Smak muzyki (zwłaszcza barokowej)!
Nareszcie mogę napisać tekst, który uzewnętrznia wszystkie (prawie wszystkie) moje namiętności. Do jedzenia i do muzyki. Albo odwrotnie. I mógłby jak sądzę ukazać także i w blogu zaprzyjaźnionej Sąsiadki. Dostałem bowiem w prezencie od Sławka K. znawcy i importera win książkę wybitnego francuskiego muzykologa i eseisty, a nawet członka Akademii Francuskiej, założyciela Centrum Muzyki Barokowej w Wersalu Philippe Beaussant zatytułowaną „Barokowa melokuchnia”. I choć na okładce jest ostrzeżenie Jacka Hawryluka, że to nie jest ani książka kucharska, ani podręcznik muzyki, nie zniechęciło mnie to do lektury. A nawet wprost przeciwnie. Połknąłem książeczkę błyskawicznie i teraz będę powoli delektował się poszczególnymi daniami tj. rozdziałami. Czytam słuchając smakujących jak najsubtelniejsze dania utworów Couperina. A gdy skończę, to natychmiast zacznę… gotować także z tą książką na bufecie i muzyką w uszach.
A tu fragment wstępu, który da Wam przedsmak mojej uczty:
„Ale połączmy, tak jak Rimbaud, dźwięki i kolory.. .Jaki jest kolor piszczałki flute de huit pieds? Różowy? A piszczałki cromorne en taille? Fioletowy? Kolor dessus de cornet? Cytrynowy? Chciałem więc spróbować opisać, czy może dokładniej (bo tego się przecież nie da opisać) uzmysłowić czytelnikowi różnorodność… barw dźwięków wielkich XVIII-wiecznych organów francuskich. Poza ogólnikami nic jednak z tego nie wychodziło: jak pozwolić zrozumieć, na papierze, za pomocą słów, tę rzecz niewysłowioną, która nawet nie jest rzeczą, która jest tak płynna jak powietrze, którego jest tylko drganiem? Kolory okazały się zbyt materialne, by to właściwie wyrażać. Jak pokazać, że dźwięki instrumentów poza swą siłą, wysokością, gęstością, posiadają jeszcze coś szczególnego? Szczególny smaki Powiedziałem smak. Nawet o tym nie myśląc, popadłem w metaforę. Zrobiłem to bez zastanowienia. Wypożyczyłem sobie słowa, które odnoszą się do ust, by mówić o tym, co pieści ucho, równie niewinnie jak wtedy, gdy mówiłem o palecie; spostrzegłem jednak zaraz, że moja metafora smakowa była bardziej na miejscu, niż ta, odnosząca się do kolorów, jakby istniało bliższe pokrewieństwo pomiędzy uchem i smakiem, niż pomiędzy uchem i wzrokiem. Jakby potrzeba pięknych dźwięków była tej samej natury co apetyt na dobre potrawy. Zaciekawiony, próbowałem rozpatrzyć kwestię dokładnie. Czy istota rzeczy tkwi w dotyku? Są dźwięki (jak wina) jednocześnie tak mięsiste i tak delikatne, tak łagodne, że mówi się o nich jakby wierząc, że sieje muska, jakby były aksamitne. Są inne, bardziej wykwintne, obdarzone pewną przezroczystością w swej giętkiej i prawie niewyczuwalnej łagodności, które mogą być tylko jedwabiste.
(…)Powietrze, w swej lotnej naturze zawiera podwójną możliwość: nasycania się zapachami i wibrowania. Ale zapach, aromat, bukiet, fluid, emanacja dotyczą jednocześnie węchu i smaku. Te same słowa pozostają na usługach nosa i podniebienia. Najpierw wącha się wino, nim się je posmakuje, a woń stołu poprzedzona jest zapachem kuchni. Mogłem więc sparodiować poetę: Dźwięki i smakowite dania nasycają powietrze wieczorne…”
A teraz rozkładam nuty utworu pt. „Potage d’oignon” czyli zupy cebulowej wg. pomysłu Pani Couperin:
„Pokrój cebulę na cienkie plastry, przyrumień je z masłem, potem włóż do garnka z wodą lub z puree; gdy są już dobrze ugotowane, włóż skórkę chleba, niech się trochę pogotuje, możesz dołożyć kapary, osusz chleb, następnie gotuj na słabym ogniu, przygotuj do podania i podawaj z odrobiną octu.”
Komentarze
Opis gotowania zupy cebulowej, zaczynający się od wysmażenia na krucho plastrów boczku, potem cebula, kromki chleba… rzecz dzieje się na statku (????), w każdym razie literatuta francuska, – kto mi to przypomni?
Pogoda prawie cesarska (cesarskawa ani chybi), -5*C, słońce, szadź na drzewach i przewodach. Na ziemi świeży śnieżek. Gdzie ta wiosna?
Poranny ptaszek to ja dzisiaj nie jestem. Wczoraj wieczorem a raczej w nocy pogoda jak drut a dzisiaj siapi. Ot taka pogoda barowo lózkowa. Rano ma przyjechac mój przyjaciel z Mödling na pogawedke i troche do roboty a tu w ogrodzie kwitna na potege pierwiosnki, zólte krokusy, stokrotki.
