Oda do placka
Nie używany już od dawna okrzyk: święty Jacku z pierogami! – wyparty z języka przez nowe słówka jak np. kurna, zajebisty itp. – który ze zdumieniem zauważyłem w formie tzw. grafitti na całkiem nowym domu, przypomniał mi o drugiej części Jacka czyli o Placku. I tak metodą luźnych skojarzeń dotarłem do myśli o napisaniu tego utworu (czyli ody) na cześć placka w różnych postaciach.
To placek bowiem jest żywicielem ludzkości. Od paru tysięcy lat ratuje nas od śmierci głodowej. Odrobina mąki i wody, rozgrzana blacha i już podpłomyk gotowy.
Wyższą formą podpłomyka jest oczywiście pizza. To już niemal wyrafinowany placek. Zwłaszcza gdy ozdobiony jest np. krewetkami lub ośmiorniczkami.
Podobnie rzecz wygląda gdy w grę wchodzi prowansalski czy langwedocki pisaladiere, którego wierzch stanowią warzywa, ot choćby taki karczoch. A liguryjskie focaccie? Zwłaszcza te z solą morską!
Do rodziny placków zaliczyć należy także arabskie pity. Mogą one służyć jako kieszeń dla różnorodnych nadzień. Choć w tym przypadku najbardziej stosowne wydają mi się okrawki pieczonej jagnięciny lub koźlęciny.
Chaczapuri to też placek tyle, że z dalekiej Gruzji
Z odległych regionów kuszących swoimi plackami wróćmy na własny teren. Placki ziemniaczane mogą cieszyć smak amatorów prostych dań, gdy podawane są bez dodatków ale za to w formie bardzo chrupkiej lub wymagających smakoszy, gdy są ozdobione np. plastrem wędzonego łososia i kroplą śmietany z chrzanem. Podobnie rzecz się ma z plackami z kaszy gryczanej, o których niedawno rozmawialiśmy.
Na koniec zostawiłem placki najbardziej lubiane na naszym blogu. Mające tu zarówno zagorzałych wyznawców jak i mistrzów przyrządzania (pozdrowienia dla Bareyi). Mowa oczywiście o naleśnikach!
Wszystkie te rodzaje chleba naszego niepowszedniego chwalę, bo je uwielbiam. Nie wyobrażam sobie życia bez placków. Mam nadzieję, że wy także. Zwłaszcza bez Placka.
A więc zróbmy sobie :
Płonące naleśniki
2 naleśniki na osobę, 15 dag orzechów łuskanych, 6 łyżek miodu, polewa czekoladowa, kieliszek koniaku, garść rodzynków. Porcja na 6 osób.
1. Przygotować naleśniki
2. Orzechy zemleć na miazgę.
3. Każdy naleśnik posmarować miodem, posypać łyżeczką mielonych orzechów i złożyć na czworo.
4. Nadziane naleśniki ułożyć na żaroodpornym półmisku.
5. Przygotować polewę czekoladową z rodzynkami i zalać nią naleśniki.
6. Włożyć do nagrzanego piekarnika i zapiekać ok. 15 min.
7. Po wyjęciu z piekarnika, polać koniakiem i podpalić zapałką, płonące podawać na stół.
Albo:
Placek cebulowy z filecikami anchois
Opakowanie gotowego ciasta francuskiego, 2 duże cebule, 3 łyżki oliwy, 2 łyżki wina ( można użyć miodu pitnego lub wermutu), pół łyżeczki do kawy suszonego tymianku, ząbek czosnku, 3 duże pomidory, pół łyżeczki do kawy suszonego oregano lub mieszanki ziół prowansalskich, szklanka startego na tarce żółtego sera, puszeczka filecików anchois ,15 czarnych oliwek bez pestek, sól, pieprz, pół surowego jajka
1.Cebule pokroić możliwie drobno, czosnek przecisnąć przez praskę.
2.Na patelni rozgrzać oliwę, dodać cebule z czosnkiem i powoli dusić, dodać sól, pieprz oraz wino .
Po 5 minutach odstawić.
3.Rozłożyć na blaszce francuskie ciasto, wywinąć brzegi na ok. centymetr wokół, na środku rozłożyć uduszoną cebulę.
4.Pomidory sparzyć wrzątkiem, pokroić na plasterki i ułożyć na cebuli, posypać solą, pieprzem oraz suszonym oregano lub ziołami prowansalskimi, na wierzch posypać starty ser, ułożyć fileciki anchois (można je pokroić na połówki i ułożyć z nich kratkę) oraz pokrojone na połówki czarne oliwki.
5.Brzegi ciasta nie pokryte farszem posmarować rozbitym z woda jajkiem.
6.Rozgrzać piekarnik do temperatury 200 st C i piec placek około pól godziny.
Lub:
Placki z Puszczy Białej
2 szklanki mąki, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 2 jajka, 2 łyżki cukru, 2 szklanki maślanki (lepiej mieć w zapasie jeszcze pół szklanki maślanki lub jogurtu), cukier waniliowy, sól, 3 łyżki masła i cukier puder do posypywania.
1.Oddzielić żółtka od białek. Żółtka utrzeć z cukrem do białości.
2.Makę wymieszać z proszkiem do pieczenia, dodać utarte żółtka, maślankę, sól, cukier waniliowy, dokładnie wymieszać. Gdyby ciasto było zbyt gęste – dodawać po łyżce maślanki lub jogurtu.
3.Ubić sztywną pianę z białek i dodać do ciasta delikatnie lecz dokładnie mieszając.
4.Rozgrzać masło na patelni, smażyć niewielkie płaskie placuszki z obu stron, gorące posypywać cukrem pudrem.
Komentarze
Witam.
Placki należą do ulubionej przeze mnie prostej kuchni. Na słodko – deserowej, na słono – uniwersalnej. Takie racuszki na przykład – z owocami albo z twarogiem mogą być deserem; z warzywami, peperoni i ostrym serem- doskonałą przystawką albo daniem kolacyjnym. Wiwat placki (i Placek)
U nas słonecznie, chociaż chmurek też sporo. Jak się pogoda wyklaruje, nie wiadomo.
Do tych ostatnich (na maślance) dodać w trakcie smażenia po garstce czarnych jagód – wyjdą amerykańskie blueberry pancakes 😉 Jedną łyżeczkę proszku do pieczenia można zastąpić łyżeczką sody.
U mnie całą noc padało, teraz się jakby przejaśnia.
z cyklu 4 składniki z tvkuchnia ..
1 szklanka maki +proszek do pieczenia,
1 szklanka mleka,
1 jajo,
borówki amerykańskie
też smacznie wychodzi .. 🙂
Swięto Danuśki? Wszystkiego najlepszego!
Jolinku,
kalarepka-mutant nazywa się u ogrodnika Riesenkohlrabi „Kossak” 😯 i jest hybrydą F1, wykorzystującą heterozję czyli wybujałość lub wigor mieszańców pierwszego pokolenia 😉 Ta kalarepka (3 sztuki – ponad 9 kg) jest ponadto bardzo smaczna, delikatna i nie ma tendencji do pękania jak te „zwyczajne”. Zjadamy głównie na surowo, ale i gotowana jest znakomita. Natrafiłam na nią po raz pierwszy, w przyszłym sezonie znowu zasadzę, obok zwykłej, która jest łatwiejsza do dzielenia 😉
Danuśce i dziś i w każdy inny dzień najsmaczniejszych placków świata!
A że placka nie można na sucho to będzie stosowny toast – ale wieczorem!
Wczorajsza focaccia Już zjedzona.
nemo no piękna ta focaccia .. 🙂 a ta kalarepa do zjedzenia na teraz bo chyba nie przetrzyma się w piwnicy na zimę? …
Jolinku, dziękuję 🙂
Kalarepy nigdy nie przechowywałam, nawet nie wiem, czy się da… Zjemy z pomocą krewnych i sąsiadów jeszcze przed zimą 😉 Dziś na obiad będzie ćwiartka.
dzisiaj – Dzień Wegetarianizmu …
http://smaker.pl/specjaly/wegetarianizm
Lubie placki pod wszelkimi postaciami, i slone i slodkie. Chyba zrobie dzisiaj nalesniki 🙂 Blog bez Placka? Niemozliwe!
Danusko, z najlepszymi zyczeniami:
http://www.youtube.com/watch?v=hrJlWlxRHqo
i jeszcze ..
http://kobieta.interia.pl/raport/SWIATOWY-DZIEN-WEGETARIANIZMU/swiatowy-dzien-wegetarianizmu/news/10-rzeczy-ktorych-nie-wiesz-o-wegetarianizmie,1537927,7144
niestety ja pije kawę nałogowo to się nie załapię a takie to zdrowe i prospołeczne … 🙁
Danuśce szczere życzenia pięknego dnia i jeszcze 364 następnych coraz piekniejszych
Tak do wczorajszego. Rozumiem, dlaczego Gomułka. Było, jak było. Bombardowali tym ze wszystkich stron, więc te stękania prymitywne w treści i obrzydliwe w formie sprawiały, że marzyło się coś podwójnie przeciwnego – subtelnego w treści i pięknego w formie. A że zmiana osoby wygłaszającej była nie do wyorbrażenia, marzył się Gomułka wygłaszający bez zwykłej swojej maniery poezje tego, którego imię zapisano na wodzie. Czyż to epitafium samo w sobie nie jest czymś, czego Gomułka nigdy by nie pojął, chociaż w kwestiach marksowskich wykazywał zdolności talmudystycznego rozszczepiania włosa na 8.
Danuśce – podobnie słonecznego uśmiechu, jakim nas nieodmiennie obdarza. Słoneczna Danuśka niech żyje!
Przypominam także, że furda tam wegetarianizm – 1 października przypada Międzynarodowy Dzień Muzyki. Prócz toastów proszę przygotować na wieczór najpiękniejszy koncert świata (stać nas na najlepszych wykonawców dzięki joutube)
Dzień muzyki świętujemy, choć pewnie nie tak hucznie jak w Sąsiedztwie. My będziemy świętować przy akompaniamencie silnika jadąc do Nieborowa. Ale parę płyt na droge bierzemy.
Wczoraj był Dzień Chłopaka. Bardzo miły. Dostałem od współpracownic, jak każdy „chłopak” w naszym departamencie, buteleczkę Old Pulteney single malt 12 years i kinder surprise.
Natchnął mnie Nowy w tym tygodniu i teraz ja będę gotowała rosół: na kawałku wołowiny, skrzydle indyczym , kawałkach kurzych. Będzie z kluseczkami lanymi, ale gotowanymi oddzielnie, posypany najdrobniej siekaną pietruszką i marchewką. Rosół jak u mamy.
Danuśko – Focaccia zjedzona, pytałem o cukrowego konika ale w naszym sklepiku mają tylko krówki – więc cóż Ci dam ? Samozwańcze placki czyli pieczona kozacka kalarepa (oliwa, sól, pieprz, tarta bułka). Wszystkiego najlepszego 🙂
Placku, nie piszesz, czy Oda do Ciebie Ci sie podoba.
O, Placku, dzięki za natchnienie 🙂
Danuśce posyłam całą słodycz, soczystość i wigor Jamesa Grieve 😀
Na dzien Danuski imienin przypada Dzien Usmiechu, tak twierdza na onet.pl, Danusko tysiace usmiechow i radosci!
Jeszcze raz:
Danuśce posyłam całą słodycz, soczystość i wigor Jamesa Grieve 😀
Bardzo dziękuję za życzenia oraz za wszelakie placki 😀
Gospodarz zrobił mi wielce miły prezent dzisiejszym tematem,
bo placki w różnych postaciach uwielbiam !
A Święto Muzyki oraz Wegtarianizmu to też bardzo miłe akcenty
akurat w dniu moich imienin 😀
Nie jest wegetarianką,ale mogę zyć bezmięsnie przez kilka dni
i nie będzie to dla ani przykre ani uciążliwe.
Oczywiście okazji zjedzenia smakowitej dziczyzny (patrz ostatni Zjazd)
nie przepuszczę ! A pachnący gulasz czy bigos w jesienny wieczór też
bywają nęcącą propozycją 🙂
Zobaczmy co się wykluje na dzisiejszy obiad,bo Osobisty zaproponował
wypad do francuskiej restauracji,jaką mamy na Ursynowie :
http://www.leregal.pl/
O i jeszcze Dzień Uśmiechu ! Dzięki Dorotol 😀
Nemo- jabłka i kalarepki piękne !
Alino- Aznavoura zawsze słucham z przyjemnością 🙂
Danuśka miło tam wygląda i ceny nie zabójcze .. ciekawe czy smacznie?…
Tak, wygląda pociągająco. Boeuf Bourguignon nawet przystępna. Tylko wino z regionu jedynie na butelki. Czy można do Boeuf Bourguignon pić bordeaux?
na butelki bo inaczej mogą dać zlewki z kieliszków lub wczorajsze .. 😉 czyli trzymają poziom dobry dla win …
kurcze ruszyć się nie mogę od tego komputera a trzeba wyjść chociaż zimno ..
Stanisławie – Oda do sytości, ciepła, szczęścia, króla czy żebraka ? Bardzo mi się podobała.
Daj nam znać gdy otworzysz kinder surprise, mimo tego, że ja dostałem guzik z pętelką pytam z niewinnej ciekawości. Nie potępiam też zwyczaju wręczania chłopcu starej whisky, wręcz przeciwnie 🙂
Kilka razy łotr wciął, ale próbuje dalej.
Chyba otworzę dopiero po powrocie. O 13 obiad przed wyjazdem, więc się powstrzymuję pomimo zżerającej mnie ciekawości.
Danuśce ?
Czy to jest lato, zima czy wiosna,
Nasza Danuśka zawsze radosna.
Nieważne, upał, deszcz drzewa rosi,
Danuśka chętnie zaprasza gości!
Wierszem, uśmiechem i słowem dobrym
Z każdym podzieli się na dzień dobry.
Źródlaną wodą, chlebem pachnącym
Jesteś wśród intryg, kwasów i dąsów.
Powiedzieć: sto lat żyj nam Danuśko,
To są życzenia sobie złożone,
Bo jesteś przecież wszystkim potrzebna.
Jednego życzę Ci nade wszystko:
Byś co dzień, w części choć, dostawała to,
Czym tak szczodrze z nami się dzielisz.
