Zimno, mokro ale rozkosznie
Majowe święta na wsi były zimne, mokre ale naprawdę rozkoszne.
Temperaturę podnieśliśmy szybko. Najpierw włączając elektryczne dwa kaloryfery stojące na werandzie, a w chwilę później rozpalając w „kozie”. Ten bardzo ozdobny, żeliwny piecyk kupiony przed laty w Odlewni Żeliwa w Bolimowie (chyba już nie istnieje, a szkoda), błyskawicznie rozgrzewa się i ogrzewa cały dom. Po pierwsze ciepło rozchodzi się przez pootwierane drzwi do wszystkich pomieszczeń, a po drugie nagrzewa się wielki komin i trzyma gorąco aż do rana.
Deszcze nie był nam straszny, bo też i nie padał przez cały czas. A podczas deszczu czytaliśmy, pisaliśmy i – co oczywiste – gotowaliśmy. Prawdę mówiąc to mniej gotowałem a więcej piekłem. Dostałem bowiem zamówienie na podpłomyki. A jak wiadomo wnuczkom nie odmawia się. Piekłem więc dzień po dniu klasyczne podpłomyki dziadowskie czyli takie z mąki, wody, oliwy, soli i odrobiny drożdży. Gorący podpłomyk do naprawdę przysmak. Zwłaszcza popijany czerwonym winem (dzieci wina nie piją więc dla kucharza większa frajda).
W przerwach między opadami odwiedziliśmy sąsiedzką oborę (rezultat wizyty widoczny) a potem powłóczyliśmy się trochę po polach. I tu nam dopisało szczęście: mieliśmy spotkanie z pięcioma sarnami. I tylko plułem sobie w brodę, że nie zabrałem aparatu. A w drodze powrotnej niemal weszliśmy na żerujące na zoranym polu żurawie. Ku naszemu zdumieniu ani zwierzęta, ani ptaki nie były płochliwe. Nie wrzeszczeliśmy z zachwytu, nie wykonywaliśmy gwałtownych ruchów, tylko staliśmy i gapiliśmy się na nie (a one na nas!). Trwało to do momentu gdy przeleciał nad nami samolot. Ryk silnika spłoszył i zwierzynę, i nas. A w dodatku zimno zaczęło być dokuczliwe więc wróciliśmy kłusem do domu na kolejną porcję podpłomyków z czerwonym płynem ze szczepu primitivo.
Życie na wsi jest rozkoszne o każdej porze roku.
Komentarze
dzień dobry ..
Nisi nie było wieczorową porą bo pewnie goście ją nawiedzili ..
Piotrze na wsi jest dobrze jak się jest zabezpieczonym tak jak Wy ..
maturzyści trzymamy kciuki ..
Wiosna; cielęta i źrebaki pojawiają się w boksach i tylko patrzeć, jak na spokojnych wodach kacza mama popłynie w szpicy małutkich kaczątek, a zabawne czuby perkozów będą stały nad sztywnymi szyjkami ptaków płynących w szyku torpedowców. Na razie ziiimno. Dobrze, że nie zdąśżyłam wystawić dracen na balkon. Na obiad mielone z młodą kapustą.
Jak będę miała chwilkę czasu, będę wpadała na blog.
Jak tam maturzyści? Młodsza wczorsaj była w komisji, pod okiem której pisał 1 (jeden} maturzysta – dyslektyk o przedłużonym czasie pisania egzaminu. Trzy osoby zasypiały, a delikwent coś tam skrobał o „Granicy”. Dzisiaj pilnuje egzaminu z matmy w innym śródmiejskim liceum.
nasz kolega blogowy rozpoczął sezon szparagowy …
http://nalesnikiem-do-nieba.blogspot.com/
Przyszła mi do głowy już dawno nie robiona przystawka szparagowa, a smaczne to i łatwe do zrobienia.
Obrane świeże szparagi pokroić na ok 3 cm kawałki i ugotować na parze niezbyt miękko (12 minut?) podać wystygłe, ale nie z lodówki, a obok dwa dipy – szczypiorkowy i majonezowo-chrzanowy. Na widelczykach albo szpadkach przystawkowych szparagi zanurzać w dipach i jeść. Moja Ryba jeszcze zawija szparagi w pasek szynki – ja sądzę, że szkoda czasu na taką zabawę.
Od kilku lat obiecuję sobie, że kupię specjalny garnek do szparagów. Potem zaczyna się sezon i jakoś mi żal, bo strasznie są drogie, a sezon krótki…. I muszę radzić sobie polowymi metodami.
A cielaczki piękne i opis przyrody wiejskiej barwny. Aż się chce uciec z miejskiej dżunglii…
Dzień dobry 🙂
Dzisiaj szparagowania ciąg dalszy. Pokazała się fasolka, 38 zł. Kocham, ale poczekam.
Witam słonecznie. 😀
Haneczko, czyli zgodnie z powiedzeniem; „jak kocha, to poczeka”. 😆 😆
Pyro, u mnie szparagi mają jeszcze cenę zaporową. 🙁 Obecna pogoda nie wróży szybkiego spełnienia mojego marzenia o kilkudniowej „diecie” szparagowej. 😉
Gospodarzu miły, maleństwa cudowne. 😀 Szkoda, że nie miał Pan aparatu w czasie spotkania z sarnami i żurawiami. Może warto wziąć pod uwagę zalecenie Alicji, żeby stale nosić przy sobie aparat fotograficzny. 😉
Przez te 5 lat blogowych nazbieraliśmy przepisów na średni książeczkę o szparagach. Efekt jest zaś taki, że nie licząc jakichś specjalnych okazji Pyra najchętniej je szparagi na gorąco, prosto z wody – najwyżej dodatkowo posolone i pomazane nietopioym masłem – byle dużo. Stara Żaba, która ma plantacje szparagowe pod bokiem, ma garnek, w którym mieści się dokładnie 2 kg szparagów. Jedzą z Sylwią najpierw na gorąco, potem na zimno i następnego dnia albo za 2 dni tak samo. Prócz tych najprymitywniejszych szparagowych uczt ja do obiadu daję je po polsku – z bułeczką, albo pieczone w oliwie (przepis Any z Krainy Wiatraków w 1-szym roku blogowania) z sosem z jajka na miękko albo zapiekane na szynce pod kołderką – co „zapodała” nam Helena. Gdzieś zginął mi przepis Echidny z tego samego okresu czasu, a był interesujący.
