Ni pies, ni wydra – coś na kształt … kawy
W głębokim PRL-u czyli za czasów Gomułki istniało powiedzonko powtarzane rzekomo za pierwszym sekretarzem: Ni pies, ni wydra coś na kształt świdra. Przypomniało mi się to porzekadło gdy przeczytałem zapowiedź pojawienia się na naszym rynku nowej kawy z Sumatry. Ponieważ kawy jeszcze nie ma więc nie reklamuję jej, ani też nie zniechęcam do jej próbowania. Sam jestem ciekaw nowego smaku. Tymczasem zrelacjonuję ładną legendę, która tę kawę otacza.
W północnej części wyspy o pięknej nazwie Sumatra mieszka plemię Batak. Na zboczach wulkanu górującego nad jeziorem Toba rosną kawowe drzewa. Uprawą zajmują się kobiety. Niektórzy tłumaczą to tradycjami religijnymi, mnie się wydaje, że prawdziwsze byłoby wyjaśnienie uwzględniające lenistwo i cynizm mężczyzn.
Kawowe ziarna zbierane są ręcznie i w szczelnie zamkniętych workach poddawane całodobowej fermentacji. Potem następuje mycie, do czego służą wiklinowe kosze i suszenie na słońcu. Dopiero teraz ziarna mogą trafić w ręce kupców, którzy dostarczą ją do krajów przeznaczenia, gdzie nastąpi proces palenia.
Legenda ludu Batak mówi, że opiekę nad nim sprawuje zwierzę o przedziwnym kształcie i pochodzeniu: Singa. Jest to pół bawołu i pół węża. Jego rzeźby zdobią tamtejsze domostwa i strzegą harmonii domowych ognisk. Singa znad jeziora Toba dał nazwę nowej kawie: singatoba. Eksperci twierdzą, że charakteryzuje się ona kwaskowatością połączoną z aromatami słodkich drzew owocowych. Znawcy podobno potrafią w niej wyczuć smak lukrecji, czarnych porzeczek, grejpfruta.
Zobaczymy, spróbujemy. Takie historyjki są na tyle sympatyczne i ciekawe, że warto je przytaczać. Zdając sobie jednak sprawę, iż przyrządzają je głównie specjaliści od reklamy. Mnie to nie przeszkadza. Pod warunkiem, że singatoba będzie mi smakować!
Śliwki w boczku pięknie się upiekły
Zanim napijemy się nowej kawy musimy oczywiście zjeść obiad. Dziś była wątróbka drobiowa z cebulką i jabłkami smażona na oliwie z peperoncino. Na przekąskę zaś słodkie, suszone śliwki zawinięte w boczek upieczone w piekarniku. Do tego rose z Salento. Na koniec zaś kawa z ekspresu włoskiego i mały kieliszeczek grappy.
Watróbkom towarzyszyła oczywiście i sałata z marchewką w occie balsamicznym
Komentarze
Interesujące,
Przyjrzałem się temu Saturnino i co widzę:
Zarówno w smaku jak i zapachu da się według opisu wyczuć porzeczki i lukrecję. Jak w tej kawie?
Od 1 września w butikach Nespresso pojawi się kapsułka z kawą Singatoba (100 proc. Blue Batak Arabica). Kto ma maszynkę, będzie mógł sprawdzić te porzeczki i grapefruita, a może nawet wyczuje lukrecję 😉
Aszyszu,
byłeś szybszy o ułamek sekundy i nasze komentarze zderzyły się na wejściu. Dowiedziałam się, że wysyłam za szybko 🙄
Pierwszy sekretarz rzeczywiście tak skomentował był wizję „innego socjalizmu” propagowaną gdzieniegdzie w 68.
W przemówieniu majowym nadawanym bezpośrednio w telewizji prosto z sali Kongresowej. Oglądałem. Sala była pełna, ludzie siedzieli nawet w przejściach. Od czasu do czasu odzywały się okrzyki „gierek, gierek, gierek” które to pierwszy sekretarz dobrodusznie i z lekkim uśmiechem przeczekiwał.
„…W jednym z najświeższych numerów „Jutra Polski”, organu resztek mikołajczykowskiego PSL w Londynie, roi się od wezwań do „zmiażdżenia” ZSRR, do pogrzebania go „głęboko w ziemi i w archiwach historii”. Dla andersowskiego „Orła Białego” z maja 1967 r. nawet Stany Zjednoczone są nie dość antykomunistyczne, gdyż zamiast rozwijać „krucjatę antykomunistyczną” w Europie – w Polsce, podjęły ją w Azji – w Wietnamie.
Oczywiście, z taką obłędną polityką eksponenci sił reakcyjnych mogą występować jedynie na użytek białych emigrantów. W kraju taka koncepcja polityczna nie może trafić do nikogo. Frontalne, otwarte atakowanie socjalizmu i sojuszu polsko-radzieckiego demaskowałoby jedynie siły reakcyjne w oczach nawet tej części naszego społeczeństwa, którą reakcja chciałaby oszukać i pozyskać. Zdają sobie z tego sprawę również główni dyrygenci międzynarodowego chóru antykomunistycznego z amerykańskich ośrodków wywiadowczo-dywersyjnych.
Dlatego też finansują oni nie tylko „Orła Białego”, ale i „Kulturę” paryską, która reprezentuje inny kierunek polityki reakcyjnej, bardziej perfidny i bardziej dostosowany do realnego układu sił.
Najbardziej reprezentatywnym przedstawicielem tego kierunku jest czołowy publicysta tego pisma – Juliusz Mieroszewski. (…) „Logicznie rzecz biorąc- pisze on – mamy przed sobą tylko dwa rozwiązania: albo Rosję pobić, albo się z nią ułożyć. Ponieważ nie możemy jej pobić, musimy się z nią ułożyć”. (…)
Chciałby on „układać się” ze Związkiem Radzieckim, ale na określonych warunkach. „Rosję Sowiecką trzeba albo pobić, albo zeuropeizować” – pisze Mieroszewski. A pod „europeizacją”, ten przysięgły Europejczyk rozumie oczywiście obalenie socjalizmu. Narzędziem tej „europeizacji” Związku Radzieckiego miały być „zeuropeizowane” uprzednio przy pomocy rewizjonistów kraje demokracji ludowej, a zwłaszcza Polska. „Gdyby Polacy, Czesi i Węgrzy mieli po temu możliwości, wypracowaliby z czasem kompromisowy model ustrojowy, który nie byłby ani komunizmem, ani kapitalizmem”. Inaczej mówiąc „ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”.
Negromare. Jak miło brzmi dla ucha. Współkróluje w Apulii obok Primitivo. Negromale chyba lepiej sie starzeje, przez co z tego szczepu pochodzi większość najlepszych win z Salento. Ukuto dla nich okreslenie „super-puliany” przez analogię do dobrych win toskańkich spoza apelacji. A jeszcze 15 lat temu wina apulijskie były prawie zupełnie nieznane poza Włochami.
Kilka firm tylko eksportowało swoje produkty. Najdawniej chyba, bo od lat 20-tych, eksportowała firma Leone de Castris do dzisiaj ceniona, choć kilka innych w ostatnich latach chwali sie jeszcze lepszymi winami. Ale z tej firmy pochodzi jedno z lepszych win różowych „Five roses”, eksportowane głównie do USA. Zresztą do USA eksportowali wino już w XIX wieku w beczkach.
Gospodarzu,
ale nam się zbiegła okoliczność, toć ja wczoraj wspominałam u Owczarka śliwki w boczku 😯
# Alicja pisze:
2009-08-14 o godz. 01:56
(…)A szopy (pracze)? to jest osobna opowiastka, syn Alsy może poświadczyć, akurat był u nas na wakacjach, jak się dobijały do nas do chałupki 🙂
Cała rodzina przychodziła rządzić w komposterze, ale zachciało im się śliwek owijanych boczkiem? no to zaczęły sie dobijać do drzwi od kuchni, a co! Że akurat północ prawie? A co to szkodzi, toż darły ileś tam przez las, wiedzione zapachem? Niestety, o tej porze po śliwkach z boczkiem ostał sie tylko smr? znaczy, zapach.
Nie zapomnę, jak obrażona rodzina szła sobie do lasu z powrotem, nawet na komposter (zawsze dla nich otwarty) się nie obejrzeli 🙄
Cytatów ze świdrem jest wiele. Ale autorstwo przypisuje sie Gomółce, choć zwrot był używany potem nie tak rzadko. Gomółkowskie pochodzenie przypomina Magdalena Środa:
http://wyborcza.pl/1,80322,4086517.html
Tekst przytoczony przez Nemo jest zreczny, bo miesza „Kulturę” z pismami emigracyjnymi w samej rzeczy obłędnymi. Miałem okazję sporo porozmawiać w 1967 roku z ludźmi związanymi z wydawnictwami londyńskimi. W jednym z nich nawet przez 2 tygodnie dorywczo pracowałem.
To byli rzeczywiście ludzie żyjący w świecie wirtualnym. Z tego powodu nie były groźne dla władzy krajowej w przeciwieństwie do Kultury, która miała wielki wpływa na krajowe elity intelektualne. Czytywali ją chętnie nawet działacze partyjni wysokiego szczebla i to nie tylko w celu „poznania wroga”.
Coś na kształt świdra pojawiło się u Gomółki w tym samym kontekście, to znaczy w związku z rewizjonistami, którzy składali się z osób, które w 1956 roku uwierzyły Gomółce i nie chciały odwrócić się od „przemian październikowych”, które dla Gomółki stanowiły jedynie króciutki epizod.
Moi rówieśnicy to wszystko pamietają, ale jest tu wiele młodszych osób.
Oczywiście dzień dobry Szampaństwu.
I witamy następnego geologa przy stole, yotę , rozpakuj się wreszcie i zasiadaj 🙂
Idę dospać, póki co.
Stanisławie,
TEN Gomułka pisał się przez U 😉
Cytat pochodzi z przemówienia „Stanowisko partii – zgodne z wolą narodu”, wygłoszonego 19 marca 1968. Tego, które oglądał Aszysz.
Oglądać – oglądałam, klaskać – klaskałam; gorzej – trzeba było na użytek Górali robić swoistą egzegezę „co autor miał na myśli”. A na paryską „Kulturę” miałam przez lata wręcz alergię, za którą sama „Kultura” nie była odpowiedzialna. Po prostu w kręgach poznańskich nie było „Kultury” do przeczytania. Nikt jakoś nie przywoził. Tyle, co z Wolnej Europy się słyszało. A tu Passent i Toeplitz w „Polityce”, Małachowski w „Kulturze” i inni, prowadzili z paryska „K” dyskurs krytyczny. Myślałam, że mnie krew zaleje. Co mnie obchodzi o czym Mieroszewski pisze, jeżeli w żaden sposób nie mogę tego przeczytać? I lepiej niech mnie panowie z Warszawy nie drażnią i już.
Pyro,
czy Górale, którym wyjaśniałaś „co autor miał na myśli” to synonim grupy ludzi długowiecznych dzięki niewygórowanemu poziomowi wykształcenia? 😉
W mojej dalszej rodzinie było paru wojskowych, podobnie długowiecznych 😎
Lecę na zakupy, bo w domu nie ma ani okrucha, co by go ze czcią… Na dodatek Sławek i Marek narobili mi apetytu na dobry chleb, ale u mnie na dworcu takiego nie ma 🙄
PL zjada, czym mu M2 i J51 lodowke wypelnili. To widac, chocby po jego glosie w telefonie. Troche sie jednak zapedzil dzisiaj, zapewniajac mnie, ze jest juz i po sniadaniu i po obiedzie. No, chyba ze M2 przestawil mu zegar o na czas moskiewski.
Ja wyjadlem zapasy slusznej grubosci plasterkow najlepszej pod sloncem kurpiowskiej krakowskiej ukrytych w ostatniej chwili przed krytycznym okiem Osobistej i podmienionych plasterkami przezroczystymi z cienkosci.
I nikomu nic nie wypominam, bo uszy mie sie trzesly z przyjemnosci jedzenia zbunkrowanych plasterkow.
A ze mie sie dwie piekarnie przykleily do dworca? To nie bug, to feature 🙂
paOlOre,
Którędy płynie Bug to ja wiem i ty wiesz. Wytłumacz resztę zdania kulinarnym bo może się nie zorientują.
ok, dla kulinarnych (w przyblizeniu):
…To nie bug, to feature == to nie zada, to waleta
😉
Kulinarni dziękują 😎
Na obiad będzie żabnica z zielonym pieprzem i koniakiem.
Pawle masz krakowską i i kabanosy jak w banku swoje oszczędności. Chciałem powiedzieć słuszną ilość krakowskiej i kabanosów. Dorzucę do tego ze dwa kilo myśliwskiej. Podzielisz się z moim wiedeńskim starszym bliźniakiem.
Misiu,
starszy blizniak zna sie na rzeczy i na pewno sie ucieszy i doceni.
a jakies fotki ze Swieta Jablka podrzucisz?
Przepraszam profesora Gomółkę. Rzeczywiście zapomniałem już, jak to się nasz przywódca pisał. Ja miałem szczęśliwie dorywczy dostęp do „Kultury” i wydawanych przez nią książek od roku 1959. Pierwszą prawdziwa sensacją był wtedy Doktor Żywago Pasternaka. Przeczytało pół klasy i wychowawca polonista. Ogólnie rozczarowanie raczej, bo spodziewaliśmy się rzeczywiście sensacji.
Dostarczycielem „bibuły” była kuzynka, której mąż był profesorem fizyki jądrowej w Bazylei i kilka razy do roku przekraczał granice. Ciekawe czasy to były, bo został profesorem w Bazylei i w Heidelbergu zanim w Polsce zrobił doktorat. Tutaj promotor w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie przez 5 lat czytał jego rozprawę. Dla porównania promotor Janusza Lewandowskiego w Sopocie czytał jego rozprawę tylko 3 lata. Ale w Sopocie to była sprawa ewidentnie polityczna, a w Krakowie tak z przyjaźni.
Stanisławie, krakowski IFJ powstał „zaledwie” w 1955 roku, zatem różne mogły być powody tak długotrwałej lektury dysertacji.
Nb, posady profesorskie na zachodzie dla polskich wybitnych (i wybitnie młodych) doktorów dyscyplin ścisłych to dość powszechna praktyka – również w latach 70-tych i 80-tych. Sama znam kilka przykładów błyskotliwych i lukratywnych karier (bądź epizodów), w tym dokładnie z przywołanej przez Ciebie, „groźnie brzmiącej”, polskiej instytucji badawczej… 🙂
Nemo- ta żabnica z zielonym pieprzem i koniakiem brzmi
nieźle,a smakuje pewnie jeszcze lepiej 🙂
U mnie makaron też z zielonym,ale…. pesto.