Danuśko, serdeczne życzenia również od Włodka 😆 😆 😆
O rany, miało być Danuśce …
sorry 😳
Pan Lulek tak się rozhulał, że kolejny komentarz zamieścił pod felietonem sprzed lat. Odkryłem to jednak i udostępniam wszystkim dzis obecnym na blogu. Oto on:
Pan Lulek pisze:
2010-10-01 o godz. 10:52
Uprzejmie prosze o nie wytykanie drobnych niescislosci. Kalendarz moze tez byc rozciagliwy a nawet kurczliwy. A do tego Templariuszka w stroju zakonnym to dopiero moze byc hit dziesieciolecia.
Poszedlem na calosc to przynajmniej powinienem co najmniej oko ucieszyc
Wielki Kombinator PT
Pan Lulek
O, a ja się dziwię, że mi się na stałej zakładce prehistoria otwiera. Ależ to byli czasy!
Lulek redivivus? Ty się pilnuj, chłopie, bo ja w razie konieczności spełnię te groźby karalne, co to wiesz…!
Stanisławie – Można, ale nie w towarzystwie agresywnie nastawionych Burgunczyków. Z moją bardziej niż skromną wiedzą z reguły czekam na finał dyskusji i zamawiam to co mi smakuje, w tym wypadku chłopięce Bordeaux Saint Emilion, tym bardziej, że coraz częściej w Boeuf Bourguignon także nie ma. Pan Lulek może wszystko 🙂
Dobieram wino do sosu, kolor skarpetek do koloru butów, a dziś wieczorem wybrałbym „Owoc Pożądania”, w tym wypadku nie mam na myśli Pyry lub tołstojowskiej Nataszy tylko film o słodyczy, pięknie, odurzeniu i kontroli (jabłku, tulipanie, marihuanie i kartoflu). Zdjęcia w HD, a jednak nadal ustępują zdjęciom Nemo.
(bordeaux które może być w gulaszu)
Gdyby mi ktoś wieczorem wrzucił kawałek 2-go koncertu skrzypcowego Wieniawskiego, albo temat wiodący z III symfonii Szymanowskiego, to ja będę wdzięczna. Szymanowski może być grany przez OPR w Katowicach, a Wieniawski miał tylu świetnych wykonawców, że co jeden, to lepszy.
Danuśko, wszystkiego co najlepsze, radości i pomyślności wszelakiej, smakowitych obchodów miłego święta 😀
Wszystkim miłego dnia życzę i niestety, oddalam się do robótek poremontowych, o plackach mogę narazie jedynie pomarzyć, choć jestem ich wielką smakoszką, brak kuchni, taka przymusowa dieta 🙂 Ale pocieszam się, że już bliżej końca…
Jeszcze o wołowinie po burgundzku – to jedna z potraw, które udają mi się zawsze. Smaczne to, ale czy warte aż takiej sławy, jaką się ciesz? Naprawdę wysoka renoma międzynarodowa niektórych potraw mnie dziwi (np tiramisu)
Dziś na obiad ostatnia fasolka szparagowa z bułeczką, duszona kapusta włoska, ziemniaki i kotleciki jagnięce z kostką usmażone na oliwie w towarzystwie kilku ząbków czosnku i gałązki rozmarynu. Na koniec skropione lekko primitivo di Salento (będzie do popicia).
Kalarepka (po kozacku) będzie na kolację, jak przybędzie wegetariańskie dziecko.
Przez ostatnie dwa dni jedliśmy wegetariańsko wysysając resztki życia z kwiatów cukinii jak, nie przymierzając, to leśmianowskie zmrocze 🙄
Nemo – w tym roku rada Ci się już nie przyda, ale w przy szłym może się zdać na co. Myślę, że wyrwana z korzeniem, a potem zadołowana w piasku, w piwnicy, doskonale wytrzyma dodatkowe 6-8 tygodni. Można też spróbować w sposób, jaki moja Stasia stosowała do brukselki – otóż wyrywała całe rośliny, odwracała korzeniami do góry i tak wieszała w chłodnym, ciemnym miejscu. Wytrzymywały 2 miesiące w stanie zupełnie świeżym.
Przechowywałam pomidory, które nie zdążyły dojrzeć na krzaku tak, jak Pyry Stasia brukselkę.W ciemnej piwnicy dotrwały do grudnia
Pyro,
dziękuję za poradę, ale po co wyrywać brukselkę? 😯 Zostawiam w ogrodzie i jem w marcu świeżutką, jeszcze trochę dorasta, jak się ociepli. Tutaj wszędzie po ogrodach zimą stoją brukselki, jarmuże i pory.
wielu z was mysli, ze zrobienie placka/nalesnika to zupelnie prosta sprawa
tak mi sie tez wydawalo kiedy mialem dziesiec lat i eksperymentowalem w kuchni podczas nieobecnosci rodzicieli. nie bylo miejsca na suficie i scianach, ktore to nie byly oblepione plackiem podczas obracania na patelni
no coz, w tym okresie wysokie loty plackow byly odwrotnie proporcjonalne do moich umiejetnosci kulinarnych. z czasem podszedlem do bardzej luzackiego obracania patelnia, a kiedy pojawil sie usmiach na twarzy oznaczac to moglo juz tylko nalesnikowy profesjonalizm
z zaczalem robic plackonalesniki na wyczucie nieco inaczej. dwa jajka naleza do przepisu, troche maki cukru i dwoch jedzacych, takich co nie chca byc tlusci i grubi. w przeciwnym wypadku mozna zawsze podwoic skladniki
nie jest grzechem rozdzielic zoltko od bialka. to ostatnie potrakrowac widelcem tak dlugo, az odwrocone o 180° naczynie nie zgubi snieznej piany. teraz nalezy toto wszystko razem wymieszac. i w mieszaniu jest cala sztuka by nalesniki pozostaly po usmazeniu cudownie luzackie. i by to rzeczywiscie nastopilo w ostatniej fazie miaszania podlac nalezy cala mase mlekiem. podejsc nalezy do tego zabiegu z uczuciem, ostroznie by piana nie siadla
na patelni rozpuscic kawalek masla. rozlozyc przygotowana mase na jednakowa wysokosc. 200°C w rozgrzanym piekarniku zapewnia wlasciwa temperature
jest ten placek z dolu jasnobrazowy, powinien zostac przy pomocy jeszcze jednego kawalka masla obrucony
w tej fazie nie spuszczam z niego oczu. z chwila uzyskania optymalnego zabrazowienia biore patelnie z piekarnika i dwoma widelcami jednoczesnie rozgniatam strukture tego co jeszcze nie stalo sie wypiekiem. reszte inwencji tworczej pozostawiam wedlug wlasnego uznania. mi wystarczy posypac troche cukrem i cynymonem i pozostawiam do dalszego przepieczenia w piekarniku. kompot z jablek do popicia
to tyle na tyle, i tak zbyt wiele tajemnicy kuchennych zdradzonych na jeden raz
no ale czego nie robi sie dla Danuski 😆
Nemo – ta brukselka to tylko przykład. Myślę, że soczysta kalarepa jest bardzie podatna na przemarznięcie.
Bardzo skomplikowane te ryśkowe naleśniki z 2 jajek w piekarniku 😯 Tyle energii 🙄 I jeszcze bicie piany po to, aby później spłaszczyć niedopieczony placek widelcem 🙄 Po co piana w cieście naleśnikowym, skoro gotowy naleśnik powinien być możliwie cienki, elastyczny i delikatny? Chyba że to miał być omlet…
Pyra bedzie dzisiaj cytowana w szkole, Dagny musiala napisc opowiastke z uzyciem wyrazow: ferie, euoforia, Poznan, krzeslo, czaszka, domek, zazdrosc, slon, informatyk, malarz, dab.
I dziecko napisalo; przpisuje wszystko wg. orginalu:
„Podczas ostatnich ferii zostalysmy zaproszone do Poznania, do naszej znajomej, na ktora wszyscy mowia Pyra. Pyra przywitala nas serdecznie ale w najwieksza euforie wpadl pies Pyry, czarowlosy jamnik z dluga czaszka o imieniu Radek. Wskoczyl na krzeslo i szczekal radosnie. Potem jak wypakowalysmy z kosza nasza kotke Slacie to Radek byl o nia bardzo zazdrosny i nie pocieszyl go nawet malutki slon-zabawka, ktorego dostal od nas. Salcia za to zrobila sobie domek pod stolem w kuchni i parskala na Radka. Po poludniu syn Pyry, z wyksztalcenia informatyk, ktory niestety dorabia sobie u Mamy jako malarz pokojowy, zawiozl nas do Kornika, gdzie moglysmy ogladac slynne deby.” Bledy inklusiv.
Dziękuję za kolejne piękne życzenia,
czytać je to doprawdy miłe wzruszenia !
A w luzackim naleśniku Ryśka prosto z piekarnika
żaden najmniejszy szczegół uwagi naszej nie umyka 🙂
ah Nemo, nie przesadzaj z energia. gdzies musi byc jej ujscie 😆 nazwac toto mozna roznie, od plackonalesnika …. po kaiserschmaren. najwazniejsze przy tym wszystkim jest mistrzowskie wykonanie: moja prawica i lewica 😆
kaiserschmarren mit zwei rr
wiem wiem
😆
Kaiserschmarrn nazwać naleśnikiem to jakaś perwersja 😉
Rysiu, a po jasną cholerę Ty te kropki i przecinki wtykasz do tekstu? Jeszce większy „cool” będzie, jak i spacji sobie darujesz.
lecedokuchnibynalesnikiwgtwojegoprzepisuzrobicpozdrawiam.
Dorotol – słodka jest Dagny, chociaż łże, aż się kurzy. Żadnego kota do Radzia nie można wpuścić, bo trzeba będzie remont zaczynać od początku. Panie Salci w każdej chwili miłe widziane, Salcia nie. Chociaż Salcia to zmyślna kotka.
w obawie o gorsze obelgi wycofuje sie po cichutku
do obozu rehabilitacyjnego zaakceptowanego przez wysoki urzad pozostalo jeszcze pare tygodni. nie ma co narazac tego co jest zwichrowane, ale do naprawy jak zapewniaja specjalisty od ostrego noza 😆
Pyro, ciekawe jaki bedzie stopien, gdyz to druga dopiero opowiastka po polsku
Najlepsze życzenia dla naszej solenizantki – Danuśki. Niech Ci nigdy nie zabraknie uśmiechu i dobrych pomysłów, a zdrowie też niech dopisuje.
Czy ktoś nie lubi placków ? Chyba ze świecą takiego by trzeba szukać. Wczoraj właśnie były u mnie naleśniki z twarogiem. Dwa jeszcze zostały.
Dorotol,bardzo zgrabne to wypracowanko Dagny.
Jestem zła, bo do mojego ogródka zawitały bez zaproszenia krety. Może zresztą był jeden, ale porządnie nabroił. Poszedł sobie chyba do sąsiadów, bo i u nich widać kopczyki. W zasadzie nie bardzo wiadomo, jak z nimi walczyć. Co zniszczyły,to zniszczyły…
Dla chętnych:
proporcje na 1 osobę:
1,5 jajka (3 na 1 2 osoby)
1/8 l mleka lub śmietanki
4 łyżki mąki
1 łyżka cukru
sól , masło, cukier puder
Rozgrzać piekarnik. Ustawić ruszt pod grillem tak, aby patelnia była tuż pod rozgrzaną spiralą.
Zrobić ciasto: z białek z dodatkiem szczypty soli ubić pianę na sztywno (lepiej trzepaczką niż mikserem), resztę składników wymieszać dokładnie, dodać pianę.
Patelnię rozgrzać na płycie kuchennej, rozpuścić masło, wlać ciasto na wysokość 2-3 cm. Smażyć, aż spód się ładnie przyrumieni, wstawić do piekarnika pod grill, aż sią powierzchnia ładnie zetnie i zrumieni. Wyjąć (uważać na gorącą rączkę patelni 😎 ), znowu na płycie porozrywać placek dwoma widelcami na kawałki, smażyć jeszcze przez chwilę, posypać cukrem, podawać. Do ciasta można dodać rodzynki.
Przepis w sam raz do nowej patelni Gospodarza 😉
To był przepis na ryśkowy Kaiserschmarrn 😉
Dagny jest zmyślna bestia i ma fantazję 🙂
Krystyno,
sposób na kreta:
„Jeśli ktoś jest wściekły na „swojego” kreta jest tylko jeden sposób pewny w 100%. Niezbędne pomoce:
– wygodne krzesło (najlepiej leżak)
– otwieracz do butelek
– piwo sztuk 4
– siekierka, widły lub łopata.
Siadasz wygodnie na krzesełku obok kretowiska czekając na kreta. Otwierasz pierwsze piwo i powoli się delektujesz. Siekierka leży obok w pogotowiu. Po pierwszym piwie zaczyna Ci być trochę szkoda tego kreta, który za chwilę straci życie. Otwierasz drugie piwo. Dochodzisz do wniosku, że kret pewnie chciałby sobie jeszcze pożyć tylko, dlaczego na twojej działce? Otwierasz trzecie piwo, świat wydaje Ci się piękny. Zaczynasz mieć coraz więcej wątpliwości i skrupułów. Gdy skończysz czwarte piwo kret Ci już nie przeszkadza. Jesteś nawet szczęśliwy(a), że kret uszedł z życiem. Idziesz się wyspać, lub do sklepu po następne piwo.
Gdy wściekłość na kreta powraca powtarzać powyższą terapię aż do skutku!.
Powodzenia w mało skutecznej walce!!”
😀
Pan Mąż naszej Haneczki lał w kretowisko paliwo. Kret widać cenił czyste powietrze i po tygodniu przeniósł się z ogrodu na ugorującą działkę sąsiada.
Nemo, to ja się od razu rezygnuję z walki. 🙂 Mam nadzieję, że kret poznał już moje włości i powędrował sobie dalej zwiedzać okolicę.
Stolica się nie spisuje i siąpi na Solenizantkę.
Danuśce wewnętrznego słoneczka, wigoru i świętej cierpliwości dla wędkarskich sukcesów wiadomo kogo 😉
To ja już wolę kreta, niż glebę skażoną paliwem 🙄
Kilka lat temu obserwowałam z bliska kreta zajętego budową kopca na wale ochronnym Dunaju, gdzieś w Serbii. Był tak zajęty, że nie wyczuł naszej obecności i w biały dzień wynurzał się co chwila na powierzchnię. Nigdy bym takiego zwierzaka nie skrzywdziła 🙄
Krety, to nic, bo widoczne, ale nornice… Miałam szeroki i długi zagon, na nim 3 jabłonie, a między drzewami po 2 krzewy agrestu albo czarnej porzeczki. Na brzegu tego zagonu sadziłam kwiaty jednoroczne, niskie (ubiorek, aster niski, nagietek) Któregoś roku, co posadziłam – posiałam kwiatki, to uschły. Woda używana do podlewania znikała momentalnie. Kiedyś Mąż zawołał mnie i pokazał dziurę, wypłukaną przez wodę z węża – znikała, jak w ponorze jurajskiej. Okazało się, że wzdłuż caluteńkiego zagpna, przez 15 metrów, równiutko, jak pod sznurek, w odległości 15-20 cm od brzegu, idą dwa równoległe korytarze – co dalej? Przekopał, zasypał – chała, zwierzątka się migiem odbudowywały. Nasz poprzedni pies czasem łapał krety. Nornic nie widział. Strasznie upierdliwe były.