Wygoncie od siebie te zime i zaczynajcie wiosnowac, pamietajac, ze z snu dlugiego, zimowego pszczólki w ulu wstaly. I lapkami kosmatymi oczka przecieraly.
Pan Lulek
Cosik cienkawa ta Zwiebelsuppe wg Pani Couperin?
Ale i tak zazdraszczam lektury.
Kombinacja muzyki, smaku i literatury. To jest to, co kruliki lubią najbardziej.
Sorry, Puchatku! 😉
A ja obracam w ręku złoty pieniądz i zastanawiam się, czy wydać go na śpiewającą Cecilię B. (tak, tak! Tę Cecilię!), czy może na pianizującego Krystiana Z. (tak, tak! Tego Krystiana!).
Z Krystiana byłaby i muzyka i smak, bo z różnicy cen za bilety wyszłaby jakaś fajna kolacyjka 😉
paOlOre –
Widzi mi się, że stawiając na (Tego) Krystiana wybierzesz kombinację jaka kruliki lubią najbardziej.
Echidna
Ja bym jednak wybrał dziewczynę. Zwłaszcza, że jest także niepospolitej urody. Albo weź kredyt i kup ito, i to! Lub też kolacja niech będzie skromniejsza.
paOlOre ja mam caly czas wlaczone radio z programem klasycznym i delektuje sie Fryderykiem i Krystianem, tutaj program ten nadaje caly tydzien muzyke Chopina, moze tez cos takiego znajdziesz i idz na Cecilie
Oj, Piotrze, Piotrze, widać, że rzadko do mnie zaglądasz…
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=173
😀
Nie mam chyba takiej zdolności kredytowej, żeby mieć i Bartolkę i Cieślę 🙁
Dodam też, że – jak widać po dacie mojego wpisu – książeczka jest na rynku od półtora roku, a parę potraw weszło do stałego repertuaru ku;inarnego niektórych blogowiczów – m.in. specjalna wersja ratatouille (polecam!).
Doroto, dziękuję, bo skorzystałem z linki przeznaczonej dla Piotra i oddałem się kilkuminutowej lekturze. Z wielką przyjemnością! 🙂
Kiejby czas był z gumy, zagościłbym u Ciebie na dłużej…
a ja dzisiaj nabrałam smaka na starą dobra bajaderkę … i zrobiłam bo miałam z czego … wyszła prawie jak ze sklepu a ja się pozbyłam różnych ciasteczek co to zostawały jak jakieś niedobitki … 🙂
Pawełku jak choróbstwa? … poszły sobie precz? …
Miś ma się lepiej tylko nam tu nie melduje …
…a tymczasem zamiast muzyki tylko internet mi tutaj pop…dala 😉
Jolinku, choróbska poszły sobie w chorobę… tzn. w cholerę.
Dziękuję!
Pawle, w wolnych chwilach zawsze zapraszam 😀
To nie było „pop”, tylko „nap” 😆
Rzeczywiście, chyba jedna „nap”.
To prawie, jak ten łeb, co czasem nap…. a nie można powiedzieć, że się ma migrenę, bo tę miewają ponoć tylko arystokraci… 😉
jedna == jednak
Łeb mi dzisiaj nie nap…, ale i tak jest jak sito.
Jakże mogłem zapomnieć najważniejszy szczegół z pamiętnej wrześniowej nocy na werandzie w kurpiowskich lasach 😀
Oj, Doroto jak się wstydzę. Zaglądam dość często ale ten Twój felieton przegapiłem. Trzeba było podpowiedzieć, to bym natychmiast zjawił się i rozrabiał jak zając pijany muzyką.
O, jaki spokój? To ja zakłócę, tym bardziaj że nic dzisiaj o praniu pepegów, farbowaniu, kupowaniu majtek, kultowym malinowym i takich tam innych??
Aby wejść w łaski,odpowiem jotce na pierwsze badawcze pytanie.Pewnie pamiętacie, to takie, kiedy, jak i z kim.
– Internet pokazało mi dwuch kolegów w Internacie, były to lata 90te, XX wieku
– Internet w Internacie bardzo wpłynął na mój stosunek do życia w Internacie z Internetem, wpływ na to miała osoba, jak na wiek lokatora Internatu z Internetem,dojrzała, bez kryzysów i zahamowań. Miały miejsce te wpływy w Internacie z Internetem, jak i w pięknych okolicznościach okolic Internatu z Internetem.
Czy ktoś z Was używał kiedy stalowego mydła, takiego co odsmradza spracowane w kuchni dłonie? Teorie o nim to już wyczytałem, poszukuję informacji z, że tak powiem, pierwszych rąk. Działa, nie działa?
A teraz jak ci co pracują, wracam do zajęć.
