Zgadnij co gotujemy?
Drukując fragment nowej książki Daniela Passenta „Moja gra” zapowiedziałem, że egzemplarz wzbogacony o autografy autora i jego bohatera będzie nagrodą w środowym quizie. I właśnie nadeszła pora kiedy wystawiam do gry dwóch wybitnych zawodników: tenisistę, kolekcjonera malarstwa – Wojciecha Fibaka i felietonistę, dyplomatę – Daniela Passenta. Aby zdobyć książkę Passenta o Fibaku wystarczy odpowiedzieć na trzy pytania tak, bym uznał odpowiedzi za prawidłowe. Oto pytania:
1.Jedna z pierwszych restauracji Paryża istniejąca do dziś na Montmartr’e nazywa się?
2.Korty Warszawianki to ważne miejsce w karierze niemal wszystkich wybitnych polskich zawodników. Dziś w ich pobliżu znajduje się także wiele ważnych miejsc dla smakoszy. Wymień choć dwie restauracje funkcjonujące przy ul. Merliniego, Puławskiej lub Odyńca.
3.Jak się nazywa wielka firma cateringowa zatrudniająca armię wy bitnych kucharzy, obsługująca od lat wszystkie turnieje tenisowe na paryskich kortach Roland Garros?
To teraz tylko silny serwis wysłany we właściwy punkt czyli internet@polityka.com.pl i po meczu. Książka zmieni właściciela. Byle sędzia nie był stronniczy, co na kortach czasem się zdarza.
Komentarze
Dzień dobry.
Nie gram (dzisiaj dla warszawiaków) dalej płaczę.
Witam! Najnowsza książka Pana Piotra jest już u mnie w domu – z bardzo miłą dedykacją. Jest bardzo ciekawa i ładnie wydana. Dziękuję 🙂 . Wracam do pracy 🙁
Odpowiedzi wysłałam ale późno. Lasciate ogni speranza…
Witam Blogowisko o bladym świcie (jak na mnie) i życzę miłego dnia. 😀
Ja za 2 godziny będę wraz z psiapsiółką sprawdzać, czy firma Blikle dba o swoją markę i eklerki będą takie jak należy. 😉
Wiem, wiem, że dziś jest 13, pytanie tylko dla nas, czy firmy Bliklego, sprawozdam.
Choruszki – zdrowiejcie, proszę.
Odnosząc się do wpisów nocno-porannych, to też się ogromnie cieszę, że udała się akcja ratownicza w Chile. Tym bardziej, że słuchałam szefa Górniczej Stacji Ratunkowej w Bytomiu, który opowiadał, że górnicy wydobywani w kapsule muszą tych 15 minut spędzić z rękami wzniesionymi do góry, żeby zmniejszyć swą objętość. Zadowolony był z tego, że technika pozwala teraz na stałe połączenie psychologa z wydobywanym górnikiem w czasie tej traumatycznej drogi – kapsuła nie jedzie stabilnie, bo jest wyciągana za pomocą tylko jednej liny i każdy ruch, powoduje, że i ona się rusza – wyobrażacie sobie co Ci ludzie przeżywają ?
Dziś rozwiązanie quizu wcześnie. Pędzę bowiem na konkurs barmanów popisujących się podawaniem herbaty i doborem przekąsek do tego napoju. Przewodniczę jury konkursu, o którym przy okazji opowiem.
Dzisiejsze odpowiedzi zaś są nastepujące:
1 Beauvilliers
2 Merliniego 5, Boston Port, Banja Luca, Zielnik, Stary Dom
3 Potel et Chabot
Pierwsza prawidłowo odpowiedziała Ewelina z Chrzanowa. Gratulacje! Książka w drodze.
A jednak cuda się zdarzają!
Panie Piotrze – wielkie dzięki 🙂
Już ponad 120 lat temu Van Gogh hartował się w restauracyjnym ogródku , ale się nie wysypiał. Przesadził i przedwcześnie zdobył nieśmiertelność.
Ponarzekam, jak zwykle. Wydaje mi się, że z aktualnie istniejących restauracji najstarszą na Montmartrze jest Chez Mere Catherine otwarta w XVIII w. Do restauracji tej chadzało wiele historycznych postaci, ale obecnie jest to garkuchnia dla turystów.
Beavilliers jest restauracją, która poprzednio pełniła funkcję przybytku, do którego chodzili tylko panowie, a panie wyłącznie te wizyty uprzyjemniały. Obecnie jednak cieszy się wielka renomą. Nazwę otrzymała na cześć pana o nazwisku Antoine Beavilliers, założyciela jednej z pierwszych restauracji w Paryżu, ale nie w tym miejscu. Wcześniej był piekarzem, potem kucharzem Marii Antoniny, później autorem uznanej książki kucharskiej. Restauracja nazywała się La Grande Taverne de Londres i była pierwszą luksusową restauracją, którą bardzo chwalił jeden z ulubionych autorów Gospodarza – Brillat Savarin. Między La Grande Taverne de Londres i obecną restauracją Bauvilliers jest tylko związek takie, że ta druga jest nazwana na cześć właściciela pierwszej.
