Miałem rację nie lubiąc sake
W marcu ubiegłego roku przyznałem się publicznie, że lubiąc kuchnię japońską nie cierpię sake. Różne opinie na ten temat wyrażali blogowicze. Jedni mnie popierali a inni wprost przeciwnie – uznali za konserwatywnego prostaka. Ale pamiętając słowa wieszcza Adama na temat zemsty odczekałem niemal rok i wreszcie znalazłem tekst, który dedykuję właśnie tym polemistom miłującym sake. A ten trunek japoński robi się tak:
„Historia sake sięga III w. Pierwsze jej gatunki określano mianem kuczikami-no-sake (przeżuwana sake). Ryż, orzechy i proso byty po prostu przeżuwane w ustach, często przez całą rodzinę lub wieś, a następnie wypluwane do wspólnego zbiornika, gdzie fermentowały. Czyniono tak, by zawarte w ślinie enzymy (głównie amylaza) rozkładały zawartą w ryżu skrobię na cukry proste, które sfermentowały, dając alkohol. (…) Poważniejsze zmiany w technologii wyrobu sake zaszły podczas drugiej wojny światowej, w okresie coraz bardziej uciążliwych braków ryżu. Wówczas rządowym dekretem zezwolono na dodawanie cukru do zacieru, a po fermentacji – także spirytusu rektyfikowanego. Blisko 95% sake jest dziś wyrabiane w ten sposób.
Kubeczki i butelka sake cieszą oko ale…
Podstawą do wyrobu dobrej sake jest wysokiej jakości ryż zawierający dużą ilość skrobi. Najlepsze gatunki takiego ryżu określa się mianem shinpaku-mai. W pierwszym etapie produkcji ryż jest polerowany, przez co usuwa się do 45 – 55% zewnętrznej warstwy ziarna (dla porównania – do konsumpcji przeznacza się ryż zawierający 90% oryginalnego ziarna). Następnie ryż płucze się, moczy, paruje i studzi, po czym dodawane są do niego spory kropidlaka Aspergillus oryzae, który wytwarza enzymy rozkładające skrobię na cząsteczki glukozy i innych cukrów, z których nie wszystkie fermentują, lecz mają znaczenie dla aromatu i smaku sake. Parowany ryż zarażony tym grzybem nazywa się kodżi. Sztuka wytwarzania kodżi, zwana seigiku, bazuje na doświadczeniu i intuicji; ma ogromne znaczenie dla klasy sake oraz prestiżu wytwórcy. Po dodaniu mąki drożdżowej fermentacja rozgotowanego ziarna trwa ok. 25 dni. Po jej zakończeniu całość jest filtrowana i pasteryzowana. Dobra sake trafia do sprzedaży kilka miesięcy po fermentacji. Sake nie powinna leżakować dłużej niż rok. W ten sposób wyrabia się jednak tylko ok. 6% najlepszej sake, reszta wzmacniana jest alkoholem różnego pochodzenia.”
No i te zwyczaje picia: „Sake tradycyjnie pije się ciepłą – wystarczy temperatura 35 – 40°C – z małych porcelanowych kieliszków. Najlepsza jest sake konsumowana w 7 – 8 miesięcy od daty produkcji.”
I to wszystko napisał najwybitniejszy w naszym kraju znawca i historyk alkoholi a przy okazji i smakosz czyli Wojciech Gogoliński. Na zdrowie!
Komentarze
Blisko 95 procent gorzały jest produkowane w sposób urągający przyzwoitoci i z podłego surowca.
Należy jedynie zwracać uwagę na pozostałe 5.
Naszym Dziadkom Kochanym wszystkiego najlepszego … 😀
Nowy wpis to i oficjalne otwarcie uroczystosci Dnia Dziadka.
Obchodzimy je pod nastepujacymi haslami
Mysmy przyszloscia Narodu,
Oiesn nasza pelna jest sil….
….Laurami przystrójmy glowy,…
Te przerywniki to na zaczerpniecie oddechu.
Pan Lulek
Panie Lulku 😀
Witam wszystkich. Dziekuje pieknie za zyczenia i gratulacje.
Mala, odpukac daje nam zyc a do tego zycie w tropikach ma zasadnicza zalete – mozliwosc zatrudnienia niani.
Ulubiony pojechal do urzedu zarejestrowac nowa mieszkanke Kampali, a ja ide sie najesc i napic zanim syrena sie obudzi.
Nirrod –
gratulacje z powitania na łonie rodzinnym nowego człowieczka. A syrena
Zosia jest bo co ? Tak wyje?
Nianię teoretycznie można zatrudnić wszędzie. Gorzej z praktyką, czy raczej praktyczną finansową stroną przedsięwzięcia.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Nirrod, gratulacje, oby Zosia rosla zdrowo i szczesliwie!
Syrenki sie rodza w stosownej chwili a nam meczyznom pozostaje cala reszta trosk.
Panowie ! Przedpoludniowy toascik za zdrowie przyszlych babc wznosimy.
Panie taz moga sie dolaczyc.
Gdyby Gospodarz wiedzial dokladnie jak powstaje wino, gdzie co sie nawinie to do fermentacji nie wydziwialby na sake.
Pan Lulek
Tak jest, Panie Lulku! Na własne oba oczy widziałam jak Włosi robili wino z nadpsutych i podpleśniałych winogron, i cmokali z zadowolenia, ze takie dojrzałe i słodkie. Tyle, że podpleśniałe to nie przeżute…
Niby tylko -7*C a ziąb przenikliwy, brrrrrrrr…..
u nas słonko wreszcie ale minus 12 …. dzisiaj sprzątam sobie … teraz druga kawa w nagrodę za porządki … 🙂
sake piłam kiedyś ale nie pamiętam czy mi smakowała i jaka była z tych dobrych czy podróbek … przywiózł ją nam kolega z Japonii …
Towarzystwo dzisiaj jakieś mocno rozproszone.
Wiwaty na cześć Dziadków zapewnie będą hucznie wznoszone
dopiero w porze toastu. Ja powiwatuje już teraz.
WIWAT DZIADKOWIE ! A toast, póki co, jedynie herbaciany.
A do sake,tak jak do tofu,mam stosunek raczej niechętno-
oziębły.
Danusiu, popieram na całej linii
W dniu takim jak dzisiaj jest znakomity czas na opowiastki z broda. Oto jedna.
Do powaznej znanej instytucji, czy tez firmy dzwoni klient i pyta:
„Czy jest pan Piórkowski ?
pani z centrali telefonicznej odpowiada: Szczypiórkowski,
zniecierpliwiony klijent odpowiada: przeciez mówie, Piórkowski.
Zniecierpliwiona pani poprawia, Szczy-piórkowski.
Nie szkodzi odpowiada klient, ja poczekam”
Za takie stare kawaly kiedys na pal wbijali.
Pan Lulek
Ależ dzień dzisiaj 😯
Na początek gratulacje dla Nirrod i najlepsze życzenia dla małej Zosi 😀
Poza tym wszystkim dziadkom i babciom – radości z wnucząt 😀
Pogoda cesarska, śnieg już tylko w górach i zacienionych zakątkach.
Doglądam kota, który wybudza się powoli z narkozy. Kotem trzeba być, jak coś dolega 🙄 Wizyta możliwa w ciągu 10 minut 😯 Ponieważ nasz poturbowany kocurek nadal na trzech łapach i nie dawał się zbadać, udaliśmy się do kociego doktora na konsultację. Doktor plus 3 asystentki natychmiast zajęli się pacjentem. Aby go zbadać, konieczna była narkoza, a jak już, to doktor zaproponował kastrację przy okazji (nie będzie się włóczył i walczył…). Osobisty w końcu dał się przekonać, choć nie do końca… 🙁 Weterynarz stwierdził, że w sprawie kastracji facetów nie ma co pytać 🙄 Kot został uśpiony, częściowo ogolony i zbadany (ślady pogryzienia na ramieniu, które jest opuchnięte i bolesne, ale nie połamane), wykastrowany, usunięto kamień nazębny, wyczesano sfilcowane futro – full serwis w ciągu pół godziny. Dostał zastrzyki z antybiotyków i wrócił do domu.
Cała przyjemność za 169 Fr. To było jego pierwsze spotkanie z medycyną w ciągu 8 lat, od razu takie radykalne, niestety.
Zdrowie Dziadków! W Wasze ręce Panowie!
Saki nie piłam i jakoś nie zapowiada się bym piła. A ichniejsze cudeńka do saki – i tu zgadzam się z Guru – mają wpaniałe kolory, wzory i doskonale prezentują się.
Zdziwienie mocne ogarnęło mnie podczas lektury popołudniowej gazetki. Rosyjska łyżwiarska para taneczna naraziła się okrutnie starszyźnie aborygeńskiej. Padły takie slowa jak kradzież Aborygeńskiej kultury i wyzysk Australijskich Aborygenów (Sol Bellear. Aboriginal Land Council of the New South Wales).
A wszystko dlatego, że Oksana Domnina i jej partner Maxim Sahabalin maja występić z programem, którego muzyka, choreografia i kostiumy wzorowane są na sztuce prymitywnej, aborygeńskiej.
Fakt – kostiumy imituja malunek na skórze, w dalekim tle muzycznym można wyodrębnic dźwięk odzywającego sie kilka razy didgeridoo i to wszystko co w jakikolwiek sposób można połączyć z dorobkiem kulturowym aborygenów.
Czerwone szmatki na biodrach blższe są przepaskom biodrowym jakich nie nosili rodzimi mieszkańcy Australii. Trzeba dużego samozaparcia by w liściach jakim udekorowana jest para championów doszukać się liści eukaliptusa. Ja raczej widzę liście babki, mniszka lekarskiego, a może i szałwi.
Sol Bellear zapowiedział iż wystąpi z oficjalnym protestem do ambasadora Rosji w Canberze.
Poprawność w każdej nieomal dziedzinie doprowadzi świat do obłędu. Toż to strach się bać!
http://news.ninemsn.com.au/article.aspx?id=1002852
Zszokowane zwierzątko
Echidna
Errata
tzn maja (występnie?) wystąpić
E.
Zimno jak piorun, ale po raz pierwszy od bardzo dawna, słonecznie 🙂
Skończyłam kolejną wariacką korektę i wreszcie mogę spokojnie poczytać do tyłu i na boki 😀
I pozostając jeszcze na chwilę w temacie – w linku do video (wideo?) może na początku być reklamówka, niestety nie da rady tego przeskoczyć.
E.
haneczko –
u nas piękny zloty księżyc w towarzystwie gwiazd majestatycznie płyną po niebie i mimo iż północ minęła, nadal ciepło. Rozgrzałaś się nieco?
E.
Tak, Echidno. Wdziałam dodatkowy kubraczek i już mi lepiej 😆
Swiętującym dziś Diadkom – wszystkiego najlepszego, słonecznego życia!
Sake także pić nie będę, ale jakimś likierkiem wieczorową porą Święto uczczę 🙂
Nie udało mi się, niestety uruchomić video od Echidny, ale strój imitujący malunek na skórze widać dobrze. Też jestem zdania, że nieco przesadzono w tej „poprawności”. Może aby uniknąć takich sytuacji, stroje powinny być uzgadniane przed pokazem? Ale, wiadomo, że zawsze jakiś malkontent może się znaleźć, czyż nie?
Dzień dobry Szampaństwu,
zerknęłam w okno, szykuje sie lekko mrozny, ale słoneczny dzionek, właśnie słońce wstało.
Haneczce jeszcze raz podziękowania wielkie – toż to perełeczka, naburmuszony wiecznie, powolny Bach, i wprost przeciwny Handel, świetna obsada aktorska. Obśmiałam się jak norka i będę wracać do.
Sake – fuj!
Ojciec mojej koleżanki, szanowany geolog, przywiózł z jakiejś wyprawy. Magda sprosiła towarzystwo, oczywiście naczyńka naparsteczkowate nieco (no wiecie?! Tak mało naleją?!), zasiedliśmy z nabożeństwem… i nikt nie poprosił o dolewkę 😯
Perfumy jakieś, proszę państwa, do dziś pmiętam ten smak!
Potem Rycho skoczył pod Arkady, zakupił wino marki vino (innego naonczas nie było, a fulla wrocławskiego nie dowieźli!) i dopiero rozpoczęła się impreza 😎
W delikatesach „Pod Arkadami” (nie mylić z Arcadiusem!) było coś takiego pod tytułem „Armaniac” – jakieś brandy koniakowate, ale wtedy (koniec lat 70-tych) kosztowało to 800 zł. za butelkę, kogo na to było stać 🙄
Po latach, sentymentem wiedzeni… żeśmy z panem Bogdanem… a co!
I to se już ne wrati, bo takich nie robią. I bardzo dobrze!
http://alicja.homelinux.com/news/0149.jpg
Barbaro –
trochę trzeba poczekać, nie od razu się pokazuje obraz. No i ta reklamówka! Musi przelecieć. Ale to tylko kilkanaście sekund.
Dobranocka z naszego zakątka
Echidna
Jak dali koda dd77 to mus cos napisac. Nie rozumien tylko dlaczego z powodu lapki pozbawiac meskie stworzenie, meskosci. Tak jak z cwiczeniami na zapinanie guzików. Rozpinanie szlo mi zawsze latwiej a tu takie utrudnienie. Tym bardziej, ze ma to byc na damska strone. Ide na popoludniowa drzemke.
Pan Lulek
Z doskoku, ale Pyra doszła i doczytała, Za sakew, dziękuję, za kilka napojów meksykańskich, takoż i za wino palmowe też. W takich ilościach, w jakich Pyra pije, wystarczy zupełnie tradycyjna polska apteczka.
Nirrod – ciesz się Małą, dopóki Córeńka nie zorientuje się, że każde rozwarcie buźki do wrzasku, nieodmiennie sprowadza dorosły personel do posług.
Sake nie pijam ale uzywam do gotowania, konieczna jest do suki yaki, mam zwsze buteleczke obok sosu sojowego.
Wyobrazcie sobie jakie to musialo byc poczucie kolektywu jak wszyscy zuli a potem pluli a potem to pili to chyba jedyny spelniony komunizm
Echidno,
I w ten sposób starszyzna aborygeńska zrobiła świetną reklamę
tej tanecznej parze.Teraz wszyscy będą chcieli zobaczyć ich występ !
Nam raz udało nam się obejrzeć łyżwiarskie pary taneczne na żywo
na warszawskim Torwarze podczas mistrzostw Europry w 2007 roku.
Akurat po zakończeniu tej imprezy lecieliśmy samolotem do Francji
i mieliśmy okazję pogawędzić z francuską grupą fanów łyżwiarstwa,
która wybrała się na mistrzostwa do Warszawy. Opowiadali nam,jak jeżdżą po całym świecie, by oglądać zawody na żywo i dopingować
swoją ekipę.Piękne,trzeba mieć tylko czas i pieniądze,bo to czasem
dosyć odległe podróże !
…ale od sake było lepsze, to vino!