Wielu muzyków (i ludzi żyjących „przy muzyce”) lubiło jeść – dużo i dobrze. Rossini przeszedł do anegdot, Donizetti – niby duchowny – miał dyspensy od postu, a i nasz Fryderyk nie samym eterem Parnasu żył. Pan Jerzy Walldorff zapraszany na liczne konkursy, sympozja i inne takie, przysparzał organizatorom niezłej migreny (wiem o tym z autopsji) swoimi wyobrażeniami o przyzwoitych posiłkach. Pani Czerny Stefańska tłumaczyła kiedyś w mojej obecności, że pianistyka wymaga tyle wysiłku fizycznego, tyle siły, że ona specjalnie ukierunkowała córkę na klawesyn, aby drobna z natury osóbka nie musiała obżerać się do wypęku. I niech im będzie. Muzy chyba lubią się pętać przy stołach
Bardzo chciałabym widzieć jak wygląda pijany muzyką zając w Twoim Piotrze wydaniu.
E.
Dzien dobry, u mnie chodno ale slonecznie a w ogrodzie krokusy i pierwiosnki, od razu robi sie razniej na duszy.
Okolo 10 lat temu mialam szczescie byc na koncercie Tego Krystiana w Strasburgu, dokad przyjezdza regularnie. Gral wtedy m.in. Imprompus Schuberta, kupilam sobie plyte i slucham z niezmienna przyjemnoscia.
A czy mieliscie okazje slyszec Nicolai Demidenko, ktory kilka dni temu gral Koncert Szopena n°2 w warszawskiej Filharmonii? Przepieknie, z cala slowianska wrazliwoscia.
A Ta Cecilia poza wspanialym glosem jest urocza i blyskotliwa osoba. Ogladalam niedawno audycje jej poswiecona, doskonale mowi po francusku.
Jolinku, a co to jest bajaderka (przepraszam, nie pamietam)?
Alino, bajaderka to w skrócie „przegląd tygodnia”, różne połamane ciasteczka połączone razem i uformowane na nowo.
to 😉
http://dariaklimentova.com/wp-content/gallery/general/bajadera-096.jpg
Witam i życzę miłego dnia 😀 Nie pytajcie lepiej co i mnie za oknem, 🙁
Echidno, będziesz wiedzieć, gdy założysz zajączkowi słuchawki diskmena i włączysz mu płytę z hard-rockiem 😉
Gospodarzu, jak przystało na przysłowiowego ćwoka, potrzebuję dodatkowego wyjaśnienia odnośnie wysuszonej kromki chleba. Czy to ją, po osuszeniu, należy gotować na wolnym ogniu ?
Niech żyje czosnek !!! Właśnie wysłuchałam Pańskiej audycji. 😀
Żabo, moja skrzynka mailowa jest pusta 🙄
Alinko, na przykład taka
http://www.wielkiezarcie.com/recipe4826.html
oczywiście również względem muzyki 😉
Errata: ma być „co u mnie za oknem”
Dziekuje i pluszakowi i MalgosiW 😉
Dziędobry na rubieży. Słońce świeci, ale co chwilę umyka. Przestałam kichać.
Panie Lulku: zum, zum, zum, lallalaaaaa… Zgadza się?
😎
O ! Do mnie w tej chwili też zajrzało. Trzeba skorzystać z jego wspaniałomyślności i ruszyć „le dusię” na spacer.
Ciekawa jestem, jak tam nasi wędrowcy, czy już zamustrowani, czy dopiero odsypiają nocne Polaków rozmowy. 😀
Nie mam wiele do dodania. W sąsiedztwie nie tylko ta książka była omawiana, ale już pare razy chyba pisano o próbach przekładania muzyki na kolory. Nawet jakieś automaty chyba konstruowano do wyświetlania kolorów na ekranie w sposób sterowany muzyką. Sam tego nie widziałem, więc trudno komentować.
Alino ja zrobiłam wg tego przepisu:
http://ilikecooking.blox.pl/2010/03/Bajaderki.html
Wskutek wczorajszej wyprawy ponownie sprawdzalem w skali póltechnicznej dzialanie prawa Archimedesa. Jak dolalem wody o stezeniu 20% czerwona pomarancza w pigwowej zalewie podplywala do góry. Jak troche upilem i dolalem bialego rumu opadala w dól. Osiagnalem stan równowagi obojetnej teraz musi sie przegryzc.
Zamówilem u Ruperta na jesien 10 kilogramów pigwy. W rewanzu dalem polamane kolo od wozu drabiniastego. Z glodu chwilowo nie zejde ze wzgledu na 2 kilogramy swiezo pieczonego boczku prosto ze Wschodniego Tyrolu.
Co kraj to obyczaj. Pewnie bede mial staly dostep do swiezo odremontowanej chaty w okolicy Salzburga jako gosc honorowy z glebokim rabatem.
