Nostalgicznie, bo jesiennie

Niby jeszcze lato ale jesień wciska się wszelkimi sposobami. Popatrzcie np. na to zdjęcie zrobione z mojej werandy:


Każdy powie, że to klasyczny widoczek jesienny. No i grzyby. Po ostatnich deszczach wylazły w wielu miejscach (Alicja wie dokładnie, w których) i maślaki, i kozaki, i prawdziwki.

Najpierw zjedliśmy zupę maślakową, a potem zabraliśmy się do suszenia pozostałych. Prawdę mówiąc jeszcze takie dwa-trzy dni i wystarczy nam suszu aż do Bożego Narodzenia. I tylko czasem żałujemy, że to wszystko z naszego obejścia. Nawet do Puszczy chodzić nie trzeba.

Do kalendarzowej jesieni jeszcze ze trzy tygodnie. A gdy w kalendarzu zobaczymy tę datę to już tylko wypatrywać będziemy prośnianek. Nie ma lepszej zupy grzybowej niż ta z zielonek czyli po kurpiowsku prośnianek. Lekko pieprzna, pachnąca lasem i lekko zgrzytająca w zębach ziarenkami piasku, którego wypłukać do końca się nie da. Czasem zresztą obok piasku trafi się i igła sosnowa, która zupie dodaje leśnego smaku.

No i zrobiło się nostalgicznie. Aby wzmóc ten nastrój, który nastraja tak refleksyjnie, wyciągnę ostatnią butelkę przywiezioną z Austrii. To zweigelt z winnicy Ebner-Ebenauer z okolic miasteczka Poysdorf. Wino o niezwykłym smaku, pięknym zapachu i rubinowym kolorze. Jaka szkoda, że nie można go kupić w Polsce. Przez Poysdorf zaś będę przejeżdżał dopiero za rok.

Wolno więc sączę ten ostatni kielich i wpatruję się w butelkę z niezwykle piękną etykietą. Prosta, szlachetna i wyrafinowana jak zawartość flaszki. Wprawdzie posmakować nie możecie ale chociaż popatrzcie na to dzieło dwóch artystów: winiarza i malarza!