Powrót Brzucha był efektowny
Pamiętacie Brzucha?! No któż by go nie pamiętał. I tylko żal mi, że przestał tu bywać regularnie. Ale dziś, choć na chwilkę, Brzucho znów na naszym blogu zagości. Oto on w całej krasie:
Brzucho (w swetrze znanym wszystkim fanom) czeka na swoją kolej występu
W samo południe, jak na dzielnego faceta przystało, pojawił się w „Piątej Ćwiartce” najpierw brzuch a potem i jego właściciel czyli Brzucho. Za nim wparowali tam i inni serowarzy oraz kosze pełne serów z tzw. produkcji zagrodowej. To było spotkanie zorganizowane przez Convivium Varsavia Slow Food w cyklu Akcja Bezpośrednia polegającej na omawianie tematu i degustacji wybranego produktu. Jak już wspomniałem, tym razem, były to sery. A nie ma w całym kraju lepszego znawcy serów niż właśnie Gieno zwany Brzuchem. W swoich peregrynacja po Polsce Brzucho odwiedził już prawie wszystkie i małe, i duże serowarnie. To oczywiste, że zaprzyjaźnił się z ich właścicielami. Bo któż by się nie zaprzyjaźnił z olbrzymem zajadającym z takim smakiem nasze wyroby. I posiadającym taki wyrafinowany smak.
Brzucho z każdej serowarni może wywieźć dowolną ilość serów. I robi to od czasu do czasu. Wcale nie dla zaspokojenia własnego niemałego apetyt lecz w celach zwabienia nowych klientów-smakoszy, którzy po spotkaniu z nim i degustacji ganiaja jak oszalali po sklepach, by znaleźć przysmaki, które oferował im Gieno.
Tak było i tym razem. Wszyscy uczestnicy sesji serowarskiej dostali talerzyki z trójkącikami kilkunastu serów z Wiżajn, Korycina, od słynącego z twarogów Nowaka i paru innych producentów. (Pod koniec spotkania zdążył jeszcze dotrzeć właściciel Rancza Frontiera w Warpunach – Rusłan Kozynko i jego owcze a także krowie sery.) Gieno opowiadał o każdym serze i jego producencie. A przy tym tak mlaskał zachęcająco, że każdy uczestnik zgromadzenia domagał się repery. I serów, i opowiastek.
Ja zaś, na koniec spotkania, wymogłem na Brzuchu, że będzie – mimo nawału zajęć – częściej pojawiał się i na naszym blogu. A Gieno na mój rozkaz: – „Gotuj się!”; odkrzyknął: -Jes ser!
I na odczepnego polecił mi kilka adresów. Oto one! Miłośnicy serów gotowi są przewędrować wiele kilometrów, by trafić na sklepy sprzedające np. sery z Rancho Frontiera pod Warpunami. Są to m.in. sery z zieloną pleśnią, sery typu feta czy typu pecorino. Gdyby Frontiera miała większe możliwości produkcyjne mogłaby zagrozić nawet słynnemu Radzyniowi.
Do serowarskiej czołówki zaliczyć należy także Zagrodę Kozia Łąka pod Jelenią Górą, Wańczykówkę pod Krzeszowem oraz gospodarstwo Stefana Ziembińskiego w Nowym Secyminie, po którego twarogi w Warszawie stoi się w kolejce lub kupuje na zapisy. Trzeba zapamiętać te nazwy.
Komentarze
Prawie się obraziłam na Brzucha. Zajęty. Pięknie, że zajęty, ale wpis typu „Kochani; biorę urlop, nie wyrabiam” naprawdę niewiele czasu zajmuje, a człowiek przestaje się martwić, że kolejny stół operacyjny nam Brzucho wyłączył z obiegu.
Pyszne sery z Koziej Łąki są na Koszykowej. Wstęp na spotkanie w Piątej Ćwiartce kosztował tylko 10 zł, a członkowie Slow Food płacili 5zł – warto było 🙂
Bez takich Gieno-Brzuchow polska scena kulinarna nie byla by taka jaka jest.
Niedlugo francuzi beda sie skrecac z zazdrosci jak posmakuja tego co „za plotami” u nas sie wyrabia.
pozdrawiam Towarzystwo Zebrane
W ub. tygodniu rozmawiałam z PaOLOre, który z kolei namierzył telefonicznie Pana Lulka i odbył z nim dłuższą rozmowę. Obiecał, że przed niedzielą na blogu poda informację. Też się jakoś nie wyrobił, więc niejako w zastępstwie:
Pan Lulek ma się dobrze. Wynajął małe, dwupokojowe mieszkanko gdzieś w Zgagowej okolicy, Syn mu pomógł wykupić jakieś dodatkowe ubezpieczenie i w chwili kiedy Lulek rozmawiał z Pawłem, seksowna, młoda osoba masowała Lulkowi nogi, więc Lulek był pełen werwy. Niech mu się dobrze wiedzie, chociaż…. nie wiem dlaczego, przychodzi mi na myśl angielskie powiedzenie, że nie ma większego głupca, niż stary głupiec.
Pyro – Wybacz, proszę, ale będąc starym głupcem od wczesnego dzieciństwa jestem pewien, że nie chciałbym o tym przeczytać na blogu. Byłoby mi bardzo…głupio, przykro. Cieszę się, że Pan Lulek ma się dobrze, podobnie jak królewska porcelana. Nie wszystko co czytamy jest prawdą, a Anglicy mają wiele powiedzeń które chętnie zacytuje 🙂
Jeśli się na mnie pogniewasz, podaruję Ci coś pięknego 🙂
W ramach akcji „Uwierz i sprawdź” pytanie dotyczące informacji o ulubionym „piżamowym” kubeczku pana Brzucho (Brzucha ?) . Czy to prawda, że ten romantyk skleił biedny, stłuczony kubeczek ? Jeśli tak, wszystkie sery będą jeszcze bardziej smakowite.
