Już Wigilia

 I to nasza wspólna blogowa. Obchodzimy ją po raz kolejny i – mam przekonanie – że nie ostatni. Składamy sobie serdeczne życzenia i wybaczamy nieporozumienia. I to bez względu czy jesteśmy wierzący (i jakiej religii) czy agnostycy, czy wręcz ateiści. Dziś dzień nastrajający dobrze i przepełniający dobrym uczuciem dla wszelkiego stworzenia. I piszę to z pełną premedytacją, bo na naszym blogu namnożyło się tych stworzeń wiele. Wszystkie dziś pora ugłaskać. Nawet te kolczaste (ściskamy  Jerzora i do serca tulimy), i te futrzaste, i te zaliczane do dziczyzny, a także rogate czyli bodące.

Zanim jednak siądziemy za stołem, uprzednio podzieliwszy się opłatkiem, znów podeprę się cytatem z książki Barbary Ogrodowskiej  „Święta polskie”, bo i tradycja i obyczaj giną gdzieś w pomrokach przeszłości a warto je pamiętać i kontynuować.

„Wierzono też powszechnie – pisze autorka –  że opłatkiem – „świętym chlebem” dzielić się można z duszami zmarłych. Pozostałością tego wierzenia jest zachowany w wielu jeszcze domach zwyczaj składania cząstek opłatka na dodatkowym talerzu stawianym na stole przygotowanym do wieczerzy wigilijnej. Poetycka wersja tego zwyczaju przedstawiona została m.in. w wierszu Wicentego Pola, który w połowie XIX w. napisał:

A trzy krzesła polskim strojem
Koło stołu stoją próżne
I z opłatkiem każdy swojem
Idzie do nich składać dłużne,
I pokłada na talerzu
Anielskiego chleba kruchy,
Bo w tych krzesłach siedzą duchy.”

W naszym domu w te święta owe duchy Mam, Babć, Ojców przywołujemy z pełnym rozmysłem. I kładziemy w uszy smarkatym siedzącym z nami przy stole, że wspominać pradziadków, którzy ich kochali choć trwało to tak krótko, należy. Choćby z tego powodu, by mieć nadzieję, iż i o nas młodsi czasem (raz do roku) wspomną z sympatią lub może nawet wdzięcznością. Ale radośnie.

Obyczaj świąteczny w Polsce obejmuje i zwierzęta. Wspomniałem o tym wyżej. A jak to wyglądało?

„Tym bardziej że opłatek traktowano również jako środek leczniczy i substancję magiczną mogącą zachować zwierzęta w zdrowiu i niweczyć złe uroki. Właściwości takie przypisywano tym zwłaszcza opłatkom, w których zapieczone zostały zioła święcone, głównie ziele ruty, które rzekomo podana na opłatku ma tę właściwość że bydło w czystości utrzymuje tzn. chroni je przed zapaleniem wymienia, zakażeniem po połogu i innymi chorobami.

Zwykle dla zwierząt przeznaczone były opłatki określonego koloru. W Galicji np. dla bydła przeznaczony był opłatek żółty, ponieważ żółte masło dają krowy, którym w pośniku dano żółty opłatek, konie natomiast otrzymywały opłatki czerwone, bo te właśnie miały najskuteczniej chronić je przed zołzami, zaś na południu Polski np. w sądeckiem, podawano zwierzętom opłatki w kolorze zielonym.”

Bydlątka ugłaskane i zabezpieczone na cały rok naprzód no i już pora kolacyjna:

„Tak więc kolacja wigilijna w Polsce, także w naszych czasach rozpoczyna się od gestu symbolicznego łamania chleba, od gestu pojednania, łączności wzajemnej, miłości
i przyjaźni i od spożycia – na szczęście i pomyślność – niezwykłego, mistycznego pokarmu jakim jest opłatek.
Dopiero po tym można zasiąść do stołu i próbować wszystkich po kolei potraw wigilijnych, a są to potrawy niezwykłe i przeznaczone specjalnie na wieczerzę wigilijną.

Jadłospis wigilijny, zawsze postny (bez mięsa, tłuszczów zwierzęcych, a w przeszłości nawet bez nabiału i słodyczy) jest za to bardzo obfity, bo zwykle składa się z dużej, zwyczajowo ustalonej liczby potraw. I tak np. w wielu regionach tradycyjna wieczerza wigilijna składa się z dwunastu dań, bo tylu było apostołów – uczniów Jezusa i tyle jest miesięcy w roku. Równie często jednak przygotowuje się na wigilię nieparzystą, rzekomo szczęśliwą liczbę potraw. Niegdyś mogło być to np. 5 – 7 potraw w domach chłopskich, 9 na dworach szlacheckich, 11 u magnatów. Potraw wigilijnych mogło być też więcej. Nie było tu specjalnych reguł. Im większa bowiem ilość potraw znajdowała się na stole wigilijnym, tym większej obfitości pokarmów i większych dostat?ków można było spodziewać się w nadchodzącym roku.

Zarówno ilość, jak i rodzaj potraw i produkty z jakich się je przyrządza wskazują na pewne związki wigilii, także dzisiejszej, z odległymi w czasie, archaicznymi, obrzędami rolniczymi i hodowlanymi, a także ze stypami zadusznymi, które przed przyjęciem chrześcijaństwa odprawiane były w okresie zimowym.
Wigilia składać się więc winna z potraw przyrządzonych z „wszystkiego co w polu, sadzie, ogrodzie, lesie i wodzie” – a więc z płodów ziemi, głównie z potraw zbożowych, z mąki i kasz, z jarzyn, owoców, orzechów oraz miodu, a u ludności rybackiej oraz u bogaczy wiejskich i w tzw. warstwach wyższych także z dań rybnych, przez kościół uznawanych za postne, dań które z czasem bardzo się rozpowszechniły i które obecnie stanowią podstawę menu wigi?lijnego i to we wszystkich prawie regionach Polski, w mia?stach i na wsi.”

Nie będę się wdawał w szczegóły wigilijnego menu, bo pisałem o tym w poprzednie i zaprzeszłe święta. W dodatku w każdym regionie, ba – w każdym domu – panuje inny kulinarny obyczaj. Najwyższa więc pora by w imieniu Barbary i swoim złożyć wszystkim czytającym, piszącym i współtworzącym tę naszą stajenkę zwaną „Gotuj się!” Zdrowych, Smacznych i Wesołych Świąt. A pod choinką znajdujcie tylko to, czego sobie sami życzycie!