Są takie, które nawet szparagi zepsują. Próbowałam kilka razy: białe, zielone, nie ma znaczenia – wychodzą mi niedobre i już. Gorzkie, łykowate, nie do zjedzenia. Po kilku próbach spasowałam, ale tak w ogóle (u kogoś) mi smakują.
Gospodarz zdał relację ze swojego weekendu majowego.
A zatem czas i na moje sprawozdanie :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/OstatnioZaktualizowane?authkey=Gv1sRgCKP1oL_Nyea1RQ&feat=email#
Krycha – źle wybierasz przy kupnie, potem źle obierasz. Nauczę, jeżeli chcesz. Mieliśmy tu dwie osoby, które nigdy w życiu jeszcze nie jadły szparagów – Dziewczynę z Biłgoraja (tam ponoć w ogóle nie ma w handlu) i naszego Misia. Czy ktoś już ugotował „temu Misiu” szparagi? Do Poznania daleko, ale Warszawianki są blisko.
Domyślam się, że coś źle robiłam, ale nie wiem co. U mnie w domu nie gotowało się szparagów. Chętnie skorzystam z Twojego doświadczenia Pyro. Może w tym roku sie uda i wyjdą dobre.
Krycho – wybierasz zawsze szparagi gładkie, o błyszczącej skórce (są świeże) Take, które wzdłuż pędu mają zmarszczk – jakby szparki, są stare, kilkudniowe i wysychają. Końcówki na lini cięcia powinny być dosyć suche i jasne – a nie pociemniałe od trzymania w wodzie. Grube szparagi dobrze, jeżeli w pęczku są połamane – są tak kruche, że pękają od wpływem gumki. Takie biorę zawsze w ciemno – będą miękusieńkie. Nożem szczelinowym z ruchomą głowicąest obierać najwygodniej – jakiej 2-3 cm pod głowką strugać w dół, Na samym dole podważam jeszcze brzeg paznokciem, sprawdzając, czy tam włokniny nie zostały. Nie mam garnka – gotuję normalnie w wodzie z solą, szczyptą cukru i hojną łyżeczką masła dosyć krótko – 15-20 minut, jak nie stawiają oporu dla widelca, to dobre. Jeżeli nie mieszczą się normalnie – to łamię na połówki. Wczoraj nie miałam ani jednego łykowatego. Uwaga – stare szparagi wydają silny odór mocznika. Jeżeli mamy podejrzenie, że warzywo nie jest świeże, lepiej je 2-3 godziny wymoczyć w zimnej wodzie. Co prawda tracimy wtedy cenną dla mózgu asparginę, ale ratujemy smak.
Dzień dobry 🙂
Gospodarzu, rzeczywiście rozkoszny opis i obrazki z wiosennej wsi 🙂
Danuśko, wyprawa urocza, Zamość cudny, a i okoliczności przyrody wzruszające!
Zapisuję się i ja na szkolenie u Pyry. Zakupiłam wczoraj szparagi zielone, wreszcie cena ich spadła co nieco. Odcięłam końcówki, obrałam cieniutko obierakiem do warzyw, umywszy uprzednio, włożyłam do posolonej i z łyżeczką cukru, gotującej się wody. Gotowałam ok.12-15 min. W smaku były pyszne, ale jakie łykowate! To co ja żle zrobiłam, może trzeba je grubiej obierać, choć to trudno, są tak delikatne. Pyro? 🙂
…o, Pyry odpowiedź przed moim pytaniem, może te moje szparagi nie były takie świeże, choć ledwie co wystawione w sklepie, wyglądały całkiem obiecująco. Przy obieraniu łatwo pękały. Może lepiej kupować grube?
Barbórko, mnie handlarze z targowiska w Holadii pokazali, co zrobić aby mieć pewność, że w (białym) szparagu nie ma zdrewniałej części – należy po obraniu, złapać samą końcówkę szparaga i odłamać – zawsze się złamie w miejscu, w którym już nie ma nic zdrewniałego.
Na zielonych szparagach zupełnie się nie znam ale gdzieś czytałam, że ich się nie obiera. Jak Alicja „wpadnie”, to pewnikiem powie więcej, bo sama jada zielone szparagi. 😀
Zielone są mnie miękkie od bielonych, Barbara. Zawsze są bardziej „charakterne” Ja wolę białe.
Przypomniao mi się jeszcze :
niektórzy po obraniu odcinają na dole kawałek łodygi (jakieś 3 cm) i zużywają na zupę albo mrożą w porcjach na zimę. Ja zupę robie na smaku po szparagach – gotować, wsypać garstkę manny, eszcze 15 minut, żeby się kaszka rozkleiła, dodać 2 łyżki soku cytrynowego, łyżkę masła, pół pojemnika dobrej, słodkiej śmietanki, na talerzy kłaść kilka główek szparagowych albo pociętych łodyg (4-5 kawałków) zalać zupą, osobno w miseczce dać ser żółty, utarty – ok 1 łyżki na osobę.
Szparagi muszą być przechowywane i przewożone schłodzone. Jeżeli kupimy w piątek, a gotujemy w niedzielę, np, to pęczek spłukać b.zimną wodą, szczelnie zawinąć w folię albo sreberko i do lodówki. One, biedne po wycięciu są natychmiast schładzane – myte w basenach wody z lodem, a potem pakowane w czarną folię na ścisk, wlane tam trochę wody i w beczki , worki są opychane kawałkami lodu. Tak się się przewozy np do Niemiec. Lód się po drodze stopi, a warzywo dojedzie w dorym stanie.