Pan Lulek
paOlOre wlacz sobie ta rozglosnie, odbiera sie ja na calym swiecie, jak sie napisze mailem pare zdan, co cie laczy z Chopinem, to mozna wygrac biografie Chopina napisana przez Adama Zamoyskiego
http://www.klassikradio.de/Radio/Gewinnen/Chopin/
Merci Dorotolu,
chyba nie będę stawał do konkursu, bo wstyd mi do nich pisać, co łączy mnie z Chopinem (mój Jaś ma na drugie Frederic, poza tym w dzieciństwie często bawiłem się nad Utratą 🙂 ), więcej mnie dzieli, bo i geniusz i sława i…i tak dalej 😉
ale dlaczego Chopin na pierwszym obrazku na stronie rozgłośni kojarzy mi się z Adolfem? chyba przez ten cień pod nosem, trochę jak wąsik… :-8
ale to chyba z okladki tej biografii…
mozesz ich poprosic aby Ci puscili cos w wykonaniu Zimermanna, wlasnie pol godziny temu prosil o jeden z nokturnow w wykonaniu Rubinsteina chlopak z Koreii i mu go puscili
to oni grają na życzenie?
można sobie coś życzyć przez WWW? nie znalazłem takiej furtki…
teraz odsłucham sobie „Die schönsten Chopin Zitate”…
Nie będę się przechwalać, ale książkę otrzymałam wprost od wydawcy i to w rewanżu za malkontenckie marudzenie 😉 Zdania o tłumaczce nie zmieniłam 🙁 Przekład jest toporny, niezgrabny i niezbyt fachowy 🙄 Myślę, że nieczytelność niektórych przepisów, jak tego na zupę cebulową, nie wynika z bełkotliwego oryginału lecz nikłego pojęcia osoby tłumaczącej o gotowaniu w ogóle 🙄
Na dworze śnieżyca, ale śnieg topi się natychmiast. Tu, w dolinie, oczywiście.
nie, posłucham tego, co właśnie leci. też lubię.
O Fortuna z Carmina Burana…
Dają czadu! 🙂
Jeszcze trochę Watów! 😀
wyslij maila cos tam ponawijaj (facet z Koreii napisal, ze siedzi wlasnie na studiach w Koreii i ich slucha a uwielbia Chopina i mial co chcial, wiec jak ktos sie z zglosi z takiego Olimpu jak Wieden to moze masz szanse) i moze nie dzisiaj ale nastepnego dnia Ci puszcza, poza tym jest jeszcze inna gewinnrolle i moze nawet ich mozesz poprosic o bilety na ten koncert, o ktorym marzysz, oni sa tak zadowoleni z powodu wlaczalnosci z okazji urodzin Chopina, ze sa wspanialomyslni, Pawel troche fantazji, ta masz genetycznie zakodowana i troche lokietkow, ktorych nie mamy ani genetycznie ani wyuczonych
Nawet pamiętam, że napisałam potem, że „passpartout, jak to nemo, znowu coś wygrała” 😆
Tak, z tłumaczką jakoś średnio trafili, co do muzycznej strony też były uwagi. Ale sam pomysł wydania był świetny. Jeśli kogoś książeczka interesuje, tu jest linka do wydawnictwa:
http://okle.pl/main/about
no to skąd ja wytrzasnę te łokietki, kiej ich nie mam ani genetycznie ani wyuczenie, a na dodatek wcale za nimi nie tęsknię? z rozpaczy chyba sobię puszczę coś z własnego archiwum…
albo przełączę na „nasze”:
http://oe1.orf.at/konsole/live
też właśnie leci Chopin…
pani spikerka cytujac mowi dzordz soond podkreslajac te ooooo
szorsz sąd?
jest fajnie 🙂
w ORF nie mówią za wiele, a jeśli to całkiem na temat, za to grają tego Chopina, aż legcze na serdce…
Etiuda Opus 10 Nr 3
ą tam się nie słyszy, wyraźnie podwójne o, ja chyba napiszę, zeby mi podarowali bilety na Klassik i Jazz, Chopin w wydaniu Makowicza, bo mnie tak dręży i dręży by na to pójść, obadamy ich wielkoduszność
PaOlOre,
dzięki za link. Fajne radio 🙂
A tu Lang Lang grający Chopina pomarańczą
nawypindrzalam sie literacko i wyslalam. ciekawe jakie beda wyniki
Ci ze Wschodniego Tyrolu to daja czadu. Kulinarnego ma sie rozumiec. Upiekli chudy boczek w grysiku dolomitowym z masa miejscowych zielsk. Potem trzeba bylo otrzepac o cholewe zeby pozbyc sie kamyków. Ludziska kochane, to jest hit kulinarny, ma sie rozumiec. Rupert szykuje sie do domowego wernisazu Czterech Pór Roku z portretami Agnieszki. Zapowiada sie prominencja w tym rezyser Hofmann. Reszty nie wymieniam bo moze wpadna i Gospodarzostwo tak w drodze Pomiedzy el Dubai i Sri Lanka.
Jeszcze jest czas na przemyslenia i dokonanie przygotowan. Jolka mam nadzieje bedzie piastowac funkcje Pani Domu.
Pan Lulek
Zgago, podałem ten przepis jako ciekawostkę. Jeśli jednak chcesz zrobić zupe cebulową to sięgnij po inny. Chyba jest u nas na blogu, a jeśli nie to w mojej witrynie. Np. ten:Zupa cebulowa
1,25 l rosołu, 25 dag cebuli, 5 dag mąki, 6 dag masła, sól, kieliszek koniaku, grzanki z bułki
Obraną i pokrojoną na plastry cebulę zrumienić na maśle na złoto. Posypać mąką i zmniejszając ogień smażyć mieszając do momentu gdy mąka się zrumieni. Zalać wszystko rosołem, posolić i zagotować. Przetrzeć zupę przez sitko, podgrzać ponownie, wlać koniak i dodać maleńkie grzanki z bułki.