Teraz zatem już pełna relacja z sobotniego spotkania serowego.
A w lodówce pokłosie tej imprezy-sery z Rancha Frontiera 🙂
Natomiast wczoraj wieczorem uczta dla ducha.Byłyśmy z moją kuzynką
na „Dancingu” w Teatrze Polonia.Spektakl oparty na poezji Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.Nikomu nie muszę tych wierszy zachwalać,
ale niestety był jakiś techniczny problem z mikrofonami czy też nagłośnieniem sali,bo nie wszystkie kwestie było nam dane usłyszeć,mimo że siedziałyśmy z trzecim rzędzie.A szkoda,bo chłonąć należało każde słowo.W ramach pociechy dla ciała zafundowałyśmy sobie kawę w pobliskim bistro, a Wasz łakomczuch zjadł kawałek ciasta czekoladowego podawanego na ciepło.Piękne doznania 😀
Placku – z Twojej ręki i gołębiego serca, przyjmę wszystko.
Danuśka – na mikrofony tam, gdzie wcale nie powinno ich być, złościłam się już kilka dni wcześniej. Aktorzy, śpiewacy, księża zawsze byli szkoleni tak, żeby ich głos bez nadrywania strun głosowych, był w stanie wypełnić duże wnętrza. Przez stulecia skutkowało. Teraz nad każdą amboną wisi mikrofon, tekst pieśni i modłów wyświetlany jest na ekranie, doskonale zakłócając skupienie, w teatrach sprzęgają mikrofony i charczą głośniki. A, pogonić tę cała technikę – jest nieodzowna w halach i na stadionach, nie w teatrach. Kiedy ta prosta prawda dotrze do ludzi? Jak komuś głosu nie wystarcza żeby w operze słychać go było na jaskółce, to powinien śpiewać w kabarecie, a aktor z mikrofonem, to tancerz z protezą nogi.
Pamiętam Pyro,że się złościłaś. Tutaj gwiazdą wieczoru była Krystyna Janda,która rzemiosło aktorskie ma opanowane zapewne perfekcyjnie.
A mikrofon,do którego śpiewała lub deklamowała poezję był albo w ogóle niepotrzebny albo źle ustawiony.Nie jestem specem,ale na to wyglądało.
A ja pewnie napiszę coś o czym wszyscy wiedzą i już dawno o tym dyskutowali, ale wczoraj widziałam Gospodarza wraz z Małżonką w Kuchnia.tv, jak zmagał się w rodzeństwem Kręglickich w Ugotowanych! 🙂 Gratuluję Gospodarzowi wiedzy, którą zawstydził moim zdaniem znanych restauratorów!
z rodzeństwem Kręglickich
Dzień dobry w Nowym Roku.
Przyznam się, że z zainteresowaniem czytam wszelkie informacje o serach, zwłaszcza rodzimej produkcji. Wyrobów z „Rancza Frontiera” nie znam. Zaciekawiła mnie oferta (zwłaszcza cenowa) serowarni z Warpun:
http://seryowcze.republika.pl/cennik.htm
Co o niej sądzicie?
Wiem, że dobry ser „musi kosztować”. Czy aby napewno?
Moim zdaniem, przy tym poziomie cen „Rancza”, nie ma co liczyć na „odrobinę Francji” w naszym kraju.
zet- serowarnia z Warpun= Rancho Frontiera .
Podczas sobotniej prezentacji kupiłam trochę tych serów,ale to prawda,
ceny z lekka szokujące.
Pytnie do Krakusów: ile kosztuje bundz na Starym Kleparzu?
Wydaje mi się, że płaciłem za niego (fakt, kilka lat temu) trzy razy mniej, niż chcą we „Frontierze”.
Kupowany w Krakowie ser był naprawdę dobrej jakości. Śmiem twierdzić, że „babki” spod Nowego Targu i tak nieźle „jechały po portfelach” ceprów.
Koszt wytworzenia sera – cena litra mleka x 6 -10, reszta to koszty produkcji + zysk.
Dlaczego 6 -10? To zależy od suchej masy mleka, np. krowy rasy jersey potrafią mieć ponad 20% s.m. a holsztyno-fryzyjskie 12% (oczywiście te h-f dają tego mleka więcej). Część mleka stanowią też białka rozpuszczalne, te przechodzą do serwatki. Cukry też.
Wiosna w Poznaniu : + 10, bezwietrznie, słonecznie; ogrodnicy robią porządki w naszym mini – parku. W maju pewnie narciarze ruszą na stoki, jeżeli w styczniu wiosennie.
Obiadowo dzisiaj sznycelki z polędwiczek + sałaty mieszane z rukolą i pomidorkami koktajlowymi. Osobiście wolę polędwiczki tak, jak robi Nemo ” z zieloym pieprzem, koniakiem i śmietaną, ale Dziecko lubi tak; niech ma.
Ceny mleka koziego nie są w skupie specjalnie wyższe niż krowiego, co jest nieco bezsensowne, bo jednak z kozą więcej zachodu/litr mleka, z owcą mleczną podobnie jak z kozą
Ceny – Mleko
22.12.2010
3 grosze więcej niż przed miesiącem, o kilkanaście groszy więcej niż przed rokiem.
1 złoty 15 groszy to średnia cena litra mleka wypłacona przez spółdzielnie mleczarskie w listopadzie. Jest dobrze – mówią mleczarze. I dodają, że grudzień powinien być równie udany. Średnia za cały rok wyniesie prawdopodobnie 1 złoty 5 groszy, w porównaniu z niecałymi 90 groszami w ubiegłym roku to spora zmiana.
Na czele listy tradycyjnie Podlasie, z ceną 1 złotego 25 groszy za litr mleka. Już w 12 województwach średnia stawka przekracza 1 złoty 10 groszy, tylko w dwóch: małopolskim i podkarpackim nie sięga złotówki.
