Wyznania leniwego smakosza
W ostatnim czasie bardzo dużo pracuję czyli piszę. A pisanie jest namiętnością wyłącznie grafomanów. Sam znałem kilku takich, którzy mówili: – nie jestem przeżyć dnia bez napisania choć kilku stron. I prawdę mówiąc nic ciekawego z tego ich pisania nie wynikało. Ja natomiast, zarabiając na życie od półwiecza przy pomocy pióra (czytaj – komputera, a poprzednio maszyny do pisania), piszę gdy muszę. W ostatnim okresie zaś musiałem, bo wydawca kolejnej książki ostro naciska.
Nad głową krążą sójki, za płotem wrzeszczą żurawie szykujące się do odlotu, wiewiórki ganiają po sosnach a ja na werandzie klepię w klawisze. Wreszcie skończyłem ostatni rozdział i wysłałem gdzie trzeba czyli do mojej agentki i teraz tylko czekam na aneks do umowy i przelew.
Muszę więc (i chcę oczywiście) odpocząć od tej pisaniny. Szykuję się więc z radością na przyjazd paOLOre, który zawadzi o moja wieś w drodze nad morze, przygotowuję się ostrożnie do Zjazdu i podróży nad fiordy, gotuję wymyślne i niewymyślne dania, dobieram do nich wina i… uciekam od klawiatury.
Mam nadzieję, że to zrozumiecie i mi wybaczycie. Ale żeby blog nie świecił pustkami wrzucam (dzień po dniu) parę zdjęć z wypełnionymi talerzami. Bez podpisów. A Wy sami możecie te podpisy dorobić. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Miłej zabawy!
I tyle zabawy na koniec tygodnia. A wszystko to zjadłem w ostatnim czasie i na blogu opisałem.
Komentarze
Talerze byście wymyli… jakieś paprochy na nich rudawe… 😉
Dla mnie zupa. Wyglada na ostrą. Oj, środek nocy, idę pospać.
ja poproszę pieczeń pod zupą oraz pozycję ostatnią 😉 Dobranoc, Alicjo
grafomanów? eee… chyba nie.
To nadmierną skromność niesłuszną widzę…
U mnie wątróbka dzisiaj. Jutro chyba ryba. Mały remont kuchni, więc wszystko na szybko i łatwo. Paprochy okropność!
Doprawdy, te talerze… 🙄
Dlaczego w zupie nie ma wiechcia dekoracyjnego (bazylia, lollo, rozmaryn, porzeczka) ? Z tym małym wyjątkiem bardzo konsekwentny kucharz 😉
Oj konsekwentny-jak już raz wymyślił,że jego dekoracja
z papryki (?) komponuje się ze wszystkimi daniami,
to się tego trzyma. I nie odpuści !!!
Alicja, jak czesto, trafila w sedno z tymi paprochami…
nemo, a co to jest lollo?
Dostalam wiadomosc: wysylasz komentarze troche za szybko. Zwolnij!
a gdzie się potem tę sosjerkę odstawia?
Alino,
lollo to jest ta sałata w dwóch kolorach (lollo rosso i bionda) na każdym talerzu
http://de.wikipedia.org/wiki/Datei:Salat_Lollo_Bionda_fcm.jpg
lollo to ta rozwichrzona sałata, obecna na większości fot 😉
Może sosjerkę objada się dookoła? Takiego wynalazku jeszcze nie widziałam, ale ja mało bywata 🙂
Może sosjerka została tylko na chwilę wstawiona między sztukamięs i dekorację, bo nie mieściła się w kadrze?
Zakładam, że dobrze umyta 🙄
ja jestem za tym, że usosjerowanie talerza miało na celu ścisłość kompozycji oraz jej zmieszczalność w kadrze
neeemo 😉
Na temat brudnych talerzy nie będę klepał. Dobrze byłoby wiedzieć gdzie toto tak podają? Omijałbym szerokim lukiem takie miejsca. 😮 ze coś takiego jeszcze istnieje.
Natomiast o pismakach przypomniała mi się anegdota z życia Jamsa Joysa.
Takie bajeczki robią wszystkim dobrze. I pisatym i cytatym. Moim zdaniem jest zabawna i owocna dlatego pozwole sobie przytoczyc.
Wyczerpana głowa Joysa leży na biurku, dzwonek, wchodzi przyjaciel.
?Jimmy, co jest grane? Co z tym dziełem??
Bierze kolejne ogniwo produktu do rąk.
?Powiedz, ile słów dziś napisałeś?? 😆
Joys wyczerpany pisaniną: ?Tylko siedem.? 🙁
Odwiedzający radośnie podniecony: ?ależ Dżimmi, to wcale nie tak źle. Jak na ciebie, oczywiście?? 😆
Na co nasz bohater 😥 : ?Też tak uważam. Ale ja cały czas jeszcze nie wiem, w jakiej kolejności powinienem je napisać.?
wiechc uleg przerobce krojeniowej i jest pokrojona pietruszka lub koperekiem a te brzegi telerzy to rzeczywiscie niefotogeniczne, mam taka sama sosjerke (tez z pchlego targu) ale mi sie udalo kupic z podstawka
Arkady co z tym sprzetem??????????????????
a tak swoją drogą, to klepanie spowalnia myślenie. co nie jest wcale takie złe 😆
pluszaku, 😯 😆
o jej morąg. to Ty mnie znasz? 😮
i to nawet o tej dobrej strony
nemo, za tydzień to już chyba konkursik środowy? 😉
szkoda żeś jedyna w tej ocenie
pluszaku
a to dziś środa? ze o konkursie mowa
arcadiusu, dziś piątek, ale ze się nam z nemo tak udało zsynchronizować, to i myśl o konkursie się nasunęła, zwłaszcza, że przyszła środa to 2 września – zależy, jak Gospodarz wakacje liczy 😉
Arkady musze oddac saxofon o dwa zjazdy od Ciebie, przybywaj jak mozesz
to fantastycznie ze dziś już piątek 😆
pojadę nad morze popływać. ale tylko wpław. kopyto nie pozwala na inne szaleństwa 🙁
moragu za 1/2h
nie mowilam, ze dobry chlopak
makaron na pierwszym zdjęciu wygląda kusząco, czy on jest z łososiem?
pluszaku,
nie uwierzysz, ale miałam już napisane „Kiedy wreszcie będzie konkurs?”, ale skasowałam, bo pomyślałam, że dziś nie środa i zaraz ktoś wytknie mi pazerność 🙄
Jak to nie jest telepatia? 😯
To było o godz.10 😯
chłe, chłe
Witam,
nasi prymusi konkursowi : Nemo, Pluszak,a pewnie i Stanisław już ostrzą sobie apetyt na nagrody przygotowane przez Gospodarza.Ja niestety,siedzę w ostatniej ławce w naszej klasie. 😉
Niby świat się zmienia,ale pewne rzeczy jakoś nie przemijają. Jak co roku przyjechał cyrk i właśnie niedaleko na dużej łące cyrkowcy rozbijają swoje obozowisko. Są też , niestety zwierzęta. widziałam z daleka pasące się dwa wielbłądy dwugarbne , jeden biały,drugi brązowy,osły,małe koniki i kozy. Zajadały trawę z wielkim apetytem.Jestem przeciwniczką wykorzystywania zwierzaków dla celów rozrywkowych, ale jakoś nikt nie od lat nie może rozwiązać tego problemu.
Dziwne też, że ten cyrkowy interes jednak się ludziom opłaca, bo przecież to nie jest już dziś żadna atrakcja,chyba że dla małych dzieci.
W cyrku lubię tylko jak gotują:
http://www.youtube.com/watch?v=BE83SgmQGPc
…albo jedzą
http://www.youtube.com/watch?v=ghYZfXkHxAg&feature=related
Czasu brakuje. Wpadam na chwilę i czytam, że konkursy wrócą. Ciekawe, czy będzie czas o 8:00. Było cos o Joysie. A on jedną ze swych złotych myśli adresował do tego stołu: „Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy”.
Można dyskutowac o trafności, ale na pewno ciekawe.
Zwierzęta, które normalnie pracują dla człowieka, czyli tzw. domowe, to chyba w cyrku nie mają gorzej niż „normalnie zatrudnione”? W koncu nawet wielbłądów na wolności nie ma.
Proponuję słowo „usosjerowanie” dodać do naszego słownika, w znaczeniu nie tylko sosjerki na talerzu, ale też jakiegoś nietypowego wariactwa, lub wariacji, w sposobie podania.
ależ Zabo!
jak to, nie ma na wolności camelów?
popatrz tylko
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/Camele#5197194843455357090
a jakie smaczne 😆
Kucharz kucharzy. A gdzie ?
W Kucharach.
http://www.polskaniezwykla.pl/attraction/520.id
Chociaż oni tam pewnie głównie medytują,a nie kucharzą.
Ale może czasemi sosjerują ?
popieram SŻ 😉
jeśli komuś jest smutno proszę otworzyć poniższe
http://picasaweb.google.de/arkadiusalbum/KomuUderzaWodaSodowa#slideshow/5374964732190425202
Faktycznie, te pomaranczowe paprochy szpeca nieziemsko i przynajmniej mnie jakos obrzydzaja potrawy. Poza tym do kazdej potrawy ten sam paproch? Mimo, ze makaron na pierwszym zdjeciu wyglada smacznie to kompozycja na nim wyglada zabawnie i w stylu „jak piesc do nosa”.
Generalnie wierze, ze wszystko bylo pyszne ale prezentacja mi nie odpowiada. Pozdrawiam!
Z tylu jak gdyby cien kapeluysz. Czyzby Arkadius donosil obecny. Zübaczymy co powie na nowouzywany model z okolicy Salzburga, kupiony na autentycznej baracholce od prawdziwego górala rodem z Kaukazu. Góral byl z Kaukazu, kapelusz z Tyrolu. Pólnocnego. Nosilem ten kapeluszu caly dzien, klaniali mi sie tyrolczycy i dziwili niektórzj ze mam taki dziwaczny akcent rodem z Burgenlandii. Niektórzy przy stole klócili sie, ze po tych wojnach zostali nastepcy tureccy, rosyjski
http://maps.google.pl/maps?f=q&source=s_q&hl=pl&q=Zaj%C4%85czkowo,+%C5%9Awidwi%C5%84ski,+Zachodniopomorskie&sll=53.77408,16.091881&sspn=0.090693,0.219383&ie=UTF8&cd=1&geocode=FVnzMwMdia30AA&split=0&ll=53.768602,16.083641&spn=0.090705,0.219383&z=12
dalieszy nastepuje.i oczywisci wegierscy. Kiedy wreszcie zebrali sie na odwage i dowiedzieli sie, ze jestem Polakiem, sypnely sie kolejki za zdrowie Jan Sobieskiego i Królowej Marysienki. Doszlismy do wniosku, ze Turcji nia bierzema do Europy. Wszystko dlateg, ze oni robili z chlopców janczarów. Jeden sasiad opowiadal, ze w rodzinie byli cwane chlopaki, same janczary i uciekali do domów z niewoli. Tak bylo od pra-pra dziadka.
Jego tatus tez byl janczarem. Okazywalo sie, ze te janczarskie dzieci szybko rosly. Bywalo, ze jak ojciec uciekl z niewoli to w domu czekala go spora gromadka dzieci.
Takim sposobem z malego kapelusza zrobila sie wielka polityka.
