Goście w upalny dzień też mile widziani
Lubimy gości o każdej porze roku i w dowolny dzień. Nigdy nie narzekamy na to, że za chwilę przy stole będzie tłoczno, w kuchni gorąco a na dworze też upalnie. Lato, to lato. Lepiej, że jest upalne niż gdyby miało być deszczowe (co się w Polsce, zwłaszcza w lipcu często zdarza). Ważne jest by wymyślić menu niezbyt ciężkie, nie zmuszające do wielogodzinnej sesji w kuchni, dostosowane do pory roku i gustów kulinarnych zaproszonych przyjaciół.
Ponieważ właśnie teraz jest i taka pora roku, i kilka grup przyjaciół zaproszonych na wieś, to siedzę i przygotowuję przepisy, które zadowolą ich ale i nas także.
Najłatwiej poszło z winami. Mam w piwniczce kilkanaście butelek rose ( Zanzara z Hiszpanii, Albali – też hiszpańskie, d’Anjou z Prowansji ) i tyleż białego (Vernaccia di San Gimignano, Marmorelle Chardonay Malvasia z południa Italii i także z tego regionu Pecorino, z chilijskiej winnicy Rothschilda Sauvignon Blanc Las Huertas). Kilka butelek, przewidując wielkie upały, udało mi się doprowadzić do temperatury 8 st.C czyli – na mój gust – optymalnej. Teraz tylko muszę wykazać się wielką siłą woli, by nie wysączyć zbyt dużo zanim pojawią się goście.
Zaczniemy od klasyki. W gorące wiejskie popołudnie nikt nie odmówi zsiadłego mleka z młodymi ziemniakami z koperkiem. Mleko tak zsiadłe, że można je kroić nożem. I zimne, bo prosto z głębokiej piwnicy.
Na stole będzie przewaga dań dla jaroszy: półmisek (gigantyczny) różnych sałat – lodowej, radicchio, roszponki, rukoli wymieszanych z owocami morza i jajkami na twardo. Będą to (oczywiście najpierw upieczone lub usmażone a potem wystudzone) krewetki różnej wielkości, kalmary pokrojone w pierścionki i wielka ośmiornica drobno posiekana. A wszystko polane octem balsamicznym lub winegretem. Sałaty nie będą mieć temperatury wina ale też trochę czasu przed podaniem spędzą w lodówce.
Dla amatorów mięs doskonała w gorące dni zimna galantyna z ozora wołowego.
A na wieczór, gdy trzeba podać coś na ciepło, wielka misa kurek przyrządzonych na sposób francuski czyli usmażonych na dobrej aromatycznej oliwie (z odrobiną masła) z czosnkiem i posiekaną natką pietruszki.
Desery owocowe: są już słodkie czereśnie, można trafić na dobre maliny, są czarne jagody i jeszcze bywają ostatnie truskawki.
A wszystko podane pośród sosen i modrzewi, przy długim dębowym stole, nad którym wisi moje ulubione zdjęcie: trzy stare, rosochate drzewa stojące na tle świerkowego lasu. Zdjęcie jest pięknie oprawione a wszystko to dzieło Marka-Misia, który mi je wspaniałomyślnie podarował. Od dwóch lat wszystkie teksty piszę wpatrując się w te stare drzewa. Wprowadzają mnie one bowiem w dobry nastrój i uspokajają. Dobrze się pracuje w cieniu prawdziwej sztuki.
Komentarze
Nic tak dobrze nie robi na skołatatane nerwy i przemęczenie pracą jak lato na wsi. A może się mylę ?
Kto to wie…
Może pomoże ktoś taki. Pielęgniarka dla … 🙂
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-07-05.html
Pół godziny pokropiło, ot, tyle, że Ryba zamiast całej godziny, podlewała tylko połowę tego czasu, ale daje ię oddychać. Mamy upieczoną połowę kurczaka, którą zjemy na zimno z surówkami. Organ zajmujący Okopy Św. Trójcy dla niepoznaki nazywany Naszym Dziennikiem wytacza już ciężką artylerię , a któryś z blogerów na Salonie24 woła gromko „500 dni spokoju? To może Tusk zafundować swojej żionie!”
