Mróz za oknem, gorąco przy stole
To chyba Krystyna dyskretnie zasuflowała mi bym opisał co było na barbórkowym stole w naszym domu. Nie jeden raz prezentowałem ten stół więc i tym razem chętnie to zrobię.
W tym roku imieniny Basi rozbiliśmy na trzy raty, bo uznaliśmy, że blisko trzydzieści osób zgromadzonych na stojącym przyjęciu, to nie jest wielka frajda. I to ani dla gości, ani dla gospodarzy. Spotykamy się więc w trzy kolejne soboty zasiadając za każdym razem przy stole w dziesięcioro. Starcza też miejsc siedzących na poprzedzające kolację rozmowy przy drinkach, a potem przy pożegnalnym koniaku.
Każda kolacja ma inne menu dopasowane do składu gości. Ponieważ w minioną sobotę czyli w barbórkowy wieczór wśród gości byli wegetarianie, to i dania były robione pod tą dietę. Oczywiście, że nie zapomnieliśmy i o mięsożercach ale oni – jak się okazało – z wielkim apetytem i zadowoleniem zajadali dania bezmięsne.
Wieczór był (chyba) udany, bo goście nie spieszyli się z zakończeniem imprezy i rozmowy w trakcie kolacji ale i po czyli przy serach oraz mandarynkach, trwały do północy.
A co jedliśmy to właśnie teraz pokażę, prezentując dania od przekąsek do deserów:
Jajka z kawiorem
Pasztet z cukinii ze szpinakiem
Pomidory faszerowane bryndzą z oliwkami, ogórkami i korniszonami
Pasztet dla mięsożernych
Rukola z żurawinami, parmezanem i winegretem
Wędliny domowe od przyjaciół z Pacanowa
Tort naleśnikowy z farszem grzybowym pod beszamelem (na gorąco)
Na deser rogaliki z konfiturą z róży …
… i tort morelowy z mielonych migdałów
O trunkach nie będę się rozpisywał, bo były to tradycyjne w naszym domu wina z południowych Włoch. Za tydzień trzecia kolacja ale to już zupełnie inna sprawa.
Komentarze
Na moim drzewku tylko szyszki i słonina dla sikorek oraz parę prezentów z paczki . Jak to dobrze że mam słoiczek austriackiego miodu i flaszkę wina. Może do świąt jakoś dociągnę. Najwyżej sikorkom podryzę słoninkę.
A moze wpadbnę na resztki ze stołu sąsiadki? Też Barbara i też było hucznie. Są ludzie którym można zazdrościć…
Witam serdecznie (nadal w zastępstwie Jolinka) !
W nocy lekko popruszyło,mróz niewielki,taką zimę to nawet lubimy.
Spóźnione życzenia dla naszych Barbar blogowych i około błogowych.
Szczególne serdeczności dla mojej sąsiadki z Ursynowa !
Nowy- bardzo ładna ta Twoja lodowiskowa opowieść 🙂
Czy Gospodarz może zdradzić szczegóły dotyczące pasztetu
cukiniowo-szpinakowego ?
My z kolei zostaliśmy uraczeni przez naszych znajomych bardzo
sympatyczną przystawką : okrągły kozi serek na ciepło w towarzystwie
sosu pomidorowo-miodowego przyprawionego tabasco.
Wszystkim bardzo smakowało.
Ależ proszę Danuśko. Podaję przepis oryginalny, wykonany, zjedzony z apetytem i pokazany na zdjęciu plus komentarze Basi i propozycje modyfikacji.
Pasztet z cukinii
1,8 kg cukinii,35 dag szpinaku, 29 dag cebuli,4 jajka, szklanka tartej bułki, 3 łyżki oliwy,2 łyżki masła ząbek czosnku,10 dag zmielonych migdałów, pół szklanki mleka, pół łyżeczki mielonego imbiru, sól, pieprz , ew. łyżka siekanej mięty
1.Cukinie obrać, pokroić w plasterki, cebule posiekać drobno, opłukać szpinak i osaczyć, tartą bułkę zalać ciepłym mlekiem.
2.Cebulę zeszklić na oliwie, dodać cukinię i podsmażyć. Ostudzić. Dodać jajka, migdały, bułkę tartą zwilżoną mlekiem, sól, pieprz, imbir i ew. miętę
3.Szpinak lekko posiekać, podsmażyć na maśle, dodać sól i czosnek przeciśnięty przez praskę, wymieszać.
4.Posmarować 2 formy (wąskie, jak na makowiec) masłem, wyłożyć pierwszą warstwę cukinii, na niej warstwę szpinaku, znów cukinię, wygładzić wierzch. Nakryć foremki folią aluminiową i wstawić do większej brytfanny z wodą. Zapiekać w piekarniku półtorej godziny w temperaturze 180 st c.
Tak brzmi przepis Marka Łebkowskiego , ale ja ? po pierwszej próbie ? przy drugiej dodam do szpinaku 3/4szklanki startego żółtego sera (może być gouda lub inny miękki). Dodam także 2 – 3 łyżki mąki do cukinii, aby bardziej ją związać. Nie uważam też, że nie należy zrumienić takiego pasztetu a więc zrezygnowałabym z kąpieli wodnej i nakrywania wierzchu folią.
Smacznego!
