Gospodarskim okiem

Znowu byliśmy na wsi. Tuż przed odlotem na południe musieliśmy kilka spraw załatwić, by święta które koniecznie chcemy spędzić na wsi, były udane.

Do domu podjechać jeszcze nie można. Szosy są wprawdzie czarne i suche ale boczna droga wiodąca do naszej bramy pokryta półmetrową warstwą zmarzniętego śniegu. Auto zaczęło grzęznąć i z trudem wycofałem się. Cały bagaż ( w tym wielki nowy materac do pokoju gościnnego)  dowiozłem na  taczkach.

W domu zrobiliśmy porządki po zimowej wizycie stolarza.

Przez ten czas kaloryfery dogrzały werandę gdzie zjedliśmy wiejskie śniadanie czyli kiełbasę na gorąco z musztardą, razowcem i domowym masłem.

Potem obgadaliśmy z sąsiadami wiosenne porządki, zapakowaliśmy świeże jaja, wielką bańkę tłustego mleka na ser i po trzech godzinach mogliśmy ruszyć w drogę powrotną. Zanim jednak to nastąpiło – na polecenie wnuczki – musieliśmy zobaczyć i udokumentować zdjęciowo nowe zwierzęta, które urodziły się w sąsiadującym z nami gospodarstwie. Nie było tego dużo, bo wysyp narodzin dopiero będzie ale ta dwójka wydała się bardzo sympatyczna. Zresztą sami zobaczcie.

 

Tygodniowy źrebak z matką

Tu w całej krasie

Nasz sąsiad Kordian i jego nowy piesek – syn prezentowanego już tu Lolka

Fot. Piotr Adamczewski