Ciekawostka o szparagach z „innej strony”.Nie należy mówić o tym w salonie.Z wikipedii:
Ponadto po spożyciu szparagów u średnio 40-50% osób pojawia się nieprzyjemny zapach moczu. Cecha ta ma podłoże genetyczne (dziedziczona autosomalnie dominująco), odzwierciedla zdolność metabolizowania związków prekursorowych ze szparagów, i jest w różnym stopniu obecna w różnych populacjach ludzkich (w niektórych, np. populacji kaukazoidalnej na terenie Francji cechę wykazuje 100% osobników)[24][25]. Zapach jest wynikiem pojawienia się w urynie mieszaniny sześciu zawierających siarkę pochodnych alkilowych: metanotiolu, dimetylosulfidu, dimetylodisulfidu, dimetylosulfotlenku, dimetylosulfonu i bis-(metyltio)metanu; wszystkie z nich mają charakterystyczne, odrażające zapachy kojarzone z gnijącymi produktami, gotowaną kapustą itp. Związki te nie występują naturalnie w szparagach, a są one efektem metabolizmu związków prekursorowych z tego warzywa, jak: S-metylmetioniny (pochodna aminokwasu metioniny) czy kwasu asparagusowego (pochodna waliny)[26]. Zdolność wyczuwania tych zapachów także nie jest powszechną i jednolitą cechą u ludzi. Szczególna nadwrażliwość węchowa na związki zapachowe będące metabolitami prekursorów ze szparagów jest przykładem polimorfizmu genetycznego, z ok. 10% osobników szczególnie nadwrażliwych węchowo na te związki (zarówno we własnym, jak i cudzym moczu)[27].
Barbaro-cieszę się,że podobały Ci się moje zdjęcia.
Barbaro,Gospodarzu-jak tam Wasi maturzyści ? Analizowali Nałkowską,
czy zestawiali wiersze ? Moja Latorośl poszła w poezję,bo Nałkowską za słabo pamiętała.Za chwilę powina dać znać,jak tam matma.
Proces przygotowywania szparagów zrozumiałam. Problem w tym, że długie włókna oddzielały się po ugotowaniu nawet przy czubkach. One całe były włókniste, nie zdrewniałe, a włókniste. Tak jakby obierać rabarbar. Może za krótko gotowałam? Bo one na pewno były świeże i pięknie się łamały.
Danuśko, Kuba pisał o Nałkowskiej (to rodzinna tradycja, bo Basia miała pracę magisterską też z Nałkowskiej) a w wersji rozszerzonej czyli po południu o Mrożku.
Dzisiejszych wieści matematycznych też jeszcze nie mamy.
Egzaminy przeciągną się do końca maja: historia, hiszpański,WOS…
Ale jesteśmy spokojni, bo delikwent opanowany i rozmawia chętnie o wakacjach oraz o studiach. Najpierw początek w Warszawie a wkrótce potem w Barcelonie.
Szerokie plany…
Krycha – bo one są jak z pasemek jedwabiu. Dlatego lepiej, jeżeli są mniej miękkie, wtedy można swobodnie kroić nożem; bardzo miękkie – zamknąć się w kuchni przed ludzkim wzrokiem, trzymać w ręce i jeść jak dwulatek. Ja tak lubię nawet.
Krycho, włókna są i będą, jest to jedna ze zdrowotnych zalet szparagów – doskonale czyszczą jelita z wszelkich paskudztw. Nie wiem, czy jadłaś w całości te szparagi, bo ja je sobie na talerzu kroję i wtedy mi nie przeszkadzają włókna.
Danuśko, jak się pewnie domyślasz – trzymam i trzymać będę kciuki za blogowych maturzystów do ostatniego dnia matur. 😀
Zamość i okolice są piękne. 😀
A we wczorajszej papierowej „Polityce” bardzo dobry artykuł „Ucz się pod klucz”.Uczniowie od podstawówki są trenowani w rozwiązywaniu testów,
na tym właśnie polego przygotowanie do kolejnych egzaminów.Świetny polonista mojej córki,również tego powodu ma zamiar zrezygnować z pracy w szkole,bo chciałby prowadzić lekcje inaczej niż uczyć pod te nieszczęsne testy.
Zgago- znam Cię i się domyślam 🙂
Ręce Ci zdrętwieją,te matury trwają praktycznie przez cały maj !
Dzień dobry,
Danuśko, bardzo ładny zdjęciowy reportaż. Muszę koniecznie odwiedzić Zamość, dzięki za przypomnienie 🙂
Szparagi podaję najczęściej z majonezem, zrobionym z oliwą. Do części majonezu dodaję ubite na pianę białko. Albo z sosem „mousseline” (śmietana, żółtka i masło podgrzewane razem w kąpieli wodnej, do konsystencji gładkiego i musujacego sosu). Przed gotowaniem szparagów, związuję je nitką porcjami, n.p. po 10 czy 15 sztuk na osobę. Przy kupnie, jesli to możliwe, dobrze jest je wybrać tej samej grubości, wtedy ugotują się wszystkie w tym samym czasie. Jeśli przetrzymuję je w lodowce, zawijam je w ściereczkę.
Jolinku, narobiłaś nam apetytu 🙂
Witam słonecznie, chociaż lekko ozięble (+5C).
A mówiłam – fotoaparat noś i przy pogodzie, zwłaszcza włócząc się po okolicznościach przyrody!!!
Oho, zabraliśmy się jak co roku za wiadomy temat! Ja mam jeszcze w zamrażalniku pjemnik z zeszłorocznymi końcówkam „na zupę”, powinnam już zużyć, bo sezon tuż.
Najlepsze szparagi jadłam u Gospodarstwa, co mówię bez lizusostwa bynajmniej. Po raz pierwszy jadłam takie dorodne, białe szparagi, naprawdę w smaku doskonałe, podane klasycznie. U nas w sklepach są tylko zielone i dużo mniejsze, jeśli bywają białe, nie spotkałam ich u nas na wsi. Człapię do góry poczytać.
https://picasaweb.google.com/alicja.adwent/WarszawaMaj2010#5475968689782999058
Danuśka,
piękne okoliczności Zamojszczyzny, mnie jakoś nigdy po drodze 🙁
Może kiedyś. Ależ u Was zielono i kwietnie! U mnie jeszcze gołe drzewa.