Jak dotad nie janczar, tylko jeszcze
Pan Lulek
Legenda do mapy:
jak się kliknie w „pokaz trasę”, pokażą się dwa okienka A i B. W okienko A trzeba wpisać „Zajączkowo” w okienko B „Połczyn Zdrój, ul. Mickiewicza” i znowu kliknąć w „wyświetl trasę”. Pokaże się trasa na mapce od miejsca gdzie trzeba skręcić z głównej trasy, punkt B – dla ułatwienia dodam, ze jest tam stacja benzynowa Rafinerii Gdańskiej, taka żółto-niebieka – drogowskaz „Bierzwnica 13”. Po dojechaniu do punktu A – przystanek autobusowy z napisem Zajączkowo – należy na rozstajach wjechać w szutrową drogę lekko w prawo i jechać nią dokładnie 400 metrów. Po lewej stronie drogi jest zardzewiałe ogrodzenie z siatki stropowej. Na 400- setnym metrze skręcić w lewo do gospodarstwa.
UWAGA ZJAZDOWICZE !
Stara Żaba podała ładne namiary na Żabie Błota – ja zrobiłam z tego zdjęcie ekranu, bo sznureczek do oryginału był straszliwie długi. Zanotujcie sobie. Z Połczyna do Żabich jest mniej więcej 7 km czy jakoś tak.
http://alicja.homelinux.com/news/Zabie%20Blota.jpg
Arkadiuszu, to zdjęcie tylko potwierdza, ze nie masz wolności dla wielbłąda! Tylko pasek i piasek, i karawana.
O, łajza minęli ze Starą Żabą. Tym dojazdem nie ma się co przejmować, bo Połczyn to nie metropolia, myśmy dojechali pytając przechodnia na ulicy, jak dojechać. Wystarczy mały szkic i zapisać sobie główne ulice, zależy, od której strony kto nadjedzie.
Alicjo, dzięki, link jakoś mi wszedł, ale dzięki Tobie
poprawka do legendy:
nie „pokaz trasę”, tylko „Eksploruj…”
ale metodą prób i błędów wychodzi co trzeba
oprócz mapki jest też słowny opis jak jechać z B do A
Żeby się nikomu nie pozajączkowało, jak dojechać do Zajączkowa 😉
To samo sobie pomyslalem Stara Zabo. Gdzie lepiej ma taki wielblad. W cyrku w Polsce czy na kilkusetkilometerowym szlaku poprzez piachy i jeszcze wiecej piachow z kilkusetkilogramowym ladunkiem 🙂 Dzikie a wlasciwie zdziczale wielbladby maja juz tylko w Australii. W polowie XIX w. sprowadzili potem rozpuscili albo sie rozpierzchly i teraz sobie biegaja po pustyni. Tzw Ghan. Swoja droga to ciekaw jestem w jakim celu ludzie maja w domach koty i psy jesli nie rozrywkowych. Przynajmniej pierwszego psa czy kota kupuje sie jak zabawke dla siebie albo dzieci.
Mapke trzeba zachowac, bo nie daj Boze zabladzi czlowiek w Wilczych Jarach i po czlowieku. Jeno piszczele beda wystawaly z bagien tu i owdzie.
Mowie Wam tam STRASZY. Nie wiem czy slyszeliscie, ze z tych konskich rajdow tez nie wszyscy wracaja. „Tajemnica Zabich Blot” to tytul artykulu z ostatniego „Kuriera Polczynskiego”. Ci jezdzcy Apokalipsy co tam czesto nad blotami galopuja to ponoc na wielbladach i zbierajach tych co zbladza……
Relax- said the night man,
We are programmed to receive.
You can checkout any time you like,
But you can never leave
Welcome to Zabie Blota
hua, hua,hua……
yyc,
już Ci się zajączkuje… to Żabie Błota, a nie Hotel California 😉
http://www.youtube.com/watch?v=3afiWbRGjK8
ah, ja biore, co leci, glodna jestem, od rana tylko na sniadaniu, bo duzo roboty bylo. Jak czasami mysle, ze mam chwile oddechu, to zaraz sie okazuje, ze zle myslalam.
Pan prof. Buzek odpowiedzial, wersja pl i niem juz sa, teraz w robocie trzecia wersja, a i L. stwierdzila, ze nawet jej sie na fr chce to przetlumaczyc, wiec bedzie czterojezykowo. uff..
janczarskie opwowiesci mi sie podobaly, a z zajaczkowych gadek sie usmialam.
Teraz zmykam jesc, bo padne. H. juz krzyczy od godziny, ze przerwe trzeba zrobic.
Podobno myslenie nie boli, a mi glowe rozsadza. Chyba za malo pije.
Zródełko,
kieliszeczek wzmoże krażenie – od tego myślenia wszystko Ci w mózgu utkwiło, dlatego rozsadza!
Poza tym… koń ma dużą głowę, niech myśli 😉
Pan Lulek już w dobrej formie, skoro po dawnemu zaczyna snuć swoje opowieści, pozdrowienia i usciski, Panie Lulku!
Co jest z tymi stłuczkami… wczoraj butla wina, dzisiaj wlasnie przed chwila prasło mi o podłogę zdjęcie, wiszące na scianie, rozbiło sie szkło 😯
Alicjo, szkło się tłucze na szczęście!
Arkady, Ty bzdziagwo laziorna po sciergowisku
wszyscy zamarli po wpisie moraga ?????? … no to ja zaczynam weekend … tylko pogoda musi być …. 😀
a kod fajny 55ee
Panie Lulku tak trzymać 🙂 i gości nalewkami witać 🙂
Morągu,
toż Ty tak nie komplementuj Arkadiusa, bo mu jeszcze woda sodowa uderzy do głowy 😉
MałgosiuW,
też tak myślę, a już szkło z winem to ho-ho !
wyjezdzam dzisaj caly dzien na wies i jeszcze sie nie zebralam
Nie zamarli… wyciagnęłam walizkę z szafy, żeby nie było, że się nie pakuję. Niech się przewietrzy do wtorku, zanim tam coś wrzucę.
Troche sobie oczy połamałam na tym wpisie morąga, ale w końcu diakrytyki w rozumie wstawiłam tu i tam i chyba wyszło 😉
Na obiad schabowe, ziemniaki odsmażane z wczoraj i jakaś kombinowana sałata. Muszą być schabowe, bo trzeba zużyć. Swoją drogą, sporo podrożały kurczaki i wołowina w ostatnim czasie, a McWieprz staniał – ludzie rzucili się na kur*stwo i woły, bo się boją świńskiej grypy. Tak jakby rzeczywiście od schaboszczaka można było się zarazić grypą 🙄
bzdziagwa (a z haczykiem po i ) czyli jakis robal lazacy po sciernisku – tak mowilo dziecko mojej znajomej
Zjadłyśmy tartę z gruszkami na ciepło. Nemo, nie krzycz na mnie, bo ja następną jednak pocytrynuję. To jest naprawdę smaczne, tylko mało wyraziste. Zwiedzałam przychodnię i pomalutku szykuję się do kariery eksperta od polskiej służby zdrowia. Nie myślcie, że jestem ciężko schorowana; nie, to zwykłe dolegliwości przynależne do wieku. A że to trwa? No, jak ma nie trwać, kiedy skierowanie na konsultację do naczyniowca z maja, zostało zrealizowane dzisiaj, w końcu sierpnia. Pan doktor orzekł, że dobrze zrobić badania doplerowskie pfzepływu krwi – tylko muszę się zapisaź so specjalisty. Dobrze, to gdzie ten specjalista? Tutaj, ale proszę się zapisać w rece[cji. Zapisałam się. Na 25 listopada, a z wynikiem pan dr przyjmie mnie 27 listopada. Pożyję dłuuugo, bo medycy nie mają czasu mnie wykończyć.
No to sobie poczytalem Stara Zabe na internecie i Zabie Blota obejrzalem. Zabciu a Twoje drugie imie to ma cos wspolnego z autorka „Out of Africa”?
Jak zgooglowac Zabcie to wychodza bardzo interesujace rzeczy. Ksiazki, ktorymi sie kiedys zaczytywalem i nigdy nie myslalem o tlumaczu a tu chyba Zabia Rodzina ma wielkie zaslugi w przekladach na ludzki jezyk (jedyny jaki wtedy znalem). Intrygujace sa te Zabie Blota mimo, ze straszy.
Alicjo,
zaraz sobie strzele wino, cala butelke mamy z H. do wypicia, z najlepszych zapasow. Glowe mi nadal rozwala, to chyba ta pogoda i za malo snu..
zgadzam sie z Malgosia, ze szklo tlucze sie na szczescie.
moze pojde cos niby od niechcenia stluke?
Pyro, obys przezyla kazdego spotkanego medyka!
A ja zmykam do tej kuchni, znow przydaloby sie cos zjesc.
Moze jutro znajde wiecej czasu niz tylko czas na robienie kanapek..
Pyro,
to chyba dobra wiadomość, że medycy nie mają czasu Cię wykończyć 🙂
yyc,
a sprawdz, kto tłumaczył Out of Africa… Sherlocka tu nie trzeba 😉
Krystyno-dopiero teraz zasiadlam przed maszyna,wiec podaje przepis na Magdalenki.Zreszta juz je dzisiaj upieklam i wyszly pyszne 😀
Oto recepta: 3 jajka,
100 g mialkiego cukru,
150 g maki,
100 g roztopionego masla,
starta skorka jednej cytryny i jednej pomaranczy.
Ubic jajka z cukrem,jak na biszkopt,nastepnie ostroznie dodawac make,starte skorki,i roztopione maslo.Wszystko dobrze wymieszac i wypelnic ciastem foremki „magdalenki”,ktore przypominaja duze muszelki.Wstawic forme do piekarnika i piec na zloto-brazowy kolor w temp.ok 170 st.(goracy obieg powietrza).
Z tej ilosci ciasta wychodzi ok.32 st sredniej wielkosci magdalenek.
Ps.Ja czesc ciastek oblalam czekolada.Mysle,ze mozna je tez posmarowac lukrem.
Hej.
A toast?!
Zdrowie Pyry i Pana Lulka!
za zdrowie to ja też pije … 🙂 … jutro mogę dłużej pospać to dziś mogę dłużej nie spać … 😀
To ja też za zdrowie i na zdrowie!
Pyro,
a cytrynuj sobie na zdrowie! Może ja tu mam inne gruszki, bardziej wyraziste? Ta tarta klasyczna jest z jabłkami i smak zależy od odmiany owoców, z gruszkami to samo. Moje to williams.
Nalatałam się po moich górskoleśnych wertepach, 2 godziny, deszcz mnie złapał, slalom między krowimi plackami zmęczył i co? Pół kilo kurek we dwoje 😯 plus 2 prawdziwki (Osobisty znalazł) 🙄 Nic te deszcze nie pomogły, nawet muchomorów nie widać… Od wtorku znowu zakaz zbierania, pewnie się pojawią 🙄 Tak się wycwaniły.
Na kolację makaron z kurkami w sosie winno-śmietanowym, sałata rzymska, tyskie.
To bardzo dobra pora na zbieranie grzybów – dlaczego zakaz? 😯
Idę walić młotkiem w te moje schabowe, reszta gotowa, zapomniałam, ze oprócz ziemniaków kapucha kiszona też została, a cóż lepszego, jak schabowy z kapuchą 🙂
A ja mam gruszki i antonówki, jutro spróbuję zrobić taką mieszaną tartę.
Alicjo,
już kilka razy pisałam o tym, że w ramach ochrony przed nadmierną eksploatacją nie wolno u nas zbierać grzybów przez pierwszy tydzień miesiąca. Tak wymyślili urzędnicy i wprowadzili zakaz, choć naukowcy twierdzą, że bez sensu. Pewien sens jednak chyba jest, bo mniej ludzi łazi po lesie i rozdeptuje przyrodę, ale grzybów od tego nie przybyło 🙄 Raz są, raz nie ma, takie lata bywają. A wszystko i tak chyba od tej paneuropejskiej grzybni zależy. Coś Aszysz też nie donosi o urodzaju borowików 🙄 Jak są u niego to i u mnie.
