Ballada borowikowa
W drodze powrotnej z Żabich Błot do domu widzieliśmy dziesiątki grzybiarzy, którzy swoje zbiory wystawili na sprzedaż. Stały więc wzdłuż szosy, ale bezpiecznej od jezdni odległości, stoliki pod parasolami chroniącymi przed… słońcem, co niebywałe przy dzisiejszej pogodzie, a na nich kosze i koszyczki pełne borowików, kozaków, podgrzybków i kurek. Patrzyliśmy na to z zachwytem i nadzieją, że i u nas zaświeciło słońce czyli, że w naszej zagrodzie będą grzybowe plony.
I nie zawiedliśmy się. Córka i wnuczka zebrały pełen kosz dorodnych borowików. Wszystkie małe zaś zostawiły dla nas, bo wyjeżdżaliśmy ze wsi dopiero w poniedziałek czyli o dobę później niż one. Przez te kilkanaście godzin prawdziwki podrosły i rano jeszcze w piżamach i mimo gęsto siąpiącego deszczu zbieraliśmy kolejne cudowne grzybki. Większość była jak ten ze zdjęcia. Ale tym razem padły naszym łupem i te mniejsze, bo obawialiśmy się, iż za cztery dni – gdy znów tu się pojawimy – będą całkiem zrobaczywiałe.
Po przyjeździe do Warszawy szybko zostały oczyszczone, pokrojone i włożone do piekarnika nastawionego na 50 st. C. Cały dom wypełnił zapach suszących się grzybów. Właściwie czuliśmy się jak w garnku z zupą grzybową. Dobrą zupą.
Wystarczyła noc i plon był suchuteńki. Zapełniliśmy grzybami pierwsze dwa słoiki. Za parę dni operację powtórzymy, bo mamy pewne honorowe zobowiązania. A staramy się zawsze słowa dotrzymywać.
Prawdę mówiąc nie wszystkie prawdziwki ususzyliśmy. Kilka najpiękniejszych po umyciu i pokrojeni w dość grube plastry (wzdłuż a nie w poprzek) podsmażyliśmy na oliwie z masłem tylko lekko soląc je i posypując zielonym koperkiem. To była pyszna jesienna przekąska poprzedzająca cynaderki duszone z kawałkami pieczeni cielęcej i podane z włoskimi kluseczkami podsmażanymi z pieprzem. Do tego ta butelka. Jesień to piękna pora roku!
Komentarze
Na te grzyby przydrożne złakomiła się Pyra. Nabyłam drogą kupna koszyczek kurek – 10 zł za 40 dkg i pojemniczek małych podgrzybków za 7 złotych. Jak z powyższego wynika ceny są takie, jak w sklepach w mieście, tylko grzyby świeżutkie. Kurki były malusieńkie i wczoraj zrobiłam z nich zupę, podgrzybki zaś usmażyłam zaraz p przyjeździe – było ich b.mało, bo mimo, że drobne i jędrne, miały lokatorów. Borowiki były po 15 zł. skusiła się na nie Haneczka.
Wczoraj Nemo rozmawiała z kimś o czyszczeniu grzybów; chcę powiedzieć, że ja też staram się nie myć grzybów ; np pieczarki wycieram tylko papierowym ręcznikiem, „dzikim” grzybom czyszczę nóżki, wycieram kapelusze i tylko z niektórych gatunków ściągam skórkę (gąski, maślaki, kanie szlifuję” ręcznikiem). Gąski trzeba myć, bo rosną w piasku, kurki z lasów podszytych mchami nie myję, tylko wycieram.
o zagadki nie ma .. skończyła się środowa zabawa ..??
Pyro to prawda przy drodze grzyby w tej samej cenie lub droższe niż u mnie na bazarku .. a czy świeższe to nie powiem .. u mnie jak rano przyjadą i w dobrej cenie to nie ma ich za godzinę a tam stoją całymi dniami przy tej drodze ..
o tym myciu to do mnie było … 🙂 .. muszę to przemyśleć …
Czy mnie wzrok myli, czy butelka stojąca na brzegu stołu jest już pusta?
Piotrze –
To się nazywa sadyzm wirtualny!
Ale przeżyję lecz nie obiecuję iż w przyszłości nie odpłacę się pięknym za nadobne. O!
Przed wielu, wielu laty znalazłam borowika szlachetnego o wysokości około 30 cm, ze wspaniałym kapeluszem. I co najdziwniejsze bez najmniejszego śladu mieszkańców.
To był łup grzybowy mojego życia!
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Żabo, żal dożycy ale przynajmniej zostało dużo nowych zdjęć z nią w tle lub nawet w roli głównej.
A zagadki będą od października czyli nowego roku akademickiego. Muszę zgromadzić zapas nagród.
Skusiła się i przedobrzyła, walnęła za dużo śmietany 🙄 Ale Pan Mąż pocieszył, że za to zupa nie była za słona 😎
Żabo- był Zjazd i była z nami dożyca, skończył się Zjazd i nie ma
już dożycy. Przykro mi bardzo 🙁
Pyro- kto,wie może jadłyśmy kurki z tego samego źródła ?
U nas były smażone z zieloną pietruszką i czosnkiem.
Jolinku-Pepegora do niczego przymuszać nie będziemy.
Jeśli będzie chciał się zdrzemnąć i odpocząć, to kanapę w cichym kącie
udostępnimy bez problemu,a baby sobie poplotkują na boku.