Nowy 🙂 aż mi się ciepło zrobiło od Twojej opowieści, mnie choinka i lodowisko kojarzy się z filmem „Kevin sam w Nowym Jorku”, „Love Story” też lubię ale każdy wie, że to nie jest film na poprawę humoru, Ryan O’Neal był kiedyś takim fajnym facetem…w tamtym roku w Sylwestra a rzecz działa się na powietrzu prowadzący przerwał występ i ogłosił- a teraz na scenę zapraszamy Damiana, nie zapomnę tego błysku w oku mojego dziecka które na chwilę zamarło z przejęcia bo myślał, że chodzi o niego 🙂
chłopak oświadczył się kompletnie zaskoczonej dziewczynie, wszyscy klaskaliśmy i autentycznie cieszyliśmy się, przez chwilę ścisnęło mnie w sercu bo pomyślałam, że nigdy nie będę mieć synowej ale co tam 🙂
taką scenę oglądałeś Nowy tyle, że Ty w Nowym Jorku a ja na wschodnich rubieżach 🙂 a wzruszenie to samo
dzięki za zdjęcia, mam tam znajomego o którym rodzina mówi, że jest informatykiem a wiem,że pracuje w polskiej restauracji
czy to nie powód do zadowolenia 🙂
Piotrze-dzięki ! Z całą pewnością wypróbuję,
Robiłam podobny,ale w wersji bez szpinaku,a to jest dodatkowy akcent
kolorystyczny. Dodatek mąki jest z całą pewnością dobrym patentem,
bo rzeczywiście cukinia jest dosyć wodnista.
Dla odmiany z dachu kapie i szurają po blasze lawinki śniegowe.
Ja od powrotu ze szpitala, gdzie były kpiny z diety cukrzycowej, przeszłam na jedzenie „zeroindeksowe”, czyli mięsa, sery i jaja. Widzę, ze to dziala, cukier zdecydowaie spadł. A tak bym zjadła naleśnika!
Witam! Czy ktoś może podać mi jakiś łatwy i szybki 🙂 przepis na ciasteczka korzenne?
Asiu, znaczy takie pierniczkowe?
Nowy, piękna opowieść 😀
One can find a happy love story in Cichaltown…
Zaczęło się od jednego różanego rogalika…Zjadłem wszystko. Chrzan, czy był też chrzan ?. To bardzo ważne – czy zostało trochę pasztetu ? 🙂
Coś w rodzaju szwedzkich imbirowych (takich cieniutkich)
Placku, nic nie zostało. Ale przecież jeszcze jest kolejna sobota!
Rogaliki z konfiturą z róży kojarzą mi sie nieodmiennie z już nieżyjącą babcią mojej koleżanki.Jadłam je po raz pierwszy właśnie u niej
i niesłychanie mi smakowały.W ogóle kuchnia tej zaprzyjaźniej babci
była znakomita,więc pochłaniałam wszystko z apetytem i radością
w oku.Babcia zacierała ręce,dawała dokładki i cieszyła się,że mam
zdecydowanie lepszy apetyt niż jej,jak mówiła,chuchrowata wnuczka.
Ech,odległe to już bardzo czasy….
Ale moja koleżanka (ta wnuczka) ciągle bardzo szczupła i z apetytem
jak ptaszek.
Przypomniały chłopaki zza oceanu Antoniego Langego. Bardzo ciekawy poeta (między innymi), teraz bardziej ceniony niż przed wojną, kiedy Skamandryci wydziwiali na jego przeintelektualizowanie. Przekwity były przykładem takiego przeintelektualizowania, bowiem wiersz nie służył wyrażaniu emocji ani opisowi poetyckiemu tylko miał dowodzić, że posługując się poprawnym językiem polskim można być absolutnie niezrozumiałym dla rodaków. W istocie wierszy, które nie służyły podstawowym (a są takie?) celom poetyckim było wiele i to spod piór największych. Ileż wierszy czy wierszyków służyło czystej rozrywce, ileż mistrzowskich rymowanek cieszy dzieci i dorosłych, a ile ośmiesza konkretne osoby czy ogólniej biorąc postawy, choć jeszcze nie jest uznaną przez teoretyków satyrą. Ileż zabawnych miniatur jest dziełem Szymborskiej. Osobiście Langego bardzo cenię.
Ze zdjęć wiele rzeczy cenię, rogaliki z różą szczególnie, bo i u mnie budza wiele wspomnień. Torty pieczarkowe Ukochana piecze od czasu do czasu dla jaroszy, ale na cieście kruchym.
Wreszcie temat najciekawszy dla mnie. Czy Wrocław jest pipiduwą? Co za pytanie. Wrocław jest stolicą metropolii. Alicja dojeżdżała do szkoły pociągiem linii Dzierżoniów-Jaworzyna. Nie śmiem wręcz zapytywać, czy to do Świdnicy dojeżdżała, ale na tej linii nic innego nie ma, gdzie by głośne uczelnie były, poza samym Dzierżoniowem.
Jezeli rzeczywiście byłaby to Świdnica, bardzo proszę o oświecenie, gdzie to się do szkoły chadzało. Najwygodniej byłoby do Kasprowicza położonego blisko dworca a jeszcze bliżej mojego byłego mieszkania.
Kasprowicz – Młoda Polska – Lange, kółko się zamyka
Ja mam prosty przepis, ale niestety to są takie grubsze pierniczki. Wychodzą takie nieco rozplaszczone półkule, bo na blachę kładzie się kulki z ciasta a w czasie pieczenia się rozpływają. Miękną po dwóch tygodniach.
Teraz sobie przypomniałam, ze na Święta robiliśmy z cieńkiego piernikowego ciasta domek Baby Jagi. Była to norweska tradycja, nawet mieliśmy specjalne foremki postaci do tego (kota też). To ciasto nie zmieniało kształtu w czasie pieczenia, udawały sie nawet płotki. Zapytam siostrę o przepis, może znajdzie u Mamy.
Popatrzyłem jeszcze raz do wiersza. Kilka słów jest tam zrozumiałych dla każdego. Nie udało się autorowi zastąpić ich czymś pokrętniejszym. Jest też słowo roztomiły, znane na Śląsku i na Podhalu, często używane przez księdza Tischnera.
Może cos na podobieństwo bym wnukom upiekła, chociaż nie wiem, czy zięć aprobuje Babę Jagę? Bajek z Kopciuszkiem nie zaaprobował 🙁
Będę złośliwa, im to raczej stajenkę.
Pierniczki i foremkowe ciasteczka to królewstwo mojej córeczki. Ma nawet cały zestaw foremek plastykowych przypominających matryce graficzne z Muminkami. Wydawało się, że z tych foremek nie da się ciasta wyciągnąć, a jednak się daje, nieraz łatwiej niż z metalowych ramek.