Nemo, nie pesymizm, „znajome” wczoraj biegali, rodzinne stanely okoniem i nie chcialy sie niczym wykazac, a Kardinale – wasnie postac z branzy filmowej, raczej sowicie na pasze zarobila. Infamia, ladny fuksik, nie zasluguje na swoje imie ale twierdzono, ze przy tych ogierach i ogierach, nie wyglada dobrze. A tak sobie, to polecam jeden z moich ulubionych filmow
http://www.google.de/search?q=film+stripes+you+tube&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:de:official&
natomiast pouczajaca lektura na lato moze byc 5 tomow „Warrior cats”, wlasnie wychodzi szosty, ponad pieciusetstronowy
Gospodarz odpoczywa na spokojnym Podlasiu, a Haliczek ” robi tłok” w Sopocie. Ale i tam można znależć spokojniejsze miejsca, jeśli tylko zboczy sie z głównej ulicy Monte Cassino. Warto zajrzeć do Dworku Sierakowskich, świeżo wyremontowanego, gdzie odbywają się różne imprezy kulturalne, ale jest też miła kawiarnia. Po remoncie jeszcze tam nie byłam, bo odpuszczam sobie Sopot na całe lato, ale i przed remontem było to urocze miejsce.
Dziwnie jakoś „cywilizuje się” Swinoujście. Z jednej strony nowe pensjonaty, knajpki, wyremontowane ulice, z drugiej wyrzucenie imprez muzycznych z okolic promenady, żeby hałas nie przeszkadzał gościom hoteli i sanatoriów. A jednocześnie na osiedlach mieszkaniowych pootwierano jakieś puby i budy dyskotekowe, w efekcie czego na pół osiedla niesie się głośne i monotonne łup – łup – łup. Najbliższa taka buda jest o trzy przecznice od domu Ryby. Melodia tu nie dochodzi, ale łup-łup może przyprawić o ciężką migrenę. Trzy przecznice, a jak mieszka się w pobliżu? A przecież młodzież ma prawo do zabawy…Ot, dylemat.
hi, to popegerowskie lubuskie sie stanie jeszcze oknem na tzw. swiat, ponad 66% dla Komorowskiego, ciekawe jak oni tego dokonali, oni sie bardzo duzo ucza szczegolnie w brazy budowlanej na plecach okolicznych mieszkancow majacych zapotrzebowania na uslugi budowlane
http://wybory.onet.pl/prezydenckie-2010/aktualnosci/,1,3316789,aktualnosc.html
Wieści z krzaków- uporządkowany został teren na tyłach posiadłości.
Dawna sławojka przerobiona na drewutnię,rupiecie zalegające dookoła
wyrzucone. Wszystkie czereśnie zjedzone przez szpaki,ale nie ma czego
żałować,bo były bez smaku (przynajmniej te dwie,które udało się
skosztować).Czekamy na aronię i borówki amerykańskie- może ptactwo nie gustuje w tych gatunkach.Być może będą mirabelki, jeśli będą to są przewidziane dwie opcje : likier oraz konfitury.Ale kto wie,czy nie trzeba
będzie przewidzieć opcji nr 3- konfitury mirabelkowe ze sklepu,
a likier z owoców kupionych na targu.Zawsze jest jakieś wyjście,
choćby zapasowe.
W mięsnym sklepie firmowym w naszej wsi doskonałe są :
biała kiełbasa,kaszanka oraz salceson ozorkowy.
Pasztetowej niestety nie chciał jeść nawet Piksel 🙁
Wczoraj po powrocie do stolicy i wrzuceniu głosu do biało-czerwonej
urny przystąpiliśmy do drobnych prac kulinarnych i też wykonaliśmy
danie letnie,lekkie i przyjemne – pastę z bakłażana z dużą ilością
czosnku i ziół.Do tego grzanki,wołowina na zimno i zimne piwo.
Dzisiaj upałów ciąg dalszy,co nas nie martwi,bo w końcu przecież
mamy początek lipca.
Bakłażan i wołowina zostały jeszcze na dzisiejszy obiad.Piwo też.