La Grande Taverne de Londres mieściła się w Palais Royal, parę kilometrów na południe od granic Montmartre
hartowanie rzecz wazna, choc wyznam szczerze okolo zerowe °C chetnie zastepuje na okolo 22°C wody. caly wrzesien hartowalem sie w baltyku. dzis juz mi sie marzy cieplejszy ogrodek, summa summarum nie sama kuchnia ludz zyje prosze nakliknac na waterbird. wyjatkowo dobrze dobrana muzyka, cieple klimaty … 😆
Placku, nie wiem, czy pijesz do najstarszych restauracji paryskich. Jeżeli tak, nie o takie restauracje chodzi Gospodarzowi, choć ja z Ukochaną wybieramy raczej takie właśnie, a to ze względu na wrodzone sknerstwo. Wczoraj czy przedwczoraj opisywałem, jakie wybieramy w Polsce i zapewniam, że zapewniają one kuchnię na poziomie całkiem wysokim przy cenach odpowiadających tym, w których bywał Van Gogh.
Ewo – gratulacje! 🙂
interesuje mnie, czy jest to wznowienie ksiazki wydanej na poczatku lat 90siatych, czy zupelnie inna pozycja. czytalem ta ksiazke prawie dwadziescia lat temu i po jej przeczytaniu mialem mieszane uczucia. w niedziele szukalem jej nawet w rodzinnej bibliotece. bezskutecznie. es ist gut so wie es ist
Ewo,gratuluję !
Jeszcze pomarudzę. Z tego, co wiem, chociaż moge się mylić, kontrakty na catering na Roland Garros, a również na Tour de France, od lat dostaje światowa firma Sodexo. Na ten catering bardzo nażekają tenisiści. Twierdzą, że ich jedzenie jest okropne i strasznie monotonne. Natomiast Potel et Chabot prowadzą w obrębie kortów ekstra restaurację Pavillon des Loges i tam jedzenie jest bardzo dobre. Tyle, że to nie catering. O ile jednak informacji op restauracjach powyżej jestem pewien absolutnie, to w przypadku cateringu jestem tylko prawie pewien. To znaczy nie wykluczam, że od otwarcia Pavillonu Potel et Chabot mogli tez wygrać i konkurs na catering, w którym tez się specjalizują. Ale tenisiści (np. Agnieszka Radwańska) i w tym roku bardzo narzekali na catering przy okazji Roland Garros, więc to do firmy Potel et Chabot nie pasuje.
nażekali – to chyba mój rekord ortograficzny
Stanisławie,
Ja się kierowałam tym:
http://www.patrimoine-vivant.com/potel_et_chabot
„…Aujourd?hui Potel et Chabot est une référence pour tous types d?événements: événements d?entreprise, réceptions privées, grands événements sportifs (Roland Garros ?), aéronautiques (Bourget, Farnborough) ou Culturels (Biennale des Antiquaires?). ”
Na Sodexo nie wpadłam.
Cyscitko, byla Pani Dochodzaca. Teraz przyszla Caritasówka. Bedzie jedzenia na calego.
Pan Lulek
Ryśku (10:07) – choć zupełnie nie wiem, do czego pijesz 😎 – powiem tylko, że woda bardzo fajna jest, choć tu gdzie bazuję mniej jej troszkę, niż nad Ostsee (zum Beispiel). Przez ostatnie sezony bywałam na żaglach* na Żywieckim, Rożnowskim, nawet na Kryspinowie** 😉 — i zawsze jest super 😀 …lecz tłoczno 😕
Co do Celsjuszy okołozerowych – staram się ustrzelić tyle ptactwa (wodnego i nie tylko 😉 ), ile możliwe – ergo, skoro księżyc w pełni (estetyka! 😐 ) i górski dzień pełen wrażeń tudzież trudu za nami… a jeszcze ludzikom rówieśnym ‚mojej sfery’ nie zawsze się chce (i w głowie mieści) namiot w ogóle a jesienią w zimnym – w szczególe (niekórzy się już uczą chałupniczego (samo)wstrzykiwania zastrzyków insulinowych 🙁 ) – zatem ptak wyczynu i ekscentryzmu także łatwo ustrzelonym być może… 😉
…Nb, gdy wracałam z tamtej wycieczki, mijałam (słowackie) Oravice i ich otwarte baseny termalne (tuż przy drodze) – pełne jak zwykle… w zmierzchowym oświetleniu i z opatulonymi ludźmi na zewnątrz, kapiący się wyglądali zjawiskowo…
A jak się rzekło – dostrzeżenie zjawiskowości rzeczy też jest pancerzem obronnym przeciw spleenom i innym gorszym weredom… 😉 😀
Nakliknęłam… owszem, nie samą kuchnią ludź żyje!!! 😀 😀 😀
…ciiiiiii… 😉
___
*nie chwalę się, bo jestem tylko (chętnym, aktywnym, pojętnym) pomagierem – nie mam uprawnień żeglarskich; obaj bracia i wielu znajomych – tak… więc powinnam poczuć kompleksy i zrobić kurs (dodatkowym bodźcem jest konieczność poprawy kompetencji pływackich!)
**510 kliknięć (wyłącznie-wyszukiwarkowych, jestem pewna!) do tak zatytułowanej fotki! – czy to się nazywa desperacja, czy jak? 😀
Gratulacje dla Ewy !
Wczoraj nie byłam w żadnej restauracji ani na Montmartrze ani
w okolicach ul.Puławskiej.Wybrałam się natomiast na „Jestem miłością”
z Tildą Swinton.Uczucia mam niestety mięszane.