Jeszcze są kwoty: 2 kg na zbieracza na dzień 🙄 Zdarzało się przyłapywać włoskich mafiozów grzybowych ze 150 kg grzybów (głównie prawdziwków) w bagażniku 😯
Pyro,
może też zaeksperymentujesz z tartą jabłkowo-gruszkową jak Małgosia? To jest dobry pomysł!
w przyszłym tygodniu jadę do koleżanki po dereń … przeczytałam, że robi się z nich marmoladę, dżem, nalewki, nadzienie do cukierków … ja to chyba tylko nalewkę zrobię .. a może to dobre jak borówka lub żurawina do mięsa … robił ktoś coś z tej dereni ??????????
grzybów nie ma a mafiozo 150 kg uzbierał … 😉
Tak się naczytałem yyc-owych zjazdowych horrorooowyyych scenariuszy że coś na szybko coś nakręciłem, ale że ekipa była obcojęzyczna tak na szybko polska lista dialogowa.
Zaczyna się tak, 2minuty,12sekund :
Żabie Błota 2009
W powozie. jadącym ze stacji w Całoczynie.
-Dzień dobry, nazywam się Blogowicz Zbłąkany, przyjechałem w wasze piękne strony z Lądka Zdroju!
-Z Lądka?? Moja baba też z Lądka!
-Wiecie spieszę się trochę, na zjazd smakoszy-łakomczuchów, oni tam już pewnie kolejną flaszkę czerwonego otwierają.
-Skoro tak, pogonię wożnicę : hej, możesz szybciej??
Mówi że pojedzie szybciej, ale robi się ciemno a on nie ma świateł!!!
– Co się dzieje!!!???
– Spoko, droga w remoncie, a dla zabawyoderwij sobie coś na pamiątkę.
– Nie dowalaj się do mnie!!!!
– Wożnico, możesz szybciej, czuję się molestowany!
– Tak, mogę Jaśnie Panie, jadęęęęęęęęęęę!
Dojechali do Królikowa, Blogowicz wysiada.
– Wożnico, zawież mnie na zjazd łakomczuszków!
– O taj porze?? Skąd żeś spadł?? Zamów se taryfę, ja spadam na chatę.
Wąsaty pyta:
– Musisz jechać jeszcze teraz, po nocy??
– Tak, muszę do Żabich Błot.
-Do Żabich Błot???
-Ochhhh
– Do Błot….
-Tak, spieszę na zjazd smakoszy odbywający się U Starej Żaby w Żabich błotach.
– U Starej Żaby??
– Uchhhh
– U Żaby????
-Ty chyba nie wiesz co mówisz??
– Wiem dobrze!! Może ty wąsaty mnie zawieziesz??
– Chętnie, ale niestety nie dzisiaj, padł mi Poldku akumulator, a to noc przecież, światyeł trzeba używać, klimę włączyć!!
-Płacę ekstra!!
– Ale już obiecałem kobiecie że pójdziemy wcześniej do łóżka!
Ona jest taka, że strach jej odmówić!
– Taka herod baba??
_ Tak Jaśnie Panie, Wąsaty jast strrrrasznym pantoflarzem, boi się kobity okrutnie, nie pojedzie!! A może kupisz coś od cyganki?
– Dzięki.
-Ale to czyste złoto, pamiąytka po baaaabbbbbbcccci!
-Dzięki, spieszę, oni tam już kolejne czerwone…
– Hak ci w smak, kupuj!!!
– No dobra, ile???
– Pięć dych.
-Dzieeeeekiiiii!!!iiiii
iiiiiiiiiii
iiii
iiiiiiiiiiiiiii
– Dobra, idę na piechotę.
– Ale może chociaż weż latarkę, tanio sprzedam…!!
– Za głupiego mnie macie, kupiłem już tą pamiątkę po babci!!
Poszedł, doszedł, puka do Zabich Błot….
drzwi automatycznie się zamykają….
– Kto tam hałasuje???
– Ach to ja Zbłąkany Blogowicz, na zjazd łakomczuchów..z Łądka Zdroju…
CZy jestem w Żabich Błotach, u Starej Żaby???
-Tak, spóźniłeś się troszkę, pokazywałam tę sztuczkę już raz, ale teraz specjalnie dla ciebie pokażę jak Stara ŻABA kiedyś zwaliła się z konia……
łUbUDUBUUUUUUUUU!!! tomografię aż jej robili!!!….
Jestem stryjek eL!
-Miło mi bardzo!!
– Jeśli jesteś głodny, chodż na górę, tam otwierają już następne czerwone… ja sam chęęęętnie cośśss łłłłyyyknęęęę….
Kto przetłumaczy następną część???
Ja zrobiłem to :
http://www.youtube.com/watch?v=aAYRdlVLtW4
To o mafiozach (Jolinku, oni mają swoich zbieraczy chyba, od tego są mafiozi!) zapamietałam, tylko nie o tych tygodniowych kwarantannach, że nie wolno.
Jolinek …
dereniówka 😯
Na pierwszym Zjezdzie piłam po raz pierwszy!
O matko, czego tam nie było… absynty, dereniówka, Panalulkowe, Misiowe… więcej grzechów nie pamiętam;)
A Żabie nikt nie napisał co to są czeszki??
Czeszki, Żabo to takie tenisówki, kiedyś obowiązkowo czeskie.
Moja córka nosi takie czeszkopodobne zamiast wysokich obcasów, więc wiem.
Więc Czeszka w czeszkach ma dla nas sens.
Czy dla Czeszki, nie jestem pewien.
Tak się zastanawiam czy ten Zbłąkany Zjazdowicz nie powinien mówić że spieszy się na Zjazdeczek do Żabich Błotek???
I tu takie wieeelkie 😉
antek a Ty jedziesz na zjazd bo bym miała interes do zrobienia …
Jolinku, jadę…..ale w zupełnie przeciwpołożny kierunek!
Nie mogę, tak jak ten pan ze zdjęcia, być w dwóch miejscach jednocześnie.
http://deser.pl/deser/1,83454,6974325,Dziwne__dlaczego_prezydent_siedzi_na_dwoch_krzeslach_.html
Dobry wieczor wszystkim!
To z tymi grzybami w Szwajcarii znane mi jest od wielu lat, jeszcze z ery przedkomorkowej. Czytalo sie, ze cale grupy porozumiewaly sie przy pomocy wtedy modnych walkie-talkie i ograbialy systematycznie cale lasy z prawdziwkow, ktore potem szly na wloskie stoly. Moje miejsca na prawdziwki sa obrane juz dawno, jak jest coraz wiecej bezrobotnych, ktorzy maja na to czas. Ja tu jeszcze, przed 30-tu laty, jak spotkalem kogos w lesie na grzybach, to moglem go zaraz zagadac po polsku, albo po rusku. Niemcy nie zbierali. A teraz, jak mnie raz zaskoczyla para Niemcow przy zbieraniu rydzow (a mozna bylo wtedy przyslowiowa kosa) i zapytala co to jest, podalem pelna nazwe, ktora wprost przetlumaczona brzmi mniej, wiecej: czerwonomleczny rycerzowiec. Na pytanie, co mozna z tego zrobic odpowiedzialem, ze ja tego wlasciwie nie lubie, ale moja zona obstaje na nich. Opowiadalem wiec rozwlekle, ze najpierw trzeba trzy razy obgotowac i zlac wode, a potem mozna przysmazyc i smakuja wtedy calkiem, calkiem. Jak Niemka to uslyszala, to zaraz mi dali co juz nazbierali i mialem ich z glowy. To jest moje ostatnie miejsce, gdzie czasem udaje mi sie nazbierac troche rydzow.
Tu tego roku jeszcze nie bylo czego zbierac.
Dobrej nocy a za ocean:
Milego wieczoru
pepegor
mam spozniony refleks:
Zdrowie Pyry i Pana Lulka!
Przebiegły jesteś, pepegor 😉
Ach, rydze! U nas można jeszcze w pazdzierniku, jak wrzesień był letni, rok dobry, a i rydze zdrowe, nie robaczywe 👿
Najlepsze zbiory to miałam jednak w Austrii roków temu pańskich… nie powiem, ile. I jak dotrę do zdjęć, to zeskanuję, ile tego się znosiło… dziennie! Ale nie na sprzedaż, tylko na kolację dla wszystkich. Zachłanni nie byliśmy, lubiliśmy dobrze zjeść i przynapić się troszkę, oraz przede wszystkim cała ta celebracja smażenia, duszenia, popijania i gadania w nieskonczoność. To nie był jeden gar, tylko jedni robili kurki tak, ini jeszcze inaczej, a inne grzyby też na kilka patelni i kilka sposobów.
pepegor,
no widzisz, paneuropejska grzybnia szwankuje 🙁
Tych włoskich mafiozów grzybowych podejrzewano nawet o posiadanie tajnych map, lepszych niż ogólnodostępne 1:25000.
Rydzów jakoś nie lubię, przejadły mi się kiedyś i jeszcze się po nich sika na pomarańczowo 🙄 Czasami smażę kilka Osobistemu, ale przekonałam go, by nie zbierał większych niż moneta 5-frankowa. Takie są najlepsze.
Derenia tu nigdzie nie mogę znaleźć, a podobno dżemy i konfitury z niego znakomite i zdrowe, nie mówiąc o nalewce…
Zaczęłam oglądać antkowy film i tak mnie wciągnął (wessał? 😯 ) że już dziś więcej nie napiszę, ale może jutro coś przetłumaczę 😉
Nemo,
wlasciwie chcialem juz pojsc spac, ale prosze wytlumacz, co to z ta paneuropejska grzybnia!
Do jutra
pepegor
Tłumacz nemo, ciekawość mnie skręca!!!!
Ja chciałby jeszcze dla siebie ten kawałek z 1;45 , scena na górze, nad stajnią…..o ponętnych zjazdowiczkach-kusicielkach …..( role do obsadzenia!! ) już to słyszę….chodż ze mną na rowerek….ze mną na kajaczek….
i ten 5;25 o otwieraniu kolejnych baryłek z czerwonym….
Trzeba to wyprostować bo tu się jakoś dziwnie dialogi pozasysały w inne miejsca…..
http://www.youtube.com/watch?v=l0OCdHvT84g
północ minęęęęęęęęęęęęęęęęęłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłłaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jada jada, chyba wieczorkiem zajada. bedzie tarzanie w trawie a potem mycie wszystkich czterech lap. Potem protest w sprawie spanie na podlodze i ucieczka na wieczorny koncert miejscowych psów. Chyba wezme podwójna porcje srodków nasennych.
Pan Lulek
Dzien dobry Wszystkim,
Od wczoraj trwaja tutaj przygotowania do odparcia ataku Danny, ale prawdopodobnie cala praca pojdzie na marne, bo Danny oddaje pole walkowerem, slabnie i chyba w ogole minie Long Island. I dobrze. Jak juz kiedys tutaj wspomnialem przezylem na Long Island dwa powazne huragany – Bob i Andrew. I wiecej nie musze, wiem juz co to jest huragan i ocean wystepujacy z brzegow.
Tyle ludzi spedza wakacje nad morzem, wiele nad oceanem, ale malo kto zdaje sobie sprawe z tego, co ta bestia potrafi, gdy sie rozjuszy. Strach sie bac!
Od ponad dwoch tygodni nie mam tez aparatu, bo sie zepsul, nie moglbym nawet sprawozdac fotograficznie na biezaco.
Przebieglem do gory, wczoraj i dzisiaj i znowu moge tylko zalowac, ze mnie tutaj nie bylo. Trudno, „kto pozno przychodzi sam sobie szkodzi”.
Pyro,
Zadnym medykom nie pozwol robic ze soba, co chca. Ja praktycznie w ogole zrezygnowalem z ich uslug i czuje sie dopiero dobrze.