Zatem zakupy mamy z głowy.
W woku nabiera z wolna charakteru konfitura z truskawek (Matros lubi). Pyra czyta sobie na zmianę ulubioną pozycję Clancy’ego „Dekret” i tom felietonów Krytyny Jandy „Różowe tabletki na uspokojenie”. Jak to jest dobrze napisane. Nie znałam tych felietonów, bo były publikowane w „Urodzie”, a nie jest to tytuł moich lektur obowiązkowych.
To idę zamieszać w truskawkach i wracam do lektury.
Dorotol – w Ośnie musi być teraz pięknie.
Danuśka,
Jak już masz krzaki, to posadź sobie pigwowca. Nie dość że pięknie kwitnie, to jeszcze nalewki można robić… 😉 A, i ptactwo też w tym nie gustuje…
Prawda, nie narzekajmy na upaly, w koncu to lato, ktore w tym roku zapowiada sie tak wspaniale. Odwiedza nas w tym tygodniu moja rodzina, podrozujaca samochodem. Mimo klimatyzacji bedzie im goraco ale dom jest na szczescie chlodny, wiec po przyjezdzie odsapna.
Idac za przykladem Gospodarza, zaproponuje rozne salatki, zimne przekaski i dobrze schlodzone wino.
Echidno, moze Cie to zainteresuje jesli chodzi o moj wczorajszy zalacznik.
Film nakrecony w 1969 oparty jest na powiesci C.Tillier (urodzonego w Clamecy) a Brel odtwarza postac wiejskiego lekarza (za czasow Ludwika XV), ktory prowadzi burzliwe zycie, nie znosi konwenansow i zakochuje w uroczej corce oberzysty, prostej ale z charakterem. W zalaczonej scence, Benjamin mowi: Manette, c’est affreux (to straszne), Ona: Qu’est-ce qu’il y a? (Co sie stalo?), Benjamin: Il y a que tu es vierge! (A to, ze jestes dziewica!). Brel nakrecil kilka filmow (inny b. zabawny to „L’emmerdeur” z Lino Ventura) i okazal sie doskonalym aktorem. Ah Brel…
Danuśka, jeżeli do tej pory nie robiłaś nigdy żadnych przetworów, to teraz będziesz miała okazję przekonać się, jaka to przyjemność, zwłaszcza kiedy wykorzystuje się własne owoce. Tylko warto ocenić, co warto robić, jakie są smaki domowników, żeby potem te słoiczki z przetworami nie stały latami na półkach. Ja bardzo lubię dżem z aronii, ale z dodatkiem jabłek albo czerwonych porzeczek.Sama aronia ma cierpki, niezbyt ciekawy smak i uważam, że dodatek innych owoców jest niezbędny. To co zostanie na krzakach będzie dla ptaków na zimę. A co do mirabelek, to już powinno być wiadomo, czy będą, bo powinny być już małe owocki.
Danuśka, to dopiero początki Twojego gospodarzenia na wsi. Z czasem będziecie mieli różne pomysły i krzaczków na pewno przybędzie. Pigwowce popieram. Warto mieć wszystkiego po trochu, jeśli tylko jest miejsce.
Alina,
z sentymentem wspominam dawne filmy francuskie – przygodowe i kryminalne. Było ich naprawdę dużo, zanim nie zalały nas produkcje amerykańskie.A jacy byli aktorzy – Delon, Belmondo…
Dziś niestety filmy francuskie rzadko trafiają na nasze ekrany, a jeśli , to tylko w bardziej ambitnych kinach. A w Gdyni coś takiego jak film w miarę ambitny, to znaczy dający cokolwiek do przemyślenia, nie istnieje. Ale dowiedziałam się, że powstaje nowe kino przy kompleksie hadlowym ,więc dotychczasowy monopol zostanie złamany i może coś zmieni się na lepsze. Oglądam oczywiście trochę filmów w telewizji, ale zdecydowanie wolę dobry film obejrzeć w kinie, nawet jeśli są tam chrupacze kukurydzy.
nemo-dzięki:)
czy to prawda,że w poznańskim na pasztetową mówi się leberka?
tak przynajmniej twierdzi moj mąż który ładnych już parę lat temu edukował się w Poznaniu,czy to się zmieniło?:)
Tak , Marzenko – leberka, ale to już tylko starsze pokolenie i to raczej w „gwarowych enklawach”. Bo to przecież germanizm /leberwurst/ a młodzież niemieckiego nie zna.
leberka – wątrobianka 🙂
Alino –
Chyba oglądałam. Pamiętam jak przez mgłę.