Toast za Dziadków o stosownej porze bynajmniej żadnym podłym trunkiem, mam łajborową, mam likier węgierski, mam chilijskie wino ulubione cono sur, mam italiańskie d’Abruzzo, mam piwo z żywca – Tatra. Skłaniam sie ku temu ostatniemu, bo wasza 20-ta to moja 14-ta, no i będzie patriotycznie 🙂
Odnalazł się mój kolega z Islandii, własnie z nim rozmawiam via IRC
Jakieś głupoty wypisuje:
nawrot*: no snow here, and +4 (nie ma śniegu, +4C)
nawrot: and sunny (i słonecznie)
nawrot: it is strange but i do not remember how winter looks like (dziwne, ale ja nie pamiętam, jak wygląda zima)
alicja: ha ha!
alicja: hard to believe you live in Iceland… on the other hand… gulfstorm keeps you warm (trudno uwierzyć, że mieszkasz w Islandii, z drugiej strony… golfstorm was ociepla)
nawrot: yes, i do not think i seen here less than -14C ever (tak, i wydaje mi się, że nigdy nie widziałem tutaj mniej niż -14C)
nawrot: but summers are also around 4C , i just move where is warmer (ale tutejsze lato to także mniej więcej +4C, ja się przemieszczam, gdzie cieplej)
*nawrot to Polak z Białegostoku, od 12 lat pracuje dla firmy komputerowej w Reykiaviku (podobno Polacy to opanowali), jest programatorem. Od jakiegoś czasu tak się urządził, że pół roku mieszka w Reykiaviku, a pół roku w domu u mamusi i pracuje via internet.
Dlaczego konwersujemy po angielsku? Bo na moim IRC jest kilka osób z innych krajów i naszym wspólnym językiem jest język angielski.
Byłam pewna, że Ci się spodoba, Alicjo 😀 Zawsze do usług 😀
Z sake nie miałam do czynienia. Jak się trafi, poliżę poznawczo, ale pewnie się nie zakocham, piwno-winna jestem 😉
Ja z boczku – wpadam na Wasze Blogowisko, bo bardzo na nim miło jest!
A dziś mnie skusiło napisać – bo do tej sake powinno się podawać musowo kawkę Kopi Luwak, skądinąd najdroższą na świecie… nie uważacie Państwo? Ale nie z powodu ceny, hehe.
Zwyczaj toastowy mnie urzekł. Chlapnę sobie dziś wieczorem za zdrowie Was Wszystkich – najsympatyczniejszego Blogowiska w necie.
A ja mam zamiar przygotować na wieczorny toast wino grzane.
Na ogół ok 20.00 wracam ze spaceru z psem.Przy temperaturach
jakie mamy ostatnio wracam cokolwiek przemarznięta.
Wczoraj kupiłam w sklepie osiedlowym”Syrop korzenny ”
o następującym składzie :ekstrakt skórki pomarańczowej,cytrynowej,
wanilia,cynamon,goździki,gorzkie migdały. Osobisty na pewno pomoże
mi ustalić właściwe proporcje pomiędzy korzennością,a winnością 🙂
Cóż może być lepszego na mrozy i za Dziadków ?
No mógłby być koniak,ale w domu nie ma 🙁
Gazeta Wyborcza uzywa okreslenia „karcic na dzieci” – przedoststnie zdanie, karcic na jeszcze nie slyszalam
„Większość ludzi nie lubi poniedziałków, a większość mam nie lubi poranków, a szczególnie godziny 8:25. To najbardziej stresująca pora dla każdej zapracowanej mamy – wynika z badań przeprowadzonych na zlecenia firmy Uniroyal – donosi portal themedguru.com. Przebadano 2 tys. pracujących matek, które rozpoczynają dzień od doprowadzenia dzieci do szkoły, a następnie muszą pokonać poranne korki. Przez natłok porannych obowiązków aż 40 proc. z nich jest wykończonych zanim dotrą do pracy. Zestresowane matki przyznają, że zdarza im się karcić na dzieci, choć na to nie zasłużyły. A wszystko przez nadmiar porannego stresu.”
Coś się zmieniło. O 8:25 nasze dzieci od dawna były w przedszkolu, szkole, my w robotach, a poranek zaczynał się o 6 – 6:30 😯
A po cholerę to „NA” ?! 😯
Pierwsze słyszę, a tak długo żyję 🙄
Frank się znowu zabarykadował w domu, pielęgniarka nie mogła się dodzwonić i dopukać – przyszła do mnie, bo mam klucze. Wszystko fajnie, tylko Frank ma taki zamek, że jak ma drzwi zamknięte na klucz od wewnątrz, i jeszzce na łańcuszek, to kaplica. No to od garażu, nie takie my… tylko, że tego cholernego klucza z zamku nie mogłam wyciągnąć, żeby się zabrać za garaż. I tak w sweterku, kretynka, spędziłam na mrozie 15 minut, zanim udało nam się ten klucz odkluczyć, żeby zakluczyć, gdzie trza.
I jak tu nie mieć „porannego stresu” 😯
Chlopaki ruszyc sie. Do boju. Tylko Andrzej Szyszkiewicz ruszyl z kopyta. No i skromnie mówiac Ja, czyli
Pan Lulek
nie ma chetnych na dziadka…
W moim kalendarzu 21 stycznia jest Dniem Babci i Dziadka .I słusznie ,bo to oddzielania babć od dziadków jest moim zdaniem sztuczne .Poza tym w przedszkolach organizuje się wspólne obchody tych świąt ,a z tego co czytam na blogu , widzę ,że domowe świętowanie przeniesione jest na sobotę lub niedzielę -także wspólnie dla obu płci .
Co do tego ” karcenia na dzieci ” – myślę ,że to wypadek przy pracy ,czyli niechlujstwo korektora ,co zdarza się nawet największym gazetom .
kod c3c3
Ponieważ zdarza nam sie rozmawiać o literaturze ,to jest okazja ,aby napisać o akcji zbierania podpisów pod protestem przeeciwko działaniom Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego zmierzającym do likwidacji bibliotek w małych miejscowościach .Szczegóły na stronie http://www.otwarta biblioteka.pl
http://www.otwartabiblioteka.pl
Co do sake, to de gustibus… 🙄 Każdy ma swoje upodobania, fobie, obsesje, preferencje, uprzedzenia… 😉
Jednych zniechęca wizja przeżutego, wyplutego i sfermentowanego ryżu, innych – sera przeżutego i wy…dalonego przez larwy, (karpia żywionego odpadkami, pangi hodowanej w szambie, pardon, Mekongu 🙄 )jeszcze innych – wyobrażenie sałaty przyrządzonej przez kucharza, który nie myje rąk po wizycie w toalecie… Dla każdego coś miłego 😉
Ja używam sake do marynowania mięsa, czasem wypiję łyk – bez obrzydzenia. Smakuje mi nawet całkiem nieźle z odpowiednim jedzeniem, ale w małych ilościach, oczywiście. Sprawdziłam, jaką sake mam w kuchni – Suishin Yamanehonten Mihara, Hiroshima. 17 proc. alkoholu
Witam,
Czy mi się wydaje? Czy mamy nowego biesiadnika przy naszym blogowym stole?
Nisia z 15:22 Ja, już się przesunęłam 😀 Witaj Nisiu 😀
No rzeczywiście! Gdyby nie Haliczek to bym się nie przywitał. Witaj Nisiu. Już masz miejsce przy stole. Ale nie chwal nas zbytnio. I tu bywają burze ale nie tak groźne i nie tak przykre jak gdzie indziej. A jeśli masz własnego dziadka, to masz dziś dobry dzień na rozpoczęcie nowego rozdziału w życiu od toastu.
W restauracjach azjatyckich sake oferowane jest czesto na zakonczenie posilku. Czemu nie, od czasu do czasu, ale fanka nie jestem.
Danusko, wspomnialas o mistrzostwach w Warszawie w 2007. Jedna z moich tutejszych znajomych podrozuje czesto z ta grupa fanow lyzwiarstwa, sa to dla niej wakacje i okazja do spotkania znajomych, zakochanych jak ona w lyzwach.
yyc, fajnie, ze sie odezwales i ze wszystko u Ciebie w porzadku. Rok 2O10 bedzie Twoim rokiem!
Przepraszam, ze dopiero teraz: wszystkiego dobrego dla Zosi i rodzicow.
W chińskich restauracjach w Holandii spotkaliśmy się z miłym zwyczajem na zakończenie posiłku – ja dostawałam kwiat orchidei w malutkiej fiolce, a Osobisty – rachunek 😉 W Niemczech Chińczycy częstowali świetnym winem śliwkowym na koniec. Chciałabym takie wino znaleźć do kupienia.
Dzień dobry Nisiu 🙂
Alicjo, nie hulaj po zimnym polu w byle giezełku, bo Cię połamie i po co Ci to. A ktoś tu mówił, że ja latawica ❗
Sensacja w moim kantonie: ze sklepu z sukniami ślubnymi skradziono wczoraj w nocy 60 unikalnych kreacji, wartych w sumie 100 000 franków 😯 Ciekawe, gdzie się pojawią na zdjęciach ślubnych 😉
Znalazłam Plum Wine Hakutsuru z Japonii. Ciekawe, czy to to, co piłam.
😕 ja to jestem dopiero ciekaw
kto to taki popieral picie tak malo patriotycznego napoju?
a tak na marginesie, takie marne parenascie % to i tak zadnego prostaka nie skrzywi 😉
Panie Lulku jak tu się ruszać, jak w nocy było poniżej -25 stopni przy gruncie. Dziś ma być jeszcze zimniej. Spokojnie doczekamy – 30 na wysokości 2 metrów 🙁
W nieużywanych pokojach na poddaszu zastosowałem góralski patent z Chochołowa – folię z burchlami przymocowaną do okien. Działa . Sporo cieplej.
Wszystkim Dziadkom – radości z bycia dziadkami! 🙂
Gospodarzu, prosiłam o nieobiektywną recenzję z dramatopisarskiego debiutu wnuczki – i co? Było już to przedstawienie? 🙂
ale jaja 😆
co to za mis ktory od minusowych temperatur dupe sciska
Witaj Nisiu, widzę, ze Haliczek już się przesuneła i Ci zrobiła miejsce 🙂
Dzisiaj od dawna niewidziane, przepiękne, wygwieżdżone niebo, mróz coraz większy, śnieg skrzypi, Księżyc w stanie wskazującym na półpełnię, ale halo w około. Pewnie się pogoda zmieni, bo tez mnie w żabich kościach łamie.
Nirrod
jak juz sie wyspisz, to tak calkiem cicho pusc
Zośka
Od czasu rejterady Iżyka i stałej niebecności Brzucha, Miś zajmuje honorowe miejsce mieszkańca bieguna zimna na blogu.
U nas za Dziadków wszelakich do wyboru – wiśniówka albo cytrusówka pod cieniutką białą kiełbasę z chrzanem.
Zdzichu
Czy ja napisałem , że jestem miś polarny?
Koledzy dawno śpią przykryci grubą kołderką z mchu i liści. Ja muszę kotłować 🙂 Wiadomo : kotłowanie rozgrzewa.
Idę się napić wiśniówki. A potem poszukam szelek. Dziś w telewizji powiedzieli , że picie alkoholu w mróz rozszerza pory.
Za oknem już – 18.
Misiu, ja też powinnam spokojnie do wiosny hibernować a tu cały czas ganiam po śniegu. Wbrew naturze!!
Misiu, 😆
Rok temu entuzjastów sake było niewielu, ale więcej niż dzisiaj. A niejaki Pietrek zrobił nawet wykład:
” Pietrek pisze:
2009-03-28 o godz. 00:02
Z wielu wypowiedzi (nie czytalem wszystkich) przebija jeden watek – chlapnalem sobie setke sake – co za paskudztwo! Czysto Polskie podejscie do sprawy 😉 Picie sake jest skomplikowanym rytualem (tak jak picie herbaty, czy wlasciwie robienie czegokolwiek w Japonii). Kiedy w japonskiej restauracji po ceremonii zasiadania (?) – przyklekania przy stole zawsze z widokiem na zawsze uroczy ogrodeczek albo przynajmniej wyrafinowana ikebane, podaja skomponowane do perfekcji przystawki, dania itd, wtedy sake wkomponowuje sie wszystkie smaki i nie naprawde pasuje do calosci.
Pic sama sake jako drinka????? Chyba nie za bardzo.
Poza tym stwierdzenie nie lubie sake to tak jak stwierdzenie – nie lubie wina – ZADNEGO wina? Sake istnieje w dziesiatkach gatunkow i jakosci.
Moj stosunek do sake jest taki jak do tequili – w Meksyku jest bardzo OK, ale w Warszawie???
Akurat mieszkam (czasowo) na Dalekim Wschodzie i mam dostep do sake w porzadnej oprawie ale watpie czy po powrocie do domu bede tak bardzo zazywal.”
Szkoda, że się więcej nie odezwał 🙁
Pora na pora !
Panie Lulku kochany! Strzeliłam sobie na rozgrzewkę nieco gruszkówki. Cieplutko mi się zrobiło, ale też się spociłam jak ruda mysz. Strasznie to mocne!
Nic to! Zaraz chlaBnę jeszcze kropelkę, bo pora toastowa się zbliża i pod kordełkę!
Troche ruszylo chlopaków. moze nie wszyscy sa jeszcze Dziadkami ale czas zrobi swoje. Pijmy wiec dzisiejszy toast.
Mysmy przyszloscia Narodu…..
Mysmy przyszloscia…..
Mysmy…..
…..
No to kupa mosci Panowie, zapraszajac Panie do Towarzystwa.
Pan Lulek
Ponieważ za chwile będziemy wznosić toast za wszystkich Dzidków mam do nich pytanie. Jak to jest, z ich dziadkowaniem?. Bo oni to chcą i nie chcą 😛 Sprawa wyszła wczoraj ? w przypadku mojego Osobistego- dziadka. Córka przypomniała wczoraj, co dziadek powiedział jak się po raz pierwszy dowiedział , że córka zostanie mamą .Zamiast się cieszyć to powiedział -?zrobiłaś mnie dziadkiem?. Czyżby zostanie dziadkiem to pożegnanie z młodością 😛 Inna sprawa co się teraz dzieje w relacjach dziadek- wnuczka he he Tylko mu się oczy śmieją na widok wnuczusi i jakby mógł to by dla niej gwiazdkę z nieba ściągnął.
No to za wszystkich dziadków 😀
Natomiast grzane wino na zdrowie Zosi oraz Dziadków
w dzisiejszy mroźny wieczór wkomponowane znakomicie 🙂
Ta uwaga Pietrka o sake niewątpliwie bardzo słuszna !
Ale fajne powitanie Zośki przygotował Zdzichu. Tylko żeby Nirrod nie postraszyła dziewczynki Kukizem.
