Renesans puddingu
Nie jestem miłośnikiem angielskiego puddingu. Ale Gordon Ramsay tak zachęca, że ponownie spróbuję go przyrządzić. Tylko jeszcze nie wiem, który z jego przepisów wezmę na warsztat. I nawet jeśli mi nie wyjdzie, to i tak się nie przejmę. Nostalgia akurat w tej mierze mnie nie ogarnia.
„Nostalgia to bardzo silne uczucie, także to związane z jedzeniem. Może powinienem raczej powiedzieć: jedzenie jest silnym bodźcem wywołującym nostalgię. Charakter mojej pracy powoduje, że podróżuję po świecie i poznaję fascynujące oraz przepyszne dania kuchni różnych regionów. Jednak gdy tylko wracam do domu, ogarnia mnie pragnienie przygotowania tradycyjnych brytyjskich puddingów.
Tradycyjne puddingi przeżywają swój renesans. Cieszę się, że na nowo zyskują popularność także dzięki temu, iż są oferowane w moich pubach. Puddingi ryżowe i cytrynowe pie (czytaj: paje) codziennie są wyprzedawane do ostatniego kawałka. W wielu przypadkach „uaktualniamy” klasyczne przepisy, dodając na przykład odrobinę imbiru do kruszonek owocowych lub wykorzystując słodkie i kremowe tarty cytrynowe jako bazę cytrynowych pie. Niektóre przepisy wolę pozostawiać w wersji niezmienionej, np. na tartę Bakewell mojej Mamy.
Tarta gruszkowa z kremem migdałowym
Jesienna sałatka owocowa z tymiankiem i imbirem
Granita z szampanem i truskawkami
Pie z karmelizowanymi jabłkami
Mleczny deser z truskawkami, malinami i czerwoną porzeczką
Kruszonka z brzoskwiniami, malinami i imbirem
Agrest zapiekany z miodem i migdałami
Lody figowe
Pudding ryżowy z cynamonem i kompotem morelowym
Słodka tarta jajeczna
Pie cytrynowy
Tarta Bakewell
Gotowany rabarbar z lodami imbirowymi
Tartaletki z owocami jagodowymi, wanilią i kremem brzoskwiniowym
Sorbet z jeżyn z kruchymi ciasteczkami”
Już zdecydowałem. Zamiast puddingu zrobię sorbet z jeżyn, bo teraz właśnie (myślę o powrocie z Włoch) dobry na to sezon.
Komentarze
Tak mi żal, że mogę na blog tylko z doskoku…Matros obiecał, że jak będzie mógł, to przyjedzie na dwa, trzy dni i tak długo będzie próbował, skręcał i rozkręcał, aż to przekleństwo komputerowe opanuje. Jeden komputer nie łapiący routera, to jeszcze zrozumiałe – może za stary? Ale drugi, niemal nowy i ta sama bajka? A laptopy działają? Każdy informatyk jak dotąd osiągał połączenie – najdłuższe PaOLOre na dwa dni. Nowy inżynier od sąsiadów – 20 minut. Nie powiem Wam, co ja o tym myślę, bowiem myślę niecenzuralnie i mało elegancko.
Dziecko nie chce tarty z łososiem, to pewnie skończy się na fasolce szparagowej, albo makaronie z twarogiem. Dzieci grymaszą, ale dzieci przeterminowanwe też? Zupy – nie, jajka – nie, ryba – nie, mięso nie. Wszystko niedobre, tuczące i niezdrowe. Wiecie co jest dobre? Kilogram czekoladek Wedla i dwiwe paczki ciasteczek. O, teraz Pyra zrzędzi. A co, z wieku i urzędu ten zaszczyt nleży.
„Tradycyjny brytyjski pudding”
Hm. Ja bym napisał po prostu „deser” – ale co ja się tu będę mądrzył jak jakiś głupi….
Dziecko poszło i kupiło dwie tacki boczniaków, więc obiad ugadany – boczniaki panierowane, z patelni. Na dodatek obraziło się na rodzicielkę za obszczekiwanie na blogu i zastosowało sankcje karne. „Zrób mi bułkę, proszę” „Sama sobie zrób. Obszczekujesz mnie i jeszcze mam Ci bułkę smarować?” Co było robić – sama sobie posmarowałam i jeszcze rybkę wędzoną do tego dołożyłam. Rybkę też kupiło Dziecię moje.
Pyro chyba nie chcesz powiedziec, ze ktos kto uwaza wszystko za tuczace zjada kilogram czekoladek Wedla?
…a czy dzieci niedoterminowane wybieraja matce ciuchy z szafy i ida w nich do szkoly, „bo to takie hippi”?
Morąg – dziecko się nie odchudza, tylko nie je, bo „jakoś nie podchodzi mi…” Reszta się zgadza. Pewnie, że ciuchy Matki zawsze są podbierane w pewnym wieku, ale to szybko mija, bo „wcale nie trendy”.
Ugrzęzłam w porzeczkach i wiśniach 🙁
Haneczko – pomogę.
Morąg – jak już o ciuchach mowa i naszych dzieciach… W pierwszej liceum Ania z dumą obnosiła granatowy prochowiec Ojca typu trencz i szary kapelusz Taty. Stylizacja na „Powstanie Warszawskie” była wtedy trendy i klasa jej zazdrościła. Obydwie ponadto latały w moro – jedna typu wojskowego, druga straży. Matka była zadowolona – przynajmniej nie trzeba było się o bony do pewexu starać – tanio i orginalnie moda bliżniaczek wypadała.
tez staram sie uczyc kreatywnosci ale jak ja chce sie gdzeis wybrac to mi ciuchow brakuje i biore ciuchy dziecka
jaka ja jestem zadowolona, ze podswiadomie nie wpadlam na pomysl kupawania tych rzeczy wszystko podrobki, owszem kupilam te niby garnele i to byla kompromitacja
http://www.spiegel.de/fotostrecke/fotostrecke-44232.html#backToArticle=635367
Skoro Ramsay pisze pudding to niech mu będzie.
…
Ale po naszemu to jak?
Tradycyjny brytyjski pudding nie zawsze musi być słodki i na deser. Yorkshire pudding – najlepiej pieczony pod rusztem z rostbefem, spełnia te kryteria.
http://www.bellaonline.com/articles/art5838.asp
If you need something low calorie, this isn’t the dish!
Ja w wiśniach też ugrzęzłem ale trochę inaczej. Wydrylowałem wczoraj wiśnie wyjęte z nalewki. Nalewkę robię z pestkami bo lubię ich posmak.
Teraz się zastanawiam co z nimi zrobić. Jest tego jakieś 5-6 litrów 😉 Póki co z części mam zamiar zrobić wiśnie w czekoladzie. Czy macie może jakieś pomysły jak to zagospodarować?
W tym roku do nalewki wiśnie wydryluję przed zalaniem – ze świeżymi owocami robota idzie szybciej a pestki i tak wrzucę w jakimś woreczku, żeby je łatwiej potem oddzielić.
Pawle,
ja rozrzuciłam wiśnie z nalewki na cieście czekoladowym (przed pieczeniem), bardzo pasują. Oczywiście muszą być wydrylowane. Nalewkę robiłam z drylowanych z dodatkiem niedrylowanych. Potem jest kłopot, jak wyjąć pestki 🙄 Wiśnie z nalewki trzymałam w słoiczku (mało ich było) i zużywałam w miarę potrzeby. W tym roku nie mam wiśni 🙁
Jak komu pasuje Yorkshire pudding na deser to ja się nie będę wtrancał….
Chodzi mi po głowie, żeby zrobić z części mus do przekładania tortu. Problem w tym że tortów prawie nie robię 😉 Poza tym mógłby być zbyt alkoholowy i tylko dla dorosłych 😉
Czy ja się niejasno wyraziłam? Nie słodki i nie na deser 🙄 Ale na deser też może być, tylko upieczony z dodatkiem innego tłuszczu, a nie takiego z pieczeni 😉 Można polać syropem albo konfiturami.
Napisałam i zżarło, nienasycone bydlę takie.
Owoce z nalewu trzymam w słoikach i pudłach plastikowych ze szczelnym wieczkiem. Mogą stać latami – nic się z nimi nie dzieje. Używam, jak Nemo, do ciasta czekoladowego, czasem w charakterze bakalii do lodów z bitą śmieyaną i do zabawy towarzyskiej w czekoladowe raclette – roztopiona czekolada gorzka, biała i jeszcze jakaś w garnuszkach czy miseczkach, widelczyki, albo wykałaczki, miska i wiśniami i już. Obrus lepiej zdjąć albo przykryć folią. Ponadto w razie grypy w kubku herbata z miodem i cytryną, a na miseczce maliny albo inne owoce z nalewu. Część zawsze rozdaję, bo ile mogą zużyć dwie baby?
Wyraziłaś się jasno.
Gordon Ramsay podaje – a Gospodarz przytacza – listę szesnastu deserów. (Nie sądzę aby to Mama Gospodarza robiła Tartę Bakewell). Tradycyjny trzydaniowy obiad w terminologii brytyjskiej składa się z:
(http://forum.wordreference.com/showthread.php?t=66804)
In British English we’d call the three courses:
starter (also known as „entrée”)
main course
dessert (or „pudding” or „sweet”)
Sluchając Gordona często tak właśnie nazywa desery:
„And what’s for pudding?” na ten przykład.
Oczywiście to są tylko takie moje próby wymądrzania się blogowego i nie należy ich traktować zbyt serio.
Mamy kłopot – nieco zabawny, nieco rozczulający, ale kłopot. Z psem, który ma wszystkie męskie wady i zalety (co prawda na razie nie pije i za panienkami nie gania, ale pewnie jeszcze i na to przyjdzie czas). Fascynują go motocykle i w ogóle dwutakty; rzuca się w ich kierunku na oślep; może cały dzień latać za pilką, biegać dla samej radości pędu i ruchu, wreszcie nie wiadomo, czy wróg, czy miłość – koty! Dostał po pysku raz, nie pomogło. Znowu polazł w te krzaki; skończyło się na poranionym uchu i wizycie u lekarza. To było przedwczoraj. Dzisiaj mu koty poprawiły. Wzięłam na smycz i do domu. Młodsza przemyła, popsikała lekarstwem, a ten dureń wlazł na balkon, zobaczył na dole kota i omal nie wyskoczył – do kota! Nie wiem, co z durniem zrobić, poczekać, aż wydorośleje?
przyslac go do mich kotow, jeden bije a drugi ma w nosie psy
Dzisiaj dostalam znak z nieba, ze trzeba skonczyc pracowac i zaczac weekend. W wiekszej czesci Hagi nie ma pradu. Cudem jakims u nas w domu jest…
Pyro,
trzeba było wziąć tego kota do pary, co Ci Andrzej Jerzy proponował 😎
Pyro- instynkt łowczy.Nasz Piksel ma to samo-biega za kotami,
jak oszalały.One są zawsze górą,bo np.wskakują na drzewa.
