Mielemy ale nie tylko ozorem
Bez zbytniej przesady można powiedzieć, iż mięso mielone ma same zalety. Przyrządza się je na wiele sposobów, doskonale z nim współgrają najróżniejsze dodatki. Jest nieocenione, jeśli trzeba szybko przygotować obiad czy kolację. Wieprzowina, wołowina, jagnięcina, baranina, drób, dziczyzna – z wszystkich tych mięs można przyrządzać mielone. Znakomicie nadają się te kawałki mięsa, z których trudno byłoby zrobić np. pieczeń. Po zmieleniu smakuje doskonale.
Przed pojawieniem się w połowie XIX wieku pierwszych maszynek do mielenia mięso na kotlety pracowicie było siekane. Tak rozdrobnione mięso uważano za dietetyczne, dlatego też chętnie podawano je dzieciom i osobom z niepełnym uzębieniem. Jadano mielone bardzo często, zawsze jednak było mniej cenione niż solidny kawał pieczystego. Lucyna Ćwierczakiewiczowa napisała np, że „siekane (…) kotlety nie należą do wyższej kuchni”. Dziś, korzystając z wielu interesujących a czasem nawet egzotycznych przepisów, z pewnością uznamy mielone za dania „wyższej” albo po prostu „dobrej” kuchni.
O czym warto pamiętać, przygotowując potrawy z mielonego mięsa:
* Kawałki mięsa przeznaczone do zmielenia myje się, osusza na ręczniku papierowym, kroi na drobne kawałki, usuwa chrząstki i żyły.
* Jeśli mięso zmieli się dwukrotnie będzie łatwiej je wymieszać i wyrobić. Staranne wyrobienie mielonego (za pomocą łyżki, robota kuchennego z funkcją wyrabiania lub po prostu dłonią) jest najważniejszym zabiegiem. Dobrze wyrobione mięso będzie zwarte i delikatne, soczyste i nie pokruszy się w czasie smażenia lub pieczenia. Mięso powinno być elastyczne, w razie potrzeby można do niego dodawać po łyżce zimnej wody.
* Bardzo istotne dla uzyskania odpowiedniej konsystencji masy mięsnej jest dodanie do niej namoczonej i odciśniętej bułki. W zależności od przepisu zwilża się ją wodą, mlekiem lub śmietanką i wyciska, po czym rozdrabnia lub miele razem z mięsem.
* Smak kotletów zależy m.in. od ilości i jakości dodatków. Bardzo dobrze mięso mielone komponuje się ze świeżymi i suszonymi ziołami. Warto jednak pamiętać, że nadmiar przypraw nie doda smaku.
* Dodatek jaj powoduje, że mielone staje się bardziej zwarte. Można dodawać całe jaja lub same żółtka.
* Formowane wilgotnymi dłońmi kotlety z mięsa mielonego obtacza się w mące lub tartej bułce (z wyjątkiem kilku przepisów, które nie przewidują takiego zabiegu), smaży się zawsze do momentu, kiedy spód jest dobrze zrumieniony.
* Zbyt silny ogień spowoduje, że usmaży się wierzch, a w środku kotlet pozostanie niedosmażony. Z kolei przy zbyt słabym mięso dusi się, tracąc soczystość. Jeśli mięso na patelni w ciągu 5 – 7 minut nabiera ciemnozłotego koloru, oznacza to, że temperatura smażenia jest odpowiednia.
* Kotlety są dobrze usmażone, kiedy po nakłuciu wydobywa się z nich jasny, przejrzysty sok.
Na pierwszy ogień wrzucam coś co właśnie mam na patelni.
Mielony z oliwkami
60 dag mięsa mielonego(z tłuszczem), 1 cebula, 1 ogórek kiszony, 1 łyżka zielonych oliwek, 3 łyżki oliwy, 1 łyżka masła,2 łyżki musztardy, sól i pieprz
Posiekać cebulę na drobno i zeszklić na maśle. Pokroić ogórek w kostkę i oliwki w talarki. Zmieszać wszystko z mielonym mięsem, dodać musztardę, posolić i posypać świeżo zmielonym pieprzem. Uformować 6 kotletów. Smażyć je na patelni na mocno rozgrzanej oliwie po 3 minuty z każdej strony.
Komentarze
Piotrze, dzięki za dokładne instrukcje. Wydrukuję i przypnę młodszej latorośli (z trojgiem wnucząt) w kuchni, bo ja nie potrafię tak dobrze wytłumaczyć o co w tych mielonych biega.
Nie uwierzę! Wszystkich zamroziło! A ja mam jakieś omamy, bo słyszę, ze coś w oddali warczy – PŁUG? Idę odkopywać wyjazd z hali, mam nadzieję, że pług skręci do mnie, chyba, że drogi nie zauważy 🙁 . Dawniej szłam na rozdroże, czyli zakręt do mnie i pilnowałam, żeby skręcił. Teraz nie ma szans, żebym tam doszła a nawet się doczołgała.
Globalne ocieplenie:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/0452#slideshow/5432066383140932306
A propos dodawania wody do mięsa. Oczywiście do kiełbasy jest konieczna, do niektórych dodaje się zimną a niektóre wyrabia się z lodem.
Opowiadał mi kolega weterynarz, ze jak pojechał na swoją pierwszą praktykę do rzeźni (i masarni zarazem) to taki stary rzeźnik zabrał go ze sobą na podwórze, pokazał starą studnię i zapytał:
– Komu się rzeźnik kłania? – i sam sobie odpowiedział – wodzie się kłania, bo ona go żywi.
Teraz to chyba żywi nie tylko rzeźnika z rodziną, ale wszystkich krewnych i znajomych pracowników zakładów mięsnych 😀
Misiu, u mnie podobnie, choć i gorzej bywało, ale wtedy mieliśmy własnego DT-75 z pługiem do spychania z przodu. I byliśmy paniska.
Było juz o Ameryce, Stara Żaba podrzuciła… idę obetrzeć łzy (śmiechowe):
http://alicja.homelinux.com/news/Tak_Polacy_widza_Europe.jpg
„…Jeśli mięso na patelni w ciągu 5 – 7 minut nabiera ciemnozłotego koloru, oznacza to, że temperatura smażenia jest odpowiednia…” I z tym się zgadzam.
„… Smażyć je na patelni na mocno rozgrzanej oliwie po 3 minuty z każdej strony…” 😯 Na jaki kolor?
Pogardliwy lub nieufny stosunek do mielonych wiąże się z brakiem zaufania do surowca wyjściowego, na ogół nieznanego konsumentowi. Na widok gotowego mielonego mięsa wyobraźnia podsuwa widoki różnych ochłapów, a znalezienie drzazg i gwoździ w mięsie tylko potwierdza, że rzeźnik nie kłamał – psina 3. kategorii – razem z budą 🙁
Przepraszam za drastyczny przykład 😉
Kto chce mieć pewność co do składu i jakości mielonego mięsa, a nie ma w domu maszynki lub nie lubi się bawić w mielenie, powinien w sklepie zażądać zmielenia wybranych kawałków.
Pokazałam Szwedu – też się uśmiał,
Quite: HAHA!
alicja: of course you don’t understand signs…
Quite Gulasz
Quite etc.
alicja but Sverige is of course Ikea
Quite: i understand a lot of the pun – rozumiem sporo
Quite at least when there are words that i get 🙂
Quite: Truskawki… no clue for example (truskawki… nie wiem, co to)
Quite Mafia is easy 🙂
alicja ah… strawberries…lots of Poles go there in the summer to work there
Quite: Trzesidupy?
alicja: Trzesidupy – weenies
Quite hehehe! fits well… (pasuje…)
Dla przypomnienia podrzucam mapę świata wg. Amerykanów, geografię wypada znać :
http://alicja.homelinux.com/news/Mapa_swiata_wg_Amerykanow.gif
Nie ma ktoś lepszej wersji tej mapy świata wg. Amerykanów? ja mam tylko takie maleństwo…
Nemo, najczęściej mielę w sklepie, żaden problem, wystarczy poprosić 😉
Alicjo 😆 , wrzucę Bobikowi, dobrze?
Wczoraj do późna plotkowali, to dzisiaj odsypiają. Miło znów widzeć Nowego, co się działo, myślałam, że odpoczywałeś od nas?
Termometr na plusowej stronie, słońce nieśmiałe jakieś, ale śnieg się nie poddaje, pruszy leniwie.
Żabko, czy ten pług trafił do Ciebie? Twoja zima, to dopiero wyzwanie!
Alicjo 🙂
A mielone lubię i często pitraszę starając się urozmaicać przepisy, podanego przez Gospodarza nie znałam, chętnie skorzystam 🙂
Globalne ocieplenie tu i tu też
Coś nie wyszło z tymi linkami
To może normalnie:
tu jest o globalnym ociepleniu satyrycznie: http://libertarianin.pl/2009/12/18/commentary-to-global-warming/ a tu naukowo http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/iar/?id=134033
Zabo i Misu, Czesc Szufli i Wam! Teraz widac jak nam ciemnote wciskaja z powodu globalnego ocieplenia, koszty benzyny od lat podnosza i kosztowne, konferencje na szczycie urzadzaja.
Moim najwyższym wyczynem kulinarnym z mielonych były „bitki Carnot” z kuchni rosyjskiej. Są to mielone z cielęciny nadziewane pasztetem z gęsich wątróbek. Robiłam też mielone z cielęciny nadziewane borowikami.
Kuchnia rosyjska roi się od bitek w różnych wersjach, bardzo lubię zapiekane z ziemniakami pod ruskim beszamelem (z tartą cebulą i kwaśną śmietaną).
Wróciłam zniechęcona. Ten pług, co to go niby słyszałam, to był ciągnik sąsiada mieszkającego bliżej lasu, czyli około kilometr ode mnie na zachód, czyli jeszcze dalej od Połczyna. Próbował się przebić do asfaltowej, czyli przejechać Magistralą. Udało mu się minąć wjazd do mnie i dojechać na szczyt górki. Z jego relacji górka jest tak zawiana, że zwykły pług, nawet na ciężkim ciągniku nie da rady, musi być taki, który rozgarnia na dwie strony. Z kolei taki pług istnieje, ale jego właściciel ma umowę z Rejonem Dróg i gminne drogi go nie interesują. Co prawda ma też umowę z gminą, ale na odśnieżanie małym ciągnikiem z bocznym pługiem. Uprzejmie powiedział, że jak się wyrobi, to może wieczorem przejedzie, ale czy do mnie skręci?
Z tą górką to ciekawa sprawa. Po remoncie drogi jest łysa jak kolano, bo drogę poszerzono i w tym celu wycięto wszystkie drzewa i krzaki rosnące wzdłuż niej na skarpie. Wcześniejsze zawiewanie drogi przypisywano właśnie tym zakrzaczeniom. A teraz jest gorzej zawiana niż drzewiej bywało.
Ja właściwie mogłabym nie wyjeżdżać przez najbliższe kilka dni, ale niestety zaopatrzenie skrzeczy.
Nie rozumiem – po źle wysłanych linkach wysłałam je ponownie i one już dłuższy czas czekają na akceptację. Nic to – pożyjemy, zobaczymy.
Misiowi dowalilo a u mnie cesarska z cirrusami ale delikatnymi. Alto znaczy sie.
Byc moze dowali ale jesli to po poludniu. Normalna poranna rutyna. Za granice jednak, do Steiermarku albo na Wegry nie wybieram sie. Zapasów starczy do wiosny tylko którego roku.
Üan Lulek
Żabo,
z moich obserwacji wynika, że to skarpy i zagłębienia sprzyjają powstawaniu zasp. Jak jechaliśmy przez Czechy, to pola były puste, a wszystek śnieg w przydrożnych rowach poniżej skarp. Krzaki i żywopłoty chronią przed nawiewaniem śniegu, podobnie jak płotki ustawiane wzdłuż dróg, bo powodują zawirowania wiatru i osadzanie śniegu pod nimi. Krzaki powinny jednak rosnąć trochę dalej od drogi. Płotki ustawia się właśnie w odpowiedniej odległości.
Doroto z Poznania,
łotr puszcza tylko po jednym linku. Możesz powtórzyć pojedynczo.
Witajcie,
Alicjo, pozwól że coś dorzucę do kolekcji:
http://patrz.pl/zdjecia/mapa-swiata-wedlug-polakow
Znalazłam jeszcze taką wersję:
http://qszelka.wrzuta.pl/obraz/powieksz/4mlmqr51Kkz
i taką:
http://img128.imageshack.us/img128/8383/polacywe6.jpg
Nemo – dzięki. Próbuję:
To miało być satyryczne nawiązanie do zdjęć Misia: http://libertarianin.pl/2009/12/18/commentary-to-global-warming/
Poszło! To teraz następny. To miało być bardzie naukowe nawiązanie do zdjęć Misia: http://www.polskieradio.pl/wiadomosci/iar/?id=134033
Ewa… dzięki 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/327760.gif
Nemo, na temat płotków, skarp i zakrzaczeń to jesteśmy na bieżąco. Takie płotki wzdłuż dróg i torów powodują powstanie zaspy za nimi. Stawia się je 11 wysokości płotka od drogi, czyli jak płotek ma metr to 11 metrów. Nie wiedzieć czemu teraz przestamo to stawiać. Eska jest stary drogowiec i nie może się temu nadziwić. Podobno właściciele pól są wbrew.
Droga do domostwa mojej córki jest z obu stron gęsto i wysoko zakrzaczona i śniegu na niej tyle ile spadnie z góry, zasp nie ma. Ja też z tą myślą kilka lat temu obsadziłam swoją drogę, może za następne kilka lat efekty będą widoczne. Teraz zawiewa równo z tym, co pług wcześniej z boku nasypał.
Na polach, nawet tam gdzie pozornie równo i gładko, w jednym miejscu śnieg zwiany a w drugim nawiany.
Dzień dobry – oby był.
Nemo, jak się nadziewa mielone bitki pasztetem? Napisz, proszę, bo smakowicie mi zabrzmiało, ale nie rozumiem do końca. Dla mnie bitki to kawałek mięska pobitego tłuczkiem, ale nie mielonego. Chętnie spróbuje sobie czymś nadziać.
Te mapy, zwłaszcza amerykańska, mnie rozwaliły od świtania (ja świtam o tej porze, bo późno idę spać, ale widzę, że Żaba też nocna, a ranek ma wcześniej; Żabo, kiedy Ty śpisz?).
Coś czuję, że dzisiaj zamiast mózgu mam tapiokę. Albo śnieg.
Haneczko,
dopiero teraz dojrzałam… jasne, przecież ja tylko przytaczam, nie mam praw autorskich!
Właśnie rozczulił mnie mój zięć, zadzwonił, ze chce się dostać na 17:30 na pociąg i trzeba by go odwieźć do Białogardu. Bardzo się zdziwił, że ode mnie nie ma wyjazdu i szans na takowy też. Napuściłam go, żeby pogadał, jak sąsiad z sąsiadem, z właścicielem tego pługa, co to rozpycha na dwie strony. Może po znajomości zmieni trasę?
wielka szkoda, ze to Zabsko mieszkajace na wsi nie ma konia coby plug pociagnal 🙁
Nisiu.
rosyjskie bitki bywają głównie z mięsa mielonego. Oni je nazywają czasem „bitoczki”.
Przepis na Bitki Carnot mam z książki „Menu” pod redakcją Paula Bocuse.
Sięgnęłam do archiwum bloga, bo (jak się okazuje) już raz o tym pisałam, 3 lata temu:
„U mnie wczoraj tez byla cielecina, a wlasciwie to Bitki Carnot w uproszczonej formie. Oryginalne – to kotleciki mielone z cieleciny, nadziewane pasztetem z gesich watrobek, gotowane delikatnie, pozniej nurzane w beszamelu, bulce tartej i smazone w glebokim tluszczu. Moje byly nadziewane i smazone bez panierki na masle z oliwa…”
Co do mielonych, smażę na czuja – żeby nie było różowe w środku, bo Jerzor nie zje. Z befsztykami też tak ma. Well done. Ja wolę średnio, ale jak kogoś karmie, to staram sie według gustu.
Z mielonym u mnie jest problem – nie ma „buczerni”*, jak pani Stasia mawiała 🙁
Kiedyś u mnie we wsi były dwa sklepy-rzeźnie, ale zniknęły. Tam się prosiło pana rzeźnika – ten kawałek proszę… i tak dalej, on to mielił, doradził to i owo przy okazji, podrzucił smakowity kąsek, jak już doszliśmy do tego, że chcę na „hamburgery”. To byli rzeźnicy starej daty.
Teraz mielone tylko paczkowane w sklepie. Każde mięso tylko w sklepie, zasaletrowane i takie tam. Nie wydziwiam. I tak mało mięsa jemy, żyję już tyle lat i jeszcze mnie szlag nie trafił, jakoś to działa.
Nisia,
ja też sypiam od przypadku do obiadku. 05:07 u mnie 🙄
Jerzor ma rację.
Mielone, zwłaszcza zawierające wieprzowinę lub mięso drobiowe muszą być usmażone „na durch”. Wołowina i cielęcina może być na różowo w środku pod warunkiem, że została zmielona na krótko przed przygotowaniem. Mięso mielone psuje się o wiele szybciej niż „w kawałku”, stąd zdrowa zasada ograniczonego zaufania do produktów z rozdrobnionego mięsa.
Z tym spaniem to jakaś masakra. Alicjo, piąta rano to w ogóle nie wiadomo., czy o tej porze się idzie spać, czy wstaje.
Nemo, dzięki! Nadzieję sobie coś czymś w najbliższym czasie. Kiedyś raz w naszym Realu „na dzielnicy” były gęsie wątróbki, a ja, kretynka ich nie kupiłam, potem już się nigdy nie pojawiły. Wtedy chyba też spadły z kosmosu. Ostatnio kupiłam cielęcinę w Selgrosie – mostek cielęcy zapakowany porządnie, wyglądał jak dwa zwarte kawałki, a okazał się cienkimi paskami zwiniętymi dla niepoznaki w kupkę. Zrobiłam gulasz. Bo zawsze można zemleć, albo właśnie zrobić gulasz.
Nie mam fajnego źródła na mięsko, a jestem mięsożerna, niestety.