Also, nie chciałem zamęczać blogu zachwytami. Powiem więc w skrócie: mnie się podobało. Sztuka a właściwie sztuczka, bo miała jeden kilkunastominowy akt, była śmieszna. Co prawda trudno było wszystko zrozumieć, bo aktorki pekały ze śmiechu i cierpiała dykcja. Ale po wyjaśnieniach w drodze powrotnej do domu dotyczących akcji i pointy oddaliśmy autorce honory. Co prawda była zainspirowana Monthy Pythonem ale debiutantka może czerpać byle z dobrych wzorców. Był jednak i element polski, bo Czerwony Kapturek miał białą spódniczkę.
wszystko sie juz popieprzylo
zamiast miodowke misie zlopia wisniowke 😆
to chiba wszystko przez to ocieplenie kimatu 🙂
Misiu, tutaj nędzne -14, skrzypi, niebo bezgwiezdne. Trzymaj się kaloryfera, mimowolny rekordzisto 🙂
Za dziadków i ich dziatki 😀
A’propos białej spódniczki; kostium, który mi się najbardziej podobał, to wielki chłopak w kusych kąpielówkach, z zarzuconym przez ramię futrzakiem z siedzenia samochodowego i z wielką maczugą drewnianą w ręku – snuł się między tańczącymi, manipulując maczugą i mamrocząc pod nosem „Oj, bo będę głodny….”
Gospodarzu – gratulacje! To musiała być wspaniała sztuka, skoro nawet aktorki pękały ze śmiechu! 😀
Zdrowie wszystkich szczęśliwych i dumnych z wnucząt dziadków! (Jak rozumiem, innych nie ma, a w każdym razie ja nie znam.)
Za Zosie no i za dziadkow!
Ktos mi cos opowiadal, ze zdzichu z arcadiusem byli dzisiaj na badaniach ???
ja tam nie mam nic do badania jesli idzie o glowe 😆
makowka pusta 🙁
Hej Alino, znajomi pewnie wiec wpadna do Vancouver na Olimpiade bo to juz 3 tygodnie zostaly.
Nirrod Tobie i mezowi gratulacje.
Zosi szczęśliwego życia.
Dziadkom wszystkiego naj…
Zdrowie!
Zdzichu,
Misiu ma wiśnie, a uli chyba nie. Dlatego żłopie wiśniówkę. Z zakamarków pamięci mogę przywołać ten smak… mmmmmmm……
Krystyno,
na cholerę obchodzić dwa w jednym, i raz, jak można osobno i dwa razy 😉
Powitania dla Nisi.
Z lekkim poślizgiem – zdrowie Dziadków!
Z ujawnionych – Gospodarz, Pan Lulek i Antek, nieobecny, nieusprawiedliwiony, ale co tam… ZDROWIE!
Stara Żabo,
przecież zajzajer Panalulkowy, zwany gruszkówką, to prawie czyste procenty, dziwisz się, że rozgrzewa błyskawicznie?! 🙄
O, zapomniałam o Haliczkowym Dziadku… nic to, na drugą nogę… zdrowie za Haliczkowego 😉
Alicjo,
A Cichal to nie dziadek? 😀
Witam,
Zdrowie wszystkich Dziadków 🙂 , moze nie sake, ale nie mniej serdecznie 🙂
O masz… o Kapitanie zapomniałam, jeszcze mnie zrzuci z pokładu rekinom na pożarcie 😯
No trudno – to za Kapitańskie, i tak wypada trenować przed rejsem 😉
Zdrowie Kapitana Cichala, także Dziadka 🙂
Takze nie lubie sake.. blee..
Dziadkow i Babcie zaskoczylam jak co roku.
A teraz wcinam sushi, ktore wlasnorecznie zrobila moja kumpela. Mniam, mniam!
cichał co ma klawe życie jest potrójnym dziadkiem ale się dzisiaj nieujawnia
– Babciu, gdzie podział się miód z Twoich miodowych miesięcy?
– Widzisz, Kochanie – wypił Dziadek i zrobił się stary piernik.
Jak juz o % , to pytanko: czy ktos z Szcownych Blogowiczów juz sie spotkal z rumem kokosowym? Bardzo dawno temu mialam okazje chlipnac takowy z Haiti i wiecej nie spotkalam. Moze jakis namiar ktos ma?
Zgubiliśmy też Brzucha, dumnego Dziadka Wiktorii
*Szacownych 🙂 oczywiscie
Tak przy okazji, podoba mi się powrót do imion takich, jak Żabine wnuki, Józek i Jadzia, nirrodowa Zosia, Jaś, Małgosia i tak dalej.
Młodą przyszłą matką będąc, mówiłam wszystkim, że obnaszam się z Józkiem – przypadek sprawił, że wyszło na Maćka. Bardziej polskiego imienia nie mogłam wymyślić. Owszem, Bartosze, Sławki, Cześki i tak dalej, ale Maciej jest z tej samej półki 🙂
Nirrod , gratulacje!!! Dzielnie się spisałyscie dziewczyny !!!
Wznoszę toast za Wasze zdrowie . 🙂 🙂 🙂
…a bo, Pyro, nieobecni są i jak wszystkich dziadków spamiętać, poza zawsze obecnym Gospodarzem i Panem Lulkiem?
A Misia to musimy wreszcie ożenić i mieć z niego jakiś pożytek w sprawach prokreacji!
Czy ja już wam mówiłam, że Jerzor postanowił być swatem i zeswatać Lisę z Frankiem? Użył argumentu – no bo jakby co, to niech scheda nie przepadnie na skarb państwa 😯
Lisa stanowczo odmówiła. Jerzor nie ustaje w pomysłach, jak doprowadzić do tak zwanego szczęśliwego końca na ślubnym kobiercu. Ja się pukam znacząco w głowę, ale nie wiem, czy to jest sens pukać w moją 🙄
Ja również jestem zwolenniczką tradycyjnych imion, Obecnie rodzice nadają dzieciom tak dziwne imiona, że nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać. A czasami połączenie tych dziwnych imion z nazwiskiem daje wręcz komiczny efekt.
cześć yyc 🙂 popatrz co kupiłam 🙂
http://www.wilanow-palac.art.pl/sklep/strona.php?akcja=produkt&id=102
A co do imion,to tez podoba mi się obecna tendencja,dzieci moich znajomych,4 letnie bliźniaki noszą imiona swoich dziadków :Stanisława i Franciszek
Nirrod, gratulacje !!! Dzielnie się spisałyście dziewczyny !!!
Wznoszę toast za Wasze zdrowie 🙂 🙂 🙂
W moim bloku mieszkają solidne,poznańskie rodziny, trochę studentów. trochę niepełnosprawnych (przydział) i kilka rodzin o krok od lumpenproletaruatu (letnie opiekunki naszego psa stantąd9 i imiona dzieci z tych rodzin : Roksana, Pamela, Kinga, Ninetta. Jakby Matki chciały je obdarzyć przynajmniej pięknym () imieniem.
Kiciu, a co byś chciała więcej o tym rumie, mam takowy, nazywa się Malibu i jest to biały rum kokosowy 🙂
Pyro….
ślozy mi się rzuciły na oczy i popłynęły z nich 😉
http://www.youtube.com/watch?v=n-4aIWUKwcc
Hej sarenko, no to masz nastepne receptury do realizowania i juz niedlugo powod do podjecia gosci to bedzie mozna poeksperymentowac… 🙂
Musze zobaczyc czy jest tu cos o kuchni kowbojskiej to moze by Ci trzeba podeslac 🙂
Kolezanki w pracy wlasnie mi wynajduja wczasy na Karaibach i sie przescigaja gdzie taniej i lepiej. Spokojnie sobie przegladam i tak mysle jak to dobrze, ze juz piatek i luz nareszcie.
Jakbym sie udal na jamajke 7 lutego na tydzien to z przelotem w pieciogwiazdkowym hotelu na plazy w Montego Bay all-inclusive za dwie osoby $1,500. Niezle tylko ja nie lece w lutym.
Z bierzmowania to mam Stasiek.
Alicjo z tym ożenkiem to musimy się pospieszyć, bo mogę nie przetrać zimy. Co do narzeczonej to nie musi być piękna, ważne żeby była bogata.
Kicia, dla mnie rum z caraibow rozni sie jedynie cena a nie smakiem. znam smak havany w havanie ( okolo 5eurasow za litra) , rumu na margaricie( 2,5 eurasa za litra ), zajzajeru na coche ( tu chlalem na krzywika ), bimbru z trzciny cukrowej na cap verde ( tu nie przyszko mi do glowy by placic za cos tak takiego zajezdzajacego pomaranczami )
kac jest jednakowo obrzydliwy, po kazdym jednym
jedynie co czlowieka utrzymuje przy zyciu po spozyciu, to cudowny klimat w jakim mozna to swinstwo pic pomimo kaca od samego rana
A mozy byc bogata i piekna? czy tylko bogata?
W nerwach siedzę, wyobraźnią mecz ręcznej oglądam. Nie mam Polsatu, a TVP już dawno odpuściła sobie sport 👿
Haneczko, narazie przegrywamy 2 bramkami 🙁
Wiem wszystko, bo czytam, reszta oczami wyjącej duszy 🙁
Kiciu rum kokosowy najlatwiej dostepny to jest pewnie Malibu choc ma tylko 21%. Karaibskie sa naogol mocniejsze i chyba nawet bardziej aromatyczne. Ricardo i Bacardi (oba zreszta z Bahamow) robia takie po 35% i sa lepsze ale nie wiem czy w Kraju (czy ty mieszkasz w Polsce?) sa dostepne (pewnie w internecie) Jesli lubisz rozne koktajle karaibskie (pina colada etc) to bez rumu kokosowego sie nie obejdzie. I bez ananasow. I tam gdzie mowia sok z ananasow dawaj w miare moznosci swiezy owoc (do blendera). Wychodzi zawsze o niebo lepiej.
Odkąd z letka mię wybrzuszyło to za pięknymi latam wyłącznie z grubą rurą. Przynajmniej w ten sposób mogę zrobić wrażenie. Po domu biegać z rurą się nie da. A artystą to raczej nie jestem. Pozostaje brzydka i bogata.
Dziewczyny!
Do roboty! Swatamy Misia – wykazał publicznie chęć, ma niewiele wymagań, teraz co druga panna bogata jak legendarny król Midas, a każda uzdolniona 😉
Tylko Misio musi nas na ślub zaprosić, bo bez swatek taki ślub nieważny!
Alicjo, jak to mało wymagań, nie dość, że bogata ma być, to jeszcze zdążyć ze wszystkim przed końcem zimy, to ile czasu nam zostało 😯
Haneczko
remis 😀
misiu
liczy sie tylko lepkosc ciala
a gdyby misie chcialo, to szukalbym tylko z ta sama lepkoscia. inaczej jest tylko problem z oporem w przelewach substancji
Jesli chodzi o sake to lubie i zawsze mam w domu. Pije czesto sama zawsze goraca. Zimnej nie lubie. po nartach jak sobie zagrzeje rozgrzewa wspaniale. Oczywiscie do suchi koniecznie karafeczke lub dwie. Wiele alkoholi kidys powstawalo poprzez zucie bo innego sposobu nie znano. Na calej Polinezji i Mikronezji pija napoj o nazwie kava na ogol robiony z korzeni kavy (nic wspolnego z kawa). Tez sie przezuwa korzenie kavy. Najgorzej jak poczestuja bo to takie tradycyjne wiec koniecznie trzeba gosciowi podac.
Nie, Malibu znam, to bylo zupelnie przezroczyste, delikatnie pachnalo kokosem
* pachnialo
Ło matko, ten sport mnie wykończy 😀 Naleweczka raz 🙄
Haniś, co pijesz?
Bacardi robi 35% coconut rum, bialy tzn przezroczysty.
e na nalepce glosilo ze jest to rum kokosowy, chyba dodaja w czasie destylacji (tak cos mówil podobno jakis tubylec)
odnośnie ożenku, to będąc w Warszawie zauważyłam nowy trend a mianowicie zjawisko „re-uciekiniera do Polski ze względów ekonomicznych”, spotkałam parę par (ludzie 55 plus), gdzie panowie nie byli tylko z drugiej reki i nie tylko z odzysku ale jeszcze chorobliwi, kalecy, kompletnie wyleniali pod każdym względem (typu mężczyzna trochę piękniejszy od małpy ale na pewno nie sprawniejszy) a panie były wykształcone, zadbane, przystojne, z werwa i eleganckim stylem bycia i życia ze przepięknymi mieszkaniami (na które zarobił mąż nieboszczyk) plus dacza pod Warszawa. I co, pan taki zatrzymuje sobie pokoik w Niemczech aby mieć zameldowanie i dotacje, mieszka i korzysta ze wszystkiego w Warszawie, jest wprowadzany w towarzystwo, „a w przyszłości kochanie to jak będziemy starzy, pojedziemy do Niemiec bo tam są właśnie taaaaaaaaaakie dotacje i lepsza opieka zdrowotna” …. i te panie to powtarzają za takim panem głaszcząc go troskliwie po główce, oznajmiając towarzystwu, ze ma do czynienia z niespełnionym artysta…. wątpię jednak czy wtedy kiedy oni się rzeczywiście zestarzeją to te „dotacje” będą jeszcze aktualne…
Bacardi juz sprawdzalam, to nie to samo 🙁
yyc bacardi to tylko zmieniona nazwa havany od lat 90-siatych
zadne inne mecyje
ta sama receptura
Dzięki, dzięki za miłe przywitanie.
A propos wzmianek o rumie – bardzo znakomity jest rum Pussera, który jednakowoż można dostać tylko na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Trzysta lat piła go flota angielska, na czysto, a potem jako grog (niedobry admirał Vernon kazał go rozcieńczyć, bo cała flota chodziła na bani). Na tych wyspach mają narodowy drink Painkiller – onże rum, sok z ananasa, pomarańczy i mleczko kokosowe plus gałka muszkatołowa. Po dwóch Painkillerach faktycznie nic nie ma prawa boleć.
Mamy w Polsce Kongregację Miłośników Krzewienia Kultury Picia Rumu „WRAK” – chciałam Wam podać namiar, ale coś się chwilowo nie otwiera, więc nie mam linku. Można ją wyguglać. Różni żeglarze do niej należą i szantymeni.
Za wiatr co dmie,
za statek co mknie
i za dziewczynę, która kocha żeglarza!
Oraz za Babcie, Dziadków i w Wasze rączki ogólnie!
dorotol to moze sie puscisz za misiem skoro jestes taka biegla w temacie 😆
No to musisz jechac na Karaiby bo tylko tam dostaniesz rozne rumy z miejscowych malych gorzelni.
Tak jak zdzichu pisal najlepiej i tak smakuje na Karaibach tak jak wodka w Polsce. Cos w tym jest. Klimat i tradycje. Tego sie nie przeskoczy.
Nie wiem zdzichu czy zmieniona nazwa. Rodzina Bacardi zaczela na Kubie i uciekli po dojsciu do wladzy Fidela przenoszac sie na Bahamas. Ja jestem w Kanadzie 27 lat i zawsze bylo Bacardi i Havana z Kuby wiec nie wiem co jest zmienione z czego i na co?
Zdzicho,
Ty se> nie dworuj, swatanie to poważna sprawa! I jaka odpowiedzialność!
o wlasnie grog sie toto nazywala co zalatywalo pomaranczami
O, narobiłam 🙄
i na wszelki wielki
Wyprostowałam 🙂
Jerzor zeżarł kaszankę, kaszankę zeżarł Jerzor, z towarzyszeniem kapusty kiszonej i szklanicy wina. Czerwonego.
Co do receptury to na wodke jest tez ta sama receptura a ile ich dookola i kazdy ma swoja te najlepsza. Rum to rum.