Echidno, pokażę Ci taki spektakl (zając pijany muzyką) gdy znów wpadniesz do nas ale tym razem nie na Mokotów ale na Kurpie. Do zobaczenia!
Gospodarzu, serdeczne dzięki. Właśnie jak przeczytałam Pański wpis, to pierwszą moją myślą było, że przecież robię zupy z bardzo dużą ilością cebuli (czysty barszcz czerwony i zupę rybną), którą potem wyrzucam a jeszcze nigdy nie jadłam zupy cebulowej. Dlatego mnie „naszło”, szkoda, że nie „naszło” mnie aby sprawdzić na Pańskiej stronie 🙁 😳 Przyrzekam poprawę. 😀
Napisała do mnie Echidna, że ma świetnego kurczaka w cytrynach i jak trzeba, to da przepis. No, niech daje – nigdy za dużo przepisów kurczakowych, jeżeli efekt znakomity.
U mnie dzisiaj pieczeń wołowa z dodatkami i nie wiadomo dlaczego bardzo chce mi się pić (gdyby było wino do obiadu, to teraz by mnie nie suszyło)
7111 – kodem skuszona informuję, że moja rubież znalazła się w środku tej odpustowej kuli z białymi płatkami. W dodatku psica mi się czegoś wystraszyła – w telewizji grzmieli („Fanny i Aleksander” Bergmana, wreszcie chciałam obejrzeć i znowu nic z tego) – ale nigdy na telewizyjne grzmoty nie reagowała. Przy takiej śnieżycy chyba nie grzmociło w naturze?
Świat się przewraca, panie.
Przechodzę na „Morderstwa w Midsommer” – przy tym się bardzo dobrze pisze, bo oni się nie spieszą. No i nie grzmią, więc psinka się uspokoi. 😎
O żesz, już mi zapadało moje zielone nosy!!! 👿
Ciekawe, ORF odbieram bardzo dobrze, a Dwójka często się zatacza. Z komputera słucham.
A ja się martwię, że tu nie zapaduje i goluteńkie nosy wystawione na nocne mrozy 🙁
Witam,
Zgago, Nisu
Wasze wczorajsze odpowiedzi to strzał w „dziesiątkę” 😆
Żabo, a masz może adres mailowy do Zgagi, bo zanim pójdę na pocztę chciałabym jeszcze coś ze Zgagą uzgodnić.
Haliczku, już dałam „cynk” Żabie, że moja skrzynka mailowa pusta. Żaba z całą pewnością jest zajęta, dlatego jeszcze nie zajrzała na blog.
Zawsze mnie cieszy każdy strzał w „dziesiątkę” 😆
Zgago,
Żaba odpisała mi, ale podała tylko adres pocztowy, a ja jeszcze chciałam coś na boczku poza blogiem uzgodnić z Tobą
kod 9111 😆
Haliczku, a ja zrozumiałam wpis Żaby, że Tobie wysłała mój adres a mnie Twój i jak zwykle przeczytałam to, co chciałam a nie to co było napisane. Chyba się pochlastam. 🙁
Napisałam już do Żaby maila z prośbą o Twój adres mailowy. Jak tylko go dostanę, to napiszę do Ciebie, dobrze ?
Zgago, fajny ten Lang Lang. Rozumiem, że Beethovena gra arbuzem, a Wagnera dynią?
😆
Powrzucałam rozmaite mięsne resztki do „ostatniego” bigosu, śliwek, grzybów i teraz pozostaje tylko wieczorem kiełbasę pokroić i wziąć w rękę młynek do pieprzu. Ostatecznie kupiłam wczoraj kilka kawałków kiełbasy „specjalność regionalna”, to jakże dać Pepegorom bez bigosu? Mogą co prawda odmówić z uwagi na wątrobę, to wtedy zostanie im to jedzenia tylko sałatka brokułowa. Nic więcej kolacyjnie nie przewidziałam, bo Oni przejazdem i nie chcę zostać z pełnymi półmiskami. Pies zdrowieje w oczach i do następnego kryzysu spokój.
Ach, te nasze psiaki, świat bez nich byłby jak niebo bez gwiazd. Pyro, ucałuj swojego jamolka w czółko – one tam mają takie miejsca do całowania dla zwariowanych pańć. Chyba że nie jesteś zwariowaną pańcią, to sorry, w tym przypadku tylko łapę ściskamy – Nisia z psamy.
Ja się skaleczę! dajcie kobity znać, czy doszły do Was Wasze wzajemne odresy, bo ja juz z rozpędu sama do siebie wysłałam, dobrze, ze się połapałam.
Pyro, gdyby goście nie zjedli to w sobotę zjedzie doć (najprawdopodobniej) Laurenty. Mam mu dać pudło z dzemami dla Inki, a on ma je u Was zostawić.
a miejsca do drapania u kotow?
