Zgadnij co gotujemy ?
Zima znika i powraca. Za każdym razem wydaje się, że to ostatni jej atak a tu kolejny jest jeszcze bardziej doskwierający. Trzeba więc ten czas jakoś sobie umilić. Na przykład myślą o nagrodzie quizowej. Tym razem będzie to kolejna z wielkich książek Jamiego Olivera. Żeby ustawić ją przed sobą w kuchni i gotować według wskazówek słynnego kucharza wystarczy odpowiedzieć na trzy pytania i trzeba szybko wysyłać rozwiązanie. Oto pytania:
1 – Którą ze swoich regionalnych potraw Prowansalczycy uważają za danie zimowe?
2 – Wiele kuchni narodowych ma pośród swoich przepisów tzw. dania jednogarnkowe, które dochodzą w piecu lub piekarniku przez wiele godzin; wymień kilka z nich (wystarczy wyliczyć dwie lub trzy potrawy)?
3 – Która potrawa zyskuje na jakości jeśli jest wielokrotnie zamrażana i potem odgrzewana a mroźna zima jest dla niej najlepszym czasem?
Adres wszystkim znany ale go powtórzę internet@polityka.com.pl Czekam na prawidłowe odpowiedzi szykując paczkę z książką a właściwie księgą.
Uwaga!
To jest wpis dokonany o 12.35 już po rozwiązaniu zagadki.
Jakieś szaleństwo ogarnęło WordPress, który blokuje mnie systematycznie. Nawet informatycy redakcyjni nie wiedzą jak to ominąć. Próbuję więc tą drogą podać rozwiązanie i nazwisko zwyciężczyni.
Książka pojechała do Nakła. Wygrała bowiem Asia. Gratulacje!
A odpowiedzi uznane za prawidłowe to:
1 Cassoulet lub ratatouille;
2 Czulent, baekenoffe, pilaw lub fabada;
3 Bigos.
Kolejna zabawa za tydzień.
A przy okazji: cieszę się, ze wczorajszy tekst i dziś stał się tematem interesujących wypowiedzi.
Komentarze
Ha, miłośnicy Jamiego mają dzisij niezbyt trudne zadanie. Życzę powodzenia w konkursie.
Wieczorem Nisia i Eska zapewniały, że już „Lecą żurawie” (jakiż to był piękny film) Mnie się wydaje, że to północne ptaki robią sobie przystanek pobytowy u nas. Wielkich mrozów już nie ma, do runi da się dziobem dokopać i można czekać na wiosenny sygnał powrotu na tereny lęgowe. Nasze ptaki dopiero w marcu pewnie wylądują. Co tam, metek adresowych na skrzydłach nie noszą.
Gotować dzisiaj nie muszę, bo po imprezie zostało kilka kawałków indyka w owocach i cała prawie sosjerka sosu. Wołowina i zupa borowikowa zginęły bezpowrotnie w organizmach, podobnie jak desery i przystawki.
Od czasu do czasu naprawdę lubię gości; następnego dnia mam świadomość błysku wypolerowanego szkła w kredensie. Odkryłyśmy przy okazji piekarnię, która piecze doskonałe malutkie bułeczki – grahamki, pszenno-żytnie i żytnie; wsypane w koszyczki znakomicie zastępują ryż, ziemniaki czy kluski. Goście dowiadują się na wstępie, że „pyry i kluski macie w domu, więc nie robiłam” i roboty o wiele mniej.
Pytanie o eintopf budzi refleksje. Jest wiele potraw, które można zaliczyć do tej grupy lub nie, zależnie od wykonania. U nas typowym eintopfem jest pilaw, który ma konsystencję bardzo płynną, a może mieć w innych wykonaniach konsystencję potrawki. Mamy też danie zwane u nas kapustą po pekińsku, w którym ta kapusta wagowo i objętościowo stanowi poniżej 10%. Warzy to Ukochana w woku, trochę na kształt gulaszu, ale z wielką zawartością chińskich warzyw i paru gatunków mięsa oraz chińskimi grzybami.
Wróciłem do wczorajszego. Z Placka poeta prawdziwy, trochę mrówczany.
Wiem, że B-minor to h-moll. To jedna z moich ulubionych tonacji. I nie tylko wielka msza Bacha, Niedokończona Szuberta czy sonata Szopena, ale np. koncert wiolonczelowy Dworzaka.
Wymiana zdań na temat zwierzątek symptomatyczna. Widać polaryzację (nie do końca bardzo ostrą) pomiędzy „ktoś musi umrzeć, żeby żyć mógł ktoś” a „mordowanie zwierzątek to barbarzyństwo”. Nie opowiadam się zdecydowanie po żadnej stronie, natomiast taką dyskusję uważam za bardzo pożyteczną. „Filozoficzne” patrzenie na świat, czyli twierdzenie, że jest ustalony porządek rzeczy i nie ma z nim co walczyć, zatrzymałoby nas na poziomie kodeksu Hammurabiego. Pogląd, że ktoś musi umrzeć, aby żyć mógł ktoś, dzisiaj sprowadza się do akceptacji mięsożernych ludzi. Ale kiedyś było to uznanie zasady „albo ja ciebie, albo ty mnie”. W tym mieściła się kara śmierci orzecziona przez sąd albo przez władcę z uprawnieniami sądowniczymi, albo przez byle kogo. Zmienia się bardzo nasza wrażliwość. Gdy nie szanowano życia ludzkiego, jak można było szanować życie zwierząt. Teraz coraz powszechniejsza akceptacja ustawienia życia ludzkiego na najwyższym poziomie w hierarchii wartości sprawia, że wartość wszelkiego życia w ogóle rośnie. Nie wyrzekam się jedzenia mięsa i nie mam z jego spożywaniem żadnych kłopotów, ale głosy przeciwne uważam za bardzo potrzebne. Zabijać zwierząt długo nie przestaniemy, ale dzięki tym głosom może powoli uzyskamy lepsze warunki ich życia.