Film zaczyna się obiecująco,Tilda gra bardzo dobrze,miło popatrzeć
na Mediolan oraz na dania,które bohaterowie jedzą na filmie,a jeden
z nich jest kucharzem 🙂 I dla mnie na tym koniec pochwał – film w miarę
rozwoju akcji nużył mnie coraz bardziej.
Po powrocie do domu poprawiłam sobie humor „Moim wielkim,greckim
weselem”,które moja Córka oglądała właśnie z Ukochanym na DVD.
To „Greckie wesele” ogładałam już chyba 3 czy 4 raz,ale zawsze
z ogromną przyjemnością 😀
I tak wczoraj filmowo minął mi cały wieczór !
Fimowo i kulinarnie,bo w obydwu fiimach jedzenie gra niebagatelną
rolę 😀
A Capello. Twoje przepisy na zdrowie są bardzo zdrowe, ale nie w Krakowie. Leży w niecce niewentylowanej. Nasze słynne smogi i mgły (chocby dzisiaj) sa genialnym katalizatorem wszystkich chorób odpłucnych.
A u mnie lepiej (lepiej nie mówić) Był pan doktór. Pochwalił tryb bycia. Zapewnił, że nie umieram i że być może będę mógł uczestniczyć w koncercie galowy 46 Festiwalu Piosenki Studenckiej. Na bankiet już, bestia, nie dał zazwolenia. zawistnik! (przepraszam Tomku, to tylko żarty)
Reasumując: jest dobrze, ale nie beznadziejnie!
Na śniadanie rzadko spożywana owsianka+muesli, potem kromucha (Alicja copyright) z wiosenny twarożkiem.
Pozdrawiam nie zza ale z tych, światów
Przed wyjściem do kina zrobiłam pikantną tartę wrzucając do niej różne
resztki warzyw z lodówki.Zostawiłam ją pięknie pachnącą
na blacie kuchennym.Po powrocie zastałam jeden (porządny) kawałek
przyzwoicie pozostawiony dla mnie.Tak na wszelki wypadek,gdyby czasem jakiś głód mnie naszedł.
Osobisty od kilku dni nieobecny, nadzoruje prace remontowe na wsi.
Jakie ‚nasze’, Cichalu, jakie ‚nasze’ 😮 — to chyba ja mieszkam w Krakowie od 30 lat, uczę/wykładam/seminarzę, śpiewam (w porywach w trzech chórach jednocześnie – próby co wieczór) i staram się utrzymywać my vocal cords w stanie idealnym albo bodaj optymalnym… 😀
Zdrowie to investment! – nie da się tego załatwić w tydzień czy miesiąc (chyba że ktoś wierzy w totka… mi, absolwentce dobrego mat-fizu owa wiara została niestety bezpowrotnie odebrana… 😥 😉 )
…Zdrówka oczywiście życzę! 😀
Uściślenia:
– od 28-miu lat 😉
– głos pada pierwszy, potem reszta – a też odbudowuje się ostatni (np. po osłabieniu grypowym czy nawet-tylko przeziębieniowym) 🙂
Ewo – Gratulacje 🙂
Stanisławie – Nie piję, gotuję się i się hartuję – mój pełen soczystych zwrotów wpis został pożąrty, sędzia był stronniczy i uciekł. Gdyby Wojciech Fibak był tak skrzywdzony, piłby czy wołałby o pomstę do nieba/adwokata ?
Ogródek należy do restauracji La Bonne Franquette, istniejącej w sercu Motmartre od XVII-go wieku, a Beauvilliers od 1974-go roku, firma cateringowa zmieniła właścicieli tyle razy co król Henryk żony. Nic tylko cisnąć rakietą o żużel i zakląć po rumuńsku.
Gospodarzu – Ewa powinna otrzymać nie jedną, a dwie książki, drugą może być wczesny Adamczewski, w twardych ramach, bo lud Paryża (Gavroche i ja) uznał, że za stronniczość sie płaci.
Już wiem dlaczego mój wielotomowy skowyt rozpaczy ugrzązł – zażadałem też, tylko dla siebie, egzemplarza przyszłego dzieła Wojciecha Fibaka „Moja Gra” o P a s s encie.
CtrlA
CtrlC
…
(CtrlV)
nawyki, nawyki, nawyki… 😉
[Sza! ciocia dobra rada
na auto-bana* spada
– się powymądrzała, że na dwa miesiące starczy… 🙄 ]
___
*nie mylić z Autobahnem 😉
Słabowita Pyra gotuje golonki na wzmocnienie – małe i nie tłuste. Oby twarde nie były. Pójdą w sos a la bawarski.
Ewo – gratulacje.
Piekielnie mnie złości ta oczna przypadłość. Na dodatek Młodsza gdzieś posiała pilota tv i nie mogę słuchać młodych chopinistów. Na pochyłe drzewo… itd.
Pyro
– Radiowa Dwójka też transmituje! Włączaj szybciuko, dobry zawodnik się produkuje! 😀
Zdrowia życzę! 😀
[chwilowy powrót dobrejrady z autobana – ale stan wyższej konieczności 😉 ]
A capello – Dla swoich wpisów czynię wyjątek, też z nawyku, bo z reguły nawet oryginał mnie przeraża 🙂
Cichalu, jak zostałeś studentem ? Co będziesz śpiewał ? W duecie z… ? Tutaj póżno, nie wiem czy to nie sen. Zdrowiej 🙂
Słabującym posyłamy serdeczności na wzmocnienie 🙂
Toasty o stosownej porze.
