowały w jednym, może przesadziłam z tym „pół Górki”, raczej ćwierć, ale wyraźnie ruszają na podbój konwalii! Z tym, że konwaliom nic nie zaszkodzi, one są także inwazyjne, a cień im służy. Oto moja Górka sprzed chwili (zachmurzyło się), rozkwitły białe i czerwone trillium, szkoda, że wlazły tam narcyze i lilie (z prawej wychodzą, zakwitną za miesiąc), bo cała reszta jest dzika. Narcyze dostałam od koleżanki i nie miałam co z nimi zrobić, wszystko było już „zajęte”, a ja nie mam zwyczaju wyrzucać nasion czy cebulek, no i tak je upchałam na Górce.
Lilie to samo – i od tej samej koleżanki, zwiozła mi tego ilości wielkie, bo likwidowała swój ogródek. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, tylko wykopać i przesadzić – ale gdzie?!
U mnie bez jeszcze czeka, ostrożny taki.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6586.JPG
Twoje zdrowie, Stanisławie 😀 Najserdeczniej najlepszego życzę 😀
Z Górkowych kwiatów podobają mi się jeszcze te – asarum canadense.
Co ja się naszukałam za nazwą tej rośliny! Sprawa oparła się znawcę roślin dziko kwitnących w Ontario, jakiś profesor-botanik, dogrzebałam się do niego przez internet, wysłałam zdjęcie, i tak się dogadaliśmy. Jest to bardzo tajemniczy kwiat, cały skryty pod gęstymi liśćmi, dopiero jak się rozgarnie liście, to można się przyjrzeć.
http://alicja.homelinux.com/news/hpim0812.jpg
Zadzwonił Szwagier Dolnośląski (w odróżnieniu od Pomorskiego) i toast spełniam dopiero teraz, bo zagadaliśmy się. Opowiadał o okolicznosciach 3 maja, jak to walnęło 20 cm śniegu i co chwila latał do ogrodu (a ma kawałek, bo ogród nie przy domu, ale działkowy) i strzepywał snieg z gałęzi drzew owocowych, które już w pełnym rozkwicie były.
Stanisławie,
Twoje nieustajace zdrowie po raz pierwszy!
Stanisławie-Dorota z Sąsiedztwa podsumowała Cię bardzo słusznie.
Jesteś naszą kopalnią wiedzy : pryncypialną,ale jednocześnie skromną i dyskretną i za to to Cię cenimy i TAK TRZYMAJ !
STO LAT dla Stanisława !
Okazuje się,że my malutcy liczymy barany jedynie przed zaśnięciem,
a Żaba na jawie i na dodatek głównie o poranku.I teraz nie wiem,kto ma rację ?
Wiadomość dla tych,którzy śledzili losy moich zagubionych rolet.
DZISIAJ SIĘ ZNALAZŁY !!! Były w chacie nad Bugiem,w komodzie pod narzutami i kocami.W tej komodzie w chwili,kiedy schowaliśmy tam nasze rolety nie było nic-stała pusta i czekała na swą zawartość.
Ale to nie koniec historii.Po dzisiejszym śniadaniu Osobisty Majsterkowcz postanowił je zamocować w naszych oknach.
Przymocował jedną-pięknie,pasuje,działa,jest ok.Zabrał się za kolejną,
umocował uchwyty na ramie okiennej,przymierza rolety i …….
c o ś j e s t n i e t a k !!! Roleta jest za szeroka o całe 10 cm !!!
I kto popełnił błąd ??? Dzisiaj oczywiście już nie wiadomo !
Jutro idę idę negocjować z panem od tych rolet.Zdam relację.
Alicjo, Twój kwiatek to kopytnik, taki bluszcz bardzo pożyteczny – może pamiętasz, jak mama dawała Ci w dzieciństwie azarinę na kaszel? To właśnie z niego.
Miałam fajny kopytniczek w donicy, ale nie przetrzymał zimy. Żałowałam, bo śliczny był.
Azarinę (a właściwie neo-azarin ) kupuję i stosuję do dzisiaj. Teraz już tych tabletek nie trzeba gryźć jak dawniej i zawierają troszkę kodeiny i czegoś jeszcze. Doskonale mi służą w razie potrzeby.
Zrobiłam sobie na jutro porządny wykaz owiec. Narobiłam się jak głupia (głupich nie sieją, zwłaszcza żab). Optymistycznie czekałam, ze dostanę mailem od Sylwii koleżanki całą listę i tylko ja poprawię, i wydrukuję. W końcu do mnie dotarło, ze nie dostanę, więc wziełam się za przepisywanie, czyli wklepywanie numerków i innych danych w stosowne tabelki. Ponieważ moja jutrzejsza działalność bedzie polegala na przepatrzeniu i obmacaniu ze trzystu owiec i baranów, i sporządzeniu stosownych notatek, więc muszę mieć czytelną listę z miejscem na uwagi. W końcu udało mi się to dość dobrze zrobić. Nie wiem gdzie zgineły notesy owczarskie, nawet jeździłam do mojej byłej szefowej, licząć, że coś u niej znajdę, ale nie bardzo. Taki notes miał bardzo wygodny format: jakby A4 przekroić z góry na dół w połowie. Komputer komputerem, ale trudno z nim pracowac w owczarni.
Stosowny stół, według załączonego rysunku, już mam zrobiony, więc będzie i łatwiej i profesjonalnie. A co! Żaba sum!
