Król Dawid i Joanna Szczepkowska
Frymark przedświąteczny organizowany przez Convivium Varsavia , Społeczny Instytut Ekologiczny i … Instytut Teatralny, który udostępnił swoje sale producentom zdrowej a pysznej żywności, cieszył się dużym powodzeniem. W kawiarni Instytutu oraz kilku przyległych salach kłębili się niecodzienni goście. Producenci ciast, chlebów, wędlin, jaj, jabłek i wszelkiego zdrowego jadła prezentowali swoje wyroby a publiczność chętnie korzystała z poczęstunków, by potem zrobić zakupy.
W czasie gdy dorośli wędrowali od stoiska do stoiska dzieci odbywały kulinarne warsztaty pod okiem wytrawnych specjalistek. Zrobienie np. soku z jabłek wymaga uwagi, koncentracji i… ostrożności. Elektryczna sokowirówka bowiem to czasem niebezpieczny sprzęt. Ale sok wyciśnięty własnoręcznie jest taki pyszny.
Tuż obok kącika dziecięcego ulokowała się Esencja Smaku ze swoimi jabłecznymi przetworami. Ta mała mokotowska restauracja pokazuje się przy każdej okazji i w ten sposób powiększa – i tak już niemałe – grono stałych wielbicieli.
Na sąsiednim stole piętrzyły się bochny razowca o szumnej nazwie Marszałkowski a przywiezione z siedleckiej piekarni Ratuszowa. Chleby w piekarni państwa Radzikowskich pieczone są od 1930 roku według starych tradycyjnych receptur i bez żadnych polepszaczy. I dlatego są smaczne oraz długo zachowują swą świeżość.
Spod Ostrołęki z Rodzinnego Gospodarstwa Ekologicznego w Rososzy przyjechali Jadwiga i Witold Faratowie by zaproponować warszawiakom świeże jaja od kur nie zamykanych w klatkach, sery, przetwory owocowe, ciasta, naleśniki, kapustę wigilijną, drób. Podobne produkty a także wędliny można było kupić w stoisku Mierzejewskich, Dąbrowskich.
Basia i Agnieszka prezentują zapomniane gatunki jabłek
Coraz więcej stołecznych restauracji zaopatruje się np. w jaja czy nabiał właśnie u tych producentów. Dobrze to rokuje smakoszom mieszkającym w Warszawie.
Podczas Frymarku zaprezentowano także wiele odmian jabłek, które właściwie zniknęły już z rynku. Rozmowę przy mikrofonie o jabłkach toczyły dwie znawczynie tematu: Agnieszka Kręglicka i Barbara Adamczewska. Z ich dialogu zapamiętałem jedno – Król Dawid musi wrócić na stragany. Mimo, iż jest niepozorny, dość kwaskowaty ale ma tyle w sobie zdrowia… Nie udało mi się posmakować Króla Dawida, bo został wręcz błyskawicznie pożarty.
Bajki Joanny Szczepkowskiej miały spore grono słuchaczy
Poza zajęciami w kuchni dziecięcej najmłodsi klienci Frymarku mieli i druga atrakcję: pani Joanna Szczepkowska (bądź co bądź to Instytut Teatralny nas gościł) czytała bajki. Prawdę mówiąc sam ich chętnie słuchałem, choć – mam nadzieję – do etapu zdziecinnienia mam jeszcze trochę czasu.
Mam nadzieję, że przed następnymi świętami Frymark przygotuje jeszcze więcej atrakcji.
PS.
A w niedzielę pojechaliśmy na Koło. Zimno jak u Alicji albo i yyc! Ale bazar staroci pełen towarów i ludzi. Basia ma swoje stałe szlaki więc wędrówka była krótka. Cztery stoiska pełne porcelany i tylko kwestia ceny. Basia do targowania jest jedyna. Nawet Włosi przed nią uchylali kapelusze, że o Arabach nie wspomnę. I tylko ja na tych targach wyszedłem jak Zabłocki na mydle. Stłukłem jedną sosjerkę a kupiliśmy to co na zdjęciu.Basia uważa, że zakup świetny, bo nie przekroczyła 200 złotych.
Komentarze
Witam Gospodarza i Blogowisko i życzę „owocowego dnia” 😆
Gospodarzu, zazdroszczę Stolicy, że ma tyle ludzi. którym się chce. U nas poza jarmarkiem w Nikiszowcu i żenującej jakości wyrobach sprzedawanych w samym centrum miasta (nazywanych też „jarmarkiem”) nie ma nigdzie informacji o tym gdzie można kupić jajka z „0” na początku zbioru cyfr na pieczątce. Ja używam dużo mniej produktów niż kiedyś i chętnie zapłaciłabym dużo więcej za produkt naprawdę dobrej jakości, ale nie mam gdzie. Stąd moje rozgoryczenie. A miejsc, w których można by było taką imprezę (pod dachem) zorganizować jest mnóstwo.
Ale cieszę się, że chociaż w innych miejscach Kraju zwykli śmiertelnicy, mogą sobie kupić takie pychotki kupić. 😆
Blogowisko, już czas się budzić, przynajmniej po tej stronie „kałuży” 😀
dzien dobry wszystkim!
a ja wlasnie wrocilam z zakupow i bede gotowac rosol – nejlepsza zupe pod sloncem i lek na wszystkie bole 🙂
milego czasu przedswiatecznego zycze!
to jeszcze raz ja – przepraszam za literowke: najlepsza powinno byc
O relacji teraz nie mysle, bardzo ale to bardzo podoba mi sie wypolerowana buziunia pewnego meza stanu, pewnie sie bedzie czul jeszcze bardziej ponetnym dla malolatow.
Magdlaneno, Madziu objawilas sie jak przedsiwiateczny aniolek, mam nadzieje, ze wszystko dobrze.
Morag, witaj!
jest lepiej, chyba sie ogarniam, choc to dlugi proces, ale ciagle cieplo o Tobie mysle, wiesz 🙂 ?
Zgago –
ja tam niedlugo szykowac sie bede do snu. A dzien – dziekuje – uplynal owocnie. W pracy zwyczajny przedswiateczny nawal roboty z jaka czesciowo sie uporalam. Nie przeskoczy sie mozliwosci komputera lecz mimo wszystko odwalilam sporo.
A wzgledem czasu:
– Warszawa – 9:50
-Toronto – 3:50
– Melbourne – 19:50
Ze co? Ze za wczesnie na spanie? No jeszcze nie wybieram sie do lozka. Kilka spraw do zalatwienia jeszcze pozostalo. Miedzy innymi dorzucic kilka dat do kalendarza i nowa wersje podac na www.
No to zabieram sie za robote.
Piotrze –
Zdjecia przyblizaja impreze i oddaja niejako jej nastroj. Wspaniala sprawa. Taka forma reklamy, frontem do klienta niewatpliwie jest potrzebna, sadzac z frekwencji. Szkoda oczywiscie, ze jak na razie (tak rozumiem) jedynie Warszawa moze sie poszczycic tego rodzaju akcja. Lecz gdzies przeciez trzeba posiac ziarno.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Ooops …
prosze nie szukac takiej strony. Podajac literki reszta sama wskoczyla automatycznie. Takiej strony NIE MA.