Do mojego synka przychodzil kiedys pediatra, znany i szanowany. Po badaniach zawsze byla herbatka, jakis slodyszek i pogaduszki, ktore wszyscy lubilismy – pan doktor i my. Poczucie humoru tez mial. Trawestujac znane z okropnych czasow powiedzenie wyznal mi kiedys z usmiechem – „Prosze pana, nie ma ludzi zdrowych, sa tylko niewystarczajaco przebadani”.
Zawsze ich unikalem jak moglem, ale od tamtej chwili na palcach jednej reki moge policzyc wizyty dotyczace mojego zdrowia. Jestem zdrowy dopoty, dopoki sie z nimi nie spotykam.
Kilka miesiecy temu bylem tutaj u lekarza po porade. W czasie, gdy jego sekretarka wypisywala mi rachunek na $180.- , on zdazyl mnie juz przebadac i stwierdzic, ze operacja jest konieczna i on to moze zrobic za jedyne $10 000. Zadzwonilem do swojego przyjaciela z lawy szkolnej – dzisiaj doswiadczonego chirurga. Co on p…..i?, podsumowal zwiezle moj kolega. I chyba mial racje, ja jakos funkcjonuje do dzisiaj.
O masz… północ minęła! Dobry wieczór i dzień dobry.
Po tamtej stronie Atlantyku wszystko zaklepane, pozostał Sztokholm, ale to do uzgodnienia dzisiaj/jutro.
Samochód – alfa romeo 147, ale jak znam zycie, będzie inny, jeszcze nigdy się nie zdarzyło, żeby był ten konkretnie zamówiony. No, chyba, że wyższa półka, ale na nas dwoje potrzeba z tej najniższej, kompakt.
Międzylądowanie w Paryżu – no… o tym to mnie Jerzor nie poinformował, dopiero na wydruku rezerwacji wyczytałam. Nie lubię….ale jak się nie ma, co się lubi, to leci się, jak się ma. Chyba dlatego dopiero dzisiaj mi ten wydruk przyniósł, cwaniak jeden 👿
O dereniu już tu kiedyś pisaliśmy. Derenie są dwojakie – jadalne i niekoniecznie. Dawno temu, kiedy większość Zjazdowiczów w majtki siusiała, a innych nawet w planach rodzicielskich jeszcze nie było, Pyra wyjadała cichcem starej ciotce Helenie galaretkę dereniową z kredensu. Pychota i kolor malinowych landrynek, a przy tym orzeźwiająca, nie za słodka. Marnie się to skończyło, bo drobniusieńka ciotka Helena damską rączkę ciężką miała…Potem już nikt w rodzinie nic z derenia nie robił, tylko Tato wymieniał swoją nalewkę wiśniową na butelczynę dereniówki ze znajomym leśnikiem. Jadalny dereń posadziła Haneczka i była skłonna Pyrze ofiarować na nalewkę, ale żadna z nas nie wiedziała, że zbieranie derenia z jedynego drzewka, to mordęga. To diabelstwo nie dojrzewa jednocześnie, tylko po trochu. Dojrzewa i natychmiast spada. Potem przeczytałyśmy, że rozkłada się płachty pod drzewkami i sukcesywnie zbiera, co spadło. Można zamrażać. Kiedy już po zbiorach, rozmraża się owoce i zabiera za przetwórstwo. Nie robiłam jak dotąd.
Potem bedzie troche dluzej. Na razie tylko hasla:
Jak czlowiek ma pecha to i w drewnianym kosciele spadnie mu ceglana dachówka na glowe.
W Biblii napisano i stalo sie swiatlo wiec wlaczyli prad pomimo rozbitego przez piorun transformatora
Ide wypoczywac po przepracowanej nocy
Pan Lulek
O, ja markuję nocnie, właśnie wyrychtowałam wpis, i zderzyłam się w drzwiach z Pyrą 😯
Napisało mi łotrPresisko, ze kod… o, akurat! Sprawdzałam 2 razy, i to w okularach na nosie!
Chciałam napisać, że Nowy jest w mylnym błędzie, ale to typowe dla mieszkańców USA, gdzie opieka zdrowotna jest płatna.
Korzystam z wszelkich oferowanych mi badań – przegląd techniczny raz na rok (mozna częściej, jak potrzeba), przeglądy specjalistyczne (wtedy dzwonią do delikwenta i przypominaja o terminie) i takie rózne. Służba zdrowia w Kanadzie jest bezpłatna – idzie na to spora część naszych podatków, ubezpieczenia itd, ale to jest bezcenne, uważam, i motywacja. Nie ignoruję żadnych badań okresowych itd.
Anty-motywacja działa w Stanach – no tak, trzeba za wszystko zapłacić. To się udaje, że ten ból głowy to tylko taki przewlekły jakiś…pojutrze minie.
Lepiej zapobiegać, niż zapuścić zdrowie, i wykrywać szybko, co tam się skrada.
Nowy patrz co zes Ty narobil. Kryzys przez Ciebie swiatowy. Operacji nie zrobiles. Sekretarka Pana Doktora nie zarobila i nowegpo samochodu sobie nie kupila, instrumentariuszka Marusia w szpitalu nadgodzin nie miala i pieniedzy w banku nie zlozyla, Chinczycy co te nici zeby cie zaszyc produkowali stracili prace, karetka pogotowia stala w garazu a Pan Doktor na wakacje na Karaiby nie polecial przez co w Trynidad Tobago nastapil kryzys polityczny i maja nowego premiera, nie wspominajac, ze go zona rzucila bo z niedolega nie bedzie sie meczyc. Swiatowy kryzyc bo Ci kolega powiedzial i tu cytuje: ” co on p….i”.
Natomiast ja dzisiaj ratowalem swiat przed kryzysem kupujac garnitur (made in Canada), marynarke (made in China) dwie koszule (made in Tajland), dwa krawaty (made in Taiwan) i jedna pare butow (made in Portugal). Jutro pani kazala przyjsc bo jest przecena ale dzisiaj komputery nie przyjmuja a jutro juz beda madre wiec mi za garnitur zwroca 40% a za krawaty 25. Potem Pani w sklepie zaprowadzila mnie w miejsce odosobnione gdzie Pan z Syrii mi skroci spodnie i z perfekcyjnie pasujacego garnituru zrobi jeszcze bardziej perfekcyjnie pasujacy garnitur za jedne $45 bez przeceny i informujac ze gdybym chial przecenione majtki i skarpetki to jutro tez moge zrobic zakupy. Swiat uratowany przed kryzysem. Po uratowaniu swiata udalismy sie na obiad do wloskiej knajpki, gdzie w ogrodku zjedlismy w spokoju i z poczuciem dobrze wypelnionego obowiazku obywatelskiego. Ja najpierw slimaki w koniaku i masle smazone, a potem rozne owoce morza (kraby, kalmary, muszle, scampi i scalops na pascie, dziewczyna basa filety w sosie a wszystko obficie posypane parmezanem. Pino Grigio tradycyjnie juz w tej knajpce. Jak spiewano pero, pero bilans musi wyjsc na zero…pero, pero….
A co do kajaczku i rowerka to zjazdowiczki kusicielki zawsze chetnie zabiore na rame na przejazdzke, powioslowac tez moga byle rytmicznie i spokojnie zeby wiosla nie polamac.
A w Zabich Blotach STRASZY….
„And in the master’s chambers,
They gathered for the feast
They stab it with their steely knives,
But they just can’t kill the beast”
http://www.youtube.com/watch?v=TQs5tbzmHGg
YYC – w tym znaczeniu, to Pyrowa rodzina ratuje świat wyjątkowo efektywnie w tym roku : Ryba wreszcie kończy walkę z wykonawcami swojej pięknej kuchni. Przybudówka jest już ocieplona, otynkowana, wewnątrz kończą nakładanie grafitowych kafli na komin z kominkiem, w poniedziałek i wtorek będą montowali meble. Wszystko to ratowało budżety niejednej firmy i rujnowało szczęście rodzinne, że hej! Teraz Matros popłynął do Pitra i wróci na wypicowaną powierzchnię, gdzieś za 18 dni. Ryba się pochwali fotkami na Zjeździe. Pyry poznańskie zaczynają remont chałupy w październiku. Przewidziany zakres robót : malowanie, wymiana podłóg w pokoju Pyry, w kuchni i w korytarzu. Na tyle wystarczy pieniędzy. Marzymy jeszcze o podłodze w dużym pokoju, ale to byłoby dodatkowe 3 tys zł. Nie da rady w tym roku. A malować rzeczywiście trzeba, bo po prostu jest brudno. Na dodatek swego czasu Pyra poprosiła w sklepie z farbami „O coś, co szybko schnie i nie śmierdzi” Sprzedali. Pomalowałyśmy okna i drzwi i żyjący jeszcze wtedy Mąż nie urządził większej awantury, że się go truje. Fajnie, tylko nikt nie wiedział, że ta farba nie stwarza szczelnej powłoki emalierskiej. Jest chyba porowata, bo każdy brud, dym tytoniowy, opary kuchenne, włażą w to na mur beton – nie do umycia. Więc teraz będzie lepsza polka ze zdzieraniem starej farby. Specjalista, czyli Synek twierdzi, że opalić tego nie można, trzeba papierem ściernym. O, ja nieszczęsna.
…toż Ci mówiłam yyc, że Żabie to nie Hotel California…I jak tak bedziesz straszył, to w końcu Stara Żaba Cie za próg nie wpuści i psami poszczuje, wszystkie są wielkie, ale Krótki najgrozniejszy 😉
Oj…jeszcze nie skończyłam przepisywać adresów ze starego notesu do nowego. W ostatecznosci zabiorę oba dwa, tylko po co? Przyznaję, mam w tym starym niezły bordello i masę nieaktualnych 🙄
Pyro,
a musi to być koniecznie zdzierane? Są farby, które skutecznie kryją inne malowanka, sama to robiłam, bo przecież bym nie dała rady zdzierać wszystkiego. Trzyma dobrze, tylko nie pamiętam, jak to się zwało i na pewno nie znam odpowiednika polskiego. Może poradzić się w sklepie z farbami?
U mnie też dziś i jutro schabowe. Dzisiaj panierowane, bo to łatwo zrobić w ostatniej sekundzie, kiedy Młodsza wróci z poprawiania; jutro natomiast na odmianę może roladki z orzechami? Tak, czo owak podstawa schabowa, a sposób wykonania zależny od chwilowego nastroju. W nadchodzącym tygodniu będę zlewała nalewki zjazdowe, przy czym butelczyny mąją z góry przyczepione przeznaczenie. W piwniczce domowej aktualnie widać dno, pałętają się jakieś nędzne resztki po butelkach, a nie liczę trzech butelek z tym nieszczęsnym cherry tegorocznym. Może za rok, dwa będzie nadawało się do picia?
To na powitanie dnia dla was, a ja idę deczko dospać.
http://www.youtube.com/watch?v=D8YpOM7LVew
Witam,
ANA, dziękuję za przepis na magdalenki. Muszę tylko rozejrzeć się za odpowiednimi foremkami,albo spróbuję w innych.
PYRO, co to znaczy,że ” butelczyny mają z góry przyczepione przeznaczenie ” ? Czy to zabezpieczenie przed domownikami ? Czy może wymyśliłaś jakieś specjalne przeznaczenie dla tych nalewek ? 😉
U mnie dziś i jutro na obiad żeberka. Dziś z ziemniakami ,kalafiorem i fasolką zieloną, a do jutrzejszych dodam kiszonej kapusty i razem niech się duszą.
