Purytanie lubią piwo, wino, gin i…
To już ostatni raz sięgam do książki, którą wydało WAB a napisała Barbara Holender. Robię to ponieważ mnie „Radość picia” dostarczyła wiele zabawy ale i wiedzy. Muszę więc tą radością podzielić się z przyjaciółmi. Czytajcie więc:
„W 1630 roku statek Arabella przywiózł do Bostonu purytanów, którzy roztropnie zabrali na pokład kilka razy więcej piwa niż wody oraz trzydzieści osiem tysięcy litrów wina. Cóż jednak mieli począć, kiedy w końcu zapasy się wyczerpały, a statek z zaopatrzeniem, który przebył długą i kosztowną podróż z Anglii, również borykał się na morzu z „przeciekającymi beczkami”?
Od obrazów prawości pierwszych osadników, jakimi karmi się amerykańskich uczniów, mogą rozboleć zęby. A byli oni cnotliwi, naprawdę byli. Tyle tylko, że nie uważali picia za grzech. Najbardziej lubili czwarte przykazanie i zadawali sobie wiele trudu, aby nikt nie bawił się dobrze w niedzielę. Bóg mógł sobie odpocząć siódmego dnia, ale purytańska idea odpoczynku polegała na spędzaniu większej części dnia w kościele na słuchaniu kazań straszących ogniem piekielnym, po których wszyscy siadali wyprostowani na krzesłach i w milczeniu czytali Biblię. Chichotanie było zabronione.
Boga nie mieszano do picia alkoholu przez mniej więcej sto następnych lat. W istocie On raczej je popierał, a pobożny purytański pastor Increase Mather powiedział:
„Alkohol sam w sobie jest dobrym dziełem Boga i powinniśmy przyjmować go z wdzięcznością. Nadużywanie alkoholu to jednak sprawka szatana; wino pochodzi od Boga, a pijak od diabła.”
Oto wczesna wersja wygłaszanych obecnie nieustannie kazań wzywających do „umiarkowania”, w której wypicie jednego czy dwóch dodatkowych kufli oddzielało niebo od piekła.
Pielgrzymi z Mayflower podlali negocjacje z Massasoitem i innymi wodzami Indian rozdawanymi hojnie miseczkami napojów wyskokowych, prawdopodobnie z brandy lub holenderskim ginem, a wodzowie wracali w gościnne progi kolonistów, przyprowadzając ze sobą przyjaciół i krewnych oraz zgadzając się na każdy zaproponowany plan. W czasie pierwszego Święta Dziękczynienia przybysze zza oceanu mogli zaoferować miejscowym gościom wyprodukowane z dzikich winogron białe i czerwone wina, podobno „bardzo słodkie i mocne”.
Tymczasem na północy wyrosła konkurencyjna kolonia – w miejscu, gdzie obecnie znajduje się miasto Quincy – i wiodła beztroski żywot, gorsząc pielgrzymów z Mayfłower swoją „wesołością”. Słyszano jak śpiewają i się śmieją, a raz ktoś nawet widział, że tańczą. Indian zapraszali na wspólne hulanki, choć do tego czasu zdążono już ustalić, że tubylcy są gotowi „zastawić rozum” za alkohol. Urządzali tańce. Szatan rządził. Bawili się z „rozpustną rozrzutnością […] pociągając w nadmiarze z butelek zarówno wino, jak i napoje wyskokowe”. Dla naszych pobożnych kolonistów picie alkoholu było dozwolone, a nawet konieczne, dopóki nie czerpało się z niego radości. To bezbożne zabawy na „Wesołym Pagórku” niepokoiły prawych ludzi: mogły okazać się zaraźliwe. Inni też mogli zacząć tańczyć.
Pielgrzymi z Mayflower zaatakowali drugą kolonię, pojmali jej przywódcę i odesłali go do Anglii. Tańce ustały.”
Pamiętajcie więc wszyscy amatorzy bordeaux, chianti czy sangiovese primitivo: pijcie spokojnie, tylko na miłość boską nie tańczcie!