Na nornice najlepsza jest sowa, kuna, tchórz i kot 😉
Nemo, jakie skażenie 😯 Wystarczy kilka kropel, krety mają b. wrażliwe powonienie. Warzyw nie mam, w owocowych nie ryją.
Koty najlepsze 🙂
Haneczko,
Pyra pisała o laniu, a nie o kropelkach 🙄
Koty najlepsze, potwierdzam 😉
Idę obrabować bogaty bank i wzbogacić biedne państwo czyli zapłacić podatki 😉
Niech mi kto powie, dlaczego nagle rośnie kurs euro? Ausgerechnet, kiedy jadę w jego strefę 😯 🙁
Kiedy ja jechałam też rosło 😯
Ale teraz u nas kursy wszystkich walut spadają, co niestety Nemo nie pocieszy.
Na nieliczne okoliczne koty raczej nie mam co liczyć. Wszystkie wykarmione dobrze , co najwyżej dla rozrywki poudają polowanie na ptaszki. No ale może, może …
Haneczko- po tylu słonecznych życzeniach mżawka ustała !
Nemo- jak przeczytałam Twój sposób na krety,to przypomniał mi się,
znany przepis na ciasto z whisky.
Do wypróbowania nikgo,broń Bożę nie namawiam 😉
Składniki:
1 kostka masła;
2 szklanki cukru;
1 łyżeczka soli;
4 jajka;
1 szklanka suszonych owoców;
1 szklanka orzechów;
sok z cytryny;
proszek do pieczenia;
3-4 szklanki dobrej whisky.
3 szklanki mąki
Sposób przygotowania:
Przed rozpoczęciem mieszania składników sprawdź czy whisky jest dobrej jakości.
Dobra… prawda?
Przygotuj teraz dużą miskę, szklankę itp. ustensylia kuchenne. Sprawdź, czy na pewno whisky jest taka jak trzeba, by być tego pewnym nalej jedną szklankę i wypij tak szybko, jak to tylko możliwe. Powtórz operację.
Przy użyciu miksera elektrycznego ubij kostkę masła na puszystą masę, dodaj łyżeszkę sukru i ubijaj dalej.
W miedzyszasie zprawdź czy wiski jest na pewno taka jak czeba. Najlepiej sklaneczke. Otfórz druga butelkie jeźli czeba wszuś do mniski dwa jajki, obje szklanki z owosami i upijaj je mikserem.
Sprawś jakoź wiski zepy potem gośie nie mufili sze jest trojnoca, wszuś do miszki szyśką sul jaka masz w domu czy so tam masz szysko jedno so, f sumie fsale nic nie ma snaszenia so fszuśisz!
Fypij sok sytrynnmowy. Fymjeszaj fszysko z oszehami i sukrem fszystko jedno i frzudź do monki ile tam masz f domu, osmaruj piesyk masem i wyklej siasto na plache piesyka, ustaw ko na 350 stofni, saaaaamknij źwiszki.
Sprawś jakoś fiski sostanej ot pieszenia siasta i iś spaś.
broń Boże…
Dziędobry na rubieży.
Danuśko, słoneczna dziewczyno, samych piękności i dobroci w formie placka oraz każdej innej!
I tylko piesyka żal 🙁 😆
Danuśko,
to mój ulubiony przepis na siasto s wiski 😉 😆
Haneczko,
jak jadę do Polski, to tam zawsze spada kurs franka 🙁 Do Ameryki by trzeba, dolar poniżej franka (0,977) ale nie lubię latać i nie mam paszportu biometrycznego 🙄
Spłakałam się ze śmiechu, oczami duszy widząc Dudka, jak w łazience wylewał wódkę do zlewu.
Rolada kurczacza dla Danuśki 🙂
Kurczaka bez wątpi położyć na plecach, kuper won, końce skrzydełek takoż. Bardzo ostrym nożem naciąć skórę i pracowicie trybować aż do skutku. Rozłożony płat pozbawić nadmiaru mięsa, któren to nadmiar zemleć z +/- 20 dkg wątróbki kurczaczej lub wieprzowej (tu wolę wieprza). Dodać jajko, łyżkę tartej bułki, dużo posiekanej przez Alaina natki pietruszki, przyprawić jak kto chce i lubi. Mięso też posypać tym i owym, rozsmarować nadzienie, westchnąć i zawijać. Spiąć na tymczasem wykałaczkami, klnąc śliskie cholerstwo płynnie przenieść do keksówki wysmarowanej oliwą (na miarę ma być, to się nie rozleci). Posmarować oliwą, posypać ziółkiem, przykryć folią, dobre 1,5 godz., 200-180 st. 🙂
Danuśko
Na Marszałkowskiej był sobie przed wielu laty Klub Węgierski, a przy nim sklep z różnościami pochądzącymi z kraju naszych „bratanków”. Sprzedawano między innymi LP`s jakie rozchwytywane były w przysłowiowe pięć minut. Pamiętasz może?
Wraz z serdecznymi życzeniami, zamiast fiołków, pasztetów czy też serków:
http://www.youtube.com/watch?v=CGt-rTDkMcM&feature=related
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Errata
pochodzącymi
E.
Panie Piotrze,
Piekne dzieki o wiadomosciach o Panu Lulku.
Lena
Pyruniu, a spłacz się jeszcze raz, i oczom duszy daj luz:
http://www.youtube.com/watch?v=fe8DLOsu6fM
Nisiu – zawze przy tekście „wyciągnąłem jedną rękę i zatrzymałem dom” opanowuje mnie głupawka nie do powstrzymania.
Przyszedł kurier; przyniósł przesyłkę z Francji. Sławek przysłał Młodszej Album, zdjęcia i płytę, a na wszystkim tarczowe, wygasłe wulkany Owernii. Pamiętacie? Kiedyś zapytałam, czy ma takie, ale myślałam o jego fotkach wakacyjnych, turystycznych itp. Mamy takie z Indochin autorstwa Sławka – najwyższa, fotograficzna półka. Nie miał jednak, nie jeździł tamtymi drogami. Każdy inny stwierdziłby : sorry, nie moja bajka. I cześć. Sławek poszukał, kupił przysłał. Rosną nasze długi nie pieniężne, a serdeczne.
Puro, ja tak mam, kiedy butelki nadjeżdżają ponownie…
Nisiu, czyli wytrzymujesz o 2 wersy dłużej
Oczywiście, miała być Pyra, nie Pura…
Ja w ogóle uwielbiam Dziewońskiego i tę cała starą resztę…
Zauważcie jedną ciekawostkę: facet jest śmieszny nieprzytomnie, a publiczność chichocze. Dzisiejsi kabareciarze są nudni jak flaki z olejem, a publiczność wykonuje salwy gromkiego śmiechu po każdym zdaniu. Chyba się boją, że jak się nie będą śmiać, to ktoś ich posądzi o brak poczucia humoru.
Nisiu – ja to widzę jeszcze inaczej – Dziewoński jest nienagannie ubrany, gra nieprzytomnie ululanego faceta i ani na jotę nie jest wulgarny, ordynarny obleśny – jest zabawny. I publisia docenia i chichocze. Dzisiejsi kabareciarze nie muszą być zabawni – oni mają być publisią w głupich sytuacjach. I publiczność ryczy z uciechy. Obawiam się, że kopernikańska zasada „gorsze za lepsze” działa i w kabarecie.
Dzień dobry Szampaństwu,
szampańskiego dnia życzymy Danuśce i oby Jej się!
Idę doczytać, nie miałam kiedy zerknąć tutaj.
Wrocila dzisiaj echidna. Myslalam o niej, konczac czytac sympatyczna powiesc Katherine Scholes „Hunter’s Wife” ( we francuskim tlumaczeniu Les Amants de la terre sauvage ) bo autorka mieszka w Tasmanii. Akcja rozgrywa sie glownie w Tanzanii. Przypomina to troche „Afrykanska Ferme” Karen Blixen. Scholes zna Afryke, urodzila sie w Tanzanii i bardzo ciekawie opisuje przyrode i obyczaje. Poprzednia jej powiesc, wydana po polsku pod tyt. Kamienny Aniol, rozgrywa sie w Tasmanii. To taka lektura „lekka, latwa i przyjemna” 🙂
Pozdrowienia dla zwierzatka.
Starszy Pan i Poetka ulubiona .. jakoś cieszy mnie to, że mieli się ku sobie ..
http://wyborcza.pl/1,75475,8449493,I_dodam_jeszcze__ze_cie_kocham.html
Alino poszukam u nas bo na zimowe wieczory trzeba też coś mieć … 🙂
Jolinku – nie na życie, ale w twórczości najpiękniejsze są uczucia niespełnione. To one dają smak artyzmu, nutkę poezji, siłę przekonywania i delikatność intymności. Cóż dla poezji z miłości codziennej? A A.O. była „organicznie niezdolna do wierności” (tak twierdzi Umer, Agata P. sam. DP)Pamiętasz jak pisała, że pod szkłem na biurku ma już ponad 40 fotek swoich miłości? Że o niektórych zapomniała, dlaczego ich kochała,jak mieli na imię. A przecież kochała. Po romansach z Krajewskim czy Przyborą pozostały piękne piosenki, po małżeństwie z DP – Agata, wierna przyjaźń, „Niech no tylko zakwitną jabłonie” i też piosenki. Nie można kochać ptaka i czekać, że nie odleci kiedy przyjdzie czas.
Przepraszam, ale ja już jestem gotowa na toast, chociaż u mnie to godzina trochę nieprzyzwoita, zwłaszcza na rodzaj trunku, kieliszeczek „Morawskiej Pvestki” (od Arcadiusa). To niespecjalnie toast radosny, ale radosny będzie za zdrowie Danuśki.
Tymczasem dzisiaj od świtu bladego zamieszanie naprzeciwko u Franka. No i zabrali sąsiada w końcu do odpowiedniego domu całodobowej opieki, najsmutniejsze to, że w asyście 2 radiowozów policyjnych. Służba socjalna i służba zdrowia nie dałaby rady fizycznie, tak konkluduję, poza tym trzeba było zamknąć, zabezpieczyć i prawdopodobnie zaplombować dom. Nie znam się na tych procedurach, wiem, że Frank bardzo nie chciał nigdzie iść, kołatało mu się w głowie, że coś się dzieje. Codziennie ludzie z Czerwonego Krzyża przyjeżdżali do niego 3 razy dziennie z posiłkami, ale od kilku dni ktoś był tam zawsze 24 godziny na dobę (zmiany) , żeby Frank nie był sam, bo na przykład wybrał się kiedyś póżnym wieczorem na spacer, dobrze, że go ktoś zauważył, albo miał inne dziwne pomysły.
Ostatnie parę dni to było ciągłe gaszenie pożarów, Frank albo zaprzyjaźniał się z tymi chłopakami, którzy dbali o całokształt i przygotowywali jedzenie, smażąc kotlety i takie tam… pewnie, że gotowce, ale przysmażyć należało i tak dalej, albo za chwilę straszył ich policją i że nie będą mu się jakieś podejrzane typy snuć po domu. Podejrzane typy dzwonili do nas, bo Frank Jerzora rozpoznawał, Jerzor przekonywał, że typy przyjazne, Frank zapominał, no i tak…
Chlapnę tę rakiję, bo mi smutno jak diabli.
To Ci potowarzysze, Alicjo, tez sobie cos naleje.
To i ja dołączę
Ja tez dolacze. Smutne
Wpadam na moment, dziękuję wszystkim raz jeszcze !
Echidno- rozczuliłaś mnie tą „Dziewczyną perłowych włosach”.
Kocham tę piosenkę ! A węgierski sklep i instytut oczywiście pamiętam.
Wszystko sprawozdam,wieczór toczy się zupełnie inaczej niż to było
przewidziane,ale jest sympa- jak mawiają nasi kochani Francuzi 🙂
Alicjo,Alino 🙁
Po burzy przychodzi słońce…. Przynajmniej powinno ….
Ulżyło mi kapkę, dzięki za duchowe wsparcie.
Wyrzuciłam smutki, za 10 minut wznosimy Danuśki. Dzisiaj uskuteczniam leczo, w ulubionym wydaniu Jerzora rzucone w ilościach na ryż. A rzucę, co mi tam!
Wczoraj lało okrutnie, Jerzora z pracy podwiózł samochodem do domu kumpel, ale na rower (brudny i zabłocony) już nie miał miejsca. Słusznie!
No to Jerzor pobiegł te prawie 14 km dzisiaj z rana, ci, co go znają z Żabich, się nie dziwią chyba 😉
Zdrowie Danuśki!
Dziewczyna o perłowych włosach i zawsze uśmiechnięta.
Danuśko,
moc uścisków od nas obojga. Życzymy Tobie wszystkiego najlepszego, a wam obojgu wielu lat w harmonii!
Teraz buduję Boga pożegnania
AO
No patrzcie. Węgierski zespół, ja robię (zamiar dopiero!) leczo, .Danuśki święto 😉
Owszem, przeze mnie też ulubione Gonghayiu lany (pisownia jak kto chciał).
Placku – Deo gratias
Witam.
Przepraszam Wszystkich za prywatę, Pyro inf na Skype.
Piszę
Że to w głowie się nie mieści
Jak prześlicznie jesz naleśnik
Lub sok sączysz swój co dzień
Alicjo,
smutna ta historia z Frankiem, ale z drugiej strony patrzę z wielkim uznaniem na działanie odpowiednich instytucji, które potrafią zaopiekować się takim człowiekiem. To niby oczywiste, ale praktyka, przynajmniej u nas jest różna. Całodobowe dyżury to standard, o jakim w Polsce się nie śni.
Dziś zakończyłam sezon przetwórstwa domowego. Tak mi się przynajmniej wydaje. Słoiki ze śliwkami i papryką zostały ustawione na półeczkach i czekają na degustację. W tym roku przygotowywałam jeszcze dżem truskawkowy i grzybki marynowane. No i niezbyt udane ogórki kiszone. Nic mi się więcej nie chce robić. To w zupełności wystarczy.