Piksel jeszcze nie oberwał ani niczego nie naderwał,pewno kwestia
czasu. Z drugiej strony,jeśli przebywa z zaprzyjaźnionym kotem
w jednym domu,co już się zadarzało, to zachowuje się spokojnie.
Mijają się zachowując odpowiedni dystans.
Ach, ten prymitywny język angielski 🙄 Tam wszystko jest „pudding”: haggis, kishke, boudin, blancmange, panna cotta, rice pudding etc. 😯
http://en.wikipedia.org/wiki/Pudding
Raz tylko jadłam pudding świąteczny przywieziony z Irlandii – w smaku wyczuwalny alkohol. Za to nie wyczułam jakoś alkoholu w wiśniach z nalewki babci Marysi – dała mi cały słoik. podjadałam do herbaty i…, no cóż…
Moja Kicia wali na odlew pieski, które chcą się z nią zaprzyjaźnić – tak potraktowała buldożka francuskiego(a może on był angielski, w każdym razie mały) i młodego jamnika. Niezręczna sytuacja dla mnie, że o szoku właścicielek tych piesków nie wspomnę.
Jak sie zorientowalem, dziewczeta plci damskiej, w pewnym wieku najchetniej podbieraja stara bizuterie, najchetnie po prababciach.
Jesli jednak przytrafi sie wpasc z dziadkiem do jubilera to ida na kompletna nowoczesnosc.
Kosztowna zabawa dla dziadka, ale co za radosc.
Pan Lulek
Mój nieustraszony neapolitańczyk tak sterroryzował dużego psa przyjaciół (Berger de Beauce), że ten przy następnych wizytach nie chciał w ogóle wchodzić do naszego mieszkania 🙄 Ten kot nie rzuca się z pazurami, tylko podchodzi zaciekawiony całkiem blisko i patrzy psu w oczy, a ten wciska się w najdalszy kąt 😯 Może miał już traumatyczne przeżycia 🙄 Dwa starsze koty schodziły psom raczej z drogi, ale Maurycy lubił sprawdzać, jak długa jest smycz owczarka niemieckiego, którego inni przyjaciele przywiązywali do balustrady balkonu i przechodził mu dokładnie 20 cm przed nosem 😉 I to wielokrotnie.
Dzien dobry Wszystkim,
Przed wyjsciem do pracy zajrzalem co sie tutaj dzieje i nie zaluje. Pyra rozbawila mnie do lez. Okrezna droga opisala jakie to cechy ma przecietny facet – te same, ktore ma Pyry piesek, bo on ma cechy meskie.
Otoz przecietny facet pije i lata za panienkami (nie powiem, lubie i jedno i drugie), rzuca sie na oslep za dwutaktami, lata calymi dniami za pilka, gdy dostanie raz po pysku to i tak nie pomoze, a na koniec – jest durnowaty i nic z tym juz zrobic sie nie da.
Ale przeciez Pyra kocha swojego pieska, nieprawdaz?
Dzień dobry Szampaństwu.
Co robić z wiśniami z nalewki? Podjadałam z Pyrowej nalewki, siedząc tutaj przy maszynie, a potem dalej musiałam siedzieć, bo wstać nie szło 😯
Jak komu za dużo, ja zagospodaruję, mam doświadczenie 😉
„Dziewczęta płci damskiej” 😆
Potwierdzam,że wyjadanie wiśni z nalewki to bardzo miłe
zajęcie 🙂
Teraz zgodnie z najnowszą propozycją Pyry będziemy wyjadać
dodatkowo czereśnie 🙂
Zuza-Muza,
jak będzie pudding po polsku? No właśnie: kaszanka, budyń, krem i… pudding – tradycyjna potrawa kuchni angielskiej 😉
U mnie dziś na obiad Maccheroni dell’alpigiano, Macaronis de l’alpage albo Aelplermagronen czyli makaron po pastersku – krótkie proste rurki z sosem serowym, okraszone dużą ilością smażonej cebuli z czosnkiem. Niektórzy jedzą to z dodatkiem musu jabłkowego, ale ten (papierówki!) będzie na podwieczorek.
Jeszcze a propos dziewcząt i ciuchów :
Moje 17-letnie dziewczę znalazło ostatnio schowane „na wszelki
wypadek”, co ładniejsze ubrania, z których „wyrosłam”.
He,he 🙂
Są na nią w sam raz ! Jak sobie pomyślę,że też kiedyś byłam
taka szczupła……
Wiśnie w mojej części kraju to rzadki rarytas, mozna je dostać tylko na targu (rzadko), albo od zaprzyjaznionego farmera, który ma drzewko czy dwa.
Można kupić w 5-cio litrowym pojemniku, zalane lekkim syropem – kiedyś kupiłam i wyszło mi z tego bardzo dobre wino, tylko ciut za słodkie, bo nie wiedziałam, jaka jest zawartość cukru w cukrze, czyli w tym syropie, bo określenie „light syrup” precyzyjne nie jest.
Nie wiem, dlaczego wiśnie nie są tu popularne, a i czereśnie też raczej „ze sklepu” skądś tam.
O porzeczkach czarnych nie wspomnę, aronii nie widziałam, a przeciez to wszystko aż się prosi…
O, i agrest – też należy do rzadkości. Mówię tylko o moim rejonie.
No to z tych puddingów najbardziej podchodzi mi kaszanka! Chyba że ta tradycyjna potrawa kuchni angielskiej. 😉
Ja wczoraj za bardzo nie mogłem wyjadać, raptem jedną bo w planach był potem wyjazd samochodem. Dzisiaj sobie poużywam i przy okazji zrobię trochę w czekoladzie. Jutro idę na grilla do znajomych i jak się nie rozmyślę to wezmę trochę dla nich. Tak mniej więcej po jednej (wisience)na głowę 😉
a co do kaszanki to już kiedyś tu pisałem – na koniec smażenia wrzucić na patelnię na 5 minut kwaśne jabłko pokrojone w ósemki. Takie podduszone jabłuszko bardzo sympatycznie się komponuje z kaszanką.
Spróbuję w weekend czy ew. mus z jabłek też by się nadał.
Nowy – ja lubię chłopaków razem z przywarami – nie wiem, co można by robić z aniołem w portkach. To, że lubię nie oznacza jednakże, żebym miała jakieś złudzenia i nadzieje. Co to, to nie. W końcu 35 lat pracy w większości w męskim otoczeniu, czegoś mnie nauczyło. I dlatego patrzę na Radyjko z sympatią ale i trzeźwo. Głupi jest i głupi umrze – ale jakże urokliwy.
Dzisiejszy obiad – o jejku, jej. Boczniaki kupione pdfzez Młodszą wylądowały w kuble na śmieci, pod ładnymi 2 grzybami wierzchnimi reszta była mokrusieńka i z plamami pleśni. Obywa pudełka na aut… Więc makaron – kolanka al dente, pyszny twarog od Haneczki i tarta bułweczka na maśle, czyli pierogi dla leniwych.
Moja Mama też tak mawiała o makaronie z twarogiem-
pierogi dla leniwych. Swoja drogą-pyszne i proste jedzenie !
Chłopaki twierdzą, że dziewczyny płci damskiej też są z przywarami … no wiecie, co?! 😯
Pyro,
ja bym te grzyby odniosła do sklepu.
Pawle,
do kaszanki bardzo ładnie wyglądają jabłka pokrojone w grube poziome plastry, podsmażone na masełku i smażona w plastrach cebula. Jabłka nie obierać tylko wykroić gniazda nasienne. Mus z papierówek też by pasował. Moje papierówki tylko na mus się nadają, bo się rozpadają w gotowaniu 🙁
Nemo,
I chyba kapka żurawiny by pasowała. Normalnie kaszanka po królewsku 😉
Alicjo, potwierdzam, mam trzy egzemplarze w domu 😉
Oboje z panem mężem darzymy wielkim sentymentem wiśnie z nalewki Pyry. W ten nałóg wpadłabym z radością 😀
Stara Zabo tu sa zdjecia dla Ciebie. Smietanka gesta. Potrzasanie pojemniczkiem nie pomaga za duzo ale jak sie nuz wsadzilo i pomyrdalo to sie nieco rozgescila. Pycha.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Smietana#slideshow/5356635697854504114
Witam wszystki. Nie czytal jeszcze bo nawet kawusi nie zdazylem sobie jeszcze zrobic. Rano 7.30 w Calgary, deszcz, chlodnawo, moze dla odmiany sie przejasni popoludniem. No to ide poczytac coscie napisali 🙂
wszystkich…nie czytalem…itd
yyc…
do mnie pchnąłeś tę dobrą pogodę 🙂
Idę się wygrzewać, a co!
Herbatka poranna (Jerzor zaparzył) na patio – w szlafroku, takim letkim, a krótkim 😉
Alicjo te wisnie z tej nalewki to najlepiej podeslac do Calgary a my je zutylizujemy. Po co zasmiecac piekna prowincje Ontario.
A swoja droga to widze ze moja rada na Twoje chore zdrowie poskutkowala. Opilac sie wisniami i katarek to wspomnienie
Ostatnio modne sa dziewczeta plci meskiej i chlopaki plci damskiej. Jak to jest z tymi przywarami to juz nie wiem ale tak sobie mysle, ze chlopaki pewnie maja damskie przywary a dziewczyny meskie. Moze Pyra z 35 letnim doswiadczeniem moze to jakos rozwiklac?