Komentarze
Inżynierię genetyczną nieco się mitologizuje. Laboratoriów są tysiące i w każdym coś grzebią. Ale zdecydowana większość robi to, co opisuje Nowy. To znaczy robią to, co robiono metodami tradycyjnymi, tylko idą przy tym na skróty. Rzadko natomiast zastępują geny jednego organizmu genami innego, z którym naturalna krzyżówka nie byłąby możliwa. Ale Nowy słusznie zwrócił uwagę, że i przy naturalnych krzyżówkach powstawały liczne problemy. Zwracam jednak uwagę, że problemy takie powstawały nie tylko przy krzyżówkach ale także przy przenoszeniu gatunków (także zwierząt) w zupełnie nowe warunki. Najlepiej są znane problemy australijskie, które już trochę poszły w zapomnienie
Prawdziwa cnota nie tylko krytyk się nie boi, ale jest i zdolna do najwyższych poświęceń dla wspólnego dobra, nawet do narażenia się na wieczne potępienie. Dlatego napaść na sąsiednią kolonię nie dziwi, jak nie dziwi nie pierwsze już zabójstwo ginekologa aborcyjnego czy zabójstwo prezydenta ateisty. Zresztą w sumie kara śmierci w majestacie prawa też trochę z tych samych szczytnych zasad się wywodziła. A przecież jeszcze sto lat temu prawie nikt jej zasadności nie kwestionował. Znaczy to, że nie wszystko na tym świecie idzie w złym kierunku, jak niektórzy sądzą.
Ja zawsze uważałem tańce za wysoce niestosowne, zwłaszcza w połączeniu ze spożyciem alkoholu.
Z ekologicznego punktu widzenia też nie jest to najlepszy sposób zużywania energii, wręcz marnotrawstwo.
Poetessa assoluta opisała to tak pięknie:
http://www.youtube.com/watch?v=l_Y4RYmPWyM
acz ku przestrodze….
P.S.
Inżynierii genetycznej już do tego tematu mieszał nie będę – a mógłbym.
Sznureczek dla nowego
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/samouczek.html
Dzień dobry tym, co wstali, dobranoc tym, co idą spać.
Zanim zamordowano Narutowicza demonstranci przeciwni jego prezydenturze zebrali się pod oknami generała Hallera, który przemówił takimi słowami:
Rodacy i towarzysze broni!
Wy, a nie kto inny, piersią swoją osłanialiście, jakby twardym murem, granice Rzeczypospolitej, rogatki Warszawy. W swoich czynach chcieliście jednej rzeczy, Polski. Polski wielkiej, niepodległej. W dniu dzisiejszym Polskę, o którą walczyliście, sponiewierano. Odruch wasz jest wskaźnikiem, iż oburzenie narodu, którego jesteście rzecznikiem, rośnie i przybiera jak fala.
Mogę sobie wyobrazić podobne przemówienie wśród purytanów oburzonych tańcem W końcu mało istotne jest, czym się oburza. Istotne jest przekonanie, że nasze jedynie słuszne poglądy dają nam prawo decydowania o cudzych losach z życiem i śmiercią włącznie.
Jakie to szczęście, że poglądy na temat jedynego właściwego rodzaju marynaty czy doboru wina nie wywołują aż takich emocji. Bywają tu spory, ale bez takich finałów.
Również malowanie fasad do takich emocji nie prowadzi, ale te szwedzkie domki od czerwieni do ciemnych brązów szczególnie pięknie wyglądają na tle morza i skał. Skierowe wybrzeża Szwecji i wyspy Alandzkie oraz inne wysepki od Sztokholmu do Turku są takimi domkami pokryte. Kto nie oglądał, niech popłynie w dzień promem ze Szwecji do Turku lub odwrotnie. To niezapomniane widoki. Na promie można zjeść szwedzkie klopsiki z borówkami (często jest to danie dnia w rozsądnej cenie) i kanapki z krewetkami.
Andrzej Szyszkiewicz na pewno może podpowiedzieć lepiej, ale według moich doświadczeń najkorzystniej cenowo między Turku a Sztokholmem wypadają promy Seawind, szczególnie, gdy podróżują 4 osoby z samochodem. Bez samochodu w ogóle nie można tym promem.