Bez koniaku.
Danuśka,
żabnica smakowała, choć Osobisty trochę kaszlał od tego pieprzu 🙄 Do rybki był dziki ryż i cukinia duszona krótko z czosnkiem i oliwą oraz czerwonym peperoncino (dla koloru). Do picia woda i sok żurawinowy. Na deser kisiel jeżynowy.
Nemo, o ktorej Wy obiad jecie?
nie zdazylem narysowac, a Osobisty juz kaszlal:
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/ObiadNemo#5369766370838666050
Pogoda nadal cesarska, prawdziwe lato! Dziś wieczorem wybieram się do kina. W miasteczku na rynku ustawiono wielki ekran, ławki do siedzenia i bufet z wyszynkiem czyli letnie kino. W programie „The Bucket List”, jutro „Simpsonowie”, wczoraj – jakaś niemiecka komedia. Kino jest gratis, sponsorowane przez gminę i kilka lokalnych firm.
Oczywiście pójdę, jeśli nie padnę przedtem, bo wstałam dziś o 5 rano, a pod wieczór wybieramy się jeszcze na grzyby do naszego górskiego lasu…
Sławku,
super ilustracja 😀
Obiady jadamy o 12:00 😎 Jak wszyscy w tym wyregulowanym jak zegarek kraju 😉
Już tu kiedyś debatowaliśmy o porach posiłków. Ten kraj tak ma 😎
a capella, prawda, że te kariery były lukratywne biorąc pod uwagę siły nabywczej marki niemieckiej czy franka szwajcarskiego w Polsce. Inna rzecz, że nie zawsze wybitność o wyjeździe decydowała. Były przypadki, że w ostatniej chwili wyjeżdżał ktoś inny niż był zaproszony. Czasem fałszywie informowano, że ten właściwy zrezygnował, czasem informowano właściwego, że ma zrezygnować, a jak nie to i tak paszportu nie dostanie. Często „substytuta” odsyłano do domu, ale nie zawsze.
Tu się obiad nazywa Mittagessen (Z’mittag), a Mittag to jak wiadomo – samo południe 😉 Wieczorem się je Abendessen, po helwecku – Z’nacht 😎
Polacy jadają posiłek południowy raczej późno, nawet o 17-18, zazwyczaj po powrocie z pracy. Dlatego dla nas jedzenie o 12 a nawet 13 wydaje się dziwne. W krajach z przerwą na lunch południe jest naturalne.
Wszystkim, którzy jeszcze nie skończyli Mittagessen życzę smacznego a także miłego weekendu. Pozdrawiam do poniedziałku
Po „Mittagessen” dobrze jest również „Mittags schlafen”. Najlepiej od razu…
Swoją drogą to trochę nieludzkie w porze, gdy głód zaczyna chwytać, tak opowiadać, co się jadło.
ASzyszu, niegdyś to była reguła. Drzemka poobiednia, przekleństwo młodziezy na koloniach i radość zmęczonych. Teraz życie płynie zbyt szybko i ten zwyczaj pozostał już tylko w krajach gorących jako sjesta.
http://voyageforum.com/images/users/278153-icon-1216463402_large.jpg
takie inne singha mnie sie wspomnialo, zreszta jedyne, ktore znam, a czy te kawe to tez tylko dziewice?
u mnie Mittagfruhstuck- Leffe
Jeżeli jada się w południe, to nie trzeba solidnego śniadania (o drugim nawet nie mówiąc). Teraz, kiedy obydwie jesteśmy w domu też jemy wcześnie (13-14.00), za to kolacja jest i wczesna (ok 19.00) i nieco solidniejsza ilościowo, zawsze z jakąś surówką wypychającą, a nie kaloryczną. Dzisiaj obiadowo pierogi z kurczakiem i sok (Hanczyny) z czarnej porzeczki do gazowanej Nałęczowianki.
Nemo – trafiłaś w Górali
a Yota wierci wzdluz, ciekawe po co?
fajnie, ze wpadlas balsamu nalac
Wakacje spędzaliśmy na kempingu,a w takich okolicznościach
całe życie toczy się na zewnątrz.Zatem wszystkie posiłki jada
się na tarasie wynajętego domku lub na trawniku obok namiotu.
Kemping byl we Francji – 3/4 turystów to byli Francuzi,
a 1/4 Holendrzy.
o 12.30 słychać zewsząd miły odgłos odkorkowywania butelek
o 13.00 : 100% Francuzów je dejeuner
a Holendrzy na plaży,na wycieczce itp…..
Czasem też przy stole.
Aszyszu,
nie strasz tymi danymi z Ziemi Swiętej 😯 Osobisty przeważnie odbywa drzemkę poobiednią 15-20 minut, podobno dobrze mu to robi.
Pyro,
masz rację. Na śniadanie ok. 6:30 -7:00 mój Osobisty pije sok pomarańczowy i kawę oraz zjada 2 bułeczki z konfiturami lub miodem. Na drugie śniadanie (wszyscy mają przerwę w pracy tzw. Z’nüni- pause) ok. 9:00 – kanapkę z szynką, serem plus herbata, ew. jogurt, owoce.
Przerwa obiadowa, od 12:00 do 13:30 nie wolno wykonywać hałaśliwych prac (wiertarki, kosiarki, trąbki itp. mają szlaban). Po południu ok. 15:00 jest pora podwieczorku, kolacja o 18 – 19. Pracuje się (w biurach) do 17:00, sklepy otwarte są do 18:30, ale to się coraz bardziej liberalizuje.
Tak jest w tygodniu. W weekendy śniadania są obfite, jak w Polsce, potem gdzieś wybywamy, zamiast obiadu – piknik, a wieczorem – przyzwoita kolacja. Tak też żywimy się w podróży.
Sławek (12:39),
nie pokazuj takich strasznych rzeczy przy moim śniadaniu, bo mi się cafnie 😯
Kamping we Francji pasowałby mi 😉
U mnie dzisiaj będzie kaszanka odsmażana z Baltic Deli, ziemniaku utłuczone i kapusta kiszona. Miał być ogórek kiszony, ale trzymam na jutrzejsze b-b-q u Bonnie, tutejsi nie znają ogórków kiszonych. Zaniosę, niech wiedzą, co dobre 😉
Nie znali też kapusty kiszonej, ale spopularyzowałam w formie bigosu, pierogów z kapustą i grzybami, kapuśniaku oraz surówki (kapucha, grubo tarta marchewka, dyżurne + szczypta cukru, odrobina oliwy).
Pozdrowienia dla Pana Lulka 🙂
Slawek,
ty mię tu lasek nie podsyłaj, ino się pakuj na swoją Islę, cobyś kaloszy nie zapomniał, a laski wypuść z Młodym na zwiady, coby wiedziały, co, gdzie i jak.
Do wieczora jestem w firmie, a potem sprawdzimy, czy laski napotrafiły się włamywać do waszych komputrów celem skajpowania.
Nasi klienci też robią sobie przerwy obiadowe 12-14, wiec mialem trochę spokoju. Ale się skończyło. Coś mi tu brzęczy…
Bulbaaaa…
Wcina. Bedze potem
Pan Lulek
Mam problem z łączem ale dwa zdjęcia się załadowały. Dionizos z Burgenlandii:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/WyprawaDoLulka#slideshow/5369794485651270722
Czy Pan Lulek śladem Diogenesa rozważa przeprowadzkę? 😯 Czy może śladem Dionizosa szuka tam bachantek? 😉
Panie Lulku,
pozdrowienia i uściski 🙂
Dzieki Nemo za sprostowanie . Na upał można złożyć? Ach te upały…
E tam, to nie żadne sprostowanie 😉
W piecu tort jeżynowy, odkurzacz na dywanie i sterta bielizny do wyprasowania… Nie chce mi się…
Złości mnie internet bo nie działa tak jak powinien. Na następnym zdjęciu się okaże co tam Lulek wyszukał.
Zapewne jakąś pocztę butelkową 😉
Faktycznie tego Wujka Lulka to mało co widać… Ale jak wcina, będzie go więcej, miejmy nadzieję 🙂
bielizne w odkurzacz, tort na dywan i baraszkowac z kotami 🙂
chyba mi wali, dobrze, ze skoro swit spadam na wyspe
Sławku,
dobra rada, ale za późno 🙁 Tort nadjedzony, dywan odkurzony, bielizna dalej czeka, ale ja jadę na grzyby! Lada moment 😎
Życzę udanego pobytu na wyspie 😀 Fotografuj jak coś złapiesz, jak nie, to też. Landszaft chociażby 😉
Sławek – nie daj się złapć żadnej rybie.
…zwłaszcza temu żabiemu potworowi z zębiskami! Od kiedy to żaby mają zęby? 😯
Byłam za rogiem. Nie po to, co to wiecie (zapas w domu jeszcze jest), a po żeberek kilka na wkład do zupy ogórkowej oraz na zakup kropli do oczu z antyhistaminą. Płaczę i płaczę, ktoś mi sypie piasek w oczy no i to wszystko do kupy jest męczące. Nigdy takich nie miałam, a tu masz…
Dobrze, że wzięłam ze sobą butelkę zimnej wody. 30Cesarskich w cieniu przed południem, no i jak na cesarską przystało – ani chmurki na niebie.
Wreszcie lato 🙂
U mnie lunch – kabanosik i zimny Lech.
…a tak swoją drogą, co robiły lewice, kiedy prawice klaskały do obrzęku ?
Co do tow. „Wiesława”, nie słuchałam, bo mi wtedy Mietek (bez skojarzeń, nie TEN Mietek!) czy Janek był w głowie, ale zdumiewało mnie, że ten facet potrafi donośnie z kartki klepać godzinami o sukcesach PGR-ów w różnych zakatkach Polski, o pogłowiu rogacizny i nierogacizny i ile z kwintala wyszło zboża danego roku.
Ja na randkę – on klepie (szklanka wody na pulpicie), ja z randki, a on jeszcze nadaje i nadaje. A potem drukowali płachty tego w Trybunie czy gdzie indziej, jakby komuś jeszcze chciało się czytać…
A tu człowiek chciałby Bonanzę obejrzeć, albo innego Zorro.
Nie koloryzuję z tymi „randkami”, w moim naonczas wieku żadnych wieczorowych randek z chłopakami nie wolno było uskuteczniać. Nad stawami, przy ludziach na plaży najwyżej 🙄
Koziolek Matolek w Gorach Skalistych na Placzacych Scianach niedaleko Pola Lodowego Columbia w drodze do Pacanowa
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/KoziolekMatolek#5369666249401484018
W Calgary deszcz a ja tylko wode pije jak na zlosc. Ten fimik to warto obejrzec w „View HQ Video” na gorze na prawo nad ekranikiem, pomaga.
Podesłałabym Ci Sławku trochę słońca, bo jest się czym dzielić. Ogórki na drabinie zemdlały w południe, pomidory też, podlałam punktowo, ożyły nieco, a zaraz cień nadejdzie.
To bardzo częsty widok w Górach Skalistych, zabrało mi sporo czasu, żeby się przyzwyczaić bez drżenia serca patrzeć na te koziołki, one sobie doskonale radzą na najwęższych półkach i żeby nie wiem, jak wysoko było. W Austrii się też sporo tego naoglądałam, ale Schnee Alpen nie są tak wysokie, jak Góry Skaliste, ani też takie „dramatycne”.
Dziekuje za slonce. Dzisiaj sie juz 5 dzien mecze ale pawnie sie przemecze. Poki co prawie 4 kg w dol a to chodzilo.
Co do koziolkow to te akurat w moich okolicach sa raczej rzadkoscia. Wszedzie jest pelno Rocky Mountains Big Horn sheep. Natomiast ta na zdjeciu to Mountain Goat. Piekne zwierze.
A tu moje mieczyki po dniu rozwijania czyli wczoraj 🙂
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Mieczyki#slideshow/5369566748975727138
Bylo tu ostatnio o wodzie i jaka pic? No to w zwiazku: co pija orangutany, co jedza i o czym mysla. Na weekend kozy i malpy dla lasuchow.
http://www.flickr.com/photos/slawomir/3819377680/
Sławek,
jak już poszło 5 dni, to chyba się przyzwyczaisz do diety .
Tylko potem urozmaić sobie płyny, bo nie samą wodą człowiek żyjenawet Pan Jezus w Kanie Galilejskiej zamienił wodę na szlachetny trunek 😉
Spróbowałabym tej diety, ale pewnych rzeczy z mojego repertuaru nie usunę za nic w świecie.
Ta Mountain Goat jest filigranowa w porównaniu do Big Horn i porusza się jak baletnica. Chyba David Atenborough w swojej serii miał jeden film, poświecony górskim „kozickom”, jak mawiał nasz przyjaciel Hans z Austrii.
Zdrowie wszystkich obecnych, nieobecnych i podgladajacych, a Pana Lulka przede wszystkim!
Wznoszę zimnym Lechem, bo po pobycie na ogródku muszę uzupełnić równowagę płynów, a tu pora na toast po tamtej stronie Wielkiej – akuratna 🙂
Sławek, nie denerwuj sie, wypiję w imieniu Kingston i Calgary, a Ty sobie po diecie odbijesz 🙂
Yyc, super te malpy, gdybym nie jechal, tobym zostal makijaz poprawic i konkurencje zrobic
Witam,
ta przekąska w postaci śliwek suszonych zawijanych w plasterek boczku prezentowana przez Gospodarza na zdjęciu występuje też w wersji z wątróbką.Kawałki surowej wątróbki z kurczaka i śliwki owija się cienkim plastrem boczku ,spina wykałaczką i opieka w piekarniku lub patelni. Gospodarz wątróbkę podał odzielnie upieczoną, w sumie te same smaki,ale na małe przyjęcie ta moja wersja lepiej się sprawdza.
Pyro,czy te pierogi z kurczakiem oznaczają pierogi z farszem z kurczaka?Może to naiwne pytanie,ale nigdy takich nie jadłam.
A propos wysokości, dzisiaj byliśmy w Gdyni i zwiedzliśmy najwyższy w Polsce budynek mieszkalny,tzw.Sea Towers.Wyższy z budynków ma 36 pięter,mieszkania są do 31 piętra. Na tym piętrze jest też taras widokowy, tylko dla mieszkańców. Dziś było oficjalne otwarcie i zaproszone osoby mogły sobie popatrzeć z góry na okolicę. Widoki wspaniałe , widać było nawet cypel Półwyspu Helskiego. Jedyna taka okazja. Świat z góry wygląda piękniej .