Krystyno – rzecz w tym, że tych nalewek jest zawsze za mało. Z wyjątkiem nieszczęśnej czereśniówki tegorocznej, sa naprawdę lepsze, niż to co można kupić z alkoholi nie-winnych i to o kilka długości. Co prawda tego się nie pija w wielkiej ilości, ale na jak długo wystarczy 0,5 l butelka? Na 10 do 13 kieliszków, czyli licząc toastowo na 6-7 toastów i to oszczędnych. A z jednego nalewu mam 3-4 butelki. Więc, sama rozumiesz. Zachwalany tu wielokrotnie likier cytrynowy, który uważam za nalepszą domową wódkę świata, nastawiam 3-4 razy w roku. Zawsze jedna butelka jest prezentem dla kogoś ulubionego, w domu zostają dwie. A obecny nalew ma takie przeznaczenie – 1 butelka dla Pana Lulka dawno obiecana; następna -zjazdowa do użytku powszechnego, trzecia dla Żaby, żeby schowała sobie i dla siebie. Goście mogą pić gorsze alkohole. No i już -0 po nastawce. Nie ma cytrynówki. Następna będzie za 2,5 miesiąca z prtzeznaczeniem gwiazdkowym, z tym, że jedna butelka z góry przeznaczona zostanie dla Marialki, która ją bardzo lubi.
Jednym slowem Pyro ratujemy swiat przad katastrofa.
Godzina duchow minela. W Calgary2.44. i czas sie wreszcie wymeldowac. Wlasnie w youtubie wysluchalem sobie starego Teya poznanskiego. Usmialem na noc nieco. Papieroska koncze. Rano rowerek i kajaczek. Pogoda jak zyleta i to do samego konca (przewinac nieco w dol)…a potem juz mnie tu nie bedzie 🙂 W sobote zalamanie czyli odlatuje ze sloncem.
http://www.theweathernetwork.com/weather/CAAB0049
Wysokiego nieba Sławku!
Dzieki, dzieki …tzn za tydzien dla wyjasnienia dodam choc doczekac sie nie moge.
Bardzo jestem ciekawa smaku tej słynnej nalewki cytrynowej. Dobre wyroby trzeba propagować. No i jeszcze,jak sobie przypominam,zabierasz do Żabich Błot swój dżem morelowy. Ja mam zamiar przywieżć coś bardzo dobrego słodkiego
dzień dobry … 🙂 … szkoda antku, że nie jedziesz … może z Danusią mi się uda to załatwić …
to może zrobię trochę konfitury … zobaczę ile tego będzie … bo dereniówka musi być … 🙂
yyc’u ja już się boję w jasne południe z domu wyjść, tak mnie nastraszyłeś.
Rzeczywiście dostałam drugie imię po Karen Blixen, również na pamiątkę tego, ze urodziłam się w Norwegii. Co prawda chrzcił mnie tam jakiś katolicki ksiądz misjonarz i w metryce chrztu mam wpisane Eva Catherina, czyli po prostu Kaśka.
Out of Africa zaczyna się tak: I had a farm in Africa… a ja kiedyś splagiatuję: I had a farm in Zajaczkowo…
http://www.youtube.com/watch?v=lmf3YtmkXw8
Z baronową mam na pewno jedno wspólne: każde pieniądze można w ziemi utopić…
No właśnie, Żabo – jak to jest? Przez tysiące lat ludzie żyli z ziemi, a jak tylko nastało nowoczesne rolnictwo, to zrobiła się fiansowa czarna dziura. Nic nie rozumiem…
Pada sobie deszczyk, pada sobie równo… A ja miałam iść po zakupy 🙁
Pogrzebałam trochę w archiwum i znalazłam przepis na dereniówkę. Przy okazji poczytałam nasze debaty okołozjazdowe sprzed prawie roku. Ciekawie się działo. I o dereniu i grzybach też było…
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=575#comment-81347
Jestem w domu, bo pogoda marna, choć się przejaśnia. Osobisty gdzieś z grotołazami powędrował do odległej doliny, ale ja się zbuntowałam 🙄 W taką pogodę nie będę wstawać o 6 rano 🙄 W rezultacie spałam do 10 😯 Powinnam chyba coś sensownego zrobić, na przykład przetrzeć 5 litrów rozgotowanych pomidorów, ugotować ratatouille, upiec jakieś ciasto (nabrałam ochoty na magdalenki, ale nie mam stosownych foremek) itp. Jak wyjdzie słońce to wskoczę na rower i przejadę się po sklepach.
Co zrobić, kiedy Łotr bez przerwy pisze, że kod niepoprawny? A ja po 1 cyferce 185c? W orginale jedynka czerwona? Żal mi wpisu.
Pyro,
farby tez mozna usuwac odbejcowywaczami. Powinien miec kazdy handlarz. To taka galaretka ktora sie smaruje powierzchnie, a po godzinie gdzies, mozna lekko szpachelka zedrzec. Fakt, ze w katach i szczelinach bedzie i tak dlubanina. Nie malowac jednak na stara farbe, bo to malo kiedy wychodzi.
U mnie dzisiaj losos pieczony w zalewie na szampanie, do tego kremowa z brokulow i lody. Jutro natomiast pieczen wolowa na 8 osob. Musze cos na ten temat wymyslec. Do tego kopytka ze sliwka i czerwona kapusta.
Zycze wszystkim milej soboty.
no, właśnie Łotr Nowej Nowej (nie wiem jak się zaloguje, a Nowa już jest), która nas podczytuje a śmiałości nie miała (akurat ja w to uwierzę! ale muszę) i chce podać całkiem nowy przepis na dereniówkę, no więc Łotr ciągle jej wciska, ze kod niepoprawny. Ja to wtedy zaznaczam, zapisuję kopię, albo tylko w mysz, i od nowa wklejam, siłą rzeczy z nowym kodem.
Blogowisko! Domagajcie się przepisu na dereniówkę! Może to Łotra przekona!
Dziekuje Pawle za pomoc i piekne pozdrowienia dla mamy i calej Twojej rodziny.
Pan Lulek
Łotrze dawaj przepis na dereniówkę!!!
pepegor, dzięki za radę dla Pyry, podepnę się, bo też mam okna do pomalowania i nie wiedziałam jak się do tego zabrać, abstrahując od tego, ze miałam wymówkę przed samą sobą
właściwie to ma cały dom do remontu, no, prawie cały 🙁
Przecież mówię, że Blogowisko jest dobre na wszystko. A uparcie chciałam przekazać nową wieść o luydzkiej fantazji. Otóż senator stanowy z Nebraski podał do sądu Pana Boga! Tak, tego z Biblii i Dekalogu. Sędzia pozwu nie przyjął, bo „Pozwany nie ma adresu.” A p;an Senator twierdzi, że Pozwany zagraża ludności Nebraski (i każdej innej) zsyłając śmierć, choroby i kryzys, a także strasząc piekłem.Ponieważ zaś sąd (w innej sprawiwe) stwierdził, że Bóg wszechwiedzący istnieje, to z pewnością o pozwie będzie wiedział. Sąd swoje, a senator rozmyśla o apelacji
Żabo, niech Ona nie będzie Nowa, bo się nam z Nowym będzie tentegować. Po drugie, każdy nowy Blogowicz czeka w poczekalni ok 8-9 godzin. Potem dopiero na każdy zew.
Zabo,
jak przyjade, to pogadamy.
Ja od budowlancow.
pepegor
Pyro,
ja się nie dziwię senatorowi z Nebraski – jemu się w głowie potentegowało. Przecież to najnudniejszy stan w Stanach, jak udawaliśmy się na zachód (szli na zachód wojownicy szlakiem Wielkiej Niedzwiedzicy…) po raz kolejny, zamykałam oczy w Des Moines, żeby nie patrzeć na tę niezmierną 400km nudę wzdłuż Platte River, zanim się skręci na Colorado. Raz mozna przejechać, ale potem przydałoby się jakoś przeteleportować 🙄
Zjazdowicze,
pamiętajcie, żeby dla mnie zostawić naparstek Pyrowego likieru cytrynowego! Bo licho was wie, kiedy zaczniecie próbować… nie ważyć się bez sprawdzenia obecności wszystkich!
Przypomniał mi się stary deser toskański czyli gruszki w czerwonym winie (mogą być też wiśnie, ale już po sezonie) Nadaje się każde wytrawne czerwone, nie musi być z najwyższej półki (np sofia, kadarka itp) Gruszki obrać, przepołowić, jeżeli b.duże to w ćwiartki pokroić, skropić cytryną żeby nie ciemniały. Wino zagotować z cukrem i kawałkiem cynamonu i nie musi go być dużo – tyle, żeby przykryło owoce. Kiedy tylko zawrze, dokładamy gruszki i czekamy na zagotowanie. Natychmiast wyłączyć palnik, schłodzić i podawać w szklanych miseczkach. Osobiście nie lubię, ale może komuś zasmakuje. I tak ładnie na stole wygląda.
A – i nie zapomnieć, że dzisiejszy toast za zdrowie Any, tej z Goudy niderlandzkiej – urodziny!
Zdrowie Any!
Zdrowie Any z Krainy Wiatraków i sera. Na razie kawą. Do 20.00 dużo czasu.
Zabieram jamnika na pobieganie. Siądę sobie na ławce, a psiak niech buszuje. Oby tylko nie wyszła Pani z rudą jamniczką, którą Radek ma zamiar zjeść. Babsztyl już dwa razy zrobił mi awanturę.
LEJE 😯
I ciemno, jak o szóstej rano.
Pyro,
a Ty byś nie zrobiła awantury, gdyby ruda jamniczka zechciała zeżreć Radyjko?! Zresztą… podejrzewam, ze to są amory. Niektóre osobniki tak mają, że zamiast wyznać uczucia, to wolą pociągnąć za warkocz albo podłożyć nogę – znam z autopsji 😉
Obyło się bez obszczekania rudej jamniczki. Była szalona gonitwa z wielkim, rudym Rico, były skoki przez rotweilerkę Sonię i w ogóle piękny świat – na wierzbie płaczącej siedział kot i można mu było naubliżać, znajoma Pani miała psie ciasteczka w kieszeni, udana wycieczka. Wracamy, pies grzwecznie na smyczy i nagle bunt – dalej nie idę. Patrzę, a ze sklepu wraca sąsiadka z 7-go piętra ze szczeniaczkiem na smyczy. Obydwa zwierzaki w amoku i euforii. Mówię, żego malca odpięła, ja odepnę swojego, niech z 10 min. pobiegają. Ona, że nie ma mowy – nigdy swojego luzem nie puszcza. W efekcie szczeniak kręcił się jak fryga, okręcił smycz wokół smyczy Radka – i jedo Pani, razem z torbą, w której mleko, piwo, papierosy itd leżła w przejściu pod blokiem, butelki się potłukły, więc na dodatek podnosiła się w białej kałuży. Nie chciała pomocy. Nie jestem zbyt dociekliwa, ale wydaje mi się, że ona już w porze toastowej była. Przyciągnęłam rozbawionego jamnika na krótką smycz i uciekłam.
No i zobacz, ile Ci rozrywki Radyjko dostarcza! A baba durna ma za swoje, sytuacja była do przewidzenia 😉
czy widzicie ten obuty kawałek nogi w dolnym prawym rogu ekranu a obok niego psi ogon? To Pyra z Radkiem na krótkiej smyczy ucieka z przejścia pod blokiem!
pepegor, mój znajomy budowlaniec (co to buduje nowe), kilkanaście lat temu rozejrzał się budynkach i skomentował: tylko granat dużej mocy rzucić, żeby nie trzeba było gruzu wywozić…
Śmiejcie się, smiejcie, a ja miałam szczęście, że kobita nieco przymulona była, bo jest to niewiasta w sile wieku, wielka, pleczysta i nie gruba – dosłownie dyskobolka.