Przepaszam.
E.
Echidno, skoro u Ciebie pora „przedspalna”, to życzę miłego wieczoru i spokojnych a kolorowych snów.
Morąg, ja też nie poważam tego „męża … ” ale uważam, że społeczeństwa w swoich zachowaniach, wracają do czasów kamienia łupanego a dla mnie jest to forma nie do przyjęcia. Wystarczy pomyśleć, co by się stało gdyby nasze „buźki” się komuś nie spodobały i zechciałby nam je „wygładzić”?.
Sorry za niekulinarny wpis, ale myślę, że …..
tez nie jestem zdania, ze tak byc powinno ale ci wspolczesni kacykowie uprawiajac antyspoleczna polityke, pewnie kombinuja, ze wlasnie problemy spoleczne sie w ten sposob rozwiaza, iz przyziemnie ldzie beda sobie nawzajem podzynac gardlo, nie biorac najwyrazniej pod uwage, ze im, w ramach tego procesu, tez ktos moze nadwyrezyc rozane usteczka. amen.
Witam,
wczoraj chwalony był pasztet męża Jotki, zjedzony do ostatniego okruszka. Dziś ja mam w planie pieczenie pasztetu. Mięso już ugotowane, tym razem niestety nie mam ani kawałka dziczyzny. Mielenie w elektrycznej maszynce do mięsa będzie łatwe. Jeśli chodzi o przepis na pasztet, to właściwie nie ma dokładnych proporcji, choć fantazjować też tu nie można. Trzeba ustalić właściwy smak metodą prób.Stanisław kiedyś ładnie to tłumaczył.
Właśnie, co dzieje się ze STANISŁAWEM ? Mam nadzieję, że skutki upadku przy obcinaniu brzozowych gałęzi nie są przyczyną milczenia.
Stanisławie, uspokój nas.
Sprawozdanie z wyprawy berlińskiej , część pierwsza.
SAMOCHÓD, WIELKA HONDA , ZAŁADOWANY PO DACH, bo gorliwie zabraliśmy własne „lary i piernaty”, żeby Morągowi zaoszczędzić roboty pościelowej. Mój koc i podróżna poduszexczka – łoś, to pikuś. Jotka z mężem zabrali dziewicze kołdry jedwabne, zakupione niedawno w Chinach. Do pościeli dorzucone zostały nalewki, konfitury Żabine i poznańskie, ogórki i kapusta (osobna historyja) pasztet, pączki i strucle, wózek inwalidzki dla Pyry, moja laska bambusowa po Teściu,świerk i kalina w wielkiej ilości, torby z zapasową gaciówką – wyprawa zaopatrzona chyba lepiej, niż armia Koniewa! A wyprawa wcale mi się dobrze nie zaczęła. Zrobiłam ciasto piernikowe wg przepisu Zgagi tym razem. Z różnych, domowych przypadłości zrobiło się w czwartek dość późno i doszłam do wniosku, że nie ma głupich – piekę pierniki z 1/3 ciasta, a 2/3 wynoszę w garze na balkon; gdzie zresztą do tej pory ciasto leży. Ciasto wyszło mi za luźne – porcjami do wałkowania dosypywałam mąki i dogniatałam. Pierwsza blacha na straty – przypaliłam, następne trzy takie, jak trzeba. Zabrałam w pudle po butach. Jesteśmy jakieś 50 km za Poznaniem i Jotka pyta : a kapusta i ogórki, to jak zapakowane?. I tu Pyra, że wcale, dotąd leżą na Pyrowym balkonie. Rozpacz po prostu. Włodek, że on już nie zawraca. Kupiliśmy w jakiejś wsi niedaleko granicy. Tym sposobem ja już mam kupioną kapustę świąteczna i Morąg swoją dostał. c.d.n.
To pakowanie przypomina mi wiersz, o którym jest mowa tutaj:
http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=75452
Tylko malusieńkiej psinki zabrakło – Radzio został w domu 😉
Nasze zwierzęta, też zostały w domu. Pyra zapomniała dodać, ze oprócz srebrnego świerku i czerwonych „korali” kaliny była jeszcze złoto-brązowa ozdobna trawa – wszystko z naszego ogrodu.
Pyra będzie sprawozdawać, jak widzę, a ja czasem coś „dorzucę”.
Tak sobie czytam o tym,jak został wypakowany po brzegi
samochód jądący do Berlina i myślę,że takich gości to
też chętnie bym przyjęła pod swój dach 🙂
Niekłopotliwi,bo z własnymi piernatami i jeszcze super
wałówka w bagażniku.
Czy ktoś nie chciałby mnie odwiedzić w najbliższym czasie 🙂
W najbliższym nie, ale bliżej wiosny … kto wie 🙂
Pyra i Jotka ustaliły standard, poniżej którego nie wypada jechać w gości 😯
Wierszyk o bagażu znam tylko po rosyjsku, ale za to na pamięć 😉
Tyle opoznienia w czytaniu blogu, ze pewnie nie nadrobie. Pozdrawiam wszystkich i prosze Zgage o chwile uwagi. Zazdroscisz Warszawie takich jarmarkow, jak ten opisany dzisiaj przez Gospodarza ale na pocieszenie chce Ci napisac, ze w ostatnim numerze tygodnika francuskiego Point (n°1943) jest opublikowany duzy artykul na temat twojego miasta Katowic (tytul: La Pologne nargue la crise). Tekst jest bardzo pochlebny i interesujacy plus kilka zdjec. Gdybys chciala, moglabym ci wyslac kopie ( i tlumaczenie, jesli chcesz ), daj znac.
Dzień dobry Szampaństwu.
Ja też chcę gości!
To za 200 zł. całkiem udatne. Ja wyżebrałam od Rogera dwa talerze, wprawdzie nie Royal Dulton, ale też jakaś stara angielska porcelana. Chciałam uczciwie zapłacić, ale machnął ręką, no to nie będę mu w ręke wciskać…
Dzisiaj resztkę uszek i wystarczy tego dobrego. Chociaż… nie jestem pewna, bo pierogi moze by sie zdało. Jeszcze zobaczę.
Zazdroszczę Wam tego Berlina!
Od wczoraj za mną się snuje Młynarski, którego ktoś na blog podrzucił. Młynarski, najgorszy piosenkarz, jakiego mamy – a takie fajne piosenki wylansował 🙂
Ta jest wyjątkowo udana.
http://www.youtube.com/watch?v=FZ70gOAcW7E
Aha, Pyro,
zaintrygowałaś mnie tym rozwodem z Arcadiusem – narozrabiał czy podpadł inaczej? Dawaj szczegóły 😉
Piotrze, Ty nie zazdraszczaj, pakuj Basię, piernaty – i nach Berlin, ileż to roboty!
A Berlin udekorowany świątecznie? Gdzieś miałam zdjęcia z zeszłorocznego Wrocławia, pięknie udekorowana światełkami Świdnicka i Rynek, tak nastrojowo…Gdzieś zapodziałam te fotki, idę poebrać do Kaśki, żeby podesłała tegoroczne.
