Mróz za oknem, gorąco przy stole

To chyba Krystyna dyskretnie zasuflowała mi bym opisał co było na barbórkowym stole w naszym domu. Nie jeden raz prezentowałem ten stół więc i tym razem chętnie to zrobię.

W tym roku imieniny Basi rozbiliśmy na trzy raty, bo uznaliśmy, że blisko trzydzieści osób zgromadzonych na stojącym przyjęciu, to nie jest wielka frajda. I to ani dla gości, ani dla gospodarzy. Spotykamy się więc w trzy kolejne soboty zasiadając za każdym razem przy stole w dziesięcioro. Starcza też miejsc siedzących  na poprzedzające kolację rozmowy przy drinkach, a potem przy  pożegnalnym  koniaku.

Każda kolacja ma inne menu dopasowane do składu gości. Ponieważ w minioną sobotę czyli w barbórkowy wieczór wśród gości byli wegetarianie, to i dania były robione pod tą dietę. Oczywiście, że nie zapomnieliśmy i o mięsożercach ale oni – jak się okazało – z wielkim apetytem i zadowoleniem zajadali dania bezmięsne.

Wieczór był (chyba) udany, bo goście nie spieszyli się z zakończeniem imprezy i rozmowy w trakcie kolacji ale i po czyli przy serach oraz mandarynkach, trwały do północy.
A co jedliśmy to właśnie teraz pokażę, prezentując dania od przekąsek do deserów:

Jajka z kawiorem

Pasztet z cukinii ze szpinakiem

Pomidory faszerowane bryndzą z oliwkami, ogórkami i korniszonami

Pasztet dla mięsożernych

Rukola z żurawinami, parmezanem i winegretem

Wędliny domowe od przyjaciół z Pacanowa

Tort naleśnikowy z farszem grzybowym pod beszamelem (na gorąco)

Na deser rogaliki z konfiturą z róży …

… i tort morelowy z mielonych migdałów

O trunkach nie będę się rozpisywał, bo były to tradycyjne w naszym domu wina z południowych Włoch. Za tydzień trzecia kolacja ale to już zupełnie inna sprawa.