Pepegora tylko prosimy,by rozplanował swoją podróż i dał
nam znać,kiedy mamy parzyć tę dobrą kawę 🙂
Dla Barbary życzenia pomyślnego remontu własnej osoby
oraz mieszkania !
Żabo, ogromnie mi przykro, dożycę znam tylko ze zdjęć ale widać było, że lubiła towarzystwo ludzi. 🙁
Sprawozdania zjazdowe zupełnie mnie nie zaskoczyły w końcu to był zjazd Bandy Blogowe, pełnej pogodnych ludzi, umiejących się cieszyć życiem. 😆 😆
Gospodarzu, nie będę pisać, jak ogromnie zazdraszczam tych plonów, bo to normalne u grzybolubnych. 😉
Wczoraj był pierwszy dzień (po tygodniu), gdy Klarcia świeciła przez większą część dnia. Wykorzystałam ten cud na wypranie ręczników kąpielowych, żeby na słońcu wyschły – zdążyły prawie wyschnąć.
Moja pogodynka jeszcze wczoraj wieczorem pokazywała na dziś +20 st. i pełne słońce a jest +10, zimne wietrzysko i calutkie niebo zasnute szarością. 🙁
Na dodatek dziś już moje dziecko wyjeżdża. 🙁 😥
Życzę wszystkim słonecznego dnia. 😆 Do wieczornego „nastukania”.
Oczywiście miało być „Bandy Blogowej”.
Szkoda dozycy,
tak sobie myslalem widzac ja kulejaca, ile jeszcze pociagnie. U tych duzych psow to podobno tak jest, ze nie osiagaja wielu lat. Faktycznie niewykluczone, ze nasz zjazd jej dowalil ostatecznie. Sam dalem jej lopatke z dzika, ktora podchwycila lapczywie, a czym raczyla sie jeszcze poza tym? Wszystko to bylo dobrze przyprawione, co psom na ogol na zdrowie nie wychodzi. Tak jak byla lagodna tak tez zeszla, nie robiac klopotow.
Zabo, wyrazy wspolczucia.
pepegor
Zakomunikowalem jeszcze wczoraj mojej LP mozliwosc wstapienia do Danuski. Wyglada na to, ze przyjela do wiadomosci i oswaja sie ta mysla. Wychodzi na to, ze jak wyjechalibysmy ok. 23.00, to na 9.00 moglibysmy dotrzec, wliczajac male przerwy.
Danusko, wezme Twoje namiary i przedzwonie.
Dzien zapowiada sie znosny, a wam zycze lepszego, w razie czego, bo nic mnie to nie kosztuje.
A grzyby maja przedemna na razie spokoj!
Takiego kodu 6661, nie moglem przepuscic
Pepegor-czyli wyjeżdżasz dzisiaj o 23.00,a Warszawie jesteś jutro
ok.9.00 rano ? Czy dobrze zrozumiałam ?
Nie znałem tego wina. Gospodarz w czasie Zjazdu bardzo je zachwalał. Kupował w Bazylikacie, ale pochodzi z naszej ukochanej Apulii. Poczytałem recenzję. Roczniki 2001-2003 wypadły blado. Ale ostatnie, szczególnie 2006, uzyskały wspaniałe oceny tych, którzy próbowali
Danusko spoko, dzien dobry, wyjezdzam dopiero jutro, w czwartek, a bylbym w piatek rano.
Znowu kod: aabc
Pepegor- wszystko jasne,do piątku powinnam zdążyć upiec
jakieś ciasto do tej kawy 😀
Nie macie się czym chwalić, mój kod bccb. Poszłam z małym na trawniki. Zostały dzisiaj skoszone i chętnie na nie wchodził. W poprzednich dniach bujna, mokra trawa niezbyt się psiakowi podobała. Na jednych krzewach wybarwiają się owoce, inne dopiero kwitną. Nie wiem jak się nazywają niskie, rozwichrzone krzewy – jedne mają żółte, drugie białe kwiatki margaretkowe” o średnicy ca 1 cm. Dużo tych kwiatków.
Rozesłałam maile do uczestniczek spotkania przy porannej
kawie z Pepegorem i LP.
Dzien dobry,
Szczesciarze ci warszawiacy, znow spotkanie na horyzoncie 🙂
Krystyno, co do kapieli wodnej Danuska juz Ci wyjasnila a ja dorzuce tylko, ze naczynie z woda musi oczywiscie nadawac sie do piekarnika. (wspomnialas o garnku, dlatego o tym pisze). Uzywam do tego celu wiekszej foremki na ciasto, dosc wysokiej, w ktorej miesci sie keksowka z teryna. Najczesciej kapiel wodna w momencie wlozenia do piekarnika powinna byc ciepla lub goraca, zalezy od przepisu. Kiedy przygotowuje np. teryne z kaczej watrobki (terrine de foie gras), woda powinna miec temperature ok. 80°C a w czasie pieczenia spada do 70°.
Danusiu, odpisałam…
Danusko i inni zainteresowani (Jolinek?), oto przepis na teryne z dwoch ryb: surowej i wedzonej.
potrzeba: 200g wedzonego lososia, 200g halibuta (lub innej podobnej ryby), 50g kawioru z lososia lub z zajaca morskiego (taszy), 20cl smietanki kremowki, 4 lyzki stolowe soku z cytryny, 4g zelatyny, koper lub estragon, sol.
