Co to będzie, kto tam będzie?
Mowa oczywiście o III Międzynarodowym Zjeździe Blogu „Gotuj się!” . Pod Połczynem, w następny weekend, spotka się kwiat światowych smakoszy. I choć będą tam mieszkańcy różnych kontynentów to wszyscy świetnie posługują się polszczyzną. I nie ma co tu wydziwiać, bo wszyscy to nasi rodacy. Tyle, że rozrzuceni po świecie.
Nie będę tu wspominał pierwszego zjazdu w Kórniku, ani drugiego w Łęcinie, bo my żyjemy tylko przyszłością. Już myślimy o Zjeździe numer 4.
Tymczasem do Starej Żaby zmierzają blogowicze z Kanady, USA, Niemiec, Austrii (choć niektórzy per procura) i wszystkich stron Polski.
Będą więc relacje i to wielu piór oraz obiektywów. Każdy kto chce i nie chce będzie mógł (albo nawet musiał) oglądać te sprawozdania. Wystarczy kliknąć w adres www.adamczewski.blog.polityka.pl albo wpisać do wyszukiwarki „Gotuj się!”.
Ponieważ jestem zajęty przygotowaniami do podróży czyli pieczeniem, gotowaniem, kupowaniem więc zamiast antycypować zjazdowe wydarzenia zaprezentuję tych, których tam nie będzie z różnych powodów. Zamieszczam więc zdjęcia naszej przedstawicielki australijskiej Echidny z mężem czyli Wombatem, którzy niedawno odwiedzili mnie na Mokotowie.
Wombat z Basią mieli wiele wspólnych tematów
Pensjonarka, Echidna i ja
Wszyscy razem, tylko, że Wombat z drugiej strony obiektywu
Zamieszczam też zdjęcie kuriera z Wiednia ( a właściwie z Burgenlandii), który przekazał mi pocztę butelkową i umknął na Hel, bo przedkłada nad nasze towarzystwo spotkanie z fokami w fokarium profesora Krzysztofa Skóry. Widać foki dają się ugłaskać a Alicja i Pyry – nie!
Krul i damy przed monarszą karetą
Krulowi towarzyszyły w podróży żona (Ewa) i córka (Jagna) słynnego fokoluba czyli prof. Krzysztofa Skóry z Helu
No to do zobaczenia na Woodstock…pardon w Żabich Błotach!
Komentarze
Dzien dobry Szampanstwu,
Arkadiusz, mam jakis felerny numer telefonu do Ciebie i nie udalo mi sie wczoraj skontaktowac. Machnij moze majla do mnie, bo nie mam sposobu zadzwonic. Nie wiem jeszcze, co bedziemy robic dzisiaj, gdzies w tamta strone zmierzac na Szczecin. Ze Szwecji niby zrezygnowalismy, pisze – niby, bo nie wiadomo, co nam strzeli po drodze do glowy. Gdzies sie zatrzymamy i zerkniemy w komputer, czy sa jakies adresy, kontakty, a potem cos postanowimy.
Ide sie posilic, a wam wszystkim dobrego dnia zycze!
Aha, nemo – Ty sie nie nasmiewaj, ja dopiero teraz zrozumialam, co znaczy okreslenie deszcze horyzontalne, ktorego to okreslenia uzywal moj kumpel z Islandii. Tutaj na zachodnim wybrzezu Danii maja podobnie 😯
Nemo, wielkie dzięki za te adresy radarowe. Wczoraj z tego kawałeczka chmury wieczorem była jeszcze dodatkowa zlewa, jakby przez cały dzień było mało. Na szczęście dzisiaj zapowiada się bezdeszczowo. U dzieci jeszcze kilkanaśce hektarów późnego siana do zebrania, wczoraj przed deszczem skończyli kosić, szło opornie niezwykle, bo dziki poryły. Jestem tym sianem żywotnie zainteresowana, jak wiadomo, każdy koń jest z przodu zakończony pyskiem, do którego coś by wziął. A zimowe noce długie.
Arkadiusie też dziękuję, ale Ty to tylko na wiatry patrzysz a ja głównie na mokre. Pewna rozbieżność zainteresowań. Tobie zawsze mokro na desce 🙂
Żabo – podeślij tego deszczu odrobinę do Pyrlandii; spytaj Haneczki – sucho, jak pieprzem posypane. Dziecko mi dzisiaj wybywa w południe do Kampinosu na urodziny, więc będę miała okazję pogwarzyć z Towarzystwem
Zapowiada się krulewska wizyta. Trzej Krulowie w drodze. Jak to dobrze ,że nie muszą korzystać z wielbłądów. Żegnaj morze na rok.
Wszyscy już na walizkach? 😯
Moja babcia wyruszając w podróż miała zwyczaj pojawiania się na dworcu PKP na godzinę przed planowanym odjazdem pociągu, ale nie na tydzień 🙄 Czy może mi się pomyliło i zjazd jest jutro? 😯
Gospodarz jest „… zajęty przygotowaniami do podróży czyli pieczeniem, gotowaniem, kupowaniem…”, to ja się pytam, co On gotuje i piecze? 😯 Przygotowania do wiejskich wesel na 100 osób trwały dawniej 3 dni…
Gospodarz to zapewne szukuje jakieś kulinarne
niespodzianki,które wszystkich rzucą na kolana.
To ja wezmę do walizki nakolanniki,co by chronić kolana.
Marek pozdrów Krulów …. 🙂
nemo jak widzisz jakieś mini zloty organizują w podgrupach … 🙂
dd88 padalo czy beda grzyby na wsi czy juz jest za zimno?
nemo –
… no bo Gospodarz wybiera sie jeszcze do Norwegii to i poczynic zapasy moze potrzebuje.
Moja Babcia proponowala mi pieczone kurczaki na droge – tak circa-about 3 godziny samolotem, bo to dziecko zglodniejesz.
Co zas sie tyczy wiejskich weselisk: 3 dni? Ja slyszalam o wielotygodniowych przygotowaniach. Nasze dane nieco sie mijaja Kapitanie. Lecz pewnie co rejon to inne obyczaje. Choc „postaw sie, a zastaw sie” (czy tez odwrotnie) pokutuje nadal – nawet na Antpodach.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Nemo jest lepsza niż Filip Marlow. Zjazd jest za tydzień. Pół zdania na ten temat dodałem do wpisu już po jego ukazaniu się. Niewiele brakowało bym pojawił się w Żabich Błotach „nieco” za wcześnie. W porę jednak mnie Pyra ostrzegła i wyhamowałem. Przygotowania zostały wstrzymane i pieczenie oraz pakowanie odbędzie się w przyszły piatek.
A z babci nie należy się wyśmiewać. Z dziadka zresztą też nie. Pojawianie się na peronie przed odjazdem pociągu (zwłaszcza przed laty) gwarantowało zdobycie miejsca siedzącego, co przy dłuższej podróży jest dość istotne.
A po Polsce podróżuje tylko jeden Krul ale za to nasz.
Dziecka pozbyłam się; psa wydałam dzieciom sąsiada na godzinę; odbyłam z Żabą telekonferencję nt zaopatrzeniowe. Radzę już teraz zacząć głodówkę, bo inaczej Żaba będzie do Adwentu jadła zjazdowiznę.
Gospodarz wstrzymany, podwoda z Żabich Błot zawrócona, na dworzec dopiero za tydzień, uff…
Ja też pamiętam walki o miejsca siedzące w pociągach relacji Wrocław-Szczecin (zwłaszcza w porze grzybobrania) czy Wrocław-Zakopane w zimie, ale moja babcia wsiadała do pociągu na wiejskiej stacyjce w gronie 1-2 osób 😎
Co do wiejskich wesel w czasach przedlodówkowych, to nikt by się nie ważył gotowania i pieczenia potraw na dłużej niż 3 dni naprzód, wszystko musiało być świeże. Tylko wędliny dało się przygotować z wyprzedzeniem. Może też stąd niechęć do weselisk w środku lata 🙄 Stado kucharek dzień i noc zajętych i padniętych w trakcie uczty to klasyczne wspomnienie mojego dzieciństwa…
Echidno,
same przygotowania tj. planowanie, zakupy pewnie trwały tygodniami, ale gotowanie i pieczenie to i w Twojej okolicy było raczej tuż przed imprezą 😉
Pieczony kurczak w podróży może się czasem przydać i dzisiaj, przy tych plajtach biur podróży albo linii lotniczych… 🙄
Sama wchodzilam do do wykopanych w glab ziemi piwniczek (?) gdzie podczas upalnego lata sztaby jedynie na wpol rozpuszczonego lodu doskonale chlodzily. To wspomnienie z dziecinstwa – calkiem wyrazne, bowiem nie raz zapuszczalam sie w odchlanie ostatniej kondygnacji by wyciagnac jakies picie.
To tak na marginesie czasow „przedlodowcowych”.
Jak wspomnialam – co rejon to inne obyczaje.
E.
Brzydkie uczucie mna miota. Zazdrosc, ze nestety nie moge byc. Co prawda ma sie ku lepszemu. Mam nadzieje, ze niestety dopierow w pazdzierniku wpadnie jakas siostra milosierdzia a przedtem aniol stróz którego wlasnorecznie robiony makaron z doskonala zupa pomidorowa stawia mnie na nogi. Deszcz pada i ja nie muszpe podlewac. Na pazdziernik mam nadzieje przysla jarzebine oraz maliny.To dopiero beda uroicczystosci sadzeni nowych mieszkan. Zapraszam chetnych na uroczystosc. Date podam potem.
Tymczasem dla zapominalski proponuja powtórzyc termin i inne niezbedne niezbedne dane dotyczace Zjazdu. Dumny jestem, ze pocztylion uniknal rozbójników i szczesliwie dojechal z poczta. Ta duza butelka jak sie domyslacie to pejsachówka robiona wedlug 11, 12 i 13
przykazanie. Tablica z tymi przepisami jest do znalezienia na wiadomej górze. Lenie nie znalazly jej przez tyle lat. Ale tej tajemnicy gdzie ona jest to ja nie zdradze. Mniejsza od dwu pozostalych tablic ale sil trzeba miec wiele.
Pan Lulek
Pyro,- Sloneczko Poznanskie podiwaj se swoja poczte, te Elektroniczna
E.
Ostatniej nocy oglądałam film „Babel”. Tam też było wiejskie wesele, w Meksyku. I tam ukręcano głowy kurom 😯 w weselny poranek…
Echidno – obejrzałam fotoreportaż z naszym jamnikiem w roli głównej i obydwie Pyry tak potężne, że za scenografię starczą. Sama powiedz, gdzie ten kryzys? Pięknie było w czasie Waszych odwiedzin; dziękuję, że wpadliście.
A pamiętacie film”Moje wielkie greckie wesele” ?
Tam też szykowano góry jedzenia.
I to greckiego jedzenia.
Jak ja lubię ten film ! I greckie jedzenie też !