Co do wisni to ja nie wiedzilem chyba nigdy tutaj wisni nawet na targu (swiezych). Inne owoce jak u Alicji niemal nieosiagalne. Czeresni za duzo nie ma ale dostac mozna i nawet bardzo ladne. Te z Brytyjskiej Columbii sa wrecz rewelacyjne. Duze, ciemne i slodkie taka ladna sldkoscia. Ceny utrzymuja sie cale lato na jednym poziomie i od paru juz lat to $3.99 za funt czyli jakies $9.00/kg. Coraz wiecej natomiast owocow egzotycznych. Ja ostatnio polubilem tzw. cape goosberries i Alicjo jak Ci brakuje agrestu to sprobuj bo przypominaja choc wyglad inny. No ale nazwe w koncu z jakichs powodow dostaly. Ostatnio tez na targu od kolumbijczykow mozna dostac 3 rodzaje pasiflory a nawet 4 choc ta czwarta to jakos za obco wyglada. Papaye kolumbijskie, ktore sie roznia od tych meksykanskich czy amerykanskich (nie wiem jakie w europie maja) i wypatroszone a w zamian wrzucona do srodka marakuja to wspaniala rzecz. Zakladajac ze papaya jest slodka. I jest tu miejscowa albertanska kukurydza ktora jest slodka ale bez przesady i jest pyszna. To tyle informacji w kaciku rolnika na dzisiaj.
damskie walory
http://www.groszki.pl/groszki/1,95942,6780852,Kostium_kapielowy_pod_o_d_slona_nocy.html
ale to zadna nowosc, musze powiedziec, ze w moim miasteczku na nocnych party w osrodku zdrowia, juz w latach 50-tych to tylko lono poloznej, z racji na wiek, bylo przykryte fartuszkiem kelnerki a tak wszyscy nawet bez kostiumow
Moragu tych walorow wyraznie nie znaja ci co sie za dwutaktami i pilka uganiaja. Frajerzy nie faceci 🙂
no bo oni maja zawezony tzw. horyzont
Zeby tylko horyzont. Biedni w sumie ludzie 🙂
nie moglysmy wytrzymac i mamy nowego krolika tzn. krolicza dame, walory to owszem typu zdrowie, normalne zeby i piekna siersc to ona ma ale w przeciwienstwie do biednego krolika to jest ona „nieuczuciowa” ma nas w nosie
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/Prinzessin#
Kiedy już się Pyra rozmarzyła o „prawdziwych mężczyznach”, to akurat jest miejsce na wspomnienie o moim zmarłym szefie wosjkowym :Szeryfie, vel Górol, vel Właduś, vel Wodzu Ukochany Mój. Otóz Właduś góralem był autentico, pochodził ze Skawy, był wnukiem bogatego gazdy, co się na przemycie koni na południową stronę dorobił, a znając wnuka, nie dałabym głowy, czy i jakie zbójowanie tam w grę nie wchodziło. Wiele lat służył w Jeleniej Górze. Prowadził Klub Oficerski, zbudował doskonale wyposażony ośrodek wypoczynkowo – sportowy, w ogóle był mistrzem organizacji, improwizacji i samopomocy koleżeńskiej. Pseudo Szeryf dali mu podchorążowie „Lepiej cichcem złapać syfa/ niż podlegać pod Szeryfa” i „Lepiej przerżnąć jeża cichcem? niż odsłużyć z nadgorliwcem”. Miano przyjął z humorem i miał wyhaftowane na każdym szaliku, tuż nad frędzlami :Szeryf. Szeryf miał maturę, szkołę oficerską i nic więcej, więc powyżej ppłk awansować nie mógł, bo armia w międzyczasie zaczęła produkować w szkołach magistrów, albo wysyłać oficerów do akademii i uczelmi cywilnych. Właduś jakoś odstał – nie miał czasu. Bo głupi nie był w odróżnieniu od niejednego mgr płk. Do anegdot Wosk Lotniczych przeszło, jak to Właduś z jeszcze jednym oficerem słownik polsko – indonezyjski opracował. Sam tego nie wymyślił – mówiłam, że głupi nie był. W latach 60-tych przyjęto grupę pilotów indonezyjskich (czas Sukarno) na przeszkolenie. Szkol tu człowieku, jak mówisz tylko po polsku i trochę po rosyjsku, w najlepszym razie bąkasz po niemiecku, a kursanci też tylko po swojemu. No, ale „w wojsku są dwa prawa – opieprz i odprawa”. Zwołano odprawę, był opieprz i rozkaż : towarzysz… tow… tow…. opracują słowniczek do porozumiewania się. Rozkaz , to rozkaz. Wziął Właduś i dwaj inni nieszczęśnicy słownik polsko – rosyjski, rosyjsko – niemiecki, niemiecko p- francuski i francusko – rosyjski. W dłuuugich tabelach spisali polskie komendy, odpowiedzi, kalki raportów itp. Tłumacząc „na żywca” z języka ja język, opracowali słowniczek liczący 1500 wyrazów. Czy ktoś cokolwiek z tego rozumiał, nie wiem, ale indonezyjczycy szkolenie przeżyli i nawet im się podobało. Otóż tenże Właduś, miał żelazne, a bardzo tradycyjne pojęcia o moralności. Nie tolerował zbyt swobodnych kobiet (a raczej nie tolerował prywatnie, bo na pokaz, to ho,ho, jaki kozak) ale po prawdzie respekt miał nabożny przed żoną – drobniutką, fertyczną czarnulką, która z pewnością miała z Władusiem krzyż pański : dziwkarz to nie był, starał się o dom i dzieci, załatwiał wszystko, słuchał się żony – i pił zupełnie po góralsku. Tyle, że łeb miał pancerny – jeszcze o 22.00 mógł iść prościutko i zameldować się marszałkowi. Wchodził Właduś do domu późno i z zhwilą, kiedy zdejmował czapkę z głowy – już spał. Obojętne, co jeszcze robił : rozbierał się, wieszał mundur, mył się – obojętne : spał. Krysia czasem nie wytrzymywała i zaczynała „nocną audycję”, a Właduś mówił cichutko „Kiciuś, Ty mi to wszystko zapisz. Ja rano wstanę i przeczytam”.
Mogłabym jeszcze długo, bo i lubiłam i szanowałam Szeryfa i z Kiciunią byłam w przyjaźni. Tak jakoś, kiwedy myślę o męskich wadach i zaletach, wspominam zadziornego, niewielkiego górala ze Skawy.
zanim co, to do yyc ,
no właśnie, Osoyoos w BC to ogrody, jak rzut kuflem ode mnie (ok 350km) region Niagary, też nasz ontaryjski ogród. Do Alberty z Osoyoos troche dalej, ale mimo wszystko blizej niz z Kalifornii.
Goosberries to własnie agrest – na targu znalazłam już kilka róznych odmian, widziałam też w sklepach ogrodniczych i chyba sie zawezmę i wezmę, i zasadzę ze dwa krzaczki przyszłą wiosną, a co!
Chce się komuś pić?
http://www.youtube.com/watch?v=v2oi_vT0sF0
Dear Alicja,
Thank you, thank you, THANK YOU, on behalf of the Wild Dogs, the Cheetahs, and all of us at the Endangered Wildlife Trust?s Carnivore Conservation Group who are working to make a difference for these species. Your contribution to the 5th Wild Dog & 3rd Cheetah Photographic Census has given us invaluable assistance in our continued efforts to develop sound management strategies for the survival of these beautiful but threatened carnivores.
Full results of the survey will be posted on the website by the end of August. Please visit http://www.ewt.org.za for more information.
Yours in conservation,
Harriet Davies-Mostert
MANAGER Endangered Wildlife Trust?s Carnivore Conservation Group
CHAIR Wild Dog Advisory Group, South Africa
🙂
Chodzi o moje zdjęcia geparda z Kruger Parku, prosili, żeby podesłać, jak ktoś będzie miał okazję przydybać na drodze, podesłałam kilka tych, co mi się udało, taka migdalącą się parkę, a potem on (ona?) wziął był uciekł, i uciekał(a) tuż przed maską naszego samochodu. Nie wolno było otwierać okien, ale kto by mnie zakablował? Gepardy?! W dzień trudno na nie trafić, nam nie trafiło się na lwy, ale gepard i owszem.
A i namiary podałam im dobre, gdzie przyłapalismy kotki – cała rzecz w tym, ęe Kruger jest wielki i chodzi o to, by jakoś monitorować, gdzie koty się poruszają i ile ich jest (mało, niestety). Rozpoznają je po wzorze na futerku 😯
http://alicja.homelinux.com/news/Cheetah/
Melduję się na rozkaz. Ja znaczy Góral , pseudonim Góral. Nazwany tak przez dwie śwarne góralki ze Zakopanego. O!
Marek – coś taki zachłanny? Już Ci Kurpie nie wystarczą?
a ja jestem damski malarz maluje sciany u dziecka w pokoju
Osoyoos to juz nieco dalej przy granicy z Washington. Sady zaczynaja sie od mojej strony mniej wiecej w Sicamus a to jakies 500 km. i potem ciagna sie na poludnie badz zachod. Okanangan Valley (na poludnie) to kraj wina i sadow. Sa juz pierwsze morelki, slodziutkie i soczyste. Ziemniaczki pierwsze tez pyszniutkie. Pani powiedziala ze bedzie miala w przyszlym tygodniu mlode Yukon Gold, moje ulubione i czerwone. Dzisiaj maslaneczka i ziemniaczki mlode z kalafiorkiem (wiek nieznany). Kupilem na targu ichnie (tej farmy mlecznej, ktora wspominalem wczoraj) mleko, pelne czyli 3.5% i jest pyszne musze przyznac. Smak prawdziwego mleka. Drogie nieco bo 2l to $6.25 no ale co zrobic. Cape goosberries wlasnie dlatego sie tak nazywaja bo przypominaja agrest a cape w angielskiej nazwie pochodzi z Afryki Poludniowej w ktorej je hodowano (pochodza Brazyli).
Byl przyjaciel, wpadl pode droga do Wiednia. Nie chcial ani pic ani jesc tylko sadzic. Posadzil w ogródku fige jakiejs ponoc nadzwyczajnej odmiany. Podlal, wsiadl w samochód i tylko dla mojej wiadomosci zapodal, ze jedzie na rozbierana randke. Okazuje sie, ze z calej przygody zostanie mi tylko figa.
Dobre i to
Pan Lulek
Pan Lulek – zawsze optymista 🙂
I tak trzymać!