Żaba prosiła przekazać, że też czci Danuśkę 🙂
Alicjo, to było nieuchronne, ale przykro bardzo 🙁
Haneczka podała dziś przepis na roladę. Warto go zapisać i wykorzystać, bo to jest to naprawdę niebanalny sposób na przyrządzenie kurczaka. Obawiam się tylko trochę luzowania, ale Haneczka zapewniała, że to wcale nie jest takie trudne, jak się wydaje.
Moja synowa sprawiła mi przyjemność, prosząc mnie o przepis na kaczkę pieczoną z jabłkami. Podałam jej ten przepis, mówiąc że może też poszukać w internecie. Na to ona, że chce zrobić taką kaczkę, jak ja robię, bo taka jej najbardziej smakuje. I słusznie…
W przyszłym tygodniu ma być ładna pogoda, a ja wybieram się do Zakopanego. Cieszę się bardzo, bo dla Zakopane dla mnie to widoki gór, a nie samo miasto.
Czarujący są nasi Panowie. Jurek przysłał mi via Skype 2 linki do zestawu muzyki klasycznej. Miałam kłopot z otwarciem skype’a uparcie mnie informował, e nie rozpoznał mojego hasła, a na końcu powiedział, że mój komputer wolno działa. Teraz zajmę się innymi sprawami. Do jutra.
Krystyno, luzowania jeszcze nie próbowałam, to wyższa szkoła. Na roladę rozcina się skórę i stopniowo oddziela mięso od gnatów 🙂
Ojej, właśnie dopatrzyłam, że podałam złą kolejność cięcia 😳 Kurczaka położyć na brzuchu. Nacina się skórę wzdłuż NA GRZBIECIE !
Wróciłam z miłego miejsca, z miłej imprezki. Piętnaście lat temu jeden taki, co lubił Irlandię i irlandzką muzykę, w piwnicy starej kamienicy urządził tawernę. Co jakiś czas śpiewa się w niej i gra, a codziennie można posłuchać tej muzyczki z płyt – pod piwo albo inne, mocniejsze trunki i nieprzesadnie wyrafinowane ale doskonałe jedzenie z grilla. Przychodzą tam mili ludzie, a nawet zaryzykowałabym twierdzenie, że stali bywalcy tawerny są jak jedna wielka rodzina… Na ścianach a nawet sufitach wiszą obrazki i gadżety różne kojarzące się z żeglugą – portrety statków, reprinty plakatów starych linii żeglugowych, albo ogłoszeń o wyprzedaży z wraków, jest nawet nieduży galion.
Gdybyście byli kiedy w Szczecinie, odwiedźcie tawernę noszącą imię sławnego klipra „Cutty Sark”. Nastrój jest niepowtarzalny, zwłaszcza podczas koncertów, chociaż wtedy bywa spory tłok. Jakimś cudem jest to życzliwy tłok.
Czytałam już na tym Blogu czułe inskrypcje o różnych knajpach i knajpeczkach, rozumiem więc, że nie obawiamy się krypciochy, tylko jak normalni ludzie informujemy się o fajnych miejscach.
http://www.cuttysark.pl/
Sprawozdaję :
pamiętacie,miał być „le Regal”-Francja,elegancja itp,ale …
Osobisty,który wracał dzisiaj z podróży służbowej,zgodnie z planem
miał zameldować się w domu ok.15.00. Z racji opóźnień samolotowych
dotarł w domowe pielesze ok.18.00.Przytargał ze sobą : bukiet róż
(Jotka wie,w jakim kolorze,bo w tym właśnie kupiła chryzantemy),
szampana i foie gras (gęsie wątróbki).Piękną przewidział uwerturę !
Szampan został szybko schłodzony,tosty do wątróbek przyrumienione,
świece zapalone,w kominku bucha ogień,siadamy,usta zanurzamy
w bąbelkach i dzwonek do drzwi……
Nnnieeee to nie byli niespodziewani,mili goście.
To był h y d r a u l i k !!! Miał być wczoraj i wymieniać liczniki wody
(taki pomysł naszej spółdzielni),przyszedł dzisiaj.Nie może przyjść np.
w najbliższy poniedziałek,a terminy gonią !
Osobisty uznał,że los mu sprzyja,bo czuł się nie najlepiej.
Nie spał od 3.00 nad ranem i nękały go jakieś niedyspozycje żołądkowe.
Wyznał szczerze,że zamiast szampana,foie gras i „Le Regal” wolałby chlapnąć jakąś pieprzówkę,zagryźć sucharem i pójść spać.
Zatem chlapnął,zagryzł i teraz chrapie 🙁
Dobra,nie jestem dzieckiem,rozumiem. W tak zwanym międzyczasie wpadła
do domu Latorośl w towarzystwie koleżanek i kolegów,wręczyli kwiaty
i drobne prezenty i powiedzieli,że Ala ma szczęście,bo nie wszyscy mają
takie fajne mamuśki.Ok,skoro tak,to niech Ci,co muszą chrapią,a mnie
i tak jest miło na duszy 🙂
Moi imieninowi goście przewidziani w dwóch turach -jutro oraz 10 października.
I jeszcze raz grand merci za Wasze TAK SERDECZNE życzenia 🙂
Ależ jestem roztargniona – zapomniałam napisać, jak nazywa się ten uroczy człowiek, który wymyślił i założył tawernę. Nazywa się on Marek Hubiński i gremialnie rzucaliśmy mu się dzisiaj na szyję. Przyjął to z wrodzonym sobie wdziękiem.
Danusiu, Twoje Zdrowie! Wszystkiego dobrego!
powoli dusic, Piotr zapodal
wiec sciskam cieplo,
niech trwa przygoda
Solenizanty i Templariusze
Lulek, co straszy i inne dusze,
rowery w blocie i kalarepy
Keisereintopfy i inne flety,
wegetarianie, muzyczni Swieci
niech sie nam kreci
Niech nam się kręci!
http://www.youtube.com/watch?v=xoRjh-pf5C0&feature=related
wyraznie polubilem inne 🙂
Placka rzeczywiscie czuc staruszkiem i zaden tam Kopernik mnie nie wcisnie, ze gorsze jest lepsze, wole obie, chcialem stuknac oboj, ale zadnej symfonii pod reka i na chwale nie posiadam, a balonik hen
Sławku:
http://www.youtube.com/watch?v=2AKaEob3-io
Parę słów o realiach życia w pażdzierniku – nawet niewolnicy mody powinni jutro żeglować odziani w kalesony. Nelson nosił je nawet w lecie, Napoleon o nich zapomniał, z opłakanym rezultatem. Wiem, że prawda czasem boli, ale ktoś to musiał powiedzieć. Rozsądny plan na jutro to śniadanie – pita nadziewana gęsim smalcem, rum lub kieliszek Oddechu Kłajpedy, coś na szkorbut i krzywicę, zapoznanie się z prawami morza (Posejdon i policja to jedno i to samo) i w rejs – pięknej pogody Kingston, słońca i jeszcze raz słońca 🙂
(Uwaga o słońcu autorstwa mej cioci, do tej pory widziałem tylko jedno słońce, ale zawsze doceniałem jej intencje)
Nie jestem niewolnicą mody – jak będzie trzeba, to pożegluję w … a juz wiem, w czym pożegluję 🙂
Kurka siwa, zapowiada sie chłodnawo w niedzielę, ale koniec sezonu trzeba…no właśnie, godnie zakończyć! Postaram się, jakem Pierwszy!
Łoj,
ten malutki kusztyczek rakiji dawno temu o nieboskiej porze mnie nie uspokoiła, bo co rusz coś, sąsiedztwo ciemne i głuche, i sprawy z tym zwiazane. Ale teraz pora na lampkę czerwonego i relaks.
http://www.youtube.com/watch?v=9xstsbpUfAM
Oddechu Kłajpedy nam trzeba, nie przeczmy
i demotywator konieczny
http://demotywatory.pl/2134070/Dziekuje-rzeszowskim-studentom
Życie jest diabła warte
poza Szopenem, Mozartem;
poza Słowackim i Mickiewiczem
jest w ogóle niczem.
Ja nie, żeby pisać Sonety,
nie żeby Króla Ducha ?
sercem poety
pragnę posłuchać…
Czego? ? no, Wisły, no, oczywiście,
kiedy brzozowe liście,
jeszcze nie bardzo zielone,
jeszcze onieśmielone,
a już kładą się na ziemię, na wodę,
w białodrzewiu hodując urodę,
i wiem, że przyjdę, zobaczę
i że się na nowo rozpłaczę,
że takie zielone i młode.
No, na przykład sosny
albo klony, przyjacielskie, klony!
Jestem radosny,
bo klon jest zielony.
Życie jest diabła warte,
jeżeli nie jest uparte,
no bo trzeba, przyjaciele wrócić,
wszystko tam zmienić, odwrócić ?
żeby sosny szumiały nad Wisłą
i żeby słońce zabłysło
w złocie zboża, w broni hartowanej,
w oczach bliskich, we krwi przelanej,
nad Mazowsza równiną otwartą ?
i żeby żyć było warto.
No właśnie. Warska to śpiewała?
W moim wydaniu skróciłabym do:
Życie jest diabła warte,
jeżeli nie jest uparte ….
Czuwasz Alicjo.
Ja nie śpię od dobrej godziny, bo znowu biorę leki. Bolą mnie dwa zęby i musze zaleczyć zawczasu, aby się nie rozbabrały, a w przyszłym tygodniu rozliczyć się z nimi definitywnie.
Piję sobie trzecia kawę i czytam poranną gazetę.
Tobie natomiast życzę dobrze przespanej nocy.
Ta pora nie jest dla mnie pora na Telesfora jeszcze, ale niedługo chyba polegnę.
Czytam Domosławskiego o Kapuście i oderwać się nie mogę. Jedno jest jednym, drugie drugim, książka wielgachna, bo autor przytacza wiele cytaów. Ciekawam, czy cytaty liczą się za wierszówki tak zwane.
Idę doczytać (kawałek) i dospać, dobranoc!
I dzień dobry za chwilę na tamtą stronę Kałuży! Ale śpijcie długo… sobota 🙂
dzień dobry .. 🙂
dzisiaj trochę jaśniej za oknem .. może nie będzie padać .. ale głowa mnie coś boli chyba zmiana ciśnienia ..
Alicjo w naszym wieku już chyba każdy przeżył takie smuteczki, kiedy to najbliżsi lub dobrzy znajomi na naszych oczach zmieniają swój świat w dla nas niedostępny ..
pepegor biedaku zęby to boleściwa sprawa .. trzymaj się …
Danuśka,
U mnie doba trwa dopóki się spać nie położę, czyli dłuuuugo. Niedawno wróciłem z City, dlatego dopiero teraz przyjmij, chociaż późno, najlepsze życzenia – samych radości, pyszności i przyjemności. Wszystkiego Najlepszego!!!
A Wam Wszystkim przyjemnego łykendu 😉
cóś mi sie słoneczka pomyliły 🙂
Pepegor – zabierz się szybciutko za te bolące, bo tego się przeżyć nie da kiedy łupie i ćmi.
Obudziło mnie słońce.
Pyro,
tak wyglądał mój rosół w/g Twojego przepisu. Dla mnie bardzo pyszny!
http://picasaweb.google.pl/takrzy/Roso#slideshow/5523324538347385810
Ja teraz często coś pitraszę (to za sprawką Blogu), chociaż gdzie mi tam do wyszukanych potraw, o których tu ciągle mowa, ale nawet mnie do nich tak bardzo nie ciągnie. Zwykły rosół, ale dobry, wystarczy.
Miałem się kłaść, a marudzę.
Do kiedyś. 🙂
Dzisiaj jest po prostu Dzien Lenia. Od samego ranca do wieczornej zorzy.
Tylko poranne ablucje.
Dnia pieknego zyczy blogowisku i pozostalym jeszcze zyjacym.
Pan Lulek
Dzien dobry,
U mnie tez wczoraj byl rosol. Zdjecie Nowego pasuje jak ulal, nawet garnek podobny 🙂
Wybieram sie na sobotni targ. Milej soboty.
Jolinku, po tych wczorajszych „rewelacjach” Pan Jeremi wydaje mi sie jakby blizszy…
Mom pytanie: cy od tyk płonącyk naleśników – do ftóryk Pon Pieter podoł przepis – nie przypali mi sie kufa? Bo jo byk nie fcioł, coby mojo kufa z biołej przeinacyła sie w cornom… 😀
A tak w ogóle to jo fce przybocyć, ze dzisiok Alecka biere ślub z Jerzoreckiem. Fto moze, niek wartko wsiado w najblizsy samolot do Kanady, to moze jesce zdązy. Haj 😀
Witam, ladna pogoda i slonce, Pepe to ja Ci wspolczuje, sama sobie jeszcze wspolczuje po ostatnim Wurzelbehandlung, kiedy nie zadzialal zastrzyk.
Dziędobry na rubieży.
A ja od wczoraj biję się z myślami, czy to jest w porządku wyciągać tak bardzo osobistą korespondencję. Pani Magda Umer w radiu mówiła wczoraj, jaka to była piękna, poetyczna para… jak się kochali, istna Julia z Romeem. A że jakieś tam żony były z boku, to kogo to obchodzi…
Gdybym miała męża i zrobiła sobie poetyczny skok w bok, to wcale nie wiem, czy chciałabym, żeby paręnaście lat po mojej śmierci ktoś wygrzebywał moje romanse – nawet gdyby chciał się nimi zachwycać.
W ogóle mam ambiwalentny stosunek do grzebania w życiorysach nieboszczyków w celach – bo ja wiem? Towarzyskich. Umarli są bezbronni i nie mogą powiedzieć – hola, to listy prywatne, gdybym chciał je opublikować, to bym to sam zrobił…
Pamiętam jak po śmierci Agnieszki Osieckiej sprzedawano tę śmierć i ten piękny ból po niej krewnych i znajomych… jak się mnożyły koncerty z udziałem córeczki pięknie ubranej i estetycznie podającej swój smutek po mamusi, za którą zresztą nie przepadała, o czym nie omieszkała powiedzieć światu.
Wolałabym chyba zostać w kręgu poezji obojga.
A w każdym razie Jeremiego Przybory. Osiecka nie była całkiem z mojej bajki. Co nie zmienia faktu, że była wybitna.
Marudzę. Nie przejmujcie się tym. Wątpia mnie rąbią od antybiotyku i pewnie dlatego jestem upierdliwą śledzienniczką poranną.
Mam ten sam problem, Nisiu. Ale ja w ogóle mam problem z czytaniem cudzych listów 😕 No, chyba że są z bardzo zamierzchłej przeszłości.