Żabo ! Wszystko doszło, jesteś niemożliwa !! 🙄 Zajrzyj do „krzinki” mailowej. 😀
Nisiu, Lang Langa przysłała Nemo 🙂
Łoch, to moje roztargnienie!
Ja tak mam jak śnieg pada. 👿
Haliczku, Ty też zajrzyj do „krzinki” 😆
Nasza Żaba, jest niemożliwa, tyle słodkości, będę łasuch do „n” potęgi, byłam dotychczas tylko do 2000 😉
Zobaczcie, jak piękny jest kosmos:
http://wiadomosci.onet.pl/142746,21,0,0,1,pokaz.html
Oglądałam tego Kraba i aż mnie „zatchło”.
Czy as-dury dać do kury ?
Czy b-molle nie utopią się w rosole ?
Czy Mozarta pieczeń warta ?
Czy polonez zaś Chopina uszlachetnia smak jedzenia ?
Wszyscy wiedzą,że muzyka obyczaje nam łagodzi,
ulubione dania raz przyprawi, raz osłodzi.
Gotowanie nam na co dzień uprzyjemnia.
Lubię kroić,mieszać i nastawić walce z Wiednia !
Co jest dzisiaj na tym blogu? Słodko, Zgaga połowie Polski z dziobka je? Telefon do Pyry – właź na blog i rób zamieszanie, bo zdechnę z nudów!
To proszę bardzo : Komu w zęby? Komu w łeb? Komu nawymyślać? Ja zgodny człek i ochoczo spełniam ocekiwani społeczne
errata – oczekiwania spełniam.
Pyro, jakiej połowie, jakiej połowie ? Ja się pytam ! Całej Polsce z dzióbka jem i to nie tylko słodkie 😆
Pyro, ja ciężko pracuję pilnując, żeby mi czasem skrzaty nie podebrały słoików. 😀
Czy ktoś z Was ma wieści z Florydy ? Czy Alicja i Jerzor bezpiecznie dojechali (dolecieli) ?
Jaki toast dzisiaj ? Poza obowiązkowymi ?
Pyro, czekam i czekam, żeby dostać w łeb a tu nic – cisza jak w rodzinnym grobowcu. 😯
Zgago- dzisiaj za muzykę !
Skoro łagodzi obyczaje, to dlatego jest słodko i nikt w zęby nie oberwie !
Znowu wcielo. Zatem krótko w prostych zolnierskich slowach. Vivat. Nadal odsypiam swoje wczorajsze przygody zakupowe tym razem w firmie Metro.
Jako staly klient otrzymalem piekny bukiet zywych róz. Nagle spotkalem moja znajoma z ostatniego miejsca pracy na pólnoc od Wiednia. Ona zajmuje sie kontrola sanitarna produktów. Podarowalem jej ten bukiet zywych bialych róz.
Lekko, mile zaskoczona podziekowala a potem powiedziala mi nastepujace slowa. Gdybys byl dziewczyna to bym sie natychmiast do ciebie wprowadzila.
Chlop jak to drzewniej bywalo to ja juz nie jestem ale dziewczyna to napewno nie
Toast !
Pan Lulek
25 kropel pigwówki odliczone i wietrzeje w naparstku 🙁
Za zdrowie Męża Alicji, Alicji, Misia, wędrowców (A.i J.), za muzykę, która poprawia apetyt i łagodzi obyczaje, no i oczywiście zdrowie całego Blogowiska !!!
Errata: oczywiście ma być : „Męża Aliny, Aliny, Misia …. „
Ja od kilku dni poprawiam smak gruszkówki, którą to nastawiliśmy
pierwszy raz w życiu i szczerze mówiąc wyszła jakaś nijaka.
Właściwie to za bardzo się nie martwię- jest powód do kosztowania,
bo trzeba ją ulepszać 🙂
A zatem toast został wzniesiony gruszkówką ulepszoną dodatkiem
żubrówki 🙂
Nadal jednak czegoś jej brakuje (tej gruszkówce )….. ?
Za Kapuscinskiego!
Za Kapuścińskiego ! Dobrze Dorotolu, że przypomniałaś.
http://www.youtube.com/watch?v=Mk1JQk90UbY&feature=related
Jak tydzień Chopina, to proszę.
Albo to, w wykonaniu Światosława Richtera :
http://www.youtube.com/watch?v=i3vS5mgC-tU&feature=related
Za Chopina, Kapuścińskiego i wszystkich wędrowców blogowych!
Zgago,
Rozczuliłaś mnie tym kroplomierzem 😆
A kto pamięta tego wykonawcę ?
http://www.youtube.com/watch?v=WskU_29yWdE&feature=related
Ewo, dlaczego ? 🙄 Przecież diamentów też się nie mierzy w kilogramach, tylko w karatach. 😆
Zdrowie.
Danuśka – użyj soku cytrynowego albo grefrutowego, tak ze 2-3 łyżki.
Zgago,
Te diamenty są odnawialne – nie żałuj sobie 😉
Pogadałam z Zabą – upiekła chleb; pogadałam z Pepegorem – na tyle wydobrzał, że już wczoraj poszedł do swojego klubu sportowego, a w ogóle, to Piotruś szykuje żywe, zielone prezenty dla Nemo, Żaby i Haneczki.