Wczoraj na blogu wpisała się pierwszy raz IZADOR,jakoś jej nie zauważyliście. Witaj Izador i odzywaj się śmiało.
Jak sie skonczy dieta to sie zacznie zycie 🙂
Winka juz sie chlodza, anansy dojrzewaja, steki mroza bo byly za pol darmo to kupilem pare na zas. Powiem Wam, ze oni kroja je coraz wieksze. Poprosilem zeby mi zapakowal pan po dwa razy trzy to sobie do zamrazalki wrzuce 6 stekow. Kazda paczka wazyla ok 950 gr. Toz to prawie pol kilo na jednego steka. po co ja sie odchudzam. No nic ide rybke zrobic na lunch a wieczorkiem na obiad bedzie poledwica bo wolno i mam taki kawaleczek 250 gr + brokuly ale te akurat lubie to jest dobrze.
Witaj Izador!
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1097#comment-161969
Pierwszy wpis zawsze czeka na akceptację, stąd nasze Ciebie niewidzenie wczorajszym wieczorem.
Siadaj i jedz! Dzisiaj grubo krojona kurpiowska krakowska i chleb z dworca. Zamiast musztardy nasze komentarze. Wino własne trzeba przynieść!!!
Krystynie dzięki za byste spojrzenie!
Po ile tam Krystyno m2 w tej wieży??
W Miedzyzdrojach, z widokiem na morze, m2 po 18….
Pół roku statystycznej płacy na m2.
m2 to nie M2, tylko metr kwadratowy, tak aby nie było nieporozumień!!
yyc, Ty tak nadmiernie się nie odchudzaj bo jak Cię zważą na Okęciu bedziesz płacił za niedowagę!!
Bede mogl wiecej bagazu zabrac.
Ale sobie uswiadomilam wlasnie, ze bede mial problem bo zawsze w bezclowym kupuje pare butelek na ogol kanadyjskiego whiskacza ale teraz lecac przez Frankfurt mam przesiadke wiec podrecznego czyli tych butelek nie wniose na nastepny samolocik i co? Mam wypic sam na lotnisku. Trzeba bedzie kupic wczesniej i popakowac co tez maly problem bo z jedna walizka jade a to 50 funtow limit a walizka i butelki pewnie juz polowa. Same problemy z tym odchudzaniem.
Kupisz więc na Okęciu, ale czy będzie kanadyjska?
We Frankfurcie tylko w siebie możesz zainwestować…
Że też w proszku tego nie ma.
A na Okęciu może być tak :
„- 115!
– powinno być 119, 4 kilo wam brakuje
– Schudłem 4 kilo!
– No jednym słowem, przywozicie do kraju 4 kilogramy obywatela mniej!
– Taaak
– A gdyby tak każdy wracał ze stratą paru kilo? Byłoby nas mniej coraz! Polaków!
– To co ja mam teraz zrobić?
– 60 za każdy brakujący, a wykształcenie macie jakieś?
– Wyższe
– a przepraszam, to po 75”
KAŻDY KILOGRAM OBYWATELA Z WYŻSZYM WYKSZTAŁCENIEM SZCZEGÓLNYM DOBREM NARODU
To z „Misia” cytat oczywiście. 😉
Nie miałabym nic przeciwko, zeby pasażera ważyli razem z walizką…chudzinka nie jestem, ale biorąc pod uwage tutejsze standardy, moja walizka by dobrze na tym wyszła 😉
yyc,
zauważyłeś, że ceny w tak zwanej strefie wolnocłowej (alkohol) zblizyły sie bardzo do cen sklepowych?! Ponieważ prawie rok w rok latam, widzę i się zdumiewam… Co to za oszczędność wielka, jakieś 4-5 $ na kanadyjskim whiskaczu?! To żadna oszczędność 🙄
Zważywszy, ze trzeba targać, deklarować i tak dalej.
To ja juz lepiej zlecę znajomym w Polsce samogonke w tej cenie… będzie wilk syty, a owca nie bedzie musiała tyle dzwigać 😉
Idę nastawić ziemniaki. Przeciwalergiczne chyba działa… łzy płyną, ale już nie piecze tak.
Antku, byłam w apartamencie o pow.ok.80 m2,całkowicie urządzonym -wzornictwo i wykonanie z najwyższej półki – 31 piętro,cena 1 milin 300 tys.zł.O cenę apartamentu o pow.120 m 2 z lepszym widokiem nie śmiałam pytać, pewnie grubo ponad 2 mln zł. Mnie zresztą chodziło tylko o widoki z góry na Gdynię i Zatokę Gdańską,ale ponieważ uprzejmie zapraszano nas do obejrzenia mieszkań – skorzystaliśmy. Taki apartament nigdy nie był moim marzeniem,chociaż gdybym była wielkokrotną milionerką to kto wie.
Krystyno – a tak, z kurczaczym mięsem, takimi gotowanymi i pieczonymi niedojadkami (dwie osoby nawet z apetytem często nie dojadają kurczaka, a ja odgrzewanego nie bardzo… No to mięsko przez większe sitko w maszynce (mazi też nie bardzo, wolę kawałeczki) trochę warzyw z rosołku i azjatyckich przypraw malutko, żeby tylko nutka egzotyki była – i w ciasto.
A z dietami to różnie. Ja się nie odchudzam – 45 lat byłam wręcz chuda, teraz mogę być gruba – średnia wyjdzie przyzwoita, ale moje Bliźniaczki mają paskudną przemianę i skłonność do sadła i co jakiś czas – dieta. Taka 13-dniowa. Pierwsze 3 lata (raz w roku stosowana pod koniec zimy) dawała świetny efekt do 8 kg w dwa tygodnie i potem jeszcze przez jakiś czas się chudło o ok 2 kg, Z roku na rok efektywność spadała i wreszcie było to jakieś 3-4 kg raczej bliżej trzech i dały sobie spokój, Moja Synowa odchudza się ustawicznie, a mnie się rezultat nie bardzo podoba. Zmęczona twarz i postronkowe mięśnie ramion wcale nie są bardziej estetyczne niż tłuszczyk.
jesli mozna wierzyc w legendy, to jestem sklonny przychylic sie do ponizszej
pewnego razu pasterz z Kaffa zwrocil uwage, ze czesc jego stada koz jest bardziej zywotna od pozostalych, ktorym zadne amory w glowie byly.
Te kozy, ktore dziarsko stawaly w konkury, jeszcze przed chwila zajadaly sie krzakiem kwitnacym na bialo wraz z czerwonymi owocami. Kiedy pasterz sam zdegustowal rubinowych korali doszedl rano do wniosku, ze taka nieprzespana samotna noc to wielki grzech.
swoje spostrzezenia wyznal zakonnikom. Ci pozbierali paciorki z krzaka. Zalali wrzatkiem i po wypiciu stwierdzili, ze znacznie lepiej znosza calonocne uczty i jeszcze zostaje im czas na modlitwe w ciszy.
dzialo sie toto w prowincji Kaffa w Etiopii w IX wieku
pozdrowienia z 40qm z takim:
http://lh6.ggpht.com/_IEb1up4eb8A/SiDbMCvZ0NI/AAAAAAAADRM/yBTwH8VAS50/s912/IMG_5774.JPG
Jarzębina rośnie w Etopii??
Wyprawa do Lulka:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/WyprawaDoLulka#slideshow/5369793496670779026
No tak musze sie przygotowac na doplaty jednym slowem. Za to potem z Okecia bedzie WARS wita was i inwalida z luneta albo meduza z seta. Czasy studenckie sie przypomna.
We Frankfurcie nie kupie bo Europa jedno panstwo i te bezclowe to tylko z nazwy. Ostatnio latalem przez Toronto i prosto do Warszawy wiec bylo wygodnie. Taka butla 1.14 L (40uncji) dobrej kanadyjskiej kosztowala jakies $18.oo trzy sie wzielo a mieli pakowane w takie male plecaczki to i wygodne bylo. Do tego jakies 2-3 rozne butelki i zakupy byly udane i tanie. Tylko ice wine kupuje w Calgary bo w Tornoto drozej nawet w bezclowym.
A tak serio to Okecie male ale przejscie graniczne przyjemniejsze niz w Kanadzie. Jakby sie odwrocilo. Nigdy mnie jeszcze o nic nie pytano i walizek nie sprawdzano.
Pyro,dobry pomysł na wykorzystanie resztek z kurczaka.Zapamiętuję do wykorzystania.:]
Alicjo ostatni raz dwa lata temu w Toronto byla roznica. 40oz (1.14L) CC albo Crown Royal po trzy w torbach albo w plecakach byly ponizej $60 (chyba $57) U mnie taka butelka to ok $40+ razy 3 i roznica jest. CC byla b.ladnie butelkowana, special edition etc… W tym roku w sklepie i tak kupie bo nie mam jak inaczej. Zawsze zabieram pare dla kolegow i rodzinki.
jarzębina 😆 dla Antka
http://images.blog.edelight.de/kaffee/Mythen/Kaffeepflanze.jpg
od dwoch dni mam dwie laski przy sobie.
zgrabne i kolorowe. zlosliwi klepia ze mi do twarzy z nimi
no to robie teraz Wampa
Ładnie, smacznie i gościnnie było Wam na tej wyprawie.
Pan Lulek jak widać na fotkach ma się dobrze.
Panie Lulku !!!
Wszystkiego najlepszego, trzymaj się Pan!
a tu dla yyca :
http://www.sklep-ballantines.pl/sklep/index.php/browse,id_gr,25.html
dolar kanadyjski 2,66 kupno.
Może trochę nie na temat – ale informuję Szampaństwo, że w swoim blogu napisałem notkę pod wielce wymownym tytułem: „Terror fundamentalistów kulinarnych”. Gdyby ktoś chciał mnie odsądzić od czci i wiary, lub ewentualnie się zgodzić z moimi tezami – to zapraszam serdecznie.
Arkady, te laski, to jak te nemowe leki?
Zwichnąłeś nóżkę?
taka
http://www.sklep-ballantines.pl/sklep/index.php/details,id_pr,1481.html
to trzymam w szafie za mna
poczekam na Alicja z Jerzorem 😆
calkiem niezle Antku
spadlem z nieba 😆
Antek to drogo. Gdzie to jest tzn skad te ceny? CC 12 letnia wlasnie kupowalem i crown royal ale butelki byly 1.14L (niech by nawet 1L) to roznica w cenie ogromna. Ostatnio tu poszly w gore (prowincja i panstwo kolejny haracz narzucily) ale CC 12 letnia 0,7L to $26-28 a te ceny ktore zalaczyles to mi wyszlo $42.oo. W roznych sklepach moze byc rozna cena podaja najtansze. Ja ostanio pijam 12 albo 18 letni Gibson. Kanadyjska z zyta jak to tutaj i mi smakuje choc whiskaczy malo pijam. Ceny jak CC.
Trzabyło spadać na cztery, byłoby przy Tobie więcej lasek!
😆
Moze tym razem albertanska zabiore.
arcadius Alicja z Jerzorem to sobie taka moga w Kanadzie wypic lepiej przygotuj jakis absynt, to bylaby atrakcja mysle.
Cena zbytu kanadyjska + transport + koszty + akcyza + marża hurtownika +marża detalisty + vat = drogo , czyli cena detaliczna w Polsce.
Zdaje sobie sprawe, ze na miejscu taniej, ale dlatego warto kupic tutaj i przywiec ze 3-4 buteleczki.
Absynt widze jest na tej liscie a to bym chetnie kupil. Kiedys mi dawali tak przez lyzeczke z kostka cukru podpalony lal sie. Oryginalnie to wygladalo i dobre bylo tylko czy po wypaleniu to tam jeszcze alkohol byl??
Bardzo fajna stronka. Musze un nich zamowic absynt 🙂
Lece do domu bedzie co przejrzec wieczorkiem bo widze ze maja tez informacjie o alkoholach.
Jak znam gościnną podłogę u Arkadiusa, restrykcji nie bedzie, Alicja poleci winnie (winniczek musi być!) Przyjaciel pewnie piwnie, a co chłopaki, to już ich sprawa 😉
Absynt z Prahy czeskiej był osobiście przeze mnie dostarczony na Zjazd I. Czym ja ze Sławkiem Paryskim piłam brudzia, jak nie czerwonym absyntem, 70 gradusów? (Sławek… dalimy radę bez zakrztuszenia sie!). Niebieski został u Szwagra z Pomorza, też napoczęliśmy ze Szwagrem, bo my nie takim rzeczom dawali radę… 😉
yyc…
wszystkie te butelki, o których mówisz…masz szczęście, że Ciebie nie pytają, mnie pytają zawsze (TORONTO!) i jakos wierzą mi na słowo, ale zawsze moga poprosić o otworzenie bagaży. Co ja wtedy mam robić, kiedy napisałam w deklaracji, że sama pakowałam?! A jeszcze Jerzor się kokosi, że żadnych tam. I tak zawsze oszukuję, ale nieznacznie.
Na lotnisku w strefie możesz kupić tylko określoną ilość na twarz okazawszy boarding pass, więcej nie sprzedadzą (może i sprzedadzą, ale nie sprawdzałam wiedząc, że i tak nie zabiorę, a bagaże już poszły). Określona ilość – butelka 1 l. na twarz. No, może być 1.14l , bo takie tu mają, a ulewać nie ma jak 🙄
p.s.Jeśli ktoś lubi whiskey, to Crown Royal jest nienajgorsza. Idę obejrzeć Marka fotoreportaż, bo do tej pory ciągle „cuś”.
Dobry wieczór!
Nie tylko podróżnikom – http://pejzaze.onet.pl/filmy/,5226129,1,odtwarzaj.html .
… a skoro przy temacie…Tego należy słuchać głośno!
😉
http://www.youtube.com/watch?v=TehFZ38kt6o
Obejrzałam!
Dzięki, Marek!
Macham Jolinkowi, bo domyślam się, która ona 😉
Wszystkim macham…
Nie ma to jak blogowy „zespół wzespół” 🙂
Witaj Teresko!!
Gdzież Cię wywiało, co nowego u Ciebie?