Nemo, co by skończyć :
Po pierwsze primo
Sama powyżej napisałaś do czego się używa kolchicyny. A wcześniej napisałaś coś takiego -„Pszenżyto też jest taką krzyżówką. Jego ziarno jest sterylne, ale po potraktowaniu kolchicyną kiełkuje i daje plony.”- Wyszło z tego – trudno to inaczej zrozumieć, że jak się ziarna, powtarzam: ziarna nie potraktuje kolchicyną to nie skiełkuje.
Po drugie primo
Ty podałaś dane ze Szwajcarii, ASzysz ze Szwecji, to ja przekopiowałam dane dotyczące Polski. Może to kogoś zainteresuje. Bez komentarza. Też źle?
Najbezpieczniej w kałuży, zwłaszcza przy takiej pogodzie.
Żabo,
I pod żadnym pozorem nie tańczyć!!!
Ale kod fonetyczny: faak
W Ameryce też budynki gospodarcze i mosty (takie zabudowane z dachem) malowano na czerwono. Mam gdzieś artykuł na ten temat w pismie „Country”. Tylko mi się wydaje (podkreślam: wydaje), ze ten amerykańki czerwony jest bardziej cynobrowy. Odgrzebię gazetę to sprawdzę.
Do wielu głupot i złych przyzwyczajeń nie zaliczam tańczenia. Ja uważam, ze znacznie gorszym przyzwyczajeniem jest dzwonienie dzwonkiem przy stole bądź widelcem lub nożem w kieliszek. Palcem wskazującym tudzież. Bez różnicy, co miałoby toto oznaczać lub sygnalizować.
Jeśli coś przy stole zadzwoni to kładzie się na to dłoń. Od razu, prawie natychmiast następuje cisza. Taki ruch dłonią wycisza dźwięczące przypadkiem szkło.
Często gęsto nieskoordynowane ruchy rąk trącają stojące przed ludziem szkło.
Bing, robi toto później. Diiiiiiing, całkiem długo.
Tak wysoki ton zatruwa otoczenie. A wystarczy położyć na to łapsko i jest spoko. W przeciwnym razie piskliwy dźwięk powoduje głuchy ból przedostając się do mózgownicy. Problem znika jak pijemy z gwinta.
O. To byłoby tyle na tyle
Dlaczego nie tańczyć ?
Teraz cała Polska tańczy – szkoły tańca na każdym rogu ulicy !
Wszyscy trenują latino,hip hop albo taniec brzucha.
Ale jak już nie chcecie tańczyć to może,chociaż śpiewać –
kobiety,wino,śpiew….
A wracając do wczorajszego bobu – to my obieramy ze skórek.
Sałatka składała się z w.w. bobu,pomidorów czerwonych
i pomarańczowych, surowej cukinii pokrojonej w kostkę,
przesmażonej cebuli i sosu musztardowego.
Dobrze by jej zrobił dodatek zeszklonego boczku,ale nie
było w lodówce.
Nasz kolega robi świetne pierogi z bobem,boczkiem
i cebulą !
Pyrytanie lubią …
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-06-30.html
Jak dzwonić przy stole to jedynie dzwonkiem śledzia!
Tak, oczywiście. Od gorąca mi się tak porobiło…..
Myślę jeszcze o purytanach napadających na tańczących i szukam przyczyny. Mieli kontaktu z Indianami. Indianie w oparach dymu potrafili przedstawiać wizję przyszłości. Może przedstawili biednym purytanom wizje „Tańcząc na lodzie” i „Tańca z gwiazdami”?. Byłoby to jakieś usprawiedliwienie.
Marku, Pyrytanie może, ale purytanin w obrazie ładnej dziewczyny widzi podstęp szatana.
od kogo lub od czego Marku?
mają panienki mętne spojrzenie. osobiście patrze najpierw na oczy i jak patrzałki są niewyraźne to obojętnie jaka by to nie była, nie skanuje jej 😛
A dzisiaj są Urodziny Jolinka 51! 🙂
Jolinku! Serdeczne serdeczności!