Na jednym z Danuścynych zdjęć kwietna łąka – już kiedyś zauważyłam, nie pamiętam, gdzie, że Natura lubi żenić ze sobą niebieskie z żółtym. Plus zielony podkład, oczywiście 🙂
oj, chyba dzisiaj Łotrzysko się na mnie uwzięło i nie chce żebym się do stołu przysiadła, uznał, że dość tego dobrego…
próbuję po raz trzeci:
…jaka ze mnie babcia, gadam o szparagach zamiast o maturze 🙂 Dziecko wczoraj było dość spięte, ale bez większych oznak zdenerwowania. Także wybrał Nałkowską. Polonista z niego lepszy niż matematyk, ale dzisiaj widać strach jakiś bardziej oswojony i poranny nastrój był pogodniejszy. Trzymam kciuki i dziękuję za blogowe wsparcie 🙂
A szparagi bardzo lubię jeść palcami. Z końcówek i obierzynek też gotuję zupę, złoszczę się okropnie przy przecieraniu, te włókna potrafią się omotać wokół wiertła, wtedy zawsze sobie obiecuję, że to ostatni raz!
…już wiem, jedno słowo mu się nie podobało, dopiero po wyrzuceniu łaskawie mnie wpuścił 😯
Dziekuję serdecznie za liczne wczorajsze gratulacje. Szczególnie dziekuje Plackowi za mroczną historię rodu i dołączam się do prosby Pyry o pociągnięcie dalej.
Zwierzątka dzikie miło spotkać. Żurawie spotykamy czasem na wsi, ale są płochliwe. O świcie widujemy parę za płotem – ok. 30 m od okna. Potem odlatują. Widujemy też żurawie na wilgotnej łące nad Słupią, ale nie pozwalają podejść blisko.
Dwie sarny spotkaliśmy niedawno przy lesnej ścieżce i te nie uciekały długo przyglądając nam sie z zaciekawieniem.
Przyznaję bez bicia, że dzisiaj ugrzęzłem w sąsiedztwie, ale też temat jest tam szczególny – Wilno i różne społeczności zamieszkujące tam przed wojną. Poniewaz dotyczyło to i mojej rodziny, nie mogłem sie od tematu oderwać.
O jest i Stanisław ! Mam pytanie,ale tym razem nie o szparagi, ani o matury albo wiosenne krajobrazy :
czy ktoś z Was wie,skąd się wzięła gra w kółko i krzyżyk ?
Odpowiedź trudna. Gra pochodzi ze starożytnego Egiptu. Skąd się tam wzięła, można zgadywać albo zmyślać na ten temat.
Claudia Zaslavsky w książce Tic Tac Toe: And Other Three-In-A Row Games from Ancient Egypt to the Modern Computer podaje, że w starożytnym Egipcie tę grę już znano.
Skoro dzisiaj o mlodych zwierzatkach i wiosennych nardodzinach
http://vimeo.com/moogaloop.swf?clip_id=9479342&server=vimeo.com&show_title=0&show_byline=0&show_portrait=0&color=00ADEF
Stanisławie-dzięki 🙂
Kochani!
Cudni!
Niebywali!!!
Nie wiem, jak dziękować za to może – ba – ocean życzliwości, który mnie wczoraj z Waszej przyczyny otoczył.
Nic mniejszego nie przychodzi mi do głowy:
http://www.youtube.com/watch?v=76RrdwElnTU
DZIĘKUJĘ…
Danuska,
Gra kolko i krzyzyk o ile pamiec mnie nie zawodzi pochodzi ze starozytnego Egiptu.
Buziaki,
A teraz wyjaśnię moje wczorajsze zniknięcie.
Otóż – nic z TYCH rzeczy.
Bibeńka dopiero jutro.
Wczoraj antycypowałam kaca…
Znaczy: łeb mi tak… jak Siwakowi – kto nie zna tego peerelowskiego dowcipasa, to mu wyjaśnię, że mnie rąbał. Na – tego – dojrzałe lata zostałam chyba meteopatką i wczoraj robiłam za ofiarę ciśnienia albo czegoś z tej branży.
No i głupia byłam, że wyłączyłam komputer – trzeba było śledzić, to by mi łeb przeszedł.
JA WAS AJLOWJU!!!
Łomatko, napisałam może przez ż!!! Chodziło, oczywiście, o morze.
No, widzicie, co to wzruszenie robi z człowiekiem.
A jeszcze dodam, że w prezencie imieninowym (letko zasugerowanym) od dziecka dostałam dwie książki mojej ulubionej Julii Child. Będę teraz robić boef bourgignon zgodnie z zasadami szkoły Cordon Bleu… hehe.
No proszę, a ja dziś robię boeuf stroganow wg. szkoły nowgorodzkiej czyli Antoniego Careme. A do tego wino austarlijskie (shiraz), które kupiłem dla pięknej etykietki: nad napisem Rolling 2008 Shiraz pędzi przez wydmy na rowerze urocza cyklistka. Do tego będą omawiane dziś tu szparagi pieczone w oliwie z sosem z jajek na twardo z solą, pieprzem i najlepszą oliwą jaką dysponuję.
Alicjo jeśli zdążysz to wpadnij!
Samolot odlatuje dziś wieczorem, będzie już po szparagach i stroganowie 🙁
Innym razem 😎
Nisiu, wprawdzie to nie jest boeuf bourgignon a „tylko” omlet, ale w wykonaniu samej Julii Child 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=LWmvfUKwBrg&feature=related
Na Zamojszczyznę , gdzie była Danuśka prawie nikomu nie jest po drodze. Byłam tam kilka lat temu , m.in. w Zamościu i Szczebrzeszynie. Rynek zamojski / 100 x 100 m / jest wspaniały, a o tej porze mało jeszcze letnich ogródków, więc można go dokładnie obejrzeć. Lubię miasta, w których nie można się zgubić.