O czym Ty Kobito mowisz – to my dziekujemy.
I teraz sie wszystkim glosno pochwale com w Pyrlandi dostala. Ni mniej ni wiecej lecz slynna Pyrowa nalewke lemonowa czyli Cytrynowke Pyrlandzka. Wspanialosci! Czym predzej sprawdzajcie w Blogowej Ksiazce Kucharskiej lub Alicjowych archiwach. Warto zrobic – naprawde rewelacja.
E.
– „On miesa nie jada”
– „CO? On MIESA NIE JADA?!!!”
Na sali nagle zapanowala cisza.. Przeywajac cisze i jednoczesnie rozladowujaz atmosfere Ciotka glosno
-„NIe jada miesa, mowisz. No to nie szkodzi. Zrobie Baranine”
chochlik klawiaturowy wskoczyl mi do pokoju
Errata:
– przerywajac
– rozladowujac
Echidna z Wombatem będą na Zjeździe per procura obecni. Zabieram bowiem bumerang od nich otrzymany i zrobimy konkurs rzutów łowieckich. Żaba kur nie hoduje to i poszkodowana nie będzie.
Pyro najmilejsza, to są Twoje 2 przepisy na cytrynówkę, oba podają inny czas oczekiwania na klarowny płyn to w końcu ile 9 tygodni czy 3 miesiące?
Najlepszy na świecie likier cytrynowo – mleczny. Potrzebujemy do jego produkcji 1 l spirytusu 95 %, 400 g cukru, 1 l. surowego, pełnego mleka, 1 kg obranych ze skórki cytryn + skórki otartej z dwóch cytryn i 1 laski wanilii. Cytryny pokroić w kostkę odrzucając pestki, wrzucić do słoja, dodać skórkę cytrynową startą, przesypać cukrem i poczekać aż cukier się rozpuści. Potem rozkroić laskę wanilii, wrzucić do cytryn, wlać mleko i spirytus, zamieszać, szczelnie zakręcić. Płyn w słoju będzie miał paskudny, brudno szary kolor i mnóstwo ?fafołów? ze ściętego mleka. 2 razy w tygodniu mieszać to wszystko. Po ok 9 tygodniach płyn zacznie się klarować i po ok 3 miesiącach całość można odcedzić i samą nastojkę przefiltrować przez bibułę albo kłębek waty. Uzyskujemy alkohol niesłychanie klarowny, aromatyczny, smaczny. Rozlać w butelki i odstawić jeszcze na 3 miesiące. Jedną butelkę schować oddzielnie ( na ?Zapomnienie?). Półroczny likier jest świetny, takiego się nie kupi, ale ten ?zapomniany?, a wyciągnięty, powiedzmy, po 2 latach, to zupełna ambrozja.
Wklejono z
Potrzeba :
1 kg cytryn + 2 dodatkowe
1 l spirytusu 96
1 l pełnego mleka (nie UHT, może zresztą być chuda śmietanka)
40 dkg cukru kryształu
1 laska wanilii
Wanilię przeciąć wzdłuż i włożyć do słoja. Cytryny obrać b. starannie z 3 szt. otrzeć skórkę – skórkę utartą też w słój ciepnąć. Cytryny pokroić w cieniuteńkie plasterki albo utrzeć na grubej tarce – do słoja. Zasypać 40 dkg cukru i czekać, aż cukier się całkiem rozpuści (ok 2 dni) wlać mleko i spirytus, zamieszać, zamknąć, wstawić w ciemną szafkę i mieszać łychą 2 x w tygodniu. Nie przejmować się, że w słoju brzydki serek pływa. Po 8-9 tygodniach zlać nalewkę przez flanelę (jedyny, pewny sączek w tym wypadku). Sączy się b.wolno. Uzyskany czyściutki, klarowny płyn to ambrozja. Nie musi leżakować, jest półwytrawna, aromatyczna, może służyć jako aperitif, do jasnych mięs i solo. Chować przed łakomczuchami.
Uwaga – mało wydajna – – uzyskujemy tylko 1,7 l wódki i jeszcze ze 150 ml z wytłoczyn. Te resztkę też trzeba filtrować.
Echidno – no właśnie 🙂
Małgosiu W – w obydwu wersjach przepisu jest sama prawda. Po sklarowaniu nalewki przez flanelę (po 8-9 tygodnia macerowania miąższu cytryny ) nalewkę można pić od razu – nie ma ostrej, bimbrowej nuty jak wiele innych, świeżych nalewek owocowych. Kto jednak ma cierpliwość i przepastne szafy może odczekać jeszcze 3 miesiące, pół roku albo kilka lat… Jest coraz lepsza, tylko kto ma aż tyle cierpliwości?
http://www.youtube.com/watch?v=uAvxebd7UTM
W 6 minucie jest o baraninie 😉
Pyro-natomiast Twój sposób z karmelem i kardamonem
przywrócił do życia moją na poły sfermentowaną
nalewkę owocową.
Już o tym Dzięki !
no to ja udaje sie na ryby i moze na grzyby
Choc nie byc,na zjezdzie,to dobrze zyczyc wszystkim Smakoszom 😆
A swoja droga ciekawa jestem,jak zmienil sie Polczyn Zd.??Bylam tam cale wieki temu.Niewiele pamietam,no moze troche park i ptaszydla zwane pawiami 😉
Czy Smakosze,po „kulinarnych orgiach”,maja w planie taplanie sie w slynnych blotach polczynskich?????
Salute amici.
Ana – tym razem taplać się nie będę, bo skierowania z NFZ nie mam, a w totka jeszcze nie wygrałam,, ale nic straconego Słuchajcie Moi Mili – obiecałam napisać do Calgarczyka i nie mogę znaleźć jego adresu e-maile. Kto pomoże?
a ja spac.
Zanim jednak skieruje swe kroki w wiadomym kierunku podaje przepis na totalne zapelnienie piatkowego wieczoru i nocy.
W tym celu przygotowujemy pol litra mleka (moze byc mniej, moze byc wiecej), jakis sok wzglednie konfiture – w zaleznosci od zapasow domowych, mikser z pokrywa zakrecana od gory. Do miksera wlewamy mleko, dodajemy ww wspomniane konfitury/sok i wlaczamy mikser bez uprzedniego zakrecania pokrywy.
Zapewni nam to murowana zabawe w Kopciuszka. Prosze jednak nie oczekiwac ani karocy, ani Krolewicza. Ewentualnie biale myszki jakie wyskocza w ramach ogarniajacej nas furii zrekompensuja braki pierwowzoru.
Milej zabawy zycze. Ja to mam wlasnie poza soba.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Slonce wstalo. Jeszcze troche i ja zaczne wstawac przed nim. Pogoda nadal wysmienita i konca nie widac. Niedlugo juz 4 tydzien slonca i slonca i moze z jeden deszcz albo i nie. Jutro w droge. Ostatnie 10 dni duzo jem kapuscianej zupki, trzeba wage utrzymac ale i na obiadki sobie chodzilem (piatek – wloskie, sobota – sushi, niedziela-grill ze znajomymi-kielbaski, zeberka i stek, poniedzialek obiad u kolezanki-halibut) i mimo tego 2 kolejne kg spadlem. Oczywiscie winko do wszystkiego + wykonczylem lemoncelle. Dzisiaj jeszcze dojadam kapuscianke a jutro rano przed wylotem mam wielka ochote na jajka i chyba po wiedensku albo na miekko, chlebek od Niemca, capuccino i ziu na lotnisko. Prognoza pogody w Kaliszu od niedzieli raczej slonko i do 23C czyli odpowiada mi w zupelnosc (dalej nie pokazuja). Oby tak caly wrzesien. Lunch w Warszawie po przyjezdzie i tak sobie caly czas mysle co by tu zjesc na przywitanie, bo na pewno sobie wezme kieliszeczek wodeczki schlodzonej 🙂
Ja pomoge: slawomir@telusplanet.net
flaczki?
Udalej podrozy zycze i pogody laskawej podczas pobytu w Polszcze.
Echidna
Flaczki? czemu nie 🙂 kieliszeczek wyborowej jak znalazl…
Dziekuje.
Tatara i flaczki + luneta. To jest to.
Jest tak. Sprawdzalem pociagi z Kalisza do Poznania. Pociag osobowy jedzie 2godz 40 min a pospieszny 2godz 42 min. Dlaczego sie pytam pospieszny jest pospiesznym? Niestety akurat mi najbardziej pasuje bo wyjazd o 8.38 i w Poznaniu po 11.00. A osobowym to bym sobie na kazdej stacji stana, polska wies nieco lepiej zobaczyl. Reszta dnia do 18 wolna i tak wlasnie mysle Pyro moze by sie spotkac 18 wrzesnia w tym czasie wlasnie. Co ty na to? Wroce do domu to poczytam e-mail bo stad nie mam jak wejs bo hasla oczywiscie nie pamietam.
Jak się przygotowuje szpinak do pierogów ze szpinakiem (rzecz jasna)? Pewnie bym wymyśliła, ale kto ma sprawdzony przepis?
Obiad Krulewski już za mną. Jasio zjadł co do okryszka , znaczy smakowało. Goście już na drodze do Ostrołęki , tylko w drugą stronę.
Na młodym zrobiłem wrażenie trafiając pięć razy pod rząd w środek tarczy . Jak tatuś łuk kupi drżyjcie wiedenczycy !!!
Znalazłam jakieś przepisy z dodatkiem sera o szpinaku. Znaczy zwykłego białego, albo fety. A bez serka nie można?
Markowy makaron ma wszystkie inne pod soba. Gdyby byl maraton dla makaronów to jego bylby juz na mecie a reszta brala srodki wzmacniajace.
Dobrze, ze mam jeszcze cos w zapasie.
Wraca glód, pobno tak ma byc. Dobrze to czy tez zle. Podobno tylko znowu zrobie sie okragly.
Pan Lulek
Paniu Lulek – Pan się tucz! Wiadomo : zanim gruby schudnie, to chudy zdechnie. Ty, Lulek, lepiej wymyśl, jak zorganizować pocztę butelkową do św. Michała, bo ta butelka dla Ciebie, stoi w moim barku.
YYC – pewnie, że 18-tego byłoby znakomicie. Proponuję porę dowolną – obiad o 14.00?
Stara Zabo boj sie Boga szpinak???? Szkoda pierogow. Do tych wszystkich strachow w Zabich Blotach to jest zdecydowanie najgorsze….SZPINAK. Chowajcie sie jezdzcy Apokalipsy, topielce z wrzoswych bagien i wilcy z Wilczych Jarow. Oto szpinak nadchodzi…..brrrr
Perfekt Pyro. Przyjechal bym sobie kolo 11.00 i spacerek zrobil z dworca do Starego Browaru i Rynku na co mam ochote i potem gdzie i jak sie spotykamy?
