Do zobaczenia w przyszłym roku

Ufff! – to dźwięk, który może chyba wydać z siebie Stara Żaba. Najazd Hunów (chyba!?) już się skończył. Ale ktoś, kto hoduje kilkadziesiąt (chyba pół setki) koni, sforę psów i mieszka z dala od ludzkich zabudowań, pośród dziczyzny, która czasem wpada do jej kuchni i na stół, jest w stanie zdzierżyć nie takie naloty.
Ewa była wspaniałą gospodynią pod każdym względem. A Żabie Błota jeszcze wypiękniały od ubiegłego roku. No i są bardzo rozległe. To przecież kilkadziesiąt hektarów. Ale Zjazd koncentruje się pod drzewami obok dworku. Tam jest ognisko, na którym Alain zwykle piecze swoje pstrągi. Tym razem łowił je z Cichalem i dlatego były znacznie mniejsze niż te ubiegłoroczne. Cichal nie może bowiem dźwigać ciężarów. Szklaneczki z trunkami zaś podnosi zgrabnie i bez kłopotów.

Ewa (czyli Żaba) i jej konie…

Jak już donieśli liczni korespondenci w tym roku na stole królowała dziczyzna w różnej postaci. A każde danie na kulinarnego Nobla.

… oraz psy

Były oczywiście i ciasta ale zniknęły jeszcze przed daniami głównymi. Tak się jada w Krakowskiem i na Śląsku – najpierw torty, potem pieczeń. A tu mimo, że Zjazd Międzynarodowy, to liczna reprezentacja z Krakowa nadawał ton przy stole.

W stajni z Basią

Nie będę się rozpisywał, bo każdy powinien dodać coś od siebie. Pokażę więc kilka zdjęć i wszystkich zjazdowiczów i tych, którzy będą dopiero zjazdowiczami serdecznie wyściskam (także w imieniu Basi).
Dodam tylko, że brak było reprezentacji Austrii (z zaprzyjaźnioną Warszawą) i Francji ( która podejmowała Nisię) oraz prawdziwych Kurpi (a nie podrabianych jak my). Były zaś dwa nowe stadła małżeńskie czyli Stanisław i Cichal z żonami, które jak słychać już połknęły blogowego bakcyla czyli rodzina nam się rozrasta. To cieszy.

Niżej: panie przy ognisku

Tu – prawdziwie międzykontynentalne towarzystwo

A to pełna delegacja Trójmiasta i Hanoweru…

…i Kanady, Francji oraz Polski

Żabo i cała pozostała blogowa bando: DO ZOBACZENIA! Za rok.