Danuśko, znam to. Najpierw się wszystko dokładnie mierzy a potem się okazuje, ze jest 10 cm za długie, za krótkie, albo za szerokie.
Drogi Stasiu (Stanisław to dla mnie zbyt pompatyczne)
Splączmy brody w uścisku życzeniodajnym! Żyj wiecznie i wiecznie dziel się z nami swoją wiedzą! Ewa łączy wyrazy podziwu nie tylko dla Twojej erudycji ale i (ku mojej zazdrości) Twej męskiej, męskości!
Wysyła też orgię kwiatową z Keys, Floryda.
https://picasaweb.google.com/cichal05/DlaStasia?authkey=Gv1sRgCNHm3J-7w_D71wE#
Żabo! Tera ja się w piersi hukam! Ten „żabi kaganek oświaty” był moim czczym wymysłem, coby Ciebie zainteresować. I widzisz, Cie choroba, chyciło…
Żabo-się mierzy,się sprawdza…
Wszyscy są przekonani,że nie popełnili żadnego błędu i w rezultacie się okazuje, że n i e p a su j e !!!
A dzisiaj nawet umyłam to okno,gdzie te rolety miały wisieć.
I radośnie powiedziałam- o jak to miło ! Znalazły się i będą pięknie wyglądać w takim czystym oknie !
http://www.olandia.pl tu mnie dzisiaj zaprosił mój osobisty mąż na obiad 🙂
Polecam to miejsce.
Stanisławie,
wszystkiego najlepszego 😆
Pepegorze,
udanych wakacji 😆
Żabo,
nie musieliśmy Nisi o Twoich szparagach opowiadać. Po prostu daliśmy jej część. Myślę, że ona liczy na osobiste odbranie warzywa od Ciebie. Będzie jej bardziej smakować 😉
Zdrowie Stanisława i wszystkiego najlepszego !!!
Sąsiad mi wrócił z Afryki na kilkumiesięczny urlop. Sąsiad z Kigali , Nemo do Kigali .Pewnie się minęli na lotnisku 🙂
Oczywiście sąsiada powitałem chlebem i solą po staropolsku. Znaczy drożdżowca upiekłem a sąsiadce ofiarowałem kilo soli atlantyckiej tej którą Sławkowy chłop sprzedaje przy drodze.
Sąsiad teraz jest głównym opiekunem sanktuarium w Kibeho .
Zgodziłem się namalować za 4 złote obraz ikonę Matki Boskiej Bolesnej.
Może dorzucę inną ikonę , w końcu ksiądz doktor dobrze płaci 🙂
Danuśki przygoda przypomniała mi, jak to 6 (sześć) razy kupowałam szybę ornamentową do drzwi pokoju Bliźniaczek – były ją potłukły, kiedy tłukły się wzajemnie; robiły to mniej więcej co dwie godziny od samego urodzenia. Takie szyby były jak raz obok miejsca mojej pracy, więc na mnie padło. Wielki ręcznik kąpielowy wysiał już na ich drzwiach dłużej, niż pół roku o trzeba było coś z tym zrobić. Zawsze okazywało się, że jest za dużo o 5 mm albo za mało o 8 mm. Jarek się darł, że nawet wielkiej dziury nie potrafię zmierzyć itd byłam już gotowa do rękoczynów albo rozwodu, aż wreszcie szyba była dobra (tamte stoją w domu do dzisiaj) Szyba była, Mąż nie miał czasu, zdrowia i ochoty; wreszcie zabrał się za wstawianie… Wigilia na stole, mieszkanie i kobiety na błysk, a pan domu w kraciastej koszuli od garażu siedzi w korytarzu, strugiem i dłutem produkuje sterty wiorów i wali młotkiem. Słowo honoru – ngdy chyba nie był tak blisko śmierci, jak wtedy.
Dziękuję za wszystkie życzenia, które sprawiły mi radość, to znaczy za wszystkie, które otrzymałem
Cichalu, Twoja wierzchowa kobyła wyzioneła ducha w Wielki Czwartek, Znajdziemy Ci inną.
Dobre bydle było 😀
Pyro-to mój Ojciec bardzo wiele lat temu,w Wielkanoc,rannym świtem,nim jeszcze wszyscy zasiedli do śniadania uznał,że koniecznie musi naprawić niedomykające się okno.Uzbrojony w młotek walił tymże w okienne ramy
i niosło pięknie na całe osiedle.Mama gotowała się na twardo !!!
Mam stosowny filmik nas dzisiaj, właśnie obejrzałam i smiechowe łzy otarłam 😉
Polecam!
http://www.youtube.com/watch?v=es_piieq91w
Minus „s”, pardą 🙄
Nisiu,
mój kopytek ma trochę mechate liście, nie takie błyszczące. Ale poza tym wszystko się zgadza. Oprócz tego, że mój jest kanadyjski, moze dlatego te różnice w liściach, w Polsce jest europejski, a tu jak nazwa wskazuje, kanadyjski.
W Polsce nigdy się z tą rośliną nie spotkałam.
Już sobie idę. {od jutra mam prawie wolne) pobawię się kuchnią, może coś upiekę? W tym tygodniu pójdę (pojadę) do sklepów. Potrzebuję kolejnej klawiatury, tego dynksa, który jest niby anteną i słuchawek. O i jeszcze pendrive potrzebny i mikser. Potem apteka, potem klapki, a potem padnę na buzinkę. O
Żabo! Smutno i żal po klaczce. Liczę na to, że jak termin przyjdzie i na mnie to się z nia spotkam i ku jej radości lżejszy będę…