YYC – nie „my się spotykamy”, tylko Ty wsiadasz w tramwaj na pl Wielkopolskim (150 m od Starego Rynku} i przyjeżdżasz na Tysiąclecia. Ludzie Ci powiedzą, gdzie masz wysiąść (10 min), puszczasz „głuchacza do Ani i ona po Ciebie wychodzi – sygnał rozpoznawczy – czarny jamnik w czerwonych szeleczkach. I już – gość w dom – woda do zupy!
OK wiec zapisuje adres. A jak popoludniem ? Mam nadzieje ze sie na wystawe wybierzecie? i powystawowowego drinka, (przekaske, kolacje, co nam sie zachce) a na ktory ponownie zapraszam. Puszczam „gluchacza” czyli dokladnie co? Moze podaj Swoj telefon w mailu albo moze najlepiej adres, zebym dokladnie wiedzial na wszelki jak bym sie zgubil. Teraz maila domowego nie mam jak sprawdzic bo tak mi w pracy porobili ze blokuje. Wroce to sprawdze.
YYC – w domu przeczytasz – adres powyżej dopisz nr 6 m 14. Telefony masz w domu w mqailu, a głuchacz to telefoniczny sygnał bez rozmowy – stukasz nasz numer – i wyłączasz się – u nas dzwoni, odbieramy, a tu głucho : acha, umówiony na teraz Segregator prosi o kontakt.
OK, gluchacz wiec bedzie pchniety. Numery zapisalem a tel. mam w domu. 18 wrzesnia, godz. 14 melduje sie u Pyry, ktora bedzie z tego wniosek pierwsza blogowiczka, ktora poznam w realu :-). Jak by sie udalo wpasc do Zabich Blot to moze i Stara Zabe poznam a potem to juz bedzie trzeba sie na kolejny zjazd wybrac.
Teraz sobie przypomnialem, ze w Kaliszu na „gluchacza” mowia „pusc strzalke”.
Pyro jakbys jeszcze mogla numer tramwaju podac? (jakby akurat jechal a nie bylo kogo spytac i w ktora strone)
Tramwaj linii 17. Przystanek od strony targowiska. Ten od strony ulicy prowadzi przez miasto. Wysiądziesz na przystanku przy skarpie. Po prawej stronie os.Lecha, po lewej za mini-parkiem cel, czyli 1000lecia. Pierwszy blok (deska), prawie do końca, wreszcie jest – nr 5-6 – na dole kwiaciarnia. dzwonek domofonu – 14
Pyro może pocztę dać Markowi jak będzie albo Panu Piotrowi lub Danusi to się od nich odbierze …
yyc jak spotkasz Pyry to się poczujesz jakbyś wszedł w ekran komputera … tak miałam jak spotkałam Misia, Pawła i Pana Lulka … 🙂 …
Windą wjedziesz pod sam dach, wizytówka jest na drzwiach…
Nemo – windą, ne 4-te ptr i pół piętra w dół. bEZ WIZYTÓWKI
…potem ciche dzwonki dwa…
Nemo – nucisz?
5555 – taki kod to nawet ja muszę nadmienić, choć zwykle tego nie robię 😉
Ja spotkawszy Pyrę Starszą i Młodszą, a na zeszłorocznym zjeździe paOlOre i Pana Lulka, bynajmniej nie miałam wrażenia, że wlazłam w ekran, tylko że spotkałam miłych ludzi 😀
To dzięki mnie Piotr nie jedzie właśnie teraz na zjazd 😉 Dałam mu książkę dla Alicji i zaczęłam tłumaczyć, dlaczego nie będę, że 13 września muszę być w Krakowie, więc trudno byłoby mi się tarabanić przez cały kraj. On się zdziwił, bo był przekonany, że zjazd jest teraz. Ale na szczęście zadzwonił na wszelki wypadek do Pyry i się wydało 😀
Dzieki za info teraz na slepo trafie. Dziekuje za zaproszenie i na wszelki wypadek wspomne, ze sa dwie rzeczy ktorych niegdy nie nauczylem sie jesc: cynaderki i jezyki. Kiedys dostalem i bylo glupio wiec wole uprzedzic. Poza tym jestem wszystkozerny. Winka do obiadu oczywiscie przyniose. Do milego zobaczenia za dwa tygodnie.
Mowilas z okien widac Malte. Moja kolezanka, ktora wlasnie wrocila z Polski byla na tych mistrzostwach swiata bo jej brat to kiedys bardzo aktywny wioslarz a do teraz dziala w sporcie(wiceprezes KTW) i mial zaproszenia.
jedno nie przeczy drugiemu … wejść w ekran i spotkać miłych ludzi … 🙂
Hurrra! Mleczarnię włączyli. A w ostatnią niedzielę milczała ciszą niemiłosierną. Mam chwilowo internet, więc z grubsza sprawozdaję.
Trąby na Pomorzu? Chyba były. Mało mnie nie zwiało z szosy w drodze z Łeby do Helu, gałęzie jakieś latały w powietrzu i waliły z hukiem w dach monarszej karety. Na Półwyspie kilka drzewek leżało w poprzek szosy. Wycieraczki nie nadążały zbierać hadwao.
Z ciekawostek przyrody: Łącka nie jest już najwyższą wydmą w Polsce i co gorsza: przestaje wędrować. Koszulkę lidera musi oddać sąsiadce.
Jako VIP-y przejechaliśmy kawał Parku Słowińskiego z tamtejszym leśniczym starą, ale niezniszczalną Ładą. Najbardziej podobało się Jasiowi, gdy w drodze powrotnej trzeba było z plaży przebić się stromym przesmykiem w wydmach. Kierowca musiał rozpędzić się do granic możliwości wzdłuż lini brzegowej, aby impetu wystarczyło na pokonanie przeszkody.
Dziś bez przeszkód, ale na (niezbyt wygodne skróty) zajechaliśmy na Kurpie, gdzie Miś Kurpiowski nie dość, że strzelał z łuku jak Wilhelm T. z kuszy, to na dodatek rzucał mięsem. I to jak. Przyprawił mnie o kaca moralnego. Broniłem się zdechłą rybą, ale Miś mocno zredukował siłę rażenia. Widać trenuje przed planowanym podbojem Buta Italskiego. Na pocieszenie jednak przygotował znakomity obiadek i uzupełnił wspaniałą kawą i m.in. obłędnymi jagodziankami.
Jutro kończymy wakacje powrotem do Wiednia.
Królu złoty – i jakże znalazłeś nasz Grajdołek? Bo że Miś jest wspaniałą Kurpianką, to wiadomo. Mówię przecież = Dziewczyny, skarb narodowy nam się marnuje, odłogiem leży
Spotkalem dzis pania co sie nazywa Giselle Old Shoe (panienskie matki Shoshone Bear), urodzila sie w Moosejaw, Saskatchewan. Gdzie moze byc bardziej egzotycznie niz w Kanadzie?
yyc’u – szpinak nie dla Ciebie, możesz śmiało przyjeżdżać
Ok, Zabciu. Nigdy nie przepadalem a po ostatniej diecie to juz mam powyzej dziurek od nosa 🙂
T minus 23 to lift off….
Dobry wieczor od Arkadiusa w Miedzyzdrojach.
Pogoda cesarska tutaj – zamustrowalismy sie o 21-szej i poszlismy sprawdzic, czy Arkadius jest, no i akurat sie zameldowal ze swoich zajec.
Ksiezyc, ze tylko w morde mu dac – a my na powitanie toast, zostajemy na jutro, a moze dluzej.
Fatalna pogoda w panstwie dunskim z powodu popluczyn huraganu Bill.
Dlatego zrezygnowalismy ze Szwecji.
Wiecej jutro, ide do towarzystwa panow.
O, zapomnialam, to powyzej, to napisala Alicja
Alicjo, Arkadiuszu – poczta czeka
No to ostatni meldunek z pracy. Pozegnalem sie i spadam na cale 4 tygodnie. Ptaszki mi tu nieco podglodnieja. Zajrze w domu ale pora sie pozna robi w Kraju. Jutro ostatni rzut na blog i w droge. Diety wszelaki zakonczone, efekty nie najgorsze ale ile i jak dlugo sie utrzyma to inna sprawa 🙂
Dobranoc
dzień dobry … 🙂
Dzień dobry z deszczowego Poznania
u nasz też pochmurno i zimno …. a miałam na działkę jechać … nic to … pomieszkam w domu 😆
A w Calgary noc, polnoc sie zbliza. Spakowany, zwazony (23 kg walizka) ide lulac pomalu. Jeszcze herbatka, papierosek tylko 🙂
Pyro
Jaka tam ze mnie Kurpianka 🙂
Brzuch straciłem to i mogę się obejrzeć. Wszystko na miejscu. Ale tak do końca to nigdy nie wiadomo. Może się na przykład okazać , że osobista narzeczona woli Jolę Bobek. I co wtedy?
Ps Czy ktoś pamięta jeszcze Jolę Bobek?
Studio 202 z Wrocławia…
ja nie pamiętam … a Ty jak możesz pamiętać przecież za młody jesteś …
Miś to prawdziwy facet … kokietuje aż się kurzy …. 🙂
Jolinku – Miś jest męski egzemplarz tak w ogóle i do głowy by mi nie przyszło kwestionowanie jego przymiotów. „Kurpianka” wzięła się z talentów gospodarskich Misia, które wśród panów nie są częste.
Pyrko mnie też do głowy nie przyszło, że kwestionujesz … 🙂 jak jechałam z Misiem do Pana Lulka to miałam duszę na ramieniu jak to będzie z tym wspólnym kucharzeniem bo ja taka zdolna jak Miś nie jestem … ale nie było źle … Miś gotował 3/4 a ja resztę …. 🙂
Puk, puk, dzień dobry, czy można? Czy trzeba mieć specjalne zaproszenia czy tak „z ulicy” też mozna zaglądnąć i przycupnąć na chwilkę?
Pare dni temu poszukiwałam apartamenti w Wiedniu i na innym blogu poradzono mi zaglądnąć do „łasuchów”. Apartament znalazłam przez booking.com, ale do „łasuchów” od kilku dni zaglądam … i szok. Zawsze myślałam, że gotowanie w naszym kraju to część rodzimej martyrologii Matki Polki. Nuda i męczeństwo. Nawet, przyznam ze wstydem, felietony Gospodarza w Polityce omijałam szerokim łukiem. No, bo o gotowaniu, jedzeniu? Skrzyzowanie nudy z lizaniem lodów przez szybę! Dziękuję, postoję. Ale tak tu zaglądam od kilku dni, nieśmiało zza winkla popatruję i jestem zauroczona. Chapeaux bas! Jesteście wspaniali! I klimaty swojskie. Pyro Młodsza, ja przez praktycznie 30 lat mieszkałam po sąsiedzku – dolny taras Rataj, ale spora część rodziny to górny taras. Od kilku lat na wsi, kierunek Berlin. Pyrlandką jestem z importu i tak to już pewnie zostanie, ale mocno w te klimaty wrosłam i są częścią mnie.