Dzikie zwierzęta mam okazję obserwować prawie na co dzień. Sarny i żurawie z młodymi obserwuję z okien. Bocianich gniazd w najbliższej okolicy naliczyłam 7 – wszystkie zasiedlone. Myszołowy, kruki , pustułki, nie mówiac o pomniejszych ptaszkach także łatwo zobaczyć. Takie widoki są rzeczywiście piękne. Niestety, latem za miastem jest o wiele więcej dokuczliwych owadów niż w miastach i z tą plagą trzeba będzie wkrótce się zmierzyć.
Szparagi i fasolka szparagowa na Hali Targowej w Gdyni jeszcze drogie/ fasolka 38 zł za kg/.
Nisia, jesli tradycyjny i na jutro, to mozesz nie zdazyc 🙂 http://www.isaveurs.com/recette/recette_boeuf_bourguignon_traditionnel.php
Alina, Ona ten omlet z Polaroida zrobila 🙂
Sławku – Rozkosz to poważny temat.
Sławku 🙂
Przyjaźń, wszyscy jej potrzebujemy 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=i24mkN0ybZ8
Miłego wieczoru dla Was wszystkich.
Rynek Krakowski jest chyba największy w Europie, 200x200m, a Wrocławski niewiele mu ustępuje. Obydwa piękne, ale jest wiele małych rynków, które urzekają przytulnością. Lubię rynek w Paczkowie, chociaż troszkę kosmetyki by się przydało. Piękny jest rynek w Kłodzku. Warszawski jest malutki, byłam zdumiona, wszak stolyca! Ale jest za to ciepły i przytulny. Podobnie jak rynek w Poznaniu.
Jest słonecznie, chociaż chłodno, forsycja rozwinęła parę kwiatków, niech się ociepla! Wyskoczę do ogródka na godzinkę przynajmniej, nagle spiętrzenie robót, jak przewidywałam 🙄
Nisiu,
Ty miałaś migrenę, a Siwca łeb zwyczajnie napieprzał (kulinarnie się wyraziwszy).
Zanim pójdę do ogródka, muszę wypełnić dla Census Canada rubryczki. Liczenie pogłowia 🙄
Dobrze, że coraz więcej tego można załatwiać za pomocą internetu.
Alino, dzięki. Ona była cudna. Bardzo lubiłam jej programy z Jacquesem Pepin. A widziałaś, jak ją zagrała Meryl Streep? Na dwa Oskary albo i trzy.
Sławku, spoczko. Tego befa to ja na razie potencjalnie. Dziś mam resztkę kaszy z krupniku do odgrzania, dosmażę jajko i bydzie. Szparagów aktualnie nie mam, ale mam fasolkę szparagową.
Muszę najpierw Julię przeczytać!
To jej życie we Francji chyba wezmę w rejs. Będę siedzieć na rufie, na bakiście i czytać Julię, czekając na porę obiadową albo kolacyjną, hehe… A całe żarełko zrobią pan Leszek and his boys, a poda pan Michał, a ja tylko ZJEM!
Życie jest do zeżarcia!
Alicjo, obawiam się, że on mnie też… kulinarnie.
Najważniejsze, że przestał.
Placku – to rozkosz jedyna, hehe.
Alicjo zapomniałaś już Rynek w Pułtusku?! On ma 400 metrów długości.
Równie ważna jest druga pomyłka. Nisia pisała o głowie Siwaka a nie Siwca. To dwaj zupełnie różni faceci.
PS.
Miałaś rację natomiast w kwestii szparagów i stroganowa. Już ich nie ma!
Rynki w Polsce wg Wikipedii :
Rynki zostały wytyczone w większości polskich miast i niektórych wsiach, których prawa lokacyjne wydano w średniowieczu. Nie posiadają ich natomiast miast lokowane później, przede wszystkim te które rozwinęły się i uzyskały prawa miejskie w XIX i XX wieku. Największymi rynkami w Polsce są Rynek w Latowiczu o powierzchni ok. 43 000 m kw.; Rynek Główny w Krakowie o powierzchni ok. 40 000 mkw. (uważany za jeden z największych rynków w Europie) oraz Rynek w Tarnogrodzie (niecałe 4 ha). Najdłuższy rynek znajduje się w Pułtusku, ma 380 m; ponadto rynek w Brudzewie ma bok o długości ok. 300 m.
Rynki, rynkami a ja za chwilę będę zajadać szparagi z sosem holenderskim. Udało mi się „rzutem na taśmę” kupić ostatnie 2 pęczki. 😆 😆 Tematem szparagowym narobiliście mi takiego pypcia, że nie wydzierżyłam i pojechałam do centrum. 😉
O Pułtusku miałam wspomnieć, ale mi wypadło po drodze – Pułtusk to rynek specyficzny, taka „kiełbasa”, długi a wąski, przecież, że nie zapomniałam! Tylko nie mieścił mi się w kategorii tych zbliżonych do kwadratu 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Zjazd-2008/img_5346.jpg
Co do drugiej pomyłki – źle za Nisią powtórzyłam 🙄
A propos…38zł za kg. fasolki (jaka ona ci jest?) to chyba drobna przesada?
Czy ja się nie znam, co możliwe.
o Rynku w Pułtusku trzeba pamiętać bo to najdłuższy rynek w Europie …
nasza młodzież maturalna jest taka zdolna po rodzicach i dziadkach, że właściwie te kciuki to za rodziców i dziadków trzeba trzymać by dali radę .. 😉
Towarzysz Siwak i towarzyszka Grzyb „robili za klasę robotniczą” w przedostatnim wydaniu KC PZPR. Z tow.Siwakiem raz miałam służbowy kontakt pośredni : przyjechał w randze oficjela na jakąś naszą fetę, która w Operze się odbywała. Normalnie – on w loży honorowej, Pyra za kuylisami. Przyleciał jeden z oficerów i przyniósł wiecheć kwiatów dla artystów od tow. Siwaka. W papierze. To je rozpakowałam, żeby sołdat mógł wręczyć od Towarzysza. Po 5 minutach ten oficer jeszcze raz w sprawie kwiatów – mają być w papierze Tow.S. osobiście wdział, że konsul ZSRR przyniósł pod pomnik kwiaty w papierze; widać tak jest dobrze. Z trudem temu latającemu oficerowi wytłumaczyłam, że pod pomnikiem było zomno, więc w ochronie papieru ta sałata, a w teatrze ciepło, to po co ubranie na kwiaty?
ja szparagi to w gościach lubię .. ze słoika też .. sama nie robię bo wolę kalafiora .. i tak cud, że jem bo mi obrzydziła te szparagi Lufthansa jako przegryzkę w samolocie ..