Pyro- na myśl o Twoich golonkach głodna się robię !
A sos a la bawarski,to będzie jaki ?
Kochani – dziękuję za gratulacje 🙂
Placku – nauczona konkursowym doświadczeniem, staram się nie dzielić włosa na czworo. Gospodarz napisał: http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=196 to wierzę mu na słowo 😉 .
A że czasami też nie trafiam z odpowiedziami, to zupełnie inna historia…
Wanna z lodowatą soloną wodą, z Morskiego Oka, pilot, zawodnik, fortepian, czosnek, ptaków, A capelli, Cichala śpiew – to przepis na Pawkę K.
Można też – oczywiście – słuchać Dwójki online – live albo prawie 😀
http://www.polskieradio.pl/8,Dwojka
(teraz przerwa w przesłuchaniach)
Placku, nic mi nie wiadomo o jakichś ostatnich próbach duetowych z moim udziałem… 😮 🙂
Ewo – Uwierz mi na słowo, nie marudzę, wręcz przeciwnie 🙂
Placku,
… to zmienia postać rzeczy 😉
Muszę lecieć, a jeszcze bym sobie pomarudził w przeciwieństwie do Placka, który się cieszy, że sędziowie wyoutowali, jak to się mówi. Ale, Ewo, restauracja Beauviliers z restauracja założoną przez Antoine’a Beauviliers nie ma nic wspólnego, a o ewentualnym pokrtewieństwie właścicieli raczej nic nie wiadomo. Tyle samo ma restauracja Wierzynek w Krakowie do Mikołaja Wierzynka, który w 1364 roku wydał ucztę dla Karola Luksemburskiego, Kazimierza Wielkiego i paru jeszcze królów. Wzieto nazwę od nazwiska i tyle.
Placku. Jeśli śpiewam to cienko. Na Festiwal zaproszono mnie jako ciekawostkę przyrodniczą. Pół wieku temu wraz z trzema przyjaciółmi wymyśliliśmy ten Festiwal pod Żyrafą w Klubie pod Jaszczurami (wino a 5zł) 3/4 grupy już śpiewa w chórach anielskich a ja jakoś się szwendam. Obecni studenci nie bardzo wierzą w moje istnienie i możliwości poruszania się w postaci wyprostnej, to i zaprosili.
Dodam jeszcze, że pierwsze trzy Festiwale reżyserowałem i prowadziłem. Potem w prowadzeniu zastąpił mnie Lucjan Kydryński, którego syn Marcin zasiada teraz w jury.
Pierwszą edycje wygrali ex equo Edek Lubaszenko i Marian Kawskl a drugie miejsce zdobyła Ewa Demarczyk…
Ależ Stanisławie,
Już pisałam że nie wnikam w drobiazgi…
A reklamacje rozpatruje Organizator.
😉
Placku. Twój problem wtóry. Studentem zostałem z niejakiego przymulenia intelektualnego i braku talentów handlowych. Moi mądrzejśi koledzy mają teraz wille na Capri i najnowsze modele samochodów i żon.
No cóż, ktoś musi studiować, bo coby robiły te różne UJoty? Miej serce i patrz w serce a nie miej kieszeń i patrz w kieszeń.
Stanisławie – Cieszę się, że Ewa wygrała, że A Capella śpiewa, że kochająca córka płaczącej matce pilota uwiodła (Pyra wierzy, że telewizja oczy uzdrawia). Nawet to, że w tym roku z Nobla nici, a ktoś w Kingston żurawiny pożarł już nie boli. Buddyzm bez kultu jednostki, a może starość. Lubię się bawić jak dziecko. W rubryce zawód – niepoważny 🙂
Łooo…Cichalu, trza się cieszyć że zaprosili. Bo mogli na szpilkę nadziać, do gablotki wstawić i przez szybkę ludziczkom pokazywać. Jak to z ciekawostakmi przyrodniczymi bywa.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
A Ewie – gratulacje –
to nie tylko smogi i mgly cichalu 11:22
to tylko tysiace samochodow z niesprawnymi katalizatorami, tylezsamo ryczacych motorow z wieloma dziurami w tlumikach. spaliny pomagaja w oddychaniu a zmieszane z parujacym moczem to juz niczym inhalacja w ciechocinku. dodac do tego kominowe zapachy, wyziewy z kuchni, panienki i ich perfumy nakladane przepocone fatalaszki, stragany cmentarze z milionami swiecidelek, pomarancze, rzodkiewki i stojace skarpetki
co za pieklo?
i cichal w tym raju? 😆
echidna dzis mniej tlusta 😆
Cichalu – Ucieszyła mnie wiadomość, że lepiej się czujesz. Poważnie.
Stanisławie – Bardzo lubię ten obraz Van Gogha. Poważnie.
A gdybym do czegoś pił, nie byłbym sobą. Panowie, nie mówcie za mnie 🙂
Widzisz Placku też bym pił, choćby do VG albo i lustra, ale pan dochtor zabronili, niegodziwiec jeden…
Poważnie!
? – może wirtualnie tego nie widać lecz nadal niestety „tusta”.
Przed snem podrzucę Wam jeszcze powiastkę:
Nowy pracownik w dwudziesto piętrowym hotelu dostał polecenie posprzątania wind i powiadomienia swego przełożonego o zakończonej pracy.