Jest więc okazja do potoastowania; może nawet do potańczenia! 🙂
Aktywność słaba. Temat mniej wciąga, czy upał albo deszcze odwracają uwagę.
Tymczasem temat wart rozważenia.
Oprócz kolonistów tańczyli Indianie. Indianie tańczyli głównie w męskim gronie w rytm bębnów. Czy to także przeszkadzało purytanom, czy tylko denerwował ich obleśny taniec białych? A przecież tańcem też można chwalić Boga. Tak czynią ortodoksyjni Żydzi. Trwa właśnie festiwal w Krakowie, podczas którego warsztaty takiego tańca prowadzi Steven Waitraub z USA.
Manipulacje genetyczna są szkodliwe. Mnie już ten temat szkodzi, proszę Koleżeństwa. Sporo się dowiedziałam i chwatit. Ze współczesnymi purytanami od czasu do czasu los mnie zetknął i za każdym razem nie mogłam się nadziwić wybiórczemu taktowaniu wyroków boskich. Jednego nawet miałam w rodzinie – porządny człowiek, tylko życie z nim było nie do wytrzymania, a jako, że Pyra nie tylko grzeszny człowiek, ale i szczerze do swoich grzechów przywiązany, więc tych tam – czystych, omijam szerokim łukiem.
Jolinko, wszystkiego najlepszego, baw się dziś dobrze i tańcz, ile wlezie, byle skromnie (to nie do Ciebie uwaga tylko tak a propos tematu dnia), a przez cały rok bądź szczęśliwa i zdrowa.
Żabo,
ja bardzo przepraszam za nieporozumienie, bo widzę, że pisałam zbyt skrótowo i trochę bez sensu. Chodziło mi o to, że „zwyczajna” krzyżówka pszenicy z żytem była by sterylnym triploidem, ale dzięki potraktowaniu kolchicyną wyszedł płodny produkt o sześciokrotnym komplecie chromosomów. Fakt powstawania takich bezpłodnych mieszańców wykorzystują firmy produkujące materiał siewny, by zmusić rolników do kupowania nasion co roku, o czym była tu już mowa.
Dzięki „wgłębieniu się” w temat, dowiedziałam się wreszcie, jak powstają owoce bez pestek.
Za przytoczone statystyki na temat rolnictwa ekologicznego w Polsce bardzo dziękuję. Były bez komentarza, więc się zastanawiałam, a propos czego je przytaczasz? Wiarygodności statystyk, marności polskiego rolnictwa, czy postępu w liczbie gospodarstw z certyfikatem? Wybrałam to ostatnie 🙂
Podobnie jak Nowy miałam do czynienia z Wojewódzką Stacją Ochrony Roślin i wgląd w problemy gleboznawstwa, obliczania ilości potrzebnych składników w nawozach itd. Mój stary przyjaciel, profesor biologii, pokazywał mi pod mikroskopem elektronowym pokrojonego w plasterki słodyszka rzepakowego i kombinował, jak go zmienić, by dojrzewał płciowo dopiero po przekwitnięciu rzepaku i w ten sposób ograniczyć jego rozmnażanie (samice składają jaja do wnętrza pąków, larwy żywią się pyłkiem). Tymczasem słodyszek uodpornił się na cały szereg insektycydów, a areał uprawy rzepaku rośnie…
U mnie dziś kolejny upalny dzień. Dostałam kilo malin na konfitury, zebrałam trochę porzeczek, zakisiłam dwa słoiki ogórków, zebrałam czosnek i muszę odetchnąć.
Pyro, nie pognębiaj czystych, to także ludzie. Była taka powieść Bernanosa, pisarza katolickiego, o proboszczu w wiejskim kościele. Przybył tam sam z nominacją od biskupa i prowadził godne życie. Mył się tylko bardzo często. Szczególnie ręce.
To częste mycie wzbudziło podejrzenia intyligentnego detektywa. Rozwikłał tajemnicę. Proboszcz w ogóle nie był księdzem, tylko zbrodniarzem, który zamordował prawdziwego nominata i zajął jego wygodne miejsce. I coś w tej czystości jest, gdy się ją ciągle podkreśla.