A to pamiętacie?
http://www.youtube.com/watch?v=fu6cef49fjs
Całość trwa ponad 10 minut lecz 2 pierwsze minuty to muzyczny motyw przewodni o jaki mi chodziło.
E.
Marzena, widzę, że masz problem z buźkami. A to bardzo proste. Skoro ja to potrafię, to naprawdę jest łatwe. Po ostatnim wyrazie zrób odstęp, potem buźkę i po niej znów odstęp/ czyli spację/ .Te odstępy są konieczne. 🙂
Niestety, nie chce mi się otworzyć, Echidno. Filmy, jak filmy, ale francuskie piosenki XX w do lat 60-tych, to dla mnie sam mniód, lukrecja alibo inna ambrozja. Może (w zupełnie innym rodzaju) mogłaby się z nimi ścigać piosenka rosyjska, ale ogólem nic nie dorównywało „szaNSONOM” – NAWET JAK ŚPIEWALI JE aNGLOSASI ALBO wŁOSI.
Krystyno, u mnie nie działa 🙂 naprawdę…
O jest,dzięki 🙂 ,miałam się zapytać ostatnio córki ale ona często się irytuje jak można nie wiedzieć niektórych prostych rzeczy 🙂
Jutro swiadectwa i zeby sie tylko doczlapac do Polski a tymczasem
http://picasaweb.google.com/100200631489841242724/SamoZycie#5490399306227404370
z resztek leberki robi się serdelki…
i vice versa 🙄
Brenner potrafił o tym opowiadać, jak mało kto.
Polecam Silentium
Nie znalazłem na jutubie fragmentu z leberkami, więc wrzucam inny.
Kiedyś przetłumaczyłem ścieżkę dźwiękową tego filmu na polski. Na razie tylko na użytek prywatny. Może ktoś z Was ma dojście do pana Gutka?
Stara Żabo, gdy już przytaszczysz mmmniód od pszczółek, wycymerujesz następne drzwi do stajni, odśnierzysz podjazd, skosisz siano, upieczesz prosiaka dla całej kompanii, zakisisz ogórki i przeczytasz w oryginale coś Joyce’a albo Dostojewskiego… zajrzyj proszę do skrzynki z pocztą 😉
Żaba od jutra będzie miała na głowie mnie z panem mężem. Krótko, ale będzie miała 😉
PaOLOre – Zaba może dzisiaj wcale do maszyny się nie zbliży, bo ma bardzo dla siebie ważnych i miłych gości ( Zaba innych nie miewa). Ty lepiej do niej zadzwoń.
Pyro –
A to?
http://www.youtube.com/watch?v=PH0rzBSnKzc
E.
O, teraz jest, jak trzeba.
Pyro –
Nie do końca jak trzeba. Tamto to nie tylko muzyka, ale i ruchome obrazki. Zupełnie jak w kinie. Do tego młody Delon i Belmondo – gwiazdy „Borsalina”.
E.
Ewo,Krystyno,
Pigwowiec bardzo kuszący,bo pigwówka to sama przyjemność 😀
Póki co sytuacja w ogrodzie jest następująca- ja bronię jak Rejtan
każdego krzaka,a Osobisty biega z piłą i wycina,a następnie przekonuje
mnie,że miał absolutną rację !
Echidna – nieśmiało sugęruję, że Pyra nie jest nienormalna, tylko tak głupio wygląda!