Skład ciasta to przedmiot stałych eksperymentów. Zawsze musi byc coś z recept wypróbowanych i coś z nowych. Moje Panie przy uzgadnianiu szczegółów są bliskie wzajemnego chwycenia za włosy z dalszymi ciężkimi konsekwencjami, ale na szczęście dotychczas kończyło się na bliskości. Nie pamiętam tematu bardziej kontrowersyjnego.
Przedmiot ostatnich kontrowersji został w sobotę upieczony wspólnymi siłami Pań i okazał się smaczny jak zwykle. Na czym polegała modyfikacja, nie potrafię powiedzieć.
Do Baby Jagi na miotle Córeczka ma foremkę, ale używa jej tylko na Halloween. Stajenka to chyba klasyka.
Ech, ci eksperci na zawołanie i od wszystkiego… 🙄 😉
Stanisławie, na Podhalu to chyba raczej „ostomiły”… — by się upewnić, wrzuciłam w wyszukiwarkę hasło „roztomiły + tischner” => co dało cztery wyniki (cztery!) – daty publikacji 2010, 2006 oraz dwa starsze… (data śmierci Profesora – 28 czerwca 2000). Konteksty głównie śląskie; jeśli masz czas, to się przez nie przekop… 😉 😀 by sprawdzić: on ci sam (Profesor), o nim czy do niego tak mówiono… 😀
A Capello, masz rację, na Podhalu poczatkowe „r” wypadło tak dawno, że już najstarsi górale nie pamiętają. A ksiądz Tischner do górali na pewno bez tego „r” mówił. A używał „ostomili” często w homiliach, gdzie zwracał się bezpośrednio do słuchaczy a nie w ogólną przestrzeń. A ja sklerotyk jestem, wiadomo.
Wyobrażam sobie, jak pyszne musiały być dania na stole Gospodarza. Zawsze żałuję, że nie mam znajomych wegatarian, bo chcąc nie chcąc musiałabym przygotowywać dla nich odpowiednie potrawy. A często są one bardzo smaczne.
Nowy,
Nowy Jork bardzo ładnie udekorowany – wiadomo – tam szystko musi być wielkie, w przeciwnym wypadku nie byłoby widoczne. Ale tylko dekoracje są zimowe, bo śniegu wcale nie widać. Może jest uprzątnięty. Za to w Polsce jest prawdziwa zimowa sceneria – widoki niemal bajkowe.
Co do publicznych oświadczyn, to mam akurat odmienne zdanie. Wyznawanie uczuć to raczej sprawa intymna. Poza tym „podejrzewam” takie osoby o nadmierną egzaltację i chęć popisania się. Myślę też, że tak jak mocno przeżywaja swoje szczęście, równie mocno mogą przeżywać porażki. Ale to tylko mój pogląd.
Marzeno,
pewnie będziesz miała w przyszłości zięcia, a to jest nieraz o wiele lepsze niż posiadanie synowej. Naprawdę, znam panów, którzy sa wspaniałymi zięciami.
Witajcie z Katowic.
Żabo,
wracając do zdjęć – sami zrobiliśmy sobie dużą frajdę oglądając zawody na żywo. Jak Ala znów będzie miała zawody w Katowicach, proszę daj znać. Z chęcią znów pokibicujemy 🙂 .
Ewo,
spodobało Ci się to niespodziewane kibicowanie. I Zgadze chyba także, chociaż wygladało na to, że w Spodku było dość zimno,bo Zgaga otulała się kożuszkiem. Takie niespodziewane wydarzenia często mają swój urok.
Dziędobry na rubieży.
Dostałam właśnie wiadomość, że mięska zapakowane i jadą w świat, czyli do mnie. Znaczy Tiry wygrzebały się z zasp i transport ruszył z miejsca. Bosko.
Śniło mi się, że zabijam wielkie osy. Czy ktoś zna się na snach? Ja wiem tylko, że „g. śnić – pieniądze dostaniesz”. Ale osy z flaczkami na wierzchu? Błeee…
Krystyno,
Zawody oglądane na żywo wywołują emocje jakich nie doświadczysz oglądając TV. A że konie są piękne, to inna sprawa… Tak, to mi się spodobało.
Poza tym, Witek wysypał się że w młodości jeżdził konno więc z chęcią się wybrał z nami 🙂
Nisiu,
Osa – agresywność i egocentryzm. Tak mówi mój ” Leksykon symboli sennych”. Skoro zabijasz je, to chyba może oznaczać, że nie cierpisz tych cech i walczysz z nimi. To byłoby chyba logiczne wytłumaczenie. A może ogladałaś jakiś program o osach, wtedy życie codzienne przenosi się na sny.
Bardzo podoba mi się przepis na „pasztet”. Modyfikacje Gospodarza wydają się bardzo na miejscu.
Pozdrawiam wszystkich do czwartku, bo zaraz jade do Warszawy na wtorek i środę. Warszawa umownie, naprawdę Paprotnia przed Sochaczewem.
Spóźniome lecz nadal serdeczne i gorące życzenia dla Barbórkowych solenizantek, pysznych i kolorowych dni jak potrawy na ostatnim przyjęciu ku czci Nadobnej Barbary
życzy
Echidna
Nisiu –
z tłumaczeniem snów to na dwoje babka itd …
śniłam niegdyś, że nie tylko wdepnęłam w przysłowiowe „g” lecz wręcz w nim pływałam. Bardzo nieprzyjemne marzenie senne!!! Gdyby wierzyć sennikom wszelakim powinnam już od czasu niejakiego podróżować 1szą klasą i to jak rok długi i szeroki.
Nic z tych rzeczy! Rower Panie Dziejski. rower!