Teraz zlazł do piwnicy, w której pielęgnuje nalewki, a gdzieś za 2 godziny przyjdzie do nasego stołu.
Żeby rozruszać Blogowisko, proponuję :
http://www.youtube.com/watch?v=wk3eBPC3KKE
Pyro, to już wiem dlaczego nie miałaś czasu dać mi w łeb 😉
Zgago – bo i tak nie Tobie miałam dać. Pytałam : komu, żeby zrobić trochę ruchu
Ale się „rozmazurzyłam” :
http://www.youtube.com/watch?v=iGE-BJ6fp5w&feature=PlayList&p=BEB1F4369285B1E8&playnext=1&playnext_from=PL&index=7
Zgaga zawsze mysli, ze to osobiście do niej i nadstawia głowę 😀
Żabo, nie całkiem tak, tylko pomyślałam, że coś się zacznie dziać 😉 I byłam ciekawa, jak Pyra tego dokona. 😆
Jak już byłam tak „ogólnopolsko” patriotyczna, to jeden raz chyba mogę być „lokalnie” ?
http://www.youtube.com/watch?v=wvKnbFL0YXo&feature=PlayList&p=FBC5F55BEF38A146&playnext=1&playnext_from=PL&index=21
Bigos gotów! Tak się złożyło, że dostał sporo dobrego mięsa i bardzi orzyzwoitą kiełbasę (tylko przymało tej kiełbasy) Pepegory poraz kolejny odwołali przyjazd, za to wyjeżdża w nocy jutrzejszej Młodsza – w sobotę i niedzielę będzie czczenie urodzin i imienin Matrosa w Świnoujściu. Jutro jeszcze będzie ganiała po sklepach i szukała prezentu, a preyentem ma być poercelanowy czajniczek z kubkiem. W sklepach bywają czajniczki z czarkami do herbaty. Konia z rzędem temu, kto wyobrazi sobie wielkiego Matrosa z czareczka w łapie na holowniku. Więc będzie szukanie.
Pyro-i tak właśnie sobie pomyślałam :
Matros i porcelanowy czajniczek do herbaty ?
Może dla Matrosa raczej jakieś naczynie do podawania rumu ?
Dobra,nie będę się wtrącać,nie znam Matrosa osobiście,
a jedynie z opowieści, więc nie wypada w zasadzie zabierać głosu.
A,to Matros jest spod znaku Ryb ?
He,he !!! A niby spod jakiego innego znaku mógłby być ???
Zgago jaki przeuroczy ten Starzyk, juz zapomnialam o tej piosence
W Maiami Springs jest aktualnie 18,4*C, wiatr 6,1 km/h, widzialność 16 km, przez najbliższe dni nie zapowiada się dużo cieplej. Chyba popłyną na południe?
Dorotol, toś mnie pogłaskała w serducho, dzięki. 😀 Ile razy słuchałam tej piosenki – gdy mi do wieku starki, było niewyobrażalnie daleko – to zawsze gdy zaczynał śpiewać chór, ślozy mi leciały jak głupie. A jak już jestem w wieku starzyka, nic ani ćwierć. Dziwne, no nie ? Przecież teraz właśnie powinnam ryczeć jak bóbr. 🙄
W Warszawie na Ursynowie jest teraz -3oC.
Wiatru nie ma ( i chwała Bogu !).
Też się przemieściła mocno na południe.
Halo bando powiedziałbym,
gdyby to nie było już zajęte. Mimo, że już właściwie nieużywane, ale mam to nadal w respekcie.
Nie czytając do tyłu powiem, że wizyta u Pyr niestety ponownie nie dojdzie do skutku. Moja Lepsza Połowa (zwykle LP) zasięgnęła języka w dolinie odzieżowej i dowiedziała sie, że wiosennych rzeczy jeszcze nie dostanie. Wyjazd jest więc przesunięty. Wg jej kalkulacji mogłoby to być w tygodniu po świętach, ale dowiaduję się ze źródeł bezpośrednich, że Pyra właściwa będzie wracała z Żabich Błot akurat tak niefortunnie, że się nie spotkamy. Szkoda, trzeba więc będzie czekać na następną okazję.
Jotko, jak by to było ewentualnie z nami, w piątek 9 kwietnia?
Poza tym idę do piwnicy zająć się nalewkami.
Miłego wieczoru jeszcze
pepegor
Też bym się przemieściła…
Żabo, myślisz, że Oni z marszu ruszyli w rejs ? To by tłumaczyło brak jakiegokolwiek znaku od Alicji.
a ja sie sama lokalnie poglaszcze
http://www.youtube.com/watch?v=dm1-ahGFjy0&feature=PlayList&p=FBC5F55BEF38A146&index=23
Zgago,
zajrzyj do skrzynki e-mailowej
Pyro-dzięki za podpowiedzi z kwaśno-gorzkimi sokami !
To chyba jest bardzo dobry pomysł ! Przetestujemy !
Zgago- ja na ich miejscu też wyruszyłabym od razu w rejs.
Jacht był wypucowany,toż nie będą czekać,żeby się znowu
zabrudził !
