Zgadnij co gotujemy?(10 B)
Dziś święto i wszystkie sklepy zamknięte. Z wyjątkiem małych placowek, w których pracuje tylko właściciel. To tak jak u mnie w sklepiku „Gotuj się!”. Będzie więc kolejna porcja zagadek, tyle tylko, że kto wygrał dowiecie się dopiero jutro, gdy otworzą ten duży sklep czyli „Politykę” i będę miał dostęp do pełnej wiedzy na temat nadesłanych odpowiedzi. Dziś zaś nagrodą jest wielkie albumowe wydawnictwo opracowane przez oficynę Carta Blanca o ginącej prowincjonalnej, pięknej Polsce. Oto pytania:
1 Co się kryje pod nazwą parzybroda?
2 Gryz to ugryziony kawałek chleba czy coś zupełnie innego?
3 Tuk-tuk to nazwa trójkołowej taksówki cejlońskiej a pojedyncze słowo tuk to…?
I to wszystko. Teraz proszę o odpowiedzi i cierpliwość. Adres bez zmian: internet@polityka.pl
Komentarze
Witam Wszystkich! Z oknem szaro, ale zaraz zrobi się w kuchni ciepło i przytulnie bo będziemy piec rogaliki. Ale nie z białym makiem a z powidłami :-). Pozdrawiam
Witam, dzisiaj 11.listopada o godz. 11 i 11 min. zaczyna sie w Nadrenii Westfalii karnawal ! Dzisiaj wszystkie lokale w Kolonii i Düsseldorfie oraz ich okolice beda mialy podobnych klientow jak te knajpy pokazane wczorajszych obrazach
tuk to u Holendrow zmotoryzowany rower…
Witam serdecznie Gospodarza i Wszystkich Blogowiczów 😆
Pogoda nadal „angielska” ale tylko za oknem, w duszy wszystko wesoło „gra”. Nie mogłam się powstrzymać, żeby Was nie przywitać, czy to już jest uzależnienie ? 🙄
Do poczytania późniejszym wieczorem 😀
Wesołego i udanego Święta Niepodległości !
moje dziecko mowilo na tramwaj tuk tuk w wieku 3 lat
A tutaj wyszlo piekne slonce, biore sie za sprzatanie balkonu
cccc- taki kod.
Asia już pewnie wysłała odpowiedzi. 🙂
Nowy, pytałeś o jakieś łatwe dania dla gości. Podaję przepis na b. szyką i łatwą sałatkę:
10 dużych pieczarek zetrzeć na grubej tarce i udusić na patelni z łyżką Vegety i ew. pieprzem(sok musi odparować). Po przestygnięciu wymieszać z odcedzoną czerwoną fasolą z puszki, kukurydzą i marynowaną cebulką. Dodać trochę majonezu, żeby się kupy trzymało. Wychodzi sporo, nie sposób schrzanić, chyba że przesadzi się z ilością Vegety.
Mogę też podać przepis na efektowną przystawkę z cykorii, ale to później.
Szykowałam się na konkurs ale zaspałam. Nie żałuję – nareszcie jestem wyspaaaanaaaa….. 😉 .
Zgago nasza prawie nowa koleżanko blogowa wszystkiego najlepszego i zdrowia oczywiście … miłego dnia i baw się dobrze …:)
Trąba ze mnie! 🙁
Wszystkiego smakowitego, Zgago! 🙂
Taka kanapeczka z gorącym tukiem potraktowanym dyżurnymi i posypanym najdrobniej posiekaną pietruszką, co?Młodsza wczoraj, po kolacji z Danuśką i Alainem, poleciała na drugą, urodzinową kolację, skąd przywlokła kawał tortu chlebowo – serowego „dla Mamy”. Ten tort jest specjalnością jubilatki i wszyscy się zachwycaja, ale Mama niekoniecznie. Śniadaniowo wyciągnęłam to-to z lodówki i zjadłam, a teraz gniecie mnie na żołądku. Na 12.00 młodsza część Rodziny poleci na paradę świętomarcińską i towarzyszące jej obżarstwo rogalowe, a ja sobie odpuszczę gotowanie dzisiaj obiadu. Też upiekłam rogaliki krucho drożdżowe (mogą długo leżeć) z nadzieniem orzechowo – migdałowym, a z parady mi pewnie przyniosą jakiegoś makowego, przepisowego, delikatnie listkowanego, takiego, co to świeżość traci po kilku godzinach.
Niektóre okreslenia blyskawicznie wchodza do obiegu. Ja zrobilem lekarstwo na wszystko wedlug recepty tej pra,pra,prababci. Musi troche postac i bedzie calkiem gotowe. Pani Dochodzaca zapytala jednak co to sa krople Swietej Cecylii. Nie miala odwagi próbowac ale wsadzila nos w slój gdzie lek dochodzi. Od razu przeszedl jej katar. Jak reka odjal
Chyba lek bedzie skuteczny
Pan Lulek
Pyro
mój ojciec wytrząsał tuk na łyżkę
pieprzył i …przegryzał chlebem
to był jego przywilej
ja musiałem dorosnąć, założyć rodzinę
aby mieć prawo do swojego tuku
:::
rogalika zjadłbym a nawet trzy
Brucho – wpadnij, nie pożałuję.
Witajcie,
Zagago,
wszystkiego najlepszego 🙂
Pyro,
jak było? Żal mi d… ściskał, ale co robić?