Alicjo, jak dobrze, ze umiescilas te piosenke Mlynarskiego, ze zdjeciami z 1968. Wysle ja koledze, ktory tez wyjezdzal wtedy z kraju z rodzicami…
A w ocenie Mlynarskiego-piosenkarza, jestes chyba troche za surowa. Ja lubie go sluchac.
Standardy ustalały nie tylko Pyra i jotka, ale również Morąg.
U Moraga czekała na nas iście królewska uczta i mnóstwo prezentów 🙂
Przez cały czas naszego pobytu Pani Domu robiła wszystko żeby odgadnąć nasze potrzeby i życzenia, „nieba nam gotowa przychylić”. Zgodnie ze starym porzekadłem: „bo w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”, obie strony chciały i było to naprawdę wyjatkowe doświadczenie i przeżycie.
Gospodarzu,
kiedy wreszcie pierwszej nocy, udało nam się wreszcie zawiesić, bo nie zakończyć, wspólne rozmowy, gdzieś koło drugiej nad ranem i zostalismy sami w pokoju, pierwsze co mój mąż powiedział, to: „ten człowiek robi wyjatkowo dobrą robotę”. „Ten człowiek” to oczywiście Gospodarz Blogu.
To wielka sztuka umieć stworzyć taką płaszczyznę relacji międzyludzkich, że ludzie, którzy nigdy siebie na oczy nie widzieli. Ludzie z różnym bagażem życiowym, w leciech, kiedy to nie tylko kości i mięśnie nie są już tak elastyczne i skłonne dowolnie układać się stosownie do warunków i sytuacji. Ci ludzie spotykają się i nie ma między nimi żadnego skrępowania, żadnej pozy. Po prostu są z sobą i sprawia im to radość.
To wielka zasługa Gospodarza i całego Blogowiska.
A Berlin faktycznie jest wart grzechu 🙂
Panie Gospodarzu, jak my mamy opisywac przebieg zjazdu w Berlinie kiedy robilismy dokladnie to samo co Panstwo, to samo tylko w innych dekoracjach, jarmarki swiateczne i bazar ze starociami na 17. czerwca. Czy za te 200 zl. to te cztery sztuki czy tylko to biale?
Arcadius przybral role „trudnego dzieciecia” i tak mowiac krotko i wezlowato sie wypilal….
Zdjęcia pięknie oświetlonego Berlina będą, cierpliwości 🙂
cd
Młodsza mówi, że ona żadnych pasztetów ani pierników nie piecze i prócz własnych majtek nikomu niczego nie zabierze, więc ostrożnie z zaproszeniami.Hondy też nie ma, a podróżować lubi.
W pobliżu centralnego dworca autobusowego, Bramy Charlotty , pchlego targu, mnóstwa atrakcji i gmachów reprezentacyjnych, jest śródmiejska kamienica, a w niej Morąg z Dagny. Zamknięta brama, czyste schody, niepopisane ściany, cichuteńko. Mieszkanie 2-[pkojowe ale na przedwojenną obszerność budowane, kuchnia, łazienka, centralne, wysokość jakieś 3,70 i okna proporcjonalne do tego, a Morąg jojczy, że to dolny przedział klasy robotniczej. Na moje oko 2 tzw „apartamenty” by się w tej klasie robotniczej zmieściły/ To, co wewnątrz, to już inwencja niemała naszej blogowej psiapsiłki – świetnie zachowane pianino, sekretarzyl, regały i półki z książkami, krzesła w różnym stadium renowacji, porcelana i srebra eklektyczne, często pojedyncze egzemplarze, ładnie zestawiane, pojedyncze kielioszki wielkiej urody, karczmiaki i szklenice – mastrojowe to wszystko, nie na pokaz, nie na szpan, miłe i elegenckie. Trzy koty też jak te krzesła – w różnym stadium odnowy, na balkonie dwa króliki – i w całym mieszkaniu białe podłogi – w łazience kafelkowa, w salonie wykładzinowa, w Dagny apartamencie na panele rzucona też biała materia. Czy ja już pisałam, że Morąg to urocza wariatka? Taka, co to życie ubarwia gdzie się pokaże? c.d.n.
wypial od wypinania sie, byc nie musial ale nawet nie potrafil uzyc telefonu, z punktu widzenia bezstersowego nie musi
Mój mąż powtarzał raz po raz: „ta dziewczyna ma dobre serce” 🙂
Alino,
to Młynarski sam o sobie tak powiedział chyba po festiwalu w Opolu, gdzie dostał nagrodę, bodaj za „Jesteśmy na wczasach, czy co tam wtedy śpiewał.
I dziękując, właśnie coś w tym stylu powiedział – w sumie Młynarski to nie piosenkarz, tylko styl 😉
…. to nie moja klasa robotnicza, to jest mieszkanie, budowane w czasach industrializacji dla klasy robotniczej i urzedniczej, dwa pokoje od frontu potem taki pokoj prowadzacy do skrzydla bocznego, do czesci sypialno kuchennej i lazienkowej, zakonczonej wejsciem dla sluzby, niestety bomby zliwkwidoawaly te czesc i zostalo jedno pomieszczenie.
Alicjo, przepraszam, nie znalam tego szczegolu z Opola.
Mam do Ciebie prosbe, tak poza blogiem. Na jaki adres moglabym napisac?
Jotka oraz pozostali chętni- zaproszenie aktualne,
nawet bez piernatów i pierników.
Ale nalewka obowiązkowa 🙂
Oczywiście Morągu, że nie tylko białasosjerka ale wszystkie cztery sztuki wchodzą w tę cenę. Inaczej to nie byłby żaden sukces handlowy.
Jak przystało na bkogowiczkę P.A., Morąg dobrze gotuje = na powitanie czekała na nas gęś (trochę długo przyszło jej czekać i skórka zczerniała, ale mięso pozostało kruche i soczyste) następnego dnia były zrazy wołowe, bite, a wczoraj płaty szynki świńskiej duszone we własnym sosie. Dodatki też rozmaite = a to grzanki z czosnkiem, a to kasza troszkę grubsza niż kuslus (turecka) a to pyry ze śmietaną. I miski sałaty mieszanej , ulubione przez naszą Gospodynię.
Teraz pióro reporterskie przekazuję Jotce, bo obowiązki czekają.
Wyprawe mieliscie wspaniala, a ze pogoda niekoniecznie …
morogu –
Ty uwazaj bo nalot gosci Ci sie szykuje. A arkadius moze jakies niedyspozycje przezywal. Stad to milczenie.
Czas na mnie, zanim jednak powiem dobranoc podrzucam link do poprawionego Kalendarza Blogowego.
http://sites.google.com/site/echidnaozzi/
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Musze wtracic, ze po takim jedzeniu, trzy dni mieso plus ciasta, plus slodkie nalewki plus kawy robione przez Rycerza Pasztetnika, twierdzil, ze to chinska kawa dla mnie byla to arabska kawa z imbirem, kardamonem i gozdzikami, do tego slodzona miodem, to ja sie wczoraj popoludniu ratowalam herbatka z anyzem i fenkula
Co do świątecznego Wrocławia, to właśnie dwa tygodnie temu tam byłam. Własnie otwierali jarmark świąteczny w stylu iście niemieckim, wspominałam o tym nawet u siebie:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?p=425#comment-54842
Nemo sprawiła . że mimo ponurej pogody za oknem w mojej duszy zagościł maj 🙂
Nemo,sprawdż pocztę proszę.