MLEKO zł/l
średnie ceny skupu (mapka)
Woj. podlaskie 1,25
Woj. zachodniopomorskie 1,20
Woj. warmińsko-mazurskie 1,18
Woj. lubuskie 1,16
Woj. kujawsko-pomorskie 1,15
Woj. mazowieckie 1,15
Woj. dolnośląskie 1,14
Woj. wielkopolskie 1,13
Woj. pomorskie 1,12
Woj. lubelskie 1,11
Woj. opolskie 1,11
Woj. śląskie 1,07
Woj. łódzkie 1,06
Woj. świętokrzyskie 1,05
Woj. małopolskie 0,98
Woj. podkarpackie 0,96
Ceny są wyższe, ale mleka jest mniej. A co ze zbytem artykułów mleczarskich tu też nie jest źle. Podstawowe sery typu Morski, Podlaski czy Zamojski mleczarnie sprzedają najczęściej w cenach od 11 do 12 złotych. Masło w blokach kosztuje około 13 złotych, odtłuszczone mleko w proszku około 8.
Cichal, dzieci tracą górne siekacze w wieku 6 – 7 lat. Chyba się odmłodziła, jak to kobietka 🙂
U mnie też nie zimowo +6.
Wczoraj jedliśmy topiony ser z ziemniakami (raclette), sera starczy na najbliższych kilka dni 🙂
Dla amatorów fotografii, kilka czarno-białych Davida Goldblatt’a, któremu Paryż poświęca teraz wystawę.
http://www.bing.com/images/search?q=David+Goldblatt+Photos&qpvt=David+Goldblatt+Photos&FORM=IGRE
Ceny sera są takie, jakie klienci gotowi są płacić 😎 Jeśli nie ma konkurencji i są nabywcy, to droga wolna. Można się oburzać, można nie kupować, można też kupić na próbę i się przekonać, ile jest wart 🙄
Znakomity i słynny w świecie paski sir czyli owczy ser z wyspy Pag ca kosztuje ca 22 euro za kilogram. Moim zdaniem jest wart każdego centa.
U mnie nadal słoneczna wiosna, w nocy przymrozki. Za nami weekend spędzony na jeździe rowerem, wędrowaniu i opiece nad 19-letnim chilijskim turystą, którego w sobotę wieczorem podrzucili nam Młodzi. Dziś w południe pojechał pociągiem do Mediolanu. Obiecał informować mailowo o przebiegu dalszej podróży, a na koniec przysłać kartkę z Santiago na dowód, że powrócił cało i zdrowo do domu.
to jest bardzo wazne, by powrocic calo i zdrowo.
dlatego zrobilem przerwe w plywaniu. a wialo z poludnia dosc mocno. ale wiatr nie byl az tak silny 80 – 90km/h jak przed paroma dniami, kiedy to porwany zostal moj ulubiony maly siedmiometrowy latawiec. wlasnie o niego i o dalsza czesc zdarzenia dopytywala sie zatroskana o los mojego sprzetu babsi, ktora z racji nie moznosci wyjscia na wode opuscila revir juz w poludnie.
usiadla obok mnie. na piasku nagrzanym kanaryjskim sloncem. kiedy uslyszala ze dorwalem kita dopiero na sasiedniej niezamieszkalej wyspie lobos, oddalonej od fuerte o dwie mile morskie, z radosci odslonila porcelanowe zeby na tyle, ze dostrzeglem kolejne dwa kolczyki wpiete w jej jezyku. razem z tymi w nosie w ustach i nad oczyma nie liczac tych w uszach naliczylem ponad dziesiec. babsi wie dokladnie co znaczy odzyskac utraconego latawca i na dodatek bez jakichkolwiek uszkodzen. miala nie tak dawno podobna przygode podczas ktorej jej identyczny z moim latawiec wartosci 1200 euro rozerwal sie w strzepy na pobliskim rifie. po wylowieniu wyladowal w smietniku.
kiedy juz wymienilismy sie nawzajem przygodami, pytam sie babsi, czy usta i jezyki podczas calowania nie zahaczaja sie o zeby.
nie nie, wrecz przeciwnie. podczas pieszczot wystepuja zabawne zjawiska akustyczne.
to takie male skojarzenie z Cichala najnowsza wielbicielka 😆
bardziej od cen serow interesuja mnie ceny latawcow
Alino – dzięki za link, interesujący materiał; chociaż współczesność nas trochę znieczuliła na fotografię. Podobają mi się portrety i zbliżenia – mniej panoramy i daleki plan.
To prawda, jeżeli znajdą się klienci, cena może być wzięta i z księżyca. Pozostaje uciszyć węża w kieszeni i posmakować dobroci wyrobów „Frontiery”.
Cieszę się jednak, że za niższą cenę mogę kupić „apelacyjne” wyroby z Francji.
Witam Szampaństwo,
u mnie świta, na termometrze za oknem -29C. No, tyle to nie zapowiadali, miało być tylko -17C !!!
Miło znowu widzieć Brzucha i usłyszeć o Panu Lulku 🙂
Pozdrawiam wszystkich z mojego igloo, miłego dnia!
Jeszcze o serach-czy Gospodarz mógły przypomnieć,kto jest producentem
owego sera zaproponowanego na naszych sobotnich talerzach na deser,
o smaku chałwowo-orzechowym,w kolorze kiełbasy pasztetowej ?
A może Małgosia pamięta ?
Danusiu, a czy to nie był ser z serwatki z Koziej Łąki?
Danuśko, ten ser o smaku chałwy to chyba z Łomnicy – z Zagrody Kozia Łąka http://serypolskie.blox.pl/html
ser z serwatki? Odzyskuje się białko z serwatki i zagęszcza, ale żeby z niego robić znowu ser?