Życzę Wam wszystkim bardzo, bardzo udanego zjazdu. Co za wspaniały pomysł! Gratuluję i pozdrawiam 🙂
Byłam „wysiusiać psa”, a przy okazji po resztę sobotnich zakupów. Teraz śniadam, jak onegdaj mówiono. Na talerzyku grahamka z czarnym, ozorowym salcesonem, potraktowanym z lekka chrzanem, w wielkim kubku druga kawa, a w kuchni na stole piękne czerwone papryki, dwie cukinie nieduże, pieczarki, pomidory – będzie gotowany letni misz-masz z boczkiem wędzonym i kiełbasą, a ponieważ nie umiem zrobić tego niedużo, połowa co najmniej wyląduje w zamrażarce. I zaczyna mnie gnębić ochota na placek ze śliwkami.
Pieska zupa.
Wczoraj poszedlem z kolegami z Korei do restauracji gdzie podaja zupe z psa.Zanim podali zupe z pieska ale nie wiem jaka rasa,podali watrabe i zoladek z psa i do dego sos i rozne warzywa, a pozniej ryz i zupe z psa w ktorej bylo duzo miesa psiego ale tlusta ta zupa byla.
Zjadlem ,smakowalo i zyje ale zona mi powiedziala ze bede czesciej szczekal.
Oj tak, placek ze śliwkami! Moja ochota spowoduje chyba upieczenie jednego! 🙂
no nie … idę sobie zrobić przerwę …
Aleks – nie wątpię, że smakowało, ale na miejscu żony kazałabym Ci spać na wycieraczce (pod warunkiem, że wycieraczka nie jest aktualnie zajęta przez psa).
Jolinek nie badz taka skromna siostra samarytanka. Habit jest juz zamówiony, potrzebne sa tylko wymiary. Te chyba beda sam zdejmowal kiedy przyjedziecie z Markiem. Na wszelki wypadek wyslemy Go do kuchni zeby nie przeszkadzal w pracy.
Zdrowiejacy zbyt wolno
Pan Lulek
Panie Lulku – Pana należy posadzić kilka razy dziennie na stoleczku, dać pod brodę wielk serwetę i metodą „buzia szeroko – am – za Mamusię – za Tatusia – za radinu – am, am, am” pilnować dostarczenia paliwa.
Na wsiach trafiali się tacy co jedli psy i koty. Generalnie byli na dnie drabiny społecznej.
O ile drabina ma dno. Powiedzmy, że lokowali się poniżej najniższego szczebla.
Ja przepraszam bardzo, „60 minut na godzinę” i „Studio 202 z Wrocławia” to słuchałem i nagrywałem od 77. Jak wygrałem radio na UKF i zabrałem siostrze magnetofon ZK 240.
moze pies przyjacielem Koreanczyka byc nie musi?
albo moze drabiny nie maja?
tutaj sa tacy, co nawet konia zjedza, pewnie nie ulani, a taki Hiszpan, to nawet delfina potrafi, choc nie wolno,
a ja musze pracowac w sobote i mi sie cofa,
dzien dobry przede wszystkim
Jak mi się nic nie chce…! To znaczy nie chce mi się pracować, nawet pisać i czytać też nie. A tu psiak znowu chce wyjść i widać, że to żadna życiowa potrzeba, że się nudzi. I co ja mam z nim zrobić? Tuwim ze Słonimskim wymyślali absurdalne anonsy prasowe („Zamienię teściową na szafę trzydrzwiową) to może tak „oddam jamnika za trochę świętego spokoju”?
dzien dobry,
kod mam 6969, hmmmm….
wszystkim Zjazdowiczom serdecznie zazdroszcze i pozdrawiam! bawcie sie dobrze i smacznie 🙂
paniu Lulku, niech sie Pan nie martwi, na przyszloroczny Zjazd Pana dostarcze, obiecuje!!! i to nie jest austriackie gadanie!
Slawku, ja tez musze pracowac, i dzis i jutro, pocieszam Cie wiec – nie jestes sam 🙂
Zmarł Andrzej Badeński, jeden z naszych wspaniałych lekkoatletów „złotego wieku LA). Smutno mi się zrobiło – nawet nie dlatego, że zmarł, ale dlatego ze w NRF-ie, w domu opieki. Co tokiego stało się z wielkim 400 metrowcem, że wylądował w takiej placówce? Przy czym z góry wykluczam, żeby mu tam ktokolwiek jakąś krzywdę robił. Nie – po prostu smutny koniec, samotna śmierć
Dziękuję panie Andrzeju za wiele wzruszeń.
Pyro,
jamnika Koreańczykowi? 😯
U mnie pogoda znowu cesarska. Przed obiadem zbiory pomidorów, ogórków, jeżyn, malin, wymiana najnowszych wieści… Skrzywiony chłop wrócił ze szpitala i powoli dochodzi do siebie, a powinien szybciej, bo przedwczoraj jego brat, z którym razem gospodarzą, wylądował w innym szpitalu, gdzie mu chirurdzy poskładali kości twarzoczaszki uszkodzone przez wkurzoną jałówkę 😯 Przy pomocy blaszek i śrub naprawili podwójne złamanie żuchwy i pokruszoną kość policzkową. Życie chłopa jest niebezpieczne 🙄
Na obiad pierś kurczaka na białym winie z czosnkiem, papryką, kminem, do tego marchewka z groszkiem, ziemniaki, mizeria. W piecu ciasto porzeczkowe, a ja lecę do sklepu po mielone migdały. Potem na jagody!
Nemo – nie, nie Koreańczykowi. proszę. I nie Chinczykowi i nie Wietnamczykowi. Niech będzie, że jestem kulinarną rasistką.
Jotko, witaj przy stole 🙂
Poczytaj trochę do tyłu, a zobaczysz, co przegapiłaś przez ostatnie 3 lata 😉
Polecam też naszą twórczość literacką, jest na serwerze u Alicji.
Pyro,
wiedziałam, że tak odpowiesz 😎 Na razie…
Jotka – witamy. Nie wiem dlaczego Twój wpis przegapiłam. Nie musisz przy nas „cupnąć” – możesz się rozsiąść. I wiesz, ja jestem Pyra jako taka, a tylko pisuję z maszyny tej Młodszej, bo internet nie sięga mojego komputera (historię mojego nieszczęścia internetowego wszyscy znają pa drobnomu)
Pyrko Andrzej Badeński zmarł w tamtym roku 28 września … trochę o tym pisali wtedy … a teraz są o nim wspomnienia … też mi szkoda i też mnie to zastanawiało dlaczego w domu opieki …. może chorował i nie miał rodziny …
Jotka witaj … 🙂
Jolinku – dziękuję za informację; ja przeczytałam dopiero dzisiaj, więc dzisiaj mi smutno
Panie Lulku Pyra ma rację … niech Pan budzik ustawia po każdym jedzeniu na następne jedzenie … i jeść 5 razy dziennie … jak my z Markiem przyjedziemy to grafik zrobimy …
Pyro,
nie przegapiłaś, przecież jest kwarantanna.
Jotko,
tak naprawdę to tu trzeba mieć listy polecające, świadectwa szczepienia i moralności plus trzy fotografie, ale tylko w dni robocze, kiedy nasz oddział BBB (Biuro Bezpieczeństwa Blogowego) jest obsadzony w sile odpowiedniej dybuków trzech i niebożątka. W weekend wślizgują się tu różni 🙄 i czasem znikają nie pozostawiając śladu, a czasem zostają, a nawet jeżdżą na Zjazdy 😉
Odnalazla sie Magdalena. Jesli mozna, to napisz prywatnie jak stoja Twoje sprawy. Jak dobrze pojdzie to w przyszlym roku z Warszawy zabierzemy jeszcze jedna pasazerke.
Tymczasem piekne pozdrowienia i wreszcie konca klopotów
Jerzy Teodor
Dziendobry w ten pierwszy dzien wakacji choc jeszcze z tej strony. Pogoda ladna, sloneczko wstaje pomalu. Rzesko jak to u mnie. +7C ale ma byc +24 pozniej. Zreszta reszta tygodnia sloneczna i 20-27C wiec pogoda sie utrzymuje. Sprawdzilem Kalisz i do srody slonecznie i ok 20-23C wiec tez niezle na powitanie.
Meczy mnie jakie sobie jajka zrobic na sniadanie. Na miekko czy sadzone bo w szklance juz sobie darowalem. Mleka nie kupilem i capuccino juz na lotnisku.
Oficjalne wazenie zrobilem i mam 8.5 kg mniej niz mialem 4 tygodnie temu wiec w sumie niezle. Teraz pytanie ile zabierze powrot do poprzedniej wagi a ze w Kraju sie szykuja imprezy i obiadki i kolacje i restauracje i bary to pewnie uda mi sie przed powrotem 🙂 Jutro w Warszawie chyba sobie strzele tatarka i flaczki na dobry poczatek. W drodze bedzie gourmet obiad z podniebnej kuchni (sky kitchen) jak sie kiedys reklamowaly jakies linie lotnicze.
Alex czy w Korei przypadkiem nie choduja specjalnych psow na pozywienie?
nemo,
szczepienia sie jakieś znajdą, zdjęcia też, choćby od pierwszej komunii, ale świadectwo moralności … no tu moze być kanał … nie wiem czy takową posiadam na stanie … dawno nie sprawdzałam 🙁
jedyna nadzieja to te byduki i niebożątka, bo ja z nimi za pan brat, a raczej za pani siostra, wiedźma znaczy … dziękuję za miłe przyjęcie i antałeczek godnej naleweczki z tarniny, w charakterze wkupnego stawiam 🙂
Witam.
Życie jest czasem zawilaste.
http://kalemba.blog.onet.pl/1,DA2009-08-26,index.html
Pozwolę sobie na anegdotę o naszym mistrzu.
Andrzej Badeński lubił imponować kolegom okazyjnymi zakupami dokonywanymi za granicą. Po meczu Polska-Włochy w 1963 roku pojawił się na bankiecie w nowiutkim, ciemnym garniturze, chwaląc się umiejętnością targowania. Za ubranie zapłacił bowiem mniej niż połowę normalnej ceny, więc wszyscy aż jęknęli z zazdrości. Garnitur prezentował się wspaniale, ale tylko do momentu, gdy zaczęła przygrywać orkiestra i lekkoatleci ruszyli w tany. Wówczas spodnie pękły niemal na dwoje, od pasa do nogawek. Biedny czterystumetrowiec musiał się ratować ucieczką wśród salw śmiechu. Okazało się, że kupił garnitur z dobrej, lecz… papierowej imitacji. Takie ubrania oszczędni Włosi sprzedają dla… nieboszczyków do trumny.
Za Forum Interkl@sy
A buty tekturowe 🙂
No to poki co do zobaczenia. Nie wiem kiedy zajrze ponownie jako ze lece na lotnisko.