Szanuję życie, szanuję ludzi, którzy szanują „braci mniejszych”, szanuję wegetarian jeżeli nie jest to ich odmiana totalitarna i zupełnie odrzuca mnie od takiej podejrzanej czułostkowości typu : wypuścić karpia albo norki, albo szynszyle – a co się stanie z tymi wypuszczonymi, albo jaką zmianę i masakrę wywołają one w ekosystemie, to już nie ich zmartwienie. Jednym słowem : poglądy tak; święci idioci – nie! Nie wiem, to będzie wiedziała Nemo albo Nirrod,albo Żaba ile trzeba zjeść produktów roślinnych, żeby w pełni pokryć zapotrzebowanie organizmu na cegiełki budowlane. jest nas ok 8 mld – gdzie chcemy wyhodować te zboża i warzywa? Na księżcu? Wystarczyło, żedy Hindusi i Chinczycy przestali gLodować systemtycznie i zapotrzebowanie na żywność (i ceny) wzrosły o 40%. Eh, co ja się będę denerwować – 1/6 lądów to pustynie, 70% globu, to słona woda, a ludzi coraz więcej i nakarmić ich trzeba; manna z nieba nie wystarczy.
Tez doloze moje trzy grosze do wczorajszych rozwazan.
W moim wydziale budowlannym koledzy tocza od tygodni dyskusje na temat, ile przezornosci jest konieczne przy zakladaniu kurnika na 40 tys niosek. Faktem jest, ze budynek trzeba tak postawic, aby sie nie zawalil, nawet jak pada snieg. Na to mamy fachowcow i to nie jest temat. Tematem natomiast jest, jakie zaostrzenia maja tam panowac po tym, jak na roznych szczeblach dyskutowano i tez juz to i owo postanowiono (w Brukseli, a jakze), ze zwierze to nie przedmiot, ale cos wiecej i nalezy mu sie wiecej respektu (w zasadzie pochwalam). Ale klopot maja inspektorzy od zabezpieczen przeciwpozarowych, bo w swietle dotychczasowej praktyki, priorytet mialo wlasciwie tylko ratowanie zagrozonych ludzi w budynku, a ochrona dobr stala wyraznie na dalszych pozycjach. Teraz jest najwyrazniej inaczej. O ile wydobycie paru pracownikow przez straz pozarna (o ile juz przedtem, wiedzieni zdrowym rozsadkiem nie wydostali sie na zewnatrz) nie bylo wiekszym problemem, to teraz dochodzi ratowanie 40 tys kur. Jak to zalatwic?
Ocieplenie i pochmurno.
Milego dnia zyczy
pepegor
Człowiek jest wszystkożerny i chyba najlepiej ze wszystkich stworzeń dostosowany do życia w najróżniejszych strefach klimatycznych. Może się odżywiać jak Eskimos lub Buszmen i przeżyje. Miska ryżu, garść chwastów i trochę szarańczy zaspokoi zapotrzebowanie organizmu na wszystkie niezbędne do funkcjonowania składniki. Rozwój ludzkiej inteligencji i zachłanność naszego gatunku doprowadziła jednak do tego, że ciągle nam mało. „Optymalizujemy” hodowlę zwierząt budując dla nich nowoczesne więzienia, aby przy możliwie małym zużyciu energii przyrosła im maksymalnie masa ciała, a nam – zysk ze sprzedaży.
Stroną moralną i etyczną ludzkiej działalności zajmuje się ogólnie biorąc filozofia, a w niej – aksjologia. Nasze systemy wartości znajdą zawsze jakieś uzasadnienie, czasem doznają przemeblowania, rzadko – nagłej iluminacji.
Niektórym wystarczy „Zuerst das Fressen, dann die Moral”.
Mniej lub bardziej bezlitosną władzę nad zwierzętami i brak respektu przed kreaturą ugruntowały religie monoteistyczne i teraz mamy to, co mamy 🙄
Te ptaki, których sznur widziała wczoraj Nisia to mogą być po prostu łabędzie, które postanowiły polecieć nad inny zbiornik wodny. Bardzo to prawdopodobne, ale nie upieram się przy tej wersji.
Stanisław przypomniał mi, że miałam o coś zapytać : czy wok sprawdza się na kuchni elektrycznej?
Uwaga-dobra wiadomość dla miłośników pierogów !
Mamy kolejny wyśmienity adres na domowej roboty pierogi-
dla wegetarian ze szpinakiem i fetą oraz ruskie oraz dla mięsożerców np.
przypyszne pierogi z cielęciną. Ten adres to „Kuźnia smaku” na ul.Mazowieckiej.Jedna z naszych koleżanek już zna to miejsce,bo organizowała tam rodzinną uroczystość.A miejsce jest z klimatem i na uroczystości nadaje się bardzo dobrze.Już nawet nie będę wspominać,jak
pięknie prezentowała się i smakowała gicz cielęca.W takich momentach
cieszę sie bardzo,że nie zostałam wegetarianką,chociaż dania mączne
czy też jarzynowe jadam z ogromnym upodobaniem.
A zatem niech każdy jada,co w duszy mu gra i co czuje,że jeść powinien
i niech nie oburza się na tych,co na talerzu wolą mieć krwisty befsztyk,
albo wręcz przeciwnie-jedynie parę liści sałaty skropionych oliwą.
