Ludwik Stomma czyli zawsze pod prąd
Byłem na spotkaniu miłośników historii, choć lepiej by było powiedzieć miłośniczek profesora Ludwika Stommy. Na sali bowiem było mnóstwo studentek z kilku uniwersytetów z różnych miast oraz pań (czytaj – wielbicielek) talentu uczonego, który przewyższa wprawą pisarska niejednego, pierwszorzędnego literata.
Spotkanie miało miejsce w pięknym budynku, który wyjątkowo pasował do tematu imprezy. Dawny Pałac Radziwiłłów leżący przy dzisiejszej Alei Solidarności (wcześniej Świerczewskiego) był w czasach PRL Muzeum Lenina, by dziś przekształcić się w Muzeum Niepodległości.
Impreza zorganizowana przez Wydawnictwo Iskry była promocją nowej książki Ludwika Stommy zatytułowanej „Historie przecenione”. W dziele tym autor omawia dziesięć głośnych zdarzeń historycznych z różnych epok – od starożytności po czasy współczesne – uznawanych przez historyków i czytającą publiczność za kamienie milowe w dziejach ludzkości. Od lat uczy się dzieci, młodzież i dorosłych, że dzięki tym wydarzeniom świat zmienił się cywilizacyjnie a historia potoczyła się nowym korytem. Tymczasem Ludwik Stomma, który od lat uwielbia pływać pod prąd, demistyfikuje owe wyobrażenia i niepodważalne wydawałoby się tezy. W dodatku jasno to udowadnia; np. bitwę pod Maratonem sprowadza do mało ważnej potyczki między Persami a Grekami i twierdzi, iż jej jedynym liczącym się do dziś rezultatem jest konkurencja olimpijska wyczerpująca biegaczy do granic możliwości. Bitwa pod Waterloo to zdaniem autora sukces propagandowy Anglików nad znacznie wcześniej rozgromionym cesarzem Francuzów, a bitwa pod Stalingradem to też czysta propaganda, bo Wehrmacht wykrwawił się znacznie wcześniej i wiadomo było, że koniec armii Hitlera jest bliski.
Podobnie potraktowane zostały i inne bitwy (np. Verdun) i wielcy bohaterowie (Czyngis chan, Atylla czy Wercyngetoryks). Przy okazji zdumiony polski czytelnik poznaje prawdziwą periodyzację dziejów dowiadując się, że Średniowiecze zaczyna się nie w momencie pojawienia się Mieszka I lecz pięćset lat wcześniej.
Podczas spotkania, w trakcie rozmowy z publicznością, Ludwik Stomma ujawnił, że wkrótce ukaże się druga część książki zatytułowana „Historie niedocenione”, w której postara się przypomnieć wydarzenia zapomniane i udowodnić, że nie zasługują one na taki los. Z niecierpliwością czekam na to wydarzenie. Książki Stommy bowiem zmuszając czytelnika do zrewidowania poglądów są lekturą odprężającą i radosną. Świadczyły o tym wybuchy homeryckiego śmiechu podczas słuchania Krzysztofa Gosztyły czytającego uczestnikom spotkania rozdział o Maratonie.
Na koniec dodam ważną informację: kupiłem aż dwa egzemplarze książki i wymusiłem na autorze dwie dedykacje – jedną dla siebie a drugą dla zwycięzcy kolejnego quizu blogowego.
Komentarze
Dzień dobry.
Stomma wspaniale pisze i fatalnie mówi publicznie. Zawsze się zastanawiałam, jak wyglądają jego wykłady, bo z zapamiętanych wystąpień w tv utkwił mi w pamięci misiowaty facet nieszczęśliwie dukający coś pod nosem. A pisze świetnie i może mówi też? Może to kamery tak go nie polubiły? Nisia będzie coś wiedziała na temat.
Dzisiaj świętujemy z ALICJĄ; do wieczora zostało jeszcze mnóstwo godzin. Przeczekamy.
Alicjo, nie zmarznij tam zbytnio, bo Cię trudno będzie rozgrzać nawet gorącymi wieczornymi toastami. Sto lat!
Witajcie,
Lata temu lekturę Polityki zaczynałam od artykułów Stommy i KTT. Dzięki „Wzlotom i upadkom królów Francji” zainteresowałam się na dłużej Francją. Trzeba będzie odwiedzić księgarnię…
Alicjo – najlepsze życzenia!
Kocham Stommę miłością wielką i niezmienną od lat.
Kilka lat temu mieliśmy okazję być tam gdzie jego słynna czereśnia. Łączy nas też osoba Izabeli Jarugi – Nowackiej. Był w czerwcu na, organizowanej przez Kongres Kobiet, poświęconej jej sesji.
Wielkim szacunkiem darzyłam jego ojca Stanisława. Kiedy jestem w Laskach, odwiedzam również jego grób.