E.
bardzo milym akcentem na stole jest morskie przedstawicielstwo. od czasu do czasu tez robie tomates tyle ze horneados. po wierzchu posypuje tarta bulka wstawiam do piekarnika i niech sie piecze do momentu powstania brazowawej skorupy. kto czegos takiego nie jadl, niech zaluje. pomimo ze jest to pychota, to w tym roku wiecej nie zagosci toto na naszym stole. w lodowce jest jeszcze dziesiec porcji ryby ( sandacz i troc ) i do wylotu nalezy to rozpracowac w pierwszej kolejnosci.
z tego co tu czytam, to jedynie ja jestem grzeczny. a do grzecznych jak powszechnie wiadomo przychodzi mikolaj z prezentami. u nas byl, zostawil co nalezy lecz go osobiscie nie zauwazylem. chcialbym mu podziekowac co niniejszym czynie.
mikolaju jestes przemily, bede grzecznie czekal kolejny rok 😆
Pomidory opisane przez ryśka można też podać w wersji po prowansalsku
tzn z kroplą oliwy oraz posiekanym czosnkiem i zieloną pietruszką.
Oczywiście tarta bułka obowiązkowa.
Zapomniawszy dodać Nisiu, że gdybyś śniła komary, znałabym odpowiedź – tak oto skończyły marnie te, jakie niecnie pocięły mnie w sobotę. I choć nie osy lecz jakieś wręcz niewidoczne bzy-bzy, lewą rękę mam spuchniętą jak bania, zaś szyja wygląda jak po spotkaniu pierwszego stopnia z gangiem wampirów.
Idę się podrapać.
Dobranoc.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Sznureczek do opisywanych powyżej pomidorów :
http://www.supertoinette.com/recette/101/tomates_provencales_to_de_di.html
Echidno 🙁
Krystyno, mam nadzieję co do tego zięcia 🙂 póki co córka nie ma chłopaka 🙂 chociaż to oczywiście zaraz nie musi kończyć się małżeństwem ale jakoś tak dziwnie to jej się układa, nawet już nie pytam bo zaraz się denerwuje 🙂
Echidno, uważaj, proszę z tym drapaniem! Nie zrób sobie krzywdy!
Komary to dranie, prawdą jest.
Krystyno, rzeczywiście, nie cierpię agresji. Jestem pacyfistką do szpiku kości. Egocentryczność znoszę nieco lepiej, choć wolę bez jej ekstremalnych form. Może więc coś jest w tym, co mówisz…
Marzeno, teraz z młodzieżą nie da się rozmawiać na te tematy, wiem to z autopsji. Moje dziecko ma bardzo fajną dziewczynę, już bym nawet chętnie została teściową, bo oboje w najlepszym wieku do zakładania rodziny, ale nie da się z nim porozmawiać na te tematy, niestety. Staram się więc nawet nie otwierać gęby w tej sprawie… choć wcale mi to łatwo nie przychodzi.
Będzie, co będzie.
To taka filozofia nieco przymusowa, ale innej chwilowo nie ma.
Byłam wydawać pieniądze. W związku z tym, w domu są wielkie karasie (3 na kilogram), wielki leszcz i 2 pstrągi. Kupiłam też sztukę szklaną, a do niej kocyk polarowy do zawinięcia, bo nie pakują.Trzy ozory wieprzowe, mięso na pasztet i bigos, schab na roladę, kilka różnych serów (gorgonzola, mozarelle, oscypkopodobne gryzadełka) tanie kredki świecowe i tanie malowanki – żeby się maluchy nie nudziły, kiedy przychodzą, 3 pary bamboszo-kapci i miękkie ciepłe botki na moje stare nogi. Przysięgam, że nieprędko się wybiorę do tych wielkich sklepów. To ani na moją cierpliwość, ani na moje siły. Tak, czy owak, ryby świąteczne są do wigilii, pasztet i bigos tudzież ozory w galarecie będą, buty na zim mam (a do nich od razu opakowanie impregnatu za 34 złocisze)
Cześć i czołem – będę odpoczywała.
Też milczymy 😉
Nie będziesz Pyro, idę dzwonić 🙂
Nisiu, Kochana,
Ja „przechodzilam” wiele dzierlatek mojego synka…az naszla jedna ktora go usidlila. O bobaska poprosilam tylko raz i dostalam wzrok ktory zabija! Teraz mam male malenstwo, i jestem spelniona babcia.
Co u naszego Julka?????
O bobaska nie poproszę, nie tylko dlatego, że bym się nie odważyła (to już zbyt osobiste), ale – niech nie czytają wrażliwi – nie przepadam za małymi dziećmi i posiadanie bobaska w domu mi wisi… To na pewno fatalnie o mnie świadczy, ale bycie babcią samo w sobie nie jest dla mnie atrakcyjne. Dzieci mnie nudzą, wolę dorosłych.
Oczywiście, że kochałabym wnuka, ale bez fanatyzmu, bez fanatyzmu…
Mój syn ma 30 lat i ciągle nie może znaleźć odpowiedniej panny. Jak już jakaś mi się podoba i w cichości (wielkiej cichości) mam nadzieję, ze to ta właściwa, to się okazuje, że cos nie tak. Ostatnio boję się zapytać.
Żabo, no bo pytanie o to kochanego synka to działanie na pograniczu abstrakcji… wiem coś na ten temat.
Takie to wszystko apetyczne. Sprobuje pasztet z cukinia i szpinakiem idac sladem Danuski.
Nowy, dzieki za przedswiateczny klimat.
Podobnie jak Krystyna, wprawia mnie w zaklopotanie ostentacyjne okazywanie uczuc ale w tym nowojorskim kontekscie to mialo na pewno swoj urok.
Co do sympatii mojego syna (ma 22 lata), niewiadoma zupelna. Nie wypytuje bo wiem, ze tego nie lubi a sama tez pamietam, jak nie znosilam pytan mojej Mamy, ktorej nie sposob bylo nie odpowiedziec.
A wnuczke Nisiu, a wnuczke??
Alino kochana, ja wiem, że to okropne, ale mnie tam wsio rawno. Dzieci mnie nudzą niezależnie od pci. No co ja zrobię – w ogóle nie jestem dzieciolubna.