Krystyno,
ja też gotuję na kuchni elektrycznej. Jeśli wok ma płaskie dno, to działa po prostu jak patelnia o wysokim brzegu. Lepszy byłby klasyczny na otwartym płomieniu, ale nie mam wyboru 🙁
Mamy typowy wok, który jest prawie całkowicie wypukły. Nie pamietam, czy jest choć trochę płaskiego dna. Jeżeli, to najwyżej odrobina. Byłem przekonany, że będa kłopoty, a jednal działa bez problemów. Ciekaw jestem, jakby działał na płycie indukcyjnej, do której się powoli przymierzamy.
Sprawdziłem w internecie. Jest jednak kawał płaskiego dna:
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/10112375
Stanisławie,
okrągłe dno i elektryczna płyta? To jak przewodzone jest ciepło?
OK, moje pytanie jest już nieaktualne 😉
Nemo, Stanisławie,
dziekuję za informacje. Już wiem, gdzie szukać woka, choć nie jestem jeszcze zdecydowana, bo nie gotuję w domu chińskich potraw.Ściśle mówiąc , uważam, że prawdziwą chińszczyznę potrafią przygotować tylko Chińczycy.
Sprawdziłem, bo sam sobie zadałem to pytanie. Posługując się tym wokiem ma się wrażenie, że płaski fragment jest maleńki. Mamy już go ładnych kilka lat i spisuje się znakomicie. Cena bardzo atrakcyjna, ale my zapłaciliśmy kilkakrotnie więcej w tej samej Ikei.
Krystyno, to prawda, że u prawdziwych Chińczyków, także tych z Taiwanu, jadłem rzeczy znakomite. Np. grilowane żeberka wieprzowe w sosie słodko-kwaśnym. Prawie zawsze są dostępne w każdej chińskiej restauracji, ale tamtym żadne nie dorównywały. A przeciez wiele z tych restauracji prowadzą Chińczycy, np. w Gdyni przy ul. Bema. U Chinki jadłem pierożki, których też do końca życia nie zapomnę. Ale dania z woka przygotowane przez Ukochaną tez uwazam za znakomite. Niektóre nie mają nawet nic wspólnego z chińszczyzną poza patelnią.
Woki mile widziane
Mój komentarz czeka na akceptację. Nie było w nim ani słowa o wpływie religii monoteistycznych na kształt woka, a jednak 🙂
Krystyno
nie do końca to prawda. Składniki, oryginalny przepis i dobra wola i masz wspaniałą chińszczyznę przygotowaną w domu.
Volenti nihil difficile.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Placku,
dołączyłeś linki? Więcej niż jeden? Albo zmieniłeś coś w swoim adresie? Innych powodów przetrzymywania chyba nie ma 🙄
Echidna ma rację.
Pod warunkiem, że się nie zacznie po swojemu „ulepszać” i „upraszczać” 😉
Echidno,
dobrej woli rzeczywiście mi brakuje – chyba wybiorę się do chińskiej restauracji, bo dawno tam nie byłam, a jakaś okazja się znajdzie.
Co do dań jednogarnkowych – miałam raz okazję jeść czulent, ale zupełnie mi nie smakował, nie mówiąc o cenie za to proste w sumie danie.
Placku,
Twoje woki nie są miłe widziane przez mój komputer 🙄 Szarość widzę i nic więcej 🙁
A na dworze wręcz przeciwnie. Słoneczko wyszło zza mgły 🙂
jak to, jeszcze nikt nie wygral?
casulet i bigos?
a w srodku TYYYLE mozliwosci…
wydaje mi sie pepegorku, mozna by wilk byl syty i owca cala, zatroszczyc sie o to, by podczas opieki nad wzrostem i rozwojem kurek zastosowac ponownie metode bez pierzowa. byli juz inzynierowie ktorzy wprowadzali taka metode. przyszli nowi i ustalili, ze zbyt duzo azotu traca skrzydlaki a co za tym idzie zaczynaja marznac kuraki na wskutek niskiej wlasnej temperatury. jej wyrownanie nastapi dopiero podczas zbiorowego grilowania.
straz pozarna zajmuje sie tym co jej najlepiej wychodzi – laniem wody.
Nemo – Nie i nie, może włączyłaś popularny anty-Placek filter – wok 2
I przewodzi toto ciepło. Górą woki.
Znalazłam sobie sama stronę tego Induplusa i płytę z dołkiem 🙄 Czego to ludzie nie wymyślą…
czy w takim dolku mozna usmazyc jajko strusia?
Rysiek, zeby bylo smieszniej: Nawet jesli takie kury udaloby sie uratowac to juz sie ich nie sprzeda, bo po takim pozarze beda uchodzily za skazone dioksynami. I dokad z nimi. Juz jeden bauer nie wie dokad pojsc ze 150 swiniami, bo zezarly troche skazonej pszy. Nawet ogrody zoologiczne nie chca mu ich odebrac.
A moja LP chce tylko jeszcze jajka od chlopa.
rozumiem ze ta ostatnia wiescia ostrzegasz wszystkich chlopow 😆
Jajecznica dla dziesięciorga
U mnie woki okazały się mile widziane 🙂
Piekarz przypomniał mi, że dzisiaj jest Chandeleur – Święto Matki Boskiej Gromnicznej i proponował naleśniki nadziewane.
Zrobię je po południu, syn zaprosił już kolegów.
nie tylko po obrazkach widac ze nemo potrafi robic jaja 😆
Popatrzyłem sobie na te cuda i niewiele z tego rozumiem. To taki super system, który można używać w kuchni albo przenosić na jedno z całej gamy pomocników na kółkach o różnych miłych nazwach, np. beachboy. Nie widze nigdzie żadnych kabelków ani gniazd wtykowych. Najsłabsze werssje mają moc całkowitą urządzeń 3,5 kW, najmocniejsze 7,4 kW. Dla słabszych mamy 16A, dla najbardziej prądożerczych nie podano. Ale nawet dla 16A kable powinny być solidne i solidnie mocowane. A tu nic takiego nie widać w całym katalogu. Czyżby więc przy wszystkich innych innowacyjnościach mamy tu przesył prądu bezprzewodowy?