No, a teraz jestem spłakana, jak bóbr – ze śmiechu. Gazeta Wyborcza – edycja lokalna, poznańskaq, publikuje dzisiaj „kwiatki” z tegorocznych matur i egzaminów gimnazjalnych. Ja to przeczytałam z efektem łzawym, a teraz Wam streszczę :
1. abiturient napisał zamiast wypracowania na 250 słów, żeby mu egzamin zaliczyli, chociaż on nic nie umie, a on w zamian, pojedzie do Afganistanu „walczyć o Polskę”. Niestety – mało patriotyczna komisja przeniosła żołnierza in spe, od razu do rezerwy;
2. maturzysta, któremu zabrakło wiedzy na napisanie 250 słów, „dosztukował” sobie wypracowanie przepisem na wypiek gofrów;
3. inny młodzian zamieśćił protest „Czemu daliście „Swiętoszka” kiedy ja całą noc czytałem Ferdydurke?
4. matura z rosyjskiego i tekst (fragment) dialogu – chłopak dziewczyna :
„Zapraszaju Cjebie na party. Popalim marihuanu i budiet super”
innych nawet nie zapamiętałam, chociaż ktoś z biologii myśli, że mutacja nie zginęła naturalnie, bo nosiciele „umierali przed swoją .śmiercią”
Kto chce, niech czyta. Ja już się uśmiałam.
Dzień dobry Szampaństwu!
Guronco!!! I lepko 🙄
Danuśka,
jak krzaki nieproduktywne – zastapiłabym porzeczkami, agrestem, aronią pigwowcami, może leszczyną? Jak szaleć, to szaleć i coś z tego mieć w słoikach oraz butelkach 🙂
Wracam do zajęć 🙁
Pyro – Słoneczko Poznańskie,
Ależ ja jedynie usiłowałam być dowcipna. Widocznie dowcip nieco przytępiał. Mój. Zupełnie jak ja.
E.
Pyro –
Dodatek do tego co wyżej,
Przed wielu, wielu laty, na zajęciach wygłosiłam najkrótszą recnzję filmową. Ładne – powiedziałam. I po dłuższej przerwie dodałam – kolorowe. Myślałam że wykładowcę piorun mego odkrycia na miejscu porazi.
E.
Errata:
recenzję
Pies został, właściciele wyjechali, rajd wrócił, ale tylko się odprężył i przerzucił z nożnego na kołowy, to znaczy załadował konie na dwa razy i zniknął. Nieco się zachmurzyło, niby jutro ma padać.
Mniud przywiozłam, rzepakowy, już pojechał do Warszawy.
PaOlOre zajrzyj do poczty.
Gradobicie (to sprzed tygodni) stłukło wszystkie zawiązki mirabelek, czereśni i jabłek też. Cieńko się ten rok zapowiada, trzeba będzie po znajomych prosić. Zaczełam od Haneczki i agrestu.
Chyba się zdrzemnę. Potem może coś upiekę. Bardzo dobrze wychodi mi to, czego nie powinnam jeść. Na przykład chleb na grzanki. I gumowiec z orzechami laskowymi (gumowiec = angel food). Orzechy mogę jeść, tylko bazy nie bardzo, a nawet wcale.
Stara Żabo –
Dotarł do Ciebie mój list elektroniczny?
E.
Echidno, z którego końca? 😀
Dotarł, przekazałam, dziękuję,
polecam się łaskawej pamięci 🙂
Stara Żabo,
dzięki, właśnie pracuję nad harmonogramem, coby był wilk syty i owca cała.
Być może zrezygnuję jednak z ekskursji do Rowów, bo dwa dni mogą nie wystarczyć na oswojenie pięciu psów 😉
Skonsultuję, z kim trzeba i wydziergam jeszcze dzisiaj jakiś nowy gryplan.
Zanim zdmuchniesz świeczkę, zajrzyj proszę do skrzynki.
Dzięki Zwierzątku przypomniały mi się i inne francuskie filmy, np. seria o Arsene Lupin, bardzo lubiłem melodię z czołówki. Chyba sobie ściągnę, jak gdzieś namierzę.
Dla zainteresowanych e-wycieczka do muzeum historii stanu Washington zalaczam kilka zdjec. Oczywiscie korzenie stanu maja podloze Native American stad duzo rekwizytow i zdjec przedstawia historie i tradycje pierwszych mieszkancow tego regionu.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/WAStateHistoryMuseum#
Właśnie obejrzałam kulinarny program nadawany przez francuską TV,
który nazywa się „Le diner presque parfait” (Obiad prawie doskonały).