Jakieś śniadanie sobie zjem, czy cuś…
Nisiu, śpię pomiędzy wypuszczaniem psów. Nabyłam drogą „w dobre ręce + 50 PLN” podrośniętego szczeniaka rottkę (od czasu Pierwszej Starej Dumki mam wielką słabość do rottek), ze Szczecina z resztą. Powodem oddania ośmiomiesięcznej suczki była zmiana pracy właścicielki. Nie było jej w domu po wiele godzin a potem wychodziła z psem w nocy, chyba o 02:00, bo u mnie właśnie o tej godzinie postanawiała zrobić kupę. Do tego stopnia była wyregulowana, że jak ją wypuściłam nieco wcześniej, to po powrocie doczekiwała do drugiej i rżnęła w kąciku. Zaczełam więc ją wypuszczać najpierw o drugiej a potem po trochę, po kwadransie wcześniej. Razem z nią wychodziła dożyca, której te nocne spacerki bardzo się spodobały. Niejako jednocześnie miałam powypadkową Zazę, którą trzeba było poprawiać na legowisku i zmieniać pampersy. Przeniosłam się więc ze spaniem na dół, do jadalni, żeby ciągle nie chodzić po schodach. Zazy już nie ma, rottka przestawiła się na porę dzienną, ale ja dalej śpię na dole, bo góra wychłódła, a także nowy modem do internetu nie chce tam działać dobrze; dożyca z wdziekiem nosorożca wali mnie łbem, żebym ją wypuściła, średnio trzy razy w nocy. Jak się ociepli, to wracam na górę i niech suki się odzwyczajają.
Spanie to ja lubię w chłodzie, tylko siedzenie przy kompie to nie jest dobry pomysł jak stopy marzną
Patrzaj, Żabo, a moje psice dwie, dopóki pańcia siedzi, to sobie przysypiają, co jakiś czas wychodzą, czasem o trzeciej w nocy je zeprze, to wypuszczam. Ale rano – o ile nie ma wrogów na horyzoncie – potrafią spać razem ze mną do dwunastej, jeśli np, odsypiam bardzo długie siedzenie. Co mnie zadziwia, doskonale wiedzą, kiedy wstaję tylko na moment, np. do łazienki. Ani się wtedy ruszą. Jak już wstaję naprawdę – specjalnie nie daję żadnych haseł ani sygnałów – obie małpeczki dostają natychmiastowego szwungu.
Ja na szczęście kłopotów z grzaniem nie mam, domek maciupki, piec gazowy, ale przy ostatnich mrozach nie dawał rady i nie dochodził do temperatury na termostacie. Lubię ciepło, nocą też. Nie lubię mieć zmarzniętego nosa.
U mnie teraz słoneczko świeci i ptaszki śpiewają. Co teraz świergoli, nie wiecie przypadkiem? Jakieś dzwońce, sikorki?
na dworze zupełnie przyjemnie … chyba, że się wyjdzie na wiatrową stronę …
mielone lubię … mam te oliwki zielone to może zrobię w niedzielę …
dzisiaj dzieciaki idą na bal przebierańców (zięć się przebiera za kucharza – lubi gotować i jeść to mu będzie dobrze w stroju) a Amelka u babci Jolci będzie … fajny wieczór będę miała … 🙂 … gotuje rosołek z kluseczkami bo dziecko lubi … a jutro naleśniki dla wnuczki i na fiołkowe przyjęcie … 🙂
pamiętam jak byłam dzieckiem i szliśmy do babci drogą poniemiecką z Lęborka to ściana śniegowa była na 2,5 metra … kto to w latach 50-tych odśnieżał ….
W 1963 była taka zima 😎 I wszyscy mężczyźni z okolicy chwycili za łopaty i odśnieżali najważniejsze skrzyżowanie we wsi. Wtedy pierwszy i chyba ostatni raz usłyszałam słowo „szarwark” 😎
Do dziś pamiętam jak w nocy słychać było pękające od mrozu drzewa, rano wschodziło ogromne czerwone słońce, a świat był jak w bajce – wszystko białe i pokryte grubą szadzią… Najpiękniej wyglądały drzewa, wszelkie siatki, druty, chwasty… Tak sobie wyobrażałam siedzibę Królowej Sniegu 🙂
te moje wspomnienia to z wcześniejszych lat bo od 1961 r. mieszkam w Warszawie … ludzi to tam było mało bo domy stały co pół kilometra … do sklepu było ze 2 km a do Lęborka 3 km …
Mieliśmy wtedy dwa tygodnie luzu od szkoły, bo z powodu mrozu była zamknięta. Jeździłam wtedy do Jabłonny na konie. Na oklep było ciepłutko, tylko potem w autobusie ludzie mnie obwąchiwali 🙂
Zdzichu, oczywiście, że można by końmi odśnieżać, tylko wymaga to posadania krzepkiego parobka, który by cały czas jak pada i zawiewa jeżdził w te i nazad, póki zaspy niewielkie. Oczywiście należy również posiadać konie.
W 1969/70, jak byłam na praktyce pod Łodzią (to był majątek szkolny SGGWu), między głównym gospodarstwem a folwarkiem, jak tylko zapowiadało się na opady śniegu, na drogę wyruszał parokonny zaprzęg ciągnący drewniany klin, zbity z solidnych belek i jeszcze dodatkowo obciążony. Jak mocno padało to konie zmieniano za każdym nawrotem (2 x 4 km), jak mniej to robiły dwa kursy.
W 1978/79 w PGRze nie było już ciężkich koni, tylko kilka par do bryczki i rolę „przecieracza” pełnił tzw. bombowiec, czyli eks-wojskowy samochód z zamontowanym pługiem. Na okrągło kursował po trzykilometrowym odcinku drogi łączącym gospodarstwo z główniejsza drogą.
Wtedy też właśnie parą bryczkowych koni, zaprzężonych do „zajdek” (to jest paka od zwykłego wozu, tylko zamiast kół są krótkie płozy, osobne na przód i ty) rozwożono siano i owies dla saren (jeleni wtedy jeszcze u nas nie było, chyba, ze jakiś przechodni się trafił). Konie były w szorach a dyszel przypięty do naszelników. W pewnym momencie jeden z koni tak zapadł się w zaspę, że zawisł na naszelniku i zaczął się dusić. Udało się go uwolnić przecinając gruby, skórzany naszelnik myśliwskim nożem. Konie wyprzęgnięto, a po sanie później pojechał ciągnik gąsienicowy.
Hurra! Pan od mojej maszyny będzie jutro na 10.00 (220,-). przyszedł rachunek za energię (287,-)Tym samym połowa mojej emerytury przechodzi do strefy wspomnień niewyraźnych. Nic to – zarobimy, dorobimy, narzekać nie będziemy.
Mielone jest produktem dość uniwersalnym. Moi znajomi kupują 1 kg mielonego (naturalnego, bez przypraw) w domu dosmaczają, wsypują 6 lyżek bułki tartej, wbijają 5 jaj, formują z tego dwa spore batony, zawijają w folię i gotują na wolnym ogniu 1 godz i 20 minut. Studzą w wywarze – a potem traktują jako wędlinę do kanapek. Calkiem dobre.
Podobnie, jak rosyjskie bitki, robi się różnego rodzaju roladki z mielonego – mielone na warstwie tartej bułki rozklepuje się na placek, pasem na środku układa się np pieczarki (albo rydze, jeżeli są) albo jajka na twardo albo dobre parówki bez skórki, czy co tam w domu jest, zwija się roladkę i albo smaży (jeżeli mała) w tłuszczu, albo zapieka w piekarniku.
Chcę jeszcze podpowiedzieć, że materiałem spulchniającym nie musi być moczona bułka – może być twaróg. Ser jakoś ginie w mięsie, wcale go potem nie widać, tylko bardzo słaby posmaczek kwasowy daje się wyczuć (jak kto wie, że powinien go szukać)
Patent na „wole oko” pewnie znacie” Zawija się w zrazie, wszystko jedno mielonym czy nie, ew. właśnie w takiej dużej roladzie całe jajka na twardo. Przekrojone patrzą smętnie z półmiska…
Żabo, jak kiedyś jeździłam do różnych przyjaciół koniarzy, to zawsze przy powitalnym niedźwiedziu ich obwąchiwałam. Zapach stajni jest cudny, a poza tym, jak powiada znany nam obu Kaziczek – „łoszadielnoje gawno eto nie gawno”.
Już od ponad roku w sklepach mięso mielone jest tylko w półkilowych paczkach .Jest to podobno wymóg UE .Ale z kolei w niektórych sklepach można kupić pokrojone i ubite schabowe ,sznycle z szynki lub karkówki a także innych mięs .Odpada mozolne rozbijanie kotletów w domu .
Od pewnego czasu mam elektryczną maszynkę do mielenia i korzystam z niej ,choć w rezerwie jest też stara ręczna .
Ja się skaleczę! Co ma Unia do wagi mielonego?
Żabo – czy ten Twój Lorenzo już dzisiaj przyjeżdża pociągiem? Jeżeli tak, to czeka go pokuta – u nas dzisiaj mięsko do jedzenia, a on wszak piątkuje….
Przepisy unijne dotyczą m.in. higieny produktów spożywczych. Mięso mielone w mniejszych porcjach łatwiej jest pewnie chłodzić i utrzymać w świeżym stanie.
U nas paczkowanego mięsa mielonego nie widuję w porcjach większych niż 400 g.
Ale kiedyś było po 0,25 – 0,40; czyli jeszcze mniejsze i łatwiejsze do schłodzenia. większych niz 0,50 to nie widywałam.
Kotlety mielone owszem,ale najbardziej lubię mięso mielone
jako farsz do papryki,cukinii czy też kapusty.
Wtedy z dodatkiem ryżu albo jakiejś kaszy.
Lubię też malutkie kulki z mielonego mięsa
nadziane na szaszłyki i upieczone na grilu.
Jakoś tak trochę pluchowato się zaczyna robić.
Ale nic to ! Mamy w perspektywie fiołkowe spotkanie
i miłe przygotowania to tego wydarzenia 🙂
O to właśnie chodzi ,że nie mogę sobie kupić 0,25 kg mielonego wieprzowego ,bo np. chcę dodać je do mielonego wołowego .Trzeba kupić pół kilo i koniec .Przy okazji tego mielonego pomyślałam ,że warto po niedzieli zrobić gołąbki .Już dawno ich nie jadłam .
Pyro, jak się dostanie do pociągu, to ma pojechać, o i tu nie wiem, czy najpierw do Poznania a potem do Budzynia zabrać samochód, czy też odwrotnie. Ten Budzyń jest koło Chodzieży. A się nie anonsował, jak rozumiem.
Jeszcze jest pytanie, czy się dostanie do pociągu, znaczy czy dojedzie. Zwerbował Wujka Leszka, ale żeby ten mógł wyjechać, też musi być odśnieżony. Eska jakimiś zakosami przez zaspę do pasa dotarła do autobusu, bo musiała być w Połczynie.
Zięcia akurat odśnieżał ten właściwy pług (mają to szczęście, że drogą obok ich chałupy jeździ samochód z mleczarni i dla niego przecierają drogę w zasadzie leśną, a poza tym pilnie odśnieżają drogi do paśników. Nie wiem po jaką cholerę, bo zwierzyna i tak ma siano w belkach na polu, i wożenie im tego samego siana – kupują ode mnie – to jest tylko uspokajanie sumienia) i dogadał się z nim, że może ten kawałek do Eski przetrze.
Danuśko, trafiłaś w sedno. Przygotowania do przyjątek są bardzo przyjemne! Najmilsze w jedzeniu miodu są chwile tuż przed zjedzeniem miodu (Kubuś P., cytuję niedosłownie, bo z pamięci)…
Przypomniałam sobie ,jak podczas zjazdu w Żabich Błotach Eska mówiła ,że nie chciałaby nigdy mieszkać w tzw.ulicówce , czyli w domu usytuowanym przy drodze ,obok innych domów i że jej zdaniem o wiele lepiej mieszka się całkiem oddzielnie .Pewnie tak ,tylko że zima weryfikuje trochę takie opinie .Piszę to bez jakiejkolwiek satysfakcji .Ja mieszkam przy ” ulicówce ” i choć z opóżnieniem ,to jednak pług czasami przejedzie , a i zmotoryzowani sąsiedzi trochę przetrą drogę .Kiedy chce mi się narzekać na zimę ,to od razu myślę sobie o Żabie i Esce i ich zmaganiach z zimą .Trzymajcie się i walczcie ze śniegiem .
Nisiu- to tak,jak z przygotowaniami do wakacji.
Też bardzo miłe zajęcie. Najpierw podróżujesz palcem
po mapie, albo raczej po internecie,aż w końcu nadchodzi
termin wyjazdu….
Dyrektywa unijna dopuszcza DO 500 g. Jeśli producent robi paczki tylko półkilowe, to dla swojej wygody i nie ma prawa powoływać się na przepisy 🙄 Myślałam, że się skarżycie, że nie ma większych.
Byłam w sklepie, na piechotę 🙄 Kupiłam same ciężkie rzeczy: ananasa, sok jabłkowy, pomarańcze, śmietanę… Nadźwigałam się przez ten kilometr i pod górkę… 🙄 Nabyłam jeszcze wiązkę tulipanów w promocji, zawsze są tańsze, jak Osobisty ma urodziny 😉 Na dworze sypie śnieg, na ulicy i chodnikach chlapa, bo jest +1, mogłam była pojechać rowerem 🙄
Była też promocja mielonej wołowiny. Widziałam paczki ponad 600 g 😯 Macki Unii tu nie sięgają 😎
nemo,
Jerzor nie ma racji, to ja gotuję! I wiem, co robię, od prawie 40 lat.
Zerknij w skrzynkę.
Witam,
mielone miesko – mniam, mniam… ale tylko pod moim nosem i z tego co wybralam. A wolowinie dobrze robi dodatek z boczku wedzonego 🙂
Byc moze znacie „Kuchnie Neli”, zbior przepisow Anieli Rubinstein (z domu Mlynarskiej, corki kompozytora i zalozyciela Filharmonii Narodowej w Warszawie). O mielonych kotletach tak pisze:
„Aby kotlety byly soczyste, powinny miec jak najwiecej miazszu i mozliwie mala powierzchnie. Powinny byc pulchne i owalne: dl. ok. 7,5cm i grubosci 2cm. Aby w trakcie smazenia nie puscily soku, nalezy obtoczyc je w mace strzasajac jej nadmiar. Smazyc na oliwie na srednim ogniu. Smazyc z obu stron po 4 min., sprawdzic lekko naciskajac: kotlet powinien byc jedrny i stawiac lekki opor. Patelnie zdjac z ognia, przykryc i odstawic na ok. 2min. aby soki rownomiernie przeniknely caly kotlet.”
Podobno, kiedy Artur Rubinstein zapowiedzial przyjaciolom, ze poslubia mloda Polke, ci mowili mu: ty stary paryzanin, z dziewczyna z dzikich stepow? A on, ze wybrana jest piekna, inteligentna i utalentowana tancerka i ze w dodatku wspaniale gotuje! Uslyszal od Francuzow: Ty szczesciarzu! Byl wielkim smakoszem a pania Nele nazywano wirtuozem kuchni.
No i polecialem do polskich delikatesow. nakupilem miesa na mielone ale to dlatego, ze tydzien temu zrobilem sobie i mi posmakowaly wiec wczoraj zakupilem co trzeba a dzisiaj mieso od Polaka. Temat dzisiejszy mnie tylko upewnil a Nele potwierdzila slusznosc wyboru 🙂
Tyle, ze ostatnio po wyjeciu z patelni kotletow zrobilem sobie sos grzybowy i strasznie mi posmakowal, ze dzisiaj powtorka z rozrywki. Do tego karkowka ktorej w zyciu nie robilem i mam polski weekend. Bedzie sie piekla. Potem sie bedzie jadlo a mielonych czesc do zamrazalnika.
W Austrii kupowałam mielone po kg i więcej …
Jako dziecko bardzo lubiłam mielone z królika, takie prosto z patelni. To były chyba najbardziej soczyste kotlety w moim życiu…
Żabo, Barbaro – dzięki.
Odpoczynek od Blogu był przymusowy, bo wszystko, nawet dojście kilka metrów do komputera sprawiało dużą trudnośc, ale juz jest dobrze, jestem w pracy.
Byłem też u lekarza, w przychodni, takiej, jakie są na całym świecie. W recepcji panienka –
Can you breath? – zapytała rzeczowo.
Tak, oddycham przecież. A jeżeli bym nie oddychał, to byście mnie nie przyjęli? – pytam półżartem.
Nie, przyjmujemy tylko pacjentów, którzy mogą oddychać – rzekła panienka z okienka, coś pisząc w tym czasie. I to wcale nie był żart z jej strony. Widać tak ma napisane w instrukcji, którą nauczyła się na pamięć 🙄
Gotuję bigos. Na dworze śnieżyca. Służby drogowe pokazują w TV 200-tonowy silos na sól, a w nim 12 ton zapasu. Placówka odpowiedzialna za nasze połączenie drogowe ze stolicą 🙄 W stolicy zaś już przeszli na posypywanie łupanym żwirkiem i skrapianie solanką, miejscami używają wiórów drzewnych…
Chyba wezmę kąpiel w soli iwonickiej, zanim zarekwirują 🙄
a ja bylam z kolega przdstawic moj kulturnyj projekt i zrobilismy furore zdajsie w efekcie czego zostajemy na najblzszy czas chronistami mojej dzielnicy Charlottenburg za stawki berlinskie co w moim przypadku, kiedy mam perspektywe dostawc stawki brandenburskie we Frakfurcie nad Odra, jeszcze nedzniejsze, to wole sie zajmowac tym co sprawia przyjemnosc.
Nowy,
no to oddychaj zdrowo 😉
Nowy, dobrze, że masz to już za sobą, dbaj o siebie żeby uniknąć kontaktów z tak „dobrze wyszkolonym” personelem medycznym 😯
Zdrowia życzę! 🙂
yyc, mamy w rodzinie zwyczaj,ze się obdarowujemy na wzajem rożnym produktami,ja ostatnio piekę chleb i bułki ciocia robi powidła,dziadzio najukochańszy mój winko i piwo no i jak zabiją jakieś zwierze to tez rozdają 🙂 dostałam właśnie 3 kg kiełbasy,słój pasztetutrochę boczku i dużo mięsa z którego będą miedzy innymi pyszne mielone i to co kocham najbardziej rolada z mięsa mielonego z oszczypkiem 🙂 żyć nie umiera 🙂
Nowy ty lepiej napisz jak tam z opieka zdrowotna. Tyle sie mowi i pisze jak tam u was zle, to pomyslalem, ze moze zaczniemy zbierac tu na blogu na jakis spiwor dla Ciebie albo moze i na materac jakis? Na pielegniarke moze nas byc nie stac.
Oddychaj zdrowo. Jestes nad morzem to pewnie masz czym swiezym oddychac.
Mielone – ciemnozielone
Warto pamiętać, że ważne co było zmielone a nawet jak. Na obiad była powtórka z mielonej jagnięciny. Tym razem bez szpinaku ale z serem feta, czosnkiem i estragonem. Do tego snopki z fasolki szparagowej obwiązanej wstęgą bekonu i frytki własnej roboty.
Do picia butelka podarowanego, całkiem niezłego Amarone. Tylko proszę mi nie wydziwiać, że Amarone nie pasuje do barana.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
P.S.