Pyro widzimy sie 18 wrzesnia o 14.00
Mam nadzieje sie z Zabcia tez spotkac, odezwe sie na pewno gdybym jecha.
Zycze milego lasuchowania.
Właśnie nasz pies wrócił z internowania, a ekipa ratownicza przy okazji złamała kilka przepisów.Wyszło na to, że jamnior – przestępca, ratownicy – przestępcy i właścicielka – podżegacz do złego. Wiadomo, że on ma kota na tle kotów. Na jednym z parkingów osiedlowych, za siatką mieszka sobie zdziczały kot. Spokój tam ma, pod samochodami śpi i ludzie dokarmiają. Radzio ile razy przechodzą z Ania na spacer, koniecznie chce się tam dostać. Kiedyś utknał do połowy pod siatką i trzeba go było wyciągać. Dzisiaj pół dnia padało i pies spał. Teraz wyszło słońce, więc pani się zlitowała; sama cupnęła na wiklgotnej ławce, małegołotra odpięła ze smyczy , żeby się wybiegał. Pognał, jak tornado. Siedzę. Drugi papieros, niegłośne „Radek, idziemy” – nic Znowu ze 20 minut – wcięło psa. Przechodząca pani oznajmiła, że pies jakby mój (tak powiedziała) biega po parkingu. Ktoś wstawiał samochód i zakluczył bramę. Fajnie. Jak raz przechodziła czwórka młodzieńców 10-13 letnich i poprosiłam o pomoc, bo ja w ogóle do tego parkinu bym nie doszła te 250m. Poszli – próbowali się włamać, czyli otworzyć bramę, nie dało rady. Wleźli przez płot, gagatka na ręce, podali temu, który stał na czatach i przynieśli właścicielce do tej ławki parkowej. Zapięłam draba, a ten czterema łapami się zapiera – nie chce do domu i już. Nie okazałam wyrozumiałości, zmusiłam do tuptania. Teraz siedzi obrażony na balkonie.
Pyro, ja tam nie wiem, ale na Twoim miejscu spytalbym Alexa o przyprawy
Sławuś, a byłbyś chętny?
no przeciez wiesz, ze nie, za drobny 🙂
Jamnik to chyba na hot doga a nie na zupę?
zalatana gula ze mnie,
czesc Jotka!
masz komin? mam dla Ciebie dwa swierszcze, tudziez dorade,
no mowilem, ze gula:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/DlaJotki1#5378016292605740130
Pięknie fotografowane okoliczności przyrody. Ryba pod solą?
no, ale nie sola 🙂
Sławku, ta ryba to na świerszcza łapana? A może na jamnika też bierze?
jotka, Ty tego antałeczka nie stawiaj, Ty go przywieź!
na swierszcza, to sie lapie skrzypce, podobnie bzyczy, na jamnika, to tylko Pyra wziela i teraz szuka bulki, zeby go wepchnac, puki cieply
to ja juz tylko przedstawie Wam rybe sezonu i pojde strugac kartofle, czy inny ryz:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Bar#
Sławku, mam komin i uwielbiam świerszcze, mam też oczko wodne z rybkami – zimą podgrzewane – myslisz, że doradzie mogłoby w nim być dobrze?
Stara Żabo, a co to znaczy przywieź antałek?
Jotka – tryb rozkazujący od przywozić (do Zajączkowa)
Słewek – czy Rude jest równie czule traktowane?
Pyro Młodsza, czyli Pyro Właściwa, a tak konkretnie? To co zrozumiałam, to tyle, że się gdzieś spotykacie w najbliższy weekend. A tak konkretnie? Dużymi, drukowanymi literami prosze, albo pod jakim wpisem na blogu szukać szczegółów?
Czy sądzisz, że ten antałeczek wystarczy za swiadectwo moralności wymagane przez nemo?
Stara Żabo – na Salonie24 Twój kumpel, Krzysztof K. produkuje się dzisiaj w roli myszy, która to po setce procentowej idzie kotu mordę obić. Krzysiu sprawiedliwie – prawy sierp Szkopom i lewy sierp Kacapom… Nie wiedziałam, że on z jastrzębi. A zapowiadał się naprawdę nieźle.
U Starej Żaby, 6200 m od Połczyna Zdroju. Zajączkowo niby, w rzeczywistości Żabie Błota i stajnie remontów dla resztek kawalerii polskiej
jotka to tu
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ZabieBlota#
i jeszcze raz
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/ZabieBlota2#
Jotka, ja nie potrafię, ale nemo to na pewno wklei link do linku, czyli jak tu się jedzie. To na wypadek gdybyś się jednak zdecydowała zmaterializować ten wirtualny antałek i go przywieźć. Ostatecznie możesz przyturlać, tylko uprzedzam, że z Połczyna głównie pod górę.
Dokładne namiary do naniesienia na mapę – Kliknij w Starą Żabę – w to na czerwono. Pokaże się długość i szerokość.
Jotka, doradzie najlepiej jest w piecu, swierszczu komin wystarczy,
Pyrko, Rude do bulki nie wejdzie, wiec dbam inaczej
Sławku,ja nie o bułkach, tylko o dotulaniu ryby
Pyro, sprobuje to pogodzic,
slyszeliscie o occie z pomidorow?
niezly jest
Sławek, a jakbyś tę rybę cmoknął w pyszczek to może zamiast pieczystego miałbyś księżniczkę?
a słyszeliście o 100 litrach octu z czarnych porzeczek? Jestem na dobrej drodze zamiany beczki wina na ocet. Spirytusowy, a jakże.
Jestem zmęczona, wuęc mówię dobranoc. Do jutra
Jotko, czy Ty czasem nie udzielasz się również na mniam-mniam?
slawek, ostrugales juz te kartofle, mam pytanie techniczne..
nie ogladalam mojego picasa od ponad 2 miesiecy, dzis tam wlazlam i mam tzw. faworyta, ktorego nigdy faworytem nie oznaczalam i wstawione jego albumy niby dla mnie, nigdy go o to nie prosilam, owszem jest to osoba mi znana ale nie proszona o przyslugie, jak to sie dzieje???????????
Morazku, to troche tak jak mowisz, ale odwrotnie, to ten podgladacz wstawil Cie do swoich faworytow jednoczesnie dajac Ci dostep do wlasnych fot, to raczej wyraz zainteresowania z mozliwoscia wzajemnosci, a nie nahalnosc
ja nie twierdze, ze to nachalnosc, byc moze nawet bylam zaproszona na slub wg. tych zdjec ale nic mnie nie bylo wiadomo a moze po to by podziwiac „dorobek”…dziwne zwyczaje maja ludziska w obecnych czasach
Żabo, te linki sa fantastyczne, brzmi to wszystko niewiarygodnie, jestem oszołomiona zaproszeniem, naprawdę nie spodziewałam się takiego obrotu rzeczy 🙂 Naprawdę dziekuję. Muszę to wszystko przemyśleć bo ostatnio jestem raczej taki latający holender. W niedzielę wróciłam ze Skandynawii. Ostatni etap podróży to Dania gdzie lało i zimnicho było paskudne. Teraz jestem na kuracji antybiotykowej. Muszę się wyleczyć bo 24. lecę do Chin.
Na wszelki wypadek podaj mi proszę, że tak powiem, plan imprezy. Kiedy się zaczyna. Czy jest w pobliżu jakas noclegownia i tak dalej. Nie mogę sobie pozwolić na niedoleczenie czy jakikolwiek nawrót choroby 🙁
MałgosiuW, nie, nie udzielam się na mniam-mniam. Nie wiem nawet o istnieniu takiego blogu. Jeżeli jest tam jakaś jotka to z całą pewnością nie jestem to ja 🙂 niemniej z ciekawości zaraz tam zajrzę 🙂
Żabo, jak ma na imie rudy kotek? Ja mam takiego samego o imieniu Sokrates 🙂
no prosze, ledwo wpadla, a juz do Hin 🙂 nienachalnie, widzisz Morag jakie to teraz obyczaje?
pewnie Cykutek,
jotka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!protestuje nienachalnie TO MOJ PIKUSINSKI vel Picatcho vel Pika!
Morag, pozostaję pod wrażeniem: imie godne kota, choć przyznasz, że Sokrates tez niczego sobie:)
Sławku, nie gorącuj się tak, żadne już, jeszcze całe 18 dni i po drodze mała konferencyjka w Sielcach, ale to dopiero 20. No taki to się widzisz świat zrobił. Nie dość, że zglobalizowany to jeszcze strasznie ekspresowy.
Czy na tym zjeździe jazda konna obowiązkowa? Nie siedziłam na koniu od ponad 30 lat 🙁
Sokrates to bardzo utrafione imie dla kota.
Jazda po trzydziestu latach przerwy jest wspanialym odczuciem na serio, myslalam, ze nie potrafie wsiasc na konia a tu kon pieknie sie pod toba porusza i masz wrazenie, ze jestes o stopien wyzej do nieba.
jotka ale ja Cie ostrzegam, z tymi zainteresowaniami kulinarnymi to roznie bywa, dzisiaj tematem przewodnim byla zupa z pas, nawet z najprzystojniejszego jamnika chcieli zrobic farsz do bulki a tak wyglada Pikusinski po tym jak sie nim zajal blogowy kolega arcadius
http://picasaweb.google.com/dorotadaga/CosTyKotkuMiau#
zupa z psa
Swojej Suni będę bronić, jak niepodległości. Nie po to nas adoptowała żeby ją teraz tak niecnie potraktować. Jest mieszańcem podobnym do papilona – trikolor. Kocha nas tak, jak tylko zwierze wcześniej porzucone i skrzywdzone kochać potrafi. Z wzajemnością. Sokrates za to jest w czepku urodzony, po prostu król życia. Sunia to staruszka a Sokrates małolat.
Myślę, że kolegów da się zadowolić jakimś innym sztukamięsem 🙂
A teraz idę spać i dopieszczać to swoje choróbsko. Nie po to po nie aż do Duńczyków jeździłam, żeby je teraz letce traktować .
Dobrej nocy 🙂
no to tu sa pewnie dwoje razem
http://www.kleinhunde-franken.de/rassen/papillon.jpg
jotka, zarządzającą imprezą jest Pyra Właściwa ukrywająca się pod nickiem Pyry Młodszej. Ona prowadzi spis chętnych itp. Wie więcej niż ja.
W każdym razie główne rzeczy dziać się będą od soboty 12.09. br do niedzielnego obiadu dnia następnego, czyli 13.09.br. Część zjazdowiczów przyjedzie wcześniej i wyjedzie później.
Chorym i osłabionym proponowane zakwaterowanie w okolicznych agrturystykach – niestety z powodu odległości związane z pewną abstynencją, chyba, ze najmiemy podwodę.