Thierry Gard?re produkuje Haitanski rum Barbancourt uchodzacy za jeden z lepszych.
No, kurrrdebalans, tego nie przepuszcze ! Dwa figusy, w samogon szarpane, lebiegi, lachmadojdy, pijaczki pospolite, wzieli sie do obrabiania dupy Sake, juz trzy lata temu. Truli popaprance o Tofu, ze to „serek” i potem spadli na Sake. To jem wygarnelem, ze Tofu to nie serek, a osad w beczce, po robieniu sosu Soja. Zamkli papugie i dalej sie nie wychylali.
Tera sie znowu wzieli za Sakie. Ze Sakie, jeszcze w historycznech czasach, z plucia przezutem ryzem do michi sie robilo. I – z tego zesz powodu – Sakie jest guzik warta.
O, Chrystusie przedwojenny ! W historycznech czasach te zucie sie uskutecznialo, a jem tera podpadlo ! Same sie zgadzaja, ze tera Sakie robia lepiej, ale oni jej nie lubio i – koniec. Jakis parzygnat z konskiem rozumem jeszcze jem basuje, ze Wlochi wino robili z winogron, co tyz byli coskolwieczek przeterminowane i dawno to bylo, i pewno to wino tyz odpada.
A szpirytus i samogon, to bimbrowniki zakazane do ty pory pedza, i cholera wie jakie to zgnile kartofle i zyto w tem maczaja. I jeszcze sie wypuca taki chinski uczony, ze jemu Sakie nie smakuje ! I chrzani w bambus, ze Sakie to sie pije w temperaturze 35 – 40 stopniow ! Jak by sie sierota ze swojej wiochi ruszyl i do takiech Japonczykow (oryginalne producenty) pofatygowal, to by zobaczyl, ze najwiecy szmalu wylozy, ze zabuli jak Cygan za matkie, kiedy mu zimne sakie dadza. I to – sakie gatunku prima sort. To jest dopieru sznyt !
I z czem taka niedojda kartoflem robiona zamiaruje suszi, unaga, saszimi albo zupkie miso wtranzalac ? Z bimbrem kartoflanem za wiejskiem wychodkiem pedzonem ? Ja, na ten przyklad, Sakie gorace lubie, ale nie chamskiem sposobem pite, ale malemy lyczkamy, bo gorace jak cholera i – nima: do dna ! Ciag, zlewie powiatowy, wolniutko, ze smakiem, siorb te Sakie z szaconkiem, jak ja cysorze japonskie spozywali. A znali sie juz na tej robocie, kiedy jeszcze na Mieszkow, orzeszkow, Lepieszkow i inszech puszczanskiech rzezimieszkow
polskie stoleczne muchi sie nie gonili.
Popatrz sie Pan, jak Pan czadu zadasz, kiedy w taki mroz wysokoprocentowy, udasz sie Pan do Japoncow i zasiadziesz przy stole, na ktorem i Yakizana, i Sukiyaki, i Shabu – Shabu (pelna micha) figuruja, i Kimczi na ostro zadaje ! I siedzisz Pan w ten mroz, jak Samuraj. Sake z miniporcelanki pociagasz a gejsze nieprzyzwoite opieke nad Panskiemy odciskamy uskuteczniaja.
Za Kamikadze sie pan nie zostaniesz ale takze samo na glaba powiatowego Pan nie wyjdziesz.
Pyro, pigwóweczkę 😀
Nisiu, bardzo ciekawe rzeczy piszesz, ale czy masz na myśli http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyspy_Dziewicze , czy http://pl.wikipedia.org/wiki/Wielka_Brytania To bardzo ważne, bo do Dziewiczych nie mam dojścia.
jak zwal tak zwal yyc
i tak smakuje najlepiej z lisciami miety. 😛 lzac
co do rumu ja najbardziej lubię
http://www.alma24.pl/produkt/55367/Cukierki_Casali_Rum_Kokos;jsessionid=607C39A9D0786F2425A6E1DE43548F2E.node01
🙂
yyc, z tego co wiem,to receptur do realizacji w tej książce niema,bo teraz już się tak nie gotuje(za dużo przypraw) ale niebawem ma wyjść kolejna książka z tej serii przedstawiajaca przepisu w wersji uwspółcześnionej 🙂
Pyra ma sentymentalną słabość do rumu Havana Club. Niestety – teraz go albo nie ma, albo kosztuje majątek.
A kto wie gdzie i za ile można kupić arak (do przepisów p. L.Ć) potrzebny.
O zaraza, zapomniałam o linkach i dwa ciepnęłam, nie lubię być akceptowana 👿
A po Okoniu potrzebuję mordki ze stulonymi uszami i podwiniętym ogonem…
Nie lubię sake, lubię Okonia.
http://content.sweetim.com/sim/cpie/emoticons/00020078.gif
Okoniu, szapobasy bezustanne 🙂
Zdzichu, grog to nie z pomarańczami, tylko ze zwykłą wodą. Tego Painkillera faktycznie da się pić tylko na Karaibach (próbowaliśmy w Polsce z przywiezionych składników, już tam zmieszanych, oni takie zestawy sprzedają turystom… fuj!), ale jest fajny patent, który Wam chętnie podam – sympatyczny napitek z tego wychodzi, a zależy ile rumu w proporcjach, taki skutek daje. No więc rum – biorę Bacardi albo Kapitana Morgana (z białym ma lepszy kolor), soki pomarańczowy i ananasowy w dowolnych proporcjach i koniecznie spory psik likieru Passoa (z passiflory czyli marakui). Mnóstwo lodu, może być mięta. Kluczem do szczęścia (zapachowego) jest ta Passoa. Bardzo dobre, może niekoniecznie na tę porę roku, krupnikową raczej.
Bardzo adekwatna mordka 🙂
Łotr wpuści mnie nie wiadomo kiedy. Pyro, pigwówkę sączę i pytanie do Nisi miałam.
Wy tu o pierdołach, sake take smake, a Jerzor zapragnął następnej lampki czerwonego, co mu sie rzadko zdarza. Nalałam z ochotą, przy okazji sobie, nie powiem, którą.
Poleciał z moim Dellem na biurko, które wyciagnęłam kiedyś z czyichś śmieci i odnowiłam pracowicie. I tam sobie zaniósł lampkę czerwonego. Machnął ręką, wylał na mojego Della, ja biegiem, przewróciłam ustrojstwo do góry nogami, ratuj to, powiadam, a on o biurku, że takie plamy, Matko Boska.
Ależ tam… pieprzyć biurko, byle Dell przeżył, w przeciwnym razie będziesz musiał kupić nowy!
Dell przeżył, a biurko natychmiast wymyłam wodą z płynem do mycia naczyń i śladu nie ma po czerwonym (na zielonym i żółtym, bo tak pomalowałam to biurko, odnawiając, i to raczej podłą farbą z odzysku).
Poklepałam się w ramię, z Jerza jeszcze zedrę stosowne, ja reaguję na sytuację, a potem wbijam szpilki 🙂
I to komu – temu kolczastemu 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=WBLxmOij0dY
za painkillera to gruszkówka PanaLulkowa tyż robi nieźle…
Nisia to co opisujesz brzmi bardzo podobnie do koktailu ktory tu nazywaja bahama mama. Soki pomaramczowy i anansowy plus – i tu sie roznia nieco przepisy- tia maria albo cos podobnego i lod. Dokladnie juz nie pamietam. W lecie zawsze jednak lepiej jakby smakowalo 🙂
jeszcze na drugie kolano…
Pyrcia Mlodsza
Juz raz zes mie w szlochi nieutulone wpedzila, jak zakomunikowalas, ze smiech Ci sie z chichraniem pomieszal, a dzis znowu mie pod wlos bierzesz, ze mie lubisz. Musiem przyznac, ze ten Poznan solidne ludzie zamieszkujo i w uczuciach stale. A posmiac tyz sie umio, zamiast uczone numera wykrecac, jak nie przymierzajac glowne artyzdy, co sie za niewaskich chojrakow majo. Ja Cie tyz, Pyrciu ! Nawet przyzwoicie. I mamuske pozdrow, zeby sie jej sakie spodobala.
Trzym sie, Pyrcia !
Okon wszyscy Cie lubia! Sama przyjemnosc czytac Twoje wpisy.
Haneczka nadaje, ze sie jej jakas morda z podwinietemy lapamy widzi i z podwinietem ogonem….Podpowiem Panience, ze tech lapow i podkulonego ogona znajdziesz u takiego, co sakie nie lubi i ogon mu sie kurczy od strachu, ze faktycznie sie neodpowiedzialnie wychyla. Moze zauwazylas, jak mie moja Hania w Serenie torba potraktowala, jak zem sie zamiarowal na Pania Korsakowna wyslepiac. Obawe uzasadnione posiadam, ze i tem razem, za te figle – migle, po mordzie zarobie jak tu wleci. Niewiasta zasadnicza jest i Haneczka nie Haneczka, z pcio odmienno sie zdaje i swoje zainkasuje. Zwijam interes, uklony przesylam i modl sie za nasz Swieta Panienko, zeby nasz Hauskomando nie dopadlo!
Szaconeczek i grabula.
YYC, możliwe, że bahama. Mnie się nigdy nie chciało robić koktaili i ponczyków wg przepisów, bo to za duża matematyka. Leję, próbuję, ew. poprawiam, nie żałuję niczego dobrego. Ten patent wykombinowałam po powrocie z Karaibów, gdzie mają taki sok wieloowocowy w kartonach, on się tam nazywa Tropical Punch. Nie poczytałam składu, ale smak mi został na języku. A zwłaszcza zapach. Nasz kapitan najpierw walił worem lodu w próg, potem sypał do wielkich szklan mnóstwo kawałków lodu i lał rum Pussera po równo z tym soczkiem. Było boskie. W Polsce próbowałam długo, aż wpadłam na tę pasiflorę (Passoa). No i zapachniało jak trza. Kiedyś robiłam poncz w ilościach przemysłowych dla stu osób i do tego co powyżej dowaliłam białego wytrawnego wina. Nie zaszkodziło. Ta passiflora dominuje b. ładnie.
Bo rum w ogole pasuje dobrze do owocow tropikalnych. Narobilas mi apetytu wiec sobie chyba cos strzele…. 🙂
Dorotol
Wszystkie nie wszystkie…. „Skonczyly sie te, co piszo” jak Borowinszczak nawija. „Tera bedo rzadzic te co nie piszo !” No, i chiba rzadzo, bo nie pisza. Klaniam sie Panience, jako ze znajomosc mielim okazje zawrzec i o ile wdziecznosc starego kiziora docenisz, to Ci ja daje. Od groma i ciut, ciut ! Wlaz Panienka smialo na: kleofas.blogspot.com to bedziesz miala sposobnosc intelektualne kunwersacje odbywac w warszaskiem towarzychu. O ile Ci uszow nie sponiewieraja, ubaw po pachi ma sie rozumiec….
Sie klaniam i uszanowanko dolaczam !
Nisia…
bo passiflora to inaczej pasji kwiat, albo, dojrzawszy, owoc (passion fruit) 🙂
Przepisów na takie koktaile jak nasiał, co człowiek, to pomysł. Wszystkie bazują przede wszystkim na rumie i lodzie 🙂
Ananas także dobrze widziany, może być z puszki, sok to miszungu i pokrajać ananasa w kawałeczki donapitne. To znajomy Francuz nam kiedyś zaserwował.
Mniammmmmm….
Ziaba. I to Mloda i calkiem twarzowa !
A zeby go Lazienkoskie mrowki pogryzli ! Zeby mu karp z Lazienkow sie nie strawil ! Szmondak niemyty i lachudra nie doczesana !
Kto Pani Na Wlosciach te stare zabe przykleil ???
Zabci obie lapki starem zwyczajem caluje i wdzieczny jestem za dobre slowo.
No, no, ja wiem, że passiflora to męczennica, passion fruit, kwiat Męki Pańskiej albo, za przeproszeniem marakuja. Z tych nazw najładniejsza jest passiflora, no, podoba mi się! Ładnie brzmi, ładnie wygląda w szklance (likier passoa ma śliczny kolor), ładnie pachnie, MNIAM. I chlup do ciepłej wody, może być w wannie.
Toasty zdecydowanie wzmagaja potencje pisarska panów. Panie w dalszym ciagu wiodom jednak prym.
Pan Lulek
szanowny panie redaktorze,
za sake to ja tez nie przepadam,
ale sposob jak z nia biesiaduja, tak;
nie tylko polacy niejednego mogli by sie nauczyc…
skool
Kto późno przychodzi….musi nadrabiać zaległości.
Nirrodowie – GRATULACJE, a maleńkiej Zosi uśmiechniętego życia.
Teraz wypijam wielkiego karniaka za wszystkie Babcie i Dziadków (za siebie jeszcze nie muszę, bo nim nie jestem) i za Nisię, która się dopiero dosiadła – WITAJ NISIU.
O sake nie mam zdania, bo jej dobrze nie znam, może rzeczywiście coś szczególnego w niej jest, skoro mądry i z tradycją naród chętnie ją popija. Ja trzy lata temu kupiłem niewielką butelkę, spróbowałem i reszta stoi do dzisiaj. Widać nie jestem do niej stworzony, zostaję przy czerwonym winie.
sarenko, nie wiem czy to przeczytasz bo pozno a jutro nowy dzien. Z rumu to ja najbardziej lubie rum w pina coladzie. Zwlaszcza rum kokosowy. Kiedys mi wlasciwie niekoniecznie smakowal….ale jak to w zyciu po podrozach zwlaszcza po Polinezji nagle zasmakowalem. W roznych postaciach. W drinkach ale i w jedzeniu. Pamietam na Samoa mieli talki „pudding” z kokosa i byl fantastyczny, owiniety w liscie chyba taro. Tzw palusami. Inna rzecz to Oka czyli surowa ryba z przyprawami w mleczku kokosowym, takie polinezyjskie sushi. I stad kokos z rumem skojarzony dla mnie jest wspanialy.
A propos ksiazki to myslalem ze tam sa stare rzone przepisy tylko uwspolczesnione. No nic Ty i tak dasz sobie z nimi rade 🙂
Hej Nowy…
Tak sobie mys;le ze ty jestes w sercu krainy slynacej z New England clam chowder..jak to u nas przynajmniej nazywaja. Ciekawym jak sie rozni wersja w Calgary od orginalu?
Hej yyc,
Miło Cię znowu widzieć.