Zima jakiej dawno nie było. Śniegu po pas, mróz siarczysty, wszystkie drogi przejezdne, samochód odpala bez żadnej łaskim, konna jazda w śniegu ma swoje uroki. Jak odremontuję sanie znalezione w stodole to będzie nawet i kulig. Od ponad tygodnia grzeję pompą geotermiczną. Nijak nie pojmuję jak to działa, bo na dworze pioruńsko zimno a w domu ciepło jak gdyby nigdy nic.
Nowy
toc ty chlopie potrzebujesz okladu z mlodej piersi. tylko by sie z niej nie
wyrwało
No tak taka to ma zycie. Mnie nikt nie obdarowywuje poza okzajonalna dziczyzna. Nikt nic nie bije a rolady z oscypkiem i tak nie zrobie bo sera nie mam. Tzn mam ususzony ktory juz od dawna scieram zamiast parmezanu do roznych rzeczy. Ostatnio do flaczkow ktore sobie zrobilem. A i do spaghetti jest jak znalazl. Kluski leniwe czy to nie z serem. U mnie sie mowilo pierogi leniwe i jadlo na slodko. Tak bylo w calym miescie krolewskim Kaliszu stolicy Guberni Kaliskiej.
Dziura w ziemi wywiercona niby na dwieście metrów wgłąb ale do piekła to przecież jeszcze daleko. Nieprawdaż?
kop kop Szyszkiewiczu, a jak sie dokopiesz to daj znac.
jest tu taka jedna co o nim ( piekle ) caly casz klepie 😆
spieszno jej tam, czy co?
yyc, masz racje,teraz mi sie przypomniało ze Babunia mówi leniwe pierogi ale w literaturze fachowej było napisane kluski wiec tak tak zastosowałam,ale zaraz poprawie 🙂
moja duma,chwale sie bo sama opracowałam recepturę
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/ChlebZPestkamiDyni#
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/ChlebZKuminem#
Dzisiaj tylko sie mieli. Byly czasy kiedy mówiono: mieli my kawe ale wyszla, moze rzuca.
Zatem za wszystkich przemielenców
Pan Lulek
yyc’u są rejony Polski gdzie się je leniwe pierogi na słodko i takie gdzie na słono, i jeszcze z bułeczka tartą zrumienioną na maśle (tu i tu).
Ja jestem z tego na słono.
yyc, -5 i słoneczko za delikatną chmurka,czy mnie prognoza okłamuje ? 😉
a na kolacje królik w białym winie 🙂 będzie aromatycznie
A w telewizji pokazali, że kolejarze uratowali sarenkę.
Jakie ładne chlebcio na orkiszu!
A ja sobie ostatnio nabyłam w jednym internetowym młynie (genialne rzeczy tam mają) poduszkę – jasiek wypchany orkiszem, szyszkami chmielu i lawendą. Luuuuudzie, jak to ładnie pachnie! A jak się na tym dobrze śpi! No i w wypadku głodu zawsze mogę poduszkę zjeść.
Coś mi strzyknęło w krzyżu od tego odśnieżania. Postanowiłam się wygrzać w wannie i ledwo napuściłam wodę – po tych wszystkich remontach wodociągów wodę mamy kryształowo czystą – a tu psy raban podniosły, jasność się na podwórzu zrobiła, a to pług wjechał i zgrabnie zakręcał przed oknami. Niestety już mu nie wytłumaczyłam, ze jeszcze z 10 metrów mógłby dalej podjechać, to bym miała o jedna zaspę mniej do przekopania, bo już zawrócił.
Połączenie ze światem zostało nawiązane.
Jeszcze o telewizji.
Idę gapić się w telewizor.
rzucilam sie do interentu aby zobaczyc wspomniana przez Szysza pompe, pompa swietna, pomysl super, potem wystukalam ceny… nie mam niestety ani na boku ani w ponczosze
Szyszu nie gapi sie w telewizor tylko „na” telewizor to czasami jest ciekawsze
A zatem kolejny toast za odśnieżoną Żabę 🙂
Od 17.30 do 18.30 trwały zajęcia plastyczne związane
z dekoracją jutrzejszego fiołkowego stołu.
W zajęciach wzięły udział dwie osoby :
organizatorka jutrzejszego spotkania czyli ja,
odpowiedzialna za ogólną koncepcję artystycznego
przedsięwzięcia oraz moja córka Ala, odpowiedzialna
za właściwie wykonanie nie końca udanych pomysłów
swojej rodzicielki.
Zajęcia plastyczne zostały przerwane z racji towarzyskich
obowiązków Ali. Jest nadzieja,że zostaną wznowione w dniu
jutrzejszym, chociaż sobotni rozkład dnia ekipy dekoratorek
nie jest nam jeszcze do końca znany.
Jedyne co jest pewne to pojawienie się gości o godz.18.00 🙂
Pyra pewnie ostatni raz z komputera Ani.
ASzyszu – pompa cieplna to genialna rzecz, ale Twoje piękne piece? Ten żywy ogień? Mam „serce w rozterce”.
W piecyku stygnie kawał karkówki i kawał wołowiny upieczone razem w pikantnym sosie (dużo czosnku ziół, jałowca i spora cebula) – będzie pieczyste na dwa dni + jakieś kluchy albo inna kasza. Młodsza kupiła sporo buteleczek ciemnego, noteckiego piwa, jeszcze zrobić jakąś jarzynę i pożyjemy/
Pyro, zięć się nie załapał na wyjazd o 17:30. Znaczy jeszcze jest w domu i szuka połączenia na południe.
yyc,a co do obdarowywania,jak w gości przyjedziecie to i Dziadziowie piwo dostaniecie nie mówiąc o innych przysmakach 🙂
Piece oraz żywy ogień to wtedy, gdy przyjdzie na to ochota -kaprys taki – albo kiedy prąd wyłączą na dłużej. Pompa zaś na codzień.
Niektórzy twierdzą jednak, że pompa to od święta -sam nie wiem…
o cholera, samochody, domy, garaze, drogi i inne budowle to slyszalem ze dawali swiecic.
ale zeby pompy to 😮
yyc,
już Ty śpiworów ani materacy nie szykuj, najpierw skorzystam z rady Zdzicha 😉 , jeśli nie pomoże, będziemy się później martwić 🙂
Dobry wieczór Szanowne Blogowisko 😀
Oczywiście książka mi nie dała spać aż do 5 rano, dlatego mam lekko przesuniętą dobę 😉
Na obiad (kolację?) zrobiłam sobie leczo, bo już od jakiegoś czasu za mną szło, szło, no i wreszcie doszło. Zostało mi jeszcze na jutro.
Czytam sobie wpisy i popijam ….. cacao w czekoladzie, oj ależ to jest pychota, „niebo w gębie”.
A.Szyszu, jeśli taką samą widziałam na stronie Junkersa, to to jest rewelacja.
Ta pompa mi nie daje spokoju, u nas jest już tyle dziur a raczej korytarzy wyrąbanych i to dużo głębiej. Jakby to było fajnie, żeby można było dla całej aglomeracji „załatwić” takie pompy (tylko większe) i za taką inwestycją ekologiczną podpisałabym się obydwoma „ręcami”.
Danuśko 😀 😀 😀
Cholera by wziela w pracy. Nie dadza poblogowac tylko pracuj i pracuj….wsciekli sie a to piatek.
No nic.
sarenko jest ok -3C i takie slonko jak piszesz. Z tymi stopniami to zalezy czy celsjusz siedzi na lotnisku czy w nmiesacie a roznica nawet do 5C jak twierdza. Na lotnisky wygwizdowo a w miescie sie oczywiscie grzeje od domow etc. Widze, ze nie da sie ominac Ciebie skoro takie smakolyki czekaja. Chleby jak zawsze wspaniale wygladaja na zdjeciach i chetnie kiedys poprobuje.
Nowy gdyby co daj znac i zorganizujemy cos 🙂
No a ja myslalem ze pierogi leniwe to tylko na slodko choc sie domyslalem z sarenkowych zdjec, ze nie zawsze i nie wszedzie.
kopytka czyli jak u nas mowia szagowki to normalnie do miesa ale leniwe to na slodko. Co zabor to obyczaj.
na lotnisku czy w miescie oczywiscie ten Celsjusz ma siedziec.
Mam do Was ogromną prośbę; czy wiecie cokolwiek na temat wpływu fal elektromagnetycznych na człowieka, emitowanych przez bazy telefonii komórkowych na budynkach mieszkalnych. Dlatego pytam, bo właśnie się dowiedziałam, że nasza Wspólnota otrzymała taką propozycję z całą masą zachęt a ja jestem co do tego bardzo sceptyczna, tylko nie mam pojęcia, czy słusznie.
Wie ktoś z Was, cokolwiek na ten temat ? Byłabym bardzo wdzięczna za informacje.
Zgadze spokoju nie daje pompa, a mnie Stara Żaba i Eska – obydwie zasypane i brnące po zaspach. Przecież wiem, że same chciały, wybrały, mają jak w przydziale… To prawda, ale i tak czuję się jakoś tam winna na myśl o nich na mrozie i wietrze. Wiem dlaczego nigdy mnie do rolnictwa nie ciągnęło, ot, najwyżej do zagonka z pietruszką.
yyc,
ja mam w pracy te same kłopoty, ciągle ktoś coś chce.
yyc, u mnie też leniwe na słodko, ale i z bułeczką rumienioną na maśle 🙂
dla mnie nie ma podziału na słodko czy nie 🙂 jadam radamer z miodem ,rybę w likierze curacao, słodki bułeczki z salami,pizze z gruszkami i gorgonzola,słodkie ciasteczka z siekaną wątróbką bo lobię eksperymentować 🙂
Pyro, mnie też sytuacja Żaby i Eski nie dawała spokoju, do momentu, w którym przeczytałam, że Żaba prawie a Eska całkiem zostały odśnieżone. Też uważam, że już dość mrozu i wiatru, przecież wystarczyłyby -2,3 st.C i słońce a zima niczego by ze swojej urody nie straciła a ludzikom żyłoby się troszkę lżej.
Barbaro u mnie leniwe naogol z maselkiem i cukrem. Normalne pierogi jakie pamietam z dziecinstwa bo takie najbardziej lubilem to nadziewane twarozkiem albo twarozkiem roztartym z zoltkami i cukrem i po ugotowaniu jeszcze polane maselkiem z bulka tarta i posypane cukrem (a co tam) Tak je najbardziej lubilem i takich niestety nie jadlem od bardzo, bardzo dawna, nawet nie pamietam kiedy. Leniwe czasem robie sam a w Polsce zawsze zjadam w barze mlecznym.
sarenko no to rzeczywiscie eksperymentujesz. Ja nie mam problemu z mieszaniem slodkiego z ostrym, etc ale nie wszystko i nie zawsze.
Pamietam zawsze lubilem pyzy te nasze nie slaskie czyli robione na parze. I choc wszyscy w domu jedli do schabu glownie w sosie takim dosc gestym to ja bralem pyzy polewalem tym sosem i posypywalem cukrem i tak najbardziej lubilem. Ciocia juz nie zyjaca mi robila jak przyjezdzalem do Kalisza i sie dziwila, ze tak jem, choc pamietala, ze w dziecinstwie tak zawsze jadlem.
Pyro, właśnie zięć odśnieżył mi wyjazd z hali (ja odmówiłam machania szuflą, bo mi w krzyżu coś nie tak po wczorajszym i dzisiejszym machaniu). Zięć robił to we własnym dobrze pojętym interesie, bo chce żebym go jutro przed świtem odwiozła na pociąg (05:30 z Białogardu). Przydreptał, odkopał i podreptał. Mam nadzieję, ze odkopał to co trzeba i tam gdzie trzeba.
Teraz wracam pod kołderkę.
Ja się przychylam do zdania Zgagi, że -2 i słońce to jest to co powinno obowiązywać w zimie.
A najlepiej jak by tak zima tylko na weekendy przychodzila. W piatek wieczorkiem popadalo w dzien slonce i -5C (-2C to za malo) a w nocy w niedziele sie potopilo i zawial halny zeby wszystko wysuszyc na rano 🙂
O.K. yyc. Zgodzę się na -5, ale bez wiatru i ze słońcem 😀
yyc,ale te eksperymenty to w granicach rozsądku 🙂 zazwyczaj inspiruje mnie Magazyn Kuchnia 🙂 No a słodkie z ostrym to klasyka,czekolada i chili to jest to co sarenki lubią najbardziej 😉 a dzisjejszy królik było słodko-kwaśny ,wyborny 🙂
Nastawie zaraz zaczyn na chleb bo jutro muszę zapłacić za kiełbasę i inne dobra 🙂
Ciepla woda osobno zimna osobno, kafelki duperelki…drobnomieszczanstwo…to z kabaretu i zart (na wszelki wypadek podkresle) 🙂
Lece zaraz do domu i na skypa siadam video konferencje z narzeczona zaczynam. trzba sprawdzic czy sie dobrze prowadzi i ladnie wyglada 🙂
yyc, ależ mi przypomniałeś te pierożki nadziewane twarożkiem roztartym z żółtkami i cukrem. Moja babcia takie robiła (o zgrozo, sama już jestem babcią), przepadałam za nimi, a za pierogami z jagodami, to już chyba najbardziej!
A co do zimy zgadzam się z Wami, co więcej, uważam, że powinna sypnąć śniegiem na gwiazdkę, potrzymać to białe do Sylwestra i dość 🙂
sarenko, ja za produkta i frukta place na ogol w sklepie 🙂
Pamietam jak gdzies w 1978 roku Niemcy ktorych odwiedzalem, w tych nazistowskich Niemczech znaczy sie, dali mi truskawki z pieprzem co wtedy bylo dziwne nawet dla nich.
My potega truskawkowa a i z pieprzem tez problemow nie bylo nigdy tego nie jedlismy. Zreszta do tej pory nie jadam tak truskawek 🙂
W Warszawie byłem i wróciłem. Droga i śnieżyca nie staszna gdy pokonuje się w wygodnym i pięknym autku. A potem to był James Bond , w dodatku 5 razy w kółko to samo. A ja na kanapie rozwalony jak nie wiem nawet kto. Kolega postanowił kupić projektor do kina domowego. Pięć modeli od 3 do 15 tysięcy za sztukę. Wszystko na szarym ekranie. Wybór padł na InFocusa za 15. Film z BluRay’a HD i te rzeczy. Jakość taka jak w kinie. Szkoda gadać.
Jestem Miś , Gruby Miś.
Dziewczyny!
Nabyłam – wiadomą droga – torbę! Nie, nie torebkę, TORBĘ! Ale jaka piękna! I czerwona w dodatku 😯
Nie śmiać się… toreb w swoim życiu dotychczasowym (długim, przyznaję) miałam chyba ze sześć, nie jestem wymagająca w temacie toreb.
No więc niech wam opowiem. Zajechałam do centrumu, bo musiałam do banku, jakieś papiery podpisać względem przedłużenia hipoteki, procenty, takie-tam. Wysiadłam z 500 metrów od banku, a przejdę się, myślę sobie.
No i się przeszłam, myślałam, że się obrócę w słup lodu, a w nosku mi zakrzepło natychmiast, jak tylko z autobusu wysiadłam. W długiej, ocieplanej skórze, a przewiało mnie na wylot. No to ja spoko po wystawach patrzę, i nagle bezczelnie uśmiecha się do mnie torba. Wlazłam, żeby niby to się ogrzać, ale torbę kupiłam z wejścia.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1503.jpg
Dodam, że cena nie wskazuje na skórę, ale nie o to biega 😉
A, i dostałam tulipany, cały bukiet, od Jerzora. Za nico, powiada. I tak nie pamięta o żadnych rocznicach ani jakichś tam, więc przynosi bez pamięci.
„Nic nie szkoda”, jak mawia dziecko.
A u mnie jak to górale mawiają : Koniec chleba i początek wody…
Do widzenia bardzo.
yyc,ale za to truskawki z ruccolą szpinakiem i jajkiem są przepyszne 🙂
Misiu?!
No co Ty?!
saenk, albo z mieta i aceto balsamico jak kiedys Slawek paryski podal…
sarenko mialo byc oczywiscie….lece do domu i sie spieszylem z wpisem.. 🙂
Misiu, to znaczy, że jesteś taki jaki każdy porządny miś ma być. 😀
Alicjo, ale cudo ! Będzie w sam raz pasująca do nowych, czerwonych butów. 😀 A ile się w niej zmieści. „Fajowy” jest ten Twój Jerzor, zresztą nie mógłby być przy Tobie „niefajowy”. 😆
to leć yyc 🙂 i pozdrów Basie 🙂
Alicjo 🙂 lubię takie zakupy z marszu. Bo gdybyś specjalnie pojechała po torbę, to już napewno tak łatwo by ne poszło. No i te kwiaty „za nico”, Alicjo, co za dzień 😆
Przyłączam się do achów nad torbą! Alicjo, możesz do niej zapakować małego słonia na szczęście! Jest wspaniała.
Piękna torba Alicjo. Też bym się nie wahała z zakupem 😀
Zgago, od 12 lat mam nad głowaą gigantyczne anteny komórkowe i nic nie wskazuje, żeby działaly ujemnie. Nie mam czasu żeby więcej pisac. ale nie pracuję w biurze i nikt mi za blogowanie nie chce płacic;)
Chyba dobrze dla domowego budżetu, że wychodzę do wsi raz na pół roku 🙄
Zgago… też mi się skojarzyło z czerwonymi butami 😉
Ja jestem tania kobieta. Dlatego chyba się tak cieszę, jak coś kupię 🙄
Pakowna, do butów w sam raz
O trzeciej muszę wstać co by zięcia odwieżć.
Podobno znowu ma padać i wiać.
Wiać, to już wieje, ale jeszcze nie pada.
Straszyli też mrozem, ale jest -1.
cichal, bardzo ten mróz u Ciebie zaszkodził pomarańczom?
Jeszcze te mrozy nie odbijają się w cenie, ale prorokują, że sok będzie droższy nawet o 30% . Oceniam straty na 40 -50 %. Boję się też o mango. Avocado jest już dojrzałe i mrozu sie nie przestraszyło.
Alicjo do tej przepysznej czerwieni widzę ciuchy z szarego lnu…pomyślałam o sobie, a puki co muszę sobie sprawić nowe gumofilce.
A jeśli te mrozy juz się w cenie odbiją, to będą prorokować? 😯
Pada…
Spadam…
Stara Zaba pisze:
Pada..
Kto pada? I na co?
śnieg pada … 🙂 … wnuczka przytulaczka śpi jeszcze a ja sobie przy kawce podczytuje …. Alicjo torba pięknota … ja stwierdziłam, że mam tyle rzeczy w domu, że powinnam tylko kupować wtedy jak już na mnie się coś gapi nachalnie … 🙂
miłego dnia … 😀
Miś, porządny ? Wcale nie ! Pojechał do Warszawy w piątek,
zamiast w sobotę prosto na naszą fiołkową imprezę.