Dziękuję Piotrze za ten wpis. Z całą pewnością kupię książkę.
Zapowiada się piękny i pracowity tydzień.
Alicjo,
z najlepszymi życzeniami 😆
http://www.youtube.com/watch?v=us3dQ0nnlHY
Pyro,
„nie denerwować ….” 😉
Po co babcię denerwować?
Koci-łapci, kici-kici, ole-olejanko,
zajmujemy razem z babcią urocze mieszkanko,
my mieszkamy na parterku, babcia w oficynce.
Drepce żądna informacji o całej rodzince.
Lecz choć u nas trwa od rana z sodomką gomorka,
babci o tym się nie mówi, by była w humorku.
Wujek Ziutek, ale smutek, choć kawał mężczyzny
świat pożegnał przy pomocy sznurka od bielizny.
– — Co z Ziuteczkiem? — głos babuni dźwięczy na przygórku.
– — Jak mu idzie? — Idzie, babciu, idzie jak po sznurku.
Lecz dokładniej informować babci nikt nie spieszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Kuzyneczka Ernestynka ozdoba rodziny
kawki z gniazda wybierała i spadła z drabiny.
– — Co z malutką? — głos babuni z góry brzmi radośnie.
– — Co tam u niej? — Krzywa rośnie, babciu, krzywa rośnie.
Lecz dokładniej informować babci nikt nie spieszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Tata zasię manko w kasie miał i siedzi w kiciu,
były o tym wzmianki w prasie, w Ekspresie i w Życiu.
Ale fakt ten się nie stanie dla babci udręką,
bowiem się drukuje dla niej osobne pisemko.
Na domowej drukarence wszystko się wyłuszcza
i w ogóle się babuni na parter nie wpuszcza.
Aż rodzinnie osiągniemy, prawda ta nas krzepi,
sytuację, w której może być nam tylko lepiej.
A jak nam już będzie lepiej, panie i panowie,
to się babci, koci-łapci, o tym też nie powie.
Niech zażywa główka siwa spokojnych pieleszy,
po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy.
Wojciech Młynarski
Alicjo,
Wszystkiego najlepszego urodzinowo (niezawodna Zgaga zawsze na posterunku 🙂 ) i szczęśliwego powrotu na Twoją Górkę.
Dzień dobry – jeszcze z Reykiaviku. śneg pada, wyobraźcie sobie, nawet jakaś drobna akumulacja jest. Za chwilę udaję się na poszukiwanie zapuszkowanego harkla – podobno w folii można dostać, ale ja potrzebuję zapuszkowanego, bo na lot międzykontynentalny z innym mnie nie wpuszczą.
Dziękuję za życzenia – wczoraj opijaliśmy w zacnym towarzystwie w równie zacnym pubie pod nazwą Celtic Cross. Dzisiaj porządzę w samolocie chyba 😉
Za jakieś 2 godziny udamy się na lotnisko. Lotnisko Reykiavik nie obsługuje lotów międzynarodowych, trzeba jechać do Keflavik, jakieś 50 km. stąd. To lotnisko mnie zdumiało, bo jest olbrzymie, a zliczyłam zaledwie 3 samoloty, jak przylecieliśmy. Okazało się, że do lotniska przylegała wielka baza wojsk amerykańskich. Kiedyś Islandczycy poszli protestować, yankee go home, a yankee tylko czekali na pretekst, żeby się stąd wynieść, bo baza ich sporo kosztowała, a właściwie była niepotrzebna. No więc się wynieśli, a Islandczycy stracili niezły biznes. Lotnisko zostało 😉
Dla Alicji, z dzisiejszego ranka
https://picasaweb.google.com/lh/photo/5o_YFN4IkpCmaQFh7M5PXCj8JZc_r-WP24pyq0UmPLg?feat=directlink
100 lat dla Alicji
Nie czytałem Stommy, trudno się wypowiadać. Ale to, co przytacza Gospodarz,l budzi mój głęboki sprzeciw w paru przypadkach. Verdun nie było bitwą przełomową, ale tez wedłyg mnie za taką nie uchodzi. Jest przykładem długiego i bezowocnego wykrwawiania się. Ataki z obu stro prowadzące do starć na bagnety albo tylko do masowego padania pod ogniem CKM. Przez wiele miesięcy Niemcom udało się zdobyć parę fortów, przez następne Francuzi je odzyskiwali. Każda ze stron straciła po około 350 tys. ludzi. Ewentualne zdobycie twierdzy Verdun nie miałoby decydującego znaczenia strategicznego. Niemcom chodziło głównie o wykrwawienie Francuzów i cel ten właściwie osiągnęłi, ale nic im to nie dało. Ale tak z grubsza powszechnie ta bitwa jest oceniana. Nie wiem, co w tej ocenie można uznać za przesadne. Byc może we Francji, bo tego nie sprawdzałem, bitwa ta jest oceniana jako przełom w I wojnie światowej i przyczyna Niemieckiej przegranej. Jeżeli tak, łatwo Stommie z taką oceną polemizować.