Rozpuscic zelatyne w zimnej wodzie, podgrzac lekko sok z cytryny, polaczyc z zelatyna i dobrze wymieszac. Zmiksowac lososia i dodac do niego polowe soku z cytryny (wymieszanego z zelatyna). Osobno zmiksowac halibuta z reszta soku z cytryny. Ubic dobrze smietanke i dodac po polowie do masy z lososiem i osobno do tej z halibutem. Mieszac delikatnie, zeby nie rozcienczyc ubitej smietany, dodac sol w miare potrzeby.
Przykro mi Zabo…
Barbaro,
kuruj się i przeżyj remont w miare bezboleśnie.
Żabo,
tak mi przykro …
Echidno,
dla mnie prawdziwym przejawem sadyzmu, ze strony Gospodarza, jest pokazywanie tych dorodnych borowików. Butelke wina mogę nabyć drogą kupna. Na borowiki nie mam szans 🙁
c.d.
Odlozyc lyzeczke kawioru do dekoracji a reszte dodac do obu mas, mieszajac delikatnie.
Wylozyc wnetrze keksowki (22cm) folia spozywcza (co ulatwia wyjecie teryny). Wypelnic keksowke warstwa lososia, na to warstwa halibuta, jeszcze raz lososia i na koniec reszta masy halibuta. Postukac lekko keksowka, zeby dobrze ja wypelnic. Przykryc folia spozywcza i wlozyc do lodowki na co najmniej 8 godzin. Serwowac teryne udekorowana reszta kawioru i ewentualnie koperkiem lub estragonem.
Nie zawsze mam ten lososiowy czy z taszy kawior, mozna i bez a ilosci ryby tez adaptuje w miare potrzeby. trzeba pamietac wtedy o zwiekszeniu ilosci zelatyny.
Przepraszam za byc moze niezreczne tlumaczenie. W kazdym badz razie SMACZNEGO.
Drugi przepis podam troche pozniej, musicie przeciez odpoczac 🙂
Zlota Zabo, przykro mi z powodu psa. Zyl u Ciebie szczesliwie.
jotka –
W odniesieniu do grzybów ten sadyzm był – u nas nie rosną!
E.
Stara Żabo
Przykro mi ogromnie.
Echidna
Echidno,
zastanawiam się bardzo poważnie nad tym czy nie należałoby wezwać Gospodarza do złożenia samokrytyki w tym zakresie 🙄
Pod te grzyby można dobrego wina się napić. Echidna może pod stek z kangura, czego z kolei my możemy tylko zazdrościć.
Kto nie ma grzybów ani kangura może pod nowy rok 5771. Shana tova!
Nieobchodzącym wskazuję możliwość obchodzenia. My obchodzimy wszystko, co się da. Najpierw była to raczej zabawa, z czasem staje się zaczątkiem jakiegoś poczucia wspólnoty, przynajmniej z naszej strony. Nie obchodzimy tylko świąt narodowych większości państw i nie jadamy indyka w Dzień Dziękczynienia.
Żabo Stara, Złota, Wspaniała
Czekamy na autobus do Szczecina. Ewa jak zwykle gania po sklepach. Ja odrabiam zaległości blogowe z ostatnich trzech dni. Przed wyjazdem żegnałem się z psami. Agawy nie było. Myślałem, że po wczorajszych ekskursjach do Rygi, odsypia zmęczenie. A Jej już nie było…Jest nam bardzo przykro. Wiemy, że z wrodzonej delikatności nic nam rano nie powiedziałaś. Nie chciałas nas martwić, ale i tak nas smutek dopadł. Będziemy Ją pamiętali jako kochaną psinę, jeśli o dorodnej dożycy można tak powiedzieć!
Autobus podjeżdza. Jeszcze raz dziękujemy z to, że mogliśmy być u Ciebie. Do zobaczenia za rok! Uściski dla Sylwii!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Dozyca?authkey=Gv1sRgCM-z6fDO8vf80QE#
Złota Żabo, przyjmij wyrazy pocieszenia.
Ech, te psy 🙄 Właśnie dlatego nie mam psa, że tak szybko odchodzą 🙁 W mojej rodzinie było ich kilka, wszystkie pamiętam i opłakiwałam… Ostatni pies to był dog niemiecki mojej siostry – wielki, mądry, kochany i… nietrwały 🙄 Żył zaledwie 6 lat. Po tej traumie również moja siostra przestawiła się na koty, najstarszy ma 15 lat i nadal jest w dobrej formie. Nie przyniesie gazety, ani kapci, ale mruczy do ucha, nie nosi błota do domu i trzyma w szachu Tajfuna – jamnika z sąsiedztwa 😉
Żabo, bardzo Ci współczuję tej straty.
U mnie dziś deszczowo i mgliście, możnaby na grzyby, ale powątpiewam, czy po tygodniowej suszy coś urosło. Może jutro wieczorkiem wyskoczymy.