Pod koniec dnia, kiedy pracownik nie zgłosił się do przełożonego, ten pomyślał, że jak wielu innych poprzedników nowo przyjęty pracy nie wykonał i opuścił miejsce pracy.
Po czterech dniach przełożony natknął się na nowego pracownika który czyścił jedną z wind. „Oczywiście nie spędziłeś ostatnich czterech dni czyszcząc windy?” – zapytał.
„Ależ tak, proszę pana – odpowiedział nowy pracownik – to jest olbrzymia praca i jeszcze jej nie skończyłem. Chyba zdaje pan sobie sprawe, że wind jest ponad czterdzieści, po dwie na każdym piętrze i na dodatek czasami ich tam nie ma!”
E.
Śpij spokojnie Echidno.
Cichalu – Pokrzyczysz na mnie gdy wyzdrowiejesz. Jeśli krzyczysz na lekarza, krzycz. Życzę Ci byś na tegorocznym festiwalu spotkał starych i poznał nowych przyjaciół.
Może jednak będzie lepiej bez wykrzzykników 🙂
Placek, po 2 godz przeczytałem o wykrzyknikach, jakich? mistrzu enigmy, jakich?
Tylko dwa słoiki pożarł, Placku, resztę cwanie ukryłam 😎
Dzisiaj kanie. Mam cztery wielkie i myślę, żeby „schabowe” kaniowe zrobić z dwóch, a resztę… zamrozić czy co, na jakieś soso-dodatki?
Rzućcie pomysłem, albo trzema 🙂
Cesarska, ale rześka.
Alicjo,
dziękuję za wczorajszy przepisna zupę gulaszową wg Tadeusza Olszańskiego. Zapisałam do wykorzystania następnym razem.
Ewo,
dziękuję za zdjęcia z Sibiu. Piękne miasto.Zostać stolicą kulturalną Europy to wielkie wyróżnienie. Obrazów z muzeum z Sibiu jeszcze nie obejrzałam, ale wybieramy się tam już wkrótce.
Cichalu,
cieszę się, że jesteś już w lepszej formie i że wykorzystasz przyjemnie resztę pobytu w Polsce.Bo juz chyba niezbyt wiele czasu zostało do odlotu za ocean.
No i ciągle dowiadujemy się o Tobie nowych rzeczy,choćby to że byłeś jednym z ojców założycieli festiwalu. Alicja ma rację – spisuj swoje wspomnienia.
Dzisiaj zaszłam na halę targową w Gdyni. Kupiłam gruszki konferencje do zrobienia w słodkokwaśnej zalewie. Widziałam także żurawiny,ale bardzo drogie, po 24 zł za kg. No i były jeszcze także grzyby, przeważnie opieńki,ale także kurki, trochę gąsek , podgrzybków i kani. Sąjuż nocne przymrozki, ale widać, że trochę grzybów jeszcze jest. W drodze powrotnej do domu widziałam kilka samochodów przy lesie. Niewyżyci grzybiarze wyzbierają grzybki do ostatniej sztuki.Mnie juz przeszła ochota na grzyby.Całe szczęście…
Ktos tu liczyl ile razy zdjecie bylo ogladane. Tutaj jedno z 898 odslonami. Teraz to juz raczej zakazane piosenki…
http://picasaweb.google.com/lh/photo/BZ7slitsBrGvoGwG7LGNqw?feat=directlink
Krystyno,
gdyby było bliżej, przesłałabym trochę żurawin, u nas sezon i są w cenie przystępnej, już klepałam, że lubię do mięs, drób to wręcz prosi się o, taki indyk czy kurak jaki.
Opieńki lubiłam zbierać, najczęściej zagotowywałam je w słoikach bez niczego (soli itp. dyżurnych), a w zimie jak znalazł, dosmaczyć sobie na patelni. No i mam słabość do marynowanych, tylko nie straszliwie octowych, a w zalewie lekko złagodzonej. Pyszne! Niestety, miejsce, w którym ich było od groma, nawieżli jakimś świństwem przed laty i skończyło się 🙁
Ło matko z córką (copyright cichal) ,
yyc, to chyba my obadwoje ?! 🙂
Alicjo, 🙂
Żurawinę kupuję gotową i jest całkiem dobra. U mnie w domu jest niezbędna do pieczonej kaczki. Lubię też ją do serów.
Fajnie wygladacie na tym zdjęciu.
Tymczasem oddalam się od komputera, bo niedługo przychodza znajomi na małą kolację. Ale wszystko mam już gotowe i stół jest nakryty.
Stara Żaba ledwo rzęzi…
do piatku musi mi się poprawić, a w sobotę muszę być pełnosprawna, chociaż przez kilka godzin – HUBERTUS!
Od niedzieli robiłam gulasz Zjazdowy wdług przepisu (copyright, ale dla blogu wyjątek):
2 kg pokrojonego boczku
2 kg cebuli
4-5 garści suszonych grzybów – około 25 dkg
2 kg mięsa gulaszowego z jelenia
3 kg mięsa gulaszowego z dzika
sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy (mało), czosnek, jagody jałowca, rozmaryn,
3/4 litra kwaśnego musu jabłkowego
garnek z grubym dnem, przynajmniej 10 litrowy
czas wykonywania – po kilka godzin w ciągu trzech dni;
Grzyby zalać ca 3 litrami wody, ugotowac i odstawić, zeby ostygły.