Nie chcialam urozic gosci, piszac, ze sie ratowalam herbatka, chodzi o to, iz majac towarzystwo majace normalne nastwienie do jedzenia, delektowalam sie tym i sie przezarlam poprostu. Jak Dagny opowiedziala niemieckiej kolezance, ze sa goscie i jemy ges, to zaraz uslyszala „ges, tak sobie poprostu, ges sie jada raz na swieta”
Esko,
cieszę się, że doszło, nie musisz dziękować 🙂
W poczcie nic nie ma, sprawdź czy na dobry adres poszło, bo wystarczy drobna pomyłka i idzie na Berdyczów 🙄
kapitan.nemo@op.pl
Już przeczytałam zaległości i bardzo się cieszę, że już nikt nie będzie mi mógł zarzucić „kadzenia” 😉 Jotka potwierdziła, że pisałam czystą prawdę, wszyscy jesteście WYJĄTKOWI w dzisiejszych „okolicznościach” 😆
Alino bardzo chętnie bym poczytała cokolwiek dobrego o swoim mieście 😀 Niestety – jak wczoraj pisałam – znam po francusku, tylko 3 grzecznościowe słówka. 🙁
Pyro dzięki za Twoje sprawozdania, dzięki którym dowiedzieliśmy się, że Jotka ma nie tylko zdolności pedagogiczno-organizacyjne (UTW) ale też umie pięknie śpiewać – sama by się przecież nie „przyznała” 😀
Nemo 😆 😆 😆
Zbieram się na zajęcia gimnastyczne – ale to brzmi 😉
Jak wrócę, to znowu poczytam.
Miłego popołudnia 😆
Alino
alicja.adwent@homelinux.com
Dzień dobry późnym popołudniem, witam wszystkich, a szczególnie serdecznie powracającą Delegację Blogową i wspaniałe berlińskie Gospodynie – Morąga i Dagny. Sprawozdania przeczytałam z zainteresowaniem, wierszyk podesłany przez p. Dorotę bardzo adekwatny, dobrze, że Radzio został w domu, uniknął ewentualnej zamiany na większą psinę 😉
Bardzo mi się podobały zakupy pp. Gospodarzy na Kole, kiedyś tam zaglądałam częściej, ale lata całe nie byłam, trzeba by się ruszyć. A Fymark i zdjęcia – należy tylko żalować, że nas tam nie było 🙂
O właśnie, Doroto,
fotoaparat noś i przy pogodzie!
Niech się ja pochwalę moja wyżebraną…Solian Ware – Soho pottery 😎
Sfatygowane nieco te talerze, ale… poza tym Roger nie miał więcej, tylko dwa. On jezdzi po wszystkich okolicznych targach staroci, nieraz kupuje rzeczy za bezcen na tzw. Garrage sale – ktos chce sie czegos pozbyć, organizuje weekendową sprzedaż przed domem. Ludzie często nie zdaja sobie sprawy z tego, co mają i za parę groszy mozna nabyć niezłe rzeczy, na targu jest juz drożej, bo tam trzeba zapłacić za miejsce. Prosiłam Rogera, zeby zwracał uwagę na wazy do zupy – miałam taką piękną od Babci Sarity, i porcelanowa chochelka ofaz przykrywka mi sie stłukła 🙁
Żeby to sie stłukła i jakoś mozna było pokleić, ale pokrywka… roztrzaskała się nieładnie i nie do uratowania.
http://alicja.homelinux.com/news/img_1141.jpg
Witam z zimowego Calgary. Minus 30C ale ma sie ocieplic za dwa dni. Ponoc sasiedzkie Edmonton bylo najzimniejszym miejscem w Polnocnej Ameryce w ten weekend z -46C a to tylko 300km ode mnie.
Wczoraj u znajomych tacos i buritos czyli takie ala meksykanskie jedzonko do tego wino a na deser puding z dyni z daktylami i jakims sosem polane. Kieliszeczek Grand Marinier i kawusia i milo wieczor minal.
Spacery milo w takim mrozie zrobic. Snieg skrzypi niesamowicie a do tego im zimniej tym inaczej skrzypi. Mozna poznac temperature po skrzypieniu sniegu pod nogami. Po powrocie jak Sw Mikolaj caly oszroniony na twarzy. Tzn twarz oczywiscie opatulona i oszroniona ale za to jakie uczucie jak sie czlowiek juz wyciagnie z tych wszystkich swetrow kurtek etc i sobie naleje kieliszeczek koniaczku.. 🙂
Wschodzi slonce, zapowiada sie piekny dzien. Taka zime lubie mrozna ale sloneczna.
Zimy nie cierpię! Ale ja mam zime wilgotną, przez to bardzo niemiłą, yyc ma zimę suchą. Przyjaciółka z Edmonton aż ucichła, tak ja przymroziło, niby tylko 300km, ale jednak robi różnicę, yyc.
Na szczęście mam balaklavę od Pana Lulka, to przetrwam 🙂
Ptaszki nakarmione. Przyleciala cala zgraja i sie nawet nie kloca tylko zgodnie dziobia i swiergola. Snieg na dziedzincu nie odgarniany to sie nazbieralo jakies 25 cm tak do polowy lydki. Karty swiateczne wyslane jeszcze dzisiaj dwie o malo co nie zapomniane. Choinka ubrana swiatelka ladnie siweca. Swieta pelna para. Puszczam sobie koledy i rozne christmas songs i milo sie robi.
Alicjo,YYC,u nas nawet 10 kilometrów w linii prostej robi różnicę,wprawdzie nie na Waszą skalę, ale jednak. Teraz mieszkam około 10 kilometrów w linii prostej na zachód od Gdyni, za wzgórzami morenowymi i tu klimat jest już bardziej lądowy.Zimą jest kilka stopni chłodniej i dłużej leży śnieg. Od wczoraj mamy piękną ,śnieżną zimę, a tymczasem mam wieści z Gdyni i Sopotu, że tam śniegu nie ma. Lubię trochę zimy zimą. Nie ma tej wszechobecnej szarzyzny. Tymczasem okoliczne ptaki jeszcze nie wiedzą o moim karmniku, z wyjątkiem jednej bystrej sroki. Ale za srokami nie przepadam,choć są bardzo ładne, bo są zbyt agresywne wobec małych ptaków . Ale trochę głupio odpędzać srokę od karmnika.