Wczoraj wieczorem przyszła sąsiadka mieszkająca po drugiej stronie uliczki osiedlowej. Mieszkają tu od roku z ogonkiem. To małżeństwo mniej więcej w wieku naszego syna. Mają dwóch chłopaków w wieku zblizonym do naszego wnuka, zdążyli się już zakolegować latem. Sąsiedzi, jak to większość ludzi w tym wieku, zabiegani do imentu. Sąsiadka przyszła nas zaprosić na rogale świętomarcińskie. Byłoby to pierwsze nasze spotkanie przy kawie. No i jak tu odmówić? Przecież wiadomo, że młodzi czasu nie maja. Należy docenić, że się chcą „zadawać” z takimi mamutami, jak my. Trzeba pogwałcić przykazania panadoktorowe, przejść te sto metrów na druga strone ulicy i trochę z ludźmi posiedzieć. Podobno życie jest sztuką dokonywania wyborów 🙂
Brzucho,
a toś mi klina zabił tym tukiem 🙁
Brzucho do cna rozbestwiony.
Możnaby nawet powiedzieć, że do szpiku…
Jotko, jak było? Zabawnie i sympatycznie. Danuśka (podobnie, jak obie Pyry i większość znanych nam Blogowiczów) to śmieszka, więc sama rozumiesz. A Alain – tak bardzo po francusku, po męsku lubi być dopieszczany, ale też lubi pokazać męską prfzydatność. Zgodnie z dotychczasowymi naszymi doświadczeniami, patrzy na całą, niefrancuską część ludzkości z duuuża dozą wyrozumiałości – czego tu wymagać od nieszczęśników urodzonych w innych nacjach? Łapie puste butelki po winie i konsultuje telefonicznie z zięciem sommelierem zawartość wypitą przed kwadransem. Poza tym widocznie przywiązany do żony, fajny gość. Rozmijaliśmy się wczoraj – Haneczka nie mogła zostać i poczekać na Dankę z mężem, Tobie choróbsko weszło w paradę, a Pyra kupiła kiepskie drożdże – tym soposobem pyzy były zbite, jak kartacze i rogalikom też by się trochę wiecej dziurek przydało. Reszta udana – wina, napoje inne, a nade wszystko goście. Najśmieszniejsze, że Młodsza, która się bez kłopotu dogaduje z Bretończykami, nie rozumiała Alaina, a On jej też nie bardzo.
a teraz kojarze, u nas tez tylko pan starszy jadal szpik z kosci a my patrzylismy sie na niego jak na barnarzynce
ASzyszu …jam to bez skromności 🙂
Pyro, po tym co napisałaś o kanapeczce z gorącym tukiem omal mnie nie skręciło, bo byłam jeszcze przed śniadaniem (konie po)!
Eska doniosła, że według pana Makłowicza, w dzisiejszej telewizji, gęsi w Polsce powojennej nie jadano, bo komuna wpisała je na indeks. O komunie można dużo, ale, przepraszam, bez pierduł. Na chowie i tuczu gęsi całkiem nieźle się w tych niesłusznych czasach zarabiało, że o pierzu nie wspomnę.
http://www.kujawsko-pomorskie.pl/files/wiadomosci/20091109_konferencja/prezentacja.ppt
Jeszcze na studiach będąc jeździlimy do Kołudy Wielkiej (gspodarstwo Insytutu Zootechniki), gdzie nam gęsi pokazywano z wielką dumą. Wtedy to były jeszcze gęsi włoskie, sprowadzone w 1962 roku z Danii. Przedtem hodowano gęś zatorską (kryżówka kilku ras krajowych), potem przez moment próbowano z gęsią z ZSSR.
Aaa …, już kumam, kto on zacz taki, ten tuk 🙂 nawet gdzieś mi się tucze (sic!)po głowie, że słyszałam to określenie w zamierzchłej przeszłości …
a dla mnie „tuk” to tyle co „śmiały” w mowie hobbitów wedle Tolkiena … no i gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie Pabianice?
U mnie moja Babcia robiła sobie kanapeczki z tukiem. Pamiętam też, że robiła jakąś pastę z móżdżku.
Miłego świętowania Wszystkim!
A u nas na Krajnie panie przygotowują z gęsi półgęski, które zostały wpisane na listę Listę Produktów Tradycyjnych. Jest to solona, a potem wędzona pierś gęsia. Jest to bardzo smaczne. 🙂
😯
Co to jest TUK?! Bom ciemna w temacie jak tłuk pięściowy…
Oświećcie!
Gdzie Pabianice – każdy wie, ale co do Pacanowa, Koziołka Matołka trzeba zapytać 🙂
Wesołego święta!
Wróciłam właśnie z tzw. Apero czyli przyjęcia cocktailowego na cześć odchodzącego na emeryturę zarządcy naszej lokalnej jaskini, a właściwie jej turystycznej części. Po 34 latach owocnej współpracy pożegnaliśmy dobrego znajomego i jego żonę, która pracowała z nim i razem z nim ustąpiła. Przyszło mnóstwo ludzi, głównie lokalnych polityków, co najmniej 50 osób i każdy z jakimś upominkiem, głównie butelkami wina 😉 Na tym tle nasz słoik miodu wrzosowego z angielskiego Exmoor „na osłodę” rozstania chyba nie przeszedł niezauważony 😉
Do jedzenia było mnóstwo różnych serów, szynka na ciepło, pikle i różne takie pikantne dodatki, świeża, jeszcze ciepła chałka, wino białe, czerwone, woda i soki. Przygrywała orkiestra złożona z perkusji, dwóch akordeonów i trąbki. Repertuar – standardy jazzowe i latino. Przemowy, toasty, small talk czyli „networking”, plotki ze znajomymi…
Obiadu już nie robię, nikt nie głodny.