Niech mi ktos poda definicję wyrazu „chciejstwo” – mnie sie to zle kojarzy, to jest takie chcenie nie poparte żadnym działaniem, zeby cos z tego wyszło. Dobrze mówię?
To powiedzonko M.Wańkowicza. Typowo polskie – jakoś to będzie, a ja chcę… XChcemy ewangelizować Europę, ustawić Rosję, zostać naczelnym przyjacielem USA – jak to zrobić? Nieważne – chcemy, należy się nam! Mamy na to środki? Po co? Wystraczy chcieć.
Alicja, zerknij na myslenie zyczeniowe, wishful thinking, tez pierwszy raz spotkalem sie z tym u Wankowicza, ale czasy byly takie, ze nielatwo bylo cokolwiek spotkac poza dozwolonym, Wankowicz byl m. in. moja furtka
To była moja definicja, ale ktos z Polski mi zarzucił, że chyba mój język polski cos skołowaciał, bo nie rozumiem tego słowa w dzisiejszym znaczeniu. Jasne, ze rozumiem, w znaczeniu wańkowiczowskim.
Idę miksować chłodnik z brokułów.
Do tego bryzgnąć trzeba śmietankę słodka. Zakupiwszy, a jakże. 36%. Innej w sklepie nie uswiadczysz 😯
A, żebym nie zapomniała, rozmowa była taka :
– to wszystko zależy od naszego chciejstwa (rzecz dotyczyła uzgodnienia terminów itd. ewentualnego spotkania w Polsce)
No to zareagowałam – CHCIEJSTWA ?!
To ja nie chcę!
A ja sie zajadam czeresniami calkiem konkretnie. Pyszne sa i w ladnym kolorze ciemnego kasztana nieco z wisnia w oddcieniu (kolor nie smak) Kolega w pracy mi uswiadomil dlaczego sa takie pyszne. Otoz w BC sadzi sie rzadek czeresni na przemian z rzadkiem marihuany. To te czeresnie nie moga byc niedobre w takim towarzystwie. Marihuane robia wyborna co udowodnili na ktorejs z zimowych olimpiad kiedy zdyskwalifikowany kanadyjczyk (deska-zloty medal-Trebliati?) zostal oddyskwalifikowany bo sie wytlumaczyli, ze bylo pozegnalne party przed wyjazdem i inni palili marihuane a wiadomo ze marihuana z BC jest – i tu same pochwaly, przed TV na caly swiat – i on sie niechcac nawdychal co inni wydychali. A ze rzeczona marihuna jest jedna z najmocniejszych na swiecie to mu zostalo w systemie te pare dni i juz. Medal wrocil do Kanady. W tym ogromnym, pieknym ale raczej nudnym kraju bylo o czym mowiec przez reszte zimy. A takiej reklamy marihuana z BC juz nigdy wiecej w TV i to swiatowej nie miala choc obroty po olimpiadzie wzrosly wielokrotnie.
Dzisiaj sie wszystko odrwocilo, Rano nieladnie i mokro za to teraz pieknie i slonecznie i chyba cieplo. Trzeba sie ruszyc z pracy.
Schodziłam po schodach i na ostatnim schodku zapomniałam, ze mam schodzić jedną nogą a drugą dostawiać. Postawiłam normalnie i rymnęłam jak rymnięta żaba. Guz mi wyskoczył jak pół moreli. Teraz to już ledwo łażę. A tu goście.
Żeby nie było nudno i monotonnie Wujek Leszczek złapał gumę w pożyczonym ciągniku kiedy jechał do mnie sztaplować to siano co je był zwiózł wczoraj. Wujek pożyczył ten ciągnik, stareńką ale jarą trzydziestke (Ursus C-330) na zmurszałych oponach, bo ma widły z przodu (czyli Tura, lub coś podobnego) a my mamy do spółki widły home made, co prawda wysoko podnoszące, ale zamontowane z tylu, czyli trzeba jeździć głównie tyłem i można sobie głowę ukręcić. Na początku rzecz wygladała banalnie, Wujek wsiadł w samochód i pojechał kupić nową dętkę, a ja organizowałam siłę fizyczną, zeby pomogła odbić oponę, bo Wujka ręka po spotkaniach trzeciego stopnia ze zwierzyną domową typu buhajki, nie bardzo się do użytku nadaje. Nie minęła godzina i na podwórko wjechał naprawiony ciągnik. Rozległ się huk, wystrzeliła nowa dętka. Dziura w tej zmurszałej oponie była taka, ze dłon spokojnie wchodziła. W tej nowej dętce podobna a nawet może większa. Była to ostatnia dętka tego typu w Połczynie. Wujek bez większego przekonania a raczej przekonany, że nie da się tego zawulkanizować, zapakował dętke i pojechał do warsztatu. Jakimś cudem tę dziurę (chyba po wielkiej znajomości) zakleili i to na tyle skutecznie, ze dało sie to siano ułożyć i jeszcze ciągnik odprowadzić. Zeszło mu z tym do szóstej wieczorem.
Wiesz Nowy, sprawdziłam, ja też mam dyplom AR w Warszawie. I też nigdy mi do głowy nie przyszło myśleć o Uczelni inaczej jak SGGWu. Ale wbiłam w Google Akademia Rolnicze w Warszawie (tfu!), myśląc ze znajdę w których latach dokładnie to było, a tam, jakby nigdy nic: „AR w W-wie (SGGW)” i link do Naszej Klasy. Normalka! Więc poszukałam dyplomu i rzeczywiście stoi AR. Zgin, przepadnij, maro nieczysta!
Zawsze twierdziłam, że świat jest mały.
Na jutro zapowiadaja znowu cesarska. Wielki program rekonstrukcji ogródka czyli dóbr przydomowych. Bedzie budowany nowy kompostownik. Wstepnie ustalone wymiary 2 X 1 X 1 metr. Stary kompostownik bedzie rozebrany. Kompost do uzytku, resztki na kompost.
Czytam noca ciemna artykül na temat dozwolonych dodatków do zywnosci w Europie i ciemno robi mi sie przed oczami.
Pan Lulek
Znaczy się, Żabo, że studiowałaś w latach 70-ych 😉 Mikre są informacje na temat historii SGGW 🙁 Pamiętam, że zmiany nazw na akademie nastąpiły około 1969/70. Np. z WSR w Olsztynie powstała ATR (październik 1969). Akademiom stawiano niskie wymagania, wystarczyły dwa wydziały uprawnione do nadawania stopni doktorskich i już była akademia.
Bardzo Ci tego guza współczuję, jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy 🙁 Nasz rzęch też był w trybie nagłym u samochodowego doktora, bo w środę wyjazd, a tu coś hamulec ręczny charczy i żadnego okna nie sposób otworzyć 😯 Doktor uwinął się sprawnie, hamulec wyregulował i wymienił blok sterujący elektronicznie (w drzwiach kierowcy) otwieranie okien i ustawianie lusterek. W samochodzie odebranym wieczorem była już koperta z rachunkiem na prawie 700 Fr 😯 Dawniej przysyłali rachunek po 2 tygodniach, chyba już cienko przędą albo sekretarka nie ma nic do roboty 🙄 Płatność w dalszym ciągu 30 dni.
A propos guza jak morela, to dziś telewizja pokazała urządzenie mierzące stopień dojrzałości moreli, brzoskwiń i nektarynek – bezinwazyjnie przez pomiar zawartości chlorofilu. Teraz będą wiedzieć, kiedy zacząć zbiór 😯 Dawniej wystarczyło zerwać kilka owoców, spróbować i było wiadomo, teraz muszą mieć liczbę na monitorze 🙄 I tak będą zrywać nie całkiem dojrzałe, aby przetrzymały daleki transport…
Nemo, ale WySRol w Olsztynie to była wielka uczelnia, niezależnie czy akademia, czy inna jakaś.
A ja zaczynałam w 1968.
Zabo,
Zaczynalismy w tym samym roku! Moglas skonczyn wczesniej, bo ja mialem raz dziekanski, skonczylem w 1974, jesli dobrze obliczam. Pamietam, ze prace bronilem 14 lipca, ale to kawal czasu!!!
Pyro,
Piekna Twoja opowiesc o Szeryfie.
A skoro juz o Uczelni i wojsku, to Wam opowiem. Bylo wtedy tzw. Studium Wojskowe – raz w tygodniu. Pech chcial, ze w poniedzialki. Trzeba bylo przychodzic w mundurze, wlosy krotkie, ogolonym, kamasze swiecace, po prostu zolnierz PRL-u.
Rowniez pech chcial, ze w maju zaczynaly sie rajdy studenckie, ktore uwielbialem. W poniedzialki to ja dopiero z rajdu wracalem, wiec wojsko nawet mi w glowie nie bylo. I tak przez kolejne 5 tygodni. Zalicze, myslalem sobie. Zjawilem sie w 6-tym. Wlosy dlugie, turysta.
Apel. Wszyscy na bacznosc. Przeglad. Pulkownik, chyba Rogalski sie nazywal, czepia sie moich wlosow, mam zaszczyt od Niemenow zostac zwyzywanym, bo to niby on tylko na pomysl z takimi wlosami moglby wpasc. Ale jakos przeszlo. Na chwile, bo zaraz pulkownik wywoluje znowu moje nazwisko.
„Wystap”
To ja bach, bach, bach – trzy kroki w przod defiladowym i staje na bacznosc. Podchodzi powoli, wiadomo dowodca.
„Wy – powiada – do wojska sie nie nadajecie”
„Tak jest” – rycze na cale gardlo, wyprostowany jak struna.
„I wy na oboz ani na przysiege wojskowa do Skierniewic nie pojedziecie”
„Tak jest” – rycze jeszcze glosniej.
„I wy teraz idzcie zdac mundur i mozecie isc do domu”
„Tak jest” – wrzeszcze, ale juz usmiechniety.
Zdalem mundur, zdalem jakies egzaminy, zostawiajac reszte na wrzesien, zapakowalem plecak, dziewuche, moja przyszla pierwsza zone, pod pache i nad morze. A chlopcy cwiczyli musztre w Skierniewicach.
Ale to byly mile klopotow poczatki. Ludzie, co ja mialem z tym wojskiem. Ciagnelo sie to za mna przez cale studia, jak wlasnie przyslowiowy smrod za wojskiem i gdyby nie szczesliwy zbieg okolicznosci, to nie wiem, czy dzisiaj mialbym dyplom w kieszeni. Ale juz wowczas uczylem sie spadac na cztery lapy.