Errata – pod pomnikiem było zimno, nie zomo (chociaż i kto wie?)
Dziekuje Pyrze za te wszystkie informacje dot. wybierania (i obierania)dobrych szparagow. Mam w lodowce peczek szparagow, ktora wlasnie dzisiaj mam zamiar zjesc na obiad z sosem hollandaise a la YYC (tzn. z proszku). Oczywiscie tutaj najczesciej jadam zielone, ale i biale bywaja w Toronto. Co do gotowania to ja to robie na parze, bo sa lepsze niz gotowane w wodzie. Problem miewam tylko z doborem odpowiedniego wina. Moze ktos ma jakies sugestie/rady na ten temat?
Nareszcie piekna pogoda, kajak juz zamocowany na bagazniku samochodu i za godzine bede sie juz bujal na falach naszego jeziora („Ach jak przyjemnie kolysac sie wsrod fal…” to z ktoregos z przedwojennych filmow, pewnie mozna znalezc na Youtube). W tym roku zima byla stanowczo za dluga. Pamietam ze przed rokiem juz sobie kajakowalem na przelomie marca/kwietnia, czyli jeszcze przed wybuchem wulkanu.
Faktycznie znalazlem te piosenke na tubie. To bylo z filmu „Zapomniana melodia” http://www.youtube.com/watch?v=ObugQrkS7NM
A ja szparaga biore w reke z jednego konca i z drugiego i po nagieciu peka. Tam gdzie peknie jest dobrze i nie trzeba obierac i odcinac koncowek. Reszta ogonka na zupe albo do smieci. Zielone szparagi tak mnie nauczyl traktowac miejscowy kucharz. Jesli swieze pekaja lepiej (tak mysle). Czasem jednak trudno powiedziec czy i jak dlugo byly w wodzie. Poki co nie obieram i lykowate nie sa. Ostatnio zreszta jakies coraz ciensze te szparagi robia. Jeszcze troche a beda jak spagheti. Nasze to kalifornijskie na wschodzie pewnie maja z Florydy. Czasem gdzies z Ameryki Poludniowej. Nie wiem, ktore lepsze.
Wiem natomiast, ze nasza wolowina jest najlepsza w calej Ameryce i to nie zaden miejscowy patriotyzm tylko fakt ogolnie uznany w swiecie, ha.
Biale szparagi pamietam jednak rozne od zielonych. Zielone jakby delikatniejsze i krocej sie zdecdydowanie gotuje (paruje). Bialych kiedys nie bylo zupelnie teraz sa i to niemal codziennie. Musze kiedys porownac jedzac obie odmiany jednoczesnie.
Na dziedzincu w pracy pojawila sie od paru dni bazancica i sobie lazi dookola zjadajc moje jedzonko ptaszkowe. Moze jaja zlozy bo widac jej sie miejsce spodobalo? Lazi tez sporo robinow z pomaranczowym brzuszkiem i takie wroble z czerwonawym brzuszkiem i tylem glowy. Podzielilem wiec wroble na nasze i czerwonoskore jak na prawdziwym westernie przystalo. Sie ze soba nie mieszaja wiec daleka jakas rodzina chyba. Tym czerwonoskorym wydzielilem rezerwaty.
Kajak? Jak jezioro odmarznie to tez sobie pojade poplywac.
Do wszystkich: Pozdrawiam serdecznie, jesteście bardzo mili i czytam zawsze…
Ja gotuję, ale nie mam do tego talentu (do czego innego też nie…). Szparagi jadam i lubię. Czy ktoś wie, jak nazywa się sałatka z białych szparagów, sosu z lekką nutą balsamico, świeżych jajek, miękkiej szynki o łagodnym smaku i orzechów (nie pamiętam jakich)? Jadłam ją podczas majowego weekendu we Włoszech. Pyszna była!
O rany, jak człowiek pracy ma za Wami nadążyć? 😯
Nie da rady. Ale najważniejsze, że humory dopisują.
Danuśka,
od lat się wybieram do Zamościa … jak sujka za morze, ale może …
dzięki za zdjęcia 🙂
Władze Pyrogrodu rozszerzyły znowu strefę płatnego parkowania i kazały mi dzisiaj zapłacić 22 PNL za parking. Jak doliczę koszt dojazdu … to chyba jednak zakopię się na wsi na ament 👿
Za wyjęcie kwiatów z papieru, pod pomnikiem Adasia, w ’68 zapakowali mnie do milicyjnej suki, zawieźli do koszar na przesłuchanie. Potem miałam dyscyplinarke i inne takie 👿
Ale okazałam się elementem niewyuczalnym i nadal odwijałam. Zgodnie z zasadą, że nawet papier toaletowy wie, że aby być przydatnym, trzeba się rozwijać 😉
fajne te nasz zwroty ..”poszedł biegać” .. „pójdę popływać” … 😉
Ja to się już chyba nadaję tylko na złom. Ledwie maliny przycięłam i wyrwałam parę nachalnych, co to mi się pchaja, gdzie nie trzeba – i pleców nie czuję. Raptem godzina z groszem roboty 🙄
A przecież nie jestem zupełnie nieruchawa, często chodzę szybkim marszem te 5 km jak obszył Za Róg, a po domu z mietłą i ścierą to kto lata, jak nie ja?
W hektarach wszystko się nagle rzuciło do skakania wzwyż, jak na złość! Czeka mnie bardzo niewdzięczna robota – po ostatnich wichurach na trawie i wszędzie leży mnóstwo gałązek, większe gałęzie już sprzątnęłam. Uroki życia na wsi 🙄
Ja potrzebuję ogrodnika na gwałt!