Szpik Alicjo. Szpik. A jakie to pyszne. Tylko rzadko jadam, bo nieczęsto gotuje kości wołowe. W sklepach – brak!
Alicjo,
nigdy nie wysysałaś kości?
U nas kości szpikowe dają za darmo, jaki się kupi mięso na pieczeń.
Pyro…
wredne gęsi były moim przekleństwem za komuny głębokiej, a nie na indeksie, cholera jasna, toż nie można było przejść spokojnie przez wieś do szkoły, bo zarazy wszędzie były i chętnie szczypały dzieciaki po nogach, a jakże 👿
Ile ten Makłowicz ma lat?! Może on z tych, co to myśli, że mleko daje supermarket, a nie krowa Minka?!
Kości wołowe sprzedają (ślicznie mechanicznie pokrojone i zapakowane na tackach) w Intermarche – Ola kupowała i przywoziła dla psów, jakoś nigdy nie zdążyłam przed psami, znaczy ugotować 😉
Teraz mleko daje krowa Milka
…a, to tak mi mówcie, szpik! Jasne, że wysysałam, nie tylko z wołowych, ale i wieprzowych.
Przy okazji…już kiedyś dyskutowaliśmy tu chyba o móżdżku… to moja ulubiona potrawa, ale tutaj nie uświadczysz, przynajmniej ja nie widziałam. Kiedy mieszkałam w Austrii, serwowano nam mózg wołowy panierowany, rzadkie paskudztwo – żadnych dyżurnych, tylko panierka i wszystko zapieczone na śmierć, bez smaku upełnie. A przecież to powinien być przysmak, a nie bezsmak czy wręcz niesmak 🙄
Robert Makłowicz (ur. 12 sierpnia 1963 w Krakowie)
Alicjo, może w Krakowie gęsi nie było?
o tak, móżdżek w kokilkach!
morag,
Dziękujemy z Anką bardzo, proste i szybkie, dlatego pewnie spadnie na mnie.
Alsa,
Tobie również dzięki wielkie i prośba Anki o cd. z cykorią, jeśli by Ci się chciało oczywiście.
Ale sobie ucialem dzemke poobiednia. Na obiad byl zurek z ryzem. Klawiature przestawila sie sama na amerykanska wersje. Kropne kielicha za caloksztalt i dalej w drzemke.
No ta jak byla defilada czy nie bylo.
Spragniony uroczystosci
Pan Lulek
U nas normalny dzień pracy, Rememberance Day, Dzień Pamięci – tutaj inaczej się to obchodzi. Składa się wieńce pod pomnikami poległych na wszystkich frontach niepotrzebnych wojen, bo żadna wojna nie jest potrzebna, ale czego to człowiek nie wymyśli 🙄
Dla Polaków ze względów historycznych jest to święto bardzo ważne. Ale kiedy czytam wypowiedzi obecnej „wadzy” na ten temat, przecieram oczy ze zdumienia.
„Kryzys patriotyzmu”… niekoniecznie trzeba powiewać chorągiewką, żeby się czuć patriotą, patriotą jest się na codzień, nie od święta. Nie wiem, jak wy, ale ja czytałam wyjątki z przemówienia prezydenta z zażenowaniem. Nie ten blog, wiem… ale nie mogłam się powstrzymać.
Ostatnimi czasy mam problem z internetem, raz bywa, raz nie… 🙄 Dziś (po tym białym winie 😉 ) nie zdzierżyłam i zadzwoniłam do lokalnego operatora sieci kablowej z zapytaniem, czy to u nich coś się dzieje z serwerem czy mój Mac zaczyna szwankować 🙁 Miły pan po drugiej stronie zaczął pytać o różne detale jak: modem (OK 4 światełka, piąte mruga), airport? 😯 połączenie z modemem, to mówię, że kabel. To on pyta jaki kabel? Ja: 😯 On: J – coś tam coś tam? Ja: 😯 On: Pani nie wie jaki kabel?! No nie wiem, ale mogę powiedzieć, że biały 😎 I jeszcze jest niebieski, do routera. Aha! Router! To proszę odłączyć go od prądu i znowu podłączyć, a Mac sam resztę zrobi. No i zrobił 😉 Okazało się, że trzeba zresetować router i to wystarczy 🙄
Otrzymalem pilna wiadomosc, ze za tydzien czyli w nastepna srode jedziemy do Grazu na zakupy. Jesli beda mrozone maliny, to dam towarzystwu popic. Pora powoli uruchomic poczte butelkowa. Zebralo sie odrobine przesylek. Te butelki maja tendencje rozmnazania sie. Chyba dokonalem wynalazku jak obchodzic sie z owocami po nalewkach. Przeciez mozna robic z tego djabelskie nasienie. Na wiosne jak znalazl do pracy przy kociolku
Grypowo uodporniony
Pan Lulek
…jak nie było gęsi w Krakowie, to były pod Krakowem, mogę wskazać paluszkiem podejrzaną wieś, Sieciechowice mianowicie, tam jezdziłam do Babci na wakacje i też na randki z chłopakami pod św. Janem (centralne miejsce, niedaleko Kościoła, taki wiejski „rynek”) strach się było wybierać, bo łaziły bez pytania o drogę wszędzie, gęsi!