Dziś wieczorem premiera. Po raz pierwszy w życiu zrobię ruskie pierogi. Mam prawdziwy biały ser, zaryzykuję 😉 Na kolację zapowiedziało się dziecko z prośbą o zamrożenie kilku pierogów dla Geologa. który jest na jakiejś podobno szalenie ryzykownej wyprawie kajakowej w dolinie Aosty 😯 Od ubiegłorocznej podróży po Polsce oboje są wielbicielami ruskich, mnie bakcyl trafił dopiero na studiach, właściwie to w ich wieku 🙄 Jadałam je dotąd tylko w barach i knajpach, motywacji do własnej produkcji jakoś nie miałam. Na mój pomysł z ruskimi na kolację Osobisty napomknął nieśmiało, że bywają też pierogi z kapustą… 🙄 Wiem, że je bardzo lubi, ale kapusta jeszcze nie urosła, a ser się marnuje 🙄
Smakosze w Żabich Błotach
to tytuł krótkiej notatki w „papierowej” Polityce ,
s.102, rubryka Do i Od Redakcji
Dzień dobry z pogodnego Wrocławia!
I zaraz uciekam, bo umówiłam sie z Jerzorem w Spiżu na piwo, on załatwiał swoje sprawy, ja swoje, torby (znowu!) koło mnie, bo obleciałam pobliskie księgarnie.
Obszerniejszy raport potem – chciałam wrzucic trochę zdjęć, ale nie wiem, jak je zmniejszać, a picasa nie wpuszcza dużych formatów.
Tyle na razie!
I definitywnie po IV Zjeździe! Cichal z Ewa wyjechali około jedenastej do Połczyna łapać autobus do Szczecina.
Ja z Eską dojadłyśmy resztki grzybów z Bornego z kawałkiem pieczeni z dzika (wczoraj to tez było na obiad).
Pogoda znowu rano chmurna, teraz sie poprawiła – chmury sie rozwiały i cieplej, tak samo było wczoraj.
Rano jeszcze wpadli ze Stada Sieraków na kontrolę ogiera, znaczy Czandora. Zaczęłam wstępne rozmowy o nastepcy Czandora. Tak, na wszelki wypadek.
Żabo, to smutne, trzymaj się. Zwierzęta u Ciebie są kochane i to jest piękne.
Alino- przepis na rybną terynę na zimno odnotowany.
Bardzo mi się podoba,wypróbuję z całą pewnością ! Dzięki 🙂
Jotko-przeczytałam 😀
Widzę,że studiujesz „Politykę ” od deski do deski, bo nie umknęła
Ci ta, jednak niewielka, notatka. Gratuluję skrupulatności !
jotko –
Z namawianiem do samokrytyki daj sobie spokój. Już to przerabialiśmy. Rezultaty raczej nieciekawe.
Sama też „siem mnie” narażasz. A skąd ja teraz wytrzasnę „Politykę” w druku?
Bądź tak miła i choć pokrótce zdradź treść notatki.Tytuł brzmi interesująco.
Echidna
(Czy mam nadmienić ciekawska?)
Echidno oraz pozostali zainteresowani-oto treść notatki :
” Smakosze w Żabich Błotach
W gospodartswie agroturystycznym Żabie Błota pod Połczynem odbył się
IV Międzynarodowy Zjazd Blogowiczów „Gotuj się”.Tym razem uczesnicy blogu Piotra Adamczewskiego przyjechali z różnych krajów,a nawet kontynentów.Wśród trzydziestu gosci byli także smakosze z Kanady,
Stanów Zjednoczonych,Niemiec i Francji.Cała trzydziestka spędziła trzy
dni nie tylko przy stole,lecz także na wędrówkach po przepięknych
okolicach Połczyna,choć głównym tematem rozmów były doświadczenia
kulinarne.Jak poinformował Gospodarz,blog o gotowaniu na polityka.pl
w bieżacym roku odwiedzono już ponad 1,2 mln razy „.
Dziękuję Danuśka
E,
Zgasł pies,
Skąpany w deszczu ludzkich łez.
Zgasł pies.
JP
Obiad zaliczony, jeszcze Synuś nakarmiony, bo wpadł po pracy. Na jutro wątróbki kurczacze z cebulą, ziemniaki i sałatka z buraczków. Na deser zrobię po dwie wielkie śliwki z kropelką miodu i masą migdałową. Za oknem wiatr sztormowy – krótkie, silne podmuchy, aż drzewa się kładą. Jest dosyć słonecznie i chłodno; żeglarska pogoda, a ja sobie hoduję wirusa w zaciszu mieszkania.
Echidno,
zanim zdążyłam przeczytać Twoją prośbę, Danuśka już ją spełniła 😆
To jest blog: „mówisz i masz” 🙄
Skoro próby nakłaniania Gospodarza do złożenia samokrytyki uważasz za bezcelowe, dam sobie z tym spokój.
Danuśko,
ta skrupulatność to zboczenie zawodowe. Musiałam latami studiować opasłe tomiska akt sądowych zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły. Na sali sądowej musiałam uważać na każde słowo wypowiadane przez uczestników spektaklu sądowego. Adwokaci starali się „nieznacznie”, z niewinną miną, zmienić jedno słowo, żeby zbudować na nim swoją tezę, korzystną dla „strony”. Każde wypowiadane zdanie musiałam też udokumentować.