Boczek powoli stopić, dolewając wody, zeby mięso nie wyschło zanadto, wsypać posiekaną cebulę i na małym ogniu zeszklić, a potem mieszać aż nabieże złotego koloru.
Mięso z jelenia (kawałki 4-5 dkg) porcjami obsmażać na suchej patelni, przyrumienione wrzucać do garnka z cebulą, po każdej porcji nalać na patelnię nieco wody, zagotować, tak żeby rozpuściło się to co przywarło, wodę wlać do garnka. Dodać również wywar z grzybów i posiekane grzyby. Dodac przyprawy, nieco posolić – z soleniem poczekać do końca, zeby nie przedobrzyć. Gotować na możliwie małym ogniu około 1,5 godziny.
Odstawić.
Następnego dnia zagotować, porcjami dodawać mięso z dzika obsmażane na patelni w ten sam sposób jak z jelenia, gotować 2 – 3 godziny na możliwie małym ogniu, co jakiś czas mieszać.
Odstawić.
Trzeciego dnia powoli zagotować, dodac mus z jabłek, pomieszać, skosztować, dosolić do smaku.
Gulasz początkowo jest wodnisty, ale w trakcie gotowania gęstnieje „sam z siebie”.
Używam tylko mrożonego mięsa, jeżeli dostanę świeże to je na kilka dni zamrażam. Oczywiście rozmrażam przed smażeniem.
No my obadwoje Alicjo. Jutro trzeba sprawdzic czy z rozpedu do 1000 odslon nie dojdziemy.
A najwiecej odlson mialo to zdjecie. 1100. Widac surowe ryby ciekwasze..))
http://picasaweb.google.com/lh/photo/R8uxzVzDw1U8zqFbB-GdyQ?feat=directlink
Albo wszyscy akurat robili sushi i stad zainteresowanie. Caly album ma ponad 900 odslon a niektore zdjecia ponad 1000. A wieprzowe poledwiczki po 15-20 odslon. Intrygujace.
Jakie z tego wnioski?
yyc,
ja też mam takie zdjęcie gdzieś u siebie – cwanie schowałam pod jakąś data folderek i teraz szukam na oślep… a może i jakoś podpisałam ale jak?!
Znajdę, bo gdzieś niedawno, szukając czegoś innego, widziałam je.
Jak się ma taki porządek, to się ma burdel zwyczajny, o… 🙄
U mnie wszytko w picasie wiec trudno zgubic a i folderow nie az tyle, he, he
Tzn te puszczone do pokazywania bo zdjec w kompie sie nazbieralo, ze hu hu i coraz trudniej przez to przejsc. Zwlaszcza ostanio sie nieco dzialo i naplywaja zdjecia od znajomych a i CDs w drodze. Tez wiec niejaki burdel….
Bigos już mam, donosiłam o nim wcześniej, jeszcze gar żurku, tort i galaretka.
Najchetniej bym nie wychodziła z łożka. A było już całkiem dobrze, a potem juz prawie całkiem dobrze.
Ze sprzętu brakuje mi ze czterech par puślisk (takie paski na których wiszą strzemiona). Mam dwie pary zamówione u rymarza, a Ala i Paweł przyjadą ze swoimi siodłami, reszta sprzętu kompletna.
Przygotowałyśmy 22 flos dla uczestników konnych i nie wiemy, czy wystarczy, takiego zainteresowania jeszcze nie było.
Stara Żabo,
czyżbyś nadal niedomagała?
Ja zaczęłam domagać, ale jak mi słoneczko zaświeciło przed południem w okna, zobaczyłam, czego one się domagają, i natychmiast zachciało mi się niedomagać, i z książeczką na kanapkę.
Co mniej więcej uskuteczniłam, bo Haneczka by dopiero na mnie nakrzyczała, że się włóczę i wystawiam na elementy, dopraszam o zapalenia płuc (puk-puk-puk) albo jakieś tam zarazy!
Jednakowoż w piątek – ściera w dłoń i okna myć, bo przed zima wypadałoby. Owszem, listopad zachlapie szyby znowu, ale niech mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jerzor mówi, że i tak nikt tego nie zauważy 🙄
Żabo i na Ciebie „padło” ? 🙁 Życzę Ci cudu w postaci błyskawicznego wyzdrowienia, bo inaczej te wszystkie przygotowania do Hubertusa, Cię wykończą zupełnie.
A byłaś chociaż u lekarza ? Pyta Cię o to „ciotka – dobra rada”, którą wołami do lekarza trzeba ciągnąć. 😉
Zgago,
to jest „rób, jak Ci radzę, a nie jak ja robię” 😉
http://www.youtube.com/watch?v=7AW9SBoiGII
strasznie to smutne
O rety, Żabo tego rodzaju utwory pogarszają zdrowie, nie widziałaś o tym?
Za szybki powrót do zdrowia choruszków blogowych. 😀
http://www.youtube.com/watch?v=WpmILPAcRQo&feature=fvw
Ewo, byłabym zapomniała Ci serdecznie pogratulować; Gratuluję wygranej 😆 😆
Zgago kochana,
Pięknie dziękuję 😆 😆
Alicjo, nie „odbieram Ci chleba”, tylko bez pogodnych melodii, Blogowisko nie „stanie na nogi”. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=Tj6y1PyPg84&feature=related
Ale fajnie się wtedy ubierali. 😆 😆
Zgago,
Ty małpo jedna! Jak możesz mi podbierać chleb?! Masz szczęście, że za to nie płacą ( 🙁 ), bo walczyłabym o przeżycie jak ta lwica!
