Potrawy z warzyw i ziemniaków

Kuchnia polska od najdawniejszych czasów wykorzystywała bardzo skrzętnie wszystko, co wyrosło na polu i w ogrodzie. Uprawa warzyw była obowiązkiem każdej dobrej gospodyni, a umiejętność ich przechowywania dowodem jej gospodarności.

Kapusta, brukiew, marchew czy buraki znane były w polskiej kuchni już od paru wieków, zanim zagościły w niej na dobre smakołyki przywiezione przez włoską żonę króla Zygmunta – Bonę. Koniec XVI stulecia przyniósł dzięki tej rozsądnej królowej rozkwit ogrodnictwa. Dzięki rozwojowi tej szlachetnej sztuki na stoły trafiały coraz bardziej wykwintne warzywa.

spisz_kuchnia001.jpg

Umiarkowany polski klimat służył widać doskonale uprawom, skoro do repertuaru kuchenno-ogrodowego weszły dość szybko nowinki spod italskiego słońca. Koniec wieku XVII (a właściwie wiek XVIII) przyniósł kolejną nowość: ziemniaki. Nie było to jednak warzywo przyjmowane szybko i bez oporów. Jeszcze w XVIII wieku ziemniaki na stole pojawiały się rzadko i były przysmakiem kosztownym. Do jadłospisów bogatych trafiły wcześniej niż do kuchni ludzi ubogich. Rychło jednak okazało się, że mogą stanowić tani i smakowity pokarm, nawet dla tych najbiedniejszych. Fryderyk Wielki, król Prus, pod którego władaniem znalazła się po rozbiorach także część ziem polskich, od razu zauważył, że dzięki ziemniakom łatwiej będzie wyżywić żołnierzy. Z tego doświadczenia skorzystała wówczas i caryca Katarzyna, popierając uprawę ziemniaków.

Kartoffel_gross.jpg

Wiek XIX był jednak stuleciem tryumfalnego wejścia ziemniaków na wszystkie stoły, bo rozmaitość przyrządzanych z nich potraw przewyższała obfitość dań z wykorzystaniem jakiegokolwiek innego produktu spożywczego.

Jedną z zalet warzyw okazała się w naszym klimacie możliwość przechowywania ich w dobrym stanie w kopcach ziemnych lub w piwnicach. Dzięki takim metodom nie odczuwano zbyt dotkliwie, że są one roślinami sezonowymi.

Warzywa w większości konserwowano, suszono, solono, kwaszono i dzięki temu jadłospisy polskich domów, zwłaszcza dworów, nie były poza sezonem uboższe, niż wtedy, kiedy na polach występowała obfitość warzyw.

Beets_produce_1.jpg

Choć wydaje nam się, że od kilku lat trwa ekspansja nowych warzyw na nasz rynek, i dopiero one sprawiają, że stał się on bogaty, to jednak w istocie większość warzyw była w Polsce znana od co najmniej paru wieków. Jednak niektóre warzywa zostały przez nas zupełnie zapomniane, a obecnie przeżywają renesans i wracają tryumfalnie na nasze talerze.

Nie wszystkie warzywa, jakie pojawiają się w naszym jadłospisie, stanowią podstawę poważnych obiadowych dań. Na przykład marchew, pietruszka, seler czy por stanowiły zazwyczaj jedynie dodatek do innych potraw – trzeba przyznać, że istotny.

Najważniejsze od dwóch wieków są na polskich stołach ziemniaki, kapusta i buraki. Ale uprawiano i takie, które zniknęły niemal zupełnie, na przykład bulwy topinamburu czy brukiew, dzisiaj już znacznie mniej cenioną i rzadziej przyrządzaną. Po prostu zmienił się nasz kulinarny gust. Rzadko też jadamy tak popularny niegdyś pasternak, czyli skorzonerę. Tak więc czegoś nam przybyło, ale też o coś staliśmy się ubożsi.

W repertuarze postnych potraw warzywa występowały jako ich podstawa i jako ich istotny dodatek. Do końca XIX wieku nie jadano właściwie warzyw na surowo – uważano, że strawne są wyłącznie w postaci ugotowanej. Obecnie na surowo jadamy, zgodnie z nakazami dietetyków czy tylko mody, niemal wszystkie warzywa. Ale warto sobie przypomnieć, jakie smakowitości można właśnie z warzyw przygotować – tak, jak tradycyjnie przygotowywały je nasze babki czy prababki.