Robi na pewno, ale zniósł chyba ktoś inny.
Alino,
a czym nadziewasz te naleśniki , bo domyslam się, ze jest to jakaś specjalna wersja naleśników ? W Polsce chyba nie ma żadnych zwyczajów kulinarnych zwiazanych z tym świętem.
ah Stanislawie, czyzbys watpil ze to nie sa nemo lapki?
Tak jest, Ryśku. Moje łapki zniosły już niejedno 😉
Jestem przerażona rozszalałą Naturą. W Queensland.
Według prognozy, w ciągu nastąpnych dwóch godzin tropikalny cyklon Yasi o sile 5 osiągnie wybrzeża Morza Koralowego na wysokości Cairns.
Odcinek wybrzeża ciągnący się wzdłuż Rafy Koralowej od Cairns do Proserpine znajdzie się w zasięgu cyklonu o mocy jakiej dotychczas nie notowano.
Cyklon Tracy który zdewastował w 1974 roku Darwin uderzył w miasto z siłą 3.
NIkt nie wstrzyma rozszalałej Natury i choć podjęto wszelkie możliwe kroki by uchronić ludzi nikt nie jest w stanie przewidzieć skutków.
Słowa nie oddają grozy sytuacji, mapa zagrożonch terenów i siły cyklonu obrazuje i usprawiedliwia me przerażenie
http://www.bom.gov.au/products/IDQ65002.shtml
E.
Wygląda groźnie i paskudnie, Echidno. Martwię się Egiptem i tą rewolucją arabską, teraz jeszcze Australią, a u nas wielka debata o narodowej głupocie.
zgadza sie echidno. nie trzeba cyklonu by w powietrzu sie utlenic efekt koncowy w 30″
mimo wszystko zazdraszczam tak pieknego wiatru. nie masz jakiejs realnej mozliwosci kompresji i przesylki?
cieszy mnie natomiast, ze egipcjanie zaoszczedzili wczoraj sporo amunicji 😆
Same hiobowe wieści ze świata, a tu taka słoneczna i sucha pogoda, jakaś lawina wczoraj (dwie ofiary śmiertelne), Osobisty sprzedany (wraz z firmą) Japończykom… Nic specjalnego 🙄
Bo my nie mamy problemów, Pyro, tylko drobne niedogodności.
Echidno, bardzo bym chciała, żebyś poczuła moją łapkę na swojej.
Informacja o rozwiązaniu zagadki i zwycieżczyni Asi umieszczona jest pod dzisiejszym postem Gospodarza – przyczyny techniczne.
Nie potrafię sobie wyobrazić tych okropności powodziowo – cyklonowych i utraty domu. Haneczka celnie określiła naszą sytuację.
Wok jest pol/cwierc-kolisty bo w Chinach gotuje sie w ogromnej wiekszosci na weglowych piecykach (kto to jeszcze pamieta – wyjmuje sie jedna czy dwie fajerki i garnek wsadza sie w dziure). Poza tym stosunkowo mala powierzchnia styku woka z ogniem daje gradient temperatury od srodka do krawedzi naczynia (oprocz tego zeliwo – bo woki sa zeliwne – jest stosunkowo slabym przewodnikiem ciepla). Tak czy inaczej kucharz gotuje danie porcjami (na srodkowej czesci woka) a reszta przygrzewa sie na obrzezu woka. Najwiekszym wyzwaniem, przynajmniej dla mnie bylo, zeby NIE przegotowac dania – bo ta porcja na obrzezu tez dochodzi!
Czytając zaległe komentarze natknęłam się na opis Pepegora z super – kuchni w apartamencie. Jak rozumiem ugotowano tam kilka posiłków na święta – dla 10 osób, w ciągu 5 lat? Pepe – Ty mi, proszę, wytłumacz po co takim lokatorom kuchnia? Nie lepiej i taniej skorzystać z kateringu? Przecież samo wyposażenie musiało kosztować majątek, a utrzymanie też kosztuje niemało. A mówi się, że Niemcy to naród racjonalny i oszczędny.
Pietrek,
dla mnie to też największe wyzwanie (po pokrojeniu wszystkiego w te cienkie paseczki 🙄 )
Wok z płaskim dnem i na płycie elektrycznej nagrzewa się jednak inaczej niż okrągły na żywym ogniu, przynajmniej mój. Stwierdziłam dotykiem, że najwyższe partie ścianek są ledwo ciepłe i trzeba mieszać w odpowiedni sposób, aby wszystko doszło w porę i równomiernie.
Witam Szampaństwo.
Daję znak, że żyjemy, blizzard nam niestraszny. Jerzor się trochę pogimnastykował z rana, ale bez przesady, tylko pół podwórza odśnieżył. Powiedzieli, że kto nie musi do pracy, to niech siedzi w domu. Ja niby nic nie muszę, ale parę rzeczy muszę, mam wymówkę (jak najbardziej prawdziwą i nie do sprawdzenia), że mnie łamie w kościach.
Mniej więcej z godzine temu *wzięło było błysło i trzasło* – coś mi się przywidziało, pomyślałam, ale to naprawdę była błyskawica, kilka zresztą, i grzmoty. Temp. -12C wtedy, a teraz chyba nieco się ociepla.