I syczały oraz szczypały, o!
Nowy,
bardzo prosta sałatka z cykorii, którą tutaj nazywaja „belgian endive” – kupujesz taką, krajasz na grube kawałki, dodajesz sporego, obranego i poszarpanego na kawałki grapefruita. Żadnych dyzurnych, nic więcej, tylko dwa wyżej wymienione składniki. Jak się raz spróbuje, można wydziwiać, co by tu jeszcze walnąć do michy, ale warto najpierw zapoznać się z podstawą. Proste, smaczne, efektowne zwłaszcza wtedy, kiedy grapefruit jest czerwony 😉
W Polsce gęsi były wszędzie, a na Ziemi Lubuskiej, na nadodrzańskich i nadwarciańskich łęgach pasały się ogromne stada. Sama kupowałam tam gęsi puch i zaopatrywałam wszystkich helweckich znajomych w puchowe kołderki. W latach 80. i 90. celnicy obmacywali pilnie liczne poduszki w naszym aucie w poszukiwaniu ukrytej kontrabandy, ale żadnemu nie przyszło do głowy, że te twarde poduchy w brzydkich poszewkach, to kilogramy gęsiego puchu 😎 Ten puch oddawaliśmy do czyszczenia i odtłuszczenia i napełnialiśmy kołdry, które służą do dziś.
Zrobiłam sobie przerwę na kawę, czytam i dziękuję za miłe słowa 😀
Moja Mama uwielbiała kluseczki ze szpiku i grysiku, brrrr, zupełnie mi to nie smakowało, sam tłuszcz a w dzieciństwie nie cierpiałam tłuszczu poza kremem w torcie 😉 Nie mogłam pojąć jak się można tym delektować.
Natomiast móżdżek cielęcy; mniam, mniam, z jajkiem, pokropiony sokiem z cytryny, doprawiony pieprzem, ależ to była pychota. Nie wiem dlaczego dziś nie można tego nigdzie kupić. Ostatni raz miałam szczęście kupić móżdżek cielęcy z 15 lat temu 🙁
Pyro, a podzielisz się przepisem na rogale z nadzieniem migdałowo-orzechowym ? One muszą być pyszne 😀
nemo 😀 😀 😀 piekna rozmowa. Szczegolnie taka pieknie kobieca odpowiedz: no jaki kabel – bialy.
Ja sie kiedys na Helpdesk wsiekalam, ze banalne pytania zadaja, do czasu kiedy sama zostalam „helpdeskiem”. Od tego czasu podziwiam ich za cierpliwosc.
Zeby nie bylo, z sympatia sie smieje, nie ze zlosliwosca. Ten bialy kabel rozweselil mi dzien. 😀
Od czasu „epidemii” choroby wściekłych krów czyli Gąbczastej encefalopatii bydła móżdżek traktuje sie w rzeźniach jako odpady podwyższonego ryzyka które „utylizuje” się zamiast zjadać w kokilkach.
Przynajmniej w niektórych krajach.
…Jerzor pyta – a co z gąską Balbinką?!
a gesi po wielkopolskich gospodarstwach tez lataly. Przynajmniej w latach 80tych. wczesniej to mi pamiec nie siega…
Balbinka objada się ptysiami….
Balbinka była reżimowa
nemo,
o tym kablu to zapamietaj – prosty, użyteczny trick. Ja też mam biały i niebieski (od dwóch podejrzanych skrzyneczek), a ten trzeci, czarny, jest od prądu 🙄
Wzywałam panów od serwisu kablowego, aż kiedyś taki jeden młodzian wyjaśnił mi, że zanim larum i te rzeczy, to najpierw pokombinować z kabelkami. No i nie mam co kombinować, bo już nie pamiętam, kiedy ostatnim razem mi się coś takiego przydarzyło (pamięć mam dobrą, ale krótką – to inna rzecz).
Jerzor dziękuje za wiadomości o gąsce Balbince. Nie zjedli, odetchnął. Poczem wsiadł na rower i udał się do pracy. Cesarska u nas, +7C o 9-tej rano. Słonecznie.
…nie chcę nic mówić, ale Miś z wiadomego okienka oraz Tytus, Romek i Atomek z wiadomego pisma też byli reżymowi 🙄
A Kapturek, czerwony w dodatku?! No… 🙄
Dlatego, że była reżimowa to stać ją teraz na ptysie.
Jakiego innego emeryta stać?
No właśnie, ten czarny od prądu 🙄 Przez 5 lat nic się nie działo, to skąd ja mam wiedzieć, jaki kabel? 😯 😉
Jak mi panowie od kabla ten kabel instalowali, to usiłowali go podłączyć do maszyny do szycia (taka skrzynka jak komputer), podczas gdy ja próbowałam ich przekonać, że ten płaski ekran na nóżce to mój komputer. Powtarzali: ja, ja, płaski ekran, ładny, ale gdzie jest komputer?!
Wydaje mi sie, ze zamknalem cykl produkcyjny, poczynajac od nalewek a na djabelskiej truciznie konczac. Oto poszczególne etapy.
Owoce swieze laduja w zamrazalniku, mrozone omijaja ten etap. Nastepnie nastepuje zasypanie cukrem krystalicznym albo zalanie kremem miodowym.
