Męska muzyka ze stołem w tle

„To męska muzyka i męski rym.
Trochę utyka – nieco wina w nim.
Nieraz lekko się słania,
Bredzi i klnie
Bez udawania, że jest innym, niż jest.”

To słowa tytułowej piosenki z nowej płyty Wojciecha Waglewskiego i jego synów czyli Fisza i Emade.  Trzej artyści blisko bądź co bądź spokrewnieni ale o różnych temperamentach muzycznych i zainteresowaniach spotkali się w studio nagrań i dzięki temu powstała bardzo fajna płyta. Oto drugi cytat:
„W niedzielę to nie widać mnie za wiele.
Się nie golę – chromolę.
Nie widać w ogóle.
Do środka się tulę,
Do siebie się tulę,
Do wewnątrz się tulę.
Nie widać mnie wcale.
Na zewnątrz się nie palę,
Do świata się nie palę,
Nie palę się wcale… chromolę.”

Dwaj aryści i dziennikarz „Polityki”

Piosenki Waglewskich robią wrażenie gdy te słowa słychać we właściwym rytmie i z odpowiednią muzyką. Ale skąd moje zainteresowanie tą twórczością? Pewnym wytłumaczeniem jest to, że Wojciech Waglewski był przed laty współtwórcą słynnego zespołu Ossjan grającego muzykę z pogranicza jazzu i rocka. Nie opuszczałem żadnego koncertu. Ta muzyka fascynowała mnie.

Ale to tylko jedna z odpowiedzi. Waglewskiego i Fisza spotkałem oko w oko na kolejnym popołudniu z cyklu „Kultura WARTA poznania”. W restauracji Porto Praga wywiad na żywo z artystami prowadził socjolog i krytyk muzyczny „Polityki” dr Mirosław Pęczak. Rozmowa byłą ciekawa i pełna dowcipu. A artyści mówili zarówno o swojej twórczości jak i o problemach  kultury w naszym komercjalizującym się społeczeństwie. I aby nie było niedomówień: team Waglewskich za wolnym rynkiem.

Najbardziej mnie ujęły jednak słowa głowy rodziny czyli Wojciecha, które są też wydrukowane na płycie i dotyczą spraw wychowywania i edukacji synów: „My z żoną jesteśmy wciąż w sobie zakochani i to jest chyba najlepsza edukacja – emocjonalna.” A dalej opowieść o licznych muzeach i innych miejscach w świecie, które razem z synami odwiedzali. Mają także podobne gusta kulinarne. Liczy się przedewszytkim kuchnia włoska.

A, właśnie, kulinaria. W drugiej części spotkania, gdy zakończono rozmowę z muzykami, w której żywo uczestniczyła także sala, zabrałem głos i opowiedziałem o portugalskiej muzyce  – o fado. Jak wiadomo zaś koncerty fado odbywają się najczęściej w restauracjach.

Kolejnym bohaterem mojej gawędy był Gioacchino Rossini. Jak wiadomo bowiem twórca „Cyrulika sewilskiego” po ostrej krytyce z jaką spotkał się „Wilhelm Tell” przestał pisać opery. Poczuł się skrzywdzony przez krytyków i publiczność. I przez kolejne dwadzieścia lat komponował… przepisy kulinarne. Dzięki temu możemy po wyjściu z opery i wysłuchani dzieła Rossiniego  pójść na kolację by zjeść turnedo nazwane imieniem twórcy.

Fot. Tadeusz Późniak

My wprawdzie nie zjedliśmy polędwicy z truflami lecz menu było równie imponujące. Na przekąskę tuńczyk marynowany w soli morskiej obtoczony w białym i czarnym sezamie, z sosem limonowo-miodowym z dodatkiem kardamonu i cynamonu; szynka serano  z grillowanym melonem i chili; zapiekane figi z serem tomino, migdałami i rabarbarem; krewetki z rozmarynem w sosie czosnkowym. Nie będę się nad nimi roztkliwiał by nie drażnić czytelników.

Zupa z krewetek i kalmarów spłukała nadmiar ostrości z podniebienia i przygotowała nas na wchłonięcie łopatki jagnięcej z rozmarynem, czosnkiem i pieczonym ziemniakiem oraz czerwoną kapustą. Pycha!
Na deser truskawki z serem ricotta i ciasteczkiem migdałowym skropione porto.

Win nie próbowałem (a szkoda, bo były z Penedes), bo znów pojechałem autem. Na kolejne spotkanie pójdę pieszo.