Jolinku, wszystkiego najlepszego! Carpe diem!
Haneczko,
a propos polędwiczek, to chyba jakieś nieporozumienie wyszło w sprawie zalewy 😯 Mięso nie jest marynowane, to zielony pieprz jest w zalewie (w słoiczku), z której należy go wyjąć przed dodaniem.
a ja dalej swoje 😆
męska mózgownica posiada możliwość automatycznego fokusowania. w ułamkach secundy skanuje. cały czas jest przygotowana na taka ewentualność. tak naprawdę, to nie mam pojęcia czy powodem jest próżność, pragnienie czy inne oczekiwanie. w każdym razie jest obiekt z prędkością światła naświetlony i utrwalony.
natychmiast wywołany, natychmiast oceniony: tak albo nie 😆
ta mózgownica ma gigabitowy twardy dysk. za każdym razem zapisuje nowe laskowe miary. a ocenia ten niespokojny mózg faceta.
no dobrze, nie wszyscy tak mają jak ja 😆
A Jolinek niech tańczy i śpiewa z okazji swego święta
i niech, broń Boże, nie popada w żaden purytanizm !
ASzyszu, a próbowałeś kiedyś tańczyć w kałuży? I jeszcze obiecuję, że nie będę skręcać w lewo.
Kiedy mój stryj kupił swój pierwszy samochód, takiego rozdeptanego Wartburga, wybrał się z rodzina do Zakopanego. Ciocia Mycha, osoba nastawiona fatalistycznie do życia i widząca wszedzie możliwość wypadku (jak sprawy mogą potoczyć się źle, to potoczą sie możliwie najgorzej), sama nie prowadząca samochodu, ale mająca wiedzę, ze skręt w lewo jest niebezpieczny, przestrzegała go: – Wojtek, ale nie skręcaj w lewo, obiecaj mi, ze nie będziesz skręcał w lewo! – a stryj, ze stoickim spokojem – Dobrze, Mysiu, obiecuję ci, ze nie będę skręcał w lewo!
Ja też obiecuję i juz ostatecznie wpadam w kałużę, bul, bul, bul –
Gdyby taniec był grzechem, to ja bym z piekła nie wyszła po wiek wieków. Pisałam już – nie uprawiałam sportów nijakich, ale tańczyłam póki mogłam i ile mogłam. Pewnie żeby się umartwiać wzięłam sobie nie tańczącego męża. Nie szkodzi, tańczyłam bez niego i jeżeli z kimś tam nie tańczyłam zbyt często, to uchodziło mi na sucho. Poza tym wzięłam sobie tańczącą pracę. I jest mi strasznie łyso patrzeć na tańczącą młódź: toż można się kontuzji miednicy nabawić drepcząc z jednej nogi na drugą przez kilka godzin.
Jolinku, sto lat!
nie, no, wcielo mi komentarz! sie wnerwilam, a napisalam sie i piekne zyczenia dla Jolinka byly..
W skrocie sprobuje jeszcze raz…
Slawku: osmiornica jeszcze niezakupiona, wiec pelne pole manewru
Jolinku: grunt to usmiech i wygodne buty, dodam jeszcze szczescie i zdrowie i wyposazona jestes na dalsza wedrowke zycia
Tanca uczylam kilka lat dzieci i mlodziez, wiec jak ktos taniec za bardzo krytykuje, to zawsze prosze, aby nie podskakiwac za bardzo 😉
Tyle w skrocie, jak teraz „wystapi blad” to mnie cos trafi…
Dzięki, Nemo 😀 Skojarzyłam zalewę z marynatą 😆 Zielonego znam, pan mąż bardzo lubi.
Widziałam dzisiaj siatkę przeciwptakową 5×4 za 40 zł. Jestem 39 zł do przodu.
Genetyka trwa,, więc pomimo wcześniejszego zamiaru powstrzymania się od tego tematu, trochę dodam.