Haliczku, już odpisałam 😀
Pisałam, pisałam i zeżarło. Tym razem nie Łotr, tylko chwilowy brak internetu, a ja już nacisnęłam „dodaj komentarz” To teraz w punktach :
Nisiu – angielski, mosiężny kubek do fasowania rumu kilka lat temu przywiozła mu Młodsza z Anglii. Sprzedawają tam takie w muzeum marynarki. Różne tam kubki termoizolacyjne też już od rodziny dostał. Chwali się, że jak on płynie, to kropla z kubka nie ma prawa się rozlać, to żona ze Szwagierką umysliły ten czajnik. Jak nie wpadnie w jaki huragan, będzie dobrze, ale czarka do ręki? Nie przejdzie.
Zgago – dla mnie wyciskaczem łez (z tej mojej pierońskiej połówki) jest „Czerwone słoneczko” Tatuś śpiewał co niedzielę, kiedy się ubierał, golił itp, to jedno z moich pierwszych wspomnień. I o sobie śpiewał. Nie miał głosu, fałszował i wiedział o tym, więc zamiast śpiewać, wyhukiwał piosenkę, jak kompania w marszu.
Dorotol, a mogę Cię pogłaskać tym ?
http://www.youtube.com/watch?v=y6nxPbl6tQI
Szkoda, że nie znalazłam lepszego nagrania.
Pyro, fantastyczne wspomnienie. Moja Mama mówiła, że nasz Tata to i uszy, i nogi miał z drewna. Nigdy Go nie widziałam tańczącego (w przeciwieństwie do Mamy) a o jakimkolwiek śpiewaniu w ogóle nie było mowy. Milczek totalny i nie wiem za jaką karę dostały Mu się obie córki gaduły w tym jedna tak głośna, że wszyscy musieli mnie upominać, żebym ciszej mówiła, bo ludzie na rynku nie lubią hałasu. 😉 Mieszkaliśmy z 10 minut spacerkiem od rynku.
Zgago dziekuje tez o niej zapomnialam a jak bylam bradzo mala to mielismy plyte z min. ta piosenka w domu
Pyro, niewykluczone, że są to kubki zwane „vernonami” od nazwiska tego niedobrego admirała, który wymyślił rozcieńczanie wodą rumu.
Ja sobie przywiozłam z Karaibów firmowy kubek Pussera z wisielcem na dnie („dobry do ostatniej kropli!”)
http://store.pussersstore.com/mugs.html
ale ostatecznie go komuś podarowałam. W ogóle wszystko, co przywiozłam, również dla siebie – ostatecznie poszło do ludzi. Zostały mi tylko dwa kielonki pusserowskie… 🙁
Dorotol, pamiętam jak w latach „70”, byłam w naszym Spodku na występach Mazowsza, rety, co się działo jak Jopek skończył śpiewać, ja miałam ręce czerwone i spuchnięte jak bania, zresztą Spodek był pełniutki a jest ogromny. Bisował kilka razy.
… A zakupiłam je w tym sklepiku na Marina Cay – u góry strony po prawej…
http://store.pussersstore.com/
Ależ ta Alicja z Przyległościami ma teraz faaaaajnie…
I śnieg im nie pada!
👿
Zgago,
OK 😆
Nisiu, nie masz kubków, bo masz za „miętkie” serce, za to z całą pewnością obdarowani, myślą z wdzięcznością o Tobie, gdy tylko spojrzą na kubek. 😀
Ale kubasek istne cudo, a wisielec taki wesoły hmm….
U mnie też śnieg nie pada, ale już na sobotę moja pogodynka zapowiada 🙁
Haliczku
dzięki 😆
Miłe Panie, a pamiętacie to ?
http://www.youtube.com/watch?v=mBrbpWwWafQ
Zgago, przecież u jasnej Anielki z dawnych lat nam tylko pamięć została.
„Lecz dopóki śpiewa Poręba
znowu wiatr mam i słońce w warkoczach”
Pyro, ale fajne były wtedy zabawy, przy „tamtych” przebojach, mogłyśmy się przynajmniej wytańczyć w gronie swoich przyjaciół, nie trzeba się było „wyprowadzać” do żadnych dyskotek, żeby się dobrze bawić. No i co nie jest bez znaczenia, nasze uszy jeszcze słyszą, czym niekoniecznie będą się w naszym wieku, cieszyć dzisiejsi nastolatkowie.
Idę sobie stąd. Jeszcze mnie kilka minut roboty czeka.
Ja też już pójdę do wyrka. Życzę Wszystkim dobrej nocki i kolorowych i muzycznych snów. 😆
Wydedukowałam, co teraz robi Alicja :
http://www.youtube.com/watch?v=5AfTl5Vg73A&feature=related
😆
Dyktuje mi Alicja.
Zacumowaliśmy pod domem Tarasiewicza, przyjęli nas cudownie. Autor podpisał książkę i dodał następną. Podali co mieli, krewetki tygrysie, które osobiście obierałam (fot w załaczeniu) Siedzieliśmy, jedliśmy , gadaliśmy i próbowaliśmy zbawiac świat. (kolejny raz zresztą) Do jutra!