Może to nie samo serce krainy, bo NY do New England nie należy, ale New England clam chowder można kupić tutaj wszędzie. Przez długie lata nie mogłem się do niej przekonać, dopiero kilka ostatnich miesięcy (chyba dzięki Blogowiczom i obcowaniu z Blogiem zacząłem poszukiwać nowych smaków) stanowi jakis przełom w moim jadłospisie. Clam chowder kupuję dość często i …. o dziwo, polubiłem. Nie wiem jaka jest wersja w Calgary, tutaj jest to oczywiście zupa typu „cream”, chociaż z jej inną, lżejszą wersją, również się spotkałem. Kupuję ją tylko w dobrych, sprawdzonych wielokrotnie „Deli”. Nie umiem Ci w tej chwili podać przepisu, bo sam nigdy jej nie robiłem, ale gdybyś chciał jakieś szczegóły to na jutrzejszy wieczór będą.
cześć yyc,oczywiście ze przeczytałam 🙂 używam dużo alkoholi w kuchni,lubię eksperymentować wiec dopisuje rum kokosowy do dzisiejszej listy zakupów 🙂 a na śniadanie zrobię leczo kokosowe inspirowane przepisem Marty Gessler 🙂 Ale puki co zabieram się za bułeczki drożdżowe
Życzę wszystkim miłego dnia 🙂
yyc,kuchnia staropolska to już kuchnia historyczna wiec książka ma tylko inspirować,bo jest wiernym tłumaczeniem wiec niema np dokładnych miar i wag. Mnogość przypraw wynikając ze specyfiki okresu byłaby dla nas prawdopodobnie nie do zaakceptowania. Unowocześniona wersja ma wyjść pod koniec roku,wiec pewnie tez nabędę 🙂
Czy byk już u nas gościł? Czy to nowe zwierzątko? Tak czy inaczej witaj nam w zimowy poranek.
Słońce od świtu, za to ziiiiiimno!
Blog też zamazł. I jeszcze się z zimna poskręcał, bo jak kliknęłam w „61 komentarzy” pod wpisem Gospodarza, to mi się wpis karnawałowy otworzył i to dwukrotnie. Ciekawostka.
Zaczynam rozgrzewkę.
Przeczytałam na prognozie pogody (Zgago, to od Ciebie link do tej prognozy 🙂 )
RealFeel?:-129 °CTemp: -14 °C
i nieco mnie zmroziło 😀
u nas prawie -20 … ale będzie słonecznie … dobrze jednak, że nie muszę wychodzić z domu …
nowych stołowników witam i lecę do roboty … sama tego chciałam to mam … 😀
miłej soboty … 🙂
Dzis u Joli jest impreza. Oj bedzie bal. Oj bedzie bal. Ja tylko donosze z zasniezonej bylo nie bylo Poludniowej czyli na poludniu Burgenlandii.
Pan Lulek
Mróz odstraszył nas od nart. I zazdrościmy tej części naszej rodziny, która włóczy się po ruinach pompejańskich a wieczór spędzi w Neapolu. My po zmroku jedziemy na północ od Mokotowa, na skraj Puszczy Kampinoskiej czyli do Łomianek. Noc w puszczy gdy mróz większy niż minus 20 st C! Brrr…
Witam, tutaj słonecznie, Okon kiedym my te znajomość zawierali? Wirtualna owszem, owszem i bardzo mi konweniuje.
A teraz do rzeczywistości: muszę i nawet chce pojechać na duuuuuuuuuuuuzy basen gdzieś daleko w innych dzielnicach, dzieci sobie wymyśliły ciekawe czy po wyjściu i nawet dobrym wysuszeniu się nie zaziębimy.
A cóż to po nocy w Puszczy Kampinowskiej i na dodatek w taki mróz będziecie wyczyniać, że się spytam?
A u nas będzie Margarita, czyli Cointreau, Tequila, sok z cytryn i sól.
Z rana mjałam apetyt na Tequila Sunriser lecz zapomniałam nabyć wiadomą drogą sok z pomarańczy.
Miłego weekendu życzę, niechaj Wam tyłeczki zbytnio nie przemarzną.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Będziemy jeść kolację, pić dobre wina i cieszyć się ciekawą rozmową. Tyle tylko, że dom naszych przyjaciół stoi w tzw. otulinie puszczy. To piękna okolica. Ale tym razem chyba nosa nie wyściubimy za próg!
Lomianki i wycieczki z psem nad Wisle znam od dziecka, moja ciotka miala tam tzn. w Starych Lomaiankach drewniana, przedwojenna wille, od frontu wchodzilo sie do wspanialego hollu a od strony kuchennej byl wielki taras z widokiem na ogrod, sama kuchnia przypominala kuchnie we dworze, byla b. duza i funkcjonalna.
Zimno w robocie 🙁 Dach remontują, a kanciapka samo szkło, grzejnik nie daje rady. Wystąpię o przydział służbowego koniaku 👿
Miłego wieczoru w Kampinowską mroźną noc życzę.
Echidna
Wykonywalem dzisiaj czyn spoleczny u sasiada. Przestawialismy szafe in kilka innych mebli sluchajac radia. Podali wiadomosc, ze jedna pani zgladzila przy pomocy mlotka swojego zyciowego partnera a potem w celach samobójczych wyskoczyla z okna trzymajac w rece narzedzie zbrodni. Powodem byla zazdrosc. Wyladowala na markizie opuszczonej dla odgarniecia sniegu prosto pod przejezdzajacy patrol policyjny.
Komentarz ze strony sasiada podany w luznym tlumaczeniu brzmial.
Czy lepiej mlotki pochowac, czy tez wiernosci dochowac. Dalsza dyskusja byla niemozliwa ze wzgledu na powrót sasiadki z dzieciakami z zakupów.
Pan Lulek
Witam,
mróz i piękne słońce.
Przeleciałam kurcgalopkiem po zaległych wpisach.
Nirrod: wielkie gratulacje 🙂
Zosiu: witaj na świecie maleńka 😆 😆 😆
nowych Biesiadników witam serdecznie 🙂
stałych Biesiadników pozdrawiam 🙄
Dzień dobry Szampaństwu
Co wy wszyscy takie zmarzluchy?! 😯
U mnie marne -10, ale to normalka pod koniec stycznia. Jest zima i powinno być mroźno i śnieżno!
Tylko Żaby mi szkoda, bo ona musi się koło żywiny nabiegać, chce czy nie. A wszyscy inni powinni się czuć zimą dopieszczeni i w tej Kampinoskiej na jaki kulig wybrać….
Jotka,
włóczykiju – gdzieżeś była, kiedy Cię nie było? Musisz tyle pracować?! 🙄
Alicjo,
jeszcze trzy tygodnie
teraz trwa sesja na uczelni i huk roboty z przygotowaniem inauguracji UTW 😯
Za trzy tygodnie zamierzam pożyć, jak wolny człowiek 🙄 czy ktoś wie, jak to się robi? 💡
Ja Ci mogę udzielić stosownych instrukcji 😉
Potrzebny Ci będzie szezląg, na nim legniesz, na dowolnie wybranym boku z laptopem (rozmowy blogowe) lub z książką, obok na stoliku butelka ulubionego napoju i stosowna szklanka… z jedzeniem to nie wiem co, może jakieś donosicielstwo?
dorotol
Kto nasz przedstawil i kiedy ? Sie popatrz na kleofas.blogspot.com – pelne dane.
Dzień dobry Wszystkim, dużym i małym! Jaki piękny dzień, chociaż lodowaty! A ja nie na narty lecę, tylko po zakupy… jakieś nieporozumienie towarzyskie. Czy nie trzeba by wieczorem wypić za zmarzniętych? Krupniczek jakiś czy co…
Witam i pozdrawiam,
Jesli ktos deszczu potrzebuje, to nadmiary podesle, juz mam wrazenie, ze sie plesnia pokrywam od tej wilgoci. Co prostego polecacie do faszerowanych miesem papryczek (jakos nie mam natchnienia, a na ryz juz patrzec nie moge)?
Kici,polecam pęczak 🙂
Kiciu,gdzieś mi u uciekło ,przepraszam 🙂
Wróciłam, budowle to oni tutaj maja monumentalne ale baseny to nie, nawet ten olimpijski jest mały, pływanie polegało na wymijaniu innych pływających w końcu położyłam się wygodnie w baseniku dla dzieci pod jakąś zjeżdżalnią, która była pusta, gdyż wszyscy uczyli pływać dzieciecia w dużym basenie.
Okon ten łańcuszek zaczynający się od antka do jego teścia to tak mniej więcej jak krewni i znajomi królika, może nawet mojego Ippolite czyli Hipcia.
Kicia –
Jak w dużej ilości sosu to bułkę jakowąś, najlepiej bagietkę. Jak sosu mniej zrób grzanki, chleb posmaruj z obu stron masłem i wrzuć na chwilę do piekarnika lub na grill. Najlepiej na kratce jeśli masz. Wychodzą delikatne i w sam raz do faszerowanej papryki zarówno na ciepło jak i na zimno. Wspaniałe do różnych sałatek – są delikatne i nie suche jak standardowe grzanki,
Smacznego,
Echidna
Sarenko, dzieki za pomysl, ale nie ma nic takowego tutaj 🙁 .
Tubylcy o kaszach nigdy nie slyszeli (gryczana mi sie po nocach sni, bo caly zapas juz mi przylaciele wyzarli).
argh, * przyjaciele (placza mi sie literki, bo na notebooku mam angielska klawiature, z portugalska wirtualna na nia narzucona i, do tego, pisanie polsku to juz obled)
a dlaczego „po” zjadlo? w orginale bylo :S
nie wiem gdzie mieszkasz,widocznie nie doczytałam 🙁 ale jeśli chcesz to Ci wyśle kasze cały wór 🙂 ale o co tak naprawdę pytałaś,co dodać do farszu czy co podać jako dodatek do gotowych papryczek ?
W Portugali sobie pozywam; jako dodatek.
to gnocchi,najlepiej szpinakowe 🙂 bo się pięknie komponują kolorystycznie z czerwoną papryką
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Gnocchi#
Ja też gotuje obiad 🙂 dzisiaj będzie łosoś,ziemniaczki na sposób szwedzki,sos czosnkowo – koperkowy i sałatki z białej kapusty
Zrobiłam czy też raczej nastawiłam ogórki na małosolne. Dwa dni temu malutkie, a dzisiaj wysyp okrutniasty. No to będą za dni kilka.
Kicia – a chleb możesz zastąpić bułką. Lub innym białym pieczywem.
Dobranoc z mojej połówki
Echidna
Sarenko, dzieki, juz sie slinie i lece pracowac 🙂
Echidna, muito obrigado (dzieki piekne), pyszny pomysl do zawiesistej baraninki na kolacje 🙂
Kiciu,inspirujące i sprawdzone 🙂
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/10,92986,5681450,Jak_zrobic_pieczywo_czosnkowe_.html
Ja robiłam z bagietki którą sama upiekłam ale myślę ze to nie jest warunek konieczny
Sarenko, kusicielko, i jak tu sie pilnowac od poszerzania w dolnej czesci cialeczka?
ruch,ruch i jeszcze raz ruch najlepiej na swiezym powietrzu 😆
auuuu, ja to wiem, 🙂 , ale w postaci zagipsowanej, juz od miesiaca, to letko nie idzie i, na dobitke, leje co chwilke.
jotko, nie wiem jak to się robi, ale Alicja ma przepis. Tyle wiem, że szezląg (stoi w kącie i się boi, a jak do tego gra na skrzypcach to Ojstrach) jest niezbędny i francuskie romanse. Moja Babcia miała takie marzenie: jej córka, czyli moja Mama, leży na szezlągu, pojada różne dobrótki, czyta francuskie romanse (nie: romansy) i przybiera na wadze.
Miałam krótką przerwę na „pobranie” wrzątku i lecę dalej
Tu Pyra
Maszynę będę miała dopiero za tydzień, więc jestem na lekkim odwyku blogowym. Zimno, nasz pies chce wyjść, po 10 m zaczyna na zmianę podnosić łapki, natychmiast włazi w podstawioną torbę i każe się nosić, a do domu wraca niechętnie, Zgłupiał czy co? 9 kg każe się nosić spacerowo? Nie załatwił potrzeb, bo mu za zimno było przysiadać.,
Nisiu, Byku – witamy przy stole.
Alicjo – dzisiaj Ildefonsa, no to za Zieloną gęś i panią Hermenegildę Kociubińską
Witam o poranku.
Odespałem. Przeczytałem. Dziękuję za życzenia dziadkowe. Spóźnione, ale szczere dla innych dziadków. Dorotolu, miło, że pamiętałaś, ale dziadkiem jestem nie potrójnym, tylko popiątnym. Byłem na Bahamach, żeby przyprowadzic kolejny jacht jachtsmana (to taki w jasnych spodniach, granatowej marynarce i czapce z białym deklem i „kapustą” na daszku) Często ich umiejętności nawigacyjne są odwrotnie roporcjonalne do posiadanego majątku. Płyną gdzieś. Pogoda albo ich biznes się załamują i muszą szybciutko wracac do domu. Jacht (przeważnie wypasiony), zostaje gdzieś tam, coś tam i trzeba go ściągnąc do swojego portu. Jeśli to osoba zaprzyjaźniona to się leci za koszty. Jeśli nie, to za zielone. 140 – 250 dol/doba plus koszty. Niewielu realnych kapitanów ma czas. Dziadkowie mają. Wesołe jest życie staruszka. Czasem tylko niewyspane…
Żabo,
😆 😆 😆 ojstrach 😯 mi myśleć o najbliższych trzech tygodniach, ale najważniejsze, że w odwodzie czeka szezląg 🙄
zamierzam się ściśle trzymać instrukcji Alicja 💡 💡 💡
a z wiosną, chcesz czy nie chcesz, to my ze Ślubnym przyjedziemy do Żabich Błot ❗
Cieszysz się ? 🙄
Cichalu,
pozdrawiamy 😆 😆 😆
Pyro,
nic, ino będziesz musiała zbudować Radyjkowi pieski wychodek. Zleć to Młodszej, jako stara harcerka powinna wiedzieć, jak sie takie rzeczy robi 😉
Za Ildefonsa na obie nóżki, a potem poprawka za Gęś i Hermenegildę.
Zna ktoś lekarstwo na lenistwo? Wpół do dwunastej, a ja w szlafroku 🙄
Czeka mnie ogarnięcie chałupy i ogarnięcie siebie, po południu idziemy na obiad do Lisy, zabierając po drodze Franka. Jerzor dalej przemyśliwa, jak tu Lisę przekonać, że nie od rzeczy byłoby poślubić Franka. Swat od siedmiu boleści się znalazł 🙄
Jotka,
co ma się Stara Żaba nie ucieszyć – dwie pary rąk w gospodarstwie zawsze się przyda, a Żaba będzie się mogła wyciągnąć na szezlongu z francuskim romansem 😉
Pozdrowienia dla Kapitana, miło widzieć z powrotem 🙂
Jotka! Wzajemnie. Mąż żeglarz wie co w duszy gra. Pozdrawiam.
Wczoraj ktoś podjął temat clam chowder (zupa z małży) Podawana na ca lym East Coast i nie tylko. Sugestia, że robi się ją tylko w New England pochodzi z nazwy jej wariantu, New England Clam Chowder na bazie śmietany. Drugi rodzaj to Manhattan Clam Chowder na bazie pomidorów, lżejsza. Osobiście wolę tę pierwszą. Najlepsze są w tawernach rybackich w nieturystycznych miejscowościach.
Gospodarz pisał też o pierwotnej technologii produkcji sake. (przeżuwanie) W Afryce Wschodniej do dzisiaj tak się produkuje „piwo”, pombe. Byłem. Piłem. Uczucia ambiwalentne…
Alicjo z wzajemnością!!