Alicja wrócila z imprezy, spodziewanej, ale nie wiadomo bylo, czy będzie dzisiaj, czy jutro, czy pojutrze – ludzie zjechali z Atlanty, moja przyjaciółka, a córka mojej pierwszej przyjaciółki i mojej pierwszej (i ostatniej) szefowej tutaj w Kanadzie, Helenki 😯
Przynajmniej raz do roku się spotykamy, myślałam, że znowu będzie kupa luda, bo Leola z Georgiem zjechali, a to na naszą cześć wydano obiad w małym gronie tylko rodzinnym. Zaadoptowani jesteśmy od lat 27 🙄
Piękna Helenka poniżej.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9812.jpg
Kulinaria i te inne rzeczy jutro (dzisiaj) , Helenka zrobiła pyszny obiad, jagnięcina nowozelandzka znakomita i te rzeczy. Jak się nie lubię napychać, to prawie się napchałam. Było czym popić, to inna sprawa.
To ja już z pokładu macham i schodzę… nie miałam czasu poczytać do tyłu, bo musiałam pogadać ze Szwedem. Zazwyczaj ma krzywdy urojone i wtedy do mnie, a ja muszę mu „przetłumaczać” 🙄
Jak trzeba, to trza…
Dobranoc i dzień dobry!
p.s. To ja nauczyłam Helenke robić na drutach – i patrzcie, robi!
U niej w sklepie „Haute couture” (czy jakoś tak) szyłam wydziwiaste suknie na zamowienie. Nie cierpiałam (i nie cierpię) szycia, ale to byla pierwsza nadarzająca się praca tutaj, no to… jestem kobieta pracujaca i żadnej pracy sie nie boje, bywały gorsze od szycuia, dałam radę.
Szycia nie polubiłam, ale sklep Helenki był wspaniały, gang nie do pobicia, a na zapleczu, gdzie ja wysiadywałam szyjąc i robiac poprawki, pijało sie tylko szampana. Z okazji i bez. Oczywiście Helenka stawiała. Z okazji i bez 😉
ja puddingu nigdy nie jadłam … nawet w Anglii mieszkając u prawdziwej starszej Angielki … pech czy szczęście … ?
jak ja lubię poczytać takie historie z życia wzięte … trzeba wydać koniecznie książkę z tymi historyjkami to będzie bestseller … 🙂
fajnego weekendu … ja imieninuję wnuczkę i córcię … 😀
Nowy, ja też kończyłam w 1974, bo miałam dziekankę. Miałam wypadek i rok z głowy. Potem studiowałam niejako indywidualnie, bo się program zmienił i chodziłam na zajęcia z dwoma latami jednocześnie. Oczywiście terminy zajęć się nie zgadzały, więc straszne wygibasy wyczyniałam. Na szczęście część ćwiczen mi pozaliczali i nie musiałam chodzić drugi raz na to samo. Przez tą zmianę programu chcieli mnie nawet wykopać na zaoczne do Olsztyna (w Warszawie nie było wtedy zaocznej zootechniki), ale prof. Adam Skoczylas nie pozwolił – zapytano go gdzie są najlepsze owce (robiłam pracę magisterską w owcach, bo na koniach były tylko dwa miejsca i to dla chłopaków) a on na to: jak to „gdzie są najlepsze owce?”, u MNIE są najlepsze owce. Nie będziecie ludzi naginać do przepisów! I dzięki niemu zostałam. Katedra Hodowli Owiec była malutka, ale ludzie w niej wspaniali.
Popatrzcie na efekt kilkudniowych staran Zaby, nowe zaslony, kiedy nie ma karniszy, w sklepie okazuje sie ze niem kolkow, a pomocnika tez trudno uwidziec
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/ZabieBlotaZaslony#
ale Wy jestescie, nikt Zaby nie pochwali….
pięknie … jak w jakimś dworku … 🙂 … podziwiam bo ja od lat nie mam żadnych zasłon ani firanek w oknach tylko żaluzje i to nie wszędzie …
a i jeszcze się pochwalę, że byłam wczoraj w teatrze „Ateneum” na „Kolacji dla głupca” Francisa Vebera z Krzysztofem Tyńcem i Piotrem Frączewskim … pyszne przedstawienie, uśmiałam się jak norka a Tyniec wspaniały .. teraz zaczynają urlop ale obiecałam sobie, że tam pójdę na wszystkie przedstawienia bo plejada aktorów tam występujących świetna … z Danutą Szaflarską na czele ….
Jak mam Żabę chwalić, kiedy mnie wszystkie baby na tym blogu w ciężkie kompleksy wpędzają? Jedna „druciarka”, jedna z wystawą kwiatową na torcie, a do tego Żaba uniwersalna : od konika do mechanika, a po drodze kucharka i design z najwyższej półki. No i co ma Pyra z dwiema lewymi powiedzieć? Zazdrość mnie na żółto przyprawia.
Zabo,
To i wspolnych znajomych pewnie mamy, bo ja na tym roku znalem kilka osob, jeden to moj serdeczny przyjaciel od drugiej klasy szkoly podstawowej do dzisiaj, jego zone, Bozene, tez znalem jeszcze z liceum.
Zabo wyszlo w jak prawdziwym country house, ale nie mam na mysli wieskiej chaty, nawet dziecko powiedzialo prze-prze-przepieknie
z innej beczki jak sie nazywa krolik po ukrainsku, krolica nie chce zadnego imienia ale jak sie do nie mowi „kroliczka kochana” to uszy ida do gory i zwraca glowe do mowiacego, kupilam ja od pani pochodzacej z Ukrainy ale z polskim nazwiskiem, choc pani nie mowila po polsku a telefon juz wywalilam, wiec szto eto krolik?
Rocznik zaczynający studia w 1968 jest najbardziej udany ze wszystkich znanych mi roczników. Bez względu na to czy, gdzie i kiedy te studia ukończył.
Jednostki z doświadczniem nabytym na urlopach dziekańskich lub/oraz studium wojskowym szczególne zaś (to chyba z poznańskiego) wybitne.
Chciałbym jednak (jak jakiś głupi) wrócić do tematu niechlujstwa tłumaczy obcojęzycznej literatury. Nie jest to tylko polskie zjawisko – tu często wkurza mnie tłumaczenie napisów filmowych w telewizorze. Ja wcale nie jestem takim językoznawcą – tym bardziej wydaje mi się, że jak już ja zauważę, to nie moźe być calkiem dobrze tłumaczone.
„Tradycyjne brytyjskie puddingi” woła o pomstę do nieba.
Tarta to może być bułka albo marchew.
Istnieje przecież coś takiego jak torcik, choć nie będę upierał się, że to dokładnie to samo. Przykładem dobrego tłumacznia/słowotwórstwa jest na ten przykład „Ptyś„. „Bagietka” też niezła a jest pewnie więcej przykładów na potwierdzenie i zaprzeczenie mojej tezy, że tłumaczenia i zapożyczenia językowe nie zawsze są udane. „Wegetarianie” to brzmi jak jakiś odłam Braci Polskich a nie jak jarosze.
Twierdzicie, że się czepiam? Macie oczywiście rację.
P.S.
Przed chwilą skończył się pokaz naszego domu potencjalnym nabywcom. Jak do tej pory siedmiu wyraziło ochotę na wejście w posiadanie a w poniedziałek zapowiedziała się jeszcze jedna para. Mam nadzieję, że będą licytować się (kto da więcej) długo i uparcie z pożytkiem dla nas i pośrednika sprzedaży nieruchomości któremu trzeba będzie odpalić pięcioprocentową prowizję.
Przestańcie, zasłony na zdjęciu w świetle nocnym i fleszu wyglądają dużo lepiej niż za dnia i rzeczywiście dworkowo. Sama się zdziwiłam. A wszystko to szpula Morąga, bo ja bym w życiu się przed Zjazdem nie zebrała, o czym z resztą pisałam. Teraz, cholera, muszę poprawić meble. Potrzebny mi do tego emerytowany stolarz, który je spokojnie poskłada do kupy. Mój były szef mawiał – jeden komplet dzieci, jeden komplet mebli. A one właśnie nie przeżyły drugiego kompletu dzieci, czyli moich wmuków.Zaczyna się jak z pantoflami Balzaka.
A moja chałupa ma 150 lat i kiedyś z pewnością był to nawiększy i najsolidniejszy chłopski dom na wsi. Moi sąsiedzi mają większy dom, z wyższymi pokojami i oknami, ale o połowę młodszy, z okresu międzywojennego. Inne domy na wsi też są datowane na lata dwudzieste-trzydzieste.
Zadzwoniłam do znajomej Rusinki i pytam jak królik po ukraińsku a ona mówi, że nie wie. Jeszcze popytam, ale wygląda, że wynarodowienie się udało.
Szysz co tu gadac, moje dziecko wychodzac powiedzialo, ze idzie na „shopping” czyli w jednym i drugim jezyku niepoprawnie
morag, zapytam we wtorek mojej uczennicy, Ukrainki, co prawda studiowala w Niemczech i mieszka od lat tutaj, ale ukrainskim posluguje sie niezle i czasem mi cos po ukrainsku opowiada, jak sie rozpedzi 🙂
do Andrzeja Sz mam pytanie – co moza polecic jako tradycyjne danie kuchni finskiej czy szwedziej (i zeby to nie byl losos)? moj znajomy bedzie mial dwutygodniowy tour finsko-szwedzki i dopytuje sie o jakies ciekawostki
pozdrawiam wszystkich 🙂
ASzyszu, nie czepiasz się. Ja akurat wyrosłam w domu gdzie do języka przywiązywano wielką wagę. Mój Tato tłumaczył z angielskiego i norweskiego, i pamiętam z jaką starannością to robił, i jak denerwowały go niepoprawne, i byle jakie tłumaczenia.
Nie jesteś osamotniony.
Z rana pracowalem cialem czyli kosilem trawe. Teraz tylko skok do domu spokojnej starosci Jak zwykle zabieram bukiet czerwonych róz wlasnej hodowli.
Co zas tyczy sie SGGW, wspomnijcie nazwiska profesorów Chroboczka, Rostafinskiego i innych z którymi pracowal mój ojciec wprowadzajac w czyn to co oni wymyslali. Przypomnijcie sobie idee Pracowniczych Ogrodów Dzialkowych gdzie nota bene rozpoczalem przychodzenie na swiat.