Globalne ocieplenie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_5510.jpg
…się wtrącę na temat woka – w azjatyckich sklepach u nas jest on sprzedawany z taką podstawką-rusztowaniem, stawiasz na tym wok i on sobie spokojnie „wisi” nad palnikiem gazowym czy palnikiem kuchenki elektrycznej. Żaden problem.
http://www.mrslinskitchen.com/asian-cookware-chinese-wok.html?gclid=COqCtdbb6aYCFQS7Kgodn0SP3A
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,9030859,Poradnik_dobrej_zony_z_1955_roku.html
http://herstoria.blox.pl/html/1310721,262146,21.html?530762
Zawieszanie patelni nad płytą elektryczną wydaje mi się mało efektywne 🙄 Większość woków proponowanych przez tę firmę jest „flat bottomed”.
Prawdziwy chiński wok żeliwny dostałam od teściowej mojego syna – to nie to, co na zdjęciu w sznureczku wyżej podesłanym. Taki żeliwny trzeba odpowiednio przygotować, przepalić ileś tam razy (smarować olejem i rozgrzewać, chłodzić… już nie pamiętam dokładnie), no i ponieważ dno okrągłe, to ta podstawka.
Narobiłam się jak durna z tym przygotowywaniem, wszystko cacy…ale w końcu kupiłam wokopodobne z teflonem i plaskatym nieco dnem. Żeliwne mi tu rdzewieje biegiem latem (wilgoć jak diabli) i ja nie mam siły z tym walczyć. Pewnie by nie rdzewiało, gdybym używała codziennie, a ja potrzebuję co ileś tam. Teściowa Maćka też używa tego samego teflonowego 😉
A wok wylądował w ogródku, na wiosne wsypuję troche ziemi, do tego jakieś nasturcje czy co tam – i niech sobie stoi na patio. Trochę pordzewiał, ale nie na wylot jeszcze. Kwitnie 🙂
…no i patelnia to patelnia, a wok to wok, zwłaszcza żeliwny. Żeliwna patelnię też miałam, mam chyba nawet w garażu, odstawioną na półkę rzeczy nieużywanych. Nie była niczym pokryta, żeliwo na dobre pół centymetra – ależ to było ciężkie! I dlatego stoi, gdzie stoi, łapy to ja mam spore, ale ciężarowcem (ciężarówką?) nie jestem 🙄
Ja tez dzisiaj w domku. Szef dzwonil, ze jest za duzo sniegu, niebespiecznie jechac do pracy. A ja glupia wstalam o 4:30 i odkopywalam sie. Teraz wlasnie wrocilam robiac ten manewr drugi raz, ale teraz czytam o chinszczyznie, to moze te schabowe zamienie na chow mein???
Proste a dobre. Prawda jest, ze chinczycy robia to danie duzo lepiej niz ja…..
Buziaki,
Asiu z nakla
mam nadzieje ze nie jestes zazenowana kolejna wygrana 😆 .
nie krepuj sie. mozesz smialo mi podziekowac, ze nie bralem rowniez dzis udzialu w zgadywance. zal by mi bylo gdybys nie wygrala
jak zwykle 😐
@ Alicja
Chinskiego jedzenia nie cierpie, choc bardzo lubilem, gdy gotowala moja sp. zona. Sam jeszcze nie mialem odwagi sprobowac. Natomiast wok, zeliwna patelnie, a i chinski tasak mozna latwo od rdzy uratowac. Swoja zeliwna patelnie (nieoceniona, przy elektrycznej kuchni) traktuje tak, ze zaraz po smazeniu, gdy jeszcze jest ciepla, przecieram papierowym recznikiem, dodajac nieco oliwy. Wycieram tak dlugo, az recznik stanie sie czysty. Ta odrobina oliwy, ktora pozostaje na patelni skutecznie broni ja przed rdza. Patelni, ani zeliwnego woka absolutnie nie myc! Wtedy zardzewieje na 100 procent. Tak samo traktuje chinski tasak – fajna rzecz.
A ja sobie patriotycznie kupiłam polskiego zelmera i jestem bardzo zadowolona. Ciężkawa, ale bez przesady, nic się nie przypala, pięknie rumieni, po użyciu wrzucam do zmywarki i po kłopocie.
http://www.zelmer.pl/patelnie_garnki/patelnie/patelnie_prominium/
Tak, tak Pani Alicjo,
Moja zona tez przeklina zarowno 12 calowy Lodge skillet jak i (chyba) 18 calowy wok – oba porzadnie wypalone tak jak to Pani opisala i kazde z nich wazy pol tony. Po prostu nie bierze ich do reki. Ale taka patelnia w taka pogode jak jest teraz w Toronto (pol metra sniegu i 10 stopni mrozu i NIJAK kotlecika nie da sie upichcic na ruszcie w ogrodku) jest niezastapiona.
Krystyno, u cukiernika widziałam nadziewane naleśniki, przypuszczam jakąś konfiturą. Ja zwykle przygotowuję normalne naleśniki, na które nakładamy konfiturę czy miód, czasami podsmażane owoce, np banany czy ananasy, lekko podkaramelizowane. Tym razem smaży je mój syn, z pomocą kolegów. Wiem, że do ciasta dodali trochę piwa (naleśniki są podobno lżejsze 🙂 ), cukier waniliowy a będą je jeść z konfiturami, miodem lub tylko posypane cukrem. Ubolewają, że nie ma w domu Nuteli.
PS (przypomnialem sobie)
U moich tesciow bylo naczynie do przyrzadzania powidel chyba sprzed pierwszej wojny swiatowej. Wygladalo podobnie do woka, bylo z GRUBACHNEJ miedzi i wazylo niemalo. Ale powidla nie przypalaly sie nigdy.
A tesciowa, kiedy byla u nas z wizyta robila w naszym woku i powidla i smazyla (najlepsze na swiecie) paczki. Wiwat inwencja kucharska!