Waterloo. Napoleon kilkakrotnie był pokonany i potem zwyciężał. Pod Waterloo też poczatkowo szło mu nieźle. Na ogół przyczynę klęski Napoleona widzi się w przybyciu armii Bluchera. Spotkałem jednak i inne tezy, np. o ataku epilepsji, który spowodował przeoczenie zmiany sytuacji i wydanie zupełnie błędnych rozkazów. W ogóle nie jestem fanem Napoleona, raczej przeciwnie. Ale nie mogę niedoceniać jego wielkich talentów taktycznych i strategicznych. Nieraz wygrywał z dużo liczniejszym przeciwnikiem. Uważam, że całkowite zlekceważenie Napoleona już przed Waterloo to błąd. Koalicja tego błędu nie popełniła i do końca bitwy traktowała przeciwnika bardzo poważnie. Czy wygrawszy tę bitwę lub w przypadku jej nierozstrzygnięcia cesarz i tak byłby już na wylocie politycznym? Osobiście wątpię. Umiał sięgać po władzę.
Wreszcie Stalingrad. Był to przełom w wojnie na pewno. Rozumiem, że pytanie brzmi, czy był to przełom materialny czy tylko spektakularny obraz zmiany układu sił, który dokonał się wcześniej. Pytanie dziwne. Najczęściej przełomy tegho rodzaju są właśnie uwidocznieniem zmiany układu sił. Ale w tym przypadku czegoś takiego nie było. Układ sił od poczatku był taki, że ZSRR dysponował wielką przewagą liczby żołnieerzy i ich uzbrojenia, szczególnie w czołgach i samolotach. Fałszowane przez dziesięciolecia dane o liczbie radzieckich czołgów, samolotów i artylerii tworzyły mit o nieprzygotowaniu ZSRR do wojny. Ostatnio coraz powszechniej podaje się dane prawdziwe lub prawdziwsze wykazujące przewagę sowiecką.
Armie odwodowe skoncentrowane były daleko za Uralem. Oficjalnie głosili uczeni radzieccy, że dzięki informacjom Richarda Sorge o tym, że Japonia nie zaatakije ZSRR, przesunięto rezerwy radzieckie w grudniu 1941 r pod Moskwę i Moskwę uratowano. To jest prawda, ale tylko częściowa. Na dalekim wschodzie były o wiele więcej radzieckich dywizji i to świetnie uzbrojonych. Dopiero, gdy sytuacja pod Stalingradem stawała sie trudna, zdecydowano o wysłaniu pod Stalingrad dywizji z Syberii. Przerwanie frontu stalingradzkiego groziło opanowaniem przez Niemców pól naftowych bakijskich, a w dalszej kolejności w Iranie.
Pytanie, dlaczego ZSRR poniósł na poczatku taką klęskę, skoro miał taką przewagę jest pytaniem trudnym ze względu na inny mit, a mianowicie mit o Stalinie jako najwierniejszym sojuszniku Hitlera. Tymczasem coraz bardziej przebija się do świadomości historyków teza, że Rosjanie ponieśli w czerwcu 1941 tak bolesne porażki, poniewaz Niemcy zaatakowali Rosjan na ich pozycjach wyjsciowych do ataku. Szacuje się, że atak na wojska niemieckie miał nastąpić pomiędzy 30 czerwca a 15 lipca 1941. Pierwszy wysunął publicznie taką tezę Suworow, autor Akwarium, który dla historyków nie był autorytetem. Trudno jednak było z nim polemizować, gdyz dysponował argumentami. Teraz jego teza bywa już przyjmowana jako niewykluczona. W jej świetle Niemcy nie miały szans na wygranie wojny, ale nie z powodu szybkiego się wykrwawienia, lecz z powodu dysponowania znacznie zbyt słabymi siłami od poczatku.
Alicja w Islandii urodziny świętuje,
do wieloryba piwo ichniejsze
z Wikingami próbuje.
Wyspę w te pędy z Jerzorem
objechała i sprawozdania
regularnie nam słała.
My za islandzkie relacje dziękujemy
i na Jej cześć od rana radośnie wiwatujemy 🙂
Alicjo,
Placek już pisał o tym lotnisku 🙂
Placek pisze:
2011-02-25 o godz. 22:24
W imieniu wszystkich wilg ? dziękuję, ale przerzuciłyśmy się na chateaubriand, medium rare. Marynarkę zostawiłem Amerykanom w Keflaviku. Poker to choroba.
Alicjo ? Bazę już zlikwidowano, musicie tam pojechać
Antku ? Szalony w pozytywnym znaczeniu tego słowa, nieprawdaż ?