Slój nalezy regularnie obracac i wstrzasac tak czesto jak mozna. Po uplywie stosownego czasu zlewa sie nalewke jako pierwszy produkt. Pozostalosc zasypuje sie cukrem i nadal miesza. Powstaje wtedy delikatny likier. Podobno uwodzicielski. Niezaleznie od plci. Najlepiej serwowac damie tuz po przebudzeniu. Pozostalosc idzie do zbiorczej beczki i na wiosne pedzi sie dwukrotnie djabelska trucizne która im dluzej lezakuje tym bardziej nabiera rumienców. Produkcja wieloetapowa ale takie jest zycie.
Ujawniajacy tajniki produkcji
Pan Lulek
Mnie, niereżimową emerytkę 😆
No dobra, od czasu do czasu, jeśli nie „przefultam” emeryturki na co innego 😉
U mnie też się robi cesarsko. Po ciemnych, słotnych dniach wyszło słoneczko i rozświetliło zaśnieżone wierchy. Do soboty ma nam przygrzać do +15 😀 Na razie jest ledwie +6.
Nemo, to dmuchnij w stronę pólnocną, żeby choć troszeczkę do nas cesarskiej, no może być i carewiczowska, byle nie angielska 😉
Pazury „zrobione”, oko też, to teraz trza iść pokroić „co nieco”.
Do poczytania 😀 wieczorem (późniejszym).
Gęsie piersi dochodzą w piekarniku, wino się lekko chłodzi, za chwilę obiad.
Coś się Bobkowi (tak do Makłowicza zwracają się rodzina i najbliżsi) z tymi gęśmi (gęsiami) pokręciło. Pamiętam go od dzieciństwa. Oczywiście on był dziecię a ja dorosły. Był to bardzo mądry i dobrze ułożony chłopiec, ale jak przystało na dziecko z fantazją, czasem konfabulował…
nemo !
Jak bedziesz tak kusila, to wezme, te jedna i podjade do Adelboden i zamieszkam w pensjonacie Alpenruhe albo zrujnuje sie na apartament w hotelu Kulm a potem pozwole odciec sie od swiata na co najmniej kilka tygodni.
Pan Lulek
Panie Lulku,
zamieszkasz u nas, a rujnować się możemy w kasynie 😎
nemo !
Nie zauwazylas, ze pisalem w licie podwójnej.
PL
No to zamieszkacie 😉 No problemo.
Dzisiaj bardzo długi, leśny spacer. Mżyło i mgliło listopadowo. Cicho i sennie. Jedna sroka i stadko dorodnych saren. O grzybach w tym roku należy zapomnieć 🙁 Nie było i nie będzie 🙁 Znaleźliśmy tarninę, owocków mało, bo zdążyły opaść po przymrozkach. Alicja nie rusza się bez aparatu, ja bez torebki 🙂 Zebraliśmy 35 dkg i razem z wcześniejszym zbiorem mam nalewkowy kilogram 😀
Panie Lulku,
ale w Adelboden chciałeś zamieszkać sam 😯
O, Haneczko, dobrze, że przypomniałaś. 2 lata temu zrobiłam nalewkę z tarniny i gdzieś schowałam na rok 😎 Tylko gdzie? 😯
Ja też chcę się rujnować! Nie bardzo mam z czego, ale mam dobra wolę!
O…i wpisałam kod zle, i wcięło mi wpis miedzy śniadaniem (kromucha ze smalcem, jutro – najpózniej, umrę, bo smalec to…itd.), a porządkami niewielkimi, też się będę we środę byle czym przejmować…
Cesarska dopisuje 🙂
Czego i wam wszystkim życzę.
Ciekaw jestem, czy Pyra doliczyla sie ile gesi powinnismy zjesc zeby dalo sie z piór uszyc pierzyne dla calego blogu. Wedlug zasady „wsiech pod odno odiejalo”.
Guiness by pewnie pekl z zazdrosci i podskoczyl z najwieksza beczka. To bylby hit.
Caly blog pod jedna pierzyna. Rachunek moznaby wyslac na adres dzialu reklamy albo jak nakazuja niezle obyczaje zrobic zrzutke w kapelusz Arkadiusa.
Spragniony ludzkiego ciepelka
Pan Lulek
Lulek – nie wiem jak tam z Tobą, ale leciwej Pyrze ludzkie ciepełko nie kojarzy się jeszcze z pierzyną. Nie tak źle u mnie z pamięcią.
Pyro
ja też rezygnuję z pierzyny na rzecz ludzkiego ciepełka
🙂
Ludzkie ciepełko pod pierzyną dłużej się utrzyma 😉
Czy nikt nie zauważył, że wystarczy zajrzeć tutaj, tak jest, TUTAJ, i ludzkie ciepełko jest?! No właśnie…
Jak mi ręce wydobrzeją, to udziergam stosowna kordełkę dla blogowiska, dobra wełna tez nie jest zła, nie gorsza od pierza.