Cichal,
u nas nie spotkałam się z clam chowder na bazie pomidorów, tylko tą śmietanową. Jerzor mógłby to codziennie – kupujemy gotowe, bo ja nie jem (nie przepadam), a jemu z puszki smakuje.
Z afrykańskich piw można było dostać u nas kenijskie piwo Tusk* 😉
Ale chyba sprowadzili jako nowinkę, bo u mnie w sklepie za rogiem pojawiło sie tylko raz.
W Pd. Afryce próbowałam wszystkich lokalnych i namibijskie, piwa mają dobre, trzeba przyznać.
*Tusk – kieł (cios) słonia.
Alicjo,
„kocham pana, panie Sułku” 😆
czy Żaba ma dość francuskich romansów u siebie na stanie, czy też powinniśmy jej parę przywieźć, najlepiej w orginale? 🙄
Cichalu,
mąż żeglarz rozumie 🙂
Jej, u mnie tez zimno, ogrzewanie wysiada, zaczne sie ubierac na Eskimosa chyba… Grill.. Wspomnienie lata….
Czy ktos ma dobry, prosty sposob na przeziebienie oprocz czosnku na kilogramy i herbaty z cytryna (a raczej cytryny z herbata, bo tyle cytryny ostatnio lykam)?
Bede wdzieczna!
Za duzo pracy i jeszcze ujadanie promaryjnych radykalow w sprawie ksiazki, ktora promujemy dalo mi do wiwatu. Ludzie sa czasami nie tylko upierdliwi, ale i wredni. Na szczescie to mniejszosc!
Źródełko,
my wszystko mamy! No, prawie… Tutaj kuracja bezczosnkowa, skuteczna:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Dobre_Rady/Imbirowa_kuracja_Heleny.html
A ja dziś z kolegą odśnieżałem Puszczę Zieloną. Przebicie się do domu pod lasem i odśnieżenie 300 metrowej drogi tak by można było dojechać samochodem , zajęło nam 2,5 godziny. Ruchu ta mam dziś dostatek. Ciekawe czy coś mi spadło?
Mój Dziadek, którego nigdy nie poznałam, bo jak w 1939 r. Sowieci się nim zainteresowali, to ślad po nim zaginął, miał na imię Ildefons.
Na przeziębienie niektórzy radzą wskoczyć do wanny i porządnie się wygrzać (można tam kryminał poczytać albo i książkę kucharską), a potem aspirynki dwie i do łóżka. Wstaje się zdrowiutkim – a czasem się całkiem rozkłada, ale przynajmniej jest jasność w temacie.
U nas na zachodzie (Pomorze Zachodnie mam na myśli) pięknie dziś bardzo, przez co na zakupy nie pojechałam, tylko do Trzebieży, zimę zobaczyć. Po drodze widziałam ludzi z tobołami przed schroniskiem dla zwierząt – pewnie przywieźli kołdry i koce, żeby zwierzaki nie uświerkły. Jeden pan miał bagażnik pełen płyt styropianowych.
Zdrowie dobrych ludzi!
MałgosiuW, Dziadek nosił piękne imię 🙂 moja Babcia też ma bardzo ciekawe,Alfreda 🙂
A co powiecie o babci mojej koleżanki, która to babcia była Kunegunda Symforyna?
Cudnie, prawda?
wczoraj piszac o grog nie mialem na mysli profanacji rumu w sensie jaki podala Nisia. chodzilo mi o narodowy napoj na wyspach zielonego przyladka. z biegiem lat uciekly mi dwie ostatnie litery. prawidlowa nazwa to grogue
trudno mi powiedziec jaka jest prawidlowa wymowa. wprawdzie na wyspach urzedowym jezykiem jest portugalski ( moze Kicia ma pojecie? ), ale ta nazwa jest raczej kreolska, to drugi jezyk na capverde
milej koncowki tygodnia, nie koniecznie mokrej 😆
Nisiu, wygrałaś 🙂
Dostałam wiejskie jajka 🙂 w czwartek wczoraj nastawiłam żur,wiec już się zakisił ,dzisiaj na kolacje podam z ziemniakami i jajkami na twardowo 🙂
Moja Prababcia miała na imię Kunegunda. Jako jedyna kobieta (w wielkiej wsi podkrakowskiej) zasiadywała na ganku przed domem, ubrana jak do kościoła (kościół był obok), sznury korali na szyi, paliła cygaretki i ku zgrozie okolicznej gawiedzi czytała książki 🙄
Tata bardzo chciał, aby nasza najmłodsza siostra miała na imię Kunegunda, ale Mama wybiła mu to z głowy, nawet na drugie nie pozwoliła. A i tak Danka przez wiele lat była w domu nazywana Kundzią 😉
I o dziwo, była podobna do Prababci, cała starsza rodzina Taty potwierdzała. Niestety, nie mam zdjęć Prababci Kundzi 🙁
Dzięki, ale to nie ja, tylko owa babcia, hrabinia zresztą…
Nisiu,skoro nie Ty,to i nie Babcia hrabina tylko ten kto jej to piękne imię nadał 🙂
wow ale kod 3456
G.Okon pisze:
2010-01-22 o godz. 22:17
Ale ‚kurrrdebalans’ opisales kontrast miedzy piciem ‚pol lytra’ a rytualem picia sake. Dolaczam do grupy, ktora czyta Twoje teksty z wielka przyjemnoscia.
Zeby docenic, a w kazdym badz razie poznac sake, nalezaloby go sprobowac w samej Japonii ale dla wiekszosci z nas jest to przeciez niemozliwe. Dostalam w upominku od znajomej Japonki pieknie wydana ksiazke kucharska pod tytulem „Smaki Japonii” (Saveurs du Japon). Autorem jest Hirohisa Koyama, jeden z wiekszych tamtejszych kucharzy. Proponuje sake na samym poczatku posilku a serwowane jest ceremonialnie w szklanym przezroczystym czajniczku, ktorego srodkowa czesc wypelniona jest kostkami lodu i zielonym lisciem klonowym ( albo innym w zaleznosci od pory roku ). To sake nazywa sie kimpu i ma delikatny i subtelny smak.
Mam nadzieje, ze Was nie zanudzilam ta notka.
Moja babcia miala na imie Pelagia, czy nie ladne?
Orka ja tez jestem fanem Okonia ale co bedzie jak wpadniemy w macki Kleofasa?
Zdzichu, grog’ tez dobrze, wiekszosc z Cabo Verde tak to uzywa 🙂
poprawiam: nieladne 🙂
Dagnie i mnie tez urodziła się, 2 tygodnie temu, w Londynie kuzynka Zosia,i Zosia ma starsza siostrę Teofile, na którą się mówi Fila, z powodu tych imion Fila i Zofia, Dagny wpakowała te dwie dziewczynki pod jedno imię „Filozofia”
Oj, cos mi sie wydaje, ze pierwsza wersja byla dobra: czy nie ladne (czy nie jest ladne). Czy tak?
Nisiu, to Ty jeszcze trochę bardziej na zachód ode mnie.
Jotko z Osobistym – Żabie Błota mają to do siebie, ze są otwarte (stale) dla wszystkich krewnych i znajomych Królika a przy okazji Żaby też.
Na Wielkanoc i okolice tejże, zapowiedziała się Pyra z Radkiem.
Babcia mojej synowej ma na imię Zygmunta .I to imię określa jej charakter – stanowcza ,władcza ,zdrowa ,skutecznie zmagająca się z przeciwnościami losu .
Dziś w południe mimo mrozu / – 15 st. C / poszliśmy na długi spacer ,ubrani w ciepłe kombinezony, z kijkami . I było bardzo przyjemnie ,dopiero gdy szliśmy pod lekki wiatr , trochę zmarzły mi policzki .Ale było sucho ,a wtedy nie odczuwa się tak bardzo zimna.Bardzo ciekawy artykuł o dobrych i negatywnych skutkach mrozu można przeczytać na stronie internetowej ” Polityki ” . Jutro po śniadaniu powtórka spaceru ,tylko w drugą stronę .
Jutro na obiad mamy w planie szaszłyki z grilla.Grill oczywiście będzie na dworze ,ale konsumpcja już w domu .Niedawno nie przeszkodziła nam w grillowaniu zadymka śnieżna, więc mrożna , ale słoneczna pogoda nam nie straszna . Tyle tylko ,że możemy trochę przeszkadzać ptaszkom ,które żywią się w naszym karmniku .Chociaż sikorki i kosy zbytnio nie przejmują się obecnością ludzi . Dziś zostały zakupione nowe zapasy słonecznika ,który jest pochłaniany w nieprawdopodobnym tempie .No i jeszcze marchew dla koziołka ,który przychodzi kilka razy dziennie posilić się .
Tresc dzisiejszego toastu zawdzieczamy Alicji. Skoro Ildefons to oczywiscie.
Konstanty Ildefons Galczynski. Lesniczówka Pranie, Zielona Ges i niezapomniana Hermenegilda Kociubinska.
Ale nie tylko. Toastujemy równiez za tych którzy Dni Babci i Dziadka koncza dzisiaj wspólnym podsumowaniem obydwu swiat w rodzinnym gronie.
Pan Lulek
dorotol,
U Kleofasa czesto jestem i czasami dopisuje komentarz. Jakis slownik by sie przydal, ale ‚stolyca’, ‚bimbrowniki zakazane’ i kilka innych juz sobie przyswoilam.
Dla mnie to wielka rozrywka. Ta Warszawska gwara i mentalnosc bardzo mnie rozsmieszaja. Sa tez miejsca na refleksje.
A ‚macki’? Nie sa trujace.
Orka, nie potrafie sie zarejestrowac u Kleofasa niby pisze jak wol, ze trzeba maila i haslo ale tam jest jedna rubryka a poza tym ktorego Lotra wybrac?
ale najpiękniej to się nazywała Babcia Pana Gospodarza 🙂
To może jeszcze moment w nurcie babciowym, bo przypomniała mi się moja własna pra (tylko nie pamiętam, ile było tych pra…) – babcia Scholastyka. I był to chyba wiek dziewiętnasty. Oraz ciocia-babcia Amelia, urocza stara dama…
Właśnie znalazłam w poczcie – z dedykacją: ku uciesze wszystkich Babć.
Więc się podzielę, nie tylko z babciami –
http://www.youtube.com/watch?v=Ds8ryWd5aFw
dorotol,
Ja to rozszyfrowalam metoda prob i bledow. Opisze, jak to robie, ale pewnie pomieszam slowa angielskie z polskimi.
– Click slowo ‚Comments’ umieszczonym ponizej kazdego monologu. Ukaze sie prostokat z miejscem na komentarz. Pod spodem tego prostokata jest tekst ‚Comment as:’, a obok opcje ‚Select profile…’
– z dostepnych opcji wybieram ‚Google Account’. Musisz miec wazne gmail account jesli wybierasz te opcje.
– W prostokacie pisze tekst swojego komentarza
– Nastepnie ‚click’ ‚Post Comment’ umieszczony ponizej slow ‚Comment as:’
– Log in to your gmail account.
– Po zalogowaniu na ekranie ukaza sie ‚hieroglify’, ktore przepiszesz do wyznaczonego miejsca
– Click ‚Post comment’
– Click ‚Sign out’ umieszczone na prawo od Twojego ‚nick’. Twoj ‚nick’ ukaze sie po zalogowaniu do gmail.
I to wszystko. To moze wygladac skomplikowanie, ale jest bardzo proste, kiedy raz sprobujesz. Zawsze mozesz usunac WLASNY komentarz bez wzgledu na to kiedy go napisalas. To nie jest egzamin tylko zabawa 🙂
Panie Lulku,
to nasza Pyra przypomniała Ildefonsa, ja tylko powtórzyłam.
Uprałam się, ogarnęłam chałupę, nawet zrobiłam pranie, które teraz suszarka suszy. Gotowania ni ma, idziemy do Lisy.
Wysłałam Jerzora po wina i inne napitki, niech jest pożyteczny.
Alino,
była taka regułka, że „nie” z przymiotnikami piszemy razem – to jest druga regułka, którą zapamiętałam – pierwsza była, że -uje nie kreskuje, trzeciej i wszystkich następnych nie pamiętam!
Ja bym poszła na „nieładnie”, intuicyjnie i wizualnie.
Alino- Pelagia to również imię mojej Mamy.
Zdrobnienie Pela – bardzo ładne,przynajmniej dla mnie 🙂
Można usunąć własny komentarz, można też być usuniętym. Kolega Okoń parę razy usunął moje komentarze. Ja się pytam za co?
Pewnie za niewinność 🙂
Jak to było ?
Niektórzy wtykają mu szpilki. To nie misie – to wilki!
„Posiadanie przez panią wątpliwości (…)” 😯
Mnie się wydawało, że posiadam to i owo materialnie, ale wątpliwości „mam”. To ja już nie wiem. Moja polszczyzna staroświecka jakaś, skoro tak dziennikarze 😯 dzisiaj piszą …
Albo może jestem w mylnym błędzie i czepiam się?
…miało być 😯
Tu cały wywiad, a „posiadanie wątpliwości” pod koniec
http://wyborcza.pl/1,76842,7487773,Czy_pani_Kempa_odwraca_kota_ogonem.html
Misu, jak sie uda mi zarejestrowac u Kleofasa to zapewnie go o Twojej niewinnosci
Co ty Misiu chrzanisz (kulinarnie jest!)… Okoń ma łuski, szpilką ciężko się przebić 🙄
Ja bym nie śmiała wykasować czyichś wpisów, nawet na swoim blogu (nie mam). Jak się wystawiam na publikę, to muszę być przygotowana na odzew, niekoniecznie dla mnie miły.
W swoją niewinność to ja sam już nie wierzę. Jestem niestety straszna szuja
http://www.youtube.com/watch?v=myAJUEuLKjE
http://www.youtube.com/watch?v=G9zCbVDvQjA&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=EcipyROBOeI&feature=related
Niedość ,że szuja to jeszcze straszny drań. Pewnie się Okoń przestraszył ,że go złowię w siatkę albo na inny haczyk.
http://www.youtube.com/watch?v=H7haiWeUNYY&feature=related
Alicjo, dziekuje za regulke i udanego popoludnia „w gosciach”.
Rifififi
Coś specjalnego dla szeryfa Okonia 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=QYrYBq0LGfM&feature=related
Misiu,
nie podsyłaj takich kawałków o tej porze, bo jeszcze mam urodę na twarz wrzucić, wszak na obiad do Lisy się wybieram 🙂
Całe szczęście, że tusze do ócz już nie płyną czarnymi łzami (ze śmiechu lub płaczu).
Ale też „zdjąć” je, te tusze, to niech je cholera weźmie 🙄
A ja Misiowi dziekuje za te kawalki, od ktorych trudno sie oderwac. Golas i „W Polske idziemy”-cudelko.
Alicjo, dziekuje! Bede testowac od poniedzialku, bo jutro sklepy pozamykane
Wróciłem ze sklepu. Chciałem kupić drożdże , ale wyszli. Będzie ciasto w poniedziałek.
Mróz już taki , że po stu metrach włosy w nosie łamią się jak zapałki. Nad ranem będzie ze trzydzieści stopni. Ciekawe co wtedy mi odpadnie jak wyjdę na pole nie wiadomo po co. W piecu pali się rosyjski węgiel to i Syberia nie straszna.