Może powinienem spytać o to Kotecka, ale po co mam się narażać, i tak już się boję znajomego kota. Nazywa się Sascha, rosyjski szpieg lub paryski szansonista.
Witaj Antku
Przepraszam za liczne literówki, ale nie mogłem koncentrować uwagi na komentarzu. Na pewno chodziło o zmianę układu sił, która dokonała sie wcześniej, a nie, który dokonał sie wcześniej
Alino- mimo,że bzy były dla Alicji,to też przy okazji obejrzałam 😉
U nas wiosna jeszcze ciągle dosyć nieśmiała :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/NiedzielaPalmowaNadBugiem?authkey=Gv1sRgCNHqu5vLuYySFw&feat=email#5596829354513144610
Zdjęcie robiła moja kuzynka,z którą wczoraj śladów wiosny intensywnie szukałyśmy. Owo tropienie bywa wyczerpujące,więc dla wzmocnienia
w koszyku piknikowym mój gość przywiózł- pierogi ze szpinakiem i fetą,
kotleciki z zielonego groszku,a do nich odpowiednie sosy oraz na deser
ciasto marcepanowe.Takich gości kochamy i uwielbiamy zapraszać 😀
Na Islandii bywali i polscy szpiedzy w swoim czasie. Znałem jednego nawet, bo był kolegtą ze studiów. Nikomu nie mówił, że jest szpiegiem. Ale jak nizadługo po ukończeniu studiów wyjechał na Islandię, gdzie pracował jako pianista w klubie amerykańskim, gdzie uwodził żony amerykańskich oficerów, a z samymi oficerami namiętnie gral w pokera, to wnioski nasuwają się same. W jego przypadku poker nie był chorobą tylko obowiązkiem.
Przypomina się stary dowcip: z punktu widzenia marksizmu miłość to przyjemność czy obowiązek. Jednak przyjemność, bo gdyby to był obowiązek, burżuazja zepchnęłaby go na barki proletariatu.
Aha, ten kolega był bardzo przystojny i miał wielkie powodzenie u pań.
Stanisławie-szpiedzy powinni być przystojni.
To niewątpliwie ułatwia im pracę 😉
A szpiegowskie filmy z przystojymi szpiegami ogląda się z przyjemnością.
http://www.youtube.com/watch?v=7Am2BU8ssHU
U Pyr dzisiaj premiera szparagowa Młoda dostała pęczek okazyjny, jeden jedyny za 7 sł. (na mieście po 16) Najeść się 6 szparagami nie najemy- jest troszkę mięsa i zupa od wczoraj i w sumie jakoś to się posztukuje, ale premiery mają swoje prawa.
Stanisławie – Rosjanie płacili też frycowe za swoje bzdurnoty kontrwywiadu. O tym, że Niemcy przejmowali całe, nienaruszone składy amunicji , paliw i leków, to i nie ma co pisać. Zdarzało się wszystkim. Np w kręgu fortów poznańskich była składnica materiałów i środków opatrunkowych. Niemcy przejęli całość i postawili warty. W lutym 45-go przejęli ją z dobrodziejstwem inwentarza Rosjanie – nadal była pełna specyfików polskich z 1932e. Na frontach brakowało elementarnych środków, a pod Poznaniem było tego na tony i kolejno trzy armie pilnowały dobra aby nikt nie uszczknął. Niemcy podchodzili już pod Kurs, a zza Uralu nadal szły do nich eksportowe transporty stali i węgla. itp itd
errata – pod Kursk podchodzili
Pyro,
Wracając do wczorajszego filmu z przepisem na caillebotte, dodam tylko, że ten deser to zsiadłe mleko (na słodko) i słodki krem. Czy chcesz dokładny przepis? Sławek ujął to już zgrabnie i zwięźle 🙂
Z wywiadem to już taka bieda, że jak się ma jakąś wiadomość, to nie można podjąć działań, które wiedzę ujawnią, bo się zdekonspiruje szpiega. Albo wiadomość ważna, ale cholera wie, czy nie podsunięta przez wroga.
A jak ktoś przykazał, żeby pilnować, to jasne, że z tego nie można uszczknąć.
Szpiegów znałem kilku, znam jednego aktualnego, który przejął fach po ojcu. Na pozór tacy sami ludzie, jak inni. Ten aktualny też jest bardzo przystojny, ale wydaje się być całkiem szczęśliwym mężem, którym został wcześniej niż szpiegiem. Wydaje mi się, że nie musi używać tego rodzaju walorów w pracy.
A to, że w jedną stronę jechały niemieckie czołgi, a w drugą po-ciągi z surowcami dla Niemców to fakt. Ale czy w gospodarce planowej może być inaczej.