Na przekąskę gospodyni dzisiejszego wieczoru podała przesmażony
panierowany camembert.W Polsce jest to ostatnio danie bardzo popularne
w różnych restauracjach i niektórych domach też. Ciepły ser podawany jest z żurawinami.Jakaż była konsternacja wszystkich francuskich gości,którym podano tego camemberta w postaci przekąski właśnie.Toż sery we Francji podaje się na końcu uczty i któż to widział rozpoczynać nimi biesiadę !
Ale okazało się że panierowany camembert jest ok,a mariaż sera i konfitur,w tym wypadku jagodowych, też zasłużył na uznanie biesiadników
Cucurrucucu Paloma, Bob Saint-Claire, Tatiana i Karpof 😉
Kto jeszcze pamięta Belmondo w „Le Manifique” (1973)? Był przedwczoraj w mojej telewizji. Eh… Belmondo 🙄
Mamy wakacje, koniec z wysypianiem 🙄 Dziś byliśmy rowerami w stolicy, od połowy drogi i z powrotem, wzdłuż naszej pięknej rzeki Aary, pełnej kąpiących się ludzi, spływających z prądem (wartkim) rzeki po kilka kilometrów, a na pontonach to nawet ponad 20 😎
My na rowerach zrobiliśmy tylko 54 km ale i tak to poczułam w kolanie 😯 W drodze powrotnej natknęliśmy się na pole truskawkowe do samodzielnego zbierania, więc zebraliśmy ponad 6 kg i zjedliśmy wielkie ilości na miejscu (wszystkie, co się urwały bez szypułek 🙄 ) Teraz te zbiory muszę jakoś zagospodarować.
Danuśka,
panierowany camembert dobrze jest zaserwować na talerzu pełnym rukoli, znakomicie idzie w parze.
Brie przekrojony jak tort i zapieczony z pieczarkami albo czymś tam (pewnie żurawina by pasowała) też pyszny, można eksperymentować.
To jest dobre na przekaskę, gdzie nie serwuje się obiadu, ot, zimny bufet i napitki.
Wracam do zajęć. O, i nie wiem, co ugotować 🙄
paOlOre – o to chodziło http://www.youtube.com/watch?v=lvP_sI9KW-Q&NR=1 ?
Nie wiem – może w jednej, a może w trzech częściach nastukam fragmenty felietonu K. Jandy „SPADAJ. Jestem facetem”
„Udaję kobietę, bo mi tak wygodniej. Udaję słabość, udaję bezradność, bo taki jest mój obowiązek, bo tego się ode mnie oczekuje, bo tak łatwiej mi żyć, ale tego nie cierpię.
– Niech pani spojrzy na mnie zalotnie – mówi do mnie fotograf – jakby pani miała zamiare mnie uwieść.
Oszalał. Myślę. Jego uwieść? A spadaj. Jak coś takiego mogło mu przyjść do głowy? JA JESTEM FACETEM, TO MNIE TRZEBA UWODZIĆ!
.Zresztą niespecjalnie mnie to interesuje. To mnie nudzi. Za wiele wysiłku, komplikacje… Spadaj – myślę, jak każdy normalny facet..
– Niech pan robi zdjęcie i nie marudzi. Mam na nich wyglądać inteligentnie, na tym mi zależy! Udaję w życiu kobietę, głupią i bezradną, bo wtedy nie płacę mandatów, ale nic więce.