Czyżby się obawiał,że będzie mu nie do twarzy w fiołkowej koszuli ?
A może nie znalazł do niej właściwego krawata ?
Bez krawata też gości przyjmujemy. Misiu, a zatem ???
Masz rację Danusiu … Miś już 3 miesiące się do mnie wybiera i spotkać się nie ma czasu .. dobrze, że te prezenty dla niego niepsujące są …
Alicjo – chcemy zobaczyć Cię z tą torbą na żywo,jak będziesz
w Polsce. Wtedy to i pomacać będzie można 🙂
Ja to od paru dni tylko za fiołkowym kolorem się rozglądam,
jakieś skrzywienie takie !
Witajcie ranne ptaszki! Mnie ten fiołkowy też już prześladuje (na wesoło), co wchodzę do sklepu, to …fiołkowo, ale gdzie-niegdzie już różowe walentynki zaczynają się panoszyć! Narazie przede mną trudne zadanie wydobycia z formy tego, co upichciłam na wiadomy wieczór, jak się nie uda, lecę po lody jagodowe 🙂
Zerwalem sie skoro swit z pomylka o godzine. Zbyt wczesnie ale cóz byla zrobic. Przyspieszylem dzien i tyle. W drodze wyjatku sniadanko bylo na zimno z marmolada. Za oknem cisza, ruch samochodowy niewielki jak to w sobote. Mgla wysoka ale pogoda daleka od cesarskiej.
Gratuluje nowej torby i proponuje nosic w niej niewielkie sloniatko albo kangurka.
Pan Lulek
Miłe zapachy rozchodzą się od rano w kuchni.
Zawartość garnka w kolorze,którego już nie będę nikomu
przypominać.
Żabo – zamelduj się,jak wrócisz z tego Białogardu.
W radiu straszą fatalnymi warunkami na drodze, szczególnie
na Pomorzu. U nas też sypie śnieg i wieje,ale w mieście
to jednak nie to samo.
rozchodzą się od rana
Witam, wieje nawet w mieszkaniu czuc.
Kto to wie co z tym Misiem i jego podroza bylo
http://plej.gazeta.pl/plej/0,0.html#film=80733_7510583
Witam ciepło.
Psy szczekają, pewnie w ogródku trafiły na wroga (ptaszek?). Śnieg nas zasypuje coraz bardziej, ogródek w nim tonie. Będą prawdziwe roztopy jak przed wojną.
Alicjo, na mnie też torba wyskoczyła jakiś czas temu; stała w sklepie z butami i wyglądała, jakby ją ktoś zrobił z łaciatego cielaka. Oczywiście, sztuczna. Rzuciła się na mnie agresywnie i musiałam ją kupić. Tak to bywa z nami kobietami.
http://www.tvn24.pl/12690,1640475,0,1,pies-z-kry-jednak-wcielony-w-poczet-zalogi-baltiki,wiadomosc.html
Tego psiaka znacie pewnie…
o tym psiaku tez ciekawe
Witam Blogowisko i życzę udanych wszystkich ingrediencji na fiołkowe spotkanie. 😆 Bo o smak i zapach tychże oraz o atmosferę spotkania jestem całkowicie spokojna. 😀
Nisiu, piękni ludzie prawda ? Wolałabym aby nasze media częściej właśnie o takich ludziach mówiły i takich pokazywały. Może to by mnie było w stanie zachęcić do kupienia telewizora. 😉
Zgago-dzięki za życzenia. Ja też jestem pewna,że spędzimy
bardzo miły wieczór.
A uwaga ,co do mediów bardzo słuszna.
Danuśko sekunduje Wam na odległość i życzę wyjątkowo udanego wieczoru!
Piękni ludzie, to prawda.
Niestety, osioły rządzące telewizją uważają, że lepiej się sprzedają okropności. A pięknych ludzi naprawdę jest wokół nas bardzo wielu.
I pięknych psów też.
Ale najmłodszy pomocnik stewarda z ogonem jest chyba tylko jeden.
http://www.tvn24.pl/12690,1640068,0,1,pies-dryfowal-na-krze-mysleli–ze-to-foka,wiadomosc.html
Gapa jestem – to jest początek historii psa i to Wam tak naprawdę chciałam pokazać…
Nisiu, a obejrzałaś, to co Ci poleciłam we wpisie :# Zgaga pisze:
2010-01-28 o godz. 22:47
Nisiu a widziałaś już może to cudeńko ?
http://www.youtube.com/watch?v=0Fl9HMM1Po8
Wiem, Nemo, że jestem nudna, ale co ja mogę za to, że nadal mnie ten filmik zachwyca i wprawia w zachwyt ? 😆
Dla tych, co wciąż jeszcze myślą, że nemo ma lekko…
melduję w krótkich żołnierskich słowach, że zięcia wywiozłam i nawet wróciłam. Potem jeszcze …, ale to potem, bo teraz do koni
Znowu pada i zawiewa
Zgago, widziałam i nie wiem dlaczego nie napisałam nic na ten temat, bo mnie zachwyciło! Pewnie coś mi przeszkodziło, a potem łapnęła mnie skleroza. Najpiękniejsza absolutnie jest łapka-żabka, ale i cała reszta słodka. Na dodatek osobiście uważam, że wyrwać kogoś ze snu to największe świństwo…
Fajny kraj!
Wysłałam filmik przyjaciołom, niech się cieszą.
Zgago – mnie tez ten filmik zachwyca i rozbawia (i jeszcze mi się nie znudził). A obok na YT jest jeszcze i to – http://www.youtube.com/watch?v=U3R1Ctzy9oA&feature=related – i już w ogóle się uśmiałam.
Witam; już jestem między żywymi. Pan informatyk polecił w surowych słowach zmienić przeglądarkę, z której dotąd korzystałam, zainstalował nowy system antywirusowy, zasilanie itp. Jestem zdecydowanie lżejsza finansowo, a nie mam torby! Buuuu Inna sprawa, że cokolwiek czerwonego miałam raz w życiu i była to szeroka, fałdzista spódnica szara, w ręcznie malowane wielkie, czerwone kwiaty – taki pas dołem ciucha i do tego bluzka czerwona z krótkim rękawkiem i korale plastikowe, też czerwone. Ot, taki sznyt z 1963 r. I już nigdy więcej, bo mój Hiniutek, czyli Tatuś spojrzał na mnie i powiedział, że wyglądam jak żona zawiadowcy stacji w Pcimiu Dolnym. Cholera, a ładnie mi było. Hiniutek jednak był jedynym mężczyzną, z którego zdaniem liczyłam się w życiu.
Alicjo – ponieważ podczytuję dziś blog od tyłu – i właśnie dojechałam do Twojej torby to MUSZĘ wyrazić zachwyt. Piękna jest i taka DUŻA. Ja od jakiegoś czasu szukam podchodzącej torby – ma być ładna i właśnie duża, ponieważ mam zwyczaj noszenia różnych dziwnych, ale potrzebnych, rzeczy przy sobie. Może zrobię tak jak Ty – pojadę do centrum, wysiądę 500 m przed bankiem, przejdę się i ….
zdzichu,
My się chyba niezbyt dokładnie rozumiemy.
To jest święcone.
a to pompa…
a to sa jaja do swieconego
http://www.polishamericancenter.org/Pictures/Pisanki.jpg
a to jest
http://www.igougo.com/dining-reviews-b151228-Amsterdam-Pompadour.html
Z zakupami to tak jest, ze najlepsze i najchetniej noszone rzeczy sa kupione „na pniu” Alicjo milych odczuc .
Hej, hej, Alicjo ! Gdzie jesteś !!!! Tyle blogowiczek wychwala Twój najnowszy nabytek a Ty śpisz ? 😆
a tu sama Pompadur na szezlogu, Jotka gdzie jestes?
http://nl.wikipedia.org/wiki/Bestand:Fran%C3%A7ois_Boucher_018.jpg
Pyro, cieszę się, że komputer już masz naprawiony, nie cieszę się, że jesteś o tyle kasy lżejsza. Dla mnie mój Karolek, był takim samym (i jedynym) męskim autorytetem, jak dla Ciebie Hiniutek.
Dzień dobry Szampaństwu
Mrozy z Polski przemieściły się ku mnie, jest -23C. Mam nadzieję, że nie będzie wiało jak wczoraj, w planie mam pójście za róg i wolałabym nie zamarznąć.
Jerzor z laptopem w łóżku, to i ja idę poczytać.
Chodzi za mną wątróbka kurza z cebulką, mam nadzieję, że za rogiem mają.
Witam w sloneczny dzionek,
sarenko, jesli lubisz slodko-pikantne, spróbuj kiedys, sos pikantny z mango:
2 dojrzale owoce mango,
5 lyzek oliwy z oliwek,
2 ostre papryczki (malaguetas),
240 ml octu jablkowego (de cidra),
135 g cukru brazowego (mascavado),
1 lyzeczka mielonego kminu rzymskiego,
1 lyzeczka mielonego kardamonu,
szczypta soli
Obrac i poszatkowac mango, rozgrzac lekko oliwe oliwe i wrzucic mango, papryczki i ocet, posmazac powoli (ok 20 min) az zgestnieje, dodac przyprawy i leciutko posolic.
zazwyczaj uzywany do grilowanych piersi z kurczaka.
Dorotol – dziękuję życzenia w imieniu wszystkich dziewczyn.
Wzniesiemy toast za Ciebie,czyli za tych,co też mieli być
obecni,ale niestety nie dojechali z przyczyn od siebie niezależnych.
Oczywiście niewątpliwie nie zabraknie toastów za cały nasz blog 🙂
Został do wykonania ostatni element dekoracji – póki co jest
ciągle na etapie opracowywania koncepcji.
Od pomysłu do przemysłu !
Dorotolu – z Jotką rozmawiałam przedwczoraj. Anasz powiedzenie, że ktoś lubi cierpieć za milionmy? Pewno znasz. A nasza Jotka lubi tyrać na światową skalę pewnie. Aktualnie ma sesję w obydwu uczelniach, a w związku z tym stosy prac semestralnych do poprawienia, konsultacje ze studentami itp, a w bliskiej perspektywie inaugurację swojego UTW (13-14 lutego) i niezły reibesfieber w związku z powyższym. Niby wszystko gotowe – potencjalni uczestnicy wpłacają czesne, sale przygotowane, wykładowcy uzgodnieni, sponsorzy, władze lokalne i bufety w gotowości, zaproszenia wysłane, a tu wyłażą z kątów problemy i problemiki, jakich nikt nie przewidział. Jednym słowem Jotka ma obłęd w oczach.
Miś nieporządny?
Drogie Panie ja bym do was na skrzydłach…
Tylko widział kto latającego misia. Niestety inne formy transportu odpadają . Zima i kryzys.
Może innym razem.
Misiu podejdz, jak ta niedzwiedzica, cichcem na czerech lapach pod Ursynow to Ci nawet miodu utocza.
Czy to dzisiaj jest to okropnie niskie ciśnienie? Bo coś mnie z nóg zwala i obala na kanapę.
Pięknego fiołkowania życzę!
opsss, papryczki oczywiscie bez pestek i posiekane 🙂
przyłączam się do Danuśki z podziękowaniami za życzenia fiołkowe 🙂 Narazie kroję, siekam, mieszam z wielką starannością, żeby było i artystycznie i w ogóle, ale co z tego wyjdzie, oj, trzymajcie kciuki 🙂
Miłego fiołkowania 🙂
„Tsimamay, tsimamy” za fiołkowych gospodarzy i gości. 😆 😆
Może na tym fiołkowym spotkaniu uda Wam się namówić Panią Wiosnę, żeby choć nogę wsadziła w zimowe drzwi ? Popracujcie nad tym 😉
Nie tylko kciuki – jestem gotowa w razie konieczności trzymać duży palec od lewej nogi, w atramencie (w okoliocznościach egzaminacyjnych pomagało). Nie ma i czego wypisywać – wiadomo : świetni uczestnicy, to woeczór musi być udany.
dzięki, dzięki 🙂 a w sprawie zamawiania Wiosny, takie czary mary jak najbardziej trzeba wziąć pod uwagę i jako punkt ważki do programu włączyć, myślę, że będzie co do tego pełna zgoda 🙂
Pyro 😀
Pokrojone, usmażone, upieczone, reszta do złożenia na miejscu!
Udanego wieczoru zycze i zal, ze Ursynow tak daleko.
Poezji nigdy nie za duzo…
http://www.poezja.org/index.php?akcja=wierszeznanych&ude=4304
Pyro nie wiem czy nie bedziemy obie tak wygladac, gdyz z niepalenia nici
http://wiadomosci.onet.pl/140407,21,7,0,1,pokaz.html
Pyro ; ) Oczywiście,że w atramencie,bo to stosowny kolor
na dzisiejszy wieczór.
Meldunek z placu boju :
Mieszkanie odkurzone.Dekoracje gotowe.Ekipa artystów-plastyków zadowolona z efektów swojej pracy.
Będą zdjęcia,to wszyscy obejrzą. Czas się wyfiołkować 🙂
Dziękujemy za życzenia i pozdrowienia !
A jak juz wiosna nadejdzie:
ZIELONO MAM W GŁOWIE
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
Wisława Szymborska
Alino – nie wiem, czy pierwsze 2 wersy tego wiersza nie są cytatem z czegoś wcześniejszego, bo mnie się jakoś kojarzą z Makuszyńskim.
a ja trochę w niedoczasie bo wnuczka wstała trochę chora a rodzice balowali do rana i niedawno dopiero dziecko odebrali … ale mam jeszcze godzinkę … 🙂
Pyro, byc moze masz racje. Ja niestety tylko skopiowalam. Moze bedziesz miala ochote sama sprawdzic w zestawie Wiosna w poezji, ponizej:
http://www.bryk.pl/teksty/liceum/j%C4%99zyk_polski/prace_przekrojowe/572-wiosna_w_poezji.html
To „zielono mam w głowie i fiołki w niej rosną” jest chyba rzeczywiście starsze i chyba autorstwa jakiegoś faceta. Mój Tato to cytował, ale nie Makuszyński.
Wierzyński? Wierzyński.
Zielono mam w głowie
Zielono mam w głowie i fiołki w niej rosną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod niebem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu
Rozdzielam wokół szczere uśmiechy
I bukiety tęczowe rozdaję wokoło
I jestem radosną wichurą zachwytu
Szczęściem poety, co zamiast poety
– powinien być wiosną
Kazimierz Wierzyński
***
A to dopiero! Czyzby Pani Szymborska popelnila plagiat???
Mysle raczej, ze to Bryk.pl nie jest wiarygodnym zrodlem informacji…
W powietrzu czuje sie zapach przygotowan. U mnie za to bylo po staropolsku czyli wspanialy bigos do tego chleb razowy. Do bigosu oczywiscie nieco rodzynek. Doskonaly dodatek.
Dzisiaj nie bedzie klopotów z trescia i zawartoscia toastu.
Pan Lulek
Dzień dobry.
Prawdziwy wiersz Kazimierza Wierzyńskiego:
ZIELONO MAM W GŁOWIE
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
A na ludowo zaśpiewacie sobie?
Hejże ino, fijołecku leśny,
cemu ześ sie nie ozwinął wceśniej?
Inoś cekoł, jaze rosa zyndzie,
jaz dziewczyna za insego wyńdzie.
Hejże ino, Jasiu mój kochany,
wodzili cie od bramy do bramy,
targali cie za sukmanke ludzie,
a dziewcyna za insego pódzie.
Hejże ino, fijołecku leśny,
cemuześ sie nie ozwinął wceśniej?
Będzies cekał, jaze rosa spadnie,
jaz listecek zwiędnie i opadnie.
Alino, te fiołki w głowie to na pewno Wierzyński. Z Szymborską to jakieś przekłamanie.
Nisiu, dla mnie nauczka na przyszlosc: sprawdzac w oryginalach. Ale to tak latwo wystukac haslo i miec od razu przed oczami. Dzieki Pyrze i Zabie za sprostowanie.
Siwowłosa, dostojna dama – p.Wołoszyńska, tłumaczyła surowo swojej wnuczce Ewie i jej psiapsiółce, czyli Pyrze (po 15 lat panny miały) że każda dziewczyna nosi niewidoczny dla innych, ale realny, biały, kwietny wianek. I tego wianka pilnować należy, jak skarbu, bo przy każdym, ukradkowym a grzesznym buziaku, jeden płatek spada , a tu trzeba wianek aż do ślubu w pełnej krasie donieść. Siedziała pani na fotelu, długim, białym palcem wygrażała, a my – uszy po sobie i niech Babcia gada. Czasem coś tam bąknęłyśmy do siebie, bo starsza pani tylko siebie słuchała uważnie. Aż wreszcie Babcia się zatchnęła i w zapadłej nagle ciszy rozbrzmiał sceniczny szept Ewy (chrypkę miała) „Jaruta, Ty widzisz same badyle u mnie, czy jeszcze jakieś kwiatki zostały/” Miałam wtedy okazję zobaczyć, jak wygląda piekło przez dame rozpętane. Być może ktoś ze starszego pokolenia u YYC znał panią W. bo rodzina była kaliska, a nieżyjący mąż Babci był znanym aptekarzem kaliskim ( popełnił samobójstwo w czasie okupacji, gdy Niemcy chcieli skontrolować stan leków w aptece, a sporo brakowało)
Niebawem (jakie to ładne słowo) bedzie u nas na kolacji bratanek Kazimierza Wierzyńskiego – Maciej. Czy mam go wypytywać o wiersze stryja? A witrynom internetowym to bym tak do końca nie ufał. Natomiast w uczciwość (także i poetycką) Wisławy Szymborskiej wierzę bezgranicznie. Gdy ktoś jest tak utalentowany, to nie musi podkradać kolegom.
O rany, już mi fioletowo w oczach! Podczas gotowania piłem resztki tego co wlewałem do garnków. Ale to nie było zbyt wiele.
Mea culpa mea culpa, to ja zle przepisalam cytat pomijac Wierzynskiego a dodajac Szymborska, ktorej wiersz byl cytowany pozniej. Bardzo przepraszam za zamieszanie.
Najlepsze witaminy mają polskie dziewczyny, ale jakby której czego brakło, to proszę, można uzupełnić.
http://www.zdrowie.med.pl/witaminy/wit_3.html
Temperatura -10C, słońce i bezwietrznie, to i udam się za róg, zadając szyku moją nową torbą. Mam piersi kurczacze, może pokuszę się o sos z mango? No nic, na razie się zbieram i wybieram za róg.
Fiołkowym życzę smacznych fiołków. Przypomniał mi się tytuł „Nie jedzcie stokrotek” – może ktoś się pokusi o wieczór stokrotkowy?