Wywiad radziecki podobno nastawił się na śledzenie dostaw kożuchów, ciepłej bielizny i zimowych smarów dla armii niemieckiej, a ta tymczasem planowała zdobyć Moskwę przed zimą. Plan Barbarossa miał się rozpocząć kilka tygodni wczesniej, ale problemy z Jugosławią spowodowały opóźnienie. Ale i bez opóźnienia Niemcy nie dali by rady, jak już wiadomo. Może bez opóźnienia poczatkowe porażki Rosjan byłyby mniejsze, bo by jeszcze nie byli tak rozwinięci na granicy.
Stanisławie, gorąco zachęcam do przeczytania książki. Warta jest tego. A także polemik. Ale po lekturze będziesz polemizował z tym co autor napisał a nie na zasadzie: kulą w płot!
Nie wykluczam też tego, że podzielisz opinie Stommy.
Witam wszystkich.
Alicjo – pięknego życia: osobistego, kulinarnego i podróżnego – życzę. 100 lat!
Pyro – wczorajszy opis przygód Synusia – rozbawił nas (chociaż współczuliśmy). Samo życie. I wszystko dobre co się dobrze kończy – jak mówi klasyk. A komentarz Jotki świetny.
W dalszym ciągu choram.
Nie Alino, dziękuję – już wczoraj zorientowałam się w czym rzecz i jakkolwiek sernik na zimno i ptasie mleczko, lubię bardzo, sądzę, że te dwa desery mleczne i ew lody, krem śmietankowy i karmelowy, zupełnie wystarczą w moim repertuarze. Ja, jak inż Mamoń – znam, co lubię (i vice versa). Z tym, że moja prośba tyczyła w całości przepisów francuskich : jeżeli są podawane, to b.proszę choćby o krótki komentarz. Kto zainteresowany poprosi wtedy o całość.
Stanisławie – znałam całą masę Kościuszkowców, Walterowców, ludzi z łagrów i z wywózek. Zasłyszanymi anegdotami można wypełnić kilka tomów. Byli wśród nichi analfabeci i profesorowie uczelni i artyści; aż żal, że ta środowiskowa kultura zanika na naszych oczach właściwie bez śladu.
Alino kurcze masz już bzy .. a ja się cieszę z wnuczką jak zobaczymy bąka, który robi bzzy nad trawnikiem … ale idzie ku pięknemu bo drzewa owocowe zaczynają kwitnąć i mamy atak wiosenny forsycji … 🙂
nemo super decyzja .. 🙂
Dla Alicji prosto z ogródka:
https://picasaweb.google.com/pegorek/Tuli?authkey=Gv1sRgCPixk-TohcCRFw#5596888646573130210
i stolatstolat! W szczęściuzdrowiu i w podróży!
Alicjo,
Wszystkiego dobrego!
P.S. Nie zapomnij o moim wikingu, mozesz jak by co pchnac Go dluga lodzia.
Buziaki,
Dostałem od naszego posła z PiS sms-a zapraszającego na spotkanie z Janem Robertem Nowakiem . Zastanawiam się tylko czy zabrać ze sobą pochodnie ?
Swoją drogą , czy godzi się słuchać antyżydowskiego i antypaństwowego bełkotu w Wielkim Tygodniu?
Marku – pokuta w Wielkim Tygodniu jest na miejscu.
Alicjo – urodzinowe serdeczności i życzenia wszystkiego najlepszego 🙂
Zdecydowanie wolę pokutować w Wielkim Tygodniu inaczej niż słuchając Nowaka.
Panie Piotrze, wierzę głęboko, że książka jest ciekawa, bo gdy inteligentny człowiek pisze o czymś, to nawet wciągając w maliny robi to ciekawie. W wagę Termopili dla biegu historii wątpią wszyscy, którzy wąwóz widzieli. Ale w szkołach uczą. Chetnie wygrałbym tę książkę, ale w tym tygodniu w srodę mnie nie będzie.
Siedzę na lotnisku w Keflaviku, mniej więcej 4 godziny czekania, ale przyjechaliśmy wcześniej, żeby zdać samochód.
Placku,
bazę zwiedziłam dość dokładnie oraz wysłuchałam kilku historii. Zwiedzaliśmy bazę dlatego, że mieści się tam tania wypożyczalnia samochodów o niezbyt zachęcającej nazwie – SADCARS (sad – smutny). Samochody są stare, mniej więcej 200 tys. przebiegu, ale sprawne, skoro nasz suzuki się sprawdził.
W bazie stacjonowało 6 tys. żołnierzy, a pracowało 4000 islandczyków. W 2006 roku Yankees went home, ludzie stracili pracę i w ogóle sporo dutków. Teraz próbuje się zagospodarować teren, są tam dwie szkoły, akademiki dla studentów, jakaś szkoła metodystów, mieszkania prywatne, ale sporo budynków jest pustych.
Podobno jak Yankees sobie poszli, pół Reykiaviku płakało, a ci, co protestowali i wysyłali ich do domu obudzili się z ręką w nocniku, bo nie sądzili, że Amerykanie skorzystają z okazji i dadzą się przegonić z wyspy. Coś z tymi niewykorzystanymi budynkami muszą zrobić, żeby nie zniszczały.