W życiu prywatnym muszę bardzo uważać z tą skrupulatnością, ponieważ dla rodziny i przyjaciół może to być po prostu nieznośne. Kiedy na czas nie wychamuję, obrywam po łapach 🙄
Jotko – już u początku naszego bloga (u?) przyjęliśmy do wiadomości, że Gospodarz ma zawsze rację. Nawet jeżeli źródła podają inną odpowiedź, zdanie Gospodarza jest wiążące (np w konkursach). Jako, że wiemy, że jest to człek rzetelny i życzliwy, a ewentualne pomyłki nie są dyktowane złą wolą, uznajemy pax petruso za normę. I tyle.
byłam dzisiaj na swoim targu i grzybów od groma .. kurki 20 zł .. podgrzybki 12 zł .. obrane 13 zł … prawdziwki 30 zł … za kg … nawet jeszcze jagody były … maliny trochę drogie … 6-8 zł .. ale koperek aż za 2 zł a kalafior aż 5 zł …
Danuśka odpisałam …
Alino zapisałam bo jest w granicach moich umiejętności do zrobienia .. 🙂
Danusiu i inni ewentualnie zainteresowani, jesli nie macie na dzisiaj dosc przepisow, dodaje jeszcze jeden. Tym razem chodzi o teryne pieczona.
potrzeba 500g filetow soli, 500g filetow mietusa (lotte), 2 jajka, 40cl kremowki, szczypta szafranu, sol.
Zmiksowac filety soli, dodac jajka a nastepnie smietanke, wlewajac ja powoli i miksujac bez przerwy, dodac sol. Wysmarowac maslem naczynie do pieczenia, wlac 1/3 zmiksowanej masy, przykryc polowa filetow mietusa i szczypta szafranu, przykryc czescia rybnej masy, ulozyc reszte filetow mietusa i szafranu, przykryc reszta zmiksowanej rybnej piany. Przykryc wierzch naczynia papierem alu lub do pieczenia. Piec w kapieli wodnej w piekarniku rozgrzanym do 150°C przez godzine. Pozostawic do ostudzenia i wlozyc do lodowki na kilka godzin. Mietusa mozna zastapic np. swiezym lososiem.
Innym razem podam Wam inny jeszcze przepis, dawno nie robilam ale pamietam, ze prezentuje sie dobrze. Uzywa sie lososia ugotowanego na parze i wedzonego a calosc przygotowuje sie w foremce w ksztalcie korony, takiej jak do deseru. Chyba ze mi powiecie STOP, starczy, zmien temat 🙂
W sprawie grzybów mogę się pokajać i przeprosić, że tak słabo je pokazałem. Poprawię się.
Szkoda bardzo takiego łagodnego psa. Ja też ją podrapałam za uchem. Ładne są te zdjęcia zrobione przez Cichala.
Alino, dziękuję za przepisy na terynę i rady co do jej wykonania. Bardzo podoba mi się przepis na terynę pieczoną z soli i miętusa. Natomiast nie posiadam foremki w kształcie korony i chyba to rzadkość w Polsce.
A ja od wczesnego rana byłam na grzybobraniu w towarzystwie koleżanki i jej cioci. A dzień był idealny do chodzenia po lesie. Nazbierałam cały duży koszyk podgrzybków, kołpaków/ zasłonaków/ ,trochę kurek. A na koniec już w innym lesie zapełniłam siatkę maślakami. Wszystkie są małe i męczę się jeszcze z obieraniem. Jednego prawdziwka znalazła tylko pani ciocia. Od tylu lat zbieram grzyby, ale jednorazowo znajdywałam najwyżej kilka prawdziwków. Moje grzybowe marzenie to znależć co najmniej kilkanaście sztuk. Ale i tak jestem zadowolona ze zbiorów. Grzyby są dość suche i czyste, poza maślakami. Sporo ususzę, ale też część zamarynuję.
Idę dalej walczyć z tymi maślakami.
Ależ ja dzisiaj jestem pracowita 😯
Upiekłam chleb ciasto ze śliwkami na podwieczorek, zamiesiłam ciasto na pierogi, zrobiłam do nich nadzienie, teraz powinnam zacząć lepić 🙄 Tymczasem najchętniej wybrałabym się na grzyby… Przejaśniło się bowiem i od dziś zbieranie jest znowu legalne. Hmm… Idę po stolnicę 🙄
Krystyno,
jedno zdjęcie przed chlebem przedstawia chałkę na 50. urodziny, chyba Ty chciałaś ją zobaczyć. Wreszcie udało mi się wcisnąć zdjęcie do komputra 😉
Alino – DON’T STOP 🙂
Grzyby pokazane aż za dobrze – słabo mi się robi, żądza grzybów to często ignorowane cierpienie.
Pan Piotr i Pan Borowik byli bardzo dokładnie opisani w Panu Tadeuszu, a wino jest po to by je wypijać. Ta eskalacja rewizjonistycznych ataków nie wróży niczego dobrego. Zaczyna się to niewinnie, by przerodzić się w lawinę żądań 🙂
Zdjęcie z grzybem bardzo ładne, ale dlaczego obaj bez krawatów ? Tak tylko pytam, z ciekawości.
Alicja pęta się po wrocławskim rynku, pije piwo, je chleb ze smalcem, grzyb grzyba grzybem pogania, Alina namaszcza koronacyjnego łososia, a ja ?
A Ty Placku zadajesz śledcze pytanie czy to ja zjadłem ostatnie (genialne) keksy. Otóż nie Panie Prokuratorze! Mam zaświadczenie od lekarza, że nie uzywam masła do keksów i nie zakąszam ich mięsiwem! Howgh!