Po takiej „wpadce” chyba powinnam zamilknac , przynajmniej na jakis czas.
Naleje sobie czegos dobrego na uspokojenie bo wstyd mi bardzo.
Kiciu,bardzo dziekuje,inspiruący przepis,napewno wyprubuje,nawet kupiłam dzisiaj mango 🙂 na śniadanie zrobiłam między innym sałatkę 🙂
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/SniadanieZNutkaPikanterii#5432560988449943378
wreszcie i ja się wyfijołkowałam kuchennie, wszystko spakowane, niby niedużo, a jakieś takie nieporęczne tobołki się zrobiły. Nie wiem czy nie umrę po drodze ze śmiechu jak się będę z tym całym kramem taplać w śniegu szukając drogi do Danuśki. Ale nic to, nie takie my ze szwagrem…(jak mawia Alicja) 🙂 No to do miłego!
Alino, nie martw się i nie wstydź. Wypróbuj jakiegoś nowego drinka i wracaj łamy blogowe. Każdy ma tu koncie jakieś wpadki. I to nas tylko rozwesela.
A tu maly prezent fiolkowy z okazji dzisiejszego wieczoru
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Fiolki#
Na mojej kępie fiołków leży jakiś metr śniegu. Mam nadzieję, że będą miały od tego lepszą cerę (nawilżenie, tego, prawdaż…).
Alicjo, tylko się nie łam!
No to ja też fiolki załączę….
zanim otworzyłam to wiedziałam, ze będą to f i o l k i a nie „Fijołki”
…zeby nie czuc sie calkiem bezprzyjeciowo pieke sobie piernik, ktory potem bedzie przekladany podgotowanymi z cukrem i cynamonem jablkami a na wierzchu bedzie polany czekolada, taki zupelnie zimowy tort
Dorotol, nie czepiaj się; to mogą byc fiolki z esencją fijołkowa albo inną perfumą.
o tym, ze i ja mam fijolka, kazdy wie kto czyta mnie
😆
no to i ja pochwalilem sie fijolkiem
Panie Piotrze, bardzo serdecznie dziekuje za mile slowa i zycze przyjemnego wieczoru a dla nas dalszych z Pana strony smacznych inspiracji.
Fiołkowy wieczór na Ursynowie już się rozpoczął ,a ja myślę sobie ,że fiołków w naturze jest chyba coraz mniej .Nisia pisze ,że u niej w ogrodzie rosną .Wiosną też będę chciała posadzić je gdzieś u siebie w kąciku ogródka .
Pisaliście o pięknych akcjach ratujących życie zwierzętom .Także w Gdyni w styczniu połączone siły różnych służb uratowały sarenkę ,która wpadła lub wskoczyła do basenu na terenie nieczynej fabryki .Od tego basenu odchodziły jakieś kanały ,w których przestraszone zwierzę chowało się ,nie rozumiejąc niestety,że ludzie chcą pomóc .Akcja zakończyła się sukcesem ,ale ” płacz ” sarny był niesłychanie rozpaczliwy i przejmujący .
Koziołek ,którego z wielką przyjemnością dokarmiałam ,od dwóch dni ,kiedy dosypało śniegu , przestał się pokazywać .Chyba nie może przebrnąć przez zaspy .Mam nadzieję ,że jednak znów się pojawi .Na razie nie widać żadnych tropów …
Krystyno, przyjdzie jeszcze koziołek. Zięć Żaby, który dzisiaj do mnie dotarł opowiadał, że tuż pod blokiem moim, poprzez pryzmy sniegu zwalone na trawniki, maszerowała kocia rodzina (sporo dzikusów ludzie dokarmiają) Koty zapadały się w sniegu, że tylko zady i ogony wystawały, chwilę trwało – i sprężysty skok – i znowu w śnieg po wąsy.
Mnie to wygląda na fiolki ze złotem sproszkowanym.
Wróciłam zza roguz naładowaną torbą, tam pół cielaka mozna włożyć, ale nie przeginałam. Lekkim bykiem się zmieściło:
litr octu jabłkowego
litr Dubonet
1.5 litra cono sur
ćwiartka soku z cytryny
Kilka jalapeno peppers (ostre, do sosu z mango)
dość spore pudło z farbą do włosów
Zmieściłabym drugie tyle, ale tragarza nie miałam.
Zahazardziłam za całe 3$, możemy się czuć milionerami do północy, a potem się zobaczy.
Zdzichu…
a nie jest to całkiem rozwinięty fijoł? 😉 One są bardzo ozdobne, dodam 🙂
Kapitanie,
szukamy w takim razie lotów po 2 marca. Niech się Kapitan wypowie, ile czasu należy wziąć pod uwagę, jeśli na Rejs 2 tygodnie (zakładam, ale Kapitan wie lepiej), to moze jeszcze parę dni na rozkurz?
Wszelkie sugestie mile widziane, wymogi także.
Krystyno
gdybym to ja mial pomoc temu koziolkowi to zabralbym sie do odsniezenia pola by stworzyc koziolkowi w miare normalne warunki do samodzielnego szukania pozywienia.
wszystko inne nie sluzy i nie wrozy nic dobrego. ale ja mam fijola jak to Alicja zapodala. mimo wszystko dobrze wiedziec co sie ma 😆
ESKA ,ja całkiem poważnie pytam ,gdzie kupuje się gumofilce .Jeśli mieszka się za miastem ,gdzie większość ulic jest jeszcze nieutwardzonych ,a wiadomo ,że przyjdą roztopy ,to jakieś zgrabne i ciepłe gumofilce przydałyby mi się .Można by w nich wyskoczyć za róg ,a i do odśnieżania na przyszłość byłyby jak znalazł .
Zdzichu ,ten koziołek bytuje w okolicznych zagajnikach poprzedzielanych podmokłymi nieużytkami ,zarośniętymi chaszczami i trawami ,z licznymi zagłębieniami terenu .Nie ma więc mowy o żadnym odśnieżaniu .Mam nadzieję ,że zwierzak sobie poradzi ,ale przyzwyczaiłam się do jego częstych odwiedzin i lubiłam go obserwować .Co do zasadności dokarmiania dzikich zwierząt ,to w czasie tak ostrej zimy jak obecna może ono pomóc przetrwać wielu zwierzętom .Gdyby to tylko surowa zima powodowała naturalną selekcję zwierząt ,to może i dokarmianie nie byłoby celowe .Ale mnóstwo zwierząt ginie bez sensu przez cały rok na drogach pod kołami samochodów .
Krystyno,na allegro jest sporo kaloszy 🙂 ja mam w szkocką kratę 🙂 po wpisaniu w wyszukiwarce kalosze wyskakuje np to:
http://allegro.pl/item891306218_buty_fantasy_kalosze_heart_f_kolorowe_serca_r_37.html
a prawdziwe gumofilce to chyba na targu można dostać 🙂
Dziękuję Sarenko .Dobre kalosze mam ,bo chodzę w nich na grzyby ,a gumofilce czy też walonki mają tę zaletę ,że są nie tylko nieprzemakalne ,ale przede wszystkim bardzo ciepłe .No ,ale żebym ja pytała o gumofilce … Jeszcze niedawno do głowy by mi to nie przyszło ,ale człowiek się rozwija i ma coraz to nowe potrzeby . 🙂
Alicjo. Mam dla Najmilszego Bloga Na Świecie zarezerwowany cały marzec. Przylecta na ile chceta. Nie więcej niż cztery osoby (komfort, komfort). Jak najmniej ciuchów (ja wiem, że dla kobitek to ciężko…) Jedyny wymóg, tzn prośba, to miękkie o jasnej podeszwie, buty. Warunek: nieograniczone poczucie humoru, ale o to się nie boję! Weźcie tylko podręczny bagaż. Będzie tańszy bilet lotniczy. I nie kupujcie gumofilców chociaż są miękkie…
te zwierzeta co gina na drogach, jesli jest taka mozliwosc polozylbym z dala od drogi. znajda je inne i ze smakiem zjedza. ale dokarmianie zostawilbym tym co sie na tym znaja i robia to z wielkim zapalem w wyznaczonych do tego celu miejsc kropka
Wieczór fiołkowy w pełni, pewnie zaraz coś sprawozdadzą na fiołkowo.
Tutaj pada, wieje, zawiewa, a na Ursynowie fiołkowe damy we fioletach…
Ech, wiosna, gdzieżeś ty?
Krystyno,myślę, ze gumofilce będą na allegro 🙂 w sieci decathlon też widziałam
http://www.youtube.com/watch?v=RpjAkO4cDJU
Kicia,
a można te pierwsi kurczacze opiec zwyczajnie? Tak na patelni?
Jeszcze nie rozgryzłam mojego mądrego pieca, nie ma nic gorszego dla mnie niż czytanie instrukcji.
O, albo upiec, a potem powydziwiać z sosami.
Tu podesłany sznureczek przez blogowiczkę, dla śmiechu:
http://alicja.homelinux.com/news/image014.jpg
Myślisz Żabo, że już wkrótce Wojtek zaśpiewa „Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre na wiosnę”, a Skaldowie, że wiosenny wieje wiatr i że znów nam ubyło lat? A tu zapodaja, że zima bierze tylko oddech i wraca w całym majestacie w połowie tygodnia.
Zabo pociesz sie, ze tutaj zaden plug po znajomosci nie przyjezdza
http://www.tagesspiegel.de/medien/cme23235,320614.html
Zdzichu,to dokarmianie jest skonsultowane z tymi ,którzy na tym bardzo dobrze się znają .To nie są resztki z mojego stołu .
Krystyno, gumofilce w każdym sklepie „żelaznym”. w Agromach, ze sprzętem rolniczym i ogrodniczym. Są rzeczywiście gumowe „Stomilu” i takie zwykłe z jakiegoś tworzywa. Jakościowo to juz nie to co kilkanaście lat temu, filc jest coraz cieńszy i gorszej jakości. Najlepiej szukać w małych miejscowościach. Niestety nie są na oko zgrabne, ale cholernie wygodne. Ja sobie wkładam wkładki ortopedyczne i jeszcze grube wełniane skarpety, i świetnie mi się w nich chodzi, w końcu większą część roku filce są podstawowym obuwiem w gospodarstwie, niczego lepszego nie wymyślono. Kosztują od 35 złotych w zwyż, te „Stomilu” chyba 65.
Dzien fiolkowy to toast takiz. Przy okazji proponuje przygotowac petycje do ONZ dotyczacy konca stycznia.
Dzien Babci w porzadku, 21 stycznia
Dzien Dziadka 22 stycznia, moze byc.
Dalsze obchody czyli 23 stycznia to spotkanie tego samego grona. Mozna odpuscic.
Wprowadzic swiatowy dzien fiolków w ostatnia sobote stycznia.
Dalej przerwa na zlapanie oddechu i w dniu 14 lutego Walentynki
Dzisiaj jednak jednoznaczny toast za fiolkowe Damy i ewentualne osoby towarzyszace
Wznosimy zatem taki piekny toast
Zdrowie!
Idę się rozprawiać z piersiami. Jerzor zapomniał kupić mango. A tyle czytał (i jadał), bo ponoć mango dla facetów to ho-ho.
Mam jagody, więc też będzie na fioletowo.
O…. może jakiś sos z tych jagód? Ma ktoś sugestie? Nie na słodko proszę…
Mam ich sporo, starczy i na podjadanie, i na danie.
Na obiad kurczę nadziewane pomarańczą.
Do picia resztka tego niezłego Amarone co od wczoraj stało w lodówce. Tylko proszę mi nie wydziwiać, że Amarone nie pasuje do kurczęcia.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Panie Lulku,
dobry pomysł. Wpisałam do Kalendarza.
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/KALENDARZ.html
Krystyno, fiołki muszą być, no, muszą. Mam dwie spore kępy i liczę, że one się rozrosną, a ja zafiołczę ogródek gdzie popadnie. Lubią cień, więc pod drzewami można. Musi też być bez: fioletowy, niebieski i biały, i jaśmin zwykły pojedynczy, i stokrotki, i tulipany, i kosaćce czyli irysy na wiosnę niebieskie… I róż od zarąbania być musi. A inne tam wynalazki: magnolie, hibiskusy, azalie pontyjskie itd. – miłe są, ale nieobowiązkowe.
Teraz wszystko pod śniegiem – mam nadzieję, że przetrzymają roślinki dzielnie.
Poprawka: magnolie u nas, w Szczecinie też obowiązkowe. Ja mam różową Zuzię czyli Susan. I nie mam już miejsca na białą stellatę!
Żabo ,bardzo dziękuję za informacje .
Przyłączam się do toastu za nasze koleżanki .Oj ,musi być tam wesoło .A i Gospodarz podejmuje dziś gości .Będą ciekawe sprawozdania.
Tu Ewa z Poznania
dla fiołkowego towarzystwa-la Violetera
http://www.youtube.com/watch?v=3R-jKWlKB7k
Pozdrawiamy wszystkich z fiołkowego przyjęcia.
Atmosfera wspaniała,dziewczyny przygotowały wspaniałe dania.
Reszta szczegółów po zakończeniu spotkania.
Pozdrawiamy fiołkowo z naszego spotkania.
Atmosfera wspaniała,dziewczyny przygotowały wspaniałe dania.
Reszta szczegółów po zakończeniu spotkania.
Pozdrawiamy z fiołkowego spotkania. Atmosfera wspaniała. Dziewczyny przygotowały wspaniałe dania. Reszta szczegółów po zakończeniu przyjęcia 🙂
Nie pierwsza Danuśka wpadła na metodę 3 x tak
Pyro, nasza Ela sygnalizuje, że poszła do Ciebie poczta z recenzją.
NIECH ŻYJĄ FIOŁKI I FIOŁKOWICZE!
A moj piernik, rodem z „Duza blacha” jest lekki, wyrosniety, puszyszty i pyszny w smaku, dodalam do ciasta zmielone migdaly i rodzynki, przelozylam jablkami no i ta czekolada na wierzchu to kropka nad „i”
Nisiu – dziękuję, przeczytałam; jutro wyślę dalej. Czy mogę (prywatnie oczywiście) do p Eli napisać w tej sprawie? Broń mnie Panie Boże nie o publikację tu chodzi.
Pyro, oczywiście. Co do publikacji też, przecież to wydawnictwo. W tych sprawach znajomości i tak nie mają zastosowania, więc śmiało.
Krystyno, jest jeszcze taki patent do filców, czyli getry. Jakiekolwiek getry naciąga sie na filcową cholewę, znaczy od kolana. Wróć! naciąga się getry (jeden getr?) na łydkę, podciąga pod kolano, wkłada nogę w filc (jeden filc, dwa filce) i naciąga dolną część getra na filcową cholewę. Dzięki temu: a) jest jeszcze cieplej, b) nic się nie wsypuje do cholewy c) wynika z punktu b: można forsować śnieżne zaspy bez obawy, że śnieg wsypie się do buta. d) można w tym celu użyć getry, które były modne kilka (-naście?) lat temu, wtedy filce zyskują nowy wyraz 🙂
Wiecie, to zabawne – na naszym blogu piszą osoby figurujące :
– w poczcie królów polskich – 1
– w Almanachu Gotajskim – 1
– u Niesieckiego – 14
= w rejestrze bojarskim – 3 osoby
cała reszta to potomkowie ludu pracującego miast i wsi. Zakładając, że przeciętnie pisuje regularnie ok 50 osób, mamy nadreprezentację herbowych (38%) podczas gdy i tak liczny stan szlachecki liczony był na 20% populacji. Oj, żeby Adamczewskiego nie rozliczono z tumultu szlacheckiego na blogu.
Zwłaszcza ten rejestr bojarski to element niepewny, bo jak się Rosjanie zainteresują…
Nisiu, to niech się Pan Lulek tłumaczy wtedy!
A solidarność blogowa???
Z ciekawości: kto z królów?
Z nazwiska – Dorotol
Pozdrowinie dla lila dziewczyn, zyczac dobrej zabawy…
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/CalgaryFarmersMarket#slideshow/5432643382630060946
Kończę na dzisiaj posiady blogowe, bo moje oczy mają dosyć, a jutro trochę pisania mnie czeka.
A zatem, do jutra
Pyro prosze mi tutaj nawet w przenosni nie imputowac: obzarstwa, otylosci prowadzacej do lancuszka podobrodkow i innych lajdactw.
aha i jeszcze zycia na kredyt
Przepis podam, na pierwsi kurczacze z serem i pesto.
Znakomite. I bardzo proste. Jagody zeżarliśmy garściami, no… prawie, jak w malinowych chruśniaku, tylko kolców nie było i tych tam, wszak zoma 🙄
Idę odpocząć.
http://www.youtube.com/watch?v=YqpkmIbsFbQ&feature=related
Troche mi sie pokickalo. Jedno zdjecie dla liliowych dziewczyn podalem a potem nie myslac za wiele jakies 15 min pozniej dodalem zdjecia z targu i to duzo i jeszcze nie przebrane tzn nie odchudzone bo za wiele. Jak sie ktos niechcaco zalapal na reszte zdjec to z dolu przepraszam. Poki co pewnie wiekszosc spi a do jutra uporzadkuje, wyszczuple i podam link na spacer do Calgary Farmers’ Market.
Siedzę rano przy biurku. Przychodzi Sokrates, który już wcześniej dawał mi do zrozumienia, że powinnam mu poświęcić więcej uwagi. Wskakuje na biurko, potem na komputer, z komputera na drukarkę i … zaczyna na nią sikać!!!
O co mu chodziło?
Powoli uładzam sprawy i za tydzień mam nadzieję wyjść na prostą.
Pyrę poniosła licencja poetycka i „przyprawia mi gębę” 🙁
O szezlongu nie zapomniałam, przyjdzie czas na i na niego 🙂
Ludzie zazdraszczajcie nam … ale spotkanie miałyśmy super … 🙂 … poczytam co pisaliście …
Ja przez caly dzien nie moge odzalowac, ze nie bylam fiolkowa.
Danusiu, Jolu, Basiu wielkie dzięki za przemiłe i fiołkowo smaczne spotkanie! 😀
Ale sprawozdanie jutro ….
dzięki wszystkim za miłe słowa i te inne przekazy … było naprawdę super … Danuśka pięknie stół przystroiła … były fiołki i wiersze i słuchanie fiołkowych piosenek … jedzonko się nam udało na full … a zaczęłyśmy od szampana by wypić za pomyślność wszystkich na blogu … czułyśmy się jak stare kumy bo blog tak zbliża ludzi … 🙂 …
Jotko, zwierzęcy obyczaj ciekawy jest nadzwyczaj. Drukarki chyba je fascynują. Moja psica, coś w rodzaju żółtego owczarka niemieckiego (zważ gabaryty!) – jak się kiedyś bała burzy, to chciała mi wejść do drukarki, do środka. Ostatecznie weszła na pianino i strąciła durnostojki (wlazła na samą górę). Takich drobiazgów jak zjedzone drzwi nie liczę.