Jerzor odśnieżył podwórko, stwierdził, że strachy na lachy i pojechał do roboty, chociaż sam sobie jest szefem i mógł sobie dać wolne. Ja tam wolę, kiedy chłop mi się pod nogami nie pałęta niepotrzebnie. Chłop w robocie – babie lżej 😉
Pietrek,
my tu się „tykamy”, tylko Pan Lulek jest Panem Lulkiem 😉
Werbalisto,
wiele potraw chińskich jest bardzo prostych i łatwych do wykonania, tyle, że należy kupić odpowiednie składniki. Moja synowa nie jest specjalnie wyrywna do gotowania (filozof i programistka 🙄 ), ale ostatnio coraz częściej i trochę się od niej nauczyłam. A ona terminowała u rodziców – restauratorów, pewnie dlatego niezbyt wyrywna teraz, bo swoje odterminowała 🙂
Ważne, żeby mieć odpowiednie przyprawy, najlepiej kupione „u Chińczyka”, no i parę podstaw znać. Że na przykład owszem, dużo warzyw w różnych stir-fry, ale wiedzieć, w jakiej kolejności co, bo one mają być ledwo-ledwo, a nie ugotowane na smierć. Kuchnia w domu jej rodziców jest lekka i mało tłusta, ale nie ma to, jak pieczone prosię ze skórą spieczoną na rumiano…
I w tym prosięciu właśnie skóra to jest to 😉
http://alicja.homelinux.com/news/09.I na co zeszlo swini…jpg
Jeszcze raz…zawsze zapominam 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/09.I_na_co_zeszlo_swini…jpg
Jerzor zadzwonił, że w pracy nikogo nie ma i w związku z tym nie ma z kim pogadać, więc on wraca do domu. Ja myślałam, że jedzie pracować 😯
Alicjo, znam takich, ktorzy z tej samej przyczyny zostaja w pracy, masz farta,
cos pozno sie robi, a o Nakle nic nie slychac?
Pyra pisze:
2011-02-02 o godz. 15:25
Bo to ani apartament, ani niemiecki gospodarz. Kuchnia o ktorej pisałem znajduje się w zamku z parotysięczną powierzchnią uzytkową, a ci którym to należy można zaliczyć do najbogatszych na tym świecie, niema więc sprawy. Przylatuja 3 lub 4 razy w roku i odwiedza ich wtedy parę ludzi.
Sławku,
Nakło wygrało i cieszy się w cichości 😉 Gratulacje dla Asi!
Dziś na kolację tortille po meksykańsku (mam dojrzałe avocado), jutro spróbuję zrobić sajgonki. Zainspirował mnie Onufry i nabyłam wszystko, co potrzebne, ale zapomniałam o oleju arachidowym do smażenia. Mam marną resztkę, ale to chyba nie wystarczy 🙄 Nadzienie planuję z dodatkiem kiełków soi, czosnku, pędów bambusa, grzybów shitake i makaronu sojowego obok marchewki i pora.
Kapusty pekińskiej też dodam.
Ponoć świstak wiosnę wywróżył. Coś wcześnie; żeby potem w maju nie śnieżyło. Coś w tym jednak jest, bo mnie się jajka zaczynają marzyć – nie jajecznice, krokieciki i inne omlety, tylko uczciwe moletki w kieliszku z pieprzem, solą i masłem. No, może do tego młody szczypiorek. Takie jajka smakują mi tylko na przedwiośniu.
Stanisławie,
dwa słowa o woku.
Używam woka bardzo często, do różnych rzeczy i moim zdaniem, do woka tylko i wyłącznie gaz. Robiłem testy na dobrych płytach indukcyjnych, na płytach ceramicznych – żadna płyta nie ma wystarczającego wydatku energetycznego, żeby poradzić sobie z utrzymaniem właściwej temperatury woka. Największy palnik gazowy, pełna moc, nagrzewanie woka do etapu lekkiego dymienia oleju przed wrzuceniem mięsa czy warzyw – ledwo, ledwo da się smażyć i to przy odrobinie wprawy. Najwłaściwszym zasilaczem do woka jest dedykowany tzw „taboret gazowy” z zewnętrznym zasilaniem – ale to już wyższa filozofia.
Posumowując – wok (niezależnie od dna woka) i indukcja – nie.
Sławek,
ja się tyle tutaj nagadam, że chłopa nie zagaduję na śmierć 🙄
Zastanowiło mnie, co wyżej napisała krystyna – łabądki też wędrują wielkimi kluczami? Nigdy nie widziałam…
Ale te moje kanadyjki co roku, jesienią i zimą fruwają mi nad chałupą i od razu wiadomo, koniec lata, albo poczatek.
Jakieś stado wynalazło sobie u nas miejsce do zimowania, w pobliżu Disneylandu, czyli pięknego zakładu penitencjarnego (śliczny zameczek, obmurowany stosownie). Jakoś im ta zima nie szkodzi, mają wodę otwartą w pobliżu więziennej ciepłowni, pożywienie (śmietniki odkuchenne), radzą sobie.
Znalazłam stosowne zdjęcie, ze stosowna książką 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_4214.jpg
Nemo,
dzieki za wpis, nie sadze, zeby wielu sie nad tym zastanawialo…,
Jestem zalodzona, zasniezona a sytuacja jest nienormalna dla naszego regionu (temp. minusowe prawie caly tydzien, pracuje z domu, ale mamy wylaczenia pradu b. czeste poniewaz system energetyczny TX nie przewidowal (!) takich przeciazen…
dzieki Bogu mam kominek..
Dziekuje i prosze o trzymanie kciukow…musze jutro pojechac do biura ale chyba..saniami…
Pozdrowienia dla Wszystkich!
trzymaj stramm lejce Yota282000 coby koniki nie fikaly 😆
Yota – trzymaj się ciepło.