Alicja,
Dzieki za cykorię,
Tutaj nie tylko ciepełko, ale wiadomości i pomoc w razie potrzeby. Żyje się znacznie przyjemniej. 🙂
Gęsi, jakby się kto pytał, są. Ale oskubać się nie dadzą! Pierza im się zachciało… też coś 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Canada_geese.jpg
Nowy jak dorzucisz do Alicjowej cykori pokrojone mieso krewetkowe i troche krewetek oraz troche rodzynek to bedziesz mial tez udana slatke
Zlaliśmy śliwkówkę. Nie wiem, co lepsze: śliwki czy samo mokre 😉 Idę dogłębnie degustować 😀
a ja se kartoflake uwazylam, nie biurowa ale za to z kielbaskami wiedenskimi
witam wszystkich:)u mnie dzisiaj niestety nie było gąski :(i wstyd sie przyznac,nawet nie bylo patryjotycznie.Na obiad pierogi ruskie z karmelizowaną cebulą , na kolacje zaś maffinki bokułowo-marchwiowe z kasza manną:)(dochodza właśnie w piekarniku).Jedyne polskie akcenty to sos chrzanowy i barszcz czerowny na zakwasie wg przepisu Pani Barbary
PS Pozdrowienia dla Pani Barbary i Pana Pitra,od Karoliny i Wojtka
A kto jest zwyciezca dzisiejszego konkursu?
Wyniki ogłosi Pan Gospodarz dopiero jutro 🙂
🙂
Witam już z nowego miejsca zamieszkania. W sobotę odbywała się główna część przeprowadzki,więc chaos domowy zdążyliśmy trochę ogarnąć. Powoli przyzwyczajam się do nowej kuchni .Niewiele jeszcze gotuję,przeważnie tylko coś odgrzewam. Dziś byliśmy a obiedzie u teściowej .Była ulubiona czarnina/lub czernina / mojego męża.Ja tej zupy od dziecka nie jem,więc jadłam doskonały gulasz z udżca indyka. Wróciliśmy obładowani słoikami z czernina,gulaszem , kapustą zasmażaną,więc co najmniej przez dwa dni mam spokój o gotowaniem obiadów i spokojnie mogę oddawać się myciu podłóg ,czyszczeniu i sprawdzaniu,gdzie co mam pochowane.
Co do gęsi,to doskonale pamiętam z dzieciństwa,że na święta bardzo często była gęś pieczona.
Dwa tygodnie, Krystyno 😀 Potem będziesz już u siebie. Najdłużej macałam światło nie tam gdzie trzeba 😆
To prawda z tym światłem,ręka dopiero wyrabia sobie odruchy.A co się nabiegam po schodach to moje. Ale wyjdzie mi to na zdrowie. Dziś byliśmy na bardzo długim spacerze. W pobliżu są jeszcze gdzieniegdzie tradycyjne dospodarstwa rolne, zaorane pola, oziminy,ale to już tylko pozostałości wśi. Odkryłam kilka zagajników sosnowych,gdzie pewnie jesienią rosną maślaki.
Haneczko, z tą degustacją to uważaj,bo skoro i śliwki , i płyn są dobre,to trudno będzie ustalić co lepsze,aż głowa może od tego rozboleć. 🙂
Będę grzeczna 😆
Niedawno wróciłam, a tu już tyle komentarzy!
Ja do Nowego, z tą cykorią. Wiadomo – wyciąć, co trzeba, opłukać. Najlepiej, gdy dwa kolory cykorii – jasna i fioletowa, wtedy efektownie wygląda. Na każdy listek od d… strony nałożyć łyżeczkę pasty – ja dawałam tuńczyka z puszki z żółtkami jaj rozdziabdzianego, związanego odrobiną majonezu. Myślę, że pasty serowe z różnymi dodatkami też byłyby dobre, ale z tym tuńczykiem wyszła taka ilość, że zrezygnowałam z innych pomysłów. Pastę nakłada się tylko na kawałek cykorii, tej od wiadomej strony, ok. 1/3 liścia.
Jestem zdołowany.
Lało w poniedziałek, lało we wtorek, a dzisiaj wprawdzie niewiele, ale niebo ciężko zachmurzone.Taki więc nastrój.
Wczoraj wieczorem odczyt wyrywków pewnej ksążki która juz mam i już znam, a mimo wszystko było mi trudno zachować fason. Chodzi o historię przyjaźni dwóch kobiet, jednej z Drezna drugiej z Hannoveru na podstawie korespondencji obejmującej 20 lat, a kończącej się 1997 śmiercią tej z tąd. Zapoznały się jak jedna miała 20, a druga 23 lata. To jest historia muru i jak najbardziej na czasie odczytana. Na koniec, ta z Drezna odwiedza ją w szpitalu tu, odwiedziny przerywa wizyta lekarza i na tym się kończy znajomoć, bo tamta umiera parę dni później. Jak autorka kończy i zymyka książkę nikt z obecnych nie myśli wznieść obligatoryjnych oklasków. Dyskusja, pożegnanie.
W samochodzie wiadomość w radiu: Bramkarz tutejszego klubu Bundesligi, członek kadry rzuca się pod pociąg. Wierzyć się nie chce, co się stalo. Do domu jest ale tylko parę parę minut i ten temat sie szybko gubi, bo autorka nocuje u mnie, a ponadto są jeszcze dwie osoby, które chciałyby podyskutować, bo znały zmarłą. Znaliśmy ją właściwie wszyscy i mieliśmy potrzebę, aby o tym jeszcze raz porozmawiać. Najdłużej rozmawiam jedną, z jej córką.