A ja dobity chałką – 50 lat, a tak piękna i świeża jak masło.
Nemo – Poza oczywistym faktem, że robisz zdjęcia z pomocą sił nieczystych, czy możesz zdradzić część tajemnicy – jakim aparatem się posługujecie ?
Placku,
6-letnim Nikonem E5200. Prawie wszystkie, bo to na przykład jest zrobione aparatem telefonicznym Sony Ericsson 😉
Alina, 17.56
lotte, to nie mietus, to zabnica
lotte de riviere, za to mietus, slodkowodne stworzenie, domyslam sie, ze nie o to szedlo?
poza tym wcale sie nie upieram i serdecznie pozdrawiam, zalozylem krawat,
przepis przepisalem do listy najwazniejszych rzeczy do zrobienia
Cichalu – Jaki tam ze mnie prokurator, krawat by mnie dusił; to zwykła zwierzęca zawiść. Lizałeś, na trąbce grałeś, oczrowywałeś obie płcie – Winny jesteś, zresztą jak cała reszta 🙂
A Ty Placku (18.45) trwaj i bądź nam dalej mistyczno-romantycznym
wieszczem tego blogu ! Twa poezja prozą pisana to balsam
dla naszej duszy.
Alino- grand merci i czekamy na ciąg dalszy !
A propos dalszego ciągu- gdzie znowu przepadł Pan Lulek ?
Miś coś wspominał o jakimś rozwodzie z blogiem ? To chyba jakieś żarty ?
Panie Lulku- niech Pan sprawozdaje i się odzywa.Nie lubimy pańskiego
milczenia.
Krystyno-walcz i zwyciężaj 🙂
Sławku – Lotte to teraz Wedel lub odwrotnie, nie jestem pewien, ale żabnicy to bym się bał mielić.
Pan Lulek się skrada za drzwiami … zaraz zapuka … 🙂
Danuśko – Każda piękna polska wieś ma swego wariata, to integralna część naszego kulturowego dorobku 🙂
Nemo – Skromny aparat i tak cudowne zdjęcia – ręce człowiekowi opadają.
Herbert von Lulek tuż, tuż, muszę się we frak wbić 🙂
Placku, podłożyłes się jak mało kto, a z jakiej Ty pięknej wsi?
Placku. Nie skromny aparat tylko nieskromny fotografik! To jest tajemnica dobrego zdjęcia!
Cichal – masz u mnie 5 pkt na Oscara i kredki. W domu chłodno, trochę mną trzęsie, a tu w kubku herbata z rumem. Chyba mnie coś natchnęło, kiedy proponowałam Ci stary obyczaj „machniom”. Dzięki.
Skąd Placek wie, że Cichal oczarowywał obie płcie ? To naprawdę prawda. 🙂
Nemo,
piękne i apetyczne te Twoje chleby i chałki. A czym posmarowane są chałki, że tak mocno błyszczą ? Białkiem, czy wodą z cukrem ?
A zdjęcia świetne.
W amerykańskich Żabich Błotach rośnie sobie grzyb wyczarowany z pnia bohaterskiego drzewa. Posiadłość o nazwie Winterthur była odpowiednikiem letniego domku pana Piotra. Należała do Henryka du Ponta, nie tylko magnata, ale i marzyciela.
Gdyby Adam i Ewa zdążyli coś w raju zbudować, byłby to Winerthur – sama lokalizacja zachwyca nazwą i ocieka historią – Brandywine Valley. Ponad 300 pokoików, a w nich dziesiątki tysięcy obrazów, rzeźb, książek (w książkach setki stron) , ale to ogród najbardziej mnie zachwycił.
Konie skubały trawę, coś w trawie bzyczało, pętałem się po rajskim ogrodzie, a tu nagle grzyb, w dodatku nieumyty i bez szyldu „Zapiekanki – Ubikacja – Pamiątki”. Poza tym od grzyba jest niedaleko do Filadelfii, ale powietrze jest czyste.
Labour of love się to nazywa, jak chałka z miłości. Du Pont posadził tam nawet chwasty 🙂
Wstretne uczucie zazdrosci miotalo mna w te i nazad. Zazdrosc, ze nie moglem uczestniczyc w Zjezdzie. Popatrzylem w lustro i stwierdzilem, ze jednak zlego licho nie bierze. Urodzony i starannie wychowany w systemie nakazowo rozdzielczym rozmyslam sobie czy nie wartoby na Zabich Blotach jako terytorialnie Osrodku Centralnym rozszerzyc tematyki wprowadzajac na przyklad malarskie plenery podsumowane wystawa, rzezbiarska twórczosc w drewnie, kamieniu itp. W czasie miedzyzjazdowym normalne spotkania tematyczne zgodnie z fantazja uczestników. Zapraszac moznaby na przyklad takie organizacje jak SOS Kinderdorf, Cztery lapy i inne. Osobiscie nie wahalbym sie prosic o delegacje odpowiednie wladze centralne tych organizacji.
…” robota, tak wiele roboty i jeszcze dziesiaty pawilon „…
Pan Lulek
Cichalu – Sam nie mogę w me szczęście uwierzyć, ale do tej pory z każdej wsi w której gościłem. Za Twoje zdjęcia też dziekuję, miękkie masz serce, przyznaj się.
Moja dożyca nazywała się Bajka. Szara, w białej koszuli w cętki.