Co innego psy…
Danuśko, Echidno – serdecznie dziękuję 😀
Gospodarzu – wspaniałe przyjęcia, bardzo apetyczne dania. Podzielam też zachwyty Koleżanek nad pasztetem z cukinii, przepis zanotowałam, będzie jak znalazł. Sałatka z rukoli prezentuje się świetnie, pomysł na takie połączenie smakowo-kolorystyczne uważam za pyszny. Ale najbardziej – jako łasucha – zainteresowały mnie te rogaliki. Czy można je zrobić z zamrożonego kruchego ciasta, takiego z półki sklepowej, czy koniecznie trzeba zakasać rękawy 🙂
W kwestii zakładania rodziny przez dzieci – starsze zaskoczyło mnie zbyt szybką decyzją, a młodsze wręcz nie robi mi żdnych nadziei, choć już parę razy myślałam, że tym razem… Ale zdecydowanie nie jestem zwolenniczką dopytywania się!
Stanisławie,
Alicja dojeżdżała do szkoły bardzo pokrętną trasą. Wsiadała w ciuchcię bodaj trasy Nysa-Kamieniec Zabkowicki. Tam wsiadała w pociąg Kamieniec-Jaworzyna Śląska – i wysiadała w Ząbkowicach Śląskich. Było to mniej więcej pół wieku temu.
Kamieniec Ząbkowicki był naonczas sporym i ważnym węzłem kolejowym, z którego pociagi rozjeżdżały sie we wszystkich kierunkach – Wrocław, Kotlina Kłodzka, Jaworzyna Śląska (Dzierżoniów i te rzeczy i Ząbkowice po drodze), była też słynna ciuchcia do Złotego Stoku (odcinek ok.8km) o której do dziśiaj krążą legendy, że jadąc ta ciuchcią pod górę, można było wyskoczyć z pociągu, po drodze nazbierać grzybów w lasku między Płonicą i Złotym Stokiem – i wskoczyć w ostatni wagonik ciuchci.
Prawdą jest, że ciuchci zabierało godzinę wdrapać się pod górę i często przystawała, posapująć. Skład był niemożebny, aż dwa stare wagony, takie całkiem poniemieckie, jakich juz nie ma.
Nisiu, oj te psy, mam takiego samego bzika 😀
Alinka przypomniała mi, że chciałam także podziękować Nowemu za wczorajszy wzruszający spacer i tak sympatyczną relację, wielkie dzięki!
p.s.Mam nadzieję, że Matołek nie maczał swojego kopytka w wędlinach z Pacanowa?
Rąsia, Barbaro!
(A może: łapa???)
😆
Nisiu, wcale nie jestem zgorszona 🙂
Nisiu,
to w sprawie dzieci, a właściwie wnucząt, jest nas przynajmniej dwie, zdystansowane do tej wątpliwej radości. Ja swoich nie pytam na wszelki wypadek, kiedy i czy planują, dzieci lubię z doskoku i na chwilę. Może dlatego, że młodsze rodzeństwo (5-7 lat młodsze) zabrało mi kawałek dzieciństwa, które ja chciałam inaczej spożytkować. A tu trzeba było pilnować, żeby się nie potopiły w stawach, nie poszły w las, albo nie daj Boże na dość ruchliwą szosę. Zamiast z Adamami z procy strzelać do wróbelków i ryby łowić, trzeba było te dwa diabełki mieć na oku. I wdzięczności żadnej się człowiek nie doczekał 🙄
Ileż to razy miałyśmy z siostrą pretensje do rodziców – chcieliście, to sobie sami pilnujcie! Niestety, głusi byli na to.
Ja mam względnie dobra sytuacje, bo do Toronto jest jednak kawałek drogi, przecież się nie przeprowadzę.
Moja siostra ma gorzej, mieszka w odległości ze 100metrów od córki – ale już ją tak ustawiła, że owszem, tylko w wyjątkowych sytuacjach służy pomocą. Też zapamiętała nasze dzieciństwo 😉
Zdecydowanie lepiej zakasać rękawy. Cały urok rogalików kryje się w cieście. A przepis jest prosty, o taki:
Ciasto uniwersalne
3 szklanki mąki, szklanka śmietany, kostka (25 dag) masła
1. Wsypać mąkę do miseczki, dodać masło i siekać nożem, aby powstały drobne grudki.
2. Dodać śmietanę i znów siekać, aby połączyć śmietanę. Na koniec zagnieść ciasto dłońmi.
3. Uformować z ciasta kulę, owinąć ją folią lub włożyć do plastikowego woreczka i odstawić na 30 minut do lodówki.
4. Po wyjęciu ciasta z lodówki odrywać z niego po kawałku, wałkować i wykrawać ciasteczka lub formować rogaliki, umieszczając w nich odrobinę dżemu.
To ciasto jest naprawdę uniwersalne ? nadaje się zarówno na wypieki słodkie (z dodatkiem cukru, dżemu), jak i słone: można z nich upiec nadziewane mięsem paszteciki lub ciasteczka posypane startym żółtym serem albo papryką.
Gospodarzu, serdeczne dzięki za błyskawiczną reakcję na moje pytanie. Przepis wygląda na bardzo prosty, a patrząc na zdjęcie – rogaliki kuszące, to już nie pozostaje mi nic innego jak rzeczywiście zakasać rękawy. Jeszcze tylko pomyśleć o nadzieniu, w domu mam tylko powidła śliwkowe, a zamarzyły mi się te różane 🙂
Barbaro, są do kupienia np. w naszym sąsiednim (Puławska róg Domaniewskiej)Supersamie. Sa to konfitury z płatków róży.