Tradycyjne krzyżówki polegtały na łączeniu o różnych cechach, z których chciało się połączyć porządane, a czasem wychodziło odwrotnie. A to dlatego, że cechy nieporządane w danej odmianie były dominujące, a te porządane w drugiej nie. Teraz można badać aktywność poszczególnych genów i ich zdolność do dominowania. W uproszczeniu: układa się chromosomy na membranie i naświetla radioaktywnie. Im aktywniejszy jest gen, tym silniej świeci po napromieniowaniu. Fotografuje się to i ogląda.
Porównując dwa łańcuchy można przewidzieć, co powinno wyjść z krzyżówki. Jest to, jak napisałem, uproszczenie, ale z grubsza mówi, o co chodzi. W łańcuchach DNA oprócz genów są różne przydatne dodatki, określone białka, które poszczególnym genom aktywność regulują. Ingerując w nie można sprawić, że dominującym stanie się gen, który tej cechy nie miał. Nie zawsze udaje się ten efekt wywołać, a wówczas działania na te białka regulacyjne czy transportery starają się sprawić, aby odmiana jakąś porządaną cechę uwydatniła. Są to zabiegi z całą pewnością ingerujące w naturalny bieg rzeczy. Może Nemo powie, że to jeszcze nie inżynieria genetyczna. Na pewno biotechnologia i nie wiadomo, co na dłuższą metę z tego wyniknie.
Sam oczywiście nigdy nie próbowałem w kałużya ale
http://www.youtube.com/watch?v=p7QL46cK7B8
Zajęło mu wprawdzie niemal dwie minuty zanim się zdecydował, potem jednak poszło już z górki.
Jolinku 51 – każdego roku od nowa : młodego serca, młodych myśli, dojrzałych decyzji/ wypić wieczorkiem z przyjemnością toast wypijemy.
eeeetam
to nie zdrowo odkładać przyjemności na później skoro można z nich korzystać już teraz
Jolinku 51 > może być z gwinta?
to znacznie ciszej i mniej dźwięczy 😆
Wszystkiego najlepszego Jolinku, nawet kon sie do Ciebie usmiecha
http://picasaweb.google.de/dorotadaga/ZabieBlota2#
Sto lat dla Jolinka a na stole będzie linek. A nawet trzy, bo tyle udało się wyciągnąć z błotnistych rozlewisk Narwi. I do linka to co trzeba czyli będą toasty!
ja tam za Jolinka tez niczego odkladal nie bede, dam se z beczki z nowym rokiem starym krokiem niechaj Ci sie darzy
Nie chcę, ale muszę odłożyć 🙁 Tylko gwinty oczywiście.
Urodzinowe serdeczności, Jolinku 😀
Pyro,
mój Osobisty tańczy tylko na weselach 🙁 Ostatnio w Rumunii. Ale zaskoczył wszystkich dając popis z jednym Rumunem, prawie jak Zorba, a potem w grupie samych panów – speleologów helweckich, rumuńskich i jednego Węgra odtańczył coś niebywale ekspresyjnego i dynamicznego 😯 Ktoś to nawet sfilmował – wszyscy w białych koszulach, objęci ramionami i pląsający w jakimś transie 😀 Mój niebywale, spokojny, flegmatyczny mąż… 😯
niebywale spokojny 🙄
No i mamy burzę 🙁 Na dworze.
Po wielu próbach nauczyłam swojego pana tańczyć coś b.spokojnego, typu „dwa na jeden” byle bez szybkich obrotów i było ok. Z nim tańczyło się dobrze – był rytmiczny, lekki…natomiast patrzeć na niego w tańcu, to był program rozrywkowy. Wszystko mu się zginało pod kątem prostym – wyglądał, jak poskładany z zapałek, taki Pinokio bez nosa. Podochocony zaczynał taniec figurowy i to już był stan klęski żywiołowej – szarpał partnerkę na wyciągniętej ręce, wprowadzał w obroty, z których nie umiał jej wyprowadzić, póki rytmu nie zgubił… Jednym słowem wcale nie byłam zachwycona kiedy Mąż się dobrze bawił.