Twoja marynara, Placku, jest pewnie w jakimś Arcansas czy innym Ohio 😉
Przyznaj się…czy to nie Ty byłeś tym przystojnym szpiegiem? 😉
Alicjo, wszystkiego najlepszego!
Placek był innym przystojnym szpiegiem. Tamten, o którym pisałem, skończył podobno w Oranie z nożem w plecach. Ale potem chodziły pogłoski, że widziano go jednak gdzieś pod zupełnie innym nazwiskiem, a nawet narodowością. Więc kto wie, czy to nie Placek.
Alicjo,
życzę Ci kolejnych ciekawych podróży. Świat niby nie jest taki duży, ale zostało Ci jeszcze sporo do zobaczenia. Do tego dużo zdrowia i odpowiednich funduszy.
Zazdroszczę Alinie tych bzów – u nas takie będą pewnie dopiero za miesiąc, a Pepegorowi pięknych tulipanów. U mnie na razie tylko krokusy i bratki.
Nowy,
ten ” hodnik” to nie nieuctwo polskich drogowców, ale raczej skutek zabaw młodych dowcipnisiów, którzy zdrapują niektóre litery na tablicach z nazwami ulic i miejscowości dla ” zabawnego ” efektu.
Zapewne ominie mnie Stomma jako wygrana, ale w innej wygranej wyczytałem, że wietnamska kuchnia, szczególnie domowa, należy do najlepszych na świecie, choć i restauracje niektóre mają na poziomie. Jakość kuchni wietnamskiej potwierdza bratanica Stanisława Stommy, czyli kuzynka Ludwika, która niedawno wróciła z prywatnej podróży do Wietnamu, gdzie już wcześniej miesiąc spędziła jej córka na prywatne zaproszenie. Kraj turystycznie rewelacyjny, nie tylko kulinarnie. Byle właśnie jechac prywatnie, nie z wycieczką. Są kraje, które można z wycieczką. Ale Wietnam absolutnie się do tego nie nadaje. To samo Izrael. Inna rzecz, że w przeciwieństwie do Wietnamu Izrael zwiedzany bez wycieczki jest dotkliwy dla kieszeni. Ale inaczej nie ma sensu.
Żabie wcięło maszynkę do mielenia orzechów,syn Pyry zgubił, ale szczęśliwie odnalazł swoją torbę.Ja natomiast odłożyłam gdzieś na bok rolety kupione do wiejskiej kuchni i szukam ich już drugi tydzień bezskutecznie.Trzy rolki o szerokości średnio 60-70 cm (w końcu to nie igła) były i NIE MA ! Przepadły bez wieści 🙁 Może nająć jakiegoś szpiega?Tu i ówdzie by powęszył i w końcu znalazł ?
Stanisławie-niedawno z prywatnej podróży do Wietnamu wrócili nasi znajomi,też zauroczeni.
Nigdy w życiu nie byłam na zorganizowanej wycieczcei bardzo to sobie chwalę. Raz dałam się koleżance namówić na wczasy pracownicze z naszymi dziećmi, nigdy więcej już nie pojechałam. Koszty kosztami, nie ma to jednak, jak własna organizacja, co najwyżej można się z własnym chłopem pokłócić, w którym kierunku się udajemy i co robimy. Zazwyczaj jesteśmy zgodni co do tego.
Danuśka,
a nie zawiozłaś tych rolet do wiejskiej chałupy? Zapytaj Alaina, może on gdzieś posiał? 😉
No dobra – dałam ciała, to znaczy nie zapakowałam do walizki mojego swiss army knife i zabrali 🙁 Na szpiega to ja się zupełnie nie nadaję, robiac takie numery 🙁
Zupełnie zapomniałam o jednej kieszonce w torbie (a torba przepastna!), zawsze mam go pod ręką w podrózy, ale też zawsze przed wylotem pakuję do walizki, No trudno, przepadło, za gapiostwo trzeba płacić.
Przed chwilą zakupiłam tego śmierdzącego rekina – jedno opakowanie, takie plastikowe pudełko, zgnilizna jest pokawałkowana w kostkę. Drogie cholerstwo, dlatego poprzestałam na jednym opakowaniu. Najwyżej będziemy kroić na mniejsze kostki. Mam nadzieję, że do Zjazdu dotrwa, włożę w najciemniejszy zakatek zamrażalnika – należy przechowywać w zamrażalniku, ale jak się rozmrozi, to nie szkodzi, można ponownie zamrozić, byle tylko nie otwierać. Poradzono mi, by przypadkiem nie otwierać w samolocie. Na tyle rozumu to jeszcze mam 🙄
Dawno,dawno temu mozna bylo czytac felietony Pana Ludwika ale sie skonczylo,szkoda.