Nisiu, jedno i drugie, z przyjemnością 😀
U mnie to jest tak, że córka (22lata) mogłaby mieć tego chłopaka bo wiadomo, że bratania dusza przydałaby jej się a z drugiej strony te nieudane związki, zawody miłosne też stanowią problem…i tak źle i tak niedobrze, nie pytam bo tak jak pisałam denerwuje się natychmiast
Gospodarzu, dziękuję za inspirację i cenne rady, juz teraz nie mam wymówki…
też ciasto uniwersalne:
1/3 mąki
1/3 białego sera
1/3 masła
mozna w nim robić paszteciki, kawałki jabłek (jabłka w kopertach), dodać ostrzejszego sera i zrobić paluszki do piwa…
Po upieczeniu nieco przypomina francuskie
Marzeno, nasze dzieci sa w tym samym wieku 🙂
Moj syn spotykal sie prze prawie 4 lata z kolezanka z liceum, mieli 16 lat, kiedy sie poznali. Rozstali sie 2 lata temu, z jej inicjatywy, moj syn bardzo to przezyl i wcale nie jestem pewna, czy czuje sie wyleczony. Powiedzial mi niedawno, ze nie wie, czy znow bedzie mogl zaufac dziewczynie. Wierze, ze zmieni zdanie, tylko potrzeba mu jeszcze troche czasu.
Do tych pomidorów po prowansalsku jedna sugestia – znakomicie się to nadzienie sprawdza z większymi pieczarkami, do tego jakaś sałata namieszana i całkiem niezłe jedzenie gotowe. Polecam.
Uniswersalne ciasta zapisuję w przepisach. Się przyda 😉
Ma ktos pomysł, co zrobić z kiszonymi burakami czerwonymi?
Żabo, znam ten przepis i wielokrotnie robiłam właśnie takie kopertki z kawałeczkami jabłek. Bardzo pyszne i efektowne, tez polecam!
Pytanie do Gospodarza w zwiazku z ciastem:
3 szklanki maki, ile to jest w gramach?
Smietanka jest gesta czy raczej plynna?
Z gory dziekuje.
Sprawdziłam na sieci. Jeść po prostu. Tylko kto jest w stanie zszamać tyle buraków? 🙄
Alino, trzy szklanki to ok. pół kilograma. Śmietana gęsta 18-procentowa.
Alino, napewno zmieni zdanie i zaufa 🙂
Gospodarzu, dziekuje za odpowiedz. Mam zamiar sprobowac zrobic takie rogaliki albo temu podobne. Te na zdjeciu wygladaja wspaniale i nie tylko ja mialam ochote je spalaszowac 🙂
yyc, tez mam te nadzieje.
Alicjo,
Moja mama też miała ten problem, no i wymyśliła rozwiązanie: uciera kiszone buraki na tarce o grubych oczkach, dorzuca drobno posiekaną, posoloną cebulkę i ma jarzynę do obiadu.
Witam, serdecznie po długiej przerwie. Oczko się trochę podleczyło, wiec mogę trochę dłużej przysiąść przed monitorem 🙂
Asiu, 9.45
pod tym linkiem znajdziesz przepis na poszukiwane przez Ciebie ciasteczka imbirowe
http://mojewypieki.blox.pl/2009/11/Pepparkakor.html
A, i jeszcze składam zaległe życzenia imieninowe dla wszystkich Barbar 🙂
Witaj Haliczku. Jak to miło, że zdążyłaś tu wpaść przed świętami. I to w Mikołaja!
Dziękuję za miłe przywitanie Pana Gospodarza 🙂 Mnie również jest miło, że mogę powrócić na łono Blogu łasuchów 🙂 i że to właśnie w mikołajki dostałam od lekarzy pozwoleństwo na przesiadywanie przed komputerem
Ooo, to z Haliczkiem jest zupełnie jak z kanarkiem: ma jedno oczko bardziej niż drugie!
Może komuś się ten przepis na pierniczki przyda:
1 szklanka miodu
1,5 szklanki cukru
2 całe jaja
1 łyżeczka sody
korzenie
mąki ile zabierze
wymiesić dobrze, taczać długie wałeczki, krajać kawałeczki i robić kulki.
Upiec.
Doskonałe jak odwilgną (po dwóch tygodniach)
a wróbelek to miał jedna nóżkę bardziej, zupełnie jak niektóre żaby
Tak Nisiu, mam jedno oczko prawie ślepe, wiec inne niż to drugie
Alino, mamy podobne odczucia 🙂
Haliczku też zaglądam do tego bloga 🙂
U mnie nadal coś delikatnie sypie z nieba, ale jest zimny, mroźny i bardzo nieprzyjemny wiatr.
Na obiad przegląd weekendu, czyli odsmażane ziemniaki, białe szparagi i sałata mieszana.
Buraki zalałam jeszcze raz (trzeci) wodą, bo jak można dwa razy zalać, to i trzeci pewnie nie zaszkodzi. A ja już zdążyłam się dobrać do pierwszej butelki soku. Zobaczymy, czy po tym trzecim zalewie te buraki bedą się nadawały na jarzynę do obiadu.
Pyro,
przeczytałam listę Twoich zakupów – urządzasz święta dla kompanii wojska?
Ja za dzień-dwa zabiorę się za pierogi i potem za uszka, albo odwrotnie.
Witaj Haliczku – Jestem kierownikiem kolejki, chętnie Cię na listę wpiszę 🙂
O zdradzenie tajemnicy następnego menu nie pytam, ale jestem pewien, że następna dziesiątka smakoszy także nie będzie miała powodów do narzekań.
A capello – jestem ekspertem do niczego, dlatego nie wykluczam możliwości, że ksiądz Tischner cytował Gustawa Morcinka, z czasów w których google były dostępne jedynie w sklepach Peweksu. Trudno się Tuwimowi dziwić, że nazwał to wszystko grochem z kapustą 🙂
Rogaliki z konfiturą z płatków róży powinny być dostępne w każdą sobotę. Gdy proponowałem soboty wolne od pracy, obrzucono mnie kartkami na pomidory. Życie wizjonera siniec na sińcu.
Piękny, skrzypiący śniegiem dzień, Żaba podarowała mi stado maleńkich aczkolwiek dorosłych już koników z Argentyny ( jabłkowity z karym z różą w zębach tańczą, biały na gitarze gra). Dorota z sąsiedztwa nie powiedziała „nie mówi się ewangielik tylko ewangelik, tumanie jeden” – dwa kosztowne prezenty, a ja nawet drzewka jeszcze nie mam.