Teraz jestem znowu przed moim kompem i nie mogę jeszcze dojść do siebie, bo z telewizora stale o tym bramkarzu, a na zewnątrz stale ta sama pogoda.
pepegor
Dołująca jest ta historia 🙁 Facet bał się, że się wyda, że ma depresję 😯 Tak mówi jego żona. A najbardziej dołujące jest to, że codziennie anonimowi ludzie odbierają sobie życie z powodu depresji, ale potrzebna jest śmierć prominenta, by media i świat się tym problemem zainteresowały 🙄
Myślę, że wciąż temat chorób psychicznych stanowi pewne tabu. Chorzy boją się to tego przyznać, a bez tego trudno im pomóc. Moja mama w depresji, nim siłą ją zaciągnęłam w końcu do szpitala, odpalała jednego papierosa od drugiego, przestała jeść, myć się, wstawać i tak chciała umrzeć. Strasznie trudno jest się w takich sytuacjach porozumieć, wydaje się, że rozmawiamy w obcych językach, na nic się zdają logiczne argumenty. To jest dla bliskich także ogromne obciążenie psychiczne.
tez dzisiaj przelaczalam wiadomosci, nie moglam tego ogladac, nie rozumiem, ze sie nie leczyl czy bal przyznac do leczenia
w Niemczech podobno co trzecia osoba ma depresje
Nie tylko w Niemczech…
Kiedyś tu wspominałam, że co drugi pacjent odwiedzający tego sycylijskiego lekarza u podnóża Etny, w którego domu spędziliśmy ostatnie wakacje, skarży się na depresję. W tej pięknej i szczęśliwej, zdawałoby się, okolicy 🙄
Żaby to generalnie żyją w depresji
Podobno w USA jest więcej psychoanalityków niż listonoszy. Ale poczta mimo to osiąga swoje cele 😉
Rady dla Żaby:
„Pani zanadto się poci, Niech pani unika wilgoci, Niech pani się czasem nie kąpie, Niech pani nie siada przy pompie, Niech pani deszczu unika, Niech pani nie pływa w strumykach, Niech pani wody nie pija, Niech pani kałuże omija, Niech pani nie myje się z rana, Niech pani, pani kochana, Na siebie chucha i dmucha, Bo pani musi być sucha!”
A ja cięgiem spocona i mokra,
i jeszcze się kąpię,
i deszczu nie unikam,
co prawda nie siadam przy pompie,
również nie pływam w strumykach,
ale w kałuże wdeptuje,
a wodę? Wodę wciąż piję!
Wchodzę do sklepu na mojej ulicy i mówię :
poproszę masło i cukier waniliowy. Młoda dziewczyna za ladą: to pan też piecze ciasto?
Dzisiaj mnóstwo ludzi kupuje to samo. Dzień taki że prawie wszyscy pieką ciasto. Dzień Pieczenia Ciasta. Jedna blaszka została zjedzona, druga wyszła na spacer, trzecia zostanie na śniadanie i podwieczorek.
Morąg upiekła kartoflaka. Jutro zrobię to samo.
Wydrukowałem święty obrazek na mojej nowej drukarce . Zaniemówiłem z wrażenia. Czegoś podobnego nie widziałem. Jakość powala… Gwarantują ,że przez 70 lat zachowa kolory.
Oj oj oj, niedobrze, panie bobrze 🙄
Raz pewna Żaba z Żabich Błot
poczuła jak ją zlewa pot:
sąsiad zadzwonił,
że stado koni
pognało w Polskę, przerwawszy płot
Ja zrozumiałam, że Morąg ugotowała kartoflankę 😉
… I w sto koni nie dogoni 🙄
Ruszaj, Żabo, w poloneza!
No i jak tu być sucha?
Czy obrazek wydrukował się ze świecącą aureolą?
Nemo, ja się ruszam, ale Polonezem 🙂
Święty obrazek bez aureoli?
Świeci się i to jak!
Ja też świecę – przykładem.
Prawie jak Pan Lulkowa Cecylia.
Tylko trochę mi brakuje do doskonałości.
Ale się poprawię . Jutro zaczynam.
mnie sie tez wydawalo, ze jadlam kartoflanke
a co do tego obrazu to moze cuda i to w dzien zdobycia niepodleglosci
…jedna Alicja znad jeziora
zauważyła – jesienna pora.
Trochę się mgli, a trochę świeci,
szczęściem – daleko do zamieci!
O szyby deszcz, ten jesienny,
bardzo miarowy i niezmienny.
U Żaby płoty zniosły konie…
Ja tam za nimi nie pogonię 😉
Jak tu być sucha? Ręcznik, szlafroczek,
kielich Lulkówki, dymu obłoczek,
dymek z ogniska albo z pieca,
(…)
Zabrakło mi tego tam…no, weny twórczej!
Danuśka śpi 🙁
Ja odzyskanie niepodległości świętowałam w McDonaldzie, ale nie rzucajcie na mnie gromów, proszę. Przeprowadzamy się do nowego biura w pięknej, starej kamienicy, co niestety wiąże się z koniecznością remontu i porządków, więc z konieczności oddelegowałam siebie i Jaszczurzego do prac remontowych, bo reszta kompanii zarabia na w/w przeprowadzkę. Brud w tych pomieszczeniach pamięta zapewne czasy cara, więc z okazji Dnia Niepodległości uwalnialiśmy powierzchnie pionowe i poziome od kurzy, pyłu, pajęczyn i wielu innych bliżej niezidentyfikowanych substancji. Po zakończeniu robót nie miałam siły nawet myśleć o staniu przy kuchence, stąd ten McImperializm.