Tak radykalnie trzeba by było, Stara Żabo? No to od czego zjazdowicze? Możemy to załatwić 😉
Na dworze 20C i leje niemożebnie, a nawet słychać jakies grzmoty w oddali.
http://www.youtube.com/watch?v=PscogedAWTI&feature=fvst
… o, i tutaj mówia – it’s raining cats and dogs 😯
Na Prerii bez zmian tylko pozno wstalem bo pozno sie polozylem. Slonce jak codziennie czyli od wschodu swieci. Kapuscianki ciag dalszy. A jest tak. Jak skonczylem dietke to w ciagu dwoch dni zlapalem 1.5 kg. Mowie sobie do de z dietami ale pomyslelm, ze to pewnie ta woda z ktorej mnie wypompowali znalazla sobie jakies podziemne dojscie do mnie i i sie wpompowala. Inna rzecz, ze pierwszego dnia wypilem chyba z pol lemoncello i pol wina i podjadlem a drugiego tez zjadlem co nieco. Potem dwa dni nic. Wiec kapuscianka ale z dodatkami jak wczoraj normalnego jedzenie i po kolejnych dwoch dniach jestem z powrotem o te 1.5 w dol 🙂 Rowerek i kajak tez pewnie maja cos do rzeczy. Dzisiaj i jutro zadowolony po wczorajszych zakupach, kapusty ciag dalszy. Reszta tygodnia spokojnie czyli lekko, latwo i przyjemnie. Wczoraj butelka bialego w knajpie a potem druga w domu wiec jedna na glowe. Chyba wymysle nowa diete. Kapusta w winie. Swietne rezultaty dwa dni 1.5 kg. Trzeba uwazac zeby w anoreksje nie wpasc. W piatek goraczkowe pakowanie pewnie a w sobote rano na lotnisko czyl yyc do waw 🙂
Wszystkiego NAJ solenizantce zycze. Uwazaj na Don Kichotow bo ponoc w Niderlandach co wiatrak to jeden kopie ostrzy.
A tutaj dla tych co nie znaja drogi, wskazowki jak dojechac do Zabich Blot
http://www.youtube.com/watch?v=cnSaG8gGzbw
Najlepsze urodzinowe zyczenia dla Any, ktora przypomniala nam o magdalenkach. Mam troche inny przepis na te ciasteczka, moze Was zainteresuje. Potrzeba: 200 g masla, 200 g cukru pudru, 80 g maki, 80 g zmielonych migdalow, 6 bialek, 1 lyzka miodu. Roztopic maslo i ostudzic. Wymieszac make, cukier i migdaly. Ubic lekko bialka, dodac do nich wymieszana make z cukrem i migdalami, ubic razem a nastepnie dodac rozpuszczone maslo i miod. Wypelnic foremki i schlodzic je prze co najmniej godzine w lodowce. Nastepnie piec w temp. 190° przez ok. 15 mn. Zamiast migdalow mozna dodac zmielone pistacje ( nieslone).
O, taka pogoda …
http://www.youtube.com/watch?v=-WiLsB-SOUY
ANA,najlepsze życzenia urodzinowe, niech czas upływa Ci wolno.
ALINO, ten przepis na ciastka jest ciekawy, tylko co zrobić z 6 żółtkami ?
yyc,
i jeszcze jakbyś dodał do swojej diety mój element – biegał po to wino za róg 5 km, to ho-ho, jaką byś miał sylwetkę 😉
ALICJO, nie wiem czy znasz piosenki Macieja Maleńczuka. Być może do twojej daleko wysuniętej placówki one nie dotarły,ale jestem prawie pewna,że jego piosenka ” Gdzie są moi przyjaciele ” na pewno Ci się spodoba. Poszukaj w youtube. No chyba,że już ją znasz.
Magdalenki klasyczne są żółte od żółtek.
Na ogół jest problem z zagospodarowaniem białek 🙄 Żółtka można zużyć do kruchego ciasta, sosu waniliowego, kremów etc.
Na kolację ratatouille.
Ana, najlepsze życzenia! Zdrowia i dobrego apetytu na życie!
Nigdy nie za duzo przygotowan do Zabich Blot i Wilczych Jarow. Na motocyklu pedzi Pan Lulek z tym co upedzil a na koniu mu towarzyszy Pani na Zabich Blotach.
Welcome to Zanie Blota….ciag dalszy
http://www.youtube.com/watch?v=IfKA0_Yw_mM
Droga Ana chciałbym Cię widzieć w dębowej trumnie. I to z drewna tysiącletniego dębu, który przy najbliższej okazji w moim
ogródku posadzę!
yyc, dzięki za tego ducha. Znałam to w polskiej wersji, równie ponurej. Zaczynało się chyba tak:
Rozsiodłał konia stary kowboj
przy ognisku siadł…
…co mi tam deszcz, co mi tam wiatr,
byleby koń, wiatronogi druh…
…pamiętasz stary koniu, gdyś źrebakiem jeszcze był,
marzyłem kupię dom, jak człowiek będę żył…
Więcej nie pamiętam, kto pamięta?
A, przypomniałam sobie zawczasu, że jutro ma na nocleg zjechać prawie szwadron kawalerii, no nieco przesadziłam, zdaje się, ze siedmiu chłopa konno, w drodze pod Krojanty. W tym roku siedemdziesięciolecie bitwy, zapowiadają się wielkie atrakcje, kto żyw pod Krojanty!
A „mój” rajd zakończył się dzisiaj w Boninie, 3 konie wróciły samochodem i radośnie pobiegły na swoje pastwiska.
Jutro też mają przywieźć nowego pensjonariusza do schroniska, 16-letni siwy wałach. Zdaje się, ze dostał w d..ę w sporcie. Może metodą Prezesa będzie leżał w borowinowym błotku i mu się poprawi? Mógłby się zaprzyjaźnić z Basią, bo on strasznie samotna i bardzo jej brakuje towarzystwa.
Znalazłam!!!!
Na prerie szary spływa zmrok, po stepach wieje wiatr
Rozsiodłał konia stary kowboj, przy ognisku siadł
Gdy płomień resztką sił się tli dorzuci parę drew
Wieczorne mgły niosą jego śpiew.
Co mi tam wiatr, co mi tam chłód
Byleby koń, wiatronogi druh
Byleby colt, lasso i bat
Co mi tam chłód co mi tam wiatr.
Pamiętasz dobry koniu gdyś źrebakiem jeszcze był,
Marzyłem sobie kupie dom i jak człowiek będę żył
Pasałem bydło życie całe i co dziś mam czy wiesz?
Dwa colty, bat, Ciebie i tą pieśń.
Co mi tam wiatr, co mi tam chłód
Byleby koń, wiatronogi druh
Byleby colt, lasso i bat
Co mi tam chłód co mi tam wiatr.
Nad rankiem znów kowboje wyganiali bydło w step
Starego pochowali, starej szkapie kula w łeb
Na morzu prerii gdzieś w oddali kowbojów znika sznur
Wiatr niesie pieśń, nuci jeszcze bór.
Co mi tam wiatr, co mi tam chłód
Byleby koń, wiatronogi druh
Byleby colt, lasso i bat
Co mi tam chłód co mi tam wiatr.
Śpiewa: Jerzy Michotek
…i ja Michotek wilkom strzelać w paszcze…
…i jak Michotek wilkom strzelać w paszcze…
Żabo, specjalnie dla Ciebie śpiewa stary kowboj:
http://chomikuj.pl/skuter48/MUZYKA/Muza+Polska/M/Michotek+Jerzy
Oni też jadą…
http://www.youtube.com/watch?v=8ex-Md6oU9o&feature=related
Kto to jest galambosz??
Galambosz, eresz weresz mekeresz? Węgier?
Ten od serów i mleka to szwajcar, więc od czego był węgier?
Wożnica? ale czemu galambosz???
Krystyno, mozesz zrobic krem angielski. Podam Ci przepis jutro, przepraszam, ale dopiero teraz przeczytalam wpis. Dobranoc.
galambocska to po węgiersku gołąbek.
A więc stary galambosz to siwy woźnica, tego się będę trzymał!
No to jeszcze jedna wersja (ostatnia) Johnny Cash..
http://www.youtube.com/watch?v=SmxB2BwVufA
Ojej.
Zamiast zabrać się za tak zwane pożyteczne rzeczy, kliknęłam na sznureczek sprzed roku, podany powyżej przez nemo.
W podróży staram się czytać wszystko na bieżąco, ale akurat to mi uciekło, zahaczyłam chyba tylko biegiem o część. A tu Trzeci Zjazd za chwilę!
I nie zdążyłam poczytać wszystkiego do góry dzisiaj, bo wlazłam na drugą stronę pod wpisem Gospodarza z poprzedniego Zjazdu…i tak poleciało 🙄
Dwie godziny wspomnień, a i to nie wszystkie.
Czesząca się Czeszka z Czeskiego Cieszyna postanowiła powić w niedzielę syna, włożyła czeszki, wyznała grzeszki, w pokucie zmówiła osiem zdrowasiek i tak urodził się jej syn Maciek.
już, już s-papappa-dammm!!!
Raz Czeszka z Czeskiego Cieszyna
czesząc się rzekła- powiję syna!
Włożyła czeszki, wyznała grzeszki
Zmówiła cztery litanie
I tak urodził się syn jej Maniek.
a teraz bez sensu –
Raz czarna Czeszka z Ottawy
w imię lepszej sprawy
nalała chłopa, szwagra i teścia
że ci zmusili ją do zamęścia
że urodziła Murzynka Bambwy.
najsensowniej będzie jak naprawdę powiem już dobranoc!
Do napisania!!!
147f
Pozdrawiam serdecznie wszystkich blogowiczów . Pozdrawiam ja Miś2 ,przedstawiciel życia pozablogowego.
Czy ja mam coś na usprawiedliwienie?
Beton , papa , lepik , cekol , emulsja , klej do płytek, papier ścierny, Pan Janek , Pani Jola, wino z Sycylii, 9 kilo schudłem, Prymas Glemp jutro rano. Pewnie będę wniebowzięty. Na razie trafiłem na ołtarze. Bulba !!!
Beton , papa , lepik , cekol , emulsja , klej do płytek, papier ścierny, Pani Jola???
na takiej diecie to cud Misiek że żyjesz!!
bulba!
…ja pamietam „co mi tam wiatr… co mi tam chłóód…”
Celowo dwa „ó”, bo tak tam jest!
Dieta… też mi coś! Tu się takich rzeczy nie propaguje, tu się je 🙄
Dodaję – ze smakiem i bez łakomstwa. Jest różnica między obżarstwem a jedzeniem. No dobra. Zdarza się czasem co niektórym 🙄
Misiek, Ty tam do Niebios sie jeszcze nie wybieraj, masz robotę do zrobienia zaniedługo, przygotuj rury, moze nawet zatańczę 😉
Żartuję, żartuję… nie chciałabym zjazdowiczów pozbawić apetytu , to by była dopiero dieta, wymuszona cokolwiek 😯
Antoś
Ja tylko przestałem jeść butierbrody. A pani Jola w odwiedziny przyjechała albo na inspekcję. Trochę ogarnąłem dom to i inspekcja może wypaść pomyślnie. Jak skończę to powiadomię w stosownym liście. Może do zimy skończę . Dziś podali ,że Prymas to tylko do 18 grudnia. Czyli do jesieni. Ja dach zaplanowałem na przyszłą wiosnę. Jak się zdjęcia z Prymasem spodobają , może będzie szybciej. Tylko nie pomyśl ,że ja coś knuję. Watykan zadecydował. Oczywiście nie w sprawie mojego przeciekającego dachu. W poniedziałek lecę po smołę.
A gdzie Ty Misiu udajesz się po tę smołę?! Wszyscy wiedzą, że w piekielnych czeluściach…to od niebios po czeluście? 😯
Ana, serdeczne zyczenia!