Polski węgiel 780 zł za tonę, rosyjski 560. Jak tu nie kochać towarzyszy górników ze wschodu.
-18. Miał 530. Trzymaj się, Misiu. Jako i my się trzymamy 🙂
Misiu…
ochroniacze na organy, ochroniacze podwójne niechby… chyba moja babcia miała rację z barchanami, skoro „do tych pór” żyję we względnym zdrowiu, mimo szalejacej mini wtedy – i oczywiście nie popuściłam!
Wypracowało się te metody… wilk syty i babcia zadowolona 😉
Węgiel rosyjski to piękna duża kostka. Pali się równie dobrze jak węgiel z kopalni Piast. Podobno ma mniejszą kaloryczność ale nie zauważyłem.
Ja bez ochraniaczy i grubej kurtki na wacie nie wychodzę , szkoda zdrowia
Haneczko, przepraszam najmocniej, przeoczyłam Twoje pytanie o wyspy. Te z rumem Pussera to Dziewicze, niestety, na Karaibach (pozdrowienia dla Kapitana; raz mi się zdarzyło na tych Virgin Islands uprawiać typowy jachting na takim katamaranie co ma wszystko na guziki, a jedynym zajęciem załogi jest robienie drinków – i nawet miałyśmy białe portki, my, czteroosobowa damska załoga, ale nie czapki z kapustą, zwaną też jajecznicą, tak czy siak pożywienie). Nasi przyjaciele z kongregacji rumowej WRAK czynią starania, żeby sprowadzić ten boski rum do Polski. Wstępnie strąbili się już z właścicielem marki, bo parkował łódkę obok.
Żabo krajanko, czy ja dobrze Cię kojarzę z miejscową Szwajcarią, Drogą Tysiąca Zakrętów i tymi wszystkimi jeziorami? Ja mieszkam wprawdzie w Szczecinie, ale lubię się szwendać i dobrze znam Twoje strony. Piękne bardzo!
Nisiu, dobrze kojarzysz
jak popatrzysz na mapę fizyczną okolic Połczyna i znajdziesz pierwsze wzniesienie (z zielonego na żółtawy) od zachodu i północy (dlatego ciągle wieje, do tego gliniasto i kamieniście, bo morena czołowa) to będą tam Żabie Błota,
Misiu, podobno taniej jest palić owsem. Nie wiem, czy w każdym piecu można, ale tutaj sporo pieców tak działa. W związku z tym lokalna cena owsa jest związana z ceną węgla.
Przy jakiej temperaturze zamarza wódka? Jak byłam na semestralnej praktyce w czasie zimy 69/70 to zamarzła nam żytniówka wystawiona za okno. To była porządna wódka, w takich mniejszych butelkach po 0,375 litra, chyba się nazywała Żytnia Eksportowa, albo Wyborowa, albo jedno i drugie. Pewnie miała ze 40%. Musiałyśmy (8 bab nas było) chwilę poczekać, żeby się dała nalać. Miała konsystencję gęstej oliwy (oliwa oliwie nie równa). Ciekawostka, ze taka zimna wódka nikomu na gardło nie szkodzi.
Wróciliśmy z kolacji u Lisy. Frank niepocieszony, bo wolałby zostać u Lisy, tymczasem Lisa na odwyrtkę.
Zjechała wnuczka ze Switzerlandii, tym razem chłopak tutejszy, a Jerzor zagadał do niego po rosyjsku (poprzedni chłopak był Russkij). Zanim zganiłam go wzrokiem, tutejszy się zainteresował, Jerzor prawie że zaczął opowiadać, ale kopnęłam go w kostkę boleśnie. Faceci 🙄
Na tej praktyce nieco rozgrzewałyśmy się wieczorami popijając wódkę. Zima wtedy zaczęła się 26 października i trwała do kwietnia. Praktykę miałyśmy od 15 września do początku lutego. Mieszkałyśmy same w dworku, same organizowałyśmy wyżywienie (uczelnia dawała nam po 600 zł miesięcznie), jedna z koleżanek robiła za ochmistrzynię a gospodarstwo dało nam kucharkę, taniej sprzedawało nam mleko, kartofle i czasami mięso, za opał płaciła chyba uczelnia, i miałyśmy też własnego palacza na ćwierć etatu, którego zachęcałyśmy wódczanie, zeby nieco więcej palił niż norma przewidywała.
Moja Mama, zjechawszy na początku listopada w odwiedziny, zobaczyła butelkę z czerwoną kartką (jedyna dostępna w wiejskim sklepie), którą cichcem wyciągałyśmy zza pięknego kaflowego pieca (nieużywanego, bo były kaloryfery) i zakrzyknęła: „dziewczyny! nie pijcie czystej! zróbcie krupnik!” I tak do końca praktyki warzyłyśmy krupnik.
Alicjo, chyba poczłapię dospać.
Dobranoc,
Stara Żabo, pora na Telesfora, tutaj też, wypiłam ze dwie butelki wina 🙄
Nie gapcie się tak… przednie było, a nikt oprócz mnie i Szwajcarki nie pił. Raz otwarte powinno być wypite, zwłaszcza, jak przednie. O!
… Jerzor nie pił, bo prowadził, więc tylko ilości śladowe, Lisa i Elisabeth na ciężkich lekach, nie mówiąc o Franku, młody od Szwajcarki spożywał piwo, Szwajcarka łyk wina i też przeszła na piwo, bo oni studenty tak mają, nie wiedzą, co dobre…
Poświęciłam się z ochotą 😉
A jedzenie było przednie – rosół czysty w filizankach, na drugie makaronik cieniutki, do tego pulpety w sosie pomidorowym przebogatym, sałata pyszna mieszana z sosem, także zarówno mniam. Rozmowy przepyszne.
Niemka, Węgierka, Słoweńczyk, i my, Polacy – typowo w Kanadzie, ot, sąsiedzi 🙂
p.s.A te Szwajcarskie stąd, wnusie, tylko studiują w Szwajcarii.
Witaj nowy ranku, calkiem po sniadanku. Od kogo pochodza slowa:
… Stasiek stal w kolejce,
Beda dawac jajo….
Pieknej niedzieli z odsniezonej Poludniowej Burgenlandii zycze.
Pan Lulek
Durna jestem, że aż sina i to dosłownie 👿 Zamiast zabrać prąd do herbaty, to nie, bo przecież w pracy nie wolno 👿 A wolno siedzieć ze zgrabiałymi łapami i nochalem w sopel 👿
Nisiu 🙂
Pogoda przepiękna, ale zza okna i z ciepłego pokoju. Za oknem nie dość, ze zimno (mówi kura do kury w kurniku: ko, koko, ko, strach, strach, taki mróz, ze jaja zamarzają) to jeszcze wieje. Mróz dzisiaj musiał być solidny, jeszcze wiatrem wspomożony, bo Wujek Leszek nie mógł rano zapalić samochodu. Diesel, bo diesel, ale jak już Wujek czegoś nie może z maszyną, to już jest bardzo źle. A tu dziecko rano miało być w Koszalinie na zajęciach a może nawet na egzaminie, w końcu sesja się zaczęła. Mój ford, chociaż na benzynę i wczoraj odpalił bez zająknięcia, dzisiaj mocno się zastanawiał czy w ogóle warto. A stoi w końskiej hali i to jeszcze za truckiem.
Wczoraj też duży ciągnik ne dał się namówić do współpracy mimo długotrwałej perswazji. Sam sobie winien, teraz to już trzeba go będzie na siłę, czyli na zaciąg.
Panie Lulku, dzwoni, ale nie wiem gdzie…
Słońce, sucho, -7. Kocur pędzony resztką hormonów pokuśtykał w nocy w nieznane, ale po 3 godzinach wrócił zrezygnowany. Pewnie zmarzł w wygolone miejsca 🙁
Byłam na odczycie na temat pochodzenia nazw miejsc i okolic wsi Habkern, 500 m wyżej i 7 km stąd. Bardzo ciekawe sprawy, interesująca izba pamiątek, dokumenty, nagrania opowieści starych górali… Na koniec poczęstunek – kawa, domowe ciasto. Wszystko w drewnianym, prawie 200-letnim budynku starej szkoły. Zazdroszczę im zachowanych dokumentów, ksiąg parafialnych, zapisków sądowych, notarialnych itd. Można grzebać w historii nie przerywanej wojną i pożogą.
Żabo,
wódka 40 proc. zamarza w temp. ok. -23 stopni tzn. wymarza w niej woda i ciecz staje się gęsta i oleista. Można uzyskać w dobrej zamrażarce. Czysty etanol krzepnie przy -114 st.
A, nie radzę szukać w Google, bo zasromać się można…
Dzięki, Nemo. Tak skrycie liczyłam, że TY będziesz wiedziała. -23*C na parapecie w śniegu, to jeszcze nie taki wielki mróz 🙂
znaczy musiało być nieco więcej, bo zamarzła na kość i dopiero jak trochę postała na stole to dała się nalewać.
cdna temat oleistej wódeczki nastąpi, ale jak wrócę
Żabo,
wódka na kość zamarza przy -30. Szampan już przy ca -7, Teraz wiem, jaką temperaturę mieliśmy wewnątrz naszego Renault 4 w pamiętny Nowy Rok 1979 podczas podróży przez Dolny Sląsk 😯 Na zewnątrz przymarzały nam ręce do karoserii…
Nasz odpala, tylko trochę pokasłuje.
Nie chcę o zamarzaniu, chcę do Zwierzątka…
Cicho jak makiem zasiał 🙁
Rosół się gotuje. Gulasz z warzywami gotowy. Kolejny chleb się robi.
Zimno, oj zimno. Byle do wiosny.
Właśnie też się bardzo zdziwiłam, co tu tak pusto, może wszyscy wylegli na sanki, narty, albo wzorem Haneczki zamarzyli o Australii 🙂
U mnie dzisiaj pusto w kuchni, po wczorajszym rodzinnym obiedzie zostało kilka naleśników z mięsem, dla nas dwojga wystarczy, do tego coś zielonego i gotowe.
Pieski nas wyprowadziły na dłuższy spacerek, było miło i pięknie, ale powrót – pod wiatr, brrr, a więc przyłączam się do Małgosi: byle do wiosny!
Witam ciepło…
A u mnie w ogródku na śniegu kolorowe punkciki. Nie żadne gile ani sikorki (kot zjadał i przestały przylatywać), tylko zabaweczki moich psic. Wynoszą z domu, żeby się pobawić, a potem te zabaweczki gryza je w zęby, bo zimne. Więc następnym razem wynoszą kolejne zabaweczki.
Byle do wiosny, zgadzam się w całej rozciągłoooości.
Zima, leze w lozku i popijam herbatki, laptop grzeje, w telewizji jakies glupoty, ale co tam, niedziela..
Obiadek byl na slodko wiec, trzeba sie slodko odrobine przekimac. Tym bardziej, ze znowu z lekka sniezy. Nasi dadza rade. W radio leca piosenki na rozgrzewke.
Dobrej poobiedniej drzemki i jednak byle do wiosny.
Pan Lulek
Nie narzekajcie, nie wiadomo kiedy zdarzy się podobna zima, jest trochę niewygodna ale wymrozi może ogrodowe pasożyty jak te obrzydliwe ślimaki co nam wszystko co dla oka i do zjedzenia pożerają, natura wie co robi. Owszem po cichu oglądam katalogi biur podroży z możliwościami wyjazdu do ciepełka.
Dzień dobry Szampaństwu.
Zamglone słońce i okołozerowo u mnie. Wieje. Przejrzałam prasę, mrozi was nieźle, jak na naszej północy. Aby do wiosny!
Poniżej artykuł o serach, jak ktoś ciekawy.
http://odwazsie.gazeta.pl/odwagi/1,97775,7485327,Sery.html
a tu dla Okonia
http://foto.onet.pl/d10gx,844yw4kxs88w,iteb8,u.html#itebe
Alicjo, sery moze teraz nie, raczej de-sery, wlasnie zajadam sie budyniem…
Dorotolu, naprawdę wymrozi ślimaki? Te wielkie, czarne i brązowe cholery bez skorupek? One zdechną?
Kocham zimę!
Nisia, tak mowili ludzie na wsi, że brak zimy jest powodem ich rozpanoszenia się, oby mieli rację
Ooooooo…. budyń! Bym zjadła. Gdybym miała, albo gdybym chociaż mąkę ziemniaczaną miała – wyszła 🙁
Na śniadanie zjadłam pół kilograma czereśni z Chile – ostatnio były pyszne, soczyste i słodkie, jakby dopiero co z drzewa zerwane, a te dzisiejsze, podejrzanie piękne i duże – bez podniety. Mutanty jakieś 😯
Tych ślimaczydeł szczerze nie cierpię – u nas są malutkie szare, ale równie żarłoczne, natomiast te europejskie… brrrrr!
Byłam kiedyś w Niemczech u przyjaciół w Westfalii, trzeba było z psem wyjść, najprościej łąką do lasu, niech sobie pobiega – tyle tego świństwa tam było, że nie sposób było nogi tak postawić, żeby nie nastąpnąć.
Wiec niech żyje zima, na pohybel ślimakom!
Jeszcze będziemy zimy żałować!
Zimy żal
Znowu podaję sznureczek, bo przeczytałam ciekawy artykuł o… czarnej Polonii na Haiti 😯
O tym, że Polacy tam byli w czasach napoleońskich wiadomo, ale jakie były dalsze losy garstki tych, co zostali – już nie. Bardzo ciekawe.
http://wyborcza.pl/1,75480,7486464,Czarna_Polonia.html?as=1&ias=5&startsz=x
Doroto z Poznania,
jak się nazywa ten pan od „Zimy żal”? Znam twarz, nazwiska nie pomnę 🙁
A, i jeszcze coś… mój Tata miał takie – to się nazywało getry – jak Starsi Panowie z tego wideła, tylko nie były białe, a szare. Doskonale je pamiętam – wykończyłyśmy je z siostrą, zamiast zachować 😯
Pocięłyśmy ten szary filc, bardzo elegancki i nie taki, jak od filcaków, niech sobie nikt nie kojarzy, ten był cienki, mocny i oczywiście na coś nam się przydał 🙄
Zapinane to było z boku na 3-4 eleganckie guziczki-zatrzaski. Nie pamiętam, żeby Tata kiedykolwiek za naszych czasów je użył, ale podobno za wcześniejszych nieco – i owszem, zadawał szyku. Nam tylko zademonstrował, do czego to-to służy. A było trzymać! Dla Jerzora jak znalazł – na pepegi 😉
to Jarema Stępowski, tu też:
http://www.youtube.com/watch?v=SsGBr46em60&feature=related
Dzięki, Barbaro!
No jasne! Dawno nie oglądałam, to i wywietrzało z głowy. Piosenkę oczywiście pamiętam, a jak!
Barbara już podpowiedziała.