My też mamy whisky, z dżemu, dobrze pić w słuchawkach.
http://buhahahha.wrzuta.pl/audio/9P5Dhf3UFOd/dzem_-_whisky
Alicjo no wlasnie to mam na mysli ze odwrotnie. W Polsce jeszcze mnie nawet raz nie zapytali nie mowiac o otworzeniu bagazu. W Torono zwlaszcza ale i w Calgary odwrotnie 🙂
Jak sie leci stad do Kraju niby jest tez limit a ja zawsze kupowalem po 3 razem ladnie zapakowane (1L albo 1.14L) i czesto jeszcze cos luznego i nigdy nie mialem problemu. W Toronto kupujesz prawie przed samym rekawem i zabierasz ze soba. Wracajac do Kanady tez nigdy nie mialem problemu z kupieniem wiecej niz jedna. 2 buteleczki (o.7L) na Okeciu a to juz jest ponad limit w Kanadzie. I do tego czasem jeszcze chopina w samolocie za (2 lata temu) $12.oo US. A limit tu to: mocne jedna butelka max. 1L, wina jedna butelka max 2L, piwa chyba 24 butelki (o,33L). Teraz widze jest tylko pytanie czy nie zakupilas wiecej niz limit ale nie pytaja w ilu butelkach. Niedlugo lecimy to zobaczymy jak bedzie.
Wróciłam z kina pod gwiazdami. Taki piękny wieczór!
Na wielkim ekranie Jack Nicholson pił Kopi Luwak, a Morgan Freeman opowiadał mu tę samą historię z Etiopii co Arcadius 😯
Ryneczek pełen był ludzi, siedzieliśmy na ławach przy długich stołach, przy piwku i winku, a nad nami spadały gwiazdy…
Witaj, Izador i nie zniechęcaj się brakiem naszej reakcji. To się zawsze tak zaczyna 🙂
Marku,
dzięki za fotoreportaż. Takie apetyczne rzeczy jedliście 😎
Rocznica… summer of ’69 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=cIvs4j4IniA
Ian Tyson z Calgary
http://www.youtube.com/watch?v=op-BEg5728A
Convoy
http://www.youtube.com/watch?v=vQJNnkXSzws
Alicja włożyła swoje dżinsy – dzwony (podobne, jak jimi ma w tym video) i przeżywa…
Weedy słuchało się radia Luxemburg o 18-tej, zakłócanego przeokropnie, a o dżinsach… zapomnij, smarkata!
Pozujemy… a co! Dżinsy owe mamy, gdyby nie było tak gorąco, zaraz bym zapozowała. Chyba nad ranem, o ile temperatura spadnie…i bedzie mi miał kto zrobic zdjęcie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/pol14.jpg
„Randewu o szóstej dziesięć. Żegna się z wami po tej stronie sznurka wasza na zawsze Basia Nawratowicz” 😉
A po tej stronie sznurka nemo życzy wszystkim dobrej nocy!
Jak szybko załozyłam, tak szybko zdjęłam… 30C plus wilgoć od jeziora – nie do wytrzymania. Musliny, panie, muśliny! W powietrzu żadnej bryzy.
yyc nadaje klimaty albertańskie… ja dolałam sobie do poobiedniej szklanki czerwonego i przezywam klimaty sprzed 40 lat 🙂
Nie palę papierosów od wielu lat, te inne wypaliłam tylko dwa, i nie, żeby mi smakowały, ale dla sprobunku… se chyba jakąś przepaskę na głowę i będę przeżywać lato ’69 przy czerwonym winie 😯
Wtedy czerwony to mogłam pić sok z porzeczki! Teraz nie palę i nie grzeszę, wtedy mi nie było wolno. Cholera! Zawsze człowieka coś mija, albo za młody, albo za stary, albo nie wolno 🙄
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=oQDakdp5WZ0
To też te klimaty… artysta wychodzi na scenę i daje z siebie wszystko. Nic mnie nie obchodzi, co przedtem popijał, ćpał, zajadał czy połykał. Dla mnie bomba.
Każdy artysta ma jakieś paliwo…
http://www.youtube.com/watch?v=XnamP4-M9ko&feature=related
No dobra… nie bylo ich w Woodstock 😉
Ale… kulinarnie, juz podawłam.
http://www.youtube.com/watch?v=Q1DExUH7bj8&feature=related
Nie chce Wam przerywac „rytmu i tematu dyskusji” – bo ja ..nie na temat a chcialam podziekowac za Niech zyja 🙂 i mile slowa Nemo, Alicji i slawka – temu chcialam w skrocie: jesli formacja jest produktywna a malo miazsza (czytaj nie gruba) wierci sie pionowo a potem wykrzywia trajektorie wiercenia zeby „wyladowac” wlasnie w tej warstwie i wiercic „wzdluz” – daje to na dystansie lateralnego wiercenia kontakt wielkrotnie wiekszy; przy uzyciu technik indukownego szczelinowania – szczeliny propaguja w pionie drenujac niewspolmiernie wiekszy obszar rezerwuaru niz przy wierceniu pionowym. Przepraszam za te nudy.. wlasnie wrocilam z pracy i ..na kolacje moj ulubiony wedzony losos na zimo (niestety tylko z kawalkiem bagietki i marynowanymi karczochami ze sloika) a jutro zamiast oddechu – przycinanie listewek tych co sie umieszcza tuz nad podloga (ja tego robic nie bede ale obecna byc musze :-(((
Postaram poprawic i pisac na temat, wybaczcie..
Pozdrawiam Wszystkich
Obecna! ale mało przytomna. Sama sobie skasowałam wpis. Drugi raz już teraz nie napiszę, bo padam na żabi pysk.
Witam yotę, dlaczego chcesz się poprawiać i pisać na temat? Przecież tu każdy pisze na temat, znaczy na taki jaki mu właśnie w duszy gra. I to jest na tym blogu najwspanialsze.
Ze skasowanego wpisu powtórzę tylko jedną rzecz: doskonała kaszanka z Zakładów Mięsnych Skiba. Ja za kaszanką nie przepadam, rzadko mi tak naprawdę smakuję, ale w tym wypadku chapeau bas!
to calkiem niezle Zabo z Toba
inni o tej porze to nieprzytomni leza 😆
antek pisze:
2009-08-14 o godz. 21:30 :
60 za każdy brakujący…
300 mniej, idę na golonkę 🙁
…..nie słychać samochodów….samolot jakiś przeleci….pies zaszczeka…..cisza za oknem jak mało kiedy…..leniwy wiaterek powiewa….21 stopni…..o samochód przejechał!!!!…..radio spokojnie jakieś folki z daleka nadaje…..sąsiad niesie oligocenkę w baniaczku….święto dzisiaj…..rocznica pogonienia bolszewika……ziół święcenie….. koncert madonny wieczorem…..o znowu samolot…..
i samochód…..i pies….co się dzieje!!!
Taki spokój był.
znowu samolot…..motorower….pies….
pies
cisza
zeberki świrgolą
mucha przeleciała
szalony motocyklista gdzieś daleko śmignął
wysokie obcasy przeszły chodnikiem
cisza
chyba pora wyjść z domu.
Miłego dnia!!
Pomidorową zrobiłem. Z ryżem zjadłem. Bolszewika nie pogonię bo noga boli . Pewnie ostroga mi urosła. To może jest szansa kawalerzystą zostać. Szable w dłoń.
jak zwasze smakowicie jest tutaj.
niestety ograniczam sie w kuchni, bom ostatnio niemily wypadek miala i teraz tylko „aua” sie od czasu do czasu rozlega po domu.
ide na balkon, tam jeszcze bezpiecznie 😉
Pies pojechał na wycieczkę rowerową, po raz pierwszy swoim mercedesem. Widział pakowanie różnych gadżetów i panicznie się bał, że Pani pojedzie, a on zostanie. Tuptał za nią krok w krok , nawet do ustronia. Pojechali i kilka godzin spokoju W rondlu pyrkoczą bitki wołowe w sosie „leśnym” (grzybki, jałowiec, okruch laurowego, cebula, czosnek, dyżurne) Będą na dzisiaj i na jutro. Będą do nich małosolne, papryka marynowana i sałaty trochę.
YYC – historyczny, bruderszaftowy, różowy absynt stoi u Pyr w barku – przyjdziesz – nie pożałuję. To resztka z I Zjazdu, którą od 2 lat częstuję odwiedzających mnie Blogowiczów. Nikt więcej nie chce, ale po kieliszku malutkim starczy jeszcze dla 5 – 6 osób. Wygląda na to, że resztki zjazdowe u Pyr mają się świetnie.
Haneczka dzwoniła – jej maszyna, której dopiero co wymieniono płytę główną znowu padła. Jest w gwarancyjnej naprawie. Haneczka odgraża się, że zbierze rodzinny zarząd i przedstawi pod głosowanie uchwałę o zakupie nowego klocka.
I jeszcze jedno 0 Żabo, na miły Bóg! Co ty robisz na blogu o 3-ej w nocy?
Ni pies, ni wydra?… 😉
Sławuś pewnie dojeżdża już nad ocean, ale wczoraj zdążył podesłać mi dwie laski: Laski
Konkurencja dla twoich lasek, Arkadiusie?
PaOLOre – tej blondaski byś się nie wyparł przed żadnym sądem. ale skąd się wzięła ta w roli półdiabła?
Reportaż z wyprawy , który Marek wczoraj zamieścił świetny.
Panie Lulku! Baaaczność!!!
Sprawozdaj na bieżąco! Można na siedząco lub leżąco.
I – bardzo ważne – to nie TOBIE ma wcinać, tylko TY masz wcinać.
Spocznij!
Yoto ocyfrowana – nie nudzisz. Kilku geolo u nas jest, ale dalej nie wiem po co wiercisz – jak – wyjaśniłaś; na co to i do czego – nie. Zaglądaj częściej. Wanda TX uprzedzała, że będzie rzadko. Coś się jej w rodzinie działo i nie ma czasu.
Pora obiadowa…
właśnie kończę śniadanie…
i mimo wielkiego święta ruszam do roboty…
trzeba zarobić na blondaskę i blondaska…
Pyro, biorę całą winę na siebie, niczego się nie wypieram, proszę tylko o łagodny wymiar kary 😉
No i koniec spokoju; wycieczka zawraca (telefon). Pies wyczynia w wózku takie brewerie, że go trzeba co chwilę wypuszczać, a wrzask jest taki, że ludzie myślą o tych, co to się nad zwierzętami znęcają.
Pyro, jak to: co Żaba robi na blogu o 3ciej rano? Doczołgała się, przeczytała, wrzuciła co nie co i padła całkiem.
Pyro lesna dzisiaj – za gazem wierce, za gazem (tylko blagam bez skojarzen) – za gazem ziemnym. Formacje ktore kiedys wedlug konwencjonalych pojec rezerwuarami nie byly (brak porowatosci – jak np. lupki czy lite wapienie) – przy odpowiednim potraktowaniu – gaz jednak produkuja. Horyzontalne wiercenia na dodatek (do tego odpowiedniego traktowania – szczelinowania) bardziej efektywna metoda wydobycia. Tylko drozsza, bardziej czasochlonna (o tym to ja wlasnie – ze czasu u mnie brak zeby tak cieszyc sie kuchnia i innymi przyjemnosciami zycia jak WY mozecie). Ale jakos to wszystko mam nadziej sie „dogra”.
Nudzac dalej, -z doniesien z Polski wiem, ze pewna amerykanska firma wspoldziala z polskim przedsiebiorstwem geolocznym i probuja w/w techniki (szczelinowania, nie horyzontalne) w formacjach nie az tak daleko polozonych geograficznie od Ciebie – gdzies chyba kolo Pily.
Na Lublelszczyznie sa natomist utwory – lupki dewonskie ktore ma wielki potencjal produkcji gazu – kwestia tylko wlasnie pieniedzy- horyzontalnych wiercen i szczelinowania – gdyby to sie udalo to Ruscy mogli by Polsce nagwizdac „przykrecajac od czasu do czasu kurek”.
No to ja sobie juz ide … tym razem do drewnianych wycinanek…
Obiad dzisiaj z pudelka albo zamawiany. Wot zyzn..
Ale moment rozpakowywania pudel i w tym chochlek etc., sie przybliza co mnie cieszy 🙂
Pozdrowienia
Basiu i Piotrze, dziękujemy za przemiły wieczór. Lada dzień odezwiemy sie. Pozdrawiamy. le.ch
Właśnie rajd zadzwonił z pytaniem, czy mogą nieplanowo zjechać. Pewnie, że mogą, od tego Żabie Błota są. Na ich poprzedni pobyt Paweł od Oli z trzema psami przeflancował się do dużego pokoju (56 m kw. dookoła komina), do niego dołączył Alek, wczoraj z powodu przyjazdy tata Ali z małym Misiem (brat Ali) obaj mieli wrócić nad stajnię ale jakoś się dogadali po wieczornym ognisku i zgodnie razem spali. Teraz jak rajd zjeżdża to już tak zostaną. Te wszystkie dzieci, znaczy czwórka, to wnuki mojej siostry. Kucyki, stara Awita i jeszcze starszy Stratus mają pełne kopyta roboty a Paweł od Oli jeździ z nimi w teren jako pełnoletni anioł stróż. A ja tylko gotuję, zaopatruję i się czepiam jak to Stare Żaby miewają w zwyczaju.
O, Piła to tak w połowie między Żabą a Pyrą
Dzień dobry Szampaństwu!
Po pierwsze primo:
Wszystkim MARIOM i MARYSIOM, MARYSIEŃKOM oraz MAŃKOM wszystkiego najlepszego, zdrowia przede wszystkim i STO LAT! Nie wiem, czy nasza MT7 dzisiaj obchodzi, jak nie obchodzi, to my i tak toast o stosownej porze, jak obchodzi, to nawet dwa toasty 😉
Po drugie primo:
Śniło mi się, że budzę się, a tu za oknami śnieg 😯
I za chwilę rzeczywiście się budzę, a tu za oknami lekka mgiełka, na termometrze 27 cesarskich i 92%wilgoci w powietrzu 🙄
Po trzecie primo:
Mam nadzieję, że Pan Lulek już do tej pory coś wciął (każdy artysta musimieć solidne paliwo!) i zacznie sprawozdawać po staremu.
Po czwarte primo:
Obiad u Bonnie, czyli dzień niegotujący, hurrraaaa!
Ano, Zabo tak wypada 🙂
Tylko ocyfrowana nie wierci kolo Pily (nie pili:-)
tylko za kaluza a wzdycha do waszego zjazdu – bo ogladala reportaze z poprzednich. I konie widziala tez i …droge na …Ostroleke 🙂
Bawcie sie swietnie, ja do pracy ..