Mój Mąż mówi, że w dodatku jestem stuprocentowym facetem. Lubię golonkę, chociaż sczecina na niej mnie brzydzi. Lubię śledzie i ogórki kiszone. Lubię czytać gazety, leżć na tapczanie, oglądać telewizję. Nie cierpię tak zwanego babskiego gadania, plotek i zwierzeń. Nie jestem sentymentalna. Wolę prawdę od kłamstwa, mam wytrwałość, upór i odporność słonia. Pozwalam sobie na niewiedzę, infantylność, histerię czy euforię, żeby innym sprawiuć przyjemność, potwierdzić mój wizerunek, a potem jestem po prostu zmęczona. Dużo rozumiem, wiele czuję, wyciągam wnioski, ponoszę konsekwencje. Nie pamiętam, kiedy byłam chora. Rano decyduję, czy dzisiaj udaję kobietę, czy pozostaję facetem, to zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany – udaję kobietę. Latwiejszy – spokojnie. Jestem facetem i to wyjątkowo leniwym i niezależnym.
\…………………………………………………….
Ach, dziś wieczorem będę sobie kobietą. Maqm coś do załatwienia z moim Mężem, a jak to w interesach, trzeba znać słabe strony przeciwnika i umieć korzystać z tej wiedzy.Zapowiada się miły wieczór”
Krystyno, tak, film ogladany w kinie, to jest to. Mam nadzieje, ze w nowym kinie bedziesz miala okazje poogladac francuskie filmy.
Wybaczcie, ze jeszcze raz o Brelu, ale sami popatrzcie, jak sobie radzil przed kamera a partnera mial przedniego.
http://www.youtube.com/watch?v=R4ioVifpcQg
Jutro wypad do Styrii i Burgenlandii. Zajrzę do Pana Lulka.
A w Styrii, poza sprawami zawodowymi, odwiedzę też mojego dyżurnego Obstbauera, u którego byliśmy kiedyś z P.Lulkiem, Jolinkiem i Misiem, i tradycyjnie zakupię parę skrzynek soku z jabłek.
Mam nadzieję, że tym razem nic nie wybuchnie, bo ostatnio jak pierdyknęło u Lulka, to przez tydzień nie mógł pozbyć się szkła i słodkiej lepkości na podłodze. Za to sok – pierwyj sort.
Dzisiaj dopatrzyłem się, że mój producent ma też całkiem prominentnych wielbicieli. Nie wspominam już o Sławku i Wojtku, których wysłałem tam zimą po kolejny transport.
Oto Prezydent Fischer u mojego wyciskacza soków.
Doroto z Poznania: tak, właśnie o to! 🙂
o, a tu znalazłem zdjęcia z imprezy, na którą z P.Lulkiem, Jolinkiem i Misiem się załapaliśmy. Niestety trochę za późno, żeby dostać jeszcze coś konkretnego do zjedzenia, więc aby się najeść, pojechaliśmy na Węgry.
o, tutaj za bliską granicą, u Bratanków.
Słwek, Miś! Co się stało z waszymi zdjęciami na Picasie? Było – ni ma . Cyrk jakiś, czy co?
Dzisiaj wieczorem bawil u mnie Ojciec Marceli. Zbieram dla niego papiery sortujac na drobne i grube oraz karton. Podobno jest jakas metoda palenia nimi w sposób ekologiczny. Zapytal mnie gdzie jego zdaniem ma pojechac na urlop. Odpowiedzialem, ze sladami Kartuzów czyli zaczynajac w ooludniowej Francji a konczac w Kartuzach. Moze wpadnie do Fromborka albo Krynicy Morskiej. Bynajmniej nie na kontrole.
Tak obiecywal.
Urlopowe pozdrowienia sle blogostanowi.
Pan Lulek
Jestem znowu, prosto z Amsterdamu.
Spędziłem miły bardzo weekend z Jotkami, dołożywszy sie do wyniku wyborczego przynajmniej jako kierowca, co to wyborców wysadził przed samym lokalem, aby potem krążyć po grachtach, szukając rozpaczliwie legalnego miejsca postoju. W chwili spokoju zrobię porządek w zdjęciach i sprawozdam jutro.
Jotka kazała przekazać, że Nisia dopłynie do Antwerpii prawdopodobnie już w piątek, 11.07. Gdyby ktoś z zasięgu był zainteresowany to może się z Jotką skontaktować pod: 0048 661919577.
Teraz doczytam.
11 lipca czy w piątek? 😯
czy w jakis swiatek?