Naurągałam Brzuchowi telefonicznie. Brzucho nawiedził Miszcza i zadzwonili. Brzucho tłumaczy się, że zagoniony, a na naszym blogu za często są przepychanki i ludzie się kłócą. Brzucho nie znosi kłótni i zaraz zmyka. On ze zgrozą wspominał „Sarenkę czy Sasankę” – uspokoiłam, że już nie bywa. Pamiętcie jak Brzucho dumnie pokazywał zdjęcie swieżo urodzonej Wnusi? Okazało się, że dzięki temu dziecięciu Brzucho wżenił się w winnicę i sery na Sardynii. Był na weselu i chrzcinach; chwali sobie.
Tak Żabo, podobno suszy się serwatkę i robi miękki ser.
Chyba nie muszę się martwić o mycie niektórych okien…
http://alicja.homelinux.com/news/img_5464.jpg
Żabo,
serwatka po wytrąceniu kazeiny zawiera jeszcze, jak wspominałaś, inne proteiny (albuminy). Włoska ricotta i szwajcarski ziger na przykład robione są właśnie z serwatki.
Nie przesadza Gieno? Oby na wszystkich blogach kłócili się tak często, jak u nas…
Czy wiecie jak trudny jest egzamin z klimatologii, jeżeli wyciągnie się pytania o śnieżynki i „kwiaty lodowe”? Młodsza miała aż bóle brzucha przed tym egzaminem. Na dawnej (teraz już uprościli) geografii ten egzamin ustępował w pogromach studenckich tylko kartografii. Groźna trójca to był : kartografia, klimatologia, geografia regionalna.
Ricotta, jak sama nazwa wskazuje – ponownie gotowana, powstaje przez ogrzanie do 90°C serwatki pozostałej po produkcji sera podpuszczkowego. Dla przyspieszenia procesu koagulacji dodaje się kwas np. cytrynowy, a dla poprawy smaku i konsystencji – śmietanę.
Na Sycylii praktykowana jest stara metoda pozostawienia części serwatki do skwaśnienia (jak kwaśne mleko w Polsce) przez noc i dolanie następnego dnia świeżej gorącej serwatki.
Asiu,Małgosiu – dzięki !
Alicjo- i firanek też nie musisz wieszać 🙂
Jak się robi oryginalną kozią chałwę czyli brunost w Norwegii.
Pamiętasz, Żabo, naszą dyskusję na ten temat?
Panie Piotrze, właśnie się dowiedziałam, że „Pomarańcze w śniegu” dotarły. Bardzo dziękuję! 🙂 A u nas śniegu juz nie ma, pomarańcze akurat mam w domu 🙂
Ekte Geitost po dwóch latach przebywania w naszej lodówce wylądował w kompoście, bo jakoś nie było chętnych na więcej niż jeden plasterek 🙁 Ten ser do końca nie wykazywał zmian organoleptycznych, ale jakoś nikomu nie przypadł do gustu. W Norwegii smakował mi nawet nieźle, a w domu to już nie było to… Osobisty nie dał się namówić nawet na spróbowanie 🙄
Żabo. Znam Ci ja Was kokietki Wy moje z tym wiekiem! Aliści będę bronił prawdomówności Cristiny. Jak prawdziwa kobietka nie powiedziała ile ma lat, ale wydedukowałem. Sięgała mi już ponad kolano tzn musiała mieć ponad cztery lata. Umiała liczyć do tysiąca (nie omieszkała się tym pochwalić) więc zapytałem czy chodzi do zerówki (preschool) Odpowiedziała, że jeszcze nie (not yet) Może genialne Amerykanki tracą siekacze wcześniej?
cześć Bando!
tak, to prawda, że skleiłem piżamowy kubek
nadal rośnie w nim trzmielina, i dość regularnie traci liście
:::
Pyra wybrała z mojej telefonicznej tyrady to co chciała wybrać
ale i tak ją kocham za wszystko
:::
o serach opowiem przy innej okazji
teraz muszę odespać wczesną pobudkę
bo byłem dziś z koszykiem serów w „Kawie czy herbacie”
że oni o tej porze pracują – rozumiem – im płacą
ale że to ktoś ogląda!? bójcie się Boga!
no i że potrafili jeszcze namówić moją opasłość? dziw nad dziwy
Ladnie rozprawiacie o serach. Ja pamietam, ze 1982 roku stojalam bylam z malym „miskiem” 4 godziny w kolejce za serem (jak by ktos chcial to mam nawet pieczatke w synka ksiazeczce zdrowia, udostepnie za oplata). Nazwy sera nie znam..chyba wtedy byl na polkach tylko salami i chedar.
Danuśka,
firanek to ja nigdy nie miałam tutaj, w saloniku wiszą takie krótkie portki, dokładnie takie, jak u Ciebie, zauważyłam na którymś ze zdjęć. Teraz tam słońce świeci prosto w szyby, oj, przydałaby się firanka, żeby ukryła to i owo, tam mrozisko mi nic nie pomalowało, niestety 🙄
Rozglądam się po chałupie za miejscem na rzeczywiście rozłożystą jukkę. Chyba niedługo zielone wypchnie nas z domu 🙄
Rozejrzałam się po doniczkach i donicach i nie przypominam sobie, żebym cokolwiek sama kupiła. Trochę dostałam w prezencie, trochę szczepek ukradłam znajomym, kiedy nie widzieli (tak trzeba, lepiej się przyjmują 😉 ), a reszta to podrzutki.
Gdy słyszę „salami”, zaraz przypomina mi się kolonijne powiedzonko mojego szwagra:
Dzisiaj jemy salami. Najpierw sala nr 1, potem sala nr 2 😎
Ser salami pamiętam, ale żeby cheddar… 😯 Mazurski jakiś to tak.
Z serów w tamtych czasach pamiętam edamski, salami, puławski, ementaler się zdarzał, ale zupełnie nie przypominam sobie cheddara.