Moi drodzy,
Potrzebuję pomocy. Otrzymaliśmy w prezencie prosto z Indii kilka przypraw, z czego udało nam się zidentyfikować asafetydę (zwaną również czarcim łajnem lub smrodzeńcem) oraz kasuri methi (po naszemu suszone listki kozieradki). Uprzejmie proszę o pomysły (przepisy) w miarę możliwości mięsne, bo my tacy niewegetariańscy jesteśmy….
Z góry dziękuję za pomoc.
Ewa
yota ,
w tym roku na Zjezdzie będzie znowu Marek Kulikowski,
to nas wszystkich przyzwoicie zaportretuje 😉
Bo co z tego, że Wojtek w ubiegłym roku był ze swoją rurą i tradycyjnie nas ustawiał, przestawiał i nastawiał rurę, a udostępnił publice tylko jedno zdjęcie zbiorowe 🙁
No i drugie bardzo ładne Arkadiusa z Przyjacielem, ale to o 135 zdjęć za mało 🙄
Toż ja nacykałam tym moim maluchem więcej zdjęć Wojtkowi biegajacemu z rurą, niż ustawa przewiduje 😉 (trzeba chłopakowi wjechać na ambit 😉 )
Witajcie!
link dla yota282000
http://biznes.gazetaprawna.pl/artykuly/344826,brytyjska_firma_dostarczy_gaz_z_opoznieniem.html
O, ja też o poradę…
Mam porządny elektryczny czajnik do gotowania wrzatku na herbatę, stalowy, z okienkami takimi. Czy są przeciwwskazania, żeby w nim zagotować wodę z octem w celu pozbycia się kamienia? Te „okienka” mnie mylą (wygladają na jakiś hartowany plastik, nie szkło) – a nuż widelec coś się pochrzani?
Dotychczas miałam niezbyt wymyślny sprzęt, to jak się kamienia nazbierało (wapienie sylurskie, cholera…), wlewałam wodę z solidną ilością octu i zagotowywałam, działało na kamień, a czajnik działał potem do następnego prania kamienia.
Czekajac przy telefonie na raport od mojego mud loggera, ocyfrowana napisala: do tej pory to – ALICJA RULES! w zdjeciowo/reportazowym wydziale. Shame on you Wojtku…
Kochana Pyro, Alicjo i Przyjaciele Pana Lulka,
Zagubilam numer telefonu do tegoz (PL), prosze o pomoc, i czekam z utesknieniem na odzew.
Lena
yurek… 🙂
Chyba zostaniesz blogowym „yurek dobra rada” , po licho yota ma się męczyć i wiercić, niech zamówi z odpowiedniej firmy 😉
p.s.Na obronę Wojtka muszę powiedzieć, że się tłumaczył brakiem czasu, bo firmę trzeba prowadzić do przodu itd. …ale mógł kogoś oddelegować do wrzucenia zdjęć na sieć 👿
Alicjo.
3-4 łyżeczki kwasku cytrynowego na litr wody, przyjemniej pachnie od octu. Aby zapobiec na przyszłość powstawanie osadu z kamienia spróbuj używać zmiękczacza do wody jakiego się dodaje do pralek automatycznych, na własne ryzyko!
To Pyra z Zaba rozPilowane sa jednym slowem. Zabo Stara a ten rajd to tak dookola Zabich Blot sie kreci bo co chwila sie u Ciebie zatrzymyja?
Kiedys jak w nafcie pracowalem to pod jeziorm wiercili horyzontalnie. Najladniejsza jednak byla katastrofa a jak sie dowiercili to cisnienie bylo za duze i wszystko pierdutnelo a rury (10m) z odwiertu wylatywaly jak zapaleczki. Greg Zorba by powiedzial: jaka piekna katastrofa…
Witam z deszczowego i dietetycznego Calgary. Ale od jutra to juz ma byc slonce i to duzo jego na caly tydzien ma starczyc i do 30 z plusem Celsjuszow ma do Cowtown zawitac. Dobra ide sie odchudzac.
Alicjo albo gotuj wode w rzeczonej pralce…
Na wszelki wypadek: te wiercenia pod jeziorem i ta katastrofa to dwa rozne wydarzenia. Troche mi sie dziwnie to wszystko napisalo 🙂
Nie musisz byc taki sarkastyczny yyc, wiem o czym piszesz – a de facto moja BHL (bottom hole location) jest wlasnie w srodku jeziora. Tylko na glebokosci 4 km. A zyjac w Calgary – powinienes wiedziec ze gazowe to centrum…i z tego pieniadze.. tak mi sie tylko napisalo..
Alicjo,
tak coś mi się wydaje, że mt7 jest październikowa.
sarkastyczny ?
Pan Lulek ma komórkę !!!
Walter kupił mu kartę sim i poinstruował.
Działa , nawet się do niego dodzwoniłem słychać lepiej niż z drucika.
0043 664 376 9257
Jak się płaci w Austrii za rozmowę. W jedną stronę czy dwie?
Dajcie spokój wojnie gazowej. Niech ten gaz będzie i niech będzie w takim miejscu, żeby lasów nie trzeba było wycinać. Tymczasem spałam i śnił mi się zjazd – nie zjazd; ogniska i ryby. Nieprzyzwoite sny, bo bez komarów.
Leno
poczytaj wyżej, Marek podał telefon Pana Lulka.
Doroto..
właśnie coś mi się po głowie snuło takiego, że mt7 jest inna Maria, ale to nie szkodzi 😉
Jerzor mnie wygania pod prysznic i takie tam, bo jedziemy na imprezę do Bonnie i Rogera (za 2 godziny).
Panowie z uporem godnym lepszej sprawy myślą, że kobieta potrzebuje minimum 3 godziny na makijaż i rozterki, w co się ubrać. To nie tak sobie a muzom piszę, tylko akurat się dzisiaj zgadało z panami przyjaciołami. No to ja im współczuję 😉
Ileż roboty – szmata afrykańska, (poza Bonnie i Rogerem nikt jeszcze nie widział), makijaż…kto zwraca na to uwagę 😉
No to pod prysznic, minęło południe – ZGROZA!!!
Dziekuje Marku za kontakt ale nasz kochany PL nie odpowiada Zostawilam wiadomosc.
Pozdrowienia dla wszystkich.
Lena
Dostałam kiedyś austriackiego wirusa komputerowego, który zwrócił się do mnie następująco:
Serwus, jestem austriackim wirusem komputerowym. Proszę, prześlij mnie dalej wszystkim swoim znajomym i skasuj swoje pliki. Dziękuję 😎
Byliśmy na grzybach w terenie górzysto-bagnisto-komarzastym, w dzikich parowach i drapiących chaszczach, uzbieraliśmy 2 kg w 4 godziny biełgania po stromiznach i człapania po bagnach 🙄 Sporo młodych borowików, reszta kurki, a raczej kurczaki, bo takie żółte kurdupelki, co już raczej nie urosną… Wczoraj w o połowę krótszym czasie zebraliśmy dwa razy tyle 😯
oj nemo nemo
to sie dzisiaj leniliscie troche przy zbieraniu 😆
ewa,
tu masz przepis na zastosowanie kasoori methi
http://howamidoinggod.blogspot.com/2009/02/kasoori-methi-gobi-cauliflower-with.html
Tą przyprawą możesz posypywać każde curry warzywne i mięsne.
Lecę podlewać, gorąc na dworze i sucho.
nemo,
elegancki ten wirus jabłkowy, przynajmniej powiadamia o przybyciu 😉
U mnie nawet nie ma szansy się pojawić żaden taki, co jest jeszcze lepsze. Ale grzybów zazdraszczam 🙄
Spod prysznica* wyszłam, teraz drutem do robienia rękawiczek rozdzielam mokrą czuprynę na głowie, żeby za wiele włosów nie wytargać, dobry patent, panie drogie, wierzcie mi.
Jerzor co rusz do lodówki biega i żre – pytam, po jakiego grzyba, przecież za godzinę do Bonnie na wielkie żarcie. On, że zanim Bonnie poda, to on umrze z głodu. Powinien podziwiać Sławka za ten post o wodzie raz w tygodniu! I to, czego sobie odmawia, dietując 😉
Idę się uczesać wreszcie…
A piaski w okolicach Calgary dokumentnie zbadał Tomasz Jerzykiewicz, promotor Jerzora (ale wtedy U.Wr). Roponośne nawet są 😯
*(Zygmunt Kałużyński, copyright)
nemo
zycze miekkiego ladowania, w przeciwnym wypadku pojdziesz w moje slady 😆
Sa, sa te piaski, bez tego pewnie by miasta nie bylo 🙂
Dzisiaj sniadanko kawusia i grzanka, lunch marchewka i jajka na twardo ale potem to juz kurczak z rosolku na obiad, tzn kawale czyli noga od amiszow wiec duuuuzzza.
I ta cholerna woda….rozplyne sie niedlugo.
W domu siedzie bo jak gdzies poleze to mnie bedzie kusilo.
Pyro absyntu chetnie wypije zwlaszcza jak to taki historyczny.
…yyc, jak się dobrze u Pyry namierzymy, to może i razem nam się zdarzy te resztki absyntu 😉
Przy okazji, dawno już nie sprawdzałam tych przepisów wjazdowo-wyjazdowych, co można czy nie można. Podejrzewam, że to co wiem, to propaganda Jerzorowa!
OK. Włosy jako tako rozdziabane tym tam, gotuję się na wyjście, nie wiem, dlaczego Jerzor mnie pogania, przecież czasu a czasu, a ja gotowa prawie, tylko szmatę narzucić! Mężczyzni… 🙄
Nemo,
dzięki wielkie!
No wlasnie z tym czasem sie nie moge zorganizowac mimo zem segregator. Tak na dzis mi wychodzi ze w okolicach 18-20 w Poznaniu. 18 jest ta wystawa (otwarcie o ktorym pisalem) a to piatek. Pewnie po pojdziemy gdziec zjesc, wypic etc. kolega ma zorganizowac splyw kajakowy w okolicach. Kolega z Puszczykowa gdzie sie pewnie zatrzymam. Jesli by bylo od poniedzalku na 3 dni to kto wie czy i caly ten czas nie przesiedze w Poznaniu. Znaczy od piatku do niedzieli. Narazie to jednak jeszcze plynne bo i znajomi nie sa pewni z czasem. Jakby inny termn splywu (jesli dojdzie do skutku) to wtedy moze do Poznania tylko na piatek i w sobote powrot i ponownie pozniej. Z jednej strony chetnie bym sie spotkal a z drugiej boje sie na termin konkretny umowic. Jak juz bede w Kaliszu to sie dogadam z rodzina i kumplami i bedzie wieksza przejrzystosc w temacie absyntu. Moze sie jakis termin wspolny uda ustalic. Gdybym sie wybral do Ustki (bo jest taka mozliwosc) to chetnie po drodze bym wstapil do Pani na Zabich Blotach zobaczyc jak te blota wygladaja na pare godzin (2-3) jesli to jest OK z Zaba oczywiscie.
Nie powinienem miec problemu z dostepem do internetu tylko tu pytanie czy jak z innego komputera bede chcial wejsc do bloga to czy trzeba pamietac jakies haslo? bo jesli jakies bylo to nie pamietam no i czy nie przytrzymaja wpisu do akceptacji co moze nieco utrudnic kontakt.
Alicjo masz moj e-mail moze podeslij adres Pyrze i bedzie mozna nr. telefonow wymienic dla lepszego kontaktu. Ja w Polsce mam od paru lat ten sam nr. komorki. Tak sie sklada ze jest w uzyciu co najmniej raz w roku bo i znajomi korzystaja i tel sie kreci miedzy Kanada a Polska i ten sam numer sie utrzymuje. Tylko kupic minutki i dzwonic mozna.
Tutaj numer: 515-474-081
Troche dlugo, sorry…
Stacjonarny do Lulka
Tel./Fax + 43 3327 22282
Nie wiem czy na komorke trzeba kierunkowego na miasto (chyba nie) to tak na wszelki Kalisz: 62
Marku, zapodaje,
Pan Lulek czuje sie dobrze, wigor i apetyt mu dopisuje, wiec idzie ku dobremu!
Dziekuje za pomoc,
Lena
yyc
Tylko na nieprzenośne.
Panu Lulkowi niech się ma tak jak nam.
Alicjo,myślę ,że skoro plastikowy czajnik elektryczny można odkamieniać wodą z octem,co praktykuję od lat z dobrym skutkiem, to można tak samo postępować z czajnikiem metalowym. Te plastkowe okienka na pewno wytrzymają kwaśną wodę. Spróbuj najpierw dodać do wody niewiele octu.
Pyro, ja też miałam sen na temat zjazdu, a to dlatego,że już dużo o tym myślę. Za miesiąc będzie już po zjeżdzie.
A u mnie lepiej i bedzie jeszcze dobrzej. Niedlugo Zjazd i prosze przygotowac zsztandar do wprowadzenia.
Pan Lulek
Panie Lulku jak znam blogowiczow to i Pana i sztandar wniosa chetnie i z entuzjazmem. Pytanie czy zes Pan pedzil jak zes nie pedzil i obijal sie po szpitalach pilegniarki podrywajac. Zycze zdrowia. Na zdrowie slyszalem najlepiej dzialaja nalewki a tych podejrzewam Panu Lulkowi nie brakuje. Zreszta jak sie zamieszkuje w beczce to co innego pozostaje do picia? 🙂
Pogoda wredna ale ma sie przejasnic do wieczora to moze na rowerk wyskoczyc sie da. Na rosolek material zabezpieczony lacznie z pieknym korzeniem selera. Ostatnio wrzycam peki ziol a to rozmaryn (o moj rozmarynie ugotuj sie..), tymianek i oregano i rosol jest pychotka. Musi wiec kura z takiej kapieli wyjsc cacy. To tyle w sprawie dajat..
A jak sie skonczy nedza 13 dniowa to bedzie:
„marcheweczke ciach, ciach, ciach, pietruszeczke ciach… porek i selerek siekam… gas na ful, rosoleczek bul, bul, bul i tak gotuje sobie najwspanialszy lek na stres…zurek” 🙂
Alicjo,
ten austriacki wirus działa we wszystkich systemach, w linuksie też 🙂
Z podlewania zrobiła się pogawędka z ogrodową sąsiadką, zbieranie ogórków, pomidorów i cukinii oraz pogrzeb pisklaka z gniazda w krzewie figowym 🙁 Gniazdo na wpół zrzucone, jedno pisklę martwe na ziemi, po reszcie ani śladu 😯 Kuna albo jakiś kot?