Yota,
mam wielkie uznanie dla mojego starodawnego* kominka, co już niejednokrotnie podkreślałam. Kochajmy kominki, dziewczyny i chłopaki, kochajmy, do jasnej cholery 😉
Mnie się wydaje, że w Teksasie (południowym zwłaszcza) się przydaje …bo w dzień bywa gorąco, a nocą (zimową porą) niekoniecznie. Taki najzwyklejszy kominek ratuje czasem z opresji, kiedy wszystko inne pada.
*starodawny – niezależny od zapalnikow elektrycznych czy gazowych itd. tylko od zapasów posiadanego (i porąbanego) drewna.
Po prostu kominek zwyczajny.
…w hacjendach teksaskich bywają do tej pory 😉
TX… Jakie tam jest jedzenie, ojej… Aż się rozmarzyłem… 🙂
http://boringpic.wordpress.com/2009/11/07/words/
(zdjęcie jest akurat z Orlando, czyli FL, ale to bez większej różnicy, całe południe jest rewelacyjne)
Kochani,
U mnie nin sypie ale WALI sniegiem, mnie juz rece bola od szuflowania, usypalam juz piekna gorke i nie widac konca. Ktos chetny do pomocy????
Buziaki
Hacjendy nie posiadam, jedynie townhouse z kominkiem tradycyjnym ? z paleniskiem nie gazem.
Niestety nie jest dostosowany do spalania wielkich ilosci drewna, jedynie dla okazjonalnych milych wieczorow..
Energii nie odcinali nam od 2 ?godzin, Bogu dzieki, jednak temperatura na jutro nie bedzie wyzsza niz dzisiejsza ? to dla Texasu ? to katastrofa, a w moim przypadku przeklada sie na kreatywnosc w przemieszczaniu sie jutrzejszym rankiem.
Trzymajcie kciuki, please……!
Jejku, Lena 😯 A tutaj z braku śniegu pozamykane wyciągi i znikąd pomocy 🙁
Na Onecie wspaniały wywiad z Lejbem Fogelmanem; polecam. Cóż za wspaniały, kolorowy człowiek. Mądry i zabawny.
Nemo,
A bedziesz prasowala?????
Buziaki
OK, ale tylko ścierki, chusteczki do nosa i pościel 😎
Nie zachwycam się aż tak bardzo, ale przeczytać można:
http://facet.onet.pl/oni/polska-to-raj-dla-mezczyzn,1,4157740,artykul.html
Sławku! Nakło dopiero przeczytało i oczywiście się cieszy 🙂 Pozdrawiam Wszystkich! Nemo – dziękuję 🙂
Yoto,
trzymamy kciuki z mroznego (zreszta juz nie tak bardzo ) Toronto.
NB – czy w lecie jednak zuzycie energii w Teksasie nie jest wieksze niz teraz z powodu wsciekle pradozerczej klimatyzacji? W Toronto kryzysy energetyczne sa zawsze w lecie.
Alicjo, Krystyno,
Oczywiscie, ze labedzie wedruja kluczami – to nie bajki – wystarczy poczytac Andersena 😉 !!
yota,
trzymamy kciuki, ale jak zaprosisz, to polecimy, Jerzor chętnie poodśnieża, a my spokojnie przy kominku będziemy plotkować 😉
Oczywiście coś tam w kuchni powydziwiamy, a co!
U mnie dzisiaj na obiad było to:
http://alicja.homelinux.com/news/img_5516.jpg
ehm….Yota, to znaczy, jeśli zdołamy dojechać do Toronto i są jakieś nieodwołane loty w stronę yoty, atki malutki szczególik mi się zapomniał 🙄
A ryba, jedna ze smakowitszych (jak dla mnie) to dorsz. Świeża ryba (sklepowo świeża) dla mnie nie wymaga nic innego, tylko ocytrynować na godzinkę, dyżurne, obtoczyć w mące, usmażyć.
Zawsze tak robię – bo z mrozonymi to tam sobie mozemy wydziwiać, świeżej szkoda (można walnąć na ruszt, ale zima trzyma, a piekarnik to nie to, co b-b-q i decha cedrowa!).
Nagle Jerzoru się zapomniało, że tak zazwyczaj jadamy świeżą rybę i zaczął wydziwiać – o, smażone niezdrowe, a oleju tyle (ha ha! łyżka na wielką patelnię?!), i w ogóle nie wiadomo, co, plagi wszelkie i zejdziemy szybko z tego świata 😯
Pardąsik, ale kto w tym domu lubi i odsmaża sobie ziemniaki co rusz i szama je jak małpa kit?! Wędzone też niezdrowe (kiedyś mi przytargał artykuł, ja takich herezji nie czytam), a kiełbaską kto się zażera?! Ja owszem, lubię wędzone ryby, ale nie zawracam sobie głowy, czy szkodliwe, czy nie, przecież nie jem tego codziennie 🙄
A mówiłam – życie szkodzi na zdrowie!!!
Idę sobie nalać wina, za zdrowie można, a nawet trzeba wypić!
(Astica – shiraz malbec, Argentyna).
Witam. 😀
Najpierw serdeczne gratulacje dla Asi. 😆
59aa (kod) – „aa !”, to zawołanie w sam raz po czterech dniach, jedzenia tego samego obiadu. 🙁
Coq au vin w niedzielę i poniedziałek bardzo mi smakowało – nawet mi się udało niczego nie schrzanić. 😉 Ale we wtorek i dziś, zjadłam z wielkim przymusem. Ktoś zapyta, dlaczego zrobiłam cały przepis a no dlatego, że od 2 lat miałam całą butelkę „Egri Bikaver” – jeszcze nie otwartą i bałam się, że niedługo będę miała w tej butelce ocet, bo nie mam piwnicy, żeby sobie mogła poleżeć. A ja nie lubię wyrzucać (wylewać) tego co jest do zjedzenia lub picia.