W Calgary raz przezylem -44C ale to juz bardzo wyjatkowo. Po minus trzydziescipare sie zdaza co roku. W zeszlym roku wlasnie przed swietami mielismy takie minusy przez 2-3 tyg. Jesli dobrze pamietam to chyba dochodzilo do -39. Z wiatrem to juz nawet nie wspomne. Ale mrozy 30-to stopniowe tez trafiaja sie moze ze 2-3 razy w roku. Minusowe dwudziestki to juz norma choc zimy sa lagodniejsze niz pamietam sprzed 20 lat. Jednak jak juz peewnie z tysiac razy pisalem jedna naprawde dobra rzecz to slonce. Bardzo pomaga przezyc mrozy ta piekna sloneczna aura i ogromne niebieskie niebo. Suchy klimat oczywiscie tez. Ale jak sie pojdzie na spacer i ma sie nad soba niebieskie niebo i ladnie swiecace slonko na horyzoncie osniezonze gory a czesto blyszczace krysztalki jak male gwiadki (cekiny) zawieszone w powietrzu i migajace to naprawde jest slicznie i mroz nie przeszkadza.
yyc
Kingston jest drugim po Victorii najbardziej pochmurnym miastem kanadyjskim w zimie, Canadian Geographic kiedyś zapodał. Nic, ino sobie z łuku w łeb strzelić, zwłaszcza, jak się jest meteopatą, jak ja 🙁
No i te wilgotne mrozy, które wszędzie się wcisną… brrrrrrrrrrr……….
Leniwa dzisiaj jestem okrutnie, zamiast dyżurować w kuchni (jest jeszcze sporo roboty!), to ja co rusz tutaj doskakuję. W końcu… robota nie zająć 🙂
Własciwie powinnam jeszcze zrobić pasztet, dobry mi zawsze wychodzi, ale jak to prosto pójść do polskiego sklepu i zakupić… Mają znakomite wyroby na Ronceswólce w Toronto, po co mam sobie zawracać głowę? I jeszcze odkroją kawałeczek na posmakowanie. A tu jak ja wyjeżdżam z tym całym światecznym gotowaniem, to Jerzora zaraz moje ręce bolą – a po co to wszystko i tak dalej. Nastawiłam kapustę na pierogi. Niech go bolą te ręce, a co! Chociaż to ja będę lepiła. No przecież by człowiek nawet nie poczuł, że jakieś święta, gdyby się lekutko nie urobił. Lekutko, zaznaczam!
Alino
adres podałam wyżej, napisz.
wycieczka zadowolona wróciła i gospodyni też zadowolona … czyli zjazd się udał …:) .. a Arkady może nie chciał się pokazywać skoro jeszcze mało sprawny po wypadku … faceci są ambitni … 🙂
Stasiu napisz co u Ciebie?
Dzisiaj zamówilem wina na Swieta i Nowy rok. Otrzymalem na próbe dwie butelki. Jedna to Muskatel Ottonel i druga czerwone wino Zweigeld.
Poza podpowiedzia za co, poprosze o rade czym. Biale i czerwone. Obydwa wysmienite. Caly w nerwach w oczekiwaniu na dobre rady.
Pan Lulek
U mnie temperatury są różne w odległości nie tylko kilometrów ale nawet metrów – w górę i w dół. Zima przyszła, ale na dno doliny zabrakło śniegu 🙁 Jest zimno i sucho, a dookoła pięknie zaśnieżone góry i lasy. Rano było błękitne niebo, słońce i -5. Później chmury zasnuły okolicę i już nie było tak ładnie, ale rowerem dało się jechać, w ciepłych rękawiczkach i botach. Wybrałam się do sklepu z piżamami, gdzie tradycyjnie kupuję nocny przyodziewek dla dziecka od kiedy skończyło 6 lat. Bardzo ładne piżamki widziałam, ale nie mogłam się zdecydować co do koloru 🙄 No i czy ma mieć ściągacze czy luźne nogawki…
Potem, w innym sklepie, nabyłam filety z królika, bułeczki, patelnię za pół ceny (green pan), ananasa i 4 awokado, co też miały 50 proc. promocję. Rachunek końcowy wydał mi się jednak jakby wyższy niż szacowałam, obejrzałam więc paragon trochę dokładniej i poszłam do obsługi klientów z reklamacją: cena awokado w komputerze kasowym była normalna 😯 Zwrócono mi 4,80 Fr, obok jakiś pan również odbierał należność za to samo. On miał tych owoców 10. Przeproszono nas i powiadomiono kasjerki, ale ciekawa jestem, ile osób nie zauważyło, że płaci podwójnie. Gdybym miała więcej rzeczy w koszyku, to bym pewnie nie zauważyła różnicy…
nemo u nas też tak czasami bywa i podobno przyczyna w tym, że w centrali nie wprowadzono nowej ceny … ale czasami mi się zdarza, że cena przy kasie jest już promocyjna a na półce nie … ja sprawdzam prawie zawsze ceny i od Ciebie się nauczyłam ważyć te pakowane towary … 😀
Barbaro, jesli zobaczysz ten wpis to mam pytanie o blizsze opisanie ponizszych smakolykow (Twoje rady cenne i sobie zapisalem):
1- tacos de pescado
2- chile relleno
3- tamales
4- flan de cafe y Kahlua (jakas plonaca kawa z kahlua?)
Z gory dzieki za odpowiedzi a moze innych tez to zaciekawi.
Jolinku,
trzeba zawsze po leninowsku: dowieriaj, no prowieriaj 😉
W tym sklepie normalne promocje są zawsze od wtorku do poniedziałku. Pewnie w centrali komuś się nie chciało czekać do wieczora i skorygował cenę już dziś, a może wcale nie była obniżona (w komputerze) i nikt nie zauważył? Nie wiem, nie kupowałam awokado w ubiegłym tygodniu.
Wypożyczyłam w bibliotece film „Bienvenue chez les Chtis” o tym francuskim urzędniku pocztowym zesłanym na głuchą prowincję. Chyba tu już oglądaliśmy kawałki na Tubie. Mam zamiar pośmiać się dziś wieczorem 😉
Nemo, oglądałam ten film w zeszłym roku i bardzo mi się podobał, uśmiać się można a przy tym jest pełen ciepła.
Berlin cd.
W piątkowy wieczór, po zjedzeniu gęsi, wybraliśmy się na zwiedzanie jarmarku świątecznego. Pyra, jako ta królowa – matka była przez naszego Rycerza pchana na wózku (Piotrze – sen Twój ziszczony został, chociaż nie z detalami) Z wózka korzystałam po raz pierwszy i okazało się to wcale nie takie proste i wspaniałe – owszem, był to jedyny sposób, abym mogła jarmark zwiedzić, ale nie zdawałam sobie sprawy, że na drobnej kostce bruku każdy mały wstrząs przenosi się automatycznie na mój połamany kręgosłup. Tak czy owak na jarmarku byłam, pralinkę z Piemontu zjadłam, kramy obejrzałam, nawet zamek Charlotty pięknie oświetlony przez ogrodzenie obejrzałam. Podobała mi się „wiejska szopka” – czyli drewniana wieża wysokości 2 pięter, gdzie na trzech poziomach, w wielkich prześwitach ukazywały się ruchome figury szopki, a na dachu był wielki wiatrak poziomy, który maszynerią kręcił. Jak każdy turysta wypatrywałam podobieństw i różnicm względem znanych już sobie podobnych imprez. Różnica zasadnicza – porządek; żadnych stert śmieci, młodzian z ręcznym odkurzaczem chodził i podnosił jakieś pojedyncze niedopałki czy papierki. Po drugie estetyka jednakowych kramów. Zawartość różna =- biżuteria, mydła ręcznej produkcji, wyroby skórzane, pierniki, wędliny, serwetki i koszyki, trochę kiczowatych ozdób gwiazdkowych. Barki i knajpki (w tym kuchnia polska; widziałam bigod i pierogi, z boku chłopak sprzedawał koszyki wiklinowe. Była i kuchnia kaukaska i można się było napić wina pod chmurką. Pijanych nie widziałam.
cdn
Bedzie wypity Zweigeld. Za caloksztalt
Pan Lulek
yyc, moja propozycja na zimowy podwieczorek, bomba kaloryczna 🙂
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Daktylowiec?feat=directlink
Hej sarenko, wyglada bardzo ladnie i apetycznie co najwazniejsze. Perelki na wierzchu rozumiem sa zjadliwe?