Tymczasem z dwóch wielkich jak talerze kapeluszy kani oraz z ogonków kań czterech wykombinowałam cuś. Dzielę się, bo wyszło całkiem nieźle.
Na oleju podsmażyłam skrojona dużą cebulę (naprawdę dużą!). Cebulę do rondla odłożyłam, na patelnię po niej wrzuciłam kanie skrojone w miarę, nie za wielgie, nie za drobne kawałki. Leciutki smażyk, podlałam szklanką wody i dodałam kostkę rosołku grzybowego wiadomej produkcji, zamiast na przykład solić. Do tego 3 ziarnka ziela angielskiego. obowiązkowo opieprzyłam całe to rondlelkowe towarzystwo, a potem naszło mnie, żeby ze słoja z prawdziwami suszonymi podsypać proszek
grzybowy. Teraz się to na maciupeńkim ogniu teguje, żeni i bardzo ładnie pachnie.
Proces trwa od godziny z groszem, bo te rzeczy można robić z doskoku. Idę obrać ziemniaki ze trzy do tych schabowych kani. Ja mogę bez, ale chłop bez ziemniaka nie przepuści 🙄
p.s. I dwa listki nasięzrzała z mojego ogródka do grzybów!
Lubczyk, po prostu…
Alicjo, ja małpa ? Ja ? Przecież ja jestem tylko mały skorpion a w chińskiej wersji – pekińczyk czyli pies. 😯 😯 😆
A tak w ogóle, to życzę Ci, po zjedzeniu obiadu, półgodzinnych zachwytów i pochwał od Jerzora. 😀
Zgago..
gdzie tam! Poleciał po ukochany rower do sklepu, gdzie był go nabył, po przegląd itd.
Podkurzyłam się – ziemniaki ugotowane, panierka na kanie przygotowana, sałata i t erzeczy. No przepraszam, że przepraszam, ale ja mam w głebokim poważaniu takie coś. Niech *se* zjada starą oponę od roweru.
Mógł zadzwonić z pracy, co… itd? Mógł.
A jeszcze muszę czekać na pracowników socjalnych dotyczących Franka, odebrania kluczy od nas i jakieś tam inne sprawy.
Ja się chyba pochlastam albo co – bądź przyjacielem sąsiada, który nie ma rodziny, i zaraz z tobą będą przeprowadzali wywiady. Pani dzwoniła już dzisiaj do mnie w tej sprawie i uprzedziła, jak to będzie wyglądało.
Wiecie co… dziwić się, że każdy woli siedzieć w swoim własnym domu i nie patrzeć, co sie dzieje dookoła, nie schylić się nad kimś, kto upadnie na ulicy i tak dalej.
CHOLERA JASNA!
p.s. Zgago – jesteś małpa w sensie dodatnim 🙂
Skorpion? No co Ty!!!
Alicjo kochana, nie denerwuj się. Podejrzewam, że ci pracownicy socjalni też nie lubią tych rzeczy robić ale muszą, żeby urzędasy się nie czepiały.
Jak Cię już wnerwią do imentu, to spokojnie zapytaj ich czy starość wolą spędzić w swoim domu, znanym a życzliwym otoczeniu, czy w bezdusznym ośrodku.
Tylko się nie denerwuj, bo się jeszcze całkiem rozchorujesz.
Zapomniałam sprawozdać, eklerów u Bliklego już nie będę jadła, choćby mnie skręcało, jak już to pączki. Za 4,80 zł (1,72 CAD) miałam całe paluchy ufifrane (papierową podkładkę, trzeba było podtrzymać, żeby dziabnąć to maleństwo widelcem) a powinnam była jeszcze zabrać szkło powiększające, bo są coraz chudsze. :evill:
Mordka miała być 👿
Żadna to enigma, to fakt; masowe niedomagania to małpowanie mego kruchego stanu zdrowia. Hańba, ale i tak nadal oczyma duszy widzę nas wszystkich, młodych jak nać pietruszki i zdrowych jak rydze, na festiwalu piosenki studenckiej 1962. Obok mnie siedzą młody Fibak i młody Nastase, jeszcze w krótkich spodenkach, a świat jeszcze nie wie co to Tutinas.
W powietrzu zapach lubczyku, kiełbasę zwyczajną rzucili, a do niej oranżadę z kwasem solnym. Nic nas nie bolało, nic nie szkodziło, a jeśli nawet ktoś marudził, to go Ewa Demarczyk mogła łukiem jednej brwi do porządku przywołać. Owszem, telewizja była czarno-biała, ale miałem czarne włosy, a teraz ? Cyfrowy Chopin, wieprzowina ze strusia , nawet w golonce sok malinowy. Postęp ?
Zgago – Dziękuję, zapomniałem o eklerach 🙂
Och, Placku, jak Ty to robisz, że zawsze trafiasz w samo sedno życia ?
Ja bym chętnie oddała nawet pralkę automat i lodówkę, której nie trza myć za czasy, gdy mogłam po przetańczonej lub „zaczytanej” nocy – bez spania – iść do ciężkiej pracy. Nawet z wolnych sobót bym zrezygnowała. 😉
A przede wszystkim mogłam być z czystym sumieniem głupia, bo przecież nie od parady się mówi ; głupia, bo młoda, wyrośnie z tego. 😆 😆
Placku, Nastase to raczej już szukał komu by w mordę dać 😉
Matko moja, kogo oni puścili do III etapu 😡 Alicjo, jesteś absolutnie bezpieczna, idę się pochlastać 👿
Zgago – Jestem głupii nigdy z tego nie wyrosnę 🙂
Wiem, że w powietrzu nadal jest tlen, że Alicja schyli się nade mną, że w radach A capelli jest światło (bardzo ważne, zwłaszcza w zimie).