Sokrates się odstresowywał i tyle.
żałuj … żałuj dorotol …
Jotko, a może Ty z Żeglarzem ściebyście się wybrali do mnie? Jachcik niewielki, ale przyjazny! Będą AlicjoJerzory, Arcadius niestety wybrał wolnosc i Berlin. A jak nie to w innym terminie. Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej cenię tych, których warto!
Jolinek,
Ty tam nie tego, tylko zapodawaj. Jasne, ze wczuwaliśmy się w atmosferę!
to był naprawdę bardzo fiołkowy i bardzo piękny wieczór! Danuśce – uroczej Gospodyni, a także Jolinkowi i Małgosi bardzo dziękuję za to spotkanie, a Wam wszystkim za dedykowane na tę okazję wiersze, piosenki, pieśni, fotki i ciepłe słowa. Chyba jestem wzruszona 🙂
Małgosia jutro sprawozda … i Basia i Danusia … ja tylko napiszę, że córeczka Danusi to bardzo miła dziewczyna … aż radość bierze, że taka młodzież teraz … no i piękne mieszkanie mają Danusiowie … 🙂 .. idę spać bo niedospana jestem …
Już jutro, przynajmniej u nas!
Do szampana krakersy ryżowe z podsmażoną czerwoną cebulą i kozim serem i tymiankiem, potem śledź z czerwoną (a jakże) cebulą i marynowanymi śliwkami, kanapeczki z oliwkami, „bigos”, a raczej duszona czerwona kapusta z kaczką, naleśniki z jogurtem, jagodami, orzechami, tartą czekolada, migdałami i czekoladką belgijską, ciasteczka miodowe z serkiem mascarpone zabarwionym jagodami na fiołkowy kolor, galaretka meksykańska, ciasto piaskowe z konfiturą fiołkową. Czerwone wino i nalewki wiśniowe. Mam nadzieję, że niczego nie pominęłam. Dziewczyny sprawdźcie proszę 🙂
Oczywiście zapomniałam , jeszcze sałatka z buraczków, fasolki i jajka.
Atmosfera fantastyczna, jakby to było spotkanie starych przyjaciół. Stół pięknie przybrany w stosownej tonacji. Zdrowie blogowych przyjaciół pite wielokrotnie. Danusiu dziękujemy!
Kochani – goście się rozjechali,a nawet już dojechali do
swoich komputerów ! Szkoda 🙁
Rzeczywiście gadało nam się tak,jak byśmy się znały już wiele lat.
Zostały zaplanowane kolejne spotkania z cyklu „Cztery pory roku”.
Skoro fiołki odbyły się w styczniu, to wiosną zapewne odbędzie
zjazd …..śnieżynek czy też mikołajów. Detale do ustalenia.
Pierwszy toast wzniesiony został za spotkanie szampanem
przyniesionym przez Małgosię. Małgorzata po prostu bez szampana
z domu nie wychodzi (na poprzedni mini zjazd też przytargała
szampana ).
Ciąg dalszy nastąpi.
Domyślacie się,że sny będę miała fiołkowe.
Dzięki za wszystkie życzenia i umieszczenie Dnia Fiołka w kalendarzu 🙂
Fiołkowym dziewczynom jeszcze raz dziękuję za zaangażowanie
kulinarne. Jutro mam z głowy śniadanie,obiad i kolację.
„Resztki ” uczty czekają w lodówce.
A moja córka podsumowała : fajne masz to blogowe towarzystwo !
I ma rację 🙂
Danuska! Wymysl kolor na mini spotkanie żeglarskie! Wogóle coś wymyśl, pokornie prosi kapitan…
A moze byś chciała uczesticzyc?
z wrażenia spać nie mogę, więc dodam jeszcze dwa słowa o niezwykłej dekoracji stołu. Wspaniały obrus zdobiony haftem richelieu, podkładki pod talerze i serwetki w kolorze jasno-fiołkowym. Na każdej serwetce ułożony mały kwiatek-fiołek wykonany przez Alę, córeczkę Danuśki. Każdy talerz ozdobiony żywym kwiatkiem w wiadomym kolorze, przewiązany wstążeczką. Po środku stołu ustawione były fiołkowe kartoniki na których pracowicie, białym flamastrem zapisane zostały słowa wierszyków i piosenek przesłanych przez Koleżeństwo na tę fiołkową okoliczność. Dekoracji dopełniały fiołkowe wycinanki zwieszające się z zyrandola nad stołem.
Oczywiście kolor fiołkowy był również wiodący w kreacjach uczestniczek, co tu dużo mówić – było fiołkowo 🙂
Aleście, dziewczyny, fajny wieczór miały!
yyc’u, a czego na tym targu nie ma? Wcale mi tych zdjęć nie było za dużo, może mam rolnicze skrzywienie? Powiedz tylko co to za ryba w kolorze nie tyle fiołkowym, co starej wołowiny?
Żabo,
kiedy Ty sypiasz i czy w ogóle sypiasz?
-10, pełnia, zawiało co miało zawiać, czyli wszystko co się dało i chyba wiać przestało. Idę dospać, jak mawia Alicja
Zabo to ahi tuna czyli tunczyk. Ja go najbardziej wole w sushi bo z grila latwo wysuszyc. Nieco dalej jest inny tunczyk taki jasny i znacznie tanszy. Balem sie ze 78 zdjec to troche duzo a wstawilem wszystkie z mysla ze cos usune zeby nie za duzo ale pewnie teraz juz zostawie no bo wlasciwie szybko mozna przeleciec.
Hej, dzień dobry, Nowy! Kiedyś jak miałam wcześnie rano wstać, to się na wszelki wypadek w ogóle nie kładłam spać. Stróż w PGRze, widząć światło w moim oknie, zawiadamiał dojarki, że „pani Ewa będzie na rannym udoju, bo cholera, znowu nie śpi”.
Teraz mi się pozmieniało, wieczorem zasypiam nad lekturą. Chyba, ze mam coś pilnego do roboty, to wigoru nabieram po północy. Jak to moja Mama mawiała, kiedy w koncu zabierałam się do uczenia przed egzaminami: krzywa lenistwa przecieła się z krzywą strachu 😉
A teraz to mnie te psice budzą.
A czasem nadsłuchuję, czy jakiś koń się nie tłucze w boksie.
Za nieboszczki komuny na placu Zbawiciela w Warszawie był duży rybny sklep. Ceny były z Księżyca, np sola była tania niezwykle i mój Dziadzio ją bardzo często kupował. Tuńczyk też bywał w wielkich kawałkach, ale nie był taki ciemny. Tuńczyka bardzo lubię, w ogólę lubię morskie i to duże, żeby ości nie było.
Dorsze kosztowały 4,50 za kilogram, czyli tyle ile bochenek (wtedy kilogramowy) chleba. Sledziki do smażenia też tyle samo. W tych małych śłedzikach ości mi nie przeszkadzają, odchodzą z kręgosłupem.
Ja miałem podobnie. W Broniszach dzierżawiłem kawałek ziemi i miałem róże – o 2 rano trzeba było być na targu, o szóstej wypijałem kawę na Centralnym, później do pracy, po pracy w róże i później znowu na targ. Miałem żelazne zdrowie, ale to już minęło. Teraz chociaż co drugą noc , ale muszę spac. Juz nie te lata.
Nowy, Wujek Leszek moje niesypianie komentuje: tak, tak, krzywda ludzka ci spac nie daje! 😀
A cała zwierzyna gospodarska najchętniej się koci, cieli, żrebi, nad ranem, kiedy spokój w przyrodzie
Owoce i warzywa o tej porze roku glownie z USA i Meksyku potem Chile i nieco z Peru i Kolumbii. Co ciekawe rozrozniaja USA i Kalifornie 🙂 Mozna oczywiscie zjesc na miejscu lacznie z deserem. Stoiska z serami w poruwnaniu z taka Francja jest raczej marne ale jest. Jest tez miejsce gdzie mozna zostawic dzieci, graja rozni muzycy a to country a to jakies skrzypce czy harfa czy inne klowny chodza. Oferuja czesto probki. I jak widzisz obrazek na sciane tez mozna kupic. W sumie jest tam milo i przyjemnie.
Ten tunczyk to chyba jest tez zwany red tuna ale nie jestem pewnien czy to to samo czy podobne.
Dziewczyny mialy widze dobra kolacje i zabawe fiolkowa 🙂
W Calgary -10C i snieg sypal ale nie za duzy.
Tak,
Nasz wspólny kolega całe noce odbierał małe prosiaki, a chlewnie miał ogromne, jak na tamte czasy, ale i tak zawsze mozna było na niego liczyć, gdy człowiek spragniony chodził. Też miał zdrowie.
W Calgary najdrozsza rybe jaka widzialem to „chilean sea bass”. Ryba raczej wyglada dosc groznie ale mieso biale jak snieg i takie „miesne”. Ostatnio byla chyba ponad $50 za kg. Moze jakies specjalistyczne sklepy maja cos drozszego i bardziej egzotycznego ale nie widzialem. Bizon i elk (wapiti) staja sie popularne. No i wszedzie sushi nawet na targu. Niedlugo sushi pobije pizzerie i MacDonaldsa chyba, namnozylo sie tego bardzo duzo co i dobrze bo przez to znacznie taniej niz w Kraju.
Tak mysle ze to chyba za funt $50 bo jak sobie ostatnio pozwolilem na kawalek to zaplacilem $18 a az taki duzy nie byl choc ryba miesna (gruba) wiec dzwonko bylo wystarczajace dla mnie (ok 200g). Tak mysle cena chyba byla $46 za funt.
Upieklem dzisiaj karkowke i kolejna porcja mielonych tym razem glownie do zamrazalnika.
No nic lece spac choc wczesnie jeszcze. Dobranoc wszytki niespiacym 🙂
yyc,
około trzy tygodnie temu kupiłem dwa kawałki bizona, upiekłem na grillu, zjadłem, ale muszę przyznać, że wolę normalną wołowinę. Jakoś mi to nie smakowało zbytnio.
Dzień dobry … 🙂
czytam, że koleżanki ładnie opisały nasze spotkanie … 🙂
yyc dobrze, że te zdjęcia nam udostępniłeś … obejrzałam z ciekawością i tak mi się wydaje, że ceny w niektórych przypadkach niższe niż w Polsce ..
a Alicja przez pomyłkę wpisała się kilka razy pod poprzednim wpisem …
Nowy może nie tak tego bizona przygotowałeś … baranina też mało smakuje jak się jej odpowiednio nie przygotuje …
cześć yyc,oglądaliśmy Twoje zdjęcia kilka minut temu,o tak wczesnej porze bo czekamy na znajomych którzy maja lada chwila przyjechać 🙂 no porostu piękne 🙂 zwłaszcza pomidory i ziemniaki różnorodne
Przygotowałem tak samo jak wołowine – sól, piprz, sos i tak wrzuciłem na rozpalony węgiel (nie uznaję grilowania na gazie lub na ruszcie elektrycznym). Samo mięso jakieś dziwne – ani to dziczyzna, ani normalna wołowina, coś pośredniego.
Nowy ja tez chyba wole wolowine. Bizona latwo za duzo wypiec. Mieso chude. Jesli juz to wole na pieczen ale raczej zadko kupuje. Wapiti czyli jelenia tez tyko czasem na steki.
Jolinku z cenami to calkiem mozliwe. Mnie tez sie zdawalo ze w Kraju wiele rzeczy bylo drozsze.
Pomarancze mimo mrozow na Florydzie byly w zeszlym tygodniu po 45centow za funt czyli pi razy oko nieco ponad dolarka (kanadyjskiego) za kg czyli jakies 2.70 zl. Losos jest szczegolnie tani i to nawet ten z morza choz drozszy od chodowanego. W Polsce powinno byc wydawalo by sie duzo taniego z Norwegi bo to w koncu chyba najwieksza potega lososiowa na swiecie i rzut kamieniem od Warszawy 🙂
Baranine lubie tzn zakladam, ze masz na mysli jagniecine bo barana to juz mniej. Dobrze zrobiony jest pycha.
sarenko, powiem ci ze ja tez ziemniaki lubie na targu kupowac bo maja zawsze z 7-10 roznych gatunkow choc tym razem moze nieco mniej bylo. pomodorowiec to ja nie jestem a jesli juz kupuje to te na galazkach bo ladnie wygladaja 🙂
Nowy bo te bizony to dawno juz zapomnialy kiedy byly dzikie i pewnie ich dieta podobna do krowiej to i smak nie ten co ustrzelonego bizona. Polpularnosc zyskuja bo maja 0 25% mniej tluszczu a teraz jak wiesz mania na odchudzenie. Pamietam ze juz kiedys probowano je upowszechnic ale jakos sie nie przyjelo i bylo drogo. Teraz ponowniem wracaja do lask. Sprobuj kiedys jako pieczen ale tak po polsku czyli pare godzin w piekarniku (zalezy jaki duzy kawalek, oczywiscie). Sosik dorobiony suszonymi grzybami. Smietana. Pycha. U mnie sie tak robilo „wolowine na dziko” a teraz robie bizona wiec bardziej „dzikie” od wolowiny 🙂
Bledow nie poprawiam…. bo mi sie nie chce 🙂
No nic czas spac.
yyc,
dzięki, spróbuję. Tutaj niedaleko jest hodowla bizonów, pewnie stąd to mięso. One rzeczywiście maja pewnie to samo jedzenie, które daja krowom, chociaz przestrzeni dużo więcej. Wciąż zapominam zrobic zdjęcia, żeby na Blogu pokazać.
A dzisiaj, tzn. wczoraj, miałem gości na obiedzie – kupiłem kawał cielęciny, obsypałem czym trzeba i włożyłem do piekarnika, później dodałem grzyby, cebulę, ugotowałem ziemniaki. Wszystko ułozyłem na dużym półmisku przybierając zieleniną i marchewką z groszkiem + oddzielnie sałatka z pomidorów i ogórków + czerwone wino.
Zdjęć nie zrobiłem tylko dlatego, żeby Was nie drażnić, a opisuję, żeby nie było, że Nowy nic nie gotuje.
Na mnie też już czas. Dobranoc.
🙂 🙂 🙂
Na takim duzym polmichu to zawsze swietnie wyglada 🙂
Przyjemnej nocy Nowy…jesli zasniesz po wyzerce 🙂
tym bardziej, że na deser podałem lody z owocami polane likierem kawowym.
Do jutra. 🙂
Hej Nisiu,
chyba jeszcze nie miałyśmy okazji do siebie zagadać 🙂
Nie jestem pewna czy ten mój rudy, czyli z definicji fałszywy, kot zrobił to ze stressu. Patrzył mi spokojnie w oczy i generalnie był spokojny. Paskuda jedna. A my i tak za nim szalejemy.
Fiołkowe dziewczyny, grunt to fantazja i gorące serca. Pomysł na koloryt kolejnego spotkania sam się znajdzie.
Danuska czy Ty pamiętasz jeszcze na jaką okoliczność my ze Śłubnym jesteśmy do Ciebie wiosennie wproszeni?
Cichalu, chciałaby dusza do raju. W tym roku z całą pewnością nie da się tego zrobić. Napiszę do Ciebie. Co do koloru? Skoro błekitu i bieli będziecie mieli pod dostatkiem, to ja bym „poszła” w zielenie i kolory słońca a nawet ciekawe odcienie koloru ziemi w dni słoneczne, w pobliżu zadrzewionych brzegów.
yyc’u, moja naprawde dobra rada: jak bedziesz pisał do ukochanej osoby to jednak poprawiaj.
Wcale nie zazdroszcze tylko ciesze sie, ze blog jest taki wszechstronny i beda nowe ksiazki. Nic nie miówiac nadmieniam, ze 14 lutego czyli za pasem beda Walentynki.
tradycyjne kwiatowe prezenty i zyczenia oraz dwustronne oswiadczyny. Zlikwidowali sklep który wysylal kwiaty. Troche zbyt daleko zeby jechac wiec prezent bedzie czekal na walentykowa Solenizantke.
Pieknej niedzieli zyczac do nózek sie sciele.
Pan Lulek
Cud boży! Chyba się skaleczę! Niedziela, ranek, a tu pług zawraca przed oknem! Z jednej ostateczności w drugą. Tym samym wierni mogą spokojnie się udać do kościoła. Ciekawe czy do jutra rana nie zapada.
Dzień dobry Szampaństwu.
Łysy w sypialni, mordeczka krągła i jasna, ja pod kordełkę, ale nie da się.
A podobno okrutnie jasna i bliższa Ziemi, niz kiedy tam. Niech se jest, tylko niech spać da 👿
Okoń nam się rozczuli i wzięło go na wspominki. Okoliczności przyrody i takie tam inne:
http://kleofas.blogspot.com/2010/01/kambuzelakambuzela.html
Okoń prawie jak Krajewski :
http://wilk88.wrzuta.pl/audio/8gKyCsMzAmR/czerwone_gitary_-_ziemia_spiewa_x_kfpp_w_opolu_1972
A co tam, jeszcze jeden- oklaski na końcu dla Okonia:
http://wilk88.wrzuta.pl/audio/6tuQPx6DFn3/czerwone_gitary_-_nie_spoczniemy_xvii_kfpp_w_opolu
O matko jakie ładne :
http://wilk88.wrzuta.pl/audio/a1RpKFAasbn/czerwone_gitary_-_stracic_kogos_v_kfpp_w_opolu_1967
Okoń to ma szczęście:
http://www.youtube.com/watch?v=7mhtY2eBFeE&feature=related
Nie wiem tylko co powie ryba:
http://tobimilobi.wrzuta.pl/audio/9h07waccZHg/elektryczne_gitary_-_co_powie_ryba
Idę palić w piecu . To już jest koniec:
http://www.youtube.com/watch?v=xw_OEU2U4W8&feature=related
Witam, piękne słoneczko, śniegu mało przynajmniej w mieście.
i sie chwalę ranną porą moim pienikiem, który sobie wczoraj upiekłam na pociechę, że nie jestem na fiołkowym wieczorze
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/Fiolki#slideshow/5432858266708581266
Tym razem złoty medal dla Misia. Okoń szarpany słowiańską zadumą, angelologią i żalem (z odrobiną poczucia wyższości, jaką daje hamburger nad świeżym szczupakiem(!) tym razem nie dostanie ode mnie łyżeczki miodu. Pewnie to dlatego, że ja nie potrafię jeść hamburgera. Prawda rzetelna – upaćkam się, zezłoszczę, zdąży wystygnąć, połowę warzyw zgubię i jeszcze każą mi za tę „przyjemność” zapłacić.
Dorotolu – niczego nie rozumiem; ja Ciebie na dwór królewski, a Ty masz pretensje o życie na kredyt? Za mądra paralla jak dla mnie.