Najwieksze problemy mial Czapajew. Skad wziasc jezioro pelne ogórków kiszonych zeby zakasic cala gorzale swiata.
Ten mial fantazje.
Pan Lulek
Nisiu – coś w tym jest, że wybitni za życia stają się po śmierci dobrym znakiem handlowym czasem dla rodziny, czasem dla innych. Lepszego znaku towarowego, jak 4 lata temu JP II nie widziałam. M.U. na Agnieszce zarabia od lat. Ona nie wyrosła z programów poezji śpiewanej lat 70-tych i jest to jedyny sposób, w jaki może być jeszcze obecna w kulturze. Osobiście nekrofilii nie popieram. Tamci dwoje widać bardzo dbali o dyskrecję i po co to niszczyć?
W drodze do Sozopola Witek wspominał kąpiele na dzikich plażach i wiele sobie po nich obiecywał. O godzinie 3 nad ranem dotarliśmy na miejsce. Jako że pora nieszczególna, postanowiliśmy przenocować w samochodzie w jakimś spokojnym miejscu. Okazało się to bardzo trudne. Całe wybrzeże zabudowane hotelami, pensjonatami, apartamentowcami i osiedlami strzeżonymi. Witek mógł śmiało śpiewać za Ireną S.: już nie ma dzikich plaż… Rano, po uzyskaniu zgody od ciecia weszliśmy na teren świeżo wybudowanego osiedla. Domki nadal można zakupić w cenie 1000 euro za m2. Tuż nad klifem znajdowała się rybacka buda, wyglądem niezbyt pasująca do ekskluzywnego otoczenia. Przy budce były stały zaparkowane łady a przy samej budzie mercedes. Na morzu pracowało 4-ech rybaków zaś przy budce stała kolejna czwórka o wyglądzie nie wskazującym na intensywną pracę fizyczną: szef odziany na biało (bynajmniej nie kucharz) i trójka mniej wykwintnie odzianych panów z dziarami na szyi. Panowie intensywnie obserwowali rybaków. Poczuliśmy się nieco niepewnie 😕 ale zapytaliśmy szefa czy nie obawia się że kiedyś mu tę budę wyburzą. Na co on odparł z uśmiechem: to MOJA ziemia. Nie dopytałam czy miał na myśli teren wokół budy czy całe osiedle. Coś mi mówi że miał to drugie na myśli…
Następnie udaliśmy się do starego Sozopola sprawdzić czy dom w którym Osobisty mieszkał 33 lata temu jeszcze istnieje. Otóż istnieje i nawet tam zamieszkaliśmy.
Dwa dni przeznaczyliśmy na zwiedzanie, w trzecim mieliśmy zamiar plażować. Niestety skończyło się na zamiarze gdyż morze się nieco rozhulało. Pływania nie było, za to udaliśmy się na skałki gdyż Osobisty postanowił nazbierać trochę kamieni. W czasie gdy Witek zajął się zbieraniem, weszłam do wody tak po kostki. Bułgarzy zaczęli coś do nas wołać. W jednej chwili poszła fala, a my staliśmy zanurzeni w wodzie prawie po pas, z trudem utrzymując równowagę a za plecami były skałki… No tak, nie mieliśmy kąpieli w Morzu Czarnym no to Morze Czarne skąpało nas 😉 .
http://picasaweb.google.pl/EryniaG/BuGariaSozopol#
Witajcie
Zgubiło mi początek tekstu. 😳 A miałą być pierwsza bułgarska opowiastka.
To chyba w sąsiedztwie ktoś użył cudnego określenia „poezja ziewana”…
Kod ffff, wczoraj nic powiedzialam, ale przyznam sie, ze Osiecka tez nie byla z mojej bajki, czytalam ksiazke Hanny Bakuly …cos tam o listach wlasnie i dla mnie to bylo calkiem prozaiczne nudnawe historie dotyczace osoby z towarzystwa, zarowno Bakula swoim stylem jak i Sujet jej staran dobrze mnie podnudzil. Moze A.O. byla wybitna, moze byla utalentowana mnie jednak nie wprawia w zachwyt, piosenki owszem przyjemne. A ta ostatnia publikacja to juz szczyt niesamku, przezciez to byla ich sprawa.
AO – osobowościowo była całkiem nie z mojej bajki.Powieści – wspomnienia wręcz nie bardzo lubię, ale piosenki są nie tylko z mojej bajki; są często moją bajką. A do współżycia na co dzień, z kimkolwiek – matką, dzieckiem, mężem, przyjciółką nie nadawała się zupełnie i mieć do niej o to pretensje, to jak mieć za złe, że się ktoś np. rudy urodził.
Pyro ja Ci dam…
Sluchajcie, sluchajcie, poczynilam wielki krok w celu uzyskania rolady z kurczaka Haneczki, caly czas zastanawialam sie jak ja te kosci z tego ptaka wydziergam i… wpadlam na pomysl, zeby wkorzystac wspolobywateli obcokrajowcow i tak tylko u nich mozna dostac wieksze ilosci normalnej pietruszki, udalam sie do takiego zagranicznego sklepu na miejscu i poprosilam rzeznika tzn. troche trwalo, pol sklepu musialo mu przetlumaczyc o co mi chodzi, potem mial publicznosc, ktora przygladala sie jego dzielu i mam kurczaka bez kosci! Dalam mu troche napiwku ale watrobki wieprzowej to one nie mialy oczywiscie, wiec zadowolilam sie kurza, musze ja niestety siekac, gdyz olbrzymia maszyna do mielenia miesa byla nastawiona na mieso mielone i by mnie chaba jedank pogonili z moimi wymaganiami. Zycze Wam tez zagranicznych sklepow na miejscu.
😯
watrobke tez mam juz gotowa, pokroilam ja troche i potraktowalam sztabem do rocierania zup, mam troche watrobki we wlosach i na scianie ale na nadzienie jeszcze starczy
a ja zaszalałam trochę w sklepie z bielizną i mam dobry humorek .. 🙂 .. kupiłam gruszki po 3 zł kg i zrobię w syropie na zimę bo w occie to jeszcze mam …
ja ewo byłam w Bułgarii 2 lata temu i przez cały czas lało i zimno było a wrzesień był … do tego chora byłam .. ale sobie mimo to pozwiedzałam sporo nowych i starych miejsc .. w sumie jest tam mieszanka – dużo starej Bułgarii w ludziach i trochę nowej Bułgarii w uzdrowiskach ..
tak, ja też miałam mieszane uczucia, kiedy wszyscy prawie się podłączyli do schedy po A.O. .. zwłaszcza zaskoczył mnie D.P…. może za sto lat o tej miłości czytałoby się przychylniej …
Na wszelki wypadek zaczynam pisać listy od siebie i do siebie.
– Tuż po zapewnieniu Polsce dostaw bezpłatnego gazu ziemnego wyszedłem na balkon. Świtało.
– Dzięki tobie będzie cieplutko i miło, np. rudym, twe serce to gruda za przeproszeniem platyny.
– Nic na to nie poradzę, taki już jestem.
uff juz w piecyku, rzeczywiscie mozna klnac przy zawijaniu tej rolady, musialam cholere obcerowac, gdyz nie moglam znalezc wykalaczek, a takie metalowe specjalistyczne tez diabel ogonem przykryl
Muszę myśleć o rzymskich plackach, ale czy 2000 lat wystarczy by nie myśleć o tej cholernej poezji ?
o Alicja z Jerzorem święto dzisiaj mają … 🙂 … żyjcie jak chcecie byle szczęśliwie i długo … 😀
Placku,mam estetyczne zastrzeżenia do platyny – bo to brzydki metal. Dlatego nie noszę białych szafirów w platynie ( tu mordka)
Na obiad dzisiaj skrzydła indycze z piekarnika, które wzbogacę potem resztą sosu od wołowiny. Teraz pieką się w maśełku, z jałowcem.
Haneczko czy w termoobiegu ta rolada musie tez byc przykryta folia?
Jeden z moich przygodnych znajomych, kardynał R. wyznał przy filiżance aromatycznej kawy, że wystarczy mu sześć linijek napisanych przez najbardziej uczciwego człowieka by i tak znależć w nich przyczynę do powieszenia go. Kontrwyznałem, że ode mnie nie otrzyma ani linijki, ale pan Przybora szeptał tak:
Nie ty przecież mnie nigdy nie usłyszysz
Bo mój list cichszy jest od ciszy
Wyszeptany
Niepisany
List
Nie głośniej snu
Nie głośniej łez
Nie głośniej tchu
Zdyszanych serc
Nagrywam ci
Najcichszy tekst
Mój list
Pyro – Używam platynę wyłącznie w przemówieniach i tłumiku. Już dawno chciałem spytać o termoobieg ? Ci to jest ? 🙂
To jest, Placku, elektryczny wiatraczek, który w piekarniku powoduje wymuszony, szbki obieg gorącego powietrza. Równiej i szybciej pieką się ciasta. Przy pieczeniu mięs bez przykrycia trzeba uważać – włączyć na krótko żeby się zrumieniło, a nie wysuszyło. Gdzieś pod koniec pieczenia na maks. 10 minut
Placku to jest bieg w naokolo uprawiany przez nagrzane powietrze
Dorotolu, musi. Piecze się dość długo i spaliłoby Ci wierzch. Odkrywam kwadrans przed końcem 🙂
dzieki Haneczko, zrobie jak podpowiedziane
Dziękuję – Coś w rodzaju pseudo-konwekcji, piekarnik z wiatraczkiem nie brzmi tak dumnie 🙂
wyjelam tu dokumentacja, pachnie dobrze ale ja musze zasowac do komputernego sklepu i bede pozniej konsumowac
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/RoladaHaneczki#5523418936169574818
Porobili zakupy. czterdziesci dni potopu to male piwo. Wyladuje sie na górze Ararat i bedzie wojowalo z sasiadami. Jak opadna wody, zaczynam od nowa.
Popoludniowe blogowe pozdrowienia.
Pan Lulek
Już wszystko wiem o roladzie. Dorotol wykonała bardzo cenną dokumentację. Strażniczka też chyba spróbuje tego, czego pilnuje.
A ja przez tydzień nie muszę niczego gotować. Będę jadła to, co mi podadzą. W Zakopanem będziemy stołować się u naszych gospodarzy. Specjalnie wybrałam takie miejsce, bo zależy mi na domowym jedzeniu. W restauracji mogę zjeść raz lub dwa razy, ale nie więcej. Namiary dostałam od Stanisława, a właściwie od jego Krystyny, wiec miejsce jest sprawdzone. Jutrzejszy obiad będę jeść jużna Pardałówce. A pogoda zapowiada się całkiem ładna.
Jolinku,
miło tak zaszaleć w damskim sklepie. Też mnie tam ciągnie.
A ten artykuł o Osieckiej i Przyborze zabieram ze sobą do poczytania wieczorem.
Krystyno – miłych doznań, pięknych widoków
Pyro, dziekuję bardzo. Zabieram ze soba laptop, więc będę wieczorami podczytywać blog.
Jolinku51
Musi niezwykły ten sklep z bielizną być!
I od razu AŻ TAK zaszaleć?! Gruszki po 3 złocisze? Toż to rozrzutność w sklepie z bielizną!!!
Alicji i Jerzorowi
pomyślnych wiatrów we wspólnej żegludze poprzez kolejne rocznice, z dodatkiem ulubionej przez Jerzora Maggi i ostrego chilli preferowanego przez Alicję.
http://www.youtube.com/watch?v=QNjyj9eqwtc&feature=related
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna (zapracowana)
Jaśmin pod oknem tak silnie pachnie, że aż – przepraszam kwiatka – śmierdzi. Dobrze, że sypialnia po drugiej stronie domu i tam zapach nie dochodzi.
Krystyno –
udanego pobytu w Zakopanem. Nichaj halny przycupnie gdzieśik na ten czas i słońce przyświeca jesiennym Tatrom.
E.
*Senkju*, Jolinku!
Jerzor oczywiście zapomniawszy, chociaż się boży, że nie i nie wcale. Już ja tam wiem lepsiej 😉
Nie zdążyłam doczytać jeszcze 🙄
Zwierzaczku – pracowitość w nadmiarze szkodzi, a mnie do Ciebie na blogu tęskno.
tu ciekawostka .. tak a propos zębów ..
http://archeowiesci.wordpress.com/2010/10/01/chlopiec-z-bursztynowym-naszyjnikiem-i-fenomen-stonehenge/
o Krystyno miłego Zakopanego .. miałam tam być ale we wrześniu miał być w to miejsce wyjazd do Pana Lulka a w październiku niespodziewanie/spodziewanie wywiało drugą babcię do Anglii do nowo narodzonej wnuczki i babcia Jolcia zajęta spacerami do przedszkola ..
Dorota pysznie wygląda ta rolada .. a jak tam sprawy radia lokalnego? ..
o u echidny wiosna za oknem … 🙂
Jak to śpiewał Łazuka?
” Rusz się, Bogdan, w sklepie są cytryny;
przy okazji kwiaty kup. Pięć lat temu był nasz ślub.
zapomniałeś? Nie rób głupiej miny!
Zapomniałem. Tyle lat,
prawda – dzieci zwy fakt,
zatem idę, żono ukochana…
Alicjo, lepiej go po kwiaty nie posyłaj.
Zapomniałam sprawozdać. Krzidełka indycze wyszły palce lizać. Popełniłam też piaskowy placek kakaowy ze świeżym powidłem śliwkowym. Udał się i będzie dziś i jutro do pogryzania. Nemo już wyjechała? Coś się nie odzywa.
Krystyno, zycze Ci udanego tygodnia w Zakopanem. Przyznam, zazdroszcze Ci bo bardzo bym chciala znow tam pojechac. Bylam tam po raz ostatni ponad 30 lat temu z przyjaciolmi, ktorzy w ubieglym tygodniu zatrzymali sie w tym samym pensjonacie co przed laty. Zmienili sie wlasciciele ale miejsce zachowalo ten sam urok. Nazywa sie SFINKS
Alicjo z Jerzorem, dluuugich wspolnych lat i szczescia 🙂
Dla Alicji duzo podrozy oczywiscie w towarzystiwe Jerzora!
Alicjo a jak dlugi macie staz z Jerzorem ?
Jolinku i Krystyno dzieki za uwage okazana roladzie; Haneczko dobry przepis, nadzienie mi sie bardzo udalo.
Co do radia Jolinku to spytaj za trzy miesiace jaka zapadla decyzja w ratuszu itd. aktualnie koledzy kupili sobie maszyne do szycia i probuja sobie szyc ciuchy. Ja sie moze tez zalapie i skroce sobie zaslony.