Idę z tą jukką…
Alicjo-pamiętam,że mamy takie same krótkie portki w oknach na salonach 🙂
Tak tylko rzuciłam,gdybyś czasem chciała coś zmieniać.
Cheddar owszem bywał,ale jakoś osobiście nie przepadałam.
Dzisiaj dalszy ciąg gęsi.Tym razem z pyzami.Ledwo zipię…
Dzień dobry. Miło widzieć Brzucha 🙂 , miło też słyszeć o Lulku, choć o niego to się jednak trochę boję.
Co do serów, wyznam, że od bursztyna to się już niestety uzależniłam i jakoś przykro mi jest, jak go nie mam w domu…
W lodówce Bursztyn,a w kieszeniach paltota rękawiczki w norweski wzorek od
Żaby 😉
Jeszcze w czasach kartkowych był taki ser twardy w kolorze pomarańczowym. A najlepszy biały ser robiłam z zsiadłego mleka co to pod drzwi przynosili. Tego brakuje w kapitalizmie.
Danuśko,
nic nie zmieniam, bo musiałabym wszystko zielone z parapetu zdjąć, zarosły mi to okno i już. Jukkę wsadziłam pod prysznic, Duży Michał o nią dbał, bo ładna jest, ale toalety to chyba zbyt często jej nie robił.
Wymyśliłam patent – jak już obciekła, wystawiłam ją, wzięłam grube bawełniane rękawice kuchenne, takie do wyciągania pieczeni z piekarnika, i elegancko powycierałam liście. Liście bardzo ostre, więc takie rękawice s sam raz, zakładasz, jedną dłonią podtrzymujesz liść od spodu, drugą przecierasz z wierzchu. Szybko poszło, z rozpędu powycierałam fikusa i filodendrona
Trzmielina – Szmaragd i złoto. Dziękuję 🙂
Alino – Raclette to muzyka dla zzzzzziębniętych uszu, tak jak poutine w Quebecu 🙂
Przepis Eco:
” Oznajmiłem, że mój mistrz chciałby przeczytać pewne księgi w swojej celi i pragnie tamże spożyć posiłek.
? Robię ? odparł Salvator ? robię syr w zasmażce.
? Jak się to przyrządza?
? Facilis. Weź el syr, który nie będzie zbyt stary ani zbyt nasolony, i pokrój na wąskie paski, kwadraty albo sicut zechcesz. Et postea położysz odrobinę butiero lub struclo fresco a` rechauffer sobre żar. A w to vamos a poner dwa plastry syra, a kiedy zmięknie, sucrum et cannella supra positurum du bis. I podawać natychmiast in tabula, gdyż należy spożywać todo gorący.
? Niechaj będzie syr w zasmażce ? odparłem. A on zniknął w progu kuchni, mówiąc, bym zaczekał.
Przybył pół godziny później z talerzem pokrytym pianą. Zapach był przyjemny.
Zaniosłem posiłek Wilhelmowi. Zjedliśmy i wróciłem do mojej celi.”
Zupelnie nie na temat ale taki mam chwilowy nastrój
http://www.youtube.com/watch?v=3pI-si3zcG0
Witam, Pepegor, jaka miejscowos na Slasku nazywala sie Sorau? I gdzei produkowano Reichenbach Goldrand?
Dorotol – Zary
Pyro tez tak myslalam ale w wiki nic nie stoi o porzelanie a egzystuje Sorau Porzellan i …. i … ja cos znowu wypatrzylam i tak mnie kreci… oko mi zawislo na tym ze ho, ho!
Danuśko, późno wróciłem do domu więc poźno przeczytałem Twoje pytanie. Ale mimo to, że znasz juz odpowiedź to potwierdzam „kozią chałwę” robi pani Bożena Sokołowska z zagrody Kozia Łąka ze wsi Łomnica
jej autorstwa był też ten kozi „łomnicki”, bodajże czwarty na talerzyku degustacyjnym. I są to informacje pewne, bo wprost od (albo z ) Brzucha.
Pyro masz maila
Poutine w Quebecu na baaardzo zimne dni 🙂 To więcej niż bomba kaloryczna.
Dziadek W. Putina był głównym kucharzem Stalina…
http://www.vsd.fr/contenu-editorial/l-actualite/les-indiscrets/932-le-grand-pere-de-poutine-a-ete-le-cuisinier-de-staline
Dorotol – nie mam
wyslalam, moze tak idzie jak tutejsza poczta, moze to jakis Trojkat Bermudzki
Dorota w Google – albo „wielka księga porcelany” – wsystkie wytwórnie, wyszystkie sygnatury z latami, albo bezpośrednio napis na porcelanie z dopiskiem „porcelana.
To, co kupiłaś dla Leny było na stronicy (bodajże) 540 i dalej
wyslalam jeszcze raz, cierpie strasznie…
Doroto,
tu masz historię fabryki porcelany w Żarach która po wojnie nie została odbudowana.
Fabryka w Reichenbach w Turyngii, należąca także do koncernu Carstensów istniała również w czasach NRD, więc Reichenbach Goldrand produkowano jeszcze długo po wojnie.
Dziekuje, dziekuje juz czytam!!!
ale ja wypatrzylam goldrand´a z 1930 roku i jest przeuroczy
Dorota – chała. Nie dochodzi.
Manufaktura w Reichenbach ciągle jeszcze produkuje porcelanę.
OK, Doroto, ale on raczej nie jest z Żar. Bo to by było jak np. miśnieński błękit z Cmielowa.