Takem sie spieszyl i po co
Pan Lulek
Żabo,
zasłony bardzo stylowe 😎
Ja dziś jak Pan Lulek, ciałem, a nawet bokami robię, tyle roboty przed wyjazdem 🙄 Osobisty plewi z wielką pasją, poluje przy tym na ślimaki i pędraki, a te już nawet nasturcję i aksamitki podgryzają od spodu 👿 Wykopałam dwa rządki ziemniaków i już po części rozdałam, bo potrzebuję miejsca na marchew. Kartofelki wielkie i dorodne, jak to u głupiego chłopa (według helweckiego przysłowia). Z ca 2 kg sadzeniaków wyszło ok. 30 kg. To chyba nieźle? Zebrałam czarne porzeczki, ponad 3 kg z jednego krzaka. Będzie sok. Wczoraj zasiałam fasolkę szparagową, wcześniejsza właśnie produkuje strąki – do zbioru w poniedziałek. Beczułka zaszpuntowana stoi u chłopa w piwnicy. Jeżyny dojrzeją pod naszą nieobecność, ale żona Geologa będzie miała baczenie, bo z dzidziusiem zostaje w domu, podczas gdy Geolog w środę wylatuje na 10-dniowy kongres do USA, a zaraz po powrocie wyjeżdża na obóz speleo do Rumunii.
Pogoda pochmurna i chłodna, a miało przyjść lato 😯
Aszyszu,
mnie się zdaje, że nie wszystko musi lub może być tłumaczone na polski, inaczej nie było by w nim tylu wyrazów obcych 😉 Panna cotta to ani budyń, ani kisiel, ani krem. Pizza też się przyjęła bez trudu. Brytyjski pudding gotowany w zamkniętej formie to może być budyń, ale taki Yorkshire pudding to co jest? Gruby naleśnik 🙄 Torcik to dla mnie coś małego i odpowiednik „tartaletki”.
A jak przetłumaczyć bigos na obce języki?
bigos -Eintopf ale mnie sie tez nie podoba, bo do tego eintopf to trzeba wyjasnien z czego, dlaczego kapusta nie twarda itd.
Nie ma to jak zaczac dzien mlekiem z czekolada i rumem kokosowym. Pogoda krolewska. Wrony sie wydzieraja od rana, byle nas nie rozdziobaly. Zabo a na portrecie kto?
A-Szyszu sie nie czepiasz. Kiedys sie smiano z polonusow i ich jezyka teraz ten jezyk mozna uslyszec w kraju 🙂 Bazylia w ogrodku (doniczce) cos mi zolcieje i nie wiem czemu. Mieta rosnie jak na drozdzach i nie nadazam z piciem mojito. Rosmaryn tez poszedl w gore wiec pewnie zrobie szaszlyki nabite na galazki rozmarynu. Oregano tez niezle sie rozwija a tymianek mnie wnerwia bo z tymi listkami to mozna kukusia dostac zanim je oberwe. Bez sniadania bo w miescie daja za friko dzwonie do Kraju i lece chyba pomalu.
Bigos – Polish hunter’s stew. „Prosze dac pic” mawia kolega ktory byl w polsce a ja sie zastanawiam czy on ciagle na kacu chodzil? Ale jak byli znajomi moraga to na powitanie tradycyjne: dzen dobry, ja sie masz, padlo. I to chyba caly jego zasob polskiego slownictwa. Kiedys puka murzyn do domu (brata) i mowi: widziec deszcz. Brat rozglada sie i mowi wiedziec slonce a murzyn swoje: widziec deszcz. Okazalo sie ze murzyn chce widziec tescia brata.
A swoja droga ilez to bylo zabaway po przyjezdzie i jezykowych qui pro quo.
Dziewczyny wrocily z shopping i pochwalily sie, ze caly czas mowily po polsku czego nie chca robic w domu
Króliczek to zajczik Szaszłyki zjedzone, czarne jagody do zjedzenia, ale chyba czas na drzemkę (wstałam ok 5.00 diabli wiedzą po co(
na zajczyk tez nie reaguje, on sie chyba jeszcze boi nowego terenu
Magdaleno,
Będąc przejazdem w Finlandii koniecznie trzeba spróbować „Karjalanpaisti”:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=458#comment-55599
czyli garnka z trzema rodzajami mięsa. To na obiad.
Na śniadanie w Helsinkach należy pójść do Fazera na Kluuvikatu:
http://www.fazergroup.com/templates/Fazer_Information.aspx?id=33401&epslanguage=EN
Tam zamówić sobie na przykład karelskie pierogi z mieszaniną masła i jajek gotowanych na twardo:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=151#comment-2836
podgrzeją na źyczenie, potem można rzejrzeć się po gablotach i kazać sobie podać.
Na rynku (targu) można a nawet należy kupić i zjeść „possumunkki” z dżemem malinowym w środku.
http://www.kesamaenleipomo.fi/images/tuotteet/images/320_possumunkki.jpg
W Szwecji?
Tu chyba śledzia i setę….
Andrzeju!
Dziekuje pieknie, skopiuje linki i podesle zainteresowanemu 🙂
yyc, nie wiem, jakiś młodzieniec. Moja Babcia miała bardzo zamożną a owdowiałą przyjaciółkę, panią Dąbczańską (może komuś ze Lwowa coś to powie), muszę się dopytać, ale chyba znacznie starszą od niej. Pani ta wspierała artystów, głównie malarzy. Odwdzięczali jej się obrazami. Kupowała tez wiele obrazów i miała ich sporą kolekcję, podobno wiele bardzo wartościowych. Miała też psa, skrzyżowanie owczarka z jamnikiem, podobno tak pokracznego, że wszystkie batiary lwowskie na jego widok rzeli ze smiechu, a może raczej z wyglądu tej pary: niezwykle elegancka i wytworna pani prowadząca na smyczy (pewnie tez eleganckiej) sporego kundla na jamniczych łapach. Kochała tego psa bardzo.
W czasie wojny zyła ze sprzedaży swoich obrazów i również pośredniczyła w sprzedazy i zakupie różnych dzieł sztuki i biżuterii. Trochę pomagał jej w tym mój Tato i mąż Babci, Dziadzio Czesio – ten, który nie poszedł do Szkoły Sztuk Pięknych a na architekturę. Dziadzio miał zdaje się sporo wolnego czasu i robił kopie obrazów, które go interesowały. Ten portret to właśnie taka kopia. Jeden portret, pędzla Gottlieba, skopiował trzy razy, dla siebie i dwóch swoich sióstr. Ciekawe, że wszystkie te trzy kopie ocalały, poza nimi ze Lwowa udało się przywieźć niewiele.
Tak, ta Rusinka też mówiła, że chyba zajczik, ale nie była pewna.
W słowniku ukraińskim wymowa królika zapisana jest jako „krolyk”
i po zajczyku…..
Bry z mojego burzliwego południa.
Czytam do tyłu – Pan Lulek znowu dawał ciała 😯
Żaba zmachała piękne firany – znam się na tym, wiem, ile to kosztuje roboty, w końcu u Helenki (wspomnianej wyżej) pracowałam jako ta od maszyny do szycia, o!
Nocne życie w Kingston, piątek, centrum miasta i historyczny ratusz, a tak w ogóle to Buskers Festival, na ten weekend corocznie zjeżdżaja mistrzowie od przedstawień ulicznych, ulicznicy, jednym słowem.
Morągu, żałowaliśmy, że Łodzianie nie byli u nas wczoraj… a atrakcje zaczną się dzisiaj, o ile burze nie przeszkodzą.
http://alicja.homelinux.com/news/img_9842.jpg
Ponizej jeszcze wczorajsze, jak wracalismy „z miasta”.
Żaba ma fajne okna… tutaj takich nie ma… swoja droga, nie mozna mieć wszystkiego, prawda? albo takie, albo siakie. Zasłony pasuja jak ulał. U mnie nie ma zasłon, bo nie ma potrzeby, a i przestrzeni mało, zasłony zdominowałyby salon (6×4, ale salon z kominkiem!).
http://alicja.homelinux.com/news/img_9858.jpg
Odin dwa czetyrie piat
wyszoł zajczyk poguliat
wdrug achotnik nadjeżdżajet
i zajczyka ispugajet
pif paf ajajoj
poduchajet zajczyk moj
… wstawcie sobie „a” za „o”, gdzie komu pasuje, ja nie wiem, jak tam z fonetyką, a wierszyk Jerzor zawsze przytacza. Jedyny, jaki zna. Chyba jednak nie jedyny, przytoczę nastepny, jak szanowny wróci z przebieżki (poleciał biegać).
Edmund, mój przyjaciel opowiadal przy stole spokojnej starosci o drodze z Wiednia do Stegersbach. Jest to autostrada na poludnie gdzie trzeba podjac decyzje. W prawo do Italii, w lewo na Kroacje. Wedlug niego, ponad 90 % samochodów, tylko te z najwyzszej pólki byly z rejestracja polska albo czeska. Inni przemykali sie niesmialo a ci przy grubej gotówce walili na calosc. Pewnie próbowali zajezdzic kryzys.
A moze z nim sie nie spotkali.
Pan Lulek
Dzien dobry,
Z wpisu Jolinek 51 notuje, zeby przy najblizszym pobycie w Wwie pojsc do Ateneum, tak bym chciala zobaczyc Szaflarska! W maju widzialam w Teatrze narodowym sztuke Czechowa „Iwanow”, polecam. Rezyserowal Englert. Po raz pierwszy widzialam na scenie Danute Stenke, doskonala aktorka dramatyczna.
Alicjo, uroczy ten maly wierszyk. A moze beda nastepne?
Takiego koda aa33 nie mozna odpuscic. Nie odpuszczam a na podwieczorek byl autentyczny Egri Bikaver. Reszta bez znaczenia.
Pan Lulek
A my całym stadem jedziemy do zaprzyjaźnionej stajni na spotkanie rajdu. Nie robie dzisiaj obiadu, bedzie kielbasa z ogniska albo z grilla. Do tego chleb i ogórki małosolne.
Rajd sobie tam przenocuje i jutro pojedzie do domu, to juz ostatni etap.