łot, kolejne odsłony 😆
mam nadzieje ze przyjdzie wkrotce zacmienie slonca
toc stoi: zaslony!
o zacmienie nalezy pytac ciotke placka, co podobno kombinowala z drugim sloncem, a On intencje docenial, w sumie moze juz pytac nie wypada?
Alicjo, dopiero teraz mogłem wejść do sieci. Ja całuję Ciebie a Basia Jerzora ale oboje w tej samej sprawie. Macie przed soba wiele pięknych lat. Dzielcie się czasem tym szczęściem i z nami.
elap,
zaledwie 34 według papierów, ale kapke dłużej bez, za to od pierwszego dnia i spojrzenia. Nie łżę, żebym tak zdrowa była!
Dziękujemy, Piotrze i Basiu – czyż to nie jest tak „im dalej, tym lepiej”?
O masz… poczytałam do tyłu… dziękujemy wszystkim!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1994#comment-245040
Cholera… po cytryny nie!
I dobrze mu tak! Było nie łazić na boki, kupując cytryny…
Swoją droga, teksty naonczas były znaczące 🙂
Alicjo, chyba w biegu nie złożyłam Wam życzeń. Najlepiej Wam życzę, odkąd Was poznałam i już.
Po śląsku zamiast „sto lat”:
Mo zyć, mo żyć, mo dugo, dugo żyyyyyyyyć!
😆
Ah… z tej samej półki!
http://www.youtube.com/watch?v=4kfYu0kq2Po&feature=related
W jakim tam biegu… powoli się z tego tam i od szampana oderwaliśmy się 😉
Ile się natłumaczyłam, jaka różnica między „sparkling wine” a „champagne” 🙄
Dla naprzykładu wyciagnęłam stosowne zdjęcie:
http://alicja.homelinux.com/news/img_4076.jpg
W wiadomym domu 🙂
Załogo! Zbiórka do gratulacji!
Kochane moje ludzie Adwentowe. Życzę Wam tego co macie, ale razy kilka! Podobno kochanie starego kapitana przynosi szczęście. No to Was kocham!
Piję za Was toast czekoladą z chilli! Bomba! Urozmaicam jeszcze Amaretto di Venezia.
Pozdrowienia z Wiednia, gdzie PaOLOre sprawdza sie po raz kolejny jako guru i Przyjaciel!
PaOLOre, Slawek Paryski, to instytucje, nie osoby. Niech Żyją!
Cichalu – obiecałeś Ince fotki i ona się dopytuje. Wyślij jej internetowo, dobrze?
Dorotolu, miło że na coś się przydałam 😉 Gratulacje 🙂
Alicji i Jerzorowi kolejnych dobrych lat, niech Wam się marzy i darzy 😀
Krystyno, kobieto nizinna, trzymam kciuki za zmagania z podgórkami 😆
Pyro. Wysłałem dawno. Żem nie instytucja, ale sie staram się
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0210102050?pli=1&gsessionid=yTXcBnKZtRdQHc9ijVEemw#
mialem goscia, calkiem niecukrowy, nieco sie naszarpalem, a potem jakies wroble go zzarly, bo wolnosci byl lasy, niektorzy, to maja zawsze podgorki
Dobry wieczór wszystkim!
Pyro,
bez pożegnania nie wyjeżdżam 🙄
Za chwilę wyłączam komputer na 2 tygodnie, jutro z rana wyjeżdżamy. Dzień minął na pakowaniu, sprzątaniu, rozdawaniu nadmiaru warzyw z ogrodu, pieczeniu chleba, chałki, placków z kalarepy, organizowaniu opieki dla kotów i roślinek… Na babcię nie ma co liczyć, wyjeżdża we wtorek na 10 dni do Turcji 🙄 Zatrudniliśmy sąsiada obeznanego z okolicznymi kotami, którymi się opiekuje, gdy personel ma wakacje. Sam nie ma w domu zwierząt, ale cudzymi opiekuje się sumiennie. Nie lubi tylko, jak nasz neapolitański kocur chodzi za nim ślad w ślad i bacznie obserwuje podlewanie roślin, sortowanie poczty i wszystkie inne czynności 🙄 Mówi, że czuje się kontrolowany 😯
Pogoda jest piękna, na południu (gdzie jedziemy) może siąpić, a nawet mocniej padać 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=QJY2Vx7dckQ
Policji i Jerzoru 🙂
Piwnica u Nisi, tamżeśmy spali… (przerabiam materiały z podróży). Ja tam się nie znam, ale chętnie zostałabym w 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_4121.jpg
swietna piwnica!
Dlaczego Policji, Sławku?
Jerzoru przekażę. Serce niekoniecznie szczerozłote.
Alicjo – Na górze pączkow nadzianych różami, w piwnicy fiołków w czekoladzie, szampańskich śniadań, obiadów i kolacji życzy Wam
Placek, szeregowy
Cichal
jutro rejs z Kpt.Markiem! Sprawozdam foto!
Dzisiaj Jerzor zaprasza mnie gdzieś na coś, na razie skoczył na rower. Mam się wypindrzyć czy co?
Ojej, może jeszcze zdążę! Będzie mi Ciebie brakowało 🙁 Udanych wakacji 🙂
Placku…
:)))
Gnałam do Nemo 🙂
Życzę Wam wszystkim pięknej i pogodnej jesieni, dobrych humorów i zdrówka, szczególnie Panu Lulkowi, dbajcie o siebie 🙂 Bywajcie!
PS. Dziś dziecko ze stolicy przywiozło zagadkę:
– Dlaczego Berneńczyk przemierzając las biegnie?
– Aby bluszcz nie obrósł mu szyi 😎
Mój Osobisty miał dziś tempo zupełnie nie berneńskie i zdołał wszystko spakować, a nawet zmyć z auta ślady krowich placków, jedziemy bowiem do eleganckiego kraju 🙄 😉
Haneczko, 😀
czymże są dwa tygodnie wobec wieczności 😉
Sławek – Grechuta jest Grechuta. Takiego zielonego gościa miałam miesiąc temu w pokoju na suficie – dobre 6 cm dugości. Bałam się kłaść spać, żeby po mnie nie spacerował. Otwarłam okno. Odpadł z sufitu, łupnął o parapet. Rano go nie było – ani żywego ani przeciwnie.
Nisi żywiołowo zazdroszczę piwnicy – gdybym taką miała, nie musiałabym na gwałt pozbywać się książek moich i Jarka.
Cichalu – dziękuję
A teraz usiądę sobie wygodnie w piwnicznym fotelu Nisi, w ręku coś z Balzaka i posłucham gęsto się tłumaczącego Paryskiego Sławka 🙂
Nemo – Twój kot kogoś mi przypomina, ale nie pamiętam kogo – wdychajcie i przeżywajcie. Nie zapomnij o włoskich okruchach dla nas, wróbli 🙂
Nemo – a nie podpadnij jakiemuś Ojcu Chrzestnemu. Wracaj do nas
Wypindrzona Alicja, wypindrzony samochód, wypindrzona jesień. Na zewnątrz onomatopeja szeleści, a świerszcz doprowadza Pinokio do szału. Życie.
Pyro,
w ubiegłym roku podpadłam 🙁 Zapomniałam zabrać ze sobą polski ocet spirytusowy 🙄 Przed chwilą otrzymałam email przypominający: „zapakujcie ocet!” Tym razem nie zapomnimy 😎 Obok ogórków kiszonych, grzybów suszonych i konfitur z czarnych jagód. Nie wspominam o kilogramach czekolady dla różnych sycylijskich bambini. Potem mówią, jakie to mamy spożycie czekolady na osobę… 🙄
Apropoś (jak mówi jeden kolega) popatrzcie na kota giganta. Maine Coon
nazywa Tailor i jest Wiedeńczykiem
http://picasaweb.google.pl/cichal05/K?authkey=Gv1sRgCM2hz4Xvu7vOlgE#
Alicjo
robta co chceta 😆
rozmnazajta sie jesli jest taka potrzeba 😆
rozwodzta sie jesli jest ku temu okazja 😆
wygrywajcie w totolotka i sie dzielta, a ze ja wcale nie 😐 to nie musze tego podkreslac 😆
Super kiciuś 🙂
To nie kot, to instytucja 🙂
Onomatopeja
zwłaszcza 😉
http://www.youtube.com/watch?v=T0YifXhm-Zc
ten kot to prawdziwy elegancki wiedenczyk za chwile wymruczy „kueß die hand gnaedige frau”
przydalby sie taki po jutrzejszych slizgach na zaprzyjaznionych rewirach
Idealny moment na przerażające lecz bezcenne rady dla nowożeńców i podróżników. Przechodzę metamorfozę w troskliwą babcię.
Opowiem wam bajkę o krokodylu:
Przed laty tylu a tylu
Żył pewien krokodyl w Nilu.
Raz w miejscu upatrzonym
Zabił człowieka ogonem,
Ale zżarł tylko połowę,
A więc kończyny i głowę,
Tułów natomiast zakopał roztropnie
I powiedział: „To jutro się opchnie.”
Bierzcie z niego przykład, dzieci,
Nie zjadajcie wszystkiego jak leci,
Lecz przy kąsku najsmaczniejszym
Pomyślcie o dniu jutrzejszym.
Babciu a co stalo sie z nogami delikwenta?
Idę się wypindrzać, bo czeka mnie niespodzianka. Angelologia i takie tam. Ja i anioł nie bardzo mi się kojarzy… ale protestować nie zamierzam, jak mi wmawiają 😉
Alicjo, bo mnie sie omsklo, mam klawisze azerty i jak mnie poniesie, to i o dorozke zaczepie, ale zawsze z sympatia,
widzialem dzis slepego, ktory Rodin’a rekami ogladal, przeoczylem kto z nich mysliciel
„Pinokio zawsze wpada w panike slyszac o kominie”
Magda U.
…wypindrzając się, w tak zwanym czasie między…
No tak. Starożytna jestem, ale mam to… w głębokim poważaniu 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=rK46rNePZEI
A to było prawie 40 lat temu. Suszę włosy (koniec pindrzenia się).
Magda U.
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Czerwony Kapturku – Nie myśl o kończynach przed snem, myśl o Sycylii , o bambini, o słońcu 🙂
czy mowie, czy milcze, nos nie rosnie 😥
No to….
http://www.youtube.com/watch?v=wcVLeUFW-AM
Obrazki spod Wiednia. Niech żyje prowincja, jedyna zdrowa tkanka ustrojstwa ludzkiego.
Rozbef z kreconą cebulą był świetny. W starym gasthausie gotuje babcia, córka podaje, mąż nalewa piwo a wnuczko robi za scenografie. Niestety wnuczka wyszła wcześniej…
http://picasaweb.google.pl/cichal05/MYn?authkey=Gv1sRgCPH6wf-IkOy8EQ#
Panu Lulkowi,
gratulacje z powodu powrotu do zdrowia 🙂
Alicji i Jerzorowi,
wszystkiego najlepszego na długie lata wspólnego życia 😆
Krystynie, moc wrażeń w Zakopanem a Nemo na Sycylii. Wracajcie wypoczęte i zadowolone 🙂
Wstawiłam dzisiaj nalewkę bożonarodzeniową. Orzechówka, która zrobiłam z krzakowych orzechów Doroty, wyszła znakomicie 🙄
jaka by nie byla, skoro wyszla 😆 to i tak jest bez znaczenia 😛
drzewo fajny pomysl ale reszta….
zazdroszcze Krystynie Zakopanego a o Sycyli juz nie wspmne bo lkne, niemniej jednak udanych pobytow, duzo wrazen wszelakich i szczesliwego powrotu dla Nemo i Krystyny
niech bedzie milczeniem,
Pytajnikowi i tak nie rosnie 🙂
Wiwat Alicja i Jerzor! Wasze zdrowie!
Czerwienia się buki,
a klony się złocą,
kocham was, dziewczyny,
tą jesienną nocą
Czerwienią się głogi,
ciemnieją tarniny.
teraz się kochamy,
jutro zapomnimy
Takiego kujawiaka śpiewano kiedyś w naszym kabarecie. Kolory drzew mi go przypomniały.
Znalazłem wreszcie godny AloJerzorów drink. Mojito. Hemingway się kłania. Lód jest z Wysp Wielkanocnych!
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Mojito?authkey=Gv1sRgCO2e0aHbnOfWPg#
Stałam dziś w ogonku do znajomego chłopa po owoce i warzywa. Jak poprosiłam o kilogram malinówek odezwała się do mnie szeptem pani stojąca za mną „Co to są malinówki, nadają się na szarlotkę?” Nie proszę pani , to stara odmiana, słodkich jabłek, odpowiedziałam. A potem pomyślałam, że ta młoda pani pewnie nie wie też co to koksa, kronselka, kosztel … i zrobiło mi się trochę smutno
Wiara czyni cuda, upór to dopiero potega. Zakonczylem wieczorny koncert.
Ostatnim utworem byl …”Koncert jesienny na dwa swierszcze i wiatr w kominie”…
Pieknej nocy zycze i kolorowych snów
Pan Lulek.
Jutro wracam do Krakowa i na wiedeński deser mam PaOLOre. Jedziemy w świat. Nie powiem gdzie. Powiem natomiast, że PaOLOre wypełnia formułę dzentelmena.
Kod 1113 Trzy razy pierwszy. To o Nim!
Małgosiu. Podziękujmy prof. Pieniążkowi, że nam jabłka ujednolicił…
Jestem wdzięczna sadownikom, którzy uprawiają stare odmiany owoców. Traktują te uprawy, jak żywe muzeum. Zeby nie zaginęły, żeby pula genetyczna była możliwie szeroka.
Pyro. Ja też staram się uprawiać, żeby pulsa genetyczna była szlachetna!
Oczywizda:pula
No, to dobranoc. Jutro o świcie PaOLOre bierze nas w nieznane (ale chyba na wschód)
„Na wschód, musi być jakaś cywilizacja” Seksmisja
Sławku – Bohatersko milczę, kosztem psychicznego zdrowia 🙂
Dobrej nocy Cichalu, moralnych snów 🙂
Plackowi – z wierszyków o połówkach:
Milordzie, wrota znów nowego
na pół przecięły oddźwiernego…
Od lat już uczę was i uczę:
tę część przynoście, gdzie są klucze.
Nisiu – zachrypionaś po koncertach?
Północ, trzeba się kłaść, za 6 godzin wstanę.
Teraz zostawiam przy lampce Placka i Nowego, bo Alicja świętuje, a Orca i Wanda TX ukrywają się nie wiem gdzie. Cichal jutro nawiedzi Lulkówkę, a ja z Jolinkiem przejmiemy wachtę skoro świt.