Doszło, odpisałam
Sorau/Żary to też ciekawe miejsce dla historii muzyki. Tam na dworze przez kilka lat kapelmistrzem był młody Telemann, który nasłuchał się tam polskich kapeli i miało to niemały wpływ na jego twórczość 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=UNZAd_kk_9s
Tu chodzi o taki wzorek i to musi byc z Zar, bo wlasnie w latach 30 plus, wg. artykulu, zaczeli robic takie fikusne zlocenia, tutaj tego tak nie widac ale w serwisie to wyglada przeuroczo, choc ja nie jestem zwolennikiem zlotego koloru, jednak w tym przypadku cierpiec bede do jtra do 14, gdyz dopiero o tej godzinie otwieraja sklep. Tu przyklad jednego talerza na ebay:
http://cgi.ebay.de/Reichenbach-Carstens-Goldrand-1-Kuchenteller-von-3-/130368144941?pt=Porzellan_Keramik
Telemann udzielal sie tez i w Pszynie, znam ten myslwiski palacyk rodziny von Pless
Aby mnie znowu nie nie zrozumiano, to pisze „palacyk”, gdyz hrabina Dönhoff piszac o swoich stronach, przedstawiala nam budowle o mniejszej pojemnosci, najwyzej dwory, twierdzac, ze to palace i zamki na Pomorzu.
Dorotolu – Sorau , a na Twym zdjęciu z pewnością Reichenbach 🙂
Nadal nie wiem czy Stalin lubił ser, czy Telemann miał swoje zagrodowo-kulinarne zamiłowania i dlaczego, gdy Amerykanie zmombowali fabrykę myśliwców Foken Wolfe w Sorau, nawet jednego talerzyka u Carstensów nie potłukli.
Wiem jedno – potrzebujemy wizjonerów, jak Phillip Rosenthal i Brzucho. Pierwszemu zawdzięczamy Zjednoczenie Niemieckich Fabryk Porcelany, drugiemu, kto wie, może Stowarzyszenie Zagrodowych Artystów? 🙂
za szybko kombinuje i to zle w dodatku, doczytalam, tak to Reichenbach ale nie szkodzi… przy okazji dowiedzialam sie, ze w Zarach byla fabryka porcelany, niby mieszkalam na tych terenach ale poza obrazem zapuszczenia, niewiele z nich wynioslam i tylko czekalam jak zakrecic kite i wybyc.
Witajcie,
Przesyłam pozdrowienia od odciętej od sieci Zgagi-Krewetki, ze szczególnym uwzględnieniem Paolore który zdaje się ma dzisiaj urodziny.
Pawle – spełnienia marzeń 🙂
o 20,09 mialo byc w Pszczynie a nie w Pszynie – zjadlam
Dorotolu – Nie przejmuj się, po fabryce ani śladu, zastąpiły ją szkoły rolnicze, a Żary – Żagań – Świętoszów to słynny trójkąt bermudzki, czuli masz wyczucie 🙂
Zdrowie PaOLOre, oby żył tyle lat, co gatunków serów na tym świecie 🙂
PaoLOre – dla mnie nie osoba, ale instytucja – na dodatek charytatywna, pełna empatii i dobrej woli. Złoty Chłopak. Że też swego czasu nie potknęłam się o taki ideał.
Gospodarzu-dziękuję. Z Panią Bożeną już nawiązałam łączność 🙂
Pyro napisalam jeszcze raz do Wasci.
Pawle Wiedenski wszystkiego czego pragniesz oraz fortuny.
W czasie wojaży wakacyjnych, miałam okazję zahaczyć o sery z Wiżajn, sery Nikosa w Bieszczadach i o Kozią Łąkę w Łomnicy .
O ile sery z pierwszych dwóch lokalizacji wywołały we mnie zachwyt, o tyle Kozia Łąka wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Po prostu, w niektórych serach przyprawy zdominowały smak. Może się poprawili. A zresztą, de gustibus non est disputandum.
Miałam więcej nie pisać, ale jak od lat, podczytywać.
Nie wytrzymałam.
Pisze Pyra, ze Brzucho nie bywa na blogu z powodu kłótni. Wymienia Pyra „Sarenkę – Sasankę”.
A co z dorotal?
Czytam ten blog dostecznie długo żeby wiedziec, że doprowadziła do jego rozbicia, odejscia Bobika , Heleny. Ubliża wielu osobom. I co?
Ostatnio napadła na Alicję i nikt, poza Zgagą, ani sie nie zajaknął i nie powiedział słowa w obronie Alicji. Mało tego. Pyra uspokajała Alicję.
Dorotal nie przeprosiła ani Alicji ani Blogowiczów. I co? Bryluje na blogu. Salon pozamiatał g.. pod dywan i dyskutuje o porcelanie. Niezwykle wrażliwi na maniery Blogowicze, traktują autorke awantur i ekscesów tak, jakby nic się nie stało. Boicie się dorotal i chowacie głowę w piasek?
Chamskie wpisy yyc i pytajnika też przechodza bez echa.
Rozczarował mnie ten „ynteligencki salon”.
Zdrowie naszego PaOlOre!
Przykro przyznać, ale ten blog jest niemoralny bez reszty 🙁
PaOlOre,
perswaduję w Twoje ręce, żyj zdrowo, ciekawie i długo! 🙂
reszto, musze Cie jeszcze bardziej rozczarowac, nie sadze, zeby mnie sie ktos bal, a g… na porcelanie to juz bylo w historii, gdyz nocniki tez byly porcelanowe
Nie wiem jak inni tu bywalcy, ale ja po pobycie na tym blogu co wieczora myję ręce lizolem, oczy przepłukuję roztworem gencjany, usta – alkoholem, biczuję się przez kwadrans klęcząc na grochu i za karę czytam jeszcze inne blogi Polityki 😎
Nemo to w sumie musisz miec dobra kondycje a i kolan nie bedziesz miala plaskich, bo groch jest kulisty i nierowny
Doroto,
mój marny kręgosłup moralny i spłaszczone kolana ratuję trochę wzmożonym ruchem na świeżym powietrzu, a czasem rzucając datek ulicznemu grajkowi, choć i tu muszę ze wstydem wyznać, że niekiedy pod warunkiem zamilknięcia na choćby 5 minut 👿
tja…jak tak popatrzec prawdzie w oczy to zle z nami jest, nie moge zbesztac reszty bo reszty nie znam, angazuje sie emocjonalnie w stosunku do ludzi, ktorych znam i na ktorych mi zalezy…
Też jestem smutne i pełna winy. Nie klęczę, bo mam rozwalone kolano , boli i trudno wstać. Nemo odsypie mi trochę grochu w worecek i ew. będę siedziała na grochu.