Ojej ale niespodzianka … Andrzej wygadał … 🙂 … no ale jak się żyje w dobie nowoczesnej technologi to nawet operator telefonii komórkowej składa osobiste życzenia …. 🙂 …fajnych czasów dożyłam … 😉
…. a za takie miłe życzenia bardzo Wam wszystkim dziękuję … 😀 … buty wygodne zawsze mam a reszta życzeń niech się spełnia … 😆 …. ja sobie wypiję o 20 trochę poza internetem ale za Wami będę myślami … 🙂
Osobisty zdecydowanie woli łódkę i wędkę niż
parkiet i orkiestrę ! Ale tańczy zupełnie dobrze 🙂
Potrzebuje natomiast napojów, niekoniecznie chłodzących,
na dobry początek 🙂
W zasadzie też tańczy tylko na weselach i Sylwestrach
oraz czasem na wakacjach, w sprzyjających okolicznościach.
Kiedyś zdarzyło nam się roztańczyć całą kempingową
publiczność podczas wieczoru muzycznego.
Jak tylko zacznę narzekać,że tańczyć moglibyśmy
więcej i częściej to zaraz słyszę pytanie- A czy pamiętasz,
jak kiedyś na kempingu,podczas wakacji….
Skąd umieć tańczyć, gdy nikt nie uczy. W szkole były jakieś lekcje, ale ograniczały się do kolejności przesuwania stóp. A jak je stawiać, ruszać biodrami czy nie i tak dalej, tego już nikt nie uczył. Że nogi się bardziej suwa niż podnosi i opuszcza, nauczyłem się bardzo późno i dopiero od tego momentu taniec zaczął sprawiać jakąś przyjemnośc. Ale naprawdę coś z tańca zacząłem rozumieć, gdy córeńka zaczęła uprawiać tańce szkockie, w tym tzw. highlandery. Sprawne ruszanie nogami z absolutnym bezruchem od pasa w górę. Okazuje się, że to dobrze robi w większości tańców i zapobiega pinokiowskiemu podrygiwaniu.
Moja bardzo taniec lubi, ale też nie lubi się wygłupiać. Kiedyś na campingu w Lido di Ostia zrobiliśmy dobry początek, czyli opróżniliśmy butelkę wina. Przy campingowym barze grała muzyka i była estrada, ale nikt nie tańczył. Moja nie chciała słyszeć o tańcu, gdy nikt inny tego nie robił. Ale jakoś przekonałem. Chyba nigdy nie tańczyło nam się tak dobrze, tak wesoło i w końcu z takim aplauzem. Ale i tak tancerz ze mnie kiepski. Musi potrwać, zanim złapię.
a ja taki wierszyk dostałam na urodziny od kolegi:)
Co roku urodziny,
co roku imieniny,
Co rok się starzejemy,
czy chcemy, czy nie chcemy.
Lecz życie przecież piękne jest,
bierzmy wiec je garściami.
aż kiedyś przyjdzie taki dzień,
że żyć będziemy wspomnieniami.
Zbierajmy wiec ich jak najwięcej,
by było z czasem co wspominać,
żyjmy wiec zawsze „najgoręcej”,
na ile da nam się wytrzymać.
Gdy przyjdą kiedyś takie chwile,
gdy wnuczki o to zapytają,
żeby im było co opowiadać,
niech „dziadki” też wspomnienia mają….:lol:
… ja to lubię tańczyć chociaż nie jestem najlepsza tanecznica … sobie planuje pójść na jakiś kurs tańca tylko chętnego muszę znaleźć co też lubi tańczyć …. 😀
Ja rozwiazalam problem nietanczacego malzonka. Przez 10 lat chodzilam na tance orientalne ( taniec brzucha ) a teraz od roku na tance bretonskie.
Moge tanczyc sama i to robie. Jak slysze muzyke z Bliskiego Wschodu to zaczynam sie wyginac a przy tancach bretonskich podskakuje.
U nas upal, dzisiaj jest 30C co jak na Bretanie to bardzo duzo. W zwiazku z tym mam prosbe; jak jestem w Polsce to jadam na miescie salatke ze swiezej kapusty. Nie wiem jak sie ja przygotowuje. Kapusta jest poszatkowana, jest sladowa ilosc utartej marchewki, olej i ….. co dalej.