Na kolację spaghetti z własnymi pomidorami, mizeria, 0.7 l Leffe (na dwoje).
Ewo,
asafetyda rozgrzana w tłuszczu nadaje potrawom aromat cebuli i czosnku. Bramini jedzą ją zamiast cebuli, pora i czosnku, które są zakazane ze względu na własności afrodyzujące 😯 Najlepiej dodawać w małych ilościach do roślin strączkowych np. soczewicy oraz do bakłażanów. Zmniejsza wzdęcia i ułatwia trawienie. Hindusi przyklejają ponoć małą porcję do pokrywki garnka z gotującą się potrawą i to już wystarczy do przeniesienia aromatu na tę potrawę.
Arcadiusu,
w jakim kolorze są Twoje laski? Mój Osobisty po ostatniej przygodzie miał dwie laskie niebieskie 😎
nemo,
ja wiem, że jestes geniuszem, ale od linuxa to chyba nie bardzo. TRUST ME!
Tu akurat wiem lepiej. I używam od zawsze.
Alicjo, chyba jeszcze nie wróciłas do domu. Wysłałam Ci zdjęcia do wklejenia na blog, z pierwszego i z ostatniego rajdu.
yyc, też mam wrazenie, że ten rajd się kręci za wlasnym ogonem, ale to chyba wina pogody, jadą w miażdżącej przewadze dziewczyny, więc chyba je ciągnie do ciepłego prysznica i spania pod dachem. Tutaj są tak piękne tereny, ze jakby nie pojechać to przyjemnie i ciekawie. A oni jadą bez określonego celu, po prostu żeby jechać, nigdzie się nie śpieszą, więc mogą zmieniać marszrutę wedle chęci i poody.
Z braku dostawy mirabelek robiłam dzisiaj dżem, czy też marmoladę wieloowocową: maliny co zostały z soku, przecier mirabelkowy, wiśniowy i jabłkowy. Akurat wszystkie te owoce mogą wnuki jeść, a że ci wszyscy Zza Lasu są żarci, więc popakowałam w miarę duże słoiki – od 0,5 do 0,72 litra, szybko to poszło. Na wszelki wypadek jeszcze zapasteryzowałam, chociaż nie wiem po co, bo oni tak szybko jedzą, ze wystarczy tylko gorące wkładać do słoika, nwet jak się źle zamknie to nie zdąży się zepsuć.
…wedle chęci i pogody.
O, już jesteś Alicjo 🙂
a ja idę spać, pa, pa!
Poza tym spluń za lewe ramie , nemo, bo jakby nie mój linux, to nie mielibyśmy od trzech lat naszej dodatkowej strony pod wiadomym adresem. Nie czytaj byle wszystkiego, gdzie straszą diabłem i wirusem.
Gra i buczy… u mnie od mniej wiecej wtedy, kiedy Linus zaczął linux.
dobranoc, Stara Żabo!
yyc,
dopiero teraz (bom pracowala i z wyjasnieniem ze wczesniej w zapedzeniu ..nie czytalam uwaznie)
moja uwaga o sarkazmie byla spowodowana nieuwaga (nie widzialam wczesniejszego twojego wpisu o horyzontalnym ale na polaczenie wiercienie, jezioro i katastrofa powoduje u mnie natychmiastowe skojarzenie dotyczace innego incydentu – w Luizjanie.
Wiem, ze nudze ale jesli ktos jest zainteresowany – to mam link do 8 min. filmu dokum. z History Channel (niestety po angielsku). Byla to spektakularna katastrofa (Bogu dzieki nikt na szczescie nie zginal) w tym ekologiczna a spowodowana najprawdopodobniej bledem planu wiercenia (za ktore wine ponosi – kto? no wlasnie geolog i/lub inzynier wiecenia.
Dlatego tak na wysokich obrotach zareagowalam, za co przepraszam.
http://www.youtube.com/watch?v=_feWtkSucvE
Nie widzialam, ale podejrzewalam, ze mozesz pracowac/les w tego typu biznesie, mam znajomych kanadyjskich geologow w Calgary ktorzy sa „gazownikami” 😉 i jakos mi sie to miasto wlasnie z ta profesja kojarzy..
Dobranoc wszystkim
Alicjo,
przecież to jest żart 😎 Potrzebujesz instrukcji do dowcipów? 😯
Chyba że w linuksie nie da się wygasić żadnych plików, wtedy uznam, że ten austriacki „wirus” działa tylko w Macu 😉
nemo,
nie potrzebuję instrukcji do *dowcików* tylko z góry zakładam, że ludzie się na linuxie nie znają, bo są okienka, no i wyższa półka – jabłuszka.
A linux?! Jakoś się nic nie ima… wirusy i te tam 😯
Co to znaczy „wygasić pliki”? Nie wiem, co to znaczy, i wcale nie złośliwie czy sarkastycznie pytam.
Linuxem steruje ten, kto używa… nie wyobrażam sobie, żebym nie potrafiła zapanować nad swoją maszyną. W mojej maszynie jest tylko to, co chcę i czego sobie życzę – nic wiecej ani mniej. No… mogę się zapomnieć czasami i zostawić dla publiki, co nie powinnam, ale staruszce można wybaczyć 😉
Tu gram jakiś angielski ten-tam z mr.Hemingwayem dzisiaj, OK, to nie Ernest, ale Alan G., podobny.
http://alicja.homelinux.com/news/img_0177.jpg
*copyright Jasiu Zawisza
…a, i boso! Ale w ostrogach 😎
Stara Żabo,
padam na mój pysk, wróciwszy z imprezy, prześpię się lekutko i nadam, co trza.
yota28…0, kiedys pracowalem w firmie pod nazwa Canadian Hunter a oni wlasnie na gazie wyrosli (Elmworth Basin). Kiedys mieli problem i mimo, ze walczyli w sumie chyba z pare godzin to w sumie pierdutnelo. Krecili film i pamietam jak nam pokazywali te strzelajace w niebo rury…pyk, pyk jedna po drugiej a przeciez to nieco wazy. Z jakiej glebokosci juz nie pamietam. Kiedys lecialem na polnoc (Alberty-przedgorze i dzicz, wtedy) i mialem frajde bo polatalem sobie helikopterem od wiezy do wiezy, na koniec facet wyladowal w wawozie i w strumyku rybki polowilismy z pol godziny. W koncu chlopcy dali mi cala kolekcje roznego oleju. Do dzis pamietam bardzo mily zapach wiekszosci z tych probek. Kolekcji juz nie ma, Hunter sie sprzedal do Burlington Resources a ja juz w oleju nie jestem. Geologiem nie jestem bylem landmanem. Pozdrawiam.
http://alicja.homelinux.com/news/Rajd/
Następną razą większe zdjecia podeślij, Stara Żabo 😉
Dobranoc!
Alicjo,
tak patrze w przeszlosc.. a wiem ze mowie do Jerzora in a way …pojecia nie mialam ze ten wyemigrowl – UWroclaw .. ja jestem z UJ i przypuszczam ze promotor wyemirowal w tym samym czasie kiedy SP Unrug (Jerzor bedzie znal nazwisko). Obaj zrobili wiele dla nauki w kraju ktory wybrali, BTW z tym drugim to nawet publikowalam. Naleze do tzw. bardzo rzadkich przypadkow ktore sa ani mlod soe ani stare …w tej profesji przezywa fazy zalaman i wzlotow – ja staram sie utrzymywac balans – kosztem kurka siwa – kuchni i gotowania – ktore bylo/jest moim hobby.
Nikt! w Ameryce (jest tu tuwiele) nie zauwazyl ze Maryl Streep wcielila sie w postac Julii Child – w filmie ..o Julii Child.
Kim byla Julia – pewnie starsze pokolenia Amerykanow moga bezposrednio przekazac – nie widzialam starych odcinkow z jej kuchni – znam ja od 1995 roku kiedy byla juz staruszka -ale jeszcze (i dzieki niej) ja rowniez kupilam sobie chochelki etc., Nie zartuje -jej PBS (Public Television sponsored programs – byly dla mnie zaczatkiem …
Za dwa miesiace moze te chochlki wypakuje – ale dzis! sukces cale baseboards polozone…UFFFFFFF
a obiad – juz nawet zpomnialam.
Moj Boze – wszyscy
A ten świat coraz mniejszy i mniejszy…
Dla Alicji
pliki = Data file
wygasić = to destroy, erase, delete
Alicjo,
to dobrze, że linuxa nic się nie ima 😉
Na moim Macu nie ma żadnych zabezpieczeń antywirusowych, więc ten austriacki wirus mógł dotrzeć bez trudu 🙁 Prosto z Wiednia. Jako jedyny w ciągu 5 lat.
Jako E-mail bez załącznika 😎
Witam!
nemo, wygasić sugeruje na kwarantanne, usunąć brzmi bardziej zdecydowanie. Na tego przypadki wirusa nie otwierać poczty niewiadomego pochodzenia. Dobrze też jest założyć na końcówkę kabla doprowadzającego internet gumkę.
Upał, jak w lecie. Popatrzyłam na obrazki z rajdu i zrobilo mi się sielsko – anielsko. Będę chyba ubijała śmietanę do lodów, bo stoi i stoi w lodówce, to wykorzystam deserowo.
Lulek – jeszx, czy wynosisz jedzenie ptakom? Uważaj, bo Cię pobiję – specjalnie z laską pojadę na Zjazd
Gdzie to nasze Źródełko się uszkodziło:? Przyjedzie? Nie przyjedzie? Niech się wypowie, bo prezentu dla niej zabraknie.
U Pana Lulka zawsze jest dobrze. Ciągle wszystko idzie ku lepszemu. Daje radę. W rozmowach przez telefon kwitnie. Na Zjazd wybiera się prze Niemcy . Sam . Swoim Nazareti. Może jeszcze wpadnie do Warszawy. Potem na zjazd.
Trzy góralskie prawdy , według księdza Tishnera. Tylko która? Ja wiem.
Dzień dobry Szampaństwu
nemo,
*wygaszenie* znam jako *wykasowanie*, wszyscy moi znajomi z Polski tak mówią, w tym młodzi komputerowcy, dlatego pytałam, bo „pierwsze słyszałam”. A Mac jest drugi po Bogu, i odporny na wirusy. Wszyscy sobie chwalą, szczególnie różnego rodzaju artyści i projektanci, moja koleżanka jest grafikiem – i bez Mac-a nie wyobraża sobie pracy w tym zawodzie. Julka mówi, że byłby bardzo użyteczny dla mnie w czasie, kiedy byłam aktywna zawodowo – zamiast papieru odpowiednio kratkowanego i ołówka – Mac i odpowiedni program, i to, co zajmowało mi tydzień na piechotę, byłoby zrobione w godzinę. Za to teraz się wyżywam na maszynie 😉
Ja nie miałam wyboru przez tych moich entuzjastów, a zreszta mało mnie obchodziło, co – byle działało. Podoba mi się to, co ma do zaoferowania jako system operacyjny, i że można sobie trochę rozrabiać we własnej skrzynce.
Wiele walet, zad nie widzę 😉
O, a jak z Wiednia, to pewnie PaOlOre podesłał 😉 Przyznawaj się tu PaOlO…!
Swoją drogą, że też komuś się chce wymyślać te rzeczy 🙄
Skoro przy Austrii…
Panie Lulku ,
miał Pan sprawozdawać! I życzliwie podpowiadam, że Pyrze nie należy się sprzeciwiać ani żadnych takich, ona gotowa tej laski użyć jak wiedzma miotły i
ani się Pan Lulek obejrzy, a tu Pyra na lądowisku przed domem 😯
Sorry. Trochę za ostro napisałem ale może w końcu do naszego Przyjaciela w Burgenlandii dotrze ,że jak się porządnie za siebie nie weźmie to będzie krucho. Poza tym potrzebna jest mu pomoc najbliższej rodziny. Im wcześniej tym lepiej. Pewnych rzeczy nie załatwimy i nie pomożemy. W tej chwili daleka podróż do Polski nie jest wskazana.
Pyro, jestem, jestem, mysle, bo i do Szwajcarii i do Anglii na terminy musze. Trzeba zgrac kalendarz..
jak chcecie sie dobrze posmiac, koniecznie przecztyjacie jak pracowac w tygodniu na 120%:
http://www.scholar-online.pl/viewpage.php?page_id=57&c_start=20#c11372
tutaj pogoda piekna, ale z moim poszarpanym prawym ramieniem nie bardzo chce mi sie siadac na sloncu, a w cieniu tez goraco, zero pezrwiewu. H. przyjezdza dzis wieczorem, bedziemy sobie pichcic cos prostego, moze jakies nalesniki ze smietana i malinami, bo i smietane i maliny mamy.
Marku, popieram.
A w Cowtown mialo byc slonce i jest tyle, ze za chmurami (chyba ze jakies miejscowe zacmienie). W TV Elvis zyje i ma sie dobrze tym razem robi za kowboja czy gangstera (slysze strzaly). Ja sobie przegladam stere tasmy bo co tu robic jak ciagle pada i znalazlem jedna z 2005 r. A bylo tak: odwiedzila mnie Ela. Zaprosia to poszedlem, zobaczylem, przywitalem i nakrecilem. Przy stole posadili mnie na koncu ale kapelusz widzialem. Zebrano miejscowych indians i cowboys do tego krakowiaki i gorale z calego swiata (no przynajmniej tu rezydujacych) Wszyscy sie stawili obowiazkowo w strojach lowickich. Na koniec krecenia jak Ela wlasnie miala do mnie przemowic przyszedl pan w mundurze i powiedzial, ze krecic nie nada – a dookola setki fleszy blyskalo. Zapomnialem powiedziec ze jeszcze pare tysiecy osob zaprosila. Urwalo sie wiec krecenie jak dobry film gangsterski. Nic to. Tutaj spozniony o 4 lata reportaz w skrocie rzecz jasna (4min.) Na deser bilismy brawo. Ela wygladala jak Krolewna Sniezka, cala na bialo. Dobrze ze w lecie wpadla bo w zimie mogla by sie na sniegu zgubic. Ponizej link. Tradycyjnie dodam zeby kliknac na „view in HQ” pomaga choc nie do konca.
http://picasaweb.google.com/lh/photo/a5HxTsam-52fMNKQuMScOg?feat=directlink
Najpierw wyjechala Ania i Pawel. Nastengo dnia Jola i Marek Wszystko sie poplatalo. Dzisiaj jest niedziela a mial byc poniedzialek. Do tego Wioskowe Swieto.A ja musze lykac te cholerne prochy.