A czemu bomba klaloryczna? Ja myslelem, ze to raczej rozne torty z kremami to sa takie bomby. Inna rzecz ze pewnie kazde prawdziwe ciasto to taka kaloryczna bomba. Pozdrawiam 🙂
Jeśli jesteście ciekawi wyczynów polskich kierowców, to posyłam sznureczek, gdzie na video są one udokumentowane. To są zdjęcia z monitoringu tunelu pod katowickim rondem. 🙁
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,7363021,Bezmyslnosc_w_katowickim_tunelu_to_norma__Zobacz_wideo.html
Pyro, Morągu, jestem prawie pewna, że w Berlinie takie wyczyny nie byłyby do pomyślenia, no chyba, że za kierownicą będzie nasz współplemieniec.
yyc,perełki podobno jadalne 😉 co do kaloryczności … wywnioskowałam po ilości dodanego masła, cukru, śmietany itd. A co z Twoja kaczką, wyszła? Bo nic się nie pochwaliłeś
A nie, nie robilem kaczuszki bo bylem u znajomych wczoraj a w sobote zeszlo i wlasciwie to zapomnialem wyjac z zamrazalki wiec poki co zostawilem na po swietach bo za tydzien lece do brata na Swieta a do tego pare obiadkow juz mamy proszonych wiec wyglada, ze dojem co nieco. Kaczuszka przywitam Nowy Rok sobie obiecalem i butelka dobrego szampana (mala). Po przylocie kaczka wyjdzie z zamrazalki. Pomyslalem, ze jak przywitam kaczka Nowy Rok to bedzie syty i udany, bo ze bedzie to specjalny rok dla mnie to juz wiem 🙂
Bylysmy na pasazu zakupowym, znalazlysmy w koncu kozaczki, w ktorych mozna pokazac sie w szkole….
Zgago, slaski wspolplemieniec tego nie zrobi bo on rozumie slowo porzadek, polski wspolplemieniec tez tego tutaj nie zrobi, bo wlepili by mu super mandat, czarne punkty do komputera i jeszcze sciagneli samochod na policyjny parking na pare dni, po 180 za dzien, to wladze powinny wprowadzic porzadek, a co do wloczenia sie po jezdni to kwestia nieobycia i chyba robia to tumany. W Berlnie natomiast normalka jest, ze nie wyrzucaja kierunkowskazow, gdyz „oszczedzaja akumulatory” a co do puszczenia przy zmianie na inny pas to tez mozna sobie porozmawiac.
Witajcie drodzy.
Nemo,
Bienvenue chez les Ch’tis w Polsce jest znana pod tytułem Jeszcze dalej niż północ.
Przednia komedia ? potwierdzam 😉 .
mnie w szkole jazdy w zachodnich polaciach niemieckich wkladali do glowy, ze jak sie widzi obca rejestracje, nawet z innego miasta to nalezy: uwazac i byc uprzejmym, bo dana osoba moze nie znac miasta i trzeba bedzie ja raptownie przepuscic na inny pas a w Berlinie to nikt o czym takim nie slyszal i nawet o tym nie pomysli, tez kwestia obycia.
Przednia komedia ? potwierdzam
Miało nie być znaku zapytania tylko pauza. Ale ponoć Open Office tak ma…
Jak czlowiek w potrzebie to znikad pomocy. Sam musialem decydowac. Nie chce i co wazniejsze nie mam prawa narzekac. Tyle, ze smak i kolor inne.
Teraz bede mordowal Kolakowskiego. Nos Kleopatry mam juz z glowy.
Spokojnej nocy, kandydat na najemnika u Starej Zaby.
Pan Lulek
Zgago,
fenomen zawracania w tunelu jest znany również w innych okolicach 🙄 W 17-kilometrowym tunelu św. Gotarda monitory policyjne rejestrują co najmniej dwa takie przypadki miesięcznie 😯 Teraz dochodzą do wniosku, że winne są urządzenia GPS obliczające przejazd przełęczą i meldujące przegapiony zjazd z autostrady: „Proszę zawrócić przy najbliższej okazji” 😯
yyc, niedawno w Polityce czytałam wypowiedz naukowca podważająco tezę Wranghama . Podobno to bieganie jest przyczyna pierwszych rewolucyjnych zmian. Bo większą trudność stanowi złapanie zwierzyny niż jej upieczenie 😉
Stara Zabo, Pan Lulek choc pedzi moze konia w szczerym polu nie dogonic. Moze nawet nieco owsa zuzyje na to pedzenie i konie wychudna. Ale za to opowiesci Zabo-Lulkowych nic nie przebije 🙂
Panie Lulku zajzyj Pan do skrzynki
sarenko, jak ze wszystkim pewnie trudno by bylo jeden powod wykroic i powiedziec oto dlaczego przekroczylismy ten prog. Zreszta jesli przetrwanie gatunkowe uzaleznione jest od zdobycia przewagi nad innymi gatunkami no to nietrudno sobie wyopbrazic, ze naturalny rozwoj mozgu dawal te przewage. Pytanie jednak dlaczego u czlowieka mozg sie rozwinal nieskonczenie dalej niz jest to potrzebne do przetrwania gatunku i co pobudzilo ten rozwoj. Do polownia bardzie sprawnosc fizyczna u czlowieka kopalnego bylaby potrzebna niz glowa choc ta niewatpliwie pomagala. Najlepsza pewnie byla kombinacja obojga czynnikow. No i brak zielonych bo by nasi przodkowie poumierali zanim by homo sapiens stworzyli. Zywnosc bowiem w mysl wspolczesnych standardow mieli wyjatkowo zdrowa i ekologiczna choc zyli jedna czwarta tego co my dzisiaj. Jednym slowem zyli krotko ale zdrowo 🙂
yyc,a my żeby żyć długo i zdrowo powinniśmy biegać, bo bieganie najlepiej wyjaśnia cechy anatomiczne naszego ciała 🙂 ,czekam na nowe pomysły, może w następnym numerze 🙂 ,bo o ile lubię gotować to z bieganiem już trochę gorzej 😉
Ja mysle, ze bieganie to nie moja specjalnosc. Chyba, ze do restauracji biegne. Bieganie na nartach jednak bardzo lubie ale to nie to samo i tez sie na ogol konczy dobrym obiadem gdzies w gorach. Czyli jak czlowiek kopalny biegam za zarciem. Co prawda ani polowac ani gotowac juz nie musze ale idea ta sama.