W piatek, 11.07.2014 – Niiu, do zobaczenia 🙂
Pepe witaj, daj wskazowki Krulowi w Widniu, w jakich krzakch siedzi Wojtek?
A dzień (noc) później pełnia 😎
Smażę konfitury.
„Tam gdzie port Amsterdam…” śpiewałeś Pepegor? Od kilku godzin pada, raczej mży – malutkie kropelki co i raz spadają i udają deszcz. Ochłodziło się.Ryba chce jutro jechać na jagody do lasu żeby w środę zrobić pierogi jagodowe. Chwalebny zamiar, bo w tym lesie dużo jagód i dwa razy tyle komarów.
U mnie 11 lipca wypada w niedzielę 😯
Pytanie.
Robię sok z pozostałych porzeczek – tak, a by był na bieżąco do wody zimnej, bo guronco. Nigdy nie robiłam, moja wersja robocza jest taka, że zasypię cukrem, niech się puści, potem przetrę i zleję do butelki. Jak znam życie, w takie upały wyjdzie za chwilę.
Może być? Szkoda mi gotować, pasteryzować, robić kompot, mam nadzieję, że w lodówce taki surowy trochę postoi?
Wracam,
jasne, ze 09.07, zapomnialem zedrzec kartki z kalendarza.
Przepraszam!
8778-ładny kod
Alicjo, w lodówce postoi , spokojnie, zwłaszcza z dodatkiem cukru.
Ewo,
dzięki, też tak myślałam i chyba nie dam cukru 1:1, a połowę mniej. Albo jakoś tak, nie mam pomysłu co do ilości cukru, ale jak sok na szybkie „zejście”, to i cukru może być mniej.
Upalne lato. To prwda, ze nie mozna myslec o niczym innym tylko chlodnym zsiadlym mleku.
Zostawam już Towarzystwo. Jeszcze pół godziny z Jand i pora spa. Dobranoc
skype mi powiedzia, ze „yurekphila” czyli yuerk z Philadelphi, kiedys bywaly tu na blogu, ma dzisaj urodziny
Też zostawiam. Jutro Błota. Uściskam Żabę od wszystkich tęskniących 🙂
Ściskaj, Haneczko, byle Żaba dechu nie straciła 🙂
Pisalam dzisiaj wczesniej o wizycie w muzeum historii stanu WA w miecie Tacoma. Obok muzeum znajduje sie ‚Bridge of Glass’ most, korego gorna czesc stanowia szklane kasety wypelnione formami ze szkla zainspirowanymi zyjatkami morskimi. Autorem tych form jest artysta urodzony w Tacomie Dale Chihuly (wymowa czihuli). Chihuly jest uznanym artysta pochodzenia Indianskiego. Jego wystawy znajduja sie w wielu miejscach na swiecie.
Chihuly wykonuje formy ze szkla i komponuje je w parkach, ogrodach i wnetrzach.
Zalaczone zdjecia przedstawiaja zblizenia gornej czesci ‚Bridge of Glass’, gdzie znajduja sie ulozone formy ze szkla. Kasety sa okolo pol metra wysokosci. Wszystkie zdjecia sa robione z dolu.
Podpis przy drugim i trzecim zdjeciu zawiera link do calego ‚Bridge of Glass’.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/DaleChihulyBridgeOfGlassSeaforms#
Formy Dale Chihuly w lobby budynku sadu (United States Courthouse) w Tacomie.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/ChihulyIndoorsUnitedStatesCourthouseTacomaWA#
A tu Chihuly w NYC Botanical Gardens
http://www.youtube.com/watch?v=Dcyid-9VvM8&feature=fvw
Orco, piekne sa te morskie/szklane formy. Chcialabym dluzej na nie popatrzec chocby na zdjeciach. Za kilka dni …
Orca –
Projekty Chichuly wspaniałe, szkoda że nietrwałe – szkło. Co prawda nie wszystkie przemówiły do mej plastycznej wyobraźni. Ten niby żyrandol to jak kłębowisko węży i węgorzy ino w żywych kolorach lub przeźroczystych. Akurat takiej sztuka niekoniecznie jestem wielbicielką.
Pierwsze formy szklane – ciekawe.
E.