Moze ktos wie i mi podpowie . Dziekuje.
Jolinko, tańczże, ile chęci
a tańca kurs niech Cię nie nęci.
Gdy partner dobry poprowadzi
przez parkiet wprost do wina kadzi,
gdy da początek trunek boski
i w dal odpłyną wszystkie troski,
a rytm upojny wniknie w żyły,
zbierzesz wspomnienia, jakie były
tylko szczęśliwych dam udziałem.
A ja do tańca tylko grałem.
Stanisławie poeta w Tobie drzemie … 🙂 … fajny dzień mam 😀
Elap – surówkę z białej kapusty robi się tak : poszatkowaną kapustę odparzyć na sicie, albo króciutko zblanszować w garze i zaraz odcedzić. Solić i pieprzyć kiedy jeszcze ciepła, można i szczyptę cukru, jak kto lubi, potem wiorki marchewki, odrobinkę octu jabłkowego albo cytryny i drobniutko usiekana mała cebulka + olej. Wymieszać. Dojrzewa w lodówce ok godziny.
Ja z kolei znałem mnóstwo osób, którym muzyka w tańcu nigdy nie przeszkadzała…
Elu,
ocet, olej, sól, cukier, pieprz.
Ja dodaję musztardę Dijon. Ostatnio robiłam po amerykańsku jak na tym wideo:
http://www.videojug.com/film/how-to-make-coleslaw
Pyra, Nemo
Dzieki za blyskawiczna odpowiedz. Wole z olejem niz z majonezem.
W czwartek bedzie pierwsza proba.
Dołączam się do urodzinowych życzeń dla Jolinka.Wszystkiego dobrego !
Naprawdę fajnie jest obchodzić imieniny i urodziny na blogu.
Ten wiersz dedykowany Jolinkowi jest chyba dość stary,ale głęboki sens jest nadal aktualny.Dobry partner potrafi uskrzydlić przeciętną tancerkę.
Mało dziś się tańczy,co wcale nie wynika z tego,że mamy dorosłe dzieci a nawet dalszych potomków,tylko że zbyt mało jest okazji. Przy okazji przypomnę mój ulubiony film „Bal „,nadawany od czasu do czasu na kanale Zone Europa.Pokazana jest sala taneczna w Paryżu,gdzie ludzie przychodzą po prostu potańczyć,od 1 wojny światowej po lata 70-te.Nikt tam nie mówi ani słowa,jest tylko doskonała muzyka taneczna.Zdarzało się nam tańczyć przy tym filmie.
Robię surówkę podobnie jak Nemo,tylko nie dodawałam musztardy,ale spróbuję i taką wersję.Warto dodać sporo koperku,chyba że ktoś nie lubi.W każdym razie musi trochę postać,aby puściła sok. Kilka lat temu jadłam doskonałą surówkę z białej kapusty w smażalni ryb w Jastrzębiej Górze,jak dodatek do dorsza.Teraz latem unikam zatłoczonych miejsc.
Krystyną dziękuję … 🙂 a koper bardzo zdrowy jest …
…. Do swojej sałatki dodaj surowy lub parzony koper. Takie połączenie przyspieszy obieg krwi w organizmie oraz oczyści ją. – z Naturalnej Apteki …
Krystyno-zaintrygowałaś mnie tym filmem.
Nie ogladałam, poczytałam sobie teraz na jego temat.
Spróbuję zdobyć DVD i obejrzeć.
O tak, „Le bal” z 1983 roku. Polecam.
co picia purytanów
az do XIX wieku i zastsowania beczek metalowych do przechowywania wody ówczesne statki i okrety zabieraly w rejs tylko niewielkie zapasy wody, która szybko ulegała zepsuciu w beczkach dębowych. W trakcie długich podróży morskich w tych czasach podstawowym napojem było piwo i wino, które można było przechwywać znacznie dłuzej. natomiast regulaminy surowo karały pijaństwo,a nie picie alkoholu na okrętach.
żródło Warships Penguin 2009