W PRL-u jednak zblizylismy sie bardzo do tych pradziejow bo trzeba sie bylo niezle nabiegac zeby przezyc. Glowa tez sie przydawala a najwiecej zycie towarzyskie czyli rozlegle kontakty w roznych branzach a jedzeniowej szczegolnie. Jak sie mialo glowe na karku to sie mialo banany i mandarynki raz w miesiacu a nie tylko na swieta.. 🙂
Dużo lepiej od człowieka biegają strusie, gazele, lamparty i gepardy, a także konie i wiele innych zwierząt. Człowieka od innych ssaków naczelnych odróżnia d..a 😎 Dzięki dobrze rozwiniętym pośladkom możemy utrzymać postawę pionową, mamy wolne ręce i rozległe pole widzenia…
Flan to jest rodzaj kremu z jaj i płynu np. mleka zakrzepły w kąpieli wodnej. W kuchni polskiej tzw. mleczko (karmelowe, kawowe, waniliowe etc.)
Człowiek jest stworzony do biegów długo dystansowych ,a wymienione zwierzęta wprawdzie biegają szybko ale na bardzo krótkim dystansie i szybko się przegrzewają dlatego bezwłosy człowiek posiadający dużo gruczołów potowych jest w stanie zagonić zwierzynę na śmierć
a moze bieganie za dupami zrobilo z nas ludzine, niech bedzie za gazelami, do tego nawet lampartem byc nie trzeba, toc nie o jedzenie tu chodzi, a i sezon wiecznie otwarty, a jak sie juz ludz nalata, to siadzie, kartofla ostruga, boczek pokroi, w cebulce podsmazy, czyms popije i zadne teorie mu sie nie chwieja, karmel, to wymysl szatana, do zebow sie klei
zaraz tam bezwlosy i zapocony, normalni jeszcze tez istnieja
No właśnie, Sławku, a na czym usiądzie? 😉
Nie znam myśliwego, który by zagonił osobiście jakąś sarenkę na śmierć. Może dlatego, że tutejsi myśliwi nie zwykli biegać na golasa 😎
Ognisko sie rozpali, kielbaski wyciagnie. Czy wtedy juz gorzalke robili czy jeszcze sie ten od gorzalki narodzil? Wtedy chyba jeszcze z wody wina nie umieli robic. No i jak ten jeden Neandertal zlapal za kijek z dziurka a drugi Erectus za kijek z wlosiem wlasnie skonumowanej atylopy to oni zaczeli grac. I tak powstala fujarka i mandolina. Pozniej powstala pierwsza orkiestra symfoniczna: „First Neanderthal Symphony Orchestra and Choir”. Ponoc koncertowali po calej Afryca a jak pojechali do Europy to tak im sie spodobalo, ze juz nie wrocili. Koledy zaczeli spiewac nieco pozniej.
Najpierw był bęben i tam tam. I fujarka z kości wydająca dźwięki przy wysysaniu szpiku 😉
i wlasnie o to chodzi, gdyby bylo tam tam toby znaczylo, ze wrocili, YYC mowi, ze jednak nie, moze rzeczywiscie wyssali ten szpik i dupa piszczy, moj B. na czym Oni teraz musza siedzec?
Znowu była awaria sieci, całe szczęście, że tylko 2 godziny.
Nemo ja też sądzę, że nawet słynny Zatopek, nie dogoniłby zająca (nawet na golasa), do tego Neandertalczykowi był potrzebny mózg, żeby wymyślić sidła i nieco sobie urozmaicić menu. 😉
Yyc gorzały wtedy z całą pewnością nie pędzili, bo wówczas kto by ich zmusił do szukania innych miejsc ? Przecież by nie byli wstanie wstać a co dopiero ganiać. 😉
Sławku,
może paru zostało przy tam tamie , bo ciężki, a zostawiać szkoda 🙄 Reszta poszła za fujarką…
Nemo, jesteś niesamowita ! 😆 😆
a moze to kwestia fujarki?
http://republika.pl/blog_wv_3531375/4186215/tr/nieznana_nuta_malczewski.jpg
co oczywiscie niczego nie odejmuje z Twojej niesamowitosci 🙂
i ostrego spojrzenia:
http://www.funpic.hu/files/pics/00020/00020401.jpg
Sławku, szczególnie piękna jest ta „koleżanka po fachu” Marka K. 🙄 😀
😆 😆
No i nie obejrzałam filmu 🙄 Przesunęliśmy na jutro. Przez te tam tamy 😉
Witam wieczorowo!
Zgago!
Pierniki jeszcze ocalały, ale z dnia na dzień stają się coraz twardsze. Czy to dobrze?
Sławku
😆 😆
Nemo,MAILER-DAEMON powiadamia mnie,że ma problem z wysłaniem wiadomości do Ciebie,Adres jest prawidłowy , nie mam pojęcia ci się dzieje.
Spróbuję innym razem.
Ciekawych rzeczy dowiaduje się człowiek na tym blogu.
Teraz zamiast siodłać konia i zaganiać rozpierzchłą zwierzynę wystarczy się rozebrac i heja w pola…drżyjcie wszystkie czworonogi.
to bardzo dobrze, im twardsze, tym bardziej tu tu 🙂 http://www.youtube.com/watch?v=00tzcnyDL68
Łotr mi mówi, że wykrył identyczny komentarz i nie chce wysłać mojej odpowiedzi dla Matahari, co robić ? Już 3 razy wysyłałam 🙁
Zgago!
😯
toż to szok, dopiero godzinę temu sprawdziłam pierniki, a teraz napisałam pytanie
Chyba mi komputer nawala, bo sobie skopiowałam a po wklejeniu wyszedł mój poprzedni komentarz, zwracam honor „łotrowi”.
Matahari, chleb trzeba wymieniać co kilka dni, byłam pewna, że to napisałam, baardzo przepraszam 😳
Pierniki pobierają wilgoć z tego chleba, dlatego jak już wyschnie na wiór, to go trzeba zastąpić następnymi kromkami.
Wybaczysz ?
Napisałaś! Chleb zmieniam jak w przepisie, ale jak (czy) pobiorą wilgoć z czerstwego pieczywa?
Alicjo, czy mogę Cię poprosić o uzupełnienie tych moich piernikowych przepisów o informację, że chleb w nich trzeba wymieniać co kilka dni ?
Proooszę 🙄
Oczywiście, z czerstwego (co najmniej jednodniowy) – nie suchego. Chodzi o to, żeby nie był całkiem świeży, bo się z mety przyklei do pierników.
No to dogięłam 😳
Zgago, czy da się je jeszcze uratować?
Może go dałaś trochę za mało ? Nie wiem jak dużo ich jest w słoiku. Spróbuj dać warstwę ok.10 cm pierników, chleb i następna warstwa. Ja w ogromnej puszce (20cm x 25cm x 30cm wysokość) mam 3 warstwy pierników poprzekładanych chlebem, czyli 3 kromki chleba na taką puchę.
Esko,
nie przejmuj się. Ja tam mam mało miejsca w skrzynce, ale zwyczajny E-mail powinien się zmieścić, bez załączników.