Wystarczy, że przeżyję od początku do końca i dostanę dyplom.
Gdy Pan Lulek wspomina wiatrak-koźlak nad Wilgą, widzę swoje wiatraki, a zatańczyć nawet powiekami można. Wierzę nawet w to, że eklery wrócą do czasów świetności, że przynajmniej Nemo nie ma kataru, a Grody Czerwieńskie wrócą do Czerwienian.
Zdrowie wszystkich faz młodości 🙂
Haneczko – Jak zwykle masz rację, ale to nie jego winię, ale dietę i ciasne buty 🙂
Nastase czy John McEnroe, czy ktokolwiek mógłby im wcisnąć imitację eklery za 4,80 zł czy podatek za to, że planeta się poci? Czy Tiereszkowa kupiłaby torebkę z ceraty za 10,000 euro ? Czy powinienem zażyć coś na uspokojenie ?
Nie, nie i tak 🙂
Placku, ponad wszystko nie chcę mieć racji 😉 A obu panów wspominam ciepło i z uczuciem 🙂 Aczkolwiek, nieustająco, wielbię Samprasa 😀
Już dawno – 40 lat temu a nawet wiecej – mówiło się, ze wszystko rośnie, tylko paczki u Bliklego sa coraz mniejsze…
No to pod koda 2818 z nadzieja, ze paczki od Bliklego osiagna wreszcie optymalne rozmiary czyli glówki od szpilki
A, 46 Studencki Festiwal Piosenki – taka nazwa 😉
Festiwal nosił również nazwy Ogólnopolski Studencki Konkurs Piosenkarzy (1962-1965), Ogólnopolski Festiwal Piosenkarzy Studenckich (1966-1967) oraz Ogólnopolski Festiwal Piosenki i Piosenkarzy Studenckich (1969-1976; od tej nazwy pochodzi często używany skrót FPiPS). – Wikipedia, przedmiotowe hasło.
Cichalu (@wczoraj, 13:04), co po jeszcze nowszym aucie, gdy lumbago dręczy? (szofera trza-by wynająć, pięć szóstych przyjemności jazdy pryska!); co po jeszcze nowszej żonie, gdy… (inny musiałby ją pocieszać)?… =>
=> — Najpierw remoncik generalny (w dobrym warsztacie… oby nie trzeba było obecnego modelu żony zastawić 😉 )…
— Potem miej rozum, gdy serce w rozterce; miej serce (jedno), gdy na rozum (zdrowy-chłopski, czy UJotowski,) za późno*… 😀
[kardiologów domorosłych ci u nas dostatek, jak ogólnie wiadomo 🙄 😉 ]
Btw, czasy handełesów geszeftowych to już pieśń tak zamierzchłej przeszłości, że chyba nawet pokolenie (moich) rodziców miałoby kłopoty z przypomnieniem ich sobie – dziś, by pracować w zwykłym eksport-import, trzeba mieć niekiedy umiejętności ówczesnych (l. 60.) akademii dyplomatycznych. – Umiejętności z różnych dziedzin… – samorodkowe talenta już dawno nie wystarczą. Może nigdy nie wystarczały?…
„Te UJoty”. Gdy Miłosz przyjeżdżał tu ze swojego Berkeley, gdy do niego wcześniej stąd docierano – zwykł się był dziwić, jakim cudem tak bardzo, coraz bardziej ta młodzież ‚rozgarnięta’, mimo kurtyny (żelaznej). Teraz — rozpodróżowana po wszelkich stypendiach świata, pracowita, bystra, pewna siebie… oczywiście mówiąca językami — jest rozgarnięta pięć razy bardziej.
Czysta przyjemność ich obserwować w tym stadium rozwoju.
I inspirować.
___
*por. m.in. ‚przemakanie’ na drugorzędnym koncercie, ‚wyrywanie się’ na festiwal tuż po chorobie (w chorobie!), i tak dalej…
? (Pytajniku), co do ‚smogu’, Cichal mógł się zafiksować na percepcji tego zjawiska sprzed 30-stu i więcej lat. Wówczas zachodnie przewodniki ostrzegały, że dwa dni w tym mieście są niebezpieczne dla zdrowia (a niektórzy Polacy (i Krakowianie) mogli sobie dodatkowo gratulować ‚chwycenia PB za nogi’ 😉 w swych sterylnie-zdrowych zachodnich ‚kurortach’).
Wczoraj, jak i przez ostatnie dwa tygodnie, było tu przepięęęęęęknie. Owszem, mgła jesienią utrzymuje się przy takiej pogodzie dość długo o poranku (jak w wielu miastach swiata podobnie położonych).
Ale jakość powietrza poprawiła się od początku lat 80-tych dramatycznie. A z drugiej strony, gdy się patrzy w piękny dzień z Rysów czy Jagnięcego na północ – też widać w dole ‚brudną’, jednolitą poświatę…
– …taka maleńka papryczka chilli – dosmaczająco-rozgrzewająco-równoważąca… 😉 😀