Ale sie nie dm
Lece sprawdzic totolotka bo moze jestem milionerem a siedze tutaj zamiast pieniadze wydawac.
Poki co Dzien Lasucha u mnie. Sniadanie gorzka herbatka, obiad kawalek gotowanego miesa kolacja woda z kranu. Nie mam pomyslu czy kolacje wypic w szklance czy w filizance no i jak doprawic. Chyba tylko dyzurne + prowansalskie polaczone z toskanskimi +tumeric dla koloru. Co nie wypije to sie umaluje jak czerwonoskory nie wytykajac i dostane zasilek na kolejna kolacje.
Sadzac po zdjeciach to u Zaby Starej Zabie Bagna niedlugo beda. Old Frog’s Swamps, Dziki Zachod zamiast Dzikich Pol. Zjazdowicze zabierzcie kamizelki ratunkowe albo jakiegos ciesle co wam arke zbije.
Współczuję Elce… w Polsce tylko Krakowiacy i górale oraz łowiczanka jedna, ewentualnie Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, a w Kanadzie w każdej wsi znajdzie się ileś tam narodowości i każda się chce pokazać 😉
Zródełko,
coś Ty wyczyniała, żeś kontuzjowana?
Rzucono mi nęcącą propozycję pójścia za róg w celu nabycia piwa, bo domowe zapasy wyparowały.
Pogoda jak wczoraj, trzydziecha oraz wilgotna mgiełka, co się przekłada na odczuwaną temperaturę 35C. Pytać mnie, czy chcę iść po piwo?!
yyc,
w Poznaniu najpewniej zatrzymam się zaraz po Zjezdzie, czyli z niedzieli na poniedziałek, 13-14
I 14-go po południu nach Wrocław i dom. Jednak zabraknie mi kilku dni 🙁
I pod żadnym pozorem nie wspominam Jerzoru, ile mam już „zabukowanych” spotkań, postawię przed faktem dokonanym 😉
yyc,
Ty sprawdz te numery, bo ja trafiłam tylko dwa, a za to nie płacą 🙁
Jak to się stało, że poza tą dwójką wszystkie inne są o numer obok tych, które powinny być?!
Woda w szkle, zdecydowanie. I nie zabarwiaj – będzie elegancja – Francja, klasyczny „luk” 😉
Wygląda,że YYC z Alicją będą się mijać w Poznaniu, jak nie przymierzając dwie komety. Jak w życiu i potem rozwody, rozstania, porzucenia, a winna po prosty mijanka. Pogadałam z Marialką, która przypadkiem pełniła rolę koronera, pogadałam z Żabą o torcie Sachera i linckim, obgadałyśmy swoich krewnych, a teraz Młodsza z piesem poszła polować na wiewiórki. Dla mnie jeszcze za gorąco, wyjdę za 1,5 godziny.
Ha!
Nieprawda, zapomniałam o super& – wygrałam dychę!!!
Będzie na piwo!
Aneks do reportazu ze spotkania sam na sam z Ela:
Lord Strathcona’s Horse, Princess Patricia’s Canadian Light Infantry i King’s Own Calgary Highlanders czyli niemal cala kanadyjska armia powitaly Ele.
Ten krecacy sie derwisz to derwisz emancypantka czyli panna derwiszowna. Hula hoop wraca do lask.
Dzieci i seniorzy stawili sie tlumnie jak to w Kraju Klonowego Listka.
Orkiestra Symfoniczna z Calgary grala jak z nut, Irlandki tanczyly a Chinczycy latali za smokiem wawelskim (Dratewka sie zapodzial)
Hala Sportowa to Olimpijski Spodek tutaj zwany Saddledome
2-3 lata pozniej w okolice zawital wnuczek Harry i zagladal czesto do saloonu „Coyotes” i nawet sobie miejscowa cowgirl przygruchal. Zyli by dlugo i szczesliwie gdyby nie paparazzi co go nakryli. Wnuczek polecial w nagrode do Afganistanu gdzie saloonow nie miewaja a cowgirl ma co opowiadac do konca swoich dni jak ja Maly Ksiaze pocalowal i sie obudzila.
No niech ktos tu zajdzie bo mi sie nudzi do siebie pisac.
…zaraz… piwo to niech Jerzor stawia, dycha do kieszeni, a co!
*super7 miało być.
Alicja, szczesciara!
Tutaj gorecej, zero przewiewu. Na Zachodzie bez zmian..
A slowo cialem sie stalo. Zaszli 🙂
yyc,
cowgirl jak cowgirl, ale czy czasem Harry nie przynapił się zdziebko w jakimś barze? Coś mi się tak kojarzy…w każdym razie szczęśliwe media, bo miały temat.
U nas był tylko Karol z Dianą lat temu sporo, Karolek dostawał honoris causa na Queens, a Diana odwiedziła Princes of Wales Own Regiment, czyli swoje wojsko.
Dzieciaki szkolne zostały spędzone z całej wsi, aby princessę witać, moje dziecko (wtedy podstawowe) cyknęło jej zdjęcie twarzy z odległości może półtora metra, a Karolkowi sfotografowało cudnie łysinkę – mógł się nie odwracać w momencie fotografowania!
A ja dla Karolka udziergałam tzw. Queens sweter z insygniami uniwersytetu i takimi tam. Nie za darmo, dostałam pracę zleconą. Sugerowałam, że Dianie przydałby się nowy płaszcz, ale kasowo na takie fanaberie Queens nie mógł sobie pozwolić, a ja w sprawie kasy jestem twarda, zwłaszcza jak chodzi o królewskie rody.
Lecę za róg po to piwo.
Dajcie baby już spokój z tym wiruskiem.
Zresztą ze szczątkowych nemowych informacji nie wynika wcale, że to był wirus, ale kurtuazyjna propozycja zrobienia sobie kuku. Autorowi atestuję poczucie humoru. Nie wirus więc, nie robak, typuję na kaczkę.
Zainteresowani mogą sprawdzić w wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Virus_hoax
Nb: przed takimi „wirusami” ani Mac ani Linux same się nie obronią, jeśli ich właściciel ma kuku na muniu.
Alicjo po tej wygranej to chyba business class do Polski polecisz. Jerzor niech ubezpiecza tyly, zeby jakas cholota sie do przodu nie pchala. Na lotnisku sie do niego nie przyznawaj bo Cie posadza z nim. Pij duzo ale z umiarem, jedz sporo ale rozsadnie. Zrob zdjecia lodowcow grenlandzkich zanim sie roztopia i tych wysp zanim sie zaleja. Lec nisko i powoli i nie zakladaj mini zeby pilot nie zwariowal bo wyladujesz na Kubie.
Mysle ze czasowo moze byc trudno sie zgrac na spotkania. Moze zacznijmy planowac na 2011 rok. Jesli za wczesnie to 2012 jest tez OK. Sprawdze na wszelki kalendarz.
Slonce nadal za chmurami.
W TV Trzech Muszkieterow ta poprawna wersja co to corka Panna D’Artagnan’owna zbawia Krolowa i ratuje swiat przed katastrofa. Nastepny „sequel” to trojaczki D’Artagnan’owny syjamskie blizniaczki o trzech glowach i szesciu ramionach i trzech pepkach. Krolowa bedzie stara i brzydka a krol to sie okaze zaden krol tylko premier Tusk z starozabowych bazin.
Bede szukaly tych co ksiezyc podprowadzili, ekolodzy obwieszcza koniec swiatai, morza wyschna, ryby zaczna spiewac w Ukajali, Sodomia i Gomoria.
Chyba zacmienie mija….
Co za dzien na francuzkim kanale sie modla, na innych gotuja a w miejscowych miejscowy Lenin (Jack Layton) nawija o wyzszosci nad mniejszoscia. Ci na dole graja w palanta a TV Polonia nie mam a tak bym sobie obejrzal serial sensacyjny pod tajemniczym tytulem „Klan”. We Wloszech leci ‚Gomorra”. Slyszalem ze Klan krecili we Wloszech a Gomorre w Kraju nad Wisla. Kolezanka kupuje klasztor na Sycyli. Ponoc tanio, siostry sie wykruszaja, tynki opadaja.
I tyle wiesci z Calgary.
Chyba sam sobie dam ostrzezenie ze za czesto pisze bo klawisz blogowy siedzi cicho.
Polmetek dajat. Mniej zryc, mniej zryc…od maja do maja. Jezu jak ja sie w Polsce obezre zeby tak ladnie to ujac.
Liverpool strzeli bramke tylko nie wiem komu i czy teraz czy z poslizgiem. Wiadosc specja dla blogowiczow – ludzie na trybunach jedza.
Liverpool stracil bramke. Wiadomosc specjalna – ludzie pija.
Z tymi bramkami to prawda, znalzlem kanal na ktorym sie nie modla i nie gotuja.
co to znaczy „w sposób dorozumiany”? bo ja nie rozumiem..
Spekulacja ?
nie wiem, byc moze, z kontekstu wynikaloby, ze „bez porozumienia”, ale dlaczego nikt nie napisze tego po polsku? hmm.. dziwne te poslkie artykuly czasami.
Oglądnij yyc z czym się możesz spotkać w kraju.
http://icemaiden.pinger.pl/
Yurek… 🙂
To nie był lot po piwo, tylko noga za nogą, bo jak tu się poruszać w saunie. Przytomnie wzięłam pół litra lodowatej wody ze sobą. Przytargalismy sześć Lechów, właśnie jeden chłodziłam w zamrażalniku i teraz uzupełniam równowagę płynów 😉
Niechcacy napisalem ordynarny komentarz. kilkakrotnie uzylem takich wyrazów jak dziekuje, przepraszam, wielce zobowiazany itp.List dotyczyl pewnych szczególów Powstania Warszawskiego.Otrzymalem stosunkowa szybka odpowirdz, bez cenzury.
Cytuje niektóre fragmenty.
Cz ty polamany ….. nie masz innych klopotów. My tu ciezkopracujemy a ty zas tylko pzeszkadzasz w pracy i to w dodatku pod czas roratów.
Udzilem nastepujacej odpowiedzi. List byl prywatny, nie w logu
Szanowny Panie Wale Korbowy. W czasacz kiedy prowdopodobnie jrszcze nie skakales z jednego zbiornika genetycznego na drugi, dzi9alo sie w Warszawie cos waznego.
Zapytaj nrodziców jesli Oni nie sa przypadkliem warszawakami zza Buga
Pan Lulek
Jaki panie Lulek wniosek, nie polemizować z pryszczatymi(dojrzewające dzieci). Wolę np:
http://www.focus.pl/video/kategoria-focus-video/technika/
Konkretny temat, dyskusja rzeczowa,wiek nie ważny.
yota,
o ile dobrze pamiętam, Tomasz J. był na jakimś zesłaniu zawodowym w Calgary i tam go zastał wiadomy stan, więc po prostu został. Jego były student, a mój przyjaciel, który też wyladował w Calgary, poszedł kiedyś na jakieś zebranie polonijne i tam zastał „pana docenta”. Naturalnie, podszedł do niego, dzień dobry panie docencie, miło spotkać itd. a pan docent natychmiast go uprzedził – jeśli ma pan nadzieję, że załatwię panu pracę, to nic z tego. No i powiedz tu dzień dobry 😯
Ja go pamiętam nie tyle z wykładów, ile z Jerzora pracy terenowej przed napisaniem pracy magisterskiej. Wybrałam się na parę dni do chłopaka, włóczyliśmy się po terenie całymi dniami, a nocleg był w zamku, w którym straszyło (prawdę mówię!). I wtedy docentowi chciało się akurat sprawdzić, czy student w terenie, więc pewnego ranka puk-puk, a tu u studenta panienka w łóżku, na stole pół litra prawie opróżnione (dziwne z perspektywy czasu, bo myśmy raczej wódy nie pili, pewnie piwa nie dowiezli!), w popielniczce kiepy…
Posiedział chwilę, pogadał i sobie poszedł.
Zdjęcie geologiczne rowu górnej Nysy okolic Międzylesia Alicja robiła własnoręcznie, bo jest precyzyjna w wykonawstwie. Oświeciło mnie teraz, że zleceniodawca mi nie zapłacił 😯
Chyba będę egzekwować z odsetkami za 33 lata!
Wtedy to ja do Europy własnym jet-em, co mi tam business class 😉
W Calgary pracuje też jeszcze jedna absolwentka wrocławskiej geologii, Małgosia Kłębek (wtedy Koprowska). Pracuje w rządzie prowincjonalnym, nie pamiętam, jak się dział zwie, ale do niej należą sprawy związane z gospodarką wodną. W Californii Boguś Komorniczak nadzoruje budowę mostów w całym stanie – od strony geologicznej (można budować, czy nie), też przy rządzie stanowym, przy Szwarceneggerze. I pewnie jeszcze by się znalazło trochę, ale mówię tylko o tych, których znam.
Według mnie w kraju była wyrazna nadprodukcja geologów, na mój rok przyjęto najpierw 30 osób, a jak przyszło co do czego, to nagle rok liczył setkę. Jak takie rzeczy się załatwiało – pozostanie tajemnicą. Owszem, trochę się wykruszyło, ja jestem takim okruchem, ale to i tak dużo – a przecież były inne uniwerki i AGH, na których była geologia. O, z AHG znam prof. Małeckiego od paleontologii, teraz to już musi być zupełny staruszek – przyjeżdżał do syna do Kingston. Dałam mu piękne skamieniałe bydlę sylurskie, które znalazłam w lesie za domem. Był to fragment tylko, ale ważył z 5 kg. Profesor stwierdził, że całe bydlę miało na oko z metr długości. Nazwa wyleciała mi z pamięci 🙁
Ludzie,
ja się skaleczę 😯 Sorry za niemiecką kalkę „wygasić” (loeschen) zamiast wykasować, ale widzę, że dowcipy o Austriakach bierzecie dosłownie, a ja tylko tak a propos pytania yurka, czy w Austrii płaci się za przychodzące i wychodzące rozmowy telefoniczne 😉
Trzeba rzeczywiście mieć kuku na muniu, aby posłuchać takiej prośby niewydarzonego „wirusa” 🙂 Zakładam, że użytkownik linuxa nie da się nabrać 😎
U mnie dziś w dolinie +32 w cieniu. W poszukiwaniu ochłody wybraliśmy się na znikające lodowce, z liną, rakami i czekanem, a jakże. W ramach ratowania topniejących lodowych skamieniałości wzięliśmy kilka brył przepięknego lodu i umieściliśmy w zamrażarce. Będzie do drinków na specjalne okazje. Kto wie, jaki stary jest ten lód i czego był świadkiem 🙄
Alicjo,
Gosia K. mieszka w Edmonton i nigdy nie nazywała się Koprowska 😎
Poza tym jestem przeciwna rzucaniu nazwiskami osób niepublicznych na forach internetowych bez zgody tych osób.