„Ja muszę… tam na mnie czekają”…”Trzeba zęby zacisnąć i trwać” panie Lulku, przyjdzie wiosna.
Placek czaruje leśnym domkiem w pałacowych ogrodach, Lulek podpiera się Broniewskim, połowa blogu waniajet grzybową perfumą, a ja o troszeczku zazdraszczam wszystkim.
Slawku 17:56, dzieki za sprostowanie, na pewno masz racje. Ja spisalam ze slownika a na rybach znam sie slabo…
Jesli ten przepis Cie interesuje to tylko dodam, ze jest z ksiazki Christine Ferber (znanej z konfitur, w 1998 byla meilleure patissiere) „Mes aigres-doux, terrines et pates”.
Nemo 18:43, te chleby i chalki to prawdziwe cuda 🙂
Z powodu nagłego braku rumu za Wasze zdrowie, prymitywem.
Wybaczcie, dzisiaj myślę wolniutko. Któraś Pani twierdziła, że nie ma formy „koronacyjnej” do deserów. A niemal w każdym domu jest tortownica z wymiennymi wkładami, albo takaż forma do babek – ta z kominkiem. I to jest właśnie to – spód w niezbyt głębokie desenie, pierścieniowe zamknięcie, w środku kominek. Po wyrzuceniu teryny z formy można w dziurze po kominku umieścić sos, drobne pikle, liściowe dekoracje, a jeżeli jest to deser, krem czy śmietanę z owocami.
Witam!
http://nowaatlantyda.com/?p=1854
Dla Alicji.
http://picasa.google.com/support/bin/answer.py?hl=pl&answer=106867
W świątecznej koronie mogą być świeczki.
Nemo pewnie już piekła koronę z chałki, wysadzaną migdałami z własnego ogródka, a jeśli się mylę to się temu dziwię.
Pyro 20:50, tak, to o te forme mi chodzilo, z kominkiem. Dziekuje, ze dokladniej opisalas. Wracaj szybko do zdrowia!
Placku,
migdały były z ogródka, ale nie własnego, tylko zaprzyjaźnionego, na Sycylii 😉
Dziękuję za komplementy pod adresem chleba i chałek oraz moich zdjęć – kulinarne robię sama, a nauczyłam się od Osobistego. To on ma ten dar właściwej obserwacji i wprawę wyniesioną z fotografowania Nikonosem Calypso w kompletnie ciemnych jaskiniach 😉
Robię zdjęcia na ogół w wielkim pośpiechu, ale czasami wychodzą, bo ten nikonek jest „idiotensicher” 😉
Pierogów nie uwieczniłam, a szkoda, bo wyszły nie dosyć, że wspaniałe w smaku, to jeszcze ładne, z falbanką 😉 Nie było jednak czasu, bo dziecko zjawiło się o 20, a ja kończyłam lepić ostatnie, o 21. było po kolacji i dziecko na dworcu – z chlebem (tym mniejszym), jagodami, pomidorami i cukinią…
Krystyno,
chałkę smaruję żółtkiem i posypuję makiem.
Nemo, czy przepis na chalke jest w kolekcji Alicji? Jesli nie (przepraszam, nie sprawdzilam wczesniej), czy mozesz podac w wolnej chwili? Narobilas mi smaku a u mnie lubia rozne takie brioches 🙂
Dodam jeszcze, że przepis na ciasto wzięłam z blogu pewnej Pauliny, która tu nas podobno podczytuje. Pozdrowienia! 😀
Ciasto z 3 szklanek mąki, łyżeczki soli i szklanki wrzątku wyszło fantastycznie cienkie i delikatne, będę teraz już tylko tak robić. Tylko nie wiem, czy z helweckiej mąki wyjdzie takie samo dobre jak z szymanowskiej, której mam marne resztki 🙁
Następne pierogi będą z kapustą i grzybami.
Placku,
Żaba ma niemało koni, aleTy masz PEGAZA w obejściu!
Placku kocham Cię za całokształt, ale Alaina za ryby. Pokazuję jak łowił, bo inni już pokazali jak smażył. jest to majsterek, jak trza…
http://picasaweb.google.com/cichal05/Alain?authkey=Gv1sRgCOjunPW1tIrDgwE#
Pepegorze, czytałeś ? Nemo przywiezie pierogi, chałkę, dla mnie jeszcze to, Osobistego, korony z grzybów i aparat, na następny zjazd 🙂
Teraz mamy to na piśmie, a jeśli powie, że figę z makiem, pasternakiem, to też z przyjemnością skosztuję.
W ostatniej dobie pobytu w Żabich Błotach urodziła sie śliczna klaczka. Zobaczcie. A na koniec zobaczcie, że Żaba wpusciła mnie do swojej kuchni żebym cebulę do grzybów podsmażył…Wielki zaszczyt!
http://picasaweb.google.com/cichal05/Klaczka?authkey=Gv1sRgCKLy3qHn9qXbcw#
Cichalu – Za Twój reporterski i cebulowy trud należna Ci jest duża nagroda 🙂
Co prawda nie polski ale meksykański, 20 kg.
Placu! Nie znam się na emoticonach, ale jak, to bym Ci wysłał swoje zdjecie w paszczy Placka!!!
Skończyłam nizać. Trafiliśmy Miejsce. Same podgrzybki, malutkie i czyściutkie, bo w mchach 🙂
Wracam do obowiązków. Trwa US Open wicie rozumicie, a jak nie, to Jolinek Wam wytłumaczy 😉
Haneczko – wielkie gratulacje.