Dobranoc.
Zowu kusita kodami. Trzy szóstki,
…”kto ma szóstki w kodzie, tego bieda nie ubodzie”…
Troche sobie pogram kompem a potem to i do ranca niedaleko.
Znany specjalista bezsennych nocy.
Oan Lulek
Pan Lulek, ma sie rozumiec
PL
echinda 16: 27 Kocham zapach jaśminu. Tu grzybki suszone się suszą, liście z drzew sobie opadają, a tam jaśmin sobie kwitnie i pachnie. Jakie to piękne. Angeologia i dal.
Jak to wspaniale przytulic cieplutka flaszke do boku mego.
Pan Lulek
Już tutaj po pierwwszej. Dzisiaj, czyli wczoraj, pojechałem do Montauk Point – to najdalej na wschód wysunięty skrawek Stanu NY. Oblany ze wszsytkich stron wodami oceanu lub zatok jest ciekawym i pięknym miejscem. Kiedyś jeździłem tam często na ryby, dzisiaj bardzo rzadko.
Miejsce już kiedyś pokazałem, trudno mi się jednak oprzeć, by nie pokazać dzisiejszych zdjęć – jest ich dużo, ale często swoje zdjęcia wykorzystuję do innych celów, chcę więc, by było z czego wybrać.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/Montauk02#slideshow/5523679623348318834
Chciałem napisać obszerniej, ale padam.
Dobranoc – Dzień dobry. 🙂
Słońce za mgłą poranną, chłodno.
Jeżeli ktoś ma znajome Teresy, to niech o nich dzisiaj pamięta.Ja się kłaniam imieninpwp Teresce Pomorskiej z klanu Alicji, co to Zjazd tego roku nawiedziła z dzikiem w rondlu i mężem u boku.
dobranoc Nowy .. 🙂
dzień dobry blogu .. 🙂
słonko … 😀
Nowy aż poczułam zapach morza i ryb … 😀
Pyro to miała być niespodzianka ten przyjazd a Ty tak prosto z mostu .. 😉
Pyra ja mam ale wole o niej zapomniec
Jolinku – ja z domysłu, z wpisu Cichala, żeby nie myślał, że taki sprytny. O?
W dzisiejszej Rzepie są wspomnienia o W.Hasie (dekada od śmierci) i przy okazji bardzo dobra recenzja książki Jadwigi Has „Życie w drugim planie” Chyba warto przeczytać o świecie filmu widzianego oczami byłej żony – życzliwymi i wciąż zakochanymi oczami. Pani Jadwiga była modelką „Mody Polskiej” chyba w tym samym okresie, co Dorotol. Jaka ona była, Dorotko?
Dzien dobry,
Nowy, sprawiles nam z samego rana fajna wycieczke 🙂 Powtarzam sie ale zazdroszcze Ci tej wody.
Pyro, przypomnialas Tereski. Mam kolezanke, zaraz do niej napisze.
U mnie slonecznie a w duszy tez pogodnie 🙂
to Dorota była modelką? … no no …
jadę na jarmark się porozglądać … może coś wpadnie w oko … słonko jest .. 😀
miłej niedzieli .. 🙂
dziendobry. Lubię te duże kobity.,..
Cichalu – one Ciebie też kochają.
Czy Apaw już wróciła? I gdzie zaginęła znowu Zgaga?
Dzień dobry Szampaństwu!
Panie Lulku, specjalistką od bezsennych nocy jestem ja! Ale na wakacjach śpi się dobrze, bo człowiek bez przerwy czymś zajęty. Na przykład zwiedzaniem Berlina 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_4684.jpg
Pyro droga,
przekazałam Teresce Pomorskiej życzenia od Ciebie, wkleiłam Twój wpis w maila 🙂
Tymczasem sprawdzam accuWeather (radar), co z pogodą na dzisiaj, bo na dzisiaj mamy ostatni rejs po jez. Ontario z Kpt. Markiem. Po dzisiejszym jacht idzie w odstawkę, coby go lody nie skuły.
Radar pokazuje jakieś zawirowania burzowe na południowym brzegu jeziora, ale to daleko od nas, damy radę. Tylko chyba trzeba się będzie ciepło ubrać, bo temperatura cieniutka…
Ale – nie takie my ze szwagrem! (co to go Pyro poznałaś z resztą Zjazdowej załogi u Starej Żaby, to ten od dzika 🙂 ).
Mimo zajęć udało się uciec z miasta. A tu na wsi słońce jak w środku lata. Nawet chłodna noc nie przeszkadza. Kaniom zresztą też. Wyrosło ich aż kilkanaście.
Pomału jednak myślimy o nieuchronnie zbliżającym się końcu sezonu. Letnia weranda (namiot) zwinięta, basen rozebrany i złożony na strychu, łódź przewieziona z rzeki do domu i leżakuje do góry dnem.
Ale najważniejszy sygnał, że to prawdziwa jesień dały gęsi. Pierwsze klucze gęgając rozpaczliwie przeleciały nad nami w sobotę pod wieczór.
Chwilę smuteczku jesiennego wzmogła jeszcze wędrówka nad rzekę skąd odlatują także łabędzie.
Na szczęście rozmnożyły się bażanty i pieją głośno od świtu. A i kuropatwy znów się pojawiły na zoranych polach. Widzieliśmy też pięknego łosia. On – tak jak i my – nie szykuje się do odlotu.
W jesiennym nastroju ściskamy Teresę!
Marek mówił, że ogromnymi kluczami odlatywały żurawie (pamiętacie piękny film Czuchraja „Lecą żurawie”?) Zrobiło się cicho na polach. Na moim przyleśnym osiedlu nie ma już jaskółek, za to widać sikorki. Będą nam towarzyszyły całą zimę. Gdzieś za miesiąc zacznę wywieszać skórki od słoniny
U nas kanadyjki (kanadyjskie gęsi) ćwiczą już od dawna, zleciały z północy i przygotowują się na odlot. Z naszych stron odlatują do północnej Karoliny, gdzie jest względnie ciepło, ale i nie za gorąco dla nich. Te ćwiczenia widać i słychać u nas nad jeziorem, bardzo wyraźny znak, że lato, lato… już po lecie… To samo na Kurpiach.
Gęsi są bardzo ważne zatem. No… w końcu Rzym ocaliły swoim gęganiem!
„Na Kapitolu, wzgórzu wspaniałym
gęgały gęsi, gdy straże spały…”
na jarmarku ludź na ludziu .. i tych sprzedających i kupujących .. pogoda ładna a jak teraz nie wolno na ulicy handlować i jarmarku przy stadionie nie ma to tu do nas na Wolę zjeżdżają tłumy ..
kupiłam kurki malutkie marynowane duże dwa słoiki po dżemie .. dużo grzybów nawet z certyfikatami .. kurki 20 zł .. rydze 25 zł .. kupiłam uroczą filiżankę do herbaty bo zbieram takie pojedyncze egzemplarze .. 2 książki o jedzeniu i stary kryminał .. dwie pary spodni i dwie bluzki i 4 prześcieradła i jeszcze dwa butelkowe małe wazoniki .. może bym jeszcze coś kupiła bo zeszłam może 1/3 terenu ale już mi ciężko było i czułam się zaspokojona .. na deser zjadłam kanapkę ze smalcem i ogórkiem .. i dokupiłam wiaderko kiszonych ogórków za 3 zł i pudełko malin za 4 zł … wydałam nie całe 100 zł a radochy, że ho ho …
A to wrześniowy obrazek z Polski, zapowiedź jesieni, u mojej Mamy na wsi.
http://alicja.homelinux.com/news/img_4633.jpg
Mam wiele takich obrazków, jakich tutaj nie widzę, a pamiętam z dawnych lat. Nie ma u nas jaskółek (…czarny sztylet, wydarty z piersi wiatru… nagła smutku kotwica niewidzialnego jachtu…). Nie słychać skowronków, nawet chyba ich tu nie ma. Owszem, są inne okoliczności przyrody, których nie ma w Polsce, ale wiecie, co rozczula… no właśnie 🙂
Idę poczytać do tyłu.
a w domu niespodzianka .. w skrzynce rozliczenie za grzanie z tej zimy i nadpłata 300 zł .. 🙂 .. to jutro poszalejemy w sklepie z kosmetykami ..:)
Nisiu bardzo ładne te Twoje kieliszki z niebieskimi stopkami .. 🙂
teraz kawa a potem kasza jaglana z sosem grzybowym i dużo koperku … 🙂
W piecyku kurak spory (na 2 dni), za 20 minut będzie miał dosyć. Ogórki Żabine obrane czekają na talerzu, zjemy z chlebem.
Te ogórki są takie, że jak Ania wczoraj zabrała takie kilogramowe pudełko do szkoły, to jej koledzy chcieli palce poogryzać. Cały czas myślę na czym polega dobroć tych ogórów – soli ile trzeba, przyprawy proste – czosnek, koper, chrzan. No, ni czorta – ja takich nie zrobię.
Jolinek Lubie takie niespodzianki. My dostalismy z urzedu finansowego a oni rzadko cos zwracaja. Dodatni efekt to sweterek. Dwa razy poprawil mi sie humor.
Zabawni są Ci Polacy! Cieszą się ze zwrotu SWOICH WCZEŚNIEJ WYDANYCH pieniędzy?!? Jakże łatwo rządzić takim (sorry) głupkowatym narodem.
Jolinku, fajne, nie? To ze sklepu w czeskim Harrachovie, tuż za granicą w Karkonoszach. My7ślę o tym, żeby kiedyś tam wrócić…
Też lubię, jak zwracają…ci od podatków. Kiedyś zwrócili badyla z groszem 🙂
Tymczasem przepatruję moje swetrowe zasoby, bo rejs i trzeba ciepło się ubrać. Szewc bez butów chodzi, mam tylko pięć w szafie, a narobiłam tego setki przez lata 🙄
I tak dobrze, nie mam w czym wybierać i tych rozterk wielkich – sięgam po pierwsze z brzegu!
Nowy,
jest książka o Montauk (zapomniałam tytuł), czytałam ją sto lat temu będąc w Austrii, podobno „kultowa”, dla mnie mdła, a Twoje zdjęcia jak zwykle przepiękne.
Hej, dawno po obiedzie, a nawet po drzemce. Niespaną nockę dzisiaj zaliczyłam i kiedy tylko żołądek dostał cieplutkie żarełko, rozebrało starszą panią. Po wstaniu zjadłam deser, czyli kawałek placka z powidłami. Dzisiaj z kilkumiesięcznego wygnania na balkonie wróciły na mój parapet trzy różne, małe draceny – teraz już noce za zimne, a ja je dopiero w marcu kupiłam. Jedna kilkuletnia trafi do szkoły po przesadzeniu w wielką donicę, a zielistki, pnącza i bluszcze skończą swój nadwyrężony remontami żywot. Pora na uprzątnięcie balkonu.Teraz w mieszkaniu jest znacznie mniej miejca na rośliny, więc koniec małpiego gaju.
Niedziela piękna a mnie jaśnista trzęsie. Huk pracy przed sobotnią inauguracją roku akademickiego na UTW, tymczasem moja poczta oszalała. Za każdym razem kiedy chcę odebrać pocztę, powielane są wszystkie wiadomości przechowywane w skrzynce odbiorczej. Umówiłam się z wieloma ludźmi na kontakt mailoway a skrzynka szaleje. Nie wiadomo płakać czy kląć.
Zastanawiam się na ile rząd, samorządy, media i całe społeczeństwo odniosą sukces w walce z „dopalaczami”?
Jotka – obawiam się, że to nie będzie sukces, chociaż wiele zamieszania i utrudnienia dla handlarzy. Sukcesu nie będzie, bo nie ma podstawy prawnej do totalnego zakazu (zmienny skład, trudność definicji prawniczej). Przy ułomnej ustawie, w polskim bałaganie egzekutorskim, będzie to zabawa w kotka i myszkę, a jak dokręcą śrubę, to sprawa zejdzie do podziemia i w internet pójdzie.Póki są chętni żeby płacić, będą chętni do sprzedawania.
Pyro,
zgadzam się z Twoimi argumentami. Ja jednak, być może wbrew zdrowemu rozsądkowi, liczę na społeczną mobilizację, która z jednej strony wywierać będzie nacisk na handlarzy z drugiej na edukatorów. Być może stanowić to będzie jakiś znaczący krok na drodze do zmniejszenia zagrożeń. W całkowite wyeliminowanie problemu też nie wierzę. Kiedy myślę o tych nieszczęsnych dzieciakach to nie mam słów na wyrażenie i żalu i gniewu.
Danuśka, ściskam Cię bardzo, bardzo mocno ,a , że Danutom przypisany jest kolor fioletowy przesyłam Ci trochę wiosny jesienią.
http://picasaweb.google.pl/Eska.ska/KwiatkiDrzewkaItp?authkey=Gv1sRgCOWr9JzWpN-1uQE#5523852404731988770
Dobudziłem się wreszcie, doczytałem i co – klapa, musze nadrabiać na kolanach:
Życzenia dla Alicji i Jerzora po tysiąckroć, żeglujcie tak dalej.
Obudziłem się po tym, jak najpierw wczoraj dosypiałem nieprzespaną noc, a potem resztą dnia mojego dnia zadysponowali niespodziewanie inni. Dziś rano natomiast byłem juz umówiony i dopiero teraz się wygrzebałem.
Ładne zdjęcie Alicji z Arcadiusem w Berlinie. Inna sprawa, ale charakterystyczna dla naszych czasów. Mimo pięknej pogody, mimo ciekawego pleneru, na drugim planie zdjęcia, cztery młode osoby z pięciu zajęte są jakimś intrower-audio i nic ich nie obchodzi, co wokół nich się dzieje.
Wpadam donieść, że Pyra się popsuła. Jeżeli PaOlOre da radę zdalczynnie ją naprawić, pojawi się jutro 🙂
Witam! Ponieważ mówimy o placku, a do placka pasuje kawa znalazłam coś takiego: ?W Polsce i w najgorszej oberży podają świetną kawę ? zaznacza radca Schwartz, urzędnik w południowo-pruskich czasach w Poznaniu ? pisząc swe pamiętniki o Polsce. W owych Kafehausach popularnych podawano kawę w imbrykach-kaferkach. W podmiejskich ogródkach był napis specjalny dla rodzin obdarzonych licznym potomstwem, że mogą gotować sami kawę. ?Starych zwyczai się nie hamuje. Tutaj familia kawę gotuje?. Takie inskrypcje widzieć było można przy gospodach o egzotycznie brzmiących nazwach jak San Domingo na drodze do Dębiny.? Z książki ?Dawne kawiarnie w Poznaniu? z 1938 r.
