Strach w oczach Francuza

Oto trzeci fragment z arcyciekawej książki Szweda Petera Englunda wydanej przez gdańską oficynę Finna. I w nim  mowa o piciu.

„Pewien francuski dyplomata, który podróżował po Szwecji w latach trzydziestych XVII wieku, skarżył się na nieznane mu wcześniej zwyczaje związane z piciem, ale przede wszystkim na kulturę przygotowywania i spożywania posiłków:

Musieliśmy pić o wiele za dużo, ale podawano nam źle przyrządzone lub też moim zdaniem źle doprawione jedzenie; używają oni bowiem wielkich ilości pieprzu, cynamonu, szafranu, gałki muszkatołowej i innych ostrych przypraw, a poza tym dodają do tego zbyt dużo mąki, cukru i innych słodkości.

Jednym z powodów tak szczodrego przyprawiania potraw w tamtych czasach były z pewnością kłopoty z przechowywaniem świeżej żywności; dlatego też konserwowanie artykułów spożywczych polegało głównie na doprawianiu ich solą, i to w ogromnych ilościach. Nic więc dziwnego, że aby móc potem zjeść tak przesolone potrawy, konieczne było doprawienie ich sporą ilością różnych przypraw. Głównie jednak zjawisko to jest rezultatem pewnej mody kulinarnej, jaka przyszła do Europy w tamtych czasach. W XVI wieku na kontynencie pojawiły się nowe, egzotyczne przyprawy, które sprawiły, że dawne artykuły luksusowe stały się ogólnie dostępne, przynajmniej w odniesieniu do klas wyższych. Obserwując ówczesne zainteresowanie przyprawami, rosnący nieprzerwanie import białego wina reńskiego, wina z Wysp Kanaryjskich czy piwa z Rostocku, dostrzegamy gdzieś na horyzoncie opisywanych zjawisk zbliżający się rozwój gospodarczy Europy, współpracę między regionami, poszerzanie rynków zbytu i powstawanie nowych centrów handlowych. Handel piwem i winem wpływał również na zmianę obyczajów picia. Pojawiło się jednak jeszcze coś nowego, co w o wiele większym stopniu niż piwo czy wino pomoże nam w zrozumieniu narastania zjawiska wzmożonego pi?cia alkoholu albo pojawienia się bardziej drastycznych form tego zjawiska. Tym czymś nowym była wódka.

W Europie przez długi czas uchodziła ona za rarytas. Produkowano ją na drodze destylacji wina – stąd też jej szwedzka nazwa brant vin – a używano głównie jako uniwersalnego lekarstwa. Od wielu już lat opowiadano sobie o zbawiennych skutkach leczenia wódką takich przypadłości jak kolka, paraliż, podagra, puchlina wodna, gorączka trzydniowa, ból zęba czy dżuma dymieniczna. Dlatego też w gorzałkę zaopatrywano się w aptekach w małych opakowaniach, a choremu podawano ją łyżką (…) Na początku XVII wieku destylowane wino było drogie; ktoś, kto chciał kupić osiem litrów tego napoju, musiał oddać za to odchowanego prosiaka albo jego równowartość. I to właśnie mniej więcej w tym okresie zaczęły dokonywać się zmiany w kulturze picia alkoholu. Za czasów Gustawa Adolfa jego żołnierze, którzy w 1618 roku brali udział w wojnie przeciwko Rosji, z upodobaniem próbowali podobno rosyjskiej wódki i zdobyli recepturę pędzenia tego nowego napoju. Wiele zdobyczy przywieziono do Szwecji w okresie jej największej potęgi militarnej i politycznej z wielką pompą i w blasku chwały, ale niewiele z nich miało tak wielki wpływ na życie codzienne albo dotrwało do naszych czasów. (…)
Na kontynencie europejskim wiedza o wódce i jej wykorzystaniu rozprzestrzeniła się już w XVI wieku, ale dopiero w następnym stuleciu stała się ona powszechnym artykułem konsumpcyjnym. W jej popularyzowaniu główną rolę odegrali Holendrzy. Odkryli mianowicie, że sprzedaż wódki to czysty interes. (…)
Tak oto w XVII wieku kultura „wódczana” rozciągała się pasem obejmującym Rosję, Skandynawię, Polskę i Niemcy aż do Holandii i Wysp Brytyjskich. Produkcja mocnych alkoholi rosła wszędzie, nawet w tych krajach, gdzie wino było napojem narodo?wym i tradycyjnym, jak Francja czy Hiszpania. Większość gatunków, które znamy dzisiaj, powstała właśnie w XVII wieku. Gin przez długi czas pozostawał lokalną specjalnością, sprzedawaną głównie w niewielkim holenderskim mieście portowym Schiedam. Jednak pod koniec stulecia konsumpcja i produkcja ginu zaczęły rosnąć w gwałtownym tempie. Destylowane gatunki win, które zaczęto eksportować z francuskich regionów Cognac i Armagnac, bardzo szybko znalazły stałych odbiorców i uznanie. Eksperymenty na poszczególnych rodzajach win, do których zaczęto dodawać nowe rodzaje przypraw, przyczyniły się do powstania kolejnych: francuski cydr w postaci uszlachetnionej pojawił się jako calvados, a z karaibskiej melassy powstał rum. Zwyczaj polegający na mieszaniu wina z przyprawami przeniósł się wkrótce na wódkę. Narodził się z tego likier, który odarty z tajemnic klasztornych re?ceptur pojawiać się zaczął w salonach jako modny napój.”

Trochę się uspokoiłem. To nie my rozpiliśmy Europę. To Holendrzy, Francuzi i inni zdeprawowali nas. I teraz staramy się wyjść z tego nałogu. Czasem bezskutecznie.