Zboże rodem z Peru

Pisałem ale na tyle dawno, że mogę to powtórzyć, o kukurydzy jedzonej  przez nas i to z apetytem w Peru i Chile. Było to fantastyczne danie zwane pastel del chochlo. Podane zaś było do pieczeni z koźlęcia.
Na peruwiańskich bazarach zaś podziwialiśmy kukurydzę w co najmniej dziesięciu kolorach. W tym najdziwniejszą – ciemno fioletową. W smaku zaś wszystkie wydawały się podobne
Przypomniało mi się to gdy pierwsze złociste kolby przyniosłem z pola do domu i ugotowałem a potem zjedliśmy je ze smakiem. Były gorące, wręcz parzące, posypane solą i z odrobiną masła dodawaną do każdego kęsa. Takie danko będziemy przez najbliższe dni jadali często, bo to właśnie rozpoczął się sezon kukurydziany.

Ciekawy tekst o kukurydzy przeczytałem ostatnio w moim ulubionym miesięczniku „Moda na zdrowie”. Tym razem nie będę cytował całego tekstu, kto chce niech sam sięgnie a pismo rozdawane jest bezpłatnie w aptekach, a ja przytoczę tylko za autorką Aleksandrą Czarnewicz-Kamińską  fajny – jak sądzę z opisu – przepis na racuszki:

 

2,5 szklanki świeżych  ziaren kukurydzy, 3 żółtka, pół szklanki mąki, sól, pieprz, pół łyżeczki proszku do pieczenia, 3 białka jaja, olej do smażenia
Żółtka roztrzepać, połączyć z kukurydzą i dokładnie wymieszać. Mąkę przesiać przez sito, dodać proszek do pieczenia, sól i pieprz. Z białek ubić sztywną pianęi delikatnie wymieszać. Olej podgrzać do temperatury 180 st. C. Ciasto wykładać łyżką na gorący tłuszcz i smażyć po obu stronach do zrumienienia.

Kto pierwszy usmaży i spróbuje ten napisze jak smakowało i czy warto się trudzić. Myślę jednak, że tak.