A pierwszą kawiarnię w Poznaniu otworzył Jan Geisler w 1784 r. przy ulicy Wronieckiej, w swoim domu. Urządzano tam pikniki, majówki, tańce i koncerty. W 1804 r. Francuz Couriol przy placu Dobrzyckich otworzył letni dwór z kawiarnią i restauracją. Reklamował to tak, że w dniu otwarcia tego lokalu z muzyką i oświetleniem, każdy kto zje kolację zapłaci tylko ? 16 groszy! 🙂
Pierwsza kawiarnia w Polsce zostala zalozona w Warszawie w 1724 przy Ogrodzie Saskim (wedlug Wikipedii). Zbankrutowala bo warszawiacy nie chcieli pic kawy w miejscu publicznym. Nastepna otwarto w 1763 na Rynku Starego Miasta.
Alicji i Jerzoru – spóźnione WIWAT !!!
Krystynie – udanego pobytu w Zakopanem.
Szkoda,że powoli kończy się ten łydend i jutro trzeba do pracy 🙁
Pogoda była piękna -dzisiaj w słońcu,na włościach było w południe 20oC.
W sobotę siedzieliśmy w ogrodzie przy imieninowym ognisku i jedliśmy
proste,chłopskie jedzenie-pieczone ziemniaki,kiełbaski i szaszłyki.
Dzisiaj natomiast nadszedł natomiast czas na wyrafinowany „Le regal”.
Restauracja jest naprawdę godna polecenia,ja miałam okazję jeść już
w niej kilka miesięcy temu jakąś służbową kolację,Osobisty był pierwszy
raz i wyszedł naprawdę ukontentowany.Jedliśmy owoce morza w cieście,
figi w korzennym sosie,piotrosza i piotrosza (proponowane w ramach Festiwalu Ryb i Owoców Morza).Było naprawdę sympatycznie 🙂
W lasach okołowyszkowskich udało nam się znaleźć jeszcze kurki
Byly Pawelki z Wiednia, A ja powoli rozdaje juz nie moje dobra tylko zakonne. Dobra Tempraliuszy oczywiscie, Ten wikt klasztorny jest bardzo smakowity i zdrowy co najmniej dla duszy, Dwumetrowy kieroca, który kosiarke podnosil
jedna reka, wyladowal w szpitalu z rozlegla przepuklina.
Ja zas slucham Fryderyka, nie Wielkiego, Szopena ma sie rozumiec. Jeszcze raz ogladalem fotki z David Gródka i cerkiew która zbudowali tatarscy jency.
Lza sie zakrecila w oku, tym slepym ma sie rozumiec.
Pieknej nocy zycze a sam przechodze na regime zebowe protezy w szklanke. Pan Lulek
Kochana Pyro,
Dzieki za ciekawa dyskusje na sasiednim blogu.
Buzia
Pepegorze,
ci młodzi ludzie (wycieczka duńska) trzymają przy oszach nagranie w duńskim o tym, co właśnie widzą, przepływając. Mój niemiecki jest tak świetny, że nie potrzebowałam, a poza tym od czego Arkadius i Jerzor? 😉
O, wróciłam właśnie z rejsu. Fotosprawozdawczość jutro.
Pogoda była, ale kąśliwy wiatr i chłodno, mimo to było pięknie. Zapomnieliśmy o piwie, a dzisiaj sklepy otwarte tylko w południe. Pech chciał, że Kapitanowi też piwo wyszło z barku. Popijaliśmy jakieś coolery, woda wyciąga z człowieka wodę 😯 i pić się chce!
Pozdrowienia od Kpt.Marka dla Kpt.Janusza i Ewy!
Czujecie to? 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_4825.jpg
…oraz to 😎
http://alicja.homelinux.com/news/img_4816.jpg
Pewnie, że czujemy!
http://picasaweb.google.pl/108203851877165737961/AlicjiOdpowiedz#5523935853756315394
Nisia,
Tobie było ciepło, ja natomiast poklepałam się po ramieniu, że włożyłam pod dżinsy leginsy ciepłe, takież majtki (niech Antek tego nie czyta!), podkoszulki na cebulkę (kulinarnie) oraz skarpety zimowe i takie tam.
Jerzor protestował, że po cholerę dres, a tę czerwoną kurtkę to już naprawdę… no i co?! No i ubrał nie tylko dres, ale i kurtkę! I jeszcze podziękował, że miałam na tyle rozsądku, że zabrałam! Przecież to nie waży… rzucasz w kąt, a jak potrzeba, to wdziewasz 🙄
A swoją drogą Kpt. Marek powiedział, że Jerzor jest dobrze wyszkolony.
Dzisiaj praktycznie sam prowadził jacht, od steru poprzez stawianie i zwijanie żagli.
Ja z Kapitanem popijaliśmy zakazane napoje i gadaliśmy 😉
Kochana Alicjo, wszak nie w dodatkowych niewymownych sedno tu leży… Tobie było zimno, mnie ZA ciepło, ważne napoje w łapce, woda za plecami i nastrój sangwiniczno-anakreontyczny jak powiada moja ukochana Siuraweńka.
Byly czasy, ze blog byl nie tylko przepisowo kulinarno-historycznym ale nawet zahaczal o sprawe dni dzisiejszych. Nie wspomne o zakonie Templariuszy w Burgenlandii Poludniowej który ruszyl pelna ze tak powiem para ale i innych waznych dla swiata wydazeniach jak chociazby nastawiony na Wielkanoc pieciolitrowy slój sliwek na dobrej, czystej wódecznosci, kremie miodowym i innymi dodatkami.
Dobrze, ze Pawelek wymienil zarówke bez kolejnych incydentów typu sam sie polamal.
O temporis, o mores.
Ale my sie nie damy.
Pan Lulek
Ja tam w Siurawie jestem zakochana z wyprzedzeniem, wysłuchawszy morskich opowieści 🙂
Panie Lulku,
blog zawsze nadaje o sprawach dzisiejszych, często dalekich od kulinariów, o co niektórzy mają pretensję. Nie wiem, dlaczego – przepisy można wygooglać, jak się chce, natomiast więzi międzyludzkiej – tego się nie wygoogla. I to jest esencja tego blogu – przyjaźnie, które się zadzierzgnęły i trwają, i pewnie będziemy się wzbogacać o nowych blogowiczów – i świat jest nasz! Nie damy się, jasne!
Tu wznoszę toast – niech się blog kręći razem z nami 🙂
Przed chwilą stworzyłem partię pod nazwą Anakreontykczycy Pod Mym Przewodem i zwracam się do wszystkich obywateli z apelem:
Nie szczędź mi rajskich rozkoszy!
Różanych ustek nie żałuj!
Zanim się dzika myśl spłoszy,
Niebieska! ty swoim wzrokiem
Zalej mnie blasków potokiem,
Bez końca pieść mnie i całuj!
Co prawda słówami Asnyka, ale temperatura apelu jest moja własna.
Nie podaję numeru konta bo to każdy potrafi, ja uczynię odwrotnie.
Spokojnej nocy, o historii placka napiszę gdy będę już pewien, że nikt tego nie przeczyta. Jedno jest pewne, płasko będzie.
Nie wyrośnie placek? 😯
Placku,
u nas nie do spania godzina przecież, jeszcze trzeba porozrabiać!
Mnie strzaskało słońce i wiatr, czuję na twarzy, Jerzor tym bardziej.
………….
Miłość jak słońce: ogrzewa świat cały
I swoim blaskiem ożywia różanym,
W głębiach przepaści, w rozpadlinach skały
Dozwala kwiatom rozkwitnąć wionianym
I wyprowadza z martwych głazów łona
Coraz to nowe na przyszłość nasiona.
Miłość jak słońce: barwy uroczemi
Wszystko dokoła cudownie powleka;
Żywe piękności wydobywa z ziemi,
Z serca natury i z serca człowieka
I szary, mglisty widnokrąg istnienia
W przędzę z purpury i złota zamienia.
Miłość jak słońce: wywołuje burze,
Które grom niosą w ciemnościach spowity,
I tęczę pieśni wiesza na łez chmurze,
Gdy rozpłakana wzlatuje w błękity,
I znów z obłoków wyziera pogodnie,
Gdy burza we łzach zgasi swe pochodnie,
Miłość jak słońce: choć zajdzie w pomroce,
Jeszcze z blaskami srebrnego miesiąca
Powraca smutne rozpromieniać noce
I przez ciemność przedziera się drżąca,
Pełna tęsknoty cichej i żałoby,
By wieńczyć śpiące ruiny i groby.
…
asnykujemy? 😉
Teraz nie Asnykuję, a Agnieszkuję.
Jeszcze mi wina nalej,
sobie i mnie,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć lata dobre i złe,
zgubić je w szklance na dnie.
Jeszcze mi wina nalej,
pijmy bez słów,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć tyle zdarzeń i snów,
zgubić, by znaleźć je znów.
Za dużo się pamięta,
z kim innym inne święta,
bukiety dawne w rękach:
róże, astry, bzy.
Zbyt wiele przed oczami zostaje,
żyje z nami,
poduszka nawet ze mnie drwi,
zna moje sny.
Mam jeszcze siły dosyć
by zebrać parę groszy
i kupić nowe szmatki,
kwiatki, nowe łzy.
Raz jeszcze mi nalej,
jak szaleć – to szaleć,
jak szaleć – to teraz,
to dziś.
Jeszcze mi powiedz słowa,
sobie i mnie,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć lata dobre i złe,
zgubić je w szklance na dnie.
Jeszcze mi wina nalej,
pijmy po nów,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć tyle zdarzeń i snów,
zgubić, by znaleźć je znów.
Gdy wszystko zapomnimy,
to buty oczyścimy,
by z nami w nową drogę,
długą drogę szły.
Zatrzymaj płytę zgraną,
z kim innym kupowaną,
muzykę nową grajcie mi na nowe dni.
Precz szafy i komody
– wyrzucę was do wody,
pamiętać nie chcę tamtej mody,
chcę stąd iść.
Raz jeszcze mi nalej,
jak szaleć – to szaleć,
jak szaleć – to teraz,
to dziś.
Jeszcze mi wina nalej,
sobie i mnie,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć lata dobre i złe,
zgubić je w szklance na dnie.
Jeszcze mi wina nalej,
niebo – tuż, tuż,
jeszcze, jeszcze,
jeszcze, jeszcze.
Trzeba zapomnieć tyle maków i róż,
znaleźć, nie zgubić ich już.
Alicjo,
Ładny rejs mieliście, a temperaturę zawsze można sobie podnieść.
Zazdroszczę z lekka.
Książka, chyba ta o której wspominasz, kiedyś mi się otarła w księgarni lub może w bibliotece, ale odłożyłem. Jeśli znajdę za to coś o Montauketts, czyli o tubylcach, po których tylko nazwa miasteczka i jakieś szczątki pozostały – to się zatrzymam na dłużej. Ich sąsiadami, z którymi prowadzili ciągłe walki, byli Indianie Shinneco_ck (pisane razem, tylko cenzor nie puszcza i mi zjadło), którzy do dzisiaj przynajmniej swój rezerwat mają.
A w ogóle to jeśli kogoś tu los przyciągnie – zachęcam do wyprawy na koniec Long Island, do oblanego wodą niemal ze wszystkich stron skrawka lądu. Zdjęcia tego nie oddadzą.
Gdy opadły już letnie emocje wyjazdowe u mnie (i pewnie u Aliny) dopiero się zaczynają. Na początku listopada lecę do Polski, a tam w planie krótki pobyt w Zakopanym, a właściwie w Dolinie Chochołowskiej. Wiem, że to kiepski termin, ale lepiej tak niż wcale. W Tatrach nie byłem ponad 20 lat, więc najwyższy czas, a capella i Cichal swoimi zdjęciami też umoczyli w tym palce.
po „wyjazdowe” – przecinek. Mały znaczek, a potrafi zmienić sens.
Placku, to może przystąp do naszej Kongregacji Miłośników Krzewienia Kultury Picia Rumu (oby żyła wiecznie) – sangwiniczna anakreontyczność jest jedną z jej podstawowych zasad.
Alicjo: na dobranoc:
http://www.youtube.com/watch?v=G85j0CwnCXg
Alicjo – albo to. Może nawet raczej to…
Solo śpiewa Siurawa, opisu nie ma, ale sądząc z jakości chóru za nim było to jakieś „all hands” czyli wszyscy wykonawcy na koniec jakiegoś festiwalu.
http://www.youtube.com/watch?v=N896iJT3l-U&feature=related
I trochę marzeń – dla wszystkich na dobranoc.
http://www.youtube.com/watch?v=7xWOcMOzqAg
Zaraz mi sie skojarzylo z Psem Fafikiem. Kod faf1
A u mnie nic nowego.
…”bije godzina ranna, Tlumy wolaja Hosanna”…
Tyle i az tyle.
Dnia pieknego jesiennego, pszczólki w ulu spaly i lapkami kosmatymi oczka przecieraly. Spiewac nalezy w kanonie jak to u nas Poludniowo-Burgenlandzkich sami wiecie kto. Niki Lauda klania sie ze swoja poczta Templariuszy
Pan Lulek
dzień dobry .. 🙂
Nie używany już od dawna okrzyk: święty Jacku z pierogami! – wyparty z języka przez nowe słówka jak np. kurna, zajebisty itp. – który ze zdumieniem zauważyłem w formie tzw. grafitti na całkiem nowym domu
Ha, tak to jest… skoro się nie zauważa „używalności” eksklamacji w miejscu dozwolonym – ba, na swym własnym blogu* — los (socjolingwistyczny 😐 ) nie ma wyjścia, jak tylko ‚przywalić’ mocniej… teoria eskalacji środków ekspresji… 🙄 😉 😀
___
*Nb, tamże było też – wciąż jest – odesłanie do albumu fotkowego z 2009, identycznie zatytułowanego („Święty Jacku z pierogami”)… 🙄
…Nb, eksklamacja wciąż funkcjonuje, w pewnych kręgach ma się dobrze (listy po opublikowaniu w/w fotek ‚mi’ to potwierdziły 🙂 )
@Nowy‚ w listopadzie rozważ zabranie raków (ślisko może być – nawet na Grzesia)…
Nb, pięęęęękny ocean! 😀
Wszystkim świętującym, fetującym, po-świątecznym – najsłoneczniejsze życzenia perfekcyjnych melanżów (blendów, miksów) smakowo-zapachowo-innych!
😀 😀 😀