Pozdrawiam,
Hiena
…kartoflanka… zwyczajna kartoflanka…
zawsze w niej parę
pływało skwarek…
Nie, bez skwarek, kielbaski byly
W Żabich Błotach pewnej Żabie
zdarzyło się wejść na grabie.
A grabie jak to grabie,
przyrżnąwszy fest babie
nabiły jej guza na łebie
Hieno 😯
I Ty na kulinarnym blogu takie grzechy wyznajesz?! Mc… ten tam?!
Zacznij odmawiać zdrowaśki, i to już!
Odpuszczone…
W końcu po to stworzono fast-foody, przeprowadzki, podróże, malowanie chałupy, sluby… o nie, tu się zagalopowałam, raczej rozwody, bo przecież śluby się celebruje i owszem 😉
Hm. Nikt nie wrzucił jeszcze Młynarskiego „Kartoflanki” na sieć 🙄
Pewnie reżymowy artysta.
„Kartoflanka, biurowa kartoflanka,
która mych pierwszych westchnień była świadkiem
Zawsze w niej parę pływało skwarek
ty je ze mną łykałaś ukradkiem.
Z wszystkich zup nam najlepiej smakowała
przyprawiona z umiarem, acz pikantna.
Taka posilna, taka przymilna,
Kartoflanka, kochana kartoflanka”…
Ja limerycko nie bardzo, ale…
Pewna pani spod Połczyna rzekła
-tutaj jest przyczyna!
Poszły konie po betonie,
Żabie Błota w błocie tonie!
A to wcale nie one 🙄
Słowa pamiętam, morągu, ale nie ma na sieci Wojciecha śpiewajacego, szkoda 🙁
a ja jutro mam dzień owsiany (jedni mają gęś owsianą a inni dzień 🙂 ), czyli rano jadę po owies. Ostatnio jeżdżę dwa razy w tygodniu, do znudzenia. Potem też do znudzenia gniotę. Dzisiaj nagniotłam na jutro i trochę na pojutrze. Na hali daję na razie niegnieciony, ale zaraz też im będę gniotła. Nie wiem co z tym owsem, kiedyś bywał taki, ze i 200kg na godzinę można było zgnieść a dzisiaj mierzyłam czas i na 150 kg potrzebowałam 105 minut, czyli około 90 kg na godzinę. A niby ładny owies i nieźle leci przez maszynę. Czasem to nawet 50 kg gniotę godzinę, ale to taki kiepsko omłócony. A, gniotę, bo jest lepiej trawiony, oszczędność ze 30%.
A propos kartoflanki: ma ktoś z Szanownych Blogowiczów może przepis na kartoflankę? Ze wstydem (już drugi tej nocy raz) przyznaję się, że nigdy jej nie gotowałam.
Żaba w błocie tonie
patrzy na lewkonie:
„Gdybym tak motylem była
łap bym sobie nie moczyła
Tylko siadła na lewkonii
by przeglądać się w błot toni”
Myśli Żaba miła.
http://www.youtube.com/results?search_query=m%C5%82ynarski+wojciech&search_type=&aq=2&oq=m%C5%82y
…wstyd powiedzieć… w blogowych przepisach nie ma kartoflanki 😯
Do roboty, blogowisko, dawać przepisy!!!
Hieno, wiosną zasadzę lewkonie, oczywiście do zasiadania na.
Na kartoflankę jest kilkanaście albo i więcej przepisów. Generalnie: kartofle obrać, pokroić w kostkę, ugotować. Jedna z wersji: dodać cebulę zrumienioną na patelni (nawet dość mocno), kostkę warzywną (uwaga: jak słona to nie solić kartofli), koperek świeży, albo suszony, albo samą suchą łodygę (jak do ogórków kiszonych). Moża dodać suszone grzyby, skwarki z boczku albo ze słoniny, ojej, wszystko można z kartoflanką, byle jej nie rozgotować. Mozna dodawać zaprażkę, śmietanę, można na rosole, można na wywarze z jarzyn….byle nie przesadzić. Ja najbardziej lubię tę wersję z cebulą i koprem.
cichal, tyle to my też wiemy, ale „Kartoflanki” nie ma. A ja zgłodniałam na samą myśl o tej zupie.
Spadam spać.
Dobrej nocy,
cichal, też to sprawdzałam, ale „kartoflanki” – piosenki, nie znalazłam.
OK. Podaję mój przepis z dziurawej pamięci, bo dawno nie gotowałam.
-Woda,
– pokrojone w kostkę ziemniaki
-dyżurne
no i…
Zasmażka!
Ta, co zawsze w niej parę pływało skwarek… 😉
Żeby nie było, moja zasmażka:
– łyżka smalcu (tego ze skwarkami, przecież skwarek musi być!)
– łyżka mąki, podsmażyć lekutko na rumiano
– podlewać płynem z zupy, którą gotujemy – kartoflanka, kapuśniak, krupnik czy co tam.
Znalazłem. Trzeba tylko coś tam, coś tam…
http://chomikuj.pl/Angolia/Muzyka/Wojciech+M*c5*82ynarski
Witam, no i kartoflanka robi taka furore, bylam w ogolniaku rok czasu w internacie (potem mnie wywalili tzn. z internatu) i w srody nie bylo dwoch dan na obiad tylko gary barszczu ukrainskiego, jakie to bylo dobre….