Mam jeszcze coś z hippiki
http://picasaweb.goośgle.cm/cichal05/Jazda?authkey=Gv1sRgCKyxh8CHnfetfg#
Poprawka z Cichala:
http://picasaweb.google.com/cichal05/Jazda?authkey=Gv1sRgCKyxh8CHnfetfg#
Dzień dobry i dobranoc!
Znikam przed północą, bo mnie jakiś bakcyl zaatakował i muszę swoje odcierpieć. Pewnie Pyra wpuściła swojego wirusa w sieć waląc w klawiaturę niczym w starą maszynę do pisania 😉
PaOlOre, przepraszam z góry za namolność, ale mnie to gryzie, mój Lisek pokazuje w konsoli błędów coś takiego jak wchodzę na stronę Żaby i oczywiście dalej ukrywa zdjęcia
Błąd: missing } in compound statement
Plik źródłowy: http://www.zabieblota.info/pwi/js/jquery.pwi.js
Wiersz: 358, Kolumna: 43
Kod źródłowy:
//if ($.blockUI){ $self.bloc
Błąd: $(„#container”).pwi is not a function
Plik źródłowy: http://www.zabieblota.info/index.php?option=com_content&view=article&id=54&Itemid=55
Wiersz: 31
PaoLORe. dziękuje! Sam nie wiem jak się to stało. Ale to mnie odróżnia od GURU
I Ty, Pawełku? Contra me?
Pawełku! ZDROWIA!!!
Pyro, nie contra Cie, ino contra grippa!!!
Paweł, wrzuciłam coś do Ciebie, co czeka na akceptacje (dwa linki), ale nie przejmuj się tym, życzę zdrowia!
Jutro puszczę resztę o Żabich Błotach. Dobranoc. Ewa padła a ja jeszcze się dobieram do Żabinej sześćdziesięcioprocentuFFFFki ale dobre!!!! Zabo żyj wiecznie!!!
Cichal – koń jednak dodaje uroku /jak broszka/. Mae nie me – prof Krzysik się w grobie przewraca. Contra grippa i inna zaraza są chyba wszyscy.
Podziwiam czapraki poszyte przez Zabę.
Ty zostaw profesora w spokoju, nie takie On dysonanse przeżywał. Jabym sobie nie taki czaprak pod zadkiem podkładał…
Placek, nie zebym, ale mielilim bez strachu, zreszta ze szwagrem, ale to juz wiecie
http://picasaweb.google.com/slawek1412/NewAlbum0909100003?pli=1#
Żabo! Piję Twoją nalewkę porzeczkową i jest mi kuźwa smutno i za Tobą i za dożycą i za Błotami i….wszystko o d…rozbić…
podpatrzylem Alaina nad stawem, sprzet ma muchowy, gdyby kiedys dane nam bylo, chetnie bym Mu pozawracal celem nauki mojej, zawsze chcialem tak, ale nie bylo mi dane
smacznych snow,
ps, Nemo, dasz rade?
Sławku. Alain jest majsterek. Na suchą muchę, na mokrą, jak trza. Ja brałem te pstrągopodobne na robaka a potem na czysty haczyk. Głodne były… Ja tyż!
Zrobilem sobie na starosc niezla zabawe. Moje mieszkanie wraz z przyleglosciami podarowalem w prezencie Zakonowi Franciszkanów. Po kilku godzinach pojawili sie pierwsi chetni do rozbierania dóbr. Miedzy innymi zawodnik któremu wpadla w oko kosiarka do trawy. Poprosilem o pisemne pelnomocnictwo aktualnego wlasciciela. Oczywiscie, ze nie moglo jeszcze byc takowego. Zdenerwowany jegomosc poprosil o szklanke piwa. Tylko zeby bylo dobrze schlodzone. Piwa niema odpowiedzialem zgodnie z prawda. To poprosze kielicha na wzmocnienie. Prosze bardzo odpowiedzialem i zaserwowalem kielicha, sete, tegorocznej czarnej nalewki na zielonych orzechach i kremie miodowym. Ciagnij jednym cugiem do dna to napewno pomoze. Pociagnal i zatkalo go kompletnie. Ot takie 90% dobrze ustale.
Siadl na kanapce i powoli dochodzil do siebie. Kosiarka zupelnie wyleciala mu z glowy.
Jak skomentowac taki fakt ?
…” Moc przeznaczenia „…
Pan Lulek
W Poznaniu zimno i wiatr chce urwać głowę. W nocy Pan Lulek słuchał piątej symfonii LvB, mnie by się od rana przydała trzecia. Trzeba heroizmu w oczekiwaniu na to, że piekielny wirus znajdzie sobie lepsze zajęcie, niż maltretowanie starszej pani.
dzień dobry .. 🙂
ciekawy ten link yurka o grzybach … Pyro i Pawełku musicie jeść więcej grzybów .. 🙂
Pan Lulek wrócił .. 🙂
ciepło nie jest ale ważne, że nie pada ..
Witam!
Wieje, chmury latają po niebie jak oszalałe, nie pada.
Idę na kawę.
Ah, Panie Piotrze!!! Jakże marzę aby stołować się i celebrować jedzenie tak jak Pan!!! Cóż za cuda!