Yurka przyczynek do dyskusji o zabezpieczeniach antywirusowych. To takie proste, a my się tu głowimy 🙄
😉
http://alicja.homelinux.com/news/Anty-virus-protection.jpg
Szanowna nemo pytałem bo nie wiem czy dzwoniąc do P lulka mającego kartę nie obciążam jego konta. Każdy operator sieci ma swoje taryfy których nie znam. Tu gdzie jestem płaci dzwoniący i odbierający.
http://www.youtube.com/watch?v=L8S2bPwXVUY
Widzisz jak ta telefonia jest wesoła.
Nie denerwuj się, nemo – te akurat osoby są publiczne i publicznie wymienione z nazwiska w spisie pracowników działów rządów, dla których pracują. Tak, na internecie, a nie w tajnej księdze.
Dzięki temu odnalazłam kontakt po latach z Bogusiem na przykład. Wątpię, żeby on czy Małgosia podali mnie do sądu o naruszenie prywatności – każdy ich może wygooglać.
Edmonton, pardon, i faktycznie pomyliłam nazwiska. Ale o nią mi chodziło.
Yurek,
ja dzwoniłam na komórę do Polski, ale o ile wiem, to całość płaciłam ja – chyba, że Alsa przyśle mi rachunek 😯
Nawet dzwoniąc skajpem na komórę wychodzi to ponad 10 razy drożej, niż skajp-stacjonarka, ale i tak stosunkowo tanio, coś koło 30 centów (moich)/minutę.
Skajp na stacjonarny to prawie darmo…
Yurek
Telefony w Europie działają normalnie , czyli płaci ten który dzwoni. Nie znamy takiego rozwiązania jak u was, że płacą obie strony . Możesz śmiało zadzwonić do P.Lulka. Najlepiej na stacjonarny.
MK. Dzięki za info!
Alicjo,
aby kogoś wygooglać, trzeba mieć przynajmniej jego nazwisko i jakieś namiary. Zależy od ilości informacji zamieszczonych w sieci. Można też guglać „absolwenci U.Wr. w Kanadzie” albo co się chce, ale to kosztuje więcej trudu 😉
yurku,
ja wiem, o co Ci chodziło, ale w Europie jest, jak pisze Marek i to mnie troszkę sprowokowało do żartów, ale nie do kpin z Twoich wyobrażeń o austriackiej telefonii 😉
Dzięki za Laskowika 😀
Yurku,
za przychodzące rozmowy płaci się, jeśli komórka używana jest poza krajem, w którym jest zarejestrowana. Ta usługa to tzw. roaming.
Yurek jak byś chciał kiedyś pogadać to mój numer voip +48 22 3825002.
Ja płacę za rozmowy do USA i Kanady 5 groszy. Czyli dolara za godzinę .
W całej Unii Europejskiej 9 groszy z VATem
Za rozmowy z tel voip 0 groszy czyli nic.
Nemo,
tak czy owak, są to osoby publiczne, pracujące w sektorze publicznym, można łatwo znalezć, nie są to nazwiska zastrzeżone. I zresztą powód do dumy – radzą sobie, pracują na odpowiedzialnych stanowiskach w świecie, w wyuczonym zawodzie.
Idąc tym tropem, nie powinnam wymieniać T. Jerzykiewicza ani prof. Małeckiego, bo też „trzeba wiedzieć”, że tacy istnieją i pracują w geologii. Bez przesady.
Do ciupy w razie draki pójdę ja, więc możesz spać spokojnie – tylko paczkę czasem przyślij 😉
Nieprzyzwoicie wcześnie. Dwoje młodych już wyjechało i dojechało do Warszawy. Ala przeniosła się do taty na dół do Kociej Samotni. Rajd okupuje stajnię – i boksy, i strych. Pozostałe dzieci były w parku wodnym w Świdwinie i zasypiały przy kolacji. Ja mam całą górę dla siebie! i mój pokój i łazienkę. Leśniczyna przywiozła dwie sztuki na jazdę i pojechali sobie w teren. Nasłuchałam sie komplementów na temat koni. Nie skomentuję. Korzystam z wolności i idę spać.
Dobranoc,
Koniecznie z cebulą, znaczy paczkę.
Żabo,
dzięki za podpowiedź, bo paczek do kicia jeszcze nie wysyłałam 😉 Czy dołożyć biblię, na skręty? Bo siennik jakiś tam powinien być 😎 Z nudów to pewnie i niepalący by zapalił 🙄
Na dworze coś grzmi 😯 Może wreszcie troszkę deszczu? Od 8 dni nie padało…
skajp jest za niecale 5 euro miesiecznie najtansza taryfa na niemal cala Europe na numery stacjonarne (tzw. flatrate, czyli gadaj do bolu), co wykorzystuje tez do bolu, bo kiedys za telefony z Tata placilam rachunki takie, ze drugio czynsz lekka lreka wychodzil, a ja sie jeszcze ograniczalam wtedy czasowo…
U nas tez goraco, nawet tera, o 11. mysle czy by nie spac na balkonie. Mam maly materac, ktory latwo tam rozlozyc i byloby fajnie. Sasiedzi mnie nie zobacza, bo mamy troche zielska na balkonie (wlacznie z wielka palma)
wybaczcie literowki, ale po tym rowerowym wypadzie reka prawa boli i potem zamiast jeszcze raz przeczytac, to odruchowo wciskam „dodaj komentarz”
Nemo,
może coś poczytniejszego? Przeczytam, to poskręcam i dam sobie w płuco. No ale sienników nie jestem pewna…może jednak machorkę w paczkę wsadzić? Sprzedasz trochę ogórków i starczy na machorkę, a przy szczególnym urodzaju może nawet na bibułki?
Cebula koniecznie (czosnek też!), bo nie daj Boże jaki szkorbut i skończę jak Waryński 🙄
W GW wyczytałam o sensacyjnym odkryciu nowej, żarłocznej (preferuje mięsiwo) rośliny, Nepenthes attenboroughii (nazwa ku czci Davida Attenborough). Podobno może zjeść szczura 😯
Kupiłam kiedyś znacznie mniejszą kuzynke, popularna „muchołapkę”. Stała tydzień, nic nie złapała. No to trzepnęłam muchę packą, rzuciłam na liście, a roślina ani drgnęła. Przez miesiace nie wykazywała żadnej aktywności, aż w końcu padła. Z głodu chyba?
Cholera, nie jestem pewna, czy ryzykować palenie 😯
„Szeroka, szeroka jest ziemia,
gdy myślą ogarnąć ją lotną,
szeroko po ziemi więzienia,
głęboka w wiezieniu samotność.
Już dziąsła przeżarte szkorbutem,
już nogi spuchnięte i martwe,
już koniec, już płuca wyplute –
lecz palą się oczy otwarte.”
(…)
ze szczurem mialam raz jeden wstretna przygode i do dzis sie boje. skubane, wredne ochydy. nie mam na mysli tych domowych, bo to jak chomik, ale te takie dzikie… blee.. brr… az mi sie niedobrze robi.
palenie? ja tylko glupa przypalam, kiedys jeszcze babci w piecu pomagalam palic, ale nic wiecej. no ok, kiedys podpalilismy trawe (mialam 8 lat, moi kumple mieli po 10+) i chcielismy sprawdzic czy sie nadajemy na strazakow. po tym jak wrezscie ugasislismy pozar odechcialo sie nam
A ja na rowerku gonilem sie z chmurami i przeprowadzilem caly zawily plan jazdy. Udalo sie tak lawirowac ze miedzy jedna i druga czarna chmura i Krzyzakami dojechalem do celu czyli poczatku. Logistyki w tym bylo co nie miara, ale co jedna glowa to nie dwie. 25 km bo przez te czarne chmury mi sie droga powyginala i skrocila ale zawsze cos. Tydzien diety minal wiec teraz z gorki na pazurki. Zakupielm dwa steki z bizona na jutro i po. Twarozek i moj ulubiony szpinak jesli mi przejdzie przez gardlo. Poza tym cicho na froncie zachodnim.
Witam serdecznie!
Alicjo – oceń „ryzyko” :), bo później już tylko
Już świąteczny nastrój zewsząd mnie otacza
Poza zwykłą szarość wszystko dziś wykracza
Biel koszul strażników nieco lepsza strawa
Radosny to dzień wam wesele zabawa
Mnie zaś smutek tylko większy dziś przygniata
Nostalgia za domem i stracone lata
Żałosne refleksje i piękne wspomnienia
U stóp bowiem jestem świątecznego cienia
To co innych cieszy słodkie jest i tłuste
Mi przez analogie czarne jest i puste
Gdybym żaru ognia nigdy był nie poznał
To przy zwykłej świeczce pewnie bym się ogrzał
Nazbyt jednak żywa dawnych czasów pamięć
Bym mógł się radować okruch życia kradnąc
Siedzę więc złamany w nowej erze życia
Które jest pokutą i ceną zepsucia
Piotr Czerwonko
🙂
Matahari…
żyje się raz, może warto posiedzieć w ciupie, co mam wierzyć opowieściom innych? 😉
Zródełko,
toś pasowana na blogową straż pożarną w takim razie, odpowiednią praktykę masz 🙂
Ja z sąsiadami (mniej więcej w podobnym wieku 7-9 lat) skryłam się w stodole pełnej słomy przed deszczem.
Dom był obok, ale oni chcieli zapalić (ja po wczesniejszych próbach już nie popalałam aż do póznych przedmaturalnych lat). Przecież nie pójdą palić do domu przed rodzicami, więc myk, do stodoły.Czego to się za dzieciństwa nie wyrabiało… a za młodu – o, to dopiero!
oj, wielu historii z dziecinstwa i z mojej mlodosci rodzice do dzis nie znaja, i lepiej, bo Tata jeszcze ostatnio przy jednej z takowych opowiesci stwierdzil, ze ataku serca dostanie i ze mam przestac, juz woli nie wiedziec. straszy mnie, ze moje dzieci beda mialy wiecej fantazji… juz sie boje! bo ze mnie serio straszne dziecko bylo, choc z wzorowym paskiem zawsze na swiadectwie.
moje drugie pasowanie w zyciu (po pasowaniu na ucznia), cool, dzieki =)
a siedzenie w ciupie nie moze byc najgorsze chyba, tyle osob to przezylo 😉
ale dobrowolnie bym nie poszla, nawet jesli Paris Hilton mowi, ze nie bylo tak zle.
W wojsku jakem był na wieczornym apelu w niedzielę przed komendą rozejść się kapral krzyknął, tydzień minął, kompania około 100 gardeł odpowiadała i ……. z nim. Do następnego.
Yurek…
chyba dość powszechne w wojsku, nie pierwszy raz to słyszę 😉
Mózg mi sie topi… jak dobrze, że dom podpiwniczony solidnie i po staroświecku, podłoga betonowa, przynajmniej to trzyma jako tako temperaturę (26C teraz wieczorem). Nawet nie zgaduję, ile na zewnątrz…
Zapowiadaja chłodniejsze dni (lekko chłodniejsze).
Alicja
wielkie dzieki za wspomnienia (nie chcialam wymieniajc nazwiska naruszyc kodow honorowych rowniez, soryy nemo) ale nazwiska znanych w geologii czy innym kierunku sa chyba jednak publiczne.
Ja studiowalam w Krakowie w latach poznych 80-tych (czyli juz po fali pierwszej emigracji 81’ktora wymiotla paru profesorow i z naszej uczelni ale pozostali aktywni za granica. W Calgary pracuje teraz jeden z naszych absolwentow. Ja przyjechalm na stypendium po magisteruim i tez zostalam… nigdy z gazem w Polsce nie mialam do czynienia – zajmowalam sie ukochnym dewonem – ale grant na badania dalsze dostalam z firmy naftowej i tak sie jakos to tego biznesu wciagnelam.
A ze wyladowalam w Texasie wydawalo sie jeszcze bardziej uzasadnione.
Dzieki temu, ze studiowalam za czasow poznej komuny byly pieniadze na praktyki terenowe (tylko w Polsce co prawda) ale praktycznie rejon z odpowiednimi kamieniolami i innymi odslonieciami bylo nam dane odwiedzic ( Sudety dwa razy – w aspekcie s. metamorficznych i regionalnym -stratygraficznym – piekna byla szczegilnei ta pierwsza bow pazdzierniku – te kolory lisci komponujaqce sie srebrnymi lupkami z granatami i rudawej wodzie jeziora w kamieniolomie w Rudawach Janowickich -cudo! szkoda ze aparatow cyfrowych jeszcze nie bylo. Moze bede miala kiedys okzaje wrocic.. Albo Zieleniec we mgle jesiennej..rozmarzylam sie.
Dzieki Alicjo,
dobranoc
Rudawy Janickie, sztolnia, wąska kładka
córka spróbowała stanąć obok i sru do pasa w błotku, miała 6 lat.
Dzień dobry!
Dzionek się zapowiada upalny. Idę przed dom wypić poranną kawę z kierownictwem rajdu.
Miałam takego pomagiera w gospodarstwie, który co i raz przesiadywał w ciupie. Głownie za prowadzenie pojadów mechanicznych w stanie nie tyle wskazującym, co gębokiego upojenia, oczywiście bez prawa jazdy, bo mu wcześniej zabrali. Instynktu samozachowawczego nie posiadał, albo go zakonserwował alkoholem, dość że potrafił wjechać w patrol policyjny w czasie gminnych dożynek. Znaczy: widzi patrol i jedzie. Albo harcował ciągnikiem przed komendą.
Z ciupy pisał do mnie łzawe listy, pięknie przyozdobione graficznie przez kolegę, albo dzwonił, domagając się kawy, papierosów, pieniędzy na wypiskę, dowiezienia rodziny na widzenie, albo małego telewizorka (koniecznie kolorowy), bo kolega wyszedł i telewizorek zabrał a oni „na świetlicy” mogą oglądać tylko do 22:00. Szlag mnie trafiał na taki sposób odsiadki, która go niczego nie nauczyła, polegała na całodziennym snuciu się po korytarzach i świetlicy, za, w końcu i moje pieniądze.