Gospodarzu, czy łotr czasem nie przepuścił z powodu kilku literek w nazwie potrawy w pierwszej odpowiedzi ?
Jeśli chodzi o wczorajszy temat, to pamiętam z dzieciństwa własną hipokryzję, gdy Mama zabijała „mojego” zaprzyjaźnionego, wigilijnego lina. Ja wprawdzie tego nie widziałam, bo byłam zamknięta w pokoju ale jak już mogłam wyjść, to okropnie się darłam, że nie tknę ani zupy rybnej ani żadnej ryby. Niestety w Wigilię szamałam ile wlezie. 😳
Pyro, podzielam Twoje zdanie, ciekawy i zabawny facet.
Zobaczcie to maleństwo :
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,9041770,colobusy_abisynskie_,,ga,,2.html
Zgago, ja jestem zachwycona rodzicami 🙂
Zerknijcie na fotki – pierwsze zdjęcie – 🙂
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/51,80292,9040351.html
Ależ urocza „bałwanka”; a gdzież to nasi Jankesi? Nowego mogło przysypaćale przecież Cichal się wygrzewa na południu o parę mil od Castro.
Nic nie wiem Pyro, na temat tych na południe ode mnie, ale Jerzor zeżarł za trzech, odśnieżał za jednego, powiada 🙄
Ja coraz częściej mam wrażenie, że wiele krzyku o nic…
40 tys. kur ratowac przed strazakami, krzywopadloscioniura jaja, snieg bigosu sluzy ( Yota nie bierz tego jako propozycje kulinarna na najblizszy tydzien, trwaj dzielnie, robota nie zajac )
zurawie ostatnio ogladam przez okno, zaczynaja o osmej, koncza o siedemnastej, z przerwa na rozgrzewke+wejscie ze schodzeniem x2, wygladaja wiosny, przy calva w poludnie, przyznali sie, ze nie maja czasu na latanie
Pora już na dobranockę. Do jutra.
Tyle tragedii na świecie , a tu niektórzy nic pokory i rozumu , tylko jak mantrę powtarzają jedno w kółko. Jak Pan Bozia się zdenerwuje to znowu jakiegoś ptaszka złapie i o ziemię ciepnie.
Wiecie, że kiedyś ściągano skórę z łabędzi -z piórami oczywiście- garbowano, a potem szyto wierzchnie okrycia, które były podobno potwornie drogie…puchowy śniegu tren .
Pyro jednym na wiosnę w duszy gra , a Tobie marzą się jajka w kielonku…li tylko?
kod ffff i
Zgago, kiedys – dawno temu – wybronilismy z siostra swiatecznego karpia, ktory plywal w wannie gdzies on 20 XII. Natomiast nie wiem co sie z nim stalo po Wigilii. Po tylu latach mysle – Tragedia!
Myśmy nie wybroniliśmy…sam się wpakował, zupełnie niechcąco, wyskoczyliśmy zza górki (i rzeczki), hamowaliśmy, ale…akurat mu się chciało przelatywać nisko nad drogą 🙁
Ej, przeleciał ptaszek… Uprzedzam, że zdjęcie jest „drastycne”, jakby to powiedział Owczarek Podhalański.
http://alicja.homelinux.com/news/hpim3938.jpg
p.s. Pochowaliśmy ptaszka godnie, u znajomych w lasku, tych znajomych, do których wtedy jechaliśmy.
Taką cudną ptaszkę ..toyotą, o zgrozo!!! Nawigacja zawiodła , czy kierujący wadliwy jakiś ?
Kolor był akuratny Piękny i Szkarłatny.
Dzień dobry Wszystkim,
po kilkudniowej nieobecności.
Czas miałem wypełniony po brzegi – ostatni weekend dom pełen ludzi. Dla mnie wielki kulinarny i organizacyjny sprawdzian, który podobno wypadł zupełnie dobrze, chociaż menu oczywiście mało skomplikowane. Pieczone polędwice wieprzowe zjedzona do ostatniego kawałka.
Wczoraj wizyta u znajomych na obiedzie do których zjechała rodzina z Polski (Poznań). Opowieści, pytania, ale bez czerwonego wina. Powrót w strugach zimnego, zamarzającego deszczu. Jakoś dojechałem, ale trudno było wysiąść z samochodu – „szklanka”.
Przyjemnie pomyśleć jak bardzo zmieniły się czasy, oczywiście na korzyść. Skończyły się czasy przyjazdu Polaków do Stanów na zarobek. Ta czteroosobowa rodzina przyjeżdża każdego roku na dwa lub trzy tygodnie ferii (przyjeżdżają co rok), jadą na Florydę, do Kalifornii lub gdzieś tam, zwiedzają, dzieci mają frajdę. Za moich młodszych lat było to dla przeciętnego Polaka przecież niedostępne.
O takich zmanach dobrze pamiętać przy ciągłym narzekaniu – ulubionym zajęciu wielu naszych Rodaków.
Dobranoc 🙂
Szkoda kardynala.
Pepegor, Nowy – Dzień dobry.
Nasz piesio od białego ranka idzie dzisiaj pod narkozę. Nie, nie jest cierpiący – trzeba mu odkamienić zęby, a ponadto pobrać wycinek naskórka pod mikroskop, czy tam te nurzeńce, które złapał we wczesnej młodości znowu nie odżyły. Jeden i drugi zabieg nieprzyjemny i dlatego będzie usypiany. Oczywiście obydwie pańcie strasznie znerwicowane z tej „okazji”