Dzień dobry Szanowne Blogowisko ! 😆
Żabo, jak przyjadą „moi” na Święta, to naskarżę Zięciowi na tę pogodynkę. Przecież ona tak kłamie, że aż trudno zdzierżyć. Pokazuje, że w mojej dzielnicy jest mgła i -6*C a za oknem zero mgły i -1*C.
Cichalu, bardzo Ci dziękuję za informację na temat bazy telefonii komórkowej. Dla mnie bardziej miarodajne jest doświadczenie, szczególnie gdy naukowcy nie są w stanie udowodnić żadnej teorii w 100%.
yyc, hala targowa wspaniała, nic tylko zazdrościć. Całe szczęście, że nie redukowałeś zdjęć.
errata – to miała być paralela w ostatnim zdaniu. Przepraszam
Jako, że moje „okno na szeroki Świat” dopiero dziś mi się otworzyło, to mam zaległości i dlatego dopiero teraz piszę : fiołkowe dziewczyny jesteście rewelacyjne 😆
Poprosimy o fotograficzną „dokumentację”.
Wydaje mi sie, ze cos jak zwykle pokrecilem. Przed Walentynkami chyba bedzie inauguiracja roku akademickiego UTW. Jesli tak, to prosze o blizsze dane lacznie z tekstem inauracyjnej piesni. Jak to sie zacznie:
Gaudeamus igitur,
czy tez
Vivat Akademia, vivat Profesores.
Przy okazji pytanie gdzie beda sie odbywaly praktyki wakacyjne.
Pelen ciekawosci
Pan Lulek
Pyro, dziękuję za polecenie książki o Waldorffie. Moim zdaniem ta książka opisująca Jego życie, udowadnia prawdziwość powiedzenia, że „tylko krowa nie zmienia zdania”. Ale o tym chyba wie każdy, kto przeżył kilkadziesiąt lat a czasami się zastanawia nad tym jak je przeżył i co by zmienił i dlaczego, mając obecne doświadczenie.
Zgadzam się w pełni z tym co pisał i mówił pod koniec swojego barwnego życia o schamieniu tak ogromnej części naszej społeczności.
Pyro dzieki bardzo za wznoszenie na dwory, owszem co poniektorzy swiatli byli, wymslili pierwsza idee zjednoczonej Europy (taki korpus europejski), postawili na nogi przemysl w Lotaryngii i pobudowali piekne palace ale przez cale zycie na wygnaniu pisali listy do wszystkich dworow europejskich z prosba o forse, jeszcze 20 lat temu nazywalo sie to zycie na kredyt a teraz to chyba bedzie sie nazywalo szukanie sponsorow, kobity owszem ksztalcili ale glownie mialy sie one modlic a sami objadali sie i opijali co mialo smiercionosne skutki.
Tak wyglądał nasz stół:
http://picasaweb.google.pl/Malpiszka/SpotkanieFioKowe#
Brawo, pięknie i jakie zadbanie o detal!
Wygląda wystrzałowo !!!! Aż mnie zatchnęło z zachwytu. 😀
Jak się chcecie pośmiać ze skuteczności Policji – tym razem nie naszej, to polecam obejrzenie :
http://www.youtube.com/watch?v=-71TnscG4lU
Dorotolu, piernik wygląda pysznie. A czy jest gdzieś na blogu przepis ?
Piernik jest rodem z „Duza Blacha”, dodalam tylko do tej zakupionej substancji, 100 gr. mielonych na pyl migdalow i rodzynki, upieklam jak kazali, podgotowalam jablka i jedna pomarancz w cukrze z cynamonem (to pomysl z jakiegos tutejszego przepisu), przcielam wpol polozylm te jablka, przykrylam, polalam czekolada, najlepiej smakuje na drugi dzien jak sie przegryzie.
Moj wlasny piernik robiony metoda domowa jest zawsze zbity i nudnawy, te jabka i czekolada nadaja temu iscie zimowa nute.
chyba mialo byc prawidlowo „note”…
Po obejrzeniu fiołkowego stołu, to różowo mi nie jest 🙁
Czy ktoś zgadnie o jakim misiu jest ta piosenka 🙂
http://awojewoda9.wrzuta.pl/audio/9gL5ZZ9WAaO/elektryczne_gitary_-_nie_jestem_soba
Miso, Ty zamien ta gitare na lopate i do odgarniania siniegu, bo to zdrowsze niz niedzielny kryzys. Osobiscie udaje tzn. przebijam sie do piwnicy, trzba wejsc od podworka w celu znalezienia „gruszki” tzn. takiego czegos do zjezdzania na 4 literach z gorki.
Co miałem odrzucić, odrzuciłem i zamieniłem łopatę na wałek do ciasta.
Zrobiłem od rana:
Gulasz na dni kilka.
Pierogi póki nie wyjdą.
Makaron domowy do gulaszu i ciasto drożdżowe, bo sąsiadka lubi. (Ja też)
Wczoraj odrzucałem z dachu a potem na górkę prawie pięć godzin. Łokcie mnie bolą.
Misiu, uśmiechnij się 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xKAJcRzHyps
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/51,95190,7512489.html?i=7
A tu dokonania naszej rodzimej policji 😆
http://picasaweb.google.com/haliczek5/Haliczek?authkey=Gv1sRgCK306quaoP6b-QE#
Właśnie wróciliśmy z lasu w Magdalence gdzie znów ganialiśmy na biegówkach. Tym razem tylko we dwoje, bo młodzież hula na austriackim lodowcu. W słonecznym lesie było pięknie. Cicho, tylko ptaki kwiliły (ale nie wiem jakie). Pełno było tropów saren ale zwierząt nie spotkaliśmy.
W samym środku lasu znaleźliśmy wywalony fotel samochodowy, cztery pudła pełne śmieci i dwa worki. Ominęliśmy to szerokim łukiem i przez kopny śnieg pognaliśmy na parking. (Pognaliśmy to oczywiście licentia poetica ale przecież nie napiszę: poczołgaliśmy do auta.)
Po powrocie obejrzałem fotorelacje z ?fiołków?. Pięknie było! I – jak czytam – smacznie. Żal, że nie mogliśmy uczestniczyć. Ale co się odwlecze?
U nas test nowych dań też wypadł nieźle. Wkrótce je przedstawimy blogowi.
Pyszna historyjka Haliczku. A asy dziennikarstwa dorównują asom policji. O młodym policjancie napisali wdzięcznie: żółtodziub. Nie byli zapewne na mistrzostwa Polski z ortografii. A może byli na wagarach gdy uczono pisowni z ó i u.
Dorotol, dziękuję za wyjaśnienie.
Haliczku, nic tylko postawić znak równości. 😆 😆
Aż się spłakałam ze śmiechu.
Dzisiaj na śniadanie podano :
– naleśniki Jolinka oraz po kawałku piaskowej babki w moim skromnym
wykonaniu
Na obiad :
– sałatka buraczano-fasolowo-jajeczna Barbary oraz bigos z czerwonej
kapusty
– 2 desery – galaretka orzechowo-ananasowa Barbary oraz ciasteczka
z kremem jagodowym na bazie mascarpone Małgosi
Na kolację przewidziane śledzie ze śliwką Jolinka oraz zapewne
jeszcze po naleśniku.
Że nie wspomnę o nalewkach na trawienia- wiśniówce Jolinka
oraz Panalulkówce.
To wspaniałe przyjmować takich gości.Sami widzicie !
Cichale- na Twój jacht to rwie się cała moja dusza i ciało też.
Ale tym razem nie da rady 🙁
Myślę jednak,że to chyba nie jest ostatni rejs ?
Może zrobisz wieczór kapitański na turkusowo lub lazurowo,
trochę tak,jak sugeruje Jotka.
Jotko – po prostu miałaś zawitać do Warszawy na wiosnę.
Zaproszenie nieustająco aktualne. Wpadajcie,a odpowiednią
oprawę kolorystyczno-kwiatową zdążymy dopracować 🙂
Gospodarzu- z Mokotowa na Ursynów „rzut beretem”.
Na wiosnę przewidziany kolejny mini zjazd. Terminy będziemy
dogrywać odpowiednio wcześniej.
Kolejne zdjęcia z fiołkowej imprezy w obróbce. Jeszcze trochę
cierpliwości.
Dzisiaj byliśmy odwiedzić w szpitalu naszego dobrego kolegę.
Popróbował fiołkowych deserów. Oj,smakowały,smakowały !
Buziaki, w Mississauga jest zimno ale bez sniegu. Czytam i czytam, ale o nowych sposobach na „miedlony” za bardzo nie widze. Pana Piotra wyprobje zapozdam.
Hej, trzymajcie sie,
lena
Dziędobry Wszystkim.
Uczyłam kiedyś dzieci i niektóre z nich tak właśnie pisały. Dziędobry oraz kączę. Bardzo mnie to śmieszy napisane, więc czasem stosuję.
Hej, Jotko! Ja mam dla kotów szacunek, ale ich kompletnie nie rozumiem. Moja czarna kicia strasznie się drze po nocach, nie wiesz, czemu? Sterylizowana jest, więc nie do chłopa.
Miałam jednego kociego przyjaciela, był to wielki szary dachowiec sąsiadów, miał na imię Mruczek i łeb jak główka kapusty. To był prawdziwy dżentelmen. Przychodził w odwiedziny i wyjadał żarcie naszym zwierzakom. Brało się go pod paszki i wywalało na dwór. Nie opierał się, jechał z godnością, pomrukując przyjaźnie, a na dworze zakręcał i myk z powrotem. Był uroczy.
Fiołkowy stół jak marzenie.
W czasach taniego dorsza było takie powiedzenie: jedzcie dorsze, g. gorsze. A dorsz to świetna rybka.
Z tuńczyka jadłam kiedyś stek z foie gras na wierzchu – wiecie, jak to pasowało?
Na razie kączę i idę gotować moją kapustę. Zjadłam dopiero półgłówka, zostało mi jeszcze mnóstwo…
A propos asów dziennikarstwa, o których wspomniał Gospodarz – rzućcie okiem i zauważcie, że pod koniec słychać ryk z reżyserki: realizacja nie wytrzymała…
http://www.youtube.com/watch?v=ZmXk_Hfi5e8
DANUŚKA,
no pewnie, że wpadniemy, ale to miało być spotkanie „perliczkowe” ! Aktualne? 🙂
Od Ireny – zamarznięta Warta w Gorzowie:
http://alicja.homelinux.com/news/DSC01719.JPG
Nisiu,
im dłuzej żyję, tym mniej rozumiem 😳
i nawet już się tak za bardzo nie wysilam żeby zrozumieć – ludzi! a co dopiero stworzenia, tak tajemnicze, jakimi są koty 😯
Coraz częściej powtarzam sobie: let to be 🙄
Jotka,
zerknij w skrzynkę!
Dla zamarzniętych widok z balkonu.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Jacht#
Dla Ireny –
u nas bywaja takie okoliczności, jak dotychczas, tylko ze dwa razy – musi być silny mróz, sporo sniegu i wiatr , to jest Collins bay „z wejścia” prawie.
http://alicja.homelinux.com/news/dziura/
Kapitanie,
zabukowane. 03.03 wieczorem pasuje? Ft Lauderdale.
Szczegóły wkrótce, dopiero dostałam wydruk.
Od razu tajam 😉
Jotka- klapka odblokowana,oczywiście,że perliczkowe.
Aktualne ! Zapraszam !
Alicjo,
zerknęłam 🙂
Cichalu,
napiasałam do Ciebie 🙂
Sprawdziłam lotto. Czujmy się szczęśliwi w miłości, dobra?! No właśnie…
Wygrany darmowy bilecik na następne miliony 🙂
Alicjo, o ile nie będzie drożej to wolałbym w dzień. Przy świetle dziennym lepiej się transferowac na łodke, która stoi na boi. Ale nie jest to żaden warunek. Podaj też szczegóły, żebym mógł po Was wyjechac. Na jak długo? Muszę wiedziec od kiedy mam zacząc płakac po Waszym wyjeździe!
Hu hu ha, zima zła 😯
Dzień dobry wszystkim!
Dziś na trasie biegowej -12 stopni, nemo zakłada rajstopy 😎 W dolinie dość ciepło, bo tylko -4, ale na naszej hali Lombachalp – rzeczony mróz i do tego zadymka 🙁 Już na pierwszych kilku metrach zakrzepło mi w nosku i zgrabiały paluszki, ale szłam dzielnie pod górę i pod koniec drugiego kilometra wszystko odtajało, a potem to się nawet spociłam w ciepłych rękawicach 😉 Przy szałasie na końcu trasy były takie zaspy, że mimo nart zapadałam się powyżej kolan i tylko kombinowałam – jak upadnę w ten śnieg głową w dół, to się uduszę, zanim Osobisty mnie odkopie 🙄 Jakoś jednak przebrnęłam bez upadku i dotarłam do ławki w zacisznym kąciku. Długo jednak nie zabawiliśmy, bo w miarę stygnięcia powoli sztywniały nam kończyny, więc po krótkim pikniku (herbata, chleb, kabanos, ogórek kiszony, czekolada) ruszyliśmy w drogę powrotną. Pora była najwyższa, bo człowiek na granicy zamarznięcia potrzebuje długo, by odzyskać czucie w rękach. W drodze powrotnej już mi nie było za gorąco nawet pod najstromszą górkę, a tak do końca to odtajałam dopiero w domu po zjedzeniu gorącej zupy z dyni 😉 Teraz zafunduję sobie jeszcze kąpiel w soli bocheńskiej, a potem gorącą herbatę z resztą wczorajszego tortu. Snieg ma padać nadal i zimno też będzie, brr…
Wczoraj w towarzystwie Osobistego i jego starego przyjaciela obiegliśmy (na nartach) w ciągu 2.5 godziny naszą okolicę – skrajem lasu do potoku, wzdłuż potoku do jeziora, przez pole golfowe (20 sarenek spłoszyliśmy) do rzeki, wzdłuż rzeki do szpitala i dalej między domami prawie do domu, tylko jakieś 500 m musieliśmy nieść narty. Przyjaciel mimo sześćdziesiątki na karku (skończy latem) nie wyrósł z szalonych pomysłów, więc przedzieraliśmy się przez jakieś chaszcze wśród głazów nad potokiem (mało nie wpadłam 🙄 ), potem obadaliśmy jeziorka na polu golfowym, gdzie narta omsknęła mi się na ukrytej pod śniegiem rurze melioracyjnej wychodzącej ze skarpy – zaliczyłam salto z tej skarpy z lądowaniem, na szczęście miękkim, tuż przy pokrytym cienkim lodem stawku 😯
Ten przyjaciel uparł się kiedyś, że z jednej hali (tej z grzybami w lecie) musimy zjechać na nartach przez las na skróty i sam wjechał nartami pod gruby korzeń świerka 😯 Wyleciał prawie z butów 😯 Widok dla nas był przekomiczny, dla niego historia mało zabawna, na szczęście nic mu się nie stało, ale do tej pory mnie prześladuje wizja zaczepienia nartami (gorzej – tylko jedną) o taką przeszkodę 🙄
Szczegóły nastąpią, ale już wiadomo, że lot po ciemnicy, przed północą – sie nie martw, wiadomo, że nie takie my ze szwagrem…
Pytam Jerzora o te wszystkie i Ci wyślę mailem, wiem tylko, że 3-go marca wieczorem.
Fiołkowa kolacja bardzo stylowa, brawo Danuśka and Co 🙂
Aszyszu,
dzięki za postawienie sprawy zakupów w Helwecji we właściwym świetle. Każdy, kto to obejrzał, ma teraz wyobrażenie, co znaczy, gdy mówię, że nadźwigałam się pod górę… 🙄 Zakupy bez roweru to prawdziwa katorga 🙁
Poczytałam wpisy do tyłu ,a tam tyle ciekawych zdjęć .Bardzo podobały mi się zdjęcia YYC z hali targowej w Calgary .Zaciekawiły mnie liczne kolorowe odmiany ziemniaków: brunatne ,prawie czarne ,bordo ,ciemnoróżowe .U nas kupuję często ziemniaki o jasnoróżowej skórce / irga /i zwartej konsystencji .Jeżeli miałabym jakieś uwagi to tylko do niewielkiej liczby odmian jabłek .Poza tym same wspaniałości .
Piernik Dorotola też bardzo okazały .Także korzystam czasami z gotowej mieszanki do pieczenia piernika ,wzbogacając rodzynkamii skórką pomarańczową ,przekładając gotowe ciasto powidłami albo dżemem z czarnych porzeczek ,a na wierzch dając polewę .Czyli podobnie jak Dorotol i muszę powiedzieć ,że efekt jest bardzo dobry przy dość małym nakładzie pracy .Kiedyś postanowiłam być bardziej ambitna i zrobiłam piernik według przepisu .Narobiłam się ,a efekt był taki sobie .
NOWY – na przyszłość dokumentuj swoje kulinarne dokonania .Chętnie je obejrzymy .
Wczoraj przed południem Osobisty z dzieckiem pojechali do sklepu sportowego we wsi na górce po narty dla naszej pociechy. Po powrocie dziecko sprawozdało mi, że w sklepie było też dwoje innych klientów – pani z panem, pan przymierzał spodnie narciarskie, a pani oglądała i doradzała.
– To był taki pan karmiony pierogami.
– ? 😯
– No, wiesz, taki dobrze odżywiony, pulchny i mówił do żony po… polsku 😎
Dziś przed południem pojechaliśmy na spacer nad morze do Gdyni Orłowa .Co ciekawe ,mimo tak długotrwałych silnych mrozów woda nawet przy brzegu nie jest zamarznięta .Owszem ,jest lód na Zatoce Puckiej ,ale ona jest bardzo płytka /latem organizowany jest Marsz Śledzia -ludzie idą morzem z Helu do Rewy ,więc nic dziwnego,że zimą jest skuta lodem /.Nawet specjaliści są tym faktem zdziwieni . W każdym razie zima w Orłowie jest przepiękna ,ale dobrej kawy raczej wypić tam o tej porze roku nie można,choć jest i kawiarnia ,i tawerna . Ale nie smakowało mi tam .Może już się zmieniło ,ale wolę nie sprawdzać .Pojechaliśmy do pobliskiego centrum handlowego Klif ,gdzie mieści się m.in. kawierenka Grycana z bardzo dobrą kawą i rurkami z kremem .
A skoro już tam byliśmy ,weszliśmy do kilku sklepów z artykułami dekoracyjnymi .W jednym z nich był piękny serwis w kolorze lila /albo lawendowym/ i od razu skojarzył mi się z fiołkowym przyjęciem u Danusi .Ale do taki serwis wymagałby odpowiedniej dekoracji stołu ,a nawet całego otoczenia ,nie mówiąc już o potrawach .Na pewno nie pasowałyby do niego dania z pomidorów albo bigos . Tak więc był bardzo piękny ale mało praktyczny .Choć zawsze przyjemnie jest popatrzeć na piękne przedmioty .Gdybym miała wybierać ,wybrałabym kolor biały .Tymczasem skończyło się na oglądaniu .