A tu odrażający drab
Tu o urokach zimy
Młodsza odłożyła swoje zajęcia i ogląda mecz, więc ja do blogu. Ja też jestem ekspiacji pełna, za te wszystkie dęciaki – meloniki, szapoklak i cylinder po Teściu, które dzieciom do zabawy dałam, za haftowane makatki „Rządna Zona, męża korona” bez żalu wyrzucane po remoncie itp. Zanim zmądrzałam, nie było już prawie czego chować.Elegancka laska bambusowa jest dzisiaj używana z konieczności przez starą Pyrę; Teść z nią zadawał szyku. W końcu zanim go sąsiedzi Dorotela wykończyli, miał 41 lat.
Może mróz wymrozi ślimaki i będzie spokój. Jęsienią znalazłem okaz gigant we własnym zlewie!!! Miejmy nadzieję ,że mróz pomoże naszym kasztanom i wyginą szrotówki kasztanowcowiaczki.
Osobisty laski jeszcze nie używa,ale stwierdził,że dzieją się
rzeczy dziwne- spodnie wszystkie się jakby w obwodzie
skurczyły.Poszliśmy zatem dzisiaj do sklepów ( a gdzie było
chodzić w ten mrozy ?) nabyć spodnie odpowiednie w talii.
Właściwe rozmiary udało się znaleźć.Nareszcie będzie miał,
co na siebie włożyć !
Misiu- a co do tych ślimaków to mam nadzieję,że masz rację.
Wyżarły,co mogły tego lata,jeśli mrozy je wymrożą to też będę się
cieszyć!
Ja natomiast popijam blogowe lekarstwo na przeziębienie,
bo coś katar i kichanie mną z lekka wstrząsają.
A zatem wrzuciłam do wielkiego kubka- imbir,miód,cytrynę
i zalałam herbatą lipową. O 20.00 dodam do tej wybuchowej
mieszanki jeszcze trochę rumu. Powinno być znakomite
i na toast i na przeganianie kataru !
Ale krwiożeczo wygląda dziś blog. Ja mam nadzieję, że nie wszystkie ślimaki wymarzną i będę miał co pałaszować ze smakiem z zółtym serem, czosnkiem i pietruszką albo po burgundzku lub maciupeńkie ślimaczki tak przyrządzone jak to robią w Lizbonie. Ja poprostu lubię ślimaki!
Panie Piotrze jak udała się wczorajsza kolacja?
Gospodarzu – my tylko tak groźnie wyglądamy, ale wcale
nie życzymy śmierci okrutnej wszystkim ślimakom.
Jedynie tym niepożądanym na niektórych grządkach.
Na talerzach pachnące czosnkiem bardzo popieramy 🙂
Panie Gospodarzu nie chodzi o winniczki tylko o te czarne, obrzydliwe zzerajace nam slate, kapustke, kwiatki itd.
a niech was popiesci
juz nie maja sie do czego doczepis, to czepiaja sie slimaka i jego nogi
a kurz. pfu,pfu. a kysz
zmielona sierscia kocia nawilzonym plynem spod pach
za uszyami i na skroniach posmarowac
im predzej tym lepiej
tak mi ponad dwadziescia lat temu, przy nieco innych dolegliwosciach czarodziejka radzila
dzis moge powiedziec, ze miala baba racje
dlatego, kto tylko ma kota to do roboty. pot sam przy robocie wystapi a glupie mysli ustapia same
😛
Taki kod 3434 to chyba w nagrode dla mnie. Jeszcze nie wiem za co ale zawsze.
W zyciu czlowiek w moim wieku wchodzil w rózne zwiazki. Krótkie, dlugie, przelotne a nawet takie które chcialby zapomniec.
Dzisiejszy toast proponuje wzniesc za nasze byle partnerki czy partnerów. Tych zyjacych. Za tych którzy odeszli zapalmy swieczke.
Pan Lulek
Pyro moi sasiedzi nie brali Twojego tescia w jasyr.
Ufff, wygrali 😀 😀 😀
ślimakom bym darowała, przynajmniej tym winniczkom, ale kleszczom życzę jak najgorzej i mam nadzieję, że ten mróz je znacznie przetrzebi!
Danuśce zdrowia życzę, kuracja właściwa widzę zastosowana, trzymam kciuki za skuteczność 🙂
Drogi Gospodarzu,
ale to nie o winniczki chodzi, tylko o to paskudztwo takie … no, paskudne – ciekawam, czy coś w ogóle je je? Ktoś wie?!
Wygrali 😎
Barbaro-dziękuję ! Toż muszę kataru się pozbyć najpóźniej
do soboty 🙂 Ale wiadomo, leczony trwa tydzień,a nieleczony
7 dni. Na wieczór fiołkowy,jakby nie było będę w świetnej formie 🙂
Alicjo, budyń można robić na pszennej mące, na kartoflanej to raczej kisiel.
Albo taki kremik:
1/2 litra mleka
2 żółtka
2 łyżki cukru
2 łyżki mąki
skórka cytrynowa utarta, wanilia, co kto lubi
żółtka z cukrem ukręcić na kogel-mogel, dodać mąkę, rozprowadzić niedużą ilością mleka, wszystko wlać do gotującego się mleka, mieszać, zeby grudek nie było. W ostateczności można krótko zmiksować.
Można też ubić pianę z dwóch białek i zalać gorącym kremikiem, też zmiksować.
Ciekawa też jestem jak tam Jolinek się miewa po tym
świąteczno babciowo-dziadkowym obiedzie na 12 osób ?
Dorotol – ja nie o tych od jasyru, tylko o tych od Fortu VII, Dachau i Gusen II
Właśnie skończyłam ze sprawami na zewnątrz. Teraz będę się rozgrzewać. Wewnątrz domu i siebie.
Panie Lulku, może to profanacja, ale przerabiam gruszkówkę na jabłkówkę, będzie miała nieco mniej procentów, ale będzie jej więcej.
Niby jeszcze nie tak zimno jak wczoraj, raptem -11,5, ale wiatr ESE strasznie uszczypliwy
Pyro, zięć nie dojechał, bo mu się po drodze alternator skopcił. Zostawił maszynerię w Budzyniu (?) i wrócił do domu autobusem. Dzisiaj pożyczał rzęcha ode mnie, zeby do kościoła pojechać. Przy okazji wepchnął dwie rolki siana do stajni. Tyle pożytku.
Pyro takich sasiadów to ja już na szczęście nie mam, w poprzednim mieszkaniu miałam ich gleboko w te osiągniecia wierzących potomków, bezrobotnych popijaczy piwa z gęba kwadratową i szyją też.
Żabo,
zdrowie! Znowu spóźniam sęie z toastem, ale wznoszę, wznoszę! Żabie i wszystkim, którym mróz dokucza – na rozgrzewkę!
Cholera wie, jaką mam mąkę, na torbie napisano, że „all purpose” i raczej żytnia. W dawnych czasach, kiedy zachciało mi się budyniu, robiłam tak samo jak kisiel, z łyżką rozbełtanej mąki ziemniaczanej, tylko zamiast wody używałam mleka.
Idę strawę gotować… rybę pod kordełką.
Panie Lulku,
godny toast – dopiero doczytałam, uzupełniam wznoszenie! Trzeba będzie i świeczkę zapalić…
Panie Lulku, jabłkówka bardzo grzeczna wyszła. Nie wiem, czy zdąży się dostatecznie przegryźć. Może druga porcja.
Na razie przebieram się w piżamke i pod kordełkę. Z pisania nici, bo nie bardzo we właściwy klawisz trafiam. A tej gruszkówki w jabłkówce jest tylko ca 30%.
Ole!
Żadnej Lulczynej gorzały już nie mam ani, ani. Dzisiaj nastawiłam coś jak to lekarstwo na przeziębienie – miód, cytryna, imbir, woda i spirytus. Niech się ze 3 dni przegryza , a potem nas rozgrzewa
Podobno ślimaczki winniczki nie tylko są pożyteczne z czosnkiem, ale powiadali mi zaprzyjaźnieni ogrodnicy, że są naturalnymi wrogami tych golasów. Tylko nie wiem, czy je zżerają, czy boksują, czy jeszcze coś. Tak czy inaczej – winniczkom życzymy szczęścia. Niech się schowają w skorupki i dotrwają do czosnku. Golasom mówimy : nie!
Czy znacie jakąś rozgrzewajkę BEZ imbiru, którego nie lubię?
Nisiu, a kardamon lubisz? Robię kawowy likier a kardamonem i chociaż procentów nie ma więcej, niź 20 – 22, grzeje, jakby ich miał 60 – są tu tacy, co próbowali
Małgosiu W. – kolacja była jak marzenie. Nie będę się o wszyustkich daniach i winach rozwodził. Wspomne tylko o amarone, które było niebywałego smaku i o zupie z batatów. To był krem z tych słodkich bulw w połączeniu z kilkoma innymi jarzynami i imbirem. Już dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak ta zupa. Wszyscy ją chwalili.
A Puszcza Kampinoska w nocy (co prawda widoczna zza ogrodzenia) wygląda majestatycznie a nawet groźnie. Tylko nie doczekaliśmy wielkiego łosia, który stale przychodzi pod sam płot, tak jak koziołek do Krystyny.
A rozmowy dotyczyły przede wszystkim ciepłych krajów. Wszyscy tęsknią za gorącem, by w środku lata wzdychać do mrozów.
A teraz cieszę się, że darowaliście życie winniczkom.
a ja spożywam Pyrową pomarańczówke
Zupa z batatów to prawie jak kartoflanka 🙂
Prawie robi różnicę !
Zmarła Jean Simmons – kiedyś wszystkie czesałyśmy się „na Simonkę” (krótko, do pół ucha, czubek postrzępiony , z wicherkiem, czarne swetry z wielkim dekoltem i szerokie spódnice z klinów, ew. kopertówki – wszystko „na Simonkę”.
Iluzją są nadzieje, że mroźna zima zdziesiątkuje ślimaki, kleszcze, komary etc. Slimaki pod koniec lata składają duże ilości jajeczek wystarczająco głęboko pod ziemią i mróz im nie straszny. Liczba ślimaków w sezonie zależy głównie od pogody na wiosnę, a właściwie od wilgotności na początku i w środku lata. Chłodne i mokre lato sprzyja rozmnażaniu ślimaków. Są tezy, że winniczki zjadają jajeczka nagich ślimaków, ale moje obserwacje tego nie potwierdzają, inne zresztą też nie 🙄 Natomiast nagie ślimaki zjadane są z wielkim apetytem przez swoich braci, pod warunkiem, że są już martwe np. przecięte na pół nożycami 😎 Jeże i ropuchy brzydzą się tymi ślimakami (ich śluz jest gorzki), ale kaczki indyjskie je bardzo lubią.
Nisia…
pewnie winniczki boksują te drugie 😉
Właśnie sobie wyobraziłam, z niejakim trudem – może rękawice bokserskie zakładają na *rogi* ?
…ehm… tego… a kaczki polskie…? 😉
Panie Gospodarzu,też uwielbiam ślimaki,a Wojtek ,zapytany jaką niewegetariańska potrawę najbardziej lubił przed zmianą diety odpowiedział,ze właśnie ślimaki z masełkiem i czosnkiem 🙂 Ja przyrządzam po burgundzku .
Z cyklu legendy kina
Alicjo,
polskie zeżrą raczej sałatę niż hiszpańskiego ślimaka 🙄
Te kaczki lubią ślimaki
Nemo, a mszyce 👿 też nie zdechną?
Nisiu,
na rozgrzewkę bardzo dobry jest gorący bulion np. z dodatkiem sherry i sosu sojowego.
Ponieważ kobiety bardziej marzną niż mężczyźni (większa powierzchnia skóry w stosunku do masy ciała) to obok tradycyjnych ciepłych skarpet polecane są specyficznie damskie sposoby rozgrzewania np. podgrzewany biustonosz 😎 Marzniemy wówczas, gdy organizm dla utrzymania temperatury rozruchu serca i nerek czyli naszego wnętrza zmniejsza ukrwienie na peryferiach. Kompresy żelowe (takie do zimnych lub gorących okładów) podgrzane i włożone za dekolt rozgrzewają serce i nie tylko 😉
Haneczko,
mszyce rozmnażają się błyskawicznie i też w zależności od pogody wiosną i latem. Przymrozki majowe im szkodzą, ale kto lubi przymrozki? 🙄
Nemo tu się nie zgadzam, osobiście znałam kaczki, jak najbardziej polskie (lubuskie), które połykały te gołe ślimaki ale przy tych ilościach ślimaków to nawet indyjskie nie pomogą
Ja myślałam o *tych* kaczkach, ale zdjęcia nie będę pokazywać, bo bliźniacze 😉
No to przechlapane 🙁 , marzniemy, żeby marznąć, zerol pożytku 🙁
Podgrzewany biustonosz, ot co. Buliony i kardamony. Nie zginiemy. Dzięki za dobre rady!
Tylko kaczki na ślimaczki nie mogę sobie kupić, bo moje dwie zabawowe psice mogłyby ją wpędzić w rozstrój nerwowy. A głupie ślimaki hc się nie boją.
zero ❗
nie martwicie się, pragnę Was pocieszyć, iż faktem jest, że zamarzły mi rury od kaloryferów, bo facet nie zrobił spadu i woda nie wyciekła, rury trafił szlag, róże to mi kompletnie wymarzły a jeżeli jeszcze zmarźnie mi moja nowa i pracowita nashi/gruszka to ja w lecie żadnemu ślimakowi nie przepuszczę z zemsty
Haneczko gdzie? Bo u mnie za oknem -19! BRRRR…
Małgosiu – nie za oknem Haneczki – zero, tylko zaro korzyści z tego mrozu.
No fakt, ale czytałam z doskoku, widać niedokładnie 🙁
Doroto,
kaczka domowa żre wszystko, nawet ślimaki, ale to nie jest pożywienie preferowane przez nią. W ogrodzie nie pogardzi sałatą i truskawkami, a jeśli masz oczko wodne, to wyżre z niego rzęsę, wszelkie kijanki, a nawet podrośnięte żaby i ropuchy 🙄
Pan Lulek przechowywał kiedyś w swoim ogrodzie te biegusy indyjskie, mógłby opowiedzieć, jak się sprawowały 😉 W niektórych okolicach można je wypożyczać do „czyszczenia” ogrodów ze ślimaków.
Kocur znowu się włóczy na mrozie 🙁 Im mniej kuleje, tym dłużej go nie ma 🙄
Co do „ślimakobójczych” korzyści z mrozu, to byłyby może jakieś, gdyby górna warstwa ziemi zamarzła na dłużej poniżej -15 stopni. Jednakże pod śniegiem wcale nie ma tak niskich temperatur. Pod izolującą warstwą śniegu temperatura gruntu oscyluje wokół zera.
Wrócił mój włóczęga, idę spać. W łóżku towarzyszy mi ostatnio Andrea Camilleri 😎
Brrrrrrrrrrrr!
O matko…. naczytałam się(zamiast wypełniać statystykę), i już nie o kaczkach i ślimakach. Muszę dać odpoczynek oczom.
Niech ktoś przejmie pałeczkę… ja schodzę z wachty na jakiś czas.
Branoc!
Dzień dobry … 🙂
Danuśka obiadek mi wyszedł bardzo dobrze … prawie mi nic nie zostało bo gościom smakowało a mnie się udało nie przesadzić z ilościami … wczoraj na deser dzień z wnuczką … 🙂
miłego tygodnia … 🙂