Większość, a przynajmniej znacząca część zakwaterowuje się na strychu nad stajnią w warunkach PTTKowskich, zbliżonych do np. Betlejemki na Gąsienicowej z lat 60/70, chociaż zdecydowanie wygodniejszych.
dzisz, morąg, dopiero zobaczyłam, ze wkleiłaś linki do zdjęć żabiobłotnych. Nie ma to jak retrospekcja, pańskie oko konia tuczy – w ubiegłym roku szkapska schroniskowe (siwa Bawaria i ciemnogniada Roksana – na pierwszym linku) wyglądały zdecydowanie gorzej niż w tym roku, chociaż starsze.
jotka, gwoli wyjaśniena: morąg wozi ze sobą koty, króliki, świnki morskie, roślinność domową, słowem wszystko to, co wymaga pielęgnacji
Jakby przestało padać to bym wyzbierała ałycze pod domem (zostały dwie) i właściwie z mirabelkami byłby koniec. Może jeszcze trochę tych prawdziwych, dużych. Wczoraj poszłam do sadku sprawdzić jak to naprawdę wygląda – zielone, czy nic nie ma i zastałam konie wyżerające spady węgierek. Jak mnie zobaczyły z wiaderkiem, to zajęły się mną, czyli koniecznie chciały wsadzić pyski do wiadra, najlepiej kilka jednocześnie. W takich warunkach zbieranie było mocno utrudnione, bo jedną ręką trzymałam wiadro, drugą starałam się zebrać strząśnięte mirabelki a trzecią, której mi brakowało, starałam się odgonić zwierzynę. W końcu większe się zniechęciły i zostały tylko kucyki, a później już tylko jeden, ten najmniejszy, ale najbardziej namolny. Udało mi się nazbierać na jeden wsad konfiturowy i na jedną sokowarkę. Właśnie skończyłam upychać konfitury, z tego zbioru, do słoiczków.
Węgierek jest nieprzebrana ilość, gałęzie się uginają, ale dość drobne i jeszcze zielone, znaczy mało fioletowe. Chyba przed węgierkami wezmę się za antonówki, mam jedno dość pokraczne drzewko. Węgierki to raczej po Zjeździe.
Nocne Marki zza Wielkiej Kałuży już chyba w komplecie są po tej stronie i cisza w eterze.
To ja też spadam do swojej kałuży,
plum, plum, buch!
Żabo – Pyra nic nie wie – zapisują się i odpisują się, misz – masz, jak w moim rondlu. W rezultacie kto będzie na III Światowym Zjeździe, a kogo nie będzie, okaże się dopiero w sobotę. Moja nieśmiała podpowiedź : kto ma możliwości niech planuje przyjazd na piątkowe popołudnie i wieczór, bo najbardziej intensywne bywają właśnie soboty, kiedy to są wszyscy razem. W niedzielę jeszcze trochę wspólnych gaduch, spacerów itp – potem obiad i bractwo zaczyna się rozjeżdżać. Robi się coraz bardziej pusto i rzewnie.
śpiochy wstawać … 🙂
Pospać nie dadzą, od samego rana tłuką w drucik.
Wstałem, śniadanie podałem do łóżka. Zjadłem , popić idę za miedzę.
Sam bedę pił?
Ręce mi się trzęsą , ogonki uciekają, a to wszystko przez to co Morąg zrobiła swojemu Pikusińskiemu !!!
Taki kawał mięsa zmarnować. Przypieła ,aż spaliła. Ja tam bym zrobił potrawkę i rękawiczki.
A może starczyłoby na czapkę ?
Jesień idzie, w główkę coraz bardziej…
Oj, zimno, aż wystraszyłeś Alicję z przynależnościami. Przyjedziesz oglądać obce konie?
Lonzio na czapke to ja mam skorke z mnie osobiscie znanego lisa
A mój wredny jamnik dostanie dzisiaj koszarniaka. Na przymusowe wyjście – 2 x po 10 minut na krótkiej smyczy! Nie będę go ganiała po krzach i chaszczach. Nie ma go – może ktoś go potem wpuści do holu. Wrrr chyba coś wypiję albo co?
ja jak śpię to mam wyłączone telefony … idę pospać bo wcześnie wstałam i pogoda dobra na drzemkę … na obiad barszcz ukraiński z wczoraj i placki z konfiturą jagodową na deser .. nie gotuje nic dzisiaj .. 😉
A tak w ogóle, to dzisiaj u nas jest Dzień Korbola. Święto dyni po raz trzeci organizuje Un. Przyrodniczy (kiedyś Akademia Rolnicz, a jeszcze wczśniej Wysrol) Za tydzień Święto Pyry.
poszukuje yurka!!!!!
A ja dziś gotuje, wywar na zupę pyrkocze, karkówka przyprawiona i natarta czeka na piekarnik. Niestety jeszcze kapusta w całości i trzeba ją poszatkować 🙁
Nie ma cholernika od 2 godzin. Zabiję albo nie dam skrzydełek na obiad.
Pyro….to lec jednak na dol
Bądź grzeczny!
Pyra doda ci skrzydeł.
Morąg to ma dobrze. Futerko ma z całkiem osobistego lisa.
Moja osobista skórka nadaje się wyłącznie na bębenek 🙁
Jest w domu. Sąsiad ze swoim poszedł do lasu na spacer i wracając zagarnął po drodze i moje ladaco. Przyjechali razm windą – i Radek pognał schodami w górę, bo z windy zawsze wysiadamy niżej. Jeszcze 10 minut ścigania idioty, który do domu nie umie trafić. Leży teraz w torbie podróżnej bardzo zdziwiony, dlaczego pani się gniewa, przecież on jest grzeczny. Zabiję kiedyś i już.
No, to szczęście, że wszystko dobrze się skończyło, bo już się martwiłam, że może w pobliżu jakaś koreańska knajpa… 😉
Dzisiaj też nie gotuję, a wczoraj zrobiłam grzybowy pasztet Pyry – pycha!
Pewnie, ze mam dobrze, podczas kiedy inni pod drzewa lataja ja mam juz powidla z wegierek w domci, juz ponad tydzien temu obrobilismy z arcadiusem bezpanska sliwke w lubuskem i mamy, ot co!
0Na grzybowy temat – kto bogaty w grzyby suszone, niech zabierze trochę na Zjazd w prezencie dla Wielkopolan; u nas tego roku jeszcze nikt nawet olszówek i muchomorów nie widział.
Tyle pada a grzybów nie ma. Dziw.
W lubuskiem węgierki pewnie doszły wcześniej.
Popaduje, znowu nie zbiorę tych małych żółtych. I czerwonych.
Za to mam worek chleba do suszenia, właśnie napakowałam pełen piekarnik.
Przyjechała inspekcja sprawdzić jak się czuje Siwek tydzień temu przywieziony. Jest na pastwisku z grupa dokarmianą owsem, czyli tą szczególnej troski. Siwek pokazał, ze czuje się w nowym miejscu świetnie, na odchodne trójki inspekcyjnej przywalił Noblowi, który go chciał pogonić, w brzuch tak, ze ten się wywalił. Nobel wstał mocno zdziwiony, w końcu on tu rządzi a nie jakaś siwa przybłęda, która uzurpuje sobie prawo do jego klaczy.
Radkowi chipa z GPSem
Pyro, mam dla Ciebie grzyby. Ubiegłoroczne, ale w szczelnym słoju.
doczego to dochodzi …. pierwszy raz wsadzilam wg. przepisu gazecianego ciasto drozdzowe na wyrastanie do…..lodowki, Misu tez tak robi i w razie czego obarcze go konsekwencjami
Morąg – pierwszy bodajże był ASzysz – więc i jego możesz łapać za konsekwencje. Naklep później jak wyszło i ew. podziel się przepisem
nie nie wytrzymam nerwowo, to jest jakies barbarzynstwo trzymac ciasto drozdzowe w lodowce, wyjelam
Morag – robię rogaliki drożdżowe i ciasteczka drożdżowe z jabłkami. Oba te ciasta rosną w lodówce, tak było w przepisie – jeden z nich też był gazeciany (nie wiem na jakiej zasadzie ale rosną). Chyba więc można wierzyć przepisom.
Pyro – Radek pewnie wybierał się na pochód jamników w Krakowie! Tylko nie wiedział, że to tak daleko!
http://www.mmkrakow.pl/meeting/4404/Marsz+Jamnik%C3%B3w+2009.html
Dzieki za wsparcie moralne, to co wstawic do lodowki, bo to sa wlasnie rogaliki drozdzowe, gdzie ciasto po wyrosnieciu trzeba rozwalkowac i wsadzic znowu do lodowki i potem jeszcze raz to samo.
morag pisze:
2009-09-05 o godz. 23:48
no to tu sa pewnie dwoje razem
Dokładnie tak 🙂
Żabo, wielkie dzięki za szczegółowe informacje. Ostatecznie o wszystkimzadecyduje moje choróbsko z importu. Dzisiaj się szczególnie rozbiesiło 🙁
Pozdrawiam 🙂
Doroto – nie mogę dzisiaj nawet myśleć o moim rozrywkowym jamniku, bo się złoszczę od razu… A jeszcze Ryba, której się poskarżyłam przez telefon, uderzyła w ton pedogogiczny „Rozpuszczony taki, na wszystko pozwalasz, Tomek mówi, że wstyd z nim iść na spacer” No i co mam powiedzieć? Że ją też rozpuszczałam, a rezultat taki najgorszy nie jest?
Pyro! Chyba można było tak powiedzieć!
Z tego co czytam o Radku to chyba tak najgorzej z tym rozpuszczeniem nie jest. Ale Twoją złość rozumiem. Mieliśmy psa strasznie rozpuszczonego (popełniliśmy chyba wszystkie podstawowe błędy wychowawcze + był obciążony genetycznie po matce-złośnicy). Tak nam czasami krwi napsuł, że miało się ochotę go udusić gołymi rękami. A i tak go człowiek kochał i jest do dzisiaj jest wspominany.
parad jamnicze pamiętam z okresu „Przekroju” – chyba jeszcze za nieboszczki komuny. Zwłaszcza jeden jamnik utkwił mi w pamięci – był w stroju krakowskim, znaczy w męskim stroju, bardzo mu było do pyska w tym ubranku.
Cieszę się, że są nadal, myślałam, ze umarły śmiercią naturalną po przeniesieniu „Przekroju” do Warszawy.
Parady – oczywiście.
Rozkaćkało się na dobre. Nie wiem skąd, bo te radary to podają jak już pada i są chmury.