W tym roku posadziłem orzeszek pistacjowy, jeszcze nie wykiełkował.
Jestem pewien, że gdyby Nisia spacerowała z pieskiem , brzegiem Nilu (rzeka w Afryce, składa się z wody, ryb i Obietnicy) czy przez zaspy, i usłyszałaby me kwilenie…ale to też można sobie wyguglować 🙂
Uśmiecham się gdy czytam „pozdrowienia od zwierzątka”.
Dobrze Placku że wpadłeś.
Cały dzień rozmyślałem czym my to sobie będziemy zakąszać.
Musi to być coś smacznego, zdrowego, nieabsorbującego, co można bez użycia sztućców, co nie zaplami marynary, śledź z siekaną cebulą odpada, coś czego dawno nie jadłeś, coś co jest takie nasze, tradycyjne a czego resztki zjedzą ptaki albo koty.
Tak, wybór zakąski jest bardzo ważny.
Szukałem, szukałem i znalazłem!
Czy już tęsknisz za Krajem?
Nie pogadam więcej, muszę jeszcze napastować buty bo odwilż przyszła.
Jestem za choinką przydomową, łatwo mi mówić, bo mam kilka akuratnych chojaków. W domu tylko gałązek kilka dla zapachu.
Za to wyrwałam (chyba w całości korzenie, podlawszy mocno) drzewko pomarańczowe całkiem spore, 40 cm. które mi się samo posiało w donoczce pod sporą bogenvillią. Przesadziłam do doniczki i jak wytrwa, niech jest. Druga bogenvillia kwitnie, jak zwykle na święta.
Berberys przemarzł, można trochę zebrać na jakąś konfiturę.
Żaden Mikołaj nie zbłądził pod moją strzechę, nie ma tego zwyczaju, ja też bym zapomniała, gdyby nie zaczynanie dnia od czytania polskiej prasy. 4:44 i prawie ciemno 🙁
http://www.osmchojnice.pl/billboardy/twarozek_1280x800.jpg
Antku!
Pozdrowienia od zwierzątka…
Mróz zelrzał da się wytrzymać. Gdy jest poniżej pięciu stopni strasznie przemarzają gumiaki, słoma na niewile się przydaje, pomaga jednak zachować fason . Od trzech dni nie zdejmuję . Chłop na chójce musi być czujny cały czas i gotowy na wszystko. Gumiaki mam po dziadku – przedwojenne, nie trzeba pastować . PPG to była firma, nie to co teraz .
Antek, jesli ten serek jest robiony tak jak retusz tej pani z paskiem na berecie, to nikomu zywemu nie polecam, a co dopiero Placku, zdecydowanie obstawiam marynarke ze sledziem, tak se mysle, czy koty jedza berety?
Biedny Haliczku, biedny! Pożałujemy Cię zbiorowo, chcesz? Oczku może to i nie pomoże, ale pamiętam, że jak byłam mała i mama mnie pożałowała (bo rozbiłam kolano albo coś innego) – robiło mi się nieco lepiej.
I zaraz pocieszenie: wiosna idzie.
Wprawdzie jest jeszcze cholernie daleko, ale IDZIE.
Placku, wykluczone, nie będę spacerować ani w piachu, ani w zaspach. Jedno i drugie mi szkodzi. Nie mógłbyś pokwilić w bardziej cywilizowanym entourage’u? Wtedy chętnie służę.
Śledź z cebulą: pycha.
Antowa reklama to mały pikuś . U nasz mleczrnia ma takiego flasha, że Myszka Miki się chowa
http://www.sml-ostroleka.pl/flash/
Zelżało …
Jeszcze a propos kwilenia – dwa lata temu na festiwalu Shanties kwiliłyśmy z koleżanką na scenie jako mały kryl… w parodii najpiękniejszej ballady Jurka Porębskiego o Grytviken.
http://twojanuta.pl/mp3,1dbhv,jurek-porebski-grytviken.html
Posłuchajcie, jak chcecie. Poręby, nie nas, oczywiście.
To może jeszcze jeden Poręba, którego bardzo lubię:
http://twojanuta.pl/mp3,nb46,jurek-porebski-nie-wiem-skad-sie-wzial.html
To piosenki z okresu, kiedyśmy jeszcze mieli dalekomorską flotę rybacką.
I komu to przeszkadzało?
Znalazłby się pewnie kot który by tą panią razem z beretem zretuszował.
Czy ten śledź wejdzie w moją marynarkę?
Misiu, trwaj, zachowuj czujność, obserwuj szosę, zapisuj czasy przejazdu pekaesów. Kiedyś to się przyda.
Chłopaki, dajcie wyjść!
Panowie, to nie przedszkole ani ogród zoologiczny…to chyba winda
Sławku – nie wiem, ale powinny. Czy pamiętasz kto powiedział „pies jest przyjacielem człowieka, a wewnątrz psa jest zbyt ciemno by czytać ?”
Antku – dla mnie śledź, a Ty sobie nabiał napastuj. Idealne miejsce – „Cyganeria” w metropolii 🙂
„Peruwiańczyk wyznał także, że nie uważa, by miał wrodzony talent literacki, a inspiracją był dla niego francuski pisarz Gustave Flaubert (1821-1880). – Lekcja, jaką dał nam Flaubert, jest następująca: jeśli nie ma się talentu, można go zbudować dyscypliną, wytrwałością, uporem i samokrytycyzmem – kontynuował Vargas Llosa.”
Jak się nie ma talentu, to się nie ma…chyba? Talent to jest chyba ta iskra boża, reszta – mniej lub lepiej dopracowane rzemiosło? Nie wyobrażam sobie, jak talent można „zbudować”.
Z dziennika dowiaduję się, że na zachód ode mnie paskudna pogoda 😯
Żarty żartami, a nam się plan wykluwa i tężeje – Nisia z patefonem, Sławek jako inteligencja pracujaca/biały golf, dr Antek z panną Twarożek, Miś – dowódca plutonu (prezencja, teflon, pepegi) – portowa knajpa 2011. Dorotol z gumnem mile widziana. Z Alicją napijemy się już na dworcu.