Dobra; przestaję się wygłupiać.
a ogolnie to kiedys sie mowilo, iz to i owo czyni sie dla „czyjegos dobra” a skoro tutaj taka niemoralnosc panuje to moze i nawet „jest wskazane”
ciekawe jak bezsilnie musi sie czuc „taki z doskoku”, ze choc na chwile korzysta z „cybroprzemocy” i wchodzi anonimowo aby „paluszek do oka” wsadzic, kiedy inni bawia sie niezobowiazujaco
dorotol,
czyli dałaś Alicji w twarz w ramach „niezobowiązujacej zabawy”?
A Pyra uspokajała protesty Alicji,dbając o to zebyś sobie przypadkiem reki nie nadwyręzyła?
Jak Ty waliszsz na odlew, to jest „niezobowiązujaca zabawa”, jak Tobie zwraca się uwagę, to jest „cyberprzemoc”?
Kali ukraść krowe ….
Z mojej strony to juz wszystko. Kiedyś mówiło się o „utracie zdolności honorowych”.
Ludzie, którzy milczą kiedy obrazana jest ich długoletnia koleżanka, takich zdolności nie mają.
Rozmawiajcie dalej o g… w porcelanie.
Pawle wiedeński w dniu Twojego świeta przyjmij moc najlepszych życzeń.
Bardzo ubolewam, że są osoby, które nie rozumieją, że ten blog tworzą ludzie z krwi i kości, którzy TU eksponują swoje emocje. Każdy, kto poznał osobiście Dorotola wie, że najpierw nakrzyczy, a potem utuli. No taki Kmicic w spódnicy.
Bardzo proszę o trochę dystansu i zrozumienia dla przeżyć blogowiczów i emocji tu zamieszczanych.
Kmicic odpokutował , naprawił wyrządzone krzywdy.
Dorotol nie zdobyła sie na słowo przepraszam.
W głowie mi się nie miesci: „dobre serce’, „Kmicic w spódnicy”!!!
A cp ztymi którzy dostali w twarz i nie usłyszeli „przepraszm”.
Co z tymi, którzy musieli byc swiadkami chamskich ekscesów.
Wiecej dystansu? A może więcej przyzwoitosci?
Więcej adwokatów? 🙄
?niezobowiązujacej zabawy?? to byla dzisiaj reszto- szlachetna postaci, a gdzie bylas jak przez miesace jezdzili po mnie wymienieni przez ciebie yyc i pytajnik w roznych wydaniach, jak oni mnie chlastali i panie slaly im „aj lawju” to bylo super.
wracjac do niechlubnej przeszlosci, kiedy to ja „rozbilam blog” ciekawe, ze wtedy wyszlam na antysemitke i kryminalistke a teraz na blogu przez 2 miesace przdstawiciel polskiego katolicyzmu ze wschodnich rubiezy insynowal mnie rozne rzeczy i zyczyl mnie, rzekomej antysemitce wszystkiego najlepszego z okazji swieta hanuki… raz antysemitka raz Zydowka a napewno ryza i wredna!
ergo: podmiot z przedmiotem, subiekt z obiektem a gowno z gumnem sie niektorym miesza i byle miec chlopca do bicia
Dorota- spokój! Nie daj się wkręcać w pyskówki, bo Cięznowu poniesie. No, czy ja tu mam robić za straż pożarną?
nic mnie nie poniesie, jutro o swicie mam termin u ortopedy w sprawie mego kregoslupa, szyji i popo
Zdrowie Pawła!
Pyro,
może po prostu nie wzniecaj pożarów : „Lulek stary głupiec”, „Brzucho ze zgrozą wspomina Sarenke – Sasanke”.
Nie wszystkim pasuje Twoje „poczucie humoru”!
Reszto to chyba Tobie nic nie pasuje. Spasuj!
Do jutra moi mili. Idę do kąta na odprawianie pokuty pa!
Małgosiu W,
dlaczego nie napisałas „spasuj”, kiedy dorotal sekowała Alicję?
Teraz rzeczywiscie kończę. Bo o czym tu pisać? O Kmicicach, ukochanych polskich warchołach? O tych „czerepach rubasznych”?
Dla mnie jakos nie mieliscie zrozumienia.
Dobranoc.
Reszto,
mam nadzieję, że wszystkie Twoje prywatne sprawy toczą się znakomicie, a Ty tylko w ramach ratowania ludzkości przed nią samą bierzesz się za wychowywanie dorosłych, nieznanych Ci ludzi. Byłoby mi bardzo przykro iść spać z myślą, że gdzieś tam daleko nieznana mi Reszta kompensuje swoje traumy próbując kształtować pewien (swój ulubiony?) blog według własnych wyobrażeń o harmonii, uczciwości i manierach…
Czyni to w sposób szczególny usiłując poróżnić protagonistów i podzielić bywalców na co najmniej dwa obozy, zasiać niechęć i przypomnieć o urazach, bo nie uchodzi przecież na polskojęzycznym blogu tak konwersować bez ekspiacji, ukorzenia, publicznych przeprosin i publicznego wybaczenia (lub nie 🙄 )
Blogowy pręgierz i Katon z nahajką, a wszystko dla naszego dobra…
Dorotolu, Salcia siedzi na moim ramieniu i bardzo chce mnie użreć w ucho, bronię się jak mogę, a reszta się nie liczy.