Wikingowie rozbroili nam Alicję? Odważna nacja.
Alicjo-Alain został wciągnięty w poszukiwania,wiejska chałupa też przejrzana i NIE MA, NIE MA, NIE MA ! Wcięło 3 rolki rolet !
Przecież nie będę kupować po raz drugi !
Danuśka, a może zostawiliście w sklepie?
Witam wszystkich serdecznie. 😀
Leno, Ty poszukujesz „mięśniaka” do pomocy a mnie wystarczy „szefowa”, która mi powie; „najpierw skończ jedno a potem się bierz za drugie, zostaw to do cholewci, jeszcześ jednego nie skończyła”. Jestem totalnie niezorganizowana, miotam się bez sensu. 👿 😳
Pyro, masz rację Wikingowie są przeogromnie odważni. 😉
Danuśko, moi przyjaciele mieli w domu stareńką, zepsutą „flintę” po dziadku myśliwym i jak przyszedł pamiętny 13.XII. chcieli to zgłosić i do dziś jej szukają. 😉
Hej Zgaga,
Na zartach sie nie znasz??????
Buziaki,
Obiad był akcentowany wiosną (szparagi) i kolacja wiosenna : twarożek, szczypiorek, rzodkiewki.
Coraz bardziej straszą nas rokiem 1933 w naszym, bałaganiarskim wydaniu, więc wróciłam do niełatwej lektury Erica Hobsbawna „Wiek skrajności” i czytam księgę „Wiek totalitaryzmów” – no, strach się bać. A najsytraszniejsza jest absolutna banalność zdarzeń.
Jotka – co na to Twoi koledzy? Czy są terapie dla całych nacji? Bez specjalisty (albo bez knuta) tego nie przeżyjemy.
A moze tak historycy cos na biezace gorace tematy? Nie tylko Stomma, ale rowniez Stanislaw, Pyra, i inni. Bardzo ciekawe wypowiedzi.
Abmiros – na tym blogu nie rozmawiamy o polityce bezpośrednio, nie dyskutujemy. Czasem tylko metodą „aljuzju paniał” – unikamy napięć i awantur. To u sąsiadów.
Leno, przecież wiem, że żartowałaś. 😆 Czego nie mogę powiedzieć o swojej „przypadłości”. 🙁
Kasa nowa (2011-04-18 o godz. 17:01) a ja do dzisiaj zaczynam lekturę „Polityki” od p. Stommy.
tytulem naprzykladu: jak skislo, to niekoniecznie musialo wyc po sowiecku, kapusta bywa nie czerwona, pancerz nie koniecznie spod Stalingradu, moze byc z zolwia, a przyprawic nie koniecznie znaczy zaszkodzic, osmiornica mi dochodzi, wiec kicam, z ryzem bedzie
Pyra! Zgoda! Robcie to u sasiadow! Jezeli macie wiedze, kulture i racje, to byloby dobrze przypomniec sobie o czyms co jest nazywane wspolnym dobrem.
W sytuacji zagrozenia napieciami i awanturami bedziecie zmuszeni do starannego przygotowywania Waszych wypowiedzi, stana sie one w ten sposob dodatkowo wartosciowe.
Admiros – nasi ludzie pisują i na blogach politycznych. Nie codziennie i raczej nie wdajemy się w polemiki; chyba, że kogoś z nas poniesie temperament. Trudno jednak się przebić przez tłum okupujący te szpalty i ludzi, którzy rozmawiają wyłącznie między sobą. Nikt z nas nie ma zacięcia tybuna ludowego – ot, takie niespieszne pogwarki inteligentów przy winie i dobrym jadle. (tu mordka uśmiechnięta)
abmiros – ten blog dlatego trwa i ma sie tak dobrze, ze jest apolityczny. Przy stole się o polityce nie rozmawia!
Stanisławie, Stomma dał wywiad na TOKfm’ie – rozmowy Grzegorza Chlasty w Popołudniu Radia, mówił właśnie o tej książce.
Haneczka i ja tez ją sobie zamówiłyśmy, pogadując przez telefon, każda klikała w swój komputer. Z Haneczka to sie bardzo opłaca, bo ona znajduje nizsze ceny.
Admiros,
Juz zapodaje. To co sie dzieje to sie w pale nie miesci.
I rob sobie z tym co chceta.
Buziaki,
Zaprowadziłam dzisiaj samochód do warstatu (nie poprawiać!), ma być przejrzany i dopieszczony. Opon nie zmieniam, bo nie mam za co. Poczekam.
Konia rano zabrali, ciekawe kiedy wróci, być moze za kilka lat?
Maszynke do mielenia orzechów znalazłam, posługując się logiką. Blaty do tortów upiekłam. Prostokątne w aluminiowych foremkach i tak je zabiorę, przełożę na miejscu. Powinno wyjść 1 1/2 wielkiego tortu, czyli 1 duży i jeden mniejszy. Mniejszy zostaje dla miejscowych.