A u moich dzieci siano moknie…
morąg, jeszcze jest takie ciasto co się topi w zimnej wodzie i też rośnie
i co? nikt nie ma pomysłu na szpinak w pierogach?
są w sieci pierogi ze szpinakiem i różnymi serami np.
http://pychotka.pl/przepisy-kulinarne/pierogi/pierogi-ze-szpinakiem-i-serem-feta.html
ze szpinakiem i mięsem:
http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=3183
a ja do łóżka się tylko nadaję … brało mnie od tygodnia i brało aż mnie dopadła jakaś zaraza z wysypką … dobrze,że teraz to się zdążę (mam nadzieję) wykurować przed wyjazdem …
Zabo a co masz za malo zelaza, to otworz kran w lazience
Mnie się szalenie podobał kiedyś jamnik w „mundurze” Podhalańczyka. Jego pan był autentyk, a obok maszerował jamnik w pelerynce khaki i kapelusiku z piórkiem
Dzięki Jolinku, ja już takie z serem znalazłam kilka dni temu, ale nie wiem czy o takie mi biega. Znaczy chodzi mi o to jak zagęścić szpinak w formie „czystej”. Mam taki pomysł: rozdrobniony szpinak podsmażyć na maśle z dodatkiem czosnku, soli i pieprzu. Do tego mąka i mleko. Czyli najbardziej klasyczny szpinak na jarzynę. Ja uwielbiam szpinak (są takie zboczenia), a do robienia pierogów chcę namówić połczynski PSS, do pierogów z kartoflami już ich namówiłam i musze im dać możliwie prosty pomysł. No i ten farsz musi być dość trwały.
Ja tam swoje wiem. Na wsi bywałem w dzieciństwie, to widziałem psy przywiązane do budy krótkim łancuchem. Tak samo jak w Grecji, co do której Helena nie wróci. Trochę wody, odlewek z kartofli z zepsutym mlekiem , granulki dla świniaka…
I co, kłopot jakiś?
Pies się nie skarży , chłop problemu nie ma. A kto by tam za psem latał po wsi , albo kupował czerwone szelki.
W mieście to się ludziom w głowach poprzewracało. Pies to pies.
Z kota to pożytek, myszów nałapi a jak potrzeba to i skórkę na bolące plecy ma się jak znalazł.
Do przyrody mnie ciągnie, pójdę chyba nad strugę odetchnąć świeżym powietrzem. Popatrzę na liście póki zielone.
Sąsiad to nawet odkurzacz do liściów kupił. Jak zaczną spadać będzie miał zajęcie.
Zabo, zaden mrozony szpinak, caly, duzy, lisciasty wrzucic do goracej wody itd. wyjac, odcedzic podprawic pieprzem i oliwa z oliwek oraz czosnkeim, przywiezc z Polczyna Lazur blegitny, pokruszyc i dodac do szpinaku no i ladowac do ciasta …
no to chyba PSS nie bedzie wydawal forsy na lazurka do pierogow, to z pyrkami i szpinakiem, albo szpinak wymieszac z jakas ryba i czosnkiem
Lonzio najbardziej zdrowotne sa okaldy z kota zywego, a co do myszy to one do domu przynosza w trosce o rodzine
trzeba chyba trochę bułki tartej dodać i jajko by się związało …
Żabo – nigdy w życiu mąka do szpinaku. Może to poznańskie skrzywienie, a może tylko w mojej rodzinie. U mnie szpinak nie na oliwie, a na wędzonce, ew maśle, ale z wędzonką lepszy – sól, pieprz, sporo czosnku. Zagęszczamy albo garścią manny albo jajkiem rozmąconym w gorącej masie
Przy kapeluszu Podhalańczyków wg. wzoru z 1919 było pióro ptaka drapieżnego, a 49 Huculski Pułk Strzelców mial pęczek piór cietrzewia. A, w orkiestrze huculskiej nie było kobziarzy, znaczy u Podhalańczyków byli.
Czego to się człowiek na tym blogu nie dowie…
tu przepis ze świeżego szpinaku:
http://www.cincin.cc/index.php?showtopic=23323
Co, Ty, Pyra? Całe życie jem (oprócz innych przepisów) szpinak i buraczki z mąką.
Też myślałam o jaju do zagęszczenia.
Morąg, lazur to ja mogę w domu, ale PSSu na to nie stać i jeszcze się Sanepid przyczepi, ze splesniały ser do pierogów ładują. A jakby tak zrobić osobno sos z lazuru? To by było chyba to.
Włosi wszystko zaczynają od oliwy z czosnkiem, potem na to albo szpinak, albo brokuły, co pod ręką i bardzo dobrze wychodzi.
Ale na nadzienie to jednak na maśle.
Zabo namow ich na tarte ze szpinakiem, po co sie drobic na pierogi
ciasto 300 g maki, 125 g masla, 1 zoltko, sol pieprz
nadzienie 500 g szpinaku (moze byc mrozony) 150 ml smietany, 150 g tartego zoltego sera, 2 jaja, sok z polowy cytryny sol i pieprz
ciasto na 1/2 godz do lodowki, potem podpiec 10 min. nalozyc na to szpinak a ze smietany jaj sera soku z cytryn i przypraw robi sie sos, ktorym polewa sie ten szpinak, piec 20 min. przy 180 st., wychodzi ci tarta wielkosci pizzy
o, rozpogadza się, może na dłużej?
Wiecie co? chyba trzeba spróbować tak i tak. W każdym razie sos z lazuru to bankowo.
Witam.
Słucham właśnie kobziarzy, telepatia jakaś czy co?
http://rockmen.wrzuta.pl/film/5AWSSz5BNFq/ac_dc_-_it_s_a_long_way_to_the_top
Miałam Ciotkę (żonę Wuja_) która dawała bigos podprawiany mąką, a nawet modrą kapustę też z mąką – o czym szeptały sobie ze zgrozą inne ciotki….
czy mozna prosic yurka, pod warunkiem, ze jest w Berlinie o telefon pod nr. 030-75453254
Nie jestem w Berlinie, jestem na Skype.
kod dobry aeee
skype Dorota 1A1
Zabo u Ciebie podobno straszy jak twierdzi yyc a i tez dziki lataja watachami po tym Pomorzu – przepis
ODSŁUCHAJ
Ocena przepisu
3.32/5 (11 głosów)
Tokań z dzika z prawdziwkami
Przepis pochodzi z książki „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza. Smak Węgier”
Składniki
? 600 g mięsa z dzika bez kości (łopatka lub udziec)
? 50 g masła
? 1 duża cebula
? 2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
? 100 g surowego wędzonego boczku
? 250 g prawdziwków
? 200 ml kwaśnej śmietany
? 1 płaska łyżka mąki
? sól
? świeżo zmielony czarny pieprz
Etapy przygotowania
1. Mięso pokroić w paski. Na patelni rozgrzać masło, dodać startą cebulę, lekko zrumienić.
2. Zdjąć naczynie z ognia, wsypać paprykę, wymieszać, postawić na ogniu, dodać mięso, podlać odrobiną gorącej wody, nieco posolić i popieprzyć, przykryć i dusić na małym ogniu do miękkości, w razie potrzeby dolewając trochę wody.
3. W osobnym naczyniu podsmażyć pokrojony w paski boczek, dodać oczyszczone i pokrojone grzyby, posolić i dusić, aż sok, który puszczą, odparuje.
4. Dodać grzyby z boczkiem do mięsa, a następnie śmietanę wymieszaną z mąką, zagotować, doprawić do smaku solą i pieprzem, podawać z kluseczkami galuszka.
Ja się skaleczę, już nie pada ino leje!
A na tych radarach dalej tylko strzępki chmur. Widać z tych strzępków pada tylko u mnie. Jak Błota to Błota.
Pyro, do bigosu to ja bym mąki nie dawała, do czerwonej kapusty też nie.
O, jak mi się nic nie chce!
Chyba się ten strzępek chmury oberwał.
Zimno się na górze zrobiło, spadam do kuchni.
Zabo nie musisz daleko szukac tu przepis pp. Adamczewskich
Pierogi szwabskie
Przepis pochodzi z książki Barbary i Piotra Adamczewskich: „Wędrówka po stołach Europy”
Składniki
Ciasto:
? 30 dag mąki
? 2 jajka
? woda, sól
Farsz:
? duża czerstwa bułka
? 10 dag chudego wędzonego boczku
? 20 dag mielonej wieprzowiny
? 3 jajka
? 1 cebula
? 5 dag słoniny
? 50 dag szpinaku
? 3 łyżki masła
? pęczek natki pietruszki
? gałka muszkatołowa, pieprz, sól
Etapy przygotowania
1. Z mąki i jajek z dodatkiem wody i szczypty soli zagniatamy ciasto i odkładamy na pół godziny w ciepłe miejsce. Namoczoną, a potem odciśniętą bułkę mielimy razem z wędzonką. Umyty i obrany szpinak zalewamy wrzątkiem, po chwili osączamy i siekamy nożem. Cebulę siekamy i lekko rumienimy na odrobinie masła. Zmieloną bułkę z wędzonką, mięsem, zrumienioną posiekaną cebulą oraz przyprawami, czyli solą, pieprzem i gałką muszkatołową mieszamy na jednolitą masę. Dodajemy jajko i zieloną pietruszkę. Ponownie mieszamy. Z ciasta wałkujemy cienki placek. Kroimy na kwadraty. Nakładamy na nie farsz i lepimy trójkątne pierogi. Gotujemy w osolonej wodzie 10 minut, uważając, by woda nie wrzała gwałtownie. Podajemy polane tłuszczem i skwarkami ze stopionej słoniny.
Ocena przepisu
2.23/5 (11 głosów)
2009-05-15
Strona do druku Wyślij link znajomemu
Reklamy Google
Nowe Polskie Randki
dla Polaków w Niemczech Zarejestruj się już dziś za darmo
Moje dziecko właśnie dzwoniło, że przez warszawskie korki, uciekł jej pociąg. Wyjedzie dopiero po 19.00 Zła, jak osa.
Żabo,
to co pokazuje radar, to jest DESZCZ albo śnieg albo grad, ale nie chmury 😎 Chmury są na zdjęciach satelitarnych. Jak widzisz na niemieckim radarze kolorowe plamy przemieszczające się w kierunku wschodniej granicy, to możesz się spodziewać, że niebawem dotrą do Ciebie i będzie lało. Kolory oznaczają intensywność opadów, im bliżej czerwonego, tym gorzej.
Wróciłam z wyprawy na jagody. Zebrałam 3 wiaderka po jogurcie, Osobisty też, więc w sumie ponad 6 litrów pięknych, soczystych i dojrzałych…
Moi goście pojawili się już o 9 rano na śniadaniu, potem jazda w góry i zbieranie od którego nie można ich było oderwać 😯 Pogoda cesarska, +12 stopni w cieniu, ale my byliśmy na słonecznym zboczu wśród mokrych torfowisk i suchych pagórków pokrytych mchem i runem leśnym. Wczoraj wieczorem na rekonesansie było zaledwie +6 i trochę mi paluszki zmarzły 🙄 ale dziś było idealnie. Na podwieczorek był tort jeżynowy, który upiekłam w nocy na cześć znajomej, bo wczoraj ukończyła 81 lat. I to ta osoba zbierała najwytrwalej 😯 Osobisty mamrotał coś o lodowcu, że wolałby tam… 🙄
Teraz muszę coś wykombinować na kolację, najlepiej chyba ziemniaki w mundurkach i śledzika, bo to najprościej. Goście nocują w hotelu w górach, bo jutro chcą jeszcze raz na jagody 😯
Szpinak do pierogów najlepiej zagęszczać jajkiem, serem albo ziemniakami. Przyprawiać (czosnek, gałka muszk.) intensywnie. Szpinak musi być dobrze odciśnięty.