Dziś w niemieckiej TV, w programie, kto zostanie milionerem, padło pytanie:
Która z czterech postaci literatury światowej miała 4 nogi?
a) Esmeralda
b) Ofelia
c) Ifigenia
d) Rozynant
Zgadujący, 19-letni młodzieniec, nie miał najbledszego pojęcia. Pytanie było bodajże za 4 tys. euro 😉
Utrudnieniem było może to, że po niemiecku Rozynant to Rosinante czyli też płci żeńskiej 😉
Oczywiście, tylko częściej zmieniaj chleb. Jest jeszcze całe 1,5 tygodnia, to „spoko” 😀
Dzięki, 😆
Matahari, nie ma za co. Mogłam dokładniej napisać, nie przeżyłabyś wówczas stresu. Jeszcze raz przepraszam.
Nemo, przyznaję się bez bicia, że też bym tego nie wiedziała. Nigdy mnie nie pociągała historia Don Kichota, więc nie czytałam. A z innych książek to wiem, że jego ukochaną była Dulcynea a towarzyszem Sancho Pansa, no i to, że autorem jest Cervantes. Widać nie „leżała” mi nigdy idea „walki z wiatrakami” 😳
tu jest min. o Pyrowym jamniku
http://pies.onet.pl/770,16,1,nie_daj_sie_zwiesc_ich_urodzie,galeria.html
Morfeusz mnie wzywa, to muszę lecieć 😉
Życzę całemu Blogowisku ; spokojnej nocy i miłych snów. 😆
Wiesz Nemo , Don Kichota młodzi juz pewnie nie czytają.
YYC, widzę, że poważnie jesteś zainteresowany zgłębianiem kuchni meksykańskiej, zaczynam mieć tremę! Tacos de pescado to ryba zawinięta w tortille, w towarzystwie rozmaitych dodatków, z których oczywiście najważniejsza jest salsa z chile (Meksykanie tak mówią o chili). Chile relleno – to właśnie chili bez skórki i pestek, nadziewane np. chudym mięsem wieprzowym z dodatkami (rodzynki, siekane migdały, cebula, ananas, jabłko,banan). Gotowa potrawa jest ozdobiona gęstą śmietaną i posypana kuleczkami granatu, w efekcie jest to połączenie trzech kolorów flagi meksykańskiej – zielone chili, biała śmietana i czerwień granatu. Do tego dania podaje się salsę z orzechów. Pełna nazwa dania to chiles rellenos con salsa de nuez. Nie jestem pewna czy akurat w czerwcu natrafisz, bo zwykle jada się ją w okresie gdy są młode orzechy, ale pierwszy raz sprobowałam jej na świątecznym party i nie było osoby, której by ta potrawa nie smakowała. Oczywiście chili można nadziewać na różne sposoby, sama robiłam np. z tuńczykiem, ale tak jak ta opisana, żadna inna mi nie smakowała.
Pytasz jeszcze o tamales, to też bardzo charakterystyczna potrwa, bardzo pracochłonna i dlatego rzadko podawana, coś tak jak u nas pierogi z kapustą i grzybami, które robimy zwykle na wigilię. Tamales to zawinięte w liście kukurydzy pakuneczki, przeważnie nadziewane rozdrobnionym chudym męsem wieprzowym, z dodatkiem przypraw, zmielonej chili uprzednio upieczonej. Gotowe pakuneczki gotuje się później na parze.
Flan de cafe y Kahlua, to deser szalenie popularny, robiony z mleka, śmietanki, mleka skondensowanego, jajek, z dodatkiem kawy, miodu i wanilii. Kahlua, o ile pamiętam dodawana jest do kawy (jakoś tak parę kropli, łyżeczka dla smaku, raczej napewno nie do podpalenia).
To na dzisiaj tyle, jakby co, to mogę więcej 🙂
Teraz nareszcie zrozumialem. Chodzilo o to, ze Herkules czyscil stajnie a Piekna Helena obmyslala bikini które nosila Kleopatra podczas kolejnego romansu z Odyseuszem.
Kropne sobie 19 kropel na sen bo od tego Kolakowskiego calkiem zglupialem.
Caly w oczekiwaniu na berlinskie reportaze
Pan Lulek
Dzieki Barbaro, No to teraz wiem o co pytac w restauracji. Moze uda sie cos z tego sprobowac zwlaszcza ze opisy naprawde apetyczne. Zrobilem sobie folder na Mexico i wkladam rozne info a przed wyjazdem wydrukuje co moze sie przydac na miejscu. Tydzien to nie wiele ale przeciez cos zjesc trzeba a skoro w Meksyku to meksykanskie bedzie najbardziej odpowiednie. Niby duzpo tutaj meksykanskich restauracji ale z tego co opisalas to chyba nigdy nic nie widzialem. Najlepiej sprobowac na miejscu i gwarancja ze orginalne a nie takie robione dla miejscowej klienteli. Dzieki.
Eska czy Zaba ma interent?
Trzeba artystki, żeby przypalić gotujacą się kapustę kiszoną – i to stałam obok pieca, dolepiając resztkę uszek 🙄
No, nie tak całkiem przypaliłam, ale już się zanosiło na dobre, kiedy postanowiłam zamieszać. Rychło w czas! Uszka zamrożone, kapusta na pierogi przesmażona z cebulą i grzybami, jutro polepię. Buraki się kiszą, obciążenie godne 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Obciazenie.jpg
A ja teraz popijam zasłużenie „Lecha” i idę poczytać do tyłu.
Żaba donosiła , że jest chwilowo odcięta od internetu.
No,no Alicjo,toż to się nadaje na wystawę sztuki nowoczesnej. :))
O… się wkurzę! Juz się przyzwyczaiłam, ze kod wpisuję na poczatku i sprawdzam dwa razy, czy prawidłowy, a tu mi… że zły!
Chyba sobie kropne drugie piwo, bo przy tych pracach kuchennych zupełnie mi sie rozchwiała równowaga płynów.
Moja sztuka będzie trwała kilka dni, nieco dłużej niż obieranie ziemniaków, albo szata wykombinowana z płatów mięsa 🙂
Pyro,
Ty sobie poczytaj ten sznureczek od morąga o psach 🙂
Własciwie to już teraz nic nowego dla Ciebie…
Dzien dobry Wszystkim,
Jak zwykle późno. Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze tu zajrzy, ale dzisiaj rano zrobiłem dla Was kilka (20-cia) zdjęć wschodu słońca nad Atlantykiem – minuta po minucie, aż do całkowitego ukazania się tarczy. Dla mnie było to śliczne zjawisko, nie wiem czy zdjęcia są w stanie to oddać, ale można spróbować. Jeśli nudne – to można przerwać w każdej chwili.
http://picasaweb.google.pl/takrzy/WschodSOncaNadAtlantykiem?authkey=Gv1sRgCK3sua_pnYn0iAE#slideshow/5415282019396286914
Nowy
piękne zdjątka 🙂 Ja do tej pory pamiętam z obozu harcerskiego (zrobiliśmy specjalna wyprawę ) wschód słońca nad morzem oczywiście Bałtyckim. Pamietam to dokładnie ponieważ można było zaobserwować piękne zjawisko: dwa słońca. W pewnym momencie nie wiedziałam które słońce jest prawdziwe a które wynika ze złudzenia optycznego. Wybywam do pracy :), będę was czytać na bieżąco 😛
dobry dzień ..:)