Zimmmmnoooooooo 16 stopni, tyle to bywalo w zimie w Nadrenii Westfalii
No to pare zdjec (20) z ulic Calgary dzisiaj rano (10-11:30). Jutro lece na rodeo to machne wiecej i postaram sie glownie jedzeniowych. Sniadanka juz dogorywaly ale jeszcze chwycilem koncowke na ulicy. Po miejscie ciagle przejezdzaja a to indianie a to jacys traperzy. Tutaj zlapalem indian. Wszedzie muzyka country albo tzw square dance i ludziska tancza na ulicy. Wielu sie przebira calkiem. Na koncu krolowa i ksiezniczki rodea. Co roku wybieraja, jedna z umiejetnosci i to glowna jest jazda konna, bez niej uroda nic nie da 🙂
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/Calgary_Stampede#slideshow/5357266987223616370
Na jednym ze zdjec nasz ratusz tez historyczny ale tylko ok 100 lat ma obok nowy ze szkla.
Zamiast dorocznej tarty czereśniowej, Pyra upiekła puchatkę Żaby,czyli placek Grażyny (patrz przepisy blogowe u Alicji) Jako wsadu użyłam czereśni. Mogę spokojnie polecić wszystkim – ciasto tanie, lekkie i robi się 10 minut. Żaba podaje, że piecze się 50 minut; z termoobiegiem piekło się ok 30-tu.
a tutaj najwyrazniej dwa wieki wstecz pisano nie „stulecie” tylko tak
http://www.archive.org/stream/bibliografiapols18estre/bibliografiapols18estre_djvu.txt
yyc te jadace konno indianki jedna w czerwonym druga na innym zdjeciu w rozowym to ladne dziewczyny
Te sniadanka na ulicy to za darmo daja. Nie pamietam czy juz pisalem. W zaleznosci jaka firma to organizuje sa lepsze i gorsze ale boczak, placki i jajka sadzone to standard. Czesto mja tez zespol pogrywajacy country do tanca.
Niektore sa bardzo ladne. Moze jutro na terenach rodeo machne jakies pieknosci bo maja tam indian village i zjezdzaja sie z rezerwatow rozne Czarne Stopy, Sarcee a czesto tez z poludnia, Komancze, Apacze i Pueblos z tych bardziej znanych.
to bedziemy mieli dla odmiany nie paryzanki ale dziewczyny z pueblo
„emerytowany stolarz, który je … ” … pasuje do nas ten stolarz od Żaby … 😆
najedzona jestem jak bąk było przyjęcie z włosko-hiszpańską kuchnią … dobre ale za dużo … 😉
yyc, wspanialy zdjeciowy reportaz, odnosze wrazenie, ze tam jestem. Podroz za darmo. Tutaj dobranoc a tam wielu jeszcze wrazen.
Pyro, pod jakim haslem u Alicji znalezc ten placek Grazyny?
Alina chyba o to chodzi:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Placek_Grazyny_od_Starej_Zaby.html
A Pani Szaflarska podobno w świetnej kondycji (tak mówiła pani, która nam bilety sprzedawała) i ma grać we wrześniu … 🙂
Pani Szaflarska podobnie jak Kobieta Pracująca… Irena Kwiatkowska… nie do zdarcia, i oby jak najdłużej!!!
Wspominałam chyba kiedys tutaj o filmie z Szaflarską… „Pora umierać”.
Film jednej aktorki. Dla mnie – arcydzieło.
O, a ja znowu z doskoku… 🙂
Zaraz wracam…
niechcący opracowałam nowy sposób na ogórki małosolne: ogórki zakisić, wyciągnąć z zalewy, przekroić na połówki wzdłuż i polać czerwonym wytrawnym winem 🙂 Wszystkie się zjadły. rzadko się zdarza, że mnie ktoś przywiezie do domu i mogę sobie nieco pofolgować.
Podawano: kiełbasę z rusztu, kaszankę z rusztu, grzanki z rusztu i pstrąga z rusztu. Pstrąg pokrojony w dzwonka, posolony, natarty ziolami, owinięty folią. Pychotka.
Poza tym były czereśnie i maliny, i ciasto jogurtowe.
Do kiełbasy doskonała musztarda świdwińska.
Jutro ruszają dalej.
yyc, dzięki za zdjęcia, padam na żabi pysk
A, Pyra ma rację, jak czeresnie z termoobiegiem to rzeczywiście 30 minut powinno wystarczyć. Jak brzoskwinie z puszki, albo inne ciężkie i wilgotne np. mrozone maliny, to nawet 50.
Nazwa puchatka Zaby bardzo mi się podoba 🙂
Elo?
Je tam kto? U mnie już piąta burza przeszła…marzyło mi się, że dzisiaj na ten Buskers Festival itd. Nici poplątane, a przede wszystkim deszcz, więc kto ma na ulicach wystepować.
A i Jerzor mi obiecał to i owo, i wyszło jak zwykle – panu jedzonko pod nos podstawić, zje, i wezmie MOJEGO laptopa, i sobie pójdzie na kanapkę. Nawet się nie odezwałam, ale usłyszałam na zasadzie – najlepszą obroną jest atak. Zdumiewające. Podobno panowie nie są tacy.
Zaraz wrzucę zdjęcia z wczoraj, jakos opornie mi to dzisiaj idzie.
do wszystkich, którzy chcieliby wejść na pomocniczą strone blogową, gdzie są przepisy blogowiczów – wystarczy kliknąć na moje imię – dlatego jest czerwone 😉
Ocieram pot z czoła, wreszcie … podpisy po angielsku, bo zrobiłam to dla Leoli, ale i tak wiadomo, o co chodzi.
http://alicja.homelinux.com/news/10.07.09/
to słońce, to deszcz… Trawa „po byku” a kosić strach.
Jak to w rolnictwie – jak pogoda na siano, to była susza i nie urosło, jak padało i urosło, to dalej pada i nie schnie.
Rolnikowi zawsze wbrew – jak mawiał mój szwagier: ja jej na rękę a ona mi wbrew!
Dziekuje Jolinek za link a Zabie za przepis, sprobuje wkrotce.
Alicjo, powinnam byla znalezc ten tekst a jakos nie trafilam. Bardzo Ci do twarzy w tej afrykanskiej kreacji a u mnie wywoluje przyjemne wspomnienia. Milej niedzieli.
No.. wbrew 😉
Idę dosypiać.
http://www.youtube.com/watch?v=8v9yUVgrmPY
Szybkie tłumaczenie tekstu piosenki,:
Stary człowiek… urodziny dziewiędziesiate ósme..
wygrał w lotto i zmarł następnego dnia…
Czarna mucha w twoim kieliszku wina,
i pardon dla skazańca na smierć o dwie minuty za pózno
czyż to nie ironia losu… prawda?
To jest jak deszcz w dniu ślubu
albo ci mówią, ze nie musisz płacić za przejazd, a już zaplaciłes..
I dobra rada, którą zignorowałeś,
ale kto to mógł wtedy wiedzieć…
Pan Bezpieczny wolał nigdy nie latać
pewnego dnia spakował walizki, ucałował dzieci
całe życie czekał na to, żeby wreszcie (odważył się) polecieć
i kiedy samolot leciał ku ziemi (katastrofa)
pomyślał sobie…
Czyż to nie ironia losu?
Życie ma swoje scieżki, których nigdy odgadniesz
kiedy myślisz, że wszystko jest piękne i ładne
I jakos daje się przeżyć,
kiedy myślisz, ze wszystko się już skończyło…
Korek (samochodowy) na drodze,
kiedy już i tak jestes spózniony…
I zakaz palenia, a masz przerwę na papierosa
To jak tysiąc łyżek,
kiedy potrzebny ci tylko nóz
spotykasz mężczyzne swojego zycia…
a on ma przy boku piękną żonę…
czyż to nie ironia losu…
jak myślisz…
Trochę nawet za bardzo ironia losu…
Alicjowe refleksje nad życiem w lipcowy niedzielny poranek … 😉
Jak ten głodny na pustyni co znalazł woreczek „…myślałem, że to kasza a to dyjamenty!…”
We wtoreik albo w środę będą u mnie blogowi Australijczycy na kawie. W objeździe po Polsce powtarzają nasze zjazdy. Cchcą być w Kórniku i Rogalinie (na Narwią już byli i w Iżykówce też) przy tej okazji zajadą i do Pyr. Kiedy dokładnie to nie wiadomo – zadzwonią, jak będą dojeżdżać do miasta.
Pyro,
nauściskaj Zwierzątka od blogowiska odpowiednio.
U mnie (mówie to bardzo po cichu, po wielkiemu cichu…) szykuje się ładny dzień, oby tak dotrwało do wieczora. Czas na lato!!!
Jaka ponura ta niedziela 🙁 Chmury zaparły się o szczyty i ani rusz. Zimno nie jest i nie pada, ale tak nijako i ciemno 🙁 Pojechaliśmy rowerkiem wzdłuż naszej rzeki aż do jeziora, a tam starszy pan ostentacyjnie myje w nurtach Aary wielkiego, świeżo wypatroszonego szczupaka 😯 84 cm! Widząc nasz podziw opowiedział całą historię: zwykła wędka 4-metrowa, mucha. A szczupak w brzuchu miał drugiego szczupaka, ledwo nadtrawionego, i na muchę poleciał 🙄
Na podwieczorek ciasto wg Żaby. Dodałam cukier waniliowy i porzeczki. Zniknęły w cieście i odnalazły się zupełnie pod spodem. Na porzeczki chyba za rzadkie.
Nemo, ja robię taki myk, ze jak mi opadną owoce na dół, to obracam je (jak już wystygnie) do góry nogami i trochę pudruję cukrem. Można dać więcej mąki, też probowałam, ale mało pomagało, ciastu nie szkodziło. Obtaczałam owoce w mące, ale też te małe się topiły. Cukier waniliowy też dodaję i czasem skórkę cytrynową.
Jak się piecze w keksówkach to automatycznie par excellence (jak mawiał koniuszy w Walewicach) to co opadło na dół będzie na górze
E tam ponura niedziela. Slonko swieci. Leffe bardzo dobry. Prosto z beczki.
Żabo,
upiekłam w niskiej, okrągłej formie do „tart” i wyszło bardzo dobre, tylko te porzeczki przykleiły się do dna, więc nic nie odwracałam, kroiłam w formie i już.