Czytam i dretwieję. Ileż to zajadłości w tych kruchych kobietach…
Żadna nie popuści! Tylko Eska! Cię kocham nie tylko za mleko. które ma wszystkie inne mleka pod sobą!
Okrutnie dziś zimno i odpuściłem nartowanie. Poszliśmy sobie na intensywny spacer z kijami. Po chwili nosy nam zmarzli i salwowaliśmy się ucieczką w kierunku domu. Po drodze Ewa zrobiła zdjęcia kolegi malarza, czyli pana Mroza, na szybie zbankrutowanego banku. Na obiad był żur własnego chowu bogato zdobiony wkładka indyczą w towarzystwie Mountain Burgundy. Teraz zjadam szesnastą czekoladkę „Pepperment Bark” f-my Ghorardelli. E tam dieta… Pyra mnie nauczyła!
http://picasaweb.google.com/cichal05/NowyFolder?authkey=Gv1sRgCJ7i34Oulsf6aA#
Przyleciał żuraw !!!
Od kilkunastu lat – jak to zaobserwowałyśmy z Żabą- pomiędzy piętnastym, a dwudziestym stycznia , bez względu na pogodę przybywa jeden osobnik.
Czasami pojawia się w okolicach Żabich , a w tym roku przybył do mojego lasu. Jeden żuraw nie czyni wiosny, ale tak jakoś raźniej się robi .
nemo,
siostro Ty moja i przyjaciółko jedyna, wdzięczna Ci jestem za Twoje zainteresowanie i współczucie dla mojej niedoli.
Mąż łajdak pije, bije i do pługa latem zaprzęga. Synalkowie niecnoty w kryminałach siedza a córcie lafiryndy pod latarniami.
No to co ja mam z tego zycia? Tyle co sobie tej cyberprzemocy pouzywam i niezobowiązujaco sie zabawię, wbijając ostatnie dwa zęby, co mi ich stary nie wybił, w niewinne szyje ynteligenckiego salonu.
Wielcem ci za Twoją serdecznośc zobowiązana. Od dzisiaj wabisz sie dla mnie Caritas!
Cichal,
wilku morski. Nie udawaj, ze kobiety masz za „kruche”. Spróbuj jeden z drugim.dzieciaka urodzic, to przestaniesz o kruchości opowiadać.
A Eska juz swoje od dorotala dostała i zna swoje miejsce w szyku.
No to bywajcie. I lepiej nie wywołujcie mnie juz do odpowiedzi, bo zaczęła mi sie ta zabawa podobac!
Jak ta reszta taka bidna, to może jotka by jej jakis seansik spirytystyczny, znaczy duchowo ozdrowieńczy, zrobiła? Musi by jej pomogło 😉
Miałam kiedyś (pewnie jeszcze gdzieś mam) prospekt linii produkcyjnej do zagęszczania serwatki, głównie przez osmozę. Wymaga to jednak bardzo dużych ilości tejże.
Faktycznie ricotta z serwatki, ja ten ser wyparłam z pamieci, dla mnie jest po prostu bez smaku, wręcz obrzydliwy. Jak zwarzone mleko. Ale niektórzy go jedza i nawet lubią. De gustibus…
Reszto – Świeć przykładem, pokaż jak nie odpowiadać szyderstwami na szyderstwa. Jednak Zgaga wyraziła to najlepiej 🙂
Nobili Spettatori…
gdyby nie maile z życzeniami znalezione właśnie w skrzynce, poszedłbym spać nie doczytawszy, jak blogo mi życzycie 🙂
Dziękuję Wam serdecznie za dobre słowo, ale obawiam się, że w wyniku zakrzywienia czasoprzestrzeni nie tylko znaki zodiaku stanęły na głowie. Dajcie mi żywić nadzieję, że dłużej będę żył obchodząc urodziny tylko raz w roku 😉
Raz Strzelec – zawsze Strzelec!
Czyżby do ściągawki Alicji zakradł się jakiś chochlik?
Gospodarzu: milczę, co zapewne widać, słychać i czuć, ale zapewniam, że nie uparcie.
Żabo: mój wuj też mi kiedyś życzył „duży rośnij!”, ale dodawał natychmiast „mały bądź!”. A ja wtedy nie wiedziałem jeszcze, kto to jest Oskar Matzerath. Więc się spełniło. Urosłem duży, a zostałem…
fachowcem od Blechtrotteln.
I spieszę się, bo rano znów muszę uratować kawałek świata 🙂
Dobranoc z Contrappunto Bestiale Alla Mente!
PaOlO,
życzenia bierz, zawsze się przydadzą 🙂
Myślę, że w ściągawce jest data Pawła, który tu wpadał czasami, bo Ciebie bym „chyba na pewno” wpisała jako PaOlOre. Ale pewności nie mam 😯
Tym bardziej, że pod imieninami wisisz jako Paweł wiedeński – no, to musi Ty!
A daty Strzeleckiej nie mam, jak i wielu innych dat.
http://www.youtube.com/watch?v=CbeiXcRxZ4c
Dzień dobry Wszystkim,
chociaż nie wiem, czy taki dobry. Podczytałem wczorajsze i dzisiejsze. Strach sie bać, w każdej chwili ktoś może wpaść i z blogu wyrzucić, albo jeszcze coś gorszego 😯
Ale wczorajsza i dzisiejsza pogoda sprawiła, że żyć się chce – słońce, czysty śnieg, powietrze kryształowe. Nic dziwnego, że Cichalów na narty poniosło. Ja też pojechałem na dłuuuuugi spacer do pobliskiego arboretum. Nie obyło się bez zdjęć, ale to znowu zimowe krajobrazy, więc nie będę się powtarzał.
Cichalu – za Twoje podejście do dzieciaków i to, jak widać, nie tylko wnucząt, należy Ci się Order Uśmiechu.