Popije bialym, bo tak sie dzis zaczelo i tak skoncze.
Goscie poszli, wolowine an jutro zaprawilem, pozno co prawda, ale nie bylo przy gosciach jak.
Od popoludnia nie czytalem, bo nie bylo czasu, a chchcialen z zyczeniami zdazyc przed polnoca.
Ana, Twoje zdrowie, acalej reszcie dobrej nocy.
pepegor
Moja babcia robiła dereniówkę uważaną przez smakoszy za wjątkową.
W przepisie stoi,żę na każdy kg owoców derenia dodaje się 3-4łyżki suszonych czarnych jagód,2 szklanki spirytusu 96%,2szklanki czystej wódki i 1kg cukru.Deręń należy ponakłuwać i wraz z jagodami zalać alkoholem.Słój szczelnie zamknąć i pstawić w ciepłym miejscu na ok 4-6 tygodni.Następnie zlać alkohol , a owoce zasypać cukrem ,wymieszć odstawić na 7 dni.Powstały syrop odcedzić połączyć z alkoholem. Nalewkę klarować przez kolejne 7 dni.Sklarowaną przelać do butelek,Powinna dojrzewać 5-6 miesięy.Im dłużej stoi ,tym lepiej. Pozdrawiam szanownych balangowiczów.
Odwiedzają nas byli mistrzowie Polski w kolarstwie torowym…
Właśnie wpadli po drodze przed chwilą:
http://alicja.homelinux.com/news/img_0228.jpg
Alicjo, ale na tym zdjęciu tylko jeden mistrz… 🙁
Oczywiście rower do Polski… zapowiedziałam – proszę bardzo, ale ja nic nie widzę, nic nie czuję, bagażami (jedna walizka jak zwykle) się nie zajmuję, mnie to kompletnie nie obchodzi.
O co chodzi z rowerem poza tym? O to, i przede wszystkim o to, że napatrzyłam się przez te parę lat na drogi polskie i jak tam kierowcy jeżdżą, i jak się traktuje rowerzystów. To nie są wakacje, to jest ciągły stres. Dwa lata pod rząd nie brał rowera i było spokojnie. Nie zabraniam, tylko spokojna nie będę, jak wyjedzie w trasę.
Nalewki Pyry mile widziane na uspokojenie *nerw*!
MałgosiuW,
poumawiali się na jutro – Wiesiek to autentyczny były mistrz Polski w kolarstwie torowym (lata 80-te), Jerzor amator rowerowy od urodzenia, jutro świtem bladym jada razem na przejażdżkę – zrobię im fotkę, jak wrócą, Jerzor nie chciał dzisiaj pozowac w „podomce” z mistrzem 😉
Na Malcie (jeziorze w Poznaniu) mistrzostwa swiata w wioslarstwie. Wlasnie sobie obejrzalem dwie swietne Poznanianki zdobywajace zloty medal. Pasjonujaca walka z Brytyjkami. Wygladalem czy aby Pyry nie ma trybunach ale sie nie dopatrzylem. Byly tez migawki z miasta. Internet to wspaniala rzecz. No nic ide ogladac dalej. Piekny sport.
Pisze Pan, że krążą u Pana sójki. U mnie dawniej tych ptaków nie było, ni stąd ni zowąd zjawiła się jedna para i zamieszkała w sąsiednim opuszczonym domu. Ku mojemu zdziwieniu taki obrzydliwiec jak sroka musiał wreszcie przed kimś ustąpić ze swojego terenu.
YYC – z jeziora Maltańskiego widać mój blok, bo stoi na skarpie, a Malta jak wiadomo jest w dolinie rzecznej. Natomiast z mojej klatki schodowej od 7 piętra można spokojnie oglądać tory wioślarskie – niestety – bez mety, bo ją stok narciarski zasłania. O tym, że każdy koncert odbywający się nad Maltą jest doskonale słyszalny na naszym balkonie, już pisałam. Właśnie Młodsza z Radyjkiem poszli oglądać ranne biegi.
Krystyno, czy chcialabys przepis na krem angielski, do wykorzystania 6 zoltek, pozostalych po magdalenkach? Podam chetnie. A co do przepisu na ciasteczka, ktory wzbudzil pewne zastrzezenia, dodam, ze tak je przygotowuje Joel ROBUCHON, jeden z bardziej znanych francuskich kucharzy. Smacznego!
Czy ktos moglby mi powiedziec, jak wyglada owoc derenia? Znalam tylko na zywoploty.
coś tak jak piłka do rugby, albo oliwka, a raczej pomiędzy, czerwony, nawet ciemnoczerwony, pestka długa i cieńka
Alina, spisalam sobie przepis, sprawdze w tygodniu, magdalenki to stopien trudnosci „spoko luz, uda sie”, nie to co moje lody rozki, ktore byly katastrofa do przygotowania, ale smakowaly super (tylko ten spaprany wyglda troche zanizal ocene sytuacji)
Poznan to zawsze bylo miasto z wyscigami, przynajmniej dla mnie.
Jako dziecko powiedzialam w szkole, ze bylam na Malcie, a wszyscy mysleli, ze za granica 😉 potem wyjasnilam, ze Malte mamy i w Polsce 🙂
Kiedys tez zeglowalam i wszelkie lodki, statki, promy to dla mnie zawsze frajda maksymalna.
Na owocu derenia sie nie znam, zapytam Mamy pozniej jak wreszcie naladuje telefon, bo wlasnie jej padl (nic nowego, to juz chyba nalezy do cech Maminych telefonow)
Wlasnie czytam sobie PoTomkowa odezwe do Europejczykow
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=48&c_start=170
Jak to czasami obcy ludzie potrafia napisac to, co czlowiek sam mysli?
Niesamowite, jakbym wiedziala, kim jest, to bym osobiscie podziekowala 🙂
Zabo, dziekuje za opis ale musze gdzies zobaczyc na zdjeciu a najlepiej by bylo trafic na to.
Storung, ciekawa ta odezwa.
Wpadlam na chwilke,zeby i podziekowac za wszystkie serdecznosci pod moim adresem,a jednoczesnie sprostowac,ze urodzinuje dopiero 9-go listopada!
Widac zaszlo jakies nieporozumienie 😮 Ale za pamiec dziekuje i za Wasze zdrowie wieczorem toast wypije 😀
Na koniec spoznione,acz serdeczne zyczenia Dla Pana Lulka i Pyry Moldszej!
Salute.
Nie pamiętam tak pechowego święta lotniczego , jak w tym roku. Wypadki na pokazach zdarzają się na całym świecie, ale u nas to już ponura tradycja. Wczoraj lało cały dziń i pokazów wcale nie było, dzisiaj wypadek załogi białoruskiej i pokazy przerwane. Na dodatek zadymiło na amen jedną z sal wystawowych targów przemysłu zbrojeniowego. A co robią kapelani? Pełno ich, a jakoby nikogo nie było? a ODCZYNIĆ NIE ŁASKA? jESTEŚMY (MY, pOLACY) ŚWIATOWYM CENTRUM EGZORCYSTÓW, TO NIECH, Z PRZEPROSZENIEM, ZAROBIĄ NA SWOJE PIENIĄDZE.
Wioślarze dzisiaj zdobyli złoto i brąz i Anka z Radyjkiem znowu poleciała kibicować
A wiecie skąd w Poznaniu wzięła się Malta? Otóż pierwsze wyprawy krzyżowe przywlokły z sobą do Europy zarazy różne. Odpryskiem epi
demii dostawały i ziemie polańskie Jeden z Henryków (nie pamiętam który) ściągnął na przedmieście grodu poznańskiego zakon Kawalerów Maltańskich – szpitalników i uposażył zakonników – rycerzy – lekarzy dwiema posiadłościami : jedna była osobistą majętnością każdorazowego komandora zakonu i do dzisiaj nazywa się Komandorią ( na północnym skraju doliny Cybiny. Dziś jest tam poznańska f-ka wódek, prześliczny i bardzo stary kościółek św. Jana Jerozolimskiego (mieści ok 60 wiernych i swego czasu porazał wielkością) i park Tysiąclecia. Natomiasrt duży obszar gdzie dzisiaj zalewowe jez. Maltańskie i nasze osiedle, to Malta.
To czyje urodziny obchodziliśmy? 😯
Zanotowane w kalendarzu jest… pewnie Anny, która bywała i przestała, ale nie szkodzi, toastowaliśmy 😉
Sniło mi się, że odwiedziło mój dom chłopisko wielkie na 2.5 metra prawie, okazało się, że posłaniec od…Pana Lulka! Miał ze sobą bardzo wielki i dziwaczny kosz, a w koszu zarżniętą na śmierć gęś, którą mi Pan Lulek z dobroci swego serca przesyła. I teraz kłopot, przecież wyjeżdżam, zamrozić nie mogę, bo lodówka zdycha, co tu robić?! A w dodatku Jerzor zapowiedział, że gęsiny to on nie lubi. Tak się nakłopotałam, że aż się obudziłam 😯
Witam,
Alino,dziękuję za dobre chęci,ale kremu angielskiego raczej nie wypróbuję, ponieważ w ogóle nie robię żadnych kremów na bazie żółtek.Jeśli krem to tylko do ciast : budyniowo -maślany,albo galaretka połączona z bitą śmietaną. Mam jakieś wewnętrzne uprzedzenie do jajek,które nie są dobrze usmażone,upieczone jako składnik ciasta albo ugotowane na twardo.Nie jem kogla-mogla ani jajek na miękko. Nie podniosę też kwestii cholesterolu,no bo 6 żółtek to jednak spora dawka, a to dlatego, żebym sama przed sobą nie wyszła na hipokrytkę ;gdy jem smaczny boczek albo inne smakołyki z tłuszczykiem,to obawa przed nadmiarem cholesterolu jakoś gdzieś znika.
Tak więc to pytanie co zrobić z żółtkami było trochę retoryczne.
O dereniu / i dereniówce/ poczytałam sobie i pooglądałam na stronie google.Są tam szczegółowe zdjęcia.
No to już się wyjaśniło, otóż Anna australijska z sąsiedniego blogu, dawno nie bywajaca, ale życzenia jak najbardziej jej się przydadzą.
Dziś wieczorem wybieram się na koncert muzyki filmowej Ennio Morricone na terenie Stoczni Gdańskiej. Węgierską orkiestrą symfoniczną dyryguje sam kompozytor, a śpiewa 100 – osobowy chór i soliści. Okazja – rocznica podpisania porozumień sierpniowych. Miejsca mamy zapewnione siedzące,więc tylko trzeba się ubrać ciepło, bo koncert odbywa się pod gwiazdami.
Alicjo, czy posłuchałaś sobie piosenki Macieja Maleńczuka „Gdzie są przyjaciele moi ” na YouTube ?
Witam.
Krystyno może to zmieni twoją niechęć do jaj.
http://kopalniawiedzy.pl/jaja-jajka-dieta-glod-cholesterol-7356.html
Jak nie to zrób ajerkoniak.
Ważna wiadomość!
Poczta butelkowa z Burgenlandii już dotarła pod Pułtusk. Przesyłka dobrze zabezpieczona. Dzwony, kapelusz, słodycze i…wielkie flaszki wypełnione po same korki!
Pocztmistrz wyjechał na daleką północ. Stanie chyba dopiero na Helu.
Przesyłka z Kurpii wyruszy w dalszą drogę w sobotę przed świtem.