Jolinku,
bywa, że „lecę biegać”, „idę na rower” itd. 😉
p.s.Czy toast wypity? Dzisiaj proponuję za cichych czytaczy naszego blogu 😉
Po ciężkiej pracy chętnie wypije lampkę czerwonego 😉
Po wczorajszej balandze u Nisi na nabrzezu leb mnie peka i nic nie pije dzisiaj. Cichociemni wybacza a jak nie to i tak nic nie powiedza 🙂
Anuśka66 na to pytanie pewnie Piotr, nemo lub Stanisław znają odpowiedź ..
Alicjo bywa .. 😉 .. też wypije za ..
Przeziębiłam się – dzisiaj podczas drzemki. Balkon otwarty, bo pies ma tam loże obserwacyjną. Pyra na kocyk zamiast pod kocyk – żeby się nie rozespać. I tak spałam godzinę, a teraz nawet głowy nie mogę schylić, bo katar mnie zalewa. Zużyłam już rolkę papierowych ręczników w charakterze chusteczek. Ja protestuję! Przecież to maj, nie listopad.
Tu jest trochę o szparagach (pewnie dodam dzisiejsze rewelacje 😉 ).
Zdaje ni sie, ze do tego przepisu sosu z jajek na twardo i hollandaise dobrze jest dodać orzeszki piniowe albo cashew nuts („nerkowce”?).
Jak włoski przysmak, to Gospodarz pewnie wie…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/12.WARZYWNIE/Szparagi_wg_Echidny.html
Pyro, to wypiję za Twoje zdrowie, dobrze ? 😉
Anuśko66, na takie kłopoty, tylko Gospodarz. 😆
Jotko, bo Pyrogród jest zupełnie bez kasy, p.Grobelny nawet prosi mieszkańców o receptę gdzie „ciachnąć” wydatki, żeby budżet się nie rozsypał. 😯
Zdrowie Nisi i za tych co na morzu…
Dziekuję Alicjo za pośrednictwo, ale brak czasu mnie dobija. Ja proszę o 40 godzinną dobę! A myslalem, że na emeryturze odpocznę…
Kochani, żyję i chcę więcej (jak na seniora blogu to bezczelność) Wypijam Wasze zdrowie kompilacją rumu, mleczka kokosowego i miodu! ZDROWE!
Sie tylko ogarnę, zdjęcia przygotuje to zapodam (copyright Alicja)
w listopadzie majem tez zacina
niekoniecznie zlotawa od cukierni
to Ty jestes ta Niezgula?
co z kocykiem strony pomylila?
od papierow nie pachnie tez w sieni
a po ulicach panski aniol przypomina,
ze za Radka juz suche sprzatna pokoledni
czule i przemile nie gasnac lacze
Uwaga do Alicji. Rosół na kuchni nie „mryga” tylko „pyrka” nawet jak nie ma ziemniaków…
Alicjo, fasolka w cenie niedostępnej pojawia się u nas na targu bardzo wcześnie, ale w ilościach prawie aptekarskich. Potem cena spada, a ilość rośnie 🙂
Sławku jakie to ładne! Jeszcze jakbyś to napisał po polsku…
Kapitanie Cichalu, nareszcie „stuknąłeś” (przecież nie odezwałeś). 😆
Życzę Ci mało pracy i ogrom przyjemności. 😆 😆
ale gowno mi wyszlo,
no przeciez pisze, ze wiem
czesc Cichal, zyj i dziel sie z nami, Twoja bezczelnosc jest jak mniod
Sławek – widzisz nieboże? Nie docenili Twojj parafrazy z Tuwima. Mnie się podoba.
Cichal, jestes szybszy od Zorro,
z polskim przyznaje mam klopot
zresza nie jest on jedyny,
jak sie z pewnoscia slusznie domyslasz
chcialbym, a z reszta, pelno wody pod lajba, szczerze zycze 🙂
Alicjo,
Moze Ty masz dobra reke ale sos hollandaise mi Nie Wyszedl byl. Moze za dlugo trzymalam na parze albo cos takie, ale trzepaczka dzielnie ubijalam (jak na video) wyszly mi jakies krupy no i skonczylo sie kupnem Knora jak dzielny wojak YYC radzil.
Buziaki,
Bóg zapłać Sławku za to pod kilem, się przydaje.
Ogonku „popatrzaj” się, oj popatrzaj!
Pyra 🙂
to miala byc tylko parafaza sic!, ale cos z Hz duplo,
tytaj szparag jeszcze obcojezyczny w wiekszosci i cenowo malochetny, przeczekam
Dzisiaj smorodinówką spełniam i to tak 1,5 normalnej porcji – wszystko w ramach terapii. Dzisiaj z racji kataru nie mogłam pracować, jutro zatem podwójna szychta mnie czeka.
Próbuję po raz dziesiąty wkleić jak zrobiłem pora i ciągle mi się nie udaje .
Marku, może w treści sznureczka jest angielska wersja niegrzecznych słów ?
Ogonku, tam pewnie trzymają ciepłą wodę w wannach.
Widzisz, jak dobrze jest się czasem pochlastać?
Alicjo, Cichalu – u mnie rosół mruga. Trzeba będzie opracować blogowy słownik mowy zup z całym działem porównawczym.
Moim zdaniem pyrkać ma prawo kartoflanka albo inna gęścizna.
Marku, a nie używałeś przypadkiem naczynia żaro od p o r nego?
Marku, zrobiłam pora dla Ciebie!
http://www.youtube.com/watch?v=GCO62VNm67k&feature=related
Wróciłem od sąsiadów z pustą blaszką.
Poszedłem z pełną. Mlaskali , chwalili , prosili żebym tak częściej z niezapowiedzianą pełną blaszką. Blaszka była zastępczo bo płaskiego nie mam. Następne będzie ładniejsze bo sobie kupię co trzeba
Wczoraj wieczorową porą pora kupiłem . Piękny był , wielgachny dorodny jak mało który por. Jak go zobaczyłem mówię sobie mój ci on mój ci.