Dzień dobry,
1111 – taki kod
Krystyno, będę się starał robić zdjęcia, chociaż to, co mnie cieszy bardzo, dla większości na tym blogu to po prostu chleb powszedni.
Minizjazdowicze – z przyjemnością się czyta i ogląda co i jak tam było, zazdroszczę (boli tym bardziej, że już poznałem gościnność i atmosferę tego domu). Prosimy o dalsze fotorelacje.
Sadze, ze nie przespalem ale nigdzie nie zauwazylem fotografii uczestniczek in corpore oraz za stolem. Fachowca z rura im zabraklo czy samowyzwalacza. Czasem jednak chlop sie przydaje szczególnie jesli ma odpowiednia rure. Ja tam czekam z ciepliwoscie chociaz nadgryza mnie ciekawosc.
Pan Lulek
Wow, było z górki na pazurki i wiecie na czym, nie na rzeczonej gruszce tylko na torbie plastikowej, ja się tak zabawiałam, (chodzenia po drzewach i zjeżdżania na sankach nie mam dosyć do tej pory), jak dotarłyśmy na górkę to zobaczyłam, ze dzieciaki zasuwają na torbach plastikowych na pupie, a ze rzeczona gruszkę mamy jedna, to wypożyczyłam sobie od idących już do domu torbę z Lidla i mogłyśmy z Daga jeździć razem, przemoczone, potargane i poobijane z lekka jemy „oszukanego zająca” to coś w rodzaju tego co opisywała Pyra z okazji mielonego mięsa.
Jotko, Twój Sokrates wykombinował sobie, ze on ta konkurencje w postaci klawiatury musi załatwić i dal wyraz swojej pogardy dla dziadowy co mu panią zabiera.
Nisiu, to nie as dziennikarski, tylko ta dziewczyna zaciela się z tremy ale i tak zakończyła epokowe zdanie…Redakcja zdzwoniła sobie do miasteczka, wzięła kogoś z łapanki i kazała jej mówić nie tylko do mikrofonu ale jeszcze była na wizji, a to stress
Witam,
Krystyno masz racje jablek tu nawet na jesien jest moze z 5 roznych rodzajow. Na targu w lipcu pojawiaja sie papierowki ktorych w sklepach nigdy nie widzialem. Czasem jakies japonskie pewnie jako egzotyka a poza tym to z 5-6 nie wiecej roznych gatunkow. Szkoda bo lubie. W lecie czasem jak jedziemy do Brytyjskiej Kolumbi (jakies 500-650km zalezy dokad sie dojedzie) nad jeziorem o wdziecznej nazwie Okanagan gdziej kraj wina i sadow jest wiecej no ale trzeba sie wybrac na dlugi weekend. Za to jak juz pojade do objem sie jak nieboskie stworzenie. Najwiecej jednak wtedy zjadam brzoskwin bo maja wspaniale. Teraz sa z Chile ale to pestka w porownaniu. Czeresnie tez chilijskie i tez nie takie jak nasze ale lepsze od brzoskwin czy nektarynek.
Stara Zabo jak pisze do ukochanej to poswiecam wiecej czasu i dbam wiecej. Tutaj napisze i naogol klikam i leciiii… Potem widze co widze ale juz za pozno.
Stol fiolkowy imponujacy.
Torby plastikowe są bardzo praktyczne 😉 W czasach studenckich używało się na rajdach zimowych do tzw. dupozjazdów 😉
Wiecie, jak prędko powstają pogłoski?! Osobisty wrócił przed chwilą od znajomej, która poinformowała go, że na polu golfowym jest trasa biegowa. Zapytana, skąd wie, odpowiedziała, że ktoś do niej zadzwonił mówiąc: Wiesz, na polu golfowym zrobili trasę do biegania na nartach. Wczoraj sam widziałem biegających tam ludzi. Trzy osoby 😎
To byliśmy my 😯 Jeśli nasz ślad jeszcze nie zasypany, to proszę bardzo 😉 Tylko uważać na rurę 🙄
Anegdota o policjantach przeswietna…
No widzisz Nemo dokonaliście czynu godnego pionierów i fama się roznosi
dorotol’u,
Sokrates naprawdę okazał się nie tylko skuteczny, ale i mądry, jak na Sokratesa przystało, 😉
wybił mnie z pewnego rytmu, sposobu myślenia i dzisiaj podjęłam decyzje, o których wczoraj w ogóle nie pomyślałam, niesamowite 🙄
a jaka to decyzja?
Na obiad dorsz z Morza Barentsa
Duszony w garnku na podkładzie z pora, czostku i oliwy. Przykryty plastrami pomidora i oliwek. Z makaronem tagliatelle, jedzony łyżką i widelcem z talerzy to zupy – dużo zielonego sosu.
Do picia druga butelka tego niezłego, podarowanego Amarone. Tylko proszę mi nie wydziwiać, że Amarone nie pasuje do dorsza.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Dorotolu, chwała Ci za Twoje dobre serce, ale to była jak najbardziej zawodowa dziennikarka. Znaczy się pani z telewizji. Wcale nie taka debiutantka. Ja tam uważam, że jak się za coś pieniądze bierze, to trzeba umieć to robić.
Dlatego nie nadaję się na żadnego kierownika… zresztą żadnym nie byłam nigdy w życiu.
Za to byłam kiedyś w Tawernie Orłowskiej i zachwyciły mnie szprotki smażone jako przekąska. Zżarłam tyle przekąski, że już mi nie starczyło miejsca na dania główniejsze. No i widok mają boski na morze.
A u mnie dzisiaj na obiad była karkówka dla leniwych 😆
Znalazłam ten przepis w internecie, już nawet nie pamiętam na jakim forum kulinarnym.
Przepis bardzo prosty i wyszło całkiem smakowite mięsko 😀 , do tego sałatka z buraczków
http://picasaweb.google.pl/haliczek5/Karkowka?authkey=Gv1sRgCLvd39Wfv9PmOg#5432966166612345026
Aszyszu,
Twoje Amarone – Twoja decyzja 😉
Wczoraj na kolację u mnie też była ryba. Dostałam połeć (1,6 kg) łososia hodowanego biologicznie w Irlandii. Wielka ryba, w sam raz dla siedmiorga gości. Walnęłam ją na blachę posmarowaną masłem, posoliłam i popieprzyłam i wstawiłam na krótko do pieca, w którym doszła właśnie zapiekanka z surowych plasterków ziemniaków z czosnkiem, solą, śmietanką i rozmarynem. Do tego brokuły ugotowane i okraszone płatkami migdałów przyrumienionymi na maśle. Przedtem sałata mieszana z winegretem i kawałkiem pasztetu z wątróbki wiadomej świnki (uchował się jeszcze słoiczek). Do picia szampan krymski i białe wino z Saliny. Poszło po 2 butelki każdego. Na deser tort ananasowy. Na koniec goście zażyczyli sobie kieliszek mrożonej żytniej „na trawienie”.
Tylko proszę nie wydziwiać, że wódka nie pasuje do tortu 😉
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę.
Aha, wczoraj przed nartami upiekłam w piecu chaczapuri z fetą. Ciasto z mąki, jogurtu tureckiego i sody. Z wierzchu posmarowałam oliwą. Polecam.
A-Szyszu dorsz z Morza Barentsa i Amarone komponuja sie wrecz wspaniale. Amarone ozenione z Barentsem – jak to brzmi ladnie. Juz widze w karcie:
Barents’ Sea Cod delicately sautéed in extra virgin olive oil & garlic served with a bottle of fine Amarone – $34.99 (wine extra)
W dzień piękny i słoneczny konno po kolana w skrzącym się śniegu.
Do pola golfowego i spowrotem – godzina, dwie. Na polu żadnych śladów, śnieg dziewiczy, nieskalany. Nie dziwota – na budynku klubowym wywieszona kartka, że jak mróz to pole nieczynne.
Wzdłuż pola długa, prosta aleja obsadzona po obu stronach brzozami. Odśnieżona ale nieco przysypana. Miękko i stępa i galopem. Z rowu melioracyjnego gdzieniegdzie dobiega szmer płynącej pod śniegiem wody. Minus piętnaście stopni, palce marzną a woda płynie. Co jest grane?
Haliczku,
bardzo apetyczne danie 🙂 Dobrze, że już coś zjadłam 🙄
Aszyszu,
pod śniegiem przecież nie jest zimno.
Jutro do roboty…
nemo,
Jesteś pewna? Sprawdzałaś?
Kto mi podrzuci link do piosenki Jeremiego Przybory „Piosenka o Dorocie”????
Nisiu, to ta pani na zbita morde ulice sprzatac…
Aszyszu,
sprawdź sam, jak mi nie wierzysz 😉
Na kolację bigos i ziemniaki puree, piwo z lokalnego browaru.
Zdjęcia z Żabich zaśnieżonych. Jak wyjechałam dzisiaj i zobaczyłam góry śniegu przy innych drogach we wsi, to właściwie nie mam się czym chwalić 🙂
http://picasaweb.google.com/zabieblota/Zima3101201002?feat=directlink
Skoro Gospodarzostwo biega i na innych trasach to mozna spodziewac sie co najmniej dwutomowego dziela.
Pijemy zatem za cala biblioteke.
Pan Lulek
Zabo piekna zima
Dorotolu (czemu mam teraz ochotę pisać „Wasza Królewska Wysokość”?!) – jeszcze nie widziałam w publicznym telewizorze, żeby ktoś poleciał za to, że nie umie pracować. Jak kto za dużo umie, a jeszcze chce coś robić, to owszem, czemu nie. Rzeczona panienka dopiero niedawno padła ofiarą redukcji.
Żabo, martwię się o Ciebie! Ogacaj się ino i wysypiaj, na tej wysuniętej placówce!
O, żle wpisałam. I już znalazłam (przepis na sos). Do roboty!
Zapodam.
Nisiu nie szalej my bylismy od generacji z Warszawy i okolic, wiec pewnie zahaczyliśmy kiedyś w procesie awansu społecznego o włością danej rodziny pod Warszawa, a poza tym to Niusiu, nie szalej, Pyra zaczęła…”ja nie z tych”, my byliśmy od generacji z wszyscy wiedza, ze potomków wyrznęli a ci skojarzeni z Ukraina tez chyba nie przeżyli wieków.
Miałam ciotkę de domo Rokosowska (tylko nie „od tego tam…” jak podkreślała) i ciocia w malutkim mieszkanku na Widok (ale meble miała ufff – Księstwo Warszawskie – niestety znaleźli się inni spadkobiercy) zabawiała nas regularnie opowiastka, ze posiadłość jej rodziców była taaaaka duza i jak kiedyś wyszła za granice tej posiadłości i spotkała wiejska dziewczynkę, to dziewczynka ta na pytanie „dziecko czyje ty jesteś” odpowiedziała „Rokosowskich Panienko, Rokosowskich”. I w ten deseń poznawało się wpływy i władze nad okolica. I może w ten sposob moja rodzina dorobiła sie swojego nazwiska.
A druga przybrana ciotka, koleżanka szkolna matki i tej ciotki dodawała do tego, ze ona „nigdy nie chciała jeździć na wakacje do rodziców, bo nienawidziła oglądać „tych nosów po jej ojcu u wiejskich dzieci.
kopiowalam i wyszly brednie czesc sie skasowala a reszta przesunela, wiec jeszcze raz „ja nie z tych”
Jak dzisiaj rano zobaczyłam nowe zaspy nawiane w nocy, to mną zatrzęsło. Wczoraj się jeszcze dało chodzić po podwórzu, znaczy można było znależć do przejścia miejsca o niezbyt głębokim śniegu. Dzisiaj już się nie dało, a po tym śniegu chodzi się jak po mące kartoflanej. Oczywiście wyjazd z hali zasypany a do miejsca do którego dojeżdża pług jeszcze ze dwie nowe zaspy. Żeby koniom donieść owies musiałam sporo śniegu odgarnąć, a mój krzyż się zbuntował już od czwartkowego odkopywania bramy. Zapaliła mi sie ostrzegawcza lampka: jak ja się rozłożę, to nikt tu niczego nie zrobi, bo ci co potrafią to nie mają mocy przerobowych, a ci co mogli by pomóc, to, w najlepszym wypadku, nie potrafią.
Na szczęście chłopcy, którzy dorabiają sobie wyrzucaniem gnoju, dali się namówić, przyszli i w dwie godziny odśnieżyli wyjazd z hali, poprzecierali ścieżki komunikacyjne, i jeszcze dali się namówić na przypchanie belek z sianem, i rozniesienie siana do boksów. W ferworze pracy złamali plastykową szuflę do śniegu, na szczęście druga była metalowa i tak łatwo się nie poddała. Teraz mam wygodne ścieżki do chodzenia i równie wygodny wyjazd dla samochodów. Ciekawe na jak długo, czyli kiedy znowu zawieje.
W Połczynie na placu przed Urzędem Miasta (i Gminy) śnieg leży sobie równą warstwą, tak ze 30-40 cm. Dla przechodniów ślicznie odśnieżone ścieżki. Można przyjąć, ze gdyby u nas nie wiało (w Połczynie jest wręcz zacisznie) to też byłoby ze 30 cm.
Królewsko to staram się czasami nosić, i tu nie odpuszczę sobie aby zapodać, iz kolega A. powiedział, ze „jestem nieelegancka” i dodał, ze „eleganckie to są Niemki”, do tej pory wiadomo było tylko, ze on na jedno ucho nie słyszy ale żeby jeszcze….
Ze sniegu zadowolona jest rottka, która wskakuje w lubością w zaspy i konie, zwłaszcza młode. Konie ganiaja się, bawią, mróz nie robi na nich żadnego wrażenia, aż mnie to dziwi.
Jakieś powiązanie między uchem a okiem istnieje. Niegdys jeden z profesorów laryngologii (z I Kliniki AM na Lindleya), zaproponował, zeby połączyć okulistykę z oto-ryno-laryngologią i zrobić Instytut Głowy. Na to pani profesor Bulska (swietny ginekolog), z kolei zaproponowała, żeby połączyc ginekologię z urologią i zrobić Instytut Dupy.
errata: (świetna ginekolog)
Żabo, a jakie jest powiązanie lewej nogi z woreczkiem żółciowym? Nawalają mi zawsze synchronicznie. To by musiał być jakiś Instytut-Od-Pasa-w-Dół.
Dorotolu, wszystko rozumiem. Historyjka z nosami jest piękna.
Eleganckie Niemki to oksymoron. Noś się królewsko, noś. Mnie się to podoba.
Żabo… 🙂
Kiciu
Gotuję, a nawet foto stosowne będą. Wyszedł mi prawdziwy kumin :ops:
bezczelnie zastąpiłam kminkiem, bo jak trzeba, to trza. Pachnie w całej chatce.
Mniam… na zapachy.
zrobiłam kotlety według przepisu … bardzo dobre mi wyszły … z połowy mięsa są zrobione pulpety … przydadzą się na jutro bo do chorej wnuczki idę …
a jeszcze chyba nie było napisane, że Danuśka nas obdarowała konfiturą fiołkową a ja dzisiaj do kawki ciasto Danusine i Basiowe wcinałam … 🙂
Dla wszystkich – wtajemniczonych i niekoniecznie
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=334#comment-83731
O, a ten sos dochodzi całkiem pięknie! Na malutkim ogniu.
Oczywiście, ku radości , nie to, co chciałam (uwijałam się między kuchnią, a patelnią). Zaraz wrzucę odpowiednie.
ja dzisiaj zabawy na śniegu uskuteczniałam, a wszystko przez samochód, który zakopał się w koleinach i za nic nie chciał sie ustawić jak należy. Zatarasował drogę, stanął sobie i ani prośbą ani groźbą, ani łopatą. Co było robić, dopiero psi ręcznik podłożony pod koło pomógł, ale niestety sam pod tym kołem został. Operacja trwała długo, do tej pory nie mogę się rozgrzać, brrr!
Podobnie jak Jolinek delektowałam się konfiturą od Danuśki, och i ach 🙂
Kicia
Tu podstawowe… ostrą wybrałam jalapeno, kapkę nasionek, bo jak ma być ostre, to niech jest 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_1506.jpg
Dorzuciłam trochę amerykańskich jagódek, one smakowo są obojętne prawie – ale wyglądają doskonale.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1507.jpg
Alicja, a tak mówiąc miedzy nami, to co Ty warzysz, ze obiad to rozumiem ale danie to jakieś enigmatyczne
Fan fan tulipan jest tylko do dekoracji!
http://alicja.homelinux.com/news/img_1509.jpg
Dorotal,
ja dzisiaj tylko sos do wczorajszych pierwsiów kurczaczych, i odsmażanych ziemniaków. Kicia podrzuciła pomysł o sosie mangowatym, spróbowałam, całkiem niezły.
to smacznego
Te tam dorzucone, niebieskawe, całkiem niezle smakują. Żarłokiem nie jestem, ale to i owo deczko skubnę.
nemo
2010-01-31 o godz. 19:30
Na śniegu zimno, pod śniegiem trudno…
Pod śniegiem to jeszcze ciemno…, ale może to najmniejszy szkopuł
Proponuję igloo:
„Snow was used because the air pockets trapped in it make it an insulator. On the outside, temperatures may be as low as ?45 °C (?49.0 °F), but on the inside the temperature may range from ?7 °C (19 °F) to 16 °C (61 °F) when warmed by body heat alone.”
Temperatury ze znakiem zapytania są ujemne 😉
Padłam coś wcześnie i już się chyba wyspałam 🙄 Idę poczytać Montalbana, bo na dworze -10 i jakiś kosmiczny chłód ciągnie od od tego księżyca, klimat sycylijski przyda się na rozgrzewkę…
Znajomi z Niemiec od czwartku bawią w Chile i już narzekają na 30-stopniowe upały 🙄
dzień dobry! A u mnie może jeszcze nie odwilż, ale mało co poniżej zera. Ponoć w tym tygodniu maja być jakieś kosmiczne mrozy, ale nie do konca w te zapowiedzi wierzę.
igloo to nawet można zelektryfikować.
Żabo! Napoleon sypiał niewiele, ale jednak…
a tu -9 … tak mi się nie chciało wstawać … i zaraz muszę wychodzić .. 🙁
Napoleon sypiał niewiele, ale jednak ? na końcu przegrał …
moja noc też była taka bardziej czytana niż spana, czuję się przegrana, boli mnie gardło 🙁
Ciepłe myśli dla Zgagi, usłyszałam, że w Twoim mieście duża awaria ciepłownicza, ale może to w innej części Katowic!