W takich samych foremkach będę jutro piekła spody do mazurków. Część zrobię tutaj a część też pojedzie do warszawy. Tradycyjnie w Wielką Sobotę małoletnia część rodziny zbierała się i dekorowała mazurki u mojej Mamy.
Oglądałam na TVN24 (internetowe) jak zalało ulicę pod moim warszawskim domem i Plac Zbawiciela razem z odnalezionym bunkrem. Ulica jest tak rozbebeszona, ze chyba i tak nie wjadę na podwórze, niezależnie od powodzi.
Ciotka Eska doniosła mi dzisiaj tuzin kaczych jaj na pisanki. Gęsich nie da. Z kaczych i gęsich robi sie wspaniałe pisanki, bo bardzo łatwo się barwią, no i są śnieżnobiałe, jeden szkopuł, ze więcej trzeba malować, znaczy powierzchnia do pisania większa. Najlepsze pod tym względem są małe jajka od Adasia.
Alicjo, podobno dwóch górali z Chicago wysadzono na Islandii. Spotkałaś ich może?
Żabo – moje premierowe jajka nie są białe. Jak myślisz? Wyjdą? Zrobię tylko ciemne chyba.
Alicjo, siły w łapkach Ci życzę, żeby nadal mogły cudeńka tworzyć 😀
O energię w reszcie jestem kamiennie spokojna 😀
Najlepszego wieczna dziewczyno 😀
Alicjo – Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin – Happy Birthday, til hamingju meo afm?lio, wielu powrotów do Islandii, zdrowia, szczęścia i wszystkich na te podróże walut świata 🙂
Kasa nowa, Abmirosie – Witajcie 🙂
Kasa nowa pisze:
2011-04-18 o godz. 17:01
Dawno,dawno temu mozna bylo czytac felietony Pana Ludwika ale sie skonczylo,szkoda.”
nie czaję, czemu się skończyło?
trolle jakoweś, czy co?
Żabciu, bardzom ciekawa Twojej maszynkowej logiki 😉 Dobranoc 🙂
Oj, w powietrzu obchodzę te moje urodziny!
W tej chwili na lotnisku w Toronto, czekajac na połączenie do Ottawy (godzina z groszem i pół). Owszem, popijam lampkę shiraz, w końcu urodziny. Po raz pierwszy mam tak długi dzień urodzin 🙂
Serdecznie dziekuję wszystkim za życzenia, dzisiejsze i wczorajsze, mogłam coś przeoczyć, bo z doskoku, a w powietrzu internetu nie dają, a tak by się przydał właśnie tam, bo nie ma co robić, tylko lecieć 🙄
Lecieliśmy nad Grenlandią po raz pierwszy we wspaniałych okoliczności oglądania z góry, porobiłam sporo zdjęć, ale musicie dać poprawkę na neptyka fotograficznego, ja po prostu cykam i już. O tem po powrocie, bo przecież muszę wybrać zdjęcia, zmniejszyć itd.
Teraz mamy trochę czasu w Toronto, przejrzałam pocztę, między innymi od zadowolonej klientki, a co, pochwalę się:
„Sweterek ?plaszczyk jest fantastyczny. Jeszcze ladniejszy na zywo, pasuje doskonale, dobor kolorow niesamowity. Dziekuje z calego serca. Zabiore do Polski w pazdzierniku aby sie pochwalic, to chyba najladniejsza rzecz/ciuch jaki mialam w moim 54 letnim zywocie.”
Ach! Oczywiście zakupiłam wełnę w Reykiaviku, no jakżesz, słynna islandzka wełna, oraz skumałam się z szefową islandzkiego związku tych tam druciarek. Szefowa prowadzi nie tylko związek, ale i sklep. Największy w stolycy. Wymieniłyśmy opinie i takie tam, będziemy w kontakcie. Druciary wszystkich krajów – łączcie się!
Trzeba kończyć, bo Jerz pogania. Nie wiem, dlaczego, jeszcze jest czas, ale niech mu będzie. Tyle na tyle,
Alicja.
p.s.
Leno,
ten Wiking zwiał między Reykiavikiem a Keflavikiem – juz mielismy go związanego, a on uciekł 🙄
Swoją droga nie masz czego żałować. Nie rzucił mi sie w oczy zaden przystojny Islandczyk, poza moim kumplem Sindrim, no ale on młody bardzo 🙄
OK. Pozdrawiam.
dzień dobry ..
dzisiaj podobno Dzień czosnku .. zasłużył na to .. 😉
ja na święta tylko sprzątam i kupuje alkohole i słodycze na prezenty .. zaproszeni tak mają .. 😉
Alicjo
Wszystkiego najlepszego!!!
a nasza Nisia gdzie jest? ..