A dzisiaj legł i pokrojony został w talarki . Potem go torturowałem we wrzątku z pięć minut. Zmiękł ale się nie przyznał. We wtem samem sklepie szynki paryskiej kupiłem ze cztery grube plasterki, i śmietanę i ser Brie , Ziemniaki prosto z Cypru leżały ugotowane w całości od wczorajszego obiadu. Jak ten por zmiękł to go wymieszałem ze śmietaną co to wcześniej do niej dodałem całe jajko, i soli, i pieprzu, i gałki muszkatołowej słuszną ilość. Ale najpierw to całą zakupioną szynkę w plasterkach na dno tej zastępczej blaszki , a na to ziemniaki też pokrojone w krążki . O serze Brie bym zapomniał , No ten ser pokroiłem w kostkę i ciach go w tego pora z jajkiem , śmietaną i przyprawami . Jak wymieszałem to wszystko wymieszane na szynkę i ziemniaki w zastępczej blaszce. I do pieca na dwadzieścia pięć minut rozgrzanego do 200 C. Na sam koniec włączyłem na dwie minuty termo obieg, żeby się wierzch lekko wyzłocił. A potem to dobre białe wino …
Wrażenie dobrocią zrobiłem niema to tamto .
Małgosiu bardzo ci dziękuję. To się nazywa kobieca intuicja . Użyłem słowa na ż.
Marku, a może wolisz tak?
Moim zdaniem jednak TEN por zbytni się rozpasał.
Za to wszyscy możemy pośpiewać sobie w naszym ulubionym języku fińskim.
http://www.youtube.com/watch?v=XbubuGjFDQ4&feature=related
Cichalu, mój rosół mruga. Pyrka fasolowa albo grochówka 🙂
Zwiedziłam Islandię i już nie muszę osobiście. Wiatry może bym darowała, ale brak drzew to straszne okropieństwo 🙁 Zamojszczyznę bardzo chętnie ponownie. Już ćwierć wieku z ogonkiem minęło, odkąd wizytowałam tamte strony. Przaśnie wtedy było bardzo. Nie mówię o okolicznościach przyrody, one się bronią i są dopóki ludź nachalnie łap nie wsadzi.
Pyro, jesteś niepoprawną katarzycą!
Marku, może on chciciał być parem?
bajka
https://picasaweb.google.com/100200631489841242724/05052011?authkey=Gv1sRgCKyv1aPUjb38Sg#5603342027238507490
Nisiu piosenka o porze piękna. Jak się jej nauczę to wyjadę do Helsinek i otworzę restaurację 🙂
Chińską
U Pyry najwyrażniej jest powiedziane, że mruga. Cytuję:
„…rosół z boku postawiony ?mrugał? sobie do skutku.”
Nie wprowadzaj mnie Cichale w mylny błąd, bo się zapętlę 🙄
Ogonku,
A Blue Lagoon to z przeproszeniem pies?! Toż to siarczyste i ciepłe, ludziska pływali, tyłki moczyli za słoną kasę, ale ja się przyjrzałam i kasy mi było szkoda, a i czasu nie miałam. W innych miejscach, gdzie błota się gotują i różne takie parują – też byłam. Przy temperaturze powietrza (niewiele ponad zero) i porywistym wietrze nie bardzo chciało mi się zrzucać szatki i rzucać się w gorące (ciepłe) źródła. Wsadziłam łapę, ale Jerzor nie uwiecznił na zdjęciu 🙁
Z tych gorących korzysta się nie tylko do moczenia tyłków (ponoć zdrowotne, te siarczyste), ale także do podgrzewania domów (kaloryfery darmowe 😉 ) i do cieplarni, gdzie hoduje się warzywa na dużą skalę.
Ha ha ha…Haneczko, właśnie wiatrowi nie powinnaś darować, zwiałby Ciebie bez trudu 😉
Drzew nie ma właśnie dlatego – wyrasta trzy na cztery w miejscach osłoniętych, a tak takich prawie nie ma. Dlatego brzozy karłowate, trzymaja się blisko ziemi.
http://www.youtube.com/watch?v=h-8wU420W_0
Nie była to najlepsza pora roku, powtarzam – podobno latem jest tam bardzo zielono, trawa lubi chłodne temperatury i rosnie jak szalona.
Trzymałabym się karłowatego i pana męża 🙄 I uprzejmie zaznaczam, że nie jestem helowatą mgłą, coś tam ważę 🙂
Ważysz, ważysz 😉
Ale dokuczliwe jest to cholerstwo i wszędobylskie. A powyższa piosenka sama mi się nasunęła wtedy, daaaaawno już jej nie słyszałam.
Potem ta:
http://www.youtube.com/watch?v=n-bbkaBWDM4
I wszystkie piosenki o wietrze i deszczu („…deszcz, deszcz w Cisnej”).
Mnie się pyrkanie kojarzyło z Pyrą i dlatego ta sympatia! Jutro dam przepis na zupę z mleczkiem kokosowym. Dzisiaj nie mogę, bo całe mleczko wykorzystałem do rumuuuuu…
Dobranoc 🙂
dzień dobry ..
cichal zdjęcia też obiecałeś …
Wygląda na to, że jednak ja narozrabiałam ale nie sama, widać, że word press ma dziurę, bo jakim cudem – nie będąc administratorem – mogłam narobić takiego zamieszania.
Przecież takie wpadki z pogrubianiem, już mi się zdarzały ale nie miały takich konsekwencji. 🙁
Przed chwilą zainstalowałam sobie nową wersję Firefoxa i wszystkie Wasze wpisy wróciły do normy, tzn. są chudziutkie ale u mnie nadal polecenie „Przepisz tekst z obrazka” jest pogrubiony, dlatego do poniedziałku nic nie napiszę, żeby nie pogarszać sprawy.
Jedno mogę przyrzec na stałe – koniec z pogrubianiem, jak ktoś jest ćwokiem, to nie powinien tykać takich „rzeczy”.
Jeszcze raz przepraszam wszystkich z Gospodarzem i programistą Polityki.