Placku, przeciez klasyk, Marx
http://www.photoblog.pl/poczytelnia/profil
jak Wy tak, to ja poprosze o marynarke
golf byl czerwony, ale na dachu slabosterowny, poszedl na zyletki, moja praca polega na wkladaniu kart kredytowych do szpary i patrzeniu, co z tego wyjdzie, wiec inteligencja ograniczona do dziesieciu + enter, czasami tez musze ksero sypnac, ale tu juz latwiej, jak lampka sie swieci naciskam na zielone, przyznacie, ze Nobla z tego nie bedzie,
a kiedys, to nawet talent chcialem sobie zbudowac, tyle, ze materialu nie dowiezli, ot takie czasy byly, a teraz juz wszystko w guglu, oprocz dworca
Palcku moze nie koniecznie gumno ale koresonduje z…
http://republika.pl/blog_ta_162225/211264/tr/krasnal_mleczko_polityka_43.2006.jpg
Trouvons-le…
Sławku – To jeszcze nie koniec Twego filmu.
Alicjo – Parafraza, Flaubert stwierdził jedynie, że talent to cierpliwość, geniusz z talentem w zębach urodzony, a tak marudził 🙂
Muszę się zdrzemnąć. Na piecu kacza zupa dla kota w berecie.
Placku,
pilotkę kotu fundnij na taką pogodę, a nie beretkę… i szalik jakiś może? O rękawiczkach nie wspomnę.
Wracając do pasztetu z cukinii ze szpinakiem, mam pytanie – czy migdały powinny tak być, czy da się je czymś zastąpić?
Ja popieram wszystkie potrawy z udziałem szpinaku, tylko nie wierzę w te 29dkg cebuli. Zaszaleję i dam całe 30 😉
Dworzec owszem jest.
Siedzę na dworcu w Kansas City
I smutek mi ozdabia twarz
Tak sobie myślę bracie, czy ty
Też takie stany czasem masz
Siedzisz na dworcu w Kansas City
I zamiast zwiedzać to i sio
Wzdychasz do panny lub kobity
I kombinujesz Bóg wie co
A zegar stanął jak wryty
A rybom kurzy się z głów
To wieczór nad Kansas City
I księżyc rusza na łów
Mówią, że miasto Kansas City
Dziś liczy ponad milion głów
A każdy tutaj słomą kryty
W pedetach małpy, mak i plusz
A zegar stanął jak wryty
A rybom kurzy się z głów
To wieczór nad Kansas City
I księżyc rusza na łów
Lecz chociaż miasto Kansas City
Wyszło pomyślnie z wielu prób
Do Ciebie wracam sławy syty
Być sznurowadłem u twych stóp
o yeeeeee….siabadabadab….pap…
Placku, zadnych skojarzen z Twoja osoba, to nie dotyczylo Ciebie, dotyczylo tylko humoru innych postaci, ktory do wczoraj nawet cenilam.
Alicjo – Dzięki Tobie siedze w wagonie oświetlonym gazowymi lampami, w drodze do Frankenstein. Wokół mnie skupieni obieracze jajek na twardo, za oknem wspomnienia i Goethe w dyliżansie.
Dorotolu – Wiem, pozwól, że się z Tobą podzielę mym skojarzeniem, w wersji telegraficznej – Słoneczna Dalmacja, stara stodoła, świeżo wymłócone ziarno – kożlak Pana Lulka nad Wilgą, mąka – bohenek pachnącego chleba.
Dorotol mile widziana, czy to z zakąską pod pachą, czy bez 🙂
Zlata Guvna to złota podłoga, Pipidówka – tęsknota, a na Gwiazdkę marzy mi się odchowany już krasnoludek z ogromną tacą rogalików.
No more, no less 🙂
Koszałek Opałek nie jest już autorytetem. Po czymś takim na salony raczej się nie nadaje. Zawsze będzie śmierdział. Tym bardziej nie ma dla niego miejsca przy eleganckim stole pełnym wyrafinowanych łasuchów rozmawiających o kulturze, wydarzeniach , najlepszych restauracjach, daniach dla zwykłego chłopa raczej niedostępnych…
Celnie trafiny przez myśliwego z IPNu spadłem z chójki. Tylko pasztetu z siebie nie dam zrobić ani wycieraczki . Moje dotychczasowe poczucie humoru na to nie pozwala.
Żegnaj Heleno z Kotem Mordechajem , żegnaj Nemo , żegnaj Aszyszu , żegnaj Jolinku , żegnajcie wszyscy.
Przy tak zastawionym wigilijnym stole dla kogoś tak prostego , chciałoby się powiedzieć prostackiego jak ja nie ma miejsca.
Dla Doroty satysfakcja gwarantowana.
Jingle Bells, jingle bells, jingle all the way, oh, what fun it is to ride in a one horse open sleigh …
Misiu a kto osobiscie mi przez telefon mowil , ze sprawdzal mnie i Jaworskiego oraz tzw. dorobek zawodowo/tyciowy na google?
NIE CHODZILO O TWOJE POCZUCIE HUMORU. GDYZ TY GO NIE MASZ.
Zadnej satysfacji nie mam, jestem werecz zaskoczona jak malo niektorym potrzeba.
Moze i byc nawet „tyciowy”, skad Ty wiesz jak obycy Ci ludzie maja na imie itd. Puknij Ty sie w chojke.
Coś nam się robi atmosfera mało świąteczna 🙁
o! właśnie Dorota z Misiem dzielą się opłatkiem…
wygląda, że to próba generalna. czy premiera odbędzie się w Berlinie?
dzięki WyciekLeaks już teraz poznaliśmy morał przedstawienia:
puknij Ty się w chójkę!
licencję kupuję na pniu 😉
Mis sie dowiedzial, ze kij ma dwa konce i teraz Schluß!!!