To moza i ja Twoj dom Pyro widze bo jak kamera jedzie z wioslarzami to widac domy. Tylko nie wiem w ktora strone ona jest skierowana. Musze sprawdzic czy na internecie maja juz video bo to zawsze z poslizgiem ale nie wiem jak dlugim. Zloto pewnie w czworkach podwojnych panow (czy jak sie to nazywa). Bede wygladal jamnika tym razem 🙂
Krystyno zrob sobie na samych zoltkach omlet taki zlociutki, Do tego jakies grzybki, cos zielonego i cos czerwonego dla koloru. Albo na slodko z powidlami, smietana, cukrem pudrem, skorkami pomaranczowymi, polany czekolada i jakims likierem i podpalony. No nic ide sobie przekasic kapusniaczku.
A to chyba będzie fajny koncert, lubię Morricone. Maleńczuk i owszem, tej piosenki akurat nie znałam, ale kilka innych słyszałam tu i tam.
O poczta z Burgenlandii dotarła!
To chyba dlatego śniła mi się ta gęś od Pana Lulka 🙂
To chyba jest i zloto i srebro i braz. Wczoraj widzialem dwojke podwojna pan wagi lekkiej jak weszla do finalu. W sumie 4 medale dwa zlota to niezle. A ta czworka meska to bije wszystkich na leb na szyje od paru juz lat. Bede musial odnowic swoje czlonkostwo w Kaliski Towarzystwie Wioslarskim ktorego jestem czlonkiem dumnym, zle chyba juz wspominalem. Chlopcy maja mi hamburke na wodzie zostawic caly wrzesien. Juz mam kolezanki z wnuczetami zabukowane na wycieczki po Prosnie 🙂
Co to jest hamburka? Z Hamburga?
yyc,
jakimi liniami lecisz?
To jest hamburka. Kiedys byly takie z drewna i chyba nieco wieksze. Byla laweczka na dziobie (zawsze siedzialem jak dziecko) i tak jak tu z tylu na dwie osoby. Posrodku wuzek dla wioslarza. Lufthasna. Zamiast leciec do Poznania (Wroclawia) jakos nie pomyslelm i lece do Wa-wy a to dalej od Kalisza.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/Hamburka#slideshow/5375790930281505282
Chyba wyskocze na jakies zakupy moze jeszcze. Tak mi sie ostanio dobrze kupuje a robie to na tyle rzadko, ze wlasciwie czemu nie. Ostatni tydzien roboczy bo w sobote rano na lotnisko i sie obudze w Europie. Znaczy jak uda sie zdrzemnac w samolocie bo na ogol nie udaje sie a i pora dzienna. Wylatuje o 13:00 i we Frankfurcie jestem o 6:00 rano a to w Calgary dopiero 22:00. W Wa-wie o 9:25 i zaczna sie male schody bo to juz noc a przede mna caly dzien i od razu spotkanie ze znajomymi (maja byc na lotnisku). Zostawie u nich bagarze i pojdziemy na lunch, potem kolega przyjezdza do Wa-wy i jedziemy do Kaliszewa.
A na hamburke zabiera,my buteleczke szampana i jakies zarelko male ale dobre i polplyniemy w gore rzeki. Mozna daleko ale jest maly prog po drodze i jesli sie bedzie chialo to przeniesiemy (przepchniemy) lodke (woda po kolana) i potem juz hulaj dusza….
Za ortografie nie odpowiadam. Fortuna wozkiem sie toczy
Fajna łajba, trochę jak canoe, ale szersza no i ławeczki!
a gdzie szanowny pan ma kamizelkę?! Jak ja tego przepisu nie lubię…zdejmuję na środku jeziora, kładę na dno canoe – nikogo w poblizu, a jak tylko striptease z kamizelki, natychmias motorówka ze strażnikami i grożenie mandatem. Nawet utopić się człowiekowi nie dadzą 🙄
My lecimy Transatem, przyzwoity czarter, często tym latamy, poza tym 600$ (ze wszystkim) od łebka jest nie do pogardzenia, tym bardziej, że już trochę wylataliśmy w tym roku. Afryka była za 1500$ na twarz, a i to cena specjalna, bo Jerzor sprawdzał często i szukał tańszej okazji. O, i okazuje się, że stop-over w Paryżu bedzie tylko w drodze powrotnej. To można jeszcze znieść…
Nie wiem jak w Obtario ale w Albercie z tego co wiem to kamizelke trzeba miec w lodzi ale nie trzeba zakladac. ja plywam bez bo wygodniej. W gorach na ogol zakladam zwlaszcza jak dalej od brzegu bo woda w jeziorach zimna jak cholera. W Polsce to nie wiem jakie przepisy. Akurat do kolegi dzwonilem i problem moze byc z lodka bo ponoc rzeka strasznie zarosla i chyba sie nie przeplynie poza parkiem nigdzie dalej. Kiedys zrobili jeziorko za miastem i tam sie wioslarze przeniesli a o Prosne nie dbaja. Ostatni raz byla czyszczona chyba z 6-7 lat temu i wtedy bylo bardzo milo. Z Calgary Air Transat tez lata ale drozej prawie dwukrotnie niz z Toronto i gorsze polaczenia i chyba bagazowe ograniczenia. Lufthansa jak ja kupowalem byla $1,236 co bylo taniej niz ostatnie 10 lat pamietam (1,400-1,600). Dzien i godzina tez mi odpowiadaja tylko sie zgapilem bo jak pisalem moglem pewnie leciec do Poznania czy Wroclawia a moze nawet do Lodzi skad najblizej do Kalisza. No ale jest jak jest. Dobrze sie sklada ze kolega jest w Rawie a to zabi skok do Waeszawy i ma po mnie przyjechac. Ja zreszta lubie pociagi i na ogol z Kalisza do Konina jade (bezposrednio kiepskie polaczenia) i spedzam cala droge w restauracyjnym. Zamowie flaczki jakiegos schaboszczaka i 50-tke „Wyborowej” i jade przez kraj 🙂 A z Konina mnie zawsze ktos odbieral (50km)
Gdzies zginela Jolinek. Zastanawiam sie czy przypadkiem Marek nie wyniósl Jej na oltarze albo szykuje portret typu „Dama z Lasiczka”. Sam chetnie pörzypozowalbym z natury jako lasiczek. Pewnie bym blyskawicznie ozdrowial.
Wtedy mialbym czasem prawo sobie polasiczkowania.
Rodzina wczorajwieczorem przyjechala w glównym skladzie mnie wracaija sily.
Szczególnie, ze jeden z naszych juz wyniesion na oltarze. Pozwalam sobie tylko zwrócici uwage, ze tam tez obowiazuje celibat.
Chwilowo jeszcze nie w charakterze lasiczka, ale
Pan Lulek
Jolinek, pewnie pojechała po dereń na dereniówkę, rośnie panu konkurencja Panie Lulku!
Dobry wieczór!
Po wczorajszej mżawce i chłodzie (Osobisty był w dzikich ostępach na skraju mapy, 2600m, komórka bez zasięgu i +6 stopni) dziś ani jednej chmurki, niebo lazurowe jak na tanich widokówkach 😎 Pojechaliśmy znowu na lodowiec i na jagody w jego pobliżu. Było cieplutko, +12, strome zbocze wyeksponowane do słońca i piękne jagódki. Zebraliśmy ze 4,5 litra, do tego znowu kawałek starego lodu do drinków. Na jagodach była też bardzo przyjazna młoda rodzina – konsul bułgarski z żoną i 6-letnim synkiem. Tak dobrze mówił po niemiecku, że Osobisty od raz go zaliczył do bułgarskiego specnazu 😎 Na ogół to ja zagaduję ludzi, a tu ten mnie uprzedził mówiąc, że jeśli nie mamy już w samochodzie miejsca na te wiaderka pełne jagód, to on nam pomoże w transporcie… 😉
Krystyno,
jak już wiesz, jaja nie powodują wzrostu poziomu cholesterolu. Surowych żółtek też nie używam, nawet do tiramisu ubijam na parze, aż zgęstnieją. Sos waniliowy do gruszek gotowanych w winie też się ubija na parze, a najpierw zaparza wrzącym mlekiem, więc nie ma obawy przed salmonellą. Sosy i kremy na żółtkach gęstnieją dopiero w temperaturze powyżej 60 st. a skoagulowana bakteria nie jest groźna 😉
Czolem, wlasnie zajechalem, jak sie odgruzuje i odsmierdne, to jaka fote wkleje, teraz musze nieco dychnac po wakacjach, jutro do szoli i na szychta,
pozdrawiam wieczorowo i serdecznie
Pan Lulek juz sie lasi jak lasiczek, to miejmy nadzieje, ze i na obraz trafi!
Witaj Sławku,
mam nadzieję, że miałeś obfite połowy!
Zródełko, poczytałam trochę waszej strony – aleście się wzięli za (ło)Buzka 😉
Swoją drogą to racja, bo on tam nie jest od gali i „bycia”, tylko od roboty. Ciekawe, czy się przyłoży.
A Pan Lulek ma się coraz lepiej, jak już łasiczkować Mu się zachciewa 😉
Alicjo,
a ta ges byla biala? Bo moja matka (96 za dwa miesiace) interpretuje z namietnoscia sny i tam biale gesi, a szczegolnie snieg, ale tez np sny o zebach nie znacza nic dobrego. Czego Tobie nie zycze. Zycze sobie natomiast, ze zobacze Ciebie i Twojego zdrowych na Zabich Blotach.
pepegor
Slawek,
jo ida na szychta,
ten slaski blues…
Nie wiem czy Ty, ale ja znam ten koloryt, ja z tamtad przychdze!
Dobranoc wszystkim
pepegor
Ta gęś była biała, ale skrzydła miała szarawe. No, taka siwopiórka, nie wiem, jak to nazwać. I była wyraznie usmiercona, gardełko tego tam…
Pan Lulek zle mi nie życzy i nie podsyłałby mi białej gęsi na nieszczęście 😉
Dobranoc, pepegor.
Hm… siodłata?
No, jak Pan Lulek za łasiczka robi, to chyba można po łebku pogłaskać?
Więc się ośmielam i tym miłym akcentem kończę niedzielę. 😀
Zdrówka i dobrej nocy!
Wyglada na to, że pomorska gęś, siodłatą zwana. O, i w dodatku pomorska – czyli wszystko się zgadza!
Gęś w snach. jest symbolem naiwności w sprawach seksu,brakiem umiejętności obrony własnych interesów.To tak ogólnie.
Martwa gęś oznacza uwolnienie się od niestosownego towarzystwa.
Alicjo, dzieki, najwieksze wsparcie w sprawie Buzka mamy od PoTomka, nie znam czlowieka, ale chetnie bym go poznala (i Sasiadke), bo to uroczy ludzie. A wnerwilo mnie na dzien dobry, ze sie nawet nie czyta korespondencji… Ah, szkoda gadac. Ale jaki odzew dostalam – i to ze strony zwyklych ludzi, to jest po prostu oszalamiajace 🙂 Czekamy, bo pewnie cnd. 🙂
Ges? Babcia robila pasztet z gesi, a moja Mama raczej kurczaka czy indyka z latajacych przygotowywuje.
U mnie byl makaron z sosem z dodatkami chili i czosnku. Nawet kombinacja sie udala. Jutro marynujemy sledzie, bo H. obiecala, wiec sie juz ciesze. Ostatnie jej marynowane sledzie byly cudne!
Dobra, ide spac, jutro musze rano wstac..
😯 A toś mnie pocieszyła, eska … naiwność w sprawach seksu?! W moim wieku 😯
No i muszę poszukać towarzystwa, od którego chciałabym się uwolnić…
Dzięki za tłumaczenie, bo pepegor mnie nieco wystraszył 😉
się znalazłam … 🙂 … więcej napiszę wieczorem bo się spieszę do Amelki .. 🙂
a od jutra będzie tak:
– Co będziesz dziś robiła?
– nic
– wczoraj też nic nie robiłaś
– jeszcze nie skończyłam 😆
witaj koleżanko żaby od dereniówki i Sławku po wakacjach … 🙂