Te chmury to podobno ciepły front 🙄
Obejrzałam sobie z Osobistym kolejny raz (on po raz pierwszy) „Dziewczynę z perłą” – film o powstaniu obrazu Vermeera pod tym tytułem. Po obejrzeniu oryginału w Hadze mam do tego filmu jeszcze większy sentyment.
…ten film jest bardzo, bardzo dobry
Alicja , zawieziona przez osobistego szofera do sklepu, zrobiła stosowne zakupy. Szofer zakupił czereśnie i ser. Będzie czym wznosić toast. Gosserem Pana Lulka zdrowie, Puntigamer i Gosser to było nasze ulubione piwo w Austrii. No a poza tym Pan Lulek mieszka w okolicznosciach Gossinga 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_9887.jpg
Witam
Jan Vermeer van Delft należy do moich ulubionych malarzy. Widziałam jego obrazy w Amsterdamie, Dreźnie i Wiedniu. Od kiedy obejrzałam i przeczytałam „Dziewczynę z perłą” myślę o wyprawie do Hagi i zobaczenia wreszcie oryginału. Film – świetny. Gorąco polecam
A Daniella przez dwa ll to nowa? Jesli tak to witamy serdecznie, tez widzialam oryginal a sam fil dwa razy i…. i nawet mam krzesla wypisz wymaluj ja przy tym stole, przy ktorym ona pozuje ale nie sadze, ze az tak stare.
Sorry, wciąż ta sama. Pisownia zależy od tego z którego komputera korzystam, raz błędnie mi się wpisało i tak już zostało. Przepraszam za zawirowania 😉
Hej Lasuchy. Wstalem dzisiaj do spiewu srok o 7.30 rano. Wybralem sie na 2 sniadanka stampedowe (Rodeo to formalnie Calgary Stampede). Oba nomen omen koscioly organizowaly. Hawkwood Lutheran Church i Brentview Baptist Church. U baptystow wiecej zabawy, u luteranow lepsze jedzenie. A tu zdjecia. Lece zaraz na rodeo wiec zrobie cos na samych terenach to sie dorzuci juz pozniej.
Pogoda wysmienita, slonce +25C choc wieczorem ma ponoc padac. Zobaczymy.
http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/CAlgary_Stampede_Breakfast#slideshow/5357629669459347266
a gdzie te dziewczyny…….
Niedziela byla ogródkowa. Nowe plany i stare porzadki. Dla wiadomosci Alicji. Piwo Gösser pochodzi z Villach czyli Karyntii. My nie jestesmy piwosze tyko pijusy. Byc moze w nocy deszcz ale na jutro zapowiadaja cesarska. Jutro sprawy bankowe. Ciekawe jak tez stoi zlotówka.
Zobaczymy czy zbiednialem czy wzbogacilem sie. Na Wegrzech podwoili nieomal moja rente. Tam protestuja emeryci a ja kasuje z cicha pek.
Pieknego kolejnego tygodnia.
Pan Lulek
A to niebo z moich stron (z ogródkowej perspektywy) w samo południe, i dobrze, ze chmura przykryła słońce na chwilę 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Niebo%20z%20moich%20stron.jpg
Panie Lulku złotówka ma się lepiej … będzie górka … 🙂 ..
ja chyba bym tego nie jadła … 🙂
dobry wieczor!
jejku, ludzie, co z tym Gösserem 🙂
„Die Brauerei Göss ist eine traditionsreiche Großbrauerei in der steirischen Stadt Leoben.”
To piwo pochodzi ze Styrii krotko mowiac…
Moragu panienki mam nadzieje jakies beda jak wroce z terenow rodeo. Teraz chicalem pokazac te nasze sniadanka 🙂
O nic nie chodzi, piwo dobre, a w Styrii mieszkałam prawie cały rok. Naszło mnie na naszych z Kingston, muzycznie.
http://www.youtube.com/watch?v=KJRA-mU33z4
Zaczęło się od zakonnic, a skończyło na Heinekenie 🙄 Główny browar Goessera jest, jak słusznie prawi Magdalena, w Leoben, gdzie znajduje się klasztor Goess. Do tego jest cały szereg innych browarów grupy Goessera, w tym klinika piwna w Wiedniu 😯
obyczaj klinik piwnych jest bardzo ciekawy, np piwiarnia salzburskiego Stiegla w Wiedniu nazywa sie Ambulanz, leja tam nie sprzedawane w sklepach piwo Paracelsus, pyszne, mozna je oczywiscie tez skosztowac w piwiarni przy browarze w Salzburgu
ale nazwa Ambulanz pochodzi od tego, ze lokal znajduje sie na terenie dawnego szpitala 🙂
Ha ha… tym chłopakom skracałam portki, zwężałam koszule itd. (w sklepie u Helenki) na ich pierwszy występ we wczesnych latach 80-tych. I szyłam suknię ślubną dla dziewczyny tego długowłosego z gitarą. A teraz sie okazuje, ze ich dziecko (Borys, sweterki stosowne robiłam) ma 18 lat 😯
Gdzie i kiedy to wszystko przeleciało?! Przerabiałyśmy z Helenką i Leolą w piątek – to przyjaciele ze szkolnej ławki Leoli – i nie doszłyśmy do żadnych rozsądnych wniosków. Czas pogania? W mordę tego drania… 😉
http://www.youtube.com/watch?v=sizRTtCHBQQ&NR=1
Nie bądzcie takie dokładne, dziewczyny. Szkiełko i oko czasami przeszkadza w normalnym widzeniu świata.
W Domu Aktora Weterana w Skolimowie zmarł wczoraj Witold Gruca, wybitny polski tancerz. Miał 82 lata.
Gruca zagrał w filmie „Jeszcze nie wieczór” pensjonariusza Skolimowa … a my jutro idziemy na ten film …
Właśnie schodzę na dół obejrzeć dziewczyne z perła, bo cioteczny brat (aktualni goście) przywiózł.
Robiłam dzisiaj pstrągi, te zostały z wczorajszego grilla. Znaczy tam gdzie grill to mi je przywieźli, świeżutko złapane, ale już wypatroszone. Duże, takie jak lubię, prawie po kilogramie jeden. Część zjedliśmy wczoraj a reszta dzisiaj na obiad. Namoczyłam je, zgodnie z radą ofiarodawczyni, w mocno osolonej wodzie, tak z półtorej godziny. A potem po gałązce pietruszki i koperku do brzuszka, wsadziłam je do rękawa foliowego, jeszcze po plasterku cytryny i masła na każdego, i do piekarnika. Piekły się 15 minut a potem musiałam pojechać po spacerowiczów do Połczyna – w dół to poszli, ale wracać już im się nie chciało – więc zgasiłam piekarnik. Okazało się, że dobrze wyszło, bo jak wróciłam po ca 20 minutach, to sos pstrągowy jeszcze bulgotał. Rozcięłam rękaw i włączyłam termoobieg, ale juz to niczego nie zmieniło, więc podałam na stół jakie były. I, i były pyszne.
A teraz lecę obejrzeć tę z perła
No i jak tu się nie obśmiać… 😉
To na moim płocie.
http://alicja.homelinux.com/news/Niech%20mi%20tu%20ktos%20podskoczy…jpg
ladny brzusio, dba o siebie albo Ty Alicjo o nia
Mnie tez Dziewczyna z perla podobala sie bardzo a warto tez przeczytac powiesc Tracy Chevalier, na ktorej film jest oparty.
Urocze to zwierzatko na plocie i ze sie nie sploszylo.
Masz racje, Alicjo, moje widzenie swiata jest mocno nienormalne.
Moze dlatego, ze ja sama jestem nienormalna, ale to w sumie nic dziwnego.
w sumie tez – po co sie odzywalam…
Na kolacje salatka z krabow z awokado . Danie glowne poledwiczki z indyka z warzywami smazone na woku . Swietny ryz ze specjalnego chinskiego elektrycznego garnka. Bardzo dobre wino i czekolada zebracza. Do tego towarzystwo …A coja tam sie bede przechwalal
Wino Marcillac Medaille d’Or 2008 Paris
Magda…
wszyscy jesteśmy nienormalni, i bardzo dobrze, wyobrazmy sobie, że wszyscy jestesmy od sztancy. Horror!!!
Zle mnie zrozumiałaś. Jestem ostatnia do ustawiania ludzi i dyrygowania nimi, staram sie patrzeć na wszystko z przymrużeniem oka, nie zawsze mi się to udaje (daleka jestem od ideału), ale staram się.
http://www.youtube.com/watch?v=bIbgg2Ca1vk
Juz pewnie wrzucałam… ale przy okazji robienia porzadków w komputerze natknełam sie na, i teraz muszę monitor z lekka obetrzeć, bo parsknęłam prosto w…
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/rzeznia.jpg
…przystanąć, gdy zaśpiewa ptak…
http://alicja.homelinux.com/news/Praga_2007/img_2342.jpg
Troche Grecji w Stanach,
Dzisiaj byl ostatni dzien tzw. festiwalu greckiego w Hamptons. Po prostu piknik, ale jaki przyjemny. Jak oni sie umieja bawic. Oczywiscie zdjecia nie oddaja w pelni atmosfery, tym bardziej, ze sie nie jest Markiem Kulikowskim, ale odpedzajac kompleksy, pokazuje, co moj aparat zanotowal. Jest to tylko czastka, zeby nie zanudzac.
http://picasaweb.google.com/takrzy/GreckiFestiwal?authkey=Gv1sRgCNyou76kopfz3QE#slideshow/5357778306516627682
Kilka zdjec z wnetrza kosciola grecko-katolickiego w Southampton, NY.
Nowy obejrzałam z przyjemnością …. 🙂
miłego weekendu …:D
Dzieki Jolinek51,
Wkrotce zamierzam wkleic 2 lub 3 tematy zdjeciowe, musze je tylko uporzadkowac i podpisac. To troche pracy wymaga.
http://www.youtube.com/watch?v=THfOfnrB9HI
Spojrzalem na swoj z 7:21. Jak temat moze byc zdjeciowy lub nie, sam nie wiem.
Cześć Nowy, u mnie popaduje. Miałam jechać po ubiegłoroczne siano dla ogierów, ale akumulator zdechł w trucku. W zamian zrobiłam sobie kawę i sprawdzam blog 🙂
Czy ktos z was ma przepis na rolade Ramsaya Jagnieciny z morelą??