Tarta lepsza niż pierogi.
Tu moja tarta szpinakowa z fetą na cieście francuskim
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/CiastaRozne#5343973577396914050
wiecie co nastepnym razem to ja sobie te rogaliki kupie, przez ten caly dzien latania wokol tego ciasta i farszu do niego to dojachalbym do Paryzewa i spokojnie najadlabym sie rogalikow do woli
A jak wyszły? I jakie nadzienie?
tak wyszly, ze dziecko sie jeszcze ze smiechu tarza
nadzienie 25 dg posiekanych i obranych migdalow lub orzechow laskowych, 1 lyzka pokruszonych biszkoptow, 2 lyzki cukru pudru 2 jaja sol – to wszystko wymiesac z utartymi z cukrem jajkami dodac piany z bialka i siup
czy blog padl?
ida Tytani, ugotowani, dzwigna:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Dzwigacz#5378435730012567586
Nie padł, tylko przycichł – troje chorych, kilkoro w podróży, jedna zziębnięta, Sławek niedziele zawsze poświęca Rudemu i Młodemu, Pan Lulek zaginął dzisiaj, Miś pewnie w Tella się bawi (albo w Budowniczego) dwie osoby aktualnie bez maszyny, a Stanisław pewnie odpoczywa po uroczystości
Sławek, kraby mi się przyśnią
ladne nozki i ladna szlafmycka
Witam, a mnie od czwartku nie było w domu.Wróciłam niedawno i wszysto co napisaliście, przeczytałam.
PYRO, wysłałam Ci meila.
Poznałam kiedyś pewnego jamnika. Z moim synem ,wtedy przedszkolakiem, pojechaliśmy w odwiedziny do jego kolegi.Chłopcy bawili się, a tata kolegi zabawiał mnie rozmową. A domowy jamnik od razu wskoczył mi na kolana i spał sobie przez dwie godziny. Może bardziej chodziło mu o miejsce na fotelu niż o mnie,chociaż byłam wtedy młoda i piękna. Potem już nie miałam równie bliskich kontaktów z tymi pieskami. Ale wkrótce poznam Radzia.
Dzien dobrywieczor Szampanstwu!
Jestem na poligonie, czyli u szwagra. W poludnie opuscilismy deszczowe Miedzyzdroje, przejechalismy Wolin, gdzie na Zalewie Szczecinskim fruwal Arcadius i pomknelismy do Tereski Pomorskiej (szwagierka) do Szczecina,
do szpitala. Dobre wiesci, Tereska od tygodnia odzyskuje wladze w poszczegolnych czlonkach i paraliz wydaje sie ustepowac. Ale niestety, nie wroci do domu przed miesiacem. Bardzo szkoda, ale nadrobimy za rok.
Ma byc pogoda, przeciez to wrzesien!!!
Witam Jotke, miejsc przy stole wystarczy!
Pyro,
wyslalas maila na Berdyczow, bo nic do mnie nie doszlo, codziennie sprawdzam poczte, Arcadius mi wczoraj mowil, ale sprawdzalam – nic nie ma 😯 Mniej wiecej wiem, o co biega.
Jotka mowi, ze leczychorobsko przywiezione z Danii – ja nie lecze, ale bylam w Danii (czwartek-piatek) i tez nas deszcz poziomy przegnal, mielismy jechac do Szwecji, ale ta pogoda wlokla sie za nami, wiec zrezygnowalismy.
Do Zjazdu zostajemy na poligonie, bo to zabi skok do Zabich Blot. Dostep do internetu – kapke wolnego, ale mam, wiec bede nadawac.
Cos jeszcze mialam pisac, ale zapomnialam, po kolacji i przy burgundzie, wiec nie dziwota. Poza tym chlopaki ogladaja tv na glosno, co mnie rozprasza.
yyc chyba dzisiaj wyladowal? Witamy w kraju!
Nemo, głupia to ja może jestem, może głupia, ale zaraz nie aż tak… Widziałam legendę z kolorami na dole, ale może wyrażam sie na skróty, po prostu jak są zaznaczone opady to mozna założyć, ze jest i chmura z której pada. Oczywiście może być chmura bez opadów, ale opadów bez chmury raczej nie ma.
czesc Alicja,
Pyro, to byl pajak, krab jest tu:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Krab#5378450648861907970
jesli juz ma sie cos takiego snic, to lepiej zeby sie zgadzalo
Sławku, a dlaczego on jest, znaczy ten pająk, różowy?
morąg, to mają być pierogi jarskie.
Zabko, po 15 minutach we wrzatku sie zawstydzil 🙂
inaczej, spiekl raka, jak ten tutaj:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/SpieklRaka#5378459511838219074
Alicjo – Haneczka i obie Pyry z Inką będą już w czwartek popołudniu u żaby. Trochę pomożemy, trochę poprzeszkadzamy
Żabo,
Alicja donosi o deszczach horyzontalnych, więc te chmury wcale nie muszą być nad Tobą 😉
Zjadłam śledzika, sałatę, serek wiejski, pomidory i ziemniaki w mundurkach. Powinnam upchnąć gdzieś w lodówce te wszystkie jagody uprzednio przebrawszy, ale nie mam miejsca, ani mi się nie chce wybierać tych listków. Noce już chłodne, to wystawię na balkon do jutra, może rano mi się zechce w tym grzebać 🙄
Do Pana Lulka mam pytanie. Przyjaciółka dzwoniła z zapytaniem, jak nastawiać mirabelki na śliwowicę? Zebrała już beczkę 50-litrową i zamierza napełnić drugą taką 😯
Obiecała mi też zamrozić ze 2 kilo na konfitury. Zapytałam, jaki kolor mają jej mirabelki. Odpowiedziała: przecież mirabelki mają tylko jeden kolor – żółte z rumieńcem!
ff69
Zimno, wietrznie, do domu daleko.
Byłem nad strugą.
Co zobaczyłem?
Szkoda gadać – jesień idzie nie ma na to rady. Mimozy kwitną na całego i patrzeć tylko jak zżółknie wszystko jak one. Może jeszcze będzie trochę ciepło, może będzie można członki na słonko wystawić…
A mnie jest szkoda lata!
Rozpaliłem w kominku 🙁
Zabo czy ja Ci bronie jarskich, przeciez pisalam szpinak oliwa ser i koniec, co ja zrobie, ze w Europie Srodkowej tluszcz, kielbasy, skwarki, loje i maka oraz zabielanki i jeszcze inne zamulacze trzewi
Morąg
Ty człowiekowi kiełbasy nie broń. Chłop bez kiełbasy? Toż to koniec świata. Jajka bez skwarek i szczypioru – zjeść można tylko po co?
Idę pospać , ciepło się zrobiło. Od kominka. Może się nawet przytulę .
Horyzontalne przechodza podobno, jutro ma byc cacy na Pomorzu, przeciez mowilam, ze zapewniam?! No, najpierw przywloklam tego Billa, ale teraz on sobie poszedl, no i dobrze.
Pyro,
bylabym, a nawet zapowiadalam sie na czwartek do Zaby, ale w czwartek jade do Tereski Pomorskiej do szpitala rehabilitacyjnego w Choszcznie ja odwiedzic i sprawdzic progres. Za rok mamy jezdzic razem na rowerach!
Poczytalam cokolwiek biegiem do tylu, ide spac, bo panowie… wiadomo..
Ale smiesznie w tej strefie czasowej… po polnocy bym was u mnie witala porankowo, a tymczasem markije, cholera jasna po waszej stronie Wielkiej Wody, i gdzie wy?! Kolka by was sparla…
Dobranoc!
Dobranoc!
Dzien dobry Szampanstwu.
Co wy ludzie, spicie?! Ja juz obeszlam Tereski ogrody, najadlam sie malin, nakarmilam labędzie, posluchalam perkozow, zebralam pomidory, stwierdzilam, ze winogrona dochodzą, ale nie zdążymy razem z Tereską nastawić wina, jak to bylo w zeszłym roku i zaprzeszłym. To już Szwagier musi sam.
Chmury sie nie rozeszły jeszcze, ale spece meteo powiadają, ze mają sobie te chmury pójść precki, jak to Owczarek by powiedział. Poczekamy.
Z tymi deszczami horyzontalnymi to jest tak, że one faktycznie, no ale jak wieje wiatr, że głowę chce urwać, to jak ma porządny deszcz sie zachować, jak nie siec horyzontalnie. Dziwne okolicznosci przyrody zauważylam na Fenoe Island, dziury w chmurach, gdzie łagodne oko błękitu i słońce, a tymczasem w miejscu gdzie byłam, siekł horyzontalny 😯
Marek ze swoją rurą miałby uzywanie, nie wątpię, a i Sławek paryski też – nocą wyglądało to bardziej spektakularnie, bo tam dziura w niebie i księżyc, a tu ulewa. Zrobiłam jakieś tam… co mogłam zrobić moim maluchem, ale co z tego wyjdzie – zobaczymy.
Wracając do poligonu – po raz pierwszy odkąd tu bywam nie było capstrzyku o 6-tej rano, wojo jest, a go nie ma, cisza taka, mak zasiali chyba czy co? 😯
Witaj Alicjo, dzięki za dobre słowo. Z tym choróbskiem duńskim to jest tak, że ono bardziej przez głupotę niz przez deszcze 🙁
No bo, teoretycznie dojrzały, człowiek powinien wiedzieć, że w pewnym wieku, pod koniec lata to już się nie wybiera noclegu na romantycznym kampingu tylko w nudnym hotelu. Zachciało sie jednak kampingu. Fakt, że wnuk w hotelu zanudziłby się na smierć a na kampingu, w okolicach Legolandu, miał używanie. Cała skandynawska wyprawa była zorganizowana dla niego. Nie zaprawiłam się ani w Szwecji, ani w Norwegii, z fiordami włącznie, ale za drugiej bytnosci w Danii (w drodze do Norwgii Kopenhaga przez most łączący Szwecje i Danie).
No cóż człowiek podobno uczy się całe życie a i tak głupi umiera.
Taraz mam na dwa tygodnie zapewnione antybiotyki o szerokim spektrum (góra, dół) a potem jeszcze dwa opakowania swiństwa na okolice dolne. Orzesz … ku, abstynencja wymuszona. Snuję się po domu niczym na pół umarlak. I czytam jak to inni życiem się cieszą. Niemniej nie zazdroszczę w sensie zawiści, ale wszelkiego dobrego zyczę z głębi serca kibicując Waszej dobrej zabawie 🙂 Telewizornia zapodawała, że od jutra na zachodzie Polski pogoda przecudnej urody 🙂